Servant Saber Napisano Lipiec 23, 2016 Share Napisano Lipiec 23, 2016 Sry, że przerywam, ale tylko chcę coś z siebie wyrzucić Czuję się beznadziejnie, od wielu miesięcy... a może i od ponad roku? nie odczułam szczęścia, radości, nie byłam wesoła. Odczuwałam tylko smutek... teraz nie czuję nic. Zero. Null. Jeżeli ciało jest naczyniem na duszę to czuję się jak rozbity słoik. Jeżeli już coś robię to robię to, bo mi matka karze, a nie chce słuchać kolejnego darcia mordy "ty mała upośledzona leniwa kurwo". Każdego dnia myślę o zapierdoleniu się, zgromadziłam 6 opakowań Apapu, ale boję się, że to za mało i skończę co najwyżej w kolejce do przeszczepu wątroby i nerek. Nie mam nikogo z kim mogłabym porozmawiać, nikogo do wyżalenia się. W sumie to jestem teraz już tak samotna, że gdybym ogłosiła wśród moich "znajomych", że oddam milion złoty w gotówce to nikt by tego nie usłyszał. Mam psa... co prawda musi mieszkać u dziadka, ale codziennie odwiedzam Lulu. Lecz mam już tak uszkodzoną psychikę, że nawet więzi emocjonalnej do psa nie mogę wytworzyć. Chciałabym wrócić do psychiatryka, nikt by na mnie nie krzyczał, nie poniżał, nie obrażał. Leżałabym sobie całymi dniami na sali, a wieczorami pytała się i rozmawiała gdzie można w Łodzi zdobyć coś żeby się zaćpać. Dawaliby mi leki psychotropowe, a kto wie, może bym dostała coś od lekarza o działaniu narkotycznym? Żyję tak, jakby jutro miało być gorsze. Idę spać z myślą, że już nigdy się nie obudzę. A potem przychodzi rozczarowanie. Z całego serca pragnę umrzeć, choćby w długotrwałych cierpieniach, ale brakuje mi odwagi żeby ze sobą skończyć. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Talar Napisano Lipiec 23, 2016 Share Napisano Lipiec 23, 2016 36 minuty temu Agleć ^^ napisał: Sry, że przerywam, ale tylko chcę coś z siebie wyrzucić Czuję się beznadziejnie, od wielu miesięcy... a może i od ponad roku? nie odczułam szczęścia, radości, nie byłam wesoła. Odczuwałam tylko smutek... teraz nie czuję nic. Zero. Null. Jeżeli ciało jest naczyniem na duszę to czuję się jak rozbity słoik. Jeżeli już coś robię to robię to, bo mi matka karze, a nie chce słuchać kolejnego darcia mordy "ty mała upośledzona leniwa kurwo". Każdego dnia myślę o zapierdoleniu się, zgromadziłam 6 opakowań Apapu, ale boję się, że to za mało i skończę co najwyżej w kolejce do przeszczepu wątroby i nerek. Nie mam nikogo z kim mogłabym porozmawiać, nikogo do wyżalenia się. W sumie to jestem teraz już tak samotna, że gdybym ogłosiła wśród moich "znajomych", że oddam milion złoty w gotówce to nikt by tego nie usłyszał. Mam psa... co prawda musi mieszkać u dziadka, ale codziennie odwiedzam Lulu. Lecz mam już tak uszkodzoną psychikę, że nawet więzi emocjonalnej do psa nie mogę wytworzyć. Chciałabym wrócić do psychiatryka, nikt by na mnie nie krzyczał, nie poniżał, nie obrażał. Leżałabym sobie całymi dniami na sali, a wieczorami pytała się i rozmawiała gdzie można w Łodzi zdobyć coś żeby się zaćpać. Dawaliby mi leki psychotropowe, a kto wie, może bym dostała coś od lekarza o działaniu narkotycznym? Żyję tak, jakby jutro miało być gorsze. Idę spać z myślą, że już nigdy się nie obudzę. A potem przychodzi rozczarowanie. Z całego serca pragnę umrzeć, choćby w długotrwałych cierpieniach, ale brakuje mi odwagi żeby ze sobą skończyć. Nie jestem specjalistą, ale zacznij pisać wiersze. Tak dla siebie. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Bluedraft Napisano Lipiec 23, 2016 Share Napisano Lipiec 23, 2016 (edytowany) @ Temat wyżej Ja mam 21 lat i co do spraw jeżeli chodzi o wychodzenie i takie tam opowiem wam coś z mojego doświadczenia. Do 18 byłem wychowywany wręcz pod kloszem, po 18 moi rodzice wyszli z założenia że swoje zrobili i jak se pościelę tak się wyśpię - głownie to zawdzięczam pewnym wydarzeniom o których zaraz wam powiem. Gdy miałem 17 lat to pojechałem na imprezę mówiąc że wrócę tego samego dnia i że jadę na takie ognisko ze znajomymi gdzie ogólnie będzie grzecznie. Wróciłem na drugi dzień z rozjebanym telefonem, kacem jak stąd do księżyca, śmierdzący wódą na 100m. Chyba większej awantury nie miałem w domu, oczywiście był szlaban na internet wychodzenia i td. Cóż... parę tygodni później postanowiłem to powtórzyć. Głównie dlatego że wszyscy z mojego otoczenia jeździli imprezowali ogólnie strasznie zazdrościłem im tego a przede wszystkim tego że nie byli wychowywani pod kloszem tak jak ja. Chciałem tego zasmakować, zobaczyć jak to jest zaszaleć a nie siedzieć przywiązany jak kundel do swojej budy bo - "Ojeju jesteś za młody, coś ci się stanie lepiej idź się poucz albo posprzątaj pokój". Między czasie również mieszkałem w internacie gdzie wychowawcy bardzo skrupulatnie spełniali prośby rodziców. Zacząłem z czasem się otwierać na nowe znajomości i robić kolejne odpały + do tego sztuka negocjacji urabiania rodziców i wychowawców doprowadziła do tego że po tych wydarzeniach rodzice stwierdzili że cokolwiek by mi powiedzieli i tak zrobię to po swojemu. Oczywiście cokolwiek się wtedy działo starałem się to robić ze zdrowym rozsądkiem (czasem różnie to wychodziło zawsze była ta doza rozsądku). Do czego dążę, niekiedy rodzicom się zaradza przesadzić jeżeli chodzi o stawianie przez nich granic więc niekiedy trzeba delikatnie lub stanowczo pokazać że też mamy prawo wyrazić swoje zdanie na temat tych granic i zacząć je umiejętnie przesuwać (nie burzyć ich całkowicie a przesuwać). @Agleć ^^ Powiem tak... Po apapie to co najwyżej to Ciebie porządnie szczyści i dostaniesz nie przyjemnego zatrucia, także nie warto. Co do tego strachu przed ostatecznym krokiem... też to miałem nie raz i tyle powiem że Depresja to gówno i jakkolwiek kto by to opisywał tego się nie da zobrazować gdyż ma wymiar indywidualny. Kiedyś mój kumpel "tańczył sobie" na linie pod sufitem aż jego matka gdy to zobaczyła przerwała ten balet... gdy mi to opowiadał wspomniał że w trakcie żałował tego i chciał to przerwać gdyż zobaczył najpiękniejsze momenty swojego życia i dziękował matce że wtedy przyszła. Ćpać ? Nie polecam przy depresji, bo w tedy masz bad tripa i uczucie się pogłębia. Chcesz pogadać ? To wbijaj na pw, nie gryzę, lubię gadać. sam próbuję wyjść z depresji to akurat może będzie nam raźniej . Edytowano Lipiec 23, 2016 przez Bluedraft Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Polox Napisano Lipiec 23, 2016 Share Napisano Lipiec 23, 2016 godzinę temu Agleć ^^ napisał: Sry, że przerywam, ale tylko chcę coś z siebie wyrzucić Czuję się beznadziejnie, od wielu miesięcy... a może i od ponad roku? nie odczułam szczęścia, radości, nie byłam wesoła. Odczuwałam tylko smutek... teraz nie czuję nic. Zero. Null. Jeżeli ciało jest naczyniem na duszę to czuję się jak rozbity słoik. Jeżeli już coś robię to robię to, bo mi matka karze, a nie chce słuchać kolejnego darcia mordy "ty mała upośledzona leniwa kurwo". Każdego dnia myślę o zapierdoleniu się, zgromadziłam 6 opakowań Apapu, ale boję się, że to za mało i skończę co najwyżej w kolejce do przeszczepu wątroby i nerek. Nie mam nikogo z kim mogłabym porozmawiać, nikogo do wyżalenia się. W sumie to jestem teraz już tak samotna, że gdybym ogłosiła wśród moich "znajomych", że oddam milion złoty w gotówce to nikt by tego nie usłyszał. Mam psa... co prawda musi mieszkać u dziadka, ale codziennie odwiedzam Lulu. Lecz mam już tak uszkodzoną psychikę, że nawet więzi emocjonalnej do psa nie mogę wytworzyć. Chciałabym wrócić do psychiatryka, nikt by na mnie nie krzyczał, nie poniżał, nie obrażał. Leżałabym sobie całymi dniami na sali, a wieczorami pytała się i rozmawiała gdzie można w Łodzi zdobyć coś żeby się zaćpać. Dawaliby mi leki psychotropowe, a kto wie, może bym dostała coś od lekarza o działaniu narkotycznym? Żyję tak, jakby jutro miało być gorsze. Idę spać z myślą, że już nigdy się nie obudzę. A potem przychodzi rozczarowanie. Z całego serca pragnę umrzeć, choćby w długotrwałych cierpieniach, ale brakuje mi odwagi żeby ze sobą skończyć. Witaj droga koleżanko, mam nadzieję, że wolno mi się tak zwracać, jestem w szoku, rozumiem, że życie lubi dawać w kość, czasem okres niedoli może trwać kilka miesięcy nieraz kilka lat. Nie wszystko układa się tak jakbyśmy tego oczekiwali, ale zawsze gdzieś na skraju jest ta nadzieje ten promyk, jedna mała iskierka, która chce rozbłysnąć milionem gwiazd. Wiem, że większość pomyśli, że piszę od rzeczy, ale cóż, tak racja nie mogę powiedzieć, że czuję to samo, ale czytając to poczułem ten sam ból, jakby moją skroń przecinało milion żyletek. Nie mam w sercu pustki, jak i w duszy, ale jednak uważam, że kończyć z sobą, życie może być piękne należy mu dać szansę, wiem jak to wygląda, jednak nie szukaj zwolenników w tej metodzie pozbycia się siebie. Trafienie do psychiatryka może okazywać się z jednej strony prostym wyjściem, ale nim nie jest, przebywając z kimś chłoniemy jego odbiór na świat i to jest prawdą, za równo można podczepić to pod dobrą jak i złą stronę. Jeżeli chodzi o branie psychotropów znam osobę, która właśnie po nich, no cóż popełniła samobójstwo, mimo, że na co dzień była normalną osobą, a może ja nie wiedziałem o niej dosyć. Samotność jest największym bólem niema nic gorszego nisz zewsząd ogarniająca ciebie pustka, ale cała czas możesz żyć, wiem, że moje słowa wydadzą się banalnie i wiem, że mogą ciebie nawet urazić, aczkolwiek pamiętaj twoje szczęście zależy tylko od ciebie samej i nikogo więcej, jednak niestety nie jest to tak proste jak może brzmieć. Ale to ty podejmujesz tę ostateczną decyzję, czy chcesz, czy też nie być szczęśliwą. Wiem, że nie mogę mówić w ten sposób, bo wcale ciebie nie znam i nie wiem ile krzywd doznałaś, ale wierzę, że jakaś cząstka ciebie chce żyć. Pozwól tylko nabrać sobie oddechu, daj następnemu dniu drugą szanse, a może stanie się on tym najpiękniejszym. Utraconą radość ciężko do siebie przywrócić to nie jest coś to przychodzi z minutą, na to potrzeba czasu, ale gdy już da się tą szanse życiu i samemu sobie, to jest ona tą najpiękniejszą, taką, o którą walczyłaś i zdobyłaś ją w pocie czoła i krzywd. Ale cóż jest piękniejszego od uczucia, jeżeli twój czyn mógłby zmienić życie innych, dać nadzieję, a to jest jedna z najpiękniejszych rzeczy jaką można dać człowiekowi.Niestety znacznie łatwiej odebrać nadzieję, niż ją ponownie zaszczepić, obudzić w człowieku. Spójrz na życie inaczej, jeżeli nie jesteś w stanie obudzić w sobie tej radości szczęścia, dojrzyj ją w tych, którzy ciebie otaczają, może wtedy uda ci się odczuć to uczucie na nowo, a może i znacznie więcej. 46 minuty temu Bluedraft napisał: @ Temat wyżej Ja mam 21 lat i co do spraw jeżeli chodzi o wychodzenie i takie tam opowiem wam coś z mojego doświadczenia. Do 18 byłem wychowywany wręcz pod kloszem, po 18 moi rodzice wyszli z założenia że swoje zrobili i jak se pościelę tak się wyśpię - głownie to zawdzięczam pewnym wydarzeniom o których zaraz wam powiem. Gdy miałem 17 lat to pojechałem na imprezę mówiąc że wrócę tego samego dnia i że jadę na takie ognisko ze znajomymi gdzie ogólnie będzie grzecznie. Wróciłem na drugi dzień z rozjebanym telefonem, kacem jak stąd do księżyca, śmierdzący wódą na 100m. Chyba większej awantury nie miałem w domu, oczywiście był szlaban na internet wychodzenia i td. Cóż... parę tygodni później postanowiłem to powtórzyć. Głównie dlatego że wszyscy z mojego otoczenia jeździli imprezowali ogólnie strasznie zazdrościłem im tego a przede wszystkim tego że nie byli wychowywani pod kloszem tak jak ja. Chciałem tego zasmakować, zobaczyć jak to jest zaszaleć a nie siedzieć przywiązany jak kundel do swojej budy bo - "Ojeju jesteś za młody, coś ci się stanie lepiej idź się poucz albo posprzątaj pokój". Między czasie również mieszkałem w internacie gdzie wychowawcy bardzo skrupulatnie spełniali prośby rodziców. Zacząłem z czasem się otwierać na nowe znajomości i robić kolejne odpały + do tego sztuka negocjacji urabiania rodziców i wychowawców doprowadziła do tego że po tych wydarzeniach rodzice stwierdzili że cokolwiek by mi powiedzieli i tak zrobię to po swojemu. Oczywiście cokolwiek się wtedy działo starałem się to robić ze zdrowym rozsądkiem (czasem różnie to wychodziło zawsze była ta doza rozsądku). Do czego dążę, niekiedy rodzicom się zaradza przesadzić jeżeli chodzi o stawianie przez nich granic więc niekiedy trzeba delikatnie lub stanowczo pokazać że też mamy prawo wyrazić swoje zdanie na temat tych granic i zacząć je umiejętnie przesuwać (nie burzyć ich całkowicie a przesuwać). @Agleć ^^ Powiem tak... Po apapie to co najwyżej to Ciebie porządnie szczyści i dostaniesz nie przyjemnego zatrucia, także nie warto. Co do tego strachu przed ostatecznym krokiem... też to miałem nie raz i tyle powiem że Depresja to gówno i jakkolwiek kto by to opisywał tego się nie da zobrazować gdyż ma wymiar indywidualny. Kiedyś mój kumpel "tańczył sobie" na linie pod sufitem aż jego matka gdy to zobaczyła przerwała ten balet... gdy mi to opowiadał wspomniał że w trakcie żałował tego i chciał to przerwać gdyż zobaczył najpiękniejsze momenty swojego życia i dziękował matce że wtedy przyszła. Ćpać ? Nie polecam przy depresji, bo w tedy masz bad tripa i uczucie się pogłębia. Chcesz pogadać ? To wbijaj na pw, nie gryzę, lubię gadać. sam próbuję wyjść z depresji to akurat może będzie nam raźniej . Mam 18 lat, można rzec, że mało wiem o życiu, ale swoje widziałem, a najgorsze co mnie zabija wręcz od środka jest nie tylko człowiek robiący krzywdę drugiemu, ale również ten, który robi ją sobie, wiem jak wiele nie zauważamy, jak wiele pomijamy i jak często przechodzimy obojętni. Do czasu, aż nie zobaczy się czegoś na własne oczy. Miałem kiedyś taki ból trwał on ja wiem do końca pierwszej klasy gimnazjum. Był to moment, w którym "przyjaciele" byli najważniejsi, podążało się często za nimi, wiele głupot, mało własnego ja. To co popularne jest dobre, to co pozwala się poczuć lepszym dobre, w tych przekonaniach byłem. Do czasu aż w wakacje spotkałem osobę chcącą odebrać sobie życie. To zmieniło mnie, dzięki temu mogłem spojrzeć na wszystko od nowa, inaczej. Gdyby nie ten incydent prawdopodobnie nie byłoby mnie tutaj. Rozpoczęcie drugiej gimnazjum było dla mnie największym upokorzeniem poczułem wtedy to, co czyli inni gdy ja i moja grupa się śmiali, byłem najdalej jak się dało od tego, nie byłem w stanie się przez pierwszy czas cieszyć i działo się to wszystko stopniowo, ale udało mi się oddalić od ludzi, od których powinienem zrobić to już dawno temu. Jednak zawsze mogłem liczyć na swoją rodzinę w każdej sprawie, dziękuję mojej mamie, że zabroniła mi wyjść te kilka razy, w tym okresie kiedy proponowano mi narkotyki, na moje szczęście zadziałało wszystko tak, że do dzisiaj walenie z wiadra jest dla mnie swego rodzaju zagadką. Trzecie gimnazjum spędzałem czas z osobami, które na to zasługiwały. Byłem szczęśliwy, jednak cały czas utrzymywałem kontakt z osobą, która w tamtym czasie cały czas prosiła mnie o argumenty "Dlaczego ma żyć" "Co ją ma trzymać przy życiu" - Było to bardzo trudne, nie miałem wiedzy o bólu, żeby móc stosować jakiś argument, nie miałem prawa mówić tej osobie jak ma żyć, przeżyła znacznie więcej, utraciła wszystkich, których miała i to co kochała, a jednak odważyłem się. W technikum poznałem jeszcze lepszych ludzi, mających wyrobione zdanie, wreszcie tam szanuje się czyjeś poglądy jest tak jak ma być, wiem jednak, że nie wszyscy mają tyle szczęścia i nad tym właśnie strasznie ubolewam. Czy w tym wszystkim znajdzie się miejsce dla młodego optymisty, który lubi zawierać nowe znajomości? Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Serena Napisano Lipiec 23, 2016 Share Napisano Lipiec 23, 2016 (edytowany) 10 godzin temu Zena92 napisał: A może jednak kogoś kochasz. Kogoś żywego i kogoś niezwiązanego z twoją rodziną. Niestety nie mam takiej osoby. Jedynie to kocham motoryzację. Nie potrafię ufać ludziom, bo w domu ciągle słyszałam jacy oni są. Słyszałam też jacy ludzie są dwulicowi, okropni. Nie mam żadnych znajomych. Z początku sądziłam, że to normalne bo skoro w domu nikt nie ma. Przestałam się nimi przejmować, bo szkoda mi na to nerwów. Skupiam się bardziej na sobie. Atmosferę w domu to mam tak sztuczną, męczącą. I jak moja mama rozmawia z koleżanką to taką dwulicowość czuje. Poznałam ludzi od złej strony. 8 godzin temu Eter napisał: I rozumiem że mając te 24 / 25 lat gdy mówią Wam że macie wrócić o tej i o tej godzinie to nie potraficie pokazać środkowego palca? Heh... Nie każdy ma taki charakter, że coś takiego potrafi zrobić. godzinę temu Salto napisał: To akurat dobrze robi. Jak się mieszka u rodziców, to trzeba się do nich dostosować. Ty chyba nie przeszedłeś przez kwestie zwaną nadopiekuńczy rodzice. Co innego jest dla mnie to jak nie jestem pełnoletnia. Tylko ja mam więcej niż 18 lat. I nigdy nie miałam własnego prywatnego życia. Brakuje mi tego. A myślisz, że dla mnie to jest fajne, że przez całe moje życie nigdy rodzice nie pytali się co u mnie, a dla nich jedynie było ważniejsze to co w szkole. Nigdy ich nie obchodziło to co ja czuję. A pojawiła się dziewczyna mojego brata i uwagę poświęcają jej, nowy pies i uwaga poszła na nich. Ja w odstawkę poszłam. Przestałam się nimi przejmować. Poznałam jak to jest jak się depresja do ciebie dobiera. Nigdy za nic nie byłam chwalona. Głównie krytykowana. Nie rozumiałam tego, że jak najzwyklejszy blog w 2 miesiące mógł mieć 2500 odsłon. Nikt mi nie mówił, że jestem w czymś dobra, a nieraz słyszałam jak mój brat chwalił dziewczynę, że jest w tym i tym dobra. Skasowałam bloga (tamta wersja). Potem gryzło mnie sumienie, zaczęłam mieć wszystko gdzieś, leżałam w łóżku i myślałam głównie o tym gdzie się okaleczyć. W wieku 16 lat po raz pierwszy się okaleczyłam. Jedynie to robię jak czuje duże napięcie psychiczne. Dawniej się okaleczyłam, bo rówieśnicy mi dokuczali. W domu słyszałam, że to przez ciebie wszystko. Edytowano Lipiec 23, 2016 przez Serena Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Zena92 Napisano Lipiec 23, 2016 Share Napisano Lipiec 23, 2016 godzinę temu Salto napisał: To akurat dobrze robi. Jak się mieszka u rodziców, to trzeba się do nich dostosować. Hah. Ja uważam że człowiek pełnoletni powinien mieć trochę więcej swobody niż ktoś kto ma 15 lat. Tutaj chodzi po prostu że rodzice często nie chcą zaakceptować że dziecko już dorosło i zamiast pomagać mu "wyfrunąć" to jeszcze bardziej podcina mu się skrzydła. Mi na szczęście udało mi się wyjechać na studia więc nikt nie stoi nade mną i nie mówi co mam robić, lecz raz na kilka dni muszę zdać relację przez telefon niestety co i tak jest dużo wygodniejsze. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Serena Napisano Lipiec 23, 2016 Share Napisano Lipiec 23, 2016 2 minuty temu Zena92 napisał: Hah. Ja uważam że człowiek pełnoletni powinien mieć trochę więcej swobody niż ktoś kto ma 15 lat. Tutaj chodzi po prostu że rodzice często nie chcą zaakceptować że dziecko już dorosło i zamiast pomagać mu "wyfrunąć" to jeszcze bardziej podcina mu się skrzydła. Mi na szczęście udało mi się wyjechać na studia więc nikt nie stoi nade mną i nie mówi co mam robić, lecz raz na kilka dni muszę zdać relację przez telefon niestety co i tak jest dużo wygodniejsze. No właśnie tu jest inaczej. Tak jest u mnie nie rozumieją tego. Jedynie dzięki pasji, której oni nie akceptują (bo jak to dziewczyna może się interesować motoryzacją) czuje, że żyję. Moje życie jest inne. Nigdy się nie uśmiechałam bez powodu. Rzadko to robiłam. Teraz to jak sama jestem w pokoju często mi się zdarza. A jestem jedyną osobą w domu co uprawia sport, ma pasje. Zaczęłam mówić, że coś mi się nie podoba. A zwłaszcza to jak mi mama mówi, że dla twojego dobra powinnaś przebywać więcej z ludźmi. A na razie w domu jestem i szukam pracy w Trójmieście, bo chcę jak najdalej być od rodziny. Moja matka mnie nie zna i nie wie, że zraziłam się do przebywania z rówieśnikami dzięki złym doświadczeniom i braku wsparcia w domu. Poza tym o czym miałam z nimi rozmawiać jak mam nadopiekuńczych rodziców. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Syrth Napisano Lipiec 23, 2016 Share Napisano Lipiec 23, 2016 10 godzin temu Agleć ^^ napisał: Sry, że przerywam, ale tylko chcę coś z siebie wyrzucić Czuję się beznadziejnie, od wielu miesięcy... a może i od ponad roku? nie odczułam szczęścia, radości, nie byłam wesoła. Odczuwałam tylko smutek... teraz nie czuję nic. Zero. Null. Jeżeli ciało jest naczyniem na duszę to czuję się jak rozbity słoik. Jeżeli już coś robię to robię to, bo mi matka karze, a nie chce słuchać kolejnego darcia mordy "ty mała upośledzona leniwa kurwo". Każdego dnia myślę o zapierdoleniu się, zgromadziłam 6 opakowań Apapu, ale boję się, że to za mało i skończę co najwyżej w kolejce do przeszczepu wątroby i nerek. Nie mam nikogo z kim mogłabym porozmawiać, nikogo do wyżalenia się. W sumie to jestem teraz już tak samotna, że gdybym ogłosiła wśród moich "znajomych", że oddam milion złoty w gotówce to nikt by tego nie usłyszał. Mam psa... co prawda musi mieszkać u dziadka, ale codziennie odwiedzam Lulu. Lecz mam już tak uszkodzoną psychikę, że nawet więzi emocjonalnej do psa nie mogę wytworzyć. Chciałabym wrócić do psychiatryka, nikt by na mnie nie krzyczał, nie poniżał, nie obrażał. Leżałabym sobie całymi dniami na sali, a wieczorami pytała się i rozmawiała gdzie można w Łodzi zdobyć coś żeby się zaćpać. Dawaliby mi leki psychotropowe, a kto wie, może bym dostała coś od lekarza o działaniu narkotycznym? Żyję tak, jakby jutro miało być gorsze. Idę spać z myślą, że już nigdy się nie obudzę. A potem przychodzi rozczarowanie. Z całego serca pragnę umrzeć, choćby w długotrwałych cierpieniach, ale brakuje mi odwagi żeby ze sobą skończyć. Psychologiem nie jestem, nie pomogę. Ale proszę, przesłuchaj tej piosenki: 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Garin Napisano Lipiec 23, 2016 Share Napisano Lipiec 23, 2016 13 godziny temu Agleć ^^ napisał: Każdego dnia myślę o zapierdoleniu się, zgromadziłam 6 opakowań Apapu, ale boję się, że to za mało i skończę co najwyżej w kolejce do przeszczepu wątroby i nerek. Gdybyś naprawdę chciała się zabić, to byś nie informowała nas, że masz taki plan. Po prostu skrupulatnie zostałby on wykonany, ale na szczęście ludzkie tchórzostwo i zwątpienie jest na wagę złota w takich sprawach. 15 godzin temu Agleć ^^ napisał: Nie mam nikogo z kim mogłabym porozmawiać, nikogo do wyżalenia się. W sumie to jestem teraz już tak samotna, że gdybym ogłosiła wśród moich "znajomych", że oddam milion złoty w gotówce to nikt by tego nie usłyszał. I właśnie to jest twój zasadniczy problem. Po prostu nie masz z kim na poważnie porozmawiać oraz chciałabyś na siebie zwrócić uwagę społeczeństwa, które ma ciebie głęboko w du wiadomo gdzie. 16 godzin temu Agleć ^^ napisał: Chciałabym wrócić do psychiatryka, nikt by na mnie nie krzyczał, nie poniżał, nie obrażał. Czasami warto się postawić i wyrazić swoje zdanie na temat traktowania jak jakąś szmatę. Raz, że częściowo wyładujesz swoja frustrację, to jeszcze istnieje szansa o zwróceniu na siebie uwagi przez innych. 15 godzin temu Agleć ^^ napisał: Z całego serca pragnę umrzeć, choćby w długotrwałych cierpieniach, ale brakuje mi odwagi żeby ze sobą skończyć. Nie, pragniesz to, co napisałem kilka linijek wyżej. Wmawianie sobie czegoś nieistniejącego w rzeczywistości jest krzywdzące. 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Zena92 Napisano Lipiec 23, 2016 Share Napisano Lipiec 23, 2016 3 godziny temu Garin napisał: Gdybyś naprawdę chciała się zabić, to byś nie informowała nas, że masz taki plan. Po prostu skrupulatnie zostałby on wykonany, ale na szczęście ludzkie tchórzostwo i zwątpienie jest na wagę złota w takich sprawach. To jest sposób, kiedy osoba woła o pomoc, pragnie zwrócić na siebie uwagę i zostać usłyszana. Jeżeli człowiek mówi że chce się zabić, należy to rozumieć jako "pomóż mi", "posłuchaj co mam do powiedzenia", "przytul mnie". To są naprawdę ciężkie tematy których zdrowa osoba nie zrozumie. 7 godzin temu Salto napisał: To raczej kiepski sposób na radzenie sobie z problemami. Cóż, cynizm pana Salto jak zwykle w formie. Jakbyś czuł się psychicznie tak źle że nie potrafiłbyś nawet płakać to zamiana bólu psychicznego na fizyczny wydałaby się dobrym rozwiązaniem. Ja na szczęście przez to nie przechodziłem ale rozmawiałem z takimi osobami. Lakoniczne stwierdzenie, że to "kiepski sposób" w żaden sposób nie przybliża do rozwiązania problemu ani nie pomaga cierpiącej osobie. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Salto Napisano Lipiec 23, 2016 Share Napisano Lipiec 23, 2016 Właśnie teraz Zena92 napisał: Cóż, cynizm pana Salto jak zwykle w formie. Jakbyś czuł się psychicznie tak źle że nie potrafiłbyś nawet płakać to zamiana bólu psychicznego na fizyczny wydałaby się dobrym rozwiązaniem. Ja na szczęście przez to nie przechodziłem ale rozmawiałem z takimi osobami. Lakoniczne stwierdzenie, że to "kiepski sposób" w żaden sposób nie przybliża do rozwiązania problemu ani nie pomaga cierpiącej osobie. Sposób podałem i osoba zainteresowana stwierdziła, że postąpi zgonie z nim ( wyprowadzi się ). Po co dalej drążyć temat? Problemy psychiczne miałem/mam, tylko że innego rodzaju. Ja też robiłem głupie rzeczy, ale wiem, że one nic nie dają. To tylko chwilowe polepszenie samopoczucia. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Polox Napisano Lipiec 23, 2016 Share Napisano Lipiec 23, 2016 3 godziny temu Garin napisał: Gdybyś naprawdę chciała się zabić, to byś nie informowała nas, że masz taki plan. Po prostu skrupulatnie zostałby on wykonany, ale na szczęście ludzkie tchórzostwo i zwątpienie jest na wagę złota w takich sprawach. I właśnie to jest twój zasadniczy problem. Po prostu nie masz z kim na poważnie porozmawiać oraz chciałabyś na siebie zwrócić uwagę społeczeństwa, które ma ciebie głęboko w du wiadomo gdzie. Czasami warto się postawić i wyrazić swoje zdanie na temat traktowania jak jakąś szmatę. Raz, że częściowo wyładujesz swoja frustrację, to jeszcze istnieje szansa o zwróceniu na siebie uwagi przez innych. Nie, pragniesz to, co napisałem kilka linijek wyżej. Wmawianie sobie czegoś nieistniejącego w rzeczywistości jest krzywdzące. Gratuluję wiedzy na temat ludzi z problemami, powiedz mi kolego co ty tymi słowami reprezentujesz, współczucie, jakąś mądrość?! Bawi cię to, zgadza się, nie jestem pewny, czy taka osoba mówi serio o skończeniu z sobą, ale w taki sposób nie traktuje się nikogo. Ludzie są tchórzliwi oraz wątpią, można doszukiwać się w tym siły, ale na jak długo... Tak szybkiej diagnozy jeszcze nie widziałem, możesz przypuszczać, ale jedynie przypuszczać, nie wiesz, czy tamta koleżanka nie miała w swojej historii czegoś jeszcze jakiś czynnik, o którym się nie dyskutuje, strach przed przyznaniem i wyśmianiem. Zresztą co mam się dziwić, jak tacy ludzie jak ty odpisują w taki nieczuły sposób, wręcz rzeczowy, nic dziwnego, że ktoś się boi wyśmiania. Nie znam ciebie, ale muszę przyznać, że nieciekawie się zaprezentowałeś i po tym, co pisałeś wcześniej stwierdzam, że do mojego zdania będziesz miał to samo podejście "ma ciebie głęboko w du." Czasami człowiek tak długo tłumi w sobie pierwotne emocje, że już nie może się przeciwstawić, jest to swego rodzaju blokada, ale jest znacznie głębiej, w psychice. Dlaczego zakładasz, że każda osoba, która czuję, że może się zwierzyć, uważając, że nie ma nic do stracenia jest traktowana, jako taka, która chce zwrócić na siebie uwagę. Ludzie potrzebują pomocy, a twój komentarz działa w sposób odwrotny. Ostatni tekst, którym pokazujesz zero współczucia i jakiegokolwiek zainteresowania, zrobiłbyś lepiej, gdybyś nigdy nie napisał tego komentarza. Jeżeli jednak osoba tylko sobie żartowała, to ja ciebie przeproszę, ale na razie będę trwał przy swoim. 2 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Eter Napisano Lipiec 23, 2016 Share Napisano Lipiec 23, 2016 godzinę temu Salto napisał: No, jak im przeszkadza mieszkanie z rodzicami, a nie potrafią się wyprowadzić, to tak. Serio uważasz, że cięcie ciała to dobry sposób na radzenie sobie z problemami? Pisałem z telefonu i zacytowało cały post - nie, nie sądzę aby cięcie się było dobre. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Serena Napisano Lipiec 24, 2016 Share Napisano Lipiec 24, 2016 (edytowany) Cięcie się to nie jest rozwiązanie owszem tylko, że jest tak, że człowiek ma w sobie tak duże napięcie psychiczne i ono musi znaleźć ujście. Najczęściej to się odbywa właśnie poprzez okaleczenie się, co mi się zdarza tak robić. Wtedy to napięcie uchodzi. Taka osoba jak nie ma w nikim oparcia to jakoś musi sobie radzić. Co prawda sobie kiedyś powiedziałam, że nie będę tu pisać tylko, że czasem muszę z siebie wszystko wyrzucić. A tłumienie tego w sobie nie jest zdrowe. Od czasu jak rodzice wzięli nowego psa, bo tamtego nie wychowali tak, że szczeka na obcych to ze mnie wychodzą dawne uczucia. Jak temu psu poświęcają uwagę, chwalą go, mówią jaki on jest słodki i tak dalej to czuje jak ta cała złość i niechęć ze mnie wychodzi. Mi tak nigdy nie poświęcali uwagi. Dla nich była ważniejsza szkoła i wszystko inne. Dlatego się zawzięłam i szukam pracy w innym mieście, bo wiem, że jak się nie wyprowadzę z domu to ja w pewnym momencie nie wytrzymam i się na kogoś rzucę. Mam takie jojo w kształcie jeża, które czasem ściskam jak muszę się odstresować, a ona do mnie że pies by się chętnie zajął tym jojem. Ale mu nie dasz ona do mnie gada. Mówię, że nie. Czuję taką niechęć do rodziców. Edytowano Lipiec 24, 2016 przez Serena Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Eter Napisano Lipiec 24, 2016 Share Napisano Lipiec 24, 2016 godzinę temu Serena napisał: Cięcie się to nie jest rozwiązanie owszem tylko, że jest tak, że człowiek ma w sobie tak duże napięcie psychiczne i ono musi znaleźć ujście. Najczęściej to się odbywa właśnie poprzez okaleczenie się, co mi się zdarza tak robić. Wtedy to napięcie uchodzi. Taka osoba jak nie ma w nikim oparcia to jakoś musi sobie radzić. Co prawda sobie kiedyś powiedziałam, że nie będę tu pisać tylko, że czasem muszę z siebie wszystko wyrzucić. A tłumienie tego w sobie nie jest zdrowe. Od czasu jak rodzice wzięli nowego psa, bo tamtego nie wychowali tak, że szczeka na obcych to ze mnie wychodzą dawne uczucia. Jak temu psu poświęcają uwagę, chwalą go, mówią jaki on jest słodki i tak dalej to czuje jak ta cała złość i niechęć ze mnie wychodzi. Mi tak nigdy nie poświęcali uwagi. Dla nich była ważniejsza szkoła i wszystko inne. Dlatego się zawzięłam i szukam pracy w innym mieście, bo wiem, że jak się nie wyprowadzę z domu to ja w pewnym momencie nie wytrzymam i się na kogoś rzucę. Mam takie jojo w kształcie jeża, które czasem ściskam jak muszę się odstresować, a ona do mnie że pies by się chętnie zajął tym jojem. Ale mu nie dasz ona do mnie gada. Mówię, że nie. Czuję taką niechęć do rodziców. Po pierwszym zdaniu już nie chciało mi się więcej czytać... zamiast się ciąć lepiej iść na jakąś kraw magę czy coś i tam się wyładować Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Generalek Napisano Lipiec 24, 2016 Share Napisano Lipiec 24, 2016 23.07.2016 at 03:38 Agleć ^^ napisał: Żyję tak, jakby jutro miało być gorsze. Idę spać z myślą, że już nigdy się nie obudzę. A potem przychodzi rozczarowanie. Z całego serca pragnę umrzeć, choćby w długotrwałych cierpieniach, ale brakuje mi odwagi żeby ze sobą skończyć. Agleć :c Wiem, że wydaje się to niczym, ale... masz nas. Tak, brzmi to głupio, ale to prawda. Chociażby ja szczerze się o Ciebie martwię. Nadal o Tobie pamiętam, mimo że niestety nie spotkaliśmy się jeszcze na żywo. Z pewnością są też inne osoby, które obchodzisz. Chociażby GoForGold, z którym grywałaś, czy Klimuk, Twój stary znajomy z forum o pokemonach. Jeśli cytat jest autentyczny... to współczuję rodzicielki. Bo to brzmi już jak patologia, z którą trzeba coś zrobić. Psychiatryk nie wydaje się złym wyjściem. Tak serio. Wiadomo, w dzisiejszych czasach nie kojarzy się dobrze, ale to to samo dla umysłu, co szpital dla ciała. Postaraj się znaleźć jakiegoś psychologa w okolicy. Nawet niekoniecznie w okolicy najbliższej, bo zapewne już próbowałaś u kogoś takiego. Po prostu gdzieś musi znajdować się osoba, która będzie chciała Ci pomóc. W Twojej sytuacji może wydawać się to niemożliwe, ale uwierz mi, zawsze znajdzie się osoba, która chętnie Ci pomoże. Nawet jeśli nie będzie blisko. I proszę Cię. Nie rób tego, bo to nie jest rozwiązanie. Jest naprawdę wiele rzeczy, dla których warto żyć. Może ich nie widzisz, może mi nie wierzysz, ale to fakt. Spoiler Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Serena Napisano Lipiec 24, 2016 Share Napisano Lipiec 24, 2016 36 minuty temu Eter napisał: Po pierwszym zdaniu już nie chciało mi się więcej czytać... zamiast się ciąć lepiej iść na jakąś kraw magę czy coś i tam się wyładować Tylko, że mam taką matkę, że ona zaraz by powiedziała, że to nie jest dla dziewczyn. Poza tym mam wysoką wadę wzroku -8 i -9 więc nie wiem, czy w ogóle sporty walki bym mogła uprawiać. Chodzę jedynie na siłownię i tam ćwiczę na bieżni. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Eter Napisano Lipiec 24, 2016 Share Napisano Lipiec 24, 2016 29 minuty temu Serena napisał: Tylko, że mam taką matkę, że ona zaraz by powiedziała, że to nie jest dla dziewczyn. Poza tym mam wysoką wadę wzroku -8 i -9 więc nie wiem, czy w ogóle sporty walki bym mogła uprawiać. Chodzę jedynie na siłownię i tam ćwiczę na bieżni. Jesteś pełnoletnia tak? Nie pojdziesz wyładować się np na kraw mage bo matka twierdzi że to nie dla dziewczyn? No mi ręce opadły i nie wiem co napisać... Wada wzroku może dyskwalifikować w sportach strzeleckich ale nie musi w sztokach walki. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Serena Napisano Lipiec 24, 2016 Share Napisano Lipiec 24, 2016 4 minuty temu Eter napisał: Jesteś pełnoletnia tak? Nie pojdziesz wyładować się np na kraw mage bo matka twierdzi że to nie dla dziewczyn? No mi ręce opadły i nie wiem co napisać... Wada wzroku może dyskwalifikować w sportach strzeleckich ale nie musi w sztokach walki. No pełnoletnia jestem. Kiedyś marzyło mi się w sumie chodzenie na zajęcia ze sztuk walki, ale to porzuciłam. Nie wiem czy mogłabym z taką wadą sporty walki uprawiać. Raz mi okulista powiedział, ale to inny był, że by było u mnie ryzyko odklejenia siatkówki. Tego do którego chodzę teraz musiałabym z ciekawości spytać. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Major Napisano Lipiec 24, 2016 Share Napisano Lipiec 24, 2016 44 minuty temu Serena napisał: Tylko, że mam taką matkę, że ona zaraz by powiedziała, że to nie jest dla dziewczyn. Poza tym mam wysoką wadę wzroku -8 i -9 więc nie wiem, czy w ogóle sporty walki bym mogła uprawiać. Chodzę jedynie na siłownię i tam ćwiczę na bieżni. Twoja matka uważa że kobieta to tylko siedzenie przy garach,sprzątanie itd... To współczuje.Chłopakowi bardziej się spodobasz jeśli będziesz umiała sztuki walki lub interesowała się motoryzacją niż gotowała całe życie i sprzątała w domu.Wiem co mówię 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Serena Napisano Lipiec 24, 2016 Share Napisano Lipiec 24, 2016 (edytowany) Ze wzrokiem mam tak generalnie, że jak 2 lata temu byłam u okulisty to mi powiedział, że jest wszystko w porządku i za 2 albo 3 lata na kontrolę mam przyjść. Mi się generalnie wzrok pogorszył przez problemy z hormonami kobiecymi. A że to mam ustabilizowane to nic się z oczami nie dzieje. Wszystkie parametry mam prawidłowe. W ogóle to w sumie myślałam by z ciekawości go popytać czy w moim przypadku by były przeciwwskazania do uprawiania takich sportów. Sama nie chcę decydować o tym jak jestem pod kontrolą okulisty z wadą -8 i -9. Miałam z początku jak mała byłam niewielką wadę, potem skoczyło mi do -6 i -7, a potem do -9 i -10. Teraz mam -8 i -9 i stoi. Korektę laserową mi okulista odradzał. W sumie dobrze, bo bałabym się zabiegu. Jedynie na soczewki kontaktowe bym się zdecydowała. Nigdy nie nosiłam, a ciekawiło mnie jak się w tym chodzi. Matka i tak mi co gada, że co ci doktor powiedział, że parę godzin dziennie się tylko chodzi w soczewkach. Nawet mi zapisał okulista ile dioptrii powinny mieć soczewki dopasowane do moich oczu. 21 minuty temu Major Degtyarev napisał: Twoja matka uważa że kobieta to tylko siedzenie przy garach,sprzątanie itd... To współczuje.Chłopakowi bardziej się spodobasz jeśli będziesz umiała sztuki walki lub interesowała się motoryzacją niż gotowała całe życie i sprzątała w domu.Wiem co mówię Mam niestety beznadziejną matkę w tym temacie. Ojca też. Jestem ogólnie jedyną osobą, która ma pasję i która jest dla mnie ważna. Nikt mi w sumie pasji nie zaszczepił do niczego. Albo o trafić na takiego co się tym pasjonuje i to trenuje to miodzio. Jak się domyślam to by mnie zaraził swoją pasją i bym to złapała. Jak dawniej z motoryzacją. Najbardziej w nią wsiąkłam jak dostałam link do portalu motoryzacyjnego od faceta, co jest znanym dziennikarzem motoryzacyjnym. Mam coś chyba takiego, że jak trafiam na pasjonatę i ta pasja pokrywa się z moimi wewnętrznymi pragnieniami, marzeniami to wchodzę w tą pasję jak w masło. Chce mi się czytać na dany temat, pisać o tym, oglądać programy na dany temat. Pomijając to, że w tej pasji ja się zakochuje. Edytowano Lipiec 24, 2016 przez Serena Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Major Napisano Lipiec 24, 2016 Share Napisano Lipiec 24, 2016 36 minuty temu Serena napisał: Ze wzrokiem mam tak generalnie, że jak 2 lata temu byłam u okulisty to mi powiedział, że jest wszystko w porządku i za 2 albo 3 lata na kontrolę mam przyjść. Mi się generalnie wzrok pogorszył przez problemy z hormonami kobiecymi. A że to mam ustabilizowane to nic się z oczami nie dzieje. Wszystkie parametry mam prawidłowe. W ogóle to w sumie myślałam by z ciekawości go popytać czy w moim przypadku by były przeciwwskazania do uprawiania takich sportów. Sama nie chcę decydować o tym jak jestem pod kontrolą okulisty z wadą -8 i -9. Miałam z początku jak mała byłam niewielką wadę, potem skoczyło mi do -6 i -7, a potem do -9 i -10. Teraz mam -8 i -9 i stoi. Korektę laserową mi okulista odradzał. W sumie dobrze, bo bałabym się zabiegu. Jedynie na soczewki kontaktowe bym się zdecydowała. Nigdy nie nosiłam, a ciekawiło mnie jak się w tym chodzi. Matka i tak mi co gada, że co ci doktor powiedział, że parę godzin dziennie się tylko chodzi w soczewkach. Nawet mi zapisał okulista ile dioptrii powinny mieć soczewki dopasowane do moich oczu. Mam niestety beznadziejną matkę w tym temacie. Ojca też. Jestem ogólnie jedyną osobą, która ma pasję i która jest dla mnie ważna. Nikt mi w sumie pasji nie zaszczepił do niczego. Albo o trafić na takiego co się tym pasjonuje i to trenuje to miodzio. Jak się domyślam to by mnie zaraził swoją pasją i bym to złapała. Jak dawniej z motoryzacją. Najbardziej w nią wsiąkłam jak dostałam link do portalu motoryzacyjnego od faceta, co jest znanym dziennikarzem motoryzacyjnym. Mam coś chyba takiego, że jak trafiam na pasjonatę i ta pasja pokrywa się z moimi wewnętrznymi pragnieniami, marzeniami to wchodzę w tą pasję jak w masło. Chce mi się czytać na dany temat, pisać o tym, oglądać programy na dany temat. Pomijając to, że w tej pasji ja się zakochuje. Powiedz tak Spoiler Mamo kocham cię,ale się nie wpierdalaj w moje pasje. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Airlick Napisano Lipiec 24, 2016 Share Napisano Lipiec 24, 2016 godzinę temu Serena napisał: Jedynie na soczewki kontaktowe bym się zdecydowała. Nigdy nie nosiłam, a ciekawiło mnie jak się w tym chodzi. Matka i tak mi co gada, że co ci doktor powiedział, że parę godzin dziennie się tylko chodzi w soczewkach. Nawet mi zapisał okulista ile dioptrii powinny mieć soczewki dopasowane do moich oczu. Zaczyna się od kilku godzin, po paru dniach, max tygodniu oczy się przyzwyczajają i można chodzić spokojnie cały dzień - najważniejsze jest nawilżanie oczu, trzeba 3-4 razy dziennie wpuszczać krople. Po całym dniu jednak trochę bolą oczy. Ja nosiłem szkła przez rok, ale to dość drogi interes, bo koło 80 złotych na miesiąc. Kupowałem miesięczne, a jeszcze trzeba kupować płyn do soczewek. Do tego dochodzi ryzyko zgubienia/zniszczenia soczewek, bo mogą wypaść nawet same (co mi się raz zdarzyło, bolało, bo miały tylko ~2 tygodnie. Z drugiej strony, w jednorazówkach chodziłem nawet na basen i nie miałem żadnej niebezpiecznej przygody) - dlatego bezpieczniej jest kupować jednorazowe, ale to już koło 90-100 na miesiąc, choć nie trzeba kupować płynu - więc wychodzi dużo taniej, jeśli nie planujesz nosić ich codziennie, tylko np. kilka razy w tygodniu. Niektórzy ludzie boją się samego aktu zakładania szkieł, a niektórzy może się nie boją, ale nie potrafią zwalczyć odruchu mrugania i nie umieją założyć. To też trzeba wziąć pod uwagę. W każdym razie, IMO warto spróbować. Ja teraz już nie noszę, raz, że szekli żal, dwa, że po roku już mi się znudziła zabawa w zdejmowanie i zakładanie szkieł. Na pewno ogromną zaletą jest to, że widzi się w nich dużo lepiej niż w okularach. Niebo a ziemia w tej kwestii. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Serena Napisano Lipiec 24, 2016 Share Napisano Lipiec 24, 2016 15 minut temu Airlick napisał: Zaczyna się od kilku godzin, po paru dniach, max tygodniu oczy się przyzwyczajają i można chodzić spokojnie cały dzień - najważniejsze jest nawilżanie oczu, trzeba 3-4 razy dziennie wpuszczać krople. Po całym dniu jednak trochę bolą oczy. Ja nosiłem szkła przez rok, ale to dość drogi interes, bo koło 80 złotych na miesiąc. Kupowałem miesięczne, a jeszcze trzeba kupować płyn do soczewek. Do tego dochodzi ryzyko zgubienia/zniszczenia soczewek, bo mogą wypaść nawet same (co mi się raz zdarzyło, bolało, bo miały tylko ~2 tygodnie. Z drugiej strony, w jednorazówkach chodziłem nawet na basen i nie miałem żadnej niebezpiecznej przygody) - dlatego bezpieczniej jest kupować jednorazowe, ale to już koło 90-100 na miesiąc, choć nie trzeba kupować płynu - więc wychodzi dużo taniej, jeśli nie planujesz nosić ich codziennie, tylko np. kilka razy w tygodniu. Niektórzy ludzie boją się samego aktu zakładania szkieł, a niektórzy może się nie boją, ale nie potrafią zwalczyć odruchu mrugania i nie umieją założyć. To też trzeba wziąć pod uwagę. W każdym razie, IMO warto spróbować. Ja teraz już nie noszę, raz, że szekli żal, dwa, że po roku już mi się znudziła zabawa w zdejmowanie i zakładanie szkieł. Na pewno ogromną zaletą jest to, że widzi się w nich dużo lepiej niż w okularach. Niebo a ziemia w tej kwestii. Spróbuje sama. Matka i tak nie kupi mi tych soczewek, bo wiadomo co powie. Mam krople nawilżające starazolin hydrobalance. Są świetne. Czuje ostatnio wewnętrzną niechęć.do rodziców, a do ojca zwłaszcza. Wróci z pracy, nic nie pomoże w domu i tylko wymaga. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujek Tadek Napisano Lipiec 27, 2016 Share Napisano Lipiec 27, 2016 23.07.2016 at 03:38 Agleć ^^ napisał: Sry, że przerywam, ale tylko chcę coś z siebie wyrzucić Czuję się beznadziejnie, od wielu miesięcy... a może i od ponad roku? nie odczułam szczęścia, radości, nie byłam wesoła. Odczuwałam tylko smutek... teraz nie czuję nic. Zero. Null. Jeżeli ciało jest naczyniem na duszę to czuję się jak rozbity słoik. Jeżeli już coś robię to robię to, bo mi matka karze, a nie chce słuchać kolejnego darcia mordy "ty mała upośledzona leniwa kurwo". Każdego dnia myślę o zapierdoleniu się, zgromadziłam 6 opakowań Apapu, ale boję się, że to za mało i skończę co najwyżej w kolejce do przeszczepu wątroby i nerek. Nie mam nikogo z kim mogłabym porozmawiać, nikogo do wyżalenia się. W sumie to jestem teraz już tak samotna, że gdybym ogłosiła wśród moich "znajomych", że oddam milion złoty w gotówce to nikt by tego nie usłyszał. Mam psa... co prawda musi mieszkać u dziadka, ale codziennie odwiedzam Lulu. Lecz mam już tak uszkodzoną psychikę, że nawet więzi emocjonalnej do psa nie mogę wytworzyć. Chciałabym wrócić do psychiatryka, nikt by na mnie nie krzyczał, nie poniżał, nie obrażał. Leżałabym sobie całymi dniami na sali, a wieczorami pytała się i rozmawiała gdzie można w Łodzi zdobyć coś żeby się zaćpać. Dawaliby mi leki psychotropowe, a kto wie, może bym dostała coś od lekarza o działaniu narkotycznym? Żyję tak, jakby jutro miało być gorsze. Idę spać z myślą, że już nigdy się nie obudzę. A potem przychodzi rozczarowanie. Z całego serca pragnę umrzeć, choćby w długotrwałych cierpieniach, ale brakuje mi odwagi żeby ze sobą skończyć. Właśnie rozmawiasz i wyżalasz się, więc nie możesz mówić, że jesteś z tym sama. Taka forma czasem nawet lepsza niż rozmowa z ludźmi w "realu" (szczególnie na tym forum, dobrze trafiłaś). Ćpanie to nienajlepsze rozwiązanie, jeszcze bardziej wszystko pogorszy, a popełnienie samobójstwa? Jeśli jesteś wierząca, to w większości przypadków los samobójców po śmierci nie jest najlepszy, a jeśli nie jesteś wierząca, to skąd wiesz, że po śmierci nie spotka Cię coś jeszcze gorszego? Poza tym jest to proste, rzekome rozwiązanie problemów, a życie z założenia nie powinno takie być. Chyba większość ludzi ma w życiu taki okres jak Ty, nie zawsze tak poważny, ale jednak. Według mnie po prostu brakuje Ci jakiegoś celu, pasji, zainteresowania. To przychodzi z czasem, może nawet masz już coś takiego, ale po prostu tego nie dostrzegasz. Przede wszystkim nie próbuj niczego na siłę i pamiętaj, że nie wiesz co przyniesie Ci przyszłość i nie warto sobie tej wiedzy odbierać. Zażycie takiej ilości paracetamolu raczej nie skończyłoby się szybką śmiercią. 23.07.2016 at 09:46 Serena napisał: Niestety nie mam takiej osoby. Jedynie to kocham motoryzację. Nie potrafię ufać ludziom, bo w domu ciągle słyszałam jacy oni są. Słyszałam też jacy ludzie są dwulicowi, okropni. Nie mam żadnych znajomych. Z początku sądziłam, że to normalne bo skoro w domu nikt nie ma. Przestałam się nimi przejmować, bo szkoda mi na to nerwów. Skupiam się bardziej na sobie. Atmosferę w domu to mam tak sztuczną, męczącą. I jak moja mama rozmawia z koleżanką to taką dwulicowość czuje. Poznałam ludzi od złej strony. Nie każdy ma taki charakter, że coś takiego potrafi zrobić. Ty chyba nie przeszedłeś przez kwestie zwaną nadopiekuńczy rodzice. Co innego jest dla mnie to jak nie jestem pełnoletnia. Tylko ja mam więcej niż 18 lat. I nigdy nie miałam własnego prywatnego życia. Brakuje mi tego. A myślisz, że dla mnie to jest fajne, że przez całe moje życie nigdy rodzice nie pytali się co u mnie, a dla nich jedynie było ważniejsze to co w szkole. Nigdy ich nie obchodziło to co ja czuję. A pojawiła się dziewczyna mojego brata i uwagę poświęcają jej, nowy pies i uwaga poszła na nich. Ja w odstawkę poszłam. Przestałam się nimi przejmować. Poznałam jak to jest jak się depresja do ciebie dobiera. Nigdy za nic nie byłam chwalona. Głównie krytykowana. Nie rozumiałam tego, że jak najzwyklejszy blog w 2 miesiące mógł mieć 2500 odsłon. Nikt mi nie mówił, że jestem w czymś dobra, a nieraz słyszałam jak mój brat chwalił dziewczynę, że jest w tym i tym dobra. Skasowałam bloga (tamta wersja). Potem gryzło mnie sumienie, zaczęłam mieć wszystko gdzieś, leżałam w łóżku i myślałam głównie o tym gdzie się okaleczyć. W wieku 16 lat po raz pierwszy się okaleczyłam. Jedynie to robię jak czuje duże napięcie psychiczne. Dawniej się okaleczyłam, bo rówieśnicy mi dokuczali. W domu słyszałam, że to przez ciebie wszystko. 23.07.2016 at 09:55 Serena napisał: No właśnie tu jest inaczej. Tak jest u mnie nie rozumieją tego. Jedynie dzięki pasji, której oni nie akceptują (bo jak to dziewczyna może się interesować motoryzacją) czuje, że żyję. Moje życie jest inne. Nigdy się nie uśmiechałam bez powodu. Rzadko to robiłam. Teraz to jak sama jestem w pokoju często mi się zdarza. A jestem jedyną osobą w domu co uprawia sport, ma pasje. Zaczęłam mówić, że coś mi się nie podoba. A zwłaszcza to jak mi mama mówi, że dla twojego dobra powinnaś przebywać więcej z ludźmi. A na razie w domu jestem i szukam pracy w Trójmieście, bo chcę jak najdalej być od rodziny. Moja matka mnie nie zna i nie wie, że zraziłam się do przebywania z rówieśnikami dzięki złym doświadczeniom i braku wsparcia w domu. Poza tym o czym miałam z nimi rozmawiać jak mam nadopiekuńczych rodziców. Nieufność w stosunku do innych ludzi jest całkowicie normalna, bardzo często rzeczywiście są dwulicowi i okropni. Zbyt bardzo się nimi przejmujesz, a zbyt długi brak prób rozwiązywania problemów może spowodować, że staniesz się taka sama jak Twoi rodzice. Możesz spróbować trochę poważniej porozmawiać z matką, a jak to nic nie da, to przestań się tak bardzo nią przejmować, ale mimo wszystko pamiętaj, że to jej dom. Powiedziałaś, że rodzice nigdy nie pytali się "co u ciebie", ale samo pytanie o szkołę oznacza, że nie mają Cię gdzieś. Uważali, że szkoła jest bardzo ważna i przejmowali się Twoją przyszłością. W sprawie nadopiekuńczości potrzeba tylko trochę więcej pewności siebie, musisz pokazać im, że nie potrzebujesz takiej opieki. Wykorzystaj swoje zainteresowanie informatyką lub motoryzacją i za jego pomocą zarób pieniądze. Pasja jest tylko Twoja i nie powinnaś się przejmować opinią innych na jej temat. Z autopsji wiem, że nie ma nawet sensu podejmowania prób wytłumaczenia jej przed rodziną. Nie zmarnuj tego, że ją posiadasz, bo po jakimś czasie może się wypalić i wpadniesz w nieskończoną pętlę "byle do piątku". Niestety nie wiem co jeszcze mógłbym powiedzieć, bo różnica wieku między nami jest trochę duża, więc być może ja widzę wszystko trochę inaczej. 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Recommended Posts