Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

Cóż. Znowu pora na mnie. Mówiąc wprost. Wkurza mnie praca. Czemu mnie wkurza? Bo pracuję z mamą w jednym biurze. Co w tym złego? Bo ile można dosłownie sekundę po tym jak próg biura przekroczę mnie pouczać, że się mówi "dzień dobry". Powiedziałbym. Gdyby mi dała na to czas, czyli ledwo minutę (a nawet tyle nie daje...) To, że nieważne, czy pracuję, czy nie. To chyba nie ma u niej znaczenia. I tak na mnie swoje nerwy wyładuje i nazwie nierobem, a potem twierdzi, że to "przez stres" i "przecież nic się nie stało", bo w końcu reszta pracowników biurowych jest głucha i nie słyszy tych tekstów kierowanych do mnie. Wkurza mnie to, że gdy czegoś nie wiem (zdarza się, przepływ informacji tu jest fatalny i o wielu rzeczach nie jestem powiadamiany przez to) i ośmielę się spytać to zbieram za to ochrzan, bo przecież lepiej robić na czuja i potem dostać ochrzan, bo coś zostało zrobione źle. Wkurza mnie to, że dzisiaj z braku rzeczy, o które może się mama do mnie przyczepić to miała wielki problem z tym jakie buty ubrałem do pracy. Mam dość tego marudzenia, raz na jakiś czas to pół biedy, ale ja codziennie słyszę jakieś marudzenie i się zastanawiam po co ja w ogóle się staram, skoro i tak zbiorę za najmniejszą drobnostkę, albo w ogóle za nic, a gdy zostanę po godzinach nawet (rzadko, ale się zdarza) to nie słyszę nic, nawet "dziękuję". Ja wiem, to moja praca, mój obowiązek, ale to chyba nie oznacza, że powinno się tak do mnie podchodzić? A potem udawać w domu, że nic się nie działo, albo nie udawać i dalej mi prawić morały. Dodam, że sama nieomylna nie jest i zaliczyła już niejedną wpadkę za które ode mnie złego słowa nie usłyszała, a już na pewno nie publicznie, co najwyżej napisałem jej na skype, co jest źle i spytałem, czy pomóc poprawić...

 

 

Ehh, wybaczcie, musiałem to gdzieś wylać, bo już po prostu nosiło mną dzisiaj... nie jestem sam idealny i nie czaruję, zdarzy mi się wpadka jak każdemu, ale to chyba nie oznacza, że można mnie karcić za wszystko i bez powodu?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lovecraft, musisz zacząć się uczyć. Matura to ważna rzecz, pewnie nie chcesz napisać jej źle, prawda? Zepnij się i zacznij coś robić. Ustal sobie że codziennie będziesz uczył się jednej rzeczy. Rozplanuj sobie to może na jakiejś kartce, rozpisz sobie dni i to czego będziesz się uczył w danym dniu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przydałoby się wyżalić, więc proszę: Moja mama zalega z czynszem i latała po wszystkich możliwych bankach itp, by dostać pożyczkę, która ostatecznie nie dotarła. Olała ją rodzina, przyjaciele i ogólnie wszyscy. W poniedziałek, wraz z mamą mam się wyprowadzić. Konsekwencją tego jest to że prawdopodobnie wraz z nią wyląduję najzwyczajniej na ulicy, co zakończy moją przygodę z tym forum. Co będzie ze mną także nie wiem, ale na pewno nic miłego. Cieszcie się więc mną dopuki jeszcze mam telefon. Koniec przekazu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Może moje zależnie się będzie bezsensowne, ale trudno. Generalnie fajnie jest słyszeć, że na niczym mi nie zależy, nie mam żadnych ambicji, celów w życiu, swoim wizerunkiem tylko odstraszam i nie znajdę sobie żadnej dziewczyny.

Druga sprawa, że nie wierzę w wiele rzeczy. Głownie związane z tym co pisałem wyżej. Człowiek ma już 28 lat a czasem ma wrażenie jakby był krnąbrnym 15 latkiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przydałoby się wyżalić, więc proszę: Moja mama zalega z czynszem i latała po wszystkich możliwych bankach itp, by dostać pożyczkę, która ostatecznie nie dotarła. Olała ją rodzina, przyjaciele i ogólnie wszyscy. W poniedziałek, wraz z mamą mam się wyprowadzić. Konsekwencją tego jest to że prawdopodobnie wraz z nią wyląduję najzwyczajniej na ulicy, co zakończy moją przygodę z tym forum. Co będzie ze mną także nie wiem, ale na pewno nic miłego. Cieszcie się więc mną dopuki jeszcze mam telefon. Koniec przekazu.

Lata temu też nie miałem lekko. Ale jako dzieciak nie rozumiałem tego. Ojciec zarabiał grosze, matula nie pracowała. Ale jakoś wyszliśmy na prostą. Niestety dziś mamy inne czasy i o pracę nie tak łatwo. Żal, że sprawdza się powiedzenie "z rodziną najlepiej na zdjęciu". Nie wiem jak można zostawić kogoś w takiej sytuacji... Trzymaj się chłopie. Niech rodzina przejrzy na oczy. Niech ktokolwiek przejrzy na oczy...

 

Swoją drogą wychodzę z prostego założenia:

 

-Rodzinę stać na opłacenie rachunków, ale tego nie robią - won na bruk, nie szkoda mi takich cwaniaków (dwie takie rodziny wyleciały z mojego bloku, trzecim nad głową pali się czerwona lampka, ale nic sobie z tego nie robią)

 

-Rodziny nie stać - przede wszystkim rodzina powinna pomóc chowając honor do kieszeni 

 

Jeszcze raz. Mam nadzieję, że mimo wszystko jakoś się ułoży. 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Kiedyś tutaj się żaliłam co do mojej sytuacji w domu. Dzisiaj ciąg dalszy… zapiszę to w punktach.

1. Boli mnie, że rodzice mają mnie gdzieś.

2. Boli mnie, że zawsze jestem wszystkiemu winna.

3. Boli mnie, że nawet nie próbują mnie zrozumieć.

4. Boli mnie, że ciągle słyszę bluzgi skierowane w moim kierunku.

5. Boli mnie, że dużo ode mnie wymagają, a nie pomagają mi.

6. Boli mnie, że jestem uważana za rozpieszczoną, nastoletnią damulkę.

Na razie tyle, ale mam tego więcej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś tutaj się żaliłam co do mojej sytuacji w domu. Dzisiaj ciąg dalszy… zapiszę to w punktach.

1. Boli mnie, że rodzice mają mnie gdzieś.

2. Boli mnie, że zawsze jestem wszystkiemu winna.

3. Boli mnie, że nawet nie próbują mnie zrozumieć.

4. Boli mnie, że ciągle słyszę bluzgi skierowane w moim kierunku.

5. Boli mnie, że dużo ode mnie wymagają, a nie pomagają mi.

6. Boli mnie, że jestem uważana za rozpieszczoną, nastoletnią damulkę.

Na razie tyle, ale mam tego więcej.

Jak byś żyła u mnie w domu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś tutaj się żaliłam co do mojej sytuacji w domu. Dzisiaj ciąg dalszy… zapiszę to w punktach.

1. Boli mnie, że rodzice mają mnie gdzieś.

2. Boli mnie, że zawsze jestem wszystkiemu winna.

3. Boli mnie, że nawet nie próbują mnie zrozumieć.

4. Boli mnie, że ciągle słyszę bluzgi skierowane w moim kierunku.

5. Boli mnie, że dużo ode mnie wymagają, a nie pomagają mi.

6. Boli mnie, że jestem uważana za rozpieszczoną, nastoletnią damulkę.

Na razie tyle, ale mam tego więcej.

Nie wiem jaka jest Twoja sytuacja w domu. Jeśli nie ma w nim patologii (alkoholizm, przemoc fizyczna / psychiczna, inne) to... 

 

1. Serio? Mogę zgadnąć? Mniej czułości z ich strony? Nie nadskakują nad Tobą jak kiedyś?

 

4. To co napiszę dotyczy absolutnie każdego dorosłego. Gdy urodzi się dziecko należy za przeproszeniem zamknąć mordę i zapomnieć o wszelkich k#. A później szok, że dziecko powiedziało do mamusi/tatusia spi#. Wina spada na wszystko, wszystkich tylko nie na nich, którzy latami rzucali kwieciste wiązanki  :twiangry: Dotyczy to dzieci w każdym wieku. 

 

5. I bardzo dobrze. Przynajmniej nie skończysz jak ostatnia niedojda. 

 

6. Wybacz, ale prawdopodobnie jesteś. 

 

Szukałem postu dotyczącego Twojej sytuacji domowej, ale nie mogłem go znaleźć. Jeśli na serio jest aż tak źle zignoruj to co napisałem. Daj znać gdzie szukać Twojego postu dotyczącego sytuacji domowej, opisz ją tutaj lub mi na PW. Kto wie? Może się mylę. Jeśli jednak masz fajnych rodziców, pomyśl zanim zaczniesz pisać, że mają Cię gdzieś.  :fluttershy3:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Everlong

Kiedyś tutaj się żaliłam co do mojej sytuacji w domu. Dzisiaj ciąg dalszy… zapiszę to w punktach.

1. Boli mnie, że rodzice mają mnie gdzieś.

2. Boli mnie, że zawsze jestem wszystkiemu winna.

3. Boli mnie, że nawet nie próbują mnie zrozumieć.

4. Boli mnie, że ciągle słyszę bluzgi skierowane w moim kierunku.

5. Boli mnie, że dużo ode mnie wymagają, a nie pomagają mi.

6. Boli mnie, że jestem uważana za rozpieszczoną, nastoletnią damulkę.

Na razie tyle, ale mam tego więcej.

Prawdopodobnie wyolbrzymiasz. U mnie też jest podobnie, ale bez przesady. Jeżeli tak wspomniał Triste Cordis, nie ma u Ciebie patologii, to jest nie masz rodziny alkoholików czy przemocy w domu, to zapewne jesteś zbyt wrażliwa lub wymagasz zbyt wiele. Mogą też mieć zupełnie inne intencje. Nie lepiej z nimi porozmawiać o tym? O tym, co Ci przeszkadza, co chciałabyś, żeby zmienili, et cetera?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Liczy się jeden alkocholik, którym jest ojciec? Co do przemocy psychicznej… nie jestem pewna, czy to co mi robią się liczy. A przemocy fizycznej nie używają, ale mi nią grożą.

Tylko też często kiedy im mówię, to kończy się tym: "Coś ci nie pasuje? To tak jak twojemu ojcu mówię wyprowadź się. Skoro tyle czasu spędzasz z <tu imię koleżanki> , to może ona cię przygarnie."

A to moje poprzednie lamenty.

Przyszła pora się wyżalić. Otóż od miesiąca dręczy mnie fakt, że... jestem zbędna wszędzie dookoła. Nawet w rodzinie. Dziś jednak będę mówić o rodzinie. Jak to rodzina, kochająca, lecz zdarzają się gorsze dni. Tylko u mnie te gorsze dni są prawie codziennie. Od grudnia 2013 rodzice w kółko krzyczą na mnie i mojego 27 letniego brata. Starałam się do tego przyzwyczaić, lecz już nie mogę. W kółko słyszę: "Odnieś to do ch****y", "Powinnaś dostać po d***e g*******u" itp. A nie pomyślą, że nie lubię wulgarnego języka. Do tego wraz z moim bratem coś przede mną ukrywają co mnie irytuje i smuci. Dodatkowo od lipca 2012 zamknęłam się w sobie, a teraz wrzeszczą na mnie kiedy widzą mnie siedzącą pod drzwiami i jak tłumaczę się, że robię to, bo nie chcę przeszkadzać.

Na razie tyle mam do powiedzenia. Pewnie i tak coś pominęłam. A.. i jeszcze nie chcą bym w przyszłości paliła papierosy i piła alkochol, a sami to przy mnie robią.

Zdaje się być błachostką, ale ja już tak nie wytrzymam. Nie mam komu zaufać. Nie mam wsparcia, a oni nie pomyślą, że gdyby mi coś powiedzieli na spokojnie, to bym zrozumiała swój błąd. Użytkownicy MLPPolska, jesteście moją ostatnią nadzieją, abym nie popadła w depresję.

Edytowano przez MaLinka Vessalius
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Liczy się jeden alkocholik, którym jest ojciec? Co do przemocy psychicznej… nie jestem pewna, czy to co mi robią się liczy. A przemocy fizycznej nie używają, ale mi nią grożą.

Tylko też często kiedy im mówię, to kończy się tym: "Coś ci nie pasuje? To tak jak twojemu ojcu mówię wyprowadź się. Skoro tyle czasu spędzasz z <tu imię koleżanki> , to może ona cię przygarnie."

A to moje poprzednie lamenty.

Zapomnij o tym co napisałem wcześniej. Żadna z moich odpowiedzi (pomijając bluzgi) nie dotyczy Ciebie. Nie w takiej sytuacji.

Doskonale Cię rozumiem. Sam mam w domu ojca alkoholika. Mimo, że mam 28 lat nadal się go boję. Nie potrafię z nim rozmawiać. Ba, nie chcę. Gdy zdałem maturę matula musiała odciągnąć go od TV (nie dosłownie ;), żeby mi pogratulował ("gratuluję" - i powrót na fotel). W końcu siatkówka jest ważniejsza niż jakaś tam matura syna ze średnią 4.75. Sytuacja powtórzyła się przy pracy dyplomowej. To takie motywujące :/

Jestem ateistą, on katolikiem. Tak bardzo wierzącym, że ostatni raz w kościele był... roku temu? Mimo to jestem "pasożytem, na którego on musi ciężko pracować". Moja epilepsja to wynik ateizmu. I te jego teksty: "Ja w jego wieku..." (facet, żyłeś w innych czasach). "Kowalski ożenił się, mieszkanie kupił, pracę ma, a on..." (a że Kowalski pochodzi z rodziny burmistrza to inna sprawa). Często słyszę takie "poranne wymiany zdań" na mój temat. Mam też brata alkoholika. Ostatnio rozbił samochód. Przejął się tym? Na dwa dni.

To co wygaduje Twój ojciec jest jak najbardziej przemocą psychiczną. I to żadna błahostka. To poważny problem, który może odmienić człowieka na dobre. Właśnie czytasz jego słowa. Zmagam się z współuzależnieniem od dzieciństwa - tak, jesteś współuzależniona (polecam poszukać na google). Na dzień dzisiejszy jestem "dorosłym dzieckiem alkoholika - DDA") Przez ojca stałem się wyalienowany, ciągle czuję się osamotniony, brakuje mi kogoś. Wiem, że do czegoś takiego trudno przywyknąć. Najgorsze dni i awantury śnią się po nocach, prawda? Jeśli nie to najprawdopodobniej zaczną. Ja zmagam się z tym od dzieciństwa.

Moja matka przeszła ciężki zawał. Reanimowano ją, cudem przeżyła. Ja sam choruję na epilepsję. Cudownym lekarstwem jest dla nas brak stresu... z dwoma alkoholikami "na pokładzie?"

Mam dla Ciebie radę. Nie poddawaj się. To diabelnie trudne, ale zawał matki uświadomił mi, że że jako jedyny muszę to robić. MUSI być ktoś o kogo warto walczyć. Jeśli nie ma, to walcz o siebie. W tej chwili jesteś współuzależniona, ale nie pozwól stać się DDA w przyszłości. To nic przyjemnego. Pisałem o tym w porzuconym tekście "Bezsilność"

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat ja jestem w troszkę podobnej sytuacji.

Kiedy miałam 12 lat dowiedziałam się, że ojciec narobił nam długów. Wtedy mój świat się wręcz zawalił. W tym samym czasie tata był na zwolnieniu, bo złamał nogę i przyłapałam go na popijaniu po kryjomu alkoholu. Wtedy też po raz pierwszy dostałam depresji i durna prawie doprowadziłam się do anoreksji. Za to prawie równy rok temu dowiedziałam się, że moja mama choruje na tak zwaną bradykardję. I jeszcze dwa tygodnie temu mój brat wracając z pracy popił z kolegami i złamał nogę...

Na razie tyle mam do powiedzenia.

Edytowano przez MaLinka Vessalius
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za to prawie równy rok temu dowiedziałam się, że moja mama choruje na tak zwaną bradykardję.

Też mam bradykardię. Głupio coś takiego pisać, ale na tyle niewielką, że nie biorę leków. Mimo to i tak szybciej się męczę i po prostu nienawidzę lata. Najchętniej zasnąłbym pod koniec maja, a obudził się pierwszego września.

Trzymaj się :hug3:

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Denerwuje mnie to że od kilku dni próbuję coś napisać a mi nie wychodzi. Nie umiem powiedzieć co czuje. Nie potrafię powiedzieć tego co myślę. Że nie umiem powiedzieć co mi jest. Że trudno mi jest nawiązać kontakt z kimkolwiek. Że potrafię tylko sobie mówić że jestem do niczego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Straszny mam żal do rodziców, że chcą kupić moją miłość byle gównem. Śmieją się ze mnie jak coś mi nie wyjdzie, lub się pomylę, jak się rozpłaczę, to przez pierwsze 3 minuty jest "O BOŻE, PRZEPRASZAM, NIE PŁACZ, KUPIE CI CO CHCESZ", a jak dalej ryczę, to mają wielką pretensję i na mnie wrzeszczą, żebym się zamknęła w końcu. Mój tata zatrzymał się mentalnie na 14 letnim gimbusie. Zwykły, słaby egoista, dla którego są ważniejsi przyjaciele, niż "rodzina". Jeszcze się dziwią dlaczego jestem na ogół smutna, zamknięta w sobie, wrażliwa i nie mam przyjaciół. Moja mama potrafi tylko rozdawać rozkazy, nie pamiętam, żeby mnie kiedykolwiek miło poprosiła. Zazdroszczę ludziom, którzy ufają i czują wsparcie od swoich krewnych. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Straszny mam żal do rodziców, że chcą kupić moją miłość byle gównem. Śmieją się ze mnie jak coś mi nie wyjdzie, lub się pomylę, jak się rozpłaczę, to przez pierwsze 3 minuty jest "O BOŻE, PRZEPRASZAM, NIE PŁACZ, KUPIE CI CO CHCESZ", a jak dalej ryczę, to mają wielką pretensję i na mnie wrzeszczą, żebym się zamknęła w końcu. Mój tata zatrzymał się mentalnie na 14 letnim gimbusie. Zwykły, słaby egoista, dla którego są ważniejsi przyjaciele, niż "rodzina". Jeszcze się dziwią dlaczego jestem na ogół smutna, zamknięta w sobie, wrażliwa i nie mam przyjaciół. Moja mama potrafi tylko rozdawać rozkazy, nie pamiętam, żeby mnie kiedykolwiek miło poprosiła. Zazdroszczę ludziom, którzy ufają i czują wsparcie od swoich krewnych.

Daj im do przeczytania krótkie (7x stron) opowiadanie Oscar i Pani Róża. Mały chłopak pisze dokładnie o tym samym - żałosnej próbie "kupna miłości", rodzicach którzy w ogóle nie rozumieją potrzeb dziecka etc. To powinna być lektura obowiązkowa dla każdego rodzica. Ja mam podobnie z ojcem. Najwyraźniej myśli, że posiadam szósty zmysł - dar czytania w myślach. Ma pretensje o to, że czegoś nie zrobiłem. A wystarczyło powiedzieć. Zapytany czy nie potrzebuje pomocy odmawia, ale uwielbia wypominać matce, że musi utrzymywać dwóch nierobów. :rainderp: Na szczęście matula ma wszystkie klepki na swoim miejscu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh, wątpię, żeby to przeczytali, a nawet jeśli, to by pewnie nie zrozumieli przekazu, czemu to czytają. Do tego mój ojciec na każdym kroku obraża moją matkę, przy kolegach, przy mnie jak jej nie ma, jak się zdenerwuje, to jest żałosne. Na prawdę trzeba mówić własnej córce, że jej matka to jebana pijawka? Myśli, że wie najlepiej i oszukuje sam siebie. Moi rodzice mi ciągle dokuczają, jak bym była jakąś dziwką, która się puści z byle kim w wieku 13 lat. Oni na prawdę myślą, że to jest śmieszne? Mnie to boli, że tak mówią nawet przy ludziach. Uważam, że przed zrobieniem dziecka i chcenia bycia rodzicem, bo byle jakie dziecko w wieku 1-3 latka było straszliwie słodkie, trzeba się jakoś do tego przygotować. Pobyć z nim, dowiedzieć się od rodziców STARSZYCH dzieci jak to jest, przeczytać książkę i BYĆ ODPOWIEDZIALNYM człowiekiem. Większość ludzi przed zmajstrowaniem bachora, zamartwia się pewnie jedynie "jak ja zmienię pieluchę" i "czy bardzo będzie się darło w nocy", zapominają, że dzieci dorastają i też mają problemy. Ręce mi opadają, jak ja chce coś powiedzieć, co mojemu tacie się nie podoba, to on od razu z tekstem "To ten głupi umysł 14 latki". Bo przecież ja nie mogę być tolerancyjna, a on musi być w moich oczach jakąś wyrocznią i Wikipedią, która wie najlepiej, bo tak. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh, wątpię, żeby to przeczytali, a nawet jeśli, to by pewnie nie zrozumieli przekazu, czemu to czytają. Do tego mój ojciec na każdym kroku obraża moją matkę, przy kolegach, przy mnie jak jej nie ma, jak się zdenerwuje, to jest żałosne. Na prawdę trzeba mówić własnej córce, że jej matka to jebana pijawka? Myśli, że wie najlepiej i oszukuje sam siebie.

Czytając to, mam wrażenie, że mieszkałaś u mnie przynajmniej rok. U mnie nie tyle obraża, co poniża gdy jesteśmy u rodziny. Również myśli, że jest chodzącą encyklopedią. Nic nie przebije tego, co powiedział mojej matce zaraz po tym gdy przeszła po bardzo ciężkim zawale (reanimacja). Gdyby moje życie było filmem, w tym momencie pojawiłaby się scena, w której opuszczam coś w zwolnionym tempie, a przedmiot upadłby na podłogę z łomotem. Z jego ust padło: "a żebyś zdechła w tym szpitalu ty k#" Miałem ochotę przywalić mu w twarz młotkiem do kotletów, który leżał na stole - dosłownie, ale za bardzo się go boję.

Moi rodzice mi ciągle dokuczają, jak bym była jakąś dziwką, która się puści z byle kim w wieku 13 lat. Oni na prawdę myślą, że to jest śmieszne? Mnie to boli, że tak mówią nawet przy ludziach. Uważam, że przed zrobieniem dziecka i chcenia bycia rodzicem, bo byle jakie dziecko w wieku 1-3 latka było straszliwie słodkie,

Umm... poprawka. Mój brat ma prawie dwuletniego syna. Więcej kłopotów niż z "rozpuszczonym" nastolatkiem. Serio.

trzeba się jakoś do tego przygotować. Pobyć z nim, dowiedzieć się od rodziców STARSZYCH dzieci jak to jest, przeczytać książkę i BYĆ ODPOWIEDZIALNYM człowiekiem.

Nie każdy powinien mieć dzieci. Książki są bezużyteczne. Patrz to co napisałem powyżej. Też czytali książki, gdy syn był jeszcze w planach, byli niczym Twilight. Niestety teorię można było o kant D obić.

Większość ludzi przed zmajstrowaniem bachora, zamartwia się pewnie jedynie "jak ja zmienię pieluchę" i "czy bardzo będzie się darło w nocy", zapominają, że dzieci dorastają i też mają problemy.

Tja, w ogóle się nie przejmują. Kupują zabawki, myślą o słodkim bobasku, takim jak z reklam Pampersów i czasopism dla pań. 9 m-cy później budzą się w prawdziwym świecie: płacz w nocy, kolki, przemęczenie... A później jest tylko trudniej.

 

Ręce mi opadają, jak ja chce coś powiedzieć, co mojemu tacie się nie podoba, to on od razu z tekstem "To ten głupi umysł 14 latki". Bo przecież ja nie mogę być tolerancyjna, a on musi być w moich oczach jakąś wyrocznią i Wikipedią, która wie najlepiej, bo tak.

"W telewizji mówili trudny wiek, przejdzie. Przeczekać jak burzę i znowu będzie słodka córeczka tatusia" - żałosne podejście.

Nie wiem co Ci doradzić... Rozmowę? Jeśli są tacy oporni to bez względu na argumenty nic to nie da. Będą je gasić zanim skończysz zdanie. Może spróbuj powiedzieć swoje w ten sposób - gdy oni prawią swoje morały nie przerywaj, milcz (bez względu na to jak bardzo jesteś wściekła). Gdy skończą, zapytaj czy możesz coś powiedzieć - mów. Przerywają - milczysz. I tak do skutku. Nic z tego nie wychodzi. Trzymaj się swego. Przetestowane na bracie. Miał do mnie jakieś pretensje. Non stop, spokojnym tonem pytałem o konkrety. Nie zakładaj "ręki na rękę". Według mowy ciała zamykasz się na odbiorcę. Gdy przyszło co do czego nie wiedział co powiedzieć.

Mam nadzieję, że w jakikolwiek sposób pomoże.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Umm... poprawka. Mój brat ma prawie dwuletniego syna. Więcej kłopotów niż z "rozpuszczonym" nastolatkiem. Serio.

Ale z małym dzieckiem są raczej... fizyczne problemy, małe dzieci nie za bardzo mają własne zdanie, ubierają się w to co chcą rodzice, idą ta gdzie oni chcą, nie jest samodzielne. Z nastolatkiem są już psychiczne problemy, jakkolwiek to brzmi :rainderp:


Nie każdy powinien mieć dzieci. Książki są bezużyteczne. Patrz to co napisałem powyżej. Też czytali książki, gdy syn był jeszcze w planach, byli niczym Twilight. Niestety teorię można było o kant D obić.

Właśnie do tego zmierzam. No dobra, książka może była złym przykładem, ale może... no nie wiem, fora internetowe? Cokolwiek, żeby zobaczyli, że to nie jest takie łatwe.


Tja, w ogóle się nie przejmują. Kupują zabawki, myślą o słodkim bobasku, takim jak z reklam Pampersów i czasopism dla pań. 9 m-cy później budzą się w prawdziwym świecie: płacz w nocy, kolki, przemęczenie... A później jest tylko trudniej.

"Koleżanki spała tak słodko" Powiedziała młoda matka, siedząc przy kojcu z rozbeczanym dzieckiem. Najgorzej jest jak jedno z rodziców myśli, że jeżeli dziecko jest małe, to może robić co chce i nadal zostać na etapie 14 letniego gimbusa pełną parą. Niestety, do końca to nigdy nie przejdzie...


"W telewizji mówili trudny wiek, przejdzie. Przeczekać jak burzę i znowu będzie słodka córeczka tatusia" - żałosne podejście.

Nie wiem co Ci doradzić... Rozmowę? Jeśli są tacy oporni to bez względu na argumenty nic to nie da. Będą je gasić zanim skończysz zdanie. Może spróbuj powiedzieć swoje w ten sposób - gdy oni prawią swoje morały nie przerywaj, milcz (bez względu na to jak bardzo jesteś wściekła). Gdy skończą, zapytaj czy możesz coś powiedzieć - mów. Przerywają - milczysz. I tak do skutku. Nic z tego nie wychodzi. Trzymaj się swego. Przetestowane na bracie. Miał do mnie jakieś pretensje. Non stop, spokojnym tonem pytałem o konkrety. Nie zakładaj "ręki na rękę". Według mowy ciała zamykasz się na odbiorcę. Gdy przyszło co do czego nie wiedział co powiedzieć.

Mam nadzieję, że w jakikolwiek sposób pomoże.

Trafiłeś w sedno. On mówi, że mi to przejdę, zmądrzeje i wyrosnę z tego wieku. Wyrosnę z tego, że mogę mieć własne zdanie inne niż jego? Zmądrzeje, że homoseksualizm to GROŹNA choroba psychiczna? Jak mu powiedziałam, że akceptuje homoseksualizm, to prawie nie wybuchł. Chociaż jak przeprowadziłam o tym rozmowę z koleżanką, która też jest homofobem, to wrzeszczała, kłóciła się i nawet się trochę obraziła, bo nie umiała zrozumieć.

 

Robię tak, ale oni jeszcze bardziej się nakręcają. Najlepiej jest przeprosić i jak najszybciej wyjść z konferencji. To za bardzo nic nie da, oni trzymają na swoim, szczególnie tata. Najlepiej jak mi się żali, że mu źle, że jest jak na kagańcu, że jej się w dupie poprzewracało. Myśli, że ja się z tym wszystkim zgadzam :ming: Za bardzo boje się postawić, żeby nie wywołać kupoburzy i "Uważasz, że jestem zuy i mnie nie kochasz ;///". Może jednak ta "kupna miłość" a swoje plusy, może kupią mi mieszkanie jak już będę starsza. Już mówili, że mi samochód kupią, chociaż ja wcale nie chce prawa jazdy. :rariderp:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale z małym dzieckiem są raczej... fizyczne problemy, małe dzieci nie za bardzo mają własne zdanie, ubierają się w to co chcą rodzice, idą ta gdzie oni chcą, nie jest samodzielne. Z nastolatkiem są już psychiczne problemy, jakkolwiek to brzmi :rainderp:

Mój chrześniak we wrześniu skończy raptem 2 lata, a już testuje rodziców. Sprawdza co mu wolno, a czego nie. Zabronią - "udawany płacz". Wydawać by się mogło, że idiotyczna i "brutalna" metoda ignorowania Niani z TVNu, na serio działa. Ale masz rację. Później pojawiają się spięcia na poziomie psychologicznym. Każda ze stron musi pójść na kompromis, a jeśli ojciec twardo stoi przy swoim...

 

Właśnie do tego zmierzam. No dobra, książka może była złym przykładem, ale może... no nie wiem, fora internetowe? Cokolwiek, żeby zobaczyli, że to nie jest takie łatwe.

Racja. Warto pamiętać, że dziecko to nie samochód. Każde jest inne. Można kogoś posłuchać, ale lepiej brać to jako delikatną sugestię, a nie instrukcję obsługi. "Taki wiek, więc przejdzie = oleję, bo to ja mam rację" - Nope...

 

Trafiłeś w sedno. On mówi, że mi to przejdę, zmądrzeje i wyrosnę z tego wieku. Wyrosnę z tego, że mogę mieć własne zdanie inne niż jego? Zmądrzeje, że homoseksualizm to GROŹNA choroba psychiczna?

W jednym ma racje - wyrośniesz z tego paskudnego okresu dojrzewania. Nie wyrosłaś i nie wyrośniesz z posiadania swojego zdania. Skąd mu to strzeliło do łba? Chyba nadal myśli, że jesteś dzieckiem, które "wykona każdy rozkaz". Aha, ja mam podobnie. Padaczkę tłumaczy moim ateizmem :rainderp:

 

Jak mu powiedziałam, że akceptuje homoseksualizm, to prawie nie wybuchł. Chociaż jak przeprowadziłam o tym rozmowę z koleżanką, która też jest homofobem, to wrzeszczała, kłóciła się i nawet się trochę obraziła, bo nie umiała zrozumieć.

Niestety... nie brakuje i takich ludzi. Mogę tylko zgadywać, ale zapytani czy są tolerancyjni odpowiedzieliby, że tak. Powiem tylko tyle. Nie wkładaj kija w obornik, bo zacznie śmierdzieć.

 

Robię tak, ale oni jeszcze bardziej się nakręcają. Najlepiej jest przeprosić i jak najszybciej wyjść z konferencji. To za bardzo nic nie da, oni trzymają na swoim, szczególnie tata.

Skąd ja to znam...

 

Najlepiej jak mi się żali, że mu źle, że jest jak na kagańcu, że jej się w dupie poprzewracało. Myśli, że ja się z tym wszystkim zgadzam :ming: Za bardzo boje się postawić, żeby nie wywołać kupoburzy i "Uważasz, że jestem zuy i mnie nie kochasz ;///".

Mój żali się matce. "Ateista... ja tu haruję, a im się w dupach poprzewracało". Co do miłości - nie mam z nim prawie kontaktu. Żadnych tematów, co dopiero mówić o miłości. Przynajmniej z mojej strony. Najzwyczajniej w świecie go nienawidzę. Ale to rozmowa na inną ścianę tekstu.

 

Może jednak ta "kupna miłość" a swoje plusy, może kupią mi mieszkanie jak już będę starsza. Już mówili, że mi samochód kupią, chociaż ja wcale nie chce prawa jazdy. :rariderp:

Oj, kilkanaście miesięcy minęło zanim przestał myśleć, że to nie lenistwo. Musiało minąć tyle czasu zanim pojął, że NIE MOGĘ mieć prawka. Przez ten cały czas były pretensje. Moim zdaniem miłości nie można kupić. Ja takiego samochodu bym nie chciał, nigdy w życiu, choćby to miałby być Mercedes. Mogę się domyślać, że przy pierwszej lepszej "wymianie argumentów" będą to wypominać. Lepszy rower z własnych funduszy niż wypominany "talon na miłość"

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze was rozumiem.

Moi wspaniali rodzice nie wiem dlaczego sobie mnie zrobili. Ponieważ chcieli robić karierę, to wywalili mnie z domu i podrzucili babci. Matka mnie jeszcze odwiedzała, naprawdę charowała i nie mam do niej pretensji. Ale mój tatuś wolał być wiecznym studentem. Oglądałam go od święta i cieszyłam się na jego widok jak wierny psiak. Z perspektywy czasu wiem, że byłam głupia. Bo dlaczego zależało mi na kimś, komu nie zależało na mnie? [do dzisiaj nie wie kiedy mam urodziny i jak mam na drugie imię :burned:]

 

Potem, w 2 klasie podstawówki raczyli sobie o mnie przypomnieć. I wszystko było w miarę dobrze, aż do końca gimnazjum, kiedy to zaczęłam mieć własne zdanie, własny gust i miałam po prostu dość bycia posłuszną marionetką. Dostawało mi się już za wszystko- zgubił kasę, to oskarżył mnie o kradzież. Rozwalił coś? Moja wina. Wszystko moja wina. Epitety na "k", etc. o sobie słyszę od dziecka. I mam to gdzieś. Prawda jest taka, że swojej rodziny nie kocham, tylko się jej boję. Nie o siebie, wątpię by mi coś zrobili, ale boję się o życie moich ryb oraz o swoją kotkę. Już mi kiedyś za karę, nawet nie wiem za co, utopili mi patyczaki.

 

Moje zainteresowania? Wszystkie są złe! Albo infantylne, albo dla starych dziadów! I kasy z tego nie ma, więc po cholerę to robisz?! Rysujesz? I tak się nie nauczysz. Piszesz? Wiesz, że nigdy nic z tego nie będzie? Koniki, phi. A jeśli chodzi o miecze, to są święcie przekonani, że na treningi chodzę, bo na kogoś lecę :lol:.

 

I wiecie co? Zwisa mi to. Muszę zdobyć dobrze płatną pracę i wynieść się jak najdalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Mój chrześniak we wrześniu skończy raptem 2 lata, a już testuje rodziców. Sprawdza co mu wolno, a czego nie. Zabronią - "udawany płacz". Wydawać by się mogło, że idiotyczna i "brutalna" metoda ignorowania Niani z TVNu, na serio działa. Ale masz rację. Później pojawiają się spięcia na poziomie psychologicznym. Każda ze stron musi pójść na kompromis, a jeśli ojciec twardo stoi przy swoim...

Oh, nie wiedziałam, nie miałam nigdy do czynienia z małym dzieckiem, są bardziej cwane niż myślałam :ming:

 


W jednym ma racje - wyrośniesz z tego paskudnego okresu dojrzewania. Nie wyrosłaś i nie wyrośniesz z posiadania swojego zdania. Skąd mu to strzeliło do łba? Chyba nadal myśli, że jesteś dzieckiem, które "wykona każdy rozkaz". Aha, ja mam podobnie. Padaczkę tłumaczy moim ateizmem

Sytuacja sprzed dosłownie chwili, zaczęli mieć do mnie pretensję, że niby jestem chamska. Jeszcze mówią żebym nie rżnęła głupa, chociaż nawet nie wiem o co chodzi. Że jeżeli tak będzie dalej to będę płakać. Nie raczą mi powiedzieć o co chodzi, przecież ja mam 6 zmysł wszech wiedzy :ming: Jak zaczyna mój tata temat "głupiego wieku", to zwraca się tak, jakby miał mnie wytresować, jak psa.


Ja takiego samochodu bym nie chciał, nigdy w życiu, choćby to miałby być Mercedes. Mogę się domyślać, że przy pierwszej lepszej "wymianie argumentów" będą to wypominać. Lepszy rower z własnych funduszy niż wypominany "talon na miłość"

Ze strony uczuciowej masz rację, takich rzeczy nie powinno się przyjmować, takie puste prezenty. Ale... ze strony praktycznej, jeśli dają, to bierz :ming: 


Bo dlaczego zależało mi na kimś, komu nie zależało na mnie? [do dzisiaj nie wie kiedy mam urodziny i jak mam na drugie imię ]

Mój mieszka ze mną na co dzień i ledwo kojarzy, że mam urodziny gdzieś po wakacjach i na pewno przed świętami, o drugim imieniu nie wspomnę...


Prawda jest taka, że swojej rodziny nie kocham, tylko się jej boję. Nie o siebie, wątpię by mi coś zrobili, ale boję się o życie moich ryb oraz o swoją kotkę. Już mi kiedyś za karę, nawet nie wiem za co, utopili mi patyczaki.

Może to zabrzmi jakbym była jakimś rozpuszczonym bachorem, w końcu mam tylko 14 lat, ale ja też nie kocham mojej rodziny. Nie czuje tęsknoty, przywiązania, czy przyjaźni. Jak wyjeżdżam to tęsknie za domem, Warszawą, laptopem, poduszką, szczurem, ale nie za nimi. Gdy mój tata wyszedł sobie i nie wracał długo, to nie martwiłam się o niego, tylko o siebie. Moje babcie też chcą kupić moją miłość, jedna umie tylko rozkazywać, a druga ma jakieś fanaberie. Jedynie kocham dziadka, szkoda, że nie jest moim "prawdziwym" dziadkiem. Aż się popłakałam jak o tym pomyślałam, on jest taki miły i kochany...  :

Co do zwierząt, mam [a raczej moja mama ma, bo nawet zwierzaki mnie nie lubią] Chihuahue i szczurka. Mam wrażenie, że bardziej nimi się zajmują i przejmują niż mną...


Moje zainteresowania? Wszystkie są złe! Albo infantylne, albo dla starych dziadów! I kasy z tego nie ma, więc po cholerę to robisz?! Rysujesz? I tak się nie nauczysz. Piszesz? Wiesz, że nigdy nic z tego nie będzie? Koniki, phi. A jeśli chodzi o miecze, to są święcie przekonani, że na treningi chodzę, bo na kogoś lecę .

U mnie to samo. Tylko, że moi się z tego śmieją i myślą, że wyrosnę :ming: Islandia? Co ty będziesz tam robić? Po co Ci to? Podchodzą to jak do jakiejś "zabawy". Myślą, że mi się to znudzi i w końcu "zmądrzeje". "Pojadę z Tobą!", tylko, że oni jeszcze chyba nie skumali, że ja chce tam zostać na stałe i na pewno nie z nimi :ming: Z rysowaniem jest jednak odwrotnie, tata jest grafikiem i raczej cieszy się, że pracuje na PS`ie. Od dziecka chodziłam na plastykę. Chyba oni mają nadal nadzieje, że wiążę przyszłość z rysunkiem, szkoda, że ja nie :lol:

 

Moim jedynym celem na najbliższe lata to wyprowadzić się od nich, oczywiście jak już będę wystarczająco dorosła. Mogę mieszkać nawet na Pradzę Północ i pracować w Monopolowym, byle nie u nich. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj miałem mega wkurzający i pechowy dzień. W piątek prawdopodobnie zgubiłem legitymację studencką (wychodziłem z dziekanatu i prawdopodobnie położyłem na półce w korytarzu i nie schowałem z powrotem do portfela :v ). W jaki sposób dowiedziałem się o tym?

 

*werble*

 

Podczas dzisiejszej kontroli biletu

 

Ironia losu jest o tyle większa, że w dniu dzisiejszym przy posiadaniu legitki mogłem jeździć ZA DARMO (bo Juwenalia ;d ). Nie dość, że zgubiłem ważny dokument uprawniający do cennych zniżek, to jeszcze na dzień dziecka zakosiłem mandat 200 zł za brak biletu :forgiveme: .

 

Doprawdy dzisiejsze Juwenalia były z... . Wracając do studenckiego święta - wkurzyła mnie też dzicz na koncercie. Na Juwenaliach grała Luxtorpeda. No to dla mnie pozycja obowiązkowa. Podczas koncertu nie pamiętam kiedy byłem tak zażenowany publiką. Litza coś ważnego mówił, to wszyscy tylko krzyczeli "N...". Widać było jego wkurzenie na twarzy. Także ludzie na scenie chyba nie wiedzą, że pogo ≠ n... się czym popadnie tak, by komuś coś złamać, wybić, wydłubać etc. Zważywszy na to, że większość "pogowiczów" wyglądała mi trochę dresowato :v .

 

To chyba tyle. Wydaje mi się, że wszystko z siebie wyrzuciłem. Może nic poważnego, ale na pewno bardzo wkurzającego ;d

Edytowano przez Imesh
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...