Skocz do zawartości

W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna Wolnej Equestrii)


kapi

Recommended Posts

-No dobrze, udało mi się sięgnąć wspomnieniami do czasów gdy Luna pomagała mi ogarnąć te wszystkie zaklęcia związane z naszyjnikiem. Znalazłam ten dzień gdy ćwiczyłam właśnie te zaklęcie, które byłoby teraz potrzebne.  No cóż, mówię ci to, bo ty z pewnością nie jesteś szpiegiem... tylko równie przestraszonym i nieśmiałym kucykiem jak ja. No, ale wracając do historii. Już wiem doskonale jakie to jest zaklęcie i jak się je wykonywało. Teraz tylko trzeba będzie o tym powiadomić kogoś z góry... A właśnie ja się tak troszeczkę boję się komuś powiedzieć o tym zaklęciu.-Powiedziała tak by tylko klacz obok ją usłyszała i zrozumiała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlantis zatrzymał się po tym jak usłyszał znajomy głos,kiedy się odwrócił zobaczył że to Magic.Po czym mu odpowiedział:

-Chodź za mną wytłumaczę ci na miejscu.-

po czym ruszył do miejsca gdzie znajdował się Golem oraz jego maszyna myslowa,jedna myśl nie dawała mu spokoj a mianowicie gdzie podziała się Blue

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Animal ucieszył fakt, że w końcu doszła do Grima już bez żadnych przeszkód. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało i wsłuchała w jego słowa. Angel wskoczył za to na głowę klaczy i dokładnie spojrzał na ogiera. Cicho się zaśmiał i wyszeptał coś do ucha pegazicy. Ta za to lekko drgnęła i postukała kopytem o podłoże.

- Och... um... t-tak... chciałabym, jeśli moje towarzystwo w żadnym stopniu Ci nie będzie przeszkadzać - wyszeptała i z całych sił próbowała odepchnąć od siebie zawstydzenie. Nie poszło jej to najlepiej, bo na jej policzkach po chwili pojawiły się delikatne rumieńce.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Och nie, nie będziesz mi przeszkadzać. Ja... - jeszcze w poprzedniej wypowiedzi mechanika oraz stal pobrzmiewająca w głosie ogiera osłabła, teraz z punktu zniknęła. Był rozbrojony nastrojem własnym i klaczy. - Byłoby mi bardzo miło móc ci towarzyszyć przy posilaniu się.

 

Ostatnie stwierdzenie mogłoby brzmieć sucho i formalnie, gdyby nie to, że zostało wypowiedziane ciepłym, a co zaskakujące cichym i spokojnym tonem. Niespecjalnie wiedział, co chciałby powiedzieć dalej, dlatego nie spuszczał oczu z nosa klaczy. Drgnął na chichot królika, niepewny, o co może mu chodzić. Na jego oczach Animal, podobnie jak i on sam, walczyła ze swoimi uczuciami. On już jakoś załagodził tę niezręczność, choć wciąż odczuwał pewien niepokojący dyskomfort, jakby wewnętrzne drgawki. Popatrywał przez chwilę po ścianach, a luźniej tkwiąca na czuprynie uszanka chybotała się niebezpiecznie. Szurnął kopytem o podłogę korytarza. Nie potrafił rozmawiać z klaczami. Przed wyprawą uważał wręcz, iż jest mu to całkowicie niepotrzebne, a tu proszę.

- No to, eeee, może poszukamy jakiegoś miłego miejsca?

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy tylko skryli się w cieniu, ogier szybko wyciągnął księgę  i zaczął wertować jej strony. Spod maski wydobywał się cichy chichot i tym szczęśliwszy im więcej stron odczytał.

 

-Będę potrzebował twojej pomocy.

 

Masked wskazał jeden z kręgów znajdujących się w księdze.

 

-Ja rozetnę swoje kopyto a ty napisz ten krąg w skrzydle magicznym, resztą sam się zajmę.

 

Szybko schował księgę pod płaszczem, po czym rozciął zdrowe kopyto sztyletem i lekko utykając ruszył do głównego pomieszczenia.

 

-Musimy to zrobi szybko...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wchodząc do sali nie zwracał uwagi na resztę, rozpoczął śpiew swej inkantacji, a robił to głośno i pełną piersią. Zaczął przekraczać krąg rysowany właśnie jego krwią, która sama wyciekała z rany i szybując układała się w linię i runy. Wszyscy go widzieli i słyszeli, działo się coś wielkiego, a w głosie czarnoksiężnika słychać było obłęd. Nie zatrzymywał się mimo utraty krwi. Czarna moc jego magii ogarnęła cało pomieszczenie i zwiastowała coś dziwnego, nie do przewidzenia dla kogokolwiek. Gdy wkroczył do środka inkantacja dobiegła końca i...

Edytowano przez Jaenr Linnre
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwaga!!! chwilowo zatrzymujemy sesję, abym mógł w spokoju odpisać, bo mam kilka uwag i informacji, które pomogą się ogarnąć. Jedynym upoważnionym do działania jest Jaenr Linnre czyli Masked. Gra ulegnie wznowieniu wraz z moim odpisem fabularnym, za którego już się zabieram. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruby po cichu wycofała się z powrotem na korytarz, nie czuła się tu najlepiej. Dwie nowe klaczy były sobą zajęte, więc nie była już potrzebna, szybko skierowała się na korytarz. Szła przed siebie, nie znała za bardzo tunelów więc szła przed siebie. Po chwili zauważyła dużą grotę z jeziorkiem, i rozmawiające kucyki chyba to był Grim, szybko przeszła w przeciwną stronę od nich i usiadła nad wodą spuszczając głowę.*Jak długo to wszystko będzie trwać, tyle kucy a ja nie czuję się za dobrze*. W milczeniu patrzyła się w swoje odbicie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra najpierw kilka słów w celu ogarnięcia sytuacji.

 

1. Grim i Animal są w głównej jaskini z jeziorkiem, przyszła do niej także Ruby.

2. Grim został mianowany dowódcą sił dywersyjno-ulicznych. (Po Prostu Tomek, jakby co to mówię, że ostatnia w odwrocie ma być grupa Greena złożona z tych lepszych wojów, wiem ,ze to wszystko było zagmatwane, więc po prostu uświadamiam jak ma być)

3. Jeśli chodzi o wybór drużyny, to na razie nie jest on konieczny, każdy zdecydować może tak na prawdę do tej 2:30.

4. Nie ma obowiązku przynależności do drużyn, Wilcza Nati jeśli wolałabyś leczyć kuce w podziemiach ,to tak jak zostało powiedziane na naradzie możesz dołączyć do podziemnego szpitala, albo słuzyć jako lekarz polowy na froncie.

5. Atlantis, Thermal, MT i chyba Rebon jak kojarzę idą do jaskini w skrzydle magicznym, gdzie znajduje się golem Atlantisa.

6. Masked i Poison robią sobie wiadomą inkantację gdzieś poza zasięgiem wzroku innych, choć nie słuchu.

7. Wiktor idzie do domu wujka na powierzchnię.

8. Magic, w sumie to chyba nie robi nic konkretnego.

9.  Lenita i Carmelitta siedzą w bibliotece i rozmawiają.

10. Rocky nie ruszył się z miejsca, a Visionary jest obok Lenity i Carmelitty.

 

To by było na tyle co do tego co się dzieję.

 

Teraz informacja dla Wilk Cassidy i kikiz. Prosiłbym o bardziej rozbudowane wypowiedzi, bo te kilka postów jednolinijkowych nie jest miłe do czytania. Im dłuższy post tym milej się go czyta, a także długość powoduje ograniczenie spamu. Widzę, że już częściowo zastosowałyście się do tej uwagi. Po prostu chodzi o to ,żebyście się starały pisząc posty, ja nie narzucam długości, ale zawsze miło poczuć, że ktoś włożył serce w to co pisze.

 

Następna sprawa tyczy się tego, że przedmioty nie powinny nabierać kluczowych właściwości bez mojej wiedzy, czyli tak jak teraz naszyjnik do wykrywania szpiegów.Przykro mi jest to za ważna zdolność i nie mogę pozwolić na to. Oczywiście własna inicjatywa jest dopuszczana, ale spytać się mnie o coś chyba nie jest aż tak strasznie (mam nadzieję ,że nie jestem złym i potwornym MG, który mści się na ciekawych graczach z inicjatywą :crazy:). Oczywiście małe rzeczy są dopuszczalne nawet bez pytania, ale grunt, żeby nie wchodziły w aspekty najważniejsze i nie decydowały aż tak bardzo o przebiegu rozgrywki. Dlatego przykro mi, ale niestety naszyjnik nie może wykryć szpiegów. (PS ja zawsze lubię, żeby coś było jasno uzasadnione, dlaczego dzieję się tak, a nie inaczej, a tutaj nie widzę wyjaśnienia dlaczego ten naszyjnik ma tak robić).

 

Oczywiście nic się nie stało i wszystko jest w porządku, tylko uprzedzam i tłumaczę jak byłoby miło ,gdyby na przyszłość się wszystko tak odbywało. Jeśli w czymkolwiek byłem dla Was za ostry to przepraszam.

 

Teraz co do fabuły

 

Co do Grima i Animal to nie będę pisał, bo po prostu jak będziecie chcieli to pójdźcie do dowolnej jadłodajni, której położenie znacie (mówię tak na wszelki wypadek, bo raczej i tak byście wiedzieli, że nie musicie czekać, aż Wam coś napiszę).

 

Atlantis wraz z całą bandą swych kompanów wszedł do kryształowej jaskini. Stał w niej golem w stanie nienaruszonym i kula, programowa. W kącie siedziała Blue, której nie wolno było być na naradzie, gdy ujrzała Atlantisa zerwała się i podbiegła do ukochanego, wtuliła głowę w jego sierść i powiedziała:

- Jak poszła narada, co zostało ustalone? po czym mocniej się wtuliła milcząc, a po chwili szepnęła:

- Nie lubię, gdy Cie tak długo nie ma, stęskniłam się za Tobą.

 

W głównej jaskini zaczęło się zbierać coraz więcej podwładnych Grima, Większość korzystała z braku rozkazów i po prostu spała, ogier nie zwrócił na to uwagi pochłonięty rozmową z Animal, jednak już pod swą komendą mógł mieć w przybliżeniu 400 kucy, a cały czas schodziły się następne.

 

W skrzydle magicznym rozpoczęła się praca nad gazem bojowym, początkowo szło opornie, ale po kilku minutach już rozpoczęto produkcję seryjną. Yellow pilnował wszystkiego, żeby gaz był dobrej jakości i nic się nie zmarnowało.

 

Jednak najbardziej tajemnicza rzecz działa się w komnacie w skrzydle magicznym, w którym Masked wraz z Poisonem spełniał swój plan. Magiczny krąg rozbłysnął krwawo- czerwonym światłem. Magia z kryształów w ścianach poczęła wychodzić i ulegać przemianom. Zamaskowany ogier stał w środku wirującego cyklonu mocy, a jego krew układała się w znaki runiczne. Każdy symbol jakby kurczył się w sobie od nadmiaru energii. Strony księgi o nekromancji, targane silnym wiatrem, przekręcały się. Pieśń Maskeda trwała dalej, w okół Niego pojawiały się i znikały fioletowe litery akcentowane w starożytnych i mrocznych wyrazach. Powoli całe światło z pomieszczenia zostało wyssane i uciekło dając miejsce ciemności, burzonej przez błysk magicznej mocy. Ściany jaskini zaczęły pękać, kryształy matowieć i czarnieć, albo po prostu rozsypywać się. Ogier zdawał sobie sprawę, że pomyłka będzie kosztowała go życie, bo zepsute kamienie nie zaabsorbują mocy magicznej i wszystko wybuchnie. Jednak nie rozmyślał o tym, każdy ruch wykonywał spokojnie, ale i pewnie. Z ziemi zaczęły wyrastać zakrzywione czerwone ciernie, które powoli kaleczyły jego ciało. Klatka piersiowa otworzyła się i wyłoniło się z niej serce Maskeda, które z każdą sekundą biło wolniej. W końcu zczarniało całkowicie i przestało się ruszać. Czerwone oczy czarodzieja wywróciły się i zniknęły, a jego ciało uniosło się do góry. Runiczne znaki z krwi przybliżyły się i naznaczyły ogiera, wypalając na skórze symbole. Na koniec momentalnie zmieniły kolor na fioletowo niebieski i ogarnęły kulą całego czarnoksiężnika. Osłona rozbiła się, a jej szczątki zaczęły latać po różnych orbitach w okół miejsca, gdzie przed chwilą był Masked. Gdy kolejne płonące cząstki energii zbliżały się do ziemi były ściągane przez olbrzymi znak runiczny z krwawych cierni. Układały się pomału w coś, co przypominało jakieś nowe stworzenie. Poison był zadziwiony mocą płynącą z inkantacji, przed nim bowiem składał się ktoś, kto wyglądem przypominał człowieka. Gdy ostatnia cząstka energii przyłączyła się wszystko zalała nieprzenikniona czerń, którą rozwiał fioletowy wybuch.

 

Światło powróciło do pomieszczenia, a Masked otworzył oczy. Czar się udał.

 

Tymczasem niedaleko Wiktor udawał się do wyjścia, aby dostać się do domu swego wuja. Nagle poczuł silny wstrząs wewnętrzny. Zaczeło nim miotać na wszystkie strony, źrenice się zwęziły, a z gardła dobył się ryk.

- Nikt nie będzie mnie uciszać!!! Jestem niepowstrzymaną siłą, niszczycielskim ogniem, wcieleniem siły smoków i potęgi magów, nikt mnie nie zatrzyma!!! Światy będą płonąć od wojny.

Wiktor ostatkiem sił trzymał się przy życiu, czuł jak demon wyrywa się z niego i przejmuję kontrolę. Poczuł ból, gdy przednie kopyta były rozrywane przez twarde smocze łuski wyłaniające się z ciała. Demon wstał na tylne nogi i zaczął ziać ogniem na wszystkie strony uderzył z furią w ścianę, która pękła, tworząc przejście do innej jaskini. Ogier czół niewyobrażalny ból, ale nie mógł tak odejść, w myślach bił się ze swym towarzyszem próbując go uspokoić. Czuł gniew demona na pewną osobę, a konkretnie na Maskeda. Straszny potwór wrzeszczał jego imię i wyklinał miotając się, ale powoli gniew ustępował. Wiktor myślał o tym, co najważniejsze w życiu i czuł ,ze nie nadeszła jeszcze jego chwila, że musi tu zostać i pomóc wszystkim, którzy tyle dla niego znaczą, w końcu powoli zaczął odzyskiwać kontrolę i znów wchłonął demona z powrotem do siebie. Kosztowało go to dużo energii, tak ,że chwilę potem padł ledwie przytomny na ziemię. Oddychał ciężko. Przez kilka minut nie mógł się ruszyć, miał szczęście, bowiem akurat tym korytarzem nikt nie szedł i nikt nie widział jego ataku. Gdy miał siłę wstać podniósł się. Zdziwił się niezmiernie, gdy spostrzegł, że jego przednie kopyta zmieniły się w smocze ręce, na których niewygodnie mu się stało, spróbował jakoś to załagodzić, co doprowadziło do tego ,że przez przypadek się wyprostował, stał teraz na tylnych kopytach, tak jakby to byłą jego naturalna postawa.  

 

PS

 

Sesja zostaje wznowiona        

 

   

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Przepraszam, coś tak czułam, że za bardzo mnie poniosło w kwestii naszyjnika. A i następnym razem będę starać pisać dłuższe posty.)
 

-Carm, wydaje mi się, że póki co najlepszym rozwiązaniem będzie trzymanie się razem. Zawsze będzie raźniej i w razie potrzeby to lepiej bronić się we dwójkę niż samemu.-Powiedziała z uśmiechem. Już się nie bała, a przynajmniej nie tak jak wcześniej. Dobrze, że ma chociaż Carmelittę. Nadal ciężko będzie jej rozmawiać z kimś ważniejszym, ale chociaż jest już bardziej pewna siebie.-A skoro już i tak tu jesteśmy to możemy znaleźć coś ciekawego. Jak byś chciała mi coś powiedzieć czy pokazać to ja będę najpewniej czegoś szukała na temat lotnictwa.-Rzekła po czym skierowała się do odpowiednich półek. Znalazła na samym dole leżała stara książka, która zaciekawiła klacz.

-,,Latanie dla opornych" latać to ja umiem i to nawet całkiem nieźle... chociaż może warto to przejrzeć.-mruknęła do siebie. Zabrała książkę i usiadła wygodnie pod ścianą.Jak się okazało to co trzyma w kopytach to podręcznik lotnictwa ze szkoły w Cloudsdale. Jednak już po roku zaprzestano jego użytkowania. ,,Pewnie te źrebaki to byli sami mięśniacy, którzy nie umieli czytać ze zrozumieniem." No cóż nie przepadała za pegazami z tego miasta, tak jak oni za nią. Otworzyła i zaczęła czytać, strona po stronie.

Edytowano przez kikiz
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(O mój Boże, co się tutaj dzieje...)

 

Grim rozejrzał się po jaskini. Niespecjalnie uśmiechało mu się powtarzać wszystko, co dotąd powiedział, ale taka pewnie była rola dowódcy. Zdumiał się, a jednocześnie poczuł ponownie tę nieokreśloną dumę że oto on, zwykły wieśniak, bez rogu i skrzydeł, ma poprowadzić w bój te kucyki. Że patrzą na niego z uwagą i słuchają go. Do dumy bardzo chyżo dołączyła jednak odpowiedzialność, która spoczywała na nim. Musiał teraz myśleć szeroko, ogarniać różne plany oraz dbać, by jego towarzysze przetrwali choćby w większej części, a najlepiej wszyscy. Odchrząknął więc, na chwilę odchodząc od Animal i starając się zwrócić na siebie uwagę. Gdy mu się to udało powtórzył absolutnie wszystko jeszcze raz, słowo w słowo, dobitnie zaznaczając jak ważkimi celami są główne skrzyżowania i arsenał. Oczywiście sam zamierza iść z nimi wszystkimi, nie będzie tkwił jak szczur w ciemnościach. Jeszcze raz przypomniał o podziale na grupy z pomniejszym dowódcą i przewodnikiem. Uznał, że najlepiej będzie jak grupy same wybiorą kogoś spośród siebie. Przekazał to wszystkim, ustalając, że grupa powinna zawierać od trzydziestu do sześćdziesięciu kucyków z miejscem na ochotników z ludu. Płomień zagorzałości wystąpił na jego twarz, gdy starał się zagrzać swoich, a też i siebie samego, do wytężonego wysiłku i walki do ostatniej kropli krwi. Na koniec powtórzył rozkaz przerwy do pierwszej godziny.

 

Ciemnordzawy kucyk ochłonął i szybko wrócił do Animal Heart. Nie chciał stracić okazji by pobyć z nią bez niczyjego towarzystwa, sam na sam. Ostrożnie poprowadził ją, zachęcając do podziwiania podziemnych widoków, do jednej z lepszych jadłodajni. Chciał uczynić ten, być może już ostatni wieczór wyjątkowym dla nich obojga. Z miłością ojcowską zdecydował się wreszcie spojrzeć klaczy prosto w oczy. A potem zamówił prosta kalafiorówkę i suty wianek z polnych kwiatów i ziół dla dwojga, antałek cydru dla siebie oraz dowolny napój dla Animal. oczywiście on pokryje wszelkie koszta, podyskutował o tym z karczmarzem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Tomek jak tam zdrowie? i wiem troche zamieszania jest xD)

 Wiktor otrząsnąl się i upadł na ziemie. spojżał na nowe ręce lub jak to nazywali inni łapy. wstał natychmiast i przeszedł dalej. Wyciągnął swój karabin by go oddać strażnikowi, zdziwił się.... Wszystko pasowało idealnie. Tak jak by broń była dopasowana do łap. Usiadł na ziemi i powiedział do tego kolegi wewnątrz siebie. - Coś ty zrobił?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mówicie o Lunie - rzekłam trochę smutnym głosem - znałam ją bardzo dobrze, ponieważ się przyjaźniliśmy się. Potem przemieniła się Nightmare Moon. Obiecałam w sobie, że jej pomogę - mówiła dalej smutnym tonem.

- Lepiej idźmy do biblioteki, może tam coś znajdziemy, aby to uczynić - dodałam po chwili.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(A i ja poszedłem za Atlantisem)

Nick nie wiedział za bardzo co ze sobą zrobić, podszedł do Atlantisa i zapytał

 

-Do jakiej grupy dołączasz?-urwał na chwilę, ale zanim Atlantis zdążył odpowiedzieć dodał-Ja pójdę na zamek. 

Edytowano przez Arceus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doszli do celu podróży. Thermal ujrzał w nim kilka rzeczy, których nawet nie umiał opisać na pierwszy rzut oka.

Idąc wcześniej krok w krok za Atlantisem, odsunął się trochę na widok tego, jak domniemana partnerka niebieskiego jednorożca rzuciła się na niego. Uśmiechnął się przyjacielsko. Miłość w takich czasach, tuż przed takim niebezpieczeństwem. Wiedział, że musi wybić Atlantisowi pomysł aktywnego uczestnictwa w walce z głowy. Ale to później. Gdy już omówią wszystko.

-Ekhem, chyba nie przeszkadzamy? - powiedział po chwili. - Pani wybaczy, Thermal Thrust - przedstawił się, kulturalnie lekko pochylając głowę. - Ale chyba na jakiś czas zajmę pani wybranka - ciągnął dalej. - Atlantis, to jak?


Kapi, dziękuję! Bałem się, że będę musiał ogarniać to wszystko. A teraz tylko szukam postów określonych osób i nie muszę niczego umieszczać nijak w czasie.


Atlantis, opisuj co i jak. Dobrze?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś było nie tak. Otworzył oczy, spojrzał w dół i... nie... Był za wysoko, coś na pewno było nie tak. Spojrzał na swoje kopy... Co?! Miał ręce jak Rebon. To nie miało być tak. Oparł się jedną z nowych dłoni o ścianę, a drugą otarł z niej kurz. Spojrzał na swoje odbicie. Wiele się zmieniło. Był bowiem teraz wysokim mężczyzną. Na nogach miał wysokie skórzane buty, za kolana. Pod nimi były spodnie wiązane pasem. Jego klatkę piersiową zasłaniała biała koszula z rozszerzającymi się przy nadgarstkach rękawami, oraz ciemnobrązowa kamizelka. Jego twarz... Ona była niewidoczna, nawet maska była cało, choć teraz ukazywała ludzką twarz, po policzkach której spływały krwawe łzy, a usta jej zdobił czarny uśmiech. Jego włosy były rozwiane, niepoukładane. Lekko nawet przysłaniały maskę swym nieładem. Oprócz tego na ziemi pośród licznych plam krwi leżał jego czarny płaszcz oraz jego dwie księgi i sztylet. Próbował do nich podejść jednak padł na kolana, lecz nic nie poczuł. Czuł się... nie, on nic nie czuł. *Chyba się udało, ale nie tak miało być.* Pomyślał. Był głodny, czuł ponadto dziwną pustkę. Był inny.

 

-Pomóż mi wstać i się ubrać. Albo nie, przynieś mi wody, ja tu dojdę do siebie.

 

Mężczyzna usiadł i podparł się jedną z rąk, na drugą zaś spojrzał z zaciekawieniem. Nie była już poorana wypalonymi runami. Widniały na niej jedynie resztki blizn układające się w znaki, jednak nie bolały go i nie były już tak głęboki. Nawet prawie ich nie było. Ale teraz musiał odpocząć i coś zjeść. Ten głód nie dawał mu spokoju.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...