Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 08/04/14 we wszystkich miejscach

  1. A to ja kiedy byłem mały i leżałem w łóżeczku I stąd się wzięła moja pierwsza ksywa: "Łysi"
    3 points
  2. 18 lat i trzeba wysłać do Hasbro mailem skan dowodu albo innego dokumentu potwierdzającego tożsamość.
    3 points
  3. Ta dziewczynka na zdjęciu mnie rozwaliła . A teraz moje zdjęcie: A to ja kiedy byłam mała i byłam u dziadka. SUP XD.
    2 points
  4. Czas na prawdziwy ból dupy это я
    2 points
  5. Wojna... Znaczenie tego słowa, zna w Equestrii tylko kilka istot. Pokój jednak dobiega końca. Potężne siły zetrą się w tym świecie. Odwieczny konflikt wkracza do Imperium Sióstr. (...) Będziesz tego żałować. To było dwadzieścia osiem tysięcy lat temu. Imperium smoków było w rozkwicie. Eleint był nasz. Na Arbez, Zebry przeżywały swój złoty wiek. Kucyki były u szczytu potęgi. Wszechobecny pokój sprzyjał rozwojowi kultury. Mieliśmy już wszystko. Niemalże utopia. Ubóstwo? Choroby? Głód? Nie znaliśmy takich słów. Pokój zagościł w naszych sercach. Wojna była tylko słowem, które dotyczyło bardzo dawnych czasów. Mieliśmy swój dom. Nie istniała żadna smocza migracja. Nie miała racji bytu. Jednak istniała choroba w sercach kucyków. Jej objawem była nienawiść. Jej objawem był gniew. Jej objawem była... wojna. Najstraszniejsza wojna jaką mogłabyś sobie wyobrazić Celestio. Rozdział I Rozdział II Rozdział III Rozdział IV Rozdział V Rozdział VI Rozdział VII Rozdział VIII Rozdział IX Rozdział X Rozdział XI Rozdział XII Rozdział XIII Od autora: Fanfik jest mocno inspirowany "Malazańską księgą poległych" S. Eriksona. Początkowy chaos (postacie i ich zdolności, dziwne wydarzenia itp) jest zamierzony - w kolejnych rozdziałach będzie się stopniowo wszystko wyjaśniać. Zmieniłem nieco koncepcję magii i co za tym idzie zdolności poszczególnych kucyków - w szczególności elementów harmonii. Zapraszam do czytania. Zdobywca oskara w kategorii "Najlepsze Opowiadanie Nieukończone"
    1 point
  6. Jako wielbiciel wyśmienitego humoru żydowskiego z dumą chciałbym przedstawić sponifikowaną wersję jednego z najlepsze kawał jaki kiedykolwiek dane mi było słyszeć. Zaznaczam, że tekst nie ma na celu urażenie kogokolwiek, lecz jedynie promowanie tegoż humoru bardzo popularnego w latach 20 i 30 a obecnie niemal zapomnianego, a przynajmniej występującego wyjątkowo rzadko. Panie i Panowie oto przed Wami: Przypowieść o Kicku Paskowanz Dowcip znany jest niektórym uczestnikom ostatniego meeta Zgorzeleckiego, którzy byli nim przeze mnie torturowani. Wyrażam nadzieję, że Wam się spodoba. Jednocześnie zaznaczam, że wymowa w tekście zniekształcona jest celowo. Moje najserdeczniejsze podziękowania dla Scyferka, który namówił mnie do ponifikacji rzeczonego dowcipu.
    1 point
  7. Kiedyś jeździłem, ale nie mam teraz sprzętu Lubię też: rock(każdy rodzaj), klasyka, country , niekiedy pop (np.Rubika) i czasem jezz, 6.5/10 ogólnie dobry pomysł z wprowadzeniem ludzi w świat pony, ale... Hasbro chciało dobrze wyszło jak zwykle.. po pierwsze: niedopracowana fabuła po drugie primo: animacja jak z monster high 1. Tak lubię... ale z daleka, to total randomowa klacz 2. Hail Luna! 3. Wacham się pomiędzy Discordem a Sombrą, Ale czy Discord jest zły...? on jest wszędzie i w moim pokoju (i głowie ) też, wg. mnie on nie jest zły tylko ma wszystko w plocie (jest mocniejszy niż Celestia ) Ostatecznie dochodzę do wniosku że skoro nie jest zły to wygrywa Sombra 4. Jest mi to obojętne (gdyż nie dostała wody sodowej do łba), ale chce równouprawnienia dla czajnika księcia Shining Armora i Blueblooda. 5. Tooo... dłuższy temat... ale co tam ostatnio czytałem najlepszą komedie świata: RFandom , fanart? nie potrafię wybrać... jest ich tak wiele i tak dobre... Mmmm, dobra muffinka,... nie nie dam ci! Cholera masz pół...
    1 point
  8. -Zaraz chwila o co tutaj chodzi.- Powiedział lekko zdezorientowany Bryan. Nie wiedział o co się teraz wokół niego działo.- Jak to ty jesteś dyrektorką? I o jaki wybuch do cholery chodzi?
    1 point
  9. SPOILERY. Czwarty rozdział „Aleo…”! YAY! (Mały offtop: Z ciekawości zajrzałam do tematu z „Progressio…”, które tak sobie odkładałam i odkładałam i kiedy zobaczyłam w pierwszym komentarzu stwierdzenie, że niektórym może się to kojarzyć z „Lalką”, prawie dostałam ślinotoku z ekscytacji. Jeżeli wstrzeliłeś się w moje gusta tak, jak na to wygląda, to chyba padnę ze szczęścia… Cóż. Przynajmniej umrę zadowolona .) Wracając do „Aleo…”. To był zdecydowanie najciekawszy rozdział. Czytało się to z wypiekami na twarzy, a końcowe wydarzenia, czyli szturm rebeliantów na mury Crystalopolis – po prostu coś pięknego. Świetna akcja, fenomenalna lektura, odpowiednio wyważona i dynamiczna. Z drugiej strony, tym razem zdecydowanie najbardziej podobały mi się fragmenty stricte kronikarskie. Geneza rebelii – cudo. Idealny przykład na to, do czego mogą doprowadzić liczne przekupstwa, kłamliwa propaganda oraz… metoda małych kroków. No właśnie… Ci, którym zależało na buncie, naprawdę nie są w ciemię bici. Tyle lat przygotowań, tyle środków „zainwestowanych” w milczenie urzędników… Opłaciło się. A to wszystko w imię chęci zysku. (Cóż, różne pobudki ludem kierują.) Świetny, świetny opis. Aż mi było przykro, kiedy już się skończył. No i wyszło nad wyraz wiarygodnie. Kolejna rzecz: część pisana z perspektywy Sombry – taaak! I co, że niby te postaci nie są jakoś super skonstruowane? A właśnie, że są – widać jak na dłoni ambicję dowódcy buntowników, jego pragnienie władzy, pewność siebie (zdecydowanie zbyt dużą), spryt, umiejętność przewidywania, no i też dwulicowość. W ogóle fajnie wyszły te rebelianckie szeregi – z jednej strony kupcy, którzy chcą „uciszyć” Sombrę, kiedy ten nie będzie im już potrzebny, z drugiej strony sam (przyszły) król, który nie jest idiotą i już szykuje sobie gniazdko na niedalekie panowanie. Z jednej strony – zakłamani włodarze Cesarstwa, którzy własny zysk cenią ponad dobro kraju, z drugiej – sami rebelianci skuszeni wizją tego samego. A, zanim zapomnę: Powtórzone „z pewnością”. To, że jednorożec spodziewał się. Wybacz, że nie zaznaczyłam tych pierdół w dokumencie, ale coś mi się Google Docs przywiesił i nie chciało mi wstawiać komentarzy. Najlepszy fragment: Hie, hie. Ciągle jestem pod wrażeniem języka, jakim piszesz ten tekst. Jest tak bogaty, że można by na tym opowiadaniu uczyć dzieci w szkole, zamiast wciskać im słowniki. Smaczku dodają wyrazy stare albo zaczerpnięte z innego języka: spyża, wraży, dictum. Niby nic, a radocha. W kwestii dotarcia do murów, zgadzam się z Cygnusem: tak naprawdę musiały być stosy trupów, strzelali do nich non stop, a te ich zbite na poczekaniu tarcze nie chroniły ich tak dobrze, jakby tego chcieli… W ogóle straszna fuszerka z tego wyszła. Wściekłość wściekłością, ale czy byli tak zaślepieni, że nie widzieli, że ich starania z kilofami nie przyniosą spektakularnych skutków? Sam opis nacierania rebeliantów na mury przypomniał mi scenę ze „Starej baśni”, kiedy Kmiecie szturmują na gród Popiela i zostają zamknięci między dwiema kratami, a potem jest rzeź z użyciem strzał i wrzącej smoły. W sumie wyszło dość podobnie – nie wyobrażam sobie czegoś takiego. Na górze obrońcy ostrzeliwujący z murów tłum, który nijak nie może przebić się przez zasłonę strzał. Sytuacja wybitnie nieciekawa. Ich ogromna przewaga może i była pomocna, ale z drugiej strony, przy dłuższej akcji straciliby ją raz-dwa. Hmm, jakby się nad tym głębiej zastanowić, to cywili można by dopuścić na te mury zdecydowanie więcej. Obrońcy miasta i tak byli w o niebo lepszym położeniu, a więcej par kopyt, nawet niezawodowych żołnierzy, oznaczałoby lepszy atak. Skoro pod murami było takie kłębowisko, szanse nie-trafienia były dość nieznaczne. W tym momencie aż przetarłam oczy ze zdumienia i otworzyłam szeroko usta, mówiąc bezgłośnie: „COOO?”. Do tej pory wydawał się wręcz nieśmiertelny. Niezłe posunięcie, Dolar. Niezłe posunięcie. Po części się z tym zgadzam. Jego zachowanie było WYBITNIE nieprofesjonalne… i dość durne. Wiadomo, że zabicie bazyleusa oznaczałoby dla niego absolutny sukces… ale bez przesady. Czyniąc to, co uczynił, sam się prosił o taki przebieg wydarzeń. Stracił tylko autorytet, bo dał się ponieść emocjom… No nic. Czekam na ostatni rozdział „Aleo…” z ogromną niecierpliwością. Że tak to kolokwialnie ujmę – ten narobił mi nieziemskiego smaka. (A tak w ogóle – wyobraziłam sobie kucyka wspinającego się po drabinie .) Pozdrawiam ciepło, Madeleine
    1 point
  10. Elfen Lied, taa... czy raczej winienem je nazwać O castitatis lilium~♫ albowiem to była najmocniejsza część anime~ pamiętam! Wyjątkowo zacznę po kolei, wyjątkowo w sensie po kolei, czyli od początku pierwszego odcinka, a co tam mamy? Krew, krew, flaki, krew, dużo przemocy, wiele niepotrzebnej śmierci (w tym nawet jednej, zapowiadającej się na bardziej rozbudowaną, postaci), a ponadto zabójczą i zabójczo uroczą, krwistoróżowowłosą piękność w adekwatnym do jej urody stroju (i kasku - bezpieczeństwo przede wszystkim!), zaś to wszystko w obudowie z zimnej stali i szkła z pobrzmiewającym w tle~ Kyri-ieeeEEee-eeEE-eeee,ignisdivine,eleison~♫ ...no, czego od anime chcieć więcej?! ^^ Krew, cycki i nabożna muzyka, odpowiedź na powyższe pytanie nasuwa się sama - niczego!! I gdyby tylko w tym momencie się Elfen Lied nam łaskawie kończyło, dałbym tej krótkometrażówce z czystym sumieniem 10/10! Lecz diabeł tkwi w szczegółach... w tym przypadku szczegół polega na tym, że~ anime się nie kończy po tych 10 minutach i trwa nadal jeszcze jakieś 12,5 odcinka. Tyle rzecz można jeszcze schrzanić w tym czasie, zaś twórcy najwidoczniej postanowili wykorzystać tą nietypową możliwość i w efekcie jest się do czego przyczepić, oj jest do czego ;] Po pierwszym obejrzeniu nawet nie wiedziałem, do czego konkretnie można by mieć wątpliwości, ale pewna niewidzialna siła ~ niczym wektor dicloniusa ~ nie pozwalała mi wystawić wyższej noty niż ósemka... Gdzie leżał problem? Czy chodziło o to, że nie rozwiązano paru ważnych wątków, a skupiono się na tych w zasadzie nieistotnych? A może to wina postaci? Że zbyt przerysowane? Pozbawione inteligencji? Nuż problem tej serii leżał w tanim wyciskaniu łez, pseudointelektualizmie czy też kiczowatej próbie wywołania sensacji nadmierną ilością treści gore..? Hm, sądzę, że dla każdego coś się znajdzie, jeśli ktoś nie polubił Elfen Lied, szybko wynajdzie własne argumenty dlaczego nie - wybór będzie miał niemały. Z kolei mnie nie tak łatwo jest je ocenić, bo jednocześnie się mi spodobało (nieee, nie tylko ze względu na początek xd), ale z drugiej strony jestem świadom tych licznych niedoskonałości i... ech, cóż, efekt daje nam u mnie dość nietypową ocenę na portalu filmweb - zazwyczaj serduszka(ulubione) rozdaję produkcjom ocenionym na 10, 9, zaś Elfen Lied jest jedyną ósemką z tym znaczkiem... hipsterstwo tak bardzo na 100%! Tłumaczenie zła, bo tak jest raczej mało satysfakcjonujące, nie uważasz? Choć czasem lepsze i takie tłumaczenie niż przerdzewiała sztampa, zresztą co jak co, ale wymówka "miałam trudne dzieciństwo" jakoś nie przekonuję mnie do usprawiedliwienia seryjnych morderstw z zimną krwią na przypadkowych ludziach. Albo "ledwo poznany chłopak mnie okłamał, chyba się potnę~ albo lepiej od razu potnę całą wioskę i jego rodzinę, na jego oczach! Może dzięki temu mnie nawet polubi! Nya! :3" Proszę... Lucy jest zła do szpiku swoich rogatych kości, a zabijanie sprawia jej przyjemność swego rodzaju~^^ Z kolei Nana, o, to już zupełnie inna bajka! Podobnie jak Lucy, tudzież inny przedstawiciel tej zmutowanej ludzkiej rasy, ma silnie rozwinięte mordercze instynkty, niemniej w przeciwieństwie do swojej krewniaczki jest w stanie nie dawać im upustu... chociaż w związku z tym może być nieraz gorąco. Nana nie potrzebuje schizofrenii, aby normalnie funkcjonować w społeczeństwie, Lucy mogłaby od niej przykład brać, a nie odcinać jej kończyny... cóżże za brak manier - kończyny obcinać, gdzie ona się chowała? W lesie? -__- Tak czy inaczej Nana pozostała moją ulubioną postacią serii, a nawet należy do elity moich ulubionych postaci na MAL!* Przy to właśnie jej wątku najbardziej się wzruszyłem (przypadał on bodaj na 2-3 odcinek) i w sumie resztę serialu obejrzałem głównie przez wzgląd na naszą Siódemkę ;3 ~~ Nie wiem, czy polecać czy odradzać koniec końców... no chyba że lubi się bezsensowną krew i przemoc, i to od czasu do czasu przeplataną problemami życiowymi rodem z telenoweli~ czyli w skrócie jest się odrobinę nie ten teges ~ wtedy to polecam w ciemno!! ^^ Swoją drogą w ogóle, aby to polecać trzeba być lekko nie za bardzo ;/ *-jest to elita, gdyż limit postaci, które można dodać do tej grupy tam wynosi zaledwie 10! nie jest to łatwy wybór, niemniej Nana się zakwalifikowała, yay! ^^
    1 point
  11. N Auto... Dobra, żartowałem. Szkoda trochę Octavii. Vinyl wraz z Lyrą po raz kolejny używają jej wiolonczeli jako łuku A Kojarzy mi się z komandosem z Borderlands 2 (cóż, 160h na Pandorze zrobiło swoje) S Cokolwiek to jest... fajne jest Tylko psychol by to skrzywdził U No jak tu jej nie lubić. Aha, przez Ciebie i Twój nick, za każdym razem mam ochotę odpalić Forzę 4. Chyba Ci kiedyś (w prezencie) przerobię Skodę Octavię
    1 point
  12. Nick: Ja nie wiem normalnie, jak można taki nick wymyślić. DEZAPROBATA Awatar: Jakiś taki dziwny... Wyglada jak z anime, albo mangi... Sygnatura: Kto to, Vinyl czy Octavia? User: Okropny, straszny człowiek. Słucha kitowej muzyki i nicz nie umie. Przykro mi.
    1 point
  13. Aktualizacja o rozdział XIII: Rozdział XIII Powoli zbliżam się do momentu... który miał być pierwotnie w trzecim rozdziale:) Kolejny epizod, mam nadzieję, już niebawem
    1 point
  14. Co do zachowania Sombry w momencie o którym mówiłeś to Do pozostałych rzeczy odniosłem się w google docsach.
    1 point
  15. Właściwie jak to Tarr powiedział jest to forum dla Bronies wielotematyczne a nie tylko o kucach
    1 point
  16. A oto i kolejny rozdział. Życzę miłej lektury! Rozdział X: Honor i krew
    1 point
  17. Jedyna prawidłowa odpowiedź. Bez dowodu osobistego nawet nie podchodź do fandomu
    1 point
  18. Ciekawa dyskusja, nie powiem.
    1 point
  19. No proszę, wreszcie udało mi się przeczytać sławne „Aleo he Polis!”. Trochę żałuję, że opowiadanie nie jest jeszcze ukończone, ale myślę, że prędzej czy później Dolar sprawi czytelnikom niespodziankę i zabierze się za kolejne rozdziały. (Znając jego zamiłowanie do mnożenia projektów i inicjatyw, w których bierze udział oraz generalnie do dodawania sobie pracy, z pewnością trochę czasu upłynie, ale ponieważ jak zawsze dostaniemy doskonałej jakości rozdział, nie ma powodów do narzekań.) Może zacznę od ogólnych wrażeń z lektury. Przede wszystkim trzeba uczciwie zaznaczyć, że nie jest to opowiadanie lekkie, łatwe i przyjemne. Mamy do czynienia z historią opisującą rebelię, próbę tłumienia buntu, cierpienia i dramaty wojskowych i cywili, a to wszystko oparte na głównym wątku, jakim jest upadek Kryształowego Królestwa. Jak teraz się nad tym zastanawiam, to dochodzę do wniosku, że ta lokalizacja zafascynowała Bronich, odkąd pojawiła się w serialu. Osobiście jestem tylko prostą istotą myślącą na przemian o jedzeniu i spaniu, więc niespecjalnie interesowała mnie osoba Sombry (chociaż muszę przyznać, że ma zajebisty projekt graficzny i – co tu dużo mówić – jest po prostu nieziemskim ciachem. Jak na konia, oczywiście), nie mówiąc o tym, w jaki sposób doszedł do władzy. Gros osób podjęło się wyzwania wytłumaczenia tego fenomenu, o Sombrze powstały dziesiątki fików, a „Aleo…” jest w pewnością jednym z najlepszych i mówię to z pełną odpowiedzialnością, chociaż przeczytanie wszystkich „kryształowych” FF-ów jest rzecz jasna niemożliwe. Przechodząc do rzeczy: nie boję się użyć przymiotnika „ambitny” dla określenia tego dzieła. Czytelnik musi się skupić, by nie uciekły mu żadne szczegóły, których występuje wprost zatrzęsienie. Dodatkowo mamy formę, którą w przeważającej części jest kronika. Gatunek potwornie trudny i dla piszącego, i dla czytelnika, ponieważ niejako wymusza ogromną wiarygodność tekstu, zagęszczenie faktów, styl encyklopedyczny i ogólnie rzecz ujmując – „suchość”. Nawet jeżeli „Aleo…” nie jest typową kroniką, to spełnia wszystkie powyższe warunki. I teraz pytanie: Czy coś takiego jak kronika może zainteresować kogokolwiek poza fanatykami? Ano, może. Powiem tak: Dolarze, gdyby w szkole uczono mnie historii w taki sposób, w jaki ty opisujesz upadek fikcyjnego Cesarstwa, prawdopodobnie byłby to jeden z moich ulubionych przedmiotów. Nie wiem, jak to zrobiłeś, że ten tekst jest długi, trudny, ale arcyciekawy. Nie wiem, jak to zrobiłeś, że o kolejnych manewrach wojskowych czyta się z wypiekami na twarzy. Bester miał rację – ty naprawdę jesteś cholerną wiedźmą. (Tak zupełnie na marginesie – słowa kronikarza pod koniec trzeciego rozdziału, że „do wiernego oddania tamtych wydarzeń potrzebne byłoby znacznie lepsze pióro” skojarzyły mi się z twoją odpowiedzią na bodajże Albericha komentarz pod „Eternal Father”, w której napisałeś mniej więcej, że początkowo miałeś w planach opisać sztorm, ale uznałeś, że nie byłbyś w stanie zrobić tego odpowiednio dobrze, bo masz „za mało zdolności”. Chciałabym, żeby wszyscy na tym forum mieli tak „mało” zdolności jak ty.) Skoro już napomknęłam o tych manewrach… Ja nie znam się na wojnach. Naprawdę. Pod twoim opowiadaniem mogę jednak napisać to samo, co pod wojennymi opowieściami Spidiego – coś, o czym nie mam zielonego pojęcia, nagle staje się zrozumiałe, a wręcz… oczywiste. Kolejne starcia, potyczki na lądzie i na wodzie, pułapki zastawione po obu stronach, opisy star i wyposażenia, formacji i liczebności oddziałów… Tyle szczegółów, które powinny być nudne, a nie są. Już sama nie wiem, czy to jest normalne. Dalej mamy bohaterów (oczywiście – kimże bym była, gdybym nie zwróciła na nich uwagi? Na pewno nie Madzią). Na pierwszy plan wysuwają się oczywiście Xiphos, Kechrimpári z rodu Elektron oraz, rzecz jasna, Sombra. Wszyscy trzech inni, wszyscy perfekcyjnie odrysowani. Pierwszy – oddany patriota, genialny strateg, honorowy dowódca poświęcający życie za Ojczyznę. Drugi – polityk ukrywający swe uczucia, piekielnie inteligentny, wykształcony, charyzmatyczny i budzący sympatię, a jednocześnie ostry, kiedy trzeba, zaś w głębi serca wrażliwy i niezamierzający dopuścić, by pamięć o tragicznych wydarzeniach zginęła na zawsze. (Nie dziwię się, że ta postać dostała kilka nominacji do Oskarów. Naprawdę się nie dziwię). Wreszcie – Sombra. Sprytny, mądry, żądny władzy, niesamowicie potężny, ciągnący za sobą tłumy. Tak powinien wyglądać antagonista – mroczny, groźny, genialny. Takiego Sombry się boję. Takiego Sombrę podziwiam. Takiego Sombrę uwielbiam. Podoba mi się twoja wersja wypadków i pomysł na inspirację prawdziwymi wydarzeniami, które idealnie wpisały się w konwencję. Co do samego wykonania mam w sumie jeszcze jedną uwagę – pokochałam osobę kronikarza (nie będę zdradzać, kto nim jest, żeby nie było spoilera, ale i tak wszyscy wiedzą, a jeśli nie wiedzą, to szybko się domyślą) za bogate słownictwo, jakim się posługuje. Kwiecisty styl wypowiedzi naprawdę do niego pasuje, zważywszy na publiczną funkcję, jaką pełni (no dobra, to jednak można uznać za spoiler). Przypomniał mi się zarzut Ylthin pod „Albumem” – brak zachowania zasady decorum. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że „Aleo…” to fantastyczny przykład, jak tę zasadę stosować i jak robić to dobrze. Na koniec pozwól, że skłonię głowę przed twoim talentem pisarskim, kronikarskim i faktograficznym. Na tym forum jesteś jedną z nielicznych osób, których historię czytam wyłącznie dla przyjemności… i zawsze ją dostaję. Pozdrawiam ciepło, Madeleine
    1 point
  20. Witaj, jedyna prawdziwa królowo nocy. Naprawdę ciężko uchwycić na czymś takim jak rysunek Twe piękno i majestat, ale postarałem się najbardziej jak umiałem. Mam nadzieję, że przypadnie Ci to do gustu.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...