Skocz do zawartości

Buldożerem przez Krainę Hipokryzji ( ͡° ͜ʖ ͡°) [Seria][Recenzja][Publicystyka][Kraina hipokryzji]


Mordecz

Recommended Posts


konstrukcja: „- Cześć. - Powiedział ktośtam.” Jest nie poprawna

 


- Lubię dżem. - Powiedział Adam. >> jest niepoprawne (przynajmniej do czasu, aż ktoś nie udowodni mi, że jest inaczej)

 

Czyli jednak miałem rację xd Also, fajna, mała dyskusja się nam zrobiła. Miło było powymieniać z wami opiniami na temat pisowni ^^ Rzadko kiedy mam taką okazję. To teraz czekam na tyradę o interpunkcji!

 

Also, Fis, jednak piszemy "niepoprawna" xd

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
Napisano (edytowany)

Obecnie nie mam zbyt wiele do zaoferowania poza roboczą recenzją roboczego fanfika, jakim jest Cień Nocy autorstwa Cahan. Ostatnio poświęciłem mu trochę czasu. Pomimo długich dyskusji i wielu godzin lektury, nie żałuję. Dzięki krótkiej rozpisce moich spostrzeżeń zapisanych w Dokumencie Google możecie poznać moją opinię dotyczącą dotychczasowych rozdziałów. Nazwijmy to streszczeniem refleksji oraz długiej dyskusji, którą toczyłem z autorką w temacie na forum, ponieważ odbiorcy z zewnątrz mniej interesują technikalia, a efekt końcowy w postaci gotowego opowiadania.

 

Link w pierwszym poście oddzielony od listy literą "R".

 

Pozdrawiam

 

EDIT: W temacie polecam poczytać spostrzeżenia Hoffmana, który w trakcie lektury również dorzucał swoje trzy grosze.

Edytowano przez Mordecz
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wchodzę, patrzę i... Bogowie rogaci!

Nie jest źle, ufff.

A poprawki się robią. Nowe rozdziały też się piszą.

 

W takim razie czekamy ;)

 

Dobrze, wyrobiłem się przed końcem miesiąca z kolejną recenzją. Do tej pory po lekturze mam mieszane uczucia, ale niezależnie od poświęconego mu czasu to dziwne uczucie pozostanie. Zapraszam was do kolejnej recenzji starego fandomowego dzieła - Projektu Alicon. Ach, gdyby autor miał trochę więcej samozaparcia i motywacji do pisania, to mógłbym całość znacznie wyżej ocenić... Link w pierwszym poście.

 

Pozdrawiam

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

W końcu coś, co przeczytałem i mogę się podzielić opinią. Czytałem to dosyć dawno i bardzo miło wspominam lekturę. Nie wiem czy pisałeś recenzję na podstawie wrażeń podczas pierwszego czytania, czy miałeś okazję sobie tę pozycję odświeżyć. Ja nie miałem i o ile faktom nie da się zaprzeczyć, to ich interpretację mam zgoła inną.

Zgadzam się, że opowiadanie tak naprawdę mogłoby być podzielone na dwa tytuły, bo różnica pomiędzy początkiem a końcem jest naprawdę spora. Nie powiedziałbym jednak, że druga jest gorsza. Kiedy czytałem recenzję mimochodem widziałem przed oczami poszczególne sceny. Było ich chyba tyle samo z pierwszej i drugiej części. Tak samo wyraźne, tak samo ciekawe. Owszem w opisach były braki, ale nie odczuwałem wtedy potrzeby wiedzieć więcej, żeby sobie wszystko wyobrazić. Było o wiele lepiej, niż w niektórych opowiadaniach gdzie jest po prostu przesyt opisu. Być może jest to wina tego, że niektóre sceny były znajome, a niektóre wiedziałem skąd są zapożyczone. Tak czy inaczej nie zgadzam się z pierwszym minusem.

Przezroczyści bohaterowie. Nie jestem pewien, o których dokładnie myślisz, ale musze się zgodzić, że nie było z tym kolorowo. Nie potrafię sobie przypomnieć żadnej postaci, która miałaby jakąś głębię. Widzę ich raczej jako statystów, którzy zapełniają tło albo uzasadniają działania głównego bohatera.

Co do stylu. Nie pamiętam :( Prawdopodobnie masz rację. Sam zauważyłem, że podczas czytania pierwszych opowiadań nie byłem pod tym względem zbyt wymagający. Teraz trochę się zmieniło.

Do plusów nie mam żadnych zastrzeżeń. Z ostateczną oceną też się zgadzam. Jest to dobre opowiadanie, kiedy miałbym robić listę wartych przeczytania, Efekt motylka by się na niej znalazł. Ale czy zasługuje na więcej? Chyba nie, moim zdaniem ocena końcowa jest sprawiedliwa.

Zdziwiłem się trochę, że tak mało czepialstwa w tym numerze i poruszania spraw technicznych. Skupiłeś się na samej fabule, ale udało ci się niczego nie zdradzić. Raczej pozytywna zmiana.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Interpretowałem to trochę inaczej. Może spróbuję to wytłumaczyć "obrazowo" - jeśli kupuję czipsy paprykowe, to ciesze się smakiem paprykowych. Jeśli z jakiś niewytłumaczalnych powodów zmienią smak na śmietankowe (za którymi również przepadam), to mi się to nie podoba. Czuję się oszukany.

 

______________

 

A teraz główny powód pisania posta. Dziesiąta recenzja przed nami. Z dzieł Spidiego wybrałem to najgorsze, czyli Przewodnika Stada, w celu przekazania pewnej lekcji, która mogłaby się przydać każdemu pisarzowi. Link tutaj i w pierwszym poście.

 

Pozdrawiam

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wreszcie zebrałem się w sobie, by dokończyć "Tyradę o przecinkach" - zbiór podstawowych mankamentów interpunkcyjnych, które były, są i będą utrapieniem piszących (acz nie zaszkodzi spróbować nauczyć tym tekstem chociaż jednego przeglądającego). Do przeczytania tutaj i w pierwszym poście.

 

Pozdrawiam

Edytowano przez Mordecz
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poradnik o przecinkach - mindbuck :rainderp: Tego nie idzie ogarnąć. Największą frajdę przy pisaniu opowiadań sprawia... pisanie opowiadań, a nie zabawa w myślniki, łączniki, przecinki... Po tych wszystkich poradnikach odechciało mi się pisania. Na dobre.

PS. Nie twierdzę, że są niepotrzebne. Inni skorzystają. Dla mnie to istny blender w mózgu.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepis na amuse-gueule z naleśnikami, wieprzowiną i owocami.

Na początek, nawet, jeśli jest się we własnej kuchni, warto zrobić małe mise en place – uczmy tego początkujących adeptów sztuki kulinarnej!

Sklarować masło. Kawałek wieprzowiny PQS obsmażyć z obu stron z dodatkiem gruboziarnistej soli morskiej. Zrobić szyfonadę z bazylii. Koneserzy mogą posmarować pieczeń z obu stron cienką warstwą persillade. Wyselekcjonowane warzywa zblanszować i pokroić metodą julienne, z miąższu cytrusów wykroić ósemki, uważając, by nie zostało na nich albedo. Usmażyć cienkie naleśniki z mąki razowej, można dodać trochę otrębów. Wyjąć mięso, zdeglasować patelnię. Pokroić. Na każdym naleśniku układać mięso wieprzowe, cząstkę cytrusa i bazylię, zawijać. Podawać z warzywami, skropić sosem powstałym z deglasacji. Dla efektu potrawę można poddać flambirowaniu.

 

Tak mniej więcej się czułam, czytając ten poradnik dotyczący przecinków.

 

Mordecz, ja naprawdę doceniam twoją ogromną wiedzę na temat języka polskiego, doświadczenie jak stąd na Księżyc i generalnie łatwość przyswajania sobie skomplikowanych form gramatycznych i innych tego typu pierdółek… ale ten poradnik przypomina mi to, co znam z gimnazjalnych podręczników do języka polskiego.

 

Bardzo dużo informacji podanych w dość suchy sposób, mnóstwo zasad bez dodatkowych tłumaczeń, mało przykładów jak na taką liczbę reguł… Super, że ci się chciało i że zrobiłeś syntezę tej wiedzy, ale nie sądzisz, że ludzie nie uczą się w ten sposób?

 

 

Ilość przecinków = ilość czynnych czasowników* + ilość imiesłowów przysłówkowych - 1

 

Mordecz. Takie równania naprawdę niewiele dają, bo nikt o zdrowych zmysłach, pisząc tekst, nie liczy, ile do tej pory nasadził w zdaniu czasowników czynnych i imiesłowów przysłówkowych. (Nie mówiąc o tym, że spora część Polaków nie wie, co to jest imiesłów przysłówkowy i nie ma w tym nic złego, bo ta wiedza jest potrzebna filologom, a nie zwykłym śmiertelnikom.) Jeśli już lecisz z tematem tak profesjonalnie, to podpieraj to chociaż zdrową dawką przykładów. Niektóre rzeczy, wbrew pozorom, NAPRAWDĘ nie są oczywiste.

 

W rezultacie wypowiedź staje się nieczytelna z racji na natłok przecinków występujących co słowo np. Albert, przesiąknięty malkontenctwem do cna, twierdził, że nie sposób, jakby jeszcze takowy był, poprawić kondycję chomika Stefana – zdanie samo w sobie jest poprawne, ale sprawia wrażenie przeładowanego.

 

O, tu się będę kłócić. Zniechęcanie kogokolwiek do unikania zdań złożonych bądź upraszczania ich jest dla mnie gwałtem na indywidualnym stylu danej osoby. Prawda jest taka, że literatura opiera się w zdecydowanej mierze właśnie na takich „przegiętych” zdaniach. Prosta jak budowa cepa powinna być instrukcja obsługi, a nie powieść. Wielu twórców ciągnie do rozbudowywania zdań, do nawarstwiania przemyśleń bohaterów, do czynienia podsumowań długich na całe akapity – dopóki czytelnik ma szansę się w tym odnaleźć, nie ma w tym NIC nagannego. I nie zapominajmy, że długie, „przeładowane” zdania potrafią być lepszym środkiem stylistycznym niż jakakolwiek metafora czy inne tałatajstwo i genialnie budują atmosferę, jeśli wykorzystuje się je w sposób umiejętny. Poza tym eksperymentowanie z językiem jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

A twój przykład jest jak najbardziej poprawny i całkiem klarowny…

 

 

Wtrącenia zazwyczaj oddzielamy od głównego nurtu przecinkami albo nawiasami.

 

Jako że mój ukochany sposób został pominięty, czuję się w obowiązku o nim wspomnieć – są jeszcze myślniki.

 

Porównania paralelne i nieparalelne – rozróżnianie rodzaju porównania jest i będzie kwestią dyskusyjną. Przy porównaniach nieparalelnych nie stosujemy przecinka, ponieważ zastosowana forma w kontekście zdania nie jest oczywista tj. kiedy porównywane do siebie wartości nie przeciwstawiają się bardzo wyraźnie.

 

Tutaj przydałoby się szersze wyjaśnienie – co to jest, z czym to się je, więcej zdań przykładowych itd.

 

Materiał oparty na doświadczeniach własnych z pomocą reguł zaczerpniętych z Wikipedii (…)

 

Mooordecz! Wiadomo, że wszyscy korzystają z Wikipedii, ale absolutnie nie należy się do tego przyznawać. Przy naukowym charakterze artykułu taka bibliografia wypada dość niemrawo.

 

Ale dzięki za wytłumaczenie kwestii „czy” i „niż”. Bardzo dobrze wyjaśnione, podparte przykładami i nareszcie (w miarę) jasne.

 

Ogólnie super, że coraz więcej takich poradników powstaje i że ludziom chce się pielęgnować język ojczysty. Tekst Mordeczowy jest raczej dla tych, co już sporo wiedzą i chcą informacje usystematyzować. Całkiem zielonych odesłałabym jednak do poradnika Deca. Może nie jest aż tak hiperpoprawny i nie opiera się na sztywnych regułach językowych, ale jest mocno intuicyjny i napisany w przystępniejszy sposób. Myślę, że początkujący powinni najpierw skierować swoje kroki tam, by po tygodniach, miesiącach, latach prób móc z dumą zajrzeć tu i przekonać się, że nareszcie wszystko stało się dla nich jasne.

 

Pozdrawiam,

Madeleine

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mooordecz! Wiadomo, że wszyscy korzystają z Wikipedii, ale absolutnie nie należy się do tego przyznawać. Przy naukowym charakterze artykułu taka bibliografia wypada dość niemrawo.

Wypraszam sobie, korzystałem z Wikipedii podczas pisania pracy magisterskiej i nikt się nie czepiał lików do wiki w bibliografii ;) Co więcej, zawsze powinno się w pracach naukowych podawać źródło, nieważne, jakie ono jest. Inaczej ktoś może posądzić Cię o plagiat itp.

PS. za mgr dostałem 5, więc Wiki FTW! :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poradnik o przecinkach - mindbuck Tego nie idzie ogarnąć. Największą frajdę przy pisaniu opowiadań sprawia... pisanie opowiadań, a nie zabawa w myślniki, łączniki, przecinki... Po tych wszystkich poradnikach odechciało mi się pisania. Na dobre.

 

Byłaby szkoda epatować gnuśnym podejściem i nonszalancką postawą wobec czegoś, co powinno być każdemu piszącemu znane  :v6Jdq: Skoczka narciarskiego oceniają za styl oraz pokonaną odległość. Myślisz, że szpetny jak noc tekst będzie ciepło przyjęty, zwłaszcza gdy napiszesz "o niechęci korzystania z przecinków"? Nie tędy droga, mój panie. Nie tędy droga...

 

(gdybyś wiedział, ile jest jeszcze reguł dotyczących reszty znaków interpunkcyjnych, to odstawił na bok klawiaturę i nigdy nie odpalał edytora tekstowego  :rainderp: )

 

 

Mordecz. Takie równania naprawdę niewiele dają, bo nikt o zdrowych zmysłach, pisząc tekst, nie liczy, ile do tej pory nasadził w zdaniu czasowników czynnych i imiesłowów przysłówkowych. (Nie mówiąc o tym, że spora część Polaków nie wie, co to jest imiesłów przysłówkowy i nie ma w tym nic złego, bo ta wiedza jest potrzebna filologom, a nie zwykłym śmiertelnikom.) Jeśli już lecisz z tematem tak profesjonalnie, to podpieraj to chociaż zdrową dawką przykładów. Niektóre rzeczy, wbrew pozorom, NAPRAWDĘ nie są oczywiste.

 

Wbrew pozorom imiesłowy wyparły z użytkowania czas zaprzeszły, ale to już inna historia... Właśnie z racji na nieumiejętne używanie imiesłowów powstała reforma języka w 1997 roku, która bezwzględnie nakazała stawiać przecinki przy imiesłowach przysłówkowych. Stąd nawet ta notka, żeby nie uczyć się gramatyki z książek o starszej dacie. A czy ktoś liczy, cóż - spotkałem się z wieloma praktykami i ta wydawała mi się najrozsądniejsza, przynajmniej z punktu widzenia ścisłowca. Humaniści powinni czuć przecinki fonetycznie, ale wtedy niemal zawsze zapominają o ich wstawianiu. Prościej już pomyśleć trochę i wykuć się najprostszego schematu, zamiast walczyć z nawałem błędów interpunkcyjnych.

 

O, tu się będę kłócić. Zniechęcanie kogokolwiek do unikania zdań złożonych bądź upraszczania ich jest dla mnie gwałtem na indywidualnym stylu danej osoby. Prawda jest taka, że literatura opiera się w zdecydowanej mierze właśnie na takich „przegiętych” zdaniach. Prosta jak budowa cepa powinna być instrukcja obsługi, a nie powieść. Wielu twórców ciągnie do rozbudowywania zdań, do nawarstwiania przemyśleń bohaterów, do czynienia podsumowań długich na całe akapity – dopóki czytelnik ma szansę się w tym odnaleźć, nie ma w tym NIC nagannego. I nie zapominajmy, że długie, „przeładowane” zdania potrafią być lepszym środkiem stylistycznym niż jakakolwiek metafora czy inne tałatajstwo i genialnie budują atmosferę, jeśli wykorzystuje się je w sposób umiejętny. Poza tym eksperymentowanie z językiem jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

 

Trzeba rozróżniać prostotę, poetykę i niezdarność stylistyczną. Ponadto poruszam wyłącznie stronę gramatyczną tego zagadnienia - pokazuję kiedy i jak stosować, przedstawiam różne warianty. Początkujący pisarz, niezdolny jeszcze do kontrolowania języka, ma dość małe szanse na wprawne operowanie bardziej rozbudowanymi formami opisowymi, dlatego też zalecam ograniczanie tego na samym początku. Jeśli autor pisze zdanie zajmujące objętościowo jeden akapit, udowadnia, że ma problemy z klarownym przedstawieniem treści. To dość istotna wada, że zamiast chwytające za serca opisy, prezentuje ściany tekstu pozbawione logiki oraz sensu. Rozbudowane formy w powieści? Jestem za, ale pod warunkiem, że robi to się umiejętnie. Zaprezentowany przykład jest jeszcze dopuszczalny, ale poniższy niejednemu utrudni zrozumienie:

 

Rysiek, brnąc, bo nie mógł inaczej, gdyż samochód zabrała skarbówka, widząc jego matactwa finansowe (komornika najpierw przegonił pytonem, lecz później zaangażowała się w to policja), przez muliste bagno, uświadomił sobie, że zapomniał wyłączyć żelazko”

 

To są również wtrącenia, które pradopodobnie przyprawią o ekstazę niejednego humanistę. Podejrzewam, że tak napisane, 50-stronicowe opowiadanie, bardziej przeora umysł niż jakikolwiek podręcznik z regułkami.

 

 

Mooordecz! Wiadomo, że wszyscy korzystają z Wikipedii, ale absolutnie nie należy się do tego przyznawać. Przy naukowym charakterze artykułu taka bibliografia wypada dość niemrawo.

 

 

Madeleine, studia (oraz matura ustna z polskiego) powinny nauczyć cię pewnej rzeczy - nikogo nie interesuje twoje zdanie, ponieważ nie stanowisz autorytetu dla naukowego światka. Jeśli korzystasz ze swojej wiedzy, to dobrze jest ją poprzeć o sprawdzone źródła (żeby było rzetelnie i wiarygodnie). Tak uczyniłem, podając serwisy, skąd uzupełniłem swoją wiedzę zawartą w poradniku. Wikipedia (a w tym wypadku Wikisłownik tworzony przez amatorów) jest dla ludzi zwykłych, podobnie jak Poradnia PWN - czy powinienem unikać tych jakże pospolitych źródeł wiedzy? Sama oceniłaś, że czegoś się nauczyłaś, tak więc nawet to pospolite źródło okazało się pożyteczne.

 

No i tak na sam fajrant - przypominam wszystkim, że jest to tyrada o przecinkach, która nomen omen trafi tylko do ludzi mających zboczenie nad poprawnością tekstu :rainderp: Początkujący może zobaczyć ogrom wyzwania, przed którym staje, podejmując się nauki znaków interpunkcyjnych.

 

Meh... nigdy nie osiadać na laurach, co? Umieć uczyć to również nauka. Może kiedyś pomyślę o rozbudowaniu już i tak przeładowanego materiału... ale to kiedyś.

 

Pozdrawiam

Edytowano przez Mordecz
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mordercz, zdajesz sobie sprawę, że podział na "humanistów" i "ścisłowców" jest sztuczny, podobnie jak podział na nerdów i geeków? Zawsze mnie śmieszy, kiedy ktoś go przywołuje. Wielu np. wybitnych fizyków potrafi znakomicie pisać, mimo, że są owymi mitycznymi "ścisłowcami". Albo na przykład takie "Ignition", książka o historii silników rakietowych na paliwa ciekłe. Jej autor, inżynier pełną gębą, uczynił ów hermetyczny wszak temat ciekawym i wciągającym.

Co do przecinków itd., to jak najbardziej jestem za poprawnością w tym względzie, nie należy jednak tej kwestii przesadnie fetyszyzować; podejrzewam, że wielu zawodowych pisarzy również ma z takimi kwestiami problemy (a przynajmniej nie udaje się im to idealnie za pierwszym razem), ale od tego mają edytorów i korektorów, żeby uczynili oni tekst poprawnym językowo i stylistycznie. Ja sam jestem po filologii (angielskiej), a i tak mam z tym problemy, nie potrafiłbym też powiedzieć, czy dane słowo jest taką partykułą albo inną.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Przepis na amuse-gueule z naleśnikami, wieprzowiną i owocami.
Na początek, nawet, jeśli jest się we własnej kuchni, warto zrobić małe mise en place – uczmy tego początkujących adeptów sztuki kulinarnej!
Sklarować masło. Kawałek wieprzowiny PQS obsmażyć z obu stron z dodatkiem gruboziarnistej soli morskiej. Zrobić szyfonadę z bazylii. Koneserzy mogą posmarować pieczeń z obu stron cienką warstwą persillade. Wyselekcjonowane warzywa zblanszować i pokroić metodą julienne, z miąższu cytrusów wykroić ósemki, uważając, by nie zostało na nich albedo. Usmażyć cienkie naleśniki z mąki razowej, można dodać trochę otrębów. Wyjąć mięso, zdeglasować patelnię. Pokroić. Na każdym naleśniku układać mięso wieprzowe, cząstkę cytrusa i bazylię, zawijać. Podawać z warzywami, skropić sosem powstałym z deglasacji. Dla efektu potrawę można poddać flambirowaniu.

 

A ja sobię pozwolę na mały offtop - bardzo ciekawy przepis na przystawkę, musze wypróbować :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do przecinków itd., to jak najbardziej jestem za poprawnością w tym względzie, nie należy jednak tej kwestii przesadnie fetyszyzować

 

 

Chyba najrozsądniejszy głos w tej dyskusji. Widzisz, Mordecz, jedną z rzeczy, których nauczyły mnie studia i matura z polskiego, jest fakt, że często przecinek czy inny znak interpunkcyjny postawiony poprawnie totalnie rozwala tekst i czytając go, zachodzisz w głowę, o co u diabła chodzi. Gdyby chcieć być super-hiper-poprawnym, trzeba by całkiem zrezygnować z pisania. Czasem trzeba dostosować to, co się pisze, do tego, co się mówi, inaczej efekt będzie karykaturalny i do czterech liter. A że przecinek jest postawiony niepoprawnie albo - co się częściej zdarza - autor używa znaków interpunkcyjnych w sposób niekonsekwentny... Cóż. Jeżeli to coś dobrze się czyta, niech tak zostanie.

(Pewna pani doktor na studiach perorowała, że "na przykład", jako wtrącenie, należy oddzielać przecinkami. W ten sposób otrzymujemy m.in. (skoro już się trzymam tematyki kulinarnej): "W sobotę mogę zrobić na obiad jakieś danie wegetariańskie, na przykład, kluski z serem". I teraz powiedz, Mordecz: Posłuchałbyś mądrej pani doktor, która miała rację, mówiąc, iż "na przykład" jest wtrąceniem, czy zachował się jak każdy zdrowo myślący człowiek i postawił przecinek tylko przed tym wyrażeniem, czyli tak, jak się mówi?)

 

 

A czy ktoś liczy, cóż - spotkałem się z wieloma praktykami i ta wydawała mi się najrozsądniejsza, przynajmniej z punktu widzenia ścisłowca.

 

 

Jesteś ścisłowcem? Licz czasowniki czynne w zdaniu :P. Z kolei co do "wyczuwania" języka masz całkowitą rację - z tym że jako Polacy powinniśmy to już umieć od najmłodszych lat, w końcu posługujemy się mową ojczystą od pacholęctwa... Ale podobno polski jest jednym z najtrudniejszych, ble-ble-ble, więc pomińmy tę kwestię. W każdym razie, "wyczucie językowe" czynią, wbrew pozorom, nie sztywne formułki czy równania, lecz przykłady, dziesiątki, setki, tysiące zdań z przecinkami w odpowiednim miejscu, ćwiczenia językowe i cała masa wypracowań, rozprawek, opowiadań, artykułów i innych pierdół pisanych w szkole i poza nią, a także sterty książek z biblioteki, księgarni, od cioci, które powinniśmy czytać, żeby być mondrym, a nie gópim.

 

 

Początkujący pisarz, niezdolny jeszcze do kontrolowania języka, ma dość małe szanse na wprawne operowanie bardziej rozbudowanymi formami opisowymi, dlatego też zalecam ograniczanie tego na samym początku. Jeśli autor pisze zdanie zajmujące objętościowo jeden akapit, udowadnia, że ma problemy z klarownym przedstawieniem treści.

 

 

W takim wypadku należy zalecać czytanie na głos, a nie upraszczanie na siłę (przy okazji dykcja się co poniektórym wyrobi). Mówisz, że 50-stronicowe opowiadanie napisane w ten sposób przeora mózg - oczywiście, ale zapewniam cię, że tego samego dokona 50-stronicowe opowiadanie napisanie zdaniami pojedynczymi.

 

 

nikogo nie interesuje twoje zdanie

 

 

Tak wiem. Wszyscy mi to powtarzają xD.

(Co nie zmienia faktu, że to właściwie nie jest moje zdanie, tylko tych wszystkich ważniejszych ode mnie, z którymi przez kilkadziesiąt lat życia (o cholera, ja już jestem taka stara?!) się zetknęłam i którzy w zamierzeniu mieli mnie czegoś nauczyć.)

 

 

Wypraszam sobie, korzystałem z Wikipedii podczas pisania pracy magisterskiej i nikt się nie czepiał linków do wiki w bibliografii

 

 

Wiesz co, Poulsen, wstydź się - teraz jest mi smutno, bo ja korzystać z Wikipedii przy pisaniu pracy nie mogę  :octcry: .

 

 

bardzo ciekawy przepis na przystawkę, musze wypróbować

 

 

Za ewentualne zatrucia nie odpowiadam  :ajawesome: .

 

Pozdrawiam!

Madeleine

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

'Poulsen', dnia 01 Sie 2014 - 10:12 AM, napisał: Wypraszam sobie, korzystałem z Wikipedii podczas pisania pracy magisterskiej i nikt się nie czepiał linków do wiki w bibliografii

Wiesz co, Poulsen, wstydź się - teraz jest mi smutno, bo ja korzystać z Wikipedii przy pisaniu pracy nie mogę

Przykro mi :( Inna sprawa, że ja pisałem mgr o "silnych postaciach kobiecych w amerykańskim komiksie internetowym"; i źródła do tego tematu był mocno ograniczone, więc prowadzący nieco przymnkął oko na Wiki (do której w bibliografii miałem może 3-4 linki).

 

często przecinek czy inny znak interpunkcyjny postawiony poprawnie totalnie rozwala tekst i czytając go, zachodzisz w głowę, o co u diabła chodzi. Gdyby chcieć być super-hiper-poprawnym, trzeba by całkiem zrezygnować z pisania. Czasem trzeba dostosować to, co się pisze, do tego, co się mówi, inaczej efekt będzie karykaturalny i do czterech liter. A że przecinek jest postawiony niepoprawnie albo - co się częściej zdarza - autor używa znaków interpunkcyjnych w sposób niekonsekwentny... Cóż. Jeżeli to coś dobrze się czyta, niech tak zostanie.

Otóż to. Czasem warto poświęcić poprawność na rzecz dobra tekstu jako całości.

Edytowano przez Poulsen
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mordercz, zdajesz sobie sprawę, że podział na "humanistów" i "ścisłowców" jest sztuczny, podobnie jak podział na nerdów i geeków? Zawsze mnie śmieszy, kiedy ktoś go przywołuje. Wielu np. wybitnych fizyków potrafi znakomicie pisać, mimo, że są owymi mitycznymi "ścisłowcami". Albo na przykład takie "Ignition", książka o historii silników rakietowych na paliwa ciekłe. Jej autor, inżynier pełną gębą, uczynił ów hermetyczny wszak temat ciekawym i wciągającym.

 

 

Skoro istnieje różnica między introwertykiem a ekstrawertykiem, tak również istnieje między umysłem ścisłym a humanistą. Te dwa odbiegające od siebie stany pojmowania podzielone są na półkule mózgowe. Patrzący na świat "lewą półkulą" poszukują racjonalizmu, z kolei ci drudzy uciekają się do intuicji. I podobnie jest tutaj - humanista "czuje" literaturę, podczas gdy ścisłowiec zamyka ją w pewnych ustalonych ramach. Znalazłem ciekawy artykuł traktujący o tej różnicy http://www.wiecjestem.us.edu.pl/humanisci-vs-scislowcy-co-na-biologia No i żeby zamknąć ten dział - nie ma stricte humanisty i stricte ścisłowca. W każdym z nas siedzi zarówno poeta, jak i matematyk.

 

 

W takim wypadku należy zalecać czytanie na głos, a nie upraszczanie na siłę (przy okazji dykcja się co poniektórym wyrobi). Mówisz, że 50-stronicowe opowiadanie napisane w ten sposób przeora mózg - oczywiście, ale zapewniam cię, że tego samego dokona 50-stronicowe opowiadanie napisanie zdaniami pojedynczymi.

 

 

50 zdań pojedynczych będą przede wszystkim nudne i pozbawione polotu. Ponadto odbiegasz dyskusją od tematu - wciąż operuję pojęciami na poziomie teoretycznym a nie ich praktycznym odzwierciedleniu. Ostatnio podobne debaty prowadzono w "Stowarzyszeniu...", gdzie już odpowiedzieli na to zagadnienie. A jeśli już tak bardzo potrzebujesz pięknego, poetyckiego stylu, to polecę ci "Nad Niemnem" albo z bardziej współczesnych "Lód".

 

 

(Pewna pani doktor na studiach perorowała, że "na przykład", jako wtrącenie, należy oddzielać przecinkami. W ten sposób otrzymujemy m.in. (skoro już się trzymam tematyki kulinarnej): "W sobotę mogę zrobić na obiad jakieś danie wegetariańskie, na przykład, kluski z serem". I teraz powiedz, Mordecz: Posłuchałbyś mądrej pani doktor, która miała rację, mówiąc, iż "na przykład" jest wtrąceniem, czy zachował się jak każdy zdrowo myślący człowiek i postawił przecinek tylko przed tym wyrażeniem, czyli tak, jak się mówi?)

 

 

Przede wszystkim nie postawiłbym tam dwukropka. Nie możesz znaleźć potwierdzenia moich słów, lecz analizując powyższe zdanie, możesz jasno stwierdzić, że "na przykład" jest wtrąceniem wynikającym z charakteru wypowiedzi i wymusza na nas wyjście poza obecnie przyjęty kontekst wypowiedzi. "Kluski z serem" jest zdaniem podrzędnym (właściwie równoważnikiem zdania), więc samo w sobie zmusza użycie przecinka. To, co tam jeszcze zamierzamy wstawić, wynika nie ze zwodniczego, zdroworozsądkowego myślenia, a stosowania reguł. Wiesz, w ten sposób możemy przytaczać słynny przykład z "tą" i "tę". Gdy powiem "tą książkę", to nie popełnię rażącego błędu. Gdy napiszę "tą książkę", to dowodzę, iż mam problemy z deklinacją. Dlaczego więc "tą książkę" można powiedzieć a napisać już nie?

 

 

 

(Co nie zmienia faktu, że to właściwie nie jest moje zdanie, tylko tych wszystkich ważniejszych ode mnie, z którymi przez kilkadziesiąt lat życia (o cholera, ja już jestem taka stara?!) się zetknęłam i którzy w zamierzeniu mieli mnie czegoś nauczyć.)

 

Zgodzę się, lecz nie zapominaj, że pewna prawda wygłaszana publicznie musi mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości. Przeczytaj jeszcze raz ostatni akapit w dokumencie:

Równie dobrze wy możecie zweryfikować przedstawione powyższe zasady, sprawdzając je w słownikach ortograficznych.

Chodzi po prostu o to, żeby nikt nie zdołał podważyć twojej wypowiedzi albo zarzucić przekłamania. Ot taka trywialna zagwozdka. Oczywiście są od tego ustępstwa, ale obawiam się, że na tamten temat moglibyśmy rozmawiać tygodniami. Mowa o psychologii dziecka.

 

Jesteś ścisłowcem? Licz czasowniki czynne w zdaniu . Z kolei co do "wyczuwania" języka masz całkowitą rację - z tym że jako Polacy powinniśmy to już umieć od najmłodszych lat, w końcu posługujemy się mową ojczystą od pacholęctwa... Ale podobno polski jest jednym z najtrudniejszych, ble-ble-ble, więc pomińmy tę kwestię. W każdym razie, "wyczucie językowe" czynią, wbrew pozorom, nie sztywne formułki czy równania, lecz przykłady, dziesiątki, setki, tysiące zdań z przecinkami w odpowiednim miejscu, ćwiczenia językowe i cała masa wypracowań, rozprawek, opowiadań, artykułów i innych pierdół pisanych w szkole i poza nią, a także sterty książek z biblioteki, księgarni, od cioci, które powinniśmy czytać, żeby być mondrym, a nie gópim.

 

"Czucie języka" jest dobre wyłącznie w teorii. Praktyka pokazuje, że Polacy nie czytają zbyt wiele (a jeśli już to robią, to często obcojęzyczne pozycje, bo ekonomia). Powinniśmy ćwiczyć język, ale kiedy, skoro żadne z nas nie ma zamiaru nawet podjąć się tak praktycznej czynności, jaką jest skomentowanie czegokolwiek albo podjęcie się dyskusji na forum z drugą osobą. Powyższy akapit nie różni się niczym od zaleceń dotyczących nauk ścisłych. Chcesz się nauczyć matematyki? Rozwiązuj zadania, ćwicz, kształtuj myślenie, przeglądaj zbiory zadań, praktykuj. Jeśli zrozumiesz, co robisz, nic nie będzie cię w stanie zaskoczyć. Podobnie jest tutaj - naucz się operować językiem, a wtedy nic ci nie stanie na drodze. Żeby móc nim operować, musisz poznać prawa, jakim się rządzi. A prawo zawarte jest w zasadach pisowni i interpunkcji.

 

A język polski jest najtrudniejszy, ponieważ, już na przykładzie wtrąceń, zapewnia swobodę interpunkcyjną i stylistyczną. Poczytaj raz jeszcze o paralelnych i nieparalelnych porównaniach. Znajdziesz wyraźną różnicę dzielącą oba przypadki? Zdefiniujesz je i nałożysz reguły całkowicie im podlegające? Nie. Wiele przypadków będzie dyskusyjnym, gdzie jedna osoba będzie za postawieniem znaku, a druga zaprezentuje zgoła odmienny pogląd. Poza tym jest nielogiczny z punktu widzenia innych dialektów, ale to już lepiej zostawić lingwistom.

 

Pozdrawiam

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te dwa odbiegające od siebie stany pojmowania podzielone są na półkule mózgowe. Patrzący na świat "lewą półkulą" poszukują racjonalizmu, z kolei ci drudzy uciekają się do intuicji.

Taki podział na półkule też jest mitem: http://scienceblogs.com/neurophilosophy/2007/10/13/the-left-brain-right-brain-myt/ :P

Jednakowoż:

No i żeby zamknąć ten dział - nie ma stricte humanisty i stricte ścisłowca. W każdym z nas siedzi zarówno poeta, jak i matematyk.

O to mi właśnie chodziło i na tym również zamknę temat, coby nie tworzyć offtopa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Umieć uczyć to również nauka. 

 

Pozdrawiam

 

Nigdy, ale to przenigdy się z tym nie zgodzę. Nauka to coś, co ma zasady, coś czego da się nauczyć. Nauczanie (przekazywanie wiedzy) ma swoje zasady, ale nie da się tego nauczyć. Umiejętność nauczania trzeba mieć "w sercu". Studia mogą tylko pomóc, rozbudować tą umiejętność, ale nie nauczyć. Po roku studiów, gdzie starali się nam wpoić masę rzeczy udałem się na pierwsze praktyki. Myślałem, że będzie potwornie trudno. I co? ŻADEN z tych przedmiotów nie pomógł mi ani trochę. Absolutnie wszystkie informacje, które wkuwałem jak głupi przed egzaminami okazały się zbędne. Stajesz przed klasą, liczy się jedno. To czy potrafisz przekazać wiedzę, a nie definicje czy biografia Korczaka. Ci, którzy chcieli się tego nauczyć, mieli dość po jednym dniu praktyk ("a idźcie z tymi praktykami, te dzieciaki są takie wkurzające" - często słyszałem tego typu komentarze). 

 

Co do Wikipedii - wszystko zależy od promotora. Nam pozwoliła, pod warunkiem, że będziemy podawać linki do źródeł na zasadzie: "za tinyurl (skrót do artykułu) za (skrót do odniesienia w wiki). Ale było to w ostateczności. 

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przekazywanie wiedzy jest umiejętnością. Umiejętność, jak każda inna cecha, wymaga wyćwiczenia, a czasem wręcz - nauczenia. Nie wszyscy są do tego zdolni, ale żaden nie został mistrzem od urodzenia. Trzeba najpierw nauczyć się dotrzeć do drugiego człowieka, zanim zdołamy cokolwiek przekazać. Każdy słyszy, ale niewielu potrafi słuchać (nie urażając głuchych).

 

Przytoczony przez ciebie przykład udowadnia, że nie masz pojęcia o studiowaniu albo jeszcze nie zdołałeś sobie tego uświadomić. Patrząc w ten sposób, żadne studia nie zdołają ci pomóc. Może to również kwestia uczelni oraz wyboru kierunku. Powiem szczerze, że mało który z moich rówieśników dostrzega potrzebę poznawania regułek, zasad, uczenia się na pamięć skomplikowanych wzorów oraz schematów. Zresztą nie potrzebują tej wiedzy, żeby zakończyć studia i znaleźć pracę.

 

Pozdrawiam

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Studiowałem pedagogikę wczesnoszkolną. Wedle rankingu to jedna z najgorszych w kraju (10h metodyki nauczania? Przecież to jakaś paranoja). Mimo to znakomicie sprawdzałem się jako nauczyciel. 

 

Nauczanie to cecha - tak, nie każdy został mistrzem "ot tak", ale to trzeba mieć we krwi. Zrozum. Widziałem to po reakcji i komentarzach znajomych. 

Wymaga ćwiczenia - tak, z każdą godziną, podpowiedzią nabierałem wprawy, eliminowałem błędy

Na studiach można poznać ciekawe techniki (w teorii, na mojej uczelni było raptem dwa przedmioty po dziewięć godzin) - tak

Nauczania można się nauczyć - NIE - większość młodych nauczycieli, których znacie, a mają w szkole opinię "takiego co nie potrafi uczyć", to "nauczyciele", którzy "nauczyli się uczyć". Pomijam wypalenie zawodowe. 

Nauczyć się dotrzeć do drugiego człowieka - niby jak? Albo to potrafisz, albo nie. Pewnie w jakiejś bibliotece walają się cegły pełne zbędnych definicji, ale empatia to coś czego nie da się nauczyć.  

 

Faktycznie, żadne studia mi nie zdołają pomóc. Pomijam fakt, że ukończyłem je kilka lat temu. Z "nastu" przedmiotów tylko dwa okazały się przydatne, ponieważ całkowicie zrezygnowano z definicji, na rzecz praktyki. Grupa dostaje zadanie: "organizujemy wywiadówkę". "Magistra" każdemu daje inne zagadnienie: powiadomienie rodziców, przebieg wywiadówki etc. Wbrew pozorom to nie takie proste. Definicje były zbędne. Przydała się logika i podchwytliwe pytania pani magister w czasie odpowiadania.

 

Pewien profesor powiedział nam - "Po co uczyć się książek na pamięć? Nie po to zostały napisane, żeby ktoś je teraz przepisywał do zeszytu, a co gorsza uczył na pamięć. W razie potrzeby do nich zerkniecie" - jedna z najbardziej sympatycznych oraz inteligentnych osób jakie znam. Wedle niego najważniejsze było samodoskonalenie, to my mieliśmy decydować o tym co chcemy rozwijać, a nie wbijać do głowy niezliczone ilości definicji. Na egzaminie stawiał wyższe oceny tym, którzy nie tyle nauczyli się czegoś na pamięć, co rozumieli dane pojęcie (nawet jeśli powiedzieli połowę definicji, a ktoś niczym Ivona wyrzucił z siebie całość)  

 

Over & out :)

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


A teraz główny powód pisania posta. Dziesiąta recenzja przed nami. Z dzieł Spidiego wybrałem to najgorsze, czyli Przewodnika Stada, w celu przekazania pewnej lekcji, która mogłaby się przydać każdemu pisarzowi. Link tutaj i w pierwszym poście.
 
Pozdrawiam

 

my_life_is_ruined_____by_smileygurl1995-

 

 

Nie no, żartuję :) Dzięki za tę recenzję. Jestem bardzo ciekaw ile osób natchnie Twój tekst, aby potraktować to jako lekcję ;) Dla mnie samego było to pouczające.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months later...

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...