Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 08/27/13 we wszystkich miejscach

  1. Na patelni czekalismy na Kryśmara, Marka gimbazjusza oraz Klaudie. O 13:22 wyruszylismy do kfca. Najpierw byly jakies luzne rozmowy, gdy sie podzielono na dwie grupy rozmow. Jedna tam gdzie zawsze, a druga tam pod schodami. Skakalem pomiedzy grupami, gdyz nie znalazlem dla siebie miejsca. Jedna rozmawiala na rozne tematy, a druga o tym, co bedzie na scianie u Plothorsa oraz flage warszawskiego fandomu. Z Olafen zrobilismy sobie 10 minutes challenge - wygralem xD. Ktos inny rysowal glownie z tego co widzialem Lune, a Klaudia pegazy na lawce. Po jakims czasie Linur zapytal sie czy chce sie czegos nauczyc, wiec probowal zrobic Awoken na akustyczna wersje. W miedzyczasie Baleron zebral kilka osob i zagrali w manchkina. Tez mialem grac, tyle ze nie chcialem by Linur siedzial sam, robiac taby do piosenki ktora chcialem sie nauczyc. Wyszlismy do Fontanny przy parku Saskim. Tam byly tym razem 4 grupy rozmow. Nie mialem juz humoru by rozmawiac na wszystkie strony, wiec wylapywalem pobieznie o czym jest mowa. Jedna grupa meczyla Donarda laskotkami, druga przegladala arty u Tavi, trzecia, ta z dziewczynami na kolanach o czyms, a u czwartej nawet nie bylem. Grupa nie chciala isc dalej, poki Baleron nie przebiegnie przez fontanne. W koncu Donard sie zmoczyl do suchej nitki, Klaudia przechadzala sie po strumieniach a Baleron i Marek oszukiwali i sie nie zmoczyli. Ja sie zamyslalem i w koncu nie orientowalem co sie dzieje. Nagle Llinur gral cos na gitarze - pojazal mi metode grania double tapping grajac beyond her garden. Gral jeszcze nightmare night oraz inne niekucykowe piosenki. Czestowali jeszcze jedzeniem, Baleron w ramach zakladu wypchal sobie usta i policzki cuksami pudrowymi czy jakos tak. Ja cos gralem a Baleron mi gadal nad uchemze kazdy potrafi to grac. Tavia zaczal mnie poke'owac ze nie jade na MLK. Przy jakichs schodach baleron nosil na baranach najpierw Plottiego a pozniej Olafa. Cos probowali zrobic z krzeselkiek dla Klaudii, ale Asia siedziala na plecach bodajze Linura. Narzekalem ze idziemy wiekszym prawie polkolem po lewej stronie zamiast prawej PKiN. W smyku w ZT szukalem Blindbagow, a w nich BonBon, jednak nie ta fala. Smutlem. Z Olafem i Plotem bylismy w MC. Ceny drogie ale zarcie dobre. Na gorze Klaudia robila warkoczyki, a ja z Octavia odgrywalismy SWAG kupacziradżi samy czy jakos tak xD Przepraszam za bledy ale ogarniam jeszcze klawiature Androida, w jednym miejscu za Chiny nie moglem postawic spacji Zrobilem wieksza sciane tekstu niz Maklak Achievment got xD
    3 points
  2. Ludzie najpierw poszli do KFC pograć w Munchkina i coś zjeść. No i Linur coś tam robił z muzyką. Później poszli pod fontannę przy grobie Nieznanego Żołnierza i Klaudia oraz Donard wskoczyli sobie do wody, co okazało się kiepską decyzją. Później wszyscy poszli przez Stare Miasto nad fontannę nad Wisłą. Po drodze, jak to zwykle bywa, ludzie się dołączali i odłączali. To tam na nich trafiłem po Telefonicznym naprowadzaniu Donarda. Przy fontannie nad Wisłą było około 15 osób, w tym 3 dziewczyny. Donard suszył sobie skarpetki poprzez przypalanie ich skrętem i śmierdziało jak z palonego śmietnika. Byliśmy podzieleni na dwie grupki i prawie przegapiłem tą drugą i dla mnie ciekawszą. Spod fontanny poszliśmy do Złotych Tarasów. Po drodze Plothorse i Baleron bawili się różnymi technikami przenoszenia ludzi. Przed samym wejściem do Z.T. spotkaliśmy Dashkę. Zaczęliśmy się z nim witać, aż ktoś sobie przypomniał kto to właściwie jest. Uczestnictwo w spotkaniu zostało mu wyperswadowane i poszliśmy dalej. Kiedy już go minęliśmy, poszło na niego tyle hejtu, że to nawet lepiej dla niego, że za nami nie poszedł. Daska (póki co?) nie ma racji bytu w naszej grupie. Po prostu ciągle by komuś przeszkadzał i ludzie by mu dokuczali. W ZT część poszła do smyka a reszta od razu do stolika na górze. Byłem głodny, więc obszedłem wszystkie knajpy, ale stwierdziłem że za drogo. Donard powiedział mi że na samym dole jest Carrefour, więc kupiłem 4 bułki, sałatkę, sok pomidorowy i muffinki. Wydałem 16 PLN, ale przynajmniej się najadłem i jeszcze poczęstowałem ludzi. Kiedy tam siedzieliśmy przyszła do nas Kamila z jakąś koleżanką która podobno jest chłopakiem od mangowców. Zanim zdążyłem się przywitać już sobie poszły, ale akurat jadłem a przecież trzeba mieć jakieś priorytety. Klaudia zaczęła zaplatać warkoczyki chłopakom z długimi włosami. W końcu doszła do mnie i stwierdziła, że mam miękkie włosy. To było trochę jak łaskotanie, ale bardzo przyjemne. Ma dziewczyna delikatne dłonie. W ramach rewanżu pobawiłem się chwilę kitką na końcu jej warkocza. To taki mięciutki pędzelek. Niektórzy wstydzili się tych warkoczy, ale Plothorse swój sobie zostawił. Około 20:15 odprowadziliśmy Asię na pociąg, później poszliśmy w pobliże Patelni i do stacji Świętokrzyska, gdzie się odłączyłem.
    3 points
  3. Stop spam! Mówcie o tym jak było na meecie. Chętnie posłucham. (może jeszcze nie jestem taki stracony... chodzi o meety ) A co do spamerskich postów to proszę o usunięcie.
    2 points
  4. Generale, dobre! Już to widzę, ten głos Celestii z offu, opowiadający historię Elementów! Trzy Klejnoty zebrzym wodzom, których pustynia spalana Sześć alicornom, którym śmierć nieznana Dziewięć dla gryfich królów w górskich sal koronie Jeden dla władcy ciemności, co trwa na mrocznym tronie. Zmienić te zebry na coś lepszego, bo nie miałem pomysłu, i voila! A Sombrze dać Element mhroku albo żaden!
    2 points
  5. Łał, nie wierzę, ktoś się spóźnił bardziej ode mnie (Ale lepiej późno niż wcale, przynajmniej zobaczy, że dalej go hejcimy )
    2 points
  6. Nie, naprawdę nie wyjdziesz na zazdrosnego debila. Ja jestem osobą którą wszyscy wokół mnie traktują z przymrużeniem oka, szacunek mają ale moje zdanie zawsze będzie się mniej liczyło ponieważ, według "nich" mam głupie pomysły oraz jestem osobą niezbyt dojrzałą ( asg, mlp, bardzo luźne podejście do życia itp). Do czego zmierzam, wiesz jak wielkim zwycięstwem jest udowodnienie innym oraz sobie że potrafisz zrobić coś na co według innych nie masz szans ? Tak, po takim zwycięstwie nic nawet nie musiałem mówić aby zobaczyć ich miny, miny które były naprawdę najlepszą zapłatą za mój trud. Nie poddawaj się, rób co kochasz i przede wszystkim nie rób tego pod publikę, przyjdzie czas gdy Twoja praca przyniesie owoce z których będziesz mógł być naprawdę dumny. Oraz pamiętaj; czas, na wszystko potrzeba czasu. Ciekaw jestem czy ja miałbym na tyle odwagi aby zareagować... Wiesz co jest najgorsze ? Najgorsze jest to że bardziej się boje tego że podczas takiej interwencji zrobiłbym coś takiemu gnojowi przez co ja miałbym problemy ( powiedzmy otwarcie, nasze prawo bardziej chroni przestępców niż poszkodowanych... ). Więc dobrze trafiłaś, tutaj mimo tego że też są ludzie oraz ludzie to podejrzewam że znajdziesz przyjaciół (nie tylko "internetowych", ale może i ktoś mieszka obok CIebie, jak nie to zawsze są meety ). Masz +, tak to jest prawda, lepiej przegrać ale SPRÓBOWAĆ niż nie zrobić nic i pluć sobie w twarz ponieważ mogło z tego coś być a jest już za późno na działanie.
    2 points
  7. Próbowałaś pójść na ponymeeta? Ja pierwszy raz dobrowolnie postanowiłem spotkać się z obcymi osobami po umówieniu się przez internet właśnie na ponymeecie. I choć nie zdziałałem zbyt wiele, udało się postawić ten pierwszy krok i jest to powód do radości, bo też nie jestem towarzyski. Po skończeniu szkoły nie obracam się w towarzystwie prawie wcale. Pamiętaj, że lepiej żeby coś się nie udało pomimo chęci, niż z powodu ich braku.
    2 points
  8. https://docs.google.com/document/d/1zhmJDVgvPvfb22zwYKpfO50vbc8G4rAkB8JDAucYRG0/edit W Equestri od zawsze było pełno wynalazców, którzy w jakiś sposób przysłużyli się jej, aby kucom żyło się milej i lepiej. Twilight znajduje o nich książkę. To wydarzenie daje początek zupełnie dla nikogo niespodziewanych zdarzeń, których klacz jest główną prowodyrką. Ze zwykłej klaczy i studentki staje się bezlitosną maszyną do zabijania. Przez to wszystko żadna z jej przyjaciółek nie może już być bezpieczna. Twilight bowiem chce dokonać za ich pomocą czegoś bardzo wielkiego i wyniosłego. Chce stworzyć zupełnie nowy gatunek kuca. Chce stworzyć nową istotę. W tym wszystkim pomagać jej będzie inna "Istota" - najgorsze, co może być w jej mózgu, jej własny, ukryty i nieokiełznany, gdy już jest na wolności demon.
    1 point
  9. Jako że mam problem ze spisaniem myśli potrzebnych do napisania ostatniego rozdziału Pie Killera, a nie chcę stworzyć czegoś słabego, zająłem się czymś innym. Głównie po to, by nie stracić skilla pisarskiego. Fic będzie dość krótki, jeśli patrząc na rozdziały, ale będą to zarówno listy, jak i artykuły oraz proza. *** Oto Porzuceni - grupa kucyków, która rzuciła na kolana Equestrię, doprowadzając do ogromnej rewolucji na ziemiach księżniczek. Prowadzeni przez ziemnego kucyka Grey Dusta uważani są za terrorystów, którzy bez powodu postanowili uznać Celestię za wroga. Ale... jak wygląda ta druga strona medalu? PORZUCENI autor: Niklas korekta: Gandzia pre-reading: Amolek, Gandzia *** 1 - Listy do... 2 - Wystąpienie Grey Dusta 3 - Przemyślenia 4 - Atak na Arsenał 5 - Kij w mrowisku 6 - Pytania bez odpowiedzi 7 - Bitter Root Rozdziały do poprawki 7 - Konsekwencje 8 - Podziały 9 - Wojna o Fillydelphię - preludium 10 - W pałacu 11 - Spisek w spisku 12 - Starcie w Fillydelphii 13 - Wrogowie 14 - Wojna o Fillydelphię - interludium 15 - Zamęt 16 - Wspomienia, czyli niedawno temu w Equestrii *** Epic: 1/10 Legendary: 1/50
    1 point
  10. Witajcie. Tutaj, w tym temacie możecie zadawać pytania mojemu mistrzowi. Wielkiemu, potężnemu, wszech... -... Ekhm, zadawać pytania Sombrze
    1 point
  11. Crusier właściwie No, bardzo fajnie było Ale po całym dniu łażenia nogi na końcu mnie już nieco bolały, szczególnie, że w górach w tamtym tygodniu będąc sobie trochę jedną nadwyrężyłem. Niemniej łażenie jest fajne, na tamten meet z jeszcze większą jego ilością byłbym się wybrał, gdybym właśnie nie był wtedy w górach akruat. A, no i następnym razem muszę zabrać więcej ołówków ze sobą, bo ogryzki, które były dostępne to nie jest szczyt marzeń rysownika
    1 point
  12. Zapomniałam wstawić konkursowa pracę
    1 point
  13. 1 point
  14. 1 point
  15. Albo psycholem Element Ciemności dobrze brzmi. Amulet? Chyba nie rozumiem jaki, ale jak już to amuletem może być to: No kto by nie chciał Laleczki Voodoo?
    1 point
  16. Beznadziejny, chiński kawał śmierdzącego plastiku! Kupiłbym Celestię albo Cadence jako pluszaka naturalnej wielkości i z pewnymi... szczegółami.
    1 point
  17. Portal do Equestri moim zdaniem powinien istnieć tylko dla garstki osób które były naprawdę chciały się tam znaleźć. Poza tą garstką to lepiej by nikt nie wiedział o tym portalu. Ludzie są chciwi i jakby się dowiedzieli o tym portalu to by od razu chcieli wykorzystać tamtą ziemię do każdego celu. Gdybym się mogła przenieść do Equestri zrobiłabym to od razu bez żadnego zastanawiania się. I bym chciała być tam jako kucyk a nie jako człowiek.
    1 point
  18. Tylko "trochę" się spóźniłaś... No i może nie wracajmy do tego tematu już
    1 point
  19. Fluffle Puff jest, przepraszam za wyrażenie że aż nie mogę się powstrzymać od śmiechu gdy oglądam te filmiki.
    1 point
  20. Amulet? Element? Naprawdę? Powtarzam po raz enty - nie znamy jego charakteru, więc nie możemy dobrać do niego do Elementu... jeśli dobrze zrozumiałem. Jeden, by rządzić wszystkimi ! Em, no nie wiem... eee... czarny kryształ w naszyjniku, z zdobieniami w motywach roślinnych, najlepiej wykonanymi ze srebra, ewentualnie platyny.
    1 point
  21. Normalnie bym na fanfic'a nawet nie zerknął (gdybyście widzieli mnie przeszukującego ff ), ale wystarczyło zobaczyć autora, żeby rzucić wszystko i siąść do czytania Więc... Jest krótkie, ale to w końcu początek. Zaciekawiło mnie, forma nawet zadziwiła. Czekam niecierpliwie, co z tego wyjdzie. Tylko:
    1 point
  22. Czytam sobie odpowiedzi i trochę danej rzeczy nie rozumiem, bo czego tutaj się wstydzić? Naprawdę tak mocno niektórym osobom zależy na opinii innych? Wybaczcie, ale ja mam łagodnie mówiąc w to wylane, w końcu Polska jest wolnym krajem dlatego można oglądać co się lubi, tak samo jest z ubiorem, gustem muzycznym etc. Raczej ważniejsze co się ma w głowie i jak się postępuje. Odpowiadając na pytania: 1. Czy wstydzisz się tego że lubisz kucyki? Nie. Z uśmiechem na ustach chodzę w kucykowych koszulkach, figurki również posiadam. Ogólnie rzecz biorąc nie wstydzę, nie widzę powodu. 2. Czy ukrywasz się ze swoim hobby, tak żeby nikt się o tym nie dowiedział? Tutaj również muszę powiedzieć nie. Rodzina o tym wie, co prawda brat stryjeczny z początku się nabijał, obrażał i inne takie na szczęście mu przeszło. Aczkolwiek reakcja mamy mnie pozytywnie rozwaliła. Powiedziała mniej więcej coś takiego: ''Lepiej żebyś oglądał taką bajkę, niż brał narkotyki lub robił gorsze rzeczy''. Jakoś nie ma z tym problemu. Gorzej jest w szkole, ale trudno się mówi. Oczywiście nie chwalę się tym na lewo i prawo, przesada by to była trochę. 3. Czy wyparłbyś się że jesteś brony gdyby ktoś cię zapytał? Zależy kto to by był. Chociaż wydaje mi się iż nie. Eternal. Wiesz... z jednej strony masz rację, że niektóre fakty zostawić dla siebie, ale jakby tu powiedzieć.. *myśli* warto być sobą, żyje się jedynie raz podobno, tak? Moim skromnym zdaniem dość duża część społeczeństwa nie jest zbytnio inteligentna(żeby nie było, są mądre człeki, ale naprawdę ciężko takie znaleźć) bo co do cholery obchodzi społeczeństwo czy ktoś np. jest biseksualny czy heteroseksualny? Są różne gusta, myślę zaś, że trzeba się szanować i nie patrzeć na takie pierdoły. Po za tym każdy odpowiada za swoje życie, jeśli komuś podoba się anime, to dlaczego ma przestać oglądać? Bo ktoś tam sobie ponarzeka z tego powodu? Dobra, kuniec, bo niezła ściana tekstu wyszła a nic więcej nie dodam. Przepraszam także za pokręcony styl pisma tak już mam . Pozdrawiam!
    1 point
  23. Przyjrzałem się Gray z bliska Gray gdy ta podeszłą do mnie i nacisnęła moją opaskę. Przy okazji - kolejny raz nieodłączna okazała się przysłona, jaką kazałem zamontować na moim sztucznym oku. Klaczka była niepoczytalna, i choć nie mogłem jeszcze znaleźć przyczyny, dla której tak się zachowywała, byłem niemal pewien że można ją jeszcze z tego stanu wybudzić. Musiałem tylko zadziałać właściwym impulsem… I to szybko, bo jej krzyki zaraz mogą ściągnąć nam na głowę jakieś okropieństwo. Czasami chciałbym nie mieć racji... Ale po kolei - gdy tylko Gray przestałą się na mnie skupiać - co niestety wiązało się z salwą wrzasków, które nawet mnie przyprawiły o lekkie ciarki - chwyciłem wiadro w łapę i pospieszyłem do umywalki, aby ponownie je napełnić. Gdy woda leciała już wartkim strumieniem obróciłem się i zauważyłem… OCZKO?!? Nawet nie zwróciłem uwagi na moment, gdy się tutaj pojawiła. Spojrzałem na drzwi. Butla ciągle je blokowała… A więc pewnie to ona próbowała się tu wcześniej dostać, a teraz się przeteleportowała… Muszę przyznać, że mi zaimponowała. Mało który jednorożec ma wystarczająco odwagi i umiejętności aby teleportować się do pomieszczeń, w których nigdy nie byli. Swoją drogą, ciekawe co robiła podczas swojej nieobecności. Jak nas znalazła? Czy czegoś się dowiedziała? Mimo wszystkich tych pytań, poczułem… Ulgę, że jest już z powrotem. Samego mnie to zaskoczyło, ale… Tak, ewidentnie cieszyłem się że znowu widzę tą arogancką, irytującą i niepokorną klacz cała i zdrową. Jak to życie czasem dziwnie się toczy! Gdy miałem już prawie całe wiadro zakręciłem wodę i podszedłem bliżej Gray. Zanim jednak się zamachnąłem, jej krzyk się urwał, a ona sama podniosła się, rozglądając po wszystkich. Zamarłem, niepewny czy atak już minął. Ale chyba nie... Ten uśmiech był zbyt nienaturalny jak na kucyka dopiero wybudzonego z transu. Dalej była pod wpływem. Dalej z tym uśmiechem podeszła zaciekawiona do Oczka, która najwyraźniej straciła sporo ze swojej pewności siebie widząc atak małej, bo stała tylko i czekała co zrobi. - Och, coś ci się tu przykleiło! - powiedziała Gray patrząc an tył Oczka i... Zaczęła próbę starcia jej znaczka swoim obślinionym kopytkiem. Oczku grzywa prawie stanęła dęba z zaskoczenia, gniewu… I może nawet strachu? - Kopyta przy sobie , smarkulo! - wrzasnęła, natychmiast odsuwając swój znaczek spoza jej zasięgu. Odtrąciła też nóżkę Gray, trafiając ją w bandaż. Mała pisnęła z bólu i przytuliła do siebie zranioną kończynę, ale zaraz spojrzała na Oczko niemalże z furią w oczach. Wydała z siebie jakiś bezsensowny okrzyk bojowy i… Gdybym nie wiedział że mała jest opętana, nie uwierzyłbym własnemu oku. Mała rzuciła się na starszą klacz, chwytając ją za szyję i próbując wyrwać jej grzywę zębami. Dobra, chyba dość już zwlekania z interwencją. CHLUST! - Obie się ogarnijcie! - rozkazałem. Muszę przyznać, że widok tej dwójki tak totalnie zaskoczonej - i mokrej - sprawił mi nieco satysfakcji. Przynajmniej Gray przestała się wierzgać i zwyczajnie zsunęła się ze starszej klaczy gdy ta wygięła grzbiet. Niestety, okazało się to tylko chwilowe. Gray znów zaczęła bełkotać i przekręcać się pod dziwnymi kątami na mokrych kafelkach, wodząc po nas niezbyt przytomnym wzrokiem. Skoro jej nie minęło, będę musiał znaleźć inny sposób… Rozejrzałem się szybko po łazience. Podłoga z płytek była w dwóch trzecich zalana. Na jej fragmencie najdalej od drzwi leżało zaś coś białego, jak kartka. Może to ten nieskończony rysunek Gray? Zdawało mi się że widzę jak coś wyleciało jej z kieszeni gdy szamotała się z Oczko… A skoro o niej mowa, to właśnie rozcierała szyję, powili podnosząc się z podłogi. Dolton podchodził do wciąż nieobecnej Oczko, a Wood patrzył gdzieś za mnie z coraz szerzej otwartymi oczami. Zanim zdążyłem zobaczyć czy usłyszeć cokolwiek więcej, poczułem potężny zawrót głowy. Zupełnie jak wtedy, gdy Dark Matter złapał mnie i towarzyszy z Szarych Orłów w pułapkę antygrawitacyjną… Plus nagłe nudności. Zwykle dzięki protezie tkwiłem na ziemi stabilnie niczym posąg. Teraz jednak stałem na zadnich nogach, w przednich wciąż trzymając puste wiadro. Spowodowało to że zatoczyłem się potężnie, ledwo nadążając przebierać kopytami za chcącym przewrócić się ciałem. A co było najgorsze, leciałem prosto na Oczko, która zdawał się odczuwać podobne dolegliwości. Szkapia mać! Zaraz ją zmiażdżę! Chyba że… Wpadłem na klacz najdelikatniej jak mogłem nie mogąc złapać równowagi. Jako że tuż przed tym wyciągnęła przed siebie kopytka aby mnie zatrzymać, teraz wzniosła się do pozycji pionowej z przednimi nogami uwięzionymi między swoją a moją piersią. Wciąż jednak nie straciłem pędu i zaczęliśmy się przewracać. Objąłem ją szybko żywą nogą i obróciłem nas w locie, tak że to ona ostatecznieu padła na mnie, nie ja na nią. Jak tylko mogłem starałem się zamortyzować i spowolnić upadek protezą. W dużym stopniu mi się udało, ale zmiażdżyłem przy tym dwie płytki podłogi z rezonującym w małej łazience trzaskiem. Tuż przed niemiłym zderzeniem z podłogą zacisnąłem powiekę i napiąłem mięśnie szyi, aby nie grzmotnąć w nią potylicą. Uniknąłem tego, choć gdy na mój pysk opadła głowa Oczka, i tak tył mojej głowy rozognił niewielki ból. Wciąż też trzymałem oczy zamknięte, czekając aż nagłe nudności i zawroty głowy ustaną. Zniknęły na szczęście już po kilku sekundach, równie szybko jak się pojawiły. W tym czasie woda wciąż spływająca z klaczy zdążyła przesiąknąć przez kitel mocząc mój brzuch, pierś, lewą nogę i… Usta? Otworzyłem gwałtownie oko, dokładnie w momencie gdy Oczko otworzyła swoje. Niecałe. Dwa. Cale. Dalej. Wiedziałem już, dlaczego na pysku też jestem coraz bardziej mokry. Bo skapywała na mnie woda z jej pyszczka. A usta miałem takie ciepłe, ponieważ… Czy my się…Całujemy? Kap. Kap. Kap - woda z kosmyka jej grzywy skapywała cicho na moją opaskę. A ja zapatrzyłem się w te wielkie, ciemne oczy. Pierwszy raz dostrzegłem granicę między jej źrenicami a tęczówkami, ciemnymi jak smoła. Pięknymi. I prawie hipnotyzującymi… Jednak po chwili dostrzegłem nie same oczy, a to co w nich siedziało. Tam najgłębiej, pod wszystkim co powierzchowne, co można zobaczyć tylko z naprawdę bliska. Myślałem, że dostrzegę w nich irytację, pogardę lub coś podobnego. Coś pasującego do tej aroganckiej, Oczko, pomagającej nam niemalże z czystej łaski. Ale nie. Jej czarne oczy, tak skupione teraz na moim, nie zawierały niczego takiego. Były to oczy kucyka samotnego, bojącego się że jedyne co inni będą w nim widzieć, to zło. Kucyka, który kiedyś tak pełen był nadziei… Z której teraz zostały już tylko ostatnie strzępy, rozpaczliwie wołające “Pomóż mi!”. Rozpacz i marzenie, obrócone w perzynę. Ból straty. I tą drobną iskierkę, na samym dnie… Nieoczekiwanie zapragnąłem zapewnić ją że nie ma czego się bać. Ze zawsze gdzieś tam czeka szczęśliwe zakończenie, nawet jeśli teraz go nie widać. Ukoić i przytulić tą niespokojną istotkę... I wtedy zorientowałem się, że nie muszę, bo przecież JUŻ TO ROBIĘ. Zamrugałem. Ona też. Oczko leży na mnie i całujemy się na oczach całej grupy - ta trzeźwa myśl w końcu dotarła. Teraz sam poczułem się jakby ktoś mnie oblał kubłem zimnej wody. Natychmiast puściłem jej grzbiet, który wciąż przytula… TFU! Ściskałem swoją lewą nogą, tak aby mogła się ode mnie oderwać. Nasze wargi w końcu się rozłączyły, a szybko rumieniąca się Oczko spojrzała w bok, zrywając nasz kontakt wzrokowy. Czułem jak serce wali mi ze strachu co pomyśli drużyna, co pomyśli Oczko o tym niefortunnym… Incydencie. Nie jestem przecież jakimś zboczeńcem, który zrobił to specjalnie! Nie znam jej, nawet nie lubię, jest za młoda i jest w mojej drużynie! Tak, będę musiał to wszystko na spokojnie… Moje ucho poruszyło się, wychwytując dziwny dźwięk. Wdech uczyniony z przestrachem. Momentalnie obróciłęm głowę i spojrzałem na Doltona, który z przerażeniem patrzył na … O Bogini! Co to jest?! Nie było czasu na słowa, musiałem natychmiast wstać! Oczko jeszcze się nie podniosła, ale zdjęła już kopytka z mojej piersi i położyła je na podłodze. Dobrze! Przynajmniej jej nie wywrócę. Rozłożyłem ze szczękiem kopyto w łapę i wbiłem szpony w podłogę tuż obok jej nogi. Wzdrygnęła z przestrachem, ale mnie już pod nią nie było. Wyprostowałem protezę, nadając sobie pęd, po czym wyrwałem szpony, wysuwając się spod niej w mgnieniu oka. Gdy widziałem że nie uderzę jej już w szczękę tylnymi kopytami, odbiłem się od podłogi skrzydłami. Nieco boleśnie, ale za to skutecznie. W sekundę byłem w powietrzu, gotów do działania. Silnie zamłóciłem piórami powietrze, chcąc zbliżyć się do Doltona by osłonić go przed tym… Czymś, co właśnie materializowało się w drzwiach łazienki. Nie zdążyłem. Z cienia w mgnieniu oka wyrosła muskularna, zakończona szponami, matowo-ciemna kończyna, która grzmotnęła młodego tak potężnie, że poleciał kilka metrów i rozpłaszczył się na ścianie, padając potem bez świadomości. Ten widok…Towarzysza lecącego po uderzeniu potwora i znikającego… To wszystko już było. Przed moimi oczami przeleciał teraz nie Dolton, ale Stone Stoick, uderzony przez tego golema. Przyjaciel, którego posłałem przodem, a który teraz leciał na spotkanie ze ścianą, który potem okaże się ranny i ledwo ujdzie z życiem, a wszystko przez moją nieuwagę, moją głupotę, moją NIEKOMPETENCJĘ! Dla mnie cała scena zwolniła, jakby sam czas wystraszył się furii, jak we mnie narastała. Spojrzałem z powrotem na cień, który właśnie skrystalizował się do końca, przybierając formę ciemnej kuli stojącej na czterech muskularnych nogach, jakby zabranych tygrysowi lub innemu wielkiemu kotu. Przód kuli pękł tuż pod oczami o pionowych źrenicach, ukazując szeroką na metr paszczę wypełnioną ostrymi zębami wyszczerzoną w demonicznym uśmiechu. Nie, nie zabijesz nas! Nie w pierwszej walce, nie bez wysiłku i NIE BĘDZIESZ SIĘ UŚMIECHAŁ, PONIEWAŻ JA, SKY SHIELD, CI NIE POZWALAM! HAIL EQUESTRIA, CIENISTA SZMATO! Po tym nakręceniu się opadłem na podłogę i złapałem za najbliższy przedmiot, jaki miałem pod łapą - umywalkę. Ustawiłem przepływ mocy na maksimum i wyrwałem ją ze ściany, ciskając z olbrzymią prędkością prosto w przebrzydły uśmiech potwora. Uderzenie nastąpiło po zaledwie ułamku sekundy. Ledwo zdążył zauważyć że coś leci, nie mówiąc już o zasłonięciu się. Cały kulokorpus odskoczył odrobinę do tyłu, choć nie tak jak bym się spodziewał po tak silnym ciosie. Trudno jednak opisać satysfakcję jaką poczułem zobaczywszy, że połowa jego wyszczerzonego przed chwilą uzębienia rozprysła się na wszystkie strony. Jednakże mimo prędkości z jaką leciał pocisk zdążył poruszyć przednimi kończynami w próbie osłonięcia się. A więc jest też naprawdę szybki… To utrudnia sprawę. Wykorzystałem krótki moment gdy zajęty był dostawaniem w zęby na przyjrzenie się i błyskawiczne ustalenie strategii. Po pierwsze odsunąłem lewym kopytem opaskę, odsłaniając swoje magiczne oko. Otworzyłem przysłonę niczym w obiektywie aparatu fotograficznego, spoglądając na cień teraz także swoim magicznym wzrokiem. Szkoda że nie działa tu widzenie aur, byłoby prościej określić co to jest. Walczyłem już kiedyś z wieloma stworami o niezwykłej sile, jak tamten golem, a także z pół-materialnym demonem… Ale nigdy z ich połączeniem. Tym bardziej tak szybkim. To będzie trudna walka. Muszę zwiększyć jakoś zwój zasięg aby nie podchodzić za blisko oraz walić w niego czystymi siłami żywiołów, bo na magię jako taką może być odporny. Chyba że użyję… Nie! To za wcześnie! Może uda się znaleźć inny sposób… Tu trzeba działać zespołowo. Tyle że zespołu to ja mam ohoho! Czworo, z czego jeden znokautowany, drugi strachajło, a trzecia niepoczytalna… Zostaje Oczko o wątpliwej motywacji. Nikłe wsparcie, ale lepsze to niż nic. W czasie gdy myślałem nad strategią stwór zdążył rozdeptać umywalkę jedną ze swoich łap i ryknąć głębokim basem, który wstrząsnął łazienką. Przeraziłby mnie bardziej, gdyby nie miał tylko zębów. Na moich oczach jednak leżące na ziemi odłamki rozwiały się niczym ciemny pył, a w jego paszczy wyłaniały się z cienia kły zastępcze. Czyli da się zranić, ale zregeneruje każde obrażenia w ciągu sekund… Tak, to już bardziej niepokojące. Jednocześnie od chwili gdy odsłoniłem swój wizjer - albo Sokole Oko, jak nazywali je co dowcipniejsi członkowie Szarych Orłów - robiłem szybkie zbliżenia różnych części ciała stwora, szukając słabych punktów. W końcu MUSI jakieś mieć… Demon nie czekał i rzucił się wprzód kiedy tylko się zregenerował, chcąc rozszarpać mnie na strzępy swoimi nowymi kłami i pazurami. Tak bardzo podobnymi do moich... A tymczasem przydałoby się jednak zwiększyć ten dystans… Chwyciłem szponami i pociągnąłem solidnie koniec wystającej ze ściany rury, do której wcześniej umocowana była umywalka, a z której lał się teraz mały potok, zalewając podłogę. Wyrwałem ten kawał żelastwa ze ściany, obsypując wszystko przed sobą fragmentami płytek oraz tynkiem. Demon zamknął oczy aby osłonić je przed odłamkami, co dało mi akurat czas na unik wspomagany skrzydłami. Miałem teraz prawie półtorametrowy długości kawał żelaza w łapie. Dłuższy od miecza którym zwykle się posługuję i kompletnie niewyważony, ale zawsze coś… - Łap! - usłyszałem cienki głosik ponad rumorem cienistych łapsk roztrzaskujących z furią podłogę w miejscu, gdzie stałem jeszcze ułamek sekundy wcześniej. Pozwoliłem sobie na rzut magicznym okiem. W moją stronę leciał przepiękny, szeroki miecz, rzucony chyba przez Gray. Właśnie tego było mi trzeba! Szybko się ogarnęła. Wyciągnąłem lewe kopyto aby złapać broń w jego zgięcie. Nie dane mi było jednak go złapać, bo w tym właśnie momencie demon odwrócił się i zamachnął potężnie lewą łapą. Zbiłem ją w dół, ale pchnięcia prawą w brzuch już nie zdążyłem. Mimo napiętych mięśni pojechałem w tył, szorując kopytami po kafelkach i opadając na trzy kopyta. Miałem wrażenie że pogniótł mi wszystkie bebechy. Co gorsza, może rzeczywiście to zrobił… Zaś miecz, który miałem złapać przeleciał przez sam środek centralnej kuli cienia, nie czyniąc mu żadnej krzywdy. Zdawał się w ogóle go nie zauważyć. Wyszczerzył za to kły i jeszcze raz ryknął. A jednak potrafi to zrobić… To komplikuje sprawę. - Oczko, lodem! - rozkazałem skrótowo, mając nadzieję że domyśli się aby wykorzystać wodę zalewającą pomieszczenie. Niestety nie miałem czasu powiedzieć Gray czego bym potrzebował - zbyt zajęty byłem blokowaniem następnych ciosów oszalałego z wściekłości demona. Przestałem myśleć, skupiając się w tej chwili wyłącznie na przetrwaniu. Gdyby nie nadnaturalna szybkość mojej łapy, zdążyłbym zginąć już kilka razy. Blokowałem, zbijałem i unikałem o włos kolejnych ciosów , nie mając nawet cienia szansy na przejście do ofensywy. Ciągle musiałem obracać rurę, bo po każdym udanym bloku wyginała się niebezpiecznie. Unikałem też jak mogłem szponów przeciwnika bojąc się przecięcia mojej prowizorycznej broni, kończącego się zapewne moją śmiercią. Ach, i jeszcze uważać aby nie pośliznąć się na tej wszechobecnej wodzie. Łatwizna! Przez chwilę, której długości nie potrafię określić, po prostu zasypywał mnie gradem ciosów, a ja cofałem się z każdym unikiem. Nie wiem też co działo się też w tym czasie z drużyną, ani czy cokolwiek do mnie krzyczeli. Jedyne co słyszałem to świst rury, łapsk bestii, jej warki oraz odgłosy jakie wydawało otoczenie - miażdżone płytki na podłodze i ścianach, chlupot wody rozpryskiwanej wokół przy każdym naszym kroku, a także trzask łamanego drewna, gdy pazury potwora zamiast w moją szyję trafiły w obudowy kabin. Wyskoczył na mnie wtedy, a ja zbiłem go w bok, tak że dosłownie rozniósł w drzazgi drzwi środkowej. Miałem czas ledwie na jeden oddech i zauważenie że drań rozciął mi sztuczną skórę, odsłaniając pokryty drobnymi runami pancerz mojej protezy. Nawet nie zauważyłem kiedy to się stało... Ledwie zdążyłem skończyć myśl, a już odbijałem lecący na mnie sedes. Poleciał na moje prawo, rozbijając w drobny mak zarówno siebie, jak i umywalkę znajdującą się najbliżej drzwi. Zaraz wyskoczył sam potwór, nie zdradzając najmniejszej chęci choćby zrobienia sobie przerwy w próbach ukatrupienia mnie. Wznowiliśmy więc nasz taniec śmierci... [[Moja młodsza siostra wpadła na pomysł zilustrowania tejże walki. Wedłóg Mistrza Gry nasz "Plamcio" ma na poniższym rysunku nieco przesadzone gabaryty, ale nastrój chwili oddałą fenomenalnie. Tak więc, zamieszczam!]] W pewnym momencie demon wziął szerszy zamach z dołu. Odchyliłem się w tył, unikając szponów, ale przez mój całkowicie skupiony umysł przebłysło wrażenie, że coś jest nie… ARGH! WODA! Skobyłysyn zagarnął z podłogi brudną wodę i chlapnął mi nią w pysk, zmuszając do zamknięcia żywego oka. Cwaniak! Na szczęście moje magiczne oko radziło sobie świetnie nawet mokre, o czym demon najwyraźniej nie pomyślał. Chciał skorzystać z okazji i obciąć mi lewą przednią nogę. Uniosłem ją instynktownie, o włos tego unikając. Zrobiłem też bardzo wredny ruch, uderzając jego kończynę tak, aby nadać jej jeszcze więcej pędu. Skutkiem tego - oraz faktu że wzniósł drugą przednią nogę w górę, planując cios kończący - kompletnie wybiłem demona z równowagi. Rozwarł oczka jeszcze szerzej i uderzył w podłogę przodem… Tego co służyło mu za korpus i głowę zarazem. - Oczko, TERAZ! - wrzasnąłem machając skrzydłami by unieść się do pozycji pionowej. Całe szczęście trenowałem się w walce z tarczą i utrzymanie równowagi w tej pozycji nie stanowiło dla mnie problemu. - JESTEM ZAJĘTA! - odkrzyknęła mi Oczko z wyrzutem. CO? Chciałem się do niej odwrócić i zbesztać, ale cień już się rozplątał i rzucił na mnie z nowym rykiem. Czym ona, bizonia jej mać, może być teraz “zajęta”?!? Zablokowałem jeszcze dwa ciosy, gdy wizjer uchwycił ruch koło moich kopyt. Podskoczyłem, ale to nie wystarczyło. Łapa stwora trafiła mnie w podkurczone nogi i obróciła w powietrzu, na odchodnym zostawiając mi cztery rozcięcia nad lewym tylnym kopytem. Grzmotnąłem w podłogę tracąc prawie całe powietrze z płuc, a w grzbiet wbijają mi się okruchy kafelków, płytek podłogowych i umywalki. Ale przynajmniej nie złamałem skrzydeł…O W KOZĘ! Demon uderzył obiema przednimi łapami na raz. Przesunąłem dłoń na środek powyginanego niemożebnie drąga - bo rurą już tego nazwać nie było można - i zablokowałem je. Broń jednak wygięła się mocno w dół po obu stronach mojego uchwytu, nadpękając pod moimi szponami. Nie wytrzyma nawet jednego ciosu więcej! - pomyślałem ściskając pięść jeszcze silniej. Bestia ciągle trzymała kończyny na drągu, gnąc go coraz bardziej, a ja czułem niemal jak powstrzymywanie jej od zmiażdżenia mnie opróżnia moje zapasy energii napędzającej protezę. Potrzebne mi wsparcie! I to Natychmiast! Gdzie jest… - Oczko! - sapnąłem wciąż prawie bez powietrza po uderzeniu o podłogę. Otworzyłem zamknięte aż do tej pory prawe, żywe oko i odważyłem się zerknąć w jej stronę, lewe wciąż wlepiając w demona. Stała tam otoczona magiczną, połyskującą turkusowo osłoną. - Proszę... Pomóż! Lecz ona wciąż stała tam tylko i patrzyła na mnie. Właściwie bez żadnej ekspresji, żadnych emocji na pyszczku. Ona myśli że ogłąda film czy co? - OCZKO! - ponagliłem ją, wciąż opierając się demonowi, który rozdziawił paszczę licząc na mój szybki koniec. I wtedy to do mnie dotarło. Ona nie chciała mi pomóc. Patrzyła na mnie, czekając tylko aż demon mnie zmiażdży. Jak na wypełniającą się część planu... Zdradziła! Słowo to odbiło się echem w mojej głowie, a serce zamarło. Przez głowę w ułamku sekundy przeleciało mi wiele myśli. Dlaczeg to robi? Co chce osiągnąć? Jak może być przy tym taka spokojna? I czy mogła to zaplanować?... Po tym przebłysku przyszła jednak jeszcze gorsza świadomość. Jestem tu sam. Nikt mi nie pomoże. Nikt nie wyciągnie pomocnego kopyta. A jeśli zawiodę, demon zabije mnie, moją drużynę, może poza Oczkiem, a potem... Potem może przepaść nawet całą Equestria. Prez moją porażkę. Tak jakby kiedykolwiek było inaczej. Zawsze na końcu zostajesz sam... Zebrałem całą swoją siłę woli by odgonić nagłą rozpacz i panikę przejmujące powoli kontrolę. Zebrałem się w sobie i odwróciłem pysk z powrotem do niego. Nie... To jeszcze nie koniec. PÓKI ODDYCHAM, NIE!!! Szukając desperacko jakiegoś sposobu na zmienienie jej, obróciłem nadgarstek wokół własnej osi. Dało to zbawienny efekt! Przednie nogi bestii, wciąż oparte o drąg, splątały się i w końcu go złamały, uderzając w podłogę - prawa zmiażdżyła płytki po mojej lewej, a lewa po prawej. Oczywiście znów ochlapując mnie wodą i zmuszając do zamknięcia żywego oka. Nie czekając na nic wyprostowałem protezę w łokciu, uderzając prosto w znajdujący się teraz w zasięgu demoniczny pysk. Zaskoczyłem go wystarczająco, aby nie zdążył rozmyć się jak gdy unikał miecza. A walnąłem tak, że aż staw mi nieco zgrzytnął! Uzębienie znów poleciało z paszczy wszędzie wokół, a samego potwora aż oderwałem od podłogi i wyrzuciłem w powietrze. Trzasnęła też płytka, na której leżał mój metalowy bark. Gdybym miał czas, rzuciłbym w myślach jakąś ironiczną uwagę o tym jak ta podłoga ma przesiodłane podczas naszej walki. Ale nie miałem. Musiałem jak najszybciej przeturlać się w bok, unikając riposty demona ogarniętego teraz już nie wściekłością, a szaleńczą furią. Szczęśliwie znalazłem się teraz tuż obok miecza, jaki rzuciła mi wcześniej Gray. Chwyciłem go i chciałem się podnieść, ale przeciwnik mnie zaskoczył. Zamiast się obrócić, zmienił tylko położenie pyska oraz oczu, tak że zamiast lewym bokiem był teraz obrócony przodem do mnie. Skubany… Wlepiwszy we mnie ślepia zawył w furii i skoczył, wznosząc w górę szponiaste kończyny do potężnego ciosu, którego chyba nawet ja nie zbiję...
    1 point
  24. Jeżeli chodzi o tamtą sytuację, to właśnie bolało mnie to, że nikt nie zareagował. Dokładnie, wystarczyłoby by jedna osoba wyrwała by się z tłumu, ale oczywiście do tego potrzeba nieco odwagi. No cóż... Tak jak już pisałem. To oczywiście już się wydarzyło, więc tego się nie cofnie. Tylko oczywiście zadajmy sobie pytanie czy gdyby taka sytuacja się powtórzyła to czy ktoś by zareagował? Oczywiście masz rację, ale w momencie pisania tego miałem po prostu chwilę słabości i musiałem gdzieś o tym napisać. Tym bardziej: dzięki. Ode mnie też łap +. Transformerami/Transformersami się nie interesuję, więc raczej istnieje marna szansa, że to przeczytam. Powiem ci tak. Cokolwiek wnosisz do fandomu, do internetu, cokolwiek robisz zawsze to ktoś doceni. Nawet jeśli są to dwie, trzy osoby to nawet ze względu na nie warto to robić. Warto być cierpliwym, bo kiedyś los może się odwrócić.Tak wiem to są banały, ale ja sam swego czasu miałem taki sam problem... No prawie taki sam. Chciałem przetłumaczyć kilka piosenek z fandomu na język polski... Oczywiście po przetłumaczeniu kilku uświadomiłem sobie, że ktoś mnie uprzedził. Nieco później wpadłem na pomysł przetłumaczenia Bronies: The extremely unexpected fans of my little pony. I co? I nic, znowu ta sama sytuacja, starałem się to robić za dobrze. Wtedy byłem wściekły... No ale mam za to obwiniać kogoś kto mnie uprzedził? Może samego siebie? Nie. Po prostu doszedłem do wniosku, że jeśli nie teraz to uda mi się innym razem. Teraz akutalnie tłumacze... Może lepiej nie piszę, bo ktoś znowu będzie szybszy ode mnie. Jeżeli chodzi o rysowanie to nikt nigdy nie był mistrzem od samego początku. Oczywiście, niektórzy robią to lepiej, inni gorzej, ale to nie powód by z tego rezygnować. I nie musisz od razu być jakimś maestro. Po prostu idź do przodu małymi krokami. Sam miałem taką sytuację, że kolega powiedział mi, że moja praca na 100% nadaje się na Deviantart. Tylko, że ona już tam była i uzyskała 0 fav'ów. Mimo tego nie jest to powód do poddania się. Tak znowu rzucę frazesem: "Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą" - ale naprawdę radzę ci trzymać się tej zasady. Niejednemu już pomogła i mam nadzieję, że pomoże i tobie.
    1 point
  25. Aglet dobrze prawi, nie warto się przejmować co inni mówią. Gdyby mi przyszło do głowy brać do siebie co o mnie mówią to już od dawna można by było zapalić mi znicza na grobie. Jeszcze poniekąd rozumiem wstydzić się czegoś co jest złe, to jest akurat naturalne. Ale jeśli dobrze wiadomo,że np oglądanie kucy nikogo nie krzywdzi i niczym złym nie jest to o co chodzi? Ale też postaram się zrozumieć, kiedy ktoś to kryje bo boi się, że oberwie. Taka prawda,że w społeczeństwie nie brakuje debili którzy potrafią spuścić komuś wielkie manto za to, że wygląda inaczej ,czy ma inne hobby niż chlanie na osiedlu,albo nie wiadomo co. Ale to już nie nasza głowa przejmować się takimi ludźmi, to oni powinni się nad sobą zastanowić.
    1 point
  26. Ja tam bym chetnie zostawil wszystko za soba i ruszyl do Equestrii.
    1 point
  27. Dayashita, ogarnij się, bo już ciebie czytać dłużej nie mogę. Nie znam cię, ale już po przeczytaniu tego tematu, w tym i twoich postów już wiem, że ciebie mam dość. Z tego, co zauważyłem, to masz schemat zachowania: Iść na meet => Zachować się jak nieogarnięty gimbus => Walić wulgaryzmami na lewo i prawo, obrażać ludzi => "Sorry <Facepalm>" => Robić z siebie ofiarę losu. Żałosne. Nie. To tak NIE działa. Widać ewidentnie, że miałeś kilka szans. Każdą zmarnowałeś, chociaż ludzie mówili ci, byś się ogarnął. No i się doigrałeś. Naprawdę, jeśli myślisz, że akurat w tej grupie ludzi coś zdziałasz szantażując ludzi, że zrobi ci się przykro i, że sobie coś zrobisz (typowy warszawski mangowiec, z tego co mi wiadomo...) to się grubo mylisz. Przyjmij to jak facet, a nie jak [cenzura, ale pewnie każdy się domyśli, co tu chciałem napisać]. Przykro mi, że przez takich ludzi warszawski fandom traci na opinii. Jeszcze wczoraj zachwalałem ludziom, że warszawskie gimbusy się ogarnęły, że w Warszawie jest spokojnie. Ludzie z innych fandomów twierdzili, na podstawie grupy FB, że Warszawa to teraz jeden z najspokojniejszych fandomów w Polsce. Teraz? Ludzie mi piszą, że u nas jest nawet gorzej niż u nich, bo u nich są problemy z hałaśliwymi gimbusami, ale nie wulgarnymi, czy raniącymi ludzi nożami.
    1 point
  28. Służę pomocą w razie czego No przecież Nawet posty miśka czyta się jego głosem
    1 point
  29. No cóż Miśku, w wyobraźni słyszałem to czytane twoim głosem, no i śmiałem się, napisane wdg. mnie genialnie, spędzam dzisiejszy dzień na szukaniu krótkich Fic'ów z dobrym pomysłem. Przeczytałem na razie ok. 7 i dwa w tym twój były dobrze zrobione. Gratuluję udało Ci się przeżyć atak budzika.
    1 point
  30. Bardzo dziękuję Dziękuję również A nie wiem jakoś mi się nie podoba xD ale jeśli chcesz to proszę c:
    1 point
  31. A tutaj prace z konkursów których jeszcze tu nie wstawilam c:
    1 point
  32. W odcinku 6 sezonu w którym W pewnym momencie jedna z wersji TARDIS ląduje na Oodzie. To co się z nim stało zostało wyjaśnione tak; - Oddychacie nim.
    1 point
  33. Po pierwsze każdy ma swoje gusta. Po drugie nie pisz tekstów w stylu "powinni się wstydzić...". Jeśli kogoś to kręci i nie robi tym komuś krzywdy... a proszę bardzo. R34 obowiązuje absolutnie wszędzie. Oglądając Family Guy trafiłem na wiadome obrazki, Futurama? To samo. Tego nie unikniesz. I żeby nie było. Osobiście nie lubię clopów, ale nie mam nic przeciwko osobom które je lubią. Moim - podkreślam - moim zdaniem nie powinno. Jeśli chodzi o mój poziom akceptacji to: [Romans] - bez żadnych "scen", tekst skupiony na emocjach które odczuwają bohaterowie [shipping] - jeżeli ktoś napisze o pocałunku czy wtulonej w siebie parze świat się nie zawali [Clop] - NIE Słowo klucz - REALNYM ŻYCIU! Życie swoją drogą, fikcja swoją drogą. Problemy zaczynają się gdy granica pomiędzy tymi dwoma światami powoli się zaciera i taki przykładowy Jaś chciałby zobaczyć prawdziwą krew. Ale to nie wina gore, a jego psychiki (a raczej jakiegoś zaburzenia, które wymaga leczenia). Taki Jaś jest jak beczka prochu. Potrzeba iskry. A może być nią opowiadanie [gore], film, gra, książka... Łojezu... Zanim napiszesz coś tak porażająco głupiego przeczytaj jakąś książkę dotyczącą wpływu mediów, psychologii. Polecam "Thomas Feibel - Zabójca w dziecinnym pokoju Przemoc i gry komputerowe". Autor pisał na przykładzie masakry w Columbine. Nie miały NIC wspólnego z mediami, a już na pewno z "cechą, która kieruje niektórych ludzi do czynów karanych śmiercią" (PS u nas nie ma kary śmierci). Jeśli jakiś miłośnik gore zamorduje kogoś to nie dlatego, że widział / czytał coś z gore. Owszem, może spróbować odtworzyć scenę, ale zdrowa osoba nigdy tego nigdy nie wyrządzi nikomu krzywdy. Inaczej po ulicach biegał by jakiś milion psycholi (filmik shed.mov). Zrozum, że KAŻDA animacja przechodzi przez coś takiego (Homer z piłą łańcuchową). I nie oceniaj wszystkich. Jedni lubią mandarynki inni jak im skarpeta śmierdzi. Cokolwiek to jest, dowiedziałem się czegoś nowego. Podziękował I to cię denerwuje? A może raczej niepokoi, że "krew napływa" na widok kucyka. Dla mnie to tylko obrazek, który kompletnie ignoruję. Dla ciebie najwidoczniej powód do przekierowania krwi nie tam gdzie w danej chwili trzeba. Nie wiń za to fandomu. Jeśli już to własny mózg, który wysyła odpowiednie sygnały, że "oho... baczność!". Mnie tam takie rzeczy nie ruszają. A czy tak samo nie jest ze zwykłą pornografią? Jeśli ktoś nie używa adBlocka, czy jak mu tam to prędzej czy później zetknie się z reklamami wiadomych stron. Ma winić ich twórców za to, że ciśnienie mu skoczyło w pewnych partiach ciała? Polecam DeviantArt. Mają tam odpowiedni podział. Nie trafisz przypadkiem na coś co cię zdenerwuje. A szukając na Google trzeba precyzyjnie określić czego się szuka np "MLP happy Fluttershy vector/wallpaper etc". Owszem znajdzie ci jakieś chore rzeczy typu kucyk z kupą na głowie, ale trzeba się z tym pogodzić. "To je internet" Eeee... no i? Świat ma to do siebie, że dzieli się na ludzi i taborety. Deal with it. Poproszę o sensowne argumenty inaczej uznam to za marnowanie czasu i klawiszy na klawiaturze. Ten fragment to wręcz typowe dla Rarity biadolenie - podrzucić sofę? "Fani wielbią Lunę a nie Braci F/F. Ze wszystkich najgorszych..." Każdy ma swój gust (wiem, że o tym wiesz, ale tak to brzmi... jak biadolenie bo wolą ją a nie ich). Ja najbardziej lubię Fluttershy, za ogromne podobieństwo do mojego charakteru oraz Candy Apples bo na pierwszy rzut oka wygląda na pozytywnie zakręconą wariatkę. I taką ją wykreowałem w swoich zapytajkach. A braci FF nie lubię ponieważ są uosobieniem cwaniactwa czego nie cierpię. Ja mogę to samo powiedzieć o Fluttershy, nawijać o podobieństwach, jej "osobowości" (nieśmiała, asertywna, gdy postawi na swoim...). Mógłbym to porównać do motoryzacji. KOCHAM markę Lamborghini, a Ferrari uznaję za potwornie brzydkie auta. Bugatti Veyron Super Sport wygląda jak resorak. To co opisałem nazywamy gustami. Są jak tyłek. Każdy ma własny. Luna, mimo że nie jest moją ulubioną postacią to podoba mi się jej tajemniczość oraz dobranie barw. Celestia to taki kucyk z flagą / firanką zamiast grzywy (jeśli kogoś uraziłem - przepraszam). Kocham muzykę trance. Gdy to piszę w tle leci Dash Berlin "na żywo" z Miami. Dla mnie DJ Pon3 to właśnie taki kucykowy dostawca trance. Dla kogoś innego może to być dubsteb, house... cokolwiek. Po prostu, gdybyś trafił do Equestrii wiedziałbyś, że Vinyl zapewni ci dawkę twojej ulubionej muzyki . A Octavia? Wolę Fiddlesticks - jej "klona". To taki przedstawiciel fenomenalnej Lindsey Stirling. I to jest w tym wszystkim najpiękniejsze! Mane6 ma z góry określony charakter i nie możesz dodać nic od siebie. Przy postaciach z tła jest inaczej. Weźmy na przykład Candy Apples. Widząc obrazek na wiki - pierwsza myśl - pozytywnie zakręcona wariatka. Muszę mieć jej zapytajki. I mam. Frekwencja jak na głosowaniu o obniżkę pensji dla posłów, ale czasami ktoś zada pytanie. Kreuję jej charakter mimo że na całym świecie robi to pewnie X osób. A Fiddlesticks? Od razu skojarzyła mi się z Lindsey Stirling. Jeden to za mało. Człowieku czy ty czytasz co ty piszesz? Co za różnica czy słucham czy tworzę? Idąc tym tokiem myślenia jako miłośnik Fluttershy powinienem opiekować się zwierzętami (doktorat z weterynarii mile widziany), Rarity - tylko dla projektantów mody, Rainbow Dash...eee... pogodynek? No chyba że mieszka się w Rosji i przed ważnymi uroczystościami rozgania samolotem chmury To niesamowite, ale zgadzam się w 100%. Nie mam siły... na serio... Weź się chłopie z tego wypisz, obejrzyj krecika i będziesz miał spokój. W jednym odcinku siedziała na ławce "po ludzku", fani dorobili resztę, Hasbro zaakceptowało. O Derpy też powiesz, że nie ma wytłumaczenia (raptem błąd animatora). A nie R63 - odwrócenie płci? Ja tam tego nie lubię ale serialowy AppleMac był rewelacyjny. Popieram. Kto to i po co wymyślił kucyki w skarpetkach? Nigdy tego nie pojmę... ale jeśli ktoś lubi, proszę bardzo. Niech je noszą. Choćby na rogu. Powiedz to producentom kosmetyków, proszków do prania, past do zębów i innych "extra pearl white". A co do reszty to denerwuje mnie jedynie określenie "Kucyk Pony" bo to taki "ponglisz". Albo kucyk, albo pony. Wydaje mi się, że samo słowo "Pony" nie jest zarejestrowanym znakiem towarowym i można je tłumaczyć. Dlatego teraz mamy po prostu Mój Mały Kucyk i wszystko jest w porządku. A jeśli fan chce mówić "poniacze" to co w tym złego? MLP to nie jedyna marka w której używa się takich określeń. Czasami jak oglądam wideorecenzje to szlag mnie trafia: "feeling gameplay'a", "feeling jazdy"... sam jesteś "filing". A że reklam GAKa było więcej niż Somrona - bo to taki kucykowy Sauron ("I see you!") to inna sprawa. Prawda. Swoją drogą w jednym z numerów Brohoofa znajduje się artykuł alkomeetach. Wytrzymałem ale ciężko było. Sam już nie wiem czy denerwuje Cię to, że mało kto lubi braci FF a uwielbia Lunę, a może masz dość clopów. Ewentualnie martwi cię "napływ krwi" na widok soucy (cokolwiek to znaczy), które to zmartwienie próbujesz zamaskować nienawiścią. Dostało się fanom postaci z tła... kto tu nie oberwał? Dziwnie się to czytało. Odniosłem wrażenie, że masz pretensje o "napływającą krew", Lunę i to że nikt nie lubi uosobienia cwaniactwa jakim jest duet F&F. Nie podoba ci się nic, masz pretensje o wszystko... :yHRvV:
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...