Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 03/11/15 we wszystkich miejscach

  1. Helikon jest dość tani i w miarę dobry - http://sklep.fort.mil.pl/spodnie-marpat-helikon.html http://sklep.fort.mil.pl/bluza-marpat-helikon.html Da się dużo taniej ale to i tak bedzie wtedy bardzie szturmiakiem niż wyborowym (smutek jest podwójny bo komora jest dziwna i LCT w stocku mają gorsze bebechy od E&L ) Wczoraj właśnie zauważyłem temat, jak tylko skończę maraton nadgodzin w robocie to ogarnę Często 21+ hue. Byłem na kilku larpach, podobało mi się ale reszta mojego teamu stwierdziła że to nie ich klimaty a sam nie chce jeździć bo to nie ma sensu... bawienie się w bandytę było piękne. Stało się na środku drogi lub siedziało, kolega z teamu z SR25 przyczajony około 50m dalej i czekał... gdy ktoś podchodził to prosiłem aby dał co łaska za przejście albo go snajper odstrzeli xD.
    3 points
  2. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  3. Just Bronies Memes na FB.
    2 points
  4. Dzisiaj mamy okazję powitać naszą forumową koleżankę! Mystheria która zgodziła się na udzielenie wywiadu Znaczkowej Lidze Phinbella, BiP, Gość. Wyobraź sobie. Masz kartkę przed sobą i możliwość narysowania jednego przedmiotu symbolizujące twoje marzenia. Co narysujesz? Pomijając już fakt, że moje umiejętności rysownicze są raczej dość ograniczone, moje marzenia najlepiej chyba zobrazowałby rysunek drzewa. Symbolizowałoby zarówno wielorakość, jak i zmienność moich potrzeb wraz z upływem czasu, a gałęzie znajdujące się najwyżej byłyby metaforą tych najbardziej nierealnych marzeń. Masz jedno życzenie do spełnienia. Jakie to życzenie? Domyślam się, iż życzenia typu "chcę mieć nieskończoność życzeń" raczej odpadają. Jeśli chodzi o marzenia realne do spełnienia, to podeszłabym do sprawy dość materialnie i po prostu zażyczyłabym sobie dużej ilości pieniędzy, abym nie musiała się już martwić o swój stan finansowy do końca życia. Może się to wydawać płytkie, ale dzięki temu mogłabym pozbyć się większości problemów jakie mam i mogę napotkać w przyszłości i oddawałabym się wyłącznie zajęciom, na które mam ochotę. Zaś z marzeń nierealnych, zawsze marzyło mi się posiadanie superumiejętności. Najchętniej chyba zamieniłabym swoje ciało na w pełni zrobotyzowane, wykonane z niezniszczalnego materiału. Zapewniałoby mi niewyobrażalną siłę, precyzję, zręczność, szybkość i kilka innych bajerów. Jeśli byś musiała umrzeć.. to w gronie bliskich czy w samotni? Zawsze postrzegałam siebie jako osobę, która woli spędzać czas w samotni, niż z innymi, ale w ostatnich chwilach strach prawdopodobnie skłoniłby mnie do przebywania w gronie bliskich. Czym byłby świat bez zła? Czy sądzisz, że mimo iż jest destrukcyjne jest nieodzowną częścią świata, ludzi? Ja myślę, że ciężko byłoby nawet zdefiniować czym owe zło, które miałoby zniknąć z tego świata, jest. To co dla innych jest złem wcielonym, dla innych może oznaczać coś wprost przeciwnego, a skoro pozbycie się tego miałoby sprawić, że choć jedna istota by na tym ucierpiała, to czy samo w sobie nie byłoby to choć trochę złe? Moim zdaniem taki świat nie miałby prawa bytu, podobnie tak jak w bycie człowiekiem wpisuje się zło i popełnianie błędów. Nie jestem też zbyt religijną osobą, ale brak możliwości wyboru zła, nie mielibyśmy tak naprawdę w pełni wolnej woli. Odkryłaś ostatnio jakąś ciekawą stronę w Internecie? Na jakich stronach spędzasz najwięcej czasu? Może ciężko określić to jako stronę w internecie, ale ostatnio spodobał mi się kanał Czarnych Owiec na YouTube. Ostatnio najwięcej czasu spędzam zdecydowanie na stronach z kucykowymi wiadomościami, w poszukiwaniu nowych zwiastunów nadchodzącego sezonu piątego. Ale zazwyczaj najwięcej czasu upływa mi na stronach z filmami i serialami, które lubię oglądać. Jaka jest najzabawniejsza rzecz, w jaką wierzyłaś jako dziecko? Było kilka zabawnych rzeczy, w które wierzyłam, ale jedno udało mi się, niestety z rozczarowaniem, sprawdzić własnoręcznie. Mieszkałam kiedyś na wsi obok gniazda bocianów i moja mama znalazła jajo bociana, które spadło, ale zachowało się w dość dobrym stanie. Ja bardzo chciałam mieć małego bocianka, więc nauczona mądrościami z kreskówek rozbiłam to jajo, bo wtedy z niego zawsze wychodził ptaszek... niestety zderzenie z rzeczywistością było brutalne i nieuniknione. Na szczęście teraz rozumiem całą komedię mojego zachowania i mogę się z tego śmiać. O czym najbardziej lubisz rozmawiać, na jakie tematy mógłbyś dyskutować godzinami? Nie należę do osób, które lubią prowadzić rozmowę. Jestem raczej wdzięczną słuchaczką. Jednak kiedy mam nastrój, lubię rozmawiać o sprawach ścisłych, ciekawostkach naukowych, a jednym z moich ulubionych tematów jest kosmos wraz ze swoimi wszelakimi cudami. Ludzie mówią, że najważniejszy jest charakter. Dlaczego tylko mówią, a tak naprawdę przywiązują ogromną wagę do wyglądu? Nie lepiej od razu "przyznać się" do patrzenia na wygląd drugiego człowieka? Z tym charakterem to chyba jest tak, iż jest to frazes tak oklepany i zakorzeniony w nas, że większość wypowiada go bez tak naprawdę żadnego przemyślenia. Ludzie bezkrytycznie przyjęli to jako coś oczywistego, tak jak niegdyś oczywistym było, że Ziemia jest płaska. Należy pamiętać, że wygląd i charakter to nie są do końca różne zjawiska. Wygląd przecież w granicach możliwości można modyfikować właśnie pod dyktando charakteru, a więc jest on w tej części jego manifestacją. Poza tym ludzie są przekonani, że gdyby przyznali się, że wygląd drugiej osoby znacząco wpływa na to jak ją odbieramy, zostaliby zaszufladkowani jako prymitywy. Powiedzmy sobie szczerze, nie mamy wpływu na to co nam się podoba, a co nie i jest to fragment naszej prymitywnej tożsamości, którą wszyscy posiadamy. Osobom, które tak wzniośle obnoszą się z tym, że charakter jest najważniejszy, proponuję zadać pytanie - jakby się poczuli, gdyby ich (potencjalny) parter powiedział, iż kocha ich za charakter, ale ich wygląd budzi u niego odrazę. Czy twoim zdaniem wiek ma wpływ na odpowiedzialność? Zdecydowanie na odpowiedzialność największy wpływ mają mądrość i doświadczenia, ale jak wiadomo, te przychodzą z wiekiem. Niestety nie u każdego tak szybko, jak powinno. Wiek jest po prostu jednym z wielu czynników. Co sprawiło, że zostałaś fanką MLP? Siedząc w Internecie nie dało się nie zauważyć tu i ówdzie pojawiających się fanów kolorowych koników i ich twórczości. Z początku byłam przekonana, iż ludzie tak naprawdę nie są fanami My Little Pony, a traktują to z humorem i ironią - "każdy wstawia na awatar coś, z czy się utożsamia, więc ja zrobię na przekór i wstawię sobie kucyka, będzie zabawnie xD". Dopiero gdy zobaczyłam pewien komiks, gdzie kobieta pierw psioczy na swojego faceta, że ten ogląda MLP, a potem wciąga się w to razem z nim, zaświtało mi, że może jest w tym jednak coś więcej. Dalej to już standardowa historia - z ciekawości włączyłam jeden odcinek... potem drugi... i kolejny... i tak dalej... Ile średnio zajmuje Tobie dorabianie napisów do nowych odcinków MLP? Samo tłumaczenie tekstu jednego dwudziestominutowego odcinka, to około 4-5 godzin pracy, do tego dochodzi synchronizacja napisów z filmem (czyli po prostu dopisywanie, w której minucie i sekundzie dany napis ma się pojawić), sprawdzanie poprawności tego wszystkiego najpierw w programie, a później "ręcznie", scalanie napisów z filmem, wrzucanie na stronę... wszystko razem z przerwami około 8 godzin. Czy Twoi fani zasypują Ciebie pytaniami? Ostatnio raczej nie, ale w zasadzie chyba nie bardzo mają gdzie to robić, bo mój email mało kto zna, komentarze na Dailymotion pojawiają się rzadko, bo mało kto ma tam konto, a Twitter ma dość ograniczoną opcję wypowiedzi. Może kiedyś założę sobie jakieś konto na Facebooku i to się zmieni, ale to raczej nie jest narzędzie mojego pokolenia i nawet nie do końca wiem jak dokładnie miałabym takie konto prowadzić. Myślałaś może o powrocie do Polski i z jakiego miasta pochodzisz? O powrocie myśli każdy, ale w obecnej sytuacji pozostaje to raczej w sferze marzeń. Raczej zostanę w UK na stałe. Pochodzę z mieściny tak małej, że nie warto o niej wspominać. Dodam tylko, że jest to województwo zachodniopomorskie, blisko granicy z pomorskim. Co byś zmieniła na forum, gdybyś mogła? Oczywiście dodałabym więcej ciekawych użytkowników, którzy swoją kreatywnością i zapałem zainspirowaliby innych, ale niestety to tak nie działa (sami muszą przyjść). Jaką postać z serialu najbardziej lubisz? Z mane6 Fluttershy, gdyż najbardziej potrafię się wczuć w jej osobowość i to jak przeżywa różne sytuacje, a poza tym jestem lojalną popleczniczką Księżniczki Celestii - ku chwale Solarnego Imperium! (na pohybel nowej lunarnej republice!). Czy myślałaś o zostaniu Avatarem jakiegoś działu na forum? Przeszło mi to parę razy przez głowę, ale niestety wiem jaka to odpowiedzialność i ile czasu to pochłania, więc nie mogę sobie pozwolić na takie zachcianki. Poza tym jestem zwolenniczką ostrego karania za wszelkie próby naciągania regulaminu, więc szybko bym wyleciała. Jakie lubisz filmy, gry i muzykę? Filmy przede wszystkim z gatunków: sci-fi, horror/thriller, gore i komedie (niekoniecznie romantyczne), ale przede wszystkim te z niebanalną, wciągającą i zaskakującą fabułą, gdy ma się ochotę krzyczeć "to jest genialne!". Z gier to głównie strzelanki, przygodowe, strategoczne i również posiadające ciekawą fabułę. Poza paroma wyjątkami nie przepadam za grami w trybie online. Muzykę słucham rzadko i w zasadzie lubię każdą, która wpada w ucho, ale zawsze miałam sentyment do starego hip-hopu i rapu. Czy zdażyło Ci się kiedyś ostro pokłócić z kimś na forum? Nie. Jeśli chodzi o dyskusje w internecie, to jestem ostoją spokoju, obiekcji i logiki. Przez dwa lata byłam Game Masterką w jednej z polskich gier MMORPG i do mnie należało m.in. odpowiadanie na wszelkiego typu zgłoszenia i choć codziennie byłam wyzywana do piątego pokolenia wstecz, próbowano mną manipulować na wszelakie sposoby i wytrącić z równowagi, to nigdy nikomu się nie udało. Wprawdzie po dłuższym czasie wpłynęło to tak źle na mój stan psychiczny, że czasem budziłam się zapłakana, ale to już całkiem osobna historia. Opowiesz o historii swojego nicku? W zasadzie nie ma on żadnej głębszej historii. Potrzebny mi był nick i kombinowałam tak długo, aż wpadłam na taki, który mi się spodobał. Ewentualne cyfry na końcu, typu 22, 24, 69 dodaję z konieczności, gdy poprzednie nicki są zajęte. W imieniu Znaczkowej Ligi, dziękuję za wywiad i poświęcony czas, życzę też dalszej tak owocnej pracy dla fandomu pozdrawiają!
    1 point
  5. Chyba tyle pegasis i gejów nie ma na mlptrollska, by nabić wam tyle Zaoferujcie jakieś cycki czy coś...
    1 point
  6. Właśnie znalazłem takie oto spoilery z nowego sezonu Już pomijam skład sędziowski (Rarity, Octavia i Vinyl), ale wyraźnie widać, że jednak rozwinie się w stronę śpiewu!
    1 point
  7. A wyobraźcie sobie jaka byłaby kupo-burza, gdyby w s5 Sweete Belle dostała znaczek, a reszta CMC nie
    1 point
  8. Echo of the Wilds wysłane do AdamSkanD Face Noir wysłane do AdamSkanD Murder Miners wysłane do Triste Cordis Rush for Glory wysłane do PlaguePony Commando Jack wysłane do PlaguePony Hyper Fighters wysłane do PlaguePony Waves wysłane do Maćko z Bogdańca Dungeon of Elements wysłane do PlaguePony The Dream Machine Chapters 1-3 wysłane do Dżuma Puzzle Kingdoms wysłane do PlaguePony
    1 point
  9. Nie wydaje mi się, by 56 stron to było mało A przy okazji mam ochotę porzucać Spidim po rozżarzonym węglu za używanie polskiego odpowiednika Sonic Rainboom I co do grzywy Celestii... Dobrze, że dałeś "częściowo obalony", bo co prawda moment z NMM zdecydowanie nam pokazał, że Tia miała wielokolorową... Tylko już nie pamiętam, jak działał ten eliksir od Zecory? Pokazywał faktyczną przeszłość czy nieco przez pryzmat pijącego? Bo w tym drugim przypadku można by tłumaczyć, dlaczego Twilight zobaczyła swoją mentorkę w obecnej formie, tak samo jak Lunę... A swoją drogą czy finał S4 nie zaprzeczył drugiemu odcinkowi pierwszego sezonu? Bo tam wygląd Luny komentowało, że jest osłabiona magicznie i dlatego wygląda tak, a nie inaczej... A jednak Luna nie zmieniła się aż tak bardzo, gdy "oddała" moc Twi
    1 point
  10. Wiem. Ostatnio jednak pojawiły się głosy jak to dział opowiadań umiera. Powiedzmy, że mnie ta sugestia nieco... zirytowała
    1 point
  11. Przecież oskary zostały porzucone, nie będzie wyników. Teraz stwierdzam to oficjalnie, Dolar to masochista Natomiast tematyka konkursu całkiem ciekawa, podoba mi się, zastanowię się nad udziałem, bo czemu nie?
    1 point
  12. Mam kilka zastrzeżeń co do tego opowiadania. Wynikają one z zachwianych proporcji i miejscami nieregularnego tempa akcji, o czym będę jeszcze pisać, ale trochę później, gdyż jest masa rzeczy, które o wiele bardziej zasługują na uwagę i które wręcz powinny poprzedzać zwierzenia moje o problemach z poszczególnymi fragmentami tekstu. A zatem, przyjrzyjmy się rdzeniu tejże historii. Główną postacią jest świeżo upieczona i najmłodsza księżniczka Equestrii, która to musi się zmierzyć z nowymi obowiązkami, zadaniami oraz (w pewnym sensie) samodzielnością. Co ciekawe, jej największym wrogiem okazuje się ona sama. Tak jak pisał Nicz, charaktery postaci zostały oddane wręcz bezbłędnie, z Twilight na czele, a z Discordem na miejscu ostatnim. Wprowadzenie jest doprawdy przyjemne i urocze. Czytając rozmowę Celestii i Twilight słyszymy w głowie głosy bohaterek, zaś ich gesty i zachowanie sprawiają, że odnosi się wrażenie pełnoprawnego odcinka serialu. Bardzo szybko uderza w nas przyjemny klimat, który będzie nam towarzyszyć do końca, niemalże bez przerwy. Na pochwałę zasługuje poświęcenie szczególnej uwagi mentalności lawendowej księżniczki – to, co dzieje się w jej głowie, wszystkie te burzliwe analizy, obawy, nadzieje oraz wahania nastrojów nie pozwalają (do pewnego momentu) oderwać się od tekstu i niejednokrotnie przyprawiają o uśmiech na pysku Przy tym, autorka nie zapomniała o dialogach, które również czyta się wartko (z jednym wyjątkiem), a także opisach otoczenia. Jest tu sporo rzeczy, które zapadają w pamięć – chociażby wspomniany dialog między księżniczkami, rozważania Twilight, zwiedzanie zamku i nieoczekiwane omdlenie, wyścig z czasem, no i dziki szał po odkryciu, że w pozostawionej przez Celestię wiadomości czegoś „brakuje”. Mnie osobiście, na dobre zagnieździło się głowie bardzo zgrabne odniesienie do naszego zachodniego sąsiada Mniej-więcej wtedy, kiedy nieuchronnie zbliża się pora opuszczenia słońca a wzniesienia księżyca, w mojej głowie pojawiło się pytanie – a co z tą Księgą Wzorów? Rzeczywiście, jest to ten moment, w którym czytelnik ma już za sobą całkiem sporą część historii, zaś tytułowy wątek zaczyna ginąć pośród tego, co na początku wydawało się być zaledwie tematami pobocznymi. Niemniej jednak, czeka się na powrót Księgi, rozwianie pewnych wątpliwości… Lecz owe rewelacje jak na złość nie chcą się pojawić. Scena, w której pojawia się Pan Chaosu z miejsca podejmując dialog z Twilight, jest bardzo ładnie napisana, z pomysłem, z humorem, nic nie zwiastuje nadchodzącej dłużyzny. Jak wcześniej śledziło się perypetie lawendowej księżniczki z zaciekawieniem i uśmiechem, tak po tym, kiedy już udaje jej się wznieść księżyc, coś zaczyna zgrzytać. Gdzieś ulatuje humor, z draconequusa gdzieś ulatuje jego „discordowatość”, staje się bardziej poważny niż luźny, choć (na całe szczęście!) pozostaje uszczypliwy. Tak to odczułem. Rozmowa między bohaterami ciągnie się niemiłosiernie, aż w pewnym momencie wręcz nie możemy się doczekać kolejnej sceny, w nadziei, że wreszcie zostaniemy uraczeni czymś dynamiczniejszym, zmierzającym ku tytułowej Księdze. I tu dochodzę do wspomnianej na początku trudności – gdyby to ode mnie zależało, wiele bym z tej rozmowy powycinał, zastąpił kwestie mówione opisem, albo po prostu z pewnych rzeczy zrezygnował. Już wcześniej zdarzały się drobne potknięcia, w postaci lekkiej przesady z emocjami, czy gniewem Twilight (co za dużo, to niezdrowo), aczkolwiek nie przeszkadzało to zbytnio, jakoś współgrało z resztą. Tu natomiast, czujemy się nieco zmęczeni. Chcemy iść dalej, chcemy dalszej akcji. Ale z drugiej strony, po przeczytaniu całości, wygląda na to, że wszystko, co zostało powiedziane było jednak potrzebne i jakoś się zazębia z finalnymi przemyśleniami bohaterki. Sprawa jest tym bardziej dziwna, że w scenie tej opowiadanie na moment gubi swój klimat. Na całe szczęście, powraca on podczas powtórnej wizyty u urzędnika. Choć zachowanie i żal Twilight wydały mi się dziwne, to jednak słodka nieświadomość w jakiej tkwił jej rozmówca nadała tejże scenie groteskowego smaczku. Kiedy zbliżamy się do definitywnego końca opowieści i zastanawiamy się dlaczego fik nosi tytuł „Księga Wzorów”, skoro żadnej Księgi nie ma… Wreszcie! Dostajemy osławioną Księgę Wzorów! I to w jakim stylu – w połączeniu z doskonałym zakończeniem, daje nam to komediowy i całkiem zaskakujący akcent. Chociaż wydawało się to oczywiste, to jednak dzięki różnym elementom, skutecznie odwracającym uwagę od tego wątku, po prostu zapominamy o „tych” dokumentach i że one również mogą posiadać swe gotowe szablony. Przy tym, zakończenie zostało zrealizowane tak, że chce się poznać ciąg dalszy. Co Twilight powie Celestii, kiedy ta wróci do kraju? Co by swej uczennicy odpowiedziała? Czy, jak już to zostało zasugerowane, stał za tym Discord? A może w Księdze są jeszcze inne wzory? Plus, po skończeniu lektury, nagle okazuje się, że powściągliwość w odniesieniach do Księgi Wzorów, umiarkowanie w dawkowaniu scen z jej „udziałem”, skutkuje w ostatecznym rozrachunku charakterystycznym smaczkiem, dzięki któremu całość wiele zyskuje. Po prostu, odnosi się wrażenie, że wszystkie te zmyłki, przykrywanie Księgi kolejnymi wątkami i odwracanie od niej uwagi od początku miało służyć spotęgowaniu atmosfery, ale na samym końcu. Specjalnie po to, by narobić chęci na więcej, by zaciekawić. I tym bardziej, koniec historii boli ;P Z pozostałych rzeczy – mamy bardzo przyjemny styl, ładnie ułożone zdania (choć raz po raz korciło mnie, by to i owo pozmieniać), dobrze dobrane słowa, nienachalne wstawki. Uwiera trochę zmieniający się tu i ówdzie zapis dialogowy (a raczej, zapis myśli postaci), ale na tle całości, nie jest to znacząca usterka. Zresztą, monopol na mącenie i nużenie ma tutaj zdecydowanie zbyt długa rozmowa Twilight i Discorda po udanym wzniesieniu księżyca oraz drobne dłużyzny podczas wycieczek ku rozterkom lawendowej księżniczki. To trochę jak z jednostkami w Heroes VI – niby wszystko ładnie, tylko po co Strzelcom te orzełki na głowach? ;P Podsumowując, jest to kawał solidnie napisanego tekstu, choć nie wolnego od elementów urągającym całości. Niemniej jednak, wprowadzenie, reakcje Twilight (jedne serialowe, inne dosyć niespodziewane, jeszcze inne rozbawiające), kolejne wątki, Discord i jego moc zmieniania strojów (moment z dr Discordem, specjalistą od chorób psychicznych rewelacyjny!), nagła zmiana nastawienia do urzędnika no i fantastyczne zakończenie nadrabiają za to z nawiązką. Zatem, ostateczne wrażenia pozostają pozytywne. Warto poświęcić „Księdze Wzorów” trochę czasu, choć upieram się, że jest to opowiadanie nierówne. Niemniej, jest to tytuł godny polecenia, dobry na początek (odnosząc się do faktu, iż to pierwsze dzieło autorki), przyjemny w odbiorze, wesoły, miejscami nawet nieprzewidywalny, a przy tym przemyślany od początku do końca. Aczkolwiek, mogłoby być (jeszcze) lepiej. Pozdrawiam!
    1 point
  13. Rozpocznę od kwestii technicznych, które aż nadto wybijały się na pierwszy plan, skutecznie odwracając uwagę od właściwej historii. Mianowicie, spostrzegłem naprawdę sporo (jak na pięć stron tekstu i jak na moje prywatne gusta) błędów interpunkcyjnych i literówek. Najczęściej natrafiałem na zupełnie niepotrzebne podwójne spacje, a także źle postawione przecinki. Znak spacji stawia się po znaku interpunkcyjnym, nie przed Poza tym, gdzieniegdzie zdarzyły się przecinki zamiast kropek, czy też przecinek i kropka na końcu zdania. Poza tym, czasem brakowało polskich znaków, głównie liter „ł”. Kilka literek zostało zjedzonych, tu i ówdzie brakowało pojedynczych słów. Tak czy inaczej, starałem się na bieżąco zaznaczać napotkane usterki, nie ingerując zbytnio w samą treść, gdyż nie czułem się w tej materii kompetentny. Pewno jakieś podwójne spacje się ostały, ale może wyłapie je ktoś inny. Poza tym, szyk niektórych zdań jakoś mi trzeszczy. Z niektórych porobiłbym zdania pojedyncze, niektóre bym połączył, zwracając przy tym uwagę na powtórzenia. No i ustalił jakąś stałą szerokość akapitów. Nigdzie nie widzę tagu [Gore]. Jeśli w kolejnych częściach będzie tychże elementów tyle co nic, to nie widzę powodów, dla których tekst nie miałby trafić do działu ogólnego. Przyglądając się historii, chciałbym na początku ocenić stopień, w jakim jeden z ostatnich growych fenomenów został tu sponyfikowany. Nie sądzę, by był to crossover, o wiele bardziej przemawia do mnie właśnie termin ponyfikacji – w rolach postaci znanych z „Five Nights at Freddy’s 2” obsadzone zostały znane nam kucyki i pewien smoczy asystent. To nie jest tak, że bohaterki mierzą się z Freddym, Bonnim (nie Michałem Bonim!), Chicą, Balloon Boyem, czy Foxym. To po prostu kucykowa wersja tejże gry, z innymi antagonistami. Generalnie, aspekt ten wypada całkiem dobrze. Dobór postaci do poszczególnych ról okazał się chwytliwy, ciekawy. Animatroniczna Babs Seed z gitarą, Apple Bloom, Spike, maska Pinkie Pie zamiast Freddy’ego, wszystko to zostało przemyślane i dobrane całkiem zgrabne. Chociaż w gruncie rzeczy jest to niewiele więcej niż przeniesienie gry do kucykowych realiów i opisanie tego, co się w niej dzieje, to jednak tekst wypada znacznie, znacznie lepiej niż powstające stadami creepypasty o „Five Nights at Freddy’s”, które albo lakonicznie opisują cel gry, albo poruszają kwestię sekretów, również bardzo wybiórczo. Tutaj jest więcej opisów, faktycznego opowiadania jakiejś konkretnej historii, opisów wyglądu, czy atmosfery. Wciąż jednak uważam, że można by nieco zwolnić z tempem i pokusić się o więcej akapitów i anomalii, takich jak dziwne miny maskotek, tajemnicze ruchy na ekranie monitora, niepokojące zmiany wiszących na ścianie plakatów, częstsze zmiany położenia animatrokucy, te sprawy. Jeśli mógłbym coś zasugerować – niech narracja pozostanie pierwszoosobowa, lecz forma pamiętnika obowiązuje tylko w otwarciach kolejnych nocy (w sensie, że mamy krótki wpis, wspomnienie, po czym przechodzimy do akcji (retrospekcji), śledzonej z perspektywy pierwszej osoby). Wyraźnie oddzielić wpisy od kolejnych walk o przeżycie. Coś mi się wydaje, że gdyby ostatnią noc tak dla odmiany nie tylko rozpocząć, ale i zakończyć dodatkowym wpisem, wówczas łatwiej będzie wysmażyć odpowiednio tajemnicze zakończenie. No, chyba, że autor ma inne intencje. Za zwiększeniem ilości dziwności, zwolnieniem tempa akcji i urozmaiceniem treści jestem dlatego, gdyż uważam, że zyska na tym atmosfera grozy, niepokoju oraz pewnej nieprzewidywalności, podsycającej towarzyszący odbiorcy stres, tak dobrze znany z gry (aczkolwiek niektórzy są na tyle oswojeni ze straszakami, że przez całą grę pozostają wyluzowani). Jasne, że trudno zaaplikować jumpscary do tekstu (a zważając na epileptyków, stanowczo odradzam próby dosłownego wklejenia tak wyskakujących z kartki maskotek), ale dobrze by było spróbować co godzinę zaskakiwać czymś nowym. Może dodać rzeczy, które nie działy się w grze, nieco odwrócić role animatrokucy, dodać jakieś zakłócenia, bądź „dziwne obrazy” po drugiej stronie kamer. Może niech stalowe źrenice maskotek w pewnym momencie zaczną wyglądać jak prawdziwe? Może ktoś zaatakuje z nieznanej z gry strony? Rozumiesz, coś nowego, odróżniającego opowiadanie od gry, którą zostało zainspirowane. Moim zdaniem, pole do popisu jest bardzo okazałe, a zważywszy na to, że to dopiero początek historii, wiele się może jeszcze zdarzyć. Liczę, że będzie to coś świeżego, a nie tylko przerysowanego z gry. Coś, dzięki czemu czytelnik lepiej poczuje klimat grozy i tajemnicy, bo na razie aspekt ten trochę kuleje. Aczkolwiek, mam dosyć specyficzny smak, toteż akurat to można potraktować z przymrużeniem oka Póki co, jest całkiem nieźle (jak na pierwszy raz), choć może być lepiej. Pozdrawiam i czekam na dalszy rozwój wydarzeń w pizzerii Pinkie!
    1 point
  14. Użyjmy Twaptera do informowania kto dostał bana #ban[nick usera]
    1 point
  15. Maluch jako czołg do ASG? Cóż, maluch jako wóz pancerny już był Inna sprawa, że do przeróbek napędu podobno lepiej nadaje się garbus, bo praktycznie bez większych modyfikacji idzie wsadzić jednostkę ze starszego Porsche 911. Wymiany napędu w maluchu można dokonać, tylko, że mamy mało miejsca (choć nowoczesne 3 cylindry powinny wejść) no i otrzymamy niebezpieczny pojazd o ciężkim tyle i lekkim przodzie, który będzie się chciał unosić. To może być niezbyt bezpieczne. Ale jeśli uda się temu zaradzić i poprawić bezpieczeństwo to da się zrobić malucha który ciągnie nawet te 2 setki.
    1 point
  16. 105 koni przy takiej pojemności? Łoł, to chyba lepiej niż amerykańcach z lat 60. Wygląda nawet nieźle, choć jazda maluchem z prędkością 150 km/h byłaby chyba samobójstwem. No a przynajmniej nie lada przeżyciem.
    1 point
  17. Były tez inne znacznie ciekawsze wersje jak Turbo GR Udało mi się kiedyś zaleście taki wycinek z gazety Motor.
    1 point
  18. Droga prostota maluszka jak dla mnie nie była atutem auta, wszak silnik siedział sobie na dwóch śrubach, a w przypadku pierwszego rodzinnego czerwonego osobnika, niestety na jednej, nadto niedokręconej. Po przejechaniu przez tory nastała cisza, samochód zwalnia. Zdziwiona mama spojrzała sobie w lusterka. Okazało się, że silnik opuścił swoje miejsce, próbując jednocześnie żyć własnym życiem xD Za każdym razem, gdy widzę malucha, robi mi się ciepło na serduchu, mydelniczka ma jednak swój urok.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...