Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

Ja polecam usunięcie całej historii przeglądarki, zakładek itp. Odkąd tak zrobiłem (dawno temu) marnuję o wiele mniej czasu na badziewnie głupich stronach typu demotywatory lub joemonster. Z tymi stronami to jest tak, że jak człowiek o nich nie myśli, to na nie nie wejdzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawda, wywalenie takich rzeczy pomaga. Więcej rad:

1. Ogarnij swoje FB i zamiast usuwać konto odklikaj obserwowanie wielu stron, które zawalają ci ścianę. Zostaw tylko najbardziej potrzebne rzeczy jak rzeczy szkolne, stronki na których rzeczywiście mozesz poczytać o czymś ciekawym/ informatywnym i wąskie grono najważniejszych znajomych. Bardzo wąskie.

2. Odzwyczaj się od 4chana, demotów, pudelków i wiedzy bezużytecznej. Zwykłam marnować tam wiele cennych godzin życia, teraz nie wyobrażam sobie powrotu do tego badziewia. Tylko cie wciąga po czym napędza w tobie beznadzieję i lenistwo bo po 5 minutach gapienia się na pierdoły zauważasz, że minęła już godzina i jeszcze bardziej nic ci się nie chce.

3. Zostaw sobie kilka najlepszych stron na które lubisz wchodzić i używaj ich do nagradzania się za zakończone zadania. Ale niech to nie będą te właśnie strony, które odmóżdżają i wciągają równocześnie jak w punkcie 2.

4. Seluna dobrze mówi - dbaj o dostawy świeżgo powierza. 

5. Jak masz bajzel w pokoju, to poświęć dzień na sprzątanie. Ogarnij wszystko co możesz, jesli masz problemy z zabraniem sie do nauki, to sprzątnij najlepiej w miejscu gdzie się uczysz i wokół niego, żeby nic cie nie rozpraszało. 

Edytowano przez Burning Question
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Seluna i BQ bardzo dobrze mówią. Jednak by ogarnąć sobie wszystkie stronki czy fanpejdże trzeba mieć chociaż trochę już motywacji i poukładanego, dlatego najlepiej w Twoim wypadku będzie organiczyć komputer. Nie całkowicie, ale ograniczyć. I znajdź sobie jakieś hobby poza nim, najlepiej właśnie na dworze, teraz będzie ciepło to będziesz miała okazję. Może rower, rolki?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Albo tak: jak jesteś leniwy ale źle się z tym czujesz, to pomyśl sobie, że po ogarnięciu się życiowo i zrobieniu czegoś będziesz mógł leniuchować i czuć się z tym świetnie. ;) Jak masz za dużo stronek, to tym bardziej powinieneś je uporządkować. Poświęć sobie 1-2 dni żeby na spokojnie zrobić te rzeczy o których mówiłam i już w twoim życiu zapanuje ciut większy porządek. Wtedy z mózgiem czystszym od tych wszystkich internetowych bredni siądziesz sobie nad pierwszą krótką listą zadań. I tak krok po kroku dobrniesz dalej. I zacznij już teraz - przeczytałeś tą wiadomość, to spójrz na ta listę co ci napisałam i idź wypełnij pierwszy punkt. I nie wracaj ani nie zajmuj się czymkolwiek innym póki nie skończysz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eh. Może i ja coś napiszę, bo mi ciężko na duchu ostatnio.
Ciężko mi ostatnio pod wieloma względami. Ale chyba najbardziej męczy mnie całe moje otoczenie. To, że ciężko mi nawet bliższym osobom wytłumaczyć jak mają się do mnie zwracać i inne takie. Ludzie po prostu nie rozumieją niektórych rzeczy i to jest przykre. Bo wszędzie słyszę "coś ci się wymyśliło, przejdzie ci" albo "nie jesteś jak reszta takich moich znajomych, więc nie będę tak do ciebie mówić" i inne takie. Przykro tak trochę. Nawet bardzo. Bo jak człowiek ma sobie radzić z samym sobą, jak się akceptować, jak nikt nie chce nawet spróbować go w tym wesprzeć, meh. 
I jeszcze męczy mnie fakt, że do lekarza, którego potrzebuję (udało mi się samodzielnie zadzwonić i umówić na wizytę, co jest moim mega sukcesem, bo serio, ataki paniki przy takich sytuacjach to u mnie norma, no ale) muszę jechać do Łodzi. Z Lublina to spory kawałek, a bilety tanie nie są. Ale nikt bliżej nie zajmuje się tym, z czym chcę się zgłosić, no cóż. Znaczy, jak już to i tak w Wawie i tylko prywatnie, eh. Ostatecznie nie wiem, czy nie pojechać stopem, żeby zaoszczędzić trochę funduszy, bo w obie strony wywalę prawie 80 zł, a to nie mało niestety eh. Tylko do stopa kompana/kompanki brak, no ale w ostateczności można jechać samemu i tak. Ale to mnie męczy, że nie wiem co robić. A to jeszcze pierwsza wizyta będzie to tym bardziej panika podwójna. Jak tu żyć? Eh.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem dziś w nastroju do dawania rad. Deal with it.

 

Ukeź, jak możesz, to jedź i sprawdź co cie czeka. Albo pojedziesz, dowiesz się co się stanie i nie będziesz żałować, albo się rozczarujesz, ale przynajmniej spróbujesz i nie będziesz się zadręczać myślami "co by było, gdybym pojechał".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trudna sprawa, tym bardziej, że nie wiadomo do kogo chcesz jechać (psycholog?). Tak, wiem, łatwo mówić, ale musisz się przełamać. Mniejsza o fundusze...

Jestem dziś w nastroju do dawania rad. Deal with it.

 

Ukeź, jak możesz, to jedź i sprawdź co cie czeka. Albo pojedziesz, dowiesz się co się stanie i nie będziesz żałować, albo się rozczarujesz, ale przynajmniej spróbujesz i nie będziesz się zadręczać myślami "co by było, gdybym pojechał".

Dokładnie. Lepiej żałować, że się spróbowało, niż żałować, że się nie spróbowało.

Edytowano przez Triste Cordis
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak już udało mi się umówić na tą wizytę, to już pojadę. Kwestia, że teraz już naprawdę nie wiem co robić, czy stopa łapać, czy busem i jakoś pieniądze od ludzi pożyczać, czy co robić. Niby będę sprawdzać czy na blabla nikt się nie ogłasza, ale trasa średnio oblegana jednak eh. No i do tego idzie opuszczenie zajęć przez tą wizytę, przynajmniej w jeden dzień, a w sumie zależnie od tego ile mi to wszystko zejdzie nie wiem, czy nie opuszczę jeszcze zajęć dodatkowo w dwa inne dni. 
A tak w sumie lekarz huh, seksuolog i psychiatra w jednym, żeby było ciekawie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może teraz kolej na mnie.

Ze względów zdrowotnych nie mogę pracować w stresie, fizycznie, na słońcu, w kurzu, pyłach i ogólnie wszelakiego rodzaju niezbyt czystych środowiskach plus wszelakie inne uczulenia na praktycznie wszystko wokół też mi przeszkadzają w czymkolwiek. Wiec nawet takie głupie roznoszenie ulotek czy wystawianie towarów w sklepach odpada... Bo zacząć oczywiście mogę ale w tedy za dzień lub dwa mi się tak pogarsza, że się z łóżka nie mogę ruszyć i najwygodniej wtedy do szpitala jechać... Najlepiej byłoby pewnie zamknąć się w plastikowej bańce i tyle. Wszyscy generalnie mówią mi, że jedyne co mi zostaje to praca w domu, próbowałem programowania itp ale mnie to nie bierze i nie idzie mi to na tyle dobrze, żeby cokolwiek osiągnąć w tym temacie. Generalnie sam już nie wiem jak to będzie wyglądało w przyszłości. Ciekawe czy idzie dostać na to jakiś zasiłek czy coś... Ale pewnie nie bo przecie mam ręce i nogi to czego ja wymagam no nie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe czy idzie dostać na to jakiś zasiłek czy coś... Ale pewnie nie bo przecie mam ręce i nogi to czego ja wymagam no nie?

 

Spróbuj:

 

1. Wyrobić sobie legitymację osoby niepełnosprawnej. 

2. Starać się o rentę. 

 

Niestety... są pewne "ale". Legitymacje na najniższy stopień wydają "od ręki". Neurolog, u której się leczę zasiada w komisji. Druga sprawa - pracodawcy najczęściej chcą wyższego stopnia. Co gorsza, chcą aby choroba: nie była widoczna, nie przejawiała objawów, nie mogła "zaskoczyć" w trakcie pracy. Ideałem jest dla nich głuchy na lewe ucho i niewidomy na prawe oko gość z amputowaną stopą. 

 

Moja "walka" o rentę zakończyła się na pierwszym spotkaniu, jednym zdaniem: "nie ma pan najmniejszych szans". Życie...

 

Znalezienie pracy, dla osoby z jakąkolwiek chorobą przewlekłą jest znacznie trudniejsze. Na szczęście ty możesz wyrobić sobie "prawko", co znacznie ułatwi sprawę. Im więcej kategorii tym lepiej.

 

A tak w sumie lekarz huh, seksuolog i psychiatra w jednym, żeby było ciekawie.

W takim wypadku, w pewnym sensie rozumiem twoje obawy. Musiałem jechać do urologa. Powiedziała mi, że zrobią:

- pełną morfologię (ok)

- badanie moczu (ok)

- ekg przy pełnym oraz pustym pęcherzu (jakoś to przeżyję)

- cystoskopię (hmm, no dobra, ale co to jest? :rarity5: Po wytłumaczeniu - CO??? WTF???  :twilightconfused: Przeżyłem...)

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że stres związany nawet z robieniem prawka mnie załatwi :D No ale cóż poradzić... Muszę zebrać całą dokumentacje medyczną i próbować bo tak to w sumie nie wiem co innego mi zostaje. Jeśli chodzi o widoczność choroby to tu od razu odpadam więc tym gorzej dla mnie...

Edytowano przez Moist von Lipwig
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Pośredniak" to bardzo często "formalność" dla pracodawcy, który przyjmuje kogoś po znajomości. Jest ogłoszenie? Jest. Są CV? Są. Jest legalnie? Jest. Jest nie fair? Jest... Koniec, końców w sklepie z elektroniką pracuje głąb, który myśli, że RAM to taki DJ. Oczywiście trzeba się tam zarejestrować, ale lepiej szukać samemu. 

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Pośredniak" to bardzo często "formalność" dla pracodawcy, który przyjmuje kogoś po znajomości. Jest ogłoszenie? Jest. Są CV? Są. Jest legalnie? Jest. Jest nie fair? Jest... Koniec, końców w sklepie z elektroniką pracuje głąb, który myśli, że RAM to taki DJ. Oczywiście trzeba się tam zarejestrować, ale lepiej szukać samemu.

Bo Urzędy Pracy nie są po to, by znajdować ludziom pracę, tylko by zatrudniać urzędników. :rd8:

  • +1 5
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takim wypadku, w pewnym sensie rozumiem twoje obawy. Musiałem jechać do urologa. Powiedziała mi, że zrobią:

- pełną morfologię (ok)

- badanie moczu (ok)

- ekg przy pełnym oraz pustym pęcherzu (jakoś to przeżyję)

- cystoskopię (hmm, no dobra, ale co to jest? :rarity5: Po wytłumaczeniu - CO??? WTF???  :twilightconfused: Przeżyłem...)

 

Okej, brawa dla Ciebie za przeżycie tego wszystkiego. Znaczy ja wiem mniej więcej jakie nieszczęsne badania mnie będą później czekać, chociaż to też stresuje. Ale jakoś tak bardziej męczą mnie różne wątpliwości pokroju "a jak powie mi to samo co znajomi" w sensie, że mi się tylko coś ubzdurało i takie tam. Albo coś wyjdzie w badaniach że to jakieś inne zaburzenia, dające podobne objawy i takie tam. Głupie gdybanie. Ale chyba każdy z podobnymi problemami tak ma. 

Z jednej strony jeszcze przeraża mnie to, że w sumie jak na to ile mam już tych latek na karku to z rodziną jakoś tak, jestem dość zżyty i niestety zdaję sobie sprawę, że ta wizyta to już będzie krok w stronę tego, żeby i rodzinkę uświadamiać w niektórych kwestiach, a to hmm... no cóż, nie liczę na nic przyjemnego. Fajnie będzie jeśli nie skończy się to śmiertelną kłótnią. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ukeź, specjalista nie jest od tego żeby mówić ci to, co chcesz usłyszeć tylko ma ci powiedzieć co tu się dzieje tak naprawdę. Z resztą i tak od ciebie będzie należeć decyzja co z tym zrobisz. Ale jeśli coś ci się uroiło jako skutek jakiegoś innego problemu, to czemu by się z tym nie uporać i mieć spokój w życiu. A jeśli nie, to i tak trzeba coś z tym zrobić, żebyś się nie męczył. :)

Edytowano przez Burning Question
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...