Skocz do zawartości

[Zapisy][Gra]A w przyszłości chcę zostać czarnym charakterem.


Recommended Posts

- Dobrze - orzekł jegomość bez wyglądu, który to przedstawiał się jako Pan Widle. - A zatem pora na pierwszą lekcję - czas wyjść na miasto! Pierwsze co należy wziąć pod uwagę, to ostrożność. Zbytnia buta sprawi, że skończymy jako czyjś obiad. Zazwyczaj - powiedział. Wyprowadził mackowatego przez fosę, aż do dzielnicy Mroki. Najniebezpieczniejszą dzielnicę Ankh-Morpork.

- Należy pamiętać, że istnieją grupy społeczne na które trzeba szczególnie uważać. Są to bezbronne staruszki, małe dzieci, magowie, alchemicy, białe króliki śmierdzące krwią i owce - oznajmił, przemierzając zapyziałe uliczki. Pod nogami od czasu do czasu przebiegały szczury, jeden z nich nawet pożerał właśnie jakiegoś kota. - Pan się chce skupić na jakiejś konkretnej nauce związanej z Gildią? Pomijając chęć poznania ludzi?

 

- Zapraszam - powiedział czarownik, kiedy Doxan wrócił do jego komnaty. Rozprostował nadgarstki, a z jego palców wystrzeliły oktarynowe iskry. Na ścianie otworzył się portal - fioletowo-zielone, wirujące koło.

Kiedy już przez nie przeszli, smokowi ukazały się pola i las w oddali. Oboje stali na ścieżce, która prawdopodobnie prowadziła do jakiejś wioski.

- Pierwszym celem będzie Bohater. Dużo ich tu jeździ, a niektórzy nawet obłowieni kosztownościami. Jest kilka rzeczy, o których należy pamiętać. Po pierwsze, dziewice potrafią być niezwykle podstępne. Po drugie, należy wystrzegać się owiec i wieśniaków z widłami.

 

----

ShadowNote, przyjmuję.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Forma Doxana była teraz tą bez podejrzanych rogów i łusek. Wysłuchał słów maga z kamienną twarzą. 
- Całe szczęście że nie gustuję w dziewicach. - stwierdził. - Jednak jeśli chodzi o bohatera, to sądzę iż wpierw trzeba takiego namierzyć, potem dopiero nakłonić do wyjścia z miasta a dopiero na koniec go obrobić i pozbawić życia. - powiedział. - A jaka jest pańska opinia? - zapytał,

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Niech mi pan coś wyjaśni, panie Widle. - Odezwał się, spokojnie jak zawsze. W jego zwyczaju było częste odstawianie skierowanych do niego pytań na sam koniec.

- Jak bardzo ekscentryczny jest ten wymiar? Czy istota taka jak pan lub ja musi się obawiać bezbronnych staruszek, małych dzieci, magów, alchemików, białych królików czy owiec? Magów oraz alchemików jestem w stanie zrozumieć. Lecz ta reszta...czy wszyscy w gildii są na tyle słabi, aby móc zostać przez takie niedorzeczne zwierzęta i osoby zniszczony?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Młody mężczyzna pożegnał się i wyszedł z gabinetu. Bez żadnych (no prawie) problemów znalazł przydzielony mu pokój i rozejrzał się po wnętrzu. Niezbyt spodobały mu się pochodnie, miał do nich pewien uraz, ale, poza tym, to było całkiem nieźle. Polubił nawet ogólny klimat. W pewnej chwili podszedł do lustra i przejrzał się w nim.

- Nic dziwnego, że mnie przyjęli - powiedział Hiacynt na głos, myśląc o swoim ogólnym zabiedzeniu i inwalidztwie niższej klasy, które jednak dodawały mu szeroko pojętej badassowości.

 W końcu stwierdził, że dość się już na siebie napatrzył, i odszedł z powrotem w stronę biura tamtego elfa. Przyszedł się czegoś nauczyć, więc czegoś się nauczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Miasta tu nie ma, panie Doxan. Ale podoba mi się pańska ostrożność, to imponujące. Proszę tylko spojrzeć, jeden się zbliża.

I rzeczywiście, drogą kłusował biały koń z jeźdźcem na grzbiecie. Jego zbroja była tak lśniąca, że można było się w niej przeglądać. Rycerz miał podniesioną przyłbicę, a wyraz twarzy sugerował, że jest - jak na bohaterów przystało - niezwykle odważnym i mężnym durniem. Niebawem koń miał mijać Doxana i jego towarzysza.

 

- Och, proszę mi uwierzyć, to tylko gra pozorów. Bezbronne staruszki niebywale często okazują się być wiedźmami, a te zaliczają się już do przeciwników wyższej klasy. Czasem też zdarza się, że mają ochroniarzy i tutaj mówię o pewnym szczególnym przypadku z opery Ankh Morpork, kiedy to staruszki strzegł pewien upiór. Jeśli chodzi o dzieci, znamy przypadki kiedy to małe dziewczynki okazały się być piekielnymi pomiotami, bądź też potrafiły je przyzywać. Białe króliki mają skłonności do sadyzmu, natomiast owce odnoszą się głównie do osobników z łuskami i rogami, ale musiałem o tym wspomnieć. Naprawdę, bywa że to co najbardziej niewinne jest najgorsze, a proszę mi uwierzyć, nasza Gildia kieruje się przede wszystkim uczeniem się na błędach historycznych - odparł.

 

- A zatem, drogi uczniu - odezwał się elf swoim aksamitnym głosem. Szedł tak lekko, że zdawało się, że latał. - Jakie masz doświadczenie, jeśli chodzi o przejmowanie władz na danych obszarach? - wyprowadził Hiacynta do Dzielnicy Mroków i odtąd szli ciemnymi, wąskimi uliczkami bogatymi w szczury i walkę o przetrwanie.

 

 

 

 

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- W takim razie będzie to mój drugi, idealny cel! - Odparł, uważnie słuchając swojego na wpół istniejącego towarzysza. 

- Uczmy się na błędach historycznych. Uczmy się jak wyczaić zagrożenie. Uczmy się jak pokazać białym królikom prawdziwy sadyzm a małym dziewczynką coś gorszego od piekła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Raz próbowałem przejąć władzę w tamtej wiosce. Później miałem cztery lata praktyki u pewnego złego lorda, niestety muszę przyznać, że on sam powinien przejść jakiś kurs - powiedział Hiacynt, starannie dobierając słowa, tak, jak to miał w zwyczaju.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Niech pan da mi chwilkę. - powiedział Doxan i zszedł z zasięgu wzroku, po chwili, konkretniej gdy bohater zbliżył się do miejsca gdzie wcześniej był Doxan i czarodziej, na drogę wybiegła dziewczyna, ubrana na biało, czarno włosa z czerwonymi oczami. Sam czarodziej mógł domyśleć się że to Doxan, ale bohater raczej nie. Była nieco pobrudzona, jakby przebiegła dość duży dystans. Podbiegł do bohatera.
- Błagam ratunku! Tam w lesie... jest bestia! Ona złapała moją siostrę! Proszę ratunku! - załkała, a raczej załkał, gdyż był to Doxan, zmienianie wyglądów było przydatne. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Oskar z Astory - oznajmił pewien postawny mężczyzna o lekko sinej skórze. Wyglądał, jakby był pozszywany i taki też był. W dodatku zdawało się, że niektóre części jego ciała są trochę niedopasowane. Wprowadził martwego rycerza do gabinetu i wskazał duże, drewniane biurko.

- Pan mi powie, co go tu sprowadza.

 

- Oho, cóż za werwa! A widzisz może tych tam, bandę podejrzanych typów? To dalej, pokaż im kto tu rządzi! - oznajmił Widle. Faktycznie, w bocznej uliczce stała grupka potencjalnych zbójów w ilości pięciu. Wszyscy dość sporzy, a zwłaszcza jeden, który górował nad resztą. Stali w kółku i o czymś rozmawiali.

 

- Oj, to niedobrze. - Elf dokładnie zlustrował Hiacynta swoim chłodnym spojrzeniem. - W tym przypadku należałoby nieco popracować nad wyglądem. Ogólnie jest dobrze, ale bardziej niż mroczny żebrak należy przybrać wygląd mrocznego lorda. Składka zapłacona, to i można polepszyć nieco aparycję i sposób poruszania się. Nad tym drugim trzeba pracować już teraz. Wyprostuj się, wypnij pierś i roztaczaj wokół siebie aurę mroku. Niecny śmiech?

 

- Witaj, nieszczęsna czarnogłowo! Czy słyszę błagania niewinnej niewiasty? Mów, cóż się wydarzyło, a ja użyczę ci mego silnego ramienia! Przy mnie jesteś bezpieczna! Och, witaj niewinny starcze - odparł szlachetny rycerz i zeskoczył ze swego białego rumaka.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doxan zalał się łzami i wskazał w kierunek z którego wybiegł. 
- Tam! Tam jest bestia! - powiedział i załkał, - Proszę panie, niech się pan pośpieszy! Moja siostra może zginąć! - dorzucił wciąż brzmiąc jak niewinna dziewczyna, taka całkowicie typowa. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do kółka podejrzanych typów zbliżył się płaszcz. Rękawy jego były skrzyżowane, wzdłuż "ciała". 

- Witam szanownych panów. - Zaczął uprzejmie, przyglądając się każdemu po kolei. Najważniejsze było określenie rasy. Jeżeli to ludzie, zabawa będzie jeszcze lepsza.

- Czy mógłbym spytać na jaki temat panowie tak intensywnie dyskutują? 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hiacynta wyjątkowo rozbawiła uwaga o mrocznym żebraku. Rozbawiła, ale tak ponuro. Zastosował się jednak do rad elfa - wyprostował się i wypiął pierś w pozycji dumnej pogardy dla świata. Roześmiał się. Najpierw w stylu ironicznym, potem ponuro, maniakalnie i maniakalnie - uber mrocznie. Zawsze w tym celował.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozglądając się odrobinę po pomieszczeniu nie wiedział czego oczekuje, ani dlaczego to miejsce wydaje mu się takie obce. Ostatecznie osadził mętne spojrzenie na jak mu się wydaje przedstawicielu... Czegoś... Czegoś na pewno

- Zapewne jeden z waszych uczonych. - jego oczy rozpaczliwie szukały ciepła, to było silniejsze od jego woli, domyślał się, że to niestosowne, ale uciekał wzrokiem do najmniejszych źródeł światła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Poczekaj tu, nieszczęsna! Pójdę uratować twą siostrę! - powiedział, wypiął pierś, wyjął swój niezwykle lśniący miecz i ruszył w stronę lasu. Dumny rumak ruszył za swoim panem, tak jakby rycerz nie mógł jechać do lasu na jego grzbiecie. Mimo to tempo miał całkiem niezłe.

- No, no - odezwał się mag. - Nieźle.

 

- A ciebie co to intereus... intere... - odezwał się największy, kamienny troll.

- Interesuje, Ametyście. Interesuje - wspomógł kolegę jeden z ludzi. - A pan czego tu szuka? To niebezpieczna dzielnica.

Wszystkie oczy obecnych zwróciły się ku mackowatemu.

 

- Zauważam w tobie potencjał, może nie będzie tak źle - odparł łaskawie elf. To była pochwała. - A teraz czas skompletować ubiór. Pójdziemy do sklepów. W Mrokach wszystkie sprzedają ubiór dla podejrzanych ludzi. Najwięcej jest czarnych płaszczy z kapturami. - Już wkrótce zaczęli mijać pierwsze sklepy z brudnymi lub zaparowanymi witrynami.

(W Twoim następnym poście opisz proszę, jakie ubrania wybrał).

 

- Mówię o tym, no. Celu - odparł zszywaniec. Mówił dość wolno i wpatrywał się w Oskara z taką dozą nieufności, na jaką pozwalała mu nieco zniekształcona twarz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Al'Tharad skierował rękaw szaty na największego typa, trolla.

- Troll, kamienny. Twardy...niczym kamień. Miecz nic mu nie zrobi. Trzeba sporo krzepy aby rozbić mu czerep buławą. Ja natomiast po prostu zmiażdżę ci czaszkę. Od solidnego ciosu jest tylko lepszy solidny ścisk.

Następnie skierował uwagę na człowieka, ku jego radości.

- Człowiek. Nareszcie. Ciebie zostawię na koniec. Będziemy rozmawiać, poznawać się, edukować, opowiesz mi o ludzkich zwyczajach. - Mówił, wyobrażając sobie tą piękną chwilę.

- Następnie sprawdzimy jak wyglądacie w środku. Obmaca wszystkie twoje organy. Oplącze bijące serce, zanurzę w żołądku, zatkam płuca, zmiażdżę kości...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doxan dyskretnie uśmiechnął się do czarodzieja, potem poszedł za rycerzem.  
- Pokażę panu drogę, w jednym miejscu trzeba zakręcić... - powiedział wycierając oczy w rękaw. Cały czas udawał głupią wioskową dziewuszkę. Czekał aż się oddalą się od drogi dość daleko. Potem ni stąd ni zowąd zioniął na bohatera ogniem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Al'Tharad poczuł, jak jest nagle sprowadzany do poziomu gruntu i to nie zakończywszy swojej przemowy. Coś rozpłaszczyło go na ziemi. Coś kamiennego, coś ciężkiego...

Trollowi nie spodobała się mowa. Był z natury wrażliwy, toteż postanowił przygnieść mackowatego maczugą. Była niezwykle wprost ciężka. Al'Tharad usłyszał, jak zbóje śpiesznie się oddalają.

- Lekcja numer jeden - oświadczył Widle, podchodząc do powalonego. - Najpierw pacyfikujemy, potem mówimy. I nie ignorować trolli. Są naprawdę twarde.

 

- Na bogów, niewiasto, stoi tuż za tobą! - warknął rycerz, założył przyłbicę i rozejrzał się zdezorientowany po otoczeniu. Koń się spłoszył - był mądrzejszy od jeźdźca. Póki co ogień niezbyt wiele mu zrobił, bo metal był bardzo wytrzymały.

- No i gdzie ta twoja siostra?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doxan był wręcz zszokowany głupotą bohatera, no cóż, bohaterowie na ogół byli głupi, no ale trudno. 
- Pewnie zabrał ją gdzieś ze sobą o ja nieszczęsna. - powiedział znowu zaczynając płakać. 
,,Cholerna zbroja... przez nią nie przebiję się będąc uroczą dziewczyną, chyba że moje ręce były by prawdziwe'' pomyślał. Po chwili padł na kolana dalej udając płacz. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pacyfikacja, mowa, nie ignorować trolli. Lekcja zapamiętana. - Odpowiedział. Co ciekawe był to ton zadowolenia. Zyskanie nowej wiedzy całkowicie zepchnął jakikolwiek ból.

Z każdego możliwego otworu w szacie zaczęły powoli wychodzić macki. Zaczęły pełzać w stronę trolla. Na początku oplątały maczugę. Następnie rękę oraz nogi. 

- Niestety trollu, jestem zmuszony cię ukarać. Spłoszyłeś mi człowieka oraz chciałeś zrobić krzywdę... - Mówił, oplątując szyję stwora, korpus, kończyny. Gdy ten był unieruchomiony, zaczął go miażdżyć. 

Jeżeli okazałby się naprawdę twardy, nadrealny postanowił jeszcze dostać się mackami do jego otworu gębowego. Jego organy wewnętrzne nie mogły być z kamienia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ależ nie płacz, o nieszczęsna! - Rycerz podbiegł i wziął Doxana w swe silne, muskularne ramiona... Sytuacja robiła się coraz bardziej nieciekawa, tym bardziej że rycerz - przekonany o tym, jak powinno się postępować z damami w potrzebie - zaczynał przejawiać swoje matrymonialne cele. Podniósł przyłbicę i zaczął zbliżać usta do ust 'nieszczęsnej niewiasty'.

 

- Dobra tam, mamy jeszcze wakat. Proszę. Oto klucz  do pokoju. Uważaj na trójgłowego psa i wróć do mnie jak najprędzej. Nauczymy cię jak być prawidłowym złoczyńcą - stwierdził nieumarły.

 

Trolle naprawdę były twarde, jak się okazało. A i wnętrzności miały kamienne. Po chwili jednak troll zaczął pękać. Lekko, nieznacznie. A potem cały cykl ustał. Troll wpatrywał się z tępym wyrazem twarzy w mackowatego.

- Przeaszał, ae posze o ziąć... - oznajmił.

- Nie, nie. Do trolli trzeba filozoficznie. Muszą zacząć się zastanawiać nad czymś głęboko, to siadają i zamieniają się w kamień. Nie zawsze działa, ale często - wtrącił Widle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokornie odbierając klucz udał się do pokoju. Napotykając po drodze ogromną i na swój sposób przyjazną bestię zwolnił nieco przyglądając się jej. Wracając do standardowego tempa. Docierając do swojego pokoju jedynie otworzył drzwi i rozejrzał się powierzchownie po pomieszczeniu nawet nie wchodząc do środka. Zamykając ponownie drzwi pośpieszył jak mniemał do swojego mistrza tak jak mu przykazał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...