Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 01/07/18 we wszystkich miejscach

  1. Witaj na forum! Twój styl pisania jest bardzo nieakceptowalny. Pisz normalnie albo polecą punkty
    4 points
  2. Mam parę planów i pomysłów, które chciałabym wprowadzić w dziale w tym roku. Jednak uznałam, ze wcześniej zapytam Was czy bylibyście tym zainteresowani: - poszerzenie tematyki działu o chemię i biochemię, głównie w formie quizów i zabaw (od czasu do czasu) - mini sesja RPG, krótka i ograniczona w czasie gra survivalowa, wymagająca myślenia oraz wiedzy biologicznej czy umiejętności składania rymów oraz rozwiązywania zagadek - takie gry odbywałyby się co jakiś czas i były na określoną liczbę osób. Klimaty MLP i crossovery. - bitwy rapowe między userami
    3 points
  3. hejka heja rysowanie!! nie wiem jak powinnam zacząć i od czego tak naprawdę moja ponysonka ponysona mojej dziewczyny nasze ponysony mają sleepover, o czymś dyskutują i prace porządniejsze czyli: celestynka luna która jest redrawem twilight również redraw, nie mam pojęcia jaka jest różnica między nimi
    2 points
  4. Lalala Heja ludziska!!!! jestem iska (nigdy nie piszcie Iska/Izka, proszę was, tylko iska), iza, cokolwiek tak naprawdę, bo nigdy nie miałam jakiejś kul ksywki coby móc ludziom kazać mnie nią wołać, chociaż w szkole czasami wołają do mnie marcelek, co jest miłe, możecie wołać marcelek (czytam, że za okropniaste błędy językowe są kary i tak dalej, ale pisanie małymi literkami jest chyba okej?? i dużo znaków interpunkcyjnych?? proszę to jest część mnie nie odbierajcie mi tego, no chyba, że trzeba koniecznie to się uporządkuję grzecznie) jestem sobie oddziałem gimnazjalnym w podstawówce, zaraz wychodzę do liceum Dawno nie byłam "w" fandomie i tylko sobie w moim kąciku internetu rysowałam kucyki i od czasu do czasu obejrzałam odcinek, obecnie nie mam pojęcia co dzieje się w serialu, bo skończyłam oglądać na tym, jak starlight z discordem i trixówką ratowali changelingów czy coś + film kochany oglądałam ogólnie do fandomu weszłam chyba w 2012??? jestem starą kozą, miałam 10 lat gdy zaczęłam znajomym z klasy pokazywać przerysowane kucyki i swoją ockę która potrafiła zrobić tęczowe bum, stare, dobre czasy Lubię animki (bnha??), animację może ogólnie, rysowanko, pisanie jakichś głupotek opowiadań i nauka/wiedza jest miła, ale nie szkolna, bo szkoła jest stresująca cnie zbieram bibeloty i tego typu głupoty, lubię tandetę, jestem trochę into youtube fandomy, mogę polecić kilku superanckich anglojęzycznych jutuberów gdyby komuś brakowało also szybko się męcze więc istnieje możliwość że mogę raz wam na coś nie odpowiedzieć i już nigdy tego nie zrobić bo będzie mi głupio ogólnie dużo można wymieniać co się lubi, to trochę powtarzalne i bezsensu, prawda?? (macie po prostu moje meet the artist) Jeśli mój typ pisania serio jest bardzo nieakceptowalny proszę mi powiedzieć koniecznie, poprawię wszystkie błędy i w ogóle, chociaż uważam, że takie pisanie lepiej oddaje mnie jako osobę, mój charakter i tak dalej, wiecie.
    1 point
  5. - So there's something you like about me, huh? - Yeah, you've got a great butt. - Oh, I see. First it's my eyes, now it's my butt. What's next? - On the battlefield you never think about what's next.
    1 point
  6. Nieźle, masz talent. Własny styl co się docenia. Umiejętności, wszystko ładnie. Polecam i pozdrawiam, Piotr Fronczewski.
    1 point
  7. Powiedzmy tak, na Luźna gra jest moja, ledwo zaczęta. Poczytaj co tam jest i daj mi kartę postaci. Jakbyś miała jakikolwiek problem śmiało możesz do mnie priwa pisać. Moja gra i tak powoli idzie więc w sam raz jest. xD I to nie moja wina tylko graczy więc...
    1 point
  8. Puk, puk! Przybyły kolejne rozdziały! Rozdział 26: Przybycie Rozdział 27: Windthrow Rozdział 28: Hushtail Rozdział 29: Wintergate Rozdział 30: Sladesteed Przy okazji mam takie małe pytanko. Już powróciłem do regularnego tłumaczenia, przynajmniej na razie, i zastanawiam się, jak dalej publikować rozdziały: rozdział co 3 dni czy może większa paczka co jakiś dłuższy okres? Proszę o wskazanie najlepszego według was rozwiązania. Zapraszam do lektury i komentowania!
    1 point
  9. Salve, salvete! Witaj i baw się dobrze. Mnie tam wszystko jedno jak ktoś piszę póki pisze zrozumiale. xD Niech moc będzie z tobą(Zmęczony coś dziś jestem więc krótko i tyle). PS. Jeśli o RP mowa to jakiego typu? PS2. Ja tam sobie konkursy pisarskie darowałem całkowicie, strata czasu. Dla mnie oczywiście, inni niech robią co chcą.
    1 point
  10. Witaj w stadzie Miło że do nas dołączyłaś iska Co do twojego stylu pisania... naprawdę ciężko mi się to czytało no ale co poradzić. Czy to będzie akceptowalne ? Myślę że tak gdyż jak napisałaś to "lepiej oddaje mnie jako osobę, mój charakter i tak dalej" no chyba że zapiszesz się do konkursy literackiego czy innego w którym poprawna polszczyzna jest obowiązkowa. Baw się u nas dobrze!
    1 point
  11. Ave my. Witam, witam. Dobry. Niech sołtys będzie z tobą. Ja do twego pisania zastrzeżeń większych nie mam, po za używaniem inglisza, jako iż go zwyczajnie nie znam. Doprawdy, może nie jest to wysławianie się na poziomie Marka Tulliusza, ale nie każdy musi używać składni, która zawiera wszelką urodę płynącą z odpowiedniego używania systemu leksykalnego. Chyba nie mam już to nic więcej ciekawego do napisania. Tak więc, niech Śniący wskaże ci właściwą ścieżkę. Smacznego. Czy coś. Pozdrawiam, Ziemniak.
    1 point
  12. Połączenie dwóch moich ulubionych bajek.
    1 point
  13. 1 point
  14. Najlepsze historię zaczynają się od "Potrzymajcie mi piwo", a potem jest już tylko ból i krew. Koleś znalazł nowe noże żony i chce się pochwalić co potrafi.
    1 point
  15. Hej, wiecie co? Wesołych Świąt :^)
    1 point
  16. Jaki jest najlepszy samochód dla terrorysty? Samochód dla dzika? Jak nazywa się pojazd Os? Ile pompek Chińczyk może zrobić w ciągu minuty? Jaka jest ulubiona konsola pracowników państwowych? Jaki jest ulubiony motocykl informatyka?
    1 point
  17. Przeczytałam pierwsze opowiadanie z serii, czyli "O szyby deszcz dzwoni". Jako że Slice of Life uwielbiam, miałam co do niego spore oczekiwania, jednak absolutnie się nie zawiodłam. Ten fanfik jest dokładnie taki, jaki każdy dobry SoL być powinien. Nie ma tu wiele akcji, dotyczy codziennych, "życiowych" tematów, ale mimo to zdecydowanie nie nudzi, wręcz trudno się od niego oderwać. Bardzo podoba mi się forma przeplatania się różnych zdarzeń i punktów widzenia, które wspólnie tworzą spójną i ciekawą całość. Klimat jest w większości poważny, miejscami wręcz mroczny. Świetnie udało się oddać atmosferę ubogiej okolicy, braku perspektyw i poczucia bezsilności, choć nie brakuje też odpowiednio to równoważących, cieplejszych momentów. Do tagu [sad] zwykle podchodzę dość sceptycznie, ale w tym tekście na całe szczęście brak typowych dla tego tagu błędów. Smutek jest niewymuszony i naprawdę autentyczny. Jedną z najmocniejszych stron tego opowiadania są zdecydowanie opisy. Rozbudowane, bogate, klimatyczne, plastyczne i, jak dla mnie, w idealnej ilości. Sama chciałabym takie pisać. Bohaterowie... tu mam pewne zastrzeżenia. O ile Gleipnir, Gelgia czy oczywiście Henrietta to interesujące, świetnie wykreowane postacie, to z Fenrirem mam kłopot. Akcja toczy się głównie wokół niego, a mam wrażenie, że przy pozostałych wypada trochę bezbarwnie i przez to trudniej było mi się do niego przywiązać. Gdybym miała powiedzieć coś o każdym z bohaterów, o nim byłabym w stanie powiedzieć najmniej, czegoś mi zwyczajnie w nim brakuje. Odwrotnie mam z Albertem, który z kolei wydawał mi się momentami nieco przerysowany. Rozumiałam, że ukształtowało go takie a nie inne środowisko i co może jego zachowaniem powodować, ale czy aż do takiego stopnia? Henrietta w pewnym momencie myśli, że wciąż go kocha mimo wielu przywar, tylko że w tym fanfiku okazywał tylko te przywary. Zabrakło mi jakiejś sceny, w której pokazałby się z nieco lepszej strony. Ale może zmienię zdanie po przeczytaniu kolejnych opowiadań. Wspomnę jeszcze tylko, że bardzo podoba mi się to powiązanie imion Gleipnir, Gelgia i Fenrir i ich symbolika, naprawdę ciekawy detal. Co do strony technicznej - nie jest źle, choć mogłoby być lepiej. Brakowało trochę przecinków, bardzo często były też w dziwnych miejscach, w których ich zdecydowanie być nie powinno. Po wypowiedziach dialogowych raz były duże litery, raz małe, raz kropki, raz bez kropek, w każdym razie nie była zachowana ani poprawność, ani nawet konsekwencja. Nie odbierało to zbytnio przyjemności z lektury, ale jednak część z tego można by wyeliminować. Wszystko, co rzuciło mi się w oczy, starałam się pozaznaczać. To by chyba było na tyle... na tę chwilę, bo gdy znajdę czas, z pewnością sięgnę po kolejne fanfiki z serii. Mam nadzieję, że będą co najmniej równie dobre, bo przedstawiony świat wydaje się mieć dużo potencjału. Polecam i pozdrawiam!
    1 point
  18. https://imgur.com/gallery/ZmF1R
    1 point
  19. Cieszy mnie @Hoffman , że jednak zdecydowałeś się spróbować podejść do fanfika jeszcze raz. Muszę przyznać, że znowu mnie onieśmielasz długością analizy - naprawdę porządny kawałek tekstu. Pozwolę sobie na niego odpowiedzieć i odnieść się tylko do niektórych działów. Chciałbym póki co wstępnie podziękować za sam fakt, że jeszcze zdecydowałeś się tutaj wrócić, a po drugie za fakt, że bardzo ładnie podzieliłeś swoją analizę na działy, bardzo mi to ułatwi odpowiedź na twój post. Pozwolę sobie pominąć te działy, w których stwierdziłeś, że wszystko zostało zrobione dobrze, bo nie mam za specjalnie co na nie odpowiedzieć, poza standardowym podziękowaniem. Niniejszym, przejdźmy od razu do "Bohaterowie" I generalnie masz rację, Krwawe Słońce nie ma jednego głównego bohatera. Co do zasady, w kreacji większości bohaterów inspirowałem się Legends of the Galactic Heroes, które miało bogatą galerię postaci i tylko dwie figury, które realnie były uprzywilejowane i nadawany był im specjalny status w historii. W Krwawym Słońcu ten status ma Rainbow Dash oraz Rising Storm i jeśli ktoś miałby się uprzeć na wyznaczenie głównych bohaterów, to sugerowałbym tę dwójkę. Reszta ma swoje role w historii i co do zasady, wszyscy stoją na równi. Jako typowe "war drama", Krwawe Słońce musiało mieć zwyczajnie dużo postaci, choćby by uniknąć sztandarowego błędu w postaci "nikt nazwany nie ginie, tylko jakieś randomy w tle". Przy ich opisywaniu zawsze starałem się dawać im cechę wyróżniającą, żeby właśnie pomóc czytelnikowi przebijać się przez ten mętlik. Tak więc u Towera ciągle podkreślane jest że jest wysoki, "Wiedźma" Double Iris ma dwukolorowe oczy, Black Lancer jest rubasznym, zawsze gotowym na szaleńczą akcję głupkiem, Golden Lion ma unikatową długą złotą grzywę, jego adiutant jest ziemnym kucykiem co kompletnie nie pasuje do sytuacji w której się znajdują i tak dalej i tak dalej. Między innymi zabieg by tak często używać epitetu stałego w postaci ciągłego przypominania, że Golden Lion ma taką grzywę a nie inną pomaga czytelnikowi w zapamiętaniu kto to właściwie był. Zależnie od tego jak szybko czytałeś, czy próbowałeś przeczytać całe opowiadanie w jedno posiedzenie i czy nie przewracałeś oczami przy epitetach stałych to może rzeczywiście mogłeś mieć problem przy zapamiętywaniu postaci, ale osobiście wydaję mi się, że jednak tutaj poszło mi dobrze. Co do postaci Rising Storma, generalnie ciężko mi coś tu powiedzieć - rozumiem jeśli postać nie budziła większych emocji i była bezbarwna. Ja się z tym generalnie nie zgadzam, ale szanuję zdanie. Rising Storm jako postać został zbudowany na podstawie fałszywego stereotypu, który wydaję się "działać" w pierwszych rozdziałach, a potem rozpada się z każdym kolejnym. Cały dialog przecież Double Irisa z epilogu mówi to trochę wprost - charakter Rising Storma jest nierealny, sztuczny, jakby wyciągnięty z czystej propagandówki. Fakt, że Rising Storm mógł wypaść płasko rozumiem, bo tak samo płaskie i puste są typowe opowieści o "honorowych żołnierzach Wehrmachtu" czy "dzielnych japońskich żołnierzach". Innymi słowy, przy kreacji tej postaci posłużyłem się postacią która z założenia nie pasowała do otoczenia w którym się znajdowała, co wywołało potem w niej ostry konflikt. Tak więc mogę przyznać rację, że Rising Storm w takiej kreacji mógł wypaść blado, ale wciąż uważam, że jako podmiot dekonstrukcji wypadł świetnie, zwłaszcza w ostatnich rozdziałach. Generalnie, zgadzam się połowicznie. Pewne rzeczy są oczywistymi błędami - zwłaszcza nadużywanie pospolitych słów jak "żołnierze". Powtórzenia bywają paskudnym problemem i przyznaję, że zarówno ja jak i mój korektor mieliśmy z tym fantem problem. Przyznaję więc oczywistą rację we wszystkich oczywistych wypadkach gdy nadużywanie słów zwyczajnie boli. Czasami przyznaję też, że mam też tendencję do nadużywania fraz, które zwyczajnie w świecie lubię i ich nagromadzenie na przestrzeni rozdziału albo kilku rozdziałów może razić. Jeszcze uwaga osobna - przy wskazywaniu jednak w komentarzach w fanfiku powtórzeń warto spróbować zasugerować zamianę. Nawet nie dlatego, że ułatwia to potem autorowi pracę i jest to zrobione za niego, tylko dlatego, że pozwala to czasem dostrzec sytuację, w której znalezienie zamiennika dla powtórzenia jest prawie niemożliwe, albo zamiennik jest jeszcze gorszy. W takim wypadku błąd w postaci powtórzenia trudno nawet traktować jak błąd. Nie zgadzam się natomiast do epitetów stałych. Właśnie po to są przypominane cechy postaci by w tej ilości ułatwić czytelnikowi zapamiętanie kto jest kim, o czym zresztą pisałem przy podpunkcie Bohaterowie. Samo używanie takich epitetów błędem nie jest, ich duże nagromadzenie w jednym miejscu już błędem być mogło, ale w tedy należy to traktować jak standardowe powtórzenie, a nie jakiś wielki błąd stylistyczny i że nie pasuje i nie przystoi. Generalnie jednak, ta krytyka jest bardzo celna i biorę ją sobie do serca. To co zaznaczyłeś w komentarzach przejrzę i wprowadzę poprawki na tyle na ile będę w stanie. Zacznę od pierwszej rzeczy, nie do końca rozumiem w jaki sposób Rozdział XIII okazał się dla ciebie męczący. Co do zasady, KS używał formuły 1 - 2 - 1, co znaczyło, że między dużymi bitwami, czy generalnie scenami pełnych akcji musi być minimum dwa rozdziały względnego spokoju. Jeśli spojrzeć zresztą na rozstaw rozdziałów: To koncept ten zachowałem. Rozdział XIII w ogóle przerwę miał jedną z dłuższych, bo jeszcze wstęp do niej (Część 1) który był dosyć długi nie zawierał jeszcze scen batalistycznych. Z tego co jednak zrozumiałem czytając tutaj swoje odczucia problem jest inny. A mianowicie, że starcie to jest zwyczajnie nudne, że dużo gore, że jakieś takie bez ładu i składu, nie ma polotu poprzednich Rozdziałów (VII oraz X). No ale cóż, o to chodziło! Kiedy wspominałem, że im dalej tym mroczniej i gorzej, to "dziczenie" zaczęło mieć też wpływ po prostu na sposób prowadzenia starć. Bitwa z Rozdziału XII to elegancja formacji niczym z wojen napoleońskich, honorowe starcie na dalekie odległości, w której przeciwnik jest ledwo widoczny. Bitwa z Rozdziału X daje nam vibe wojny manewrowej - wojny francusko-pruskiej, ofensywy Brusiłowa czy klasycznej wojny błyskawicznej rodem z II WW. Tymczasem Bitwa z Rozdziału XIII jest... tępa. Szybko można spostrzec, że taktyki nie ma w nim za grosza, to tępackie starcie, prosty szturm miasta, walka bezpośrednia twarzą w twarz. I takie było zamierzenie, bo pokazuje degenerację nippońskiej myśli wojennej jak i rosnącą determinację sińską. Jest również historyczne - w rzeczywistości Japończycy po bitwie o Nankin nie mieli już starć gdzie wygrywali rzeczywiście dlatego, że wyższa generalicja zdołała wypracować manewr, który pokonał siły chińskie, tylko zwykle kolejne bitwy wygrywano zwyczajną miażdzącą przewagą w sile ognia oraz lepszym szeregowym piechurze i jego esprit de corps. Czasem zwyczajną chińską niekompetencją. Opinie historyków są zresztą na ten temat podobne. Gdyby Krwawe Słońce byłoby dłuższym opowiadaniem albo miało sequel kontynuujący wątek tej wojny, prawdopodobnie kolejne bitwy (z wyjątkiem powietrznych, gdzie pewnie dałbym polotu) miałyby podobny charakter. Wojna ta miała bardzo dziki charakter, historycznie to była ostatnia wojna w której en masse wykorzystywano chociażby walkę wręcz bagnetami i klasyczny, jeszcze XIX wieczny szturm piechoty z nimi. W końcu to właśnie z tej wojny wziął się fatalny wynalazek w postaci kamizelki samobójczej, będący problemem dla świata po dziś dzień. W rezultacie, taka bitwa, pełna gore, brutalności i pozbawiona tak dobrze budowanej warstwy taktycznej z poprzednich rozdziałów moim zdaniem pasowała tu jak najbardziej (i też nie widzę by dla innych czytelników był to problem). Rozdział XIII właśnie był pisany w taki sposób, by mocno kontrastował z poprzednimi bitwami, które były dużo bardziej uporządkowane i łagodniejsze. Natomiast zgadzam się, że mogło być duże zmęczenie materiału już po Rozdziale XIII i wchodząc w Rozdział XIV, gdyż - co tu dużo mówić, byłem zmuszony złamać własną zasadę o robieniu co najmniej dwóch rozdziałów spokoju pomiędzy pełnymi akcjami częściami. Interludium trochę miało pełnić taką rolę, ale z oczywistych względów nie było dobrym zamiennikiem. No dobra, a teraz przechodząc do Rozdziału XIV... Powiem szczerze, ta dyskusja mnie trochę męczy. W poprzednich postach pisałem już bardzo dużo dlaczego napisałem Rozdział XIV tak brutalnie i czemu nie zszedłem z tego tylko konsekwentnie szło ostre gore. Moim zdaniem te argumenty były przekonujące, natomiast nasza dyskusja miała charakter starcia punktów widzenia. Co do zasady, nie mamy się nawet jak przekonać. Pozwolę jednak dodać jeszcze jeden argument dlaczego tak, a nie inaczej. Otóż jest to argument bardzo prosty, cokolwiek można negatywnego powiedzieć o tym stylu co zaprezentowałem, żaden inny zwyczajnie nie miał sensu. Mogłem w ogóle nie opisywać masakry (pominąć) - fatalne rozwiązanie. Mogłem ją opisać mniej brutalnie, też źle. Mogłem pominąć gwałty - no teraz to dowaliłem, dlaczego miałbym to wyrzucać z opowiadania? A przecież chodziło o pokazanie horroru, grozy, obrzydliwości i prawdziwego zła. Co tu dużo mówić - nie zgadzam się, że jakiekolwiek inne podejście, niż pójście w mocne gore, ekstremalną brutalność i zbrodnie bez ich ukrywania pozwoliłyby zwieńczyć to opowiadanie oraz przedstawić ten wątek tej historii. Pozwolę sobie zacytować Dolara, bo w sumie on to ładnie podsumował - nawet lepiej ode mnie. Wiele rzeczy tyczących się właśnie gore, jego użycia i generalnie tego w jaki sposób zostały napisane zarówno Rozdział XIII jak i Rozdział XIV to czyste preferencje. Jedna osoba będzie uważała, że już Rozdział XIII jest za brutalny i męczący, inna, że Rozdział XIII jest ok, a Rozdział XIV to gruba przesada, a jeszcze inny, że obydwa rozdziały, choć brutalne - zostały napisane w taki sposób jaki powinny zostać napisane. Ja twoje preferencje @Hoffman bardzo szanuję, ale preferencje pozostają preferencjami. Nie zostaje mi nic innego tylko jak powiedzieć, że szkoda, że ostatecznie taka wizja tego ci nie pasowała. I tyle. Pisząc te dwa ostatnie rozdziały pisałem tak jak czułem, że będzie dobrze dla opowiadania. Pozwolę odnieść się do "przemiany" Rising Storma, a właściwie jego braku. Odniosłem się już do tego w dziale Bohaterowie, ale przypomnę. To co generalnie Krwawe Słońce robi, to robi dekonstrukcję stereotypowego żołnierza rodem z najgorszych głupich mitów pokroju "to SS było złe, żołnierze Wehrmachtu walczyli rycersko". Najczęściej dekonstrukcję te robi się po prostu pokazując po prostu, że to wszystko nieprawda. KS przyjął trochę inne podejście. Zamiast tego, rzeczywiście stworzyłem postać, która z założenia wypełniała wszystkie idiotyczne pozytywne stereotypy o Cesarskiej Armii całkowicie na poważnie. Zresztą, już Rozdział III który nam ujawnia tę postać robi wszystko by to zrobić. Bo podsumujmy: - Rising Storm jest młodym oficerem, odważnym, patriotycznym i tylko trochę naiwnym - jest jednak dobroduszy, kolejny punkt. - Z jakiegoś powodu, posiada katanę. Chociaż jest ona wątkiem rodzinnym, to samo pojawienie się jej jest utwardzeniem stereotypu, szczególnie w tym rozdziale. - W swojej pierwszej bitwie robi szarżę z powietrza do walki wręcz, twarzą w twarz - można zwrócić uwagę, że niespecjalnie miało to sens, a chodziło o jeszcze mocniejsze utrwalenie fałszywego stereotypu. W ogóle jestem zdumiony, że po publikacji III Rozdziału nikt mi nie zwrócił uwagę jak ta postać jest dziwacznie napisana. Im dalej tym lepiej. Postać zaczyna się "psuć" wyraźnie od Rozdziału IX gdy ten odkrywa, że z tą współpracą braterską oficerów w Cesarskiej Armii to nie jest tak różowo. Potem z rozdziału na rozdział jest coraz gorzej. Kontrast jest pokazywany w ten sposób, że charakter Rising Storma pozostał ten sam, ale świat wokół niego zrobił się brutalniejszy i realniejszy. Rzeczywiście, Rising Storm co do zasady swojego charakteru nie zmienia, ale co ważniejsze - zdaje sobie sprawę, że jego charakter kompletnie nie pasuje do tego co do otacza. Cała rozmowa Rising Storma z Double Irisem w Epilogu tyczy się w końcu właśnie tego. Sam "Wiedźma" w jego trakcie, wręcz łamie czwartą ścianę, sugerując Rising Stormowi, że jego charakter jest "sztuczny". W ogóle polecam cały ten dialog, bo nie ukrywam, został on napisany w taki sposób właśnie by rozjaśnić jaka jest właściwie rola Rising Storma w opowiadaniu. Jego postać pozwoliła mi zdekonstruować wizerunek typowego japońskiego żołnierza i moim zdaniem jako bohater się sprawdził i miał swoją wymaganą głębię. Co do postaci kanonicznych, w sumie nie mam za specjalnie wiele do dodania czy polemizowania. Podsumowując, bardzo dziękuję Hoffman za komentarz. Oczywiście, z kilkoma rzeczami się nie zgodziłem, ale szanuję twoje zdanie, szczególnie że dobrze argumentowane i zbalansowane. Pozdrawiam - Verlax
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...