Skocz do zawartości

Cień Nocy [NZ][Fantasy][Dark][Violence][Adventure][Romans]


Cahan

Recommended Posts

Dziękuję pięknie za opinię :fluttershy4:

Cóż, Night może i jest "najgłówiejszą z głównych" [Ned Stark też podobno był], ale jak to w systemie POVów bywa - są momenty, w których ciężko stwierdzić kto jest głównym bohaterem. Wszystkie wątki są ze sobą splecione, a ich pojawienie się nie jest przykładowe. Gdyby zrobić jedynie POVa Night to cała historia byłaby mocno stronnicza i przekłamana oraz krzywdząca dla niektórych postaci. Points of view służą właśnie temu by czytelnik zrozumiał tekst.

 

Inna sprawa, że SPOILER bohaterów głównych też uśmiercam, a jeśli tego nie robię, to znaczy, że zostawiam sobie ich na później.

 

Nnoitra - najbardziej poryty wątek jaki mój umysł wymyślił. A ponieważ RPP byli wzorowani na prawdziwych postaciach... No cóż. Jeden z pierwowzorów był metalem i miał przerąbane u dresów. A potem się jakoś z tymi dresami, którzy zawsze spuszczali mu bęcki zakumplował. Parę browarów czyni cuda.

 

Night i jej zawodna magia. Shad ma problem z niektórymi rodzajami zaklęć i choć fizycznie jest bez wątpienia w stanie stworzyć wielkiego fireballa to pod wpływem emocji i stresu jej nie wychodzi. W odróżnieniu od serialowej Twalot, na którą stres działa pod tym względem pozytywnie, Nighty ma najlepszą wydolność, kiedy ma święty spokój. I nigdy nie jest w stanie przewidzieć jak zachowa się w sytuacji kryzysowej. Raz może koksić i kosić wszystko jak leci, a innym razem zaczyna panikować.

 

EDIT: Poprawione są rozdziały Prolog - IV. Dziś się biorę za V.

Edytowano przez Cahan
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Informuję, że poprawki obecnie stoją na rozdziale VII. Wersja na docsach jest już wersją nową, poprawioną. I radzę się z nią zapoznać, ponieważ urósł trzykrotnie. Nowe sceny, opisy... Obecnie jest to w zasadzie inny tekst. Choć fabularnie to w zasadzie nic się nie zmieniło.

 

W przyszłym tygodniu zabieram się za VIII. I postaram się do wtorku dostarczyć rozdział XX.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Przeczytane.

 

Zapoznanie się z całą dwudziestką rozdziałów (pomimo knucia autorki, która starała się to powstrzymać) zajęło mi zaskakująco niewiele czasu. Trudno się jednak dziwić, ponieważ Cień Nocy to jedno z tych opowiadań, które czyta się lekko i przyjemnie. Ale może przejdźmy do standardowego punktowania:

 

 

Beware the spoilers!

 

1. Główna bohaterka - zdecydowanie jeden z najmocniejszych punktów tekstu. Po pierwsza - nie jest IMBA ani OP. Twórcy którzy piszą o alikornach powinni się z tego fanfika uczyć jak to powinno zostać dobrze zrobione. Czy są potężne? Jak najbardziej! Czy są wszech-super-potężno-niepokonane? Absolutnie nie! Dalej charakter naszej bohaterki - poznajemy ją jako młodą klaczkę, księżniczkę na dodatek i trzeba przyznać, iż zostało to dobrze oddane. Dziecięca naiwność połączona z nadmiernie wygórowaną ambicją i snami o potędze (i tronie) tworzy ciekawą postać, która szybko zostaje wystawiona na jedną czy drugą próbę. Jej droga nie jest usłana różami, a życie z zapałem kopie ją w ten czarny zad. Może to dlatego po przeniesieniu czasowym stała się taka... jędzowata? Wredna? Buchająca agresją? Nie da się jednak nie zauważyć, że wyszło jej to na dobre. Dostajemy naprawdę interesującą postać, która nie dosyć, iż nie stała się IMBA przez parę nieopisanych (jeszcze) lat, to nie straciła swojej uroczej, źrebięcej fajtłapowatości, która w porównaniu z jej charakterkiem doprowadza do wielu ciekawych, niejednokrotnie przezabawnych sytuacji. Fakt - czasami jak się czyta jej przemyślenia i plany, to człowiek łapie się za głowę i nie wierzy jak można być aż tak głupim, ale to pięknie się komponuje z jej ograniczonym doświadczeniem. Bardzo dobra postać. Wspominałem, że NIE jest IMBA?

 

2. Fabuła - Nie znalazałem dziur. Mamy intrygi, mamy politykę, mamy przygody, mamy normalne życie (dla danej wartości normy), a wszystko jest podane w odpowiednich proporcjach. Przeskoki między kolejnymi wydarzeniami są płynne i naturalne. Niektóre momenty co prawda są dosyć przewidywalne, ale nie oszukujmy się - to przecież Fantasy i wiele rzeczy jest po prostu typowych dla tego gatunku. Na szczęście nie ma tego, czego się bardzo obawiałem - brak zgromadzenia ekipy (Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę) i włóczenia się po pustkowiach przy wykonywaniu kolejnych "kwestów" w walce z niezidentyfikowanym złem. Jednak mimo tego, iż wszystko idzie ładnie, to czasami trafiają się sytuacje wołające o pomstę do nieba - przykładem niech będzie przyjęcie Night Shadow do gromady Poszukiwaczy Przygód. Z tego fragmentu biła taka sztampa i taka naiwność, że aż się płakać chciało. Ewidentnie mogło być to zrobione o niebo lepiej.

 

3. Bohaterowie poboczni - Tutaj jest różnie. O ile tacy jak Darkness Sword czy Bastard Spell są absolutnie zabójczy, to zdarzają się postacie nieco... płytkie. Chociaż może lepszym określeniem będzie - niedostatecznie zarysowane. Jednak jako, iż nie jest to opowiadanie zakończone, to można mieć nadzieję, że ich wątki zostaną nadgonione albo że zginą okrutną śmiercią (albo i to i to). Ogólnie jednak jest tu bardzo dobrze, tym bardziej że mamy zarówno bohaterów inteligentnych jak i takich po których poznaniu cisnącym się na usta określeniem jest "debil kliniczny".

 

4. Świat i jego opisy - Bardzo ładne przedstawienie feudalnego świata. Od komnat najwyższej arystokaracji, aż po lepianki plebsu wszystko wykreowane jest po prostu ładnie. Nic dodać nic ująć. Na dodatek można wiele się dowiedzieć o koniach jako takich, a już szczególnie o typach ich chodów :D. Zastrzeżeń na dobrą sprawę brak.

 

5. Klimat - Z klimatem jest ogólnie nieźle (taki podzwrotnikowy) i można razem z bohaterami poczuć strach, radość czy wściekłość. Jednak co jakiś czas, kiedy wszystko się pięknie buduje, autorka raczy nas zupełnie niepotrzebną w danym momencie wstawką humorystyczną czy pełen złośliwości tekst, które go skutecznie niszczą. To nie jest dobre. Zdecydowanie nie jest. O ile ogólne wstawki humorystyczne należą do całkiem zabawnych (choć może nie wszystkie nazwałbym subtelnym humorem), to miejscami jest ich o wiele za dużo i źle wpływają na odbiór tekstu. Doradzałbym je nieco, a nawet nieco bardziej ograniczyć. Fanfikowi wyjdzie to jedynie na dobre, tym bardziej, że raczej nie ma być komedią. I mimo wielu nawiązań do różnych książek muszę uznać ogólny klimat za słabszy punkt opowiadania.

 

6. Strona techniczna - No, nie powiem, interwencja korektora będzie bardzo, ale to bardzo przydatna. Skoro nawet ja, antytalent interpunkcyjny, widzę, że tu i ówdzie brakuje przecinków to znak, że coś jest naprawdę nie tak. Do tego dochodzą... dziwnie skonstruowane zdania. Nie jest ich za dużo, jednak wystepują i kłują w oczy. Na szczęście z tego co czytałem Mordecz je w czasie lektury z zapałem znajduje i dzielnie tępi. Przyjrzałbym się również samej stylistyce, gdyż odniosłem wrażenie, iż niektóre zdania są nadmiernie rozbudowane (ironia losu, że ja o czymś takim piszę) i przydałoby się im jedno czy drugie cięcie. Z błędów ortograficznych spotkałem dwa lub trzy, które zresztą zostały natychmiast poprawione. Ale palmę pierwszeństwa i tak dzierży i dzierżyć będzie "skąd nikąd" :D To mnie po prostu zabiło :D.

 

Podsumowując - mamy tu opowiadanie dobre, które czyta się lekko, szybko i przyjemnie, ale które mogłoby być o wiele lepsze i wymaga wprowadzenia pewnej ilości poprawek (i nie mówię tylko o teoretycznie "niepoprawionych" rozdziałach). Jednak, co stwierdzam z przyjemnością im dalej się czyta, tym jest lepiej. Płynniej. Ciekawiej. Poprawniej. Widać stałą tendencję zwyżkową. Dlatego nie pozostaje mi nic innego jak polecić tego fanfika i  dołączyć do czytelników oczekujących na kolejny rozdział Cienia Śmierci. A jeżeli ktoś łaknie oceny punktowej to w moim przekonaniu najlepiej odda go 6/10. Strona techniczna i niszczenie klimatu jednak nieco psują obraz ogólnej idylli.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wreszcie? Zdjęłam je dzisiaj i są poprawiane. Mocno. Brak akapitów, dziwny zapis dialogowy, wszystko wołające się o pomstę i Chaos jeden wie co. Dobra, Dolar przeczytał, więc oddam jakie są, choć obiecuję poprawić wszystko do końca tygodnia.

 

Daj mi chwilkę. Fabuły za wyjątkiem wątków pana N, które ulegną znacznemu wzbogaceniu, zmieniać nie będę.

Edytowano przez Cahan
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opowiadanie przeczytane, pora na krótki komentarz.

 

Czytało się diablo przyjemnie. Przez większość czasu był odpowiedni, średniowieczny klimat, podobny nieco do tego z Gry o Tron, była szczypta humoru... Do tego otrzymałem interesującą fabułę i świetne postaci. Nie wiem, którą polubiłem najbardziej. Niby z początku przypadła mi do gustu Night Shadow, ale w późniejszych rozdziałach wybija się Darkness Sword. Na plus zapisuję ci też opisy - na tyle długie, by było wiadomo, kto, z kim, w jaki sposób i w jakim kolorze, a przy tym na tyle krótkie, by nie nużyły.

 

Wady? A i owszem, były. Momentami błędna interpunkcja i inne mniejsze błędy. Poza tym zdarzyło się kilka tekstów, które zabiły klimat sceny... I w sumie to chyba tyle. FF dobry, godny polecenia, 8/10.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Glory Glory Alleluja !!! Nie powiem, zżerała mnie niecierpliwość, ale warto było czekać ^^ Trzymam kciuki, żeby dalej było jeszcze lepiej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dopiero niedawno "odkryłem" tego fanfika i bardzo żałuję, że nie przeczytałem go wcześniej. Dla tych, którzy nie przeczytali i sprawdzają komentarze, aby dowiedzieć się, czy warto - powiem wam tyle: warto. Jest to dark fantasy z fantastycznym klimatem i lore. Inspiracje PIeśnią Lodu i Ognia i Wiedźminem są widoczne, a są to dzieła bezsprzecznie wyśmienite. Cahan podtrzymuje tradycję. 

 

Lubicie fantasy? Polityczne gry? Mroczne tajemnice i zagubione miasta? Fanfik jest dla Was!

 

A teraz... SPOILERY!

 

Fanfik na początku urzekł mnie konstrukcją świata, przedstawieniem ras, królestw, wierzeń itp. Fakt, że jest to prequel do serialu dużo wnosi, bo mnie-więcej znamy zakończenie historii. Możemy się go domyślać i raczej nie są to pozytywne myśli. 

 

Alicorny, tak? To wyszło znakomicie. Są rasą żyjącą tak, jak pozostałe kucyki, ale nie liczną i królewską. Ale to, co szczególnie fajnie tu robisz, to naśmiewanie się z IMBA. Czarna alicorn o imieniu Night Shadow? Darkness Sword? To aż bije po oczach, ale nie boli. Bo są to kucyki żyjące w określonym królestwie z określoną kulturą, zachowaniem i aparycją mieszkańców. Nie są mroczne "bo tak". Są mroczne, bo taka jest ich kultura. Zresztą, ten mrok tyczy się raczej ich imion i aparycji, niż zachowania. 

 

Dalej. W tym pięknym świecie poznajemy Night Shadow - protagonistkę, czarną klacz alicorna, królewnę tronu nocy. I tu wspomnę, że dużo uwagi poświęcasz faktowi, że klacze w tym uniwersum tak naprawdę nic nie znaczą. Od Night się zaczyna - wypowiada posłuszeństwo rodzicom, bo nie godzi się ze swoją rolą - dobrej żony i matki dla dzieci księcia Królestwa Słońca. Nighty inspiruje się buntowniczką sprzed wielu lat i chce być tak jak ona. Niby jest to główna oś historii i fabuła, ale później ten motyw jest nam przypominany. 

 

Nie będę tu leciał po kolei całej fabuły, bo to nie streszczenie. Wspomnę może o tym, co lubię, a czego nie. 

 

Lubię tutaj tę szarość świata. Na dobrą sprawę nie ma żadnych "dobrych" bohaterów. Sama Nighty nie jest zbyt szlachetna i choć ma w sobie empatię i trochę dobroci, to jej celem jest przecież władza żelaznym kopytem. Niezbyt szczytny cel. Gra polityczna jest w tym faniku prosta, każdy się połapie, o co chodzi, a jednocześnie zrobiona logicznie i dobrze się to czyta. Opisy są piękne - od strojów szlachty, przez uzbrojenie żołnierzy, przyrodę, a na architekturze miast i kulturze skończywszy. Ten świat po prostu żyje. Przedstawienie wszystkich królestw jest zrobione w sposób każący się domyślać, że było to przemyślane i zaplanowane. No i fanie się czyta o złej Królowej Celestii. Zwłaszcza po oglądaniu jej w serialu. 

 

Opowieść skacze między postaciami, co jest fajnym zabiegiem, lubię takie rzeczy jeszcze z Wiedźmina. I mamy tu takie persony jak:

 

- Night Shadow - lubię ją. Jest po prostu kimś, komu chcę kibicować. Ma marzenia... No i ciekawią mnie jej dalsze losy. Popełnia błędy, których żałuje, nie jest doskonała, wręcz przeciwnie. Bywa samolubna i próżna, ale... z jakiegoś powodu ją lubię. 

 

- Darkness Sword. Ojciec Nighty, władca Królestwa Nocy. Skurwiel, potężny król, świetny polityk, patriota i pozbawiony empatii drań. Nie lubię go. I to nawet nie z powodu jego działań, ale podejścia do nich. Zabija brata swojej żony i wielce się dziwi, że ta wyrzuca go z sypialni, (Swoją drogą, Moonlight też mnie wkurwia swoją głupią osobą). Ogólnie, jest złą postacią, a jest przedstawiany jako postać dobra. I nie jest źle przedstawiony, jego kreacja jest genialna. Ja go po prostu nie lubię. 

 

- Dark Mane. Królewicz Nocy, brat Night Shadow... Z początku nie wydawał się tak zły. Ale potem straciłem sympatię do tego skończonego idioty. Jest typowym księciem hulaką, całkowicie nieodpowiedzialny i szczeniacki. Najbardziej mnie odrzuca jego reakcja na przymusowe małżeństwo - z ładną klaczą. Ładną.  Zachowuje się, jakby miał dymać chorego kundla... Idiota. 

 

- Nnoitra. Akurat jego lubię. Czemu? Nie wiem, może trochę się z nim utożsamiam. W każdym razie, traci oddział, w tym przyjaciela, jest więźniem... i zakochuje się w klaczy, która go nienawidzi. (Nienawidzi całego świata, ale to inna bajka). Nie jestem w stanie powiedzieć, co w nim takiego lubię. Po prostu, współczuję mu. Ale to już ja i moje dobre, altruistyczne serduszko.

 

- Orange Tail. To też dobrze zrobiona postać. Choć tu było mi ciężej ze współczuciem. Została skrzywdzona, ale tylko z własnej winy i naiwności. A potem strzeliła focha na cały świat długi i szeroki. I to ostrego focha, takiego, który kończy się biciem, łamaniem żeber i postrzałami z kuszy. Ała. 

 

Ach... mógłbym wymieniać dalej. Bastard Spell, Random Adventure, Hualong, Precious Look... Jest masa bohaterów. Każdy ma odmienną osobowość, każdy jest napisany świetnie. Dodajmy do tego kreację świata, intrygi polityczne i fabułę...

 

I mamy fanfik, który dostaje mój głos na [epic].

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months later...

Dobra, rozdział to może i nie jest (ale nad rozdziałem serio pracuję i się pisze - a będzie raczej bardzo długi, ponieważ akurat dużo się dzieje, więc tyle dobrego). A tymczasem oferuję wam krótki spin off pisany na jeden z konkursów literackich. Nie jest to może jakieś szczególnie dobre, ale dla fanów Darkness Sworda zawsze coś.

 

Cień Nocy: Konflikt Interesów [oneshot][slice of life][politicial fantasy]

https://docs.google.com/document/d/1H2Fzk5ihtyJ6ua-B5kb5cqyzsbnMzDgdMGWD_ImbvRo/edit

Edytowano przez Cahan
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

I oto jest rozdział XXII, moje małe kucyki. Mam też dobrą wiadomość: kolejny planuję wydać niebawem. I ogółem do końca września trochę tego wyjdzie, za to potem znów okres suszy przez czas nieokreślony.

 

Ale co będę przedłużać, łapcie linka:

https://docs.google.com/document/d/10H37ikbcCWrWWlDA-kz6bH5UmBzUf84lO4FshwuAUsw/edit

 

Tradycyjnie zapraszam (i zachęcam) do komentowania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

fik dobry, w robocie się czyta na smartphoniku lekko i przyjemnie XDDD Ale mam jedno zastrzeżenie, fik jest troszku irytujący opisywaniem kucy jak kuc, bardziej odpowiada mi uczłowieczenie poniaczy znane z serii fasllout eq oraz ph ;) Poza tym pisz dalej, powodzenia :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ten oto sposób, powróciłem do „Cienia Nocy”, tym razem po dosyć długiej przerwie. Jak bardzo historia posunęła się do przodu? Jak wiele się wydarzyło? Czy poznaliśmy jakieś nowe postacie, a może z kimś ważnym się rozstaliśmy? No i co ważniejsze, na czym zyskał klimat, na przestrzeni najnowszych rozdziałów?

 

Jak mam to w zwyczaju, przestrzegam przed możliwymi spoilerami.

 

Zastanawiając się nad tym od czego najlepiej będzie zacząć, pomyślałem, że tym razem, dosyć nietypowo, w pierwszej kolejności zabiorę się za wątki. Tutaj naprawdę jest o czym pisać – zwłaszcza w najnowszym na dzień dzisiejszym rozdziale, pojawiło się bardzo wiele scen, których akcja rozgrywa się z różnych miejscach, krąży wokół różnych postaci. Co więcej, atmosfera zaczyna ulegać stopniowemu zagęszczaniu, co na początku może trochę mącić. Jeżeli ktoś po aż dwudziestu rozdziałach nadal ma kłopot ze spamiętaniem imion i kto jest kim dla kogo, zapewne będzie miał problem z odnalezieniem się między poszczególnymi wydarzeniami, zwłaszcza po XXI, dosyć krótkim rozdziale w którym za bardzo nie ma się gdzie zgubić. Po prostu 38 stron naszpikowanych częstymi przeskokami między lokacjami, postaciami czy wątkami może trochę za mocno uderzyć w czytelnika, sprawiając, że część ważnych scen po prostu wyleci z głowy.

 

Mnie akurat, decyzja o zawarciu tak wielu rzeczy w ramach jednego rozdziału wydała się słuszna. Choć z jednej strony jest to pewien dysonans w stosunku do kilku poprzednich rozdziałów, to z drugiej, być może, krok w dobrą stronę. Mianowicie, mamy coraz więcej interesujących wątków politycznych, więcej intryg, współmiernie do wątków typowo przygodowych, przyprawionych o „slajsoflajfowe” smaczki. Mam tu na myśli przerywniki w których zaglądamy w głowę Hualonga, śledzimy próby „klejenia” iluzji w wykonaniu Night Shadow, bądź po prostu sprawdzamy jak radzi sobie Dark Mane, przyszły „krul”, który póki co rokuje szanse tylko i wyłącznie na takiego „króla” przez „u” zamknięte.

 

Nie sposób zapomnieć tutaj o znanych Poszukiwaczach Przygód, których to poczynania również śledzi się z zaciekawieniem, choć tak na dobrą sprawę, spośród nich wyróżnia się ledwie kilka postaci, głównie za sprawą większej roli na tle całości, jako grupy, czy też lepiej nakreślonego charakteru. Myślę oczywiście o Orange Tail, Nnoitrze, Bastard Spellu. Gdzieś tam, w tle, przewijają się pozostali, ale generalnie nie zwracają na siebie uwagi i budzą dość wątpliwą sympatię u czytelnika. Nie to, że drażnią, ale sprawiają wrażenie dodatku, bez którego mogłoby się obejść. Szkoda, ponieważ wcześniej te postaci pojawiały się i wybijały znacznie częściej, dając nadzieję na jakieś obszerniejsze ich opisanie, podkreślenie roli, czy też lepsze ich zgranie. Rozdział XXII zostawia póki co wrażenie takie, że wszyscy po kolei potracili na znaczeniu, na rzecz wspomnianego wcześniej trio.

 

Oczywiście, nie mogło zabraknąć ucztującego, czytającego cudze myśli oraz knującego Darkness Sworda oraz scen w zamku Mooncastle. Wydarzenia spod tego znaku również śledzi się dobrze, bez przedłużania czy przynudzania (aczkolwiek, może część kwestii mówionych wydaje się sztucznie przedłużona, zdaje się w imię budowy napięcia, czy dostojnego wrażenia), co więcej, część scen łączy się z poczynaniami Dark Mane’a, wszystko to się zazębia, dając spójny obraz tego co się dzieje na królewskim dworze. Zdecydowanie największe wrażenie zrobiła na mnie scena z odkryciem „zarazy” w murach zamku oraz śmierć Harmonii ducha winnej kucharki (Minty Peach jej chyba było), która to nastąpiła w wyniku spożycia trucizny, przeznaczonej dla kogoś innego.

 

Co tu dużo opisywać – scena jest całkiem mroczna, posępna i ukazująca dwa oblicza króla. Z jednej strony sprawia wrażenie współczującego, wspaniałomyślnego w stosunku do rodziny Minty, żałującego błędu swych służb oraz gotowego do skrócenia męki poddanej, ale z drugiej, widać na co gotów jest skazać przeciwników i jak daleko się posunąć by zrealizować swe cele. Na pochwałę zasługuje również postać nieszczęsnej kucharki. Nie była to postać kluczowa, ani nawet przewijająca się w tle, ot, zwyczajny pionek, względem którego autorka nie miała żadnych konkretnych planów. Niemniej, choć obcujemy z nią (Minty, nie autorką) bardzo krótko, obserwujemy tylko jej ostatnie chwile, to jednak jest trochę przykro, żałuje się jej śmierci, a końcówka sceny skłania do chwili zastanowienia, czy musiało do tego dojść. Tutaj naprawdę duży plus – niewiele znacząca dla fabuły postać, której charakteru i życiorysu nie znamy w ogóle, potrafi budzić współczucie. Świetna robota.

 

Aczkolwiek, nie potrafię nie skomentować, może trochę prześmiewczo i „na czarno” faktu, że agent Darknessa aż tak sfuszerował robotę i nie utruł kogo trzeba.

 

cXcOvgM.jpg

 

 

Lecimy dalej, lądując w sercu kampanii Night Shadow. Ogólnie, nie mam tutaj żadnych uwag, po prostu dostajemy więcej przygody w stylu starszych rozdziałów. Wydarzenia te raczej nie zwracają na siebie większej uwagi i toną w gąszczu pozostałych wątków i postaci. Myślę, że to po części wina zmarnowanego potencjału drzemiącego we wprowadzonej wcześniej akcji z wampirem. Nie wiem, czy to tylko moje wrażenie, lecz łatwość z jaką Hualong zwalczył nieumarłego, brak żadnych poważniejszych uszkodzeń Night Shadow, czy też to jak prędko wszystkie te wydarzenia „przepadły”, wzbudziły u mnie brak większej satysfakcji, lekki niesmak wręcz. Po prostu, mając w pamięci poprzednie rozdziały, spodziewałem się czegoś więcej. Z czasem wrażenie to zostało zbite przez bardzo zgrabne opisanie dalszej wędrówki i „zabawy z magią” Night Shadow, niemniej, nie było to do końca to, czego oczekiwałem po dalszym ciągu wątku tej postaci.

 

Na deser zostawiam wizytę u księżniczek Equestrii, prowadzących swe wojska (albo nie do końca prowadzących, w przypadku Luny) ku szybkiemu i pewnemu rozgromieniu wroga, w roli którego wystąpiła tu armia kryształowych kucyków, znajdujących się pod panowaniem niejakiej Crystal Ass… I powiem szczerze, że nie do końca rozumiem intencje autorki, co do nazwania tejże postaci właśnie tak. To miał być element komediowy, jakaś aluzja, czy coś jeszcze innego? Przyznam szczerze, że to trochę rozproszyło gęstą i wojenną atmosferę, momentami sprowadzając całość nie do czegoś wielkiego, ale błahostki, kaprysu Celestii, czy wręcz jakiejś groteski. Sam nie wiem, akurat ten zabieg średnio mi podpasował.

 

Niemniej, te fragmenty obfitują w bardzo ładne, nie przesadzone opisy walk, przygotowań do bitwy, dobrze ukazana została również pozycja Celestii oraz niedojrzałość, jako przywódczyni, jej młodszej siostry. Sprytnie została tu wpleciona kwestia pochodzenia Luny oraz genezy jej kompleksu „tej gorszej, niechcianej i mniej predysponowanej do rządzenia”. Szczerze mówiąc, średnio podeszła mi ta wizja. Sam nie wiem, ale odebrałem to jako dość mało kreatywny sposób na usprawiedliwienie usposobienia i samooceny Luny, coś aż nazbyt podobnego do tego, co zwykło się dziać podczas uczt w innych królestwach, a co było idealną okazją do zróżnicowania natury grzeszków ojców bądź matek bohaterek i bohaterów. Przy drugim czytaniu wspomnienie o tym wydało mi się po prostu zbędne.

 

Na całe szczęście, nadrobione to zostało przedstawieniem relacji między siostrami poza polem bitwy, stosunku Celestii do Luny oraz jej troska o siostrę, mimo jej impulsywności i nieodpowiedzialności, niesubordynacji wręcz. Szkoda, że nie było tego więcej. Na rzecz większych detali na tym polu, można było zrezygnować z wątku Luny jako tej, pochodzącej z nieprawego łoża. Albo ukazać to inaczej. Co komu szkodzi, aby to tym razem matka okazała się niewierna? Albo żeby poród Luny okazał się tak trudny, że w jego wyniku jej matka poniosła śmierć, zaś sama Luna okazała się niższa i słabsza, co z kolei uznano za jakąś klątwę, albo skaranie za to, że „zabiła” swą matkę? Albo po prostu kiedyś przyczyniła się do czegoś złego, za co straciła uznanie poddanych, lecz Celestia się za nią wstawiła, a co z kolei Luna uznała za jakąś łaskę, czy znak, że nie może sama ponosić odpowiedzialności za swoje czyny, tylko wiecznie potrzebuje jakiegoś prowadzenia za skrzydełko, co na dłuższą metę było dla niej upokarzające? Życie w cieniu siostry?

 

Masa możliwości na materiały na retrospekcje.

 

Idąc dalej, słówko o kreacjach postaci i zmianach, jakie w nich następują, w miarę dalszego rozwoju fabuły. Jeśli miałbym to określić możliwie najkrócej, powiedziałbym, iż jedne postaci zmieniają się, ewoluują spokojnym tempem i z czasem dostosowują się do nowych wydarzeń, natomiast drugie po prostu stoją w miejscu. To jest, odgrywają swoją rolę, ale nic poza tym. Po prostu dalej czynią to samo, czego przykładem jest chociażby małżonka Darkness Sworda (Dlaczego ciągle nie mogę zapamiętać jej imienia? Zbyt rzadko występuje!), Diamond Lady, lub większość Randomowych Poszukiwaczy Przygód. Natomiast z drugiej strony mamy Night Shadow, Orange Tail, Dark Mane’a, Darkness Sworda, którzy tak dla odmiany zmieniają się, często nawet tylko minimalnie, lecz w taki sposób, że ich poczynania śledzi się z wciąż rosnącą ciekawością, wciąż rosnącą sympatią, postaciom tym w pewnych momentach chce się kibicować, życzy się powodzenia i ogólnie, sprawiają bardzo dobre wrażenie. Hualonga z kolei, nie zaliczyłbym ani do jednej, ani do drugiej grupy. On sobie egzystuje gdzieś pomiędzy nimi. Przejawia inicjatywę, jego więzi z Night Shadow zacieśniają się, lecz wciąż głównie pełni swoją „funkcję”.

 

Co do klimatu, to po lekturze ostatnich trzech rozdziałów stwierdzam, iż poziom jest tym razem bardzo wyrównany. Niektóre fragmenty, z powodów wyżej przeze mnie wymienionych, podobają mi się bardziej, inne mniej, jeszcze inne napisałbym nieco inaczej, gdyby to ode mnie tylko zależało, niemniej, atmosferę towarzyszącą opisanym wydarzeniom oceniam bardzo dobrze, wyśmienicie wręcz. Myślę, że to głównie zasługa solidnie skonstruowanych opisów, doboru słownictwa oraz lekko zmienionego szyku tu i tam (co ujawnia się głównie w sposobie mówienia tych najważniejszych alicornów w królestwie), czy też stosunkowo bogatych obrazach otaczającej Night Shadow natury (jeden z mocniejszych punktów jej fragmentów), czy też typowo „biologicznych” wstawkach, które zapewne są swoistą manifestacją największej pasji autorki i jednocześnie okazją do przekazania pewnej wiedzy ;) Every day is a school day, jak to mówią.

 

Jednocześnie, na pochwałę zasługują również opisy i przypisy poświęcone panującej w przedstawionym świecie kulturze, zwyczajach, elementy folkloru, czyli to, co pojawiało się już wcześniej, lecz nie w zwiększonej ilości, ale też nie w zmniejszonej. Ot, takie na pozór drobne elementy, ale znakomicie dodające smaku, urozmaicające treść, nie dominujące nad właściwą akcją, ale też nie ginące gdzieś między kolejnymi zdarzeniami. Poza tym, jest też kilka mrugnięć okiem ku poprzednim rozdziałom, co również uznaję za plusik. Czego w ramach owych mrugnięć mi brakuje? Może piosenek?

 

Podsumowując, fanfik już jakiś czas temu „wyrobił się”, natomiast na tym etapie kluczowe wydaje mi się utrzymanie nowego stylu, tempa akcji i klimatu, co jak na razie udaje się dobrze. Spoglądając wstecz, na poprzednie rozdziały, historia jest spójna, zmierzająca w konkretnym kierunku, choć potencjał kilku wątków został mało wykorzystany. Niemniej, co pewnie będę jeszcze wiele razy powtarzać, widoczny jest ogromny postęp w stosunku do początków, idące w dobrym kierunku zmiany oraz ogólna poprawa wszystkiego.

 

Poza tym, na obecnym etapie, zapowiada się długa i porywająca historia, której ciąg dalszy może się okazać trudny do przewidzenia i być może całkiem zaskakujący. Nie pozostaje zatem nic innego jak cierpliwie czekać na kolejne rozdziały.

 

Alicorny nie bolą.

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia!

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obu komentującym szczerze dziękuję, za pozostawienie po sobie śladu w tym temacie. Mała rzecz (albo i całkiem długa), a jak cieszy  :fluttershy4: .

 

@BestiaAOG

 

Gusta są różne, spaczenia też. A to że ja mam spaczenie biologiczne nie jest w fandomie żadną tajemnicą.

 

@Hoffman

 

Ten komentarz jest piękny. Jeśli się kiedyś spotkamy, to masz u mnie rosiczkę/dzbanecznika/tłustosza/inną roślinkę.

 

W każdym razie, czas wyjaśnić parę kwestii. Przede wszystkim nie jest tak że pewne postacie porzuciłam-porzuciłam, podobnie jak pewne wątki. Po prostu akurat w tym miejscu nie pasowało mi wsadzenie ich, głównie ze względu na to, że to są POVy, więc skoro np. Nnoitra ma słabszy kontakt z którymiś z Poszukiwaczy i jest skupiony na innych, to siłą rzeczy nie wsadzę w takie miejsce tamtych bohaterów, bo wyszłoby to nieco nienaturalnie. Jednak gwarantuję, że o nich pamiętam i że będą pojawiać się częściej. Ogółem całe to tło nie tyle co umarło, co jeszcze nie miejsce i czas :rdblink:.

 

Jeśli chodzi o wątek Night, to cóż, niedługo ponownie zyska na istotności i będzie się tam działo więcej, gdyż jej wędrówka powoli dobiega ku końcowi. Zaś kwestia obrażeń jest dużo prostsza niż się wydaje - głębokie rany kłute po ugryzieniach, brak krwawienia bo zarobiła ogniem (poparzenia). I tu miała pewne szczęście - spadła w bagno (w wodę), co zamortyzowało upadek. Potłukła się, poobijała, ale przynajmniej ugasiło to ogień, więc rana jest mocno powierzchowna. Co najmocniej boli przez pierwsze parę dni. Ból czuje przede wszystkim przy używaniu pewnych partii mięśni, w bezruchu najwyżej pieczenie (swego czasu przypaliłam się żelazkiem). Za to wygląda teraz dość koszmarnie - poszedł kawał grzywy + wielki strup. Jest słabsza fizycznie i przez pewien czas wciąż będzie - jest dużo wolniejsza niż w normalnym wypadku.

 

Crystal Ass zostało użyte w jednym z pierwszych rozdziałów. Dziś nie nazwałabym tak tej bohaterki, ale uznałam że mniejszym złem będzie swoista ciągłość i trzymanie się starej wersji (chyba że ewentualnie zmieniłabym coś w tamtej części) niż nagła zmiana imienia.

 

Cóż, z ojca Celestii był ogółem niezły rozpustnik. Luna jest wyjątkowa tylko pod tym względem, że urodziła się alikornem, więc została uznana, jednak dalej jest na dużo niższej pozycji niż jej starsza, legalna siostra. W dużej mierze z własnej winy, a w szczególności ze swojego infantylnego charakteru. Sama wzmianka nie jest wcale taka bezcelowa, zaś sama kwestia będzie dość ważna w Przedświcie (planowana kontynuuacja) i spin offach. Ze swojej strony mogę już teraz zdradzić, że Bastard Spell jest dalekim krewnym Królewskich Sióstr, o czym nie wie on, ani nikt inny, zaś w fanfiku wspominać o tym nie będę, bo niby po co. Bękarcie pochodzenie Luny ma też nieco inny wpływ: jej tytuł jest pusty. Księżniczka krwi bez ziemi i całkowicie na łasce siostry (większość decyzji Celestii chyba wystarczająco dobrze tłumaczy zachowanie jej siostry pod Smaragdinem). Jednak wątek tego rodzeństwa powróci jeszcze parokrotnie.

 

Piosenki będą, w swoim miejscu i czasie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

Do tego, abym mógł wciągnąć się w lekturę potrzebna jest mi przede wszystkim dająca się lubić wiodąca postać, z którą mogę się zżyć i przejmować jej losem... i dobrze się składa, bo najmocniejszym punktem „Cienia Nocy” są właśnie bohaterki i bohaterowie. Wiarygodni psychologicznie, wielopłaszczyznowi, spójni, napędzani logicznymi motywacjami, popełniający błędy i dalecy od ideału. Do tego główne postacie nie są statyczne – przeżywane przez nie przygody mają wpływ na ich osobowość, dzięki czemu chce się czytać dalej, na przykład po to, aby dowiedzieć się, czy Orange Tail w końcu przezwycięży swoją traumę i stanie się na powrót sobą. Dobre opowieści, to opowieści o ludziach (kucach), a nie o wydarzeniach i w mojej opinii „Cień Nocy” jest właśnie taką opowieścią.

A które postaci spodobały mi się najbardziej? To już akurat wiesz, ale rozpiszę się trochę bardziej.

Night Shadow poznajemy jako klacz ambitną, o silnym charakterze, choć skłonną do nieprzemyślanych działań (co być może wynika z jej młodego wieku i braku doświadczenia). Łatwo się utożsamić z jej motywacjami, czytelnik od początku nie ma wątpliwości, po czyjej być stronie. Bardzo podoba mi się motyw buntu bohaterki przeciwko patriarchalnym stosunkom społecznym. W kolejnych rozdziałach mamy okazję obserwować Nighty podczas, nazwijmy to umownie, codziennego życia. Jej wpadki (scena z drzewem i rogiem) i nierealne plany przywołują uśmiech na twarz. Jej samej zaś, złośliwej i uroczo aspołecznej, po prostu nie da się nie lubić. Na szczęście Night Shadow nie jest przy tym wszystkim Mary Sue. Pod wpływem emocji działa nieracjonalnie (przypadek Sunday), jej magia zawodzi w warunkach stresu i wreszcie jej talent jest trochę trudniejszy do wykorzystania, niż klasyczne fireballe.

Drugą postacią, której wątek śledzę szczególnie chętnie, jest Orange Tail. Popełniła błąd, co się zdarza. Wpływ tego zdarzenia na jej psychikę został przedstawiony w sposób wiarygodny. W kolejnych rozdziałach Orange powoli wychodzi ze swojej skorupy i ja jej w tym kibicuję. Czytając, obawiałem się, że moment, w którym Nnoitra pognał za Orange do lasu, zakończy się sceną słodko – romantyczną, ale na szczęście nie zrobiłaś tego. Bardzo mnie ciekawią dalsze losy tej postaci.

Nie można też nie wspomnieć o Darkness Sword. Na początku myślałem, że będzie to tylko plot device pod tytułem „zły tatuś” i na tym jego rola się zakończy. Przyjemnie się rozczarowałem. Okazuje się, że on też ma swoje cele, marzenia i problemy. A w scenie z przypadkowo otrutą klaczą zyskujemy pewność, że ma on nawet coś w rodzaju serca. Bardzo ciekawa postać.

 

Kolejnym aspektem są opisy. Nie za długie, nie zaburzają rytmu opowieści a jednocześnie bardzo plastyczne, oddające klimat. Podobają mi się takie fragmenty, jak na przykład:

 

„A rozgwieżdżone niebo jaśniało nad nimi w swej pełnej, bezchmurnej krasie. To była jedna z tych nocy, podczas których nie chciało się spać, by nie stracić możliwości jej przeżywania. Powietrze miało w sobie to coś, co sprawia, że chce się je wdychać i wdychać. Powiew świeżości, lekki chłód śmierci i przedwieczności.”

 

Niby nic, ale „lekki chłód śmierci i przedwieczności” buduje atmosferę i sprawia, że czytelnik naprawdę oddycha klimatem tej nocy – być może nie bez znaczenia jest, że akurat ten konkretny czytelnik zna takie noce i opis uderzył we właściwe struny.

Pozytywnie wypadają wszelkie opisy przyrody, gdzie popisujesz się swoją znajomością tematu, dzięki czemu można cieszyć się całym tym bogactwem nazw roślinności. Do tego opisy średniowiecznych broni i ubrań, no i oczywiście konie, które są naprawdę końmi – bardzo lubię. Merytorycznie nie ma się do czego przyczepić.

 

Jeśli chodzi o otoczkę polityczną, te wszystkie królestwa z ich królami, książętami i dworskimi intrygami, szacunek budzi staranność, z jaką wszystko to zostało przemyślane i opracowane. Zdaję sobie sprawę, że całe to tło polityczne jest niezbędne dla fabuły i gdybyśmy go nie mieli, główna bohaterka miałaby ograniczone możliwości, a jej ojciec nie mógłby być tak wiarygodną postacią. Dla mnie jednak jest to jednak najmniej interesujący aspekt i mam wrażenie, że odrobinę przeładowany nadmierną liczbą postaci i wątków, które po pewnym czasie zaczynają się po prostu mylić. Zdecydowanie wolę czytać o Nighty biegającej po lasach i zaklętych miastach.

 

Sprawy techniczne. Tu jest zaskakująco nierówno. Z jednej strony wspinasz się na warsztatowe wyżyny np.: w scenie śmierci Sunday, czy generalnie w dialogach (wypadają bardzo autentycznie), a z drugiej strony jest sporo usterek, takich jak poprzekręcane, czy nieprawidłowo użyte idiomy, problemy z konstrukcją logiczną zdań, czy zaburzające czytelność zmiany podmiotu w zdaniach. Oczywiście, „sporo” to pojęcie względne. Ogólnie usterki nie przeszkadzają w czytaniu, ale biorąc pod uwagę, że tekst jest (chyba) po korekcie, mogłoby być ich mniej. No i weź pod uwagę, że ja po prostu uwielbiam się dopieprzać do takich rzeczy.

 

Cóż, liczbowo nie będę oceniał, ogólnie bardzo mi się podoba, czuję emocjonalną więź z główną bohaterką, a Ty czuj się męczona o kolejny rozdział ;)

 

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Przeczytałem fajnie że dodałaś ten nowy rozdział bo już prawie zapomniałem co się działo rozdział owszem dość krótki i niezbyt intensywny jednak fajnie przypomniał o ficu i już się jaram na kolejny rozdział (obyś pisała prawdę że dłuższy bo poszukam wideł)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

No i dogoniłem.

 

W trzech rozdziałach wydarzyło się jednocześnie niewiele jak i sporo. Night dalej myśli, że coś znaczy, Hualong docina jej niemiłosiernie (coraz bardziej lubię tego gekona), a tymczasem brat głównej bohaterki wykazuje się szeroko pojętą niekompetencją a ojciec jak zwykle truje, knuje i planuje - jego naprawdę nie się nie lubić. Akcja posunęła się nieco do przodu, ale to jednak nadal swego rodzaju gra wstępna i podchody - na właściwą akcję, mam nadzieję, dopiero przyjdzie czas. Miło było zobaczyć Ceśkę i Lulu, a bitwa (czy raczej masakra) na polach Smaragdinu stanowiła przyjemne urozmaicenie po czytaniu o intrygach i spiskach.

 

Na plus zaliczam, brak trollowych wstawek - dzięki temu lektura przebiega o wiele przyjemniej. Oby tak dalej - czekam na kolejną porcję przygód w klimacie Cienia Nocy.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Przeczytane.

 

Wreszcie chciało by się rzec bo trwało to zdecydowanie zbyt długo. Szczerze powiedziawszy przez pierwsze 5-6 rozdziałów nie mogłem się przekonać do Cienia Nocy, ale potem już poszło z górki.

 

SPOILERY. SĄ TU.

 

Do lektury Cienia Nocy podchodziłem opornie. Myśl o czytaniu kilkuset stron o przygodach OP alikorna nieco mnie przerażała. Szczęśliwie wreszcie się przemogłem i muszę powiedzieć że absolutnie nie żałuję. Odnoszę wrażenie (możliwe że mylne), że fanfik jest jednym z niewielu podejmujących poważniejsze tematy niż tylko wyprawa kolorowych taboretów w poszukiwaniu guza. Jest i polityka i codzienność w mocno średniowiecznych realiach.

 

Wielkim plusem fanfika jest jego wielowątkowość. Dostajemy kilka splatających się w większym bądź mniejszym stopniu historii. Moją absolutnie ulubioną, jest wątek Darkness Sworda. Spiski, knucia i życie codzienne władcy Nocy jest tym co mnie najbardziej zainteresowało. Możliwe że dlatego że jest to jakaś odmiana od “typowych” przygód kucyków, a może dlatego że wydaje się, że poświęciłaś nad tym więcej czasu niż choćby nad wątkiem Shad. Ale przechodząc dalej. Bohaterowie: Jest dobrze nawet bardzo. Wyraźnie zaznaczone charaktery, raczej brak postaci płytkich, a co najwyżej niedostatecznie zarysowanych. Moim ulubionym jest oczywiście Darkness Sword. Tak, to jest prawdziwy król, knujący na prawo i lewo ale jednocześnie nie obojętny na potrzeby poddanych. Przy okazji nie żaden ponurak, czy udający cierpienie nad brzemieniem sprawowania władzy.

 

Kogo tam mamy dalej… Wyrodną córeczkę Night Shadow. Szczerze jej wątek najmniej mnie interesuje, choć postać jest jak najbardziej ciekawa. Cierpiąca na przerost ambicji nad realnymi możliwościami, z wielkimi pretensjami do tronu królewna. Co najważniejsze nie jest ani trochę OP, ma trochę zalet, sporo wad i cięty jak na tak młody wiek język. W jej wątku kilka rzeczy mi przeszkadza. Żeby nie szukać daleko, sam początek, po rzucie oka na mapę od razu niemal poznaje plany polityczne i strategiczne ojca. W wieku dziesięciu lat! Rozumiem że rodzą się jednostki wybitne, ale odniosłem wrażenie że mimo wszystko Shad się do nich nie zalicza, a mimo to wykazuje się bystrością godną pozazdroszczenia.

 

Przygłupi braciszek Dark Mane. Też go lubię. Korzysta z życia puki może i niech mnie szlak jeśli nie pasuje do rodziny królewskiej. A scena jego ślubu jest... świetna.

 

Bastard Spell. Porządny bohater, z ciekawą przeszłością.

 

Niespełniony Nnoitra błąkający się najpierw w poszukiwaniu zaginionej księżniczki a potem jeden z członków bandy Bastarda, która wyrżnęła w pień jego oddział, zakochany w swojej niedoszłej zabójczyni. Już sam ten opis wskazuje na ciekawą postać, jednak brakuje mi jakiegoś głębszego wyjaśnienia jego zafascynowania Orange Tail. Bo to że ma kolorowy oczojebny ogonek i omal go nie zabiła to trochę mało, czy może po prostu zbyt schematycznie.

 

Orange Tail… Hmm… Interesująca, to trzeba przyznać, ale czy ją lubię? Raz tak a raz nie. Za co tak? Może za tą przemianę ze zwykłej tkaczki w mordującą z zimną krwią i wykazującą się przeciętną elokwencją wariatkę. Za co nie? W sumie też za ubogie słownictwo i mimo wszystko przesadną agresję. Kopanie Nnoitry jeszcze rozumiem ale rzucanie się z gębą na Bastarda? No i to nieszczęsne “zamknij pysk”, raz spoko dwa razy czemu nie, ale dziesięć. Robi się już nużąco.

 

Hualong. Wredny i naśmiewający się z Night smok. Co najważniejsze w swych drwinach nie jest denerwujący i głupi. Czytając jego kwestie natrafiamy zazwyczaj na jakąś w miarę sensowną kwestię a nie tylko durne prześmiewstwo.

 

Trochę pochwaliłem to i ponarzekam. Imiona niektórych postaci. Czytając niektóre z nich mało nie padłem. Jak trzeba nie lubić dziecka żeby nazwać go Awfoul Look, albo Delicious Food? Wiem że z nazwaniem bohaterów można mieć problem, sam mam i to całkiem spore, ale to zwyczajnie jest złe.

 

Fabuła wciągająca w miarę płynna, z wyjątkiem pewnego zastoju w rozdziałach 3-4 gdzie w sumie mało co się dzieje. Całość jednak jest napisana w sposób jak najbardziej przemyślany, dzięki czemu nie natrafiłem na luki fabularne. Przygody śledzi się z zainteresowaniem, choć część z nich jest dość przewidywalna. Raczej nie zaniedbujesz żadnych wątków co bardzo mnie cieszy. Osobiście uważam jednak, że część epizodów warto by nieco wydłużyć, zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z tak wieloma bohaterami, część z nich jest zwyczajnie zaniedbywana a szkoda… Różnorodność całości skutecznie jednak maskuje wszystkie moje zastrzeżenia. Raz miotamy się po lesie by po chwili znaleźć się w pałacu królewskim na balu weselnym, a stamtąd przenieść się do kryjówki RPP.

 

Forma. No tu jest już różnie. O ile w pierwszych rozdziałach jest średnio o tyle później jest naprawdę dobrze. Widać naprawdę spory progres w pisaniu. O ile na początku co chwila wyłapywałem zdania zaburzające płynność i rytm zdania o tyle pod koniec było takich coraz mniej. Aczkolwiek wciąż były. Może to moja osobista fobia, może nie ale wyjątkowo przeszkadza mi używania słowa “iż” w zdaniu, w którym bez problemu można by dać najzwyklejsze “że”. Zaburza mi to niestety rytm czytania i skłania do refleksji czy przypadkiem na siłę nie próbujesz urozmaicić tekstu “oryginalniejszymi” wyrazami, w miejscach, w których wcale tego nie potrzeba. No i oczywiście moje największe zastrzeżenie, klimat. Na początku było to niemal rutyną potem na szczęście przeszło. Mówię oczywiście o głośnym i spektakularnym burzeniu zbudowanego przez kilka akapitów/stron klimatu jednym nie pasującym zdaniem. No i jeszcze jest kilka mniej lub bardziej średnich porównań. Pierwszy z brzegu (niemal dosłownie(3 albo 4 rozdział)) porównanie wlokącego się czasu do wyłażącego tasiemca, jest zwyczajnie niesmaczny.

 

Coś co przewijało się przez cały fanfik, a co mocno mi się nie podoba jest przedstawienie kucyków ziemskich jako bandy brudnych i zaplutych wieśniaków. Nie mamy żadnego bohatera pochodzącego z tej rasy. Oczywiście rozumiem zamysł, ba całkowicie się z nim zgadzam, ale niestety moja OC jest właśnie kucem ziemskim…

 

Ogólnie z rozdziału na rozdział widać postęp. Zaczęłaś zwracać uwagę na dokładniejsze opisy (nie spotkałem się więcej z opisem drzewa w stylu “świerk zwyczajny, okryto nasienny” było coś takiego w tekście, a naprawdę przyjemniej czyta się o rozłożystych i ciemno zielonych igłach, niż o jego nasionach (inna rzecz że za cholerę nie potrafię sobie wyobrazić okryto nasiennego świerka pospolitego czy zwyczajnego)). Pojawia się coraz więcej nowych wątków, kolejni ciekawi bohaterowie. Trochę ich się namnożyło, polecam ubić któregoś widowiskowo. Jak na 23 rozdziały trup nie ścieli się zbyt gęsto, ale wcale mi to nie przeszkodziło. Wręcz przeciwnie, śmierć jest potraktowana o wiele poważniej niż na zasadzie: “Ojej już go nie zobaczę, jakie to smutne. Co na obiad?” No i zapomniał bym: świat. Nie miotamy się znów po Canterlocie czy nie daj Celestio Ponnyville, ale po zupełnie nowych państwach. No i jest jakieś orzeźwienie po natłoku rozbuchanych ego Rainbow Dash, bojących się własnego cienia Flaterszajach, czy czegoś w tym guście.

 

Czy wspomniałem, że jest to jeden z moich ulubionych fanfików w fandomie? Jeśli nie to właśnie to mówię i głosuję na tag [Epic]. Chyba wystarczająco to uargumentowałem…

 

Aha, no i powodzenia w dalszym pisaniu.

Edytowano przez DJSzklaż
  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję pięknie za komentarz, jest ekstra :fluttershy4:. Teraz pozwolę sobie wytłumaczyć się z paru rzeczy.

3 godziny temu DJSzklaż napisał:

Moją absolutnie ulubioną, jest wątek Darkness Sworda. Spiski, knucia i życie codzienne władcy Nocy jest tym co mnie najbardziej zainteresowało. Możliwe że dlatego że jest to jakaś odmiana od “typowych” przygód kucyków, a może dlatego że wydaje się, że poświęciłaś nad tym więcej czasu niż choćby nad wątkiem Shad.

Akurat ten wątek pisze mi się nadzwyczaj dobrze. Przyznaję, że Darkness Sword jest moją ulubioną postacią i zazwyczaj świetnie się bawię, opisując jego przygody.

 

3 godziny temu DJSzklaż napisał:

W jej wątku kilka rzeczy mi przeszkadza. Żeby nie szukać daleko, sam początek, po rzucie oka na mapę od razu niemal poznaje plany polityczne i strategiczne ojca. W wieku dziesięciu lat! Rozumiem że rodzą się jednostki wybitne, ale odniosłem wrażenie że mimo wszystko Shad się do nich nie zalicza, a mimo to wykazuje się bystrością godną pozazdroszczenia.

Weź pod uwagę, że jej interpretacja była tylko częściowo prawidłowa. Co do inteligencji samej Night... Ogółem ona głupia nie jest. Jest za to niedoświadczona i zbyt pewna siebie, a do tego dochodzi kwestia wieku, który też się zmienia wraz z upływem czasu. Mała Night miała nieco inne spojrzenie na świat niż piętnastoletnia Night i powiem, że jej się to wciąż będzie zmieniać, głównie przez to, że dorasta i powoli zaczyna pojmować reguły rządzące światem. Czy jest geniuszem? Zależy w czym. Na pewno jest niesamowicie uzdolniona w magii iluzji oraz potrafi robić użytek ze swoich umiejętności. Ma też świetną pamięć i całkiem dobrze potrafi łączyć fakty. Co nie zmienia faktu, że jest przy tym smarkulą w okresie młodzieńczego buntu.

 

3 godziny temu DJSzklaż napisał:

uż sam ten opis wskazuje na ciekawą postać, jednak brakuje mi jakiegoś głębszego wyjaśnienia jego zafascynowania Orange Tail. Bo to że ma kolorowy oczojebny ogonek i omal go nie zabiła to trochę mało, czy może po prostu zbyt schematycznie.

Jest młody, niedoświadczony i poleciał na ładny tyłek oraz zainteresował go charakter pomarańczowej pegaz. Nnoitra całe życie spędził w patriarchalnym społeczeństwie i zetknięcie się z taką Orange Tail musiało być dla niego dziwnym doświadczeniem. No i z wyglądu to jest to klacz typu 9/10.

 

3 godziny temu DJSzklaż napisał:

Orange Tail… Hmm… Interesująca, to trzeba przyznać, ale czy ją lubię? Raz tak a raz nie. Za co tak? Może za tą przemianę ze zwykłej tkaczki w mordującą z zimną krwią i wykazującą się przeciętną elokwencją wariatkę. Za co nie? W sumie też za ubogie słownictwo i mimo wszystko przesadną agresję. Kopanie Nnoitry jeszcze rozumiem ale rzucanie się z gębą na Bastarda? No i to nieszczęsne “zamknij pysk”, raz spoko dwa razy czemu nie, ale dziesięć. Robi się już nużąco.

Cóż, ona raczej nie miała gdzie nabyć bogatego słownictwa. Jej zachowanie miało też być mocno denerwujące, co zresztą zauważyli jej towarzysze. A co do robienia się nużąco - mogę obiecać, że charakter tej postaci również będzie ulegał zmianom wraz z upływem czasu.

 

3 godziny temu DJSzklaż napisał:

Trochę pochwaliłem to i ponarzekam. Imiona niektórych postaci. Czytając niektóre z nich mało nie padłem. Jak trzeba nie lubić dziecka żeby nazwać go Awfoul Look, albo Delicious Food? Wiem że z nazwaniem bohaterów można mieć problem, sam mam i to całkiem spore, ale to zwyczajnie jest złe.

Cóż, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, poza tym że jak wymyślałam te imiona to byłam młoda i głupia. Ale co do nielubienia dziecka - moi rodzice nazwali mnie na cześć firmy, także tego...

 

3 godziny temu DJSzklaż napisał:

Osobiście uważam jednak, że część epizodów warto by nieco wydłużyć, zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z tak wieloma bohaterami, część z nich jest zwyczajnie zaniedbywana a szkoda…

Fanfik jest (choć ostatnio akurat nie, ale będzie) poprawiany. Niektóre fragmenty mogą więc ulec wydłużeniu. Choćby pierwotna wersja przygód w Alikorngard była na początku trzy razy krótsza. Zmiany jednak nie mają charakteru ingerującego w fabułę. Co do zaniedbywania bohaterów - niektórzy wciąż czekają na swoją kolej, a część dostanie własne spin offy. Ogółem przyznaję, że zwłaszcza na początku pisanie tak wielowątkowej powieści mnie nieco przerosło. Chciałam by było jednocześnie epicko, klimatycznie, mrocznie, zabawnie i sensownie, ale wyszło jak wyszło.

 

3 godziny temu DJSzklaż napisał:

 

Forma. No tu jest już różnie. O ile w pierwszych rozdziałach jest średnio o tyle później jest naprawdę dobrze. Widać naprawdę spory progres w pisaniu. O ile na początku co chwila wyłapywałem zdania zaburzające płynność i rytm zdania o tyle pod koniec było takich coraz mniej. Aczkolwiek wciąż były. Może to moja osobista fobia, może nie ale wyjątkowo przeszkadza mi używania słowa “iż” w zdaniu, w którym bez problemu można by dać najzwyklejsze “że”. Zaburza mi to niestety rytm czytania i skłania do refleksji czy przypadkiem na siłę nie próbujesz urozmaicić tekstu “oryginalniejszymi” wyrazami, w miejscach, w których wcale tego nie potrzeba. No i oczywiście moje największe zastrzeżenie, klimat. Na początku było to niemal rutyną potem na szczęście przeszło. Mówię oczywiście o głośnym i spektakularnym burzeniu zbudowanego przez kilka akapitów/stron klimatu jednym nie pasującym zdaniem. No i jeszcze jest kilka mniej lub bardziej średnich porównań. Pierwszy z brzegu (niemal dosłownie(3 albo 4 rozdział)) porównanie wlokącego się czasu do wyłażącego tasiemca, jest zwyczajnie niesmaczny.

 

Cóż, czas i nabywane przez niego doświadczenie robią swoje. Szczególnie konstruktywne komentarze od niektórych osób, prereaderzy i korekta bardzo mi pomogli. No i pisanie oneshotów, co bardzo polecam jako ćwiczenie dla każdego pisarza. Co do "iż" i innych dziwnych słów oraz zwrotów. Ja tak mówię na co dzień. Wiem że mnie to nie usprawiedliwia. A co do "troll wstawek" - wiem, wiem. I staram się z tym walczyć, co zważywszy na to, że robiłabym sobie pewnie jaja na własnym pogrzebie, jest czasami dość ciężkie. Jednak próbuję dostarczać teksty jak najlepszej jakości. Co do tasiemców - mało jest dla mnie rzeczy niesmacznych.

 

3 godziny temu DJSzklaż napisał:

Coś co przewijało się przez cały fanfik, a co mocno mi się nie podoba jest przedstawienie kucyków ziemskich jako bandy brudnych i zaplutych wieśniaków. Nie mamy żadnego bohatera pochodzącego z tej rasy. Oczywiście rozumiem zamysł, ba całkowicie się z nim zgadzam, ale niestety moja OC jest właśnie kucem ziemskim…

Społeczeństwo w Cieniu Nocy ma silny podział na klasy. I tak alikorny to władcy oraz najpotężniejsi z Lordów, jednorożce to zazwyczaj pomniejsza szlachta, rycerze, kapłani i naukowcy, pegazy to mieszczanie i wojownicy, zaś ziemskim kucom przypadła rola chłopstwa. Głównie przez to, że są najmniej użyteczne w boju ani nie posiadają zdolności do telekinezy. Do tego dochodzi kontekst historyczny, gdzie po połączeniu wszystkich czterech ras w jedno społeczeństwo, to właśnie najsłabsze ziemniaki znalazły się na najniższym szczeblu drabiny społecznej. A czemu brudni i zapluci wieśniacy? Bo tak też postrzegają ich bohaterowie, którzy dostali własne POV, a żaden z nich ziemniakiem nie jest.

Moja ponysona jest zebrą, a jedyny powód dla którego w Cieniu po pasiakach nie jeżdżę jest taki, że żyją na innym kontynencie.

3 godziny temu DJSzklaż napisał:

(nie spotkałem się więcej z opisem drzewa w stylu “świerk zwyczajny, okryto nasienny” było coś takiego w tekście, a naprawdę przyjemniej czyta się o rozłożystych i ciemno zielonych igłach, niż o jego nasionach (inna rzecz że za cholerę nie potrafię sobie wyobrazić okryto nasiennego świerka pospolitego czy zwyczajnego

Napisałam że świerk jest okrytonasienny, a nie nagonasienny? Jeśli tak, to nie wiem jak to się stało, ale zasłużyłam na srogie baty i 10 lat pracy przymusowej w kamieniołomie.

 

3 godziny temu DJSzklaż napisał:

Pojawia się coraz więcej nowych wątków, kolejni ciekawi bohaterowie. Trochę ich się namnożyło, polecam ubić któregoś widowiskowo.

Na każdego przyjdzie czas... Ogółem - mam zaplanowaną główną oś fabularną, a także kiedy i jak kogo uśmiercę. Oczywiście zależy to od tego jak długo i do czego dana postać jest mi potrzebna, a także jaką ma spełnić jeszcze rolę w fabule. I spokojnie - należenie do grona głównych bohaterów nie zwalnia od umierania.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że dzieją się tu bardzo fajne rzeczy. Tak nie może być! Czas coś r******dolić! 

 

A tak na serio, to pomyślałem... Komentarze pod fanfikami działają tak, że ktoś przeczyta fanfik albo aktualizację i stawia komentarz. Dłuższy bądź krótszy. A poza tym temat stoi martwy i czeka na autora lub nowego czytelnika. Dlatego ja postanowiłem wyrazić swoje zdanie w pewnej kwestii, żeby wywołać jakąś reakcję u innych czytelników. Sam już wcześniej tego próbowałem, w nieco mniejszej skali i moi właśni czytelnicy mnie zignorowali ;_;. 

 

O co chodzi?

 

Nie lubię Darkness Sworda. Znajdą się tacy, którzy się ze mną zgodzą, bądź też (raczej zdecydowana większość) wręcz przeciwnie. Zaraz ktoś mi zacznie wytykać, że to władca, że musi być bezwzględny, knuć etc. To akurat wiem i nie o to mi chodzi. Rzecz w... sam nie wiem jak to ująć. Kreacji postaci? Jego podejściu? Przejdę od razu do meritum: zabija swojego szwagra, a gdy królewska małżonka czyni mu z tego powodu wyrzuty, co najbardziej dziwi i szokuje naszego IMBA-króla? To, że nici ze snu-snu. "Czego ta kobyła chce? Ja tylko zabiłem jej brata. Ale, żeby tak od razu bez seksów?". O to mi chodzi. Cahan zaraz stwierdzi, że to kwestia wzorowania się na czasach średniowiecznych. Widzę też, że niektórzy piszą, że to władca, który jednak jest wrażliwy na los poddanych. Tylko nie wiem, czy sama Cahan zauważyła, że opisuje to w taki sposób, że  Darkness Sword sam przed sobą udaje to współczucie. Nie wynika ono bezpośrednio z natury, tylko z przekonania, że "cholera, tak by chyba wypadało, nie?". I właśnie tego typu zachowania w połączeniu z gadaniem jaki on jest wspaniały łączy się w taką całość, że go nie lubię.

 

Spoiler

9a2fa738e604d523a129091b76a9fad2.jpgA Cahan w dodatku go faworyzuje ponad inne postacie :v

 

Proszę. A to, że odpowie mi sama autorka, która od dawna jest świadoma mojej opinii wynika tylko i wyłącznie z mentalności ludzi w tym dziale. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem że powinienem teraz wyrazić własne zdanie na temat rzeczonego króla.

 

Może tak, kiedy kogoś się już polubi nie zwraca się większej uwagi na mniejsze wady czy potknięcia (nie chcę powiedzieć niekonsekwencje). Tak więc od kiedy Darkness stał się moją ulubioną postacią przyjmuje jego zachowanie bez większego sprzeciwu. Najprawdopodobniej dlatego że  nie jest to jakiś "Mój Mały Król", ewentualnie "Mój Mały Badass", odpowiednio wierzący w magię przyjaźni, wzór cnót wszelakich lub wygadujące mrocznie brzmiące bzdury OP zły, jednocześnie ograniczający się w zasadzie tylko do gadania. Postać nie jest płaska, co niestety często się zdarza. Inna sprawa że lubię wszystkich bohaterów z choć trochę wyłuszczonymi wadami, tak że również podoba mi się kreacja rozpustnika Dark Manea.

 

Cytuj

"Czego ta kobyła chce? Ja tylko zabiłem jej brata. Ale, żeby tak od razu bez seksów?"

Rzeczywiście po nico dłuższym zastanowieniu wygląda to trochę blado, ale z drugiej strony kto królowi zabroni? Jest władcą w pełni świadomym swojej potęgi.

 

Cytuj

Kreacji postaci? Jego podejściu?

Mi akurat właśnie najbardziej podoba się jego podejście do życia. Bez zbędnego, wylewającego się z fanfika patosu. Jest w miarę naturalny, Cahan nie otacza jego postaci nabożną wręcz czcią, wręcz przeciwnie. Pokazuje władcę nieraz obdartego z całego majestatu. Postać jest... naturalna. Bez wybujałej dobroci czy mrocznego zła.

Przy okazji jego podejścia do życia to szczerze ubawiło mnie kilka jego tekstów demonstracyjnie pokazując lekkość z jaką traktuje dworską etykietę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...