Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 05/26/15 w Posty

  1. Miałam już na forum temat z plastyczeniem, to będę mieć jeszcze raz, a bo co. Prace sprzed kilku miesięcy, piórem, tuszem i akwarelami poczynione Najnowsza praca, 50 x 70, akryl na desce
    4 points
  2. Dlatego należy karać wszystkich po równo. Bez wyjątku.
    2 points
  3. Dokończony The Forest! Rozmiar 3000x1441 na DeviantArcie. Ostatnio polubiłem duże rozmiary bo są duże możliwości modyfikacji/poprawek oraz wyższa rozdzielczość=lepiej Czas wykonania ~8h. Tia, następny będzie już kucyk.
    2 points
  4. Kiedy góral ma kaca? Mazowsze.
    2 points
  5. Ok Narysowałam dwie nowe rzeczy. Jedną już dawno temu, a drugą dziś skończyłam właśnie. Pierwsze dla mojego kolegi z grupy za dwa piwa, a drugi art-trade z Hedziełem ^^
    2 points
  6. Oto kolejne z rozlicznych, zżerających mój czas tłumaczeń. I jak przy innych mogę powiedzieć - warto było go poświęcić. Choć akurat tłumaczenie tego opowiadania było nieco... kuriozalną sytuacją, gdyż autorem jest Polak. A dokładnie dwóch. Znani części naszego fandomu (szczególnie tej pisząco-tłumaczącej) jako Verlax i Skryba Spike. Z niewiadomych przyczyn pisze głównie po angielsku (i bardzo dobrze mu to wychodzi) jednak z wrodzonego lenistwa, czy innej przypadłości postanowił tłumaczenie zrzucić na mnie. Naturalnie nieco ponarzekałem i popsioczyłem, ale w końcu zabrałem się za robotę gdyż tekst naprawdę wart jest tego, żeby zapoznało sie z nim jak najwięcej czytelników. Uznaję, go za tak dobry kawałek fanowskiej literatury, że wskoczył do mojego prywatnego TOP 10. O czym jest? O Lunie. Ksieżniczka Nocy otwiera przed nami swoje serce i.... nie będę raczył Was spoilerami. Musicie przekonać się sami, co autorzy dla Was zaplanowali. Tutaj zaś słów krótkich kilka od jednego z autorów: Ta. Będąc Polakiem napisać opowiadanie po angielsku, po to by później ktoś inny przetłumaczył to na polski. Chędożyć logikę. Ale tak poważnie. Od dłuższego czasu zajmuję się pisarstwem na stronie FimFiction.net i nieskromnie uważam, że idzie mi naprawdę dobrze. Chociaż może wydawać się to absurdalne, osobiście uważam że znacznie lepiej idzie mi pisanie fanfików w języku angielskim ( nawet zakładając typowe błędy ) niż w polskim. Z czego to wynika, nie pytajcie. W każdym razie, chciałbym bardzo podziękować Dolarowi za przetłumaczenie całego tego szalonego bajzlu jaki zrodził mi się w głowie. Kiedy zobaczyłem już polską wersję, aż mi serce zabiło. Chciałbym również podziękować Spike’owi Skrybie, korektorowi czy raczej współautorowi dzięki któremu to opowiadanie nie wygląda jak bazgroły sześciolatka. Naprawdę, nie chcielibyście widzieć tego opowiadania przed jego korektą... Jeśli chcecie podziękować bądź wesprzeć autora w jego codziennych zmaganiach z rzeczywistością angielskiego pisarskiego fandomu, możecie Like’nąć oryginalną wersję opowiadania na FimFiction.net: *Click!*. Możecie również dodać go do Ulubionych bądź zamieścić komentarz. Jeśli chcecie otrzymywać notyfikację kiedy opublikuję nowe opowiadanie bądź posta na blogu możecie użyć opcji “Follow”. Przy okazji, notka co do oryginału. Mimo gigantycznych starań Dolara, pewne rzeczy w oryginale zostały jednak rozwiązane lepiej. Część tych problemów wynika po prostu ze specyfiki języka angielskiego, druga z tego, że Dolar ma drewno a nie komputer ( przetłumaczona wersja zawiera uboższą czcionkę bo oprogramowanie Dolara dostaje szału gdy próbuje zastosować oryginalną ). To już chyba wszystko. Miłego czytania! - Verlax Ja zaś dodam od siebie, że w mojej opinii Verlax powinien był od początku napisać rzeczone opowiadanie po polsku. Podczas tłumaczenia wielokrotnie miałem wrażenie, że czytam polski tekst, zapisany angielskimi słowami. Nie ujmuję mu naturalnie niczego - czyta się go świetnie, ale pewne fragmenty zdecydowanie lepiej brzmią po naszemu. I nie mówię tu nawet o swoich wysiłkach translatorskich - niezależnie od tego, kto by pisał, po prostu użycie naszego jezyka byłoby... korzystniejsze. Verlax! Pisz więcej po polsku! Dosyć tego przydługiego wstępu, pora przejść do meritum. Przed Wami: Downfall Oryginał Jak zwyklę życzę Wam przyjemnej lektury i liczę na mnóstwo komentarzy. Tym razem możecie spokojnie odnosić się do samej treści - jestem pewny, że autorzy będą Wam za to wdzięczni. Do następnego tłumaczenia!
    1 point
  7. No i znowu to zrobiłem. I tym razem z większym rozmachem (chyba), wiec od razu przejdę do rzeczy. Tym razem na tapetę trafia znany i lubiany fanfic Equetrip, czyli opowieść o czwórce broniaczy, która wyrusza na tygodniowe wakacje do Equestrii. Do tego oczywiście, na życzenie kilkunastu użytkowników zrobię dodruk Past Sins (o ile będzie dostatecznie dużo chętnych). Najważniejsze informacje: 1. Akcja jak zwykle przebiega 2 etapowo. Pierwszy etap (do dnia 7.06) to etap składania wstępnych zapisów. Jest on o tyle ważny, że rzutuje na powodzenie akcji (zebranie minimum 30 chętnych na dany fanfic) oraz ostateczną cenę, którą będzie trzeba zapłacić za egzemplarz (im większe zamówienie tym taniej). Drugi etap (8.06 do 25.06), Płacenie. W tym okresie należy przedpłacić za książkę oraz sposób dostawy (wysyłka albo odbiór na 4.07). W tym okresie nadal można sie zapisywać, ale nie wpłynie to już na cenę. 2. Zamówienia należy składać na adres [email protected] w tytule wpisujac tytuły zamawianych fanfików, a w treści ich ilość oraz to czy chcemy zamawiać z wysyłka, czy z odbiorem na ponymeecie w warszawie. To ostatnie jest o tyle ważne, ze zawczasu będę wiedział jaki transport organizować. Bo co innego zabrać 2 książki, a co innego 40. 3. Dane do wysyłki przesyłać dopiero po zapłaceniu (8.06 wysyłam dane do przelewu). Jeśli to możliwe dołączyć tez potwierdzenie przelewu albo jakąś informacje, która pozwoli mi powiązać przelew z konkretnym adresem (bywa, ze na przelewie jest zupełnie inny adres niż adres wysyłki) 4. Wstępna, zawyżona cena wynosi odpowiednio: Equetrip: 40 zł Past Sins: 29 zł Cena wysyłki to standardowo 12 zł (14 w wypadku Equetripa, gdyż jest on zauważalnie cięższy od poprzednich) + 1,5 zł za każdą kolejną książkę w paczce. Zachęcam do składania zamówień i zadawania pytań. ps. Newsleterów nie rozesłałem, bo przez pomyłkę wyczyściłem całego gmaila. Możliwe delikatne zmiany koloru tła, opisu z tyłu i czcionki. UWAGA! Ci, którzy wybrali opcję odbioru osobistego na Vistulianie muszą wiedzieć, ze nie będę miał własnego stoiska tylko będę poruszał się po terenie meeta z książkami. Żeby jednak znalezienie mnie nie było tak trudne, powiem od razu, że będę się raczej rzucał w oczy jako mały zielony ludzik (w mundurze austriackim z lat 70-tych.) książki będę miał przy sobie jak i listę ludzi, którzy zdecydowali się je odebrać. Na pewno będę też na turnieju CCG, więc tam można mnie będzie złapać. kontakt na wypadek odbioru osobistego, problemów z paczką i innej Apokalipsy: 608 191 320
    1 point
  8. Już od kilku dni w całym kompleksie turniejowym wisiały obszerne plakaty, oznajmiające wszem i wobec, że finał rozegra się w zamku, który służył magom za karczmę. Tak tedy dzisiejszego pięknego dnia do przybytku przybyły istne tłumy, zachęcone tym bardziej, że karczmarz nie podniósł cen. Gospoda miała dość pokoi i miejsca, aby pomieścić każdego, kto chciałby oglądać finałową walkę turnieju. Niektórzy czekali na to wydarzenie od wczorajszego poranka, pijąc trunki i jedząc wyśmienite jedzenie przy dźwiękach wspaniałej muzyki. Karczma każdemu oferowała możliwości dobrego wypoczynku i dbała o poczucie narastającego napięcia. Jedna, jedyna rzecz odbiegała od normy. Potężne zaklęcia zakrzywiające przestrzeń uniemożliwiały zobaczenie części zamku, którą karczmarz przeznaczył na remont. Zza wielkich pól siłowych nie dobiegały żadne odgłosy, ale często można było zobaczyć wychodzących z nich magów i inżynierów, którzy zmęczeni i spoceni szli odpocząć. Właściciel podobno chciał uczynić wielki finał jeszcze wspanialszą chwilą i kazał specjalnie przygotować wydzieloną część zamku. Jak głosiły plotki, plany tej inicjatywy powstawały od bardzo dawna, a za pieniądze jakie pochłonęła przebudowa podobno można było wykupić duże miasto. Karczmarz jednak odmawiał jakichkolwiek komentarzy na temat pomysłów, które miały być tam zrealizowane. Po dniu wielkiego świętowania przed finałem, po rozlaniu paruset tysięcy hektolitrów trunków, po wydaniu podobnej ilości ton jedzenia i po zagraniu wszystkich znanych i genialnych utworów przyszedł czas na rozpoczęcie wielkiego zmagania. Na uprzednio przygotowaną scenę, na jednej z okrągłych baszt wkroczył karczmarz. Był to czarny gryf w średnim wieku o białej głowie i brązowych pazurach. Jego potężne skrzydła zostały przykryte granatowym mundurem galowym. Kroczył dumnie i potężnie, bystro obserwując cały dziedziniec wypełniony kucami i innymi stworzeniami, które chciały zobaczyć najdonioślejsze wydarzenie turnieju. Karczmarz stanął na środku sceny i rzekł swym donośnym, miłym, ale i twardym głosem: - Witam wszystkich moich szanownych gości. Mam szczerą nadzieję, że nie zabrakło Wam niczego w moich skromnych progach. Chcę by ta chwila była dla wszystkich wyjątkowa, jak wiecie od pewnego czasu trwała przebudowa niektórych skrzydeł zamku. Jestem naprawdę szczęśliwy, że dostałem zgodę od organizatorów turnieju na poprowadzenie finału. Zapewniam, że kryształy magiczne w moim zamku zebrały dość energii by zapewnić nie tylko bezpieczeństwo, ale i wspaniałe widowisko moim gościom. Proszę o wyprowadzenie turniejowego zniczu. W tym momencie na najwyższej wieży, wychodzącej z cytadeli otworzył się szpiczasty, gotycki dach i ukazała się wielka, platynowa konstrukcja, pokryta szafirami, szmaragdami, rubinami i diamentami. Miała kształt trójkątnej czary, trzymanej mocno przez wyrzeźbiony szpon gryfa, kopyto kuca, dłoń człowieka i nieokreśloną kończynę nieznanego stwora. - Znicz zapali na rozpoczęcie pojedynku nieoceniony, główny organizator turnieju Hoffman! A teraz bez zbędnych przedłużeń pora przedstawić miejsce walki. Gryf wzniósł swe szpony ku górze, na ten znak zagrały potężne trąby ustawione na murach, a magiczne kryształy rozbłysły swymi runami. Przez cały zamek przebiegł wstrząs, gdy wielka konstrukcja oderwała się wraz z ziemią i wzniosła się na kilkaset stóp. Potężne wiry magii otaczały grające w słońcu czarne mury twierdzy i spływały po niebieskich dachówkach środkowej cytadeli. Następnie jak krople w deszczu moczą świat, tak tutaj cząstki magii spadały na całą karczmę i powoli czyniły ją przezroczystą. Cegła po cegle z widoku znikały mury, dziedzińce, fontanny, posągi, wielkie wieże i małe lady. - Nie bójcie się! Wszystko jest zaplanowane, aby każdy z Was mógł dobrze i należycie obejrzeć finał. Dzięki przezroczystości ścian będziecie mogli doskonale śledzić zmagania! Teraz pora abyście zobaczyli zasłonięte skrzydła, spuścić zasłony! Wielkie bariery zakrzywiające światło i wszystkie inne rodzaje wizji puściły, ukazując niewidoczną do tej pory część zamku, natomiast sfery ochronne dla publiczności utrwaliły się i przeszły na pełną moc. Oczom widzów ukazał się olbrzymi fragment murów i dziedzińca za nim. Fortyfikacje pasowały do tych, które okalały obecnie karczmę, ale zdawały się świeższe i nie nadgryzione zębem czasu. Czarne kamieni lśniły, a potężne blanki ochraniały swym ogromem kuce stojące na szczycie umocnień. Nie były to jednak zwykłe ogiery. Ich sylwetki przybierały szaro-błękitne odcienie i były półprzezroczyste, jakby duchowe. Zjawy nosiły majestatyczne zbroje, z których każda lśniła w słońcu. Na napierśnikach płytowych był namalowany herb Equestrii. Na prawym naramienniku widniał dumnie symbol słońca, a na lewym księżyca. Całe ciało kucy było pokryte pancerzem. Zbroje chrzęściły wśród galopu i szczęku mieczy. Większość wojowników nosiła salady, które całkowicie przykrywały ich głowy, zostawiając tylko długą szparę w kształcie spłaszczonej litery „v”. Niektórzy jednak nie nosili żadnych hełmów, wtedy ich długie eteryczne grzywy rozwiewały się na wietrze, a przytomne i zdeterminowane oczy szukały wrogów. Trwał przerażający i krwawy szturm na zamek. Majestatyczne chorągwie Equestrii łopotały podarte na huraganowym wietrze, wzbudzonym przez smocze skrzydła. Wiele tych eterycznych gadów unosiło się nad zamkiem. Każdy nosił wytrzymalszą od stali łuskę. Duchy bestii zionęły ogniem, zalewając połacie ziemi i unicestwiając wiele istnień. Skały na dziedzińcu płonęły od wysokiej temperatury, a sztandary zajmowały się językami ognia. Armie widmowych kucy nie pozostawały dłużne. Pod wyraźnymi rozkazami przełożonych w niebo szły salwy z łuków, kusz i balist. Pociski przeszywały niebo, a ich magiczne groty rozbłyskiwały na tysiące barw przy trafieniu. Gdzieniegdzie potężne cielsko widmowego smoka, spadało i niszczyło zabudowę wojskową. Czarne mury pokrywały się sadzą z ognistych podmuchów, lecz smoki nie były jedynym zagrożeniem dla Equestrińskich wojaków. Gady sprzymierzyły się bowiem z gryfami, które to masowo wlewały się do fortecy przez wyrwy w stopionym od żaru murze. Tam napotykały na dzielny opór falangi Equestriańczyków. Nad całym dziedzińcem wznosił się dominujący jazgot stali, huk pożaru, skrzydeł ogromnych bestii i dźwięki zwalnianych cięciw. Karczmarz patrzył z zadowoleniem na te sceny. Jego plan się powiódł za pomocą magii odtworzył wydarzenia z największego szturmu, jaki nawiedził ten zamek. Wszystko co widzowie widzieli było autentycznymi wydarzeniami sprzed wielu wieków. Co ciekawe żaden z duchów nie mógł nic zrobić któremukolwiek z magów uczestniczących w finałowym pojedynku. Zjawy ignorowały chi obecność, zdając się ich nawet nie dostrzegać. Jednak zniszczenia budynków, które powodował smoczy ogień czy gryfie katapulty, naprawdę wywierała autentyczny skutek na strukturę zamku. Wśród zjaw latały odłamki prawdziwych murów, skały topiły się, a cegły rysowały od uderzeń eterycznych toporów. Wydarzenia dla wzroku każdego z widzów zwalniały, lub przyśpieszały wedle jego woli. Było to iście epickie widowisko niszczycielskiej potęgi smoków, które mknęły z prędkością niepowstrzymanej burzy nad dzielnymi rycerzami w popękanych i zarysowanych zbrojach oraz wielkimi, umięśnionymi gryfami. Co raz niebo rozświetlał czar rzucony przez duchowych magów bitewnych. Eksplozje magicznej energii zbierały ponure żniwo wśród wrogów Equestrii. Dziedziniec na którym toczyła się walka był dopiero pierwszą częścią skrzydła. Na jego środku wznosiła się niczym samotna, nietknięta burzą skała - cytadela. Jej żelazne wrota były zamknięte i dawały bezpieczeństwo kucom, które schroniły się we wnętrzu niezdobytej budowli. Co ciekawe w ścianach, wysoko nad polem bitwy, umieszczone zostały witraże, przedstawiające z zewnątrz księżniczki Equestrii, a od środka herb czerwonego feniksa na złotym tle . Jednak nie było to zwykłe szkło, które można było po prostu zbić. Chroniło je wiele zaklęć obronnych i run, umiejętnie wplecionych w kompozycję artystyczną. Jeden ze smoków, chcących przebić się do środka zalał witraż ogniem, a potem wleciał w niego niczym tajfun. Magiczna eksplozja zahuczała i odrzuciła gada w tył, roznosząc półkolistą falę uderzeniową. Okno było nienaruszone. W środku cytadeli w sali o wysokim stropie, po której bokach ciągnęły się ogromne kolumny, znajdowali się znamienici rycerze i magowie. Na hełmach dostojników widniały kolorowe pióropusze. Czarodzieje nosili długie, ozdobne szaty, podpierając się na żelaznych lub drewnianych kosturach z magicznymi kryształami. Kolumny kończyły się kwiecistymi ozdobami z marmuru. Na ścianach wisiały purpurowe tkaniny, ułożone w wiele spadających na ziemię kaskad. Obok wyeksponowane były egzemplarze rozmaitej broni, z której każda stanowiła ukoronowanie kunsztu płatnerskiego jakiegoś mistrza. Ze ścian i sufitu zwisały długie, trójkątnie zakończone chorągwie i gobeliny. Straż zamkowa stała w równych rzędach przy kolumnach dumnie trzymając wzniesione kopie. Atmosfera w środku cytadeli zgoła różniła się od tej na zewnątrz. Zdawało się, że czas odtwarzał wydarzenia innych epok. Po przeciwnej stronie od wrót znajdował się bogaty, srebrny tron, do którego po czerwonym dywanie kroczył jakiś dostojny, wysoki, widmowy kuc. Miał na sobie pięknie zdobiony pancerz, a na plecach wielki miecz dwuręczny, przykryty w niektórych miejscach purpurowym płaszczem. Przy tronie, przodem do ogiera stał jakiś sędziwy jednorożec, odziany w błękitno złote szaty i trzymający w rękach koronę o sześciu klejnotach, z których każdy był w innym kolorze. Scena ta przedstawiała dawniejsze czasy niż nawet szturm, bowiem sięgała wieków sprzed panowania księżniczek. Trąby trzymane przez straż grały dostojny i doniosły hymn, ku czci właśnie koronowanego króla. Od głównej cytadeli odchodziły dwie zwieńczone okrągłymi kopułami budowle. Pierwsza z nich posiadała na szczycie ogromny otwór, przez który w niebo wystrzeliwał strumień kolorowej mocy. Bił on z białej, runicznej fontanny po środku okrągłej sali. Całe pomieszczenie wypełnione było lewitującymi książkami, których litery mieniły się mocą. Ściany, strop i podłogę pokrywały czarodziejskie znaki, świecące niebieskim światłem. Było to skrzydło kolegium magów mieszczącego się w tym zamku. Samo pomieszczenie liczyło około ćwierć hektara powierzchni. Po bokach ciągnęły się spiralne schody na kolejne półkondygnacje. Każda z nich była stworzona przez balkony z białego marmuru, wiszące dookoła głównej fontanny, tak by nie zasłonić sufitu. Od każdego balkonu odbiegały wejścia do pokojów opatrzone w srebrne drzwi. Każde z nich imitowało winorośl pnącą się w górę, a w naturalnie utworzone przez taką konstrukcję szczeliny, zostało wtłoczone krystalicznie przejrzyste szkło. W bocznych salach wiele widmowych magów testowało swoje zaklęcia, lub czytało skrypty dawnych arcymistrzów. Spod sufitu, spadała woda do fontanny. Jej kaskady opływały strumień magii idący w górę o promieniu około 10m. Co było najciekawsze promień mocy magicznej został odtworzony autentycznie i nie był tylko projekcją, jak wszystkie widma. Zachowywał realną strukturę jak odbudowane budowle. Każdy mag, który znalazł się poza barierami dla publiki czuł olbrzymią moc bijącą z tego źródła czystej energii magicznej. Strumień magii, lecący w górę napełniał spadającą wodę wielkim blaskiem, tak że emitowała z siebie światło o rozmaitych barwach. Drugi budynek odchodzący od widmowej cytadeli. Miał taki sam kształt co kolegium magów, lecz jego ściany zamiast z białego marmuru, zostały wykute jakby z wulkanicznej skały, pokrytej czarnymi kryształami. Na zewnątrz z posępnie wyglądających gargulców leciała w dół lawa, tworząc płonącą fosę wokół mrocznego budynku. W środku natomiast zamiast biblioteki i źródła mocy było więzienie. Potężne kraty z magicznych kryształów odgradzały od świata mroczne istoty znajdujące się w ciemnych celach. Powietrze wypełnił złowrogi pomruk ponurych stworzeń. Wśród ciemności cel widniały gdzieniegdzie ich czerwone złowieszcze ślepia. Czasami za kraty chwytała wielka łapa z płonącymi pazurami, zdolna z pewnością rozkruszyć najtwardszy pancerz. Nagle cofała się jednak wraz z rykiem bólu, wywołanego potężnym magicznym wyładowaniem. Co chwila powietrze eksplodowało od ujadań i błyskawic energii. Na środku mrocznej sali oświetlonej jedynie pochodniami, płonącymi krwisto, na miejscu gdzie w kolegium stała fontanna, znajdował się mroczny tron, jakby wyniesiony ponad ziemię, z zastygniętych skał z jądra planety. Siedział na nim milczący, duchowy, humanoidalny wojownik. Jego czarna zbroja posiadała czerwone akcenty. Za naramienniki służyły dwie czaszki wielkich smoków, nabite na kolce z czarnej stali. Głowa na wpół wypalona przez ogień, tak że została tylko sama zwęglona kość, przerażała nawet niektóre z bestii. Druga połowa pokryta była lodem i naszpikowana soplami. Obie gałki oczne strażnika płonęły na fioletowo. O tron oparty był potężny topór długości 4m. Jego ostrzeż z czarnej stali było ostre i nasączone magią, tak że jarzyło się na purpurowo. Miało w sobie zatopione rubinowe kryształy, które emanowały mocą. Wokół tronu płonął czarny ogień. Czasami jednak wydarzała się zadziwiająca sytuacja. Potężny atak magiczny podczas szturmu mógł uszkadzać struktury mrocznego więzienia. Wtedy wychodziły z niego owe bestie, pochodzące z innego czasu. Siały spustoszenie na polu bitwy, biegając, zalewając mrocznymi płomieniami rycerzy, tudzież pożerając żywcem smoki. Wszystkie te cztery sfery czasowe potrafiły przenikać się wzajemnie. Tworzyła je jedna materialna rzeczywistość kreująca fizyczny wygląd areny i niezależne od siebie sploty wydarzeń dziejących się w różnym czasie, tworzonych przez duchy. Zjawy nie miały żadnej możliwości działania na pojedynkujących się magów, a jedynie potrafiły niszczyć ściany budowli. Nad całością areny wznosiły się dwa słońca i dwa księżyce, szalejące pożary przeplatały się z dostojnymi gobelinami i majestatycznymi promieniami magii. Czas mieszał się i zmieniał swe tory, umarłe na pozór duchy po pewnym czasie wstawały by dalej toczyć historyczny bój. Dźwięk oręża, ryk trąb, bestii i szum wodospadu oraz magicznej kolumny mieszały się w jedną z najdziwniejszych symfonii zniszczenia i kreacji. ~ by Kapi Podziemia, a raczej, olbrzymi kawał ziemi unoszący się wraz z zamkiem, cechował się wieloma sekretami, ukrytymi przejściami, a także obiektami, na tyle, że ze spokojnym sercem można by stwierdzić, że kryły w sobie drugi, niewiele mniejszy zamek. Odwrócony, pogrzebany, jednakże wciąż stanowiący solidny, przepełniony magią fundament dla właściwej fortecy. Podziemne ogrody? Tak, mamy je tutaj. Z drugiej jednak strony, panujące tutaj warunki oraz styk magii, alchemii i przeróżnych bakterii, doprowadziły do wielu wypaczeń. To znaczy, z punktu widzenia poszukującego inspiracji artysty, wszystkie te przerośnięte rośliny, pstrokate kwiaty o nietypowych kształtach, giętkie łodygi i umożliwiające przemieszczanie się korzenie, wszystko to może posłużyć za paliwo dla niejednego dzieła sztuki. Zwłaszcza, kiedy widzisz jak jeden kwiat otwiera się, by wypuścić zwieńczone parzydełkami macki, odpędzając od siebie natarczywe szkielety. Nie wiemy jednak od jak dawna tutaj pomieszkują. Nawet po ich uzbrojeniu ciężko cokolwiek rozpoznać. Przeżarte przez rdzę, rozpadające się zbroje płytowe, naszpikowane wyszczerbionymi grotami strzał tarcze oraz skrawki skóry na stopach, niegdyś będące doskonałej jakości butami, wszystko wygląda tak samo. Zero znaków szczególnych. To mogą być wojacy sprzed paru tysiącleci, sprzed kilku wieków, bądź też paru dekad. Ba, to wcale nie muszą być polegli, walczący o sprawy Equestrii. Równie dobrze mogą być tutaj agresorzy. Cóż, zdaje się, że w obliczu śmierci, istotnie wszyscy jesteśmy tacy sami. Właśnie tak to widzę. Złożona z kości, nieumarła masa, tocząca niekończący się bój z tętniącymi życiem, być może samoświadomymi roślinami, panującymi nad tymże ogrodem. Na wspomnienie zasługuje również szkarłatna rzeka, przecinająca tenże ogród. Nie jest to jednak to, co myślicie, w żadnym wypadku. Po prostu, barwa ta wynika z produkowanego przez lwią większość kwiatów soku. Niedaleko znajdziecie przejście prowadzące do laboratorium alchemicznego. Jeśli lubicie towarzystwo niezliczonych szeregów grubych, zakurzonych ksiąg, zapach pergaminu, jeżeli lubujecie się w sunięciu dłońmi po charakterystycznej teksturze zwoi i pieczęci, poznając różnorakie starożytne znaki, runy i rządzące wszechświatem prawdy, zatem jest to miejsce dla Was. Oczywiście, nie brakuje tutaj także wielopiętrowych półek, wypełnionych po brzegi różnymi naczyniami chemicznymi, przyrządami, próbkami oraz narzędziami będących zagadką również i dla mnie. Niemniej, nasi alchemicy co rusz podejmują coraz to nowe eksperymenty. To stąd bierze się to lekko uciążliwe bulgotanie, syk oraz specyficzny smrodek, pochodzący z kotłów, ale również palników, umożliwiających podgrzanie wywaru do właściwej temperatury. Kiedy już oderwiecie wzrok od mknących przez przewody, naczynia i łączniki spienione eliksiry, chciałbym pokazać magazyn odczynników. Współpracujący z nami zbieracze i poszukiwacze przygód bez ustanku dostarczają nam znakomitej jakości składniki. Korzenie różnych roślin i drzew, czasem w całości, a czasem sproszkowane, owoce, piasek morski, liście co egzotyczniejszych kwiatów, skały, ale także kory wybranych drzew, futro wszelakich, mniej lub bardziej groźnych zwierzów, oraz inne części… Jak na przykład oko Harpii, szpon Mantykoty, róg Minotaura, móżdżek Beholdera, wątroba Anakondy, czy też… Argh. To chyba nie jest najlepsza pora na prezentację innych składników, tych bardziej… Wewnętrznych, trudniejszych do zdobycia. Zwłaszcza, że już za moment powrócimy na powierzchnię. Zdecydowanie, mniej tu tajemniczości, intrygi, śladów pozostawionych przez czas. Mowa o gustownie urządzonej, przestrzennej jadalni. Naczynia mamy wszelkiego rodzaju. Porcelanowe, szklane, wykonane ze złota, srebra, ale także mosiądzu. Część menu zapewne znacie z oferty Karczmy „Pod Gryfim Pazurem”, ale część jest zupełnie nowa. Teraz macie świetną okazję, by spróbować wyśmienitych, rzadkich dań, które na co dzień kosztują… O wiele, wiele więcej. Dzisiaj mamy ofertę specjalną. Dotyczy tu także najznakomitszych win, także musujących, jak również deserów i owoców rodem z odległych wysp. Nie zapomnieliśmy również o muzyce i występach znanych na całym świecie grup artystycznych. Dokładnie tak! Za tą wielką, czerwoną zasłoną znajdziecie szeroką scenę, gdzie scenografia zmienia się w zależności od woli scenarzysty. A co najlepsze, nie musi on znać nawet podstaw magii. Scena reaguje sama. Chwila moment… Chyba jednak mamy tu nieco tajemnicy. A przynajmniej, smaczek intrygi. Światło pochodzi głównie od świeczników, zaś cienie rzucane na obrazy, rzeźby, czy ozdobne wazy, nadają im odrobiny mroku. Aczkolwiek, jeżeli jesteście głodni nie tyle jadła, co sztuki, zapraszam do naszej galerii. Znajdziecie tam także „żywe” rzeźby, służących głównie za ochronę naszej wieży zegarowej. Tak, już sam Żniwiarz nie wystarczy. Uniesienie zamku jakoś zbiegło się w czasie z migracją smoków, toteż musimy poświęcić szczególną uwagę bezpieczeństwu mechanizmu gigantycznego, pozłacanego zegara. Jeżeli przestanie chodzić, skąd będziemy wiedzieć, kiedy pora na kolejne przedstawienie? Skąd będziemy wiedzieć o końcu biesiady? Jak „wyczujemy” kiedy pora na rozpoczęcie pojedynku? Przemierzając zbrojownię oraz katedrę, gdzie można poprosić anioły o błogosławieństwo przed walką, dotrzecie do wielkich schodów, prowadzących na szczyt zamku. Stamtąd, można spojrzeć nie tylko na panoramę zamku, ale także wszystkiego tego, co znajduje się pod chmurami. Chmurami, które to poczęły wirować wokół gryfiego szponu, tworząc zdumiewający w swych rozmiarach i kompozycji kolorów zdumiewający wir, w oku którego zaczęła gromadzić się astralna energia. Pora na mały pokaz magicznych ogni. Nich niebo rozbłyśnie różnokolorowymi barwami, niech gwiazdy zetrą się z naładowanymi gorącem, eksplodującymi sferami energii, sygnalizując rychłe rozpoczęcie finałowego starcia w II Turnieju Magicznych Pojedynków! Kamienne gargulce i latające golemy, wiwerny, rozpoczęły żywiołowy taniec pośród buchającej w obłokach magii, zaś łańcuchy zatrzeszczały, połyskując w świetle różnokolorowych wybuchów. Nasza orkiestra raz jeszcze odegrała motyw muzyczny, a chmury rozproszyły się, by zainteresowane finałem bóstwa mogły obserwować walkę tak samo, jak Wy, droga publiczności! Po chwili, w trakcie której ogromna publika przypatrywała się arenie, karczmarz znów dumnie zabrał głos: - Znamy już miejsce walki, teraz przywitajmy zawodników. Przed Wami najwspanialsi z wspaniałych, najpotężniejsi z potężnych, jedyni, którzy przetrwali magiczne zmagania i doszli aż tu, do II Finału Turnieju Magicznych Pojedynków. Powitajcie gromkimi oklaskami Zegarmistrza i Hoffnera! Gdy magowie będą gotowi ustawią się w kręgach teleportacyjnych, które przeniosą ich w dowolne miejsce areny, jakie sobie wybiorą. Przypominam, że nie musicie obawiać się duchów z odmętów czasu, nic wam nie zrobią, dopóki przeciwnik sam ich nie zaczaruje. Nie przejmujcie się także zniszczeniami zamku, mam zabezpieczenia i możliwości, aby naprawić go od razu po zakończeniu pojedynku, choćbyście zrównali go z ziemią. Teraz przygotujcie się, Hoffmanie proszę zapal znicz! Wśród wiwatów wielkiego tłumu kucy i innych stworzeń Hoffman ruszył powoli platynowymi schodami, trzymając pochodnię o błękitnym płomieniu. Dotarł na szczyt zniczu i na dźwięk trąb podłożył ogień. Czara platynowej konstrukcji rozbłysnęła niebieskim płomieniem, którego języki wystrzeliły na 50m w górę. Niektóre odłączyły się od całości i zmieniając barwę zaczęły krążyć po orbitach wokół wieży. Inne eksplodowały tęczą barw i przyjemnie huczały niczym ogromne fajerwerki. Dźwięki trąb wzmogły się, a kręgi teleportacyjne zaświeciły się mocą, aktywując się. Kryształy magiczne poza areną świeciły potężną mocą, unosząc zamek, sprawiając że był przezroczysty, a przede wszystkim zasilając najmocniejszą, ustawioną kiedykolwiek w turnieju, barierę antymagiczną, chroniącą publiczność. Wśród wiwatów i skandowania imion wspaniałych bohaterów dzisiejszego zmagania, rozległ się donośny głos gryfa: - Niech wasze czary będą potężne, niech będą widowiskowe, niech wasze umysły zaszczycą nas pokazaniem swej pełni. Nie oszczędzajcie mocy, nie oszczędzajcie zamku, nie oszczędzajcie zaklęć. Pokażcie widowni który z Was jest godzien nosić tytuł zwycięzcy tego turnieju. Powodzenia i niech wygra najlepszy! ~ by Kapi Cóż... Wypadałoby jeszcze dodać coś od siebie... Jeszcze raz, witam wszystkich na ostatniej arenie w II Turnieju Magicznych Pojedynków! Po aż trzydziestu zapierających dech w piersiach (lub nie, ponieważ różnie to bywało) starciach, spośród trzydziestu dwóch uczestników, wyłoniło się dwóch najmocniejszych, najbardziej nieustępliwych, najbardziej zdeterminowanych śmiałków, którzy lada moment stoczą batalię o Statuę Glorii! Przed Wami historyczne starcie! Zegarmistrz VS Hoffner Panowie, znacie zasady. Macie za sobą ogrom magicznych starć, ale liczymy, że najlepsze zachowaliście na koniec. Nie chcę przedłużać, bo sam jestem ciekaw co z tego wyniknie. Dajcie nam wielkie, niezapomniane starcie, tak jak udawało się to do tej pory!
    1 point
  9. Wciąż pozostaje kwestia, że jedni będą karani bo "hurr obraza" za całkiem niewinne żarciki, a innym nie oberwie się za solidną kupę gnoju. Tacy, powiedzmy, nowi będą cokolwiek skonfundowani. Ale nie da się zadowolić wszystkich.
    1 point
  10. Po pierwsze przeczytaj regulamin. Potem pozaglądaj do różnych wątków i popatrz jak ludzie piszą. Posty powitalne zakłada się w dziale o wdzięcznej nazwie "Na start..."
    1 point
  11. Też tak uważam. Ogólnie powinno się zrobić także spis słów zakazanych, za które automatycznie byłby block na godzinkę. Nieporozumienia na tym polu powodują najwięcej spięć. No i możliwość raportowania poszczególnych postów, by móc szybko reagować i gasić wszelki nieporządek w zarodku.
    1 point
  12. Moim zdaniem dobry pomysł. Odcięcie kogoś od SB, bywa czasem boleśniejsze od samego warna.
    1 point
  13. Czemu niemcy lubią mercedesy? Bo z takim celownikiem z przodu czują się jak w tygrysie ^^
    1 point
  14. Albo po prostu uprecyzyjnić regulamin, może go nawet zaostrzyć, a kiedy ktoś go złamie w odniesieniu do drugiej osoby (wyzwiska, prowokacje, itp.), to kara zostaje wymierzona tylko na wniosek pokrzywdzonej osoby. Takie coś już mamy w paru kwestiach w polskim prawie.
    1 point
  15. Ogółem masz racje wszytko może dożyło by do Gausa gdyby nie to, że mowa tu o kolejnym losowani, (czyli mamy ich jedno), więc nie jest w ogóle spełniony warunek początkowy, czyli dostatecznie wiele losowań. I tak jak mówiłem, jak wypadnie ci 100 razy pod rząd jakaś liczba z przedziału od 1 do 10, to za 101 razem ma dokładnie taką samą szanse wypaść, gdyż powtarzasz losowanie raz. Nie ma czegoś takiego, że jak jakaś liczba przez długi czas się nie pojawi w losowani, to rośnie jej szansa wypadnięcia, gdyż mówimy tu tylko o losowaniu n+1, a nie o losowaniu n+m, i to jest rozgrywane jak zwykłe pojedyncze losowanie. Robiłem kiedyś doświadczenie i zdarzało mi się chociaż by 10 orłów pod rząd, co nie znaczyło, że za 11 razem orzeł miał by mniejszą szanse wypaść. A innym w ogóle przypadkiem jest to rozpatrywać globalnie, czyli jaką masz szanse, że wypadnie ci 11 orłów pod rząd.
    1 point
  16. Wybrałem co nieco z waszych wypowiedzi, nie ukrywam że sugerowałem się też punktami repki - w końcu okazały się przydatne Odwieczny dylemat, ale jestem za. Prawda jest taka, że jak ktoś chce to znajdzie w internecie co trzeba, północ wydaje mi się rozsądną godziną. Hail Luna! #1. Klasyczna sytuacja w której nie da się wyznaczyć jasnej i czytelnej linii gdzie ktoś przegina a gdzie nie. Jedyne co pozostaje to dać odpowiednim osobom możliwość decydowania czy za takie akcje kogoś ukarać czy nie. No ale wtedy to jest podjęcie samodzielnych działań, i ZAWSZE będą wyskakiwać ludzie z argumentami, że ktoś kogoś nie lubi, ktoś nagiął, a tamten nie dostał kary a tak podobnie się zachował... Fajny pomysł ale (wybaczcie szczerość) zbyt duża część forum nie dorosła do takich rozwiązań. ? Z jednej strony brzmi sprawiedliwie, ale patrzac z innej perspektywy to brzmi jakby na forum o broni palnej nie można było pisać jak się nią posługiwać, bo jeszcze ktoś kogoś zabije. Nie rozgraniczysz tego, jak chcesz poznać za pomocą forum, czy osoba po drugiej stronie kraju chciała kogoś urazić? Ile w niej było złośći? Regulamin jest ważny, ale to narzędzie pomocnicze - najważniejsze jest odpowiednio nastawienie nas wszystkich. Jakby tak każdy tępił chamstwo, to Inkwizycja (moderacja) nie byłaby potrzebna. Na koniec rzucam testowo swój pomysł! Co powiecie na to, żeby wszystkie przewinienia dokonane na SB były karane tylko i wyłącznie blokadami? Procentami da się balansować i ciągle łamać regulamin, a taka nieobecność myślę byłaby dużo bardziej odczuwalna. No i wciąż pozostaje dostęp do całego forum, a nuż komuś się bedzie nudzić TAK BARDZO, że napisze sensownego posta? Oh wow.
    1 point
  17. Co robi Koala gdy płonie las? - Też płonie.
    1 point
  18. Muszę przyznać, iż mam mieszane uczucia co do końcówki tego opowiadania. Otóż, wiem, że chyba jest to możliwe, ale trudno mi wyobrazić sobie taką sytuację, a przez to wczuć się w nią. Owe zakończenie sprawiło, że zadałem sobie pytanie: czy taka sytuacja może mieć miejsce w rzeczywistości? Jeśli tak (a tak zakładam), to tego nie rozumiem, znaczy takiego zachowania (nie będę pisał jakiego, aby nie psuć nikomu przyjemności z czytania)... ale ja wielu ludzkich zachowań emocjonalnych nie rozumiem Opowiadanie czytałem w wersji konkursowej, a teraz tylko zerknąłem czy coś się zmieniło. W każdym razie, jest ono ciekawe, koncepcja interesująca, a samo wykonanie dobre (zdanie osoby, której techniczna strona opowiadań jest zwykle dziwna, bierzecie to pod uwagę ). Jedna tylko uwaga... właściwie to dwie. Dialogi są w formie wypunktowania. Nie wiem, czy to tak ma być, ale dla mnie nieco dziwnie to wygląda, aczkolwiek nie przeszkadza. Po drugie, lepiej by wyglądało, jakbyś wyjustowała tekst. Czytelniej, moim skromnym zdaniem. Polecam i czekam na kolejne opowiadania
    1 point
  19. Płeć też nie jest zła Najlepiej piecze mi się serniki, muffinki oraz cupcakes. Zwłaszcza te ostatne! Osobiście uważam, że każde ciasto da się zmieścić w formie na babeczki i ew dodac pasujący krem Magical Mystery Cure oraz dwa pierwsze najnowszego sezonu. Oh i Make New Friends, But Keep Discord! I odcinek z Cheesem... Dammit, nie ma jednego ulubionego Ulubionym villanem to raczej Discord. Jest uroczym trollem, jak go nie kochać? Czytam książki, z fanfic'ów to zbieram się (jak sójka za morze) do Fallout Equestria. Poza tym to raz czytałam Cupcakes i tyle. W gry owszem, pół roku zarabiałam jako tester gier komputerowych. Najchętniej handheldy nintendo, mam parę ulubionych tytułów na PSki, na kompie najwyżej otome ew trzecie Heroesy. Najczęściej RPGi, visual novels, ale nie ograniczam się. Od dziecka. Wciąż pamiętam jak Applejack była słodka i nieporadna, a jak pojawiały sie problemy to wystarczył kawałek tęczy z naszyjnika, lub podlecenie po zaprzyjaźnioną ludzką dziewczynkę. Skąd... No, ciężko o nim nie wiedzieć interesując się MLP FiM i posiadając internet. Ale nie widziałam potrzeby interesowania się tematem. Słucham każdej muzyki, która akurat wpadnie mi w ucho. W tej chwili męczę Winter's F*****d Up, Hairspray movie OST i How Bad Can This Be z Loraxa. Czytam, najchętniej Kinga, Gaimana, Pratchetta, Lovecrafta, ew coś o nazistach czy wiedźmach. Tak, kocham to. Chcę tak zarabiać na życie i plastikowe figurki zwierzątek, ale brzydzę się polityki. Nie ma dla mnie miejsca na tym świecie Tak. Znam. Udaję, że pomiędzy GEN1, a GEN4 nic nie było.
    1 point
  20. Na koniec świata i jeszcze dalej! Część II Odcinek 2 Jeszcze w trakcie kampanii gruzińskiej wszystkie ważniejsze jednostki (1 Armia Pancerna, wszystkie jednostki konne, dywizja sztabowa, Żeńska Dywizja Śmierci i kilka korpusów piechoty) przesunąłem na granicę z Ordą Ałaską, gdzie stacjonowały już samodzielne dywizje wojsk ochrony pogranicza. Ich dyslokacja i reorganizacja trwała do pierwszych dni lipca. W międzyczasie 1 Armia Pancerna została wzmocniona dywizją zmotoryzowaną. Aż wreszcie nadszedł 4 lipca 1937. Dzień Podległości Ordy Ałaskiej. O godzinie 1:00 nastąpiło oficjalne wypowiedzenie wojny (za powód podano "Bo w sumie czemu nie"), a jednostki armii rosyjskiej nawiązały kontakt bojowy z dywizjami przeciwnika. Plan kampanii kazachskiej. Głównym celem armii rosyjskiej było zdobycie ważniejszych ośrodków administracyjnych: Ałma-Aty i Astrachania, oraz odcięcie sił nieprzyjaciela przez uderzenie na centralnym odcinku frontu w kierunku na Morze Aralskie. Warto przy tym zauważyć, że w tej wojnie po raz pierwszy użyto w walce bombowców - skrzydło bombowe stacjonujące w Carycynie bombardowało nieprzyjacielskie jednostki w zachodnich prowincjach Ordy. Jako pierwszy został zajęty Astrachań, do którego 13 lipca wkroczyły dywizje 23 Korpusu. Oddziały te od razu ruszyły na Uralsk. Dzień później generał Korniłow i jego dywizja sztabowa wyprzedziły resztę jednostek (w tym czołgistów generała Drozdowskiego) i zajęły Karagandę. Następne dni to ciągłe pasmo zwycięskich walk armii rosyjskiej. 15 lipca 1 Korpus Kawaleryjski dotarł do brzegów Morza Aralskiego i rozpoczął natarcie na Kzył-Ordę, zaś dzień później 1 Korpus Kozacki wkroczył do Uralska i zaatakował odcięte od zaopatrzenia jednostki wroga w Forcie Aleksandrowskim. Następnie oddziały rosyjskie z centrum i prawego skrzydła rozpoczęły przejmowanie słabo bronionych prowincji przeciwnika, jednak nie miało to wpływu na przebieg wojny. Sytuacja na froncie zachodnim 16 VII 1937. 20 lipca generał Drozdowski wkroczył do Balkhashu, a 26 lipca zajął Dzambul. Stamtąd miał prostą drogę do Ałma-Aty. Jednocześnie 21 lipca padł Ust-Kamenogorsk na lewym skrzydle armii rosyjskiej. Stawka postanowiła pójść za ciosem i 4 sierpnia rosyjska piechota wkroczyła do Sar, okrążając Ałma-Atę od wschodu. Od 4 sierpnia 30 Korpus generała Sudeca toczył ciężkie walki z zaciekle broniącą drogi do stolicy dywizją piechoty nieprzyjaciela. Szturm na Ałma-Atę okazał się ciężkim testem dla 1 Armii Pancernej. Walcząc w terenie ze słabą infrastrukturą, jej dywizje musiały się zmagać z fanatyczną wręcz obroną garnizonu stolicy, wzmocnionego żołnierzami z rozbitej w czasie wcześniejszych walk dywizji piechoty. Generał Drozdowski musiał się spieszyć - na pomoc stolicy szła już od południa dywizja ałaskiej kawalerii, a na północy wróg postanowił wycofać broniącą się w Taldy-Kurganie piechotę i za jej pomocą wzmocnić obronę Ałma-Aty. Ciężkie walki trwały do 17 sierpnia, kiedy to udało się złamać opór obrońców stolicy. Rząd Ordy Ałaskiej podpisał akt bezwarunkowej kapitulacji. Nie oznaczało to jednak końca rekonkwisty Azji Centralnej. Użyte w walce z Ordą dywizje przebazowano na granicę z Turkiestanem, jednak nim jednostki osiągnęły pełną gotowość bojową, minęło trochę czasu. W tak zwanym międzyczasie wiele działo się w samej Rosji. 21 lipca partie eserowców i mienszewików zmieniły swój status na Facebooku z "w koalicji" na "to skomplikowane". 26 lipca generał Markow odkrył, że jak zbierze się masę czołgów, samochodów pancernych i innych takich w dużą grupę, to ta duża grupa wzbudza większy rispekt u zagranicznych obserwatorów. Nazwał to dywizją pancerną. Zaraz potem zrobił facepalma, gdy przypomniał sobie, że przecież ma już dwie takie. Niestety, w młodości generał Markow dużo pakował na pakerni i ten facepalm mocno go zabolał. Obrażenia były na tyle poważne, że Akademia Sztabu Generalnego dostała rozkaz wymyślenia szpitali. 26 lipca organizacje młodzieżowe... hm... Dobra, nie mam pojęcia na opisanie tego wydarzenia. Dostałem +1% do przyrostu zasobów ludzkich. 2 sierpnia admirał Berens wpadł na pomysł użycia lotniskowców do zwiadu. Teraz zaczął myśleć nad doktryną panowania w powietrzu. 21 sierpnia robole Zakładów Putiłowskich wymyślili maszynę liczącą, po czym wróci do roboty. Na ich miejsce weszli robole z Carycyńskich Zakładów Maszynowych, którzy zagrozili, że jeśli nadal nie będą mogli sami badać nowych technologii, to zorganizują rajd Piotrogród-Carycyn. Dostali rozkaz stworzenia maszyny deszyfrującej. Maszyna licząca Putiłow Pu-37, wymyślona przez roboli z Zakładów Putiłowskich. W tak zwanym międzyczasie trwał proces reintegracji byłego terytorium Ordy Ałaskiej. Wieści ze świata! W Londynie chyba zapomniano, że Unia Brytyjska toczy wojnę z Irlandią - jedynie brytyjskie lotnictwo co jakiś czas wysyła nad Irlandię eskadry świętych Mikołajów. Wiecie, zrzucają bombowe prezenty. W USA walki trwają. Siły syndykalistów, AUS i meksykańskie przypadkiem zamknęły w kotle część sił rządowych, ale Meksykanie uznali, że mają to wszystko gdzieś, bo przez wojnę nie mają czasu na sjestę i oglądanie "Desperado", więc najwyraźniej podpisali pokój. Na wschodnim wybrzeżu siły rządowe próbują kontratakować, a na zachodzie syndykaliści wolą tłuc się z AUS niż z siłami rządowymi. Szala zwycięstwa w Hiszpanii przechyla się na korzyść anarchistów - udało im się odepchnąć karlistów od wybrzeża, likwidując groźbę odcięcia ich sił na południu, sami zaś zagrażają Sewilli (ale grozi im odcięcie przez rojalistów). W Birmie miała miejsce rewolucja! Władzę przejęła partia o-Jezu-czemu-te-nazwy-muszą-być-takie-trudne-nazwijmy-ich-socjalistami. A w Serbii ogłoszono prawosławie religią państwową.
    1 point
  21. Długo nic nie wstawiałem, ponieważ pracowałem nad czymś innym+ konkurs w dziale Rarity. Jestem dumny ze swojego nowego dzieła. A wam jak się podoba? Wprawdzie brak kucyków ale to mi chyba wybaczycie. Obrazek jest ogromny i byk waży prawie 10 MB ( ponad 3000x3000- rekordowy- jeszcze nigdy takiego nie robiłem) dlatego wstawiam tu tylko miniaturkę- oryginalna wersja tylko na DeviantArcie. Od tego czasu oprócz kucyków przyjmuje również krajobrazy na zamówienie. Update do wersji 2.0- poprawione kilka rzeczy.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...