Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 09/12/18 we wszystkich miejscach

  1. Czy wiedziałeś/aś, że wygląd zamku Twilight Sparkle to wiadomość dla bronies? Hasbro chce nam powiedzieć...
    3 points
  2. Kopia Wiedźmina: Edycji Rozszerzonej i paczka kart do Gwinta za darmo na GOG-u!
    3 points
  3. Konie wożące turystów na Morskie Oko są zamęczane. Pracują ponad własne siły, mdleją i umierają z wycieńczenia. Właśnie przed chwilą się o tym dowiedziałam więc...jeśli kiedyś będziecie chcieli się wybrać na Morskie Oko to nie korzystajcie z powozów, proszę. W innych turystycznych miejscach pewnie jest tak samo.
    3 points
  4. 1. Wstęp Perspektywistycznie, zajęcie się tą serią zajęło mi za dużo czasu. Obiecałem sobie wcześniej, że wezmę się za nią z rok temu. Jak widać po dacie tego komentarza, niezbyt to wyszło. Sama idea takiej serii Slice of Life skupionej na losie jednej rodzinie w dosyć ciekawym okresie historycznym naprawdę mnie skusiła i narobiła smaka. Póki co przeczytałem dwa opowiadania z serii - “O szyby deszcz dzwoni” oraz “Poznając nowy świat”. Generalnie była to przyjemna lektura i nie zostałem rozczarowany, pomimo że swoje oczekiwania miałem. Nie powiem jednak, że byłem w “pełni zadowolony” jeśli chodzi o to co przeczytałem. Zanim jednak do tego przejdziemy, pozwolę sobie zacząć do tego co w obydwu opowiadaniach, które póki co przeczytałem jest dobre. 2. Zalety Jeśli chodzi o styl, muszę powiedzieć, że opowiadania czyta się bardzo dobrze. Jest on dosyć precyzyjny, czyta się przyjemnie. Niestety jako pisarz jedną z moich największych wad jest to, że nie potrafię wyczuć błędów w formie ani też nie widzę klasycznych błędów korektorskich. Nie czuję się więc wystarczająco kompetentny by ocenić akurat ten aspekt serii. Natomiast co mogę ocenić i co bardzo lubię oceniać jest to czy opowiadanie jest przejrzyste - rozstaw akapitów, poprawna czcionka, czy sekcje tekstu nie są za długie, czy zapis dialogowy nie budzi we mnie demona. W tym względzie Kresy naprawdę radzą sobie doskonale. Co do zasady, wszystkie postacie jakie póki co się pojawiły były dosyć przekonujące. Nie mówię, że wszystkie były świetne, część była dosyć łatwa do zapomnienia. Ich motywacje są zrozumiałe, relacje między nimi sensowne, dialogi też napisane bardzo poprawnie. Skazą na tym wszystkich jest dokładnie jedna postać… ale nie uprzedzajmy póki co faktów. Podobnie kwestia ma się z światotworzeniem, a przynajmniej “częściami” światotworzenia. Generalnie, kiedy przychodzi do tworzenia ładnych, kreatywnych opisów, szczególnie w “Poznając nowy świat”, świat autora nabiera ogromnych kolorów. Podobnie też idzie mu świetnie jeśli chodzi o opisywanie dosyć prostych rzeczy, jak pokoi, sielskich scen, opisów pracy, opisów miasta i tak dalej. Z inną częścią światotworzenia idzie gorzej… ale nie uprzedzajmy póki co faktów. Jeszcze jest jedna kwestia, którą chciałbym podnieść. Od [Slice of Life] by nie było nudne zwykle się oczekuje jakiś emocji, skoro akcji typowej dla Adventure nie ma. I rzeczywiście, zwłaszcza pierwsze opowiadanie je budzi. 3. Wady (a właściwie to jedna, duża) Niestety, moją przyjemność z opowiadania zakłóciła poważnie jedna rzecz. Esej w spoilerze, acz zanim do niego przejdziemy, chciałem podkreślić, że jeśli piszę o wadach opowiadania, to zwykle robię to dlatego, że opowiadanie jest w ogóle warte krytyki i tego by było lepsze - moje odczucia z obydwu opowiadań są generalnie pozytywne. Skoro mamy ten wstępik za sobą, przejdźmy do “problemu”. 4. Podsumowanie Jak już wspomniałem wcześniej, moje generalne odczucia z tego opowiadania są jak najbardziej pozytywne. Podoba mi się forma, styl, przejrzystość oraz postacie. Podoba mi się pomysł w ogóle na całą serię, czyli “one-shoty w jednej rodzinie”. Koncept Cevalonii jako kraju też mi przypadł do gustu, mimo, że gdybym się odpowiednio postarał to pewnie znalazłbym powody by się doczepić. Jedno z kluczowych pytań - czy po przeczytaniu tych dwóch pierwszych opowiadań poczułem się zachęcony by czytać dalej? Po pierwszym szczerze mówiąc nie, ale po drugim już bardziej. Z tego co przeczytałem mam uczucie takiej “dobrze wykonanej, solidnej rzemieślniczej roboty”. Przymiotnik “rzemieślnicza” jest jednak bardzo specyficzny, kryje się w nim i pochwała i przywara. Bo chociaż osobiście uważam, że fanfik jest naprawdę dobry, to nie jest wybitny. A będąc szczery - tego drugiego się spodziewałem. W recenzji mogłem pominąć kilka zalet jak i kilka wad, ale ta ściana tekstu robi się już za długa, więc sobie darowałem. Ostatecznie, raczej będę kontynuował czytanie serii i zobaczę co tam jeszcze spłodziłeś. Ciekawi mnie w jakim kierunku to pójdzie i nie powiem, że losy niektórych bohaterów chętnie bym prześledził. Może w kolejnych opowiadaniach robi się ciekawiej, pojawia się jakaś sensowna intryga, a światotworzenie nabiera lepszych rumieńców? Gdybym tak było, rozważyłbym poważnie głos na Epic. Póki co się z tym wstrzymam. Życzę więc powodzenia w dalszym pisaniu tej serii - liczę, że będzie ci to szło jak najlepiej.
    2 points
  5. 2 points
  6. Akurat gram w Crash Bandicoot N.Sane Trilogy i pomyślałem, że poszukam czegoś na temat uroczej Coco Bandicoot Nie zawiodłem się!
    2 points
  7. @Wilczkowa Jako, że nie podałaś czy chcesz efekty czy nie to zrobiłam wersję zwyczajną i z efektami, bo moim zdaniem o wiele bardziej poprawiają te efekty wygląd gifów ^^ Oczywiście wybierzesz jaki Ci się spodoba
    2 points
  8. Lecą zdjęcia planet z tegorocznych wakacji I księżyc (dokładniej morze nektaru i okolice)
    2 points
  9. Kolejne dziełko. Tym razem OCek zamówiony przez kogoś na dA c:
    2 points
  10. Hej kucyki... Mogę mieć do was pytanko? Niedługo będę występować na scenie w sztuce z okazji jedynkowej rocznicy Celestii. Bardzo się stresuje, mam wielką tremę. Możecie mi pomóc? Jak radzicie sobie z tremą? Tak przy okazji jak oceniacie mój strój na występ? Może wasze słowa dodadzą mi otuchy.
    1 point
  11. Jeszcze trochę z Zaplątanych.
    1 point
  12. Cześć, dzięki za przybycie, poświęcony czas oraz nieco krytyki! Miło mi wiedzieć, że, chociaż nie były to opowiadania idealne, ani pewnie nie do końca z Twojej bajki, to jednak lektura nie była katorgą i wrażenia okazały się ogólnie pozytywne. Zwracam uwagę na to, że te dwa opowiadania to jest dopiero otwarcie serii i mają one już trochę lat. Tym bardziej cieszy mnie ocena opisów, czy też tego jak ogólnie tekst się prezentuje, technicznie. To znaczy, obecnie nie dzieją się na tym polu żadne rewolucyjne zmiany, ale jednak wydaje mi się, że co popełniony tekst ten mój styl jednak się zmienia. Dobrze jest odnaleźć pochwały oraz życzenia aby teksty się udawały, bardzo to doceniam i za to serdecznie dziękuję! Jednak najwięcej punktów, do których warto się odnieść, znalazło się oczywiście w, jak to ująłeś, eseju, zatem usiądź wygodnie i czytaj Ale na wstępie napomknę, że najprawdopodobniej wiele rzeczy wynika z różnic między naszym nastawieniem odnośnie tego jak pisać historię i co jest najważniejsze, nie da się też ukryć, że specjalizujemy się w innych dziedzinach. Ale przechodząc do rzeczy, znalazłem wiele interesujących punktów, do których teraz chciałbym się odnieść. Mówiąc zupełnie szczerze, nie potrafię pozbyć się wrażenia, że nie przepuścisz żadnej okazji, by zabłysnąć wiedzą Ale od razu powiem – zostaw sobie amunicję na potem, jak już poważnie dwie strony będą się ze sobą ścierać, jak powyskakują nowe postacie, a ja będę próbować pisać o organizacji państwa intrygach i tym podobnych rzeczach. Mam nadzieję, że wytrwasz przy moich tekstach na tyle długo, by to ocenić i, najpewniej, wyłożyć niejedno zagadnienie z historii. Aczkolwiek, sporo tych rzeczy, również odniesienia do Franklina czy Webera wydają mi się dosyć nie na temat, jako że prawie niczego nie opieram na świecie realnym, w tym na etyce protestanckiej w duchu kapitalizmu. To nie moja specjalność, nic o tym nie wiem. W ogóle, wydaje mi się, że potraktowałeś rzecz trochę zbyt poważnie, co nie oznacza, że nie ma to dla mnie znaczenia – w końcu określiłeś, że wada jest bardzo duża, negatywnie wpływa na odbiór danych wątków i motywów, co przyjmuję do wiadomości, ale nie wiem, czy powinienem zatem powrócić do starszych tekstów i uzupełnić informacje, czy może sprostować rzeczy w nowszych tekstach. Czy myślisz, że przydałaby się pewna rewizja fragmentów tworzących świat w zakresie organizacji Neighfordu oraz tego kawałka południa? Jak to w kółko powtarzam, jest to historia rodzinna – o postaciach, relacjach między nimi, a także pewnych schematach, czy zachowaniach, postawach, więziach. Tworzony dla niej świat ma w pierwszej kolejności umożliwiać mi zrealizowanie moich zamierzeń, co oczywiście nie oznacza, że będę na bakier z wszelką logiką, tworząc w nieskończoność skrajne retcony, czy nagle zmieniać wszystko o sto osiemdziesiąt stopni, bo mi tak pasuje. Pragnę zauważyć, że na ówczesnym etapie, to było bardziej tło do wydarzeń, dzisiaj już przywiązuję do tego dużo większą uwagę. Inna sprawa, że nieszczególnie idę po kreskówkową naiwność, sensacyjną epickość, ani też twardy realizm, gdyż staram się pamiętać, że to nadal świat kolorowych, magicznych kucyków. W pewnych aspektach idę po prostu na skróty. Chodzi przede wszystkim o to, by to uniwersum dostosować do swoich potrzeb i opowiedzieć wymyśloną historię. To jest bardziej taki... No, fantastyczny wymysł. W tym się czuję najpewniej. No i lubię niekiedy realizować rzeczy po swojemu. Ale powracając już do światotworzenia. Zauważ, że w ogóle unikam nazwania „systemu” w oparciu o który działa Neighford. Powiedziałbym, że to żaden konkretny system, po prostu zbiór pozornie losowych rozwiązań, co ma odzwierciedlać to, co się kiedyś z południem stało – Cevalonia była państwem, które dawno temu zostało odcięte od Equestrii, przez co zaczęło upadać do poziomu barbarzyństwa, a którym przez wiele lat Celestia się nie interesowała. Z różnych powodów, które na razie wolę zachować dla siebie. Ale ogólnie chodzi o sprawy magiczne. Jest to motyw zaczerpnięty z gier „Might and Magic”, gdzie po inwazji Kreegan Starożytni stracili połączenie ze światami które stworzyli, a te, uzależnione od ich technologii, zaczynały upadać. Pytałeś o funkcję Alberta, a ja odpowiem, że chyba wziąłeś to na zbyt poważnie i nieco się zagalopowałeś, a to naprawdę nie jest aż tak ważne dla całej historii. To znaczy, nie byłem świadom żadnych negatywnych konotacji słowa „herszt”, a jakoś inne określenia niezbyt mi pasowały, więc użyłem tego. Ale powracając do funkcji i alternatyw. Albert burmistrzem? Rada miejska? Może kiedyś, w przyszłości, z kimś innym Te instytucje, funkcje, to jednak troszkę zbyt rozwinięte rozwiązania cywilizacyjne, jak na ówczesny stan Neighfordu. W mojej opinii. Albert jest kupcem, ale zaczynał w taki sposób (było to wspomniane), że zorganizował kucyki, przewodził im i wspólnie podniósł nieco poziom osady, przekształcając ją w miasto, a z czasem nawiązując kontakty z innymi miejscowościami na południu, chociaż sam najchętniej wolałby swojego, samowystarczalnego Neighfordu. Więc to nie jest tak, że on jest totalnie sam, po prostu nikomu nie ufa, a opowiadania nie są o relacjach z jego współpracownikami czy bojówkami. Ale rzeczywiście, na początku była to trochę taka „banda”. Z czasem rzeczy zaczęły się zmieniać, nabierając innego kształtu. Osobiście nie uważam, że powinno się wszystkie informacje podawać natychmiast, osobiście lubię mieć poszlaki i, przynajmniej dopóki sprawa się nie wyjaśni, o ile w ogóle, domyślać się co mogło wyniknąć z czego i kto za coś mógłby być odpowiedzialny. Poza tym, chociaż wtedy jeszcze nie miałem wobec tego takiej percepcji, uznałem, że skoro i tak historia widziana jest (np. w „Poznając nowy świat”) oczami Gleipnira, wówczas nie ma potrzeby szczegółowo opisywać akurat tego jak Albert zachowuje swoje wpływy. Uznałem, że skoro zachowuje jak się zachowuje i włos mu z głowy nie spada, jak krzyczy sobie na kowala a ten wraca do szeregu, wówczas to powinno dać do zrozumienia, że jednak kogoś tam ma, kto mu pomaga to wszystko utrzymać w ryzach. Gdyby sytuacja była inna, czyli historia później leciałaby dalej z punktu widzenia tegoż kowala, to pewnie w końcu ktoś by go odwiedził z „pozdrowieniami”. Czy ja wiem, czy Albert jest kreowany na jakiś autorytet moralny? Bez przesady. To jest taki „autorytet” na zasadzie, że z nim to się prawie nie da żyć, ale jak trzeba sobie poradzić samemu, to stary trochę miał racji. Nie chodzi o jego naśladowanie, ale nie wymazywanie go ze świadomości, przeniesienie pewnych jego metod działania i podejścia na inne realia, z czasem wykształcając własne cechy i to tak należało rozumieć sceny z Gleipnirem, który, będąc w Equestrii, przypominał sobie słowa ojca. A co do tego, że się aż „zbyt” stara – jeżeli już są jakieś elementy zaczerpnięte z realnego życia, to to jest właśnie coś takiego. Schemat, gdzie jeden osobnik tak bardzo wie co jest najlepsze i co jest słuszne, że nie widzi jak rani wszystkich dookoła, chociaż chce dla nich dobrze. Wbrew pozorom dosyć powszechne i objawiające się na różnych obszarach. Znów - głównie chodzi mi o relacje międzykucykowe, gdzie pewne rzeczy zostały podpatrzone w zachowaniach ludzi. Ale najbardziej to się zdziwiłem, kiedy przeczytałem o tym na kogo jest kreowany Albert. Kurczę, ja nic nie wiem o kalwinizmie, o biednej Szwajcarii czy Niderlandach, ani o protestanckiej etyce pracy. Mówisz poważnie? Nie wiem co o tym myśleć... Chciałbym też wspomnieć co nieco o moim podejściu do relacji postacie-fabuła i co uważam za ważniejsze dla moich opowiadań i nad czym lubię pracować podczas ich pisania. Wydaje mi się, że to jest taka najistotniejsza różnica między nami, jako twórcami. Ja akurat uważam, że nie można mieć historii bez jej bohaterów (nie dosłownie oczywiście, ogólnie, dłuższych historii). Kładę duży nacisk na postacie, relacje między nimi, a także przemiany w nich się dokonujące (a wynikające z kolejnych wydarzeń, które również kształtują otaczający ich świat), ale również na fabułę. Fabuła składa się z wydarzeń, również tych wydarzeń, od których zależą losy postaci i ja dążę do tego aby owe postacie były z czasem wystarczająco rozwinięte, posiadały pewne charakterystyki oraz bagaż doświadczeń, aby różne zwroty akcji czy zrządzenia losu miały szansę wywrzeć większe wrażenie na czytelniku. Czy nawet wczuć się, przejąć tym co się dzieje z poszczególnymi bohaterami czy bohaterkami. A jeśli chodzi o tworzenie świata, to bynajmniej nie podchodzę do tego po macoszemu, staram się kreślić różne rzeczy w oparciu o które wszystko to działa, budować środowisko nie tylko w najbliższym otoczeniu postaci, dodawać nowe elementy, poszerzać, odkrywać. Po prostu również w tych aspektach miewam inne priorytety. Czy Albert jest hipokrytą... Może trochę. Na pewno jest paranoikiem i nerwusem. Na razie nie będzie to zbyt często występująca postać, ale kiedy już będę powracać do jego wątku i motywów, również wcześniej nieznanych, obraz powinien nieco się rozjaśnić. Albo otworzy się portal nieścisłości. To już, a jakże, pozostawię do oceny czytelników. No i się zastanawiam, czy sprawy, o których napisałeś rzeczywiście sterczą z treści, czy może po prostu zwróciłeś na nie uwagę, gdyż się tymi zagadnieniami interesujesz. Bo o co mi chodzi – jak dotąd oceniałem, ilość elementów traktujących o strukturze społecznej danych miejscowości, ich organizacji, takie polityczno-ekonomiczne sprawy, to tego było tyle co nic. Dopiero teraz zamierzam co nieco dodać tychże elementów, chociaż nadal to nie będą historie stricte polityczne, czy poświęcone ekonomii. Chodzi mi po prostu o to by spróbować czegoś nowego i nie pisać ciągle o tym samym, żonglować tagami, ale prowadząc dalej tę samą historię. Do tej pory faktycznie nie zwrócono mi uwagi na pewne szczegóły oraz te konkretne aspekty tworzonego przeze mnie świata. Przyjąłem to, bo sam tak to pisałem i tak czułem, że polityka, społeczeństwo, zależności, to w ogóle nie gra tutaj pierwszych skrzypiec bo to nie o tym ma być. Twój esej nakazał mi teraz sądzić, że jednak światotworzenie już dawno poszło w pewne kwestie, chociaż wydawało mi się inaczej. Wiesz o co mi chodzi? Myślę, że to by było z grubsza wszystko, co miałbym do odpowiedzenia, na ten moment. Oczywiście, cieszę się niezmiernie, że, pomimo wychwycenia różnych potknięć, Twoje generalne wrażenia nadal pozostają pozytywne. Mam nadzieję, że na tym nie zakończysz „Kresów” i rzucisz okiem na kolejne teksty, które szczęśliwie staną na wysokości zadania i okażą się jak najlepsze. Dzięki jeszcze raz za poświęcony czas, opinię, rzeczy pozytywne, negatywne i dlaczego są negatywne, ogólnie Pozdrawiam!
    1 point
  13. Witajcie kochani Zandi zachęcił mnie bym opowiedziała wam o swoim drugim hobby czyli jak on to mówi planszówkach. Dla mnie i Sunbursta jak wiecie ulubioną grą planszową były Kuce i Smoki i jak widzieliście bawiliśmy się przy niej świrenie,a jak było z wami czy macie jakieś ulubione planszówki, a może was to nie bawi ? Chciałabym poznać wasze zdanie na ten temat i nie tylko
    1 point
  14. Jak radzę z tremą? Normalnie robię głęboki wdech i myślę o czym innym. I trema znika.
    1 point
  15. Listy do Księżniczki Celestii (no co, podobno dobry jest ). A tak na serio to "Pinkie Pie uczy się nowego słowa" (czy jak mu tam).
    1 point
  16. Autor pluszaków- adamar44 Autor figurek- Shuxer59
    1 point
  17. Kolejny dowód nato żę Twliight jest Kotem miau
    1 point
  18. Odcinek najbardziej podobał mi się pod tym względem, że było w tej dużo Applejack i to był odcinek w jej klimacie. Podobały mi się Patykowilki, ale głównie ze względu na ich animację. Za to strasznie głupi był pomysł ich pokonania.
    1 point
  19. Polski dubbing: Efekt wylinki
    1 point
  20. 1 point
  21. Na dwie osoby dla kogoś, kto lubi takie jak by bitewne to polecam Black & White. Dwa stronnictwa, z czego jedno jest nastawione na rycerstwo i jednostki średniowieczne, a drugie to typowo steampunkowi strzelcy, kawalerzyści i armaty. Pierwsze jest strasznie mocne, a drugie potrafi się mocno zabunkrować. Bardzo dużo scenariuszy do ogrania, z czego jeden zajmuje max godzinkę i sporo główkowania co i jak ruszyć, by mieć przewagę zasięgu i osłonę.
    1 point
  22. Ojeju... Tyle osób się wypowiedziało... Ale to mi i tak nadal zbytnio nie pomaga... no cóż... Życzcie mi powodzenia, może jakoś dam sobie radę... prawda..? prawda? Oczywiście nadal możecie pisać o waszej tremie i jak sobie z nią radzicie, może komuś to pomoże
    1 point
  23. Cóż... moja przygoda z planszówkami trwa już od około 6 lat. Zaczęła się od dość fajnej gry, a mianowicie "Gra o Tron". Następnie poleciało lawinowo... Shogun, Fief, Agricola, Dracula, Munchkin, Zakazane Gwiazdy, Battlestar Galactica, Twilight Imperium i wiele więcej. Pomiędzy grami planszowymi pojawiły się również gry figurkowe jak np X-Wing, Space Hulk, a później papierowe RPG. Bardzo dobrze znam system D&D, Warhammer, Robotica, Neuroshima i raz zagrałem w 7 mórz, ale nie było interesujące. Mam stałą ekipę około 10 osób, z którymi gram w większym lub mniejszym składzie przynajmniej raz, lub dwa w tygodniu. Zwykle wielkość grupy zamyka się w przedziale od 4 do 6 osób, ale raz zdarzyło nam się zebrać komplet na grę Diplomacy.
    1 point
  24. Czyli ustawa jest dobrze napisana i spełnia swoje założenia. Internet to wrzód na dupie dla struktur totalitarnych pokroju EU.
    1 point
  25. Już chyba, wszystko zostało powiedziane. Dużo żartów ,sporo żenady i oczywiście nowa postać na której się skupie. Ona jest świetna i nie od parady ma za znaczek figurę szachową. Idę o zakład, że jej talent to strategia, podstęp i wykorzystywanie swoich atutów (wyraźnie widać jak używa swojego uroku). Cały czas miałem wrażenie, że ma jakieś ukryte zamiary. Oczywiście internet już zrobił z niej nowego złego, więc mogło to wpłynąć na moją ocenę, ale widzę po komentarzach, że coś jest na rzeczy. Odcinek fajny, wyceniam 8/10. Btw, może ta mała to szpieg KEK?
    1 point
  26. Odcinek daje radę. Jest całkiem zabawny ("twoja stara" xD ), a całość nie nudzi. Tak się tylko zastanawiam, jakim cudem "pani agent Bon Bon" jest na tyle głupia, żeby tak nieść kaktusa? Lyra mogła pomóc. Ławki nie ukradną, nie musi jej pilnow... - A właśnie, że muszę! Tydzień temu ją przenieśli, i dwie godziny jej szukałam! I tak, to musi być TA ławka, a nie żadna inna. Ma wartość sentymentalną, a do tego jest podpisana (kombinujemy akt własności). To właśnie na niej Bon Bon po raz pierwszy mnie po... yyy... po... powinnam już iść. Nara A tak na serio. Wiem, wiem, to było niezbędne, ale mogli by dać kogoś innego. Cóż, taki już jestem. Czasami przeszkadzają mi "duperele", a czasami ignoruję konkretne wady (ot chociażby Ostatni Jedi. Najwyższy Porządek nie mógł po prostu wysłać gigantycznej eskadry myśliwców, która zniszczyłaby okręt Ruchu Oporu ponieważ... yyy... eee... Nieważne). Swoją drogą przez chwilę myślałem, że ta cała "Przytulna Poświata" jest podstawiona przez Twilight, ale okazało się, że jest inaczej. Zastanawiam się też czego tak naprawdę uczy Rainbow? Zrobiła sobie z klasy miejsce do przechwałek. Oceniam odcinek na... Ocena 6/10
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...