Skocz do zawartości

"Crystal Garden and Diamond Apple - the legend of Eden" - Rozgrywka


Recommended Posts

- Dobra... nie ma na co czekać - powiedział do pegaza, który właśnie się obudził. - Ty idź po Corrie, a ja wykopie jakiś dół... chodziarz warto byłoby przerobić ją na trzewiczki i mokasyny. - po tych słowach, Darkness ruszył do jakiegoś oddalonego drzewa, a następnie zaczął kopać swoimi kopytkami dół. Wiedział, iż będzie to trwało długo, lecz i tak nie miał nic lepszego do roboty... przynajmniej nie teraz. Wcześniej jeszcze zauważył, iż pegaz do którego zaczął mówić, ponownie zasnął.

Edytowano przez Wizio
Link do komentarza
  • Odpowiedzi 778
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

// Ludkowie czytajcie posty. Przecież Insine wstał tylko na chwilę po czym zasną//

 

Jun obudziła się. Zobaczyła ,że Clouds leży obok niej. Jego bandaże były bardzo zakrwawione.

 

-Ech. Ciekawe gdzie się szwendał ? No trudno. Trzeba mu trochę pomóc. Ciekawe co zrobił. Bardzo ciężko oddycha. Pewnie gdzieś ganiał.

 

Klacz zaczęła szukać czystych bandaży.

 

-Aha. Są jeszcze dwie rolki. To dobrze. Ale i tak muszę pójść do Herby po kolejne. I zrobić zapasy w porcie.

 

Zaczęła odwiązywać zakrwawione bandaże. Gdy zdjęła już wszystkie, jej oczom ukazały się dwie zasklepione rany

 

-Przynajmniej się zagoiły-powiedziała do siebie i zawiązała bandaż

 

Po chwili stała już na zewnątrz namiotu. Zobaczyła Darknessa kopiącego pod drzewem

 

-Ech. Tego wariata nigdy nie zrozumiem.

 

Ruszyła w stronę szałasu Herby. Gdy przechodziła obok wejścia, zobaczyła leżącego kucyka. Spał

 

-Chyba mamy nowego w drużynie. Nie będę go budzić.

 

Weszła do namiotu. Herby spokojnie spała. Jednak gdy spojrzała na Corrie, obleciał ją strach. Jej ogromna, lwia pierś nie ruszała się.

 

-Corrie, CORRIE !! ? Wstawaj, obudź się- krzyczała do niej jednak ta nie reagowała- Nie, to nie prawda. TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA !!!- zaczęła płakać nad ciałem gryfa

Link do komentarza

< Mam zgodę KreeoLe na wstawienie tego. Jest ona w czasowej niedyspozycji (leni się), i prosiła mnie, abym to wstawił. >
 
Nikt tak naprawdę nie wiedział gdzie jest Applejack, oraz Big Mac., zresztą... i tak nikt się tym nie przejął. Każdy zajęty był swoimi sprawami. Wrócili oni, z niemałym wózkiem, na którym była płachta. Wtedy właśnie Applejack przemówiła... a raczej przemówił.
 
- Jak pewnie wiecie nasza podróż ma wielkie opóźnienia, a na to nie możemy sobie pozwolić - po tych słowach zdjął nakrycie z wozu. Były tam różne narzędzia. Od młotków, po piły do drewna. - Musimy zabrać się do roboty i zbudować prowizoryczne łodzie, a nawet tratwy. Popłyniemy rzeką, aż do Manehattanu, gdzie będzie kolejny postój. Z portu, do Zebricy, a właściwie to wioski Zecory, aby pozbyć się efekty tych kwiatów, które i tak dużo namieszały. Teraz jednak zajmijmy się tym, czym powinniśmy, a mianowicie budową. Macie w trybie natychmiastowym ustawić się przede mną, a ja rozdam wam zadania - kucyki posłusznie ustawiły się przed ogierem. - Grupa pierwsza - ścinanie drzew. Druga - obróbka drewna. Trzecia - zlepiamy, złączamy wszystko w całość. Rozumiemy? To dobrze. Teraz więc rozdzielimy was na grupy, lecz zanim to zrobię, to chciałabym... tak nadal jestem klaczą, lecz... na to nie wygląda - Applejack lekko się zawstydził, a następnie kontynuował wypowiedź. - Do naszej drużyny dojdzie nowa klacz. Zdeklarowała nam się pomóc, a teraz każda pomoc nam się przyda. Jak już wielokrotnie mówiłam, to mamy straszne, a więc potworne opóźnienia - Wtem zza wozu wyszła niewysoka i drobna klacz, o ciemnej granatowej sierści oraz czarnej grzywie. (Reszta w zapisach.) - Ma ona na imię... - tutaj Applejack przerwał. - A tak... Moth. Warto zapamiętać, gdyż pewnie trochę z nami posiedzi.
- Teraz zabieramy się za rozdzielanie na grupy. Do grupy pierwszej, która zajmie się ścinaniem drewna - Darkness oraz Moth. Druga grupa, Clouds oraz Herb, natomiast trzecia grupa będzie się składać z Jun, Corrie oraz Travel. A teraz ruchy! Nie mamy całego dnia - 
powiedział, a następnie ruszył w stronę wozu. Po chwili jednak się zatrzymał . - a tak właściwie to gdzie jest Corrie? Gryfica przyda się nam bardzo... a zresztą... sama po nią pójdą - ogier ponownie odwrócił się w waszą stronę, a następnie zaczął iść w kierunku obozu.



Applejack sprawdzał po kolei wszystkie namioty, lecz dopiero jeden zwrócił jej uwagę. Był to mianowicie mianowicie namiot Cloudsa. Natrafiła tam na śpiącego kucyka. 

- Mogę sobie przysiąc, iż wcześniej go nie było - powiedział do siebie, a następnie zaczęła go wybudzać. Nie długo więc to trwało, zanim pegaz się obudził. Zanim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, to ona już zaczęła swój monolog. - Nie wiem kim jesteś, ale przydadzą się nam każde kopyta do pracy. Jestem Applejack, ale teraz nie ma na to czasu. Idź szybko po gryficę, która nazywa się Corrie, a następnie idź pomóż kucykom, od ścinania drzew - nie czekając na odpowiedź Applejack wyszedł.

Darknessowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Kiwnął tylko głową, a następnie podszedł do wozu i zaczął tam szperać. Nie długo trwało, zanim wyciągnął to co chciał. Był to... dość sporych rozmiarów toporek. Do tego zabrał jeszcze dwuosobową piłę do cięcia drewna. Zabrał te dwie rzeczy, a następnie ruszył na ubocze, i zaczął czekać na resztę swojej grupy.

Edytowano przez Moonlight
Link do komentarza

- Huh? - ogier był nieco zmieszany. Nie wiedział co się dzieje - To pewnie lider grupy... I kazał iść po... Corrie? To on jeszcze nie wie? Dziwne... 

Insane wstał na swoje cztery kopyta i powoli szedł w kierunku namiotu Herb. Nie po gryficę, lecz po swój scyzoryk. Nie znalazł go jednak w tym namiocie, więc wrócił się do namiotu Cloudsa. Tam właśnie był jego nóż. Wziął go i poszedł szukać swojej grupy, by im pomóc. Starał się iść w taki sposób, by nie natknąć się na Applejack i nie musieć się tłumaczyć, dlaczego nigdzie nie ma gryficy.

Link do komentarza

Clouds, nadal spoglądając wrogo na Darknessa, podszedł do wozu i wyciągnął z niego dłuto i krótką siekierkę do ciosania drewna.

Zdecydowanie wolał niszczyć niż tworzyć, nie miał też zresztą żadnego doświadczenia w stolarce, umiał jednak ścinać drzewo, a jeśli wycinanie desek też sprowadzało się do krojenia drewna na płaty, nie będzie miał więc z tym problemu.

Kikuty skrzydeł swedziały i drazniły go. Wręcz wołały "dlaczego nie latasz! polataj na nas!"...

Ogier usiadł przygnębiony pod drzewem i obserwował co robią inni. Dopóki Darkness nie załatwi mu pnia, nie miał co robić.

Nagle ujrzał kopczyk. Podszedł do niego i dotknął.

-Świeża ziemia. Corrie.

Nastepnie rozejrzał się dookoła, wyciągnął skądś duży kamień i przytaszczył do kopczyka. Ustawił głaz w wezgłowiu grobu.

-Jun! -zawołał głośno -Możesz mi pomóc?!

Edytowano przez Clouds Slasher
Link do komentarza

Klacz uśmiechnęła się do kucy które były obecne i ruszyła do wozu. Patrząc na jej siłę, krojenie drzew - nawet jeśli są bezbronne - będzie nie lada wyzwaniem i ciężką pracą... Tak samo jak dla innych. Czego nie robi się żeby zdobyć doświadczenie? Podeszła do wozu i skrzywiła się. Tyle narzędzi, a ona żadnego z nich nigdy jeszcze nie używała. To też będzie zdobywanie doświadczenia. Podbudowana tą myślą chwyciła w zęby siekierę i ściągnęła ją z wozu. Teraz trzeba już tylko znaleźć swoją grupę... Albo dołączyć do kuca który przed chwilą wziął z wozu piłę. Moth powlokła więc siebie i siekierę w stronę kuca.

Edytowano przez Nocturnal Light
Link do komentarza

- Hę?

Otworzyłam oczy. Piekły. Musiałam chwilę poczekać, aż przyzwyczają się do światła. Nieprzytomnie omiotłam okolicę wzrokiem. Nie widziałam dużo, a przyjamniej nie poznawałam miejsca w którym teraz byłam. Próbowałam dźwignąć się z ziemi. Nie miałam siły i upadłam. W końcu podniosłam się, stojąc na drżących kopytach. Bolała mnie głowa, jakby ktoś przed chwilą ogłuszył mnie czymś ciężkim w tył łba. Byłam wyczerpana i fizycznie, i umysłowo.

Nie pamiętałam kim jestem. Spojrzałam na swoje kopytka. Białe. Wręcz mleczne. Mocne i potężne. Grzywa... czerwona, koralowa. Niezbyt długa, ledwie do ramion. I dziwna blizna na policzku, podłużna. No i... róg na czole. Czyli... jestem jednorożcem, ok. Byłam brudna, cała w błocie, a w grzywie kawałki liści, gałęzi i piach. Obdrapane kopytka. Mocny ból w klatce piersiowej po prawej stronie i szczypanie na szyi, jak po ukłuciu. Co najdziwniejsze, wokół mnie, jak i na mnie, walały się gryfie pióra. Dziwne... może zaatakował mnie gryf? Tego nie wiedziałam.

Jak miałam na imię...? Gdzie w ogóle jestem? Nie miałam wspomnień, nie potrafiłam ich odczytać. Czy ja... straciłam pamięć...?

Ruszyłam kilka kroków do przodu, choć chwiejnie. Byłam w jakimś lesie, chyba na polanie, czy coś w tym stylu. Ruszyłam przed siebie, po prostu. Nie miałam zbytniego wyjścia. Ciągle tylko szłam. Kopytko za kopytkiem. Czułam się źle. Byłam zmęczona, głodna, spragniona i było mi zimno. Nie miałam siły, lecz ciągle szłam przed siebie, przez ciągle niezmienny krajobraz. Drzewa, krzaki, drzewa, krzaki, drzewa, krzaki... nogi powoli odmawiały posłuszeństwa. Miałam ochotę położyć się i odpocząć. Zaczęłam cicho szlochać ze zmęczenia i bólu, co wcale mi nie pomogło.

Nagle po kilku godzinach ciągłego łażenia, pomiędzy drzewami zobaczyłam jakiś ruch.

Wtedy zauważyłam sporą niewielką kucyków. Tak, może oni mi pomogą! Podeszłam do nich.

- H-hej... m-możecie mi p-powiedzieć, gdzie t-teraz jestem...? - Zapytałam słabym i cichym głosem, nie kierując pytania do nikogo konkretnego. Znałam jednego z tych kucy... pomarańczowego z znaczkiem jako jabłka... to wcześniej nie była przypadkiem klacz? No i jeszcze ten czarny kuc ziemny z fioletową grzywą. Znałam go... skądś. Zamrugałam nieprzytomnie oczami, czekając na odpowiedź. Towarzyszyło mi dziwne i nieodparte wrażenie, że gdzieś ich wszystkich widziałam.

//Corrie powraca i powstaje niczym feniks z popiołów. Wiem, strasznie szybko poszło (i beznadziejnie wyszło ._.), bo planowałam, że spotkam was w Manehattanie. Noale byłoby zbyt nudno, nie? ^^ I jeszcze raz dziękuje Wiziakowi. <3

Link do komentarza

- No proszę, proszę... kolejna dostawa świeżego mięska. Czy może jednak materiałów... Zresztą nie ważne - powiedział Darkness, a następnie podszedł do klaczy, która właściwie była już obok niego. O mało się nie przewrócił, gdy ją zobaczył. W prawdzie był mile zaskoczony, iż ktoś nowy, jest taki... ładny, lecz starał się tego nie okazywać. - Witaj... więc to ty jesteś ta nowa? Jestem Darkness - powiedział krótko, a następnie chwycił za piłę. - Cóż... nie ma czasu do stracenia, więc łap za drugi koniec i zabierajmy się za wycinkę tego lasu - dodał, a następnie czekał na klacz.

- No niezły towar - pomyślał, a następnie szybko odgonił owe myśli.

Link do komentarza

Podeszła do wozu i wzięła sporej wielkości słoik żywicy, wiaderko smoły i pędzel. Ustawiła się w miejscu gdzie miała się odbyć ostateczna zamiana pnia drzewa w prowizoryczną łódź. Postanowiła tworzyć łodzie w następującym schemacie. Deski należało złączyć i posklejać za pomocą żywicy. Aby łódź nie podmakała od dołu, należało pokryć ją cienką warstwą smoły. Było to najprostszy projekt a zarazem najbardziej skuteczny

 

-Ej moja grupa. Tutaj, ale już-krzyknęła

 

Po chwili zobaczyła wychodzącą z szałasu Corrie. Rzuciła się w jej stronę

 

-Corrie. Ty żyjesz. Celestio, dziękuję. Nic ci nie jest ? I czemu nie jesteś już gryfem ?- powiedziała do przyjaciółki Jun

 

Zauważyła jednak że ta wyglądała na skołowaną. Dopóki nie otrzyma desek, może chwile z nią porozmawiać

Edytowano przez MewTwo
Link do komentarza

-Corrie? -zapytał głupio zdumiony ogier, słysząc głos przyjaciółki. Na skraju lasu zauważył klacz, która wyglądała jak.. Corrie! Corrie-kucyk!

Clouds uśmiechnął się pod nosem. A jednak żyje..

Spojrzał na kamień który ustawił. Zabrał się za ciosanie w kamienu liter.

Gdy skończył oddalił się i spojrzał na dzieło. Na kamienu, krzywymi literami napisane było "Tu leży gryfica".

Zadowolony z siebie, ruszył do odrodzonej przyjaciółki. Nie ważne jak - Corrie żyła i nie była już gryfem!

Link do komentarza

(Widzę że mamy tu jasnowidzów)

 

- Niezaprzeczalnie. Tak, to ja jestem ta nowa - powiedziała Moth. Na rozkaz towarzysza chwyciła piłę tylko po to, żeby znowu ją puścić, zdjąć torbę z grzbietu, odłożyć na ziemię i z powrotem wziąć koniec narzędzia. Miała dziwne wrażenie, że drzewo w ostatnich chwilach życia będzie złośliwe i zechce utrudnić żywot jej samej.

Edytowano przez Nocturnal Light
Link do komentarza

Darkness tylko pokiwał głową, nadal mając w pyszczku piłę. Po chwili czekania na ową klacz, ruszył w stronę najbliższego drzewa, jednakże nie pierwszego lepszego. Drzewo musiało być w bezpiecznej odległości, aby nie było wypadków. Również nie mogło być za wysokie. Dlatego więc trwało to jakiś czas. Jednakże w końcu owe drzewo zostało namierzone. Darkness ruszył w jego stronę, mając jednocześnie nadzieję, iż owa nowa klacz idzie za nim. Miał już serdecznie dość tego miejsca, w którym i tak już zbyt dużo się działo. Właściwie czuł, jakby wszystko działo się na jego szkodę. Nie wiedział jednak czy się myli, czy nie.

Link do komentarza

- C-co?! - warknęłam cicho. - Skąd wiesz jak mam na imię? Kim w ogóle jesteś?! I czemu, do cholery jasnej miałabym nie żyć? - Pominęłam pytanie o gryfa. To potem. Skąd ona wiedziała, jak się... nazywam...? Czyli jestem Corrie, suuuper. Żałosne.

Co jej odbiło? W dodatku jeszcze jakiś ogier, czarny kuc ziemny szedł w moim kierunku. Następny, też radosny. A mi nie było do śmiechu. Nie wiedziałam co się dzieje. W ogóle nie miałam pamięci! Jeszcze jakieś dziwne i przygłupie kuce się ck mnie przyczepiły. O co tu chodzi?

Link do komentarza

- Kim jest ten biały jednorożec i dlaczego tamten kuc taszczył ten kawał kamienia? - zapytała Moth. Zgodnie z oczekiwaniami Darknessa szła za nim. Siekiera własnozębnie zdjęta z wozu leżała kilka metrów za nią, i przez chwilę klacz zastanawiała się, czy zostawienie jej było dobrym pomysłem. Nie było. Zdecydowała że po odpowiedzi towarzyszącego jej kuca wróci po nią. Najpierw jednak... Odpowiedź. Jeśli będzie miła, uprzejma i przyjacielska, nabiorą do niej zaufania. O to chodziło.

Link do komentarza

- Tamten kuc taszczy kamienia, bo jest dziwny... a ta biała jednorożka to nikt ważny, więc nie zaprzątaj nią sobie głowy - powiedział Darkness wypluwając z ust rękojeść piły, gdy już dotarli na miejsce. - A tak w ogóle, to... dlaczego postanowiłaś się wybrać na tą wyprawę? Też marzysz o wspaniałych wakacjach oraz ogniskach, jak ten dziwak z kamieniem? Jeśli tak, to raczej wybrałaś złe otoczenie. Tutaj ktoś, czyli ja lub inny pegaz, mogą cię pokroić, za to, iż źle staniesz lub krzywo spojrzysz. Ja... czasem mam odpały, więc radziłbym ci zachować odpowiednią odległość.

Link do komentarza

Moth uśmiechnęła się lekko. Jest lepiej niż oczekiwała. Pierwszy kuc którego napotkała jest kucem o mocno odmiennej mentalności i sposobie bycia. Nie uśmiechał się, w odróżnieniu od wielu innych. Ciekawe.

- Oczywiście, marzę o ogniskach, śpiewach, grach zespołowych i przyjaźni. Oczywiście - zmrużyła oczy i spojrzała na drzewo i narzędzie pod nim leżące.

- Mam nadzieję że długość piły która nas dzieli jest w pełni wystarczająca. Obyś tylko nie zdziwił się kiedyś, kiedy znajdziesz się po niewłaściwej stronie z ostrzem przy szyi. Chociaż... - urwała - Nie, to ci nie grozi. Piła jest wyjątkowo nieporęczna dla jednego kucyka. A i raczej nie zdarza mi się źle stawiać kopyt.

Link do komentarza

Insane podszedł do wozy i szybko wyciągnął z niej ostatnią, zardzewiałą już piłę i zaczął biec za Darkness'em i Moth. Gdy już do nich przybiegł, wyrzucił piłę z pyszczka i zaczał mówić.

- Uff... P-przyszedłem Darkness... - wydukał ogier - Co mam robić? I co to za piękna klacz? - pegaz spojrzał na białą jednorożkę, po czym podszedł do niej - Słyszałem też, że Corrie ożyła, to prawda?

Insane rozejrzał się dookoła, lecz nie dostrzegł ani gryficy, ani jakieś klaczy, której nie znał. Ogier dalej patrzył na klacz.

- Więc... Jak masz na i-i... - ogier nie mógł dokończyć zdania.

Pegaz złapał się jednym kopytkiem za głowę, drugim za brzuch. Jego źrenice zrobiły się mniejsze się. Insane zaczął bardzo głośno krzyczeć.

- N-nie... Teraz... - wyszeptał i uderzył się w brzuch. Uderzenie było silne i ogier nieco się skulił - Opanuję... To...

Nad jego ciałem wytworzyła się burzowa chmura z której wydobywały się czerwone pioruny. Podpaliły trawę wokół niego. Insane powoli wstał i chwycił scyzoryk do kopytka. Na jego twarzy pojawił się psychodeliczny uśmiech. Wbił sobie nóż w kopyto. Okropnie wrzasnął, a chmura... Mały kawałek chmury oderwał się od kawałka macierzystego. Ogier zauważywszy to, wyjął nożyk i wbił je w drugie kopyto. Wrzasnął. Kolejny kawał chmury się oderwał. Powtórzył tą czynność jeszcze dwa razy. Insane upadł na ziemie cały zakrwawiony. Chmura zniknęła, a płomienie zaczęły gasnąć. Ogier zemdlał ze scyzorykiem wbitym w jego lewe tylne kopyto.

Link do komentarza

- A ten znowu swoje - powiedział Darkness, a następnie pokręcił oczyma i odwrócił się w stronę Moth. - No... widać, iż jesteś inna od reszty... podoba mi się to - ogier prawie że niewidocznie się uśmiechnął. - Mam nadzieję, iż będzie nam się świetnie pracowało - dodał, a przez myśl przeszło mu kilka obrazów, na które szyderczo się uśmiechnął. - Więc... ja się zajmę tym delikwentem, a ty... zrób co chcesz. Na sweterek go nie przerobimy... przynajmniej nie teraz - po tych słowach Darkness podszedł do nieprzytomnego pegaza, a następnie zaczął go ze sobą taszczyć. Po chwili jednak wpadł na lepszy pomysł. Zostawił więc ogiera, a następnie pobiegł po toporek i przybiegł ponowne. Uderzył kilka razy pegaza w buzię. Nie było to mocno, a następnie przyłożył mu toporek do gardła. - Wstajemy śpiąca królewno... wstajemy.

Link do komentarza

Insane powoli się budzi. Jego źrenice są już normalne, lecz nadal boli go głowa. Zauważa stojącego nad nim Darkness'a i toporek przy gardle. 

- Ty... Chyba nie myślisz.... Że się boję... Co? - ogier mówił swoim zachrypniętym głosem - Nie wydurniaj... się... Przecież... Mamy wspólne... Interesy...

Pegaz złapał za toporek i siłował się z trzymającym go kucem, by przesunąć go na bok. Gdy ostre narzędzie było już z dala od jego głowy, Insane z całej siły uderzył drugiego ogiera z głowy. Pegaz wyrwał się spod jego ciężaru i wstał na równe kopyta, po czym chwycił swój scyzoryk. Podszedł z nim do Darkness'a i przejechał nożem po jego szyi. 

- Ja... Ciebie też... Nie zabiję... - wyszeptał ogier, po czym odszedł w stronę wozu, w którym kiedyś były narzędzia. Miał nadzieję, że znajdzie swój następny cel.

W drodze do celu, Insane zaczął powoli odzyskiwać swój rozum. Głowa przestała go boleć. Przypomniał sobie co przed chwilą zrobił i był z siebie dumny. Był pewien, że ogier chce go zabić. Teraz chciał tylko odnaleźć kogoś z kim mógłby porozmawiać i czuć się dobrze. Na początku chciał iść do Bloody, ale... Gdyby dowiedziała się, że zabił gryficę... Zapewne nigdy nie chciałaby z nim już rozmawiać. Wiedział, że Corrie jednak żyje i chciał jak najszybciej się z nią zobaczyć.

Link do komentarza

- Ostro - powiedział Darkness, a następnie otrzepał się i podszedł do klaczy z piłą. - To jak? Zabieramy się za to cholerne drzewo, czy jednak będziemy tu tak stać i patrzeć, jak rdza pochłania to i tak już stępione ostrze, którym można zadać tyle bólu - wypowiadał te słowa z nieukrywanym entuzjazmem. Po skończonym monologu ponownie chwycił za piłę, a następnie zaczął czekać na klacz, aby rozpocząć piłowanie drewna.

Link do komentarza

Clouds przez chwilę obserwował wycinkę JEDNEGO drzewa (drużyna niespecjalnie się spieszyła) a następnie podszedł do zbliżającego się Insane'a. Zatarasował mu drogę do Corrie, która stała trochę dalej.

-Mogę zamienić z tobą słówko, Insane? Tak masz na imię, racja?

Następnie odwiązał bandarze ze swojego grzbietu i podzieliwszy je na cztery części, zabandarzował krwawiące kopyta pegaza. Przelotnie musnął bokiem miękkich, przyjemnych i ciepłych skrzydeł. Przez chwilę poczuł ból w sercu.. tęsknił za niebem.

-Słuchj, wybacz mi to co wczoraj. Dałem się ponieść.. cholera, wszysculy daliśmy się ponieść, ale wiedz że żałuję tego, iż poznaliśmy się w takich okolicznościach. Jednocześnie chcę się ciebie zapytać.. dlaczego? Jak to jest że masz momentami takue mordercze instynkty? Czemu do diaska chcesz nas wszystkich wymordować? Nas, niewinnych podróżników?

Link do komentarza

Odprowadziła rannego kuca wzrokiem. Wspólne interesy... Pokaz zaprezentowany przez pegaza o masochistycznych zapędach zrobił na niej wrażenie. W dość ciekawy sposób kuce tutaj ukazywały swoje uczucia. Nic tak nie wzmacnia przyjaźni jak przejeżdżanie komuś scyzorykiem po szyi. Kiwnęła głową na słowa Darknessa. Im szybciej skończą, tym więcej czasu będzie na poważne rzeczy. Chwyciła więc piłę i tym razem wzięli się do pracy. Pierwsze drzewo poddało się ostrzu piły i w akopaniamencie trzeszczenia upadło na ziemię.

Link do komentarza

Jun opuściła przyjaciółkę. Najwidoczniej niczego nie pamiętała.

 

-Trudno-mruknęła pod nosem Jun i poszła w kierunku Cloudsa i nowego pegaza w drużynie

 

- Hejka Clouds. Może powiesz mi kto to ?-powiedziała klacz do przyjaciela.

 

Przyglądała się również nowemu członkowi drużyny. Na oko wyglądał na normalnego, niewyspanego pegaza. Jedyne co budziło mały przestrach to przedłużony uśmiech. Zauważyła również, że Clouds patrzy tęskno na niebo. Dla pegaza brak skrzydeł musi być okropny.

 

-No tak.Ciekawie się zapowiada-powiedziała Jun i zwróciła się do przyjaciela- Pewnie nie jest ci łatwo bez skrzydeł. Ale musimy żyć rzeczywistością. A więc kiedy dostane te deski na łódź ?

 

Czekała na odpowiedź przyjaciela

Edytowano przez MewTwo
Link do komentarza

Dobra, super. Z tego co zdążyłam zauważyć i usłyszeć, budują łodzie, by dostać się do Manehattanu. A stamtąd do Zebricy. Może im pomóc? Chociaż w sumie po co. Popatrzymy, co robią. Znów jakiś kuc... zagradzający drogę do mnie. Przewróciłam oczami. Podeszłam do dość wysokiego drzewa i zręcznie wspięłam się na jedną z grubszych gałęzi. Stąd mogłam wszystkich obserwować. Nadal bolała mnie klatka piersiowa, gdzie czułam pieczenie i kłócie. Zignorowałam to i zaczęłam przyglądać się psychicznemu kucowi z przedłużonym szwami uśmiechem.

Link do komentarza

- Cóż... poszło dość łatwo - powiedział cicho, a następnie spojrzał na Moth. Chwilę na nią patrzył, po czym zabrał się za szukanie kolejnej potencjalnej ofiary, złożonej z drzewa. Po kolejnych sekundach oględzin natrafił na drzewo, o zbliżonych proporcjach, do tego, które przed chwilą zostało ścięte. Ponownie ruszył w tę stronę, a raczej podszedł do niego zaledwie kilka kroków, gdyż przystanął i ponownie spojrzał na klacz. - Idziemy? Całego dnia przecież nie mamy, a ja szczerze mam już dość tego lasu - powiedział bez emocji  w głosie. Ciało Cloudsa jednakże nie dawała tego samego uczucia, co jego własne struny głosowe.

Link do komentarza
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.

Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...