Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

Ten słuch nie równa się talentowi. To cecha biologiczna, którą można wykorzystać jako ułatwienie do wyrobienia talentu.

 

W większości przypadków masz rację, ale jeśli dziecko ma i dobry słuch i "głęboki" ton głosu i naturalne wibrato i wyczucie rytmu, to wszystko to razem daje naturalny talent do wokalu, który można mieć nawet od 3 roku życia bez żadnych ćwiczeń, choć rzadko się to zdarza tak wcześnie.  Taki talent można tylko stracić jeśli nie będzie się utrzymywało swoich zdolności przynajmniej na "wrodzonym" poziomie. Niestety polski system szkolnictwa już od przedszkola jest skonstruowany tak, że głównie tylko upośledza słuch muzyczny większości dzieci. x.x Wiem z autopsji i doświadczeń znajomych muzyków w szkołach i przedszkolach, przykro patrzeć jak marnują się talenty w tym kraju, a przy okazji potem cały naród głuchy jak pień, chyba że jakieś pojedyncze jednostki się uchowają cudem.

Poza tym w ostatnim poście i ostatnim zdaniu wymieniłam 4 talenty jakie dostaje się razem ze słuchem. Talent to możliwość/naturalna predyspozycja, a to czy ją wykorzystasz, rozwiniesz czy zaprzepaścisz to już zupełnie inna sprawa. Np. dobry słuch daje talent do szybszego niż inni uczenia się gry na różnych instrumentach, a to czy masz wystarczająco dobre płuca lub długie palce żeby na czymś grać to już inna sprawa. Ułatwia też szybsze i lepsze pisanie dyktand muzycznych i komponowanie utworów, wystarczy nauczyć się teorii muzyki i poćwiczyć łączenie talentu z technicznymi aspektami całego tego zapisu nutowego (co wymaga kilku lat szkoły muzycznej niestety).

Edytowano przez Burning Question
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, tak wiem, że często tu piszę, ale dziś tak się wkurzyłem jak jeszcze nigdy!

Jako, że w tygodniu niewiele osób ma czas i chęci na trening nasz klub zaproponował nam, żebyśmy chodzili w soboty i niedziele o 8:00. Wszystko było by ok, gdyby tylko się odbywał... Trzeci raz zrywam się z łózka o 6:30 (tak jak przez cały roku szkolnym) by zdążyć. Gdy docieram na lodowisko wszyscy już czekają (trenerzy, zawodnicy i czasami studenci) i trzeci raz mówi się nam, że treningu nie ma :rapidash:.

No po prostu rewelacja...! Na oficjalnym grafiku jest wyraźnie zaznaczone, że pół lodowiska w weekend należy do nas. Na dodatek lodowisko podlega klubowi, więc na prawdę tak trudno im to wszystko zorganizować i przygotować...?

Oznacza to, że straciłem dwie soboty i jedną niedzielę, gdzie mogłem sobie pospać dłużej po ciężkim tygodniu nauki :rapidash2:

AZSie Gliwice NIENAWIDZĘ CIĘ!!!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest kijowo.

Mam koszmarnego doła. Chce mi się ryć. Nie mam nawet komu o tym powiedzieć. W sumie nigdy nie miałam. Tylko czasem się jakiś random napatoczył, pseudo-przyjaciel czy inny taki. Mniejsza. Piszę więc tu bo rypnę łbem o ścianę, jak się gdziekolwiek nie wygadam. Choćby i nikt tego nie przeczytał.

Ferie się zaczęły. Spoko. Ale mi jest ciężko jakoś w domu. Czuję się źle. Nie lubię siedzieć tu samej z rodzicielką, bo ta się czepiać zaczyna głupot, a mnie głupoty zaczynają denerwować. Ale to takie tam, duperele. 

Trochę mi przykro, bo znajoma miała przyjechać. Nie przyjedzie. Wczoraj powiedziała, że w tygodniu nie da rady, ale w weekend mogłaby. Piszę wczoraj wieczorem i dziś do niej czy w końcu chce przyjechać, czy nie, bo muszę powiedzieć rodzicielce itd, a od niej zero odzewu. Żeby jeszcze nie było, że wiadomość odczytana, to okej. Ale jak ktoś odpisuje innym, a mi nie to już mnie to dobija. Zwłaszcza, że zależało mi na jej przyjeździe. Jej ponoć też. Meh, przejmuję się głupotami, ale jest mi przykro, bo w sumie nakręcam się na coś, myślę, że będzie fajnie i w ogóle, a nic z tego nie ma. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że powinnam żyć wiecznie w samotności. 

Niby na tym można skończyć ale nie. W ogóle płakać mi się chce, bo mam wodę z mózgu od świąt. Wtedy to to wyżej wymienione dziewczę wydzwaniało do mnie z wyznaniami miłosnymi. Fajnie. To ja tu się nastawiam psychicznie, że może jednak dać jej szansę i w ogóle, mimo wszystkich przeciw i jak dochodzę do wniosku, że też coś do niej czuję, to ona mnie olewa. Może dramatyzuję. Nie wiem. Ale jest mi przykro. Po prostu. Złamałam swoją zasadę, że mam nawet nie myśleć, że mogłabym się w kimś zakochać i teraz mam problemy. Głupi Ukeź.

Kolejne? Czuję niemoc pod każdym względem. Próbuję się zmotywować, by wziąć się do roboty. Do nauki, zaraz dyplom, matura. NIC. Za wygląd się wziąć. Tracę jakiekolwiek ambicje, by zacząć wyglądać bardziej jak kobieta niż facet, patrząc w lustro. Nienawidzę wszystkiego w swojej osobie i znów utwierdzam się w przekonaniu, że powinnam była się urodzić chłopcem, bo dziewczyna ze mnie brzydka, jakbym się uczesała, umalowała, ubrała, to i tak dziewczyną ładną nie będę. A ubierając się jak chłopiec i jeszcze jak miałam krótkie włosy, tyle tekstów, że przystojniak ze mnie. Super. To już w ogóle dołujące. 

I znów dobija mnie ta cholerna samotność. Czemu w ogóle tu piszę? Mam tylu znajomych. Tyle osób, które chrzanią, że są moimi przyjaciółmi. Chyba w dupie. Przyjaciele tylko jak oni mają problem. Jak ja mam gorszy nastrój to już nie ważne. Liczy się ich szczęście, czy nieszczęście. Serio... Lubię być ramieniem do wypłakania się, jeśli ktoś tego potrzebuje. Ale fajnie byłoby czasem też mieć chociaż do kogo się odezwać...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam uważam ze nie ma co się przejmować, musisz sobie znaleźć zastępcze zajęcie.

Ja maiłem baaardzo podobną sytuacje, znajomi obiecali że wpadną do mnie na sylwestra a że 1 stycznia mam urodziny to zawsze robię sylwka z urodzinami, bo 1 to widmo wszyscy mają kaca i nie chcą poprawin sylwestra.

Wszyscy obiecali ze wpadną do mnie, lecz 31 grudnia okazało się że będę miał co najwyżej "sylwester z Polsatem" lecz ja się tym nie przejąłem choć przez chwile czułem się tak samo jak ty. Siadłem przed kompem i zrobiłem sobie Maraton z 1 sezonem MLP po czym o 23;45 wyszedłem na szosę aby zarobaczyć fajerwerki ,wypiłem szampana i po obejrzeniu pokazu wróciłem do domu.

Edytowano przez KamilPL 94
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od dwóch dni nie ma w domu wody. Poprawka. W połowie miasta nie ma wody. Pewnie nagły spadek temperatury sprawił, że rurę szlag trafił, a znając zakład ZGKiM zabiorą się do tego jak pies do jeża. Wolałbym awarię prądu. Nie ma to jak liczyć , że 10l wody wystarczy do czasu naprawy ... urok małych miejscowości psia kość :/ A że nie jestem klaunem z Discovery Channel, który udaje, że znajduje się w ekstremalnych warunkach (odcinek w Polsce - lepsze niż kabaret, ryczałem ze śmiechu oglądając ten cyrk) pójdę do neurologa zarośnięty i tłumiący zapachy perfumami. 

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam uważam ze nie ma co się przejmować, musisz sobie znaleźć zastępcze zajęcie.

Ja maiłem baaardzo podobną sytuacje, znajomi obiecali że wpadną do mnie na sylwestra a że 1 stycznia mam urodziny to zawsze robię sylwka z urodzinami, bo 1 to widmo wszyscy mają kaca i nie chcą poprawin sylwestra.

Wszyscy obiecali ze wpadną do mnie, lecz 31 grudnia okazało się że będę miał co najwyżej "sylwester z Polsatem" lecz ja się tym nie przejąłem choć przez chwile czułem się tak samo jak ty. Siadłem przed kompem i zrobiłem sobie Maraton z 1 sezonem MLP po czym o 23;45 wyszedłem na szosę aby zarobaczyć fajerwerki ,wypiłem szampana i po obejrzeniu pokazu wróciłem do domu.

 

Może i nie ma czym się przejmować, ale należę do tych głupich istot, co przejmują się byle pierdołą. Życie, meh..

Sylwka też spędzałam w domu i też miało coś być i nie wyszło, ale tu akurat nie narzekam. Nie zależało mi tak na tym. Znów zacznę wychodzić z założenia, że przywiązywanie się do jakichkolwiek osób jest bez sensu ._. 

I żalę się, bo od wczoraj humor mi się nie poprawił. właściwie to znów chce mi się ryć i tyle z tego jest.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
Gość Piter Wan Kenobi

Ukeś- Przyjaciele fałszywi są dość często spotykanym zjawiskiem w tych czasach, niestety. Ale na tych prawdziwych rowniez można trafic, wystarczy dobrze poszukać, a się znajdą. Cóż.. moim skromnym zdaniem nikt nie powinien być samotny, bo to jedna z najgorszych rzeczy w życiu. Dlatego spróbuj się jakoś zmotywować oraz iść na miasto, zagadać do innych itp? Ja wiem, iż spora część ludzi jest niesamowicie wkurzająca i tak dalej, jednak  warto mieć chociaż małe grono istot z którymi można pogadać o sprawach trudniejszych oraz jednoczesnie powygłupiać się. Odnośnie rodzicielki, na Twoim miejscu olałbym jej gadanie, aczkolwiek wiadomo każdy ma inny charakter, więc.. Tak czy siak jak dalej masz depresję czy cuś to pisz na gg/pw wysłucham i z chęcią pomogę.

 

 

Jako, że jestem na forum sporo czasu, to mogę również Wam powiedzieć o czymś osobistym, meh. Mój ''ojciec'' jest alkoholikiem, który zniszczył mi dzieciństwo praktycznie. Aczkolwiek w Polsce istnieje dużo takich rodzin, bo sporo ludziów nie zna takiego czegoś jak umiar w alkoholu. Tak czy siak.. przechodząc do sedna. Wczoraj zdecydowanie przesadził, gdyż był w takim stanie, że nie myślał nad tym co robi i zaczął ostrą awanturę bez większego powodu. Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt że zaczął bić moją mamę, a ja tego nie toleruje i możecie domyślić sie co było dalej -.O  Prawdę mówiąc nienawidzę go z całego serca. Na dodatek jest homofobem, co za tym idzie gdyby dowiedział się o tym, że jestem innej orientacji, to byłby horror. Całe życie miał pretensje do mnie, także sorry. Przeszkadza mu wszystko praktycznie, zaczynając od moich długich włosów kończąc na hm.. wyglądzie mamy, bo jest dość sporej wagi, o. Ogólnie rzecz biorąc moja rodzina zbytnio tolerancyjna nie jest, poza małymi wyjątkami. W sumie ni wiem co tutaj dopisać jeszcze. Znając niektórych userów, wyszedłem na jakiegoś emo, jednakże od czegoś dany temat jest :P. Wątpię aby ktos me wypociny przeczytał, ale co mi tam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ukeś- Przyjaciele fałszywi są dość często spotykanym zjawiskiem w tych czasach, niestety. Ale na tych prawdziwych rowniez można trafic, wystarczy dobrze poszukać, a się znajdą. Cóż.. moim skromnym zdaniem nikt nie powinien być samotny, bo to jedna z najgorszych rzeczy w życiu. Dlatego spróbuj się jakoś zmotywować oraz iść na miasto, zagadać do innych itp? Ja wiem, iż spora część ludzi jest niesamowicie wkurzająca i tak dalej, jednak warto mieć chociaż małe grono istot z którymi można pogadać o sprawach trudniejszych oraz jednoczesnie powygłupiać się. Odnośnie rodzicielki, na Twoim miejscu olałbym jej gadanie, aczkolwiek wiadomo każdy ma inny charakter, więc.. Tak czy siak jak dalej masz depresję czy cuś to pisz na gg/pw wysłucham i z chęcią pomogę.

Jako, że jestem na forum sporo czasu, to mogę również Wam powiedzieć o czymś osobistym, meh. Mój ''ojciec'' jest alkoholikiem, który zniszczył mi dzieciństwo praktycznie. Aczkolwiek w Polsce istnieje dużo takich rodzin, bo sporo ludziów nie zna takiego czegoś jak umiar w alkoholu. Tak czy siak.. przechodząc do sedna. Wczoraj zdecydowanie przesadził, gdyż był w takim stanie, że nie myślał nad tym co robi i zaczął ostrą awanturę bez większego powodu. Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt że zaczął bić moją mamę, a ja tego nie toleruje i możecie domyślić sie co było dalej -.O Prawdę mówiąc nienawidzę go z całego serca. Na dodatek jest homofobem, co za tym idzie gdyby dowiedział się o tym, że jestem innej orientacji, to byłby horror. Całe życie miał pretensje do mnie, także sorry. Przeszkadza mu wszystko praktycznie, zaczynając od moich długich włosów kończąc na hm.. wyglądzie mamy, bo jest dość sporej wagi, o. Ogólnie rzecz biorąc moja rodzina zbytnio tolerancyjna nie jest, poza małymi wyjątkami. W sumie ni wiem co tutaj dopisać jeszcze. Znając niektórych userów, wyszedłem na jakiegoś emo, jednakże od czegoś dany temat jest :P. Wątpię aby ktos me wypociny przeczytał, ale co mi tam.

Czasami jednak ktoś te wypociny jednak czyta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znów ja :v

Tym razem jednak o czymś "większym".

Od prawie dwóch lat mieszkam z babcią u wujka. Niby wszystko git, ale z czasem wszystko zaczęło się rozpierdzielać.

Wujek ten okazał się ogomnym debilem i hipokrytą. Mama kupiła mi komputer. Wszystko fajnie, wuj załatwił internety. Jednak z czasem zaczęło mu coś przeszkadzać. Fakt, jak było wolne grałem dużo, a może nawet za dużo, ale tak jest jak wprowadza się do nowego miejsca, gdzie nikogo się nie zna i nie ma zbyt dużej ochoty poznać.

Więc w ciągu tygodnia miałem odciętego kompa, a w weekendy jakieś 2 godziny maximum. Znosiłem to, nie przeszkadzało mi to zbytnio. Pojawiały się pewne problemy w szkole (drobne sprzeczki z kolegami z klasy), co w domu odbijało się niezbyt pozytywnie. W dodatku średnio raz na tydzień wujowi odwalało (trzaskał drzwiami, klął). Jakoś to znosiłem, mimo że z czasem zaczęło się nasilać. Ominę część historii i dojdę do momentu, w którym obrażony na cały świat wuj zaczął wyłączać korki, odciął mi w ogóle dostęp do komputera, ciągle był wkurzony i obrażał mnie. W końcu osiągnął szczyt - na komputer nie miałem co liczyć nawet w celach szkolnych, więc żeby uciec od wuja i od domu łaziłem do późna po dworze, z czego musiałem się wiele razy tłumaczyć babci, która twierdziła, że nic się nie dzieje. Zachowania wuja wobec mnie w pewnym momencie zostały dostrzeżone przez babcię, co jednak nie wiele zmieniło. Wuj gasił światło, wyłączał korki, gadał o oszczędzaniu prądu podczas, gdy nawet nie on za to płacił i tu widoczna była jego hipokryzja - marudził o tym, że zużywam masę prądu, zaś sam oglądał telewizję przez skromne pół dnia. Na szczęście od jakiegoś czasu wprowadziła się do nas moja mama i szukamy czegoś na wynajem.

Mam już wrażenie, że czasem jest dobrze, normalnie wuj rozmawia z mamą i babcią, lecz mnie ciągle traktuje jakbym był nic niewartym śmieciem. Mam ochotę go zatłuc, ale zabiję śmiecia, a odpowiem jak za człowieka. Wszystko na szczęście zbliża się do końca, jednak to koniec jest najgorszym momentem. Jest już dobrze, ale to tylko złudzenie. Wystarczy drobna rzecz, by wuj znów zaczął drzeć się i obrażać mnie. Jest kompletnym psycholem - siedząc przed telewizorem pod nosem gada, że "gnój pier***, wsza je***na, k***wa" i w dodatku komentował to, co się dzieje w telewizji często odnosząc to do mnie.

To cała historia do dziś. Co najgorsze w tym wszystkim nie miałem w nikim oparcia. Na kolegów ze szkoły nie mam co liczyć, zaś na ponymeetach nie mam ochoty o tym mówić, bo chodzę tam, by o tym zapomnieć, spotkać innych ludzi, myśleć o czymś innym niż o sytuacji w domu.

To wszystko. Co najlepsze przy tym wszystkim nie jestem tnącym się jak film z YouTube w 1080p na GPRS'ie emo dzieciakiem.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znów ja :v

Tym razem jednak o czymś "większym".

Od prawie dwóch lat mieszkam z babcią u wujka. Niby wszystko git, ale z czasem wszystko zaczęło się rozpierdzielać.

Wujek ten okazał się ogomnym debilem i hipokrytą. Mama kupiła mi komputer. Wszystko fajnie, wuj załatwił internety. Jednak z czasem zaczęło mu coś przeszkadzać. Fakt, jak było wolne grałem dużo, a może nawet za dużo, ale tak jest jak wprowadza się do nowego miejsca, gdzie nikogo się nie zna i nie ma zbyt dużej ochoty poznać.

Więc w ciągu tygodnia miałem odciętego kompa, a w weekendy jakieś 2 godziny maximum. Znosiłem to, nie przeszkadzało mi to zbytnio. Pojawiały się pewne problemy w szkole (drobne sprzeczki z kolegami z klasy), co w domu odbijało się niezbyt pozytywnie. W dodatku średnio raz na tydzień wujowi odwalało (trzaskał drzwiami, klął). Jakoś to znosiłem, mimo że z czasem zaczęło się nasilać. Ominę część historii i dojdę do momentu, w którym obrażony na cały świat wuj zaczął wyłączać korki, odciął mi w ogóle dostęp do komputera, ciągle był wkurzony i obrażał mnie. W końcu osiągnął szczyt - na komputer nie miałem co liczyć nawet w celach szkolnych, więc żeby uciec od wuja i od domu łaziłem do późna po dworze, z czego musiałem się wiele razy tłumaczyć babci, która twierdziła, że nic się nie dzieje. Zachowania wuja wobec mnie w pewnym momencie zostały dostrzeżone przez babcię, co jednak nie wiele zmieniło. Wuj gasił światło, wyłączał korki, gadał o oszczędzaniu prądu podczas, gdy nawet nie on za to płacił i tu widoczna była jego hipokryzja - marudził o tym, że zużywam masę prądu, zaś sam oglądał telewizję przez skromne pół dnia. Na szczęście od jakiegoś czasu wprowadziła się do nas moja mama i szukamy czegoś na wynajem.

Mam już wrażenie, że czasem jest dobrze, normalnie wuj rozmawia z mamą i babcią, lecz mnie ciągle traktuje jakbym był nic niewartym śmieciem. Mam ochotę go zatłuc, ale zabiję śmiecia, a odpowiem jak za człowieka. Wszystko na szczęście zbliża się do końca, jednak to koniec jest najgorszym momentem. Jest już dobrze, ale to tylko złudzenie. Wystarczy drobna rzecz, by wuj znów zaczął drzeć się i obrażać mnie. Jest kompletnym psycholem - siedząc przed telewizorem pod nosem gada, że "gnój pier***, wsza je***na, k***wa" i w dodatku komentował to, co się dzieje w telewizji często odnosząc to do mnie.

To cała historia do dziś. Co najgorsze w tym wszystkim nie miałem w nikim oparcia. Na kolegów ze szkoły nie mam co liczyć, zaś na ponymeetach nie mam ochoty o tym mówić, bo chodzę tam, by o tym zapomnieć, spotkać innych ludzi, myśleć o czymś innym niż o sytuacji w domu.

To wszystko. Co najlepsze przy tym wszystkim nie jestem tnącym się jak film z YouTube w 1080p na GPRS'ie emo dzieciakiem.

Przykra sprawa. Niestety nie wiem, co Ci powiedzieć. Zawsze możesz spróbować porozmawiać z kimś o tym na żywo. Myślę, że wśród bronies będzie Ci najłatwiej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znów ja :v

Tym razem jednak o czymś "większym".

Od prawie dwóch lat mieszkam z babcią u wujka. Niby wszystko git, ale z czasem wszystko zaczęło się rozpierdzielać.

Wujek ten okazał się ogomnym debilem i hipokrytą. Mama kupiła mi komputer. Wszystko fajnie, wuj załatwił internety. Jednak z czasem zaczęło mu coś przeszkadzać. Fakt, jak było wolne grałem dużo, a może nawet za dużo, ale tak jest jak wprowadza się do nowego miejsca, gdzie nikogo się nie zna i nie ma zbyt dużej ochoty poznać.

Więc w ciągu tygodnia miałem odciętego kompa, a w weekendy jakieś 2 godziny maximum. Znosiłem to, nie przeszkadzało mi to zbytnio. Pojawiały się pewne problemy w szkole (drobne sprzeczki z kolegami z klasy), co w domu odbijało się niezbyt pozytywnie. W dodatku średnio raz na tydzień wujowi odwalało (trzaskał drzwiami, klął). Jakoś to znosiłem, mimo że z czasem zaczęło się nasilać. Ominę część historii i dojdę do momentu, w którym obrażony na cały świat wuj zaczął wyłączać korki, odciął mi w ogóle dostęp do komputera, ciągle był wkurzony i obrażał mnie. W końcu osiągnął szczyt - na komputer nie miałem co liczyć nawet w celach szkolnych, więc żeby uciec od wuja i od domu łaziłem do późna po dworze, z czego musiałem się wiele razy tłumaczyć babci, która twierdziła, że nic się nie dzieje. Zachowania wuja wobec mnie w pewnym momencie zostały dostrzeżone przez babcię, co jednak nie wiele zmieniło. Wuj gasił światło, wyłączał korki, gadał o oszczędzaniu prądu podczas, gdy nawet nie on za to płacił i tu widoczna była jego hipokryzja - marudził o tym, że zużywam masę prądu, zaś sam oglądał telewizję przez skromne pół dnia. Na szczęście od jakiegoś czasu wprowadziła się do nas moja mama i szukamy czegoś na wynajem.

Mam już wrażenie, że czasem jest dobrze, normalnie wuj rozmawia z mamą i babcią, lecz mnie ciągle traktuje jakbym był nic niewartym śmieciem. Mam ochotę go zatłuc, ale zabiję śmiecia, a odpowiem jak za człowieka. Wszystko na szczęście zbliża się do końca, jednak to koniec jest najgorszym momentem. Jest już dobrze, ale to tylko złudzenie. Wystarczy drobna rzecz, by wuj znów zaczął drzeć się i obrażać mnie. Jest kompletnym psycholem - siedząc przed telewizorem pod nosem gada, że "gnój pier***, wsza je***na, k***wa" i w dodatku komentował to, co się dzieje w telewizji często odnosząc to do mnie.

To cała historia do dziś. Co najgorsze w tym wszystkim nie miałem w nikim oparcia. Na kolegów ze szkoły nie mam co liczyć, zaś na ponymeetach nie mam ochoty o tym mówić, bo chodzę tam, by o tym zapomnieć, spotkać innych ludzi, myśleć o czymś innym niż o sytuacji w domu.

To wszystko. Co najlepsze przy tym wszystkim nie jestem tnącym się jak film z YouTube w 1080p na GPRS'ie emo dzieciakiem.

Przykro mi to słyszeć, naprawdę. Sam TAKICH złych rodziców definitywnie nie ma, więc nie mogę sobie wyobrazić jak się czujesz w danej sytuacji, lecz mam kolegę, który ma podobny problem. Powiem Ci tak. Ja wiem, że łatwo powiedzieć, gdy się nie jest w skórze osoby, której problem dotyczy, lecz skoro ten dramat (słowo w tym przypadku adekwatne, Twój wujek naprawdę ma nie po kolej w głowie) zbliża się ku końcowi to zalecam po prostu cierpliwość. Traktuj go jak powietrze, nie pozwól mu się sprowokować. I dostrzegłem fragment o tym, iż nie masz w nikim oparcia. Jeśli Ci to pomoże to zawsze chętnie wysłucham Cię, gdy coś Cię gryzie, także jak coś to możesz spokojnie napisać na gg albo tutaj poprzez prywatne wiadomości. Dla mnie to nie jest żaden problem, by dać się komuś wyżalić, a przeciwnie, bowiem lubię pomagać ludziom. I na koniec masz tu huga  :hug3: Życzę Ci powodzenia, mam nadzieję, że już niedługo z mamą wyjedziecie "na swoje". Nikt nie zasługuje na przebywanie w jednym domu z takim wariatem jak Twój wujek ;/

 

Jako, że jestem na forum sporo czasu, to mogę również Wam powiedzieć o czymś osobistym, meh. Mój ''ojciec'' jest alkoholikiem, który zniszczył mi dzieciństwo praktycznie. Aczkolwiek w Polsce istnieje dużo takich rodzin, bo sporo ludziów nie zna takiego czegoś jak umiar w alkoholu. Tak czy siak.. przechodząc do sedna. Wczoraj zdecydowanie przesadził, gdyż był w takim stanie, że nie myślał nad tym co robi i zaczął ostrą awanturę bez większego powodu. Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt że zaczął bić moją mamę, a ja tego nie toleruje i możecie domyślić sie co było dalej -.O  Prawdę mówiąc nienawidzę go z całego serca. Na dodatek jest homofobem, co za tym idzie gdyby dowiedział się o tym, że jestem innej orientacji, to byłby horror. Całe życie miał pretensje do mnie, także sorry. Przeszkadza mu wszystko praktycznie, zaczynając od moich długich włosów kończąc na hm.. wyglądzie mamy, bo jest dość sporej wagi, o. Ogólnie rzecz biorąc moja rodzina zbytnio tolerancyjna nie jest, poza małymi wyjątkami. W sumie ni wiem co tutaj dopisać jeszcze. Znając niektórych userów, wyszedłem na jakiegoś emo, jednakże od czegoś dany temat jest  :P. Wątpię aby ktos me wypociny przeczytał, ale co mi tam.

 

Nie masz możliwości z mamą odciąć się od ojca? Z Twojego opisu wynika, iż beznadziejny z niego zarówno ojciec jak i mąż, także po prostu zastanawia mnie czy próbowaliście takiej opcji. I nie, nie wyszedłeś na emo, Jezu, ludzie, każdy ma problemy różnej maści i to nie ma nic wspólnego z emo wspólnego. Nie ma nic złego w tym, że ktoś chce się wygadać ^^ Jak coś to możesz także na privie napisać do mnie :) A i jeszcze  :lunahug2: masz tu huga od best princess x3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Piter Wan Kenobi

Myśleliśmy nad wyprowadzką powiem Ci szczerze, jednakże on utrzymuje cały dom, a mama pracy raczej nie znajdzie, bo ma dużo chorób, ładny wiek który jeszcze to utrudnia wszystko itp. Poza tym ja nie jestem pełnoletni, gdyż brakuje mi niecałych 3 miesięcy.. co prawda zostaje opcja rozwodu, ale wiadomo jak to jest z tym. Owszem, na męża i ojca się nie nadaje, ale czasu nie cofniemy, niestety.

Dziękuję, skorzystam może z opcji prywatnej wiadomości  =) :hug3:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myśleliśmy nad wyprowadzką powiem Ci szczerze, jednakże on utrzymuje cały dom, a mama pracy raczej nie znajdzie, bo ma dużo chorób, ładny wiek który jeszcze to utrudnia wszystko itp. Poza tym ja nie jestem pełnoletni, gdyż brakuje mi niecałych 3 miesięcy.. co prawda zostaje opcja rozwodu, ale wiadomo jak to jest z tym. Owszem, na męża i ojca się nie nadaje, ale czasu nie cofniemy, niestety.

Dziękuję, skorzystam może z opcji prywatnej wiadomości  =) :hug3:

Widziałem na profilu ;c Twój wiek lekko utrudnia sprawę, przynajmniej na razie. Co do rozwodu z łatwością udowodnilibyście, iż do rozwodu doszło z jego winy, także byłyby szanse na alimenty i to duże. No chyba, że jak to w naszym kraju czasem bywa ma mocne plecy, w co wątpię, bo mało kto poważny z pijakiem by chciał się zadawać. Kwestią problematyczną by było mieszkanie w tym przypadku. Wolę jednak za dużo tu nie mówić, sam bowiem specjalnie w prawie obeznany nie jestem. Niemniej jak coś czekam na prywatną wiadomość =)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Postanowiłam sobie za cholerę tu nie pisać. 

Ale się nie da.

Mam ochotę ryczeć. Po raz kolejny robię dokładnie to samo. Zaufam komuś, bo mi zaczyna zależeć, a potem ta osoba ma mnie totalnie gdzieś. Albo przynajmniej ja tak to odbieram. 

Czyli podsumowując żalę się na Love, bo był częściowo fajny przez tą osobę, a częściowo też bardzo niefajny przez tą samą osobę. 

Wróce do zostania mentalną galaretą. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dodam jeszcze, że pasożytuje na mnie i na babci, bo sam d...py nie ruszy, by coś zarobić, a tylko z innych żyje :/

Mój dziadek jest prawie taki sam. On jednak nie pracuje i znęca się nad babcią... wiem jak to jest. Mogę jednak tylko życzyć ci szczęścia :hug:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc przyszedł czas i na mnie. :P

 

Swego czasu poznałem dziewczynę. Fajnie się z nią rozmawiało, pisało. Ładna, uśmiechnięta. Spotkaliśmy się parę razy i było naprawdę super. Wszystko dążyło do "bycia czymś więcej". Jakiś czas temu, owa dziewczyna zaczęła mieć problemy z czasem. Wszelkie moje próby zaaranżowania spotkania w weekend spełzały na niczym bo miała urodziny / imieniny kolejko: koleżanki, cioci, wujka, kuzyna, kuzynki. Bywały też okresy, że miała po prostu inne zajęcia. W tygodniu oczywiście spotkać się nie chciała, bo szkoła, klasa maturalna, trzeba się uczyć, robić jakieś śmieszne prezentacje itp. Już wtedy zaczynało mnie to mocno irytować, jednak stwierdziłem, że cholera, przetrzymam ten okres.

Mój żal wybuchł wtedy, gdy na Święta Bożego Narodzenia nie mogłem się doprosić o dokładny adres (mieszka w innej miejscowości) żeby wysłać kartkę bo "smsem można wiele powiedzieć", oraz na Sylwestra kiedy nie chciała odebrać mojego telefonu również z życzeniami.

Akcja zakończyła się naszą sprzeczką, gdzie przez dwa tygodnie się do siebie nie odzywaliśmy. Po tych dwóch tygodniach odezwała się. Pogadaliśmy szczerze, powiedziała wprost, że jej się podobam i doszliśmy do wniosku, że możemy spróbować od nowa. Spotkania jednak oczywiście ustalić się nie dało bo przecież we wszystkie dni jest zajęta, a ostatni piątek (Walentynki) "to dzień którego nie lubi".

Nie chcąc znowu robić sobie złudnych nadziei spytałem ją od razu do czego dąży i czy w ogóle zamierza się spotkać. Efekt? "Ostatnio odechciało mi się związków". Gdy spytałem od kiedy to powiedziała, że "od listopada".

 

Pominąłem tutaj masę kwestii jak np. to, że specjalnie dla niej zorganizowałem inny telefon i utrzymywałem drugi numer żeby mieć darmowe smsy. Naprawdę. Jestem załamany takim samolubnym podejściem. Skutecznie odebrało mi to wiarę w większość osób.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc przyszedł czas i na mnie. :P

 

Swego czasu poznałem dziewczynę. Fajnie się z nią rozmawiało, pisało. Ładna, uśmiechnięta. Spotkaliśmy się parę razy i było naprawdę super. Wszystko dążyło do "bycia czymś więcej". Jakiś czas temu, owa dziewczyna zaczęła mieć problemy z czasem. Wszelkie moje próby zaaranżowania spotkania w weekend spełzały na niczym bo miała urodziny / imieniny kolejko: koleżanki, cioci, wujka, kuzyna, kuzynki. Bywały też okresy, że miała po prostu inne zajęcia. W tygodniu oczywiście spotkać się nie chciała, bo szkoła, klasa maturalna, trzeba się uczyć, robić jakieś śmieszne prezentacje itp. Już wtedy zaczynało mnie to mocno irytować, jednak stwierdziłem, że cholera, przetrzymam ten okres.

Mój żal wybuchł wtedy, gdy na Święta Bożego Narodzenia nie mogłem się doprosić o dokładny adres (mieszka w innej miejscowości) żeby wysłać kartkę bo "smsem można wiele powiedzieć", oraz na Sylwestra kiedy nie chciała odebrać mojego telefonu również z życzeniami.

Akcja zakończyła się naszą sprzeczką, gdzie przez dwa tygodnie się do siebie nie odzywaliśmy. Po tych dwóch tygodniach odezwała się. Pogadaliśmy szczerze, powiedziała wprost, że jej się podobam i doszliśmy do wniosku, że możemy spróbować od nowa. Spotkania jednak oczywiście ustalić się nie dało bo przecież we wszystkie dni jest zajęta, a ostatni piątek (Walentynki) "to dzień którego nie lubi".

Nie chcąc znowu robić sobie złudnych nadziei spytałem ją od razu do czego dąży i czy w ogóle zamierza się spotkać. Efekt? "Ostatnio odechciało mi się związków". Gdy spytałem od kiedy to powiedziała, że "od listopada".

 

Pominąłem tutaj masę kwestii jak np. to, że specjalnie dla niej zorganizowałem inny telefon i utrzymywałem drugi numer żeby mieć darmowe smsy. Naprawdę. Jestem załamany takim samolubnym podejściem. Skutecznie odebrało mi to wiarę w większość osób.

%D0%B2%D0%BE%D1%82-%D1%8D%D1%82%D0%BE-%D

Ile razy ja przez podobne akcje przechodziłem, to mi się liczyć nie chce, wiem jak się czujesz w tej sytuacji. Wiem, że to łatwo powiedzieć, bo naprawdę się starałeś (i szacunek za to mimo, iż jak widać dziewczyna tego warta nie była ze swoją piękną logiką i podejściem do innych), ale zostaje Ci po prostu czekać na inną. A inna Ci się trafi na pewno, bo widać, że się starasz. I pewnie w porządku jesteś "w realu" ;) Wiele nie straciłeś, bo jak ona ma takie podejście to jakby to się udało to byś tylko więcej nerwów stracił na nią i jej urodziny/imieniny każdego, kogo zna, czy inne interesujące dni, których ona nie lubi.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Męczą mnie w szkole głąby z mojej klasy, nazywają mnie mendą, popychają, kopią i wrzucają do śmietnika mój plecak, a nawet biją. Wszyscy ( prócz moich przyjaciółek i dobrych znajomych) uważają mnie za nie ogarnięte dziecko. Nie wiem co mam zrobić. Załamka :sad:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Męczą mnie w szkole głąby z mojej klasy, nazywają mnie mendą, popychają, kopią i wrzucają do śmietnika mój plecak, a nawet biją. Wszyscy ( prócz moich przyjaciółek i dobrych znajomych) uważają mnie za nie ogarnięte dziecko. Nie wiem co mam zrobić. Załamka :sad:

Zmień szkołę. Nie ma innego wyjścia. No, może poza przyspieszonym kursem Krav Magi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Khornel- w innej szkole pewnie będzie to samo. Sama to kiedyś przerabiałam. Tak się traktuje spokojne, ciche osoby, które mają nieco inne zainteresowania w polskiej szkole podstawowej/gimnazjum. Trzeba zdobyć u takich elementów szacunek, a na to są dwa sposoby:

a)Stłuc ich na kwaśne jabłko, kiedy będą próbować się nad tobą znęcać- używać tylko w celach obronnych.

b)Pokazać światu swoją zajedwabistość- niech zazdroszczą. Osiągnąć coś w jakiejś dziedzinie [niekoniecznie wiele, ale coś], uprawiać sporty ekstremalne, etc.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...