Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 03/12/14 we wszystkich miejscach

  1. Dobra, juz wiem do czego to zmierza... Żegnam.
    6 points
  2. Ogólnie rzecz biorąc, ja sądzę, że dobry alicorn nie jest zły i tego sloganu się trzymam. Pod pojęciem "dobry" rozumiem przede wszystkim sensowną, składną historię postaci, która nie zahaczałaby o jakieś proroctwa, mrocznych mesjaszy, wybrańców, ani też jakieś dziwne powiązania (mniej lub bardziej bezpośrednie) z rodziną królewską. Nie tylko dlatego, że takie umrocznianie czegoś na siłę, robienie z postaci wyrzutka, którego wszyscy chcą załatwić (a on wbrew logice i prawom fizyki wszystkich pokonuje i dokonuje zemsty) jest dość pretensjonalne, ale przede wszystkim dlatego, że to już było i zdążyło się przejeść. Inna sprawa, że gdy ktoś już decyduje się na takie zabiegi to najczęściej przedobrza, zapominając o jakichkolwiek miarach. Poza tym, naprawdę fajnie jest wiedzieć, że postać ma jakąś rodzinę, słabości, ale też i mocne strony, a komplet zalet kontrastuje z zestawem wad, które przecież ma każdy. Odnośnie tego, "jak zostałem latającą fabryką kleju" - zależy od autora, czy zdecyduje się na postać, która od urodzenia była alicornem, a może zadziałał na nią jakiś czar, a może stało się podobnie, jak to widzieliśmy w serialu. Zależy. Byle nie przesadzić z pewnymi szczegółami, o czym wspominałem wcześniej. Sprawa druga, to kwestia wyglądu i personaliów. Preferuję postanie nie przypominające wyglądem demonów, odróżnialne od sterty czarnego złota, jak również widoczne na tle czerwonej ściany. Nadmiar bibelotów jest zły. Kolczyk, wisiorek, czy też zwykłe ciuchy - nie ma problemu, byle nie obwieszać żelastwem, przez które postać ledwo by się poruszała, nie mówiąc już o wzbiciu się w powietrze. Jeśli chodzi o imiona - zależy. Darków, darknesów, szedołów, blejdów, dewilów, czy też blaków było już całkiem sporo, także miło by było zobaczyć wreszcie alicorna, noszącego tak dla odmiany niezbyt wyróżniające się imię, które mógłby nosić każdy zwyczajny kucyk. Kwestia trzecia, czyli moce i talenty. Cóż, skoro taki alikorn ma róg, oczywistym jest, że magia nie jest mu obca, ale tutaj także trzeba znać pewną miarę. Podobnie z osiągalnymi w powietrzu prędkościami i siłą uderzenia. Jeśli postać wie wszystko i potrafi wszystko, może mrugnięciem jednego oka wyleczyć każdą ranę/ chorobę, a drugim wyeliminować wszystko w promieniu 100 km, to nawet najlepiej napisany fanfik, jej nie pomoże. Dlaczego? Bo jako odbiorca wiem, że nie można takiej postaci nie można zranić, nic nie jest w stanie jej powstrzymać, księżniczki jednej rundy z nią nie wytrzymają. Nuda. Dobrze jest, gdy alikorn jednak ma jakieś słabostki, które wpływają na jego losy, tak jak i mocne strony, które jednak nie zawsze przechylają szalę pomyślności na jego stronę. Czyli wniosek jest następujący - tak dla OC alikornów, o ile są one nieodróżnialne od każdego innego gatunku kucyka. Przez określenie "nieodróżnialne" mam na myśli to, że ani nie są potężniejsze niż najlepiej wykształcony jednorożec na świecie, ani nie są szybsze, niż obecny mistrz/ mistrzyni podniebnej formuły jeden, chorują jak każdy inny kucyk, można je zranić jak każdego innego kucyka, mają zalety ale i przywary. W dążeniu do doskonałości w danej dziedzinie również muszą się kształcić/ trenować/ pracować, ale we wszystkim nigdy dobre nie będą, jak każda inna postać, niekoniecznie posiadająca róg, lub skrzydła. I tyle. Jasne, wizualnie będą się wyróżniać, ale chodzi o to, by na tym się kończyło. Poza tym, to zwyczajne postacie, uzasadnione i wprowadzone z pomysłem. A teraz odnośnie kilku zarzutów co do chyba najpopularniejszego OC alikorna, czyli Nyx: 1. Nie na tym polega OP. Ona posiada wielką moc, ale nie do końca jest jej świadoma (widać to najlepiej w pierwszych rozdziałach) i nie wie od razu jak jej używać ani skąd ona się bierze. Odkrywanie prawdy o sobie i swoich możliwościach jest tutaj istotnym dla całości wątkiem, który w żaden sposób nie narusza mojej granicy dobrego smaku. Natomiast, gdyby Nyx od początku wiedziała kim jest, potrafiła sama doprowadzić się do dorosłej formy i nie dałoby się w żaden sposób jej zatrzymać (w sensie, że zabrakłoby u niej jakichkolwiek wspomnień, refleksji, czy odruchów, a nastawiona by była wyłącznie na zabijanie i podbój, bez krzty "duszy" w tych działaniach), wtedy owszem, psioczyłbym na to. 2. Nyx nie ma prawa posiadać rodziców, bo została tak jakby "stworzona", czy też "przyzwana", a to diametralna różnica. Zresztą, Nyx/ Nightmare Moon to swego rodzaju alter ego Luny, która to jest taką "formą domyślną", więc tym bardziej trudno o rodziców akurat dla tej postaci. 3. Odnośnie jej mroczności, ja tu widzę jedynie coś, co potocznie zwie się "dark past bulls@#t". Ale znów, w tym przypadku trudno było się spodziewać czegoś innego, a i tak, nie jest to znowuż aż tak nachalne, jak w przypadku jeża Shadowa. 4. Odnośnie naśmiewania się - nie ona pierwsza i nie ostatnia. Zresztą, z Ligi Znaczkowej też pewne dwie pannice się naśmiewają i to nie raz, czy dwa razy, ale ciągle i to jeszcze w ramach kanonu. Poza tym, jedna z ich "ofiar" nie posiada pełnej rodziny (brak rodziców), co do drugiej także nie mamy pewności (poprawcie mnie, jeśli się mylę). Jakoś nie wydaje mi się, by przez to dostały traumy, zachowują się zwyczajnie. A Nyx prędzej dostałaby traumy po tym, jak ją Celestia Twilight odebrała, niż po tym jak jakieś dwie cwaniary wysłały ją do lasu, z którego zresztą się wzięła. 5. Nie wiemy, czy Nightmare Moon faktycznie nie ma polotu. Za mało czasu antenowego jej dali (albo inaczej - dali, ale marnie wykorzystali) i nie zdążyła się rozkręcić, choć i tak potraktowali ją lepiej niż Sombrę. Nyx rozwija tę postać, nadając jej jakby nowy wymiar. Jest to autorska wizja autora, która jest o wiele barwniejsza, niż to, co mieliśmy okazję widzieć w serialu. Aczkolwiek, prawdopodobnie, bez "Past Sins" Nyx byłaby skończona i dziś służyłaby raczej jako przykład jak nie tworzyć postaci. Dlatego dobrze jest, gdy autorskie postacie pojawiają się gdzieś, czy to w dłuższych, czy to krótszych fikach, niźli w jakimś pojedynczym poście, czy w formie kilku obrazków na Deviantarcie. Postacie posiadają wtedy "tło", śledzimy ich historię, obserwujemy zmiany, jakie się w nich dokonują, poznajemy także jej stosunek do pozostałych kucyków, czy też otaczającego je świata. Nie da się ukryć, że w ten sposób mamy szanse opisać historię swojej postaci o wiele obszerniej i ciekawiej, niż podając jedynie suche fakty, biografię w pigułce, bez żadnych głębszych wyjaśnień, czy też wchodzenia w myśli postaci.
    2 points
  3. Jak zawsze ciekawe tematy są
    2 points
  4. Jakiś czas temu mi się trochę nudziło, więc postanowiłem zrobić sobie OCka. Nie wiem czemu, ale poproszono mnie o napisanie jakichś ostrzeżeń, a więc: Uwaga, poniższa treść może zawierać jako takie dziwne rzeczy, w tym orzeszki. Rysunek od ewi :* Imię: Whitemurk Wiek: 1338 lat Wygląd: Kuc jaki jest, każdy widzi. 2 rogi, 4 skrzydła, tęczowe oczy i grzywa, blizna na oku, nic szczególnego. Whitemurk od czasu, gdy został uwolniony z lodowca (o tym niżej)ma problemy z psychiką. Jest kucykiem raczej stroniącym od towarzystwa. Zawieranie znajomości zazwyczaj sprawia mu duże trudności. Nie lubi rozmawiać. Jedynymi kucykami, które akceptuje w swoim towarzystwie jest szóstka klaczy z Ponyville, Derpy i Zecora. Zazwyczaj nie okazuje swych uczuć. Zawsze chłodno ocenia sytuację, nie podejmuje pochopnych decyzji. Często bywa sarkastyczny. Z powodu braku cutie marku odczuwa niesamowitą pustkę. Ma skłonności do depresji, zamyka się wtedy w swojej beczce i potrafi nie wychodzić z niej całymi dniami. Z tego stanu regularnie wyciąga go Derpy. Okazjonalnie jego gorsza część próbuje przejąć nad nim kontrolę. Okazjonalnie (tak, wiem, powtórzenie, ale mnie tak się podoba, więc tak ma być :B) jej się to udaje, zmusza ona wtedy Whitemurka do czynienia zła maści wszelakiej, od niemycia kopyt przed posiłkiem, poprzez mordowanie niewinnych, a na zamachach terrorystycznych kończąc. Jednak całe szczęście, że tęczowo grzywy kuc jest zazwyczaj w stanie opanować się w odpowiedniej chwili. W wolnych chwilach łowi ryby i rozmyśla nad sensem wszechświata. Lubi gofry z bitą śmietaną, spanie w beczce, walkę ze złem i posiada rozległą wiedzę w wielu dziedzinach (a bynajmniej jest mondrzejszy ode mnie). Nie lubi brukselki, nie wymawia „r”, zazwyczaj śpi do południa i jest uzależniony od kostek cukru. Historia: Jest on zaginionym bratem Celestii i Luny. Gdy był jeszcze małym szkrabem, zazdrosne o dodatkowy róg i parę skrzydeł siostry wrzuciły go w beczce do rzeki. Dryfowałby tak pewnie aż do śmierci z wyziębienia (bądź głodu, bądź czegokolwiek innego), gdyby nie został zauważony przez rybaków z Manehattanu. Został on wyłowiony przez jednego z nich, Fischera, a poźniej także adoptowany. Traktował on Whitemurka jak własnego syna. Dbał o jego edukację, nauczył go łowić ryby, walczyć na miecze oraz wielu innych praktycznych rzeczy. Życie płynęło im dosyć spokojnie, aż do momentu, gdy miasteczko zostało zaatakowane przez głodne harpie. Gdy wleciały do ich chatki, Fischer własnym ciałem obronił młodego kuca. Ostatkiem sił poprosił swego przybranego syna o zaopiekowanie się jego ukochaną wędką. Whitemurk po opuszczeniu chatki znalazł się w potrzasku. Harpie były dosłownie wszędzie, mordując mieszkańców jednego po drugim. Wtedy zdarzyło się coś nieoczekiwanego. Wędka zamieniła się w miecz, dzięki czemu mógł on poradzić sobie z agresorem. Przepędziwszy harpie Whitemurk spodziewał się, że zostanie bohaterem, jednak reszta mieszkańców zaczęła traktować go podejrzliwie, a nawet zwracać się do niego z pogardą. Powtarzali mu, że skoro ma 2 rogi, 4 skrzydła i taki wypasiony miecz, to mógł od razu sobie z nimi poradzić. Młody alikorn postanowił opuścić wioskę. Podczas swej tułaczki uratował życie przed mantykorą pewnemu jednorożcowi, Diabetowi. Zaprzyjaźnili się, i od tamtej pory podróżowali razem. Wkrótce jednak również i Diabet zmarł, z przyczyn nieznanych. Obudził się martwy. Zrozpaczony Whitemurk postanowił już nigdy z nikim się nie zaprzyjaźniać. A że był młody, i własne postanowienia mało wtedy dla niego znaczyły, w Clopington zaprzyjaźnił się z młodym kucykiem - Rainbow Sprintem. Niestety, w czasie mgły postanowił wyjść pobiegać po lesie i przyrżnął w drzewo, którego jakoś nie zauważył. A że nie miał w zwyczaju biegać powoli, zmarł na miejscu. Wtedy Whitemurk postanowił się z nikim nie zaprzyjaźniać. Ale tym razem już tak na poważnie. Serio. Chyba, że jako przyjaciela potraktować psa, którego potem przygarnął, który jednakowoż również zmarł, w wyniku zatrucia czekoladą. Potem już się nie zaprzyjaźniał z nikim. Czasem gadał do kamieni, ale to się już na pewno nie liczy. Powędrował w góry. Pewnej nocy zaskoczyła go śnieżyca, więc postanowił przenocować w jaskini. Spadła lawina, a Whitemurk został uwięziony w soplu lodu. I tkwił tak przez około 1000 lat. Gdy zło opuściło Lunę musiało znaleźć nowego nosiciela. I wtedy przypomniało sobie o bracie księżniczek. Zawładnęło jego ciałem i uwolniło go z lodowej pułapki. Jednak ponieważ Whitemurk był znacznie silniejszy niż księżniczka Luna, niemalże poradził sobie z opanowaniem tego zła. Niemalże, ponieważ od tamtej pory nic nie pamięta, a jego osobowość rozdzieliła się na dwie: wiecznie ponurą, stroniącą od towarzystwa, wredną, złośliwą i mało przyjazną, oraz na tę drugą, gorszą. Zaczął wędrować w poszukiwaniu informacji o sobie, jednak wszędzie był on wyszydzany z powodu swego wyglądu. Postanowił zamieszkać w lesie. Spotkał tam pewną zebrę imieniem Zecora, która przyjęła go pod swój dach. Ona, podobnie jak wcześniej Fischer, również nauczyła go wielu praktycznych rzeczy. Na przykład, jak z mchu i kory zrobić fajkę, lub 72 sposoby na zabicie pustą fiolką. Po roku Zecora zasugerowała mu, aby spróbował znaleźć sobie przyjaciół. Powiedziała mu, że w pobliżu znajduje się mała wioska, Ponyville, w której kuce są przyjazne, a siano smaczne. Postanowił posłuchać jej rady, jednak po drodze był świadkiem napadu. Banda psów groziła cudakowi w śmiesznym uniformie. Whitemurk bez chwili wahania wystrzelił laserami z oczu, przepędzając nieprzyjaciół. Uratowanym kucem okazał się być Soarin, jeden z członków sławnych Wonderbolts. Widząc dwie pary skrzydeł u swojego wybawcy zaproponował mu angaż. Kiedy jeszcze dowiedział się, że powietrze przepływające przez skrzydła Whitemurka w czasie lotu wydaje z siebie dźwięki przypominające grę na harfie, zemdlał z wrażenia. Czarny kuc zgodził się bez wahania. Następnie udał się w dalszą drogę ku Ponyville. Z miejsca zaprzyjaźnił się z szóstką klaczy, Rainbow Dash, Twilight Sparkle, Rarity, Fluttershy, Pinkie Pie i Applejack. Po pewnym czasie jednak zaczęły się one w stosunku do niego dziwnie zachowywać. Były strasznie nerwowe, jąkały się oraz czerwieniły na jego widok. Popadł w depresję, chciał popełnić samobójstwo, jednak z tego stanu wyciągnęła do szara, skrzydlata klacz z zezem, dając mu swoją ostatnią muffinkę. Pewnego dnia wraz z przyjaciółkami postanowił pospacerować po canterlockich ogrodach. Jego uwagę przykuł posąg Discorda, bowiem nigdy wcześniej takiego stworzenia na oczy nie widział. Wtedy zaatakował go nagły ból głowy. Jego gorsza część chciała przejąć nad nim kontrolę. W wyniku kłótni Discord ożył. Klacze bez namysłu ruszyły po Elementy Harmonii. Pan Chaosu na widok swojego wyzwoliciela zareagował co najmniej dziwnie. Nazwał go papciem i chciał go przytulić, na co nie zgodził się sam „papcio”. Nie zastanawiając się długo nad sensem zaistniałej sytuacji, Whitemurk przywalił mu z bani. Potem jeszcze raz. Czynność powtórzył kilka razy, potem dorzucił kopniak z ¾ obrotu, aż oponent postanowił utopić się we własnoręcznie stworzonym wulkanie. W tym momencie przybyły elementy harmonii. Były pewne podziwu dla czarnego ogiera. Postanowiły przedstawić go księżniczce Celestii. Księżniczka nie rozpoznała w nim swego brata, ale wybawcę Equestrii, przepowiedzianego eony temu. Miał on powstrzymać najazd smoków-czarodziejów mówiących po niemiecku. Bez chwili zwłoki wyposażył się w elementy harmonii, swoją wędkę i gumę do żucia i ruszył w drogę. Po drodze jeszcze skończył Uniwersytet Canterlocki na dwóch kierunkach. Pokonywał smoki jeden po drugim, lasery z oczu można było widzieć z odległości wielu kilometrów, świst klingi słyszały nawet całkiem głuche kuce, a fale uderzeniowe z kopniaków z półobrotu… No, w każdym razie było całkiem epicko. Najdłużej ostał się ich przywódca, zwany Donkiem Rudym. Cały świat znał go z jego przebiegłości oraz z tego, że podobnie jak Whitemurk, nie wymawiał „r”. Zanim kuc zadał mu ostateczny cios, przebiegły smok wrzucił go w dziurę czasoprzestrzenną. Został on wyrzucony jakieś 3000 lat wcześniej. Nie bardzo wiedząc , co ma robić, znalazł klacz swego życia, ożenił się, założył własne królestwo, stworzył elementy harmonii, ukończył korespondencyjny kurs ninja, urodziły mu się dwa małe, śliczne alikorny, uzależnił się od cukru, splądrował siedem mórz, wybudował zamek na górze, stworzył tulpę, która okazała się być Discordem, skończył 2 Uniwersytety, skończył na nich 3 kierunki i wypił piwo. Bezalkoholowe. W momencie, gdy jego luba poinformowała go, że znów jest w ciąży, i że jej babcia była syrenką, spotkał on Doctora Whoovsa który zaproponował mu powrót do jego czasów. Zgodził się bez wahania, zostawiając swą ciężarną żonę i dwójkę dzieci. Whitemurk pojawił się w momencie, w którym Donek Rudy miał wygłosić płomienną mowę na temat swojego zwycięstwa. Nie zdążył – czasopodróżnik przywalił mu z liścia tak, że wylądował jakieś 100000 lat temu w czasach, w których powietrze nie nadawało się do oddychania i umarł na śmierć. Ta walka nauczyła naszego bohatera kilku rzeczy, mianowicie: przemiany w smoka, ziania ogniem, oraz co najważniejsze – jodłowania. Po tych wydarzeniach mieszka sobie spokojnie w Ponyville, szukając wraz z CMC swojego uroczego znaczka. KONIEC W tym miejscu chciałbym podziękować Fraginowi, Zefirowi, ewi, Arjenowi i Domine (chyba wszyscy:rainderp:) za jakże owocny współudział :* Bez Was nie dałbym rady:D
    2 points
  5. Nie mam zwyczaju udzielania się w działach offtopowych, ale sama nazwa tematu jest kusząca. Wreszcie mogę wymienić wszystkie filmy wątpliwej jakości, jakie zacząłem oglądać od lipca zeszłego roku... Na dziesiątą pozycję na liście bezapelacyjnie zasługuje produkcja o wdzięcznym tytule "Dwugłowy Rekin Atakuje". Każdy, kto chciał chociażby poprawić sobie nastrój, musiał zetknąć się z tą pozycją. Już sama nazwa sugeruje, czego widz mógłby się spodziewać - schematycznej fabuły, kiepskich aktorów i irracjonalnej postaci czarnego charakteru w firmowym wykonaniu rzetelnej oraz doświadczonej w swoim fachu wytwórni Asylum. To wszystko można znaleźć w Dwugłowym Rekinie, który zaskakuje nas jeszcze większą dozą idiotyzmów. Wprowadzenie jest typowe dla słabego filmu o rekinach - grupa studentów/nastolatków/przyjaciół wypływa w rejs edukacyjny bądź rekreacyjny, lądując (po raz kolejny) w jadłospisie drapieżnych ryb. Tym razem bohaterowie są zmuszeni do pobytu na nieznanej wyspie w skutek awarii statku. Niedługo potem okazuje się, iż wyspa powoli tonie, a zwierz uwziął się na grupkę nieszczęśników. Maskotka rekina zbudowana jest z kartonu (niektóre ujęcia wskazują także na CGI), natomiast jeden z chwalebnych atrybutów rekinów oraz najtwardszy materiał w naturze wygina się w różne strony podczas gryzienia. Wygląda to komicznie, zwłaszcza wtedy, gdy w paszczy znajdują się strudzone ofiary. "Dwugłowy Rekin Atakuje" jest istną perełką w swojej kategorii i każdy szanujący się sympatyk filmów klasy Ź powinien się z nim zapoznać, chociażby wyrywkowo. Miejsce dziewiąte przynależy do filmu "Rekiny: Walka o życie", czyli nieudolne połączenie Szczęk z Piłą w wykonaniu wcześniej wspomnianej wytwórni. Na początku jest dialog między imatorem Jigsawa a niespełnionym aktorem, który próbuje wyrazić soją miną uczucie nienawiści, pogardy i bezradności. Jego dalszy los przybliża nam przypuszczalny finał głównych bohaterów; zostaje wrzucony do ogromnego akwarium (?) z rekinami, natomiast kat oczekuje od niego znalezienia klucza od kajdan. Jak przystało na pierwszego ze skazańców, kończy jako rozerwane kawałki mięsa w zaczerwienionej wodzie. Aktorstwo pozostałych ludzi również nie jest godne pochwały. Widać, że próbowali dobrze udawać, ale ostatecznie się przeliczyli i zamiary minęły się z celem. Mniejsza zresztą z ich grą - fabuła skupia się na pewnym starszym panu, który postanawia uprowadzić kilku ludzi, których uważa za winowajców śmierci jego dziecka oraz poddaniu ich pewnej grze. Motyw przewodni ewidentnie jest wyciągnięty żywcem ze znajomej serii horrorów, o czym świadczą także niekonwencjonalne sentencje wypowiadane przez niektóre postacie, które chyba miały być poważne i refleksyjne. "Rekiny to najstarsza i najczystsza forma istnienia. Są bogami. Należy je czcić." Na miejscu ósmym figuruje "Wielka stopa", którą odkryłem podczas oglądania kompilacji niezwykle absurdalnych produkcji. Wątek fabularny po raz kolejny jest suchy i przestarzały. Po latach z lasu wybudza się tytułowa bestia, którą kieruje jedynie żądza mordu i destrukcji. Powodem gniewu potwora jest okoliczny zgiełk, jaki pojawił się tam wraz z pracującymi ludźmi. Na ogół nic szczególnego, nie ma głupich scen zgonów ze sztuczną pomarańczową krwią, ani zabawnej maskotki pełniącej funkcję czarnego charakteru, ale jak na jeden z najgorszych filmów jest w miarę przyzwoity. Miejsce siódme zajmuje "Malibu Shark Attack", które bardzo często żartobliwie wspominam ze względu na płynącą z niego głupotę. Tym razem ma miejsce podwodne trzęsienie ziemi, które skutkuje gigantyczną falą tsunami, jaka uderza w Malibu. Pomijając fakt, iż większość plaży jest kompletnie zalana, uderzenie przywlekło za sobą także inne konsekwencje - takie jak na przykład uwolnienie prehistorycznych rekinów, które w morzach i oceanach nie widzą żadnego innego pożywienia, poza wolnymi ssakami lądowymi do których należymy. Oczywiście tymi złymi nie mogą być rekiny reprezentujące powszechnie znane gatunki, tylko nieco udziwnione stworzenia. Mimo, iż wszyscy ludzie przebywający na plaży zostali ewakuowani, to pewna grupka osób zawsze musi zostać, aby stać się posiłkiem rekina-goblina i rozwinąć cały wątek. W czasie seansu ujrzymy odgryzione ręce stanowiące pozostałości po nieszczęśnikach, liczne rany po ugryzieniach, nieudolnie odgrywaną panikę i strach, oraz ryby wypluwające masę czerwonych pikseli. Pracą na szóstkę jest również ''Shark Attack 3: Megalodon" który pod względem złoczyńcy jest nieco normalniejszy od swoich braci. Normalniejszy dlatego, że nie ma w nim zmutowanego, udziwnionego bądź skrzyżowanego zwierza, a jedynie jeden z dawnych władców oceanów. Efekty specjalne są iście genialne - gigant zobrazowany jako kolejny fetyszysta mięsa ludzkiego, który nigdy nie odpuszcza swoim z góry wybranym ofiarom. Akcja jest niezwykle dynamiczna; gwiazdą został dziad, który umiłował sobie jazdę na motorówce i strzelanie cynicznymi uśmiechami w stronę swego oprawcy. Drapieżca nie dał sobie w kaszę dmuchać, i spożył najpierw starszego pana, a następnie mniejsze łodzie i okręty. Może i Megalodon nie jest dziwny, ale film - jak najbardziej. Piątkę zajęła hybrydowa "Piraniokonda", która łączy w sobie atrybuty piranii oraz węża. Niewątpliwie jest jednym z najbardziej skutecznych morderców w historii filmów klasy Ź - kształt ciała i rozmiar pozwala mu na błyskawiczne unieruchomienie zdobyczy i rozpoczęcie konsumpcji. Plakat, jakim sygnuje się Piraniokondę, przywodzi mi na myśl jednego z większych wodnych pokemonów, zaś sam jego dizajn pasuje bardziej do schyłkowego okresu lat osiemdziesiątych, niż do roku dwutysięcznego dwunastego, w którym miał swoją premierę. Poczwara czai się gdzieś w tropikach, nie tolerując żadnej ingerencji ludzkiej w jej otoczenie (może świadczy to o patriotycznych poglądach tego stwora? Czyżby Syfy poza sztampowymi hasłami chciały umieścić w swoich tworach jakiś przekaz podprogowy?). Prócz samego potwora ważną rolę odgrywają także najemnicy i bohaterowie, którzy po raz kolejny nie popisują się zdolnością zachowania przed kamerami w obliczu dziwnego węża wyjętego żywcem z CGI. Kolejna pozycja obowiązkowa dla każdego, kto lubi oglądać takie gnioty. No i przechodzimy do czwartego miejsca, na którym znajduje się... "Atak Szablozębnego"! Jeden z faworytów, jeśli chodzi o durne efekty specjalne (które w większości scen wyglądają jak sceny w pierwszych gier 3D na komputery - nie żartuję). W roli czarnego charakteru postawiono pewnego biednego tygrysa, który stał się obiektem eksperymentów genetycznych, których dokonywali ludzie. W międzyczasie blisko niego pojawiają się - po raz kolejny - pechowi studenci. Zdecydowali się na wyjazd akurat wtedy, kiedy bestia zaczęła barwić swą łowiecką działalność. Wszystko to z powodu ciepłego powietrza, jakie zadziałało na klatkę Szablozębnego w niekorzystny dla młodzieńców sposób. Nadal nie wiem jednak, dlaczego złoty pomnik tygrysa traci ząb, w następstwie czego pewien człowiek straci głowę... Jestem już nieco zmęczony, więc na szybko wymienię główne podium - Sharknado, Spiders oraz nadchodząca perełka - Mega Shark vs. Mecha Shark. Beznadziejny film, który niedawno miał swoją premie pozwolił mi zwieńczyć listę. Pozdrawiam.
    2 points
  6. Ciekawy pomysł, jakieś nagrody będą? P.S. Wygrałem?
    2 points
  7. Oto Kapitan Scyfer prezentuje wam fanfik o dumnej nazwie "Maestria". Czy okaże się tej nazwy godny, czy też nie - o tym już zadecydujcie wy, czytelnicy. Jako, iż jest to moje pierwsze dzieło i tym samym pierwszy wkład w fandom, bardzo proszę o wyrozumiałość szczery opi dol za wszystko, co zrobiłem źle. W trakcie dodawania nowych rozdziałów lista tagów może zostać rozszerzona. // Możliwe zastrzeżenia: Tag [gore]: jako zwolennik poglądu, że dobra scena walki powinna być nie tylko dynamiczna, ale też odpowiednio "mięsista" i mocna, nie stronię od opisów krwawych ran i latających w powietrzu kończyn. Tak więc, nie chcąc cenzurować własnego dzieła, dorobiłem się tego nieszczęsnego tagu. Sceny przemocy w różnych formach będą się pojawiać - czasem częściej, czasem rzadziej, zawsze jednak będę dbać, żeby Maestria nie zamieniła się w bezmózgą sieczkę. Dlatego pamiętajcie, że pod żadnym względem nie jest to dzieło w rodzaju Cupcakes. Inne: w fiku występuje niecenzuralne słownictwo, czasem jak najbardziej nasze, czasem różne formy Dolarowej "piórwy", ponadto mogą występować niesmaczne żarty lub podteksty o zabarwieniu erotycznym. Jednak Maestria nie zawiera i nigdy nie będzie zawierać żadnych elementów clopfika. // Zapraszam (i liczę na wasze komentarze): Rozdział pierwszy Rozdział drugi: Ciemne Chmury Maestria na FGE
    1 point
  8. Upraszam o nie wrzucanie takowych treści do sesji a zostawienie tego w waszym PW gdyż w sesji mogłyby to czytać osoby do tego nieupoważnione wiekowo jak i emocjonalnie... A jak już musicie, to zaproście kilka osób do tego PW żeby i oni mogli poczytać, byle osoby "+18"... (Giercownik, odpadasz) Bowiem za takie treści nie tylko my, bądź wy a nawet Kapi może mieć drobne problemy na forum, lub choćby warny... Dziękuję za zapoznanie się z moim zdaniem. Czytał: Jaenr Linnre, gwardzista...
    1 point
  9. Drugi "problem" jest nim pewnie o wiele bardziej dlatego, że społeczeństwo uważa to za wadę, a nie dlatego, że to rzeczywiście jest jakiś problem. Chyba, że tobie to przeszkadza w czymś, ale nie widzę w czym by mogło. Ja wprawdzie jestem wygadana i rozbrajam obcych szczerością, ale tak jak ty czuję się źle na domówkach i imprezach. Ale skoro nie ma tam niczego wartościowego dla takich ludzi jak my, nie mamy z tego frajdy i pewnie jeszcze dochodzi potem poczucie zmarnowanego czasu, to po prostu trzeba pogodzić się z faktem, że to nie dla nas i znaleźć sobie inne formy interakcji z ludźmi. Jedynym problemem jest to, że lud z imprez nigdy nie będzie miał okazji poznać jacy jesteśmy fajni, wiec to oni tracą, ale to i tak nie towarzystwo dla nas, więc ponownie... nie ma problemu. Dlaczego więc piszesz "niestety chyba nigdy nie pójdę na żadną wielką imprezę"? Jeśli to nie jest odpowiednie dla ciebie to powinieneś się cieszyć, że nie pójdziesz, bo chodzenie tylko by sprawiało, że czujesz się niekomfortowo. Jaki sens? To nachalność społeczeństwa jest problemem, a nie twój gust do spędzania wolnego czasu. Jedyne "niestety" w takiej sytuacji, to ekstrawertyczny motłoch do którego nie dociera, że dla niektórych głośne imprezy nie są w żaden sposób fajne czy wyzwalające i trzeba to często tłumaczyć każdemu z osobna, a większość ma taką blokadę na mózgu, że to do nich nie dociera. Wtedy zwykle pytam jakim cudem nie sprawia im wielkiej frajdy spędzenie kilku dni z rzędu na czytaniu jakiejś mega serii książek fantasy i przez kolejne 10 minut palę głupa w ich stylu, czyli "no ale jak to, nie uważasz, że to super zabawa? To jakie ty masz rozrywki w życiu? ". Dopiero wtedy zaczyna do nich mgliście docierać, że pojęcie dobrej zabawy jest względne. ...mgliście. -.-"
    1 point
  10. Chmmm... Moja ulubiona postać? Oczywiście jest to król Sombra. Jest on jedyną postacią która w całym tym dość dziwnym uniwersum w jakiś sposób wydała mi się zła. Reszta była nazbyt dziwna (Discord) lub zbyt słodko milusia (Luna i Chrysalis) aby dorównać mym wysoko postawionym oczekiwaniom. Niestety również i sam Sombra ledwie haczy o dolną poprzeczkę by stać się bardzo lubianą przeze mnie postacią, jednak jest jedynym który wspiął się tak wysoko... A najbardziej nie lubiana? Moles... Troles... Celestyna... Dlazego? Oto dlaczego:
    1 point
  11. Santa Spónz wygrał. A teraz jako kapitan, ruszam poszukać jakiegoś forum w którym bardziej się wysilą. Salut!
    1 point
  12. @Morecz Pragnę podziękować za długi komentarz. Celem mojego artykułu była głównie kwestia moralizatorska. Obawiam się też, że się nie zrozumieliśmy- nie chodzi mi o to, że negatywne opinie są, złe, bo nie są, ale o ich formę, bo można to zrobić w sposób bardziej, albo mniej przyjazny. Ja się niestety częściej spotykam z tą drugą wersją. Coś co jest niedopuszczalne: "To opowiadanie to totalne dno, WTF?! Kompletne bzdury, a napisane tak, że mój pies zrobiłby to lepiej." "Zapis dialogów oraz brak opisów czynią to opowiadanie dennym. Fabuła jest dziurawa, jak sito, a postacie są za bardzo OP." Jak to wyglądać powinno: "Zapisujesz dialogi w niewłaściwy sposób, weź jakąś książkę i sprawdź jak to powinno wyglądać. Nie stosujesz opisów, co źle wpływa na odbiór fanfika. Fabuła jest nielogiczna, źle rozwinięta. Postacie są zbyt potężne. Ćwicz dużo, a wysiłek na pewno się opłaci." Kwestia hejtu- oczywiście, że nie ma się czym przejmować, niemniej jednak jest to po prostu zły sposób komentowania. O odbiorze krytyki będzie w innym artykule, ten jest jedynie o komentowaniu. Co do przecinków- wiem, że nie jestem mistrzynią interpunkcji, ale tutaj pretensje radzę składać do korektora, ponieważ to on to poprawiał i trudno stwierdzić, czy "zły" przecinek postawiłam ja.
    1 point
  13. Ani razu nie był spalony. Wszyscy go kochają tak jak on forum. Urodzony optymista. Zawsze się uśmiecha. Jest śmiały. Słucha przede wszystkim pop'u, nienawidzi punk'u i rock'a. Nie lubi Rarity i Pinkie, a najbardziej Twi. Z resztą... w ogóle nie ma ulubionego kucyka. Nienawidzi wilków i psów. To wszystko co udało mi się wycisnąć. ;-;
    1 point
  14. Jak Aglet wcześniej zauważyła, róg/skrzydła dostaje się za wybitne zasługi na rzecz Equestrii. Więc jeżeli, jeżeli czyjś OCek został alicornem dlatego, że przyczynił się do czegoś ważnego i nie posiada super mocy, ma jakieś wady, nie jest nieśmiertelny i w ogóle to jak najbardziej może być. O ile to wytłumaczenie ma sens. I to musi być coś sporego, bo przecież całe mane6 nie raz ratowało Equestrię, a księżniczką jest tylko Twi. Bo niestety duża część OCeków to Mary Sue czy tam Gary Stu- wyidealizowane, super mocne OP, nieszczęśliwe, mega mroczne i w ogóle krew się z niego wylewa- tak bardzo mrok i ciemność. Takie konie nie powinny istnieć, nudne są. Skoro "autorowi" brakuje wyobraźni i nie umie stworzyć czegoś jednocześnie ciekawego i normalnego, to powinien sobie dać spokój. A nie mieć potem jeszcze ból czterech liter, jak ktoś skrytykuje jego postać. Tego typu stworom mówię kategoryczne nie. Jednakże, niestety nikt nie może zabronić tworzenia koni tego typu. A szkoda.
    1 point
  15. Jako, że w ankiecie nie było akurat mojej odpowiedzi, służę. Oc Alikorny zawsze były zmorą nie dlatego, że ogólnie były, ale dlatego, że ludzie całkowicie idą na łatwiznę, robiąc z nich nie wiadomo co. Strzelają laserami, mają władzę większą niż wszyscy razem wzięci, ratują świat tylko zdmuchując kurz ze swojej szczero-złoto-platynowej korony upstrzonej demonicznymi rogami i nietoperzowatymi skrzydłami po bokach, wznosząc się jednocześnie na szeregu armii przyszłych Hot Spicy od KFC. Często też mienią się odblaskowymi kolorami i z M6 robią się natychmiast "loffciam", nawet nie starając się o pozory bycia ciut słabym Kończąc ta wypowiedź podsumuję - o ile Alicorn ma jakiś background, wyjaśniony dobrze, ma słabe strony i nie jest niepokonano-nieśmiertelny, może sobie istnieć. Reszta won! A szczególnie krwistoczarna skóra jednego takiego. Przy okazji - sam mam oc Alicorna, ale starałem się, by własnie był normalny, ale więcej OC alicornów nie mam zamiaru tworzyć. To, co stworzylem w tej materii wystarczy.
    1 point
  16. Proszę OC! Mogę trzepnąć więcej jej wektorów, lub nie wektorów 3D
    1 point
  17. "Znaczkowa Liga wzywa do zawodów! Jeśli jesteś fanem "My Little Pony: Przyjaźń to magia", potrafisz powiedzieć jaki znaczek ma Twilight Sparkle, wskazać największy talent Rarity, czy też pokazać najlepszy sposób Applejack na szybkie zebranie dojrzałych jabłek - przyjdź! Konkurs przeznaczony dla dzieci do lat 10-ciu. Do 10 uczestników konkursu." Z pewnością rozkręcicie tam niezłą imprezę.
    1 point
  18. Jak dotąd nigdy nie był obłąkany. User uczciwy i jeden z najlepszych. Nigdy nie był także w inkwizacji forumej. Człek kochający towarzystwo i innych, dlatego też ma stado znajomych. Jedna z najinteligentniejszych istot na świecie. Nie lubi Blueblood'a, o Rarity nie wspominając. Jego ulubionymi kucykami są natomiast Octavia i Celestia, a także Fluttershy i Pinkie Pie. Pisze krótkie wypowiedzi, ale stawia w nich multum błędów. BA! Nie ma nawet słownika w domu! Nic go w serialu nie denerwuje.
    1 point
  19. Przenośna Pułapka Partyzancka na Randomowych Wędrowców Wszelkiej Maści, Wykrywacz Hejtu, Jednoosobowy Wielozadaniowy Oddział Gwardii Jej Wysokości, Samodzierżawca Wsiego Forum Tarreth.
    1 point
  20. Jak wysoko lata Rainbow Dash? Tego nikt nie wie, nikt nie poleciał tak wysoko, żeby to stwierdzić. Jak szybko lata RD? Tego nikt nie wie, każdy licznik prędkości spłonął razem z właścicielem, przy próbach stwierdzenia tego.
    1 point
  21. Pinkie chyba jeszcze ani razu nie milczała przez tyle dni. Współczuje teraz kucykom, bo na pewno będzie nadrabiać w najbliższym czasie.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...