Nie jestem w stanie dostrzec w tym odcinku ani wyraźnych plusów, ani dotkliwych minusów. Ot taki zwyklak, nie zapadający w pamieć. Ponad to, jest to kolejny epizod który jak na dłoni prezentuje, że Trixie nie nadaje się prawie do niczego a jej najlepsze cechy składają się zwyczajnie na brak tych najgorszych. Serio to już 2-3 odcinek z naszym magikiem, gdzie zwyczajnie zlewa ona wszystkich i koniec końców doprowadza do jakiegoś pie*olnika. Nie, żebym nie lubił tej postaci, ale wolałbym odcinki o innej problematyce niż chorobowa upartość i narcyzm Trixie, albo chociaż na niedoskonałościach Starlight, gdzie to Trixie odpowiada za zdrowy rozsądek, jeśli inaczej się nie da. Pod tym względem odcinkiem trochę glebę gryzie, lecz nie wszystko stracone, bo bardzo szanuję potencjalnych kandydatów na zastępce dyra i dobrze było zobaczyć oraz słyszeć niektóre z tych postaci. Ostateczne rozwiązanie nie było niczym odkrywczym, bo wiadomym było z góry, że posady tej nie może dostać jakiś random z tła, a musi to być bardziej znacząca się postać bez mocno rozwiniętego wątek, czyli Sunburst jak się patrzy. Za to Troxie jako pedagog to jak zatrudnienie na sprzątacza wikinga, no ale w sumie w spalonym domu kurzu raczej nie ma.
6/10, nic ciekawego, nic okropnego, po prostu zwyklizna.
Moment odcinka: Jak jednocześnie podekscytowana i mająca oczywiste obawy Starlight rzuca się na Twilight z uciskami na wieść, że to ona przejmie stołek w szkolę