Skocz do zawartości

Nabór na MG


Niklas

Recommended Posts

Jestem skłonny zgodzić się w pewnym stopniu z Zegarem. Prowadzę 13 sesji i jakoś wyrabiam normę, ale co za dużo to niezdrowo.

 

Dlaczego ma rezygnować? Tu nie chodzi o ilość napisanego tekstu tylko o to by gracz miał frajdę z uczestniczenia w sesji i żeby wszystko miało ręce i nogi.

 

Dlaczego? Bo pisanie jednego zdania bądź nawet jednego słowa, to nie odpis, tylko robienie czegoś na odpieprz. Gracz, a zarazem GM, ma obowiązek się rozpisać, nawet jeśli nic ciekawego się nie dzieje. Sztuką jest napisać kilkanaście zdań jak piecze się mięso, bądź ponad 1000 słów, gdy twa postać wykuwa miecz. Dlatego twierdzę, iż GM, który ma zamiar odpisywać jednym zdaniem, to tylko stracone miejsce. Fakt faktem, ja również kiedyś tak pisałem, za co się wstydzę do dziś.

 

 

Drodzy przedmówcy, oświadczam wam iż mam pełną świadomość o tym co się wiąże z byciem MG, wiem że to duża odpowiedzialność i proszę wiziu zaproponuj mi co mam pisać gdy jest dialog? Co akurat moja postać myśli o pogodzie, lub czy lubi nutelle?  

 

Droga Irmino, pytasz się mianowicie co masz pisać, gdy nic się nie dzieje, lecz to właśnie powinno być motywacją dla gracza, jak i GM'a. Masz tu właśnie pole do własnego popisu, aby wykazać się kreatywnością. Poza odpowiadaniem na dialog, można również napisać, co twoja postać czuje, myśli, lub co ma zamiar robić. To z pewnością zajmie tą pustkę na tym białym tle. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, nikt nie powiedział, że granie w PBFa jest łatwe... I MGowanie nie jest takie proste jak się wydaje.

Granie w RPGa nie jest rzeczą prostą, ale może być satysfakcjonujące. Każdy może napisać dużo jak może napisać wszystko, a właśnie sztuką jest, będąc graczem pisać rozwlekle, mając wąskie pole manewru.

 

 

Dlatego twierdzę, iż GM, który ma zamiar odpisywać jednym zdaniem, to tylko stracone miejsce. Fakt faktem, ja również kiedyś tak pisałem, za co się wstydzę do dziś.

 

 

Dlatego właśnie uważam, że Irminie należy się szansa. Ma potencjał i może go rozwinąć, ale żeby to zrobić musi trochę po GMować, pomęczyć się i rozwinąć swoje zdolności twórcze. Czy Ty, Wiziu, gdybyś nie prowadził tyle sesji, pisałbyś tak rozwlekłe posty? W końcu pewnie tak, ale bycie Mistrzem Gry, jest niejako katalizatorem, wymuszającym pisanie więcej. Imka nie rzuca się na głęboką wodę, grała w parę sesji, więc wie cośtam, a jeśli nie rozwinie skrzydeł, bo będzie zbyt leniwa, to cóż... godność Mistrza Gry, chyba zawsze można odebrać.

I nie ma się czego wstydzić. Każdy zaczyna z niskiego poziomu, nikt nie jest od razu dobry w czymś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zabardzo mam możliwość wypowiedzenia się z punktu widzenia mistrza gry, więc wypowiem się z punktu widzenia gracza. Patrzę na listę dostępnych światów, i mam zafundowane kilka godzin siedzenia i myślenia o tym jakie piękne mogły by być te sesje. Nie sądze aby Imka je odwaliła. Wręcz przeciwnie, sądze że ma potencjał do mistrzowania i będzie w tym dobra. Jeśli zdobędzie tytuł MG to ja napewno się zapiszę. Poza tym, nie musi zrobić tych wszystkich światów jesli nie bedzie czuła się w nich dobrze.

Edytowano przez NimfadoraEnigma
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mich: meh. Przede wszystkim ten twój pośpiech zrobił na mnie złe wrażenie. Po kiego żeś próbował wrzucić na siłę opowiadanie? Boś szedł do lekarza? Wystarczyło zapytać na PW czy poczekam, bo bym poczekał.

Źle się to czyta. Zrobiłeś taką ścianę tekstu z tego. I tak jakoś dziwnie to opisałeś. Takie to wszystko chaotycznie. No i nie podobają mi się takie wzmianki "to biegniemy, to bijemy" :drurrp: Na plus tę interpunkcję, przyznaję, ale i tak jakoś to mdłe wyszło, meh.

 

Imko, zapoznaj się z tym tekstem tutaj: http://www.piszmy.pl/zasady-pisania-dialogow-o-dialogach/Chapter.html

Poczytaj, zastosuj i wtedy pomyślimy co z tobą zrobić. Na razie rzec ci mogę tyle, że dialogi masz napisane źle. I przecinki momentami też: http://www.prosteprzecinki.pl/

Bo nie zdzierżę tego, że brakuje ich tam, gdzie być powinny. Zobaczymy czy dasz sobie radę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra... Zacznijmy od tego, że przystąpiłem do czytania historii z myślą o tym, że dam ci szansę. Ale po przeczytaniu... czy faktycznie masz szanse?

 

Po pierwsze: gdy wymieniasz jakieś rzeczy od podpunktów, wypadało je zakończyć kropką. To odnosi się do podania, nie samej historii. 

 

Po drugie: te przecinki. Może i nieco poprawiłaś w historii, ale już w osobnym poście widać, że nie za bardzo zapamiętałaś to, bo już nie ma przecinka przed "że". 

 

Po trzecie:

 

      - Zrozumiałem to jak się ciesze, że was słyszę, że was widz-. -Lawendowy jednorożec nie dokończył zdania, przerwał mu mroczny i groźny krzyk królowej nocy - DOŚĆ! - Właśnie wtedy zanim Dusk Shine się odwrócił czarny Alicorn wysłał w jego stronę ładunek magii, który uderzył w niego z taką siłą, że odleciał na jedną z kolumn i stracił przytomność. Klacze spadły na ziemie z wielkim hukiem i kryształkami, które NightmareMoon zaraz po tym zdeptała śmiejąc się podle. Nie! - Krzyknęły wszystkie przyjaciółki nieprzytomnego jednorożca.- Oh tak! - Odpowiedziała mroczna klacz, po czym wysłała w stronę niedoszłych 5 powierniczek nieistniejących już Elementów Harmonii magiczny ładunek. Zapadła ciemność. 

 

A teraz grzecznie spójrz na ten fragment i zgadnij, co tutaj jest nie tak... Od kiedy dialogi zapisujemy w jednej linii, hmm? 

 

Poza tym, trochę dziwnie brzmi ta część opowiadania :rainderp: Czytając go, od razu widać, że pisała go nastoletnia osoba. Aż nie wiem, jak to określić. Taki... rodem z filmów dla młodzieży.

 

Druga rzecz: heh... nie przypadła mi do gustu ta historia. Powiem więcej: poprzednia była lepsza. Hmm, włożyłaś w tamtą jakby więcej... serca, o ile można tak powiedzieć. 

 

Heh, przykro mi, Imko, nie mogę Cię przyjąć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza tym, trochę dziwnie brzmi ta część opowiadania :rainderp: Czytając go, od razu widać, że pisała go nastoletnia osoba. Aż nie wiem, jak to określić. Taki... rodem z filmów dla młodzieży.

 

 

 

 

 

Prawdę mówiąc to to co napisałam nie podobało mi się samej, ale że taki pomysł wpadł mi jako pierwszy do głowy to już napisałam : P

 

Tak czy inaczej w porządku. W takim razie pójdę jeszcze się pouczyć interpunkcji  i zasad pisania dialogów ; ).  

Edytowano przez Imka2000
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie: Wiele razy prowadziłem rozgrywki M&M, ponad to aktualnie prowadzę ze znajomymi sesję RPG

 

Dlaczego Ty ?: Mam dużo czasu i jeszcze więcej chęci. Na forum jestem codziennie więc bez problemu mogę prowadzić sesje. Poza tym, chciałbym jakoś bardziej pomagać na forum.

 

Jakie INNE realia możesz zaproponować:

 

Universum Eragona- Kto pokona złą królową Chrysolixię która zasiada na Czarnym Tronie w Chageo-baenie ? Może nowe pokolenie Smoczych Jeźdźców ?

 

Świat gry Gothic- myślę, że w kucykowym wydaniu bardzo by się spodobał fanom tej sagi którzy są członkami fandomu.

 

Gwiezdne Wojny- przyszłość Equestrii jest w rękach Rycerzy Alicornów. Czy odważysz się wstąpić do tego bractwa ? A może staniesz po stronę Zakony Podmieńczego ? Wybór należy do ciebie

 

Universum książek o Percym Jacksonie- Dlaczego by nie ? Przecież mitologia grecka jest jedną z najwspanialszych rzeczy jakie zostawiła nam ta starożytna cywilizacja.

 

Magia i mistycyzm- oczywiście nie mogło tego zabraknąć.

 

Świat Anime Naruto- No cóż. Jako iż planuję napisać fica o tej tematyce, postanowiłem również zgłosić to universum jako znane przeze mnie do podania.

 

Wady: nie lubię treści gore i grimdark

           perfekcjonista ( uznaję to za pewnego rodzaju wadę)

 

Zalety: Sporo czasu i chęci, mnóstwo pomysłów.

 

Kontakt: gg:47511314

              mail: [email protected]

 

 

Przykład WŁASNEGO opowiadania: (pisane ot tak, na potrzeby zapisów)

 

- Silver Shade, do odpowiedzi- powiedziała nauczycielka, pani Lauren

 

Młody jednorożec wstał z ławki i ruszył wolnym, lecz podenerwowanym krokiem do tablicy.

 

"Mogłem się uczyć-myślał młody ogier- Dlaczego, do jasnej Celestii, nie powtórzyłem wczorajszych notatek"

 

Cały czas rozmyślając, staną przy tablicy i czekał na zadane pytanie. Miał nadzieję, że będzie to dla niego wyjątkowo szczęśliwy dzień i jednak coś zapamiętał z wczorajszej lekcji.

 

-No więc, panie Shade- powiedziała nauczycielka wyniosłym tonem- Może opowiesz nam coś o Star Swirlu Brodatym.

 

-Star Swirl Brodaty jest ojcem zaklęć morficznych

 

-Może coś więcej ?- zapytała klacz

 

-Niestety, więcej nie wiem- powiedział nieśmiało jednorożec.

 

-Jak to nie wiesz? Czyżbyś nie powtórzył notatek ?!- powiedziała z ironią pani Lauren po czym wpisała zamaszystym ruchem jedynkę do dziennika- Siadaj. Jedynka.

 

Młody ogier bez słowa poszedł do swojej ławki i usiadł. Reszta lekcji przebiegła w ciszy

 

***

 

Szkoła im. Księżniczki Luny była niewielkim budynkiem wykonanym z białego marmuru. Ściany były wysokie i miały kolor ciemnej zieleni. Od sufitu do podłogi dystans wynosił około 3 metry. Podłoga, pokryta drewnianymi panelami, była już wysłużona a lakier w pewnych częściach zszedł całkowicie

Silver Shade szedł na drugie piętro, na lekcję geografii. Jednorożec był ubrany w tradycyjny mundurek ucznia szkoły: granatową kamizelkę ze srebrną wstęgą oraz przyszytą podobizną Luny. Na plecach niósł czarną torbę ze srebrną oblamówką która pełniła rolę jego plecaka. Korytarz zapełnił się gwarem rozmów. Cztery klacze siedziały na ławkach. Niedaleko siedziało pięcioro kucyków z bardzo krótkimi grzywami. Ogier podszedł do ławki, wyjął książki i czekał na dzwonek który zabrzmiał po chwili.

 

Do klasy weszła nauczycielka a za nią nowa klacz. Miała jasnożółtą sierść i niebieskie loki.

 

- Dzień dobry, klaso-powiedział nauczyciel geografii, pan Leeze

 

- Dzień-do-bry- odpowiedziała chórem klasa

 

-Poznajcie nową uczennicę- wskazał ruchem kopyta uczennicę- Przedstaw się, kochana.

 

-Hej. Mam na imię Sun Bow i przeniosłam się tu z Manehattanu. Miło mi was poznać- powiedziała rozentuzjazmowanym tonem jednorożka

 

-Mi również mił-0 powiedział nauczyciel- Usiądź gdzieś. Może tam- wskazał miejsce obok Silver Shade'a

 

Młody ogier wyglądał na zdziwionego i podenerwowanego. Nie chciał żeby ktoś obok niego siadał. Nie miał ochoty nikogo poznawać Nie, ona nie ma pra..

 

-Cześć. Jestem Sun Bow. Miło mi cię poznać. Jak masz na imię ?- powiedziała mu w twarz z uśmiechem.

 

-Silver Shade- odpowiedział lakonicznie jednorożec.

 

Klacz wyjęła książki i usiadła w ławce. Lekcja się zaczęła.

 

***

Na przerwie obiadowej, ogier usiadł przy stoliku i wyją zawartość swojego pudełka. Była to kanapka z sianem, sok pomarańczowy i jabłko. Schował torbę pod stolik i zaczął jeść. Nagle za jego plecami rozległ się znajomy głos:

 

-Hej. Silver. Mogłabym się dosiąść ?- spytała jasnożółta klacz- Nikogo nie znam a nie lubię jeść sama.

 

-Jeśli chcesz- odpowiedział zdawkowo i nadal jadł swoją kanapkę, popijając sokiem

 

Klacz usiadła naprzeciwko, wyjęła z torby jabłko i zaczęła je jeść.

 

-Nie za mało wzięłaś ?- spytał jednorożec odzywając się po raz pierwszy bez wymuszenia do klaczy- Dzisiaj mamy lekcje do 16 więc możesz zgłodnieć.

 

-Nie mam więcej. Ale starczy mi. Nie lubię dużo jeść- powiedziała jednak wzrokiem pożerała jabłko ogiera.

 

-Chcesz ?- zapytał się Silver i podał jabłko koleżance- Ja i tak nie jestem już głodny.

 

-Dzięki- powiedziała klacz i wgryzła się w czerwony owoc-  Naprawdę dzięki.

 

"Kto wie. Może jednak będzie to jakaś nowa znajomość"-pomyślał ogier

 

Zadzwonił dzwonek na zajęcia i wszyscy udali się w kierunku sal lekcyjnych.

Edytowano przez Mew Two
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...

A teraz mi powiedz, proszę, po kiego robiłeś to tak na szybko? Powiedz, po co?!

 

Nie cierpię tego, po prostu nie cierpię. Przecież widać, że nie ma wielkiego zainteresowania, więc mogłeś spokojnie poczekać z tym aż wrócisz, zamiast dawać część podania. Na wstępie masz więc minus, ale poczekam na resztę.

 

I wolałbym, by było to coś napisanego "ot tak", ale w ostateczności fic może być, o ile nie był nigdzie zamieszczany.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie: Zawsze musi być ten pierwszy raz, prawda?

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?
 

Jedno, ale konkretne, takie które znam na wylot: 

 

MYST czyli "MYST: Księga Eqiestrii" (inspiracja serią gier oraz książek Myst - patrz opowiadanie)

Dlaczego Ty?: Czas, chęci, nadzieja na zainteresowanie forumowiczów serią Myst. Potrafię wcielić się w różne postaci czy sytuacje (prowadzę dwa tematy w Inne Postaci: Candy Apples oraz Flitter). Spokojny, opanowany, empatyczny, pełen pomysłów. 

Wady:

-Ze względu na zdrowie nie zawsze mogę być przy komputerze, ale to incydenty

-Napady lenistwa, ale jakoś je zwalczę

-Jestem spokojny, wyciszony... ale czy to wada?

 

Zalety:

-Cierpliwość

-Kompromisowość

-Umiejętność pracy w grupie

-Empatia

Kontakt mail - [email protected] / gg - 45081095

Przykładowe opowiadanie:

 

Myst: Księga Equestrii 

 

Twilight Sparkle pędziła do zamku Canterlot tak szybko jak to tylko możliwe. Lawendowa klacz jednorożca bez przerwy myślała o liście, który otrzymała zaledwie kilka minut temu: "to pilne", "rozmowa w cztery oczy", "prywatna komnata", "tylko Tobie mogę zaufać". Czyżby Equestrii zagrażało niebezpieczeństwo gorsze niż armia Podmieńców i Discord razem wzięci? W końcu za każdym razem spotykały się razem: sześć klaczy i mały smok Spike. Zawsze, jako powierniczki Elementów Harmonii pokonywały wszelkie przeciwności losu wspólnie. Tym razem sprawa dotyczyła tylko jej. 

 

Księżniczka Celestia wydała rozkaz ochronie, aby ta nie utrudniała dostępu do miejsca spotkania. Elitarni gwardziści ustępowali miejsca Twilight, która powoli opadała z sił ciągłym biegiem i korzystaniem z teleportacji. Na szczęście była już blisko. Mogła zwolnić, odzyskać siły. W pewnym momencie, na końcu korytarza zauważyła śnieżnobiałe drzwi ze złotą klamką. Po wejściu klacz znalazła się jakby w innym świecie. Kremowe, zdobione ściany, ale nie to przykuło jej uwagę. Niemal od razu zauważyła regał wypełniony książkami stojący przy lewej ścianie. Po prawej stronie pomieszczenia zbudowano kominek w którym tlił się ogień. Natomiast naprzeciwko niej znajdowało się gigantyczne, zaokrąglone pod sufitem, zajmujące całą ścianę okno. Księżniczka Celestia siedziała na środku pomieszczenia na niewielkim stosie poduszek. Uderzając kopytkiem o ziemię, dała znać aby jej uczennica do niej dołączyła. Gdy tylko onieśmielona i oszołomiona urokiem pomieszczenia Twilight rozsiadła się wygodnie postanowiła zapytać o cel wizyty, ale Księżniczka była pierwsza. Jej róg przez chwilę zaświecił jasnym światłem, a wokół drzwi oraz okien pojawiła się srebrzysta, połyskująca łuna. 

 

-Twilight wybacz, ale muszę mieć pewność że nikt nas nie słyszy. Nie muszę Ci mówić, że nie zaprosiłam Cię tu bez powodu, prawda? - Stwierdziła bardzo poważnym tonem Księżniczka.

 

-Domyśliłam się Księżniczko. Czy mogę o coś zapytać? - Jej myśli krążyły wokół przyjaciółek. Dlaczego ona sama? 

 

-Oczywiście. Chcesz wiedzieć dlaczego wezwałam tylko Ciebie? 

 

-To aż tak oczywiste? A tak przy okazji, piękne pomieszczenie Księżniczko. - Klacz rzuciła okiem na książki stojące na półce, ale nie było tam nic godnego uwagi. Przygody Daring Do, Baśnie, romanse, poradniki.

 

-To komnata w której, wraz z Luną wypoczywamy. Nawet Księżniczka ma prawo by poleżeć kopytkami do góry, prawda? - Mówiąc to zachichotała. 

 

-Masz rację Księżniczko, ale nie odpowiedziałaś na moje pytanie. - Mówiąc to opuściła głowę w geście wyrażającym szacunek. 

 

-Twilight. Przepraszam, ale muszę przekazać Ci wiedzę dotyczącą D'ni, Atrusa oraz Wieków. - Lawendowa klacz cierpliwie słuchała swojej mentorki. 

 

Celestia korzystając z magii położyła obok swojej uczennicy nietypową torbę podróżną, zakładaną na grzbiet. Po jej otworzeniu Twilight zauważyła, że zarówno w lewej jak i prawej przegrodzie starannie wycięto prostokątne dziury, których rogi były zaokrąglone. Księżniczka kontynuowała:

 

-Teraz podaruję Ci coś bardzo cennego, słuchaj uważnie bo to ważne:  . 

 

Róg Księżniczki zaświecił się ponownie. Celestia wybrała z półki dwie grube książki, które powoli wylądowały obok lawendowej klaczy. Pierwsza z nich była zielona, a na skórzanej okładce oraz grzbiecie widniał wytłoczony, pozłacany napis "Equestria". Druga, niebieska była niemal identyczna. Różnił je jedynie kolor i tytuł - "Tomahna". Twilight z wrodzonej ciekawości otworzyła tą bardziej tajemniczą na pierwszej stronie, po czym oniemiała. Zamiast spodziewanych liter ujrzała ruchomy obrazek, zapętlający się film wklejony w książkę przedstawiający jakąś krainę. Z pewnością nie była to Equestria. Klacz chciała dotknąć "obrazka", aby sprawdzić czym jest, ale Księżniczka zareagowała błyskawicznie odpychając jej kopytko i wręcz krzycząc: 

 

-Nie! Wybacz, ale to co chciałaś zrobić było lekkomyślne i niebezpieczne. Musisz poznać pewne zasady, ale zacznijmy od tego jak w ogóle niniejsze księgi trafiły w moje kopytka. 

 

-Ale... - Kontynuowała onieśmielona reprymendą. - Przepraszam Księżniczko, zapędziłam się.  

 

-Twilight, wiem jak bardzo lubisz książki, ale te mogą być niebezpieczne. 15 lat temu do Ponyville przybył pewien nietypowy kucyk. Miał na sobie dziwne ubrania, uwiązaną tuż przy kopytku książkę oraz torbę. Przedstawiał się jako Atrus i wręcz domagał się rozmowy z Księżniczką. Wręczył mi dwie księgi, które leżą przed Tobą. Wytłumaczył pewne zasady. Jego słowa zniszczyły wszystko to, w co wierzyłam. Teraz ja muszę zrobić to samo, za co Cię przepraszam.

 

-Księżniczko do czego więc służą? I kim był ten Atrus?

 

-Twilight, czy nigdy nie dziwiło Cię to, że w tak małej wsi jak Ponyville pojawia się tak wiele nieznanych kucyków? - Po chwili namysłu klacz odpowiedziała:

 

-Tak, ciągle pojawia się ktoś nowy. Spędza trochę czasu i znika bez śladu, ale co to ma wspólnego z Atrusem? 

 

-Powiedz mi. Czym jest według Ciebie Equestria? - zapytała Księżniczka. 

 

-To kraina, w której żyjemy. 

 

-Mylisz się moja wierna uczennico. Atrus udowodnił mi, że to jedna z setek tysięcy krain zwanych Wiekami. Equestria jest jedną z nich. Otwórz proszę księgę Equestrii, użyj magii i nie dotykaj pierwszej strony. - Twilight wykonała polecenie. - Co widzisz?

 

- Ponyville... jak? Nie... - Lawendowa klacz próbowała zapytać o to co właśnie ujrzała, ale coś odbierało jej mowę. 

 

- Twilight. To, co leży przed Tobą to księga łącząca z Equestrią. Pozwala podróżować między światami, które Atrus nazywa Wiekami. Wystarczy dotknąć pierwszej strony aby się do niego przenieść. Jak nie trudno się domyślić dzięki tej drugiej trafisz do Tomahny, rodzinnego świata Atrusa. We wszystkich Wiekach żyją kucyki, ale każdy ze światów rządzi się swoimi własnymi prawami. - Uczennica Księżniczki musiała się wtrącić.

 

-Ale skąd się one biorą? Jak to możliwe, że Equestria to tylko książka. Żyjemy w księdze?

 

-Twilight, spokojnie. Nie bez powodu nazywa się je księgami łączącymi. Posłuchaj mnie uważnie. Dawno temu istniała cywilizacja D'ni - wyjątkowo uzdolnionych kucyków. To oni z miłości czynienia dobra opisali pierwsze Wieki. Każdy kto zasłużył na to, by poznać wyjątkowo trudny do opanowania język - Sztukę Pisania mógł tworzyć światy. Ograniczała go tylko fantazja. Wystarczyło opisać ze wszystkimi szczegółami krainę, aby można było się do niej przenieść. Podczas opisywania Wieku pod żadnym pozorem nie można  zapomnieć o umieszczeniu kilku ksiąg powrotnych. W innym wypadku stworzy się więzienie. D'ni przez tysiące lat próbowali dojść, gdzie rodzi się opisany Wiek, ale na to pytanie nigdy nie poznamy odpowiedzi.

 

-Dlaczego?

 

-Cywilizacja z nieznanych powodów wyginęła, a Księgi łączące z biblioteką D'ni przepadły. Możliwe, że kiedyś odnajdziemy jedną z nich. Pamiętaj - one tylko przenoszą do wybranego świata. To nie tak, że mieszkasz w książce głuptasku. - Twilight musiała przemyśleć to co usłyszała, ale w końcu zapytała:

 

-Zaczynam to rozumieć. Nie jesteśmy sami. Equestrię stworzyła pradawna cywilizacja kucyków - D'ni. Księgi łączące przenoszą do innych światów. Co więcej mając niezapisaną Księgę łączącą można stworzyć dowolny świat, korzystając ze specjalnego języka zwanego Sztuką Pisania. A skoro można coś stworzyć... Księżniczko czy niszcząc księgę, niszczy się świat?

 

-Tak. Nawet najmniejszy dopisek może mieć katastrofalne skutki. Teraz już wiesz dlaczego te księgi są tak wyjątkowe.

 

-Dlaczego D'ni w ogóle je stworzyli? Byli tacy lekkomyślni - powiedziała Twilight.

 

-Nie, oni nie wiedzieli co to złe intencje, oszustwo, przemoc, wszystko co robili, robili z myślą o czynieniu dobra - powiedziała spokojnym tonem Celestia. - Czy masz jeszcze jakieś pytania? 

 

-Tak, jedno. Jak bezczelnym trzeba być, żeby przywłaszczyć sobie cały świat!  

 

-Twilight. Atrus stworzył Tomahnę od podstaw dla swojej rodziny. To dzieło jego życia. Ale czas ucieka. Weź to co niezbędne. Pamiętaj, bez Księgi Equestrii nie wrócisz do domu. Nie możesz zabrać przyjaciółek, ale nie będziesz sama. To ważna misja. Szczegóły poznasz na Tomahnie u Atrusa gdzie spotkasz się z innymi. Moja droga Twilight, proszę... nie zgub Księgi Equestrii. Nie mogę sobie pozwolić na stratę tak bliskiej mi uczennicy - Księżniczka przytuliła Twilight. Ostatni raz zrobiła to, ta była jeszcze źrebięciem. 

 

Lawendowa klacz zdała sprawę, że takie pożegnanie oznacza jedno - potwornie trudne zadanie. Mimo wszystko Twilight włożyła obie Księgi do torby,  która okazała się być zaprojektowana do tego celu. Można ją było włożyć tak, aby pierwsza strona wystawała przez dziurę, a okładki oraz niewielki pasek przytrzymywały resztę tak by nie wypadła przez dziurę. Widoczny był jedynie ruchomy obrazek. Co więcej dało się ją zakryć tak aby wyglądała jak zwykła torba podróżna. Twilight zauważyła na niej swój uroczy znaczek oraz perfekcyjnie wykonane szwy - "Rarity" - pomyślała wzruszona. Po raz ostatni rozejrzała się po pomieszczeniu, po czym za pomocą magii otworzyła torbę tak aby Księga Tomahny była widoczna. Spoglądając przez dłuższą chwilę wprzez okno na widoczne w oddali Ponyville. Była gotowa. Teraz, albo nigdy. 

 

-Twilight zaczekaj - zatrzymała ją kopytkiem Księżniczka.

 

-Tak? - Odpowiedziała łamiącym się głosem.

 

-Gdy pakowałaś rzeczy i spoglądałaś przez okno napisałam list do Spike'a. Skoro nie możesz zabrać przyjaciółek to... - nagle w powietrzu pojawił się zwój. 

 

-To było szybkie. Proszę, przyda się gdy zatęsknisz za Ponyville. - Twilight rozwinęła zwój, wypadło z niego zdjęcie, na którym była wraz z wszystkimi przyjaciółkami oraz smoczym asystentem numer jeden.

 

-Już tęsknię - klacz schowała fotografię do torby, dotknęła kopytkiem pierwszej strony, po czym zniknęła z komnaty Księżniczki.

 

-Wybacz mi Twilight. Nie miałam innego wyboru - powiedziała Celestia sama do siebie. 

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję bardzo za zaczekanie, mam nadzieję, że podanie będzie ok i pozdrawiam. (Nie wiem dlaczego część czcionki jest w innym rozmiarze, ale próbowałem i nie da się z tym  za dużo zrobić, abo po prostu ja nie potrafię mam nadzieję, że wybaczycie to drobne uchybienie.)

 

 

Podanie na oficjalnego Mistrza Gry

 

Doświadczenie: Prowadzę sesję w roli mistrza gry od pięciu lat, głównie w środowiskach przyjacielskich, a także od pewnego czasu na tym forum.( http://mlppolska.pl/watek/4351-w-poszukiwaniu-harmonii-zabawa-sesja-rpg-dru%C5%BCyna-id%C4%85ca-po-jedzenie/page-49) Jako gracz mam już siedmioletnie doświadczenie.

Inne realia: Oprócz świata MLP jestem dość dobrze zaznajomiony z Warhammerem (głownie fantazy, ale 40 000 również jestem w stanie poprowadzić), szczątkowo znam również Neuroshimę, D&D , Fallouta i Wiedźmina.

Osobiście wolę z tych już istniejących uniwersów prowadzić MLP. Jeśli chodzi o klimat danej sesji jest on dla mnie dowolny, potrafię się dostosować do wszystkich (jak do tej pory) zaleceń gracza w sprawie świata i fabuły. Często lubię się pytać graczy o ich życzenia, aby sesja się im bardziej spodobała. Nie będę jednak ukrywał, iż moim ulubionym typem gry jest długa i epicka przygoda, w której gracze dążą do konkretnego celu. Nie lubię gdy wszyscy muszą ze sobą rywalizować, dlatego tworzę często antagonistyczne drużyny, które mają cel przeciwny do siebie. Dzięki temu gracze mają zarówno kogoś, komu mogą ufać, jak i realnych, myślących przeciwników.

Dlaczego ja: Cóż nigdy nie lubiłem takich pytań, bo tu teoretycznie chodzi o wykazanie swej wyższości w konkretnej dziedzinie nad kimś innym, a to mi się nie podoba. No cóż, tutaj mogę powiedzieć praktycznie tylko tyle, że lubię uszczęśliwiać ludzi prowadząc dobrego RPG’a i sądzę, że w związku z moimi zamierzeniami co do następnej sesji na forum przydałby mi się mój własny prywatny poddzialik, gdyż lubię mieć wszystko ładnie zorganizowane, a nie porozrzucane, choć i tak jestem bardzo wdzięczny Discors Bassowi za to jak ładnie wszystko u siebie w dziale poukładał (włącznie z moimi sesjami)

Wady zalety:

Zacznę od wad

1.     Jestem dyslektykiem, dysgrafem i dysortografem, przez co zdarzają mi się różnego typu błędy, choć odkąd nowy silnik forum znów zaczął mi podkreślać błędne wyrazy wydaję mi się , że jest to mniej odczuwalne ( w większości przypadków zawsze sprawdzam swoje posty, zanim je opublikuję)

2.     Forum nie jest dla mnie najważniejsze, jeśli zdarzy się ważna sytuacja np. egzamin w szkole to niestety nie odpisze w sesji, jednakże staram się aby to było jak najmniej odczuwalne, jak mi to wychodzi to najlepiej spytać moich graczy.

3.     Niestety nie jestem orłem jeśli chodzi o obsługę komputera i innych spraw elektronicznych, co czasami może przeszkadzać przykład: do niedawna nie umiałem obsługiwać dysku gogle, na którym można bardzo dobrze zamieszczać karty postaci. (Jednakże staram się w miarę możliwości dowiadywać jak coś zrobić i przez to moja wiedza stale rośnie.)

4.     Jestem tylko człowiekiem i popełniam błędy.

 

Przejdźmy teraz do zalet:

1.     Po pierwsze uwielbiam bawić się mechaniką gry (jestem zwolennikiem RPG z użyciem kości i statystyk, a nie samej woli MG, choć oczywiście kości powinny w jak najmniejszym stopniu wpływać na calość) (oczywiście cały potrzebny sprzęt posiadam). Dzięki tworzeniu mechaniki jestem w stanie dostosować ja pod daną sesję, przez co działa to bardzo wydajnie i sprawdza się.

2.     Kreatywność, no cóż ciężko mi mówić, że jestem kreatywny. Wolę powiedzieć co o tym świadczy, a czy to podchodzi pod kreatywność zostawiam już Waszej ocenie. Jestem w trakcie tworzenia własnego systemu RPG, nie opartego na niczym konkretnym (oprócz MLP). Tworze do niego całe uniwersum (tu akurat oparte na serialu, jednak znacznie zmienione, pod względem wielu czynników), jego historię, mapy i wszystko co jest potrzebne do tego typu rzeczy. Z ukończonych już podprojektów tego wielkiego przedsięwzięcia (sądzę, że zanim skończę zajmie mi to parę lat) mam już dwie mapy : Equestrii i ziem leżących na północ od niej, pełną zbrojownię z wymienionymi statystykami i specjalnymi zasadami wszelkiego rodzaju broni i opancerzenia, wzór karty postaci oraz ponad połowę historii Equestrii. W najbliższym czasie planuję rozwijać mapę, zakończyć pracę nad historią tego państwa i rozpocząć pracę nad historią Wilków mieszkających w Wielkim Lesie.

3.     Sumienność, patrząc na dotychczasową sesję, którą prowadzę  trzymam dobre tępo odpowiedzi i rzadko kiedy nie udaję mi się zadowolić moich graczy. Choć oczywiście mogę się mylić.

4.     Duża elastyczność. Chodzi tu o to, iż tak jak wcześniej wspomniałem udaje mi się do tej pory prowadzić sesję w wielu realiach i dostosowywać się do potrzeb graczy. W tym punkcie można też zawrzeć to, iż sesja jest plastyczna, gdyż mam jej tylko ogólny zarys w głowie, a w większości przypadków trochę improwizuję. Może być to uznane za wadę, jednakże wydaję mi się, że potrafię wymyślić ciekawą historię przy czymś takim , a zarazem daję to graczom możliwość nieograniczonego wyboru, gdyż nie będę im na siłę wpychał czegoś,  co sam wcześniej zaplanowałem, tylko dostosuję się do tego co zrobią.

5.     Bardzo lubię długie opisy. Poezji nie można się ode mnie spodziewać, ale za to dokładnych i skrupulatnych, obejmujących różne aspekty sytuacji opisów. Sprawia to, iż jestem w stanie poprowadzić sesje w różnym nastroju, gdyż wszystko zależy wtedy od sposobu narracji, mogę skupiać się na krajobrazie, a z drugiej strony w innej sesji podawać szczegóły rozpruwania stworzenia i jego zgonu, a w trzeciej wszystko na raz.

6.     Staram się mieć zawsze kontakt z graczami, jeśli tylko coś im nie odpowiada, ja zawsze proszę o informację o tym i staram się dojść do porozumienia zadowalającego wszystkich. To gracze są najważniejsi, bo MG jest od zapewnienia fascynującej i wciągającej historii, z której Oni mają czerpać radość.

7.     Wszystkie sprawy związane z mechaniką gry załatwiam u siebie, a gracz nawet nie musi się nią zajmować. Oznacza to, iż uczestnik nie musi nawet znać zasad zdawania danego testu, a gra staję się bardziej realistyczna przez element losowy(kości).

 

Kontakt:

Mail :  [email protected]

Skype: miswojtek1

 

Własne opowiadanie:

Była noc roku dwieście pięćdziesiątego siódmego po odkryciu Equestrii. W środku ciemnego Lasu Feniksów, położonego na wschód od Kryształowego Imperium,  siedział w mroku kuc. Jego długie czarne włosy opadały majestatycznie na srebrzysto-białe, muskularne ciało. Odznaczał się niecodzienną krzepą i wysokim wzrostem. Spędził w tym lesie za dużo wiosen, aby teraz czuć jakiś dyskomfort z tego powodu. Jego zamyślone, ale i dumne, a zarazem nie znające strachu oczy skierowane były ku niebu. To ono zdradzało pierwsze przejawy wielkiego zwycięstwa z przed kilku dni. Wcześniej od miesiąca pokryte wulkanicznym pyłem, z którego sypały się jak deszcz podpalone głazy, pustosząc wschód Kryształowego Imperium. Teraz znów zakryte przez chmury burzowe. Ukazały się pierwsze błyskawice tej nocy, przecinały przestrzenie granatowych przestworzy trupiobladymi szramami. Z oddali dochodził odgłos grzmotów, które wskazywały temu doświadczonemu kucowi, na szybkie zbliżanie się burzy. W normalnych okolicznościach każdy rozpaliłby ognisko, jednak on nie mógł sobie pozwolić na to ryzyko. Mimo iż góry ,do których dążył, były już bardzo blisko, do jego serca wkradał się niepokój.  Wszyscy, którzy go znali nigdy nie ośmieliliby się nawet pomyśleć o tym uczuciu, jednak teraz autentycznie się bał się. Czół to po raz drugi w swoim życiu i tak teraz, jak i wtedy był sam w ciemnościach Lasu Feniksów, tej przeklętej krainy, gdzie zapuszczają się tylko szaleńcy, bądź kuce, które pożądają wypełnienia pewnych ślubów. 

Ten ogier jednak nie był szaleńcem, już za życia w większości miast Equestrii rozbrzmiewały o nim pieśni, a nawet same księżniczki znały go osobiście. Budził lęk wśród wrogów i uznanie sojuszników. Cień tego wojownika rozpoznałby każdy, kto kiedykolwiek zjawił się w Strażnicy Wschodu, był to bowiem  sam Shining Blade Wielki Mistrz Trzeciego Equestriańskiego Stowarzyszenia Rycerskiego zwanego Płomieniami Wschodu. To właśnie on, tak jak każdy członek przeszedł mordercze treningi, tak umysłowe, jak i fizyczne, gotując się do obrony granic Kryształowego Imperium przed zagrożeniami ze strony smoków i bestii zamieszkujących Las Feniksów. Nie było na świecie większych specjalistów w eliminacji strasznych dużych stworzeń, niż Płomienie Wschodu. To stowarzyszenie nie przygotowywało do walki na polu bitwy w formacjach, robiło z kucy maszyny do zabijania smoków. Wiedzieli wszystko o ich zwyczajach i słabych punktach. Kulminacją szkolenia było zawsze wypełnienie ślubów i samotne zabójstwo jednej z tych wielkich bestii. Nie było to łatwe zadanie i tylko nieliczni stawali się pełnoprawnymi Płomieniami Wschodu, jednakże, wtedy każdy kuc o zdrowych zmysłach nie wchodził im w drogę. Członkowie tego stowarzyszenia mieli tylko jednego nierozłącznego przyjaciela. Opracowanego przez mistrzów, przed wielu laty, kutego w ekstremalnie wysokich temperaturach z najlepszej jakości materiałów, świetnie wyważonego, nadającego się do zabijania wielkich bestii wschodu. Tym kompanem na dobre i złe był ogromnych rozmiarów miecz dwuręczny, którego nazwa pokazywała jego przeznaczenie. Śmierć Smoków była to broń jednosieczna, której ostrze wyróżniało się ogromną masą, tak, że tylko nieliczni potrafili ją podnieść, a co dopiero władać. Zgrubiała część klingi po drugiej stronie od boku tnącego zapewniała dodatkową siłę uderzenia, odpowiednio zamontowane obręcze trzymające umożliwiały pewny i wygodny uchwyt. Miecz, choć bardzo ciężki był wyważony wręcz perfekcyjnie i przy odpowiednim wyszkoleniu kuc potrafił wywijać nim tak szybko jak kijem. Jednak to nie w tym wszystkim tkwił sekret tej broni. Jej niezwykłość polegała na specjalnie zaprojektowanym ostrzu, które posiadało ogromne ilości różnych rozmiarów zębów z magicznych rud metali. Wszystkie razem wspomagały się i nadawały olbrzymie możliwości tnące. Miecz był zdolny do przecięcia prawie wszystkich istniejących pancerzy, nawet smoczej łuski. To dzięki temu ostrzu Płomienie Wschodu były w stanie w ogóle konkurować w walce ze smokami.

Shining Blade odczuwał dziś to samo uczucie strachu, co przed laty, gdy wybrał się w te ostępy, aby wypełnić śluby. Wtedy po raz pierwszy miał się zmierzyć ze smokiem, co zatem dziś, po tych wielu wiosnach mogło nie dawać mu spokoju?  Działo się tak, gdyż przeciwnik nie był zwykłym smokiem. Shining Blade musiał pokonać Narafnoga. Tą straszną bestię, która niespełna pięć dni temu zaatakowała Kryształowe Imperium. Poczwara zgromadziła wielką armię zniewolonych przez siebie stworzeń, które były całkowicie mu podporządkowane i zmutowane, tak iż częściowo przypominały smoki. Planował zniszczyć i podbić wiele krain dla ich bogactw. Spustoszył Strażnicę Wschodu i zabił Dimond Light’a – Imperatora Kryształowego Imperium. Ta kraina nie został podbita tylko dzięki wielkiemu poświęceniu Księżycowych Gwardzistów i księżniczkom. Jednak Narafnog uciekł i szykował nową armię, ta natomiast złamałaby w końcu opór i pogrążyła Equestrię w popiołach. To dlatego bał się tej walki, miał stanąć oko w oko z potężną bestią aby ratować to co kochał. Z tego co słyszał od przypadkowo spotkanych członków Płomieni Wschodu, wielu już próbowało, lecz Narafnog za każdym razem okazał się być lepszy. Teraz miało się okazać, kto jest silniejszy smok czy kuc.

Noc minęła Shining Blade’owi dość spokojnie wyspał się i nabrał sił. Wiedział, że będzie ich potrzebować. Przez jego umysł przetaczała się rodzina i przyjaciele oraz kraina, którą tak pokochał. Nie mógł pozwolić sobie na porażkę, sprawdził czy wszystko jest w porządku z jego bronią. Te ostrza z reguły nie psuły się w żadnych warunkach, jednak nie można było sobie pozwolić na jakiekolwiek niedopatrzenie.  Wszystko okazało się być w porządku. Rozejrzał się jeszcze dookoła, roślinność, która go otaczała wydała się bardziej przygnębiająca niż wczoraj, a mroki lasu wysysały pewność siebie i odwagę z duszy. Shining wyjął z juków kawałek czarnej mantykory zabitej kilka dni temu, którą się żywił ostatnimi czasy. Zjadł, mięso było już lekko nieświeże, suche i bez smaku, jednak dalej zapewniało energię. Spojrzał przed siebie. Rozciągał się tam potężny łańcuch górski, tworzący okrąg wokół pewnej doliny. Skały tych wzniesień miały odcień brązu, choć niektóre wchodziły w czerwień. Gdzieniegdzie dało się zobaczyć strumienie tryskającej w powietrze lawy, która zastygała pomału tworząc czarne nacieki wzdłuż stoków. Wszędzie unosiły się czarne dymy, które wcześniej powodowały zasłonicie nieba, teraz jednak ogień gór stygł i tylko nad tamtym przeklętym miejscem zalegały pyły wulkaniczne. Po wczorajszej burzy nie było już śladu, zza horyzontu wschodziła złota tarcza słońca, oświetlając tą niebezpieczną krainę. Wraz z pierwszymi promieniami wyruszył Shining Blade ku Smoczym Górom, ku przeznaczeniu, ku Narafnogowi.

Wielkie armie smoka najprawdopodobniej właśnie opuszczały granice Lasu Feniksów, szykując się do wkroczenia na ziemie Kryształowego Imperium.  Smocze góry opustoszały, nie odbywał się tam zlot smoków, ani nie stanowiły już bazy dla sił Narafnoga. Prosto zatem było dostać się do nich. Shining Blade omijając lawę i ostre jak brzytwa kamienie, wspiął się na grań oddzielającą dolinę, od reszty świata. Nie spodziewał się ujrzeć, tego co dostrzegł. Był tu już wiele razy, jednak nigdy ta dolina nie została pokryta taką ilością nor, namiotów i innych prowizorycznych schronień. Nie było wątpliwości, że to tutaj stacjonowała niegdyś znaczna część wojsk smoka. Teraz jednak wszystko zionęło pustką,  nie było żywej duszy, a już wiele z budynków, o ile można to było tak nazwać, przewróciła się, bądź spaliła od żaru lawy, która płynęła wszędzie strumieniami. Nie trudno przyszło ogierowi domyślić się, gdzie może przebywać Narafnog. W tej dolinie była bowiem jaskinia, w której zawsze odbywały się narady smoków. Tym razem zadziwiała jednak swym wyglądem. W surowych ścianach zostały bowiem wyrzeźbione kolumny i płaskorzeźby, przedstawiające różne smoki i płomienie Ilość misternej roboty, zniewolonych przez smoka istot, przyćmiewał większość budowli Equestrii swym kunsztem, jedyne co wydawało się brzydkie to kolor skał, był to brąz wchodzący w czerwień i gdzieniegdzie magmowe detale.  Z wnętrza jaskinii dobiegał blask wielu klejnotów i złota. Kuc pewnym krokiem skierował się w stronę wejścia.

Gdy tak przemierzał połacie spalonej ziemi, dostrzegł wiele spalonych, bądź rozdartych ciał swych towarzyszy. Wszędzie dał się wyczuć zapach krwi, gdzieniegdzie gołe kości wystawały z ziemi, zbroje leżały poszarpane w popiołach. Ogier spojrzał na swój pancerz. Nie był on szczególny wśród Płomieni Wschodu. Napierśnik płytowy, ustawiony mocno pod kątem do kierunku chodu zapewniał większą szansę na odbijanie ciosów, został wykonany ze stopów rud magicznych z Canterlockich kopalni, ozdobiony licznymi emblematami słońca i płomienia, odbijał promienie porannej gwiazdy i lśnił się nimi. Na kopytach podobne kawałki metali, jednak nie połączone ścisło ze sobą, aby nie ograniczać w żadnym stopniu ruchów. Wszystko to zapewniało bardzo dobrą ochronę, jeśli właściciel uważał, aby nie dać się przebić ostrzu przeciwnika w miejsce nieosłonięte pancerzem, a takowe wyszkolenie było jedną z podstaw, trenowanych od chwili wstąpienia do stowarzyszenia. Chełmów nie noszono, ze względu na ograniczanie widoczności, a ta była bardzo ważna. Lepsze pancerze posiadali tylko Księżycowi Gwardziści, którzy to wyposażeni byli w pełne zbroje płytowe z najlepszych materiałów. Jednak patrząc po trupach dla obecnego przeciwnika, twardy metal był łatwy do przebicia jak kartka papieru. Nie zapewniał żadnej ochrony. To jeszcze bardziej napawało lękiem i strachem.

Shining w końcu dotarł do jaskini, jej wewnętrzny mrok przytłaczał duszę, wysokie sklepienie sprawiało wrażenie, jakby się wchodziło do jakiegoś bogatego zamku, czy pałacu. Ogier starał się nie wydawać żadnych dźwięków, chciał skorzystać z elementu zaskoczenia. Zagłębiał się z każdą chwilą w mrok.  Po dostaniu się do wnętrza wyszedł ze strumienia światła wpadającego do jaskini, aby skryć się w cieniu. Otaczały go góry klejnotów, złota, fragmentów budynków, a nawet uzbrojenia. Gdy jego oczy przyzwyczaiły się do mroku, ujrzał wiele kolejnych trupów kucyków, przy każdym z nic leżał wspaniały wyrób płatnerstwa mistrzów ze Strażnicy Wschodu – Śmierć Smoków. Ogier miał wrażenie, że w oddali w kącie jaskini dostrzegł cielsko potwora. Zbliżał się ostrożnie. W ograniczonym świetle Shining zorientował się w rozmiarach bestii, była ogromna mierzyła około trzydziestu metrów długości, w pozycji leżącej osiem metrów wysokości, a szerokość ciężko było ustalić. Ogier zbliżał się powoli, dostrzegał już ostro zakończone i błyszczące łuski. Nagle oniemiał, w odległości kilkunastu metrów od smoka zorientował się, iż jest to tylko góra kamieni szlachetnych, jednocześnie coś zasłoniło na chwilę światło wpadające do środka. Ogier szybko odwrócił się. Nie zdążył nawet zobaczyć co zablokowało wejście, gdy do jego uszu dobiegł groźny, tubalny, niski, ale chropowaty głos.

- Podobają ci się moje zbiory, niemądra istoto?

W sercu Shining Blade’a zrodziło się przerażenia i złość na siebie, że dał się tak podejść,  ten błąd mógł przypłacić życiem, bowiem za nim stał ogromny smok. Jego wielkość przewyższała rozmiary kupy klejnotów, cały pokryty był czarnymi jak smoła łuskami, które odbijały promienie światła, tak iż niektóre wydawały się białe. Potężne łuski w kształcie ogromnych płyt okrywały całą brzuszną część potwora, podczas gdy reszta ciała osłonięta była różnych rozmiarów tarczkami zachodzącymi na siebie.  Skrzydła smoka budziły respekt.  Przypominały z konstrukcji te nietoperza, tyle że błony skórne były o wiele grubsze. Potężne mięśnie wyćwiczone w długich lotach zdolne były kruszyć skrzydłem wierze i budynki. Ze stawów smoka wystawały duże i potężne kolce, prawie takie same, jak na jego grzbiecie. Oczy spłaszczone i groźne, oprócz łuskami osłonięte były gładkim fałdem skóry o twardości większej od metalu. Pomimo rozmiarów smok poruszał się zgrabnie i płynnie. Pazury u jego łap nie stępiły się pomimo tak częstego wykorzystywania. W myślach ogiera od razu pojawiło się przekonanie, że ta bestia od początku swego istnienia został stworzona do walki. Miał rację, Narafnog pozbawiony był słabych punktów, każdy element jego pancerza stanowił prawie nieprzebijaną barierę, siła jego mięśni była wręcz niemierzalna. Takie smoki mają jednak i swoje wady. Jeśli coś się im stanie, to regeneracja trwa bardzo długo, a może nawet wieki. Ciężko zasklepić dziurę w tak twardym cielsku. Jedynymi szybko powracającymi do sił punktami są oczy takiego smoka. Często również ta odmiana znacznie słabiej posługuje się magią, a czasami wręcz w ogóle z niej nie korzysta, niestety ich odporność na czary nie zmienia się, a nawet jest wyższa od przeciętnych stworzeń z ich gatunku. Myśli Shining Blade’a od razu powędrowały ku bitwie sprzed kilku dni, gdzie smok został ranny. Musiał odnaleźć ten punkt i wykorzystać go. Jednak nie miał teraz czasu na rozmyślania, gdyż smok już bardziej zirytowanym głosem powiedział:

- Czego tu chcesz ty małe ścierwo?

-Wynoś się stąd- powiedział ogier spokojnie, pewnie, ale głosem nieznoszącym sprzeciwu.

-Ja? Mam się stąd wynieść? I mówi to jakaś mała pokraka? Wielu takich jak ty powaliłem samym podmuchem z mych skrzydeł, wielu spaliłem żywcem, ugną się pode mną całe krainy, a ty głupia istoto śmiesz mi rozkazywać. – Smok nadął klatkę piersiową.

Shining Blade zbyt wiele razy walczył z tymi kreaturami, aby nie wiedzieć, co się stanie. Szybko rzucił się pędem w bok, zrobił to w idealnym momencie, gdyż z paszczy smoka wyłonił się czysty ogień. W jednej sekundzie temperatura wewnątrz jaskini podniosła się, gdy fioletowo-czarny płomień spadł w miejsce, gdzie przed chwilą stał ogier. Smok palił ten obszar przez pięć sekund, co najwyraźniej dla niego nie było czasem wcale długim, gdyż każdy znawca tych stworzeń na pierwszy rzut oka zauważyłby, iż jego klatka piersiowa nawet nie drgnęła do wewnątrz, jak to się dzieje, gdy smok musi wykorzystać kolejne połacie ognia znajdujące się w jego wnętrzu. Shining Blade zdołał odskoczyć. Narafnog spojrzał się na stopioną ziemię, gdzie nie mógł dostrzec żadnego śladu życia. Przekonany o unieszkodliwieniu wroga zdziwił się, gdy jego czułe uszy zarejestrowały dźwięk tarcia metalu. Była to klinga Śmierci Smoków, wyciągana z wielkiej pochwy na plecach ogiera. Miecz zalśnił w resztkach szalejących w dziurze po wypaleniu płomieni. Shining Blade w całkowitej ciszy ruszył galopem w stronę wroga, czynił to jednak z gracją i nie bez opamiętania, rejestrował wszystko wokół. W ciemności dało się słyszeć tylko miarowe stukanie kopyt. Spokój ten zakłócił dopiero szum powietrza, a raczej jego furkot. Ręka smoka zakończona pazurami zdolnymi ciąć litą skałę upadała na ziemię jak wielkie, wieloletnie drzewo, dążąc do przygniecenia oponenta. Ten jednak zareagował błyskawicznie, odskoczył w bok robiąc przewrót. Szybko podniósł się i płynnie obrócił do tyłu. Wszystko zostało idealnie wymierzone w czasie, cios z obrotu nastąpił w momencie, gdy łapa bestii odbijała się od podłoża, kierowana siłą zwrotną uderzenia. Powietrze wydało inny dźwięk, odpowiadający przecinaniu go przez wielkie ostrze, które z siłą dotarło do celu. Magiczny metal starł się ze smoczą łuską, był specjalnie do tego stworzony, Shining Blade już się cieszył z udanego ciosu, miał wrażenie, iż siła cięcia zaraz przełamie pancerz i uszkodzi tą część ciała smokowi. Jakież było jego zdziwienie, gdy okazało się, że wyprofilowana klinga nie wytrzymała, a jej zęby pokruszyły się, nie robiąc nawet rysy czy wgłębienia na potężnej płycie na łapie potwora. Umysł szybko przeanalizował fakty, miał jeszcze szansę, Narafnog nie da rady zabrać ręki tak szybko. Shining Blade wykonał kolejny błyskawiczny obrót przez w lewą stronę, wykorzystując siłę odrzutu poprzedniego ciosu, właśnie tego uczyli się przez lata w stowarzyszeniu, jedyny sposób na płynne władanie taką wielką bronią, jest wykorzystywać jej bezwładność, tak też zrobił i tym razem. Normalnie obroty w trakcie walk grożą poważnymi obrażeniami i porażką, jednak w tym przypadku nie miało to znaczenia. Gdy Shining znów stanął twarzą do łapy,  ta odrywała się od ziemi, szybko wyprowadził kolejny cios, tym razem potężne pchnięcie. Stal ponownie spotkała się z płytą łuskową,  jednak teraz miecz nie tylko stępiał. Siła uderzenia złamała go w pół, a jego przednia część poszybowała w powietrze. Miecz przestał być zdatny do użytku, dlatego Shining szybko zwolnił rękojeści zaciskowe i odrzucił szczątki swej broni. Mimo zewnętrznego opanowania w jego sercu panowała burza, tracił nadzieję na zwycięstwo, jego broń w żaden sposób nie była w stanie skruszyć, ani nawet zadrapać łusek smoka. Na dodatek sama uginała się pod ciosami i właśnie się rozpadła. Nie było jednak czasu na dłuższe przemyślenia, już pierwsze odgłosy furkotu znów przepełniły powietrze, należało uciekać. Shining rzucił się do najbliższej góry klejnotów., myślał początkowo, czy by się tam nie zakopać, ale przypomniały mu się słowa z wykładów, że coś takiego gwarantuje pewną śmierć, gdyż smok w końcu odnajdzie kuca, który wtedy nie ma szans na obronę.  Mózg ogiera pracował na pełnych obrotach i starał się wyciągnąć wszelkie informacje, które mogłyby mu się teraz przydać. Tok myślowy stanął na słowach „szukajcie słabych punktów”, które jak jakieś przykazanie powtarzali profesorowie każdemu, kto tylko wstąpił do Płomienie Wschodu. Gdzieś potwór musiał odnieść ranę, w ostatnim pojedynku z księżniczkami, gdyż się z niego wycofał ,a przez to przegrał oblężenie. W tych ciemnościach jednak nie sposób było czegokolwiek wypatrzeć. Shining Blade szybko schwycił kilka dużych kamieni szlachetnych z pobliskiej sterty, wiedząc, że chciwość smoka nie pozwoli mu na zaniechanie pogoni za złodziejem. Następnie ogier rzucił się pędem w stronę wyjścia z jaskini.

-Spłoniesz ty parszywy mały złodzieju, twe kości rozpuszczą się i spopielą!- usłyszał za sobą groźny, a wręcz wściekły głos smoka.

Spiął się w sobie i zmusił ciało do najszybszego pędu, gdy tylko wyskoczył z jaskini i schował się za jej ścianą, z wnętrza strzeliły płomienie, topiąc powoli skały. Kolumny otaczające to wejście i wszystkie płaskorzeźby zmieniały się w marną masę, niegdyś przez lata kute w kamieniu przez istoty zniewolone przez smoki teraz niszczały w przeciągu sekund. Shining biegł dalej, choć wolniej. Nie chciał się doszczętnie zmęczyć, jeszcze przed rozpoczęciem prawdziwej walki. Dopadł właśnie do szczątków, jednego z poprzednich śmiałków, którzy próbowali zgładzić Narafnoga. Szybkim ruchem podniósł leżący obok miecz, taki sam, jakim on się posługiwał, poczuł się pewniej, gdy znajome obręcze znów ścisnęły kopyta, a ramiona zaznały ciężaru. W tym momencie z groty wyłonił się jego przeciwnik, W ciemnościach ciężko było określić jego rozmiary, jednakże teraz wręcz przytłaczał wielkością. Wyprostował korpus, tak aby jego głowa znalazła się jak najwyżej, po chwili ujrzał swoją zdobycz, jednak i Shining Blade zorientował się w tym, czego chciał. Narafnog posiadał ogromny wypalony obszar na środku lewej płyty piersiowej. Jej popękana struktura ujawniała zadziwiającą grubość osłony, choć nawet ona nie wystarczyła aby ochronić bestię przed magią księżniczek. Rana miała powierzchnię ok dziesięciu metrów kwadratowych. Stanowiła bardzo dobry cel, lecz również i bardzo ciężko dostępny.

Smok poderwał się do lotu, po czym z szybkością błyskawicy zaczął pikować w stronę ogiera. Cały obszar wokół niego zapłonął, pokryty fioletowo-czarnym ogniem, Shining nie zważając na ból palonej skóry biegł, jednak nie mogło uchronić go to przed furią smoka. Ten spadł na ziemię, powodując jej fałdowanie. Całe płaty wychodziły ponad standardową powierzchnię, jak podczas wielkiego trzęsienia ziemi. Ogier po chwili przewrócił się. Jego zbroja ochroniła go od nadziania się na ostre jak brzytwa wystające fragmenty skał wulkanicznych, oraz częściowo przed oparzeniami. Gdy ogier się podniósł, ujrzał swego oponenta niedaleko od siebie. Wiedział, że teraz smok ma przewagę, zaskoczenie zawiodło, walka tradycyjna zawiodła, pozostało tylko wykorzystać słaby punkt, jednak  z sekundy na sekundę szala zwycięstwa przechylała się na korzyść smoka, nie męczył się i nie odnosił poważnych obrażeń. Shining Blade poczuł, że stać go będzie już tylko na ostatni zryw. Połamane od upadku żebra wbijały się w jego wnętrzności, czół to, wiedział, iż długo nie da rady przeżyć. Rzucił się więc prosto pod przeciwnika. Smok nie spodziewał się tego, lecz od razu zalał całą okolicę ogniem, tym razem Shining Blade musiał przejść przez płonący słup żywych płomieni, lecący prosto z paszczy bestii, aby dostać się do jego klatki piersiowej. Biegł, usłyszał znajomy furkot powietrza, więc otworzył lewe oko, spojrzał mimowolnie na osłaniającą oczy przed ogniem rękę. Jego dawniej srebrno-białe umaszczenie teraz stawało się czarne, skóra mu płonęła, w oku poczuł niewyobrażalny ból, jednak ułamek sekundy widzenia, zanim i oko spłonęło pozwolił mu zobaczyć wielką łapę smoka, rzucił się w tył i cios ominął go. Smok przestał zionąć, aby zobaczyć efekty swego ataku. Ujrzał kuca, z fragmentami wtopionej w ciało zbroi, który szybko podniósł się i skoczył do jego wysuniętej  przód głowy, Narafnog zareagował w porę i odsunął łeb, to dało jednak czas Shiningowi na bieg bez płomieni wokół.  Kuc dopadł do przedniej łapy przeciwnika, wtedy nie czół już nic, większość nerwów w jego ciele uległa spaleniu, gdzieniegdzie ze zwęglonej skóry wystawały gołe, czarne kości. Jednak wola i poczucie obowiązku podtrzymywały go przy życiu. Shining zmobilizował się i zamachnął potężnie w  łapę Narafnoga. Zauważył, iż łuski pokrywające staw są mniejsze, a gęstsze. Na niektórych również spoczywała krew smoka, zmienił lekko kąt uderzenia i wbił w tamto miejsce swą klingę. Trafił idealnie pomiędzy łączenie łusek, cios został wyprowadzony z taką siłą, iż przebił pancerz wślizgując się do skóry, a później tnąc ją. Smok poczuł ból, czyli coś, do czego nie był przyzwyczajony, ta mała ranka, spowodowała u niego coś na kształt lęku. Szybko więc uniósł swą łapę, aby ją ochronić. Gdyby nie ta czynność Shining niechybnie spłonąłby,  gdyż bestia szykowała się do ponownego podmuchu, który przetopiłby już nawet kości, zostawiając z bohatera tylko kałużę spalonej krwi i wnętrzności. Ogier jednak szybko zaszarżował w kierunku klatki, przebiegł pod nią i korzystając z impetu wpasował swe ostrze w wielką ranę zadaną przez księżniczki. Pancerz w tamtym miejscu, choć zdążył się już częściowo zregenerować , to jednak ustąpił bez większych oporów pod mieczem, czując to Shining Blade odbił się od ziemi i całym sobą wcisnął ostrze głęboko w cielsko Narafnoga. Klinga jakby w czymś utkwiła, jednak po ułamku sekundy, słychać było potworny trzask. To miecz przebił bardzo twardą osłonę serca smoka, jest ona wytrzymalsza niż jakakolwiek inna część tych stworzeń, jednak z uwagi na olbrzymie ciśnienie krwi, która przez nie przepływa, staje się łatwiejsza do przebicia niż najtwardsze z łusek. Shining trafił swym mieczem na moment, gdy komora serca rozszerzała się, co wspomogło siłę uderzenia i umożliwiło przebicie tego narządu. Po chwili na wszystkie strony trysnęła krew bestii. Zalewając kaskadami ogiera. Rana szybko się powiększała, rozrywana przez ciśnienie. Słychać było nieustanne pęknięcia. Shining szybo wyciągnął swe ostrze, aby Narafnog szybciej się wykrwawił. Odskoczył na bok, aby nie utonąć w posoce wypływającej z monstrum. Tam spostrzegł, iż jego miecz złamał się podczas uderzenia i pewnie dalej tkwi gdzieś w tkankach. W tym momencie opuściły go siły , a przed oczami pojawił się mrok, myśli odpłynęły w dal, a ciało bezwładnie upadło na ziemię.

Smok wydał z siebie ryk tak przeraźliwy, że słychać go było na wiele mil, wyrażał upływające życie i siły z bestii. Krew lała się z rany, jak woda z wysokiego szczytu, zalewała całą okolicę. Była brudna i czarna jak smoła, z nielicznymi czerwonymi przebłyskami. Narafnog zaczął wić się w konwulsjach i starał się choć odszukać tego, który zadał mu tak okropny ból, jednak posoka zasłaniała mu świat, po pół godzinie opadł z sił, a z serca leciał już zaledwie strumień, po kolejnych minutach, czas Narafnoga na świecie dobiegł końca i wielkie cielsko na zawsze spoczęło w dolinie pomiędzy skałami Smoczych Gór.

Księżniczka Celestia, przygotowująca obronę głównej bramy w Kryształowym Imperium, usłyszała śmiertelny ryk zmory Equestrii. Poderwała się do lotu i przybyła wraz z ostatnimi promieniami słońca do Smoczych Gór. Tam dostrzegła Shining Blade’a. Za pomocą potężnej magii podtrzymała jego ledwo tlące się życie i przeniosła go do Najlepszych medyków w Całej Equestrii. Ci po wielu dniach nieustannej pracy i łączeniu najnowszych zdobyczy magicznej wiedzy uratowali życie Shining Blade’a. Jednak jego nogi i oka nie udało się ocalić. Ten ogier był nie do poznania. Już przed laty na jego twarzy widniało wiele blizn, teraz jednakże miał wszędzie ślady po wypalającym ogniu, w wielu miejscach pozostały mu dziury po odłamkach twardych skał, które raniły go wielokrotnie, gdy upadał na ziemię. Wiele kości zrosło się niepoprawnie, przez co jednak wyglądał na jeszcze większego.  Stanął znów na nogi, aby wypełnić jeszcze ważniejsze dla Equestrii misję, coś co będzie ją chroniło przez wieki nawet po jego śmierci.

Edytowano przez kapi
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postanowiłam spróbować drugi raz.

Doświadczenie: Biorę udział w kilku sesjach, nie mam doświadczenia jako Mistrz Gry

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: Podróż w czasie, Silent ponyville, przygoda w dżungli, Alicja w krainie czarów, koniec świata, bajki disney'a, kucyki u ludzi - wojna w średniowieczu, Equestria w potrzebie.

Dlaczego ty? Ponieważ uwielbiam pisać. Kręcą mnie różnego typu opowiadania i sądzę, że warto spróbować.

Wady, zalety( swoje oczywiście): Zalety to:

- Pogoda ducha (nigdy nie będę odbijać swoich humorów na bohaterze sesji)

- Umiejętność rozpisania się

- Bujna wyobraźnia.

Wady:

- Nie wchodzę tak często na laptopa

Kontakty: e- mail [email protected], PW.

Przykładowe własne opowiadanie:

   Był czerwcowy dzień. Stella przechadzała się po swojej wsi - Nowym Morfeuszu. Lubiła spokojny wiatr, który ochładzał ją, zwłaszcza w te dni. Ten dzień był jednak inny. Zobaczyła, że do jej domu wchodzą posłańcy królowej i króla. Mogła ich poznać po strojach. Podbiegła do drzwi. Zaczęła podsłuchiwać.

- Doskonale wiedziecie, że najjaśniejsza mość pragnie i potrzebuje służącego, który spełni jej oczekiwania. Macie mało pieniędzy, więc to propozycja nie do odrzucenia.

- Nie, nie  i jeszcze raz nie! - Krzyczał ojciec. Stella przysłuchiwała się temu w przerażeniu. Słyszała wszystko, co dzieje się  w jej domu. W końcu jej rodzice zgodzili się. Posłańcy wyszli, a ona uciekła na pole, aby nikt nie poznał jej karygodnego zachowania. Ludzie Królowej zawołali ją. Dziewczynka udając że o niczym nie wie podbiegła do nich. Ponieważ nie spodziewała się ataku z ich strony, bez trudu pochwycili dziewczynę i zabrali ze sobą do zamku. Droga była trudna - konie co chwilę płoszyły się przez dźwięki ze wsi, a trasa była kręta i wyboista. Wreszcie jednak dotarli do zamku. Zwodzony most opadł, a jeźdźcy wkroczyli do ogromnego, kamiennego zamku. Po jakimś czasie Stellę przyprowadzono przed władców. Pokłoniła im się.

- Witaj najjaśniejsza pani - powiedziała.

- Ty będziesz naszą służącą? - spytała królowa Elizabetta.

- Tak. Będę wam służyła. Co mam zrobić? - zapytała dziewczyna. Czekała na pierwsze zadanie.

- Proszę, pościel łożę. - Odparła królowa.

- Eeee... A jak sie to robi? - Spytała zawstydzona. Królowa popatrzyła na króla. Król spojrzał na królową. Stella pokłoniła sie po raz drugi i wybiegła na korytarz. Biegła popychając ludzi. Jeden mężczyzna odgrażał się pięścią. Dziewczyna nie zwracała jednak na to uwagi. Biegła do komnaty królowej. Nagle wpadła na sprzątaczkę, ta wpadła na jakiegoś mężczyznę, a on na stół, który upadł i roztrzaskał się na kawałki. Na stole znajdowała się doniczka z kwiatkiem, zaś teraz leżała na łysinie mężczyzny. Sprzątaczka kłóciła się z łysym panem, zaś Stella wykorzystała sytuację i niezauważona popedziła do pokoju królowej. Po dotarciu odjęło jej dech. Bogactwa, o których nigdy nie mogła marzyć. Jej uwagę przykuło jednak łożę z baldachimem, którego pościel zdobiona była złotem i kryształami, a także diamentami. Wzięła jedną z tych cudnych pościeli i zaczęła szukać guzików. Powinno być tam usztywnienie, które dawałoby elastyczności i miękkości poduszce. Nie było jednak żadnego guzika. Nagle Stella szarpnęła za poszewkę i rozsypało się pierze. Zaczęła się nim bawić z myślą, że sprzątanie to robota sprzątaczki a nie jej. Pierze było porozrzucane po całym pokoju. Stella wybiegła z pokoju i pobiegła do królowej. Kiedy dobiegła skłoniła się.

- Gotowe! - Oznajmiła z uśmiechem. Wyglądała dość dziwacznie, bo miała pióra na głowie. Szczerzyła się jak mysz do sera.

- Dobrze. Pościeliłaś łożę tak szybko. Teraz zakupy. - Powiedziała Elizabetta podając dziewczynce kartkę na zakupy, a także pieniądze. Stella wybiegła pochwycając w biegu przedmioty. Udała się na rynek. Weszła do sklepu. Była długa kolejka, więc bez problemu mogła szybko zerknąć na kartkę. " mięso, ziemniaki, sałata" Co za ohydne jedzenie. A gdyby je tak zamienić, na coś smaczniejszego? Czemu nie. Stella stała w kolejce, a gdy minęła nie podała kartki, lecz stanęła i popatrzyła na sprzedawczynię.

- Dzień dobry, w czym mogę służyć? - Spytała sprzedawczyni. Była ubrana w biały fartuch, a jej włosy spięte były w kok.

- Poproszę jabłka, truskawki i wiśnie. - Powiedziała Stella i położyła na ladzie monety. Sprzedawczyni wzięła je wszystkie, lecz ani jednej nie oddała. Podała za to kosz pełen owoców. Wszystkie rodzaje w jednym koszu.

- A reszta? I czemu te owoce są w jednym koszu?! - Krzyknęła Stella.

- Reszta? Nie ma reszty. Odejdz z tąd i nie zawracaj mi tyłka! - Powiedziała sprzedawczyni. Stella wzięła kosz z owocami i rzuciła nim w sprzedawczynię. Po tym rzucie uciekła. Wróciła do pałacu. Nie wiedziała co ma powiedzieć królowej. Że co? Że pies je zjadł. Na rynku nie mogło nie być psa bezpańskiego. Nagle do głowy wpadł jej pomysł. Powie, że złodziej je ukradł. Kiedy stanęła z pustymi rękoma bez pieniędzy i jedzenia, rzeczywiście wszyscy zainteresowali się złodziejem. Szkoda, że nie zauważyli jej zniknięcia.

Edytowano przez inka2001
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem dawno to ocenić, ale mi się jakoś nie chciało ;-;

Ciekawe, że osoba jawnie przyznająca się do posiadania całej listy dysów, napisała podanie zdecydowanie najlepiej ;p

I widzicie? Można dobrze pisać będąc dysowcem? Można.

Kapi przyjęty.

Swoje umiejętności dopełnia pomysłami, którymi aż kipi w tej historii. Było tam kilka mankamentów, ale to najwyżej cię ochrzanię na pw ;p

 

Nad resztą jeszcze się zastanowię.

Triste, nie do końca poprawiłeś dialogi. Jeszcze raz przeczytaj to, co ci wysyłałem i zobacz, co zrobiłeś źle.

Inka, podobnie z dialogami, popracuj nad nimi. Plus ta historia taka... mało ciekawa wyszła. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie: Wiecie... Pierwszy raz taki duży projekt.  Ogólnie to zawsze byłem uczestnikiem, ale Moonlight zawsze mnie namawiała, że gdyby ona pojechała gdzieś, to ja mam prowadzić sesję. Powiedziała, że umiem, że dam radę. Natomiast ja odmawiałem. Nie czułem się na siłach, ale teraz... Postanowiłem spróbować. Trzeba się kiedyś ośmielić...
Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: Inne realia... Na sam początek to oczywiście My Little Pony. Później można spróbować m.in.  Sesje w klimatach postapokaliptycznych (coś jak "The Last of Us"), świat Gwiezdnych Wojen, świat gry Warframe (bardzo zbliżonej klimatem do Mass Effect), klimaty westernowe, może też być skomputeryzowany świat (Watch_Dogs), postaram się też nie zepsuć świata Metra... Ogólnie mogę się również dostosować do światów proponowanych przez uczestników. Będę po prostu pisał jakie światy są do dyspozycji, a inni mogli dawać swoje propozycje. Ja się przygotuję i wybór świata należałby do użytkowników. 
Dlaczego Ty?: Dlaczego ja... To takie pytanie na które dość ciężko mi odpowiedzieć. Mogę powiedzieć, że przychodzi do mnie taki czas, że mam chęć pisać różnego rodzaju historie. Można powiedzieć, że tylko to jeszcze jakoś mi wychodzi...  Rano nachodzi mnie sporo pomysłów, więc często cierpię na depresję, że nie mogę nigdzie tego spisać. Mogę dodać to, że mam kilka pomysłów na sesje w tych klimatach, które wymieniłem. W moim mózgu roi się od pomysłów. To mnie czasem przeraża... Więc oferuję dużą paletę do wyboru jeśli chodzi o sesje i pomysły na nie. Nie powinno być więc aż tak tragicznie. Mam też jako tako czas, więc nie powinno być problemu z odpisywaniem. Oczywiście to czas wakacji, więc zdarzy się, że wyjadę na obóz i do rodziny. Potem szkoła, więc odpisy mogą być nieregularnie, ale postaram się, by nie było to odczuwalne.
Wady, zalety (swoje, oczywiście):  To może zaczniemy od wad... 
- JA. JESTEM. LENIEM - to moja największa wada.  Napady lenistwa mam codziennie, ale potrafię się przemóc (Tak jak teraz, kiedy to piszę).
- Cierpię też na brak weny - to również zdarza się codziennie, ale są to krótkie napady, więc nie ma z tym problemu.
- Często piszę spontanicznie, przez co zdarzają się błędy - nie jest to często, a ja sprawdzam również co napisałem, więc nie jest źle.
- Niekiedy mam problemy z opisywaniem postaci. Po prostu piszę tak, jakby nikt tam nie miał uczuć - wiem, że to duży błąd, dlatego BARDZO często zwracam na to uwagę przy pisaniu.
- Więcej grzechów nie pamiętam, ojcze Nicolasie. Za wszystko serdecznie żałuję i obiecuję, że będziecie ze mnie dumni.
 
Zalety!
- Jak wspomniałem, mam wiele pomysłów odnośnie sesji.
- Może 3h dziennie na komputerze to nie tak dużo, ale wystarczy mi, by odpisywać w sesjach.
- Chęci! Lubię pisać historyjki. Sprawia mi to frajdę.
- Kolega mi kiedyś powiedział, że moją zaletą jest całokształt. Nie wiem czy się to przyda, ale piszę na wszelki wypadek.
- Poczucie humoru! Czasem specyficzne, ale jest!
Kontakt (mail / gg / aqq / skype):
- E - mail (na którego wchodzę rzadko): [email protected]
- GG: 32253334
- Skype: hippis19
Przykładowe WŁASNE opowiadanie:
 
Storm Shadow spał spokojnie w swojej kajucie, kiedy nagle zabrzmiał alarm. Szybko zerwał się na równe kopyta i stanął przed drzwiami, które natychmiast rozsunęły się. Ogier zaczął biec w kierunku mostku kapitańskiego. W połowie jego drogi, statek przechylił się nieco na lewą stronę, przez co Storm stracił równowagę i przewrócił się. 
Okazało się, że dwaj zwiadowcy Steleerów odnaleźli statek i postanowili poprawić swoją celność. Ich posiłki były już w drodze, a krążownik Shadowa był słabo przygotowany na walkę. Zawsze w pobliżu krążyły pomniejsze myśliwce uzbrojone w dwie potężne wyrzutnie plazmowe, które skutecznie odpierały ataki niemilców. Zaś sam krążownik "Euforia" uzbrojony był w kilka karabinów laserowych i posiadało jedno gniazdo snajperskie, z którego doświadczony snajper potrafił zestrzelić myśliwiec wroga, gdy znajdował się dostatecznie blisko. Niestety ci dwaj byli sprytniejsi i nie zbliżali się do krążownika.
Storm Shadow'owi wreszcie udało dobiec się do mostku kapitańskiego. Jego siwe ciało zdobiły sińce, gdyż statek co rusz przechylał się na różne strony od strzałów zwiadowców, natomiast jego czarna, długa grzywa była w kompletnym nieładzie. Ogier szybko ustawił się w szeregu, razem z innymi żołnierzami. Wszyscy wpatrywali się w fioletową postać siedzącą na krześle tyłem do nich. Po chwili tenże kucyk odwrócił się do czekających ogierów. Była to klacz. Miała długą, fioletową grzywę z różowym pasemkiem i gwiazdą na swoich bokach. Była to komandor Twilight Sparkle. Spojrzała na wszystkie ogiery i zaczęła przemawiać.
- Słuchajcie! Zwiadowcy Steleerów nas znaleźli - klacz mówiła donośnym głosem, więc wszyscy ją słyszeli - Niestety nasi obrońcy polecieli zrobić zwiad, więc jesteśmy znacząco osłabieni -  komandor spojrzała się w stronę siwego jednorożca - Ty! Jazda na gniazdo snajperskie! A reszta do broni i pozycje! Musimy zestrzelić tych cholernych zwiadowców! - te ostatnie słowa fioletowa klacz wręcz wykrzyczała.
Storm Shadow pędem pobiegł do windy, która zabrała go na najwyższe piętro. Kiedy wysiadł, podbiegł do drabiny na środku pomieszczenia i wspiął się na swoje miejsce. Stąd miał doskonały widok na otaczające okręt myśliwce wroga. Wziął leżące na podłodze pudło amunicji, po czym załadował swój karabin snajperski i zaczął ostrzał. 
W tym czasie reszta ogierów pobiegła do zbrojowni, która znajdowała się na najniższym poziomie krążownika. Wszyscy wzięli karabiny plazmowe oraz po dwa granaty, które wybuchały, gdy tylko zetkną się z jakąś powierzchnią. Każdy z żołnierzy wziął też mały pistolecik, którym mógł wystrzelić owe granaty. Po zabraniu uzbrojenia, każdy z ogierów rozbiegł się w swoją stronę, by zająć stanowiska bojowe. Kiedy się już rozłożyli, zaczęli ostrzał obydwu myśliwców. 
Po długiej i intensywnej wymianie ognia jeden z wrogich stateczków wreszcie został zestrzelony. Nie była to jednak zasługa Storm'a, lecz żołnierzy, którzy wykorzystali gdy myśliwiec zniżył nieco lot.  Widząc, że nic więcej nie zdziała, ogier zszedł ze swojego stanowiska. W tym samym czasie przez tunel czasoprzestrzenny dotarło wsparcie wrogich sił. Jeden krążownik, zbliżony rozmiarami do "Euforii" oraz kilka pomniejszych, silnie uzbrojonych myśliwców. Statek snajpera nie miał praktycznie żadnych szans, lecz żołnierze, którym udało się zestrzelić jeden z myśliwców Steleerów nie poddawali się. 
Ogier, który zszedł z gniazdka snajperskiego znajdował się w zbrojowni. Wziął ostatni karabin plazmowy oraz pistolet laserowy. Kiedy miał już wychodzić, kątem oka zauważył wiszącą na ścianie katanę. Wziął ją na wszelki wypadek i wybiegł z pomieszczenia. Po chwili znów znalazł się na mostku kapitańskim. 
- Komandorze Twilight! - krzyknął stanowczo.
Fioletowa klacz odwróciła się w jego stronę i uniosła nieco brew. Było widać, że nie jest zadowolona z widoku Storma.
- Co Ty robisz z tym karabinem i kataną? Miałeś siedzieć na górze i ostrzeliwać myśliwce do cholery! - jednorożka powoli schodziła po schodach i krzyczała na ogiera.
- Proszę o pozwolenie na użycie Wardash'a - jednorożec odpowiedział ze stoickim spokojem.
Komandor zaśmiała się i spojrzała z politowaniem na ogiera.
- Wardash? Na serio? A co niby... Taki nieudolny snajper mógłby nim zrobić? - fioletowa klacz wręcz naśmiewała się z Shadowa.
- Chcę włamać się do krążownika wroga i spowodować samozniszczenie - Storm nadal mówił spokojnie, jakby nie słyszał szyderstw pani komandor.
- No dobra... W zbrojowni jest twój egzemplarz zbroi. Weź i idź do kapsuły. Ona sama podleci do krążownika - klacz mówiła równie cicho jak czarny ogier. Po chwili uśmiechnęła się szyderczo, jakby wiedziała, że to się nie uda.
Tymczasem jednorożec udał się po raz kolejny do opustoszałego już pomieszczenia w którym znajdowała się broń. Rozglądnął się dookoła i zauważył wiszącą na ścianie białą zbroję z czerwonymi elementami, która pokrywała całe ciało razem z głową. Szybko założył owego Wardash'a. Zbroja nie dość, że była niebywale odporna na pociski, pozwalała również stanąć ogierowi na dwóch kopytach. Storm Shadow wybiegł ze zbrojowni i udał się do doków, które znajdowały się na tym samym poziomie. Znalazł korytarz, który prowadził do kapsuł ratunkowych. Wszedł do jednej z nich, po czym zamknął drzwi. Usiadł w fotelu i patrzył się na pole bitwy. 
A na nim działo się naprawdę sporo. W pewnych momentach nie można było odróżnić czyje pociski laserowe są czyje. Jednak sprawne oko mogło zauważyć żołnierzy "Euforii", którzy strzelali zielonymi wiązkami lasera. Walka była bardzo zacięta. Myśliwców wroga było już znacznie mniej, ale nie obyło się również bez strat na pokładzie krążownika jednorożca. Kiedy Storm był już niedaleko wyjścia awaryjnego statku Steleerów, doszło do wybuchu na pokładzie dowodzonym przez komandor Twilight. Wybuch był w dokach. Tych samych, z których kilka chwil temu czarny jednorożec odlatywał w kapsule ratunkowej. Gdyby dłużej zwlekał z podjęciem decyzji o próbie dostania się do wrogiego krążownika, prawdopodobnie już nie zdążyłby odlecieć.
Na szczęście kapsuła razem ze Stormem na pokładzie bezpiecznie doleciała na miejsce. Ogier wywarzył drzwi, po czym otworzył swoją kataną otwór wentylacyjny i wszedł do niego. Zmieścił się w nim bez problemów. Po chwili czołgania się, postanowił wyciąć w podłodze dziurę, przez która zejdzie na pokład. Jak postanowił, tak zrobił. Wyciął kataną nieduży otwór przez który się przecisnął i zszedł po cichu na pokład krążownika. Stanął na dwóch kopytach i zaczął powoli przemieszczać się do środka statku. Storm już nie raz studiował anatomię krążownika Steleerów. Zbiór korytarzy, a w środku wielkie pomieszczenie, gdzie na środku stoi wielka kolumna z panelem sterowania. Shadow co prawda nie do końca wiedział, którym korytarzem ma iść, ale wiedział, że w którymś momencie oba z nich się ze sobą łączą. Więc nieważne którędy pójdzie i tak dotrze do swojego celu. Wybrał lewy korytarz. Był to dobry wybór, gdyż znajdował się tam tylko jeden strażnik, który go pilnował.
Steleer wyglądał wręcz jak pancernik. Z twarzy może przypominał kucyka, lecz reszta jego ciała już nie. Poruszał się na dwóch łapach, a jego brzuch i plecy były dobrze opancerzone. Storm mógł użyć katany i odciąć mu łapy, lub wbić ją w łeb. Mógł również strzelić karabinem w jego pancerz i liczyć na to, że laser go przebije. Ogier zdecydował się jednak na to pierwsze rozwiązanie. Wziął katanę i gdy strażnik tylko się obrócił, wbił mu ostrze w głowę. Trysnęła z niej krew ochlapując kombinezon Storma, jak i ściany dookoła. Jednorożec jednak się tym nie przejął i pobiegł dalej.
Biegł tak jeszcze przez kilka korytarzy po cichu zabijając patrolujących go strażników. Za każdym razem jego Wardash stawał się coraz bardziej czerwony od krwi. Kiedy wreszcie udało mu się dotrzeć do głównego pomieszczenia, szybko schował się za jakąś zasłoną. W tym przypadku był to kontener magazynowy. Dosyć mały, ale dzięki temu nikt nie widział Storma. Teraz musiał zmienić taktykę. Trzeba było zabić pięciu Steleerów, którzy pilnowali panelu sterowania. Na początek wyjął swój pistolet i strzelił w sufit. Grupa natychmiast rozbiegła się, co ułatwiło Shadow'owi sprzątniecie ich. Na pierwszy ogień poszedł strażnik, który patrzył się na dziurę, którą zrobił ogier. Dostał wiązką lasera prosto między oczy. Szybko podbiegł do niego jego przyjaciel. On również dostał laserem w głowę. Zostało jeszcze trzech. Już żaden z nich nie odważył się podejść pod kolumnę. Jeden z nich okrążał pomieszczenie dookoła. Kiedy gość stanął tyłem do Storma, ten szybko strzelił mu w tył głowy. Jeden ze strażników zauważył ogiera i biegł w jego stronę. Ten szybko podniósł swoją katanę i odciął głowę Steleerowi. Potem chwycił pistolet i strzelił kilka razy w pancerz nadbiegającemu strażnikowi. Obydwoje padli na ziemię. Teraz jednorożec mógł spokojnie zająć się panelem sterowania statkiem. 
Kiedy stał już przy kolumnie, przed jego oczyma pojawiła się holograficzna klawiatura numeryczna, a po chwili odezwał się kobiecy głos "Wprowadź kod". Storm niewiele myśląc wpisał "1234", po czym zaakceptował. Po jakichś pięciu sekundach znów odezwał się ten sam kobiecy głos "Kod poprawny. Autodestrukcja za jedną minutę.". 
Storm Shadow szybko ruszył do najbliższych drzwi. To nie była ta sama droga, którą tu przyszedł. Biegł ile miał sił w kopytach i błagał, by na końcu korytarza znajdowała się jakaś kapsuła ratunkowa...
Edytowano przez Panda Hippis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz rację mój drogi przyjacielu. Jednakże pragnę dodać iż to tylko do Ciebie nie mam cierpliwości. 

A co do moich dołów... To prawda, mam je dosyć często, ale jakoś sobie z nimi radzę... Zazwyczaj to objawia się po rozmowie z kimś lub wieczorem..

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze zatem, pora się przyjrzeć temu podaniu...

 

Przede wszystkim mam nadzieję, że te twoje... problemy z Wiziem się nie przełożą na innych. No i że faktycznie te twoje napady lenistwa są dość krótkie. Od lenienia się to wystarczy jedna osoba - moi...

 

Druga rzecz, co się rzuciła mi w oczy, ale nie jest to jeszcze coś poważnego... Odmiana przez apostrof. Zwykle stosujemy takową, gdy dane imię kończy się samogłoską niemą, czyli której nie wypowiadamy - Storm kończy się na "m", które wymawiamy, więc apostrofa być nie powinno. Podobnie jak przy imionach, działa to przy nazwach przedmiotów - wspomniany tutaj Wardash.

 

Trzecia rzecz, dialogi:

- Słuchajcie! Zwiadowcy Steleerów nas znaleźli - klacz mówiła donośnym głosem, więc wszyscy ją słyszeli - Niestety 

 

 

Skoro zaczynasz zdanie dużą literą, wypadałoby dać wcześniej kropkę, czyż nie?

 

Masz również drobne problemy z powtórzeniami, ale myślę, że w tym się wyrobisz w trakcie tworzenia. 

 

Also, serio? Kod 1234? :rainderp:  No ale ok, można to zwalić na arogancję i lenistwo wroga - sądzili, że nikt się nie dostanie, a potrzebowali prostego hasła w razie czego. Jak śmiesznie...

 

Po chwili czołgania się, postanowił wyciąć w podłodze dziurę, przez która zejdzie na pokład. Jak postanowił, tak zrobił. Wyciął kataną nieduży otwór przez który się przecisnął i zszedł po cichu na pokład krążownika. 

 

 

To tak lekko... dziwnie brzmi. Głównie to środkowe zdanie. Spokojnie dałoby się je wywalić i uniknąć powtórzenia w postaci "wycinania". Typu... "Wbił miecz w metal i z łatwością stworzył sobie bezpieczne wejście na pokład krążownika. Znalazł się w niewielkiej ładowni. Stanął na dwóch kopytach i zaczął powoli przemieszczać się do środka statku". Ot, zobacz: lekka różnica, a tekst wygląda zdecydowanie lepiej.

 

Powiem tak: pomysły masz nie gorsze niż kapi, ale troszeczkę ci jeszcze kuleje technika (interpunkcja i powtórzenia). Jednak... dam ci szansę, bo ufam, iż te mankamenty wyrobisz sobie z czasem. Ta, przyjęty.

 

Dzięki zatem za zgłoszenia i do zobaczenia następnym razem!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Doświadczenie:

Prowadziłem parę sesji gry M&M (choć tutaj bardziej chodziło o podawanie kart, płacenie złota, dodawanie pionków do KP) , ponadto "bawiłem się" w MG w dziale "Luźna gra ról" gdzie stworzyłem zabawę związaną ze światem Gwiezdnych Wojen (niestety, po niedługim czasie musiałem temat usunąć)

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować ?:

Oczywiście My Little Pony. Poza tym, Gwiezdne Wojny. Kocham to uniwersum i znam jego filmową część praktycznie na pamięć. Gorzej już z książkami i komiksami o tej tematyce. Ponadto, znam kanon i historię świata Warhammer 40 000 jak również Fantasy. Dodatkowo Mass Effect,( niestety, dane było mi zagrać tylko w pierwszą część gry ), Władca Pierścieni (bazuję głównie na książce). Realia szeroko pojętego Fantasy. No i Steampunk, w którym aktualnie jestem zakochany.

Dlaczego Ja ?:

No cóż. Myślałem i myślałem i stwierdziłem, że nie mam jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Po prostu. Uważam, że mam jakieś możliwości do bycia MG, ale jest ich nie za wiele. Przede wszystkim, duża ilość czasu i chęci. Dużo pomysłów (nawet w trakcie pisania tego podania), które ,często są, przez mą własną osobę, duszone w zarodku. Jako iż zbliża się do mnie ( o zgrozo) egzamin gimnazjalny, może być problem z odpisami, głównie ze względu na ogromną ilość materiału dodatkowego jaki muszę opanować ( konkurs przedmiotowy z historii). Mimo to, postaram się jak najczęściej odpisywać na sesjach.

Wady, zalety:

No więc. Zaczynamy od moich wad. Przede wszystkim,

1. Nie lubię gore. Po prostu mnie od siebie odrzucają.
2. Szkoła przede wszystkim. Jak już pisałem, w tym roku mam egzamin od którego, jak mówią, zależy cała moja przyszłość. Wolę więc go nie zawalić, więc, jeśli zostanę MG, uczestnicy moich sesji ( o ile takowi będą) muszą się liczyć z tym, że podczas ważniejszych egzaminów odpisy mogą się nie pojawić.
3. Jestem uparty. Potrafię trwać przy swoim zdaniu do końca, nawet gdy wszystkie argumenty przemawiają przeciw niemu.
4. Będzie to mój PIERWSZY RAZ jako prawdziwy MG w związku z czym mogą się pojawić moje gafy. Postaram się je jednak wyeliminować.
5. Małe poczucie własnej wartości.

6. Mam problem z interpunkcją. Staram się jednak eliminować te błędy.

A teraz zalety:

1. Sumienność- Jak coś obiecuję, to niczym Pinkie. Dotrzymuję terminów, staram się utrzymywać dobre tempo odpowiedzi na sesjach w których uczestniczę.
2. Kontakt ze mną nie jest w żaden sposób utrudniony. Często jestem na forum, więc PW odbieram szybko jak również szybko na nie odpisuję. Udostępniam również swoje GG.
3. Jestem otwarty na propozycję gracza, w końcu ja tylko prowadzę tą grę. Stosuję się do jego uwag, sugestii i pomysłów.

Kontakt :

GG:  47511314

E- mail:  [email protected]

Przykładowe WŁASNE opowiadanie:

             Kolejna noc zapadała nad Equestrią. Kucyki kładły się do snu, upewniwszy się wcześniej, że wszystkie drzwi są dokładnie pozamykane, a okna zaryglowane. Ostatnio bowiem w królewskim mieście, Canterlocie, doszło do fali kradzieży. Z domów znikały stare rodzinne pamiątki, worki z monetami, a nawet aksamitne ubrania i drogocenne futra. Nikt nie widział złodzieja, tym bardziej nikt go nie przyłapał. Właściwie, gdyby nie skradzione mienie, nikt by nie zauważył, ze w nocy ktoś myszkował po domu. Władza była bezsilna, mimo iż zarządzono szeroko zakrojone poszukiwania oraz wyznaczono ogromną nagrodę za wskazanie kto jest złoczyńcą. Nikt jednak się nie zgłosił.

Nagle, wśród ciemnych uliczek dało się zauważyć delikatny ruch cienia. Ktoś, niczym kot, gładko przemykał się po zacienionych miejscach. Cicho i z niesamowitą gracją zbliżał się do domu Golden Belt, jednej z najbogatszych kupców w mieście. W końcu ujawnił się w pełni. Wskoczył na dach jej domu. To był on. Postrach bogaczy, przekleństwo kupców, Silent Scar, najzręczniejszy złodziej w całej Equestrii. Rozejrzał się i wyjął linę z hakiem z plecaka. Zaczepił się i spuścił do domu, kominem. Kucyk, po 15 minutach ostrożnej przeprawy, stanął na dole. Dom był urządzony z wyraźnym przesadyzmem. Okna były zasłonięte lnianymi firanami, a meble obite aksamitem. Podłoga była wyłożona panelami z dębu, a meble robione na zamówienie. Scar jednak skierował swoje kroki w stronę biblioteki. Drzwi znajdowały się w długim korytarzu, były zamknięte kłódką. Kuc zaklął pod nosem i zaczął otwierać toporny już mechanizm. Delikatnie wsunął wytrych do zamka i zaczął nim przekręcać. Powoli, acz nieubłaganie, zamek zaczął zdradzać mu swoje kolejne tajemnice. Po 30 minutach babrania się z kłódką, drzwi stanęły otworem. Oświetlona delikatnym światłem świec, płynącym z kandelabrów, jawiła się jego oczom zapełniona starymi księgami i zakurzonymi manuskryptami, biblioteka. Scar podbiegł szybko, jednak cicho, do podestu znajdującego się na środku pomieszczenia, gdzie leżała księga opatrzona napisem na okładce " TRAKTAT O CZARNEJ KULI". Kucyk szybko schował ją do torby i skierował się ku wyjściu.
Nagle, zza rogu, wychyliła się ledwo widoczna poświata. Wtedy zobaczył go. Strażnik. Szedł w jego stronę, wolnym, acz zdecydowanym krokiem. Ogier musiał szybko myśleć. Kryjówka ! To pierwsze na co wpadł Scar. Rzucił się w stronę półek z książkami, starając się to zrobić najciszej jak mógł. Znalazł się pomiędzy regałami. Strażnik wszedł do biblioteki, nie zauważywszy zdjętej kłódki. Rozejrzał się między regałami i wyszedł.

- "Jakiś świeżak"- pomyślał Scar i wykradł się z pomieszczenia, kierując się w stronę wyjścia z domu.

W holu również znajdowali się strażnicy. Dwóch potężnych ogierów w żelaznych zbrojach z symbolem Gildii Kupieckiej na napierśnikach. Stali przy drzwiach wyjściowych. Scar był przygotowany na taką ewentualność. Jego fach polegał w końcu na przewidywaniu różnych sytuacji. Z pasa wyjął dmuchawkę i parę strzałek. Wsunął dwie i skierował ją w stronę przeciwników. Dmuchnął w ustnik a pociski ugodziły ich. Zaczęli coraz bardziej zamykać oczy, ziewali, aż w końcu padli na podłogę, zmożeni snem. Kuc wyszedł z dworku i skierował się na przedmieścia, ku swojej kryjówce.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nazajutrz, na łamach wszystkich gazet, ukazało się wielkie zdjęcie zniszczonych drzwi oraz nagłówek "KOLEJNY ZUCHWAŁY NAPAD ZŁODZIEJA". Scar, czytając gazetę, o mało nie parsknął śmiechem. Każde wprawne oko nie widziałoby tu roboty złodzieja. Ogier zjadł swoje śniadanie i zaczął wertować księgę. Mimo jego wiedzy, nic z tego nie rozumiał. Każde słowo było zapisane w jakimś dziwnym języku. Niewiele czekając, ubrał się w swój normalny strój na co dzień, zabrał torbę w której był jego rynsztunek, włącznie ze strojem, i ruszył w stronę dzielnicy magów, Alei Wróżek. Spakował książkę, wyszedł z domu, a drzwi zamknął na klucz. Schował go do kieszeni i ruszył. Wsiadł do pierwszego wozu, który jechał w tamtą stronę. Po 15 minutach, był już na miejscu, przed domem swojego starego druha, Dark Star'a, potężnego czarnoksiężnika, zajmującego się głównie podaniami o Czarnej Kuli.

Aleja Wróżek składała się, w większości, z ogromnych wież zbudowanych z białego marmuru, pokrytych lazurową dachówką. Czarnoksiężnik, do którego Scar zmierzał, mieszkał w najniższej z nich. Ta odbijała się na tle innych czarną dachówką i wszechobecnymi kominami. Była tak zbudowana, ponieważ Star, jako nieliczny, zajmował się przywoływaniem atronachów. Szczególnie upodobał sobie żywioł ognia. Często więc dochodziło do różnego rodzaju eksplozji i wybuchów. Kiedy Scar wszedł do środka, Star akurat przeglądał magiczne księgi. Na podłodze leżała masa porozwijanych zwojów, księgi były otwarte w połowie rozdziału, a przy nich naklejone kartki z notatkami. Ogier wyjął z torby księgę i położył ją na stole. Jednorożec, usłyszawszy co się stało, zwrócił się do przyjaciela:

- Och, witaj, mój drogi. Przepraszam, że cię nie zauważyłem, ale byłem zajęty.

- Tak, cześć. Zacznij czytać tą książkę, pamiętaj, że karawana wyrusza dzisiaj.

- Dobrze, dobrze. Już się za to zabieram. Rozmawiałeś z Bladem ?

- Tak. Zobaczymy się z nim przy bramie zachodniej, przy przystanku kupców.

- Dobrze. W takim razie, daj mi 15 minut, zajmij się czymś a ja odczytam księgę.

Scar zaczął przyglądać się pomieszczeniu. Wieża jak wieża, tylko, że pełna bałaganu. Chwycił pierwszy zwój leżący obok niego i zaczął go czytać. Jak zwykle, nic nie zrozumiał. Zwinął go i położył na stole. Nie mając co robić, usiadł i zamyślił się.

Po chwili, ogiera zbudził głos jego kolegi:

- Wstawaj, musimy już iść- powiedział Star i potrząsnął przyjacielem. Jak się okazało, podczas zamyślania, Scar zasnął. Na dobre 4 godziny.

Niewiele mówiąc, przeklinając cicho pod nosem, ruszył razem z przyjacielem ku zachodniej bramie. Dość szybko się tam znaleźli. Okazali strażnikowi swoje glejty i wyszli z miasta. Znaleźli się na nieprzyjaznej ziemi, pogrzebanej pod piaskiem. Taka kraina malowała się teraz przed oczami każdego mieszkańca. Nieprzyjazna kucom, sucha i nieurodzajna. Tylko to zostało z Equestrii po przejściu Kataklizmu. Nikt nie wiedział, co było jego przyczyną. Istniały tylko przesłanki, że to wina Czarnej Kuli i 10 Czarnoksiężników.

Była to stara legenda. Otóż, gdy Equestria była jeszcze pięknym i miłym dla oka krajem, parę jednorożców zapragnęło większej władzy i mocy. Stworzyli więc Czarną Kulę, pełną energii magiczną "baterię", której moc byłą nieskończona. Czarnoksiężnicy zamknęli ją w starym zamków, gdzie przenieśli się wraz z całym swoim majdanem. Wiele dokumentów i magicznych zwojów zawierających potężne czary. Żyli tak sobie, szczęśliwie, powiększając coraz bardziej swoją moc. Zgodnie i solidarnie, zawarli umowę. Żaden z nich nigdy nie położy kopyta na Czarnej Kuli.

Pewnej nocy, kiedy wszyscy smacznie spali, wydarzył się straszliwy wypadek. Do tej porty nie wiadomo, co doprowadziło do tego wydarzenia. Energia Czarnej Kuli wymknęła się spod kontroli. Mimo starań magów, którzy poświęcili swoje życie, magiczna fala rozlała się po całej planecie. Ogołociła krainy z ich energii, większość kucyków stało się złych na wskroś, gdyż mroczna energia wpełzła do ich serc. Stali się nieufni wobec innych. Na szczęście, dzięki staraniom Gildii Czarnoksięzników, udało się, po części, opanować magiczną falę. Wokół największych miast Equestrii powstały magiczne kopuły, chroniące mieszkańców przed skutkami Kataklizmu. Kucyki mogły w nich żyć relatywnie spokojnie. Mimo to, nie brakowało śmiałków którzy próbowali dotrzeć do Zamku Czarnej Magii aby spróbować oczyścić Czarną Kulę i przywrócić w Equestrii spokój.

To właśnie chcą osiągnąć nasi bohaterowie. Właśnie dlatego postanowili wyruszyć. Chcą zrobić coś, co nikomu dotychczas się nie udało.

Scar i Star podeszli do dostojnego szlachcica, odzianego w zbroję ze stali satllinogradzkiej, z wyrytym gryfem na piersi. To właśnie był Blood Blade, jeden z nielicznych jeszcze członków dawnego zakonu Białego Rogu, wojowników chroniących czarnoksiężników podczas ich podróży do dalekich zakątków kraju. Młody ogier obrócił się w stronę towarzyszy i przywitał ich ciepłym uśmiechem:

- Witajcie. Miło was znowu zobaczyć. Mam nadzieję, że jesteście przygotowani.

- A jak- krzyknął Scar i wyciągnął sztylet.

- Moja magia jest do waszej dyspozycji- powiedział z entuzjazmem Star i wyciągnął kostur, kładąc go na ostrzu sztyletu.

- Mój miecz rozbije naszych wrogów, moja tarcza osłoni nas przed ciosami- powiedział Blade i położył insygnia na kosturze i sztylecie. Po chwili, towarzysze wsiedli na ich środek transportu- olbrzymie jaszczury, oswojone i wytresowane przez Stajennych, organizację zajmująca się chronieniem bytów natury które jeszcze zostały na ziemi. Wsiedli na nie i podążyli na wschód, ku małej osadzie Lunagrad.

W końcu, po długim dniu podróży, dotarli do ich jedynego przystanku na tej drodze. Miasto Lunagrad, 1200 mieszkańców, w większości drwali i cieśli. To spod ich kopyt wychodziły najlepsze deski w całej Republice. Nasi bohaterowie zostawili jaszczury w punkcie naboru i udali się do karczmy, gdzie postanowili spędzić noc. Zanim jednak poszli do swoich pokoi, postanowili, jak za dawnych czasów, wypić po kuflu najlepszego cydru. Usiedli przy stoliku, a po chwili otrzymali trunek. Wieczór minął im w atmosferze szczerego śmiechu i dowcipów, jak również muzyki wygrywanej przez tutejszą trubadurkę, Silver Night.. Wszyscy cieszyli się, jednak uznali, że powinni już udać się do swoich pokoi. W końcu musieli być wypoczęci.

Po nocy spędzonej w karczmie, serdecznie podziękowali właścicielowi i ruszyli. W kompanii, przy wesołej atmosferze, weszli do Lasu Cudów. Nie bez kozery tak się nazywał. Żyło w nim wiele magicznych istot, takich jak wróżki, ogniki, smużki, driady, nimfy i wiele innych. Część z nich była przyjaźnie nastawiona do podróżnych, jak leśne kucyki, które żyły w symbiozie z drzewami, przez co toczyły ciągłą walkę z driadami. Starały się one odebrać im ziemię, którą, rzekomo, kucyki im ukradły. Te jednak, poza odpieraniem tych ataków, nie angażowały się w konflikt. Starały się, przede wszystkim, pomagać podróżnikom podczas ich przeprawy przez bór. Nimfy i ogniki natomiast, żyły w wodnych źródłach i bajorach. Były to pomocne duchy, które oczyszczały stawy, sadzawki i jeziora, dając w ten sposób podróżnikom możliwość uzupełnienia zapasów. Za drobną opłatą pomagały również pokonywać głębiny w łodziach uplecionych z przybrzeżnej trzciny. Dzięki temu, wielu wędrowców skracało sobie podróż właśnie przez Las Cudów.

Scar, Star oraz Blade szli dość długo głównym gościńcem, patrolowanym przez oddziały kuców leśnych. W końcu jednak zboczyli z drogi i weszli na mało uczęszczany Szlak Tysiąca Szeptów. To właśnie on prowadził do Zamku Czarnej Magii, zwanego teraz Zamkiem Czarnej Kuli.

Bohaterowie przedzierali się przez chaszcze, które już dawno porosły ścieżkę. Widać było resztki niewielkiej osady, jednak nikogo tutaj nie było. Większość budynków zabrała ze sobą natura. Gdzieniegdzie dało się jeszcze wypatrzyć skrawek muru lub resztki fundamentów. Kuce przeraził nieco ten widok. To, co niegdyś tętniło życiem, zostało w tak szybkim czasie zniszczone. Jako iż powoli zbliżał się wieczór, czarnoksiężnik rozżarzył koniec kostura który zaczął dawać jasne światło. Postanowili czym prędzej udać się na koniec lasu, aby tam rozbić obóz. Tak też zrobili i po 2 godzinach marszu stali przy moście prowadzącym do zamku. Rozbili tam niewielkie obozowisko, nad którym czarnoksiężnik rozłożył magiczną barierę chroniącą wszystkich znajdujących się wewnątrz i nie przepuszczającą nikogo z zewnątrz. Tak zabezpieczeni, wszyscy położyli się spać.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Nadszedł ten dzień. Dzień ich próby. Wszyscy wstali, wypoczęci i gotowi na zmierzenie się z niebezpieczeństwami zamku. Każdy po raz ostatni sprawdził swój rynsztunek.W końcu ruszyli. Zamek Czarnej Kuli był tuż przed nimi. Kuce spojrzały po sobie i przytaknęły. Być może rozpoczęła się ich ostatnia przygoda. Uśmiechnęli się do siebie i ruszyli w stronę warowni.

Z zewnątrz zamek wydawał się dużo większy. Ogromnie, smukłe baszty nadawały mu wręcz groteskowy wygląd. Wrota zostały zniszczone przez czas więc główny hol stał otworem. Przez zamkiem znajdowały się kości wielu śmiałków, którym się nie udało.

W środku, w głównym holu, większość rzeczy była podniszczona. Piękne wazy, tkane arrasy, marmurowe kolumny, portrety autorstwa wielkich mistrzów- to wszystko tam było. Kiedy kucyki przechadzały się po korytarzach i salach posiadłości, znajdowały wielkie skarby- skrzynie pełne złota i klejnotów, broń wykuta z najlepszej stali i oprawiona w drogocenne kamienie, starożytne manuskrypty i zwoje. Scar jeszcze nigdy nie widział tylu drogocennych rzeczy na raz. Jego łupy z całego miesiąca były ledwie ułamkiem tego co tutaj się znajdowało. Mimo to, bohaterowie szukali tylko jednego- sali w której znajdowała się Czarna Kula.

Po długich poszukiwaniach, udało się w końcu odnaleźć to pomieszczenie. Weszli przez okute drzwi. Ich oczom ukazała się owalna komnata z obsydianowym piedestałem na środku i dziesięcioma podwyższeniami wokół niego. Na piedestale znajdowała się Czarna Kula. Pulsowała magią, która była w niej zmagazynowana. Na jej gładkiej powierzchni nie dało się dostrzec żadnych zarysowań. Bohaterowie niepewnie podeszli do piedestału. Tak jak zaplanowali, Star podszedł do Kuli i zaczął recytować zaklęcie, mające oczyścić znajdującą się w niej magię. Scar i Blade ustawili się w pozycji obronnej. Kiedy Star skończył mruczeć formułki, Kula zaświeciła białym światłem. Jednorożec uśmiechnął się i chwycił przedmiot telekinezą:

- I już ? -spytał Scar z rozdziawionym pyskiem- Tylko tyle ? Żadnych potworów, akcji, czegokolwiek ?!

-Może to i dobrze- powiedział Star z uśmiechem- Wolałbym nie wiedzieć, co ta magia potrafi zrobić.

-Masz rację tar. Teraz zrobimy to, co planowaliśmy od początku. Zniszczymy ją- powiedział Blade stanowczo i ze stoickim spokojem- Masz potrzebne rzczy ?

-Tak- powiedział Star i wyjął ze swojej torby 4 zwoje z zapisanymi inkantacjami oraz 4 kryształy żywiołów- Te klejnoty posłużą nam do przyzwania Strażników, którzy będą służyli za katalizator energii. Zwoje natomiast zdobył dla mnie Scar. Zawierają one magię podstawowych elementów: Wody, Ziemi, Powietrza i Ognia. Dzięki nim rozdzielimy energię magicznej kuli.

-Dobrze. W takim razie zaczynajmy- powiedział Blade i wziął kryształy oraz zwoje od czarnoksiężnika. Rozłożył je na planie kwadratu, położywszy kryształy na zwojach. Oddalił się i stanął za prowizoryczną barykadą, stworzoną przez Scara z tronów znajdujących się w sali. Star stanął na środku sali, tuż obok piedestału z Czarną Kulą. Rozpoczął rytuał. Na początku, z jego rogu oraz kostura wyleciały niewielkie, niebieskie magiczne iskry, kierujące się w stronę Kryształów Żywiołów. Z tych elementów powoli, pod wpływem magii, zaczęły formować się żywiołami. Wody, ziemi, powietrza i ognia- te 4 stwory miały posłużyć do chwilowego zmagazynowania energii zawartej w Czarnej Kuli. Z przedmiotu zaczęły powoli wychodzić cztery wiązki energii kierujące się w stronę przywołańców. Z rogu jednorożca wydobywało się coraz więcej światła. W końcu wokół atronachów pojawiły się magiczne kręgi, otaczające je i kręcące się z niesamowitą prędkością. Wysilając się jeszcze bardziej, Star użył telekinezy i podniósł zwoje, z których zapisane litery zaczęły powoli opuszczać pergamin i kierować się w stronę stworzeń. Po 15 minutach zostały już tylko puste rolki. Rytuał miał się już ku końcowi. Ostatni fragment miał już miejsce. Na czysty pergamin zaczęła powoli "wlewać" się magiczna energia żywiołaków. Coraz bardziej blade, coraz słabsze- tak właśnie wyglądało to z oczu zwykłego kuca. W końcu ostatnie wiązki energii opuściły rzeczywistość i przeniosły się na zwój. Wtedy też Star upadł. Zza barykady Scar i Blade rzucili się ku niemu i podnieśli. Zwinęli zwoje i wynieśli przyjaciela z sali. Usiedli w głównym holu i ocucili go:

- Cz-czy udało się -spytał oniemiały jednorożec.

- Pewnie, że tak. W końcu się skończyło- powiedział uradowany złodziej.

- To dobrze- powiedział czarnoksiężnik- A więc, co teraz ?

-Została nam ostatnia rzecz- powiedział spokojnie Blade- Musimy przywrócić Equestrii energię.

- No tak. Zapomniałbym o tym- powiedział Scar i spoważniał

- A więc nie ma na co czekać. Wracajmy do komnaty. Skończmy to raz na zawsze- powiedział Star i ruszył w stronę drzwi

- Zaczynajmy- mruknął rycerz i również wszedł do sali, razem ze złodziejem

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Do tej pory nie wiadomo, co się tam stało. Wiemy tylko tyle, że do Equestrii powrócił spokój. Kraina z powrotem się zazieleniła, w wyschniętych rzekach znowu płynęła woda. Kuce, dotknięte straszliwą magią wyzwoloną podczas Kataklizmu, odzyskały to, co utraciły dawno- przyjaźń. Nikt jednak nie wie, co się stało z trójką bohaterów. Ponoć ostatnim, co zrobili, był szczery uśmiech w swoją stronę.

Edytowano przez Mew Two
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...