Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 09/08/17 we wszystkich miejscach

  1. Jesl i kogoś interesują moje prace w 4K. Zapraszam na FB: https://m.facebook.com/FieryLightningProductions/ Oraz na devArta chociaż tam mam mniej. Nazwa użytkownika: FieryLightningSFM
    1 point
  2. Kilka min Somnambuli z wyciętym tłem z komiksu. https://derpibooru.org/1530498 https://derpibooru.org/1530495 https://derpibooru.org/1530494 https://derpibooru.org/1530493 https://derpibooru.org/1530492 https://derpibooru.org/1530490 https://derpibooru.org/1530489 https://derpibooru.org/1530488
    1 point
  3. 1 point
  4. Nowy system wgrany, a wraz nim nowy pulpit. @PervKapitan Mogłabyś dać linka do tapety z Black Hatem? Wygląda kozacko. :>
    1 point
  5. 1 point
  6. ładny ptaszek, ładne słońce, ładne drzewka takie fajen w sumie http://i.imgur.com/nYqzIa5.jpg
    1 point
  7. Witam ! W tym temacie chciałbym pokazać kilka prac które zrobiłem w GM. Długo zwlekałem zanim je udostępniłem ale co tam dotychczas były tylko na steamie Zostały zrobione dość dawno więc nie są zrobione idealnie teraz robię trochę lepiej. Oczywiście będę dodawać kolejne posty gdy zrobię kolejną grafikę czy to z Gmoda czy SFM Narazie pokaże jakie zrobiłem: Pierwszy który nie był trudny do zrobienia Derpy Fluttershy i Dash na tle pięknego nieba To była moja pierwsza praca Oczywiście moja kochana Colgate Twilight i Pinkie w towarzystwie postaci z gry TF2 Medic, Heavy i Spy. Kolejna praca na tle nieba tylko że z zachodem słońca. Kto powiedział że Pinkie też nie może latać xd Ta praca również nie była taka trudna ale nie wiem czemu bardzo mi się podoba Zatytułowałem go Trixie's Dream czyli Sen Trixie. No i według mnie najładniejsza z moich prac Fluttershy razem ze Snajperem z TF2 spostrzegawczy mogą znaleźć coś w tle ;3 Tak jak mówiłem zrobiłem to jakiś czas temu więc prace nie są jakoś nie wiadomo jak piękne XD I będą dodawane posty z nowymi pracami.
    1 point
  8. prace spoko, polecam przerzucić się na source film makera... BTW: kuce w sceneriach z team fortress 2 jakoś mi pasują, natomiast nijak nie mogę ich pogodzić z kombinatem (w takim np. Ravenholm)
    1 point
  9. Wydaje mi się to idealnym pomysłem. Nie będę ukrywał, że odkąd zobaczyłem jak amerykanie wydali swoją edycję - po prostu się w niej zakochałem. Jeśli ktoś się w niej jeszcze nie zakochał, to jest tylko jedno wytłumaczenie - jeszcze jej nie widział. Nie ma co ukrywać, że my Polacy mamy zwyczaj szukania okazji, promocji i oszczędzania ile tylko jest możliwe. Chyba warto pokazać za co naprawdę by się płaciło przy opcji deluxe, szczególnie przy trochę nudnym, klasycznym pdf'ie. @Sun, nie masz co się dziwić z odzewem. Światem i tak żądzą kosmici i iluminaci, więc nikogo on nie obchodzi. A jak ty się bierzesz do roboty, to wiadomo że zaczyna się coś niesamowitego w skali naszego kraju (#no_homo). A tu jeszcze mówimy o Faloucie, literackiej legendzie naszego fandomu. Jesteś niczym Wąski dla Siary
    1 point
  10. Nowe mieszkanie studenckie nie miało internetu, tylko telewizor więc obejrzałem sobie kilka filmów z braku zajęcia. Transformers: Zemsta upadłych Nawet nie wiem, czy to jest ta część, bo nie oglądałem ani od początku, ani od końca. Mówiąc krótko, film to gniot. Mówiąc dużej, film zapierdziela na rakietowych wrotkach, nie dając nawet milisekundy na cokolwiek. Po prostu wygląda to tak, że postać mówi "Musi iść tam!" i w po sekundzie już tam są. Praktycznie wszystkie postacie są przerysowane, jak w bajce dla dzieci. Źli są źli, dobrzy są dobrzy, inni są nieważni. Główny bohater to jego cechą jest to, że jest głównym bohaterem, jego dziewczyna to wyróżnia się tym, że jest płci żeńskiej i że jest dziewczyną głównego bohatera. Jakiś tam dziadek wszystkowiedzący jest chamski, ale chce dobrze... bo tak. A, i jeszcze jest ten jeden, który jest tylko po to, aby co jakiś czasz walnął jakimś idiotycznym gagiem i praktycznie to jest niezdarna i głupkowata kula u nogi, która powinna być "śmieszna" (ledwo wpisałem to słowo). Fabuła w sumie gówno mnie obchodziła, film mnie nie zachęcił do oglądania + oczywiście najbardziej stereotypowo ukazane wojsko USA z wielkimi spluwami, ginący za honor i dobre imię oraz inne tego typu sprawy, od których chce mi się rzygać. Jedyne co to efekty i wyglądy robotów były fajne, reszta to kicha. 1/10 Tylko dla fanów serii, nikt inny nie ma tu czego szukać. Sherlock Holmes (2009) Film z Robertem Downeyem. I szczerze, źle go widzę w tej roli. Nie czytałem żadnej książek z naszym detektywem, ale jakoś nie umiem sobie wyobrazić, że Sherlock biega po dachach, zapierdala się na pieści, biega walczy i w ogóle Rambo. Poza motywem zagadki i intrygi, zrobili z filmu typowego akcyjniaka. Sama akcja jest nawet w porządku, lecz moim zdaniem, nie pasuję do ów tytułu. Jednak największą moją bolączką jest sama zagadka. Jeszcze raz potwierdzam, że nie czytałem żadnej książki, więc jeśli ten film wiernie jakąś odwzorowuje, to książka też musi być słaba. Tak czy tak, co to za zagadka, która polega na tym, że jak zmieszasz coś z czymś to bum! i jest. I nasz główny bohater po prostu co jakiś czas wyśpiewuje wierszyk, co, jak i dlaczego. W tej fabule nie potrzeba detektywa, tylko jakiegoś chemika. Film w ogóle nie daję żadnej szansy, aby sam widz zastanowił się (z uwagi na szybkie tempo), jak główny zły to wszystko zrobił, a o jakichkolwiek wskazówkach już nie wspominam. Bo co to komu daje, że Holmes wchodzi to pokoju, widzi jakiś spalony papier, brudny miedziany garnek i jakąś roślinkę? On wie, bo zna właściwości itd. a widz widzi to przez kilka sekund i nie ma chuja aby ktoś się domyślił sam, co to i do czego to służy. Poza tym, kuję mnie w takich filmach to, że wszystkie postacie już z wyglądu takie... zbyt oczywiste. Znaczy każdą postać można na pierwszy rzut oka rozpoznać, czy jest dobra, zła, zdradzi bohatera, zginie itd. Ogólnie pod względem wystroju wnętrz itd. film wydaje mi się straszni przesadzony. Dosłownie aż biję po oczach ilość nawciskanych tam szczegółów, że np. mamy jakiś budynek typu rzeźnia to widzimy w nim WSZYSTKIE rzeczy, które potencjalnie mogłyby się tam znajdować w tej epoce. Aby było widać z 10km, że to jest rzeźnia a nie np. piekarnia. Szczegóły, ale mnie kują w oczy. 6/10 Rozumiem, jak ludziom taka wizja Holmesa podeszła do gustu, ale mi nie. Dystrykt 9 Ten film chciałem od dawna obejrzeć, bo obejrzałem pierwsze 10 minut kiedyś i chciałem się dowiedzieć, co dalej. I w końcu obejrzałem, dostając świetny film z dwóch powodów. Film nie ukazuję obcych jako złej rasy, która przyleciała zniszczyć naszą planetę i dobrzy żołnierze z USA muszą nas uratować. Mamy przedstawiony zupełnie inny obraz, gdzie kosmiczni rozbitkowie utknęli na ziemi, a dobrzy ludzie postanowili coś z nimi zrobić. I wizja ta, że tacy obcy żyli by w takich kołchozach i syfie, jest jednocześnie przerażająca, jak i bardzo niestety prawdziwa. Ale przechodzimy teraz do głównego powodu, dla którego pokochałem ten film: Przedstawia on praktycznie wszystkie, obleśnie i negatywne cechy człowieka, które w i tak w dzisiejszym świecie są wręcz na porządku dziennym. Wymieniać można by godzinami sceny z filmu, więc wypunktuje tutaj tylko kilka: wykorzystywania sytuacji głównego bohatera wbrew jego woli jako broń dla rządu, okłamywanie rodziny, eksperymenty i torturowanie obcych, wszechobecny rasizm i wiele, wiele innych. Film jak mało który ukazuję tak wiele tak ekstremalnych wad ludzkości, jednocześnie nie tworząc żadnych nierealnych sytuacji, że niby samo zachowanie rządu i tych organizacji jest przesadzone. Nie jest przesadzone, bo ludzie są do takich zachowań zdolni. No i mamy głównego bohatera, który na początku był po prostu zwykłym gościem, wręcz przypominał postać drugoplanową niż bohatera. Postać, której przydarzyło się takie gówno i aż boli patrzeć, co los robi z nim dalej. Postać, która niestety kończy tak, jak skończyła, bo życie nie jest sprawiedliwe i nigdy nie będzie. Tak jak sam dystrykt, daję 9/10
    1 point
  11. 1 point
  12. Ten uczuć kiedy nie jesteś pewny czy rżenie konia po angielsku jest tak samo jak tego odgłos, wklepujesz to w google tłumacz, a on podaje ci "mating horse".
    1 point
  13. Tak naprawdę to głównie dzięki tobie zdecydowałem się na udostępnienie
    1 point
  14. Aktualnie czytam (dokładnie zaczynam zacząć) Akademia Wonderbolts Poradnik kadeta:
    1 point
  15. Jest już dostępna nowa aktualizacja i Event z Tempest Shadow. Szczegóły: http://www.fge.com.pl/2017/09/gra-mlp-od-gameloftu-update-nr-28.html Kody: TEMPEST i STORM
    1 point
  16. A ja po raz kolejny powiem, że wszelakie epitety, tudzież wycieczki osobiste zawarte w moim pierwszym poście wynikały z emocji i nie miały na celu urażenia kogokolwiek, a już na pewno nie autora oraz jego czytelników, którzy się ze mną nie zgadzają. Rzadko mi się to zdarza, ale jednak. Nie będę jednak posta edytować i udawać, że nigdy nic takiego nie napisałem i nigdy się nie uniosłem, bo to dopiero byłoby asekuranckie. Z tego stanowiska mogę zaapelować po prostu o dystans oraz wyrazić przeprosiny, jeżeli ktokolwiek chowa choćby minimum urazy. Natomiast, podtrzymuję kontrowersyjne porównanie do "Cupcakes" oraz "Sweet Apple Massacre", jednakże zaznaczam - tylko w kontekście metody przekazywania, formy opisywania wydarzeń zawartych w rozdziale XIV, a nie "Krwawego Słońca" jako całości. Może z grubsza przesadziłem sprowadzając całość do poziomu KO, niemniej nie będę tutaj wycofywał się ze swojego stwierdzenie w całości, ale uściślę - rozdział XIV jest tym, przy którym miałem retrospekcje i który w pełni minął się z moimi oczekiwaniami oraz nadziejami na to opowiadania, jako opowiadanie drugowojenne. Wcześniej historia radziła sobie doskonale, było to właśnie to, co chciałem otrzymać po przerwanej i niesatysfakcjonującej lekturze KO. To właśnie ten najnowszy na dzień dzisiejszy rozdział popsuł moje wrażenie i skutecznie zniechęcił, wręcz rozczarował. I nie chce tutaj roztrząsać kwestii, że nagle sobie przeskok zrobiłem i pominąłem wszystko co było między III rozdziałem (plus sprawdzane wyrywkowo scenki z późniejszych kawałków ZANIM postanowiłem to przeczytać od początku) a XVI, bo tutaj nie zamierzam się spierać, że tak się nie robi. Niemniej, muszę mieć na uwadze swoje zdrowie oraz samopoczucie, dlatego też, w pewnym sensie, ostrzeżenie jakie otrzymałem ocaliło mnie od jeszcze większej frustracji, jeszcze większego rozczarowania, czasu uznanego za stracony, nie muszę się też obawiać, że ogarnie mnie poczucie beznadziejności, czy "dół". I jeszcze - w dalszym ciągu ubolewam nad tym, że tak wiele poprzednich Twoich fanfików zostało porzuconych, a ten dostał wsparcie które zaowocowało w finale tak bezwzględną, tak szczegółowo opisaną brutalnością, którą odczuwam mocny przesyt. Po prostu zostało tego zawarte w takich ilościach, w takim natężeniu, że w połączeniu z obraną metodą opisywania wydarzeń mnie, jako czytelnikowi, zrobiło się zwyczajnie przykro, która to przykrość czasem przeszła we wściekłość i myśl, że: "Tyle pisania, tyle czasu, żeby na końcu dostać to?!". I zaznaczę po raz kolejny, że wcale nie chodzi mi o to by wywalić z opowiadania wszystkie elementy gore, ale tylko o ich formę, ilość i natężenie. Zmierzam do tego, że kiedy fanfik jest dobry, kiedy mnie się podoba i kiedy czuję, że czas poświęcony na lekturę nie jest czasem straconym, wówczas nie chcę by on się skończył. I jeżeli chodzi o to co zdołałem przeczytać przed rozdziałem XIV, tak właśnie było. To ten ostatni rozdział stanowi całkowitą tego odwrotność - było tam tak tego wiele, że po uczuciu przykrości zacząłem się denerwować, a potem chciałem, żeby on się po prostu skończył. A potem wpadła część druga i generalnie była to powtórka, tyle że moja pozycja startowa już obfitowała w emocje negatywne, niechęć, zawód oraz wszystko to, czego mam na każdym razem nadzieję uniknąć. Wiesz, to nie jest tak, że widzisz jakiś naiwny fanfik, który prędzej mógłby się ukazać w 2012 roku, czy niesformatowany tekst i zabawne błędy, ale kiedy widzisz rzeczy, które nie mogły być błędem i które ktoś musiał specjalnie tak napisać, a ty potrafisz wyjść z kilkoma innymi koncepcjami jak mogło to zostać napisane i nie możesz pozbyć się wrażenia, że w tego wszystkiego ten ktoś wybrał rozwiązania absolutnie najgorsze. I ja powtórzę raz jeszcze - tu nie chodzi o to, żebyś coś pomijał, czy przekłamywał, na ile oczywiście możemy mówić o autentyczności historycznej w przypadku opowiadania z kolorowymi kucykami oraz powadze takiego tworu jako powieści opartej na historii WWII, ale o bardziej strawną, inaczej przemyślaną formę, która nie odstraszy, nie obrzydzi, a zszokuje, przerazi, zostanie w głowie. Chciałbym też wspomnieć, że osoby zaglądające tutaj nie mają obowiązku ani znać doskonale historii, ani orientować się perfecto co do wszystkich Twoich inspiracji oraz zamierzeń. Ja oczywiście jakąś tam wiedzę mam, a teraz, po Twoich postach, również tą o dziełach z których czerpałeś, ale potrafię sobie wyobrazić osobę, która nie interesuje się historią WWII w ogóle, nie czytała "Jądra Ciemności", czy też nie ma szczególnego pojęcia na temat różnych motywów literackich, a która wpadła tutaj coś przeczytać. No i wiesz, nie można jej za to winić. Ja też bardzo często wplatam w swoje teksty jakieś wstawki czy nawiązania, nierzadko zrozumiałe tylko dla mnie i nie zamierzam winić kogoś, że po przeczytaniu tego tekstu nie ma pojęcia o co chodziło w jakimś konkretnym fragmencie, po co to tam było i co ja napisałem. Ale obserwuję, że wiele z nich jakoś przemyka niezauważona, ale te które zostaną już namierzone, one spotykają się właśnie z taką reakcją. Ale to nic złego. A chodzi mi o to, że może być osoba, która nie ma pojęcia o II wojnie światowej, a np. bardzo drażliwą dla niej kwestią są gwałty. I o ile będzie w stanie przełknąć postać, co do której mamy jedynie poszlaki, że kiedyś coś takiego ją spotkało, bądź też przełknąć fragmenty opisujące ten czyn, to jednak jestem pewien, że w rozdziale XIV jest tego po prostu zbyt wiele i to w zbyt szczegółowej formie aby przez taką osobę zostało coś takiego zaakceptowane. I bardzo możliwe jest, że nawet mając za sobą cały tekst, ten jeden rozdział końcowy znacząco wpłynie na ostatecznie wrażenie i sprawi, że ta osoba po prostu już nigdy nie będzie chciała przeczytać niczego od Ciebie - bo to było na końcu i wspomnienia w tego fragmentu są najżywsze, aż przyćmiewają wszystko to, co było przedtem. Mogą być też osoby dla których macierzyństwo, przemoc wobec nieletnich, bezbronnych to są szalenie drażliwe kwestie, one mogą po tym rozdziale zareagować bardzo podobnie. Nawet gdyby mogły przeboleć to, że jakiejś matce rozpruwa się brzuch, miażdży nienarodzone dziecko, a zmasakrowane zwłoki się gwałci, to jednak tego jest tak wiele w tym rozdziale, opisane to jest w taki sposób, że właśnie tego szoku nie ma, ale czytelnik czuje się wręcz bombardowany tym z każdej strony bez chwili wytchnienia, co się włączy z tym co napisałem wcześniej - chce aby ten rozdział zakończył się jak najszybciej, ma tego dość. I jeżeli widzi, że czeka go jeszcze drugie tyle, to może równie dobrze zamknąć kartę i podziękować. A te rzeczy są właśnie na końcu całego opowiadania i one bardzo wpływają na ostateczne wrażenie. I jeśli wszelkie granice zostaną przekroczone, to ten czytelnik nie będzie już pamiętał o intrygach, polityce, czy strategii, ale właśnie o tym, że bili, gwałcili, rozpruwali, bezcześcili, miażdżyli i po prostu kiedy ostatnim razem sięgał do "Krwawego Słońca" to chciał, aby ono się jak najszybciej skończyło. Może teraz kilka cytatów, aby konwersacja jakoś zyskała na spójności... No właśnie nie do końca. Mnie cały czas chodzi o to, że ja te wszystkie życzenia miałem spełnione, kiedy zaczytałem: fanfik był dobry, był ciekawy, napisany poprawnie. I byłem w pełni świadomy, że ma on również elementy brutalności, gore, ale po tym co już przeczytałem, wliczając w to również Twoje poprzednie fanfiki, mając w pamięci, że przecież krytykowałeś KO, a więc w Twoim opowiadaniu nie powinno być rzeczy które Ciebie tam wpieniały i wpieniały przy okazji innych czytelników (w tym mnie), po tym wszystkim byłem pewien, że kto jak kto, ale Ty będziesz znakomicie czuć granice słowa pisanego, pewien umiar i rozsądek w formie przekazu, więc opowiadanie nie będzie w żadnym momencie taką trupią zupą, tylko jak wiele by tego zła i brutalności nie narastało z czasem, to jednak zawsze będzie to utrzymywane w jakichś ryzach, by nagle nie stało się tak, że to te gorowate elementy wszystko przykryją. I ja w dalszym ciągu podtrzymuję, że w taki sposób o zbrodniach wojennych, wyłącznie poprzez hurtowe ilości krwi, flaków i okropieństw, to może pisać każdy. Ale Ciebie uważałem (i w sumie nadal uważam) za pisarza naprawdę dobrego, mającego warsztat i wiedzę oraz takie wewnętrzne poczucie o czym można pisać i jak, a kiedy po prostu coś staje się przesadzone, odpychające. I tym bardziej czuję rozczarowanie tym ostatnim kawałkiem, ale przynajmniej z Tobą da się o tym porozmawiać i nie wygląda to tak, że każde absolutnie opowiadanie opierasz na tak odrażającej, obscenicznej przemocy, toteż niech będzie wiadomo, że ja nikogo tutaj nie skreślam. Wspominam o tym na wszelki wypadek. Chodzi mi o takie wrażenie, że: "Jak to możliwe, żeby istniała kiepska gra z Zeldą?" albo: "Jak to, Adam Marcus napisał dobry scenariusz?". Mroczny klimat bynajmniej nie idzie w parze z brutalnością i gore (po prostu może być mroczka historia bez przemocy lub z przemocą znikomą), a wbrew pozorom, pomimo pewnej zmiany w moim wyczuciu, nadal mam dosyć szerokie pole tolerancji wobec aspektów krwawych, brutalnych. Wszystko jednak ma pewne granice i jeżeli porwałeś się na opisywanie takiej oto zbrodni, to właśnie prędzej spodziewałbym się większego stonowania, gry słów, fragmentów, które na pierwszy rzut oka nie wydają się aż tak straszne, ale po chwili dopiero okazuje się jaką przerażającą prawdę przekazują, rozmaite przemieszanie tych scen z niegroźnymi fillerami by dać czytelnikowi chwilę oddechu (chociaż te fillery występują, tylko nie do końca spełniają to zadanie) wszystkich takich zabiegów, dzięki którym w tekście nic nie zostałoby przemilczane, nic nie byłoby przekłamane, ale jednocześnie by ten tekst był inny od reszty, wyjątkowy. I teraz - bardzo możliwe, że za tym również stoi fakt, że zrobiłem ten mój przeskok, ale w tym ostatnim rozdziale właśnie nie czuć emocji. Rzeczy po prostu się dzieją, i chociaż mamy punkt widzenia obserwatorów oraz oprawców, nie ma prawie w ogóle punktu widzenia ofiar, a przynajmniej w takim sensie, w jakim to sobie wyobrażam. Narracja jest trzecioosobowa, więc wiadomo, że nie mogłeś nagle przeskoczyć do jednoosobówki i opisywać bestialstwo z perspektywy jednej z bezimiennych ofiar... Ale mamy np. Rainbow Dash, która jest jedną z głównych postaci, jest obserwatorką, ofiarą, występuje zatem w kilku tych rolach i przyznam szczerze, że gdyby takich postaci było więcej - kucyków które znamy z serialu, bądź postaci oryginalnych, które poznaliśmy przez całe opowiadanie, jakoś się z nimi zżyliśmy, gdyby na końcu opisywane było po kolei jak one giną w tak niewyobrażalnych mękach i w tak niegodziwy sposób, myślę, że ja tym bardziej bym się załamał i pożałował, że przeszedłem z nimi całą drogę po to by żadnej z nich się nie udało. Żadnej. Nie chodzi mi o to, że wszystkie mają z tego wyjść cało z perfekcyjnym zdrowiem, ale to naprawdę nie jest przyjemne czytać o tym jak każda postać ginie w tak strasznych okolicznościach, tym bardziej, że wokół mamy jeszcze tyle bezimiennych ofiar, że w zasadzie ich imiona czy rola nie robią różnicy. ALBO te emocje gdzieś tam są, ale ja nie mogę ich wychwycić, bo one również są przyćmiewane przez opisy czynów i całą te oprawę graficzną. Myślę, że tego powinieneś być świadom - jak jest najczęściej kształtowana świadomość ludzka; chwil przyjemnych, sukcesów nie chcemy pamiętać albo pamiętamy je krótko, a te najgorsze rzeczy, porażki tkwią w pamięci i ciągle są przywoływane. Tutaj mógł zadziałać taki czynnik - łatwiej w pamięci zapadają czyny haniebne, przemoc, brutalność i pozostawiają po sobie o wiele, wiele gorsze wspomnienia i wrażenie, na tyle by skutecznie wyrzucić z głowy czytelnika wszystko inne. No i wydaje mi się, że pisząc ten rozdział tak a nie inaczej, trochę w tę pułapkę wpadłeś. Nieco później wspomniałeś o dziennikach, że tam właśnie nie czuć było emocji, tylko była to sucha relacja z wydarzeń. No właśnie "relacja" lepiej pasuje do tego czym jest rozdział XIV. Oczywiście nie dosłownie, bo przecież jest to jakaś konsekwencja poprzednich zdarzeń, część fabuły, jest narracja, opisy, jednakże to relacjonowanie wydaje się przykryć wszystko inne i w efekcie trzeba się przekopywać przez te flaki, krew, zmiażdżone płody, a to naprawdę nie jest ani przyjemne, ani tym co chciałbym wynieść z opowiadania. Tak więc, nie jest to relacja sucha, wysuszona aż zęby bolą od czytania, ale to nadal jakaś relacja. Zresztą, zastanawiam się, czy jeżeli, w myśl tego co pisałeś wcześniej, nie było tam godności, to czy były tam jakieś emocje? Czy może prędzej instynkty, prymitywne żądze zabijania, mordowania, po prostu samo zło? Bo jeżeli nie było godności, nie było emocji do opisywania, wówczas tym bardziej zostaje samo bestialstwo i obrzydliwości, a więc czy pisać tyle o tym samym w jednym rozdziale było właśnie taką przesadą? Phew. Zdaje się, że to by było wszystko czym chciałem się podzielić dzisiaj. Powtarzam raz jeszcze, że ja nie chcę nikomu niczego bronić i nikogo nie osądzam jeśli się ze mną nie zgadza odnośnie tegoż opowiadania. Może faktycznie przy moim obecnym stanie zdrowia zabieranie się za to w ogóle było nierozsądne. Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, a jeśli można przy tym nieco podyskutować... Pozdrawiam i życzę miłego popołudnia.
    1 point
  17. ty przede mną ukrywasz jakieś ciastko! przyznaj się!
    1 point
  18. Somnambula confirmed as best poni.
    1 point
  19. Zdjęcie zrobione w pięknym kraju jakim jest Chorwacja (podałem w wersji linku)
    1 point
  20. W dziale Sunbursta staram się pisać głównie jako Sunburst. Każdy tekst napisany kolorem pomarańczowym to słowa mające płynąć z pyszczka tego kucyka. Niemniej uważam, że Sunburst jest do mnie trochę podobny także wszystkie przemyślenia jakie pojawią się napisane w kolorze pomarańczowym to także i moje osobiste opinie. Nic tutaj nie będę udawać. Między innymi dlatego wybrałam kucyka, z którym mam coś wspólnego. Wyjątkiem będą pamiętniki. Wszelkie przemyślenia w nich zawarte należeć będą tylko i wyłącznie do Sunbursta. Dział będzie rozwijał się powoli. Zamierzam dobrze przemyśleć każdą dyskusję, zabawę, nawet taką pierdołę jak zapytajka chociażby. Na ten moment to wszystko. Jeśli pojawi się cokolwiek innego zostanie to tutaj wpisane.
    1 point
  21. 1 point
  22. Hyhy tak się składa, że jestem jakimś małym fanem anime (a w szczególności nighcore) i nie raz próbowałem ją tym zarazić... bezskutecznie, woli cięższe brzmienia, a za samym anime nie przepada.
    -1 points
  23. Powiem szczerze, że też mi się tak wydawało przez spory okres czasu. Myślałem, że chce się od nas odsunąć, że może tego potrzebuje. Nie wykluczałem również tego, że po prostu ma mnie dosyć i chce zaprzepaścić kontakt. Zresztą, jedyny obecny kontakt jaki z nią ma jest jej ask... Ale mniejsza o to. Zgadzam się, jakaś luka w jej kontaktach, wolnym czasie została zapełniona przez MLP. Na początku nie zwracałem na to zbytniej uwagi, że tak obsesyjnie wymyśla, rysuje, opisuje kuce. W jej ''archiwum'' rysunków czy opowiadać jest tego naprawdę sporo, systematycznie tworzy je od nowego roku. Może to jej hobby? W każdym bądź razie woli to niż pogadanie ze znajomymi, przynajmniej takie daje mi znaki. Może więc zacząć szukać w sobie duszy kuca i spróbować podzielić z nią te hobby? A może dać jej czas i szczerze pogadać? Nie wiem, co sugerujecie? :(
    -1 points
  24. Hej, cześć i czołem. Szczerze powiedziawszy, nie miałem pomysłu gdzie mogę napisać ten temat, ale wybrałem to miejsce. Mam nadzieję, że się nie pomyliłem, niemniej jednak jeżeli to zrobiłem, proszę o przeniesienie wątku do odpowiedniego działu. Tak na początku trochę to sprostuję, bo wbrew pozorom nie jest to spamerski temat, a całkiem poważny, przynajmniej dla mnie. Sam fanem mlp nie jestem, a konto tu założyłem tylko po to aby napisać tu opowiadanie (nwm co mnie naszło, aby pisać o kucach), ale w końcu i tak tego nie zrobiłem. Ale nie ja, lecz moja koleżanka interesuje się tym serialem, często go ogląda, czy rysuje kucyki. Szczerze powiedziawszy, nic do tego nie mam, że się tym fascynuje, ale odkąd poznała bliżej historię MLP trochę się zmieniła... Okej, może trochę więcej niż trochę. Sama długo się spierała, czy zdradzić mi, że lubi kucyki (wcześniej się z tego ze mną nabijała....), ale tak czy siak to zrobiła. Tak, tak, szczerość przede wszystkim, mimo to jej relacje i pokazywany nam (innym znajomym) sposób bycia uległ zmianie. Na początku jakoś tak zrobiła się strasznie awanturnicza, ale chyba nie ma to dużego powiązania z serialem. Dopiero później przestała utrzymywać z nami kontakty. Zaczęła pisać, rysować, tworzyć kuce. Mówię serio, działo się to wręcz obsesyjnie, często nawet nie chciała porozmawiać, wolała pisać fanfiki. Nie mam jej tego za złe, to jej życie, ale jest mi trochę smutno. Bronies, nie znam się na waszym świecie, ale powiedzcie mi, jak to z wami było. Też przeżywaliście taką falę obsesyjną, przechodziła? Jest jeszcze ratunek dla Dominiki? Co o tym sądzicie. Proszę, piszcie, bo nie wiem co mam o tym sądzić. Rarityn.
    -1 points
  25. Całkiem fajnie. Ciekawie się zapowiada. Przyjemnie się czyta. Czekam na następne rozdziały i mam nadzieję, że nie tylko ja.
    -1 points
  26. Dzień Dobry. Chciałbym zaprezentować tu moje pierwsze ''broniakowe'' opowiadanie, które stworzyłem chyba całkiem przypadkowo. Nie mam pojęcia co tu napisać, więc po prostu podeśle linka do pierwszych dwóch części. Margaret jest zwykłym, szarym kucykiem zamieszkującym Equestrię. Odkąd spełniają się jej marzenia jej życie staje się słodką wisienką na torcie. Jako wyższa sekretarka pałacu leży na niej ogromna odpowiedzialność, której ta nigdy nawet nie próbowałaby stracić. Jej wymarzona robota jest jednak tylko przedsionkiem tego co chce osiągnąć, przeżyć i zobaczyć. Co stanie się jednak kiedy na jej drodze pojawią się problemy, nad którymi nie będzie miała kontroli? Jej psychika zostanie wystawiona na próbę. Jak daleko będzie w stanie się posunąć? Czy zdoła przełamać mury i dojść po trupach do celu? Do czego jest zdolny jeden, mały, niepozorny kucyk? Czego wymaga od nas poświęcenie? Część I Część II
    -1 points
  27. Jakieś kilka godzin temu dowiedziałem się, że mama zamierza oddać psa. Kilkanaście minut temu - spakowała jego rzeczy i wyszła. Od tego czasu płaczę jak głupi i nie potrafię uwierzyć, że to naprawdę się stało. Mieliśmy go od pół roku, ale przez ten czas bardzo się z nim zżyłem. Nie wiem, może jestem zbyt empatyczny a może przewrażliwiony ale jest mi go po prostu strasznie szkoda. Ktoś również nam go wcześniej oddał i wtedy już było mi go bardzo szkoda. Większość z was ma pewnie psy i wie jak to jest. Jak się cieszą kiedy widzą właścicieli, jaką radochę sprawia im wspólna zabawa i jak bardzo są zżyci z ludźmi. Owszem, ''Bibi'' zdarzało się podczas nieobecności domowników coś zniszczyć. Przyzwyczailiśmy się i zaczęliśmy chować rzeczy, ale pech chciał, że mama zostawiła drogie buty. Poszły do kosza. Boli mnie, że już nigdy go nie zobaczę, że nie ucieszy się na mój widok, że nie położy się ze mną spać. Nie wyobrażam sobie jak trafia do nowej rodziny. Jest mi okropnie z tym, że nigdy nie zrozumie dlaczego nas już nie zobaczy. Psy też mają uczucia i na pewno przeżyje szok. Pamiętam jak do nas trafiła na pierwszy dzień - cały czas stała przy drzwiach i piszczała. Dlaczego musi przeżywać to kolejny raz? Uważam, ze zachowanie mamy było naprawdę niekonsekwentne, bo jeszcze pół roku temu na przekór wszystkim wzięła tego psa. A tak też i stało, że zżyłem się z psem jak z członkiem rodziny. A teraz nie zobaczę jej już nigdy. Czuję się okropnie.
    -1 points
  28. Tak, starałam się ją przekonać aby tego nie robiła. Tłumaczyłem, jak się pies poczuje, że to nie jest zabawka, aby ją tak przemieszczać z miejsca na miejsce. Niestety, nie uznała moich argumentów i powiedziała, że nikt mnie o zdanie nie pytał. Poza tym, jej partner był za nią, więc to dodatkowo było na moją niekorzyść.
    -1 points
  29. Minąl dzien i powiem - jest lepiej. Lepiej, bo te stany zalamania przeszly, ale wracaja. Najgorsze jest w tym wszystkim to, ze nie mam pojecia co sie z nim dzieje. Na pewno cierpi i teskni. Nie rozumie co sie stalo, gdzie jest i dlaczego. Te mysli sprawiaja, ze znowu wszystko jest jak wczoraj. Matce nie potrafie spojrzec w oczy, nie rozumiem jak mogla cos takiego zrobic. Zle sie z tym wszystkim czuje, najgorsze jest jednak w tej chwili to co musi czuc pies.
    -1 points
  30. His i wos - 88% Polski - 94% Przyroda - 82% Matma - 82% Ang podstawa - 95% Ang rozszerzenie - 83% U mnie nie ma jakiegoś wielkiego wyboru liceów, a te z największym progiem wymaga tylko 110 punktów, więc luz. Też idę na biol-chem.
    -1 points
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...