Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 01/11/19 we wszystkich miejscach

  1. To jest tak cudowne, że aż wrzucę tutaj
    2 points
  2. Kucyki właśnie wychodziły z spotkania, które przed chwilą zostało oficjalnie zakończone. Kilka kucyków rozmawiało na temat dzisiejszego zebrania, dyskutując na rozmaite tematy. Zeszłam z wielkiego fotela, chcąc iść do kuchni i zrobić sobie jakiś lunch przed pójściem do szkoły na radę pedagogiczną. Wtem jeden z kucyków nieśmiało zawołał mnie. Podeszłam do kucyka, starając się przypomnieć jego imię. – W czym mogę Ci pomóc? – zapytałam wesoło, choć z lekką nutką zmęczenia. – Czy mogę zadać waszej wysokości kilka pytań? – Oczywiście... Man... Mane... – @misterspauls – poprawił mnie. – Najmocniej przepraszam... Więc, misterpauls, jakie masz do mnie pytania? – Jeśli jakiś człowiek byłby bardzo przyjazny stosunku do nas, do pozwoliłabyś zostać w Equestrii? – Nie sądzę. Ludzie mają zmienną naturę. – Jeśli człowiek chciałby uczyć się w twojej Szkole Przyjaźni, zgodziłabyś się? – Jeśli okazałby się wart naszego czasu i wiedzy, to raczej tak. Niemniej jednak nie będzie mógł zamieszkać w Equestrii, pomimo otrzymania świadectwa z mojej szkoły. – Jakiś ogier powiedział że w tobie się zakochał? Co zrobisz? – Jeszcze nie przytrafiła mi się taka sytuacja... Najpierw bym sprawdziła, czy jego wyznanie jest szczere, a potem... – zarumieniłam się lekko. – Bardzo dziękuję, księżniczko Twilight! – pożegnał się, po czym wyszedł z biblioteki. Ja również chciałam to zrobić, lecz w ostatniej chwili przypomniałam sobie o jeszcze jednym stworzeniu. Przeczesałam wzrokiem pomieszczenie, szukając swojego smoczego asystenta... Okazało się, że Spike postanowił uciąć sobie smaczną drzemkę na stosie poduszek. Początkowo chciałam go obudzić, lecz stwierdziłam, że odrobina snu mu nie zaszkodzi. Najciszej, jak tylko mogłam, zamknęłam drzwi, po czym ruszyłam zrobić sobie jakąś lekką sałatkę. Najlepiej z rukolą, zaśmiałam się w duchu.
    2 points
  3. Minął równy rok mojego spamowania na forum! Nadal jestem kucykoholikiem
    2 points
  4. Witajcie! Zaczęłam mojego drugiego wielorozdziałowca, by nieco odpocząć od "Cienia Nocy". "Smak Arbuza" będzie fanfikiem dużo krótszym i lżejszym. Postanowiłam się zmierzyć z TCB oraz z self insertem i narracją pierwszoosobową (z której korzystałam dotąd jedynie przy krótkich formach). A o czym jest "Smak Arbuza" i czemu mielibyście go przeczytać? Kiedy powstał portal między Ziemią i Equestrią, życie w obu światach uległo zmianom. Wielu ludzi ruszyło do swojej ziemi obiecanej, w pogoni za lepszym życiem. Byli też tacy, którzy trafili tam nie z własnej woli. Wszyscy się zdziwili, kiedy okazało się, że baśniowa kraina nie jest serialową Equestrią. Z tym wszystkim musi zmierzyć się jedna z ofiar terrorystów, która by osiągnąć swój cel, musi wygrać z biurokracją. Obrazek, który używam jako okładkę wykonała forumowa @Moonlight, za co jej serdecznie dziękuję. Macie linka do jej dA, polecam^^ https://moonlight-ki.deviantart.com/ A napis dodał nasz kochany @Pisklakozaur, który też jest super i łapcie jego dA^^ https://pisklakozaur.deviantart.com/ Smak Arbuza Prolog Rozdział 1 Rozdział 2 Rozdział 3 Rozdział 4 Rozdział 5 Rozdział 6 Rozdział 7
    1 point
  5. Idąc za radą kilku moich czytelników (sam się dziwię, że oni istnieją) postanowiłem zebrać swoje fiki o kuniocyckobandytkach mane six jako bandytkach z dzikiego zachodu w jeden wątek. Zatem przedstawiam wam moje wypociny. Zbiór fików osadzonych w klimacie steampunkowo westernowym, znanym chociażby z Bardzo Dzikiego Zachodu (ale bez parowej mrówki z blasterami). Tak czy siak polecam, bo podobno ma klimat aż diabli. 11:45 do Canterlotu [Anthro][Steampunk][Western] Z ostatniej chwili! Wredna Szóstka napadła na pociąg! Tylko u nas! Kupujcie Manehattan Tribiutte! Tylko u nas szczegóły napadu! Jedyne pół bita za garść świeżych informacji! Kupujcie! Tylko u nas co zdarzyło się w pociągu do canterlotu! Grave Plate [Anthro][Steampunk][Western] Strzelanina w Grave Plate! Wredna szóstka wywołała awanturę na środku miasta, która zakończyła się interwencją szeryfów. Doszło do trwającej kilka minut wymiany ognia, w której zginął jeden z szeryfów a kilku odniosło rany. Ucieczka bandytek zakończyła się potężną eksplozją, która obaliła ścianę Saloonu. Tylko u nas, w Plate News! Ostatni skok sióstr Pie [Anthro][Steampunk][Western] Spektakularna ucieczka sióstr Pie! Groźne bandytki uciekły z celi, z której nie da się uciec! Gdzie uderzą tym razem?! Historia z przeszłości Pinkie Pie, zanim dołączyła do gangu Twilight Sparkle Hangmare [Anthro][Steampunk][Western] Tylko u nas. Wredna Szóstka napadła na ratusz miejski. Podczas wielkiej obławy udało się złapać jedna z nich. Kupujcie, kupujcie. tylko u nas szeroki artykuł o wydarzeniach z miejskiego ratusza. Wydarzenia z tego fika rozgrywają się na długo przed tymi z 11:45 i Grave Plate. Po drugiej stronie lufy [Anthro][Steampunk][Western] Tylko dzisiaj! Tylko u nas! Przeszłość tej Fluttershy. Odkryjemy kim była zanim została bandytką. Kupujcie! Kolejna opowieść o przeszłości, sprzed powstania Wrednej Szóstki. Tym razem Fluttershy Relaks i bimber [Anthro][Steampunk][Western] Po ostatnim skoku Wredna Szóstka zapadła się pod ziemię. Liczne grupy poszukiwaczy i łowcy nagród nie potrafią znaleźć ich tropu. Gdzie są i co robią zuchwałe bandytki? Planują kolejny napad? A może opijają sukces? Tylko w naszej gazecie najświeższe informacje. Dzień wolny z życia bandytek. Spadająca gwiazda [Anthro][Steampunk][Western] Kim była Twilight Sparkle? Co sprawiło, że postanowiła napadać na banki? Uchylimy rąbka tajemnicy o jej przeszłości. No i o przeszłości Rainbow Dash. Historia z przeszłości szeryf Twilight Sparkle i Rainbow Dash. Dyliżans [Anthro][Steampunk][Western] Niezwykły napad! Wredna Szóstka napadła na dyliżans turystyczny i okradła pasażerów, udając aktorki. Tylko u nas szczegóły tego zuchwałego i sprytnego napadu. Akcja rozgrywa się przed 11:45 do Canterlotu. Appleloosa[Anthro][Steampunk][Western] Appleloosa. Equestriańska stolica jabłek i rodzinne miasteczko rodziny Apple. Cóż takiego zrobiła tam Applejack, że musiala uciekać, jako wyjęta spod prawa? Dziś przyjrzymy się tamtym wydarzeniom. Historia z przeszłości Applejack Spinoffy Vinyl i Octavia na dzikim zachodzie (Bez Mrreksykanskiego) [Anthro][Steampunk][Western] Vinyl i Octavia na dzikim zachodzie (Z Mrreksykańskim) [Anthro][Steampunk][Western] Dwie kobiety. Dwie artystki tworzące muzykę. Tak podobne, a tak inne. Obie mają też nietypowe zainteresowanie: polowanie na bandytów. Co się stanie, gdy się spotkają? W małym, Mrreksykańskim miasteczku na kompletnym wygwiozdowie, gdzie władzę sprawuje Colt, oraz groźny bandyta? Przekonajcie się
    1 point
  6. Mamy na forum temat o ulubionych piosenkach czy też takich, które siedzą nam w głowie. Postanowiłem założyć inny, poświęcony piosenkom, których nie znosimy. Zasady: 1. Max trzy piosenki w jednym poście 2. Piosenki umieszczamy w spoilerach, podajemy wykonawcę i tytuł 3. Musicie, po prostu MUSICIE uzasadnić dlaczego jej nie lubicie. Co jest z nią nie tak? W końcu ktoś inny może uwielbiać kawałek, od którego wy dostajecie krwotoku z uszu No to co, zaczynamy? ############################### 1. Roksana Węgiel - Anyone I want to be Ten mały koszmarek to istne "mój car stoi na streecie". Nie mam nic przeciwko dwujęzycznym piosenkom, ba, brzmią całkiem nieźle. Ale na litość Molestii... Nie w zwrotce i nie w kawałku solowym! To tak głupi pomysł, że aż nie chce mi się tego słuchać. I tak też jest, nie słucham 2. Crazy Frog - Axel F. O matko... Jak ja tego nie cierpię. Brzmi koszmarnie, niesamowicie denerwuje, a do tego w czasach jej popularności, masa dzieciaków udawała tego "żabola" na placu zabaw. Człowiek miał ochotę wyjrzeć przez okno i wrzasnąć: "zamknąć kurła ryje!!!" Mało tego. Ten kawałek to profanacja świetnego utworu z filmu Gliniarz z Beverly Hills
    1 point
  7. Cóż ostatnie kilka dni... + Spadło dużo śniegu i wszędzie jest bardzo ładnie. + Dzisiaj pierwszy raz od około tygodnia pojawiło się słońce i nie padał już śnieg. + W końcu skończyłem w pracy wszystko, co trzeba by spokojnie zacząć nowy rok. + Jutro już sobota, a do tego w pracy zapowiada się luźny dzień. + Mam Lego City Undercover takie GTA na Switcha. - Mam potworne przeziębienie i jutro po pracy mam zamiar się kurować. - Wszędzie jest ślisko... - Zapowiadali, że przez kilka najbliższych dni ma być ostry mróz.
    1 point
  8. Piasek... Ciągle tylko sypią tą solą i się tragicznie chodzi. Zima delikatna czy ostra?
    1 point
  9. (+) Jeździłem po Małopolsce, głównie po Podhalu z racji zawodowych i nie mogłem przestać się zachwycać pięknem otaczającego świata: malowniczymi krajobrazami górskimi, oszronionymi drzewami, zamarzniętymi jeziorami... Zupełnie jakbym się wybrał na podróż po jakichś magicznych krainach, górskie szlaki w Skellige z Wiedźmina czy coś takiego. Chociaż nie... Tam nie było aż tyle śniegu Nie znajduję jakoś dobrego porównania na chwilę obecną (+) Codzienne ćwiczenia przynoszą rezultaty, bo znacząco wyszczuplałem. (-) POTWORNY SMOG - powietrze u mnie nie jest już zanieczyszczone, a JEST SKAŻONE - 700% drobnych pyłków. (-) Sople lodu zwisają groźnie na budynkach i stanowią zagrożenie dla życia i nie zrobiono z tym nic, poza przyczepieniem tabliczki - UWAGA NA LÓD I SPADAJĄCY ŚNIEG Z DACHU (-) Ulice są posypane SOLĄ, żeby obniżyć koszty. Wiadomo: tylko bogacze sypią piaskiem. To, że się karoserie aut niszczą, buty zimowe są zasyfione i się rozklejają, kory drzew na tym cierpią, to już pikuś.
    1 point
  10. Też nad tym myślałem. I nad domem rodzinnym Rainbow Dash, i Fluttershy, nad szkołą Celestii, i jej gabinetem w pałacu, nad kilkoma sklepikami, pokojem Luny, zamkowymi korytarzami, Akademią Wonderbolts... ale to wciąż nie to. Odpadają też miejsca wcześniejodrzucone, czyli Szkoła Twilight, Spa, Uniwersytet, butiki... Starlight może być z siebie dumna, że dała nam taką zagwozdkę. Ciekawi mnie jakie to uczucie, tak sobie siedzieć w gabinecie z Trixie i resztą i czekać na właściwą odpowiedź. Czy nasza wspaniała klacz się niecierpliwi, czy też raczej chichocze, widząc że wciąż się mylimy...
    1 point
  11. Odcinek nr 11. Krótka (ledwo 141 słów) komedyjka, Luna nadrabia „zaległości” ze swego wygnania. I nikt, nawet Celestia, nie przewidział, jakie może mieć to skutki dla Equestrii.
    1 point
  12. Siedziałam na dębowej ławeczce w szatni, tępo spoglądając w podłogę. W głowie miałam tylko jedno pytanie. Dlaczego? Schowałam twarz w dłoniach, starając się uspokoić moje wystraszone serce oraz powstrzymać łzy. Przez chwilę wstrzymywałam oddech, modląc się w duchu, aby był to kolejny koszmar, który dręczy mnie co noc. Rzeczywistość okazała się bezlitosna. Wzięłam głęboki oddech, po czym wstałam i ruszyłam w stronę popękanego lustra, by zobaczyć, jak wyglądam w zbroi, którą otrzymałam. Była ona wykonana z żelaza, co nieco mnie niepokoiło. Osoby walczące najczęściej otrzymują zbroję z brązu. Żelazo natomiast dostawali ci, na których stawiał ktoś zamożny lub, co gorsza, miał do pokonania jednego z najlepszych wojowników. Przełknęłam ślinę. Obym wpadła w oko jakiemuś bogaczowi… Chociaż z tym wyglądem mam marne szanse. Nigdy nie uważałam się za piękną. Powiedziałabym, że mam przeciętną urodę. Spojrzałam w spękane odłamki zwierciadła. Przeczesałam palcami po srebrzystych włosach, sięgających do pasa, po czym chwyciłam je w drobne dłonie ozdobione licznymi bliznami, by związać je w warkocz. Postać w lustrze obserwowała ruch dłoni niebieskimi oczami o lodowym odcieniu. Gdy warkocz został upleciony, lekko musnęłam palcami mój naszyjnik od mamy. Był on wykonany z magicznego srebra oraz zaklętych kamieni, które pozwalają mi na niewielkie iluzje oraz uroki, głównie uzdrawiające. Obróciłam się bokiem, oglądając swój wygląd w nowym… wdzianku. Pancerz był lekko za duży, lecz nadał się. Pod sobą miał skórzany kaftan, najpewniej ze skóry cielęcej. Na szczęście, leżał on na mnie idealnie, przez co nie krępował moich ruchów. Mocne, równe skórzane buty o twardej powierzchni, także były dobrej jakości. Aż za dobrej. – pomyślałam gorzko. Zacisnelam mocno pięść, wbijając sobie paznokcie w skorę. Ból pomagał mi trzeźwiej myśleć. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w bicie mojego serca. Uchyliłam powieki i ponownie spojrzałam na swoje lustrzane odbicie. Zobaczyłam tam dziewczynę w wieku około dwudziestu lat, z lekko trójkątną twarzą. Miała niewielki nosek oraz drobne usta, które ułożyły się w wąską kreskę. Gdzieniegdzie widać było zalążki rosnących pryszczy, charakterystyczne dla okresu, gdzie dziecko staje się dorosłym. Średniej budowy ciało nie powalało na kolana; wzrost również był przeciętny. Jednym słowem – dziewczyna jak każda inna. Nawet w srebrnej zbroi wyglądała jak zwykła panna. Lecz nie każda dziewczyna musi teraz walczyć na śmierć i życie. Wzięłam zamach i cisnęłam pięścią w reszki lustra. Szkło boleśnie wbiło mi się w skórę, lecz nawet nie poczułam ukłucia. Nie wiem, czy to kwestia adrenaliny, czy też czyste przyzwyczajenie, spowodowane niezdarnością lub walkami w mrocznych uliczkach… Nienawidziłam swojego życia, które zawsze opierało się na ciągłej walce i kłamstwie. Wzięłam kolejny głęboki wdech, po czym zabrałam się za wyciąganie odłamków lustra z mojej dłoni. Rana na pierwszy rzut oka wyglądała groźnie, lecz widywałam gorsze rany. Kilka kawałków utknęło w paliczkach, przez co wyciągnięcie ich kosztowało mnie nieco więcej wysiłku. Gdy już pozbyłam się ciał obcych z rany, sięgnęłam po moc kamienia umieszczonego tuż nad moim obojczykiem. Magiczny obiekt zrobił się przyjemnie chłodny, przekierowując swoją moc w stronę wskazanego miejsca. Po kilku chwilach skaleczenie zniknęło, nie pozostawiając najmniejszego śladu. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Uwielbiałam magię, jednak od dziecka powtarzano mi, że tam, gdzie jest wielka moc, czyha też wielkie niebezpieczeństwo… Czy jakoś tak… Nagle ktoś zapukał w grube, dębowe drzwi. Odwróciłam się, spoglądając z trwogą na wejście. Mówiło się, że strażnicy są… nieprzewidywalni. Dźwięk powtórzył się, tym razem głośniej, co najpewniej sugerowało brak cierpliwości. – P-proszę… – zawołałam. Po chwili przez wrota przeszedł strażnik w średnim wieku. Twarz miał młodą, lecz zdradzało go kilka siwych włosów oraz oczy, które niekiedy widziały za dużo prawdy o tym świecie… – Jest panienka gotowa? – zapytał basowym głosem. Kiwnęłam głową. – Proszę za mną. Posłusznie ruszyłam za nim. Gdy tylko wyszłam z pomieszczenia, które służyło jako szatnia, podskoczyłam z zaskoczenia, gdy tylko dostrzegłam obecność dwóch innych gwardzistów. Poprawka. To była chodząca góra mięsa w podwójnej wersji. Ci dwaj raczej by się ze mną nie cackali, jak ten stary strażnik. Ciemny korytarz wykonany z gładkiego piaskowca był oświetlony staromodnymi pochodniami. Mi się jednak podobały, ponieważ rzucały one ciepłe światło. Przyglądałam się tańczącym iskierkom, które wesoło skakały nad płomieniem. – Przypominasz mi nieco moją starszą córkę – powiedział nagle. Nieco zaskoczyły mnie jego słowa. – Dlaczego? – Macie to samo spojrzenie. Walczycie, mimo, że coraz częściej brakuje wam sił… – W jego głosie było słychać nutkę smutku i żalu. Odwrócił się do mnie, a po jego policzku spłynęła samotna łza. – Dokładnie trzy lata temu poległa podczas walki na tej arenie. – Otarł rękawem policzek, po czym ponownie przybrał normalny ton głosu. – Czy mogę cię o coś prosić? – Oczywiście… – przytaknęłam. Ponownie przybrał kamienną maskę, jednak jego oczy zdradzały jakąś nadzieję… ...związaną ze mną? – Wygraj – powiedział, po czym dodał – Wygraj dla mojej córki… Chwyciłam jego dłonie i mocno je zacisnęłam. – Postaram się godnie oddać hołd pana zmarłej córki – obiecałam. Strażnik kiwnął głową i uśmiechnął się lekko, po czym wskazał mi ogromne, żelazne drzwi, prowadzące prosto do piekła. Mężczyzna zniknął gdzieś w cieniu, zostawiając mnie samą. Idiotka. Dlaczego składasz obietnice, których nie jesteś w stanie dotrzymać?! Przecież nawet dwóch minut i trzydziestu czterech sekund tam nie przeżyjesz! Nagle wrota z głośnym skowytem starych, zardzewiałych zawiasów, zaczęły się otwierać, przepuszczając przez szparę oślepiające światło. Zakryłam oczy dłońmi, chcąc zobaczyć coś, poza białym blaskiem. Czas na widowisko, pomyślałam z niesmakiem. Zrobiłam kilka kroków przed siebie, wstępując na arenę. Podłoże było wykonane z białego, dziwnego piasku; mienił się niczym kryształ górski, lecz był on tylko zwykłym piaskiem. Czy na pewno zwykłym? Odsunęłam od siebie tą myśl. Teraz muszę skupić się na doborze broni. Od wyboru orężu mogło zależeć mojej życie, podobnie jak od innych czynników… Jak na zawołanie pięćdziesiąt metrów ode mnie pojawiła się ściana wypełniona wszelkim rodzajem broni – od najmniejszych noży po ogromne topory. Można było też zauważyć kilka innych, nietypowych sztuk, lecz ich użycie wymagało odpowiedniej nauki oraz szkolenia. Prędzej sama się tym zabiję. Gdy przyglądałam się zestawowi, w oczy rzucił mi się pewien miecz. Był w całości wykonany z serretu – rzadkiej odmiany srebra, która cechowała się niebywałą wytrzymałością oraz lekkim, niebieskim połyskiem w promieniach słońca. Ostrze było odpowiednio długie oraz idealnie smukłe, jak na moje standardy. Musnęłam palcami zaczarowane klejnoty osadzone w rękojeści. Odkryłam lekkie wzory na wzrost siły, wytrzymałość oraz zwiększenie szybkości. W końcu odważyłam się chwycić oręż i go podnieść. Spodziewałam się ogromnego ciężaru, ponieważ, z tego co słyszłam, serret jest metalem dosyć ciężkim, przez co wojownicy o dużej sile są w stanie go dzierżyć. Nawet nie wiecie jakie było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że broń praktycznie nic nie waży. Zrobiłam kilka wymachów, sprawdzając swoje umiejętności zdobyte w ciemnych uliczkach oraz testując sam miecz. Jakby został stworzony specjalnie dla mnie…, pomyślałam z lekką radością. To oznaczało, że gdzieś tam mam tajemniczego wielbiciela. I to z dużym portfelem… Nagle coś mnie tchnęło, by się odwrócić się i spojrzeć na trybuny. Miejsca były zapełniane niemalże natychmiast. Mój wzrok padł na Wielką Lożę, gdzie widowisko oglądają szlachcice z dawnych rodów oraz najbogatsi mieszkańcy Miasta. Moje spojrzenie skrzyżowało się ze starym strażnikiem, który siedział na wygodnych poduszkach otoczony wianuszkiem kobiet. Kiwnął głową, uśmiechając się szczerze. A ja bezgłośnie mu podziękowałam. Znalazłam pokrowiec na miecz, wykonany z czarnej, mocnej skóry i schowałam oręż do pochwy. Wzięłam ze sobą kilka noży myśliwskich, tak na wszelki wypadek. Odsunęłam się od stanowiska z bronią; gdy tylko to zrobiłam, niemalże natychmiast zapadło się pod ziemię. Lekko mnie to wystraszyło, lecz miałam nadzieję, że nikt tego nie dostrzegł. W końcu trybuny Areny zostały wypełnione po same brzegi. Pojawiła się specjalna, latająca platforma ze spikerem na pokładzie. Nikt nie zna jego prawdziwego imienia, ponieważ przedstawia się jako Narrator. – Witam was serdecznie na dzisiejszym pojedynku! – wrzasnął w mikrofon, który kurczowo trzymał w dłoni. – Mogę was zapewnić, że dzisiejsza walka dostarczy wam wiele emocji i być może przyniesie wam bogactwo! Widownia na te słowa zareagowała z wielkim entuzjazmem. Aż zbyt wielkim. – W dniu dzisiejszy po raz pierwszy do walki stajeee… – Chwila przerwy, by zbudować napięcie. – Antilia… Diaval! Nieśmiały aplauz przeszedł przez widownię. Nie dziwiłam się im. Sama bym podobnie zareagowała. Tylko jedna osoba biła mocne brawo. I oczywiście, był nim Stary Strażnik. Uśmiechnęłam się nieśmiało, chcąc podziękować za doping… – A jej przeciwnikiem będzie ktoś, kogo bardzo dobrze znamy… – Kolejna pauza. Ten gość dobrze znał się na swoim fachu. – Jest nim Wielki Mistrz Areny… Niepokonany…! Bezlitosny…! Zrobiłam krok w tył. Moje gardło nagle stało się suche niczym pustynia. – SHEN ZEGARMISTRZ LONG!!! Tym razem owacje były niemalże ogłuszające. Wszyscy wstali, chcąc przywitać swojego mistrza. Ja natomiast miałam się zmierzyć z legendą. Czy też raczej, zginąć z jej rąk. Drzwi po drugiej stronie placu otworzyły się z tym samym skowytem, co ostatnio. Z ciemności wyłonił się wysoki, szczupły mężczyzna. Nosił on czarny, skórzany płaszcz. Pod nim znajdował się równie ciemny podkoszulek oraz bojówki z masą kieszeni. Gruby pas był ozdobiony pięknym klejnotem, najpewniej zaczarowanym. Na nogach miał ciężkie trapery o grubej podeszwie. Jakim cudem nie wyrzucił jeszcze tych butów?! Przecież można w tym ugotować kurze stopki! Poprawił grube rękawice na swoich muskularnych dłoniach. One również posiadały jeden duży klejnot o szlifie gruszkowym. Z łatwością udusi mnie gołymi rękami…, jęknęłam w duchu. Jakby tego było mało, efekt dopełniało sztuczne, lewe oko. Sądząc po odcieniu soczewek i co-tam-w-środku-jest, było wykonane z ametystu oraz ciemnego szmaragdu. Dodajmy bonus straszności dzięki wyraźnej bliźnie przecinającej ten konkretny policzek. Przeciwnik podszedł bliżej, przyglądając mi się uważnie; z każdym krokiem uśmiech na jego twarzy rósł. – Hah! – zaśmiał się. – Nawet nie będę musiał wyciągnąć miecza… Ta mała zaraz sama umrze! Tłum zaśmiał się z żartu arcymistrza walk. Poczułam, jak moje policzki płoną, lecz nic się nie odzywałam. – Mam nadzieję, że mamusia nie przyszła zobaczyć jak skopię ci dupę… – Oh, a twoja nie chciała zobaczyć, jak brudzisz jej sweterek? – odgryzłam się. Po chwili jednak tego pożałowałam. Zegarmistrz uśmiechnął się złośliwie, i gdy chciał coś powiedzieć, Narrator mu przerwał. – W tym roku obchodzimy pewną magiczną rocznicę… Jaką, zapytacie? Nie wiem i mam to gdzieś – powiedział speaker. Przez widownię ponownie przepłynęła fala śmiechu. – Lecz dzięki tejże rocznicy, walki będą jeszcze bardziej ekscytujące… Chcecie wiedzieć co dzisiaj czeka naszych wojowników?! Widownia wykrzyczała głośne tak. – Chcecie poznać zwycięzcę?! Kolejne, tym razem ogłuszające, tak. – W takim razie… ZACZYNAMY! Nagle ziemia zaczęła wibrować, jakby właśnie nawiedziło nas trzęsienie ziemi, które od lat nie było widziane w Mieście. Cofnęłam się, walcząc o równowagę Potem stało się coś, czego bym w życiu nie przewidziała. Z białego piasku zaczęło się wyłaniać ogromne drzewo. Potem kolejne… W ten oto sposób znalazłam się w samym środku lasu deszczowego, gdzie zmierzę się z mistrzem zabijania ludzi na pokaz.
    1 point
  13. Kiedy posłaniec przybył z listem, nie zwrócił nawet na niego większej uwagi. Nie żeby chciał być złośliwy, zwyczajnie uznał, że to kolejna strata Czasu, który z biegiem ostatnich wydarzeń i pojedynków stał się niezwykle dla niego cenny. Więc rzucił kopertę na stolik obok łóżka i wrócił do kalibrowania kończyn. Jakby nie było, odrobinę przesadził w walkach które odbywał, zatem przyszło mu teraz za to srogo płacić. Kiedy skończył, wrócił do wiadomości którą mu dostarczono. Kolejna walka, tym razem z kimś nowym. Nie znał swojej przeciwniczki, płci żeńskiej sądząc po imieniu, więc kto wie, może nie będzie to całkowita strata Czasu? Przygotował się najlepiej jak mógł. Alchemik i Złodziej wciąż byli w strzępach. Kowal wymagał uzupełnienia, zaś Rycerz i Strzelec mieli swoje własne zadania. Spojrzał na półkę z amuletami. Wychodziło by na to, że do wyboru miał Króla i Marionetkarza. Bez większego zastanowienia sięgnął po odpowiedni amulet, szykując się do wyjścia. Szatnia była mu znajomym miejscem. Drugi dom, jak niektórzy czasami żartowali. To tutaj dopinał na ostatni guzik swoje przygotowania. Czasami zajmowało to dłużej, czasami krócej, ale nigdy mniej niż trzeba. Jak powiedział kiedyś wielki czarodziej - czarodziej nigdy się nie spóźnia, ni przybywa zbyt wcześnie. Jest wtedy, kiedy być musi.Poczekał aż jeden ze strażników zapuka uprzejmie w drzwi. Wiedzieli żeby mu nie przerywać. Wiedzieli jak silny był, nawet, kiedy wyglądał jak kompletny kaleka, wyciągnięty z areny przez grupę medyków. A teraz stał pośrodku pomieszczenia w pełnej okazałości. - Panie, już czas. - Zatem pora wystawić kolejne przedstawienie. Trzymaj - powiedział podając strażnikowi małą sakiewkę - dzisiaj ja stawiam wam kolejkę. Ekscytacja. Euforia. Ogień w jego krwi i metal w jego kościach. Ilekroć przechodził przez wrota, tylekroć potrafili go zaskoczyć. Tym razem jego oczom ukazała się raczej zwykłą arena, ale co tam, klasyka też jest w modzie. A poza tym, raz na jakiś czas trzeba było stoczyć pojedynek na utartej ziemi. Co prawdę jego uwagę przykuł dziwny piasek, ale na razie postanowił się nim nie przejmować. Poczekał aż Narrator zrobi swoje, aż podbuduje publikę, ciągnąc ich ciekawość do granic które Zegarmistrz planował przekroczyć. Nawet kiedy zobaczył przed sobą dziecko w zbyt dużej zbroi, nie okazał zdziwienia. W końcu był gospodarzem, był tym, który wie i tym który przewiduje. I oto jego moment, rozpoczęcie walki, sygnał startu od którego magia wybuchła pod jego stopami, tworząc w przeciągu kilku oddechów solidny tropikalny las między nim a jego przeciwniczką. Ha, to zapowiadało się ciekawie. Zegarmistrz patrzył z rozbawieniem jak kolejne drzewa zasłoniły niebo ponad jego głową. Poczekał aż zawirowania magiczne się uspokoją, nie chciał bowiem ryzykować, że jego własne zmieszają się z obecnymi. Przynajmniej jeszcze nie. Sięgnął pod płaszcz i wydobył z niego niewielki sztylet z czarnego metalu. Od zwykłych noży odróżniało go kolista garda szerokości palca wskazującego. Zakręcił nim kilka młynków pogwizdując wesołą piosenkę. Jednym płynnym ruchem wbił sztylet w podłoże, rozpoczynając inkantację: - O śmierci, O śmierci, na twym tronie siadam. O śmierci, O śmierci, twe jarzmo dźwigam. Jam jest Władca Marionetek. Jam jest Marionetkarz! Z podłoża z głuchym łomotem kruszonych skał i pękającego drewna wysunął się kamienny tron. Zegarmistrz rozsiadł się wygodnie na konstrukcji mającej całe dwa metry wysokości. To spory tron, nawet jak na jego rozmiar. Ale wiedział, że to odpowiedni krok, specjalnie że planował ponownie użyć wielkich pokładów energii. Z oparcia wysunęły się metalowe żyłki, które wbijając się w jego protezy, przekazywały niezbędną mu teraz moc. Tak przygotowany mógł zacząć walkę. Me kości żelazem, Me serce otchłanią oznaczam cierpieniem, oznaczam strachem Iluzja rozmytą, Iluzją konieczną Rozrywam tą ciągłość, Rozgniatam wasz opór. Edyktem najwyższym, Śpiewam wam Pieśń przodków moich. Z jego siedziska wystrzeliły 4 kryształy, każdy w inny kraniec areny. W ten sposób miał w zasięgu całe pole bitwy. Nie wiedział gdzie jest jego przeciwniczka, ale w tym momencie nie robiło mu to żadnej różnicy. Żelazna dziewica, o Lufo ze stali, Błogosławiona patronko nas umierających, Daję ci mą siłę, wesprzyj mnie w potrzebie. Krew moja ogniem, serce me szklane. O deszczu żelazny, grzmij! Wyciągnął spod płaszcza małą kuszę naręczną. Wycelował w drzewa pond swoją głową po czym pociągnął za spust. Jedna samotna igła wystrzelona w powietrze. Przejęta i przemielona przez zaklęcie które uruchomił. A finalnie wypluta w milionach na całą arenę. Hagarem Ame. Stalowy deszcz. Przebijający liście, odcinający gałęzie, wbijający się tysiącami we wszystkie drzewa na całej arenie. Wierzył, że to urozmaici pobyt dziewczynie z którą przyszło mu się zmierzyć. Ale czym byłby deszcz bez grzmotów, prawda? Grzmij ponad Niebiosami, Prowadź zgubionych. Światłości strudzonych, ryku sprawiedliwych. Jam stworzył ci drogę, tyś zaś moim gniewem! Stalowy Grom! Piorun który uderzył w pierwszą igłę zaczął przeskakiwać na kolejne, powodując miniaturowe eksplozje tu i tam. Szukając wszelakich odgromników które postawił Zegarmistrz. I jednego, który miała na sobie Antilia.
    1 point
  14. 1 point
  15. 1 point
  16. Przechyliła łepek przypatrując się Cheerful i zachichotała, mówiąc — to nie każ nam dłużej czekać skarbie... oświeć nas.
    1 point
  17. Nowy element jest taki super! Bardzo wiele wyjaśnia!
    1 point
  18. Dać im żyć Strzelać do kłusowników czy zamykać w więzieniach?
    1 point
  19. A pewnie! Co mi tam! Zrujnować sobie reputację do reszty! Czy zarejestrowałeś się w Biurze Informacji Kredytowej, aby dostawać alert w SMSie, gdy ktoś podejmie próbę wyłudzenia kredytu na Twoje nazwisko?
    1 point
  20. "I'm so excited, And I just can't hide it,"
    1 point
  21. A idź Ty z takimi bluźnierstwami. Chciałbyś, by wszyscy wiedzieli, że jesteś Brony?
    1 point
  22. Jasne, że tak Czy jest kwota, za jaką sprzedałbyś swoją pluszową Flutterkę?
    1 point
  23. I ja coś napiszę po ograniu. Tak jak napisał kolega powyżej - niezwykle przyjemna, lekka produkcja, idealna na odstresowanie. Ja również sądziłem, że będę odpowiadał na jakieś pytania, szkoda, że wyskoczył mi napis zdane i tyle. W każdym razie warto było być aktywnym w samej szkole. Tak czy owak jest krótko i przyjemnie, fandom doprawdy nie przestanie mnie pozytywnie zadziwiać. Podziwiam to, że komuś się chciało, doceniam pracę i trud włożony w projekt, ale niestety jedyne co mogę napisać, to proste dziękuję. Na koniec dam dwa screeny:
    1 point
  24. Strashny Dec hakjer zniszczy wasze marzenia!!11 Bujcie siem!!11 _______ Gniję dziś już pół dnia
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...