Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

Właśnie teraz Gray Picture napisał:

Powoli próbuję przyswoić pewną straszną myśl. Za pięć dni kończą się wakacje, a to oznacza dwie zue rzeczy.

1.Konieczność przestawienia się na wstawianie rano, czego nienawidzę. Żyję obecnie wedle strefy czasowej wschodniej części Stanów Zjednoczonych, więc będzie trudno, zwłaszcza że wykazując się ogromnym geniuszem wybrałam liceum na drugim końcu miasta, zamiast jakiegokolwiek bliższego. 

2.Idę do pierwszej klasy liceum, a to niestety oznacza, że będzie trzeba poznać 31 losowych ludzi, którzy mają tworzyć moją klasę przez następne trzy lata. Nie lubię poznawać obcych ludzi, strasznie się przy tym denerwuję ;_; A jeszcze trzeba to zrobić tak, żeby chociaż kilku mnie lubiło, a znaczna część chociaż nie żywiła zbyt negatywnych uczuć.

 

Ja tam się cieszę z końca wakacji, dzieciaki będą w szkołach i będzie spokój na mieście. :D

 

Co do nowej klasy nie przejmuj się, inni czują to samo co ty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie jeżeli ktoś jest amatorem posiłkowania się ludzkim smutkiem i/lub czytał moje turbo smutne żale itp itd to jest tego ciąg dalszy
Więc żyje sobie jak żyje, totalnie aspołeczny golem, który gra w komputer i inne Pokemony. Oglądałam i czytałam różne mniej lub bardziej śmieszne rzeczy, publicystyke na różne tematy. Grając w LoLa poznałam kilku ciekawych ludzi o różnych doświadczeniach Siedząc sobie tak sama i analizując wszystkie informacje... doszłam nie tyle do jakiegoś wniosku, co trochę zmieniłam swoje nastawienie.
Pewnie większość pamięta 'omgggg żyć mi się nie chce' 'życie jest do pupy' 'jedyne czego pragnę to umrzeć' blablabla. Teraz jestem bardziej neutralna, obojętna. Tj. nie mam presji na skończenie ze sobą, myślenie o sobie w jakiś najgorszych kategoriach. Ale w drugą stronę - nie czuję żadnych wybitnie pozytywnych emocji, nie zachciało mi się nagle żyć, cieszyć wszystkim i biegać nago po łące.
Mam taki totalny brak zaangażowania emocjonalnego w cokolwiek. Rzeczy, które kiedyś mnie bawiły/smuciły nie oddziaływają na mnie teraz w żaden sposób. W sumie nawet jest mi z tym okej.
Koniec końców jakoś się pogodziłam z tym, że w ciągu dwóch lat z kujona stałam się osobą, która powtarza klasę. Na pewien sposób mnie to cieszy, bo będę w stanie nadrobić braki. Ogólnie pierwszy raz w życiu czuję, że uczę się nie dla ocen i chorej satysfakcji mojej matki, ale po to by mieć [mniej lub bardziej przydatną] wiedzę z różnych dziedzin. No i doszlifować mój England pod względem gramatycznym :lunaderp: 
Plus w ostatnim czasie wydarzyła się jedna fajna rzecz. No dobra, miesiąc temu, ale wiecie o co chodzi.
Więc kiedy jeszcze chodziłam do licebazy w sąsiednim mieście dojeżdżałam busem. W tym samym kierunku jeździła też moja koleżanka z podstawówki - Paulina. Każdy z naszej podstawówki... w sumie "naszej" części osiedla wie, że Paulina lubi kłamać i koloryzować rzeczywistość. Ale tak poza tym to fajna osóbka.
Jak udało mi się z Pauliną jechać jednym busem to jej opowiadałam to i owo o mnie, ona mi o sobie. No ogólnie cudowne rozmowy po 4 latach.
Ostatnio ją widziałam w lutym, potem nasze drogi się rozeszły kompletnie.
Akcja właściwa: jest koniec lipca, po 9 wieczorem, siedzę sobie i przeglądam internety, bo co innego mam robić. Patrzę, dostaję wiadomość.
Od Nikoli. Nikola i Ewelina były moimi przyjaciółkami od podstawówki, ale 3 lata temu pokłóciłyśmy się o byle co i od tej pory całkowite zerwanie kontaktu. Przed tym byłyśmy nierozłączone (no prawie, każda w innej szkole skończyła), wiedziałyśmy o sobie wszystko, nasi rodzice traktowali nas jak kolejnego domownika. Po zerwaniu kontaktu one dwie mialy negatywne nastawienie do mnie, i vice versa
Wracając: treść wiadomości "Za 10 będę u ciebie"
Moja odpowiedź? "no spoko" Spodziewałam się, że po pijaku idzie mi nawrzucać czy coś
Przychodzi, moi rodzice trochę zaszokowani wizytą, no ale luzik, wchodź Nikola.
- Co Cię do mnie sprowadza po 3 latach?
- Słuchaj, byłam ze znajomymi na Pokemonach i spotkałam Kostkę. No trochę pogadałyśmy, powiedziała mi że miałaś problemy w szkole, jesteś po próbie samobójczej, tniesz się, byłaś w psychiatryku... to prawda wszystko? Czy ona znowu wymyśla?
- Noo... tak? *wzruszenie ramionami* Po co miałaby kłamać? *pokazuje rękę w piękną zeberkę z blizn*
No i... Nikola momentalnie zalała się łzami. A przez 10 lat płakała tyle, że mogę to na palcach dłoni policzyć. I mnie przytuliła, czego nigdy wcześniej nie zrobiła.
- No i czemu z tym do nas nie przyszłaś? Dlaczego? Każdy zasługuje na to żeby dostać taki wpierdol od życia, ale nie Ty, jesteś na to zbyt fajna i inteligentna. Gdybyś tylko powiedziała cokolwiek, pomogłybyśmy Ci

Koniec końców wystarczył dzień żebyśmy żyły jakby nigdy nic się nie stało, są dalej takie same jak je zapamiętałam. Szkoda mi tylko, że wyrosłam z gimbusiarskiego humoru i idę obok nich cicho, kiedy one się śmieją z "koza gold był tylko zwykłym porożastym chujem" :C
W sumie dzięki nim jest mi trochę lżej, choć nadal głęboko mnie w serdusio boli, że zostałam wystawiona przez ludzi, których nazywałam rodzeństwem
Może jednak dożyje bycia Agletusiem z papierem jakiejśtam uczelni pracującym w jakimśtam McDonaldzie
Póki co ponownie uczę się praw Keplera, wpierdalam po 5 tabletek antydepresantów dziennie, rysuję rzeczy na nasze wspólne stoisko, zamawiam tony niepotrzebnych rzeczy z eBaya i haham z rzeczy zabawnych w 2010 :evilshy:

Plus... otrzymałam sporo wiadomości od ludzi z forum. Jednych znam lepiej, innych gorzej, ale generalnie mnóstwo ludzi wysłało mi dużo miłych i ciepłych słów. Każdą z nich czytałam, choć wyjątkami okazywały się być te, na które odpisałam.
Ci, którzy na zachętę kopali mnie w dupke i pluli mi do ptysia - Wam też dziękuu, zawsze ceniłam sobie tych, którzy wsparcie okazywali w bardziej twardy i dosadny sposób 

Spoiler

zaE6UHl.png

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up

Nigdy nie wolno się poddawać, przekonałem się o tym na własnej skórze.

Po skończeniu gimnazjum byłem lekko aspołeczny. Po prostu zostałem zawiedziony przez najlepszych przyjaciół, a jeżeli w szkole trzeba coś było zrobić w grupach, to wszyscy chcieli być ze mną, bym odwalał czarną robotę za nich.

Poszedłem do liceum. Podczas pierwszej lekcji matematyki trochę się skompromitowałem mimo, że byłem finalistą konkursu kuratoryjnego. Poczułem się wyobciwany wśród reszty klasy, zwłaszcza, że nikogo nie znałem.

Załamałem się, cały czas rozmyślałem, czy nie lepiej byłoby się przenieść. Na szczęście, dzięki wsparciu kilku osób udało mi się otrząsnąć. Uczyłem się matmy tak, by nauczyciel nie mógł mnie już na niczym złapać. W końcu nadszedł dzień testu z wiedzy z gimnazjum. Gdy nauczyciel sprawdził testy okazało się, że tylko ja miałem wynik powyżej 90% (a klasa składała się z najlepszych osób w tej części województwa, próg punktowy 144 na 200, najwyższy w historii szkoły). Nauczyciel pogratulował mi, podał mi rękę i już więcej mi nie docinał.

Od tych wydarzeń minął rok. Teraz stałem się bardziej społeczny, mam sporo nowych przyjaciół, z toksycznymi kumplami z gimbazy prawie się nie widuję. Ten kop w tyłek od losu pomógł mi przewartościować parę rzeczy.

Agleć mam nadzieję, że i tobie ułoży się w życiu. Trzymam za ciebie kciuki. Pamiętaj: zawsze patrz na jasną stronę życia. Można być głęboko na dnie, ale zawsze jest nadzieja na wyjście.

Wysłane z mojego LG-H440n przy użyciu Tapatalka

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pożalę się.

 

Że ukradli mi rower jakiś czas temu to w sumie nic wielkiego się nie stało. Miał swoje lata i już wiele wart nie był, ale jak się wraca pod "monitorowany, strzeżony" parking i zastaje się rozwalone zapięcie, to trochę smuteczek, bo gdzie podział się mój kochany jednoślad- i powrót z buta 3 kilomtery z pracy bo autobusy już nie jeżdzą.

 

Po kontakcie z angielską policją, jedyne co mi powiedzieli, to to, żebym podał numer seryjny ramy, którego oczywiście nie miałem zapisanego. Z tego co zrozumiałem to dołożyli tylko, że ciągle zajmują się podobnymi sprawami i starają się aby kradzieże malały... powodzenia chłopaki.


Już nigdy nie będę narzekał na polskich policjantów, którzy do podobnej sprawy- która przytrafiła się koledze- podeszli profesjonalnie i odzyskał swoje dwa kółka w mniej niż kilka dni. Dodam też, że mieszkając najpierw koło Wrocka a potem w Warszawie zostawiałem ten rower w różnych miejscach, przez 4 lata i nikt go nawet nie ruszył. Ale jak to mówią- najciemniej pod latarnią. Przynajmniej mam teraz motywacje uzbierać na moto... ale kolejny smut jest taki, że sezon się kończy. :<

 

Dzisiaj po powrocie do Polski przeprowadziłem amatorski "przegląd techniczny" dwóch aut- jednego, mojej mamy na jej prośbę, która jest w Niemczech i Opla Astry, która stała na osiedlu u mojego wujka. To drugie auto miałem komuś sprzedać i dbać o niego- niestety na czas pobytu w Anglii było to niemożliwe.

 

Auto mamy odpaliło od razu po przekręceniu i ogólnie wszystko spoko. W tym drugim aucie na sprzedaż akumulator zdechł, po próbie odpalenia z prostownikiem dalej coś było z silnikiem, a jak już odchodziłem zauważyłem, że przednie koło to kapeć. Kumulacja...

 

Zmęczony po locie i przeżyciach z dnia zamówiłem pizze i zamierzałem już na spokojnie spędzić resztę dnia. A tutaj przyszła bez oliwek, mimo, że zaznaczyłem, że mają być.

 

Już nie chciałem bić się z pizzernią i składać reklamację, bo byłem zmęczony i poszedłem spać. A teraz wstałem przed 4 bo jakoś tak spać nie mogę.

 

Meh, ale przynajmniej wróciłem do Polski i jest fajnie. :3
 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up nie wiem czemu ale końcówka mnie niesamowicie rozśmieszyła grunt to optymizm :》

 

No ale każdy ma coś do wyżalenia się więc cóż teraz moja kolej.

Ostatnio zrobiły mi się ogromne rozstępy na plecach przez co niesamowicie mnie bolą gdy ich używam(tzn. schylam się albo skaczę).I tak musiałem normalnie ćwiczyć przez co ledwo do domu doszedłem i od razu musiałem się położyć.Teraz już przeszło więc jest ok ale cały rok szkolny przede mną.Do tego spotkałem po raz kolejny uczniów mojej szkoły którzy nie potrafią wytrzymać bez żadnego żartu o mnie. Cóż to, że ja to ignoruje to nie znaczy, że te poke... ekhm dziewczyny z mojej klasy to ignorują podsycając te gimbuskie móżdżki.No ale jeszcze tylko rok :) 

 

Myślałem, że nic tu nie napiszę ale dzisiejsza sytuacja mnie do tego natchnęła.

Zwykły dzień to co robiłem w szkole już napisałem.Pojechałem z mamą i siostrą do księgarni.Mając moje szczęście oczywiście nie mieli serii którą chciałem kupić więc trzeba było zamówić co prawda kupiłem jakieś 2 tanie książki, a mama też jakieś dwie.Potem pojechaliśmy do sklepu...No i się zaczęło. Nie potrafię być długo w miejscach obleganych przez ludzi.Choć ostatnio próbuję się przełamać idąc do kina ze znajomymi z klasy.Myślałem, że nawet dobrze mi idzie nie czułem się źle (choć to pewnie dlatego, że byliśmy w ciągu tygodnia a do tego nie chodziliśmy przy bi1 .Ehh jednak dziś jest piątek. W sklepie był tłok już na wejściu lekko zaczęła boleć mnie głowa, a z czasem było jeszcze gorzej.Mówiłem dla mamy, że chce jeszcze wyjść ale oczywiście mnie nie słuchała.Do tego zostawiła mi moją nadpobudliwą młodszą siostrę która oczywiście musiała próbować mnie wkurzyć. Po jakiejś godzinie może półtorej miałem nawet lekkie nudności jakoś przetrzymałem.Ale w domu nie wytrzymałem,wyładowałem się w pokoju na mojej pufie.To część mnie której nie cierpię ta która nie potrafi trzymać nerwów na wodzy i musi się na czymś wyładować.Cóż dzienna dawka antydepresantów(czyt. My little pony) działa jak zawsze więc już jest dobrze. Dziwnie czuję się z tym, że tutaj to piszę.No ale przynajmniej czuję się lżej. Dzięki za stworzenie tego tematu.

 

Dzięki

Edytowano przez Maffle Fluff
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kochani forumowicze ! Nie smućcie się ! 

Ja jak się na coś wkurzam to myślę o tym że za kilka miesięcy już nie będę o tym złym co mi się przytrafiło pamiętał będzie dobrze ^^. 

Ja tam jak jestem smutny to idę się zjarać i od razu lepiej ^^ Polecam każdemu [TYLKO ROZSĄDNIE!]

Jam mawiał mój ulubiony jegomość "Słońce, chmurki, wiaterek i THC, chyba nic się nie stanie jak trzy dychy stracę, nie ?]  

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Są tańsze (niektóre nawet darmowe!) sposoby na chandrę, ale każdy ma swój pomysł na życie.

W sumie mam całkiem napiętą sytuację w pracy i poza nią. Z robotą jeszcze sobie poradzę, ale te inne sprawy to już zupełnie inny kaliber. Cóż, "gdyby kózka nie skakała"... Za to granie w Battlefielda 1 bardzo poprawia mi humor. Jakoś z biegiem lat umyka ze mnie ten wieczny pesymizm i to jest akurat całkiem miłe, nawet jeśli zastanawiam się, czy to jeszcze ja, czy już nie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Nadszedł czas na moje życiowe żale. A raczej smutki i rozważania.
 

Żałuję że zmarnowałem czas w życiu. Dopiero co mi wbiło 19 lat a strasznie mnie dobija to że w sumie gdzieś od dwóch lat się czuję tak mm nawet jakiś tam sens to życie ma. Zawsze szedłem do przodu w samotności uciekając od smutki i załamania. Bez prawdziwych przyjaciół i ludźmi z którymi mógłbym pogadać. Mama czasem chciała zrozumieć ale nie potrafiła i w sumie musiałem jakoś odnaleźć własne ścieżki do utrzymania się przy jasności umysłu. Czyli siedzenie przy kompie większość czasu i granie czy oglądanie twórczości innych ludzi. Zmarnowałem cały ten czas. Do dziś sobie wyrzucam że nie zacząłem się rozwijać jakoś artystycznie za młodu. Wyrzucam to też swoim rodzicom że w sumie mieli to w dupsku co robiłem i mimo że ciągle narzekali to i tak zamiast podsunąć mi cokolwiek czy to rysowanie czy może jakiś instrument to ok graj sobie tam graj i marnuj życie dalej. Byłem za głupi żeby zrozumieć.
Teraz jeżdżę na desce i gram na gitarze i jestem na przerwie w zbieraniu pewności siebie po próbach rysowania. Wszystko fajnie ale okropnie ubolewam nad tym że tyle czasu mogłem się rozwijać i być teraz na wysokim poziomie w czymś a tak to jestem nikim. Jestem nikim i zawsze byłem. Mam tylko nadzieję że z czasem uda mi się to zmienić.
Mam od pewnego czasu ambicje żeby zrobić coś większego. Od siebie dla ludzi. Chciałem rysować dla fandomu który tak kocham ale wyniszczyło mnie to z czasem okropnie i wciąż nie mogę się pozbierać. Będąc zawsze tym gorszym, nieszanowanym przez innych jakakolwiek porażka mnie odrzuca i chcę uciec.
Żałuję że olałem fandom. Kocham naszą społeczność ale miałem gorsze czasy na początku liceum i mimo że oglądam kuce od ponad 4 lat to odszedłem gdy zaczęły się te "złote lata" i mimo że wciąż jest tu miło to tak bardzo chciałbym cofnąć czas. I coś zrobić dla ludzi. Ten fandom mnie uratował wewnętrznie i dał nadzieję że mogę żyć lepiej sam ze sobą i ludźmi. Dał mi odskocznię od szarej rzeczywistości którą często nienawidzę i pogardzam. Cały serial, ludzie, sztuka, muzyka i w szczególności fan fiction po prostu uczyniły moje życie lepszym i nie chcę sobie wyobrażać kim bym był i gdzie bez tego wszystkiego. Boję się że to się kiedyś skończy i że ja również pozwolę temu wszystkiemu umrzeć. Każdego wieczoru mam uśmiech na twarzy bo mogę sobie poczytać super książki kucowe które mnie przenoszą w ten lepszy świat, lepszą rzeczywistość która pozwoliła mi być kimś więcej. I tak tego wszystkiego nie szanuję jak powinienem...

Boję się że nic po sobie większego nie pozostawię i moje ambicje umrą razem ze mną. Do dziś mnie zastanawia jeden z problemów z "Background pony". Czy lepiej żyć swoje życie spokojnie i tak aby nie musieć żyć w smutku i cierpieniu i móc umrzeć w spokoju? Czy lepiej dążyć za wszelką cenę do pozostawienia po sobie śladu? Dać innym znać że zrobiliśmy coś na tym świecie i pozostać w sercach ludzi i żyć wiecznie? Czy nie przejmować się tym bo gdy znikniemy z tego miejsca to i tak nie będzie już naszym zmartwieniem...
Wyniszczałem sam siebie i pewnie dalej to robię mimo że w tej chwili nie jestem tego świadom ale po prostu żałuję. Że nie byłem kimś lepszym, nie zrobiłem więcej, odtrąciłem od siebie fandom który dał mi więcej niż ktokolwiek inny i wychował mnie lepiej niż rodzina.

Dla tych co to czytają może się to wydawać idiotyczne i w sumie nie są to problemy konkretne czy też depresja. Jest to po prostu moje zmarnowane życie. Mam nadzieję że chociaż będę mógł swoją przyszłość uczynić lepszą ale wiem że to co było w moim życiu najlepsze sam odtrąciłem i odrzuciłem. Jeśli mogę powiedzieć to słynne "Chciałbym się cofnąć w czasie i to naprawić" to chętnie bym się cofnął.


Pozdrawiam i jeśli macie jeszcze przed sobą mój okres życia to nie popełniajcie tych błędów co ja albo możecie żałować kiedyś równie mocno.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu White Hood napisał:

@FrozenTear7 zadam tobie jedno pytanie. Gdzie ci się śpieszy?

Zapewne nigdzie, ale w końcu gdzieś ćwierć swojego życia już przeżyłem. A nastoletni okres moim zdaniem jest właśnie na wykształcanie różnych artystycznych zainteresowań m.in. Dlatego żałuję. Wiem że przede mną dużo czasu, ale i tak codziennie sobie zarzucam że mogłem być kimś o wiele lepszym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

59 minut temu FrozenTear7 napisał:

Wyniszczałem sam siebie i pewnie dalej to robię mimo że w tej chwili nie jestem tego świadom ale po prostu żałuję. Że nie byłem kimś lepszym, nie zrobiłem więcej, odtrąciłem od siebie fandom który dał mi więcej niż ktokolwiek inny i wychował mnie lepiej niż rodzina.

Dla tych co to czytają może się to wydawać idiotyczne i w sumie nie są to problemy konkretne czy też depresja. Jest to po prostu moje zmarnowane życie. Mam nadzieję że chociaż będę mógł swoją przyszłość uczynić lepszą ale wiem że to co było w moim życiu najlepsze sam odtrąciłem i odrzuciłem. Jeśli mogę powiedzieć to słynne "Chciałbym się cofnąć w czasie i to naprawić" to chętnie bym się cofnął.

 

Niczego nie żałuj. Jednak czasu cofnąć nie możesz. Nie wiesz, co by się działo, gdybyś był w tym czasie w fandomie. Nikt nie wie. Przede wszystkim nie myśl, że jak zmarnowałeś te lata na coś innego, to teraz masz kryzys artystyczny. Ja mam 20 lat i co robię? W wakacje kupiłem sobie gitarę elektryczną, postanowiłem spróbować szyć pluszaki, rysować na projekty fandomowe jak i dla samych ludzi, którzy mnie w tą społeczność wprowadzili -> bezinteresownie. Od ciebie nadal zależy czy chcesz coś zmienić czy nie, bo ja wierzę, że mogę. Małymi uczynkami, ale jak widzę, że mi się to udaję, widzę zadowoloną osobę i jej uśmiech to wiem, że robię coś czego nie żałuję i będę to pamiętał na bardzo długo. Z małych rzeczy przerodzą się większe, a nawet znajdą się Ci, którzy ci w tym pomogą. Można mówić, żałować, ale to są tylko słowa. Czyny mówią więcej i pokazują zaangażowanie. Na grupie mam osoby, które narzekają, że te czasy się skończyły, meety były lepsze, bo 100 osób na nie przychodziło. Tylko, że są to liczby oraz przeszłość. Ja mam ten żar, bo teraz na te spotkania ludzie przychodzą i im się to podoba. A narzekaczy w końcu się przekona lub sami zrozumieją jacy są naiwni nie przychodząc. Trzeba o przeszłości pamiętać, ale rozpamiętywanie i zarzucanie, że wtedy było lepiej nie jest zdrowe, a tylko przeszkadza. Jak chcesz przestać żałować to musisz się czegoś chycić i pokazać, że ty też masz talent. Tylko musisz od czegoś zacząć i dać temu czas, bo w 1 dzień nie zrobisz grafiki po kroju Shamanguli:

 

 

 

Lepiej coś zrobić, czy nadal pisać i gadać co by było, gdybym jednak był wtedy w fandomie i się na to żalić :huhwha:? Odpowiedź pozostawiam tobie. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

godzinę temu FrozenTear7 napisał:

A nastoletni okres moim zdaniem jest właśnie na wykształcanie różnych artystycznych zainteresowań m.in. Dlatego żałuję

To odrzuć te TWOIM ZDANIEM, bo to gówno prawda. Czytając Twoje żale myślałam, że na końcu dodasz, że masz raka i za tydzień umrzesz. Brzmiałeś jak 90-letni dziadek, który już nic w swoim życiu nie może zmienić. Bzdura, zamiast mówiąc ile czasu zmarnowałeś to po prostu napraw to. Jesteś młody. TAK, 19 LAT TO BARDZO MŁODO. Są ludzie, co w wieku 40 lat dopiero uczą się niektórych rzeczy. Chcieć to móc, niestety płacząc za zmarnowanym czasem będziesz marnował go tylko więcej. Więc rysuj, kup sobie instrument. Naprawdę nie widzę, gdzie zmarnowałeś tyle czasu? Jesteś baaaardzo młody, przed Tobą bardzo wiele rzeczy Cię czeka. Nie chcę żeby ten post brzmiał agresywnie, ale niestety musisz wziąć się do kupy, może to są nawet początki depresji - nie wiesz tego. Dlatego zanim to się w Tobie do końca rozwinie to zabierz się za siebie. Trzymam kciuki.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@PervKapitan naprawiam to już od pewnego czasu. To nie był post typu nic nie robiłem dawniej i dalej nic nie robię bo jestem leniwą kupą tylko w końcu zacząłem coś robić i czemu nie wziąłem się za to wcześniej. Wiadomo że ciężka praca tylko może nas zaprowadzić do celu i co najwyżej trochę geniuszu. Rozumiem to. Tylko był to żal do samego siebie że skupiałem się na rzeczach błahych zamiast robić co mi odpłaci dobrze w przyszłości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Ziemowit
23.08.2016 at 23:46 Tric napisał:

Jest mi smutno, ponieważ moje życie wydaje się być kiepskim żartem.

Ziomek, to w takiej sytuacji działaj, żeby twoje życie było zajebiste, a nie trać czasu na pisanie wątku tutaj. Znajdź coś co lubisz robić, znajdź osoby, które lubią ciebie i co ty robisz i będzie git. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje żale są smutne i denne.

Moja mama w koncu złożyła pozew sądowy o rozwód. Nareszcie. Martwię się teraz bardzo, boje się o to co teraz bedzie się działo. Ponoc tez mam składać zeznania, Ale tak przeciw ojcu? Ja wiem, byl alkoholikiem, nie interesował się mną, wyzywal mnie czasem, nasylal na mnie ludzi zeby mnie sledzili. Przez to bałam się wracać do domu ze szkoły. 

Mam mieszane uczucia bo jednocześnie to nienawidzę, a jednocześnie dalej kocham. Bo pamietam jak tulil mnie do snu kiedy mialam koszmary. Ale czy jakby na prawde by mnie kochal, to czy by stoczył się do takiego poziomu, groził nawet podpaleniem domu w nocy? 

Od prawie roku (22 listopada tamtego roku) z nim nie mieszkam. Niemal ucieklam z domu, wraz z mamą. Wlasnie od tamtej pory jest ze mną coraz gorzej. Jakos w tamtym okresie poznalam Przez internet osobę, dzięki ktorej dawalam sobie rade, nie płakałam i bylam silna. A potem staralam się być miła, uśmiechnięta, zadowolona z życia na sile. Ale przestało mi to wychodzić już jakis czas temu. Po lepszym okresie, znowu przychodził czas kiedy Tak jakby wybuchalam wsciekloscią i żalem do świata. Czuje się samotna, nikt z mojego otoczenia, oprócz najbliższej rodziny, nie wie o mojej prawdziwej sytuacji. Nigdy nikomu się Tak najprawde nie spowiadalam z całej prawdy. Nawet teraz tego nie robie, bo musiałabym wejsc w temat jeszcze głębiej. Nie chce sprawiać innym problemów, kiedy mają własne.

Ale tak jak wspomniałam wyżej. Rozwód. Tym się teraz najbardziej martwię. Co jesli ojciec ma jakies chore haczyki? Co jesli będzie sprawiał problemy albo nie zgodzi się na alimenty dla mnie? Chcialabym dostawać te alimenty. Chcialabym je odkładać na studia. Wczesniej mialam założoną jakąś lokatę na ktorej byloby z 6 tysięcy. Ale on mnie okradł i moja przyszłość jest mniej ciekawa. 

Od listopada stopniowo stracę pewność siebie i zapał do życia. Wszystko po kolei mnie wykańcza, każdy najmniejszy problem daje mi w kość. Po prostu moja osobowość robi sie coraz słabsza. Teraz jestem w gorszym okresie, Ale jutro znowu bede starała sie być szczęśliwą dziewczyną, która udaje ze problemy nie istnieją. Kiedyś moze stanę sie silniejsza, Ale teraz nie umiem. Postaram sie być silniejszą, Ale może pozniej

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy ma prawo do słabości, a proszenie o pomoc to nie grzech. Twoja sytuacja jest naprawdę trudna. Ojciec alkoholik - terrorysta oraz ty z matką uciekające z domu. To musiał być horror. Na to nie ma prostej recepty. Przede wszystkim pamiętaj że zawsze możesz liczyć tutaj na wsparcie. Mamie możesz poradzić by poszła porozmawiać do Centrum Interwencji Kryzysowej lub do jakiegoś innego psychologa. To nie jest wstyd ani nic złego. Te instytucje są stworzone by pomagać. Nie znam wszystkich faktów, ale możliwe że ojciec cały czas Cię kocha. Chociaż w bardzo chory sposób. W naszym kraju mnóstwo osób szuka wsparcia w butelce. Butelka cię nie wyśmieje ani nie rozpowie twoich problemów. 

Ciężko powiedzieć że "myślę", ale na pewno wierzę w to, że twój ojciec kiedy zobaczy że Cię stracił po rozwodzie zrozumie swój błąd i zacznie się leczyć. Choć muszę nadmienić że to nie jest takie oczywiste. Czasem choroba alkoholowa jest zbyt zaawansowana by człowiek chciał coś z tym robić. Ale tak jak mówiłem nie znam całej prawdy.

Wierzę że uda Ci się przetrwać ten ciężki okres.

Zena

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Celly Miałam podobną, może i identyczną sytuacje w rodzinie. I to bliskiej rodzinie. Moja ciocia, siostra mamy dokładnie przeżywała to co Twoja mama, a moi kuzyni to co Ty. Ostatecznie skończyło się to rozwodem. Od tego momentu było o wiele lepiej, wujek nikomu nic nie zrobił. Na urodziny, święta, czasami nawet bez powodu zabierał swoje dzieci by spędzić z nimi razem czas. Ale nikogo już nie skrzywdził, płacił alimenty. Ale cóż...wszystko zależy od pojedynczego przypadku, ale szczerze to wątpię by coś kombinował. 

No i przede wszystkim nie myśl w ten sposób, że "nie chce sprawiać innym problemów, kiedy mają własne" najlepiej by było gdybyś poszła do psychologa. Po prostu porozmawiać. Nie bój się, po takich zdarzeniach powinno się iść do psychologa. Psycholog to nie szatan, to nawet nie lekarz, nie jesteś chora, tylko po prostu zagubiona. Nie udawaj silną na siłę, tylko skorzystaj z pomocy. Nie wiem do której klasy chodzisz, czy masz jeszcze jakichś bliższych znajomych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Celly nie chcę cię martwić, ale z doświadczenia wiem, że będzie gorzej. Jednak to jest moje doświadczenie i jest różne od twojego. Ty możesz mieć to szczęście, że twój ojciec się ogarnie. Ciągle możesz mieć nadzieje...ja swoją straciłem. Nie, inaczej. Ja próbowałem się łudzić... Ty jednak..trzymaj się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Celly bardzo współczuję sytuacji. Silna musisz być bo nieważne jak źle jest to zawsze jest szansa że kolejne dni staną się lepsze. I patrząc na waszą sytuację powinny stać się lepsze. Kłamstwo wmawiane tysiąc razy staje się prawdą. Udawanie na siłę szczęśliwej osoby też jest lepsze niż poddanie się smutkowi. Bądź silna a przyszła Celly Ci podziękuje. I bądź silna dla matki.
Nie dziwne że mimo tego zła wyrządzonego przez ojca dalej go kochasz bo ciężko odrzucić tak ważną w twoim życiu osobę z którą się ma tyle wspomnieć z przeszłości. Jednak zatracił się i nie uratujesz go teraz czy tego chcesz czy nie. Trzeba odejść i wybrać albo swoje dobro i dobro mamy albo tkwienie na rozdrożu. Z pewnością wam się uda wygrać rozprawę i postaraj się o to też ze swojej strony jakkolwiek by to nie bolało. Walczycie m.in. o wasz przyszły dobrobyt.
Przykro że musisz sama gnić w tej bezsilności i rozkładającym smutku ale czy tego chcesz czy nie to stajesz się silniejsza. Szukaj ucieczki od przygnębiającej rzeczywistości kiedy tylko możesz czy to dzięki muzyce czy sztuce. Staraj się jeszcze szukać tego wyjścia.
Jeśli chcesz się czymś więcej pożalić i Ci tego trzeba to pisz śmiało.
I życzę wytrwałości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Współczuję. Dlatego nikt u mnie nie wie gdzie ja trzymam swoje pieniądze,jedynej osobie jakiej ufam jest moja babcia od strony mamy i mamie, zawszę jak gdzieś jadę na długo to chowam u niej 10000 zł które sam zarobiłem.Kocham mego brata i siostrę ale co do hajsu mam ograniczone zaufanie,nikt nic nie wie ile,gdzie i jest dobrze.Babki i ciotki od strony ojca zawszę uważały mnie za bękarta i zawszę mnie gorzej traktowały, widziałem jak potajemnie dawały innym wnukom pieniądze, żebym tylko ja nie widział. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie patrząc na to potem poczuje się jak debil że to pisałem ale co tam...

Ostatnio wzięło mnie na rozkmine i doszedłem do wniosku że jestem strasznie samotny i nie wiem czy moge ufać ludziom. Fakt, niby znam pare świetnych osób... ale czasami po prostu nie mam do kogo się odezwać. Miałem nie dawno, ze 4 miesiące temu trudny okres, w szkole próbowałem sprawdzić czy kogoś obchodze. Miałem w zwyczaju udawać że wszystko jest ok, ale tym razem po prostu nie mogłem. Ci "przyjaciele" po prostu odsuwali się ode mnie, żeby być jak najdalej od tego raka którym byłem ja. Teraz czuje się jakbym był kimś w postaci "jesteś, to se bądź, a jak cie nie będzie to trudno, mam lepszych od ciebie". Cóż szkołe zmieniłem, ale ludzie w większości ze starej i mam wątpliwości do tego czy dobrze wybrałem... Klasa niby 16 osób ale nie czuje żeby jakikolwiek nauczyciel (w pozytywnym znaczeniu) zwracał uwagę na mnie tak jak na innych, ale to idzie nawet w drugą stronę, np. nauczyciel od historii tak mnie zjechał że mi się nie chciało nic do końca dnia. W dodatku rodzice zachowują się jakby zamiast mi pomóc, to chcieli mnie dojechać. Czuje jakby moje plany życiowe zaczęły się walić...

Z góry przepraszam za wszystkie błędy w tekście.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...