Skocz do zawartości

[Gra] Wojna FOL - POZ [Human and Pony]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

(Nie w tym sensie, chodzi tylko o zablokowanie wysyłanie "niewygodnych" filmów przez FOL do telewizji. To taka "wielka" pomoc nie jest. Chyba.)

 

Kristian stał przy słuchawce z kamienną twarzą, żeby przez takie coś trzecia faza nie wypaliła to hańba. Przy okazji widział przemówienie przez kamerkę zamontowaną na przeciw tego "festiwalu". Tak to dobre określenie, jeśli nie podniesie tej słuchawki będzie trzeba wdrążyć czwartą, najtrudniejszą fazę.

 

Kilkanaście żołnierzy RFL którzy stali na tyłach cywili lub gdzieś ukrytych, obserwowało przedstawienie.

- Skorpion-2, co widziecie? Odbiór.

- Tu Skorpion-2, nic nie widzimy Skorpion-1. Odbiór.

- Przyjąłem. Bez odbioru. - po tym krótkim meldunku, zakapturzeni bojownicy obserwowali dalej to coś. Nowe ubrania RFL były nie do poznania przez wojsko i policję, nikt nie wiedział że RFL się budzi z długiego snu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(A zgiń, spłoń, wszystko co możliwe.)

 

Kristian nie dostawszy odpowiedzi rozkazał rozpoczęcie czwartej i ostatniej fazy operacji.

 

- Wprowadzić oddziały karne. - po tej komendzie żołnierze RFL gdzieś znikli, rozpłynęli się w powietrzu czy cuś innego.

- Paszol won kuce! - rozległ się krzyk z rosyjskim akcentem, za publicznością stał mur ludzi,w uniformie lub na cywila ubrani. Jednak mieli wspólną cechę, mieli naszywki "FOL". Oraz flagę z tym napisem, każdy trzymał broń, od pistoletów, przez strzelby bo RKM'y. Szykuje się coś poważnego. - Kuce mają zniknąć z tego kraju! Niech do Słowacji spadają! - krzyknął ktoś odważniejszy.

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Cud, że to nie ci "prawdziwi" żołnierze z RFL. Tamci się wycofali, a ty masz fanatyków którzy wolą spłonąć na stosie.)

 

- TY! - krzyknął powalony wyciągając detonator, nacisnął go. Okazało się że jego pas od spodni to bomba która zaczęła pikać. (Jestem łaskawy i nie wybuchnie od razu więc możesz uciec, każda próba rozbrojenie = bum.)

Bojownicy "FOL" rozpoczęli ostrzał w każdego kuca i ludzi próbujących ich powstrzymać.

- ZA FOL NA NICH! - krzyknął ten największy wyglądający jakby jechał na sterydach. Żołnierze RFL tymczasem zabunkrowani w opuszczonym budynku obserwowali wszystko przez kamerę.

- Udało nam się chyba ich wkręcić. - odezwał się jeden.

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[109. Ale na mnie byłoby fajnie. Na szczęście miałem czas i chęci, by to czytać.]

Tłum przestał podążać w sobie tylko znanym kierunku, zamiast tego w jakim takim uporządkowaniu robiąc w tył zwrot, po czym sprawnie ruszył w stronę zgoła przeciwną. Dużo szybszym krokiem. Sprawy przybrały bardzo niedobry obrót, mijaliśmy po drodze grupki przestraszonych ludzi, uciekających w stronę centrum miasta. Z okien wyglądały blade, zaniepokojone twarze. Przyspieszyłem kroku, za mną i inni, w tym nieszczęśni pojmani policjanci. W powietrzu znowu huknęło sucho kilka wystrzałów. Kiedy wyszedłem zza rogu, moim oczom ukazały się prawdziwe dantejskie sceny. Brama naszego schroniska była otwarta na oścież, wysypywali się z niej ludzie, niemal natychmiast rozbiegając się po ulicy, wpadając w bramy najbliższych domów. Prawie wszyscy w naszych pseudo-mundurach. Pierwsi mieszkańcy już stali na zewnątrz, pod bacznym okiem mierzących do nich z karabinów milicjantów. Ktoś strzelił. Na postrach, w powietrze. Ze zgrozą patrzyłem, jak ktoś wyszarpał z tłumu cywili jakiegoś młodego chłopaka. Złapałem się za głowę i wbiegłem, rozkładając ręce, między milicjantów a stojących pod murem ludzi.

- Stijte! Co wy robicie?! Czy wyście powariowali?! - krzyknąłem, stając w miejscu. Milicjanci zobaczyli, kto ja, i prędko opuścili broń. Ktoś do mnie podszedł.

- Otcze Mykoło, ałe ce Lachy! Wony Żytomir... - zaczął, pokazując karabinem w grupę ludzi.

- Szczo Żytomir?! Oni? Z rozumu zeszedłeś? Cały czas się z Przemyśla nie ruszali! Siedzą tu, jak i my!

- Ałe...

- Jeszczo raz ale usłyszę! Najpierw tacy dobrzy, że chronili, pomagali, a teraz rżnąć chcą?! Tacy wy?! Nikogo nie zabijecie, a dalej pomagać będziemy! Zebranie nadzwyczajne, pobiegnij chto po Ihora!

 

Odwróciłem się do przerażonych ludzi, stojących pod murem i przyglądających się całemu widowisku, lub też się kulących. Szybko przeleciałem wzrokiem po nich i okolicznych ścianach. Brak krwawych zacieków i ciał wróżył dobrze. Może nikogo nie zdążyli zamordować.

- Zginął kto? - rzuciłem w ich stronę, najspokojniej jak potrafiłem.

- Nie, nie.

- Na szczęście nie, proszę księdza, nikogo nie zabili.

- W czas przyszedł ksiądz, tak!

- To bardzo dobrze. Idźcie do domów. Nie będzie wam się działa krzywda. Za to co się stało jakoś wam odpłacimy. Przyrzekam - odpowiedziałem z ulgą. Odwróciłem się i pomaszerowałem w stronę wrót do bazy. Ogon procesji już w nich niknął.

 

Niecałą godzinę później stanąłem razem z Ihorem na podwyższeniu w ogólnej sali, przerobionej na taką do zgromadzeń. Nieco poniżej kłębił się tłum mieszkańców Arki, szemrząc i falując. Rozmowy rzadko kiedy dochodziły bezpośrednio do nas powyżej dwóch głośniejszych słów. Dużo było tych, którzy normalnie służyli w charakterze milicjantów. Kończył się nadany niedawno przez prezydenta komunikat o zbrodniarzach. Popatrzyłem na nich z największą srogością, jaką wydobyłem z siebie od wielu, bardzo wielu lat. Chrząknąłem bardzo znacząc i zapadła cisza.

- Dumni z siebie jesteście? - krótkie pytanie zawisło w powietrzu. Nikt nie odpowiedział. - Zrobili wam coś ci Polacy z kamienic obok? Albo ci, co ich tu chowamy? Jak tak, to powiedzieć od razu, pod sąd oddamy sprawiedliwie, a nie po kątach strzelać! Co to za zbójeckie porządki? 

- Hospody pomyłuj! - zawołał ktoś z dołu.

- Hospody pomyłuj! - powtórzył cały tłum kłaniając się w pas na znak pokory.

- Hospody pomyłuj! - powiedzieliśmy z Ihorem jednocześnie, kłaniając się i żegnając. Kiedy powstaliśmy, znów się odezwałem. - Idźcie teraz przepraszać. Bóg kazał przebaczać swoim nieprzyjaciołom. Miłować ich. Udowodnijcie, że nauczyliście się czegoś, mieszkając tu wszyscy razem. A potem... potem trza nam pojechać do Warszawy. Na sąd.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cel wykonany, zbieramy się. - powiedział jeden z bojowników, po czym dziesięcio-osobowa drużyna nacisnęła coś na ścianie i otworzyło się przejście gdzie była winda. Po wejściu do niej ściana znalazła się na starym miejscu, a winda pojechała na dół.

 

- Plan związany z FOLem zakończony, teraz jest uznawany za organizację terrorystyczną. - powiedział Kristian będąc uśmiechnięty. Jego plan udał się w 100%, czas na rozpoczęcie potajemnej rekrutacji. Dostał również wiadomość na temat spotkanie z panem Arrowem. Czas odpisać.

 

Witam cię.

 

Niech pan przyjdzie do opuszczonego domu na ulicy imienia powstańców, tam porozmawiamy. Nie trzeba się mnie obawiać, pokażę również panu pewną rzecz.

Kristian Thalberg.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie martw się. - po zjechaniu na dół oczom obydwu ukazały się metalowe korytarze bazy-matki RFL. Również były loga tej organizacji, do Kristiana podeszło dwóch zakapturzonych żołnierzy.

- Sir! Kto to jest? - zapytał jeden z nich patrząc podejrzliwie.

- To jest nasz gość, teraz czas się udać do sali konferencyjnej. - powiedział Kristian prowadząc kuca do wspomnianej sali. Po dotarciu na miejsce dało się zauważyć pracujące komputery, wielki stół otoczony krzesłami i ludźmi. - Podoba ci się baza RFL? - zapytał po chwili.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[109]

Specjalnie nie trzeba było się trudzić, by mnie spotkać. Gdy dostałem doniesienie o dostarczeniu mi wiadomości od szefa polskiego rządu, byłem już w pociągu pospiesznym do Warszawy. Ze mną siedział mój nieodłączny i wypróbowany od jakiegoś czasu Pawło, którego władze RP niedawno zwolniły z więzienia. Wyglądał na dość zniechęconego sytuacją, ale zgodził się, by dotrzymać mi towarzystwa. Ihor bowiem musiał dopilnować tego, by po ostatnich wydarzeniach nasza wspólnota wróciła do normalności. 

 

Wkrótce pociąg zatrzymał się na stacji. Byłem już w tym mieście. Wtedy, kiedy zaproszono mnie na pamiętną konferencję, na której była też Celestia. I jakiś łysol. I kucyki. Ostatecznie nic nie wyszło, wszystko się posypało, mówi się trudno. Miasto wciąż mi się nie podobało. Brudne, zadymione, mało zieleni. No i kompletnie nie wiedziałem, gdzie mam teraz iść.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pokazać ci to? Dobrze. Za mną. - odparł rozkazująca, po udaniu się do kolejnej windy i zjechaniu na najniższe piętro podziemnej bazy oczom kuca ukazał się coś co wyglądało jak gruby, czarny słup z ekranami. - Poznaj Legion. Komputerowy dowódca, gdyby Polska armia posiadał to to by była niepokonana. Nie zbuntuje się bo nie ma jak, o dziwo czuje więź do niektórych. Więc wracajmy już lepiej dobrze? - po tych słowa wrócili znowu do opuszczonego domu. - Więc tak, podobno była jakaś akcja FOL niedawno. Opowiesz coś o niej bo niedoinformowany jestem, i czy nie przeszkadza ci że taka baza jest pod Warszawą?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuchałem muzyki, którą grał Michael, gdy nagle zobaczyłem cień ktoś leciał w moją stronę. Był to pegaz jeden ze strażników. Chwilę przyglądał się otoczeniu. Aż w końcu spojrzał na mnie.

-Co się tu dzieje?

-Koncert jak widać

-Dziwne nic mi nie wiadomo by miał się tu dziś jakiś odbyć. Zresztą nieważne. Ty jesteś ten nowy?

-Najwyraźniej. Czy coś się stało?

-Mamy dla ciebie zadanie

-Chyba trochę za późno. Księżniczka Celestia już zgodziła się bym wykonał coś, co zaplanowałem jutro na ziemi

-I bardzo dobrze to zadanie też się wiąże z ziemią. Zanim wykonasz swoje zadanie udasz się do Polski. Są tam zabijane kucyki i trwają konflikty

-Polski?! Ale tam podobno jest pokój z kucykami

-Dlatego masz się tam udać i to zbadać

-Dostanę jakieś wsparcie?

-Niestety nie straż jest zajęta pilnowaniem bariery. Tamtejsze biura ci pomogą

-Tak na pewno Polacy na widok strażnika królewskiego Equestrii zaczną się znowu kochać. Zwłaszcza po interwencji księżniczki Twilight w Polsce

-Cóż wybór należy do ciebie. Podejmiesz się tego?

Chwilę stałem w milczeniu. Nie chciałem by jakieś kucyki tam ginęły. A i tak wybierałem się na ziemię. Zawsze mogę się tam rozejrzeć

-No dobrze jutro wyruszę

-Nie wyruszasz natychmiast. Nie możemy zwlekać ubierz swoją zbroję i idź. Transport czeka

-Niech, więc będzie. Ale transport nie jest mi konieczny sam sobie poradzę. Zasalutowałem strażnikowi on również to zrobił

Poszedłem do butiku ubrałem pancerz strażnika. Zabrałem amulet, katanę, list od księżniczki, przygotowane zapasy w plecaku i szalik przynosił mi szczęście, więc wolałem go mieć. Przed opuszczeniem butiku lekko pocałowałem Rarity w policzek i zostawiłem kartkę na wypadek gdybym nie zdołał już wrócić.

 

"Rarity musiałem niestety wyruszyć już dzisiejszej nocy. Wybacz, że się nie pożegnałem. Ale niestety musiałem się śpieszyć. Na wypadek gdybym nie wrócił chciałem ci powiedzieć, że zakochałem się w tobie od czasu naszego spotkania na ziemi. Wybacz, że nie mówię ci tego w oczy, ale brakowało mi odwagi. A mieszkanie z tobą było jedną z milszych rzeczy w moim życiu. Gdybym jednak wrócił i poważnie namieszał swoimi działaniami na ziemi. Mam nadzieje, że nie zawahasz się użyć przeciwko mnie elementu harmonii, jeśli taka będzie miała być moja kara."

 

Zostawiłem list, po czym teleportowałem się do strażników pilnujących barier. Ci zmierzyli mnie wzrokiem

-Czego chcesz?

-Mam pozwolenie by udać się na ziemię

-Pokaż pozwolenie

Pokazałem strażnikowi list od księżniczki. Chwilę go przeglądał.

-Mam nadzieje, że wiesz, co robisz. Pamiętaj na ziemi. Liczysz tylko na siebie

-Oczywiście

Strażnicy mnie przepuścili. Po czym przekroczyłem barierę. Bariera naprawdę dziwnie wyglądała na zewnątrz nic nie było widać. Ale nie miałem czasu nad tym myśleć. Róg i amulet wspólnie zaświeciły, po czym zniknąłem. Szkoda, że nie wysłuchałem do końca koncertu Michaela pomyślałem.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy zastanawiałeś się, co byś zrobił gdybyś mógł, bezkarnie zabijać, gdybyś był jak bóg  - nucę sobie myśląc nad tym wszystkim. Komu zależy na upokorzeniu nas. Nie miałem pojęcia. Inną sprawą była Lüge w mojej głowie co się teraz nie odzywała. Może i lepiej. Dziwnie mieć drugą osobę w głowie co zaczyna posiadać twoje wspomnienia i tak naprawdę nie wiesz co zrobi. To odrobinę przerażało. Nie wiedziałem do czego jest zdolna, a ta cisza mnie tylko dołowała. Byle obłęd mnie nie pokonał a może to jej celowy zamiar...

Nagle tramwaj zatrzymał się gwałtownie i otworzył wszystkie drzwi.Awaria trza wyjść z tramwaju by dalej iść pieszo ku siedzibie FOL.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze, fajnie to prowadzić misję beze mnie, tak?

Po drugie, powiedzieć o co w skrócie chodzi, a z tego co się dowiedziałam sama to mamy tu wojnę hakerską. Jenys...

Nie, Komputerze, jak jest coś CAŁKOWICIE odłączone od neta to nic z tego nie wyciągniesz, to po pierwsze. Po drugie mam nadzieję, iż nikt nie wtrącał w tę sprawę Equestrii, ani nie zabijał SAM kucy jako ,,ten tajny morderca'', bo nie miał na to pozwolenie.

Na rozmowę z prezydentem też nie...

 

Dobrze.

 

Morderstwa przeniosły się z Polski na Czechy. Teraz tam ginęli ludzie i kucyki. A w ostatnim domy w którym doszło do tragedii można było zaobserwować wyryte w ścianie słowa ,,RFL+FOL OD NIENAWIŚCI DO WSPÓŁPRACY JEDEN KROK''.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pojawiłem się w centrum Wrocławia. Ponowny powrót na ziemię był dziwnym uczuciem. Ziemia była teraz jak jedno wielkie bagno to już nie był mój dom. Mijając ludzi zauważyłem, że większość z nich patrzy na mnie wilkiem. Zapewne widok zwykłego kucyka im nie przeszkadzał, ale widok strażnika dawał im nieprzyjemne wspomnienia. Powoli docierałem do biura, gdy nagle w moją stronę poleciała szklana butelka. Można było usłyszeć jakiegoś krzykacza
-Nie oddamy wam naszej ojczyzny!
Za nim jednak butelka do mnie dotarła złapałem ją magią, po czym ją zniszczyłem. Spojrzałem wrogo na krzykacza a ten nagle uciekł. Dotarłem w końcu do biura agenci POZ zaprowadzili mnie do obecnego kierującego POZ pod nieobecność Michaela. Na mój widok uśmiechnął się.
-Witaj naprawdę się cieszę, że Equestria wysyła nam straż do pomocy w rozwiązaniu tego problemu
-To nie do końca tak. Przyszedłem wam pomóc. Bo i tak zmierzałem na ziemię. Co tu się właściwie dzieje? Podobno Polska miała być spokojna dla kucyków
-Nie wiadomo. Ale wszystko wskazuje na FOL. Spójrz na te nagrania sprzed kilu godzin
Obejrzałem nagrania z zabójstw kucyków z kilku ostatnich godzin. Jednak coś mi tu nie pasowało.
-Chciałbym zobaczyć akta, jakie macie na temat tych zabójstw.
-Oczywiście. Napijesz się czegoś
-Niema takiej potrzeby. Mam cydr, z Equestrii i jedzenie. Wasze nie może się z nim równać
Nagle wbiegł agent POZ z aktami. Zacząłem je przeglądać. Ze zmrużonym wzrokiem
-Nie wygląda mi to na działania FOL i Zakonu. Znam nieco ich metody. Wygląda mi to na robotę jakiś fanatyków, których nie mieliśmy jeszcze okazji poznać.
-Fanatyków?
-Zgadza się. Przydzielisz mi kliku agentów do pomocy, którzy zaprowadzą mnie na miejsca zbrodni?
-Oczywiście. Ale wiesz straż królewska. Może sama stać się celem ataku. Polacy za wami nie przepadają po ostatnich wydarzeniach. Nie wiadomo czy obecny prezydent Polski nie uzna tego za inwazje
-Znam obecnego prezydenta. Nie uzna mnie za wroga. Pewnie jest zajęty i nie będzie mi przeszkadzał. A jeśli chodzi o atak na mnie. Nie mam nic przeciwko może ich wywabię w ten sposób. Przy okazji nie zabijamy. Daj tym agentom pociski usypiające. Nie przybyłem tu dokonywać rozlewu krwi
-Jak uważasz. Mam coś jeszcze zrobić?
-Tak wyślij kilku agentów, aby się rozejrzeli. Niech się dowiedzą, komu najbardziej nie pasowała obecna sytuacja na świecie. Zbadajcie gdzie takie grupy mogły się pojawiać
-Oczywiście
Po tych słowach opuściłem biuro i wyruszyłem samochodem z grupą pięciu agentów na jedno z miejsc zbrodni.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Emm... raz zabiłem kucyki na ich własnym podwórku. W celach wrobienia... bo jako ten seryjny morderca się nie bawię. Powiedziałbym Elizko że mamy wojnę propagandową z Gandzią, ale napisałem przecież "o ile to możliwe" w poście...)

 

Do Kristiana podszedł jeden z ludzi od śledzenia wiadomości na świecie.

- Sir! Morderstwa przeniosły się do Czech a zniknęły z Polski, przynajmniej na razie. - zameldował posłusznie, Kristian spojrzał na niego z uśmiechem.

- Udam się do Czech by obserwować sytuację, dajcie mi jakiś słabo wyszkolonych żołnierzy. Przydadzą się, naprawdę.

- Tak jest sir! - odparł po czym pobiegł gdzieś.

 

Dwadzieścia minut później

 

Nad Polską leciały trzy transportery RFL które leciały w kierunku Pragi, trzeba rozeznać się w tamtejszej sytuacji. I pozostać najmniejszym winnym, oraz przy okazji rozwiesić plakaty rekrutacyjne. To zawsze działa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dojechałem na miejsce jednej ze zbrodni. Wciąż były tu taśmy informujące o morderstwie w ty miejscu. Zacząłem z agentami rozglądać się po domu. W pewnym momencie spojrzałem na zakurzone zdjęcie na półce. Były na nim klacz i źrebak. Smutny widok tyle śmierci z powodu tej nie potrzebnej wojny. Kiedyś śmierć była dla mnie czymś normalnym. Lecz teraz miałem wrażenie, że robię się coraz bardziej miękki. Nie wiedziałem czy to przez eliksir czy przez mój pobyt w Equestrii. Ale ze swoją przemianą czułem się dobrze. Nagle zadzwonił telefon jednego z agentów.

-CO?! Cholera... dobra przekaże mu

Spojrzałem na agenta

-O, co chodzi?

-Kolejne zabójstwa. Tym razem w Czechach

-Hmm nie dobrze. Musimy, więc walczyć z jakąś nową organizacją lub z kimś, kto ma niesamowite wpływy. Jakieś ślady?

-Napisy wskazujące na współpracę RFL i FOL

-To niema sensu. Oni nigdy nie dojdą do współpracy. Dążą do zupełnie innych rzeczy. Jedyne, co ich łączy to nienawiść do kucyków. Ale oni mają zupełnie różne metody działania

-Co robimy?

-Macie śmigłowiec? Lecimy do Czech

-Zaraz przekażę dowództwu. By przygotowali

-Świetnie. Więc ruszajmy

Ostatni raz spojrzałem smutnym wzrokiem na zdjęcie. Muszę to zatrzymać za wszelką cenę. Opuściłem z agentami budynek i pojechaliśmy do śmigłowca.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój chód przerwał dźwięk dzwonka. Znowu Aneta dzwoni. Ciekawe z czym znowu. Patrzyłem się chwile w ekran będąc przed przejściem dla pieszych zanim odebrałem.

- Co znowu?! - spytałem się ruszając na zielonym.

- We Wrocławiu widziano strażnika królewskiego. Był też na ostatnim miejscu zbrodni.

- Faktycznie ciekawe. Co teraz robi?

- Jedzie gdzieś jest pod obserwacją.

- Czyli wiecie co robić więc po co dzwonisz?

- No widzisz brakuje nam organizacji. Nie jestem wstanie pozbierać chłopaków. Nie jestem ich przewodnikiem potrzebujemy pana. Niech pan przyjedzie jak najszybciej. Potrzebujemy pana bo wszystko się sypie. - Milczałem chwile bijąc się co mam zrobić.

- Jadę do was będę za dwie godziny - ruszyłem na dworzec by znowu wsiąść do pociągu. Ten strażnik mógł dostarczyć nam nieświadomie cennych informacji by dalej rozgrywać tą partię.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dojechałem z agentami do biura Wrocławskiego. Czekano już tam na mnie. Obecny dowódca czekał przed śmigłowcem. Ponownie uśmiechnął się na mój widok.

-Śmigłowiec gotowy

-Idealnie. Czy agenci mogą lecieć ze mną? Przyda mi się wsparcie

-Oczywiście

-Czy udało ci się znaleźć coś nowego?

-Nasi agenci obserwują kilka podejrzanych grup. Jeśli się czegoś dowiemy powiadomimy cię

-Dobrze. Czas lecieć. Nie można pozwolić do dalszego rozlewu krwi w Czechach

-Chciałem cię o coś spytać

-Tak?

-Czemu uważasz, że to fanatycy

-Bo tak działają. Ludzie zabijają kucyki ze strachu i nienawiści. Ale teraz giną nawet ludzie. Ten, kto to robi idzie zapewne myślą, że trzeba poświęcić wszystkich, bo jego cel jest najważniejszy. Obawiam się, że to jest grupa psychopatów gotowa na wszystko. Akta, które przejrzałem potwierdzają to.

-Rozumiem. Będziemy w kontakcie

Wsiadłem z grupą agentów do śmigłowca i ruszyliśmy w stronę Czech. Za pomocą teleportacji byłbym tam szybciej, ale wsparcie było mi potrzebne. Samotna walka w tej chwili odpadała. W ogóle nie miałem ochoty walczyć. Ale w życiu różnie bywa. Wątpię, że ci zabójcy skończą na pokojowym dialogu.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy leciałem z agentami śmigłowcem w stronę Czech. Zaczynało mnie dopadać zmęczenie. Powoli zasnąłem wtulony w szybę. Całonocny brak snu dawał efekty. Nagle ktoś mnie zaczął szturchać. Powoli otworzyłem oczy.

-Wybacz, że cię budzę dolecieliśmy

-Nic się nie stało. To ja przepraszam jestem już nieco zmęczony za mało snu

Powoli wysiedliśmy ze śmigłowca. Skierowaliśmy się do jednego z domów gdzie doszło do masakry kolejnej kucykowej rodziny.

-Więc, co robimy? Masz jakiś pomysł?

-Zastanówmy się chwilę. Problemem tego wszystkiego jest to, że nikt nie widział napastnika. Żaden sąsiad nic nie widział ani nie słyszał. Albo nie chciał słyszeć. Zabójca bez najmniejszych problemów zabił rodzinę wdarł się tu i wyrył napis na ścianie. Takie coś nie trwa kilka sekund. Więc albo znał te rodzinę albo ją obserwował. Przynieście mi mapę tej okolicy.

Jeden z agentów podał mi mapę zacząłem ją oglądać. Zastanawiając się gdzie może być zabójca

-Cóż mam dwie teorie. To może być któryś z sąsiadów. Musimy sprawdzić jak tutejsza rodzina żyła z sąsiedztwem. Może ktoś, kto się nie dawno wprowadził musimy się dowiedzieć jak długo tu mieszkają ich sąsiedzi. Jeśli to żaden z nich. Zabójca może mieć kryjówkę gdzieś w okolicy, ale z dala od mieszkańców. Żeby nikt mu nie przeszkadzał w jego chorym planie. Stawiam na okoliczny las. Tam mogą być jakieś stare opuszczone budynki gdzie założył bazę. Dobrze najpierw zajmijmy się sąsiadami.

Wyszedłem z agentami dowiedzieć się czegoś o okolicznych sąsiadach kucyków. Mając nadzieje, że na coś trafię

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szybko dojechałem Pendolino do Wrocławia lecz bilet kosztował mnie za dużo. Stanowczo za dużo ale jednak czas ma swoją cenę. Po dworcem już stał czarny dostawczak. Mam nadzieje że mają to o co prosiłem. Zapukałem z tyłu jeden ze znanych wszystkim utworów. Tylne drzwi się otwarły się ukazując dwóch chłopaków i jedną kobitę a za nimi mały arsenał.

- Już jestem. Jak sytuacja ze strażnikiem? - zagaiłem.

- Leci helikopterem. Sądząc po kierunku w stronę Czech - odezwała się Aneta gdy ja wsiadałem i zamykałem drzwi.

- No to gazu. Na autostradę bo i tak ma przewagę czasu i prędkości! - pogoniłem kierowce co z piskiem opon ruszył.

- Plan jest taki; Dopuszczamy go po tym łapiemy i wyciągamy z niego informacje jeśli będzie trzeba. Tak to śledzimy. Pierścień ze srebra załatwiony mam nadzieje?

- Sygnet z mojej biżuterii - rzuciła mi rzeczony przedmiot który złapałem bez trudu. Ładna robota. Jeden z tych co raczej nie ma ładnie wyglądać. Masywny ciężki mający zwiększyć siłę ciosu. Doskonale.

- A i na miejscu broń we ostateczności tak by unieruchomić. Zrozumiano. Mamy zlikwidować gagatka co nam psuje reputacje ale najpierw trza info z niego wyciągnąć w miarę możliwości. Prawie na pewno to większa siatka a strażnik ma nas do nich doprowadzić. Jakieś pytania?

- Czemu szef ma czerwone oczy? - znów odezwała się Aneta. Zamurowało mnie wiedziałem że o czymś zapomniałem.

- Cena życia - odpowiedziałem zagadką zgodnie z prawdą.

Następne rozmowy zeszły na sytuacje we Wrocławiu i na temat akcji. Tak do Czech.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...