Skocz do zawartości

Poranny Kapitan Scyfer

Brony
  • Zawartość

    144
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Wszystko napisane przez Poranny Kapitan Scyfer

  1. Poranny Kapitan Scyfer

    Tymczasowe /sb/

    @Ylthin, motyla noga, tak, normalne, zrób sobie przerwę od pisania i zajmij się czymś innym. Bieganiem, na ten przykład. Bieganie jest spoko.
  2. Poranny Kapitan Scyfer

    Tymczasowe /sb/

    Potwierdzam, kawaii
  3. Poranny Kapitan Scyfer

    Tymczasowe /sb/

    @ChrisEggII słuchawki to ja mam, ale praca wymaga komunikacji między pracownikami. Może to i głupie, ale jeśli wejdzie im to w nawyk i nic nie uda mi się z tym zrobić, to się, cholera, zwalniam. Dodatku za pracę w warunkach szkodliwych dla zdrowia psychicznego w końcu nie dostaję.
  4. Poranny Kapitan Scyfer

    Tymczasowe /sb/

    Pop to też na ogół przemielona radiowa papka (są wyjątki, rzecz jasna), ale, na bogów, wszystko, WSZYSTKO jest lepsze od cholernego "Ale-ale-ale-ale-Aleksandra" i innych wyżerających mózg tekstów, że o badziewnej linii melodycznej i irytującym umc-umc nie wspomnę.
  5. Poranny Kapitan Scyfer

    Tymczasowe /sb/

    @ChrisEggII szef zmiany sam głośniki przyniósł.
  6. Poranny Kapitan Scyfer

    Tymczasowe /sb/

    Ludzi puszczających disco polo w miejscach pracy powinno się biczować, a za tłumaczenia pokroju "NIE PSUJ INNYM ZABAWY/WSZYSTKIM SIĘ PODOBA" powinno się ich dodatkowo łamać kołem po uprzedniej kastracji. K***a.
  7. Poranny Kapitan Scyfer

    Tymczasowe /sb/

    Brzdąku - brzdąku w tle, nie pamiętam chyba ani jednej nuty, ale dej jakiś przykład, bom ciekaw. I szukam powodu, żeby znowu zacząć oglądać.
  8. Poranny Kapitan Scyfer

    Tymczasowe /sb/

    Chyba działa, bóg zapłać. Teraz czekam tylko na SB i abdykację Sipera.
  9. Poranny Kapitan Scyfer

    Tymczasowe /sb/

    Chudość, ubogość, nieciekawość, niewyrazistość. Nowe forum mi się nie podoba, bo nie mogę ukryć swojej obecności. Ylthin, w ogóle nie jest wyszukane. Ktoś jeszcze w ogóle czyta fanfiki?
  10. Jestem Scyfru tatrzański koksownik i diluję pyszne kanapeczki z betonem

    1. Decaded

      Decaded

      #tylkorolady

  11. Dobra knajpa dla kulturalnego (he-he-he) młodego człowieka w Krakowie?

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [1 więcej]
    2. 1stChoice

      1stChoice

      Pod naostrzoną maczetą jest spoko.

    3. 1stChoice

      1stChoice

      Ewentualnie Pod Smogiem Wawelskim.

    4. DarkKlownPL

      DarkKlownPL

      W jedną osobę to trochę słabo ale w towarzystwie to C.K Browar

  12. Marcepan. Mar-mar-marcepan. Marcepancepan. Marcececepan. Mmmarcepan. Marrrcepan! PanMarcepan. Mraucepan. Marcepan.

  13. Wyglądało na to, że plotki - jak to plotki - nie nosiły w sobie prawdy i przeciwnik Scyfera wcale nie był abstynentem. To nieco komplikowało sytuację, bowiem kodeks honorowy Łowców Abstynentów zabraniał używania przeciwko pijącym oponentom jednej z sześciu nauczanych przez Zakon szkół magii, z absolutnie niewiadomych przyczyn zwanych “Bełkotami”. Niestety był to akurat ulubiony Bełkot Scyfera, ale miał jeszcze do dyspozycji pozostałych pięć, nie wspominając o wszystkich czarach, których nauczył się wcześniej. Ale, ale - bynajmniej nie był z tego powodu zły, była to przecież okazja, by się napić. Szybko rozważył wszystkie za i przeciw: z jednej strony zawartość butelek była mu nieznana, a mogła to być trucizna, kwas lub nawet = wzdrygnął się lekko na samą myśl - piwo bezalkoholowe. Z drugiej jednak cokolwiek to było, długi i wyczerpujący trening w ukrytej górskiej twierdzy Zakonu uczynił jego organy wewnętrzne, wątrobę zwłaszcza, nieprzeciętnie odpornymi. “Co o tym myślisz, Harley?” - rzucił w myślach. Odpowiedział mu głęboki, poważny i jakby nieco metaliczny głos rezonujący w miękkiej membranie jego świadomości. “Jest za darmo”. Scyfer skinął lekko głową. Nie pierwszy raz słowa jego towarzysza nosiły znaki czystej, nieskrępowanej mądrości. - Bardzo chętnie - odparł wreszcie w stronę Zmary, ochoczo wyciągając rękę, by złapać trunek - wypijmy i następny ruch twój, bo ja zdążyłem się już tutaj nieco, hehe, rozsadzić. Jedziem z tym śledziem - zakończył ulubionym powiedzonkiem swojego mistrza, admirała Zakonu, górala z ponad stuletnim doświadczeniem w zwalczaniu wszelkich objawów nadmiernej trzeźwości. Tymczasem mikstura, którą rozlał kilka chwil temu, znacznie powiększyła swoją objętość. W niczym nie przypominała już cieczy - pełzała po arenie za i wokół Scyfera, przywodząc na myśl setki zielonych, rozrastających się w szalonym tempie korzeni.
  14. Niestabilnie coś

    1. Ganz

      Ganz

      Chujowo, czyli stabilnie.

  15. Od kiedy dzikim zrządzeniem losu udało mu się odkryć i dołączyć do starożytnego zakonu Łowców Abstynentów, Scyfer nareszcie mógł powiedzieć, że jego kariera zawodowa nabrała wyrazistości, celu, a nade wszystko tempa. To ostatnie należało też traktować jak najbardziej dosłownie - chudy jak tyka okularnik zbliżał się do bram areny w niebagatelnym tempie stu trzydziestu dwóch kilometrów na godzinę. Wiatr nieskrępowanej wolności buszował w jego bujnej, rozczochranej grzywie, zapięty jedynie na najwyższy guzik płaszcz łopotał jak szalony, a stary, zdobyczny Harley Davidson model-cholera-wie-jaki-nie-znam-się-na-tym wyciskał z siebie siódme poty, warcząc przy tym jak wielki metalowy potwór. Scyfer i Harley, choć dobrzy kumple, znali się od niedawna, przez co czasem jeszcze dochodziło między nimi do drobnych nieporozumień - a to Scyfer pomylił gaz z hamulcem, a to Harley błędnie uznawał, że lekkie spowolnienie to sygnał do wygaszenia silnika. Na szczęście jednak dzisiaj, w tym bardzo szczególnym dniu, działali w jednym rytmie, jak zespolony, organiczno-mechaniczny twór. Wrota areny zbliżały się coraz szybciej. Nie zwalniając, Scyfer jedną ręką sięgnął za pazuchę płaszcza, dobywając stamtąd dużą, zieloną butelkę z namalowanym na etykiecie drzewem. Odkorkował butelkę przy użyciu zębów, ale nie upił ani troszeczkę. Zamiast tego oblizał w skupieniu usta, modląc się w duchu, by i tak mocno już eksploatowany motocykl zechciał kooperować z następnym zaklęciem. Jego okulary w kościanych oprawkach zabłysły przez chwilę, koła motocyklu skrzesały nagle grad błękitnych iskier i gwałtownie oderwały się od ziemi. Trzystukilowa bestia wyskoczyła z zawrotną prędkością na olbrzymią wysokość, Scyfer majestatycznie przefrunął kilka metrów nad areną, przechylając butelkę w dół, tak, by strumień ciemnozielonej cieczy rozlał się po ziemi. Kilka sekund lotu skończyło się gwałtownym pikowaniem. Harley zderzył się z podłożem przy akompaniamencie głośnego huku, ale bez szkody dla nikogo, zataczając jeszcze z piskiem opon efektowny półokrąg. Tak też Scyfer stanął na środku areny, lekko przechylony, z jedną obutą w niezastąpione abibasy stopą opartą o podłoże. Wysoki był jak cholera, chudy jak nieszczęście, włochaty jak menel. Wygładził króciutką bródkę i skromne pejsy, poprawił czarny trikorn - oznakę jego rangi i godności, a butelkę cisnął za siebie, gdzie tymczasem rozlana uprzednio ciecz zaczynała bulgotać i zwijać się w abstrakcyjne, powykręcane kształty. - Siema - powiedział Scyfer. - Wrum, wrum - powiedział Harley.
  16. Ale odróżnijmy pisanie dla publiki (nie mylić z "pod publiczkę") od pisania dla siebie. Bo jeśli chodzi o to pierwsze, to trzeba opinię rzeczonej publiki poznać (niekoniecznie się do niej zastosować, ale z pewnością przemyśleć), a jeśli o to drugie, cóż - wystarczy przeć dalej w kierunku własnych gustów, ale w tym przypadku opowiadanie sprawdzi się tylko wtedy, jeśli gust czytelnika będzie się pokrywać z gustem twórcy, a o to raczej ciężko. Pisząc bez komentarzy tracisz jedną z najważniejszych rzeczy: nie dowiesz się, w jaki sposób inni reagują na twoją twórczość, na co zwracają uwagę w pierwszej kolejności, dlaczego nie lubią tego i tamtego, jak postrzegają różne gatunki i wreszcie - czego oczekują od dobrej lektury. To nie jest coś, co autor może sobie sam zapewnić, bo punkt widzenia, jakby nie patrzeć, ma tylko jeden. Ale jeśli piszemy tylko ku uciesze własnej, nie przejmując się opinią otoczenia, to w zasadzie nic nie jest nam potrzebne. Inna sprawa, że publikowanie na forum (a właściwie to gdziekolwiek) wyraźnie temu przeczy. Kiełbasa
  17. WSZYSTKIE STOŁÓWKI W MIEŚCIE ZAMKNIĘTE JEDZCIE KEBABY TYLKO KEBABY ZAWSZE KEBABY CAŁE KEBABY

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [7 więcej]
    2. Zena92

      Zena92

      Masz coś do chemii, masz coś do mnie.

    3. Hoshidesu

      Hoshidesu

      Stwierdzam jedynie fakt. Czy napisałem że chemia to wieeeeeeeelkie zuuuuuuuoooo? :P

    4. Spirlny byt Atlantis

      Spirlny byt Atlantis

      Woda to tyż chemia.

  18. WSZYSTKIE STOŁÓWKI W MIEŚCIE ZAMKNIĘTE JEDZCIE KEBABY TYLKO KEBABY ZAWSZE KEBABY CAŁE KEBABY

  19. Siema, ziomeczki z fanfikowej dzielni, nadaje MC Scyfer, dzisiaj będzie krótko i zrzędliwie Właśnie skończyłem czytać Madeleinowy fik i okazał się na tyle dobry, że natychmiast, niczym radosne małe kocię, rzuciłem się do komentowania. Najpierw jednak niczym wk****ony rottweiler rzucę się na pewną nader irytującą kwestię. Przestańcie, proszę, mieszać własne fiki z błotem. To jest, cholera, głupie i niedojrzałe, nawet jeśli coś faktycznie wydaje się Wam słabe. Mało tego, robicie złe wrażenie na potencjalnych czytelnikach, wkurzacie bogom ducha winnych komentatorów i podajecie się hejterom na złotym półmisku. Tak, wiem, słyszeliście to już tysiące razy, ale najwyraźniej wciąż nie dotarło, więc będę to wałkować dopóty, dopóki nie przestanę tego widzieć na każdym kroku. A poza tym pokój i miłość, bracia i siostry~ I żeby była jasność, bo w ciemności to się można na niedopowiedzeniach srodze wyrżnąć, wykorzystuję ten całkiem niewinny tekst trochę jako pretekst. Liczba mnoga absolutnie nie zjawiła się tu przypadkiem, tak naprawdę w przypadku Madeleine pod tym względem nie jest źle, działam raczej prewencyjnie. ALE NIE IDŹ TĄ DROGĄ, BŁAGAM. [A tu miejsce na krótką spowiedź - ja sam, nieporadna duszyczka, zbłądziłem niegdyś na ścieżkę przesadnej samokrytyki. Ale to można rzucić. Jak palenie] 1. Jak dla mnie wystarczająco. 2. Jest naprawdę bardzo dobrze. Czytało się świetnie, styl palce lizać, elegancki, ładny i przyjemny w odbiorze, a do tego, pomimo wszechobecnych wtrąceń, niezwykle przejrzysty. Zgubiłem się może raz, całą resztę wchłonąłem za jednym zamachem, szybko i bezproblemowo. Duża w tym też zasługa fabuły, która dobrze wie, czym jest i idzie prosto jak drut, nie wysilając się na niepotrzebne wątki poboczne. Od czasu do czasu nieprzyjemnie szarpnęły moim poczuciem gustu ciut żenujące zabawy w omijanie-nazwy-tego-czy-tamtego-żeby-było-ciekawiej, zdarzały się krótkie zdania, które pewnie miały brzmieć mądrze, a zamiast tego waliły po oczach swoją łopatologiczną oczywistością ("Początki zawsze są trudne"), ale to tyle, w kategorii "styl" więcej wad nie stwierdzono. 3. Widziałem fanfiki z całym sztabem pre-readerów i korektorów, gdzie błędów było dziesięć razy więcej niż tutaj. Wspomnianych powtórzeń wychwyciłem może z trzy, poza tym zdarzyło się chyba jedno "połknięte" słowo i kilka literówek. Nic, absolutnie nic, co faktycznie mogłoby zepsuć przyjemność z czytania. 4. Czytałem raptem dwa Twoje opowiadania, przesławne "Pszczoły" i wyraźnie słabszy "Brudnopis"*, to plasuje się mniej więcej w połowie drogi między nimi. Jest stanowczo zbyt przewidywalne i chwilami denerwujące, żebym mógł z czystym sumieniem wystawić pięć gwiazdek, ale wciąż bawiłem się dobrze. Początek nie nastawił mnie pozytywnie - przede wszystkim miałem wrażenie, że ktoś tu zdecydowanie przesadza, robi z głuchoty tragedię na miarę AIDS czy innej Eboli, ogółem robi wszystko, by wycisnąć z czytelnika współczucie. Nieszczególnie mnie to przekonało, ja widziałem tylko niby sympatyczną, ale jednak irytującą przez swoją przesadną emocjonalność bohaterkę, a z drugiej strony - skretyniałego League'a (tak się to pisze?) bez krzty wyczucia czy chociażby zdrowego rozsądku. Miałem szczerą ochotę potrząsnąć oboma, wrzeszcząc przy tym coś w rodzaju "ZACHOWYWAĆ SIĘ, JESTEŚCIE W DOBRYM FANFIKU, KUCZA WASZA MAĆ", ale na szczęście stopniowo jakoś się do tego przyzwyczaiłem, a przy zakończeniu, jako że te elementy były już całkowicie nieobecne, zdołałem wreszcie w pełni polubić całą dwójkę. Za to Myrtle przez cały czas zachowywała nieustanny, porządny poziom, również wszelkie postacie tła wyszły Ci bardzo sympatycznie i wiarygodnie. Mój zdecydowanie ulubiony fragment to rozmowa głównej bohaterki, wujka i dziadka - ot, taki bardzo ciepły, przyjemny życia plasterek. Aż się lżej na sercu robi, szkoda, że nie cały fanfik utrzymany był w tej tonacji. Zakończenie było w porządku, miało dokładnie to, czego się spodziewałem plus niewielki bonus. Jako że lubię podliczenia i rankingi, daję dwa punkty za styl, jeden za fabułę i trzy za kreację świata, bo wszystko, co się tyczyło tła, prowadzone było przez cały czas wzorowo i to właśnie ten fajny, świetnie odwzorowany klimacik zupełnie normalnego życia przeciągnął mnie za jednym zamachem przez bite trzydzieści osiem stron tekstu. Łącznie sześć kebabów na dziewięć, solidna nota - raczej już nie wrócę do tego dzieła, ale przynajmniej będę je miło wspominał. To był MC Scyfer, pozdro i nara, do rychłego zobaczyska~ *Nie bij, jeśli przekręciłem tytuł - przysięgam, że sprawdziłbym, gdyby forum nie zacinało mi się w dziewięciu przypadkach na dziesięć.
×
×
  • Utwórz nowe...