Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 10/31/14 we wszystkich miejscach

  1. Wszystkie poniższe prace zostały napisane na organizowanego przez Kredkego Mojego Małego Fanfika. Ponieważ łączy je wspólny kontekst, uznałam, że wrzucę je tutaj jako serię. Kolejność jest taka, w jakiej słałam prace na MMF. NIE TRZEBA CZYTAĆ (I KOMENTOWAĆ) WSZYSTKICH. KAŻDE JEST ODRĘBNĄ HISTORIĄ. Hoffmanie: Nie poprawiłam tych przecinków, strasznie mi wstyd... Ale nie miałam czasu, a nie chciałam dłużej odwlekać publikacji. Poprawię jednak, obiecuję. Dolarze: Ja nie wiem, ja naprawdę nie wiem, jak się taguje te serie, pewnie jest źle, ale ja tego systemu nie rozumiem. Zgodnie z podpowiedzią Hoffmana dodałam tag [NZ]. A nuż kiedyś mi się zachce i ta seria będzie kontynuowana. Rocznica [One-Shot] [slice of Life] [Comedy] Liczba stron: 8 Opis: Pan Cake obchodzi rocznicę pewnego niestandardowego święta. Wiadomość [One-Shot] [slice of Life] [sen] [sad] Liczba stron: 16 Opis: Podobno dzieci, ze względu na swoją naturalną wrażliwość, widzą więcej. Przekonuje się o tym Hazelnut, sześcioletni synek Pound Cake'a, który we śnie spotyka bohatera swojej ulubionej książki. Tylko czy na pewno wszystko jest tym, czym się wydaje? Medalik babci Cake [One-Shot] [Mystery] [Adventure] Liczba stron: 31 Opis: Nastoletnia córka Pumpkin Cake, Melasa, otrzymuje niewdzięczne zadanie zaopiekowania się swoim siedmioletnim kuzynem i jego przyjacielem. Żeby młoda zbuntowana nie oszalała z nudów i frustracji, babcia daje jej tajemniczy medalik, który ma pomóc przetrwać długi dzień. Melasa nie ma pojęcia, że podarunek jest aż tak tajemniczy. Wszelkie komentarze mile widziane, kolejne opowiadania zapewne się pojawią... kiedyś. Bardzo kiedyś. Albo z okazji Małego Fanfika.
    4 points
  2. Pora odkurzyć temat. Ostatnia praca zabrała mi trochę czasu, ale chyba było warto. Nightmare Moon dla Nocturnal. Księżniczka Luna jest oficjalnie zachwycona! ~ Arjen
    3 points
  3. No, w końcu udało mi się dokończyć rozbudowę mojego cyckonosza ( mam wszystko co chciałem + więcej się nie zmieści ) Poza tym zima się zbliża więc trzeba było przystosować sprzęt... brzoza już nie spełnia swojego zadania ze względu na kolorystykę a medusa jeszcze nie doszła ( pewnie bedzie w połowie listopada...) więc postanowiłem przerobić to co mam i okazało się że wyszła bardzo dobra stylizacja na ruski wympieł (jednostka AT). Zdjęcia tragiczne ale pod ręką miałem tylko kebab i słabe oświetlenie Gdyby kogoś interesowało co mam na sobie: - Maskałat anorak (krój partizan rok ~2008) w kamuflażu brzoza - Cyckonosz m23 pionier od Splav - Pas główny ACM - Manierka oliwkowa - kabura oliwkowa pod makarowa / aps - Chlebak oliwkowy od smiersha - torba zrzutowa oliwkowa ACM - Torba udowa oliwkowa MFH - Nakolannik czarny ( nie wiem jaka firma - ma ponad 6 lat ) - 2x oliwkowa ładownica na WOG'i (SSO) - Kamizelka kuloodporna czarna ACM - Kominiarka czarna - Czapka dokerka - Opatrunek IPP - Latarka kątowa - rękawiczki bez palców (nie widać na zdjęciu - http://sklep.fort.mil.pl/media/products/6046/images/thumbnail/large_6046.jpg?updated_at=1331586427 ) - Pas nośny do RPK / PKM / SWD - Taktyczne skarpety z tesco Coś co mi się naprawdę podoba to mała waga + dobre rozłożenie ciężaru i modułowość w rozwiązaniu cyckonosz + pas główny.
    2 points
  4. Wystarczyło dokładnie przeczytać regulamin, żeby uniknąć tej sytuacji. Jeżeli ktoś tego nie robi to później za to sam odpowiada. A nie dosyć, że jest dokładnie wyznaczony tag [Dark], to jeszcze punkt 9 jasno stwierdza, iż między innymi opowiadania "nieprawidłowo otagowane" podlegają natychmiastowej dyskwalifikacji. Czyli mamy złamanie dwóch punktów regulaminu, a w konkursach zasady od początku są surowe i bezwzględnie przestrzegane. Oczywiście łatwiej jest krzyczeć o "metodach obozowych" niż przyznać, że się nie czytało regulaminu, lub po prostu nie zwracało na niego uwagi. A w punkcie 11 mamy napisane wprost, że biorąc udział w konkursie akceptujesz wszelkie postanowienia i regulamin. Tak wiec ban/warn/dyskwalifikacja nie czai się za każdym rogiem - wystarczy czytać ze zrozumieniem, A tak już zupełnie na marginesie, choćby w poprzedniej edycji specjalnej miałeś przykład tego, że nawet opowiadania zdyskwalifikowane dostają na końcu ocenę i opis. Takie już mam te autorytarne zasady.
    2 points
  5. Dzięki Nieco przekąbinowany ale wina chwytu przedniego - musiałem wymienić na tantalowski + górna szyna bo inaczej GP-25 nie chciało pasować. Tylko kolbę lekko siknąłem farbą aby nadać jej imię (Trixie ), poza tym tylko postarzana. Jak chcesz malować to farbą fosco najlepiej ( na specshopie dostaniesz ), a reszta zależy od tego w jakie camo itp chcesz pomalować (tutoriale na tubie są).
    1 point
  6. No cholera, to określenie chyba jest już na amen do mnie przypisane Cargo dałbym na pas, dodatkowe ładownice się przydadzą zawsze. Zawsze AK103 przerobione na 74N które jest stylizowane na zenit hmm.... Tu mam jakąś starą fotkę tego.
    1 point
  7. Poniższa recka dotyczyć będzie ostatniego (jak na razie) i najdłuższego (jak na razie ;P) opowiadania, które to przeczytałem zaraz po zakończeniu najświeższej edycji MMF. Niepoprawienie przecinków wybaczam, bo w końcu pojawiłaś się na XII Edycji konkursu Tylko nie każ czekać na te drobne poprawki zbyt długo (mała rzecz, ale jednak cieszy)... I na kolejne opowiadania też. Odnośnie tagów - jeśli seria jest niezakończona i planujesz nowe opowiadania, po prostu dodaj [NZ] - sprawa załatwiona A teraz przechodząc do meritum - czyli cóż mogę powiedzieć o tym opowiadaniu? Tradycyjnie, ostrzegam przed spoilerami. Pierwszą rzeczą, która cieszy mnie niezmiernie, jest długość. Oznacza to tyle, co zwiększony czas obcowania ze stylem autorki, który jak przy „Klaczy w czerwonym kapeluszu”, tak i tutaj potrafi zadowolić. I poprzez „zadowolić”, mam na myśli słownictwo i zgrabnie zbudowane zdania. Złożone z nich akapity bardzo dobrze opisują zarówno wydarzenia, jak i przemyślenia Melasy. Tych drugich jednak jest dużo mniej, ze względu na przygody i opisy kolejnych kawałków życia, którymi usłana jest historia. Zdarzyły się jednak zdania, które po kilkukrotnym przeczytaniu w mojej głowie brzmiały albo dziwnie, albo nieco chaotycznie. No i jeden tylko moment, gdy padło słówko „mężczyznom” bodajże – niby nic, ale jednak nieco urągało to całości. Może dlatego, że to takie „ludzkie” określenie, przychodzące na myśl gościa chodzącego na dwóch kończynach, posiadającego palce, metr osiemdziesiąt. Po jego przeczytaniu, w głowie nie pojawia się kuc płci brzydkiej, ale właśnie wspomniany „gościu”. Przez chwilę dało się odczuć lekką schematyczność, która objawia się po tym, jak bohaterka otrzymuje od babuni zaczarowany medalik. Mianowicie, do pewnego momentu wygląda to tak, że mamy wskazówkę, potem młodziaki docierają na miejsce, Melasa się nudzi, nakłada medalik, po czym świetnie się bawi, widząc rzeczy których nie widzą inni. Przy czym, zmiana jej sposobu myślenia następuje aż za szybko. Na całe szczęście, schemat ten poszedł w zapomnienie po scenie w „kukurydzianym labiryncie”. Melasa zaczęła wówczas nakładać medalik zupełnie spontanicznie, w moim odbiorze bardziej z ciekawości, niż z nudów. Nie działo się to podczas zabawy, lecz poza nią, w ramach prób pojęcia natury tegoż drobiazgu. Było więcej, jakby to ująć, "odkrywania", niż "akcji" typu: muszę uratować tych gówniarzy, co jeszcze sekundę temu mnie wpieniali i pokazać im że jednak potrafię się bawić! To było bardzo fajne – przyjemne w odbiorze i klimatyczne. A tak w ogóle, czy jest się ciekawym kolejnych wizji? A i owszem. Jak dla mnie, po scenie w „piekle”, zdecydowanie ciekawsze było czytanie dotyczących medalika przemyśleń i przypuszczeń, niż śledzenie zabawy jej towarzyszy. Bardzo podobały mi się fragmenty, w których ta używała przedmiotu do urozmaicenia sobie codzienności, na przykład podczas ulewy. Doskonale pokazuje to, iż wyobraźnia faktycznie ma wielką moc i potrafi uatrakcyjnić nie tylko zabawę, ale także zupełnie zwyczajne rzeczy. Dlatego też jest ona tak ważna, o czym zapomniała Melasa. Cóż, takie uroki dorastania. Rzeczy zaczynają wyglądać inaczej, a dziecięce marzenia zostają daleko w tyle. Tak więc, wybierała się na nudny, monotonny zjazd rodzinny, a skończyło się na tym, że przeżyła przygodę. Babunia bardzo zmyślnie wszystko zaplanowała – gwizdnęła swej wnuczce amulet gdy ta nie patrzyła, zapewne po to by uświadomić jej, że to nie kwestia magii, czy czegoś podobnego. Że swą wyobraźnią włada sama i to od niej zależy jak na co dzień będzie postrzegać różne rzeczy. Tak właśnie odbieram fabułę tegoż dzieła. Generalnie rzecz biorąc, historia skłania do pewnych przemyśleń, czy czasem warto pewne rzeczy z najmłodszych lat zachować w sobie, chociażby po to, by łatwiej odnaleźć się w rodzinnym gronie, czy też najzwyczajniej w świecie, uczynić codzienność bardziej ekscytującą. Poruszając kwestię postaci – młode ogierki wypadły zupełnie jak młode ogierki. Wszędzie ich pełno, nie lubią się nudzić i ich wyobraźnia jest w znakomitej kondycji. Jednakże, zdecydowanie najbardziej spodobała mi się kreacja zaborczej i surowej mamuśki, do spółki z rozpostartym nad brukowcem tatuśkiem ;P Główna bohaterka, Melasa, ma charakterek i generalnie rzecz biorąc, swoją postawą wzbudza sympatię, choć fragmenty w których nagle udziela jej się związany z działaniem medalika entuzjazm były troszeczkę naiwne. Za pierwszym i drugim razem nastąpiło to nieco za szybko, później było już lepiej, spokojniej. Po prostu zdziwiłem się, że jak wcześniej była znudzona i poirytowana całym tym ambarasem, tak nagle zaczęła skakać po drzewach i bawić się lepiej niż jej młodsi kuzyni. Na całe szczęście, nie odkryła w sobie duszy „niani idealnej”. Ogólnie rzecz biorąc, cała rodzinka wypadła na plus. Było klimatycznie, swojsko, a nawet całkiem realnie. Wszak powszechnie wiadomo, jak bardzo takie spotkania potrafią być nudne dla młodzieży (nie wspominając już o tym, że dla nich przewidziany został kompocik). Myślę, że pewne dialogi czy sytuacje nie wzięły się z niczego Dłużyzn żadnych nie uświadczyłem, a akcja prowadzona jest stałym tempem, przez co wrażenia z lektury jeszcze bardziej zyskują. Sprytnie wplecione fragmenty zwyczajnego, codziennego życia jak i przemyślenia Melasy urozmaicają treść i dodają całości klimatu. To lekka lekturka, porywająca i mimo takiej ilości stron, dosyć szybko się kończąca. Ano właśnie. Opowiadanie przeczytałem „za pierwszym razem” i choć trochę czasu to trwało, na końcu miałem wrażenie, jakby minęło zaledwie kilka chwil. Zegarek jednak mówił co innego. Ciężko się od tego oderwać, po prostu jeśli się już wejdzie w ten klimat i znajdzie pośród bohaterów, trzeba zostać aż do zakończenia. Zakończenia bardzo ciekawie zrealizowanego i wieńczącego historię w należyty sposób. Część rzeczy trzeba dopowiedzieć sobie samemu, co pobudza wyobraźnię czytelnika. Jak znakomicie odpowiada to całej fabule A zatem, po raz kolejny otrzymujemy porcję charakterystycznego stylu i ciekawą, ładnie opisaną, barwną historię. Tak jak ostatnim razem, siedziało w niej coś, przez co dobrze ją zapamiętałem. Może to te elementy komediowe? A może raczej sam pomysł, który napędzał tę historyjkę? A może to, że w gruncie rzeczy, przeżywa się ją jak pełnoprawny odcinek serialu? To już każdy musi sobie ustalić sam, po lekturze „Medalika babci Cake”. Świetna robota, oby tak dalej Na resztę jeszcze przyjdzie kolej.
    1 point
  8. Póki co jestem po lekturze "Rocznicy". Za pozostałe fiki zabiorę się w przyszłości, bliższej, dalszej, przyszłości. Natomiast co do samego opowiadania. Bardzo fajny SoL, napisany przystępnym stylem. Czytało się go szybko i przyjemnie a kolejne wyjaśnienia, bądź myśli pana Cake tylko uprzyjemniały lekturę i powodowały pojawianie się uśmiechu na twarzy. Uśmiech ten, stawał się coraz to większy z kolejnymi zdaniami i opisami charakterów dzieci państwa Cake, które są, jak zostało to nakierowane w tekście, dość "specyficzne". Na swój sposób naprawdę szalone, ale przez to ciekawe i nie nudzące. Natomiast sama obchodzona rocznica, to już swego rodzaju wisienka na torcie tego opowiadania I tak jak nie lubię SoL i spokojnych tekstów, tak ten naprawdę przypadł mi do gustu, może właśnie przez tę nutkę szaleństwa pociech i ich pomysłów?
    1 point
  9. 1 point
  10. Zapowiedź Rainbow Rock na teletoon+ http://www.teletoonplus.pl/program/43096/my-little-pony-equestria-girls-rainbow-rocks
    1 point
  11. Skoro są reguły, to trzeba się do nich stosować, jeśli czegoś nie doczytałeś, to jest to tylko i wyłącznie Twoja wina. A mówiąc o "klimacie obozu" (swoją drogą, jakiego obozu? dla uchodźców? harcerskiego?) w kontekście, jak to sam napisałeś "konkursu na kucykowym forum bez nagród" tylko się, przepraszam za wyrażenie, ośmieszasz.
    1 point
  12. N: Znany na całym forum :'D A: Luncia w świetnej pozie :'D S: Celestia taka majestatyczna~ U: User dość znany. Mimo, że nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy, mogę rzec, że jest bardzo miłym i oczywiście aktywnym userem :3
    1 point
  13. To aż boli, jak patrzę jak ludzie "przedmiotowo" chcą sobie szukać partnera... "bo lubi kucyki, więc na pewno jest fajny!" "o! ona lubi gry! na pewno będzie zajebiście!" "on też ogląda chińskie bajki!!"
    1 point
  14. W tym momencie spojrzałam na zdjęcie byłego. Potem na zdjęcie obecnego.Po pięciu minutach udało mi się pozbierać z podłogi i rozluźnić przeponę. W telegraficznym skrócie: były był nerdem, grał w Starcrafta, poznaliśmy się przez brony-grupę na Facebooku. Obecny jest nerdem, gra w Soulsy i Bayonettę, trzyma maskotkę Pinkie Pie. Dopóki nie wytapetujesz calutkiego pokoju kucykowymi treściami i masz ze mną inne tematy do rozmów, niż tylko MLP - nie ma problemu.
    1 point
  15. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  16. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  17. Kolejne pytanka 1. 2. Tylko jeśli nikt mnie nie podsłuchuje 3. Luna 4. Mam psa, żółwia i ryby :3 5. Sama nie wiem, niby lubię skrzydła ale teraz Twi zrobiła się taka... OP. Ale w sumie nie wiem czemu nie dziwię się że tak się stało To tak jakby miało się stać i tak... ale nie wiem. Film był fajny ale smokami się interesowałam już dużo wcześniej ;d 1. Są słodkie! 2. Myślę że Nightmare Moon 3. Hmm... możliwe że Vinyl 4. Szczerze to jeszcze nie 5. Czytuję :3 1. Nie czytam/oglądam 2. Słucham wszystkiego co mi wpadnie w ucho 3. Mam jednego i jest słodki i fajny 1. W sumie to nie wiem, wole się nie udzielać w takich tematach... Męczy mnie to. 1. Taa 2. Nightmare Moon jak już mówiłam 3. Luna 4. Lubię obie... nie umiem wybrać ;P 5. Fanart ------ Dziękuję za tyle fajnych pytań! ;D
    1 point
  18. Z powodu niedostosowania się do wymaganych tagów, opowiadanie ulega natychmiastowej i nieodwołalnej dyskwalifikacji. Wyraźnie było napisane, że ma być tag [Dark]. Nie [Grimdark] tylko [Dark]. Edit: Profilaktycznie dodam,że choć na liście tagów są one ujęte jako jedna kategoria różniąca się mocą, to jednak jakby tutaj [Grimdark] mógłby być użyty zamiast [Dark] to byłoby to wyraźnie zaznaczone.
    1 point
  19. Może autorowi chodziło bardziej o coś w stylu: > Inaczej: "dobry ziomeczek do pogadania i pośmiania się, ale nie będę szukała z nim związku bo dzieciuch". Inna sprawa, że czym do jasnej cholery są ci brony i te pegasis. Zależnie od definicji udzielane odpowiedzi będą się różniły.
    1 point
  20. N: Typowo polski. Jak powiadają stereotypy, w nicku Polaka musi być PL. A: Pinkie, zawsze taka roześmiana. Aż uśmiech wita na twarz. S: Linki, czyli coś, czego nikt nie patrzy U: Fan Pinkie, za to go lubię. Co z tego, że znam go jedynie z widzenia
    1 point
  21. Ok. A wiec tak... Niedawno obejrzałem Ranbow Rock, wiec co mogę powiedzieć na temat tego filmu. Był fajny... To jest skrócona wersja recenzji. No dobra zaczynam omawianie tej jakże sympatycznej, musicalowej, drugiej części Equestria Girls. Zacznę od postaci, które grały pierwsze skrzypce - Twilight Sparkle i odmienionej Sunset Shimmer. Przyznam, że twórcy nie zaskoczyli mnie tym, ze to akurat one bedą głównymi bohaterkami. Mocno natomiast zaciekawiło mnie ich przedstawienie. Twilight nie potrafiła napisać zaklęcia, choć jej przyjaciółki na nią liczyły. Po raz pierwszy w serialu, znaczy się, ogólnie w uniwersum nie potrafiła zrobić czegoś, od czego zależało ukończenie ich zadania. Spodobało mi się to - zawsze to Twilight ratowała sytuacje i wszyscy bezgranicznie jej przez to ufali. Film pokazywał, że Twilight wcale nie jest taka wszechwiedząca, że również ma prawo nie sprostać oczekiwaniom przyjaciółek, oraz pokazywał, jaką czyje presje, kiedy to od niej zależy wszystko. Teraz Sunset Shimmer - pomijając to, że jest to moja ulubiona postać z EG, wspomnę, że przeistoczyła się ona z paskudnego, rasowego złodupa, wrednej, żądnej władzy wiedzmy, którą można porównywać do samicy psa, w dobrą, miłą, przyjacielską dziewczynę, która stara się naprawić swoje błędy, mimo uprzedzeń innych. Brzmi jakoś znajomo? Nie mniej uwielbiam postacie, które przechodzą na dobrą lub złą stronę mocy. Sunset przez prawie cały film trzymała się na uboczu - widać, że było jej trudno ze złej od razu stać się dobrą, choć przyjaciółki ją zaakceptowały nie czuła się jedna z nich. Nie muszę chyba wspominać, że ostatecznie tym kto ocalił sytuacje była właśnie ona, wreszcie zrozumiała czym jest przyjaźń, i że chce dowiedzieć się o niej więcej. Brzmi znajomo? Rzeczy, której mi jednak zabrakło w tym filmie to niedosyt właśnie postaci Sunset. Miałem szczerą nadzieje, że pokażą ją znowu w postaci kucyka i ukażą jaka była jako uczennica Celestii. Co prawda był motyw z książką, ale to za mało jak na mnie. Innymi słowy w filmie było za mało najfajniejszej postaci. Brzmi jakoś znajomo? Co sie tyczy reszty Mane Six to twórcy zastosowali motyw psucia się ich relacji. W dążeniu do celu każda kierowała się inną wartością, co doprowadziło do niezgody między nimi. Brzmi jakoś... resztę se dośpiewajcie. No to teraz antagonistki. Sam pomysł na ich pochodzenie wydał mi się dość ciekawy, tym bardziej, że, o dziwo, to nie księżniczki wygnały je do świata ludzów. Wokalne moce syren idealnie pasowały do musicalowego charakteru filmu. Reszta to już dość obckany motyw, ale nowy jeśli chodzi o uniwersum - jedna przywódczyni - przebiegła i podstępna, a dwie jej towarzyszki to przysłowiowe idiotki. Na dodatek syreny żywiły się negatywną energia, która powstaje, kiedy panuje niezgoda - były tym dość mocno podobne do Wendigo, wyglądem również dość mocno się z nimi kojarzyły. Zauważyliście, że wielu antagonistów czerpie swoją moc z różnych energii: Chenglingi - miłość, Tirek - magia ogólnie, Wendigo i Syreny - niezgoda. Co jeszcze można powiedzieć. Nie jestem zbyt wielkim znawcą muzyki, jednak liczne i, co najważniejsze, świetne piosenki stanowiły główny atut tego filmu. Jestem pewnien, że chętnie będę do niego wracał, a już na pewno do piosenek. Szczególnie spodobały mi się "How adwesome I want to be" i "Under our spell". Rzecz na jaką warto zwrócić uwagę to ważną rolę, jaką w filmie pełniły postacie dotychczas drugoplanowe np. Trixie i Winyl Scratch - wielka i potężna dostała nawet piosenkę. Do tego dochodzi mnóstwo innych, drobniejszych rzeczy - uczłowieczone( dziwnie to brzmi) postacie i związane z nimi mindfuckowe sceny - Bulk Biceps grający na skrzypcach, diamentowe psy w postaci ludzi, rapujący Snip i Snails, Derpy grająca na pile, no i oczywiście najlepsza - Maund Pie karmiąca Bouldera płatkami. To była najbardziej genialna scena w całej historii genialnych scen. Mógłbym też co nieco powiedzieć o Flashu Centym, ale tego nie zrobię, bo go zwyczajnie nie lubię. Reasumując - film bardzo dobry, spodobał mi się równie mocno, a może nawet bardziej niż poprzednia część, rozbudowa postaci Sunset, choć nie aż tak bardzo jakbym chciał, masa świetnych piosenek, no i oczywiście epickich momentów min. utworzenie przez muzykę Mane Seven( no bo Sunset też tam była) wielkiego alikorna z magii - to było wielkie. Pozostaje czekać na trzecią część, którą z pewnością zrobią po piątym sezonie. THE END
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...