Tablica liderów
Popularna zawartość
Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 03/15/14 w Posty
-
Życzę powodzenia, przyda Ci się. Nie zapomnij zrobić jednak dwie wersje regulaminu (zaostrzone - żeby było po równo; luźne - żeby traktować sprawiedliwie) i zmieniać je kolejno co miesiąc, kiedy zacznie się coś nie podobać i wtedy będzie "Nie patrzcie ciągle na regulamin!!1" albo "On dostał mniej za to samo!11", w zależności jaki kierunek wybiorą sobie użytkownicy.3 points
-
"Popracujmy razem nad regulaminem." Siema wszystkim. Wpadłem na pomysł założenia tematu, w którym zamiast masowych "to jest złe" moglibyśmy się skupić na trochę bardziej realnym, konkretnym wsparciu regulaminu. Zamiast ogólnych porad, konkretnie zbudowane punkty i zdania, wręcz gotowanie do dopisania do regulaminu. Gdzie kończy się kontrowersja, a zaczyna kara? Cały temat ma takie założenie, by spróbować stworzyć/wyjaśnić jakiś punkt regulaminu, gdy może powstać trudna/nowa sytuacja. No i obronić potem sens istnienia takiego podpunktu. Ja spróbuje przykładowo... Promowanie, propagowanie to miejscami dość trudna sprawa... Jak rozróżnić propagowanie od dzielenia się wiedzą i np. zdjęciami? Weźmy na przykład nieszczęsną swastykę na forum... Myślę, że to dość zdroworozsądkowe podejście Jeśli ktoś widzi lukę, niech ją wskaże! Można by też wskazywać wątpliwe fragmenty do zdefiniowania. Jeśli temat wypali, będzie cudnie...2 points
-
Pewnie nie raz się kto zetknął z zabawnymi nieumyślnymi wpadkami np naszymi, nauczyciela,w zeszycie, na żywo w radiu czy na ambonie; Tu można się tym podzielić^^ Ja zaprezentuje kilka wpadek księży^^ Wpadka z nie dosłownością : Tu zerżnięte z portalu księży z autentycznymi wpadkami na ogłoszeniach parafialnych " Autentyczne ogłoszenia parafialne ...bo nie zawsze ogłaszamy to, o co nam chodzi Cała wspólnota dziękuje chórowi młodzieżowemu, który na okres wakacji zaprzestał swojej działalności. Za tydzień Wielkanoc. Bardzo proszę wszystkie panie składać jajka w przedsionku. Pan Kowalski został wybrany na urząd kustosza naszego kościoła i zaakceptował ten wybór. Nie mogliśmy znaleźć nikogo lepszego. W niedzielę ksiądz rektor przewodniczył swej pożegnalnej Mszy. Chór odśpiewał "Klaskajmy wszyscy w dłonie".' Z tablicy ogłoszeń: Dzisiejszy temat: Czy wiesz jak jest w piekle? Przyjdź i posłuchaj naszego organisty. Po południu, w północnym i południowym końcu kościoła odbędą się chrzty. Dzieci będą chrzczone z obu stron. W czwartek o 16:00 wspólne lody. Panie dające mleko prosimy przyjść wcześniej. W środę spotkanie żeńskiego kręgu literackiego. Pani Kowalska zaśpiewa "Połóż mnie do łóżeczka" razem z wikarym. W podziemiu panie zrzuciły wszelkiego rodzaju ubrania. Można je oglądać w każdy piątek po południu. W niedzielę nasza grupa teatralna zaprezentuje "Hamleta". Jesteśmy zaproszeni do udziału w tej tragedii. Spotkanie grupy terapeutycznej pomagającej wzmocnić poczucie własnej wartości w środę wieczorem. Prosimy używać tylnych drzwi. We wtorek cotygodniowa katecheza, tym razem na temat: "Jezus chodzi po wodzie". Temat katechezy w przyszłym tygodniu: "W poszukiwaniu Jezusa". W każdą środę spotykają się młode mamy. Na te panie, które pragną do nich dołączyć, czekamy w zakrystii w czwartki wieczorem. "1 point
-
Szanowni państwo, to nie żart. Dokonałem szokującego odkrycia. To znaczy, wydaje mi się, że to moje odkrycie, gdyż internet jest bardzo powściągliwy w tej kwestii i niż znalazłem sugestii, że fandom już wcześniej podjarał się teorią, którą chcę poniżej zaprezentować. Otóż najbliższa koleżanka Diamond Tiary, Silver Spoon, ma na znaczku i w swoim imieniu ową srebrną łyżkę. Od zawsze mnie zastanawiało, o co w tym chodzi. Wikipedia twierdzi, że to od angielskiego przysłowia "urodzić się ze srebrną łyżką w ustach", co mniej więcej odpowiada naszemu "być w czepku urodzonym". Znaczy, że ktoś urodził się w bogatej rodzinie i nie musiał narzekać na swój los. To niby pasuje. Obydwie koleżanki to straszne jędze, które idealnie wpasowują się stereotyp dziewczynek z bogatych domów, dla których liczy się tylko życie na pokaz bla, bla, bla, tacy Dursley'owie. Niestety, na wikipedii nie ma przypisu, który wskazywałby skąd pewność, że akurat to zainspirowało twórców serialu do nadania takiego imienia postaci. A co, jeśli nie wszystko zostało powiedziane? Jest taka piosenka zespołu Sirenia "The Funeral March", gdzie mamy sztampową wizję gothicowego pogrzebu. Utwór jest fajny, ale nie o tym chciałem powiedzieć. Oto klip. Już na buttonie powinien wyświetlić się wers, który zwrócił moją uwagę. Czym jest ta "srebrna łyżka" i co ona robi w romantycznym pogrzebie w depresyjnej wizji metalowego zespołu? A o to wers: Falling stars and a rising moon A scarlet tear and a silver spoon Was is das, meine Herren? Zacząłem szukać odpowiedzi w internecie. Rezultaty śledztwa mnie zdecydowanie zaskoczyły. http://spoonplanet.com/funeral.html Znalazłem taką stronę, skąd dowiedziałem się, że srebrne łyżki to detal funeralny zachodnioeuropejskich i anglosaskich rytuałów. Mocno uogólniając, można powiedzieć, że to troszkę odpowiedniki naszych portretów trumiennych, nawet datowanie ma sporo wspólnego. W celu upamiętnienia zmarłej osoby wykonywano srebrną łyżkę, która mogła zawierać portret zmarłego. Łyżki posiadały rozbudowane trzonki, bardzo dekoracyjne i raczej totalnie niepraktyczne w użyciu. Nic dziwnego, to była tylko pamiątka, ozdoba. No i te łyżki są bardzo podobne do tych, które na znaczkach ma Silver Spoon. Kilka przykładów łyżek pogrzebowych: Co z tego wynika? SPECJALNYM TALENTEM KLACZKI BĘDZIE PROWADZENIE DOMU POGRZEBOWEGO! Założy własny zakład produkujący trumny i jeżdżący karawanami. Nie tam żadne pitu-pitu z byciem urodzonym w czepku. Ziemski, przedsiębiorczy kucyk, który z racji rasy ma kontakt z ziemią... wszystko pasuje. W dodatku jest szara (smutny, skromny kolor) i ma staromodne uczesanie. To brzmi po prostu rewelacyjnie! Silver Spoon, legitymującą się łyżką pogrzebową jest szefem domu pogrzebowego! To prawie jak serial "Sześć Stóp pod Ziemią". Mamy gotowy temat na fenomenalne fanfiki! Cały powyższy temat to jedna wielka teoria spiskowa, która nie ma potwierdzenia w serialu. Istnieje jedynie garść sugestii, które za nią poświadczają, ale nic ponadto. Jednak wielokrotnie byliśmy świadkami dość dwuznacznych mrugnięć okiem w stronę widzów, także tych starszych. Od kucyków Big Lebovskiego, przez Wonderbolts i ich kolorystykę, aż po Amiszów Weird Ala Yankowicza. Nie będę się z nikim kłócił w obronie swojej teorii. To tylko taka zabawa w dochodzenie i szukanie drugiego dnia. Jednak... sami przyznajcie, że to dość inspirujące, czyż nie? Poprawiłem tylko mały błąd. "Uczesanie" zamiast "uczenie". Bardzo wnikliwa analiza ~ Arjen1 point
-
OK oficjalnie każdy z rodziny Pie ma coś z głową. Maud była niemożliwa całkowite przeciwieństwo Pinkie i mimo wiecznego braku entuzjazmu itd.itp. to muszę przyznać że mi się podobała, nie na tyle by była stałą postacią ale była świetna na postać epizodyczną (no bo pewnie i tak jej pewnie już jej nie zobaczymy... ). Ona przypomina mi troszkę mnie (z wyjątkiem ) jak mam !bardzo! zły dzień i naprawdę tracę do wszystkiego chęci. No cóż trzeba być wyrozumiałym miały bardzo trudne/dziwne dzieciństwo. Postać to jedno ale sam odcinek to drugie a ja uważam że mimo epickiej niedorzeczności nie wnosi on zbyt dużo. Jednak z powodu siostry Pinkie uważam że odcinek zasługuje na 9/10 ponieważ czekałem na rozwinięcie tego wątku już od dawna. A tak właściwie to chyba poznaliśmy jednego z najsilniejszych i najszybszych kucyków, :aWe6O: możecie się schować bo mamy nową zawodniczkę.... teraz tylko wymyślić konkurencje oparte na kamieniach i bijemy rekordy!1 point
-
Nie czytając poprzednich postów: nie, nie wstydzę się bo nie ma czego. Bez urazy, ale dla mnie trzeba być kompletną ofiarą losu żeby wstydzić się czegoś co się lubi. Wy nawet nie wiecie ile inni ludzie mają dziwactw. Przyzwoity człowiek was nie wyśmieje, a ci co to zrobią są niewarci nerwów. Poza tym prawie każdy już wie, że MLP stało się popularne i coraz mniejszą grupę osób dziwi fakt, że dorosły człowiek ogląda kucyki. Poza tym wiele osób przyznaje się, że nadal ogląda czasem chociażby smerfy. Na jedno wychodzi. Także ja się nie wstydzę, nie ukrywam. Rodzice wiedzą, opowiadam im o tym. Przyjaciele też wiedzą. Kolekcja figurek stoi spokojnie na półce. Nie chwalę się tym, ale rysuję sobie kuce na lekcjach na przykład. I jakoś do tej pory nie miałam z tego powodu nieprzyjemności.1 point
-
https://drive.google.com/file/d/0B6Xo_0PsWiktUl9XaEljaUZVa0E/edit?usp=sharing Takie tam z moim sługą. Pozdrawiam1 point
-
Warkocz Wszystko ładnie, pięknie ale po co ten warkocz? Mam o nich takie same mniemanie jak stare baby o dredach. ._. Niech ktoś mi zablokuje Webcam Toy`a1 point
-
1 point
-
Zmiana terminu jak najbardziej na wielki plus! Bez problemu kaska się uskłada, chociażby z urodzin Dzięki wielkie za zmianę daty!1 point
-
Ostatnio w PSN (sklep wbudowany w konsolę Playstation) pojawiła się jakaś gierka. Co w tym śmiesznego? Ja padłem1 point
-
1 point
-
Załóż sobie coś ala dziennik treningowy, ale zamiast opisu treningu i tego jak i na ile go wykonałeś pisałbyś np. z czego masz zaległości w szkole, co zrobiłeś w związku z tym, jak ci poszło w szkole z poprawą jakaś etc. Kiedyś myślałem, że taki podwójny dziennik to mogła być fajna sprawa(w takich dziennikach treningowych dochodzi aspekt rywalizacji), ale nie miałem dość serca i nie widziałem podatnego gruntu na takie coś .1 point
-
lol, taki szmatławiec ulubionym filmem? W sumie w Twoim wieku to można wybaczyć i mieć nadzieje, że z wiekiem gust się wyrobi. A tak w ogóle, to siemasz.1 point
-
1 point
-
1 point
-
1 point
-
1 point
-
1 point
-
Ostrzeżenie. Opinie zawarte w poniższym tekście mogą wywołać nieprzyjemne ukłucie w dumie czy też sprawiać wrażenie chamstwa i/lub krytykanctwa. W subiektywnej opinii autora komentarz - ze względu na odmienną opinię - NIE nadaje się dla użytkowników, którzy są w stanie jedynie podążać za tłumem. (Jeżeli przerobiłeś literaturę obozową, to cię nie ruszy.) <muzyka zaczyna grać> "No, no, no, przypatrzmy się... "Arcydzieło"... o, już czuję lęk! A tyle było gadania, żeś Bóg wie co!" ~Bodzio jako cosplay Babojagołaka Pszczoły. Tak, pszczoły, czy też “Pszczoły”, wydarzenie ostatnich tygodni, Fanfik Tysiąclecia, czwarta osoba boska, mesjasz czytelników i najwybitniejszy fragment tekstu pisanego wytworzonego przez nasz rodzimy fandom. Czy można się z taką opinią nie zgadzać? Może zabrzmi to nieprawdopodobnie, lecz… ano, można. Bodzio drży lekko, kiedy zimny podmuch owiewa jego cokolwiek krągłe boki. Ma wrażenie, że lodowate igły wbijają się mu w skórę i przechodzą na drugą stronę. Ostre ukłucia, tak zimne, że aż parzące. Bodzio siedzi na fotelu i jest mu niewygodnie, choć nigdy wcześniej mu się to nie przydarzyło. Młody mężczyzna każdy oddech czuje głęboko w sobie. Chce się przesunąć, obrócić, przybrać wygodniejszą pozycję, ale nie może tego zrobić. Wszędzie tylko pszczoły. Wszędzie wychwalające ponad niebiosa komentarze. Każdy kolejny to nowy ból. Każdy z nich to mała śmierć. Zacznijmy może od dwóch bardzo prostych stwierdzeń. Pierwsze z nich, ułatwiające pracę z niemal każdym tekstem oraz komentarzem, powinno być wam dobrze znane - nie jest możliwa obiektywna ocena twórczości jakiegokolwiek rodzaju. Mając to w pamięci, możemy przejść do punktu drugiego: Nie uważam “Pszczół” za opowiadanie słabe. Zaskoczeni? Muszę przyznać, że byłem dość poruszony, gdy uświadomiłem sobie, że mimo całego mojego zgorszenia nie zraziłem się do samego tekstu. Konstruktywny komentarz jednak świętą rzeczą jest i po bożemu poprowadzić go należy. “Pszczoły” witają nas ostrzeżeniem. Ba, nie jednym, lecz dwoma, które w większości czytelników zadziałały zapewne jak obietnica owocu zakazanego, zaintrygowały i zachęciły do dalszego czytania. Tak było w moim przypadku, choć, przyzwyczajony do różnych pierdół podobnej natury, niemal je zignorowałem. Następną część stanowi według mnie najlepszy fragment całego opowiadania. Autorka wita nas interesującym opisem, który czyta się bardzo przyjemnie, a nasz apetyt jedynie rośnie. Pada tak wychwalane przez wielu “a jak długo umierają?”, co sprawia, że sami zaczynamy się zastanawiać nad tą kwestią. Jest to niczym hitchcockowskie trzęsienie ziemi, które przykuwa do ekranu. W momencie, w którym przywołuję ten słynny motyw, od razu powinno pojawić się pewne fundamentalne pytanie. “Czy reszta dorównuje początkowi? Czy atmosfera ciągle się zagęszcza, niczym kościste palce napięcia zaciskając się na czytelniku?” Po pierwszej lekturze sam byłem skłonny odpowiedzieć na to pytanie twierdząco. “Gdzie więc ten hejt?” możecie zapytać. Problemy pojawiają się, gdy czytelnik szuka w tym opowiadaniu czegoś więcej, niż jedynie rozrywki na kilkanaście minut, a przecież tego wyraźnie pragnie autorka, czego dowodem jest chociażby posłowie. W moim przypadku drugą lekturę przeprowadziłem po ujrzeniu wszelkich nad wyraz pozytywnych komentarzy, nazywających “Pszczoły” arcydziełem. Zapragnąłem więc wyciągnąć z tego tekstu to, co czyni go wybitnym. Szukajcie, a znajdziecie, czyż nie? Znalazłem coś zgoła innego. Co prawda utwierdziłem się w przekonaniu co do słuszności moich pochwał kunsztu autorki w posługiwaniu się językiem, jednak ujrzałem jednocześnie wiele potknięć. Zbyt wiele, by je pominąć, na co niestety zdecydowała się zdecydowana większość czytających. Chciałbym, byście wiedzieli, że jestem z rodzaju tych ludzi, którzy potrafią wczuć się w tekst pisany, choć w przypadku siedzenia przed ekranem nie jest to tak mocne uczucie, jak siedząc w wygodnym fotelu z dobrą książką. Potrafię śmiać się, potrafię płakać razem z bohaterami, potrafię rzucić czymś o ścianę, gdy autor wykorzystuje tę więź do wzbudzenia takich właśnie emocji. Jak jednak łatwo mi przychodzi zżycie się z postaciami, nawet w przypadku krótkiego tekstu, nawet prostszą rzeczą jest mnie z tego stanu wybić. To udało się autorce parę razy już w przypadku mojej pierwszej lektury, a przy drugiej było jedynie gorzej. Choć starałem się, jak mogłem, w oczy kłuł mnie suchy styl, przez który całość zaczyna przypominać artykuł, jaki moglibyśmy znaleźć na Wikipedii. Powraca tu porównanie do literatury obozowej… które jednak okazuje się być użyte na wyrost. Emocje wywoływane przez to opowiadanie co prawda występują, lecz pojawiają się w, według mnie, zupełnie nieodpowiednich miejscach. Jednym z moich pierwszych zarzutów na tym polu jest niewystarczające zaakcentowanie upływu czasu. Preludium do tragedii jest plan Twilight i jej tworząca się na tym punkcie obsesja, której jednak w ogóle nie jesteśmy w stanie poczuć. Setki lat eksperymentów zawarte są w pięciu krótkich akapitach, podczas których z przyczyn naturalnych umierają pozostałe powierniczki Elementów. Pytam, czemu ten temat nie jest bardziej rozwinięty? Stopniowe pogrążanie się w obłędzie jest tym, co mogło rzeczywiście nadać temu fikowi odpowiedni wydźwięk. Szaleństwo, uparte dążenie do celu, nie zważanie na śmierć nawet najbliższych osób… idąc tropem myśli autorki, czy nie warto było wykorzystać tego jako metaforę ludzkości, wciąż za wszelką cenę dążącej do rozwoju? Cały ten potencjał nie zostaje jednak wykorzystany, a jego miejsce zajmuje konfuzja wywołana nagłym upływem czasu i zalążek formy sprawozdania, miernej statystyki, jaką jest śmierć milionów. W tym punkcie pojawia się jednak nadzieja. Jest nią opis śmierci pszczół, piękny i obrazowy, pozwalający wyobrazić sobie ogrom tej katastrofy bez większych trudów, oraz opis kilku następujących wydarzeń. Tutaj suchy styl dobrze wykonuje swoje zadanie. Chaos, dezorientacja, próby racjonalnego wytłumaczenia całej sytuacji - jest to coś, co powinno zostać po prostu zauważone, bez wymuszonego nakładania bagażu emocjonalnego, pozwalając czytelnikowi samemu wybrać, jakie żywi wobec nich odczucia. Utrzymuje to nas wciąż niejako ponad światem przedstawionym, szczątkowo przedstawia fakty, w milczeniu zapowiadając jednak, że najgorsze jeszcze przed nami. W tym miejscu jest to wyważone idealnie i, choć nie brawa, to jednak należy się pochwała. Potem następuje zderzenie z rzeczywistością, przez które większość przeszła bez szwanku, jak zdążyłem już zauważyć po innych komentarzach. Kucyki podejmują się próbom przeciwdziałania pomorowi pszczół, robiąc to w jeden z najbardziej absurdalnych sposobów, jakie jestem w stanie sobie wyobrazić. Myśl o ręcznym przenoszeniu pyłku przywołuje jedynie politowanie, lecz również pokazuje determinację, chęć wspólnej pracy, by odwrócić pomyłkę jednej osoby, by przeżyć za wszelką cenę. Choć sam opis tego wciąż trzyma poziom, problem pojawia się w innym miejscu. Nie udaje im się. Wszystkie te rzeczy, które próbują zrobić, mają racjonalne podstawy, by okazać się skuteczne. Weźmy na ten przykład naszą starą, dobrą ludzkość. Choć z współpracą są u nas problemy, sam masz gatunek być może byłby w stanie przetrwać tego rodzaju apokalipsę. Pozostałoby nas niewielu, a cywilizacja jako taka być może przestałaby istnieć, jednak przetrwalibyśmy, choćby dzięki roślinom niezapylanym przez pszczoły, lecz inne stworzenia, a także ręczne przenoszenie pyłku, czasochłonne, lecz możliwe. W Equestrii sprawa ma się inaczej - absolutnie nic nie daje plonów, a sztuczne zapylanie nie przynosi efektów. W głowie czytelnika wręcz musi się pojawić pytanie “dlaczego?”. Czekamy na odpowiedź z niecierpliwością, jednak nie zostaje nam ona dana. Jedynym wytłumaczeniem jest konieczność pociągnięcia akcji dalej ku tragedii, znana inaczej jako “bo tak”. Czemu, ach, czemu - pytam - autorka postanowiła tą jedną rzeczą wyrzucić do kosza cały swój koncept? Po uświadomieniu sobie, że podobny scenariusz nie mógłby mieć miejsca na Ziemi, opowiadanie traci naprawdę wiele w kwestii wywoływania emocji i przekazywania swojej myśli. wciąż co prawda skłaniając do przemyśleń, lecz pozbawionych już tak wielkiego ciężaru. Dochodzimy tym samym do pytania zadanego przez jednego z moich poprzedników - dlaczego? Rozumiem, że opowiadanie to ma przedstawiać fakt, że gdy w końcu uda nam się zaburzyć naturalny porządek, to już nie wrócimy do starej wersji świata, lecz pamiętajmy, że jesteśmy w pełnym magii świecie i tekst nie próbuje się nawet tego wypierać. Drzewo zaczęło usychać, lecz potem nagle przestało i nie ma już o nim żadnej wzmianki. Twilight nazywa te wydarzenia klątwą Drzewa… a więc ostateczny morał to “nie wkurzaj Yggdrasila”. Śmieję się za każdym razem, gdy widzę te słowa, lecz to niestety smutna prawda. Nie ma nawet znaczenia fakt, że pszczoły umarły - pokazane jest przecież, że nawet gdyby były, to i tak nie byłoby plonów. Wobec tego wszelkie myśli o znalezieniu pszczoły i sklonowaniu jej tracą na znaczeniu, włącznie z zakończeniem, które wobec tego staje się bezwartościowe i budzi jedynie politowanie. Mimo wszystko chwali się zastosowanie motywu Strzelby Czechowa w postaci helikoptera. A więc doszliśmy do zakończenia, uff. Czy to oznacza, że wyraziłem już wszystkie swoje odczucia? Oczywiście, że nie. Mogliście zauważyć, że ani słowem nie wspomniałem wstawek w czasie teraźniejszym, jakimi poprzecinany jest tekst. Czemu to zrobiłem? Odpowiedź na to pytanie nie jest tak prosta. Są to bowiem jedne z niewielu momentów, które naprawdę budują klimat i mi się podobają. O ile jednak mogę chwalić samą ich formę (i to robię, żeby nie było), to nie jest to dobre. W tego typu opowiadaniu napięcie powinno być budowane z rozmysłem, a tymczasem mamy na zmianę dobre, przybliżające nas do Twilight fragmenty, pomagające się z nią utożsamić… oraz wypominane przeze mnie już suche opisy przeszłych wydarzeń, które tę immersję całkowicie zaburzyły w moim przypadku. Kolejną sprawą, której chciałem poświęcić osobny akapit, jest scena z Celestią jedzącą mięso. Jest ona kolejnym wydarzeniem, której przy bliższym przyjrzeniu się brakuje odrobinę sensu i służy jedynie budowaniu ponurego klimatu, do czego jednak przejdę zaraz. Czemu Celestia zjadła mięso? Czemu to musiał być akurat jakiś drób? Czy naprawdę uznała to za jedyne wyjście? Wybaczcie, lecz wystarczy mi, że Twilight jest kreowana na osobę nie będącą w stanie przewidzieć konsekwencji własnych czynów. O atmosferze mogę wypowiedzieć się krótko - choć przez całą długość tego komentarza narzekam, że wczuć nie jest się łatwo i to często przez zabiegi autorki, klimat jednak jest. Cały tekst jest wręcz nad wyraz ponury, co jednak nie jest elementem pozytywnym, lecz odpychającym od lektury (jak to wcześniej określił Skrivarr). Jeżeli już odeszliśmy poza fabułę, chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na przypisy dotyczące zaczerpniętych w formie nawiązań cytatów i nadmieniam tu, że jest to jedynie kwestia gustu… przynajmniej podobno. Otóż autorzy nie powinni według mnie sami robić takich przypisów we własnych dziełach. To prawda, i zgodzę się tu z Dolarem, że warto je mieć, żeby lepiej zrozumieć kontekst. Jednak niemal wszystkie wykorzystane tu fragmenty są mniej lub bardziej znane w kulturze masowej i wciskanie ich czytelnikowi w twarz, zaznaczając i tłumacząc ich pochodzenie, jest traktowaniem go jak idioty, który nigdy nie miał do czynienia z literaturą, bądź co gorsza popisywaniem się własnym oczytaniem. Przypisy chętnie widzę w “Niebezpiecznych Związkach”, gdyż cytaty popularne we francuskim pozytywizmie nie musiały wcale przetrwać do naszych czasów w popkulturze, lecz w przypadku “Pszczół” są one zbędne. Biorąc to wszystko pod uwagę, być może rozumiecie już, sam dziwię się, że wciąż jestem skłonny polecić lekturę tego opowiadania. Mimo pewnych wyborów podczas procesu twórczego, jest napisane nienaganną polszczyzną i wybija się ponad przeciętność. Czyta się przyjemnie, jeżeli tylko nie zaczniemy dokładniej przypatrywać się tekstowi, fabule i przesłaniu, co niestety jest zapewne sprzeczne z intencją autorki. Proekologiczna myśl zostaje zakrzywiona przez pewne dziury fabularne wytłumaczalne najprościej chęcią pociągnięcia fabuły według zamierzonego toru. Brakuje jeszcze jednej rzeczy, którą musi mieć każde arcydzieło, a tak właśnie niektórzy określają to opowiadanie - przyjemności płynącej z ponownej lektury. Przesłanie, emocje… to wszystko za drugim razem niknie, a bardziej widoczne stają się nieścisłości, tak łatwo pomijalne za razem pierwszym. Na plus jednak mogę zaliczyć fakt, że w głowie pojawia się wtedy wiele pytań, niestety nie zawsze w pozytywnym tego określenia znaczeniu. Ogólnie jednak jestem w stanie wystawić z czystym sumieniem 6+/10, a nawet 7/10. Może nie z niecierpliwością, lecz czekam na inne prace tej autorki… ...ale. Zawsze jest jakieś “ale”. Chciałbym wspomnieć jeszcze o całej otoczce, jaka spowiła to opowiadanie. Ona jest tym, co naprawdę mnie mierzi i sprawia, że fik ten naprawdę zasługuje na tag "controversial". Jeżeli miałoby się ponownie stać coś takiego, to nie chciałbym, by powstało już cokolwiek podobnego do “Pszczół”. Wszystko zaczęło się od Kredkego, który wychwalał tę pracę pod niebiosa i zachęcił tym wiele osób do zajrzenia na MMF i przeczytania tego opowiadania. I tu leży pies pogrzebany, bo… tylko tego. Zostało przysłane tam pięć prac, a w komentarzach dominują jedynie opinie o “Pszczołach”. Ciężka praca innych autorów została tym samym umniejszona, a oni sami pominięci. Nie obwiniam tu naszego drogiego gospodarza tej inicjatywy, lecz raczej apeluję - jeżeli już komentujecie jakąś akcję, róbcie to w całości. Nie ma dla twórcy niczego gorszego, od zignorowania go i jego wytworów. "What's this? A overabundance of Bees in a thread? A post full of Bees ought to put a stop to that!" "Aaa! The situation has only been made worse with the addition of yet more Bees!" To właśnie mnie wręcz obrzydza i to właśnie sprawia, że każdy komentarz, nie tylko pochwalny, dla tego opowiadania wywołuje na mojej twarzy grymas. Im więcej szumu zrobiło się wokół “Pszczół”, tym gorsza stawała się sytuacja. Chciałbym pominąć już kwestię pochwał, które są przecież jedynie opiniami, lecz… starajmy się spojrzeć na wszystko nieco inaczej. Starajmy się dojrzeć dobre rzeczy w złych, a złe w dobrych. Jeżeli piszecie komentarz, nie wspominajcie jedynie o pozytywach, lecz także o tym, co wam się nie spodobało. Nie kreujcie czegoś na arcydzieło, by inni bali się wyrazić odmienną opinię. Bądźmy lepsi. To moja puenta.1 point
-
"Znaczkowa Liga wzywa do zawodów! Jeśli jesteś fanem "My Little Pony: Przyjaźń to magia", potrafisz powiedzieć jaki znaczek ma Twilight Sparkle, wskazać największy talent Rarity, czy też pokazać najlepszy sposób Applejack na szybkie zebranie dojrzałych jabłek - przyjdź! Konkurs przeznaczony dla dzieci do lat 10-ciu. Do 10 uczestników konkursu." Z pewnością rozkręcicie tam niezłą imprezę.1 point
-
Prychłem śmiechem bardziej niż powinienem. To, że człowiek jest dojrzały fizycznie pod wględem swojej seksualności nie oznacza to, że jest na to gotowy psychicznie.1 point
-
Czyli jak ktoś zgwałci "cytatą dwunastolatkę" to co? Kim jest? Na pewno nie pedofilem? Odpowiem za Ciebie: Jest pedofilem i przy okazji zwyrodnialcem. Sam wiek już może pociągać. Przecież dwunastolatka to tak czy siak DZIECKO. A to, że ma dobrze rozwinięte piersi nie świadczy jeszcze o całkowitej dojrzałości płciowej...1 point
-
Hue. Dobra, zacznę w takim razie od moich własnych doświadczeń życiowych, chwilowo nie angażując ideologii i lewackich myśli. Dzień dobry, nazywam się Scyfer, jestem zadeklarowanym heteroseksualistą, mam 20 lat, normalną rodzinę, dość stereotypowego ojca i dość stereotypową matkę, a jeszcze kilka miesięcy temu byłem aspołecznym tchórzem o bardzo kruchej konstrukcji psychicznej, słabym psychicznie i fizycznie, pozbawionym szacunku do samego siebie i wiary we własne możliwości. Tyle na temat olbrzymiego wpływu wzorców na psychikę. Co mnie zmieniło? Pośrednio fandom, bezpośrednio - to forum. Bo wchodzę, patrzę i widzę stada ludzi narzekających na brak talentu, samotność, nieśmiałość, niską samoocenę... na pewno wiecie, o czym mówię. W pewnym momencie mam dosyć samego patrzenia i zaczynam - niespodzianka! - myśleć. I odkrywam w tych ludziach lustrzane odbicie samego siebie, po czym dochodzę do NIESAMOWICIE ODKRYWCZEGO WNIOSKU, którym muszę, po prostu MUSZĘ się z Wami podzielić, ponieważ odnoszę wrażenie, że może się Wam bardzo przydać, jeśli przyjmiecie go do wiadomości. Jeśli niczego w życiu nie osiągnąłeś, jeśli niczego nie potrafisz, jeśli nie masz przyjaciół/dziewczyny, jeśli jesteś tchórzem i nie szanujesz samego siebie - to jest to tylko i wyłącznie TWOJA WINA. Nie próbuj zasłaniać się nieodpowiednim wychowaniem, złymi genami, chorobą czy okrutnym światem. W ten sposób nie dość, że oszukujesz samego siebie, to jeszcze zaprzepaszczasz szansę na poprawę własnego życia. Po to bowiem natura dała nam mózg i możliwość panowania nad własnymi instynktami, abyśmy mogli - w każdym wieku, w każdej sytuacji - zmieniać się na lepsze. I nie piszę tego przeciw Wam (określenie ogólne), ale dla Was. Ponieważ robi mi się zwyczajnie przykro, gdy widzę, jak wielu utalentowanych ludzi marnuje swój potencjał, woląc bezustannie narzekać na ciemne strony własnego życia. Nigdy nie było i nigdy nie będzie celem mojej wypowiedzi zranienie czyichś uczuć albo zademonstrowanie własnej wyższości. I tak, zauważyłem, że Linds pisze o tym, że stara się zmienić. To dobrze, ale nie zmienia tego, co pisałem wcześniej. Każdy sam jest odpowiedzialny za swój los. Jednemu bozia da więcej siły woli, drugiemu mniej - nie może być jednak tak, że człowiek w pełni władz umysłowych jest z góry skazany na życiową porażkę. A co do wychowywania dzieci przez homoseksualistów - mówię otwarcie: NIE WIEM, nie jestem w tej dziedzinie ekspertem, więc nie ośmielę się z góry zabierać ludziom o odmiennej orientacji tego prawa na podstawie tego, że mi się coś wydaje.1 point
-
Wczoraj tata się mnie zapytał: - A co planujesz po liceum i po studiach Odpowiedziałem: - Pewnie będę pracował w McDonaldzie Na to on: - Bądź ty bardziej ambitny i wyjedź na zmywak do Anglii1 point
-
Z osób, które znam osobiście na palcach u jednej ręki da się policzyć te, które są świadome tego, iż jestem brony. W rodzinie - bardzo stereotypowe podejście taty by zapewne doprowadziło do ostrej wymiany zdań, a są powody ze względu na które do tego dopuścić nie mogę, nawet jeśli muszę z takich błahych rzeczy robić tajemnicę. Nie jest to fajne i z pewnością ukrywanie tego mi nie sprawia żadnej przyjemności. Szczególnie przeglądanie rzeczy o "kucykowej" tematyce w jak najdyskretniejszy sposób potrafi być naprawdę uciążliwe. Wśród znajomych - jak ktoś spyta - potwierdzę. Ale sam się nie chwalę. Nie zwierzam się z tego, że jestem brony. Nie traktuję tego jak jakiegoś wielkiego wyznania, bo to na starcie może doprowadzić, iż bycie fanem MLP jest spostrzeżone jako coś złego. Coś, co jest powodem do wstydu. Nie wydaje mi się, by ludzie się chwalili, że oglądają np Chojraka Tchórzliwego Psa, prawda? ^^ Dla mnie to jest po prostu normalna rzecz i traktuję to tak samo jak oglądanie czegokolwiek innego. A czy jestem dumny? Nie obnoszę się z tym nigdzie, lecz dumny jestem. Dumny jestem z bycia członkiem fandomu, w którym panuje taka "integracja". Ludzie na ogół przyjaźnie nastawieni wobec siebie, pomocni, wyrozumiali. Rzadko to się spotyka i nie liczy się tu dla mnie to, co tak fandom "jednoczy". Tylko to, jaki poziom ten fandom prezentuje. A moim zdaniem - oczywiście z wyjątkami, które są zawsze - fandom ten prezentuje poziom bardzo wysoki.1 point
-
1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00