Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 11/08/18 we wszystkich miejscach

  1. Event forumowy dobiegł już końca, więc czas na podsumowanie i podziękowanie. Może zacznę od tego, że pomysł powstał na spontanie jako dziecko moje i Zegara, któremu bardzo dziękuję za współorganizację. Był on inspirowany grami - konkretnie Bloodborne i Town of Salem. Podczas pisania tych długich postów słuchałam soundtracku z tej pierwszej (jest cudowny, więc polecam) Wiedźmy zostały wybrane przez losowanie, a były nimi: Celestia - śmierć (Szonszczyk), Lyra - głód (Triste Cordis), Spitfire - zaraza (Sosna) i Fluttershy - wojna (Anoax). Każdy wybór miał znaczenie i determinował inne zakończenie. Jednak nawet wygrana nie miała być tym dobrym i szczęśliwym. Historia powstawała w trakcie, a obecnie nadawałaby się na materiał do całkiem długiego fanfika. Zwłaszcza, że nie wszystko trafiło do gry. Nie bez przyczyny, ale o tym na koniec. Chciałam wykreować grę, w której gracze poczują konsekwencje swoich decyzji. W której stosy nie będą czymś zabawnym, tylko faktycznymi decyzjami, które dadzą jakiegoś moralniaka. I sądzę, że mi się to udało. Jestem zadowolona z całości. Z członków ekipy, którzy wcieli się w NPCów, w graczy, którzy wzięli udział w zabawie. Mniej z tego, że wielu graczy zamiast wysnuwać własne podejrzenia, to podpinało się pod lincze. I to czasami było widać aż zanadto. Uważam również, że wskazówki średnio wypaliły - na początku jeszcze staraliście się je zdobyć, ale z czasem już mniej. Również niekoniecznie potrafiliście z nich zrobić dobry użytek. Bo nawet jeśli wydawały się pozornie bezwartościowe, to takie nie były. Często starałam się wam pomóc, kiedy się fiksowaliście na jakieś rzeczy i brnęliście w ślepy zaułek. Swoją drogą - różni NPCe mieli inne informacje odnośnie rogów. I informacje o różnych czarnoksiężnikach. W ogóle wiele wątków wykreowali sami opiekunowie postaci. Wiele z nich było nieplanowanych i ryzykownych. Moim zadaniem było też moderowanie tego na bieżąco i dopisywanie do nich fabuły oraz wyjaśnień. To było cholernie ryzykowane, ale teraz uważam, że jednak zajebiste. Czemu? Bo przez to historia zaskakiwała również mnie, a wszystko prowadziło do powstawania coraz ciekawszych rzeczy. Event miał na celu parę rzeczy: aktywizację forum, pokazanie ludziom, że sesje i fanfiki są fajne, a w działach można znaleźć wiele interesujących tematów. Nie wiem, czy ten cel został spełniony. Odpowiedzcie sobie sami. I co najważniejsze! Zamknęłam Wzgórze Ognia nie bez powodu. Niedługo w Dziale Opowiadań pojawi się temat konkursowy na sequel do fabuły eventu. Tam będziecie mogli dopisać ciąg dalszy tej historii. No i przy okazji porobić coś fajnego, a także wygrać nagrody. PS. Awardy za event będą, kiedy będą. Ale je przydzielimy. PS2. Podzielcie się swoimi ocenami eventu.
    7 points
  2. Come little children, I'll take thee away into a land of enchantment. Come little children the time's come to play, here in my garden of shadows. Follow sweet children, I'll show thee the way through all the pain and the sorrows. Weep not poor children for life is this way murdering beauty and passion. Podsumowanie. Heh, ciekawe słowo. Długo się zastanawiałem co tutaj umieścić. I to zanim jeszcze event wystartował. Czy zamieścić suche fakty? Czy wyróżnić kogoś z tłumu, a może wręcz przeciwnie, powiedzieć komu nie szło najlepiej. Cała paleta możliwości, wspaniała Noc i dzbanuszek herbatki - zatem lecimy. Na początek chciałbym powiedzieć słowo o samym evencie. Uważam że nie był zły. Mógł być lepszy, przynajmniej tak mi się wydaje, bowiem wiele rzeczy było zostawione przypadkowi, a jak wiadomo, w zegarze zębatki nie mogą być przypadkowe. Ale mimo tego, że wiele akcji wychodziło spontanicznie, a jeszcze kilka innych mogło wprawionego Mistrza Gry przyprawić o zawał, całość wyszła o wiele lepiej, niżbym się tego spodziewał. Chciałbym w przyszłości zrobić kolejny taki event, w którym gracze będą mogli bawić się na równi w Ekipą. Nie jako podzielne grupy, lecz jako jedna wspólna paczka użytkowników. Co do uczestników. Na początek wiedźmy - niezależnie od tego, kto jak odgrywał swoje postacie, jestem rad, że mogłem wam przydzielić te role. Wybrałem was losowo, zrzucając wybór na kości którym ufam. I tym razem mnie one nie zawiodły, dając wam możliwość odegrania czegoś wspaniałego. Lektura ta urozmaiciła mi niejedną Noc. Dziękuję. Opiekunowie którzy odgrywali postacie w tawernach. Gratulacje, daliście z siebie tyle, że dział RPG chyli wam czoła. Nie powiem, były pewne zgrzyty. Ale pęknięcia te na skórze fabuły wypełnialiście złotem słowa. To dzięki wam gracze mieli gdzie i co ważniejsze, kogo pytać i podejrzewać. Spisaliście się na medal. Gracze - ostatni na liście ale nie mniej ważni. To dla was był ten event. To z myślą o was, o tym ile człowiek umie oszukiwać, kombinować i przede wszystkim, współpracować z innymi. Swoją role odegraliście dobrze. Czytało się was świetnie, a mimo, że wasze akcje nie przyniosły wam zwycięstwa, jestem dumny, że mogłem wam zaprezentować to wszystko. Wszyscy popełniali jakieś błędy. Opiekunowie tworzyli fabularne dziury, podkopując się wzajemnie, wiedźmy czasami nie potrafiły się ukryć, zaś gracze nie byli w stanie dobrze wykorzystać wskazówki. Ale i to tylko ozdobiło całość kolejnymi wątkami. Być może wyniknie z tego jakaś nauka na przyszłość, kto wie? Podziękowania należą się też Cahan - to ona była muzą Wzgórza Ognia. Nawet moje opisy wpierw musiały przejść przez jej czujne oko, by nabrały więcej polotu i mocy. To dzięki niej klimat mógł być tak ciężki i okrutny, jak to tylko możliwe. Bo czasami na końcu opowieści, bohater umiera. Napawa mnie dumą fakt, że całość wyszła nam jak wyszła. Że znalazły się osoby chętne brać udział, osoby chcące dopomóc, odegrać swoją rolę. Stworzyliśmy wspólnie coś niezwykłego i być może niepowtarzalnego. Jako Mistrz Gry powiem tyle - gracze mogli swoje przemyślenia wrzucać na forum. Ne tylko mogło by to dopomóc opiekunom którzy nie byli wiedźmami na podpowiedzenie czegoś, ale też dało by ciekawą fabularnie poczytankę dla wielu innych osób. Dodatkowo, mimo że wasze wybory były przemyślane, nikt nie zadał sobie trudu by zapytać, czemu po 2 paleniach z tytułu "kogo dacie, my spalimy, zero pytań" nagle padła sakramentalne "dlaczego?". Do tego niektóre wskazówki nie zostały dobrze wykorzystane, a inne wręcz zignorowane. Patrzenie na to z boku czasami gdzieś tam kłuło. Ale to wasza historia, mi pozostawało tylko pociągać za kolejne sznurki przeznaczenia. Idzie z tego nauka - nie zawsze wszystko jest tym, czym się na pierwszy rzut oka wydaje. A wiedza, niezależnie od tego jak drobna, potrafi pomóc w najmniej oczekiwanym momencie. Niech to będzie dla was lekcja, która wzbogaci waszą grę. A co do postaci odgrywanych - wspaniałe. Każda z nich, każdy z łowców był niezwykle ciekawym indywiduum. Jako Mistrz Gry, z ponad 16 letnim doświadczeniem mówię wprost - dobra robota! Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda nam się powtórzyć taki wyczyn. A do tego czasu sio do działu RPG - udowodniliście, że potraficie się rozkręcić, to czemu się powstrzymywać?
    7 points
  3. To, co? Wypadałoby coś napisać. Na początku chciałbym serdecznie podziękować za ten event organizatorom i współgraczom(jest takie słowo?). Było to na prawdę wspaniałe przeżycie przez które poznałem i pokochałem roleplaye. Świetne w tym evencie było to, że można było do niego dołączyć w każdym momencie i tak po dwóch tygodniach obserwacji postanowiłem zrobić eksperyment i napisać w tawernie. Pisało mi się na prawdę świetnie, mimo, że wcześniej nie miałem absolutnie żadnego doświadczenia w tego typu zabawach. Chciałbym z tego miejsca podziękować @MagiMemNon, @darkblodpony, @Stormy Mood oraz @Grento YTP za świetną rozgrywkę i doskonałą współpracę, oraz opiekunom z którymi miałem przyjemność pisać w szczególności @Starlight Sparkle za skrócenie imprezy przez co Vocal nie musiał ściągać pijanych przyjaciół do domów. Fakt, byłem tylko w kilku tawernach jednak pisanie w nich to była czysta przyjemność. Wyśmienicie mi się pod koniec shipowało ocka ze Starlight xd Liczę na to, że w przyszłości również będą organizowane tego typu eventy, oczywiście nie koniecznie polegające na paleniu kucyków. Co by tu jeszcze dopisać... Wydarzenie, zmotywowało mnie do dokończenia prac nad ockiem z czego jestem bardzo zadowolony, oraz pozwoliło poznać nowych ludzi z którymi jeszcze na pewno coś jeszcze zrobimy na tym forum. Fanfic się pisze i jak konkurs wystartuje, to na pewno wezmę udział. Chyba, że już wystartował, a ja jestem po prostu ślepy i go nie zauważyłem. No... To chyba wszystko. Jeszcze raz gratuluję organizatorom świetnego pomysłu i czekam na więcej.
    5 points
  4. To nie jest na konkurs, tylko oddzielna inicjatywa, która wynikła jeszcze zanim zapowiedziano konkurs. A jak wyjdzie, to wyjdzie.
    4 points
  5. Nie będę się zbyt długo rozpisywać, napisze moje małe podsumowanie w paru słowach. Dziękuje ekipie eventu z Cahan na czele, którzy dali nam tą fajną i sympatyczną przygodę. Była ona na tyle wciągająca, że zdołała zbliżyć do siebie użytkowników, przez co spędzamy trochę czasu już poza samą zabawą, czy forum, a chyba właśnie o to też chodzi w takich inicjatywach; żeby integrować ze sobą ludzi. Doszło nawet do tego, że szykuję się fanfick, który będzie opisywać wydarzenia z tego eventu, z perspektywy naszych postaci. Napiszemy to wspólnie. Poza samą grą również bardzo często się ze sobą konsultowaliśmy, przez co wspólnie ustalaliśmy, na kogo będziemy głosować. Dlatego też często oddawaliśmy głos wspólnie na jednego kuca, a czasem wręcz przeciwnie, jednak zawsze była to przemyślana decyzja z naszej strony. Liczę oczywiście na więcej takich przygód i mam nadzieje, że będą coraz lepsze. Pozdrawiam!
    4 points
  6. Event po długim czasie wreszcie dobiegł końca. Czy jestem zadowolony z jego przebiegu oczywiście. Bardzo lubię roleplay, choć do pisania jakichś bardzo twórczych tekstów nie mam talentu. Doskonale bawiłem się zbierając informację w poszczególnych tawernach. Chciałbym też podziękować darkbloodpony, Stormy Mood, Grento YTP i Sucharowi. Razem stworzyliśmy najlepszą grupę łowców czarownic o jakiej Equestria mogła marzyć. Choć nie udało nam się spalić wszystkich wiedźm, to jednak nie ponieśliśmy całkowitej klęski. Nie zgodzę się ze słowami Cahan, że zamiast wysuwać własne podejrzenia, podpisaliśmy się pod lincze innych. Każda nasza decyzja, była dokładnie omawiana przez nas na Discordzie. Niekiedy potrafiliśmy godzinami dyskutować nad uzyskanymi przez nas informacjami, wymyślając różne pokręcone teorię. I jedno muszę przyznać, o ile Lyre podejrzewam od momentu odwiedzenia jej tawerny, to Spitfire nigdy bym nie podejrzewał, może rzeczywiście zbyt szybko porzuciłem ten trop. Niestety spalenie Twilight uważam za największy błąd jaki popełniłem podczas eventu, a wszystko to przez książki. Chciałbym także podziękować organizatorom eventu, oraz wszystkim opiekunom postaci, którzy doskonale odegrali swoje postaci, choć nie wszystkim dałem możliwość zrealizowania swoich wątków. W w szczególności chciałbym podziękować Starlight Sparkle opiekunowi Starlight. (Zawsze lubiłem postać Starlight w serialu, ale dzięki jej opiekunowi polubiłem ją jeszcze bardziej.) Co nie oznacza, że pozostali opiekunowie spisali się gorzej, wręcz przeciwnie, wykazali ogromne zaangażowanie oraz oddanie w sprawach eventu. Mam tylko nadzieję, że nie przyjdzie mi długo czekać na kolejny event w którym z pewnością wezmę udział.
    3 points
  7. - O czym ty do cholery mówisz? - w Bon Bon zaczęła narastać złość. - Jesteś beznadziejną wnuczką, wiesz? Kiedy ostatni raz ją odwiedziłaś? Cztery, a może i pięć lat temu? Za każdym razem wolałaś wysłać jakąś żałosną czekoladę wielkości talerza. Co roku to samo, te same składniki, ten sam kształt, te same ozdoby, jedyną różnicą była liczba namalowana białą czekoladą. Wykorzystałam to. - Niby jak!? - Dodałam do nadzienia trochę trucizny. To wyjątkowa mieszanka. Nie ma ani smaku, ani zapachu. Niewielka dawka zabija powoli, bezboleśnie, nawet kilka godzin. Staruszka po prostu zasnęła - Bon Bon nie mogła uwierzyć własnym uszom. - Ale co ma z tym wspólnego moja babcia? - zapytała łamiącym się głosem. - Byłaś zagrożeniem. Mój Pan wiedział, że Luna zrobi wszystko, aby informacja o wiedźmach nie opuściła Ponyville. Byłaś jedyną osobą, która mogła poinformować całą tę twoją agencję rządową, zaś ja, jedyną, która mogła ciebie powstrzymać. Wasi agenci mają łeb na karku. Potrafią myśleć, łączyć fakty, zadawać niewygodne pytania i zdobywać przydatne informacje. Wyłapaliby nas w kilka dni. Właśnie dlatego musiałam się ciebie pozbyć. Po zjedzeniu twojego prezentu babunia wyzionęła ducha, a ty wyjechałaś żeby zasypać ją w ziemi. Udało się. - Jesteś potworem! - krzyknęła. - Ja!? Prawdziwymi potworami są członkowie grupy poszukiwawczej, a także Luna i Zecora. Czy wiesz, że spalili Fluttershy tylko dlatego, że była nietoperzem? Nie mieli żadnych sensownych dowodów, ale to jeszcze nic. - Nic? - wtrąciła się. - To może być coś gorszego? - Bon Bon postanowiła usiąść, z tego wszystkiego zrobiło się jej słabo. - Och tak, może być. Palenie kucyków tak bardzo weszło im w krew, że w trakcie ostatniej egzekucji zajadali się ciastem tak, jakby byli w jakimś kinie. Co więcej, niejaka Rubby upiekła to ciasto dla Trixie, a wieczorem na nią zagłosowała. Kto tak robi? Jak nazwiesz kogoś takiego? - Nie wiem… - westchnęła. - Lyra, co teraz będzie? Co się stanie… Co się stanie z tym wszystkim? - Dobre pytanie – jednorożec zrobiła kilka kroków w stronę dawnej przyjaciółki i korzystając z magii otworzyła torbę, którą miała na sobie. Wyciągnęła ze środka świeże, czerwone, dorodne jabłko. - Wiedziałam, że będziesz je mieć przy sobie coś do jedzenia. Spójrz… Wiedźma przyciągnęła do siebie owoc i położyła na stole. Róg zabłysł na zielono, inaczej niż zwykle. Owoc w ciągu kilkunastu sekund zgnił i porósł pleśnią. Lyra chwyciła go i zaczęła jeść. - Jak widzisz już wkrótce jedzenie zacznie się psuć. Nie zostanie nic, co nadawałoby się do spożycia, ale nie będziecie mieli wyboru. Zaczniecie chorować i umierać z głodu. Pozabijacie się o ostatnią świeżą marchewkę. Nie będziecie nadążać z grzebaniem zmarłych, a co za tym idzie ulice będą wysłane rozkładającymi się zwłokami. Śmierć będzie powolna i bolesna, ale wielu skróci swoje cierpienia popełniając samobójstwo. - Wiesz co? - klacz zrobiła kilka kroków do tyłu. - Powstrzymamy was… Zobaczysz! - Niby jak? Magią przyjaźni? - zadrwiła. - Zrozum, to koniec. Nie ma ratunku, dla nikogo. Czeka was tylko śmierć i zagłada. Wiesz co? Jestem, a raczej byłam twoją najlepszą przyjaciółką dlatego chcę wyświadczyć ci przysługę. Lyra podeszła do lady, po czym wyjęła spod niej niewielką, ciemną, szklaną buteleczkę. Tuż obok postawiła szklankę i nalała do niej wody z kranu - Co ty wyprawiasz? - zapytała zdziwiona cukierniczka. - Proponuję ci szybką, bezbolesną śmierć. To dokładnie ta sama trucizna, która zabiła twoją babcię. Dolej kilka kropel do szklanki i wypij jednym tchem. Po kilku minutach „zaśniesz”, nic nie poczujesz – Bon Bon była zszokowana propozycją. - Nie martw się, zakopię ciebie w ogrodzie, czy coś. Nie będziesz gnić na podłodze. Potrzebuję tego domu. - Kilka kropel, powiadasz? A co się stanie jeśli wypiję więcej? - To proste, szybciej umrzesz – Bon Bon zamyśliła się. Po chwili chwyciła buteleczkę i wyjęła z niej korek. Ogarnął ją ogromny smutek, zaś głos zaczął się łamać, a do oczu napłynęły łzy. - Wiem, że mówisz prawdę. W końcu jesteś Lyrą, a ja dobrze ciebie znam. Nie chce mi się żyć w umierającym świecie… - wciągnęła powietrze nosem i otarła łzę. - Wiedząc, że najbliższa mi osoba doprowadziła do tego wszystkiego. Podjęłam decyzję… Bon Bon odepchnęła szklankę, która rozbiła się na podłodze, po czym wypiła zawartość butelki jednym tchem. Początkowo nic się nie działo, ale po kilkunastu sekundach poczuła, że traci siły. Nie dała rady stać, upadła na prawy bok. Oddychanie przychodziło z ogromnym trudem. Klacz miała wrażenie, że wciąga powietrze przez słomkę. Powieki zrobiły się ciężkie, ogarnęła ją senność, „odpływała”. Lyra była zaskoczona, ale nie przejęła się losem przyjaciółki. Podszedła bliżej, otworzyła torebkę i zajrzała do środka. Ujrzała prezent, który miała otrzymać następnego ranka. - A to co? - zapytała samą siebie. Bon Bon wpatrywała się w nią tępym wzrokiem. Chciała coś powiedzieć, ale nie dała rady, była zbyt słaba. Gdy tylko wiedźma otworzyła pudełko uśmiechnęła tak, jakby zrobiła to prawdziwa Lyra. - Kryształowa lira? Kurcze, dzięki! - nachyliła się i pocałowała umierającą klacz. - Zagram ci coś. Jednorożec usiadła i zaczęła grać ich ulubiony utwór. Brzmiał pięknie jak nigdy dotąd. Cukierniczka spojrzała na swoją dawną przyjaciółkę. Na jej pysku była wymalowana ogromna satysfakcja, radość z wygranej i prezentu. Bon Bon przez cały czas spoglądała w oczy jednorożca, najwidoczniej chciała, żeby to był ostatni widok w jej życiu. Życiu, które właśnie dobiegło końca…
    2 points
  8. 2 points
  9. Gdy tylko Bon Bon uchyliła drzwi w jej stronę wystrzelił magiczny pocisk, który na chwilę rozświetlił pogrążone w ciemnościach pomieszczenie. Uderzył w drzwi tuż obok głowy klaczy i zrobił w nich niewielką dziurę. - Oszalałaś!? - ryknęła Bon Bon. - Ach, to ty. Myślałem, że to ta banda oszołomów. - Jakich znowu oszołomów? - cukierniczka zrobiła kilka kroków i weszła do środka. Nagle poczuła niesamowicie obrzydliwy odór. Poczuła, że za chwilę zwymiotuje, ale jakoś to powstrzymała. - Lyra, co tu tak śmierdzi!? Bon Bon zapaliła światło. To co ujrzała zmroziło jej krew w żyłach. Jedzenie stojące na stołach było zgniłe i porośnięte grubą warstwą pleśni. Na podłodze leżało kilka zdechłych myszy i szczurów, zaś sok stojący w dzbanku miał dziwaczną zielonkawą barwę. Coś w nim pływało... Karaluchy? A może inne obrzydliwe robale? Pod otwartą lodówką stała wielka kałuża, w której leżało kilka rozbitych jaj. Wszystkie rośliny doniczkowe zwiędły, z jabłek wychodziły obślizgłe robaki, a sałatę zjadały wyjątkowo obrzydliwe ślimaki zostawiające za sobą zielonkawy śluz. - Lyra... Coś ty narobiła? Co tu się stało? W ogóle tutaj nie sprzątałaś, czy co? - To nie tak. Po prostu zmieniłam wystrój wnętrza, dostosowałam do mojego gustu. Czyż tak nie jest lepiej? - Nie! Masz to natychmiast posprzątać, słyszysz!? - Nie krzycz. Już wkrótce wszystkie domy w Equestrii będą tak wyglądać - Bon Bon zamurowało. Przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć. - Lyra, co z tobą... Zachowujesz się... dziwnie. I to bardzo. - Ech... - westchnęła. - Nie wiesz co tu się działo przez ostatni miesiąc, prawda? - A co miało się dziać? Jeśli myślisz, że opowiadając jakąś historyjkę wymigasz się od... - Stul pysk i słuchaj. Nieco ponad miesiąc temu... Lyra przez dobre dziesięć minut opowiadała o ostatnich wydarzeniach. Bon Bon słuchała jej jak zaczarowana, nie wtrącała się. Wpatrywała się w Lyrę z niedowierzaniem. Gdy tylko jednorożec skończyła swój monolog, cukierniczka zapytała roztrzęsionym głosem: - Celestia nie żyje? Spaliliście cztery kucyki na stosie? Jesteś wiedźmą głodu? Jak to się stało, Lyra? - Zostałam wybrana przez mojego pana, którego wy nazywacie Koszmarem. Pozostali wybrańcy to: Celestia, Spitfire oraz Fluttershy. Każda z nas miała pewne zadanie. Ja miałam pozbyć się jednego z nielicznych zagrożeń, ciebie. - Co takiego? - Początkowo chciałam ciebie otruć, ale uznałam, że to zbyt ryzykowne. Luna zaczęłaby węszyć. Musiałam wymyślić coś innego. Jak myślisz, czy śmierć twojej babci była przypadkowa? Przecież nic jej nie dolegało. Nie dziwi ciebie, że ot tak "zgasła" dzień po swoich urodzinach? Ciąg dalszy nastąpi... Post robi się zbyt długi
    2 points
  10. Jakieś hentaice za darmo dajo, ale chyba tylko z nazwy, Hentai Tentacle Bicycle Race - https://whosgamingnow.net/giveaway/htbr
    1 point
  11. Nie mogłem się powstrzymać.
    1 point
  12. Plusy dnia dzisiejszego: + Wyspałem się wyśmienicie! + Łatwo wychodził mi dialog ze wszystkimi chłopami w pracy + Pojechałem do pięknej, słonecznej miejscowości w górach + Widziałem tam przepiękne, długonogie kobiety + Kolega z pracy sprawił, że kisnąłem ze śmiechu przez niego xD + Złapałem dodatkową fuchę i zarobiłem dodatkowe pieniądze. LUBIĘ PIENIĄDZE Cytując klasyka: + Wracając z pracy fantazjowałem o tych długonogich samicach, które widziałem... + Zjadłem pyszny obiad + Zagadałem kilka kobiet na portalu randkowych i część z nich z radością mi odpisała + Zrobiłem wyśmienity, długi, energiczny spacer podczas którego przesłuchałem cały album TOXICITY System of a down i poczułem taką euforię jakbym walnął dzałkę koki +Przez godzinę ćwiczyłem Kenpo, zakończony zimnym prysznicem i medytacją, co sprawiło, że poziom endorfin w moim mózgu sięgnął zenitu! MINUSY?
    1 point
  13. Ciekawie mi się czytało domysły graczy, na temat tego kto jest wiedźmą, doskonale wiedząc, kto jest wszystkimi. Początkowo obawiałem się, że mnie szybko wykryją ale z każdym kolejnym tygodniem jakoś te obawy mi przechodziły. Po gdzieś drugim tygodniu, gdy pojawił się wątek tego, że pióro użyte w rytuale nie należy do Rainbow a do ogiera byłem wręcz pewny, że będą mnie ciągnąć za język w sprawie tego pióra, a tu skończyło się na jednym pytaniu, jednej odpowiedzi i wątek się praktycznie całkowicie urwał. Cóż byłem srogo tym obrotem spraw zawiedziony a i oczekiwałem, że do mojej tawerny będzie przychodziło więcej łowczych po informacje. Również zawiedziony jestem tym, że gracze tak rzadko się później starali o wskazówki, ale i tym że podczas linczów każdy kolejny szedł za tłumem, a jedyny tydzień, w którym udało się wywołać jako taką dyskusję na temat tego, kto jest wiedźmą i dlaczego to ten przedostatni. A i korzystając z mojej mocy, że w danym tygodniu jakiś gracz miał nie dostać wskazówki początkowo kierowałem się tym, kto potencjalnie mógłby stanowić największe zagrożenie dla wiedźm, ale potem wybierałem na zasadzie trochę obserwacji, trochę losowania, acz i tak taktyka udawaj zwykłego kuca tak długo jak to tylko możliwe okazała się rażąco długodystansowa. Co jest ciekawe, bo ile na początku coś niecoś podejrzewali, że Spit jest wiedźmą, tak potem już zupełnie nie ruszali tego wątku. Aczkolwiek w samym evencie bawiłem się świetnie i przy kolejnym też chętnie pomogę.
    1 point
  14. Z racji, że Spooktober się skończył i zaczął nie orzech listopad, to chyba trzeba mieć obrazek postaci która orzechowała przez Mona Lisę
    1 point
  15. — Dzięki — podmieniec chwycił za kufel i podniósł go do ust, pijąc i łagodząc w ten sposób wyschnięte gardło. — Nasza fizjologia nie potrzebowała pożywienia, dopóki żywiliśmy się uczuciami. Ta magiczna energia była w stanie odżywić komórki naszego ciała. W takim stanie nawet nie byliśmy w stanie niczego zjeść, bo od razu wszystko zwracaliśmy. Nasz organizm nie potrzebował normalnego pokarmu, więc kiedy jeszcze żerowaliśmy na innych, nasze spiżarnie były wypełnione nie chlebem, a innymi istotami, złapanymi i uwięzionymi, abyśmy mogli na nich żerować. Jednak odkąd uwolniliśmy się od zgubnego wpływu Chrysalis, nasze narządy zaczęły funkcjonować normalnie i zaczęliśmy odczuwać zwyczajny głód. Dlatego też bardzo ważne było to, że roślinki odrosły w miejscu dawnego gniazda Chrysalis. Teraz mamy co jeść i nie są do uczucia innych stworzeń. Alrix upił jeszcze łyk i postawił na blacie kufel już do połowy pusty. — Tak więc spożywanie normalnego pokarmu wpływa na nas tak samo jak na kucyki. Jako ciekawostkę mogę dodać, że jeżeli miałby określić jaki smak miała miłość to... hmm, to bardzo indywidualna sprawa, każdy podmienic może powiedzieć inaczej, jednak dla mnie smakowała trochę jak wasza czekolada.
    1 point
  16. Manipulacja czasem niejako zachodzi nieustannie w całym wszechświecie, odbywa się ona bez żadnych ingerencji, naturalnie, a ma to związek z dylatacją czasu, która została wyprowadzona z ogólnej teorii względności. Nie jestem ekspertem od tego, jak prawdopodobnie większość osób tutaj, ale te zasady zdają się być dla mnie zrozumiałe. Żyjemy w rzeczywistość na która składają się cztery wymiary (trzy przestrzenne oraz czas, który jest czwartym wymiarem), przez to powstała czasoprzestrzeń, czyli połączenie czasu i przestrzeni. Są ze sobą nierozerwalne. Czym jest dylatacja czasu? To pewne różnice w doświadczaniu czasu przez różne ciała, postawione w różnych sytuacjach. Przykładem niech będzie to, że gdyby ludzkość posiadała statek zdolny rozpędzić się do prędkości światła, który ma dolecieć do gwiazdy Proximy A oddalonej o 4 lata świetlne, to z perspektywy osób znajdujących się na statku dotarliby oni tam natychmiast, natomiast ziemianie musieliby czekać aż tam dolecą aż 4 lata. Różnice w upływie czasu zależą od prędkości ciała oraz od siły grawitacji. Zjawiska dylatacji czasu zachodzą cały czas, nieustannie, nawet tej chwili, kiedy ktoś siedzi i to czyta, zachodzi dylatacja czasu oddziałująca na taką osobę, tylko ktoś taki rusza się bardzo wolno, grawitacja jest za słaba, przez co takie różnice są nie do zauważenia. Dlatego też, gdyby ojciec syna wsiadł do rakiety kosmicznej i poleciał w podróż kosmiczną z prędkością światła, przebył dystans 30 lat świetlnych i wrócił, to spotkałby swojego syna starszego o 60 lat, pomimo, że ojciec w ogóle by się nie zmienił. Okazałoby się, że syn biologicznie jest starszy od ojca. Takie różnice w dylatacji czasu muszą być brane np: przy nawigacji satelitarnej. Bardzo małe ułamki sekund są tam bardzo ważne, a dylatacja czasu jest zaburza, przez co muszą być nieustannie uwzględniane korekty, żeby nawigacja mogła wskazywać właściwe koordynaty. Jeżeli chodzi o czarną dziurę, to tam grawitacja przy samym horyzoncie zdarzeń jest już tak silna, że nawet światło nie może się z niej wydostać. Błędem jest też myślenie, że czarna dziura ma tendencję do tego, aby pożerać wszystko wokół, ale do nie do końca prawda. To tylko ciało ściśnięte do tak małych rozmiarów, że materia się tam zapada w samej sobie, przez co nabywa niebywałej gęstości i formuje osobliwość. Czarna dziura mogłaby mieć satelitę, jak nasza planeta Księżyca. Można opaść na powierzchnie czarnej dziury oraz pod horyzont zdarzeń, gdzie znajduje się osobliwość, jednak nie wiadomo jak ona wygląda i czy za tym kryję się coś jeszcze. Jakbyśmy mieli prześledzić sobie proces wpadania tam człowieka, to z jego perspektywy nic by się nie zmieniało (pomijając to, że na pewnym etapie najpewniej by umarł), leciałby dalej wgłąb czarnej dziury. Dla obserwatora z zewnątrz zwalniałby on coraz bardziej i bardziej, aż w pewnym momencie zatrzymałby się i znieruchomiał. Dla obserwatorów czas względem tamtego człowieka co wpadała do czarnej dziury zatrzymałby się całkowicie. Oczywiście pomijając fakt, że zostałby rozerwany na atomy, przez siły wpływowe. xd Jest też hipoteza, już nie taka naukowa, że gdyby rozpędzić coś do prędkości nad świetlnej to czas dla takiego przedmiotu miałby się cofać. Gdybyśmy rozpędzali zegarek i patrzyli na jego wskazówki, to zauważylibyśmy, że upływ czasu zwalnia, gdy dochodzimy do prędkości równej prędkości światła, wskazówki poruszałby się coraz wolniej. Gdyby zegarek osiągnął prędkość równą prędkości światła, wskazówki by się zatrzymały. Natomiast przy przekraczaniu prędkości światła, wskazówki zaczęłyby się cofać, wraz z upływem czasu na takie przedmiot. Oczywiście z perspektywy obserwatora z zewnątrz. Mogłoby to dać bardzo ciekawe efekty. Czy można by było wtedy wysłać zwłoki i sprawić, że proces gnilny by się cofną i takie człowiek by wrócił do życia? Nie wiadomo, to tylko takie luźne myśli. Jeżeli jeszcze chodzi o manipulacje czasem, to ja rozumiem czas na tej zasadzie, że każda chwila, to jedna klatka całego wszechświata, w której ułożenie wszystkich jakie istnieją atomów i cząstek oraz ich stany w jakich się znajdują odpowiadają jednemu, najkrótszemu momentowi, jaki dałoby się wyróżnić. Gdyby udało się poprzestawiać wszystkie atomy we wszechświecie do takiego stanu w takie miejsce, w którym się znajdowały w 1410 roku, do oglądalibyśmy bitwę pod Gruwaldem raz jeszcze.
    1 point
  17. Pół roku po wydarzeniach na Wzgórzu Ognia Tamte dni zmieniły wszystko. Podczas nowiu siódmego listopada purpurowe płomienie dosięgły nieba, które spowiło się pomarańczem i karmazynem. Zerwał się huragan, którego nie przewidziały pegazy, a w tej wichurze było słychać krzyki potępionych. A potem ogień się wypalił i wszystko ucichło. Większość mieszkańców uwierzyła, że to koniec Koszmaru, że wygraliśmy. Jak bardzo się mylili. Wiele kucyków opuściło Ponyville, nie trzymało ich tu już nic poza złymi wspomnieniami. Martwi przyjaciele, rzucane oskarżenia, błagania wleczonych na stosy. Koszmary, ciągłe koszmary. Przez to nawet nie zauważyliśmy nieobecności Lyry i Spitfire. Ale one wróciły… później. Twilight Sparkle przejęła obowiązki swej mentorki, Księżniczki Celestii i wraz z grupą możnych próbowała odsunąć Lunę od władzy. Młoda księżniczka zmieniła się - ogień wypalił z niej całą niewinność, pozostały żal, ból i poczucie obowiązku. Nie mogła uwierzyć, że Pani Dnia dała się skorumpować. Dopiero Koszmarowi udało się je pogodzić i wychudzone, półżywe alikorny stanęły po jednej stronie by stanąć do tego beznadziejnego boju. W kraju nastał głód, zgromadzona żywność zaczęła pleśnieć i gnić, nie mogliśmy nad tym zapanować. Z dnia na dzień coraz bardziej słabliśmy. Wtedy dopadły nas choroby. Źrebięta i starsi umierali jako pierwsi, ich żywota były zbyt wątłe by przedłużyć egzystencję o suchej trawie. Stosy gnijących ciał, których nikt nie miał siły pochować, a później już tylko trupy, walające się wszędzie niby śmieci, za które miał nas Koszmar. Wiarę straciłam jeszcze na Wzgórzu Ognia, jednak mimo wszystko walczyłam. Cóż innego mi pozostało? Walczyłam, bo tak trzeba. Bo tak mówiły martwe ideały. Wielu prosiło mnie o pomoc. Niektórzy przynosili na grzbietach swe martwe źrebięta, jakby nie pojmując, że to koniec. Rozpacz. Brak nadziei. Szloch matek. Szloch ojców. Szloch żon i szloch mężów. Płacz rodzin i płacz przyjaciół. Świadomość, że nie ma ucieczki. Gnijące zwłoki i uczta dla wron. Trzeba nam było spłonąć na Wzgórzu Ognia. Płomień oczyszcza. Płomień nie jest gnijącą raną, z której wychodzą larwy. Płomień nie katuje cię tygodniami. Płomień uwalnia duszę i pozwala jej umknąć w noc. Spoza Equestrii zaczęły napływać złe wieści, naszych sąsiadów spotkało to samo i błagali o ratunek. Księżniczka Luna obawiała się, że w swej desperacji mogą nas najechać. Jednak tak się nie stało, ich wojska pierwiej przegrały z głodem i zarazą niż z nami. Cierpienie. Ból skręcający trzewia. I zmęczenie, śmiertelne zmęczenie. Jakbym była we śnie, który się nie kończy. Chyba to pozwoliło mi przetrwać tak długo. Twilight, Luna i Cadance próbowały nas ratować. Szukały zaklęć, artefaktów i wiedzy w prastarych księgach. Nie wiem, czy alikorny jeszcze żyją. Podczas Solstycjum po niebie przegalopowały dwie klacze. Jedna wychudzona i wynędzniała, z wyleniałą, zielonkawą sierścią i długim rogiem, druga zaś wielka, uskrzydlona, zostawiająca za sobą stada much. Jej ciało gniło i odpadało płatami, lecz mimo to wciąż żyła. Śmiały się i krzyczały, drwiąc z naszych męczarni. O, śmierci! Dlaczego nie przychodzisz?! Dlaczego nie chcesz nas tak po prostu zabrać? Przytul nas! Ukochaj nas! Bo tyś jest jedyną matką, która może nam pomóc. I gdzie teraz jest przyjaźń? Gdzie się podziała Harmonia? Miłość? Jakie to wszystkie wydaje się puste w tych chwilach. Jak pozbawione znaczenia banały, powtarzane w spokojnych czasach by poczuć się lepiej. Tam gdzie one się kończą, tam rodzą się bestie. Widziałam jak Applejack zabija Pinkie Pie o pęczek szczawiu. Jak mąż pożywia się na zwłokach żony. Jak proste kucyki szukają winnych i mordują sąsiadów. Jak… jak… Jak Koszmar posila się na duszach słabych, jak obejmuje tych, którzy dali się złamać i ogarnąć zepsuciu w tych trudnych czasach. Bestie stały się plagą. Parę razy widziałam przemiany, zwłaszcza wtedy, kiedy się zaczęły. Później uciekłam, zapadłam w głąb Everfree i zabarykadowałam się w moim domu. Applejack jako pierwsza uległa zezwierzęceniu. Na początku chciała ratować rodzinę. Takich jak ona, dopuszczających się okropnych rzeczy, byle pomóc bliskim, znalazło się sporo. Potem nie miała już kogo chronić, jednak granica została przekroczona. Pamiętam ten widok, pamiętam jak pomarańczowa klacz unosi swe puste spojrzenie znad zmaltretowanego truchła różowej klaczy, a potem krzyczy długo i przeciągle, zaś jej ciało skręca się spazmatycznie, rośnie. Pysk wydłuża się i wypełnia długimi, ostrymi kłami. Jelenie rogi, wyrastające z głowy i długą sierść. Wielka, silna, potężna. Bestie nie pamiętają kim były wcześniej. Napędza je tylko głód, którego nie mogą ugasić. Ucztują na żywych i piją ich krew. Tropiciele wiedźm, którzy narodzili się na Wzgórzu Ognia, zostali pierwszymi łowcami bestii. Dowodzenie nad nimi objęła Rainbow Dash, jednak długo nie piastowała tej funkcji. W końcu sama stała się tym, z czym walczyła. Jak i wielu innych. Łowy były podstępne. Zacierały się granice pomiędzy świadomością a bestialestwem. Polujący tracili strach i zastępowali go radością mordu, na swą zgubę. Robiłam straszne rzeczy. Nie uchroniłam Equestrii, pozwoliłam by spalono niewinnych. I weszłam w zaświaty, by zapobiec Zagładzie, która i tak nadeszła. Boję się. Boję się, że ja również jestem bestią. Słyszę szepty i krzyki. Krew szumi mi w uszach. To koniec. Mój czas nadszedł. Nie wiem, czy dla Equestrii jeszcze jest nadzieja. Na pewno Koszmar nie uderzył z pełną mocą. Może jeśli istoty rozumne wzniosą się na pewien poziom, kiedy pokonają własne słabości… Może wtedy... Może wtedy Koszmar odpuści, bo będziemy od niego silniejsi. Bo nie będzie mógł nas dotknąć i zranić. Kiedy byłam mała, to matka opowiadała mi, że całe zło tego świata narodziło się wraz z samoświadomością żyjących. Że każdy ma dwie strony, a ono reprezentuje jedną z nich. Koszmar wyrósł na nas i to my go karmimy. On tylko ujawnił naszą zgniliznę. Dla mnie nie ma już nadziei. Straciłam wiarę, coś, co okazało się najcenniejszą rzeczą jaką można mieć. Bez niej nie ma już niczego. Bez niej się już tylko czeka na koniec tej beznadziei. Na ciemność, w której nie czeka nas nic. Jaki jest sens tego wszystkiego, skoro zakończenie jest takie niesprawiedliwe? Zebra odłożyła pióro i westchnęła z ulgą. Zdążyła dokończyć swoje wspomnienia. Nie wierzyła w to, że ktokolwiek je kiedyś przeczyta. Nie wiedziała nawet, czy nie jest ostatnią istotą pozostałą przy zdrowych zmysłach. Chciała jednak pozostawić po sobie cokolwiek i w pewnym sensie dokończyć tę historię. Zecora chwyciła kopytojeść sztyletu. Był długi i wąski, oferował szybką śmierć. Przyłożyła czubek do klatki piersiowej, z boku, od lewej strony. Przez chwilę się zawahała. Przymknęła oczy i przypomniała sobie radosne chwile źrebięctwa, dni beztroski, wypełnione szczęściem i miłością, rzeczami, o których już niemal zapomniała. Po czym zamachnęła się i wbiła mizerykordię prosto w serce. Uśmiechnęła się po raz ostatni. Czuła ulgę. Ulgę, że to już koniec.
    1 point
  18. Tajemniczy kryształ mocy, podarowany przez Galiona był pierwszym magicznym artefaktem, który Alrix mógł trzymać w tym kopytach, a gdy tylko go dotknął, przez jego ciało przeszedł dziwny dreszcz. Tak, z pewnością ten przedmiot to nie podróbka. Podmieńce mogły to wyczuć, dzięki nie tylko wyostrzonym zmysłom, ale również dzięki dodatkowemu, który mógł podpowiedzieć takiemu osobnikowi o wibracjach w strukturze magii. Kryształ zdolny skomunikować ich w dowolnej chwili wydawał się być genialnym pomysłem, wręcz przełomowy, którzy mógłby rozwiązać wiele problemów komunikacji, a dziedzin, które chętnie by przyjęły takie rozwiązanie z pewnością byłoby sporo. Lepiej to ukryć przed złodziejami. Przed kimkolwiek. Podmieniec wcisnął kryształ do mieszka, który zwisał z jego pasa. Znając siebie od tej pory będzie go sprawdzać obsesyjnie co kilka sekund. Z pewnością będzie zmuszony zainwestować w lepszą ochronę. Kryształ, kryształem, jednak równie interesują była gra, w która zaczęli grać jego przyjaciele. Alrix również znał parę gier w które grał, zwłaszcza w dzieciństwie. A polegały one najczęściej ma rozrywaniu kłami kukieł kucyków, deptanie ich, czy krwawe starcia z jego rówieśnikami. Roje podmieńców podzielone był na szczepy, a młode larwy podmieńców z poszczególny szczepów często napuszczano na siebie. Ze starannością pielęgnowano tę gorącą nienawiść, aby mogła raz po raz kłaść trupem słabsze jednostki. Młodzi nie mieli wyboru. Pod surowym okiem swych opiekunów nie byli wypuszczani ze specjalnie przygotowanych aren. Z tego miejsca mogła wrócić tylko określona liczba podmieńców. Równie dobrze z areny mógł nie wrócić już nikt. Czasem tak bywało. W roczniku Alrixa zebrano krwawe żniwa i nikomu nie było z tego powodu przykro, a przynajmniej na to wyglądało. Być może innym podmieńcom, które przeżyły masakrę, było z tego powodu smutno, przez co później tak bardzo nienawidziły świata. Alrixowi było smutno, ale tego nie okazywał, bo nie mógł, tak samo jak inni kadeci, wiec mógł tylko przypuszczać, że mogli czuć to samo co oni. Zebrało mu się na te wspominki, o których wolał zapomnieć, ale to już nigdy go nie opuści. Już nic nie zmieni faktu, że był mordercą własnych sióstr oraz braci, a kto wie, czy też nie paru niewinnych kucyków. Nic już tego nie zmieni. – No cóż... ja też chciałbym się czymś podzielić, bo nie miałem jeszcze okazji, nikogo godnego zaufania, żeby to zrobić. Westchnął z trudem rozpoczynając swoją spowiedź. Łatwiej by było mu się wspiąć na najwyższą górę, niż o tym opowiadać.
    1 point
  19. Każdemu zdarza się gorszy dzień ^^ Powiem szczerze, że zrobiłam ten art na opak i szybko xdd · · · Bogaty kuń ubrany w złotko z budżetu Ceśki na ciastka nadciąga
    1 point
  20. Art: Klik! Witam cześć i czołem, jestem nowym opiekunem naszej kochanej Flutterki. Mam nadzieje, że będziemy się razem świetnie bawić przy herbatce z Discordem, czy opiekując się naszymi pupilami. ^_^ Emm... Nie chcę przeszkadzać... ale... czy nie powinieneś przedstawić planów związanych z działem... Nie, nie sądzę. Proszę? Nie-e. Jak tak możesz zostawiać naszych użytkowników na lodzie? Masz przedstawić nasz plan na ten dział, bo inaczej już nie będziemy się więcej przyjaźnić i poszukam sobie innego opiekuna. O_O No dobrze, dobrze... Spokojnie, przecież się tylko droczę. Jestem nadal zaproszony na tą herbatkę we wtorek? No dobrze, ale masz się mi z tym planem postarać. Już lecę! YAY! No dobrze, Tak więc zaczynajmy! Mam nadzieje, że da mi się jeszcze poczesać potem... Tak więc mój plan brzmi następująco. Mam zamiar wprowadzić do tego działu trochę słodkości i uroczości i jeszcze więcej cech charakteru naszej Fluttiś. W niektórych tematach będę pisał ja, a w innych będzie pisać Flutterka. Nowe tematy, nowe zabawy, mam nadzieje, że nowe konkursy, ale także odświeżanie starych tematów czy zabaw w których można by coś jeszcze napisać, a chyba najważniejszym punktem mojego planu... Emm... Przecież o tym mieliśmy nie mówić, prawda? No tak... zapomniałem. Dowiecie się o tym w niedalekiej przyszłości. A co do arta powitalnego, to w najbliższych dniach zostanie zaktualizowany. No. Grzeczny kucyk. A teraz chodź, musisz mi pomóc zrobić zakupy, nasi pupile zasługują na najlepsze jedzenie. Mam ci nosić żwirek prawda? Tak. Nie, proszę nie... Jeden worek waży z 20 kilo... Poradzisz sobie, jesteś silny. Ale chyba nie aż tak.. No chodź, zrobię ci potem coś dobrego do jedzenia i dam ci się poczesać. Dobra! Stoi! Zapraszam do aktywności w dziale, tworzenia tematów i podsyłania mi pomysłów na nie! :3
    1 point
  21. Wiadomość Automatyczna Temat został zamknięty i przeniesiony do Archiwum Działowego
    0 points
  22. Po cholerę dawali ten dzień wolny w poniedziałek? Żeby narodowcy wytrzeźwieli po marszu niepodległości? Co gorsza sklepy będą pozamykane, co oznacza, że w piekarni będzie niewyobrażalny zapier#ol Tak swoją drogą, czy praca prezydenta wygląda tak? Przychodzi Pan Prezes do Prezydenta Długopisa i kładzie na biurku jakąś kartkę. - Andrzej, podpisz. - Ale co to jest, Panie Prezesie? - Nie wnikaj, podpisuj. - Ależ Panie Prezesie... Mama mówiła żeby czytać dokumenty przed podpisaniem. - Andrzej, kto rządzi w tym kraju? Ty czy ja? - Przepraszam Panie Prezesie, już podpisuję.
    0 points
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...