Skocz do zawartości

Hoffman

Brony
  • Zawartość

    1155
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    43

Wszystko napisane przez Hoffman

  1. Dosłownie przed chwilą na sali magicznych zmagań rozbrzmiał gong. Słyszeliście ten czysty, dostojny dźwięk? Ekhm... Zaraz, czy aby na pewno jakikolwiek dźwięk można określić mianem "dostojnego"? Być może jest to całkiem głęboka i bardzo filozoficzna w swej naturze zagwozdka, lecz póki co, mamy o wiele ważniejszą. Mianowicie, kogo ujrzymy w wielkim finale II Turnieju Magicznych Pojedynków? Czyja potęga przeważyła? Kto otrzyma szansę stoczenia bitwy o Statuę Glorii? Czy będzie to Zegarmistrz, czy Serox Vonxatian? Wybór należy do Was. Wznoście kikuty w górę, komentujcie, głosujcie!
  2. Swym statusem, Hoffner zwrócił mi uwagę na tenże pojedynek. A mianowicie na to, że miałem go już dawno zakończyć. Jak zwykle zapomniałem :/ Niemniej dobrze, że wynikło z tego więcej głosów i komentarzy do pojedynku. Zatem, nie przedłużając jeszcze bardziej, przejdę do podliczenia głosów i wyłonienia zwycięzcy. Gotowi? SolarIsEpic - 2 Jaenr Linnre - 4 Tak więc, drogą dwukrotnej przewagi, to magiczne starcie zwycięża Jaenr Linnre! Składamy gratulacje zarówno jemu, jak i SolarIsEpicowi, za wytrwanie na placu boju i uraczenie nas niejednym imponującym zaklęciem!
  3. Coraz bliżej końca… Nieuchronnie zbliżamy się do finałowej bitwy. Ale zanim to nastąpi, czeka nas przeprawa przez jeszcze dwie areny. Oto jedna z nich. Pierwszą przeszkodą, z jaką musieli zmierzyć się magowie, była olbrzymich rozmiarów klatka schodowa. Ktokolwiek ją projektował, nie myślał chyba o istotach ludzkich, ani tym bardziej nieparzystokopytnych. To nie są zwyczajne schody, jakie można odnaleźć w pałacach najbardziej rozkapryszonych szlachciców. To schody stworzone z myślą o czymś… Wielkim. Pytanie – o czym konkretnie? Może dorosły Cerber? A może przerośnięty Minotaur? A może te ogromne stopnie miały zdzierżyć masę mitycznych tytanów, którzy, zgodnie z legendą, przemierzali drogę na szczy do każde sto lat, by stoczyć walkę i zwrócić na siebie uwagę bóstw? Możliwe. Wspominając o bóstwach, istnieje pewna legenda, zgodnie z którą zwycięzca pojedynku tytanów zostawał nagrodzony audiencją boga, który to był jego stwórcą. Ów bóg miał zważyć zasługi swego dzieła i zadecydować, czy był już gotów znaleźć się po jego prawicy i czy mógłby zająć się tworzeniem własnych tytanów. Dzisiaj, mówi się, że skamieniałe ciała tych tytanów, którzy zostali skazani na wieczny pobyt na ziemi, wciąż niestrudzenie podtrzymują sklepienie, które utrzymuje całą to zapomniane przez czas sanktuarium. W przeciwnym razie, całość zostałaby pochłonięta przez otchłań. A cóż to za otchłań? Cóż, to już jest inna legenda. W każdym razie, te gigantyczne i zdające się ciągnąć w nieskończoność schody, nie powinny być przeszkodą dla magów Waszego kalibru. Ot, zaklęcie dodające skrzydeł, lewitacja, czy nawet przybranie eterycznej postaci i „popłynięcie” ku górze. Z czasem zauważycie, że kolejne piętra oddzielane są grubymi, kamiennymi płytami, zaś na ścianach pojawiają się lampiony. Na początku dosyć prymitywne, lecz potem o regularnej strukturze, oprawione, stosownie wykończone. W ogóle, od pewnego poziomu schody stają się jakby „solidniejsze”, dokładniejsze w swym wykonaniu, a nawet ozdobione rycinami, płaskorzeźbami. Może to symbol mozolnej wspinaczki ku niebiosom, świetności? Może, może… Morze to jest głębokie i szerokie. Kiedy dotrzecie na szczyt sanktuarium sami zobaczycie co mam na myśli. Owa starożytna, budowla „wyrastała” spod tafli wody, przebijając chmury i pnąc się wysoko, wysoko, niemalże do granicy z kosmosem. Sporych rozmiarów okna, wypełnione cieszącymi oko witrażami, nieco zniekształcały obraz z zewnątrz, lecz w końcu pojawiły si również dużo mniejsze, służące nie za ozdobę tejże struktury, lecz… Jako zwyczajne okna. Możecie przez nie zobaczyć okalające sanktuarium morze. Podmuchy wiatru raz po raz targały rozciągającym się hen daleko błękitem, mieniącym się w blasku słońca. Kiedy już nacieszycie oczy i nawdychacie się bryzy, zapraszam do dalszej wędrówki na górę. Z czasem, wszystko do „dolne”, czy też może „doczesne”, jak mawia legenda, zostanie przykryte przez grubą warstwę śnieżnobiałych obłoków. Stamtąd już prosta droga do areny, na której odbędzie się Wasz pojedynek. To zaczyna robić się intrygująco. Pod względem fizycznym, arenę stanowiła gigantyczna, kolista płyta, usłana szlachetnymi kamieniami, runami, płaskorzeźbami. Pod względem magicznym zaś, z krawędzi płyty „wyrastała” magiczna energia. Liczne strumienie mocy pięły się ku górze, tworząc specjalną kopułę, w kształcie półkola. Łączyły się i przenikały wzajemnie, tworząc usłaną kosmicznymi minerałami i magicznymi iskrami siatkę, służącą za ściany, sufit oraz ozdobę – zupełnie, jakbyśmy w jednej chwili znaleźli się w samym rdzeniu jakiegoś magicznego artefaktu, źródła ogromnej mocy. Jakbyśmy byli jego częścią. Nie potrafię określić jak wiele metrów, kilometrów znajdujemy się nad poziomem morza. Podobnie, nie potrafię przewidzieć wyniku tego starcia. Tutaj wszystko się może zdarzyć. Jedyne, co mogę mniej-więcej opisać to to, że na tejże arenie można by zmieścić wielką metropolię. Zatem, macie ogromne pole do popisu. I uwagę legendarnych bóstw. Drodzy Państwo, oto znajdujemy się na dwudziestej dziewiątej już arenie! Już za moment zmierzą się na niej Zegarmistrz oraz Serox Vonxatian! Bitwa ta przyniesie nam jednego z finalistów, toteż walka ta ma szczególnie znaczenie! Arena całkiem spora, napełniona zarówno tajemnicą jak i zdrową dozą niepojętości! Jesteście gotowi? Zatem, niech rozpocznie się pojedynek!
  4. Wracam po doliczonym czasie rozgrywki, by podsumować oddane kilka godzin temu głosy. Zdaje się, że od tamtej pory wiele się nie zmieniło, gdyż tak oto prezentuje się rozkład głosów: Magnus - 5 Serox Vonxatian - 6 A zatem, po przedłużonym okresie głosowania, przewagą jednego głosu zwycięża Serox Vonxatian! Gratulujemy zarówno jemu, jak również niezłomnemu Magnusowi, który dotrzymał mu kroku podczas tego pojedynku! Spisaliście się znakomicie! Już niedługo przyjdzie nam obejrzeć kolejne starcia. Pośród wojowników znajdzie się Serox... Czy uda mu się utorować sobie drogę ku wielkiemu finałowi?
  5. Nadszedł czas na poznanie zwycięzcy magicznego pojedynku. Zobaczmy zatem jak rozłożyły się głosy i czyja potęga przeważyła na szali. Kogo zobaczymy w kolejnej rundzie? Hoffner - 4 Nimfadora Enigma - 2 A zatem, przewagą dwóch głosów, z bitwy wychodzi zwycięsko Hoffner! Nimfadora walczyła dzielnie, uwolniła mnóstwo mocy, którą zresztą bardzo długo zbierała, jednakże Hoffner zaskarbił sobie uznanie większej części publiki. Gratulujemy zarówno jemu, jak i jego przeciwniczce! Na pewno o niej nie zapomnimy, kiedy przyjdzie czas na konkurs o Statuy Uznania... Tak jak i o wielu innych wojownikach. Niemniej, nie zapomnimy także, że Hoffner przechodzi dalej. Zobaczymy, jak dalej potoczą się jego losy...
  6. Moi drodzy, nadeszła pora na zakończenie pojedynku! Pozostało nam jeszcze wyłonienie zwycięzcy! Moi drodzy, kto okazał się lepszy? Kogo zobaczymy w kolejnej rundzie? Czy będzie to Nimfadora Enigma, czy też Hoffner? Wybór należy do Was! Zapraszamy do głosowania i komentowania!
  7. W porządku. Nadeszła pora na oficjalne zakończenie pojedynku. Ponieważ Monti uprzednio poddała walkę, do kolejnej rundy przechodzi nie kto inny jak Spacetime Dancer! Gratulujemy i czekamy na rozpoczęcie kolejnego rozdania, w którym to Dancer zaprezentuje w pełni swe zdolności!
  8. Nadszedł czas na zakończenie pojedynku! Drodzy Państwo, kto wykazał się większą potęgą? Kto zasłużył sobie na awans do kolejnej rundy? Kto popisał się ciekawszymi zaklęciami? Czy był to Serox Vonxatian, czy też może Magnus? Zapraszamy do głosowania i komentowania!
  9. Cóż... Nie pozostaje mi nic innego jak zakończyć pojedynek. Powołam się na pewien kluczowy punkt w nowym regulaminie: Ponieważ minimalna ilość postów nie została osiągnięta, zaś swe ostatnie słowo miał w tym pojedynku Zegarmistrz, to właśnie on zostaje zwycięzcą pojedynku! Jak ma to miejsce zazwyczaj, gratulujemy zwycięstwa, nieustępliwości i liczymy na więcej, przy okazji kolejnej rundy!
  10. Najwyższy czas na nowy magiczny pojedynek. Ta arena różniła się od innych tym, że usiłowała pogodzić magię z alchemią, technikę z naturą. Wydrążona w skale, zachowywała kształt zadany przez architektów, lecz nie przeszkadzała porostom i kryształom porastać swych ścian. Nie wadziła również podziemnemu potokowi. Magia zabezpieczała strop i utrzymywała cały obiekt w należytym stanie, zaś tradycyjna alchemia naginała nieco przepływające tu i ówdzie strumienie energii, by nie zakłócić inkantacji uczestników. Dzięki wspomnianym strumieniom, jarzącym się w różnorakich barwach, jest tutaj całkiem jasno. Kolory przechodzą całkiem płynnie, toteż na pewno nie będzie Was to kłuć w oczy. Warto dodać, że poszczególne barwy bardzo ładnie odbijają się w wodzie, nadając arenie nutki tajemniczości, połączoną z delikatnym mrokiem. Mamy nadzieję, że zadziała to na Was inspirująco. Ten pojedynek będzie ograniczony tylko i wyłącznie wolą uczestników! Zakończy się dopiero w wtedy, kiedy ustalą, że ma się zakończyć. Tak więc, w trakcie niniejszego starcia, może się zdarzyć absolutnie wszystko. Jesteście gotowi? Niech rozpocznie się pojedynek!
  11. Czy jesteście gotowi na kolejne starcie? Tym razem znajdujemy się na arenie w kształcie ośmiokąta foremnego. Sklepienie podtrzymywane jest przez zdobione złotem filary, przychodzących na myśl styl koryncki. Patrząc z perspektywy głównego korytarza, gęste ułożenie masywnych filarów przypominało klatkę. W sumie… Wszystkie te „eteryczne malowidła”, przemykające przez centrum obiektu, który to był niczym więcej jak zastygłym w czasie berłem legendarnego maga (zapomniałem imienia, wybaczcie). Ale na razie będą musiały się uspokoić i powrócić do wnętrza ziemi. Przekraczacie próg areny, a magiczne istoty, utrwalone na wieczność w formach „żywych” rysunków, zmieniają się w pył. Jeszcze przez jakiś czas dryfują w powietrzu, po czym wracają do swych więzień. Zamocowany na szczycie berła kryształ pokrywa się oślepiająca łuną, rozpalając filary. Już czas… Zgodnie z umową uczestników, ograniczeniem pojedynku będzie limit dziewięciu postów na głowę. Wszystko jasne? Na co zatem czekamy? Czas rozpocząć pojedynek!
  12. Ależ tu gorąco… Co z klimatyzacją? Na całe szczęście, w tej krainie nie brakuje nieczynnych wulkanów, które można przerobić na arenę. Trochę magii i już mamy stworzone pozory, iż lawa żywo bulgocze, zaś piekielny żar co jakiś czas sam z siebie wyrzuca ku górze masy popiołu i siarki. O zaciemniającym obraz, gryzącym nozdrza dynie nie trzeba wspominać. Tym razem, arena składa się z jednolitej, grubej płyty skalnej, pływającej z mozołem w lawie. Nic nie poradziliśmy na inne skały, toteż od czasu do czasu odbija się ona o nie, ale spokojna głowa. Dla tak wytrawnych wojowników jak Wy, wstrząsy będą ledwie odczuwalne. Dzięki magii iluzji stworzyliśmy z czarnych kłębowisk smoczych strażników, którzy w razie czego będą Was ubezpieczać, ale tylko przed lawą i gorącem, nie przed Waszymi zaklęciami! Inaczej, pojedynek byłby pozbawiony sensu. Co oczywiście nie znaczy, że macie się zabijać. Po prostu, spróbujcie swa mocą przeważyć szalę zwycięstwa na swoją stronę. A zatem, uczestnicy umówili się na limit postów, lecz niestandardowy, a wynoszący piętnaście postów! Z całą pewnością są silni, zwarci, gotowi. Na co zatem czekamy? Niech rozpocznie się pojedynek!
  13. To powinno być interesujące… Niewielki kasztel, zdobiony licznymi posągami gargulców i golemów (głównie podtrzymujących szczyt budynku), lewitował ponad chmurami, wciąż stojąc na oderwanym od ziemi kawałku. Gdyby nie zaklęte, grube łańcuchy, być może odpłynąłby ku kosmicznej pustce. W każdym razie, wewnątrz wszystko wyglądało inaczej. Na każdym kroku przepych, gustowne wykończenia, znakomite dzieła sztuki, a nawet zapomniane przez czas i napisane w nieznanym dziś języku księgi. Nie brakowało ogromnej jadalni, Sali audytoryjnej, zbrojowni oraz laboratorium. Ale to na szczycie kasztelu znajdowała się interesująca nas arena. Za sprawą grubej pierzyny z chmur, ziemia nie była stąd widoczna. W ogóle, trudno było określić na jakiej wysokości się znajdowaliśmy. Choć w teorii łańcuch miał utrzymywać kasztel w jednym miejscu, porywiste wichry i kaprysy pogody często nim kołysały, zupełnie, jakby natura samodzielnie chciała go stąd „wyrwać”. Tak czy inaczej, arenę ograniczała skalna balustrada, w czterech miejscach przerwana przez niewielką wieżyczkę. Podłoże wyłożone było pięciokątnymi płytami. Spirala ulatujących ku górze gargulców (co to za problem na chwilę ożywić posąg?) to znak, że pojedynek właśnie się rozpoczął. Moi drodzy, powitajmy na arenie Lucjana i Zegarmistrza! Właśnie teraz rozpoczął się pojedynek, którym to jedynym ograniczeniem jest nie limit postów, nie limit czasowy, lecz wola uczestników! Wszystko może się zdarzyć! Gotowi? Zatem, do dzieła!
  14. Z powrotem na Wężowej Arenie. Niezliczone, drobniusieńkie szlachetne kamienie i minerały pokrywały całą powierzchnię gigantycznego posągu, okalającego całą, pokaźnych rozmiarów arenę. Gad zwinął się trzy razy, tworząc kilkumetrową ścianę. W połowie trzeciego okrążenia uniósł głowę i wyciągnął ją na sam środek, szeroko otwierając paszczę. Wewnątrz niej znajdowała się służąca za magiczny lampion kula. Bijąca od niej iluminacja pięknie odbijała się na powierzchni posągu, nadając połysk także pokrywającym podłoże runom. Powiem szczerze, że nie do dzisiaj nie wiem za jaką sprawą odbierały światło. Pewno jakiś specjalny składnik, albo magia. Widzicie wypełniającą przerwy między minerałami czerwień? Już za chwilę utworzy ona „siatkę” magicznego światła, która ostatecznie rozpali oczy skalnego gada. To będzie znak rozpoczęcia magicznego starcia. W tym pojedynku zmierzą się Emily Vans oraz S3lUn4! Jak zostało to ustalone, pojedynek potrwa dwa tygodnie! Powiedzmy, do 7.05., do godziny 0:00 Jesteście gotowe? Zatem, niech rozpocznie się pojedynek!
  15. W związku z przedłużającym się brakiem aktywności, jestem zmuszony zakończyć pojedynek. Jednakże, postów mamy całkiem sporo, toteż nic nie stoi na przeszkodzie, by zwrócić się ku publice. Moi drodzy, kto popisał się większą mocą? Kto okazał się silniejszy? Czy był to SolarIsEpic? A może Jaenr Linnre? Zapraszamy do głosowania i komentowania!
  16. Cóż... W związku z przedłużającym się brakiem aktywności w niniejszym pojedynku, jestem zmuszony go zakończyć i odesłać do archiwum. Niemniej, wypadałoby wspomnieć kto wyszedł z niego zwycięsko. Postów brakuje, toteż wygrywa ten, do kogo należało ostatnie słowo. Nie ma zatem żadnych wątpliwości, iż starcie wygrywa Masturbian! OK, skoro mamy za sobą formalności, przejdźmy do mozolnego zamykania zakurzonej bramy...
  17. W związku z przedłużającym się zastojem w pojedynku, ogólnym brakiem aktywności, jestem zmuszony go (wreszcie) zakończyć. Ponieważ ostatnie słowo należało do Cameda, to on zostaje zwycięzcą. Niebawem pojedynek wyląduje w archiwum.
  18. W porządku. W związku z powyższym, zwycięzcą zostaje Sajback Gray! Mamy nadzieję jednak, że nie było to jego ostatnie starcie pośród tych sal i już niedługo powróci, by rzucić wyzwanie innemu magowi! Powodzenia!
  19. W porządku. Ogółem, szkoda, że obyło się bez ciągu dalszego, należytego zwieńczenia i prawdziwej wrzawy podczas wyłaniania zwycięzcy, jednakże nie mogę się kłócić z wolą uczestnika. Ponieważ Ohmowe Ciastko poddał pojedynek, nie pozostaje mi nic innego jak ogłosić, iż to Sakitta ostatecznie tryumfuje, w tym jakże obszernym, długim, epokowym wręcz pojedynku! Gratulujemy! Żywimy jednocześnie nadzieję, że nie był to ostatni pojedynek i już niebawem znów pojawisz się pośród sal magicznych zmagań, jako postrach dla szukających przygód śmiałków...
  20. Prace nad tą areną trwały długo. Inżynierowie musieli pokonać ograniczenia i nagiąć właściwości szkła, diamentu i magii, aby stworzyć tę monumentalną konstrukcję, cieszącą oczy tak widzów, jak i pojedynkowiczów. Właśnie zagrzmiały trąby obwieszczające rozpoczęcie kolejnego starcia. Przeciwnicy zaczęli wychodzić z poczekalni na arenę. Długi korytarz, oświetlony niebieskimi runami, dającymi przyjemne światło, prowadził każdego z nich na miejsce starcia. Przed samym wejściem na arenę napotykało się ogromne wrota. Całe zrobione z przezroczystego materiału, który jednak tak zaginał światło, że zasłaniało ono drugą stronę drzwi. Skrzydła wrót były rzeźbione w duże łabędzie, zrywające się do lotu. Na ich piórach grała tęcza rozszczepionego światła. Pod nimi wyryto napis „Powodzenia magu, niech twe czary będą potężne, spokój niezmącony, przyjemność jak największa, a uciecha widzów przeogromna.” Każda litera była oddzielnym dziełem sztuki, gdyż ozdobiona została płaskorzeźbami łabędzi, które wpisywały się w jej kształt. Wysokie i strzeliste, zakończone ostrymi łukami wrota zaczęły się powoli otwierać. Oczom magów ukazywała się ogromna arena. Z jej dołu wyrastało, aż pod niebo, pięć ogromnych wież. Cztery, o wysokości 400m, zostały usytuowane na rogach kwadratu o boku tej samej długości, a piąta, największa, licząca ok 600m wysokości, w środku. Każda budziła podziw. Ściany wzniesiono z czystego, przezroczystego szkła. Oczy magów widziały, przez mury wież, środkową, diamentową kolumnę nośną i kręte schody, z tego samego materiału, wokół niej, prowadzące na sam szczyt. Z wierzchu wystawały z walca budowli szklane skrzydła łabędzi, otaczając cienkie szczeliny okienne. W każdej z nich został wstawiony witraż, przedstawiający kolejno wszystkie rodzaje magii, czasami runy, a nawet wielkie postacie, bądź ich cytaty. Dominował styl gotykucowy, choć bogactwo ozdobnych ptaków nadawała swoisty, barokokucowy charakter. Każda wieża kończyła się strzelistym, stożkowym dachem, na którego szczycie rozpościerał skrzydła łabędź. Cztery na bocznych budowlach, patrzyły na największego, zrywającego się do lotu na centralnej baszcie. Ten spoglądał w górę, a jego skrzydła miały rozpiętość około 100m. Każdy ptak został wyrzeźbiony w diamencie, przez co światło wchodziło i odbijało się od jego ścian, załamując się. Pomiędzy wieżami przewieszone były wiszące mosty. Niektóre ze szkła inne z twardszych, przezroczystych materiałów. Ich szerokość nie przekraczała 3 m, a środkiem podłogi ciągnęła się falująca, niebieska linia, dodająca lekkości konstrukcji. Co więcej poza licznymi pomostami przestrzeń pomiędzy pięcioma wieżami wypełniały latające szklane łabędzie. Każdy ptak zachowywał się jak normalne zwierzę i krążył po synchronicznej orbicie wokół centrum areny. Dawało to przepiękny efekt świetlny, a także wizualny. Sama dolna powierzchnia areny była pokryta przez stojącą taflę wody, tak krystalicznie czystej, że zadawała się być lustrem. Co chwila jednak w różnych miejscach woda zapadała się na chwilę w lejek, z którego tryskał płomień. Ogień ustawiał się w sylwetkę łabędzia, którego szczyty rozgrzanych skrzydeł sięgały 50m wysokości. Widzowie nie zostali zaniedbani. Aby arena cieszyła ich oczy, umieszczono ich na szerokich trybunach, ustawionych na wielkiej diamentowej podstawie. Miała ona wygląd obciętej u dołu bryły obrotowej, w kształcie litery V, tak, że w jej środku znajdowała się arena. Same szczyty trybun wznosiły się na 500m, a oddalone były od środka areny na 700m. Dzięki powszechnej przezroczystości każdy ruch był doskonale widoczny i żadna forma architektoniczna nie uchodziła uwagi bystrym oczom widzów. Na takiej arenie przyszło się dzisiaj zmierzyć Monti i Spacetime Dancerowi. Właśnie zagrzmiała trzecia trąba, obwieszczająca rozpoczęcie starcia. Na ten sygnał publika skandująca imiona magów umilkła i prawie na bezdechu przyglądała się swym faworytom. Dwie postacie potężnych czarodziei stały na przeciwległych rogach wielkiego kwadratu, patrząc na arenę z balkonu startowego na czwartym piętrze ich wierzy. Życzymy powodzenia, udanego pojedynku, walki fair, świetnych pomysłów i genialnych odpisów. ~ By Kapi
  21. Uwaga, ślisko! Arena, na której już za moment stoczycie pojedynek, jest w prawie trzech czwartych wykonana z lodu. Gruba warstwa wiecznej zmarzliny okrywa skalną płytę, natomiast ściany i podtrzymujące sklepienie filary pokrywały lodowe żyły, wewnątrz których wciąż płynęła woda. A brała się ona z bogatego w minerały stawu, umieszonego tuż nad Wami. Z zewnątrz, arenę okalały kryształowe stalagmity, pięknie mieniące się w świetle słońca. Z kryształu wykonana została również kopuła, wieńcząca całą budowlę i osłaniająca staw. Zastanawiacie się skąd staw w takim miejscu? Cóż, przez długi czas to pokryte śniegiem i skute lodem pustkowie uważane było za „ziemię niczyją”. Panujące tu warunki nie są sprzyjające, lecz w jakiś sposób wspomniany staw nie zamarzał, zaś śnieg jakby nie chciał go tknąć. Nawet śnieżyce go omijały. Mniej więcej wtedy, kiedy zdecydowano się na sprawdzenie tego obiektu, jakby spod ziemi wyrósł mag, który był odpowiedzialny za powstanie tego dziwnego stawu. Powiedział, że był to swego rodzaju eksperyment, w ramach zaliczenia przedmiotu, kiedy jeszcze był studentem. Ponieważ bronił swego dzieła wszystkimi kończynami, doszliśmy do porozumienia, iż staw pozostanie częścią areny. No i mamy to, co mamy. A tak w ogóle, ów mag okazał się diukiem tych ziem, a znany był z tego, że bardzo lubił o nich zapominać. Dzięki właściwemu zaklęciu, na arenie panuje komfort cieplny, choć jeżeli sobie tego zażyczycie, możecie wpuścić do środka nieco chłodu, z zewnątrz. Pamiętajcie o właściwościach kryształu! Niech nie zdziwi Was zdolność do przetwarzania i odbijania promieni! Czas na kolejny pojedynek! Tym razem, naprzeciw siebie stanęli Magnus oraz Serox Vonxatian! Nie wiem jak Wy, ale ja już nie mogę się doczekać! Nie ma co przedłużać! Czas na rozpoczęcie pojedynku!
  22. Nigdy nie przypuszczałem, że przyjdzie mi stąpać po arenie odkrytej… W ten sposób. Pozwólcie, że co nieco objaśnię. Kiedy słyszy się o wykopaliskach, pierwszym co nasuwa się na myśl, przynajmniej mnie, są skamieliny, pojedyncze kości, pozostałości po dawnych cywilizacjach, ruiny. No i przede wszystkim – mnóstwo kopania, odkrywania, sprawdzania. Spodziewałem się, że ekipa archeologów i badaczy wróci z niczym, albo z kilkoma kamyczkami. Nigdy by mi do głowy nie przyszło, że odkryją pogrzebaną wiele wieków temu arenę. Co więcej, stało się to z czystego przypadku. Ot, jeden z badaczy udał się do rzeki, z zamiarem pozyskania wody. Według jego wersji, „coś” go tknęło i tego dnia, zamiast po prostu napełnić manierki, gapił się w dno, aż dostrzegł rączkę od jakiejś starej, kamiennej płyty. Tunel okazał się łączyć rzekę z podziemnym potokiem, wpadającym do jaskini. Ona z kolei, kończyła się wyjściem na ukrytą dolinę, okrytą od góry gęstymi pnączami, co czyniło ją niewidoczną. Jak się okazało, znana i zaznaczona na mapach od wielu lat przepaść, to było drugie „wejście” do tego miejsca. Bezdenna otchłań jednak posiadała swój koniec. Sama arena została w całości zbudowana z kości jakichś nieznanych nauce zwierząt, gliny, kamieni, była również na wpół pożarta przez naturę. Zdaje się, że ktokolwiek ją wzniósł, starał się stworzyć bryłę przestrzenną, pięciokątną. W trakcie badania areny, odnaleziono sporych rozmiarów płaskorzeźbę, zdobiącą centrum areny. Wyglądała jak jakaś spirala, gdzieniegdzie przeplatana elipsami. Odkryto również znicze, które oświetlały to miejsce. Jak nietrudno się domyślić, nie minęło wiele czasu, zanim dopuszczono prehistoryczną arenę do użytku, zaś z podziemnego spływu uczyniono atrakcję turystyczną. Zbudowana tama umożliwiła dalszy bieg rzeki, jak również sam spływ. Prace renowacyjne i garść specjalnych zaklęć wzmocniły arenę, toteż pojedynek na pewno nie spowoduje większych zniszczeń. Akurat mamy przerwę w wycieczkach, toteż nikt nie będzie w Wam przeszkadzać. Publiczność będzie oglądać pojedynek zza magicznych bramek czasoprzestrzennych, wychodzących na arenę. Drodzy Państwo, czas na kolejne starcie! A kogo w nim zobaczymy? Zegarmistrza i Adviliona! Zapowiada się naprawdę porywające starcie! Który z nich przejdzie dalej? Kto wryje się w Waszą pamięć głębiej? Już czas! Niech rozpocznie się pojedynek!
  23. Drodzy państwo, nadszedł czas na poznanie zwycięzcy pojedynku! Kogo ujrzymy w kolejnej rundzie? Kto będzie walczyć i torować sobie drogę ku półfinałowi? Odpowiedzi na te pytania przyjdzie nam poznać... Teraz. Hoffner - 3 Magus - 1 A zatem, z powodu dosyć niewielkiej, acz godnej odnotowania przewagi, starcie to wygrywa... Hoffner Doskonale! Liczymy na następne imponujące zaklęcia i pokazy determinacji w nadchodzącej rundzie! Bez wątpienia, ten pojedynek był jednym z najdłuższych i najbardziej klimatycznych! Oby w przyszłości dane nam było skosztować tego jeszcze raz, być może w jeszcze większych ilościach!
  24. Moi drodzy, to już czas na wyłonienie zwycięzcy pojedynku i poznanie śmiałka, którego to zobaczymy podczas trzeciej rundy! Jesteście gotowi? Oto wyniki... Dayan - 4 Monti - 7 A zatem, droga publiczności, starcie zwycięża... Monti ...przewagą trzech punktów! Prosimy o owacje na stojąco! Oby drogocennej energii nie zabrakło w trakcie rundy trzeciej i oby kolejne starcia okazały się nie mniej emocjonujące! A czy Monti zdoła dotrzeć jeszcze dalej? Już wkrótce przyjdzie nam poznać odpowiedź na to pytanie...
  25. Zegar tyka, toteż nie pozostało nam nic innego jak ogłoszenie zwycięzcy pojedynku! Któż to będzie? Dowiemy się już za chwilkę... Spacetime Dancer - 3 Sardo Limbion - 2 A zatem, drogą niewielkiej przewagi, do rundy trzeciej przechodzi nikt inny, jak Spacetime Dancer, walczący w imię Cienia! Serdeczne gratulacje! Liczymy, że w trakcie rundy trzeciej nie zabraknie mocy na kolejne czary! Do zobaczenia!
×
×
  • Utwórz nowe...