Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

To jest matematyka, a nie polski, gdzie możesz walnąć byka, ale sens pozostanie ten sam (chociaż punkty i tak ci za orty odejmą). W matematyce jeden błąd = zły wynik. I tyle. 0 punktów. Nikt nie będzie na maturze patrzył ci przez ramię i pilnował, czy przypadkiem "nie widzisz, że stawiasz zły znak, chociaż znasz wzory". Życie to nie bajka.

Nie zgadzam się. Prawdziwa matematyka powinna opierać się na umiejętności rozwiązywania zadań, nie na wyniku. Rozsądny nauczyciel gdy widzi że masz zły wynik przez jakąś literówkę, odejmuje ci 0,5 punktu, nie wszystkie. Tak też to działa na maturze. Za zrobiony drobny błąd obliczeniowy odejmują ci tylko część punktów. Zresztą tak samo jest na np. olimpiadzie matematycznej, czy fizycznej. Tam dają zazwyczaj jakieś punkty, nawet gdy nie doszedłeś do wyniku, tylko gdy byłeś na dobrej drodze.

Edit: I jeszcze zapomniałem napisać, że to też działa w drugą stronę. Sam wynik, bez żadnych wytłumaczeń, dowodów czy przejść to nie matematyka. Za to powinno się obcinać punktację i to ostro.

 

Całek nie ma nawet na rozszerzonej matmie (niestety). Z rachunku różniczkowego tylko podstawy i to chyba dopiero od tego roku. A jak ktoś chce zdawać rozszerzoną maturę z matmy, to znaczy że najprawdopodobniej całek i pochodnych będzie potrzebować. Chemia, fizyka, statystyka, inżynieria czegokolwiek - te nauki bez całek nie istnieją.

 

Chociaż muszę przyznać, że matematyka w liceum rzeczywiście jest nieciekawa, wręcz brzydka. Nie ma w niej absolutnie nic ekscytującego. I nie uczy tego, co mi się strasznie podoba w matematyce wyższej - logicznego i abstrakcyjnego myślenia. Dla przykładu - Humaniści zazwyczaj nie są w stanie zrozumieć, że jeden, nawet najbardziej wymyślny kontrprzykład obala całe twierdzenie. Od razu, bez przebaczenia.

No, i prawnicy powinni uczyć się matematyki. Może wreszcie nauczyliby się tworzyć zwięzłe i jasne prawa.

Edytowano przez Mordoklapow
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdyby tak matma nie była obowiązkowa  :ohmy:

 

Ale niestety mam tego pecha, że jest. Muszę się uczyć i próbować. Babka ciśnie nas za mocno, już nawet rodzice tak stwierdzili, ale co poradzę? Brnę dalej. Może trochę zluzuje. 

 

Już mi lepiej jeśli to kogoś obchodzi. Pożalenie się jednak pociesza  :yay:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matematyka powinna być opcjonalna. U mnie tak było - zamieniłem ją na biologię. Poza tym, system nauczania woła o pomstę do nieba. Zamiast przydatnych w życiu zadań, uczniowie muszą rozwiązywać wzięte z kosmosu przykłady (przytaczany wszędzie "pociąg A... pociąg B..."). Czy w waszym życiu, gdy już opuścicie szkołę przydadzą się, całki i inne badziewia? Szkoły powinny nauczyć, czegoś co przyda się w życiu (obliczenie ilu rolek tapety potrzeba, aby... etc.) Dziś, ludzie mówiący "a za moich czasów" stają jak wryci, gapiąc się na przykładową tapetę.   

 

Trochę dostałem raka.

 

Matematyka jest także ważna. Tym bardziej, że to poziom podstawowy, na którym żadnych całek nie uświadczysz. To zwykłe przygotowanie człowieka i pokazanie, że umie myśleć logicznie. Że jest w stanie podstawić wzór pod zadanie i rozwiązać je dzięki temu. Tak samo propozycja "przydatnych" zadań jest trochę dziwna. To zwykła matematyka. Rozwiążesz zadanie z pociągami, to sam sobie poradzisz z tymi "rolkami tapety". 

 

Jeśli matematyka ma być opcjonalna, to czemu nie polski? Na co mi ta cała znajomość wierszy, powieści, na co mi w codziennym życiu wiedza o kulturze i historii. To nie jest coś co ma się przydać w praktyce. To coś, co ma służyć twojemu rozwojowi.

 

EDIT:

Przebolejesz jeszcze te kilka miesięcy Uszata, zdasz matury i później z majcą spotkasz się jedynie okazyjnie.

Edytowano przez >biologia >nauka
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi niestety ostatnio zabrakło 2 punkty aby zdać matmę na maturze. Natomiast egzamin zawody na tech. Mechanika zdałem na 90%a tam są obliczenia wytrzymałościowe.

Słyszałem że matematykę wprowadzono aby rzekomo uczniowie byli bardziej "kreatywni" , a mi się zdaje że tu chodziło o to że mamy zbyt duża liczbę magistrów.

U mnie na ostatnim roku technikum dość mocno cisnęli z matmą, paru moich znajomych zrezygnowało tylko po to aby skończyć szkolę. \

Ale cóż "to jest Polska tego nie ogarniesz".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


paru moich znajomych zrezygnowało tylko po to aby skończyć szkolę

 

To tak jak u mnie. Tyle, że u mnie to prawie połowa klasy. Jak nie połowa. Dwie osoby ostatecznie zdecydowały się jednak podjąć próbę, ale no ciężko jest. Jednak musze dać radę bo chcę się kształcić pisarsko, zrozumieć wiersze, znać całą tą otoczkę polskiej kultury. Być może pisać do gazet, magazynów, książkę napisać. Do tego potrzebuję studiów, nie znalazłam szkoły policealnej z takimi kierunkami. Ewentualnie Technik weterii to by było coś co mi się nawet podoba, ale jednak wolę polski. Tak więc maturka być musi. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A kto powiedział, że każdy musi mieć maturę? To jest egzamin, który ma o czymś świadczyć. Matura o czymś świadczy. I skoro polski jest obowiązkowy, to matematyka też powinna. Szczególnie że poziom podstawowy zawiera niewiele więcej rzeczy niż to czego się uczyliśmy w gimnazjum. Pisze się to z kalkulatorem i kartą wzorów, na której znajdują się nawet tak zaawansowane matematycznie rzeczy jak obliczanie pola prostokąta.

 

Myślałam że matma nie przyda mi się na medycynie. A jednak jest wprost przeciwnie, tylko przedmioty się inaczej nazywają. Nawet na ścisłych studiach są przedmioty humanistyczne, a na humanistycznych ścisłe.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Narzekanie na to, że ktoś nie zdał matury... ech. Gdyby wszyscy ją zdawali, to byłaby raczej bez sensu.

 

Osobiście uważam, że dzięki maturze z matematyki będziemy mieli mniej magistrów europeistyki, hotelarstwa i innych podobnych badziewi. Wykształcenie wyższe kosztuje i powinno ono być nagrodą za ciężką pracę. Typowe dla nas standardy, w których studia są przedłużeniem liceum (dla niektórych gimnazjum) są dla mnie niedopuszczalne. Tak więc, mimo iż zdecydowanie jestem ścisłowcem to uważam że matura z języka polskiego jest potrzebna, gdyż wyższe wykształcenie zobowiązuje do posiadania pewnej wiedzy ogólnej.

 

A nauczenie się matematyki, to nierzadko kwestia przeliczenia nie paru zadanek, tylko paru zbiorów zadanek.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Myślałam że matma nie przyda mi się na medycynie. A jednak jest wprost przeciwnie, tylko przedmioty się inaczej nazywają. Nawet na ścisłych studiach są przedmioty humanistyczne, a na humanistycznych ścisłe.

 

Czyli, że medycyna to nauka humanistyczna, i byłaś zdziwiona, że masz matematykę? :v

 

Na ścisłych studiach przedmioty humanistyczne - tak, na które się chodzi i ogląda filmiki z sadola, by pod koniec wrzucić babce prezentacje o jakimś Leonardo da Vinci czy o tym, jak gry wpływają na nasz rozwój :ming: 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To studia biologiczno-chemiczne. Znajomość całek, różniczek oraz liczenia paru innych ciekawych rzeczy - np. testy hipotezy chi kwadrat raczej mało mają wspólnego z tym kierunkiem. Powiem więcej - większość przedmiotów na studiach ma mało z nimi wspólnego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W każdym razie, biologia i chemia są naukami ścisłymi, może z samymi całkami mają niewiele wspólnego, ale z matematyką owszem. 

 

Natomiast kierunki humanistycznie nie mają nic i nie ma żadnych ścisłych, jedynym wyjątkiem jest że na ścisłych masz jeden przedmiot humanistyczny na dwa semestry, który jest równie ważny jak wf.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z humanistycznych mam łacinę, angielski i tony bzdur typu "socjologia". Moi rodzice na medycynie mieli filozofię i inne takie bzdety.

 

I tak, mój przyszły zawód nie ma z matematyką i fizyką wiele wspólnego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Ale wszyscy zdają maturę. No, może oprócz skrajnych... ahem.

Według Newsweek'a matury z matmy nie zdało 17% maturzystów. Dużo tych skrajnych... ahem.

 

Co do matematyki na przedmiotach humanistycznych: wyobraźcie sobie psychologa bez znajomości statystyki. Żal, żenada i żałość. A takich obecnie mamy naprawdę dużo. I w dodatku oni robią badania statystyczne, nie wiedząc co to np. średnie odchylenie standardowe :crazytwi: . Więcej o tym można poczytać w "Zakazanej Psychologi" Tomasza Witkowskiego.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według Newsweek'a matury z matmy nie zdało 17% maturzystów. Dużo tych skrajnych... ahem.

17% maturzystów nie zdało JEDNEGO przedmiotu. No faktycznie, 17% to wcale nie skrajność... bo przecież 83% to wcale nie większość. :kappa: Gdyby matury nie zdawała (z różnych przedmiotów), połowa uczniów... to jeszcze można byłoby powiedzieć, że nie każdy jest w stanie to zrobić. W obecnym formacie matury nie zdają <ocenzurowano, bo boję się MODERACJI GLOBALNEJ> albo ludzie, którzy konsekwentnie olewali przez całą szkołę średnią naukę - do tych ostatnich zresztą sam należę, a maturę mimo wszystko zdałem, i wcale nie byłem wyjątkiem. Także w sytuacji, w której zdecydowana większość zdaje, to pytanie brzmi, co jest nie tak z tymi, co nie zdają, a nie, co jest nie tak z systemem nauczania i formą matury.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Myślałam że matma nie przyda mi się na medycynie. A jednak jest wprost przeciwnie, tylko przedmioty się inaczej nazywają. Nawet na ścisłych studiach są przedmioty humanistyczne, a na humanistycznych ścisłe.


Well, na dziennikarstwie na UŁ nie ma przedmiotów ścisłych, nawet statystyki :spike:

Co do sytuacji - znam uczucie, kiedy uczy mnie człowiek, który nie dość, że nie potrafi przekazać swojej wiedzy, to z powodu swojej nieumiejętności musi się mścić na uczniach. Serio - w licbazie byłem samym piątkowiczem i czwórkowiczem (nawet ze ścisłych przedmiotów, 5 z chemii, 4+ z fizyki). Tylko ta jedna matematyka ciągle na 2- . I to nie tylko ja, tylko jakieś 70% mojej klasy (reszta to uczniowie, którzy obecnie studiują z powodzeniem na polibudzie). Strach był, no ale dałem radę. Głównie dzięki dyrce, dla której najważniejsze są rankingi, więc nie mogła dopuścić do masowej rzezi :rainderp:

Dlatego też mam nadzieję, że szkoła raczej nie dopuści do masowych wystawiania pał z jednego przedmiotu. W końcu uczniowie = kasa dla szkoły. A jeśli taka kaleka matematyczna, która czasem ma problemy z najzwyklejszym dodawaniem i odejmowaniem jak ja potrafi zaliczyć przedmiot, to każdy bez wyjątku da radę :D Trzeba tylko ćwiczyć (bo sama matma w liceum/technikum jest moim zdaniem schematyczna) i dokładnie sprawdzać, czy nie walnęło się głupiego błędu.
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok, off-top czy nie, odniosę się do tej przeklętej matmie na maturze. Cały czas piszecie: "rozszerzona, zwykła" - tak się składa, że ni wuja nie wiem, jak to wygląda w praktyce. Swoją drogą, bardzo, ale to BARDZO żałuję, że wybrałem LO zamiast jakiegoś technikum. Bez względu na kierunek - jak mawiał jeden z profesorów: "w dzisiejszych czasach, uczelnie to automaty do magistrów. Wrzucasz monetę i wyskakuje kolejny magister, który będzie bezrobotny". Wystarczy przejrzeć oferty pracy:

 

- Spawacz

- Kucharz

- Elektryk itp. 

 

Śmieliśmy się z kumpla, który wybrał technikum mechaniczne. A że, "za młodu" grzebał przy swoim motocyklu to miał "fach w ręku". Po praktykach i skończonej szkole zatrudniono go z otwartymi rękoma. Bez znajomości... A my? "Magistry" od siedmiu boleści? Pośredniak lub znajomości. Znalezienie pracy w tym pierwszym, graniczy z cudem. Zatrudniają kogoś i wystawiają ofertę, żeby było zgodnie z prawem i takie tam. 

 

PS. Jeżeli uczeń boi się przedmiotu lub/i nauczyciela, to taki ktoś powinien wylecieć na zbity pysk. Ulice zamiatać, a nie uczyć. Ja miałem taką "histeryczkę-historyczkę"  :burned:

Poniedziałek: 2x historia. Wtorek 1x historia. Środa - "no to kogoś zapytamy" 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W technikach nie jest tak wesoło. Sama jestem w technikum i nie mam za bardzo szans na zdanie egzaminu zawodowego. Bo bądźmy sobie szczerzy - nic nie umiem. Może w części pisemnej, która jest łatwiejsza pomimo iż zdjęcia roślin (bagatela charakteryzujących się często kolorami) są czarno białe. Taa...w "Zgadnij co to?" się bawimy? 

Część praktyczna to horror. Mało kto ją zdaje i zastanawiam się co w ogóle to technikum jeszcze robi w moim mieście. Bo skoro prawie nikt nie zdaje egzaminu zawodowego to jaki to ma sens? 

 

Racja. Większość wagaruje. Ale zastanówmy się czemu. W moim wypadku jest zwyczajna nienawiść do szkoły. Ciśnięcie na matmie od samego początku, niemiłe niespodzianki w przeróżnej postaci, nudne jak flaki z olejem praktyki (na to cierpi masa zawodówek i techników). Technik architektury krajobrazu. Wiecie co głównie robiliśmy na praktykach? Tak. Zamiataliśmy liście i wyrywali chwasty  :suspicious: Także z praktyk nauczyłam się...no, w sumie nauczyłam się tylko, że chwasty trzeba wyrywać szybko, a zimą miło się przegląda sadistica z klasą. Dodam, że gro nauczycieli z przedmiotów zawodowych na swoje stanowisko się nie nadaje i uczyć nie potrafią. Najzwyczajniej w świecie. 

 

Tak to jest u mnie, ale brat miał podobną historię w swoim technikum. Teraz jest w zawodówce i też lekko nie miał bo szkoła go olała i nie chcieli mu pomóc znaleźć praktyk (zarzekali, że pomogą) dopóki im groźba kuratora nie zawisła nad głową. Dzisiejsze szkolnictwo jest...o kant tyłka :/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dodam, że gro nauczycieli z przedmiotów zawodowych na swoje stanowisko się nie nadaje i uczyć nie potrafią. Najzwyczajniej w świecie. 

 

Tak to jest u mnie, ale brat miał podobną historię w swoim technikum. Teraz jest w zawodówce i też lekko nie miał bo szkoła go olała i nie chcieli mu pomóc znaleźć praktyk (zarzekali, że pomogą) dopóki im groźba kuratora nie zawisła nad głową. Dzisiejsze szkolnictwo jest...o kant tyłka :/

 

Nauczyciele (ogólnie) nie potrafią uczyć ponieważ:

 

a) Studia to idealny sposób, aby wymigać się od wojska (dziś nieaktualne, kiedyś tak). Tak się składa, że na pierwszym roku "dyplomówki", w 12 osobowej grupie było 4 facetów. W międzyczasie zlikwidowano obowiązek. Na drugim roku pozostałem sam. Tamci zrezygnowali. Wiele osób myśli, że pedagogika to jeden z najprostszych kierunków - błąd. Skutek? Nauczyciele tacy, o jakich piszesz. Kompletnie nie rozumieją ucznia. 

 

b) Praktyki. U nas też obiecali, że znajdą placówki. Skończyło się na "wycieczce" po domach dziecka i kilku szkołach podstawowych. Ci, którym zależało sami wybierali placówkę i robili wszystko jak trzeba. Ja wybrałem sam i nie żałuję.  

 

c) Idą, aby iść - po praktykach, przy oddawaniu dzienniczka praktyk, z końca sali padło: "Dobrze, że to koniec tych praktyk. Mam dość tej gówniarzerii". Koleżanka siedząca obok: "Ja też mam dość łażenia do tych przygłupów. Nie lubię dzieci". Niby szeptały, ale nieco zbyt głośno. Pani magister, odpowiedzialna za praktyki wstała i zapytała: "Skoro panie mają takie podejście, to co tu robią? Dlaczego macie płacić za kierunek, na który w ogóle się nie nadajecie. 90% siedzących tu osób chce zostać nauczycielami, a przez takich jak wy, do szkół trafiają pseudo-nauczyciele, którzy nie potrafią przekazać wiedzy. Tym bardziej, że to pedagogika-wczesnoszkolna. Od pierwszej klasy, zniechęcicie dziecko do szkoły".  

 

Szkolnictwo? "Dziękujemy" za wprowadzenie gimnazjum. To najgorszy pomysł, z najgorszych pomysłów w historii nauczaniu. Swoją drogą, na praktykach zauważyłem, że dzisiejsze podręczniki to jakaś paranoja... Naklejki, płyty CD. WTF? Tak ciężko napisać w zeszycie ćwiczeń, jaki jest wynik "2+2"? Najwidoczniej tak. Wprowadzono jakieś naklejki... :facehoof:

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyżalę się to może mi się lepiej zrobi...  :ajsleepy:

 

Boję się, że przez matematykę nie zdam szkoły. W bólach dotarłam do czwartej klasy, ponieważ swoją szkołą szczerze gardzę. Większość nauczycieli jest okropnych. Albo nic nie uczą, albo mają tak wygórowane ambicje, że nie daję sobie za bardzo rady. A matematyka...to jest koszmar. Poważnie, przez nią nie raz i nie dwa zawalałam jakiś przedmiot, ponieważ po wysłuchaniu gróźb, że nie zdam dostawałam doła i zostawałam następny dzień w domu. Ale dotarłam do czwartej klasy. Dotarłam i idzie mi świetnie. Z polskiego jestem najlepsza w klasie, a właśnie na polskim zależy. Zdaję rozszerzony. 

 

I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że jestem kompletna noga z matematyki. Noga do tego stopnia, że podejrzewam jakieś schorzenie, ponieważ nie jest normalnym by znając wzór pisać go źle. Do tego babka ciśnie jak poryta. Wszystko ma być dobrze, albo nie zaliczy. Mimo, że widzi iż moje błędy to np. zły znak. Trzeci raz pisałam rzecz, którą umiem dobrze, ale zawsze pomylę się w rachunkach. Nadal mi nie zaliczyła. I jeszcze dobija mówiąc "Naucz się w końcu". Jakbym nic się nie uczyła...

 

Zawalić szkołę przez matematykę, która w ogóle mi nie jest potrzebna  :unsuresb:

 

Ponieważ jestem mechanik to przechodze przez odwrotność tego, ponieważ wybrałem ten kierunek dla matmy a nie dla niemca i polskiego ;-; 

 

Ogólnie to u mnie jest tak polak i niemien to jade na bandzie czyli 2 i 2- xD 

Najważniejsze to sobie uśwaidomić że jak nie zdasz to nie koniec świata, w przypadku matury podchodzisz do niej ile chcesz razy.

Ja mam mocno wyje**ne i poprostu stres mnie nie zżera, bo wiem że szkoła to nie jest moje całe życie. Nawet jakbym nie zdał do 4 klasy przez tego niemca i nawet jak bym nie mógł ponowic 3 klasy to zaczoł bym sie uczyć sam, czyli ogarnięcie sobie wszystkiego do matury i szlifowanie swoich ulubionych przedmiotów.

 

Mówie ci matma w te czy we w te, chill out i jedziemy :P 

 

A i jak sie nauczycielka przypiernicza i jakiś gówno błąd to jest to już czepianie, ponieważ też mamy takiego nauczyciela ( no niestety nie mam z nim lekcji a bym mu chęteni dowalił że by sie zamknął) w kżdym razie jest on taki że nawet jeśli umiesz to cię bedzie tak długo pytać aż zrobisz błąd i juz pała do dziennika lub najlepsze co mnie bawi jeżeli zrobisz nie równo kreske ułamkową względem symbolu równania to też pała i siadaj ^^.

 

Podsumowując: dasz rade, ale musisz do tego podejść z luzem :3  0 stresu = 0 błędów (przypuszczając że sie uczyłaś ^^ )

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tyle, że Uszatka nie ma problemu ze zdaniem matury. Sama ją wraz z kolegą uczę tej matematyki i wiem, że maturę by spokojnie zdała. a jak nie to jak mówisz może podchodzić ile chce. Ale problem nie leży w tym. Problem jest ze zdaniem klasy. A jak nie zda klasy to będzie musiała wszystko od pierwszej klasy, ponieważ jest nowa podstawą programowa.

Triste źle widzisz ten problem. Owszem za dużo magistrów jest, którzy nie potrafią znaleźć pracy, ale jest to wina głupich standardów.że trzeba iść na studia. Moja siostra była na kierunku biologia i w tym zawodzie też ma pracę. Mówią jej że farciara, a ona po prostu robi to co lubi. Ludzie powinni iść do takich szkół, w których by się czuli silni. nie na siłę do technikum 'bo m zawód', bo to nie ma sensu tak jak napisali z reszta. Na świecie są potrzebne każde zawody, żadnych nie spychajmy na bok. Tylko do cholery nie idźmy tam, gdzie nie powinniśmy i gdzie nas nie ciągnie. Bo i po liceum, technikum, zawodówce, studiach, studium możesz żyć i wykształcić się tak, że nigdy byś nie pomyślał że mógłbyś tak zarabiać. I nie przejmować się opinia innych, że przecież liceum jest dla mądrych, że technikum ma zawód, że w zawodówce masz pewną pracę, a studiach dobre wykształcenie. Wszystko zależy od nas i naszych specjalizacji i zainteresowań.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magistrów nie jest za dużo. Po prostu ludzie wyobrażają sobie nie wiadomo co po studiach.

 

Chcesz zdobyć wykształcenie i dyplom? Masz ku temu wspaniałą okazję. Droga wolna.

Tylko nie wyobrażaj sobie, że ze średnimi wynikami nauki, na niepotrzebnym rynkowo kierunku, znajdziesz potem wspaniałą pracę w zawodzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To tak jak u mnie. Tyle, że u mnie to prawie połowa klasy. Jak nie połowa. Dwie osoby ostatecznie zdecydowały się jednak podjąć próbę, ale no ciężko jest. Jednak musze dać radę bo chcę się kształcić pisarsko, zrozumieć wiersze, znać całą tą otoczkę polskiej kultury. Być może pisać do gazet, magazynów, książkę napisać. Do tego potrzebuję studiów, nie znalazłam szkoły policealnej z takimi kierunkami. Ewentualnie Technik weterii to by było coś co mi się nawet podoba, ale jednak wolę polski. Tak więc maturka być musi. 

 

Przecież aby coś pisać nie potrzebujesz studiów. Ja uważam że najważniejszy jest warsztat literacki. Choćby na przykładzie naszych fandomowych Fanfików. Niby piszą o kucykach, ale są fanfiki które mogły by być bestselerami Fantazy, a autor niekoniecznie jest studentem w tym kierunku.

Jeśli chodzi o maturę to ja uważam że powinna być lista przedmiotów które obowiązkowo musisz podejść, np jak idziesz na profil humanistyczny to po co ci matematyka, tak samo jak idziesz na inżyniera/kierunek ścisły to po co ci Polski.Jednym słowem każdemu według potrzeb. Tak samo powinno być na punkty przyjęcia w uczelni , a nie na procenty tak jak jest z szkołami średnimi. Ponieważ jak będziesz mieć za mało punktów to i tak się do danej uczelni nie dostaniesz. A jak to już u nasz bywa państwo utrudnia życie swojemu obywatelowi jak tylko się da-Szkoda.

Edytowano przez KamilPL 94
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...