Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 07/05/14 we wszystkich miejscach

  1. powtórka Rarłok przegrał, a ja strzeliłam 2 bramki, tyle wygrać
    3 points
  2. PONIŻSZA OPINIA PISANA BYŁA W TRAKCIE CZYTANIA FANFIKA. ZAWIERA SPOILERY ORAZ ŚLADOWE ILOŚCI ORZECHÓW ARACHIDOWYCH. Zaczęłam czytać komentarz Dolara, ale przerwałam po kilku linijkach, żeby się nie sugerować. W sumie ciekawe pytanie. Nie raz się nad tym zastanawiałam. Z jednej strony byłoby cudownie móc się przygotować do śmierci kogoś bliskiego, powiedzieć wszystko, na co brakuje czasu i chęci w ciągu codziennych zajęć, wyrazić uczucia, które tłumi rutyna i strach przed zbłaźnieniem się... Nie ma nic gorszego niż nagła, niespodziewana śmierć. Z drugiej strony, faktycznie byłoby to niepokojące. Ale w sumie, gdybym miała decydować, chciałabym znać datę własnej śmierci. To, co jest znane, budzi mniejszy lęk. Cała ta opowieść Mid nie jest czymś, co budzi jakieś wielkie emocje. Zrozumiałabym, gdyby panna nietoperek powiedziała, że, nie wiem, zrzucają niedorozwinięte niemowlęta w przepaść... a nie, to chyba nie zrobiłoby na Maksie odpowiedniego wrażenia, zważywszy na fakt, że coś podobnego już pewnie słyszał na lekcjach historii . Zaraz. W rozdziale piątym – oni biegli korytarzem i rzucali granaty za siebie w tym samym korytarzu? Jak oni to przeżyli? Fala uderzeniowa powinna rozwalić im łby, a nie tylko sprawić, że „czuli się jak w bębnie pralki”. Środki wybuchowe stosuje się, gdy jest coś, za czym można się schować. Ten dowódca trochę za bardzo panikuje jak na dowódcę. Noż kurde, powinien być do tego przyzwyczajony, w końcu z jakiegoś powodu tym dowódcą jest, a on tylko, za przeproszeniem, kurwami rzuca na lewo i prawo. W ogóle bardzo dużo tu przekleństw. Strasznie. Ależ oni bluzgają. Jeszcze rozumiem ten fragment, kiedy ewakuowali się kanałami i przekleństwa wplatałeś w rozmowę (czy raczej: wymianę spanikowanych okrzyków), ale po co tyle tego w narracji? Niby mamy pierwszoosobówkę, a przemyślenia bohatera rządzą się swoimi prawami... ale jednak czułam się tak, jakbym słuchała moich dawnych kolegów z gimnazjum (w pierwszej chwili chciałam napisać: „panów meneli spod monopolowego”, ale uświadomiłam sobie, że panowie menelowie spod monopolowego są zawsze bardzo grzeczni, zwłaszcza kiedy chcą „pożyczyć” dwójkę). Podoba mi się zabieg na początku części piątej, czyli wyrwanie akapitu ze środka rozdziału i wstawienie go na początek. Fajnie wyszło, chociaż w pierwszym odruchu pomyślałam, że coś mnie ominęło . Boli mnie ten brak korekty. Wiem, że to poprawisz, że się zrobi, że będzie, ale i tak mnie boli. Interpunkcja rozdziałów I–IV i ostatnich to niebo a ziemia. Nie ogarniam tej rosnącej nienawiści w stosunku do strażników. Czy tam naprawdę wcześniej nikt nie zginął, że tak to nimi wstrząsnęło? Bez przesady. Żyją w postapokaliptycznym świecie oblężonym przez krwiożercze kundle i tajemnicze zero–szóstki zdolne przerobić człowieka na tatar zanim ten zorientuje się, że właśnie opuszcza ziemski padół. Nie, żeby coś, ale jednak powinni liczyć się ze zwiększonym ryzykiem trwałego kalectwa / urazu psychicznego / rozczłonkowania na skrzyżowaniu. (Cóż, nieco później doczytałam, że pan żołnierz palnął sobie w łeb. Ale i tak powyższy akapit jest aktualny. NAPRAWDĘ nikt wcześniej tego nie zrobił, że się tak przejęli? Ludzie odbierają sobie życie, nawet jeśli nie muszą bać się ataku jakichś dziwnych kreatur i generalnie nie żyją w bunkrze po katastrofie.) Serio? Niepowodzenie na zewnątrz jest karane głodzeniem? Głodzeniem osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo całej strefy? Ja nie chcę krakać, ale z taką taktyką nie wróżę im dobrej przyszłości (o ile można mówić o „dobrej przyszłości” w takim świecie, jaki opisujesz). Nie zauważyłam, żeby ta relacja uległa znacznej zmianie . Aczkolwiek: Tylko spróbuj wpleść w to opowiadanie wątek romantyczny z Maksem i Mid w rolach głównych, a to ja tobie zrobię krzywdę. Mówię serio. Ich relacje nie są ani stricte przyjacielskie, ani do końca partnerskie, ani nawet jak między rodzeństwem. Są mocno specyficzne i za każdym razem, kiedy czytam takie wstawki, boję się, że pójdziesz w złą stronę. Besterze, nie idź tą drogą! Dalej mamy scenę bójki, czy – jak kto woli – mordobicie. Och, jak ty lubisz te mordobicia. Wiedziałam, że się nie oprzesz i czekałam na nie od początku. Po pierwsze: wbijanie noży lub śrubokrętów w członki przeciwników nie jest ani fajne, ani potrzebne. Po drugie: łamanie kończyn przychodzi im nad wyraz łatwo, zważywszy na fakt, że część z nich prawdopodobnie jest postury Maksa (skoro wzięli to chuchro, to czemu innych chucher mieliby nie brać?). Po trzecie: zarówno łamanie kończyn, jak i wbijanie noży i śrubokrętów w członki mieszkańców z pewnością przyniesie im wyczekiwany szacunek i miłość wszystkich pozostałych przy życiu jednostek. Na bank. Niezależnie od tego, jakimi dupkami byli prowokatorzy, to jednak Max i spółka okazali się tymi, którzy zrobili swoim pobratymcom realną krzywdę. W związku z tym tydzień zawieszenia w obowiązkach i czyszczenie sraczy jak najbardziej im się należy. Mądry pan, bardzo mądry. A właśnie, że byłoby psychologicznie wiarygodniej, gdyby po zdzieleniu go po ryju powiedziała: „Wplątałeś mnie w gówno, gnoju”. Wkurza mnie ta jej honorowość. Nie powstrzymam się: Autokorekta Worda jak zawsze pomocna . Nie mam pojęcia, czym jest zero–szóstka nazywana od czasu do czasu zmorą, ale ogień jest tym, czego boi się większość zwierząt, więc wypróbowując sposoby walki z tym czymś zapewne zaczęłabym właśnie od niego. A Maksa nie zabił w ten sam sposób, ponieważ Max jest głównym bohaterem i byłoby głupio, gdyby umarł tak po prostu. A wokół ciągle szaleją zmory i płomienie. Tak dla przypomnienia. Przede wszystkim: Max został postrzelony gdzieś w okolicach klatki piersiowej / brzucha i nie zginął na miejscu. Ma połamane żebra albo coś wbiło mu się w pierś i może chodzić i nieść na rękach nieprzytomną Mid. Nic nie robi sobie z faktu, że ich oboje powinien zabić żar (tam się nieprzerwanie pali! Pieprznęło kilka kanistrów paliwa!) albo dym. Nie mam pojęcia, w jaki sposób zamierzasz ich uratować, ale to już na tym etapie jest mocno naciągane. Właśnie, bester. Trzeba było wprowadzić więcej postaci, wówczas miałbyś kogo mordować. Bierz przykład z George’a R. R. Martina – wszyscy go nienawidzą . W każdym razie, czekam na kolejne rozdziały. Mam nadzieję, że będą lepsze. Porównywanie „Spadającej Gwiazdy” do „MLD” to według mnie totalne nieporozumienie. „MLD” to kiepski wyciskacz łez, a „Spadająca Gwiazda” – przepiękna obyczajówka o przyjaźni i odchodzeniu. Madeleine PS. Obiecane orzechy arachidowe:
    3 points
  3. Symboliczne opowiadanie, opowiadające o życiu. Pani, Bogini. Ten fanfik spodobał mi się bardzo, napisany jest świetnym stylem i czyta się to jednym tchem. Również klimat bardzo przypadł mi do gustu. Oraz samo przesłanie, głębokie i piękne... Tak, ta historia przeniknęła moją duszę do głębi. Pielgrzyma i Panią uznaję niniejszym za coś wartościowego i godnego przeczytania. Dostarcza dużo wrażeń i skłania do refleksji. Głosuję na EPIC.
    2 points
  4. A zatem, nie przedłużając, zapraszam do lektury VI części. (Jeszcze bez korekty, ta nastąpi w późniejszym terminie. proszę wziąć pod uwagę, że każdy ma swoje życie). Część VI
    2 points
  5. Na http://www.indiegala.com/giveaways kolejna darmowa gra - Woodle Tree Adventures http://www.pcgamer.com/2014/07/02/free-steam-key/ - Dino D-day
    2 points
  6. No i Rarłoki dostały w dupsko. Heh, gdyby tylko mieli nieco większe zgranie to by Lunę rozjechali, bo ci formę mieli słabą. No ale cóż, przed naszym meczem z Lunarnymi powiedziałem, że taki właśnie będzie finał, no i się nie pomyliłem Hurr.
    1 point
  7. No... To jest jeden z moich ulubionych fików o Gackach Powiem szczerze, CIEKŁEM. Na końcu lektury... Przybiłeś mnie jak autor MLD normalnie. Tak poczułem ból bohatera i taką sympatie do Midnight. Teraz wiem czemu tak lubisz u gacka to imię
    1 point
  8. To wiem. Ale z opisów wynika, że całą tą amunicję noszą na akcje i ładują ją we wszystko dookoła. Nie za ciężko? Nie umknęło, jednak zostało przytłoczone ilością eksplozji, wybuchów i wystrzelonego ołowiu. Mało! To jest wojna panie Ale to akurat jest kwestia gustu - ja lubię jak trup po stronie tych "dobrych" ściele się gęsto. W końcu nie są niezniszczalni. I za to należy się pochwała - choć główni bohaterowie mają sporo szczęścia to nie są Stevenami Segalami i jakieś tam kontuzje, rany i ogólna proza życia ich dotyka. To jest fajne
    1 point
  9. Moja droga Ylthin - ja np. Śmierci ze Świata Dysku nie lubię, podobnie jak całej serii, której czytanie jest dla mnie męczarnią, a dowcipy nieśmieszne. Ludzie mają gusta różne. To co wymieniłaś jako wady... to dla mnie zalety. Podoba mi się aura tajemnicy i niejasności, podoba mi się nienaturalność i enigmatyczność Pani, którą utożsamiam z Białą Boginią, Wielką Matką, Władczynią Życia i Śmierci. I jestem zachwycona brakiem morałów! Ta parabola życia pokazuje, że nie ma jednego sposobu by przeżyć je dobrze. Zmarnowanie go na przyjemności nie jest złe. Nie jest lepsze, ani gorsze od przeznaczenia go na coś innego. Klimat również mi podszedł, lubię takie głębokie o śmierci rozważania. Ja rozumiem, że dla kogoś to może być złe, a kto inny będzie zachwycony. Ja tego typu rzeczy lubię. Jeśli dalej nie rozumiesz... No cóż: Większość znanych mi osób nienawidzi literatury romantyzmu, która jest bardzo poprzeplatana metaforami, etc. Ja to kocham. I nikt mi własnego zdania nie odbierze.
    1 point
  10. Cahan, czy my czytaliśmy tego samego fanfika?"Pielgrzym..." pod względem stylistycznym jest dziełem rzemieślnika - solidnym, równym, ale bez tej małej iskry geniuszu, jaką znajdowałam np. u Irwina w "Górze" czy Dolara w "Aleo...". Jest po prostu płaski, tak płaski, że lektura staje się dla mnie nieznośna, wywołuje fizyczny ból. Brak tu mistrzowskich szlifów, misternych detali, lekkości. Cała zapisana treść nieznośnie lepi się i ciąży jak buciki z betonu podczas nurkowania głębinowego. Wszystko jest tak nieznośnie... średnie, przeciętne. Jak przylizany dzieciak w garniturze w "szkole dla elity". Cały fanfik sili się na bycie głębokim, monumentalnym dziełem, jednak tyle w tej paraboli głębi, co w moim oczku wodnym. Tytułowa Pani bierze się znikąd - nie wiemy, jaki jest jej związek ze światem kucyków - a jej postać w moich oczach zahacza o sztampę. Ot, kolejne nadnaturalne istnienie będące zapewne personifikacją Śmierci/Losu. Fajno, szkoda tylko, że czytałam Świat Dysku i tamtejszy Śmierć (który zapytany o sens życia odpowiada: "KOTY. KOTY SĄ MIŁE.") zjada Panią na przystawkę - jego fascynacja żywymi i poczucie humoru dają pretekst do filozoficznych rozważań, którego pozbawiona osobowości i uczuć, mdła i niewyraźna Pani nie daje. To samo mogę powiedzieć o Pielgrzymie - nie wiem, kim jest i dlaczego przemierza pustą, szarą równinę, nie znam jego osobowości i motywacji - ergo, nie mogę się z nim utożsamiać. Bohater staje się tak płaski, że zakrzywia czasoprzestrzeń. Jeśli porównamy fik do przypowieści biblijnych, znajdziemy kolejną wadę: niejasność. Opowieści, którymi Jezus objaśniał swoje nauki, odwoływały się do życia codziennego - do uprawy roli, handlu, pasterstwa, prowadzenia domu - co dodawało im głębi i pozwalało zrozumieć idee np. zbawienia czy miłości do bliźniego. Tymczasem z wizji uczty i cofającej się wody w "Pielgrzymie..." nie wynika nic. Nic, nic, nic. Nawet, jeśli pójdzie się linią najmniejszego oporu i stwierdzi, że fanfik ma krytykować hedonizm i przywiązanie do wartości doczesnych jako uprzeszkodę na drodze do oświecenia, to tenże przekaz okazuje się być... cóż, płytki i nijaki, bo przewałkowany po tysiąc razy jeszcze przez antycznych filozofów, nie mówiąc o tych późniejszych. Jeśli ktoś naprawdę ma zamiar tłuc w kółko starą mantrę: "nie zatracaj się w rozkoszach doczesności", to niech uczyni z niej coś więcej, niż rozmyte brednie o Białej Pani i uczcie w jej zamku. Można zrobić z tego satyrę na konsumpcyjne społeczeństwo, ciąg rozmyślań na temat pogoni za bogactwem, cokolwiek, byle nie banały i lekkostrawne porady życiowe rodem z książek Coelho. Właśnie: rozmyte. Cały fanfik to szara, rozmyta masa banałów i ogólników, do której przystawiono fasadę "głębi". To kolejny fanfik bez przekazu, kolejny album w kolekcji fandomowych grzechów... w sumie dlaczego nazywam ten utwór fanfikiem, skoro fabuła bez mała nie istnieje, opisy są, bo są, postacie mają tyle osobowości, co moje kapcie, a zawarty przekaz wywołuje u mnie napady głośnego i ostentacyjnego ziewania? Po tysiąckroć więcej treści znalazłam na jednej stronie "Stworów Światła i Ciemności" Rogera Zelaznego - którą to książkę serdecznie polecam nie tylko ze względu na oniryczny klimat, mnóstwo odniesień do rozmaitych mitologii i ciekawe przemyślenia, ale przede wszystkim ze względu na obecność fabuły, charakteryzacji postaci i mistrzowski warsztat. Moja opinia zasadniczo pokrywa się z opinią Irwina: fanfik nie zasłużył na wszystkie te głosy na [EPIC]. Jest boleśnie wręcz średni. Dziękuję, poproszę o mojego osta za chamstwo i hejt.
    1 point
  11. Nadgoniłem dwa rozdziały. Co dostaliśmy? Wybuchy. Więcej wybuchów. Jeszcze trochę wybuchów. Jedna strzelania, druga strzelania, bijatyka... nie powiem - w połowie szóstego rozdziału byłem tym już tak znużony, że chciałem wyłączyć to w diabły. Za dużo - zdecydowanie za dużo. W porównaniu z czterema pierwszymi rozdziałami te dwa są zwyczajnie przeładowane i nudne - kiepsko panie Bester, kiepsko. Co do relacji między głównymi bohaterami, to przestała się ona kleić. Wydaje się teraz taka... sztuczna i naciągana. Ciągłe powtarzanie motywu z gryzieniem na początku bawiło a teraz jest już po prostu męczące - sugerowałbym tu nieco umiaru. Ubodły mnie również opisy jak to non stop dzielni obrońcy wyrzucają ze swych maszyn zniszczenia "rzekę ołowiu", jakby w ogóle nie martwili się o amunicję albo nosili ją ze sobą całymi skrzyniami. Skojarzyło mi się to z amerykańskimi filmami klasy B, gdzie dzielna drużyna, nie zmieniając magazynków, wybijała pół poppulacji średniej wielkości kraju. Plus brak jakichkolwiek strat nie licząc końcówki rozdziału szóstego - ale to jeszcze nie jest taki problem, wszak po latach walk przeżywają najlepsi. Mimo to miło byłoby zobaczyć jak kilku bohaterów trafia w ten czy inny sposób szlag. Tak dla realizmu. Ostatni zarzut - nadużywanie przekleństw. Tego jest po prostu za dużo i bardzo wpływa to na odbiór tekstu. Rozumiem, że w ogniu walki musi polecieć jedno czy drugie przekleństwo i to jak najbardziej pasuje. Ale nie w takich ilościach. A już nadużywanie ich w przemyśleniach bohatera jest po prostu niesmaczne i zabija radość lektury. Podsumowując - dwa zdecydowanie gorsze rozdziały. Mam nadzieję, że kolejne będą tylko lepsze.
    1 point
  12. KURDE!! GRATY DRAQUES!! Z tego co wiem gdy pisarze Pracy Wspólnej mieli motywacje i zapał to pisali 90+ stron w 2 tygodnie, a ty w dwa dni... Może dużo krótszy rozdział ale jednak!! Oby weny nie zabrakło, życzę z całego serca.
    1 point
  13. Moją opinię znasz, ale jeszcze coś dla ogółu: Znowu ciekawie, strzelanina, wybuchy, niespodziewany zwrot akcji i kolejna tajemnica. Jak potoczą się dalsze losy bohaterów? Mam nadzieję, że dowiemy się tego jak najszybciej
    1 point
  14. No, tego się nie spodziewałem, tak szybko... Jestem pozytywnie zaskoczony No i fajnie, że dodałeś kolejną, ciekawie zapowiadającą się intrygę.
    1 point
  15. Nagły przypływ natchnienia i chęci do pisania? Rozdział (część) w dwa dni? Kurcze, niejeden pisarz o tym marzy... heh. Oby częściej. A rozdział jak zwykle zajebisty. Nie mam uwag
    1 point
  16. wowwow! Jako czytelnik czuje się rozpieszczony Szczerze spodziewałem się czegoś podobnego ale nie na taką skalę, czuje się lekko zaskoczony. Co mamy tym razem? akcję i malutką intrygę, która zapewne w miarę pojawiania się kolejnych części urośnie do niebotycznych rozmiarów. "cisza przed burzą" tak to dobre określenie... coś mi się wydaję że te cholery się uczą, w każdym razie mamy akcję, emocję intrygę krew pot i łzy... czyli czego chcieć więcej? całość pięknie komponuje się z tym co było wcześniej... poprostu zaj******* więcej, więcej i lepiej! bum!
    1 point
  17. Tylko jedno małe, malutkie pytanie~ dlaczego, dlaczego, dlaczego na dziewięć piekieł akurat właśnie Cersei Lannister?!?! .__. Toż to nie można było wziąć na nick jakichś bardziej przyjaznych kucyków, jak np. nie wiem... Szatan? xP ~~ No a skoro już zaznaczyłem swą obecność w tym wątku ~ witaj na forum, życzę miłego pobytu w tym dziwnym przybytku!!
    1 point
  18. 1 point
  19. Tak aby rozruszać temat. Jako że miął rok mojego ''bardziej profesjonalnego'' grania w ASG. (półtora-mniej profesjonalnego ) Zdobiłem sobie okazyjne zdjęcie dotychczasowego efektu. Replika czeka na malowanie, a więc gdy skończę zabawy artystyczne to wrzucę zdjęcia.
    1 point
  20. 'Świat Zofii' czytałam, a Kapuścińskiego niestety nie trawię A miałam nie mówić... :( Wydało się Jeszcze 2,5 roku, a będę mogła leczyć kucyki!
    1 point
  21. Czekam z niecierpliwością. A fik do dodania to Shylitude by Triste Cordis EDIT: dodałem odnośnik
    1 point
  22. Czyli u Ludzi standard, ostra jazda po bandzie jest w CHWLACH OSTREGO W%&$#!@%#!. A to normalne, choć dostrzegam ostrą mizantropie choć mi jako POZowcowi ona nie przeszkadza nawet. A jestem BTW po 4 rozdziale dzisiaj o 9 rano go skończyłem, zarwałem nocke na tym fiku
    1 point
  23. Witam, ostatnio wpadłem na pomysł żeby wywalić mój stary temat i założyć świeższy z ładniejszymi kolorowymi rysunkami. Jako że chciałem połączyć epic i military zdecydowałem się na propagandę Equestrii... Nie chcę propagować żadnych totalitaryzmów, plakaty są trochę ironiczne, trochę epickie i trochę parodiujące. Rysowałem na wzór lub całkiem swoje pomysły. Propaganda & inne grafiki Obronimy Equestrie! (na podstawie ZSRR 1941r.) Plakat Lotnictwa z 1939r. Wara! (na podstawie z 1939r.) Morze będzie nasze! (mój projekt) Plakat anty Changelingowy (mój projekt) Olbrzym i zapluty karzeł reakcji (na podstawie z PRL) Młodziezy... (na podstawie z PRL) Wonderbolts - First to Fight (Anglia lata 40) Not ask, what Equestria can do for you... (USA I Wojna Światowa) Do broni! (Polska, lata 30) Derpy was here (Kilroy) Od partii na 8 marca (Polska, 1953) Projekt Pony Alert Twilight Omega (Yuriko Omega crossover) Earth Combat Engineer (Soviet Combat Engineer crossover) Wojskowe arty Pinkacz z miotaczem ognia (OC) Green Timid z rakietnicą Rarity w MAC (OC) de Havilland kawalerzysta Green Timid, Fluttershy i Twilight - ciężki moździerz :djTyy:KW2 Derpy Comanche 4 - "Mayday, Mayday, kurczak spadł!" RD Crystal Pony Knight Fluttershy XVIII w. vs. Bazyliszek Blitzkrieg 2 - Radziecki oficer z końca 1940 roku Zofia and Zofia Parodie i luźne rysunki o wszystkim i niczym OC X 2 We are going to the gala. Rarity a'la GTA Różności Celestia i Luna Projekt samolotu Wega Mk. I "Rarity" Porsche Super Speedster ------ Na razie nie przyjmuję requestów. Muszę się po prostu ogarnąć, potem zobaczymy... Będzie tego więcej, ale wiecie, szkoła.... Oceniajcie, dajcie jakiś pomysł. Pozdrawiam!
    1 point
  24. Co do dziennika to ja zawszę nagrywam sobie to co mi się śniło na dyktafon, później przepisuję do zeszytu. Co do świadomych snów to ja mam taką małą, łatwą i średnio skuteczną metodę: Chodzi o to by się położyć, próbować usnąć ale co 10 sekund otwierać oczy i szukać (tylko patrząc) jakiś dziwnych, rzeczy.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...