Skocz do zawartości

Multisesja: Pakt


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

Lacie uśmiechnęła się złośliwie do Alois. - A co jeśli to kłamstwo? - spytała złośliwym tonem. - Znam cię całe 5 lat, ale nic o tobie nie wiem. Może tak na prawdę to ty jesteś tą złą. - powiedziała, po czym zaczęła przyglądać się Jess i John'owi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Napięta atmosfera ulotniła się całkowicie. Niektórzy rozluźnili się pod wpływem alkoholu, innym dobrze zrobiła rozmowa ze znajomymi twarzami.

Do stołu Alois i Lacie podszedł mężczyzna o ciemnych, krótkich włosach. Uśmiechał się miło i wygladał na uprzejmego.

- Czy da się pani zaprosić do tańca? - zwrócił się do Alois.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Nie sądzę

Oczywiście, że jestem, ale to z zawodu - rzekła ponownie się uśmiechając, tym razem tajemniczo - A ty masz z kimś zatańczyć albo ponownie użyję swoich argumentów - rzekła do Lacie, następnie do mężczyzny - Ależ oczywiście.

Edytowano przez Elfka z Amanu
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna, Henry Calford - jak się później przedstawił - ujął dłoń Alois i poprowadził na parkiet. Również Lacie długo nie pozostała przy stole, wyprowadzona na parkiet przez Hrabiego Geoffreya Firth, jasnowłosego o pociągłej, chociaż wesołej twarzy. Przy stołach wciąż siedzieli jeszcze goście, również kobiety.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jonathan przyglądał się każdemu tańczącemu. Sam nie miał na to ochoty. Wziął łyk szampana. Spojrzał na Elizabeth i jej towarzysza i uśmiechnął się pod nosem. - Może, jednak się zakocha... - pomyślał. 

Edytowano przez Mephisto von Pheles
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabawa trwała jeszcze kilka godzin, zawierała w sobie nie tylko taniec. Wieczorem większość gości była już zmęczona, a niektórzy zrobili się wręcz zbyt głośni. Gospodarz wyszedł  na parkiet.

- Drodzy państwo, lokaj odprowadzi was do przydzielonych wam pokoi - oświadczył. - Po drodze zostaniecie zaznajomieni z rozmieszczeniem poszczególnych pomieszczeń w domu. Życzę wam dobrej nocy - zakończył.

Wedle obietnicy, wszyscy goście zostali odprowadzeni do swoich pokoi.

Alois i Lacie dostały pokój na pierwszym piętrze, pośrodkudługiego, wysokiego korytarza. Wzdłuż ściany porozwieszane były obrazy z wizerunkami członków rodu, drewniana podłoga przykryta była bordowym dywanem, zaś wysokie okna zdobiły bordowe zasłony w złote wzory.

Sam pokój również był obszerny. Naprzeciwko siebie, prostopadle do okna stały dwa, duże łóżka, obowiązkowo z baldachimami. Obok stały szafki nocne z lampami naftowymi. Na podłodze zaś leżał dywan, pod jedną ze ścian był kominek. Nad kominkiem zaś wisiał spory obraz przedstawiający starą kobietę w bogato zdobionej sukni. Obraz oprawiony był w złotą ramę.

Łazienka znajdowała się naprzeciwko pokoju.

Podobnie wyglądał pokój przydzielony Jonathanowi i Elizabeth. Nad kominkiem jednak obraz wygladał inaczej - przedstawiał przystojnego młodzieńca w szarobłękitnym płaszczu, o czarnych włosach opadających na ramiona. Na kominku stał statek w butelce, okno zasłonięte było beżowymi zasłonami.

- Miłej nocy życzę - rzekł lokaj.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jonathan czekał aż lokaj wyjdzie, gdy zrobił to usiadł na łóżku i rozwiązał apaszkę. - Eh... Jak można w tym wytrzymywać. - wyciągnął tasiemkę z włosów (wtedy przecież nie było gumek ani spinek) pokręcił głową. - Ach, od razu lepiej. - mruknął do siebie. - I co? Jak podobał się dzisiejszy towarzysz tańca? - zaśmiał się. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W pokoju Jess rozległo się pukanie do drzwi.

 

 

- Podobać może i sie podobał. Czy go lubię? Nie. Idę do łazienki. Przy okazji... Ja wiem, jest jesień. Ale nie wydaje ci się, że tu jest... wybitnie zimno? - zapytała. Otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz. Po kilkunastu minutach była z powrotem w pokoju, ubrana w koszulę nocną. Odsunęła ciężką kołdrę i weszła do łóżka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za drzwiami stał Syd, nikt poza nim. Ani śmierć, ani morderca, ani gwałciciel.

- Ja nie chcę cię straszyć, ale mam wrażenie że dzisiaj w nocy nie będzie spokojnie. U mnie w pokoju są dwa łóżka, a wolałbym żebyś sama w pokoju nie zostawała. Musisz znieść moją obecność te kilka godzin - powiedział do niej.

 

- Jak tam sobie chcesz. Ja sądzę, że jest zbyt zimno nawet jak na jesień - upierała się. Wstała z łóżka, otwarła jedną część okna i wystawiła rękę na zewnątrz.

- Na zewnątrz temperatura jest dokładnie taka sama jak tutaj, a przecież pali się w kominku. Ten ogień jest jakiś udawany - stwierdziła i wróciła do łóżka. Z torby podróżnej wyjęła pochwę ze sztyletem i wsadziła pod poduszkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak, chcę - powiedziała. Wyjęła nóż zza poduszki, wyskoczyła z łóżka, przebiegła pokój i wlazła pod kołdrę w drugim łóżku, przy okazji wsadzając sztylet pod poduszkę.

- Dobranoc. Nie tłucz się, jak będziesz wracał.

 

- Nie drzyj się - powiedział. - Prawdą jest, że bez ciebie stracę źródło energii i zostanę oderwany od życia ziemskiego. Ale nie traktuj mnie łaskawie jak zło konieczne. Po tych kilku latach troski o ciebie, mogłabyś okazać trochę współczucia. Zwłaszcza, że ja do ciebie negatywnych uczuć nie żywię. A teraz chodź i proszę cię, cicho - powiedział.

- Czy potrzebuje pan czegoś? - zapytał Syd, wychylając się z pokoju i patrząc z podniesioną brwią na Jonathana.

Edytowano przez Oksymoron Van Dort
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Miło mi to słyszeć - odrzekł Syd uprzejmie. Zaprowadził Jess do swojego pokoju. Kilka minut później sam był już w łóżku.

- Idź lepiej spać. Jutro trzeba będzie wstać przed gośćmi. Dobranoc.

 

W pokoju Elizabeth panowała idealna cisza, pomijając dźwięki wydobywające się z ognia. Mimo ciepłego światła z ogniska pokój wypełniała nieprzyjemna atmosfera. Możliwe, że to częściowo przez zimno. Możliwe, że przez jesienną aurę. Możliwe też, że pokój - lub jego wyposażenie - nie do końca były zwyczajne. Na przykład portret nad kominkiem. Przystojny młodzieniec na nim miał teraz bardzo dziwne oczy, tak jakby... ruszały się. A może to tylko migotanie z paleniska?

Jonathanowi udało się zajść nie dalej niż na werandę, drzwi wyjściowe były bowiem zamknięte na klucz.

- Czy pan czegoś potrzebuje? W czym moge pomóc? - zapytał stary lokaj, który pojawił się za plecami żniwiarza bezszelestnie. W ręce trzymał zapaloną lampę naftową.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Nie sądzę

Alois po wejściu do pokoju poszła się przebrać w coś wygodnego i siadając na łóżku powiedziała - Lacie! Dobra siostra Alois karze Ci iść spać, dobranoc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jonathan przybrał miły wyraz twarzy. - A nie dziękuje. - powiedział po odwróceniu się. Odszedł w kierunku pokoju starając się pozostać w cieniu, wszedł bezszelestnie do pomieszczenia, ściągnął frak, apaszkę, buty i położył się, wiedział jednak że nie zaśnie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obraz w pokoju Alois i Lacie, otyła starsza dama teraz wbijała swoje spojrzenie prosto w diablicę. Alois wydawało się, że wcześniej kobieta patrzyła w okno... Ale może tylko jej się wydawało?

 

Ogień w pokoju Elizabeth i Jonathana zamigotał, po czym kilka sekund później zgasł gwałtownie z sykiem. Oblicze młodzieńca na portrecie zmieniło się nie do poznania. Nie uśmiechał się lekko jak przedtem, bo w ogóle nie miał warg. Krzywe, pokrwawione zęby sterczały z nagich dziąseł, jego nos wyglądał, jakby był zgniły.  Wpatrywał się nienawistnie w żniwiarza swoimi wytrzeszczonymi, zaczerwienionymi gałkami ocznymi. Włosy natomiast przerzedziły się tak bardzo, że widac było łysinę. Co za malarz stworzyłby takie paskudztwo?

- Jon, ja rozumiem że ty lubisz taka temperaturę, ale mnie jest zimno. Po co gasiłeś ogień? - zapytała Elizabeth, która także nie spała.

 

Jess mogła odnieść wrażenie, że w pokoju nagle powiał chłodny wiatr. Anioł wstał z łóżka i podszedł do okna sprawdzić, czy jest zamknięte. O dziwo - było.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...