-
Zawartość
4025 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
134
Aktualizacje statusu napisane przez Cahan
-
Discord stwierdził, że jestem za młoda i muszę udowadniać, że wcale nie. Zastanawiam się, czy sam na to wpadł, czy ktoś życzliwy postanowił utrudnić mi życie.
- Pokaż poprzednie komentarze [16 więcej]
-
Chamsko, szkoda też że trzeba to załatwiać w taki sposób. Potwierdzenie potwierdzeniem, ale kto się orientuje ten wie, że Discordowi daleko do Signala pod kątem prywatności. I sorry wielkie, gębę to można pokazywać w prywatnych wiadomościach zaufanym osobom, a nie wysyłać jakiejś korpo z dowodem osobistym by potem latało po ich bazach danych. Dowód osobisty to akurat taki dokument, co raczej się go ma dla siebie, a nie by wysyłać do prywatnej korpo która cholera wie co z nim zrobi.
-
To że ktoś zobaczy moją gębę, to mnie akurat średnio obchodzi, bo moja gęba i tak lata po internetach, ze względu na rodzaj imprez w jakich uczestniczę. Ale że dowód, to już nie są dane by pokazywać administracji, że aby na pewno jestem starsza niż 13 lat. Poza tym imo powinni najpierw do takiego użytkownika napisać. Albo zwracać uwagę na liczbę zgłoszeń. W sumie ciekawi mnie kiedy ludzie zaczną masowo zatruwać innym życie i bezpodstawnie zgłaszać ze względu na wiek. Chociaż znam osoby, które uparcie twierdziły, że mam 13 lat. Bo ich banowałam i ostrzegałam za szkodliwe treści na discordzie. A jeśli ktoś uważa, że gore i clopy to dno (na Discordzie z zabronionymi rzeczami +18), to znaczy, że jest gówniakiem .
-
Teoretycznie to trochę tricky kwestia, jak sprawdzić czy dana osoba faktycznie ma więcej niż te 13 lat, nie oznacza to jednak że wyjście z ID jest ok. Jak dla mnie to Discordowi nie powinno być nic do cudzego dowodu osobistego, a dobrze wiemy że nawet firmy od VPN co się chwalą jakie to są nie do zbicia potrafią mieć włamy, a co tu mówić o durnym Discordzie. A nie ma się co bajać że to im po serwerach nie lata. Według mnie powinno się znaleźć jakieś inne sposoby na takie sytuacje, bo to tylko kwestia czasu aż do neta wyciekną zdjęcia ludzi z dowodami osobistymi, prawami jazdy, nickami itp.
-
Jak ja nie znoszę, kiedy ktoś wchodzi mi do pokoju i gapi mi się przez ramię oraz dobiera się do wszystkich moich komunikatorów, by zobaczyć z kim i o czym rozmawiam. I jeszcze jakie teorie na ten temat układają. Muszę się wyprowadzić, zdecydowanie. Ktoś za dużo W11 chyba się naoglądał.
- Pokaż poprzednie komentarze [15 więcej]
-
WilkU, jak jeszcze woda w moim kochanym jeziorku była na tyle czysta że mieszkało tam sporo raków, to właśnie one były moja ulubioną bronią na chłopaków. XD Jak mnie gonili, to wpadałam do jeziora, znajdywałam na szybko raczka i groziłam, że zaraz wsadze go któremuś w gacie- role natychmiast się odwracały i za chwilę to ja goniłam całą bandę z biednym rakiem w ręce. XDDDDD
-
Ciąży na mnie fatum. Fatum medycyny. I nie było od tego ucieczki, choć starałam się przez całe życie. Cholera.
- Pokaż poprzednie komentarze [15 więcej]
-
Bo kasa - jeśli zarabiasz poniżej 10 tys. miesięcznie to "jesteś pierdolonym bidokiem". Bo szacunek - to byłaby hańba, gdyby córka lekarzy badała krowę przez odbyt. Bo dziwne ambicje - wetertynaria jest dla kretynów, którzy nie dostali się na medycynę. Jedyne co choć trochę do mnie przemawia to argument finansowy. Przynajmniej będę mogła się szybko wynieść i ich nie oglądać.
-
8 parazytów i 30 stron skryptu o tkance łącznej na jutro. Że ja nie dam rady?!
-
Skoro Leo dostał Oskara, to może ja zdam egzaminy... Cahan tak bardzo przegryw życiowy.
- Pokaż poprzednie komentarze [15 więcej]
-
W jednym z semestrów miałem podobnie. Otóż mam znikome pojęcie o elektronice, ale jak dostaliśmy testy z kilku zeszłych lat, to rozwiązałem wszystkie w ciągu godziny i wrzuciłem odpowiedzi (tylko do zamkniętych). Potem wszyscy wyuczyli się tych odpowiedzi i pozdawali. Bo było 15 zamkniętych i 1 otwarte, na 5 punktów. Zatem wystarczyło znać zamknięte i sie zdawało.
Mimo to, nie poddawaj się Cahan, dasz sobie radę. Jak nie teraz, to za rok, jak wrócisz an drugi semestr
-
Zakochałam się, aura Walentynek dotarła i do mnie, a moim wybrankiem, na ten miesiąc został Rycerz Siedmiu Królestw
-
I nie będzie 100% :/
-
Moja wiara w ludzkość drastycznie spada.
-
Zmieniłam ava i sygnę, ciekawe co wy na to, userzy mlp polska?
-
Matura, czas podczas którego człowieka ogarnia chęć sprzątania, pisania fanfików, rysowania kucyków oraz nauki szycia... Nawet kwiatki bym przesadziła.
-
Zrobiłam przemarsz przez VIII rozdział Cienia Nocy. Jak zawsze beznadziejna, Cahan Bez Talentu.
-
Pooglądałabym sobie macice tasiemców.
-
W swoim życiu byłam już człowiekiem, rośliną, wędliną, bóstwem, artystą, leniem, studentem, larpowcem. I co teraz?
-
Mam paskudny charakter i szpetną mordę. A dalej nie dostałam rangi antagonisty. Co ja robię źle?
-
A gdyby tak napisać serię romansideł "I żyli krótko i nieszczęśliwie"? W końcu jakieś porządne czytadła o miłości dla takich istot jak ja.
-
Ukończyłam Dark Souls 2 wraz z dodatkami. I mimo tego, że głównie przeklinałam tę grę, to czuję pustkę. Przywiązałam się do Drangleic. Do lore, do postaci. Jedynym bossem, którego nie pokonałam jest Starożytny Smok - to przyjazny ziomek, po prostu nie chcę z nim walczyć, szczególnie, że wiem, że ta walka mechanicznie jest porażką. Ale mimo wszystko gra cierpi na parę przypadłości:
1. Miałam adaptację wylevelowaną na 30, a i tak dotknęły mnie złe hitboxy. Wiedzieliście, że halabardą można oberwać, kiedy przeciwnik dźga nią przed siebie, a wy stoicie za nim? Bo ja nie wiedziałam. Jasne, DS1, DS3 i Bloodborne też mają tego trochę, ale nie na poziomie dwójki.
2. Ta gra jest brzydka. DS1 z DSFixem wyglądało lepiej. Tekstury są paskudne. Lokacje często puste - nudne zamki i kamienne mury robione niemalże na jedno kopyto. I może bywają różnorodne, to pamiętam jak się zawiodłam, że Knieja Upadłych Olbrzymów to zamek, a nie las. Jako las jest Zagajnik Myśliwych, ale gdzie temu do Królewskiego Lasu czy Ogrodu Darkroot? Gdzie rosły nawet biologicznie poprawne heliamfory.
3. Przeciwnicy są... Ugh. Zacznijmy od tego, że występują w miejscach, w których nie powinni, bo nie ma to sensu w lore. To również sprawia, że gra traci klimat, a lokacje się nieco zlewają. Poza tym jest ich za dużo. Tak, Dark Souls 3 i Bloodbrone również były czasami "ganky", ale zazwyczaj czuło się to inaczej, ponieważ te gry są szybsze, przez co łatwiej się unika hord przeciwników. Tu się męczyłam i zazwyczaj przejście mapy było 10 razy trudniejsze od zabicia bossa.
4. Bossowie są dziecinnie prości. Zazwyczaj. Wyjątki znajdzie się głównie w DLC i to również częściej kwestia dziwnych hitboxów niż czegokolwiek innego. W podstawce mianem w miarę trudnych określiłabym 2 bossów, może 3, jeśli doliczyć Psoszczura i jego świtę - gdzie to świta stanowiła problem, a nie sam Psoszczur.
5. Ta gra jest za długa. Mnóstwo lokacji, mnóstwo bossów - i większość z tego wszystkiego wydawała się zbędna. Do tego lokacje są beznadziejnie połączone (niesławne przejście ze Strażnicy Żniw do Żelaznej Warowni), a w grze często brakuje skrótów. W większości lokacji po prostu ich nie ma. Jaka była moja radość, kiedy weszłam do DLC i odkryłam mnóstwo skrótów. Niestety, ale często ich nie było tam, gdzie były najbardziej potrzebne.
6. Walka. Broń brzmi lekko. Backstaby i parowanie mają irytująco długie animacje. Ta gra w ogóle uwielbia nudne i długie animacje. Ale wracając do broni - ponieważ wszystko w tej grze brzmi jak wykałaczka (może poza bronią obuchową), to większość gry przeszłam z bronią do pchnięć - rapiery, trochę pobiegałam z włócznią. Sporo korzystałam z buławy czy innej maczugi, bo jeśli rapier gdzieś nie dawał rady... to to była odpowiedź. Próbowałam również halabardy czarnego rycerza, bo lubię wygląd tej broni, ale źle mi się z nią biegało. No i staminożerność - gram bez tarczy (chyba że paruję) i matko, jak w tej grze wszystko ciągnie staminę. Kolejny argument za rapierami i inną szybką, lekką bronią. Jakbym chciała walczyć jakimś claymorem, to po 2 ciosach nie miałabym staminy. A DPS pewnie byłby taki sobie.
7. Quest z Darklurkerem. Jaki to był jeden wielki rak. Konieczność poświęcania kukieł człowieka w grze, w której nie jest to przedmiot, który tak po prostu można łatwo wyfarmić za każdym razem, kiedy chce się wejść do 1 z 3 lokacji, które trzeba zaliczyć... I konieczność zabicia tych przeciwników. I możliwość inwazji akurat tam. Może miałam pecha, ale co chwila ktoś mnie tam atakował.
8. Kurczenie się paska hp po śmierci. Powodzenia dla początkujących graczy, którzy sobie nie radzą. Ta gra robi wszystko by jeszcze bardziej ich ukarać. I choć nie było to dla mnie problemem, to nie podoba mi się sam design.
Aleeee, podam też kilka zalet:
1. PvP. Bardzo podoba mi się to, że jeśli jesteś online, to domyślnie można cię zaatakować. To jest super. Podobnie jak metoda dopasowywania graczy. Mniejsze prawdopodobieństwo natrafienia na ultra twinka w early game. Poza tym ja lubię PvP.
2. Możliwość teleportacji między ogniskami oraz zmienione mapowanie skoku to dobre zmiany w stosunku do poprzedniczki. Podobnie jak mechanika żarów ascezy.
3. Najlepszy system upgreade'ów w serii. Najprostszy i nie robiący krzywdy graczom. DS1 miał zbyt skomplikowany. DS3 miało niektóre żary do znalezienia tak późno, że pewne buildy mają strasznie pod górkę.
4. Muzyka w DLC.
5. Niektórzy przeciwnicy byli fajni. Oraz bossowie. Swoją drogą uważam, że Lud i Zallen nie są złą walką, a konie z Lodowych Pustkowi byłyby spoko, gdyby nie walczyło się z nimi na Lodowych Pustkowiach.
6. Różnorodność w PvP. Co mam na myśli? W DS1 i DS3 ludzie strasznie trzymają się mety. Tu jest inaczej. Myślę, że jest to związane z balansem broni. Jest lepszy.
7. Przedmioty odnawiające użycie zaklęcia. Nie używam czarów, ale uważam, że to fajne rozwiązanie.
8. Ciekawe pierścienie i przedmioty.
9. Dual wielding.
10. Mechanika pochodni.
Zapraszam do dyskusji.
- Pokaż poprzednie komentarze [12 więcej]
-
W dwójce też trzeba było gadać z babką by levelować. :p Majula była super, ale Firelink było jeszcze lepsze bo stanowiło pewne rozwinięcie konceptu Majuli. Cholernie spodobał mi się motyw miejsca gdzie trafiają ludzie o różnych tłach, wyglądzie, celach i charakterach, ale Firelink dodało do tego jeszcze odmienny klimat - zniszczone trony, poczucie beznadziei i brak nadziei, ludzie dookoła tego wszystkiego, a jedyne oświetlenie to płomienie świec. Nie wiedziałam jak wygląda Firelink Shrine w DS3, ale tak sobie je wyobrażałam, i takie się okazało.
Sen Tropiciela bym ustawiła na trzecim miejscu, choć tutaj i tak mam dylemat. Sen Tropiciela jest czymś niesamowitym, muzyka w tle, domek jak ze wsi, a to wszystko umieszczone jak w innym wymiarze. Chyba jedyne co mi przeszkadzało to to, że byliśmy tam zupełnie sami, nie licząc Lalki. Jakoś tak mam że nie lubię być w świecie gry sama, i hub musi być pewną "bazą", z postaciami, jakimiś stanowiskami, pewną taką "bazą". Ale z drugiej strony jest to też pewna zaleta, bo to właśnie taki efekt, osamotnienia i snu, twórcy chcieli osiągnąć.
Firelink Shrine z jedynki za to mnie dość mocno zawiodło. Trochę rozminęło się z oczekiwaniami, bo wyobrażałam sobie to miejsce jak opuszczoną, pogrążoną w ciemnościach świątynię, lecz ostatecznie to jakieś ruiny. Wyludnione, puste, bez jakiegoś własnego charakteru. Wydawało mi się to wręcz nijakie.
Ja to właśnie wolę Siegwarda od Siegmeyera. To jest wątek Siegmeyera nie jest zły, i ma fajny zamysł, że chcąc pomóc odbierasz mu sens. Ale gdy dochodzi do tego jego córka to ten wątek się według mnie trochę psuje, szczególnie to, jeśli dobrze pamiętam, "Mam nadzieję że nic się mu nie stanie bo inaczej będę go musiała znowu zabić :D". Jak dla mnie historia Siegwarda który pomaga nam w walce z przeciwnościami, a my jemu, który ostatecznie osiąga swój cel i może spokojnie odejść jest lepsza. Oczywiście tutaj wchodzi kwestia "kalkowania", i to trochę drażni. Osobiście przyjmuję że to jest kwestia "okresowości" tego świata, zawsze jest Rycerz z Catariny, Dziewica, Strażnik Płomienia, Rozpalanie Płomienia. Osobiście nawet to kupuję, chociaż to trochę jednak nudnawe.
Pod kątem bossów to pamiętam że gdy zagrałam w Dark Souls to spotkał mnie trochę zawód. Zaletą Bloodborne są projekty bossów - wynaturzone potwory z koszmarów, Ludwig wśród gór zwłok, Amelia zmieniająca się na naszych oczach w bestię. W porównaniu do Bloodborne bossowie z DS1 i DS2 wydali mi się dosyć zwyczajni, i dopiero Dark Souls 3 miało projekty bossów które szczerze pokochałam. Pod kątem trudności również była spora przepaść, oczywiście były pewne trudności np. Ornstein i Smough (nie umiem kompletnie walczyć z bossami którzy składają się z dwóch postaci), ale ogólnie to się aż łapałam za głowę że niektórzy bossowie w jedynce i dwójce są skandalicznie łatwi. Fakt, gdy grałam w Bloodborne to pierwszy raz podchodziłam do tego typu gry, ale tak jak wtedy miałam trudności z Darkbeast Paarl, tak i dzisiaj będę z nią miała trudności. Za to Królów ze Starego Londo potrafię ubić na luzie. DS3 było już bardzo trudne. W dwójce jedyni prawdziwie trudni bossowie byli w DLC. Znaczy nie będę mówić że było łatwo, bo nie było, i pamiętam jak miałam problem z Prześladowcą, bo brakowało kukieł, a ja byłam pusta do tego stopnia że zjadło mi połowę życia i ginęłam w kółko. Ale jednak brakowało bossów do których trzeba było przygotowywać się godzinami ulepszając broń i farmiąc dusze takich jak Nameless King. DS1 i 2 to trudne gry, ale nie tak trudne jak DS3 i Bloodborne, tym bardziej że w dwójce były te leczące kamyczki - kup ich jak najwięcej a całą grę przejdziesz na luzie.
-
Nigdy nie farmiłam dusz w tych grach. W DS1 jedyni trudni bossowie to duet z Anal Rodeo, Manus (dla walczących bez tarczy), Kalameet i Gwyn jeśli się nie umie parować. Do Czterech Królów na NG wystarczy się przytulić i tłuc ile wlezie. It just works.
Darkbeast Paarl to DPS test. Jeśli możesz zadać mu odpowiednie obrażenia, to jest śmiesznie łatwy. Jeśli nie... GG. Ja wybrałam opcję GG i dzięki temu nie miałam żadnych problemów z Darkbeast Loran w Lochach Kielicha. W Bloodporne jednak doceniam mnogość bossów, którzy nie są humanoidami, chociaż uważam, że generalnie DS3 ma więcej dobrych bossów. W Bloodborne jest sporo crapów: Niebański Emisariusz, Wiedźma z Hemwick, Odrodzony, Żywe Porażki, Nicolas Cage większość Lochów Kielicha. Czy bossów, którzy niby są ok, ale nie są zbyt zabawni do walki - Rom, Mamka Mergo, Obecność Księżyca (ubilam to spamując bronią w 20 sekund, co za każul z tego bossa).
Ale DS3 ma crapa nad crapy - Starożytną Wiwernę. Nie ma nic gorszego w całej serii niż ten szajs.
Z hubów najbardziej lubię Firelink z jedynki oraz Sen Tropiciela. Sen jest piękny, a Firelink jest nostalgiczne.
Jest jak wyjście na opuszczony cmentarz ze zmurszałymi grobami porośniętymi bluszczem, które już #nikogo. Jest beznadzieją i kruchością życia. Bez podniosłości. Bez niczego więcej. Bez celu i nadziei. Jest spokojem naturalnego cyklu.
-
Tarcza by była obrona przed magią a potem nawalać ile się da. Ale jednak Czterej Królowie wciąż są uważani za jednego z trudniejszych bossów. Ja mam taką dziwną rzecz że ze słabymi bossami zdarzało mi się męczyć, a silnych ubijać raz dwa. Ebrietas to nawet nie pamiętałam jak wyglądała bo ubiłam ją za pierwszym razem, i to dość szybko. Za to Paarl czy Bloodstarved Beast to moje koszmary największe. Ostatecznie w Królach problem stanowi to że trzeba się śpieszyć, oraz początkowo "arena" bardzo dezorientuje.
Z tego co pamiętam można było ją jakoś stunlockować czy coś w tym stylu, tylko to wymagało zadania jej dużych obrażeń na raz, a ja akurat się skupiałam na rapierze który za bardzo takich nie zadaje. W Lochach Kielicha to już w ogóle, był jeszcze ten olbrzym i Pthumerczyk, ten co popylał z mieczem którym potrafił rzucać. Ale najfajniejsi bossowie są według mnie w dodatkach - Król Kości Słoniowej, Maria, Friede i Gael, i gdy przypomnę sobie walki z nimi to wciąż mam ciary. Bossowie nie tylko trudni, choć sprawiedliwi w swojej trudności, ale też z super lore i klimatem.
Wiwerna aż takim crapem nie jest, najgorsze jest Bed of Chaos, choć Wiwerna również wpisuje się w ten motyw bossów-zagadek z których lubiłam tylko Drzewo, a to i tak tylko dlatego że walczyło się z nim normalnie, po prostu najwięcej HP się zabierało nawalając w bąble. No i Wolnir i bransolety, ale mu raczej jest w miarę blisko do zwykłego bossa. Still, Wiwerna była okropna, głównie dlatego że miałam masę problemów ze wskoczeniem jej na głowę, raz ruszyła gdzieś łbem, innym razem z jakiegoś powodu nie wylądowałam na nim. Ale Bed of Chaos to zupełnie inny poziom żenady, a do tego jeszcze konieczność łażenia przez Izalith, nawet ze skrótem...
Ja to właśnie mam identyczne odczucia, ale w stosunku do Firelink z trójki. Oczywiście nie oznacza to że Firelink z jedynki jest cienkie, bo ma pewien swój klimat, ale ostatecznie tego klimatu ma mniej od reszty.
-
Nie lękajcie się! Bowiem Matka Rosiczek jest z wami i ma remedium na wasz ból. Czytać nowe Equestria Times i komciać :3
-
Szukam dziewicy 8/10, płeć dowolna. Nocturnal chce.
-
To uczucie gdy jest druga w nocy, śpisz i do pokoju wbija ci pijana w trzy dupy laska...
-
Wesołej kiełbasy i dużo ciasta, pierniczki!
- Pokaż poprzednie komentarze [11 więcej]
-
Nie, to było parę lat temu, kiedy byłam na pierwszym roku i czytałam o uśmiercaniu zwierząt laboratoryjnych na biologię. I jakoś tak zawędrowałam, że trafiłam na poradnik dla hodowców węży.
Dyslokacja kręgów szyjnych i jak chwycić gryzonia
Takich rzeczy się nie zapomina... Często tak mam, że coś czytam na studia, a ponieważ ludzie są generalnie nudni, to kończę na różnych dziwnych rzeczach.
-
Dochodzę do wniosku, że te Oskary zmieniły mnie w potwora...
-
Kredki Bambino są fatalne, potwierdzone info.
-
Jeszcze jedna petarda wybuchająca przed 23cią, a wyciągam patelnię i idę expić...
-
Nowy wygląd ava Cahaniła. Tyle zmian, tylko alikorn ten sam.
-
Biedronki nie są smaczne.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
- Strona 2 z 20