Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

albo kiedy dowiedzą się, że ja w jakiś sposób mam się lepiej od nich - wtedy pojawia się ta zwykła, typowa zawiść.

 

EKHEM ilość lasek wściekle zazdrosnych o mój szczęśliwy związek z bogatym nowojorczykiem mnie przytłacza, a szczególnie dobijające jest jak dodają mnie na FB po latach nieodzywania się słowem tylko żeby obczaić jego profil bo w końcu doszły do nich ploty... Jak żyć?

Edytowano przez Burning Question
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To akurat nie jest złe, o ile tyje się do odpowiedniego poziomu. Bycie wychudzonym słupkiem lub dosłownie płaską z obu stron deską też nie jest zdrowe wbrew pozorom.

Mam wrażenie, jakbyś miał odwrotność anoreksji o niegroźnym nasileniu. Jak jakaś jest chuda, albo napisała że przytyła, to od razu porównujesz do wychudzenia. Ogólnie najlepszym stanem dla człowieka jest aby był szczupły, bo każde zbędne kilogramy (do pewnego stopnia zapewne nieodczuwalne) to obciążenie dla organizmu.

 

Oglądałem kiedyś program o możliwościach ludzkiego ciała. W ekstremalnych sytuacjach wygłodzenia, zwalnia ono metabolizm, zmniejszając zapotrzebowanie na jedzenie i zaczyna się wolniej starzeć, co niektórzy wykorzystują jedząc mało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech... Upadłam bardzo nisko, skoro chcę się tu zwierzać, no ale nieważne :drurrp:

 

Nie potrafię wzbudzić szacunku chyba u nikogo w moim wieku. Idiotyczne dziewuszki z mojej klasy myślą sobie, że jestem świetnym obiektem, z którego można się wyśmiewać - bo robić jaja sobie można, a jak próbuję być groźna i stanowcza, to wypadam jeszcze śmieszniej :drurrp: Zwykle nie chce mi się im odpyskowywać, ale nawet, jak to robię, mają to gdzieś. Mam wrażenie, że nawet dobre koleżanki mają mnie trochę gdzieś. Nawet przyjaciółki. Ale nie chcę być chamem, chcę być miła. A wszyscy to muszą koniecznie wykorzystać. Sigh.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech... Upadłam bardzo nisko, skoro chcę się tu zwierzać, no ale nieważne :drurrp:

 

Nie potrafię wzbudzić szacunku chyba u nikogo w moim wieku. Idiotyczne dziewuszki z mojej klasy myślą sobie, że jestem świetnym obiektem, z którego można się wyśmiewać - bo robić jaja sobie można, a jak próbuję być groźna i stanowcza, to wypadam jeszcze śmieszniej :drurrp: Zwykle nie chce mi się im odpyskowywać, ale nawet, jak to robię, mają to gdzieś. Mam wrażenie, że nawet dobre koleżanki mają mnie trochę gdzieś. Nawet przyjaciółki. Ale nie chcę być chamem, chcę być miła. A wszyscy to muszą koniecznie wykorzystać. Sigh.

 

No więc tak, nie będę Ci tu truł, o tym żebyś nie zwracała uwagi na to i ich, czy tam je (nie przeczytałem uważnie) ignorowała. Tak Ci powie politycznie poprawna jakaś pani Jadzia z Teleexpressu, czy jakiś kucyk z serialu.

Też tak miałem, przez dwie pierwsze klasy gimnazjum. Też byłem obiektem żartów (często chamskich). Pomyślałem sobie, że przecierpię i w liceum trafię na normalnych ludzi (i tak jest). W połowie trzeciej po prostu nie wytrzymałem i stwierdziłem, że tego już za wiele. Podczas jednej z przerw znowu ze mnie żartowali (chciałem im dać w ryj twarz, ale się powstrzymałem), ja nie będąc gorszym potakiwałem im i sam o sobie opowiadałem nie stworzone rzeczy. Efekt był dziwny... bo po jakimś tygodniu obrażania samego siebie (hmm... może przez to jestem porąbany) doczekałem dnia bez obelgi. Nie dość, że dali mi święty spokój, to zaczęli ze mną normalnie gadać. Nawet zapraszali na jakieś imprezy. I drugi semestr trzeciej klasy był dla mnie super.

Ale nie radzę tak robić. Bo albo Cię zostawią, albo będzie jeszcze gorzej lub trzeci wariant zwariujesz. Niestety jesteś w takim  okresie, że co drugi w twojej szkole to palant. Więc sorry Winnetou, ale niestety musisz to przecierpieć...

Edytowano przez Kacpi01_PL
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na wstępie chciałbym podziękować pegasis Nimfadora Enigma. Uświadomiłaś mi, że pragnę tego, co uważam, za czyste zło i w rzeczywistości okłamuję sam siebie i albo nie wiem czego pragnę w życiu, albo nie umiem się do tego przyznać. Hmm... muszę chyba coś zrobić z tym zrobić i to szybko, bo wpadnę w depresję, albo nabawię się schizofreniami...

 

Co do postów: Lindsa i Burning Question odnośnie pogodzenia dwóch natur, mam tak samo. Faktem jest, że często mi odbija i robię durnoty, ale umiem też zachować powagę i chcę, żeby w stosunku do mnie też zachowywano się poważnie. Nie raz, gdy starałem się z pogadać z kimś na ważne dla mnie tematy to obracano się do mnie plecami, a uwagę zwrócili, gdy zrezygnowałem z kontynuowania tematu. Tak na dobrą sprawę jeszcze z nikim i nigdy nie rozmawiałem tylko o poważnych rzeczach, a jestem komuś przydatny, gdy ten ktoś czegoś potrzebuje.

 

Aha i jeszcze coś Linds. Na mnie też MLD nie zrobiło większego wrażenia.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tutaj opiszę kilka moich problemów. Wiem, że mogę porozmawiać o tym z mamą, ale nie chcę jej martwić bo ma dużo swoich własnych problemów, a na ogół jest za dobra dla ludzi i zbytnio się przejmuje... Poza tym opinia obcych ludzi z Internetu może być bardziej obiektywna.

 

Mój pierwszy problem jest taki, że nie potrafię panować nad czasem. Mówię sobie: "siądę na chwilę do komputera, potem się pouczę i cośtam cośtam"... Ale mi nie wychodzi. Staram się, ale gdy zacznę czytać książkę, siedzieć na forum itp. tracę poczucie czasu, potem jest tylko gorzej -,- A później tylko się wściekam a czasem nawet płaczę że zmarnowałam kolejny dzień. Próbowałam robić plan dnia czy coś, ale zawsze wypadało mi jakieś niezaplanowane zdarzenie i wszystko się rozsypywało. Bardzo chciałabym to zmienić, bo mam dużo obowiązków, szkołę muzyczną (przynajmniej 1,5 h dziennie - ćwiczenia), naukę, Brohoofa. Chciałabym mieć też jakąś radość z życia, a nie że muszę ciągle latać coś robić i jeszcze nikt tego nie docenia.

 

I właśnie to jest mój drugi problem. Jedynie w mamie mam oparcie. Nie jestem leniwa, zawsze wszystko robię a często nikt mnie nie docenia (zwłaszcza tata). 

 

Czasem nieświadomie ranię ludzi (kilka przykładów z forum jest), a gdy ktoś jest smutny to ja też. Bardzo tego w sobie nie lubię, tego że nie przemyślę swojego działania a czasu potem się cofnąć nie da. 

 

Teraz opiszę najgłupszą możliwą rzecz świata. Tylko błagam, nie wyśmiejcie mnie!

Czasem mam tak, że wyobrażam sobie różne rzeczy, najczęściej smutne. Często leżę na łóżku i myślę: co by było gdyby... Czasem chciałabym mieć ciężkie życie, żyć w PRL-u albo podczas wojny. Albo mieć problemy w domu, nie mieć rodziców, albo żeby mnie wyrzucili z domu. NIe wiem czemu tak jest, po prostu wyobrażam sobie że później byłabym takim twardym człowiekiem, nie do złamania... Że każdy by mnie szanował... I że byłabym w późniejszym życiu lepsza. Lepsza dla innych, dla moich dzieci... Czasem żałuję że nie mam problemów typu "czy wystarczy mi pieniędzy na chleb", że mam wszystko od ręki. 

Czasami wyobrażam sobie też różne katastrofy, albo śmierć bliskich mi osób, bardzo często zatracam się na spacerach z psem. Potrafię przejść kilka kilometrów, nie wiedząc tak naprawdę gdzie idę, myślę wtedy np. o tym że nagle mój pies umiera, wyobrażam sobie moje zachowanie w tej sytuacji... Albo patrzę przez okno i wyobrażam sobie że idę nocą i mnie ktoś porwał i moja mama się cieszyła z tego, że nie chciała mnie w ogóle szukać itp. Nie wiem czemu tak mam. Albo czasem lubię posiedzieć cały dzień czytając najsmutniejsze fanfiki, tak żeby wszystko wypłakać... A przecież nie mam ciężko w życiu.

 

 

 

To jest bardzo chaotyczne... Wiem, ale jest pisane pod wpływem emocji, przepraszam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz opiszę najgłupszą możliwą rzecz świata. Tylko błagam, nie wyśmiejcie mnie!

Czasem mam tak, że wyobrażam sobie różne rzeczy, najczęściej smutne. Często leżę na łóżku i myślę: co by było gdyby... Czasem chciałabym mieć ciężkie życie, żyć w PRL-u albo podczas wojny. Albo mieć problemy w domu, nie mieć rodziców, albo żeby mnie wyrzucili z domu. NIe wiem czemu tak jest, po prostu wyobrażam sobie że później byłabym takim twardym człowiekiem, nie do złamania... Że każdy by mnie szanował... I że byłabym w późniejszym życiu lepsza. Lepsza dla innych, dla moich dzieci... Czasem żałuję że nie mam problemów typu "czy wystarczy mi pieniędzy na chleb", że mam wszystko od ręki. 

Czasami wyobrażam sobie też różne katastrofy, albo śmierć bliskich mi osób, bardzo często zatracam się na spacerach z psem. Potrafię przejść kilka kilometrów, nie wiedząc tak naprawdę gdzie idę, myślę wtedy np. o tym że nagle mój pies umiera, wyobrażam sobie moje zachowanie w tej sytuacji...

Prawdopodobnie każdy ma takie myśli. No, może oprócz ludzi, którzy takich sytuacji doświadczyli/doświadczają. Ja zawsze w takiej sytuacji wzdrygam się i wściekam na siebie, że w ogóle takie myśli mogły postać w mojej głowie.

Ale wiesz przecież, że nie chcesz, żeby którakolwiek z tych rzeczy się ziściła. Nie ma powodu się tym dołować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz opiszę najgłupszą możliwą rzecz świata. Tylko błagam, nie wyśmiejcie mnie!

 

Co do wszystkiego poniżej: dla mnie to norma, ale mnie to nie dręczy. Potrzebuję tych myśli, bo mam wysokie zapotrzebowanie na stres i jeśli mam go za mało to źle się czuję, ale u mnie to wynika z tego, że zawsze działo mi się coś w życiu stresującego i tak bardzo do tego przywykłam, że odczuwanie stresu mnie odstresowuje w pewnym sensie. XD Może też tak masz? (chociaż wątpię no ale to tylko sugestia) To jeden z powodów dla których chcę mieć w przyszłości bardzo wykańczającą psychicznie pracę, bo inaczej będę szukać guza gdzie indziej. Najczęściej ludzie nie ogarniają że można mieć taką potrzebę i nieświadomie psują sobie relacje z bliskimi żeby tylko mieć kłótnie w domu, więc jeśli ktoś tak ma to bardzo ważnym jest żeby znał źródła swoich myśli i wszelkich złości żeby móc je odpowiednio przekierowywać (nie na ludzi ale np. na obiekty) i wykorzystywać na swoją korzyść.

Edytowano przez Burning Question
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie wręcz przeciwnie, czuję że nie zasługuję na wszystko co mam w życiu. Że jest tyle niesamowitych ludzi którzy mają fatalnie w życiu... Po prostu czasem mam wrażenie że to oni powinni mieć to co ja, bo ja na to nie zasługuję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dostałem banie w prezencie urodzinowym od matematyczki :sadsmile: , zabrakło mi 0,5P i nie chciała naciągnąć na dop. :rapidash2:

Dostałem 4+ na ostatnim egzaminie przed maturą. Gdyby ten #*(*(*#(*$#(*$ zadał mi dodatkowe pytanie o które prosiłem miałbym średnią 5.0... pierwszy i jedyny raz w życiu... to dopiero dół. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz opiszę najgłupszą możliwą rzecz świata. Tylko błagam, nie wyśmiejcie mnie!

Są głupsze rzeczy, uwierz :)

 

Właśnie wręcz przeciwnie, czuję że nie zasługuję na wszystko co mam w życiu. Że jest tyle niesamowitych ludzi którzy mają fatalnie w życiu... Po prostu czasem mam wrażenie że to oni powinni mieć to co ja, bo ja na to nie zasługuję.

Czyli poczucie winy. Trzeba zrozumieć, że świat nie jest idealny. Są ludzie lepiej ustawiani od Ciebie i tacy, którzy zazdroszczą nawet tym, co mają fatalnie. To nie Twoja wina, że komuś się nie powiodło.

 

Jak byłem młodszy, to też miałem podobne "fazy". Prawdopodobnie z ciekawości, żeby zaznać tychże emocji, które by takim chwilom towarzyszyły.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam wrażenie, jakbyś miał odwrotność anoreksji o niegroźnym nasileniu. Jak jakaś jest chuda, albo napisała że przytyła, to od razu porównujesz do wychudzenia. Ogólnie najlepszym stanem dla człowieka jest aby był szczupły, bo każde zbędne kilogramy (do pewnego stopnia zapewne nieodczuwalne) to obciążenie dla organizmu.

 

Jestem przeciwny anoreksyjnemu typowi figury i maniakalnej modzie na odchudzanie się, zwłaszcza, że organizm do prawidłowego funkcjonowania potrzebuje nieco tkanki tłuszczowej (wiadomo, że nie za dużo, co za dużo to nie zdrowo). Tego uczą nawet w podstawówce!  :grumpytwi:

Generalnie tutaj jest WIELE faktów, które się perfidnie pomija spłycając wszystko do prostego, prostackiego "Trzeba być najchudszym jak się da". Promuje się w mediach figury nieosiągalne, bo po Photoshopach itp. 

 

Tak więc po pierwsze wiedz, że są 3 typy ludzi. Jeden prędzej wyrobi mięśnie, wolniej tkankę tłuszczową. Drugi na odwrót. Trzeci zaś wyrabia w równym stopniu, ale tkanka tłuszczowa zakrywa mięśnie, przez co ludzie myślą, że ci są grubi, a potem się dziwią jak potrafią zrobić czasem nawet dużo więcej od pierwszego typu ludzi. Nie pamiętam jak to się nazywało, ale tak, czy siak, to jest fakt naukowy. 

 

Po drugie, np. w przypadku kobiet o figurze gruszki tkanka tłuszczowa z okolic bioder pomaga wytwarzać hormon, który zmniejsza szansę na zawał serca.

 

Po trzecie tkanka tłuszczowa jest potrzebna u kobiet w wyrobieniu kobiecej figury. Biust, czy wcięcie w talii nie bierze się od tak. Śmieszy mnie, gdy są dziewczyny (nie, żeby to była teraz aluzja do kogoś tutaj) odchudzające się ile wlezie, a martwiące się, że mają za mały biust. Ale czemu się dziwić, skoro biust to w większości tkanka tłuszczowa? 

Tego dalej rozpisywać nie będę, bo naprawdę, nie mam zamiaru przez przypadek kogokolwiek tutaj obrazić. 

 

Po czwarte tkanka tłuszczowa to przede wszystkim magazyn energii (tu powtórzę się - co za dużo to nie zdrowo). W razie nie będziesz miał przez dłuższy czas co jeść, to właśnie tkanka tłuszczowa utrzymuje ciebie przy życiu. 

 

Po piąte - mężczyzna potrzebuje masy, bo bez masy nie wyrobi sobie mięśni na siłowni. Tu oczywiście racją jest, że ta masa nie może się brać z byle czego. 

 

 

Oglądałem kiedyś program o możliwościach ludzkiego ciała. W ekstremalnych sytuacjach wygłodzenia, zwalnia ono metabolizm, zmniejszając zapotrzebowanie na jedzenie i zaczyna się wolniej starzeć, co niektórzy wykorzystują jedząc mało.

 

Racja, promuj jeszcze anoreksję   :hmpf:  Jakoś nie chce mi się wierzyć w ten "fakt", widziałem nie raz zdjęcia anorektyczek wygłodzonych i jakoś spokojnie wyglądały jako dużo starsze osoby niż ich rówieśniczki.  

 

 

Aha i jeszcze coś Linds. Na mnie też MLD nie zrobiło większego wrażenia.

 

MLD... ? 

Ach te moje braki w wiedzy i rozwoju osobistym...

 

 

I właśnie to jest mój drugi problem. Jedynie w mamie mam oparcie. Nie jestem leniwa, zawsze wszystko robię a często nikt mnie nie docenia (zwłaszcza tata). 

 

Przynajmniej masz w kimś oparcie, bo ja zaś mam wrażenie, że ludzkość o mnie zapomniała. Ludziom się podoba jak jestem zabawny, albo "normalny", ale jak potrzeba mi pomocy, czy wsparcia, to zero. Od rodziców mam ino wsparcie finansowe, albo mentalne, które w zasadzie to tylko nadopiekuńczość i robienie co mogą, bylebym przestał pracować nad sobą i osiadł na laurach. 

 

 

Teraz opiszę najgłupszą możliwą rzecz świata. Tylko błagam, nie wyśmiejcie mnie!

Czasem mam tak, że wyobrażam sobie różne rzeczy, najczęściej smutne. Często leżę na łóżku i myślę: co by było gdyby... Czasem chciałabym mieć ciężkie życie, żyć w PRL-u albo podczas wojny. Albo mieć problemy w domu, nie mieć rodziców, albo żeby mnie wyrzucili z domu. NIe wiem czemu tak jest, po prostu wyobrażam sobie że później byłabym takim twardym człowiekiem, nie do złamania... Że każdy by mnie szanował... I że byłabym w późniejszym życiu lepsza. Lepsza dla innych, dla moich dzieci... Czasem żałuję że nie mam problemów typu "czy wystarczy mi pieniędzy na chleb", że mam wszystko od ręki. 

Czasami wyobrażam sobie też różne katastrofy, albo śmierć bliskich mi osób, bardzo często zatracam się na spacerach z psem. Potrafię przejść kilka kilometrów, nie wiedząc tak naprawdę gdzie idę, myślę wtedy np. o tym że nagle mój pies umiera, wyobrażam sobie moje zachowanie w tej sytuacji... Albo patrzę przez okno i wyobrażam sobie że idę nocą i mnie ktoś porwał i moja mama się cieszyła z tego, że nie chciała mnie w ogóle szukać itp. Nie wiem czemu tak mam. Albo czasem lubię posiedzieć cały dzień czytając najsmutniejsze fanfiki, tak żeby wszystko wypłakać... A przecież nie mam ciężko w życiu.

 

To chyba wynika z samej ciekawości. Sam czasem się zastanawiałem jakby się żyło w PRL-u lub jakby to wyglądało, gdybym ja zginął, albo gdybym nagle się dowiedział, w różnych okolicznościach, że mi zginęli rodzice. I to wszystko u mnie nie było z racji chcenia tego, bardziej ciekawość, gra w zabawę "Co by było gdyby" w celu przygotowania siebie na takie ewentualności. Najlepsza strategia wg. teorii strategii to być przygotowanym na każdą ewentualność. 

Plus fakt, jak jest w domu za dobrze to też źle. Człowiek nie uczy się życia wtedy, rodzice wszystko robią za dziecko. I sam tak mam, stąd sam z siebie za wszelką cenę staram się ograniczać dobra ze strony rodziny i uczyć się życia. Niestety droga Leah, w życiu po wiele rzeczy trzeba chwycić samemu. W tym i po edukację o życiu. 

 

900. post.

Edytowano przez Linds
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doceniam Twoją wiedzę, ale chodzi mi tylko o to, że lepiej być szczupłym w granicach normy, niż grubym w granicach normy. A wydaje mi się, że dla Ciebie można być albo wychudzonym, albo delikatnie podtyłym.

 

Racja, promuj jeszcze anoreksję :hmpf: Jakoś nie chce mi się wierzyć w ten "fakt", widziałem nie raz zdjęcia anorektyczek wygłodzonych i jakoś spokojnie wyglądały jako dużo starsze osoby niż ich rówieśniczki.

Nie no, bez przesady. Różnica polega na tym, że anorektycy robią to by maniakalnie chudnąć. Ci drudzy, by być zdrowsi, więc wiedzą, że im wychudzenie nie posłuży (i nie o to też w tym chodzi).

To ten film był, nawet się zaczyna w odpowiednim momencie: http://www.youtube.com/watch?v=brU1yp9-q0A

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doceniam Twoją wiedzę, ale chodzi mi tylko o to, że lepiej być szczupłym w granicach normy, niż grubym w granicach normy. A wydaje mi się, że dla Ciebie można być albo wychudzonym, albo delikatnie podtyłym.

 

Nie no, bez przesady. Różnica polega na tym, że anorektycy robią to by maniakalnie chudnąć. Ci drudzy, by być zdrowsi, więc wiedzą, że im wychudzenie nie posłuży (i nie o to też w tym chodzi).

To ten film był, nawet się zaczyna w odpowiednim momencie: http://www.youtube.com/watch?v=brU1yp9-q0A

 

Film obejrzę, a co do pierwszej części - dla mnie człowiek może być i grubym powyżej normy. Jednakże w Polsce coraz rzadziej ludzie - głównie dziewczyny - są normalnej figury. Coraz częściej to deski lub słupki. Jestem człowiekiem konserwatywnym, zagapionym nieco w poprzednie epoki i dla mnie takie dzisiejsze dziewczyny, czy typowe dziewczynki anime są po prostu wychudzone, bo to najczęściej sama skóra i kosci, leciutko zadbane by nie było widać kości, a i tak często u takich dziewczyn widać chociażby żebra, czy trochę miednicy, co mnie po prostu odrzuca. 

Martwi mnie to, że ludzie patrzą w stronę wychudzenia jak na zbawienie. Kiedyś Marilyn Monroe - która złej figury nie ma - była uznawana za ideał kobiety. W dzisiejszych czasach byłaby uznana za grubą, bo jakże by inaczej!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I ponoć w Polsce przybywa otyłych dzieci, ale jakoś tego na ulicach nie widać.

Pewne newsy powstają tylko po to, by wywołać u ludzi określone reakcje. W tym wypadku strach i kolejne odchudzanie się. 

Tak jak kiedyś była seria artykułów w mediach, że Polacy niby wracają do Polski - miało wywołać powrót ludzi z emigracji używając ściemy jako argumentów. Nie udało się.

 

Przybywa na świecie modelek plus size, kobiety krąglejsze zaczynają coraz bardziej się aktywizować i walczyć o swoje prawa (ba, podały niedawno do sądu znanego projektanta mody za obrażanie ich). W Australii nawet było show w stylu Top Model, ale dla grubszych kobiet. Z tego może wyniknąć coś ciekawego. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem te wszystkie artykuły w gazetach, czy internecie między innymi o otyłych dzieci nie jest po to, aby wywołać panikę, ale po to, by za pomocą jednego artykułu ściągnąć nowych czytelników. Panika to efekt uboczny i wywołują ją ludzi którzy traktują życie (i tego typu artykuły) zbyt poważnie i starają się na siłę udowodnić, że to prawda, a tym samym stają się żywą i darmową reklamą, dla portalu, czy gazety.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do MLD- nie podobało mi się, nie wzruszyłam się. Wręcz mnie to nudziło. Przereklamowane. Za to ryczałam czytając Silent Ponyville...

Co do figury anorektyczki- ja mam figurę tego typu. Nie odchudzam się, a żrę dużo. Taki typ urody i tyle. I mi to nie przeszkadza, jest ok, a cycków dużych nie chcę, bo po co mi.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie to porąbane by pozywać projektanta bo robi ciuchy dla chudych desek. Ja to lubię takie atletyczne sylwetki jak Heidi Vuorela, ale w takiej normalnej formie(czyt. nie przed zawodami), albo z jej początków bo teraz za bardzo wyżyłowana jest(i to dosłownie po 5 kablów na bicu, na "wycince" widać poszczególne żyły na kaloryferze, no ale tak już jest w tych sportach).

Sylwetka literki v

:D

dscf2481_39698871.jpg

Dat back

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...