Skocz do zawartości

Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]


Magus

Recommended Posts

Peace Order

 

Przysłuchiwał się wyraźnie słowom klaczy. W momencie gdy skończyła przemawiać natychmiastowo zabrał się za odpowiedź.

- Po tym, co się tutaj wydarzyło chyba wszyscy zainteresowali się tym miejscem, Crystal, My i Equestrianie. Problem tylko w tym, że najprawdopodobniej niewolnicy Imperatorki wynieśli stąd wszystko, co wartościowe z racji na to, że trafili tutaj pierwsi. Mimo tego chcieliśmy się upewnić, co dokładnie zmusiło ich do ewakuacji - teraz to wiemy. Może najpierw skupimy się na zamknięciu tego portalu, a potem omówimy resztę? Szkoda tracić czas na konwersacje, które póki co nie są nam w stanie pomóc.

Nie chcąc zawieść kompanów po chwili postanowił kontynuować.

- Działam jako wolny strzelec, póki co jest to dla mnie coś nowego, ale nie mogę wiecznie siedzieć wygodnie w bazie kiedy nasi zwiadowcy padają jak muchy. Zawsze mógłbym ściemniać, jednak teraz mówię prawdę. Ze swojej strony mogę zapewnić, że żadna większa grupka się tutaj nie wybiera - jesteśmy w defensywie, bez naszej ludzkiej technologii nie mamy szans z armiami Crystal. Nasi naukowcy próbują odtworzyć z tutejszych materiałów jakieś mocniejsze bronie, jednak jedynym obiecującym materiałem są te kryształy. Problem polega na tym, że ogromne ich ilości znajdują się na tym terytorium oraz pod stolicą, ale to tylko obliczenia naszych naukowców. Wysadzenie Canterlotu brzmi ciekawie, ale znając życie Imperatorce nic nie grozi, nawet jeśli użyjemy czegoś większego.

Chwilowo zamilkł. Zdał sobie sprawę z tego, że lekko zszedł z tematu.

- Przepraszam, trochę za daleko poleciałem. Jeśli uda nam się stąd wydostać udam się dalej, w bazie radzimy sobie wystarczajaco dobrze, a siedząc na miejscu nie będę w stanie odkryć opcji na przywrócenie starego porządku. Nie wspominając już o tym, że jeśli ktokolwiek z Epsilonu dowie się o moich prawdziwych planach to raczej nie będę tam mile widziany. Tak, mam rodzinę i tak, staram się ją chronić, najlepiej jak potrafię.

Nie ufał gwardzistom Crystal. Domyślał się, że jeśli uda im się przetrwać będą w stanie w jakiś sposób go wyśledzić, a to narazi nie tylko go, ale i cały Epsilon.

 

Dawn Spark

 

Jedyną odpowiedzią na moje ataki był śmiech przeciwnika, zaczynałem czuć się bezsilny - po raz kolejny mimo dawania z siebie wszystkiego nie byłem w stanie osiągnąć celu.

Chwilowo analizowałem zasłyszane słowa, odpowiedzi było kilka, jednak zdecydowałem się wybrać tę najbardziej oczywistą.

- Zapewne masz związek z tą energią, którą czuliśmy w Canterlocie. Nie jest to zdecydowanie biała magia, zatem obstawiam, że jesteś w jakiś sposób związany z czarną.

Ponownie zamilkłem. Próbowałem porównać postać ze wszystkimi znanymi przeze mnie mistrzami czarnej magii. Z racji na to, że w większości byli martwi od kilkuset lat pomyślałem, że ta postać jest w jakiś sposób związana z naszą Panią. Nie zastanawiając się dłużej zdecydowałem ponownie działać.

Spojrzałem prosto na świetlistego kucyka. Ukłoniłem się z szacunkiem i ponownie odezwałem.

- Czy to ty, moja Pani? Proszę o wybaczenie tego nędznego pokazu niemocy, z całych sił pragnę stać się silniejszym aby móc ci służyć w należny sposób. Wierzę, że jesteś w stanie poprowadzić nas do dużo lepszej przyszłości. Czy Jestem w stanie uczynić coś, aby zdobyć uznanie w twoich oczach? Czy mógłbym poprosić o wskazówki, abym to ja stał się twoim najbardziej wartościowym sługą?

Trwałem w ukłonie. Imperatorka była jedyną osobą, którą darzyłem bezustannym szacunkiem i prawdopodobnie jedyną, do której czułem coś więcej niż tylko powinność wynikającą z bycia jej sługą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

White i Sinister

- Nie odleciałam - Nagle się odezwała. Brzmiało to jakby chciała krzyknąć ale nie umiała się zdenerwować. - Wiesz... - Powiedziała podchodząc do niej nieco chwiejnym krokiem. - Jestem jednorożcem, potrzeba mi... - Zbliżyła się do Crimson by dalszą część wyszeptać do ucha. - Mniej dobroci by mnie zadowolić - Mimowolnie uśmiechnęła się a chwilę potem z trudem powstrzymała śmiech. To zdanie z jej punktu widzenia było dosyć dwuznaczne. - Dwie tequile, joint i odrobina amfetaminy... Są lepsze receptury na kamikaze - Machnęła kopytem. - Właśnie... Co ja... A tak - Trochę się pogubiła w myślach ale zaczęła grzebać w torbie by wyjąć odrobinę białego proszku lewitacją przy okazji rozsypując część na ziemie. Co ciekawe ten towar pochodził z innego, znacznie mniejszego worka niż ten co sprzedała gwardziście. Przynajmniej miała na tyle pomyślunku by nie wyjmować całości. - Kurwa - Nawet wulgaryzmy wymawiała bez cienia zdenerwowania. - Gdzie ta lufka - Trudno powiedzieć z którego powodu użyła przekleństwa. - Ale bajzel...

 

- I dlatego muszę z siebie zmyć ten zapach by tego uniknąć - Odparła White patrząc na Crimson i jak na razie nie przejmując się Sinister. - Nie chce z nimi walczyć i się zastanawiać czy to podmieniec czy jednak ty... - Westchnienia wiedząc że to główny problem przy takim spotkaniu. - Umyje się w Ponyville... I faktycznie lepiej stąd chodźmy - Powiedziała zgadzając się z Pumpkin. - Tylko dokąd? - Nie znała zbytnio tego miejsca. 

 

Batty 

- Nie musisz mi się tłumaczyć - Stwierdziła Batty. - Podjęcie tej walki byłoby bezcelowym samobójstwem więc w tym wypadku ukrywanie się nie było oznaką strachu a rozsądku... I skoro nie mogłeś nic zrobić dlaczego uznajesz się za winnego? Musisz się z tym pogodzić, czasami tak po prostu jest - Spojrzała w ziemie i posmutniała. - Czasami to jest bardzo trudne ale trzeba, wiem coś o tym. Przez jeden wypadek, sama nie wiem co się do końca stało ale efekt jest taki że straciłam ojca i nie pamiętam nic z moich pierwszych szesnastu lat życia. Nie wierze jednak że umarł, nadal go szukam ale to chyba na nic... - Bardzo rzadko się z tym dzieliła a zwłaszcza nieznajomym ogierom ale ten wydawał się szczególny. Nagle znowu na niego zwróciła swój wzrok i ucięła temat. - To się dzieje jak kucyk interesuje się zarówno magią i technologią. To naturalne że w jednym ze swoich dzieł będzie próbować to połączyć i jak widać udało mu się. - Odwróciła broń i ukazała mu napis ,,Opus Magnum''. - I nie uraziłeś mnie tym że mam mieszaną krew, gdybym była tylko jednorożcem nie rozmawiałbyś ze mną w tej chwili - W istocie miała inne umiejętności które równoważyły a czasami nawet wynagradzały trudności w czarowaniu. - W zasadzie to nie jestem pewna ale możesz mieć racje - Odpowiedziała na pytanie dotyczące klejnotów. Po chwili wyciągnęła ze swojej broni naładowany kryształ który delikatnie świecił. - Po prostu postaraj się by wyglądały podobnie i jak dla mnie powinno zadziałać. Nigdy ich nie ładowałam - Przyznała się ale ten fakt był dosyć oczywisty. - Zawsze odsyłałam zużyte do konstruktora broni i po tygodniu przychodziły gotowe do strzelania ale wątpię że teraz mamy tą możliwość. Poczta raczej nie obsługuje tych terenów... - Skrzywiła się czując się trochę głupio że tak mało wie o technicznych aspektach. - Wiem tylko że nie są naturalne a sztuczne. 

 

- Nie wynieśli... - Odparła Fire. - Przecież ten gwardzista powiedział że nie ruszali naszych rzeczy i z tego co zdarzyłam zauważyć to na razie nic nie jest rozebrane - To było nieco dziwne że nie próbowali rozmontować paru samolotów i użyć zdobytej wiedzy by skonstruować własne. Ludzie przecież mieli bardziej zaawansowane maszyny. - Chyba że chodzi ci o świątynie która jest jedynym powodem wszystkich problemów - Baza by stała jak stała gdyby nie to i raczej nie cieszyła by się takim zainteresowaniem. - Cokolwiek wynieśli i tak nie sądzę żeby nam się przydało... A jeśli chciałeś uniknąć tej konwersacji mogłeś zataić fakt że jest z tobą pro equestriańska rebeliantka. Zrozum mnie, martwię się że nasz trud będzie daremny i ona wraz z jej ekipą nas wykończą zanim staniemy na nogi. - Podniosła się z ziemi. Chciała go zapytać jak daleko stąd jest ten cały Epsilon jednak wiedziała że nie powie tego przy gwardziście. - Ale trudno zaprzeczyć że masz racje - Ziewnęła i skierowała się do jednej z pokryw skrzyni. - Jeśli chcesz się na coś przydać to coś wymyśl albo zapytaj tamtych - Pokazała kopytem na trójkę ogierów poszukujących broni i pancerzy. - Ja tymczasem idę spać bo poprzedniej nocy nie miałam zbytnio tej szansy... W kwestii wymyślania to może dałoby się zwabić wszystkie stwory do jednego pomieszczenia i je wysadzić? Mieliśmy chyba gdzieś miny... - Podsunęła pomysł i położyła się na wieku od skrzyni jako że drewno było przyjemniejsze w dotyku niż zimny metal a po chwili zamknęła oczy. - Zostawiam to wam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Zdecydowanie widać, że jesteś sobą - ledwo powstrzymała śmiech mówiąc to. Nawet odważna odpowiedź Sinister nie zrobiła na niej wrażenia. Crimson nie była w końcu typowym kucykiem, który rumienił się od tak. Zbyt wiele już widziała i sama przeżyła. Poza tym to ona zawsze rozdaje karty. Na chwilę skierowała spojrzenie na rozsypany towar. Żałowała nawet, że nie zobaczy jak kilka kretynów rzuci się na ziemię próbując wciągnąć ile się da. Nie było jednak czasu, a ona dość już narozrabiała jak na jeden dzień. No cóż tym razem chociaż bar przetrwał. Skierowała wzrok teraz na White, gdy doszła do słowa. - Pierwsza sprawa, ja na pewno bym cię nie zaatakowała, nie bije ładnych klaczy, więc tu nie ma problemu - pokiwała lekko głową. - A kolejna, że nas wyprowadzę, więc spokojnie

 

Nic więcej nie mówiąc ruszyła przodem. Nic nie wskazywało, że rynek kiedykolwiek się zamykał. Przeciwnie, im późniejsza pora tym zdawało się zbierać tu więcej mieszkańców. Widać było nocne kluby gdzie już stały kolejki. Nie trudno było się domyślić, że poza alkoholem praktykowało się tam też inne używki i zabawy. Widać było nawet w niektórych miejscach konkurentów w interesie Sinister. Dilerzy rozprowadzali własny towar w nieco wyższych cenach niż Sinister. Pumpkin szła niepewnie rozglądając się na to wszystko wokół. Chyba najbardziej ją zaniepokoił widok nocnego klubu i myśl, że sama mogła w nim skończyć gdyby nie ratunek White. Grupa gwardzistów ciągnęła za kopyta jakiegoś nieprzytomnego ogiera. Cokolwiek zrobił, musiało to być coś poważnego. Gwardia mimo, że nie była tu święta, to na pewno nie była tak okrutna jak ta Crystal, która atakowała niemal za wszystko. W końcu zaczęli powoli wychodzić w okolice dobrze znanego pustkowia. Przy wyjściu gwardziści już ich nie blokowali, najwyraźniej mając gdzieś czy coś wynoszą. W końcu liczyło się tylko bezpieczeństwo wobec tego kompleksu, a nie poza nim. Z kolejnych przejść wychodziły kolejne istoty chcące skorzystać z usług Czarnego rynku.

 

- To jesteśmy - powiedziała w końcu Crimson, wskazując kopytem na jeden z portali. - Tu jest nasze wejście do Ponyville pamiętacie jak było ostatnio? - nie dała szansy odpowiedzieć, bo kontynuowała dalej. - No tutaj będą podobne nieprzyjemności - krzywo się uśmiechnęła i spojrzała na Sinister. - Żeby teraz twój żołądek lepiej to zniósł - potem spojrzała na Pumpkin. - Ufam, że już tędy przechodziłaś - klacz lekko przytaknęła. - No to możemy wracać

 

Baza

- To nie takie proste - westchnął ciężko. - Śmierć jak na żołnierza przystało to jedno, ale być rozszarpanym przez jakieś przeklęte stwory to co innego. To nie była śmierć, na którą zasłużyli - skrzywił się na samą myśl dalej jej słuchając. Nic nie mówił dopóki nie chwycił obu klejnotów by się im przyjrzeć. - W Canterlocie są archiwa pełne zaklęć i chyba kapłani potrafią zbadać umysł. Myślę, że tymi tropami mogłabyś odświeżyć pamięć o ojcu, o ile rzecz jasna wszyscy przeżyjemy najbliższe dni. Zawsze pozostaje nadzieja, że dzięki temu jeszcze go spotkasz - krzywo się uśmiechnął. - Technologia z magią? - Cesarzowa całkiem nie zakazała ludzkiej technologii uznając, że będzie przydatna ale tak zakres... Sponyfikowany mógł tak pojmować magię czy może rodowity kucyk tak zrozumiał ludzką technologię w obu przypadkach było to równie dziwne. Zbliżył kamienień do rogu, aż po chwili oba zaczęły świecić tak samo. - Czyli ładują się jak typowe kryształy - mruknął bardziej do siebie jeszcze chwilę patrząc na nie, a potem je jej podając. - Powinnaś się zdrzemnąć. Potem może nie być do tego okazji

 

Sen

- Ile w twych słowach jest prawdy, a ile zaledwie pustych słów? - spytała istot,a przyglądając się ogierowi. - Oddziały śmierci to coś więcej niż zwykła gwardia. Wszyscy oni są wydłużeniem mojej woli. Chcąc kroczyć tą drogą stajesz się związany ze mną przysięgą jak każdy inny kto się zgodził. To jest wiara jednostronna, z której nie ma już odwrotu - istota uderzyła kopytem rozświetlając całe to miejsce. Można było teraz wszędzie na ścianach dostrzec nieznane inskrypcje. - Widziałam wiele rzeczy więcej niż może się tobie śnić. Celestia i jej plany były słabe żałosne. Ludzie mieli zakończyć wtedy swój cykl, sami to na siebie sprowadzili. Nigdy nie mieli szacunku dla siebie i wszelkich innych istot. Ona jednak zakłóciła to, chcąc ich ratować. Widać jaką wdzięczność dały za to jej te prymitywne żałosne istoty. Mam zamiar to wszystko naprawić, ale jeszcze nie jestem gotowa. Moja moc z każdą chwilą rośnie, ale to wciąż za mało by wdrożyć me plany. Wychodzę powoli poza zakres magii, którą ty rozumiesz. Nie jest to już czarna magia, a coś co przekracza wszelkie wyobrażenia. Chcesz zdobyć moje uznanie, stać się dostrzeżony? - spytała przechylając głowę w bok. - Udowodnij swą lojalność. Skończ szkolenie cienia, złóż szczerą przysięgę powierzając mi swoje życie. A gdy tego dokonasz przyjdzie czas kolejnych prób. Nigdy nie wątp w to co mówię i wykonuj moje polecenia. Nic co robię nie dzieje się bez powodu. Pamiętaj widzę wszystko wbrew pozorom, nawet jeśli co niektórzy wątpią w moje istnienie - istota znów zaczęła wbijać spojrzenie w Dawna. - Uważasz, że to sen, czy może dzieje się naprawdę?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Peace Order

 

Przysłuchiwał się Fire z uwagą. Miała rację mówiąc o klaczy, ale i tak nie zmieniłby swojej decyzji w stosunku co do niej - nie będzie odbierał życia nikomu, jeśli nie jest to potrzebne.

- Rozumiem i zgadzam się z tobą, ale i tak nie byłbym w stanie jej skrzywdzić. Nie stanowiła bezpośredniego zagrożenia dla mnie, a szczerze mówiąc nie spodziewałem się tego, że spotkam tutaj kogokolwiek żywego. Miejmy tylko nadzieję, że nikt nieprzychylny się tutaj nie zjawi, nic więcej w tej chwili nie możemy zrobić. Odpoczywaj, my przygotujemy tutaj wszystko co potrzebne.

Wrócił do rozstawiania sprzętu, znalazł w skrzyni jakiś prymitywnie wyglądający ckm, który wyciągnął i próbował znaleźć dla niego odpowiednie miejsce. Postanowił poprosić gwardzistę o pomoc.

- Chyba już wystarczy tego gadania, teraz liczy się tylko to, aby już nikt z nas nie zginął, a samymi rozmowami nie uda nam się zbliżyć do tego celu. Możesz mi pomóc rozstawić to żelastwo? Bez dłoni ani magii nie jest to niestety możliwe.

Gdy gwardzista się zbliżył dodał.

- Niech zmarli zajmą się swoimi, to już nie nasz problem. Ponadto rozgrzebywanie takich wydarzeń w pamięci w niczym nam się nie przysłuży.

 

Dawn Spark

 

Nie przerywałem. Wsłuchiwałem się tylko w słowa Crystal, próbując zapamiętać jak najwięcej. Po przemowie wstałem i zacząłem mówić, wpatrując się w nią.

- Nie są to puste słowa Moja Pani, od samego początku kiedy zacząłem zgłębiać czarną magię czułem, że kolejny mistrz istnieje. Teraz już wiem, kto nim jest.

Chwilowo zamilkłem, próbując poukładać swoje myśli. Nie było to łatwe, gdyż stałem przed najbardziej perfekcyjną znaną mi istotą.

- Wierzę w twoje słowa i chciałbym być w stanie wesprzeć Cię w walce. Przysięgam teraz i zrobię to po raz kolejny, jeśli najdzie taka potrzeba. Nie zawiodę Cię.

Ukłoniłem się ponownie.

- Jest to zbyt piękne, aby było prawdziwe, jednak nie wątpię w twe słowa. Czuję, że teraz na pewno z Tobą rozmawiam, czy to w śnie, czy na jawie. Przysięgam, że od teraz będę się uczyć, żyć i walczyć dla ciebie tak długo, na ile starczy mi sił.

Spotkanie miało dla mnie wymiar stricte religijny. Aura Imperatorki była prawdopodobnie tym, czym dla pozostałych kucy było obcowanie z królewskimi siostrami. Wiedziałem jednak, że jedyną osobą godną podążania jest tylko i wyłącznie Crystal. Wiedziałem też, że jestem w stanie zrobić wszystko, aby ją usatysfakcjonować.

Edytowano przez Lizergo
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

White i Sinister

- Ty nie - Stwierdziła White lekko odwracając wzrok jakby na słowa Crimson trochę się speszyła. - Ale podmieniec nie miałby tego problemu a wyglądałby dokładnie tak samo jak ty.

- Dobra olać to - Powiedziała Sinister nie mogąc znaleźć lufki która najwyraźniej postanowiła się dobrze zakamuflować. - Zrobię to w warunkach polowych... - Wyciągnęła kopyto by umieścić na nim biały proszek i wciągnąć nosem bez dodatkowych przyrządów. Stymulant kontra depresant... Kto teraz wygra wojnę o wpływy? Wiedziała że amfetamina która była silniejsza od alkoholu i zbije jego działanie. - Ona idzie z nami? - Spytała patrząc się na Pumpkin i pociągnęła nosem.

- Tak, musi gdzieś przenocować. Masz miejsce u siebie? - Spytała z nadzieją. - Dopiero jutro ją odprowadzamy do Trottingham bo teraz byłoby to zbyt niebezpieczne.

- A czy mój dom to hotel? Wydaje mi się że nie prowadzę takiej usługi - Rozglądała się na boki by zobaczyć jaki konkretnie towar sprzedają inni. Zastanawiała się czy powinna mieć w swojej ofercie to samo czy znaleźć dla siebie niszę...

- Nie ale korona ci z głowy nie spadnie jak użyczysz jedno łóżko na jedną noc - Była już trochę poddenerwowana tym dniem. - Więc Pumpkin chyba musi iść do ciebie - Powiedziała do Crimson.

- Już wracamy? - Jej głos był nieco zawiedziony. - Nie sprzedałam jeszcze towaru... I nie obawiaj się o mój żołądek, chyba nie ma już w nim nic. 

 

Batty 

- To nie twoja wina że tak się stało a tych co was nie ostrzegli - Pokręciła głową potępiając takie zachowanie. To było skazanie niewinnych na pewną śmierć i zdrada jednocześnie. - Nie jestem pewna czy powinnam... - Była pełna wątpliwości. - To kusząca propozycja ale co jeśli jednak wspomnienia mi nie pomogą go znaleźć? - Brzmiała jakby się ich trochę bała jednak nie wyjaśniła dlaczego. - Po za tym wątpię że kapłani zechcieliby pomóc jednorożcowi z defektem, nie byłam w Equestrii ale wiem że ta rasa jest tam chyba gloryfikowana - Gdy gwardzista oddał jej dwa kryształy załadowała je do broni a z ekwipunku wyjęła dziewięć kolejnych. - Mógłbyś naładować też te? - Spytała z nadzieją. - Jeśli jednak to duży wysiłek nie rób tego, nie chce ciebie wykorzystywać... Na razie jeszcze nie pójdę spać, nie czuje się zmęczona - Podniosła się z ziemi i udała się do jednej ze skrzyń ze strzelbami. - Mam problemy ze spaniem w nocy, nie mam tylko genów jednorożca. - Była po części kucoperzem które funkcjonowały wtedy kiedy słońce zachodziło. Wzięła jeden z pocisków i sprawdziła czy może ich używać w swoim pistolecie. - Hmm, pasują - Powiedziała z zadowoleniem i zabrała dwie paczki amunicji dla siebie. 

 

Fire już nic nie odpowiedziała uznając to za zbyteczne i w dalszym ciągu próbowała zasnąć, nie było to idealne miejsce ale nic lepszego w tej sytuacji się nie znajdzie. Karabin który wyciągnął Peace Order okazał się być kopią amerykańskiej konstrukcji Browning M2. Stary ale jary, to określenie do niego pasowało. Dwójka ogierów w tym czasie doprowadzała do porządku zbroje buntowników, były nieco cięższe niż te gwardzistów ale też bardziej wytrzymałe. Ostatni znalazł działo bezodrzutowe będące analogiem szwedzkiego granatnika Carl Gustaf.

- Przyda nam się to czy prędzej tym się sami pozabijamy? - Spytał nie będąc pewny. Broń kalibru 84 mm w pomieszczeniu mogła by być bardzo niszczycielska. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Jakoś sobie poradzę - powiedziała cicho Pumpkin, słysząc niewielką sprzeczkę między klaczami. Nie chciała ich jednak skłócić. Wystarczająco już dla niej zrobiły.

- Spokojnie - powiedziała w jej kierunku Crimson. - Jakoś się pomieścimy, chociaż trochę nie ogarnęłam chałupy, ale damy radę, a jutro wrócisz do domu - zaraz jednak znów spojrzała na Sinister. No tak, przez całą te aferę właściwie nic nie osiągnęły. Kupiła te książkę, ale nie rozkręciła interesu, który chciała tak zrobić. Głównie skupili się na ratowaniu klaczy i bójce w barze. Było jej nieco głupio, bo sama częściowo do tego doprowadziła. Nie wątpiła, że też że Sinister sobie poradzi, ale zostawiać kogoś tak samego też było jej głupio. - To co robimy? - spytała w końcu. - Może ty i Pumpkin u mnie przenocujecie, a ja tu zostanę z Sinister próbując pomóc jej rozprowadzić towar. Mogę wam podać adres, chyba znasz topografię Ponyville? - powiedziała w kierunku White. - Chyba, że chcecie to inaczej rozegrać. Jakieś pomysły?

 

Baza

- Nie widzę ku temu problemów - słabo się uśmiechnął, ładując jej kolejne pociski. - Kto wie może to uratuje nam życie. Podczas rytuału zatwierdzono, że mam poziom magii na statusie potężnego jednorożca, ale w akademii jednocześnie zauważono, że mam mierny talent do typowej magii. Ironia losu jak widać - mówił ładując kolejne pociski. -  Dlatego nie byłbym w stanie najpewniej uratować mojej podwładnej. Cesarzowa powiedziała nam, że kucyki twojego pokroju to defekt. Jesteście słabi i plamicie krew jednorożców brudem. To znaczy nie bezpośrednio. Nigdy jej na oczy nie widziałem. Teraz jednak dostrzegam, że wszystko ma drugie dno. Nie wiem co możesz odnaleźć w swojej przeszłości, ale czasem lepiej znać prawdę niż przed nią uciekać. Jeśli twój ojciec żyje też zapewne cię szuka, a jeśli prawda jest najgorszą z możliwych, to możesz go chociaż pożegnać na grobie co odda spokój jego duszy - powoli wstał słysząc prośbę ogiera i odkładając ostatni naładowany pocisk. - Nadal nie znam twojego imienia, w każdym razie jeszcze raz dziękuje, że nas nie zostawiłaś, choć mogłaś to zrobić - rzucił ostatnie spojrzenie Batty i zaczął pomagać Peacowi rozłożyć maszynę.

 

- Nie przysłuży to prawda - powiedział bez emocji. - Jednak jeśli się wydostanę, to ktoś musi powiadomić ich rodziny co zaszło i czemu nie mogą nawet dostać pogrzebu. Ich ciała leżą porozrzucane niczym nic niewarte śmieci, a w Canterlocie jeśli coś powiem zostanę usunięty. Nie wybiegam za daleko w przyszłość, ale nawet jeśli przeżyje i zdołam tam powrócić, to nie sądzę, że ktoś tam rzuci mi się na szyje witając mnie z radością. Nie, ja miałem tu zginąć, podobnie jak moi towarzysze. Mam dość oleju w głowie by wiedzieć co to znaczy. Nikt nie miał wiedzieć o świątyni, a skoro my wiemy, staliśmy się zbyt niebezpieczni. Wiem jednak jeszcze jedno, jeśli mam zdechnąć, to nie chce by zabiła mnie jakaś zdegenerowana pozbawiona wszelkich emocji kreatura

 

Sen

- Słowa bywają największą bronią. Ludzie dawniej tak wybierali swoich władców gdy ci potrafili przekazać to co chcą słyszeć inni. Czeka cię wiele prób, a to jedna z nich. Chciałbyś najpewniej poznać jej wynik, ale na to przyjdzie czas. Wkrótce zaczną dziać się wielkie rzeczy przekraczające wszelkie wyobrażenie - Dawn mógł poczuć nieprzyjemny ból na przednim kopycie, a gdy na nie spojrzał jego oczom ukazał się dziwny symbol. - Żebyś nie myślał, że to tylko sen. Przemyśl wszystko co usłyszałeś i co chcesz zrobić albowiem to droga, która nie ma powrotu. Najpewniej pierwsze myśli zaczną nachodzić cię zaraz po otwarciu oczu, ale sam musisz znaleźć odpowiedź, ja nigdy nic nie podaje na tacy. Udowodnij swą wartość, przejdź drogę cienia, a wtedy być może staniesz się częścią czegoś większego, tak długo jak nie będziesz wątpił

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Peace Order

 

Chwilę czasu zajęło mu ustawienie trójnoga, na którym gwardzista umieścił karabin.

- Spróbuj ustabilizować konstrukcję, doniosę skrzynki z amunicją.

Jak powiedział tak uczynił, z racji na bycie kucem ziemnym transport przebiegał gładko, a w międzyczasie jednorożec zajmował się karabinem.

Po doniesieniu kilku skrzynek dostrzegł, że towarzysze znaleźli granatnik.

- Bardzo ryzykowne, ale można to wykorzystać jako broń ostatniej szansy. Jeśli jednorożce odpowiednio szybko wytworzą pole siłowe, to powinno być ono w stanie pochłonąć falę uderzeniową i zatrzymać resztę odłamków. Oczywiście pod warunkiem, że nie wystrzelicie tego zbyt blisko od nas. Poza tym nieuważna osoba stojąc z tyłu może zostać solidnie osmolona.

Zwrócił się następnie do gwardzisty.

- Umiesz się tym posługiwać? Doprowadzenie broni do porządku idzie ci bardzo dobre, a z moimi brakami raczej nie będę w stanie sobie z nią poradzić.

Nie dał mu zacząć, kontynuując po chwili.

- Podobno Cesarzowa widzi wszystko, więc raczej ten akt współpracy zostanie uznany za zdradę. Może po wszystkim przyłączycie się do którejś z opozycyjnych grup? Wiedząc do czego jest zdolna wasza decyzja powinna być całkiem oczywista, no chyba, że macie tam kogoś bliskiego.

Znowu zrobił krótką przerwę, spoważniał.

- Na pewno macie. W przeciwnym razie już dawno dokonalibyście wyboru. Żona, dzieci, inni członkowie rodziny? Jesteście w dużo gorszej sytuacji od nas.

Tym razem już zaczekał na uzyskanie odpowiedzi.

 

Dawn Spark

 

Poczułem ból w kopycie. Był on bardzo nieprzyjemny, ale czując, że to część rytuału nie byłem z tego powodu niezadowolony.

Po słowach Crystal ukłoniłem się ponownie.

- Dziękuję moja Pani, nie zawiodę.

Sen nie trwał dłużej, po tym akcie obudziłem się, dalej czując lekki ból na kopycie. Sprawdzając je dostrzegłem symbol.

- A więc to prawda, doskonale.

Moje gratulacje.

Głos brzmiał wyjątkowo spokojnie.

Dzięki.

Rozprostowałem się, po czym zacząłem przeglądać książki. Długo to nie trwało, gdyż po chwili kompani zaczęli się budzić.

Ciekawość wzięła górę, spojrzałem na kopyto i zapytałem.

- Też mieliście sen? Widzieliście Cesarzową?

Uśmiechnąłem się szeroko.

- Ona tu jest, jest z nami. Wierni przetrwają, słabi zginą.

Dalej wpatrywałem się w symbol, był bardzo intrygujący.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

White i Sinister

- Zgłupiałaś? - Sinister odezwała się do Crimson. - Puść ją samą a w domu zastaniesz uratowane całe Ponyville - Nagle się roześmiała.

- Sinister... Możesz przestać? - Wzdychnęła jakby ktoś grał jej na nerwach. - Nie cierpię jej pod wpływem. 

- Ja nie White Crimson, poradzę sobie tutaj sama - Powiedziała nie czując już wpływu alkoholu. - A jak nie to Stalker na pewno, nie zapominaj o nim - Puściła jej oko. - Po za tym sprzedawanie towaru będzie nudne ale cóż, muszę za coś żyć - Skierowała się z powrotem na czarny rynek opuszczając towarzystwo. 

- To w takim razie wracamy we trójkę? - Spytała White nie będąc pewna co zrobi Crimson.

 

Batty

- A co z nie typową magią? - Spytała nie wiedząc czy taka istnieje. - Jeśli jest jakaś może byś mógł spróbować z nią, sama nie wiem... - Wzruszyła ramionami uznając że nie jest kucykiem który powinien mu doradzać. - Gdy spotkam tą całą cesarzową przeproszę ją za to że urodziłam się brudem... To bez dwóch zdań moja wina - Teraz wydawała się trochę zdenerwowana. - Z drugiej strony nie wiem za co powinnam przepraszać skoro mi jest dobrze z tym jaka jestem. Podała jakieś argumenty? Czy tak po prostu sobie powiedziała i stało się to powszechną opinią? - Schowała amunicję którą gwardzista naładował do swojej torby, każdy jeden do osobnej, usztywnionej przegródki by przypadkiem nie uległy zniszczeniu. - To nie tak że nie chce poznać prawdy... Ale boje się że ta prawda pozbawi mnie motywacji. Wiesz dlatego mam ubytek w pamięci? - Spytała ale zaraz odpowiedziała za niego. Nie było możliwości by ją znał. - Są stworzenia których jad powoduje utratę pamięci do tego stopnia że w pewnym momencie przestajesz myśleć oddychaniu... Pogryzły zarówno mnie i jego - Mówiła zdradzając kolejne szczegóły. - W międzyczasie schroniliśmy się w pustym pniu drzewa przed burzą piaskową, potem podał mi całe antidotum jakie mieliśmy ale ze mną było coraz gorzej. Byłam młoda, do tego po części jednorożcem i miałam słabszy organizm. On uznał że nie dam rady i wyszedł na zewnątrz szukać pomocy albo pewnej rośliny która mogła by mi pomóc. Nie wrócił... A przynajmniej do momentu kiedy ja musiałam opuścić schronienie by szukać wody a w tamtym momencie nie wiedziałam że mam na kogoś czekać - Wzruszyła ramionami. - Więc jeśli żyje wspomnienia w niczym mi nie pomogą... A sprawią tylko że zacznę marzyć jak pięknie mogło by być gdyby to się nie stało - Posmutniała jak za każdym razem gdy przywoływała to wspomnienie. - Faktycznie się nie przestawiłam ale krótko mówiąc nie spotkaliśmy się w dobrych do tego okolicznościach... Batty Black - Podeszła do gwardzisty gdy ten pomagał Peace Orderowi -  Mogłam was zostawić ale po co? Wiedziałam że Fire nie będzie to pasować jednak zrobiłam to co powinnam. 

 

- W takim razie położę to tutaj - Kucyk z granatnikiem odłożył go na koszyk służący do przewozu amunicji. - Przyda się jeśli jakaś większa grupka będzie na nas szarżować...

- Z tego co wiem mamy dwa rodzaje amunicji do tego - Do rozmowy włączył się drugi ogier. - Kumulacyjną i termobaryczną więc będzie sama fala uderzeniowa. Z tym że w pomieszczeniu będzie znacznie większa niż na otwartym powietrzu  dlatego wydaje mi się że bezpieczny dystans to z 40 metrów? W każdym razie musimy zabrać trochę więcej uzbrojenia by podzielić się ze z naszym wsparciem więc może będziemy tego używać na zewnątrz. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Jeśli nie wrócisz do jutra do jedenastej. to sama cię sprowadzę ciągnąc za grzywę - powiedziała ponuro Crimson po chwili rozmyśleń. Wiedziała. że Sinister sobie poradzi. ale nie lubiła jednocześnie nikogo olewać. Miała ją tu w końcu sprowadzić i z nią pokręcić. Znały się krótko, ale zrobiły już kilka takich akcji, które potrafiły szybko budować przyjaźń. Na dodatek dziwnie było być tylko z White, której nie towarzyszył wiecznie sarkastyczny ton Sinister. Spojrzała w końcu na dwie klacze i westchnęła. - Dobra nie ma co, skoro sama chce to idziemy - powiedziała idąc przez przejście. Pumpkin spojrzała niepewnie na White i dopiero za nią weszła ruszyła. Znowu znalazły się w okolicy lasu Everfree. Przejście przez portal nie zrobiło wrażenia na Crimson, która już spokojnie się rozglądała, ale Pumpkin czuła się najwyraźniej słabo, bo opierała się kopytem o drzewo jakby próbowała odzyskać równowagę.

- To co teraz - Crimson wyraziła swoje myśli na głos. - Znów musimy na pewno wejść do Ponyville i wyminąć gwardzistów, ale... - spojrzała na Pumpkin. - Bez obrazy, ale już widzę, że możesz być obciążeniem. Jesteś wyczerpana i masz obecnie niemal zerowy refleks - Pumkin nie skomentowała tego ani nie rzuciła złego słowa, najwyraźniej wiedząc, że Crimson ma racje. Zresztą sam widok tego jak zbladła gdy mówiło się o unikaniu gwardii to potwierdzał. - Ponadto jesteś jeszcze ty - spojrzała na White. - Nadal masz na sobie ten namiar. Możesz umyć się w jeziorze w lesie, ale to odradzam - zza drzew spoglądały podejrzane ślepia, które z pewnością nie należały do kucyków. - Przypuszczalnie mogłabyś może nas teleportować do mojego domu, ale wtedy będziesz już całkiem padnięta, bo sporo już mocy zużyłaś. Tam jednak mogłabyś odpocząć. Może jak szybko się umyjesz to cię nie wyczują. Inna sprawą, że możesz teleportować nas też w jego okolice  mojego domu, a my oblejemy cię jakimś okolicznym wężem czy coś za nim wejdziesz. Pytanie jednak czy nie będziesz zbyt na to zmarnowana. W każdym razie kiepska sprawa - krzywo się uśmiechnęła.

 

Baza

- Nie mam nikogo bliskiego - gwardzista uśmiechnął się krzywo. - Moja rodzina zginęła w jednej z bitew z buntownikami. Chyba dlatego zaciągnąłem się do gwardii - ciężko westchnął i spojrzał na swoich podwładnych. - Nie wiem też czy oni mają rodziny, raczej nie pytam nikogo o sprawy osobiste, a co do cesarzowej - zmarszczył lekko brwi. - Czasem nawet nie mam pewności co do jej istnienia. Może to ukryta opozycja obaliła księżniczkę, a Crystal wymyślono aby wszyscy w to wierzyli, w końcu teraz rządzi rada, a cesarzowej nie widać - zaraz jednak spojrzał na Batty, która do nich dołączyła.

- Wiem tyle co wszyscy jeśli chodzi o skażenie krwi. Magia ma być dla jednorożców, to nasze dziedzictwo, a inne kucyki i istoty pomniejsze, nie mają do niej prawa powinny, być pod naszymi kopytami. Jeśli jednorożec zmiesza krew, dokona najgorszej zbrodni, bo podzieli się magią z podistotą. Tak przynajmniej opowiadają kapłani w świątyniach. Jak mówiłem, Crystal nikt nigdy raczej nie widział. Co do twojej historii... - widać było, że zrobiła na nim duże wrażenie. - Twój ojciec może gdzieś tam więc być. Nadal szukać siebie samego zgubionego w pamięci. Jak jednak go rozpoznasz skoro nie pamiętasz jak wyglądał? A może jest inaczej? Pamięć mówi nam przy okazji prawdę o nas - słabo się uśmiechnął. - Poza tym Batty, nie zrobiłaś nic wbrew sobie. Taka nasza natura, że sobie pomagamy. Ale ostatnio chyba zatracamy też samych siebie - westchnął ponuro.

 

Kwatery

- Coś tam widziałem - ziewnął jeden z ogierów wstając. - Ale czy to była cesarzowa? Na witrażach w świątyni wygląda inaczej, a tutaj, bo ja wiem, u mnie widziałem zakapturzoną postać stojącą w lesie Everfree, która mnie nieco niepokoiła - spojrzał na swoje kopyto mając taki sam symbol jak Dawn. - Eee dobra, to jest dziwne

- Nie to nie jest dziwne - uśmiechnął się krzywo Might, patrząc na swoje kopyto. - Cesarzowa nas wybrała i pokazuje nam swoją miłość i wiarę w nas, jeśli tylko damy się jej pokierować

- Nie dajmy się zwariować - wtrącił kolejny ogier. - To, że mieliśmy pokręcone sny możemy zwalić na aurę tego miejsca, która cholernie niepokoi od samego początku

- A to? - pokazał swoje kopyto Might.

- Może gwardziści w nocy się z nami bawili, zawsze przecież jest jakiś chrzest - nagle drzwi stanęły otworem, a w nich pojawił się gwardzista skryty jak inni pod pancerzem.

- Co z wami? - spytał swoim niepokojącym głosem. - Doprowadzać się do porządku i na plac, chyba nie czekacie na zaproszenie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Peace Order

 

Wsłuchiwał się w słowa gwardzisty z uwagą. Poczuł się lekko zniesmaczony uśmiechem na jego pysku, uznał to za jeden z efektów manipulacji, której są oni poddawani.

- Przykro mi to słyszeć.

Kiedy rozmówca zwrócił się do Batty coraz bardziej się irytował. Znał z historii efekty kategoryzowania ludzi na lepszych i gorszych, jednak doświadczanie tego na żywo mocno go dotykało. Dał mu skończyć, po czym się wtrącił.

- Nie ma lepszych i gorszych. To, że urodziliście się w takiej formie a nie innej nie świadczy wcale o waszej wyższości. Wasza podatność na tanią propagandę mówi jednak coś innego. Mam nadzieję, że księżniczkom uda się to wszystko kiedyś odkręcić.

Wrócił do pracy. Widział, że reszta towarzyszy wie co ma robić, toteż skupił się na aktualnym zajęciu.

 

Dawn Spark

 

- Sen był zbyt realny. Ten symbol rzeczywiście podchodzi od Cesarzowej. Jak więc widzicie Ona istnieje i pokłada w was nadzieję na zaprowadzenie porządku. Chyba nie chcecie zawieść Jej zaufania, prawda?

Po wezwaniu przez gwardzistę odłożyłem książki do torby, a następnie wsunąłem ją pod łóżko.

W ramach rozgrzewki zapaliłem róg, trzeba się przygotować przed treningiem. Następnie po lekkim otrzeźwieniu ugasiłem go, po czym skierowałem się w stronę wyjścia.

- Chodźcie, nie pozwólmy jej na nas czekać.

Wyszedłem i udałem się w stronę, w którą biegli pozostali kandydaci. Ciągle miałem jedną rzecz na głowie, która nie dawała mi spokoju.

Zawiść. Pewnie myślałeś, że będziesz jedyny, co?

Nie gniewam się na Nią, chodzi tylko o to, że aktualnie w Jej oczach nie różnię się niczym od reszty tego... plebsu.

W takim razie udowodnij swoją wartość, nikt nigdy nie poda ci wszystkiego na talerzu.

Tak też zrobię. To JA będę tym wybranym!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

White

Biała klacz tym razem dużo lepiej zniosła przejście przez portal, w końcu teraz wiedziała czego się spodziewać. 

- Dlaczego odradzasz to jezioro? - Spytała zdziwiona i dopiero teraz spojrzała w tamtym kierunku. - Dobra, przyznam ci racje że to zły pomysł - Nie chciała prowokować walki w tym stanie. - Pytanie jak bardzo chcesz ryzykować Crimson. Ja gdy się teleportowałam do swojego domu również go wykryli - Pokręciła głową i zdała sobie sprawę że nie do końca to wyjaśniła. - Czasami tak robię na koniec dnia by zaoszczędzić czas - Posłała krzywy uśmiech wiedząc że dla innych może to być oznaką lenistwa. - Wydaje mi się że możemy kawałek podejść do Ponyville by zmniejszyć odległość z której rzucę czar a może jak szczęście dopisze znajdziemy chociażby malutką kałużę - Nie wypowiedziała ostatnich dwóch słów z komfortem jednak wiedziała że może być to jedynym wyjściem. - A u ciebie umyję się jak na cywilizowanego kucyka przystało - Spojrzała na Pumpkin i uznała że przyda się jej parę słów otuchy. - Nie obawiaj się gwardii, z nami jest specjalistka od jej unikania. 

 

Sinister

- Jeśli nie wrócisz do jutra do jedenastej to sama cie sprowadzę ciągnąc za grzywę - Powtórzyła z drwiną mówiąc w stronę portalu słowa Crimson. - Nie jesteś moją matką więc nie będziesz mi mówić co mam robić - Pokręciła głową i ruszyła z powrotem na czarny rynek. 

- Ale ja jestem - Star nagle się pojawiła i wymówiła te słowa z dumą. Szła obok Sinister równym krokiem. 

- Ty? - Spytała z delikatnym zastanowieniem. - Dziesiąta woda po kisielu - Stwierdziła beznamiętnie. 

- Wracasz z powrotem na rynek? - Spytała chociaż wiedziała. - To dobrze, możesz dla mnie coś załatwić...

- Co to takiego może być? - Odpowiedziała lekko się uśmiechając. - Zgłodniałaś? Nakarmię cie w domu a jak nie dożyjesz - Wybuchnęła śmiechem. - To wciągnij kreskę i będzie w porządku.

- Nie wygłupiaj się, wiesz że bez ciała nie jestem w stanie... - Jej głos stał się bardziej zawistny. - I właśnie tego chce. 

- Wiesz że nie mogę... - Zaczęła pamiętając o dawno temu danym słowie. 

- Mi to obiecałaś wcześniej! - Wykrzyczała ale dosyć szybko się uspokoiła. - Teraz jednak nie zrobisz całości. Pojawiła się nowa szansa i musisz mi tylko pomóc. Widzisz, rozmawiałam z pewnym kucykiem...

- Z kim?! - Była nieco w szoku, jak dotąd była pewna że tylko ona widzi Star. - Jak?

- Daj mi dokończyć a nie od razu mi przerywasz, twoja bliższa matka źle cie wychowała - Pokręciła głową. 

- Nie zaczynaj tego znowu - Dla Sinister najwidoczniej był to czuły punkt. - To przez ciebie stało się jak się stało, w przeciwieństwie do ciebie nigdy nie doradziła mi źle. 

- No cóż - Zaczęła z drwiną. - Czasami niektóre wielkie i śmiałe plany nie wychodzą... - Gdy jej rozmówczyni tego nie skomentowała kontynuowała. - Spotkałam się z akolitą czarnej róży i z naszej rozmowy wynikło że musisz tylko kupić krwawe kamienie by się ode mnie uwolnić. Ty mi nie przywrócisz ciała więc nie złamiesz tej swojej obietnicy. 

- To tyle? - Spytała podejrzliwie. - A co dostane w zamian? - W tym momencie dotarła do końca kolejki by móc z powrotem wejść na czarny rynek. 

 

Batty 

Przysłuchiwała się słowom ogiera i znienacka skojarzyła pewne dwa fakty.  Nagle zastygła w bezruchu będąc w szoku że wcześniej o tym nie pomyślała. Cesarzowa lub ta opozycja obaliła Celestię wraz z jej strażą więc włącznie z White...

- Co się stało... - Zaczęła niepewnie. - Z poprzednimi gwardzistami? - Usiadła na podłodze i spuściła głowę. - Miałam tam kogoś... - A raczej masz. Z nią jest wszystko dobrze. Wydostaniesz się z tych problemów a potem polecisz mimo że nie jesteś pegazem by sprawdzić co u niej. - Pomyślała i otrząsnęła się. - W takim razie nie wiem czy zasługuje na pomoc od tych kapłanów - Znowu się odezwała. Wcale nie uważała się za gorszą a te słowa wynikały bardziej ze wstrętu do nich. - Mam z nim jedno wspomnienie. Gdy wychodził na zewnątrz i powiedział że wszystko będzie w porządku... Wiem jak wygląda ale jeszcze go nie spotkałam. Znam jego imię bo... - Wyjęła z kabury broń która przypominała pistoletową wersję dwururki. Litery na  jednej z nich układały się w dwa słowa ,,Sun Catcher''. - Jest wyryte na lufie i jednocześnie jest to jedyna rzecz jaką po nim mam. 

 

Jeden z ogierów będących w oddali pomieszczenia rzucił gwardziście złowrogie spojrzenie gdy ten mówił o stracie rodziny przez buntowników. Po bliższym przyjrzeniu było jednak w nim coś jeszcze... Coś co świadczyło że jego historia mogła być nieco podobna. 

- Wojna taka jest... - Mruknął do siebie gdy skończył składać komplet jednej ze zbroi. - Pomożesz mi to założyć? - Spytał drugiego ogiera który układał kolejne sztuki broni na wózku. 

Edytowano przez Shey
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crimson

- Oj bo się zarumienię - lekko się uśmiechnęła na ostatnie słowa White, podobnie jak Pumpkin. - W sumie to nie dziwie się, że jednorogom tak ostatnio urosło ego. Fajnie byłoby tak się przenosić z miejsca na miejsce, ale nas natura tak szczodrze nie obdarowała - kopnęła w kamień, patrząc na chwilę na Pumpkin. - No nic, stanie tu do rana to też żadne wyjście, bo te całe podmieńce jeszcze tu nas zaatakują

- To chyba przesada - powiedziała cicho Pumpkin, a Crimson spojrzała na nią zaciekawiona. - To byłoby dla nich samobójstwo. Podobno trwa z nimi obecnie wojna. Weszliby tam gdzie jest tyle gwardii?

- Słyszałaś White. Sama przecież nie mieszkała w wiosce, a jednak je napotkała. Spryciarze się maskują i widać nawet gwardziści mają problem to wykryć - Pumpkin znów zbladła, to chyba było dla niej za dużo. - Gdy tak wspominałaś o wodzie... Koło mojego domu jest rynna, często cieknie z niej woda, ale możesz mi wierzyć to nie będzie przyjemne - pokręciła głową. - No dobra, ale ruszmy się - bez większego problemu doprowadziła obie klacze niedaleko ogrodzenia, ale tutaj sprawa była gorsza. - Myślisz, że dasz radę? - Crimson spytała Pumpkin, która patrzyła z przerażeniem na wieże obserwacyjną, z której dochodziło światło. - Na niewielką chwilę zmieniają kąt oświtlenia

- Ja nie wiem... - powiedziała bezradnie kuląc się ze strachu na ziemi.

- No to chyba mamy problem - westchnęła ciężko.

 

Czarny rynek

- A myślałem, że już cię nie ma - dobiegł Sinister znajomy głos gdy nagle nadeszła jej kolej. Kolejka uwijała się w miarę szybko, więc czekać długo nie musiała. Okazało się, że teraz siedział tu gwardzista, który wyprowadził ją z baru, i któremu sprzedała towar. Poza nim było jeszcze dwóch innych. - Twoje kumpele miały się chyba tobą zająć - pokręcił głową, nie wiedząc co o tym myśleć. - Wyglądasz jednak trochę lepiej niż w barze, chyba szybko dochodzisz do siebie. W każdym razie jak widzisz teraz zaczęła się moja służba - wzruszył lekko kopytami. - No dobrze, ale nie przyszłaś tu zapewne gadać. Przepisy już znasz i raczej nie ma szans byś coś wniosła w tak krótkim czasie, jak dla mnie możesz wejść. Chociaż na twoim miejscu bym odpuścił poszedł odpocząć i wrócił jutro i tak nieźle się już naszalałaś

 

Baza

- Nie jestem do końca pewien - spostrzegł, że Batty coś martwiło w tym pytaniu, dlatego i jego ton był nieco zmartwiony. - Spora część dawnej gwardii tamtego dnia zginęła w starciach. Jeśli cesarzowa istnieje naprawdę, to podobno zmasakrowała każdego kto spróbował ją zaatakować. Część gwardzistów złożyła broń po porażce księżniczek oddając swoją wierność nowej władczyni, a co do innych - lekko podrapał się po brodzie. - Chodzą różne plotki. Podobno część gwardzistów założyła obozy partyzanckie próbując prowadzić własną walkę. Inni doznali szaleństwa. Nie wiadomo co zobaczyli, ale zamknięto ich w różnych zakładach gdzie całą noc wrzeszczą i bełkocą do siebie, ale ile w tym wszystkim prawdy nikt nie wie - pokręcił lekko głową, a potem spojrzał na broń Batty. - Przykro mi, nie znam nikogo o tym imieniu. Jedyne co w tym wypadku mogę ci doradzić to zachować wiarę i się nie poddawać w poszukiwaniach. Przydałaby się moc cesarzowej, która widzi wszystko - westchnął słysząc nagle jednego z buntowników.

- To prawda taka jest, ale to nas napędza do walki właśnie. Szkoda, że obecnej sytuacji nie można nazwać wojną. Bardziej czuje się jak uwięziony szczur, a najgorsze, że niewiele można z tym zrobić

 

Plac

Jak się okazało plac był całkiem rozległy i wydawał się miłą odmianą od koszar. W końcu można było dostrzec promienia słońca padające na to miejsce. Mimo to, nie zmniejszało to ponurej aury, którą można było wyczuć w całych koszarach, co było dziwne gdy widziało się jednocześnie piękno nowego dnia. Na placu stało już wiele innych rekrutów, zarówno tych, którzy byli już na większej fazie szkolenia jak i świeżaków. Nawet jednak gdy Dawn wraz z resztą swojej grupy zebrał się wśród innych nic się nie działo. Zupełnie jakby ktoś dobrą chwilę sprawdzał ich cierpliwość. W końcu po niedługiej chwili na mównicy pojawił się jeden z gwardzistów, przynosząc za sobą mrok, którego nawet słońce dobrą chwilę nie mogło oświetlić.

- Każdy z oddziałów śmierci zanim stanie się jego członkiem musi przejść szereg prób. Pokonać własne lęki, porzucić myślenie i wątpliwości na rzecz słowa władczyni, zaakceptować mrok, a na koniec wykonać ostatnią próbę, która zostanie odsłonięta przed najlepszymi. Dziś świeży rekruci skupią się na pierwszej ścieżce. Pokonanie swoich lęków jest pierwszą fazą do zwycięstwa nad emocjami i zaakceptowania czegoś większego - uniósł kopyto w górę i kilku gwardzistów pojawiło się niedaleko rekrutów. - To indywidualna próba. Pójdziecie teraz za gwardzistami na swoje próby,  a dalej czas pokaże. Niech was Crystal prowadzi

- Idziemy - powiedział twardo gwardzista do Dawna gdy przemowa trwała dalej. Najwyraźniej dalsza część była przeznaczona dla bardziej doświadczonych. Każdy rekrut rozszedł się w inną stronę z przydzielonym gwardzistą. - Wiesz czego się boisz? - spytał ogier nadal go prowadząc. - Niewielu to wie, a nawet jeśli, to nikt nie pokonuje swoich lęków za pierwszym razem. Sądzisz, że ty zdołasz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Peace Order

 

Po chwili transportowania amunicji doniósł już wszystko na stanowisko. Gwardziście najwidoczniej udało się skonfigurować broń, gdyż zajął się ładowaniem magazynka.

Podszedł do niego i położył kopyto na plecach.

- To by się zgadzało, w aktualnej sytuacji jesteśmy jak szczury w klatce, więc może spróbujmy przegryźć kraty i dobrać się oprawcom do tyłka? Zapamiętaj, że nawet jeśli uda ci się wydostać z klatki i wrócisz do osoby która cię do niej wsadziła, to uczyni to ponownie. Czy tak ci się podoba aktualny stan rzeczy, mordowanie populacji nie zgadzającej się z krwawą dyktatorką? Znam waszą mentalność, kucyki nie są gatunkiem, dla którego takie zachowania są naturalne. Mam nadzieję, że dojdzie to w końcu do was.

 

Dawn Spark

 

Szedłem z gwardzistą przysłuchując się jego pytaniu. Po krótkim spacerze w końcu zdecydowałem się na odpowiedź.

- Sądzę, że tak. Wiem również, że Cesarzowa mnie wybrała i nie zawiodę jej zaufania. Zrobię wszystko, aby podołać.

Ciekawe czym we mnie rzucą. Czego się boję najbardziej? Bezsilność, brak mocy, zawiedzenie Crystal? A może wszystkiego naraz? Dowiem się już niedługo.

Będzie ciekawie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

White 

- Dobra, miejmy to już za sobą - Powiedziała mając już dosyć dzisiejszego dnia. - Jaki jest adres twojego domu? - Spytała chcąc uzyskać niezbędną wiedzę do wykonania zaklęcia. - Teleportuje naszą trójkę prost tam - Była już dosyć zdecydowana że to zrobi. - Jednak nie wiem w jakim stanie będę zaraz po... Trochę się martwię ale dam radę. Zaprowadź mnie tylko pod prysznic lub wrzuć do wanny zanim ten zapach podmieńca zdarzy się rozejść po całej okolicy a potem mnie nie budź zanim sama nie wstanę... Chyba że bardzo przegnę to interweniuj - Uśmiechnęła się jednak zdała sobie sprawę do kogo to mówi. - Tylko nie za mocno.

 

Sinister

- Coś z tym nie tak? - Spytała udając zaskoczoną gdy ten kręcił głową. Star była wystarczająco miła by w tym momencie się nie wtrącać. - Poszły już do domu a ja mam jeszcze dwie... Trzy sprawy do załatwienia. Po prostu za dużo wypiłam w...

- Na cholerę się tłumaczysz? - Jednak się odezwała psując tą iluzję. 

- Zbyt krótkim czasie na pusty żołądek - Kontynuowała jakby wcale nie było ukrytej osoby w tej dyskusji. - Wiesz. Portal, pierwszy raz, te sprawy - Uśmiechnęła się. - Jednak feta dosyć niezłe zbija działanie depresantów więc jeśli będziesz chciał kogoś przepić to wciągnij kreskę... Będzie łatwiej jeśli lekkie oszustwo ci nie przeszkadza - Przeszła dalej widząc że nie zamierzają jej kontrolować. - Wnoszę praktycznie to samo minus butelka laudanium i około grama mniej białej kawy - To była nazwa którą określała amfetaminę. - A to co zrobiłam to jeszcze nic - Machnęła kopytem. - Pokazać ci Stalkera?

 

Batty

- Niedobrze - Powiedziała kręcąc głową. Wiedziała że White jest dosyć silnym jednorożcem ale jednak nie przeżyła by starcia z cesarzową. Ona to zupełnie inna liga, przynajmniej sądząc po opowieściach. - Pozostaje mieć nadzieje że nie było jej w tym czasie Canterlocie, to chyba jedyne wyjście.- Gdy wypowiadała te słowa odwróciła się od grupy i oddaliła się. - Spróbuje zasnąć ale nie wiem czy dam teraz radę... - Położyła się na ziemi a po jej umyślę krążyła tylko jedna myśl. Ona była w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie żeby mnie uratować... A ja nie bo wybrałam inną drogę. Na ogół stroniła od konfliktów politycznych ale... Jeśli zabiła White to nie chce pomocy od tej suki. 

 

- To głupie że walczymy o to samo - Stwierdził ogier zakładający zbroję z pomocą drugiego buntownika. Faktura pancerza przypominała łuski, najpewniej na podobieństwo wiwern z tą różnicą że były w kamuflażu zimowym. - Jednak nie zostało mi nic innego - Odwrócił głowę nie chcąc patrzeć na gwardzistę. - Klatka jak klatka, ciasna ale mogę ją nazwać moją - Wzruszył ramionami przypominając sobie że z ich ekipy zrobił się mały konglomerat. - Albo naszą. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crimson

Słysząc słowa White, Crimson rzuciła jeszcze wzrokiem na kulącą się Pumpkin, która teraz najwyraźniej zrozumiała czym się skończy jej strach. White najpierw ją uratowała, a teraz znów chciała się poświęcać ze względu na nią. Nie dość, że wiedziała, że nigdy już nie spłaci tego długu, który już u niej miała, to jeszcze teraz czuła poczucie winy i niechęć do siebie za liczne problemy jakie im sprawiała. Sama Crimson nie protestowała z wielu powodów, ale głównie dlatego, że wiedziała, że klacz, z którą były będzie miała problem z przedarciem się na taką odległość niepostrzeżenie. Zgodnie z prośbą White podała więc jej swój adres, a niedługo potem wszystkie zniknęły z tego miejsca.

 

Oczywistym było, że White nie będzie miała szansy utrzymać się na nogach po takich nadużyciach mocy. Ledwo się pojawiły, a Crimson już musiała ją złapać aby się nie przewróciła. Nie była pewna jak wiele White rozumie z jej słów i czy dobrze widzi, ale powiedziała jej o dobre robocie i że już są na miejscu. Pumpkin szła niepewnie za nimi jeszcze dochodząc do siebie po tym wszystkim. W okolicy nie było widać gwardzistów. Natomiast dom Crimson z zewnątrz wyglądał jak prosty niezbyt duży dom. Na pewno nie wyglądał na zapuszczony, a sąsiedzi mający domy obok najwyraźniej spali, co wskazywały zgaszone światła w domach obok. Crimson z pomocą Pumpkin zaczęła prowadzić White do środka.

 

- Nie ma jak u siebie - powiedziała Crimson patrząc na dom. Klacz zdecydowanie nie żyła pedantycznie, ale nie było tu też tragicznie. W salonie była zielona kanapa z lekko zrzuconym na ziemię kocem, a wokół walały się magazyny opisujące mocne zespoły muzyczne. Nawet na ścianach były plakaty z różnymi kapelami rockowymi. Na półkach zdecydowanie brakowało książek, a sporo było za to płyt. W salonie poza kanapą był tylko jeszcze fotel. Pumpkin rozglądała się niepewnie po tym wszystkim, aż Crimson nie powiedziała jej żeby się rozgościła, a sama zaczęła prowadzić White do łazienki. Trzeba przyznać że na ten obowiązek nie narzekała. Łazienka Crimson okazała się niezbyt duża. Mały czerwony dywanik leżał byle jak rzucony na ziemi, a wszelkie środki higieny były porozrzucane bezwładnie. Okazało się, że klacz nie ma wanny, a prosty prysznic, pod którym położyła White.

 

- Nie będzie przyjemnie przynajmniej na początku - odkręciła wodę, a na klacz zaczęła spływać zimna nieprzyjemna woda, dopiero po chwili temperatura się uregulowała. W tym czasie Pumpkin chodziła niepewnie po reszcie domu. Poza salonem dostrzegła niewielki korytarz, w którym nie panował zbyt duży bałagan. Było to jedno z lepiej wyglądających miejsc. Korytarz okazał się prowadzić do sypialni gdzie znajdowało się łóżko z porozrzucaną na wszystkie strony pościelą, a wokół walały się różne ubrania powyrzucane z szafy. Dostrzegła tam sporo skórzanych kurtek i kolejne plakaty, a poza tym jakąś szafkę, która była zamknięta. Wolała jednak nie denerwować Crimson naruszaniem jej prywatności, więc się wycofała. Sprawdziła kolejne pomieszczenie, które okazało się kuchnią. Stała tam prosta lodówka, umywalka i stolik z dwoma krzesłami. Dostrzegła, że w umywalce są nieumyte naczynia więc postanowiła chociaż w ten sposób się do czegoś przydać.

 

Czarny rynek

- Tak to prawda, portal nigdy nie jest przyjazny za pierwszym razem, ale to jedyny sposób by to miejsce nie zostało znalezione - w miarę gdy Sinister bardziej rozwijała się w temacie kolejka trochę narosła. Nawet gdy się odsunęła niewiele to zmieniło, bo zagadywała sprawdzającego, na co zaczęły się pomruki w kolejce. Gwardzista najwyraźniej to dostrzegł, bo zaraz spojrzał na gwardzistę obok siebie i mruknął żeby na chwilę go zmienił, a sam podszedł do Sinister. - Stalkera? Szczerze nie wiem czy możesz przebić numer z baru, ale chętnie zobaczę o czym mówisz - lekko się uśmiechnął.

 

Baza

- Masz racje nie jest to dla nas naturalne, ale nie powinniśmy byli się też mieszać. Ludzie tego nie chcieli, najwyraźniej uważali to za swoje sprawy, a księżniczka przez swą dobroć sprowadziła na nas wszystkich wojnę. Cesarzowa ma poparcie nie tylko przez strach, ale i fakt że z nią wszyscy czują się bezpiecznie. Moi rodacy pierwszy raz w życiu czują się dominujący, a nigdy jeszcze tego nie było. Nie myśl jednak, że sam dalej nie dostrzegam jak zostałem teraz potraktowany - spojrzał zaraz potem na Batty. - Mówią nadzieja matką głupich, ale każda matka kocha swoje dzieci. Odpocznij, może to ci trochę pomoże - spojrzał na buntowników i chciał już co powiedzieć gdy nagle zdał sobie z czegoś sprawę. - Słyszeliście to? - lekko się cofnął i zaczął patrzeć w kierunku skrzyń, chcąc dać im do zrozumienia co słyszał i z jakiego miejsca. Faktycznie za kilkoma skrzyniami z tyłu dochodził naprawdę cichy, ale przyprawiający o dreszcz dźwięk chrobotania. Gwardzista zaczął się cofać w kierunku swojej broni.

 

Pokój złudzeń

- Żaden kucyk nie przetrwa wszystkich swoich lęków w jednej chwili - mówił gwardzista nie zatrzymując się. - Masz zostać jednym z nas, a nie skończyć w pokoju zamkniętym szczerząc się do siebie. Zakładam, że kilkoro z was już dzisiaj nie da rady i się wycofa, więc tu nie ma żartów - mimo, że ciężko było rozgryźć ton gwardzisty można było się domyślić, że mówi poważnie. - Zwykli gwardziści muszą być silni i sprawni, my poza tym wymagamy by nasze umysły były zabójcą bronią, im więcej emocji zabijamy tym stajemy się silniejsi. Nie ma tu miejsca na strach czy współczucie. Jesteśmy wydłużeniem woli cesarzowej. Na początek więc stopniowo zajmiemy się waszym umysłem - nagle się zatrzymał przed pokojem. - Tu moja rola się kończy. Wejdziesz tam sam, a czy wyjdziesz sam zależy od twojej siły woli - zaraz po tym jak Dawn wszedł do pomieszczenia mógł odnieść wrażenie, że znalazł się w pokoju, który jest wypełniony kompletną pustką. Otaczała go tylko ciemność, aż nie wszystko wokół nie zaczęło się zmieniać. Dawn znów był źrebakiem, a przed jego oczami zaczęły stawać mu koszmary całego dzieciństwa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Peace Order

 

Po załatwieniu wszystkiego ustawił się w stronę wejścia widząc, że Batty próbowała spać. Rozmyślał nad słowami gwardzisty, które dla niego były oczywistym przykładem Orwellowskiego dwójmyślenia. Zdając sobie sprawę z niemocy przekonania go na swoją stronę postanowił dać sobie z tym spokój i skupić na zadaniu.

Stróżowanie nie trwało jednak długo, gdyż coś zaczęło drapać za skrzyniami. Dobrał broni, zbliżył się do źródła dźwięku i dał łbem znak jednorożcowi, aby przesunął skrzynię.

Co to jest do cholery? - pomyślał, czekając na dalszy ciąg akcji.

 

Dawn Spark

 

Nie odzywałem się w dalszej drodze do pokoju, próbując zebrać myśli.

Po wejściu do środka otoczyła mnie ciemność, która po chwili zamieniła się w... mój dom? Wydawał się większy.

Zbliżyłem się do bramy zdając sobie sprawę, że to ja stałem się mniejszy - ponownie byłem źrebakiem. Pewnie zamienili mnie w źrebaka, żebym czuł się jeszcze bardziej beznadziejny.

Brama sama się otworzyła. Wszedłem następnie do środka i udałem w stronę jadalni, gdzie przy stole siedzieli moi rodzice. Usiadłem zaraz obok.

- Nie myślałem, że tak szybko wrócicie z delegacji. Czemu nikogo nie poinformowaliście?

Zero reakcji, ignorowali mnie. Rozmawiali ze sobą, ale nie potrafiłem nic z tego zrozumieć.

- Udało mi się zdać do następnej klasy, Pani Rush mówi, że jestem jej najzdolniejszym uczniem i...

Dalej to samo, byłem traktowany jak powietrze.

- ODEZWIJCIE SIĘ DO MNIE!

Z moich oczu zaczęły cieknąć łzy. Nie rozumiałem tego. Bolało, ale nie wiedziałem, dlaczego przeżywam to tak mocno.

Momentalnie przestałem płakać. Skoro dla nich jestem nikim, to i oni są nikim dla mnie!

Odsunąłem się od stołu, po czym wystrzeliłem promieniem w stronę ojca. Zatrzymał się on przed nim, po czym zniknął.

- Co do?

Powtórzyłem to samo kilka razy, nic się nie stało.

- GIŃ!

Znowu to samo. Po chwili wpadłem na inny pomysł.

Pozamykałem wszystkie drzwi i zablokowałem okna, były wykonane z kryształowego szkła, przez co nie dało się ich zniszczyć normalnymi metodami. Jako że podłoga była z drewna udało mi się zapruszyć ogień, po czym wyszedłem ze łzami w oczach z pomieszczenia. Zaryglowałem ostatnie drzwi blokując je dodatkowo meblami, po czym wybiegłem z domu. Nagle ponownie otoczyła mnie ciemność. Szedłem dalej, stopniowo powstrzymując płacz.

Nienawidzę was. Tak bardzo nienawidzę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

White 

Pierwsza chwila po teleportacji nie była przyjemna... Czuła ból głowy, widziała jakby podwójnie i mimo że nie ruszała żadnym mięśniem bojąc się upaść świat wirował. Poczuła jak Crimson ją łapie i coś do niej mówi jednak jej słowa słyszała jakby dobiegały zza ściany wody i nie mogła się na nich wystarczająco skupić by je zrozumieć. Pozwoliła prowadzić siebie dalej nie zwracając zbytnio uwagi na otoczenie starając się utrzymać na nogach i podążać w kierunku w którym jest ciągnięta. Miała nadzieje że nikt ich nie zauważy... W tym momencie to byłaby najgorsza rzecz jaka mogła się stać. W końcu dotarła do łazienki i znowu usłyszała głos który znał i tym razem go zrozumiała. Dlaczego ma być nieprzyjemnie? - Pomyślała zastanawiając się i nie mogąc znaleźć powodu. - Przecież to tylko prysznic... W tym momencie lodowata woda zmoczyła jej sierść powodując mały szok termiczny a White w naturalnym odruchu skuliła się chcąc zachować jak najwięcej ciepła dla siebie. Gdy temperatura się unormowała przewróciła się na plecy i odkryła że sposób w jakim postrzega świat również wrócił do stanu bliższym normalnemu. 

- Ja się kiedyś tym zabije... - Nie powinna tego mówić w tym momencie i w tym miejscu. Jedna z kropel wpadła jej do gardła i zaczęła kaszleć. Odwróciła głowę na bok i po chwili znowu się odezwała umęczonym głosem. - Jest w porządku... Ale głowa mi pęka.

 

Sinister

- Hmm - Spojrzała na niego zaskoczona. - Myślałam że się nie zdecydujesz - Uśmiechnęła się do niego gdy podchodził. Otworzyła jedną ze swoich toreb i wyjęła mały czarny pojemnik. 

- Sinister co ty robisz... - Star patrzyła na nią jakby się bała co za chwilę nastąpi. - Wszystkich tu przestraszysz a gwardziści zaczną strzelać  - W zasadzie twór jakim był Stalker ją nie obchodził ale nie chciała by jej wtyczka do tego świata dostała zakaz wstępu na czarny rynek lub coś w tym rodzaju.

- I w zasadzie nie powinnam go ci pokazywać - Kontynuowała nie zwracając uwagi na trzecią osobę w tej rozmowie.

- Nareszcie głos rozsądku - Widocznie się ucieszyła ale jej entuzjazm znacznie opadł gdy Sinister otworzyła pudełko. Była w niej dosyć mała, niegroźna i nie ruchoma figurka. 

- Ale i tak to zrobię - Wzruszyła ramionami i odwróciła się od reszty klientów i gwardii by zasłonić to co się dzieje swoim ciałem. - Tylko mnie za to nie zamknij w jakimś lochu... - Wyjęła Stalkera z pudełka i położyła go na swoim kopycie a ten nagle powiększył się do około dziesięciu centymetrów długości. Wyglądał jak pierzasta wiwerna z tym że mogła chodzić na dwóch kończynach. Długimi pazurami wbijał się w skórę swojej pani dosyć głęboko, świadczyła o tym mała ilość gęstego, czerwonego płynu która brudziła sierść. Zamiast jednego ogona miał trzy a każdy był zakończony igłą, przynajmniej w tym mikroskopijnym rozmiarze. Stwór patrzył się na gwardzistę i wydał z siebie dźwięk jakby zawarczał po gadziemu.

- Spokojnie, chciał ciebie tylko zobaczyć... - Nie mówiła w tym momencie do ogiera. - Nie wygląda jakoś extra groźnie ale wyobraź sobie że mogę go zrobić dwa razy większego od ciebie - Spojrzała na niego i z uśmiechem oczekiwała reakcji. 

 

Batty 

Będąc już na ziemi położyła swój pistolet równolegle do siebie na wysokości głowy i przykryła go swoim kopytem... Zawsze gdy nie miała przy sobie broni gotowej do strzału nie czuła się komfortowo. Zamknęła oczy i nie przejmując się dalszą rozmową gwardzisty i Peace Ordera próbowała zasnąć. Dręczyły ją jednak niespokojne myśli. ,,Do tej pory nie znalazłam ojca... A co jeśli przez to straciłam również White?" - Próbowała o tym nie rozmyślać ale bezskutecznie. ,,To będzie ciężka noc..."

Wtedy jednak usłyszała coś czego nie chciała. ,,Chrobotanie'' - Podniosła się otwierając oczy. Zauważyła jak nowy ogier zbliża się do źródła dźwięku. ,,Nie dadzą spokoju nawet na chwilę''. Ściągnęła z pleców swoją główną broń i skierowała lufę mniej więcej w kierunku w którym mógł być stwór. To nie było dobre miejsce do walki, trzeba było uważać na każdy strzał bo dookoła leżała amunicja i inne wybuchowe materiały. ,,I tak bym nie zasnęła" - Pomyślała usprawiedliwiając swoje akcje które wyglądały jakby nie ufała w kompetentność ogierów. 

 

Pozostała trójka buntowników słysząc chrobotanie zorientowała się że nie ma przy sobie broni. 

- Tak... - Odezwał się cicho jeden z nich nie chcąc prowokować stwora głośnymi dźwiękami. Wszyscy powoli ruszyli w kierunku skrzyni ze strzelbami przerywając dotychczasową pracę. Chcieli mieć coś czymś będą mogli się bronić. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dom Crimson

- Pomaganie jest przereklamowane - mruknęła Crimson, która wcześniej obserwowała jak White przewraca się pod prysznicem. Może powinna jej była zapewnić nieco prywatności, ale w jej obecnym stanie mogłoby się to skończyć tragicznie dla White. Zakręciła zaraz wodę i rzuciła na klacz ręcznik. - Mimo wszystko udało ci się. Gdyby nie ty tamta mała dziś najpewniej miałaby rozwalone życie, a tak znowu zobaczy rodzinę - mówiła pomagając wyjść White spod prysznica i potem wycierając jej ciało. Nie do końca była pewna w jakim jest stanie, ale miała wrażenie, że można to porównać do niezłego kaca. Na chwilę spojrzała jeszcze w lustro na swoje odbicie. - Bywało gorzej - zbyła tymi słowami swoje podbite oko, a potem wyprowadziła White na korytarz, co ciekawe prowadząc do sypialni. - Nie spodziewałam się gości, więc tu nie ogarniałam - powiedziała znowu gdy dotarły na miejsce. - Możesz zająć moje łóżko. W twoim obecnym stanie to będzie najlepsze wyjście

 

Czarny rynek

- Dzięki więc za zaufanie - krzywo się uśmiechnął gdy wspomniała, że nie powinna mu pokazywać tego tajemniczego Stalkera, ale i tak postanowiła zrobić. - Za pokazywanie zwierzaków nie... - nim zdołał skończyć lekko mrugnął na jak mu się zdawało widok nietypowej figurki. Przypominało to trochę wiwernę, ale z paroma dodatkami. Gdy jednak dziwny stwór nagle się powiększył otworzył szeroko oczy. Inni gwardziści nie patrzyli w ich kierunku tylko nadal robili swoją robotę. Klienci wchodzący na rynek też mijali ich bez zainteresowania. Gwardzista natomiast na chwilę przybliżył pysk do stwora by lepiej się przyjrzeć, ale szybko go cofnął słysząc jego ryknięcie monstra. Mimo, że nie było za wielkie, wolał by nie skoczyło mu na pysk z tymi szponami. Nadal mogło w końcu wydrapać oczy. Zaraz jednak dotarły do niego słowa klaczy, które sprawiły, że na chwilę go zatkało. Dopiero po chwili odzyskał zdolność jasnego myślenia. - Muszę powiedzieć, że drugi raz już mnie zaskakujesz. Zdecydowanie jesteś jedyna w swoim rodzaju. Zatrzymujesz czas, a na smyczy na dodatek masz interesującego zwierzaka. Teraz rozumiem dlaczego tak bardzo jesteś pewna siebie, z taką obstawą nie potrzebujesz nikogo - poklepał się lekko po brodzie. - Czy on coś czuje? Znaczy wiesz jest jak zwierzak i ma emocje takie  jak przywiązanie, czy jest po prostu twoim tworem magicznym zależnym tylko od ciebie i twojej woli?

 

Baza

Gwardzista zauważył znak Ordera, ale zaczekał jeszcze chwilę z odsunięciem skrzyń, aż pozostała trójka sięgnie po broń. Gdy już ją mieli przełknął lekko ślinę i sam wymierzył karabin w miejsce dźwięku. Powoli otoczył skrzynie swoją magią i zaczął je delikatnie odsuwać. To co stało się potem trwało nie więcej niż mrugnięcie okiem. Okazało się, że za skrzynią nie był jeden, a dwa stwory. Nim ktokolwiek zdążył strzelić jeden z nich wskoczył natychmiast na sufit przybijając się do niego swoimi kończynami i sycząc na Ordera, podczas gdy drugi wyskoczył prosto w kierunku gwardzisty. Ogier natychmiast zaczął do niego strzelać, ale podobnie jak ostatnio kule niewiele zdziałały na potwora. Gwardzista szybko stworzył pole siłowe by się ochronić gdy potwór był już blisko niego, ale bestia skruszyła je jednym uderzeniem. Jego zakończona kolcem kończyna połamała karabin, a potem przebiła kopyto gwardzisty na wylot, przechodząc przez jego pancerz jak przez tekturę. W końcu szpon wbił się w ścianę, a gwardzista wisiał na nim bezradnie przyszpilony do ściany gdy potwór ryczał w jego kierunku.

- Aghh! - wrzasnął gwardzista z bólu, patrząc prosto w pysk potwora. - Pokaż co potrafisz paskudny sukinsynu - powiedział słabo walcząc z bólem.

 

Żołnierz oddziału śmierci

- Całkiem nieźle - mógł usłyszeć nagle Dawn. Nie było już mroku, a on stał w zwykłym pustym pokoju takim jak dawniej. Koszmar, który niedawno zobaczył też przepadł jakby go nigdy nie było. - Uprzedzę twoje pytanie, nie wiem co tam widziałeś. Każdy widzi co innego. Skoro jednak tu jesteś, a sala tak wygląda, znaczy, że zdołałeś częściowo przełamać cokolwiek tam widziałeś. Poczułeś właśnie przedsmak naszego życia. Podobne rzeczy będziesz widział niemal cały czas, aż całkiem uwolnisz się od zbędnych emocji. Dlatego niewielu potrafi przetrwać to szkolenie. A jak będzie z tobą? Sądzisz, że dasz radę to znieść, czy może twój umysł jest za słaby? Czasem lepiej szybko sobie odpuścić nisz stracić wszystko. Zawsze możesz spróbować szczęścia w zwykłej gwardii w takim wypadku

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Peace Order

 

Nie miał czasu na reakcję, oba stwory zaatakowały zbyt szybko, poza tym mógł dostać się w ogień swoich.

Skoczył za skrzynię chcąc dać szansę towarzyszom na ustrzelenie stwora, po czym rzucił się na pomoc gwardziście.

Gdy drugi przybił się do ściany wycelował, po czym przebił go swoją bronią na wylot. Końcówka lancy w momencie styku z karapaksem potwora zaświeciła się na fioletowo.

Drugą sztukę zostawił dla reszty. Rzucił lancę na bok, a następnie rzucił się gwardziście na pomoc. Udało mu się odczepić jednorożca razem z martwym stworem od ściany uważając, aby nie zostawić otwartej rany.

- Cholera, nie wygląda to dobrze. Panno Batty, chyba znowu potrzebujemy twojej pomocy! Poczekaj tutaj.

Pobiegł po kawałek materiału. Wziął pierwszy lepszy fragment, po czym wrócił do gwardzisty.

- Dasz radę mocno owinąć to sobie wokół rany? Musimy zminimalizować krwawienie do minimum. Wyjmę to ścierwo z ciebie, a ty zajmiesz się opatrunkiem.

 

Dawn Spark

 

Nagle moim oczom pokazał się żołnierz, czyli próba się skończyła, spodziewałem się czegoś dłuższego.

Po dojściu do siebie uśmiechnąłem się lekko.

- Nie. Nie zawiodę naszej Pani. Nie po to los mnie tutaj doprowadził.

Rozejrzał się. Pokój wyglądał tak jak wcześniej.

- Dam sobie radę, z Jej pomocą wszystko jest możliwe.

Bardzo dobrze.

- Ciekaw jestem, jak reszta sobie poradziła. Potęga potęgą, ale nasza siła również zależy od współpracy, jesteśmy przecież jednością. Szkolenie na dzisiaj skończone? Jeśli to możliwe chciałbym móc wrócić do nauki.   

Chwileczkę.

- Czy jako rekruci mamy dostęp do jakiejś biblioteki? Poszukuję bardziej zaawansowanych księg do nauki ofensywnej czarnej magii, niestety w Canterlockiej bibliotece nie mieli tego zbyt wiele.

 

Edytowano przez Mizanth
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

White 

- Wcale nie - Odpowiedziała na zarzuty Crimson a wtem znienacka spadł na nią ręcznik zaraz po tym jak woda została zakręcona. Wytarła najpierw twarz i ściągnęła kopytami materiał który zasłaniał jej światło. - Czasu po prostu się zmieniły... Kiedyś nie musielibyśmy się ukrywać przed gwardią w nocy a po prostu wrócilibyśmy do domu - Pokręciła głową, nie dało się ukryć że nie podobał jej się obecny stan rzeczy. Wstała na nogi korzystając z klaczy obok jako oparcie i razem z nią przystąpiła do suszenia grzywy, szyi, pleców i tak dalej... -  W zasadzie nie tylko mi - Nie chciała brać całej chwały dla siebie gdy na nią nie zasłużyła. - Gdybyś nie zrobiła tej rozróby do niczego by nie doszło a Sinister... - Zrobiła przerwę na zastanowienie się. - Nie mam pojęcia co im zrobiła ale na parę minut uciszyła cały tłum. Zgaduje że jednak nie próżnuje kiedy siedzi w domu i chyba zaczynam się bać co pokaże pewnego dnia... Ale tyle dobrze że to nie czarna magia - Stwierdziła już bardziej ze spokojem kiedy była prowadzona do sypialni. - Dopóki tu nie śmierdzi rozkładającym się ciałem albo ekskrementami to jest w porządku - Przypomniała sobie pewną sytuacje na pustyni. ,,Ciekawe co u niej'' - Pomyślała ale wiedziała że nie dostanie na to pytanie odpowiedzi.

- Nie... - Najpierw chciała się kategorycznie nie zgodzić na zajęcie łóżka Crimson ale z drugiej strony wyglądało tak kusząco. - W sumie skoro sama to zaproponowałaś to niech będzie - Uśmiechnęła się. - Ale nie będziesz spała na podłodze? 

 

Sinister 

- Za pokazanie takich zwierzaków też nie? - Uśmiechnęła się i z dziwną przyjemnością przyglądała się ogierowi kiedy on badał wzrokiem Stalkera. - Możesz go nawet pogłaskać. Jest niegroźny dopóki nie zrobisz mi albo jemu krzywdy - wyciągnęła kopyto bardziej w jego stronę. - Albo nie wydam mu takiego polecenia - To były wszystkie trzy scenariusze kiedy ten pluszak zmieniał się w maszynę do zabijania. - I nie zatrzymałam nikogo w czasie - Chciała go wyprowadzić z błędu. - Czas to nie jest coś co można dotknąć, zbadać szkiełkiem i okiem czy posiąść... Jest więc po za moim zasięgiem. Chcesz znać prawdę? - Spytała przeciągając moment w którym wyjaśni co zrobiła. - Zostali odurzeni morfiną - Ujawniła sekret że w jakiś sposób wszyscy dostali solidną dawkę z jej torby. - Ale wracając do Stalkera. Jest zależny ode mnie bo w końcu to ja ukształtowałam jego ciało i dałam mu życie więc jest tworem magicznym... Ma jednak swoją wolę i rozum, potrafi się uczyć z doświadczeń. Potrafi również sam ocenić czy ktoś mnie atakuje lub okrada. Właśnie dlatego jest w stanie mnie pilnować gdy ja leże zalana w trupa w ciemnej uliczce. Nie czuje bólu ale odczuwa przyjemność - Zastanawiała się czy gwardzista odważy się go pogłaskać. - I pamięta kto był dla niego miły a kto nie. 

 

Batty

Stała nieruchomo w momencie kiedy gwardzista odsuwał skrzynię wcelowana w przestrzeń zaraz za nią... Gdy przyszło co do czego okazało się że to dwie bestie zamiast pojedynczej sztuki. Jedna z nich od razu skoczyła w kierunku ogiera który tknął kijem mrowisko i tym samym uciekła spod celownika Batty zanim zdążyła cokolwiek zrobić. ,,Ten to ma dzisiaj pecha" - Pomyślała patrząc jak zostaje przybity szponem do ściany. Już miała korygować pozycje swojej broni by mu pomóc jednak Peace Order był pierwszy i wyglądało na to że sobie poradził z zagrożeniem. Wycelowała więc w drugiego potwora ale zaczekała z oddaniem strzału. Chciała dać szansę reszcie swojej grupy na przetestowanie uzbrojenia a lepszej okazji nie będzie. Po za tym nie zamierzała marnować amunicji. Była jednak gotowa by posłać zabójczy pocisk z magii prosto w jego twarz a raczej w coś co powinno nią być.  ,,Też jestem szybka a teraz mnie nie zaskoczysz" - Pomyślała i jak na razie nie zareagowała na to że ktoś nazwał ją panną. Ogier został ranny w kopyto a od czegoś takiego od razu raczej się nie wykrwawia.

 

Trójka ogierów uzbrojona w strzelby o kalibrze przewyższającym ponad dwukrotnie broń z której korzystał gwardzista skorzystała z okazji że bestia skoczyła pod sam sufit gdzie było naprawdę nie wiele skrzyń a więc znikome ryzyko że trafią w coś niepożądanego. Razem oddali około piętnaście strzałów celując w głowę i w okolice serca używając amunicji przeciwpancernej. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crimson

- Zawsze do usług - krzywo się uśmiechnęła na wspomnienie o rozróbie w barze. W sumie to była prawda, że zawsze lubiła je robić, więc z tego typu zadaniami nigdy nie miała problemów. - Chyba za bardzo się o nią martwisz - wspomniała nagle o Sinister. - Nie wiem co tam z wami kiedyś było, ale teraz jak sama zauważyłaś czasy są inne. Nawet gdyby bawiła się tą czarną magią, to robi większe zagrożenie niż ta cała Crystal? Poza tym jeszcze do niedawna każdy jednorożec mógł uczyć się jej legalnie dopóki nie zaczęła im szkodzić, a skoro jej nie szkodzi, to chyba nie ma co się przejmować - wzruszyła kopytami i spojrzała na swoje łóżko, a potem na White uśmiechając się krzywo. - A co tak się o mnie martwisz? Na podłodze raczej nie sypiam, chyba, że jestem w takim stanie, że sama nie dojdę do łóżka, więc raczej tak źle nie będzie. Jednak jeśli tak się martwisz możemy się nim podzielić - wzruszyła kopytami nadal się przy tym krzywo uśmiechając.

 

Czarny rynek

- Gdybyś widziała co tu za rzeczy przyprowadzają co niektórzy, czasem choćby na arenę - pokręcił głową na samą myśl o tym, a potem niepewnie zbliżył kopyto do Stalkera. Niewielką chwilę się wahał zbliżyć je bardziej, ale ostatecznie w końcu to zrobił głaszcząc go delikatnie. - On przynajmniej jest w uniwersalnym rozmiarze i możesz go schować, ale... - nim dokończył spojrzał w bok, widząc jak kilka gryfów ciągnie dziwnego stwora. Nie widać było oczu, a głowę tego czegoś stanowiło coś co przypominało liczne macki, którymi poruszał na wszystkie strony jakby to nimi wykrywał wszystko wokół siebie. Stworzenie poruszało się na czterech silnych kończynach, ciężko było przybliżyć ich wygląd do normalnego zwierzęcia, bo przypominało to zmieszanie kończyn drapieżnika z gatunku ssaków z płazem. Stworzenie ponadto miało bardzo długie ciało, zdawało się, że pokryte łuską w nietypowym fioletowym kolorze. Wielkością można go było przybliżyć do niedźwiedzia stojącego na dwóch łapach. Stwór wyraźnie się opierał gdy gryfy ciągnęły z całej siły łańcuch, na którym go trzymały i wydawał przy tym dźwięki, które zdecydowanie ciężko przypisać jakiemukolwiek zwykłemu stworzeniu.

 

- Witamy na śmietniku, który tworzy cesarzowa - powiedział w końcu gwardzista na stwora. - Podobno las Everfree pełen jest równie pokracznych i dziwacznych stworów odkąd wszystko do niego wpycha, więc twój Stalker może nawet tu robić za modela patrząc na wygląd co niektórych z nich - ponownie zwrócił uwagę na stwora Sinister. - Muszę przyznać, że to dopiero coś, że mogłaś go tak wytresować. Zwykle takie stwory są zmuszane przez swoich panów do służby, a wierności w nich nie ma za grosz - zaraz jednak zaczął słuchać o sztuczce, którą zrobiła w barze z niemałym zdziwieniem. - I to wszystko? Mimo wszystko rozprzetrzeniłaś te morfinę i nikt tego nie zauważył, chyba nawet twoje kumpele, a to coś - lekko się uśmiechnął. - Nadal więc chylę czoła. A jeśli chodzi o niego - znów spojrzał z zaciekawieniem na Stalkera. - Słyszałem, że potężne jednorożce tworzą czasem bezrozumne golemy, ale to co opisałaś, to zupełnie inny poziom. Dziwne, że nie zrobiłaś kariery na cesarskim dworze. Christian pewnie też by wiele zapłacił takiemu jednorożcowi gdybyś kiedyś szukała innego zajęcia

 

Baza

Stwór jak zwykle okazał się niezwykle szybki, bo gdy tylko zaczęto ostrzał ten szybko skoczył na bok by uniknąć strzałów. Buntownicy nawet nie mieli szansy zobaczył kiedy zrobił swój niezwykle zwinny manewr, tak jak ostrzegał wcześniej gwardzista był cholernie zwinny i szybki. Zrobił potem jednak błąd, bo skoczył w kierunku buntowników gdy ci jeszcze strzelali, co skończyło się tym, że potrzymał jeden ze strzałów z wystrzelonej do tej pory pokaźnej salwy. Stwór padł na ziemię i zaczął jęczeć wijąc się na niej, a gdy tak piszczał chrobotanie za ścianami było donośniejsze jakby inne stwory wyczuły, że jeden z nich jest krzywdzony i chciały mu pomóc. W międzyczasie okazało się, że ten jeden strzał to zdecydowanie za mało, bo stwór doszedł do siebie całkiem szybko i skoczył z niesamowitą szybkością w kierunku buntowników z wyciągniętymi w ich kierunku szponami sycząc przy tymi niemiłosiernie.

 

Ból, który przeżywał gwardzista gdy potwór go przyszpilił do ściany był nie do opisania. Był żołnierzem, ale nie robotem, a fakt, że bestia przebiła wszystkie jego ścięgna i mięśnie nie mówiąc o uszkodzonej kości, nie mogło być zdecydowanie miłym uczuciem. Nie było szans żeby przy tym wszystkim mógł się skoncentrować i rzucić jakieś zaklęcie. Mógł tylko pogodzić się ze swoim losem. Zamiast jednak śmierci stało się coś innego, bo nagle poczuł jak opada na ziemię. Nadal był lekko zamroczony przez całą sytuacje, przez co nie dochodziły do niego do końca słowa Peacea, ale coś poczuł i szeroko otworzył oczy w przerażeniu.

- Uważaj... - wycharczał słabo w jego kierunku, a sam Peace mógł usłyszeć za sobą nieprzyjemny dźwięk. Potwór, którego niedawno przebił lancą nadal był na skraju życia, wydając z siebie nieprzyjemne jęki i piski, które najbardziej mogły irytować znowu Batty przez jej czuły słuch. Stwór próbował zaatakować niedawnego agresora drugim szponem, ale zdecydowanie stracił na szybkości po niedawnym ataku i robił to dość niemrawo, ale nadal zdecydowanie niebezpiecznie.

 

Członek oddziałów śmierci

- Wiesz czemu nie ma takich ksiąg w Canterlocie? - spytał, ale nie czekał na odpowiedź, bo mówił dalej. - Na pewno wiesz, bo ciężko nie wiedzieć. Tak mamy bibliotekę pełną zbiorów zaklęć, które w swej mądrości przekazała nam cesarzowa. A tak właściwie ktoś przez nią - skrzywił się lekko. - Z całych oddziałów jak do tej pory widuje ją często tylko jeden z nas, o którym wiemy niemal nic. Pojawił się pewnego dnia, a potem zawsze było tak samo, bawi się nami jak laleczkami w czasie walk, nikt go nie pokonał. Głównie on przesiaduje w bibliotece gdy nie rozmawia z cesarzową lub nie trenuje z nami, chociaż on nazywa to zabawą. W każdym razie zbaczam z tematu. Możesz skorzystać z tych ksiąg i wiedzy, ale świeży rekrut powinien to przemyśleć. To coś znacznie większego niż poznałeś do tej pory, jeśli nie będziesz gotowy spotka cię coś naprawdę złego. W każdym razie jak chcesz możesz iść tam nawet teraz jeśli tak bardzo jesteś ciekawy nawet mogę cię zaprowadzić lub możemy iść na plac abyś zobaczył jak wielu sobie poradziło z niedawnym zadaniem

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Peace Order

 

Nie podejrzewając, że stwór mógł przetrwać uderzenie próbował pomóc gwardziście. Po jego ostrzeżeniach podbiegł szybko do lancy, po czym celując w głowę przybił stwora do ziemi. Następnie zwrócił uwagę na towarzysza upewniając się uprzednio, że potwór już nie żyje.

- Tego się nie spodziewałem, nikt jeszcze tego nie przeżył.

Przewrócił oczami.

- Zawsze musi być ten pierwszy raz, reszta chyba da sobie radę z tamtym egzemplarzem. To jak, wyciągamy to? Sądząc po dźwiękach za ścianą powinniśmy się pospieszyć,  za chwilę będzie tu nieciekawie.

 

Dawn Spark

 

W trakcie rozmowy zapewne łatwo było zauważyć powiększający się  uśmiech na moim pysku, wreszcie miałem okazję uzyskać dostęp do mocniejszej magii. Ukłoniłem się lekko.

- Bardzo dziękuję za propozycję, z miłą chęcią z niej skorzystam. Reszta da sobie doskonale radę bez nas, dlatego ruszmy od razu do biblioteki.

Idąc dalej zahaczyłem o temat autora ksiąg.

- Może kiedyś uda się z nim porozmawiać,  jestem pewny, że osoba o takim stanowisku może mnie wiele nauczyć. Problem tylko w tym, że nie chcę się mu za bardzo narzucać, zapewne ma bardzo dużo na głowie.

Chwilę później nie mogąc powstrzymać ciekawości zadałem kolejne pytanie.

- Czy po ukończonym szkoleniu i zostaniu oficjalnie członkiem Szwadronów będziemy mieli okazję odbyć osobistą rozmowę z Cesarzową?  Byłoby to bardzo przyjemne doświadczenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

White 

- Nie stanowi większego zagrożenia niż Crystal - Powiedziała ze spokojem. - Ale po prostu nie chce żeby to się znowu stało... - Na jej zmęczonej twarzy pojawił się smutek. - Nie widziałaś tego co ja - Wgramoliła się na łóżko by nie musieć stać co pochłaniało dosyć duże ilości z jej pozostałych sił. Zostawiła jednak miejsce na Crimson jakby zapowiadała się dłuższa opowieść. - Nie wiem co ci Sinister mówiła o sobie ale to co zaraz usłyszysz na pewno pominęła. Po raz pierwszy użyła czarnej magii gdy miała dwanaście lat na swoim rówieśniku i przy okazji otrzymując swój znaczek - Skrzywiła się. - Ten rodzaj zaklęć nie służy do niczego dobrego a do zadawania dotkliwych ran, zarówno fizycznych jak i psychicznych. Od tej pory pojawiła się Star i z tego co wiem ma z nią wspólną krew... Dwanaście lat później sterroryzowała swoją wioskę w akcie zemsty. Każdy kto z niej drwił miał stracić wszystko to co dla niego najcenniejsze. Najlepszy pegaz w lataniu w szkole o włos uniknął tego losu. Szczęście w nieszczęściu że nie zamierzała ich tak po prostu obciąć - Spojrzała na nią. Dało się wywnioskować że nie chciała o tym rozmawiać ale skoro zaczęła to chce dokończyć. - Uznała że doprowadzi go do stanu aż sam będzie o to błagać, udało jej się a nawet lepiej niż planowała. Gdy go zobaczyłam mam wrażenie że sam by tego dokonał gdyby dostał taką szansę. Co zrobiła? Stworzyła roślinę pasożytującą na kucykach której korzenie wrastały w ich ciała... Samo to jest bolesne ale to nie wszystko. Wyobrażasz sobie chodzenie gdy za każdym razem o twoje wnętrze ociera się coś co nie należy do ciebie i stawia opór? Tkanki roślin są mniej elastyczne niż mięśnie czy ścięgna. Byłeś genialny z matematyki? Ten sam ogier po kuracji Sinister nigdy więcej nie chciał rozwiązać żadnego równania. Ma strach przed liczbami. Wiem że to brzmi może i śmiesznie... Ale prawda taka właśnie jest. Bał się własnego znaczka. Może śpiew? Jak to postanowiła zniszczyć? Klacz na widok mikrofonu czy tłumu który stoi przed nią dostawała ataku paniki. Można by było jeszcze długo tak wymieniać ale nie o to chodzi - Machnęła kopytem zbywając temat. -  Wierzyła że tak powinno być, taki jest jej cel skoro jej talent do tego służy... Star ją zmanipulowała, miało łatwo gdy Sinister nie miała z kim porozmawiać oprócz niej i swojej prawdziwej matki. Udało mi się jednak ją przekonać zawierajac umowę. Ona miała naprawić szkody. Odczarować wszystkich ale niestety nikt nie był taki jak dawniej. Wioska po 6 miesiącach się wyludniła gdyż wszystko przypominało mieszkańcom co się stało mimo że nikt o tym nie wspominał... Ja w zamian zaoferowałam przyjaźń. Miałam ja odwiedzać i rozmawiać z nią by nie była zdana tylko na Star przez którą straciła matkę - White przestała się patrzeć na Crimson przenosząc wzrok gdzieś na ścianę. - Pokazała jej zaklęcie które było zbyt zaawansowane na jej wiek i straciła nad nim kontrolę. Star wiedziała że tak będzie i zrobiła to po to by wyeliminować swoją konkurencje - Położyła się na łóżku czując się coraz bardziej senna. - Jednak przez to co się stało w Canterlocie gdy pojawiła się Crystal trochę ją zaniedbałam - Przyznała się do błędu. - Sama miałam problemy - Usprawiedliwiła się jednak bolało ją to że nie może zbawić całego świata. - I to co się stało wczoraj w świątyni... Jestem ci wdzięczna że jej pomogłaś. Nie chce wiedzieć do czego by doszło gdyby nie ty. Sinister się do tego nie przyzna ale od tamtego momentu stałaś się kimś kogo ceni. Kimś komu ufa że jej nie wykorzysta - Było jasnym że White zna ją dosyć dobrze. - I jeśli mogę cie o to poprosić, niech to zostanie między nami - Nie odpowiedziała na pytanie Crimson czy mogą się podzielić łóżkiem. W tym stanie chyba było jej wszystko jedno. 

 

Sinister 

- Arena? Mieliśmy na nią iść ale plany nam się trochę sypnęły - Skrzywiła się. Bardzo chciała pokazać Crimson Stalkera w akcji. Gdy ogier zbliżał kopyto do niego zastygł w bez ruchu oczekując na to co się stanie. W momencie w którym zrozumiał że jest głaskany lekko otworzył pysk i położył się na kopycie Sinister. - A to ci brzydal - Przyznała gwardziście racje widząc to monstrum. - I wiem trochę o rzeczach z Everfree - W końcu tak naprawdę mieszka obok tego lasu. - Jednak tam gdzie go prowadzą raczej nie liczy się wygląd... Na szczęście mój słodki potworek też ma coś w tej kwestii do zaoferowania. Coś więcej niż pazury i ogony ze szpikulcami - Dała mu do zrozumienia że to co widzi nie jest jedynymi atutami jej pupilka. - I to biedne coś co ciągną musi być zmuszane do służby bo nikogo nie uznaje za pana czy panią. Ze Stalkerem jest inaczej, nigdy nie był wolny bo jak wspominałam to ja dałam mu życie - Uśmiechnęła się gdy mówił o rozprowadzeniu morfiny - Setki szklanych pocisków. Zbyt małych by je dostrzec bez lupy... Ale każdy zamoczony w morfinie która po mikroskopijnej ranie w skórze przedostawała się do krwi - Czy to było delikatne złamanie zasady czarnego rynku? Sinister nie była pewna ale uznała że raczej za to jej nie zamknie. - A co do kariery na cesarskim dworze, to nie dla mnie - Skrzywiła się. - Wyobrażasz mnie tam sobie? - Pokręciła głową. - Tam trzeba mieć klasę, ładne ubranie i chyba tak dalej... A co do Christiana, nie mam pojęcia co bym mogła dla niego zrobić.

 

Batty 

- Do widzenia - Powiedziała gdy potwór skoczył w kierunku trójki ogierów. Kolejny popełnił ten sam błąd. ,,Jak teraz zmienisz kierunek lotu gdy nie dotykasz ziemi? - Pomyślała uśmiechając się i wyprzedzając celownikiem trajektorię jego skoku. Nacisnęła na spust i strzeliła tam gdzie zaraz miała być jego głowa... Konkretniej dwa metry przed buntownikiem w zbroi który nie miał szans na ucieczkę. Pancerz ważył zbyt dużo i wiedział że nie uniknie tego spotkania. Nie zamierzał jednak sprzedać skóry tanio i opróżniał bębenkowy magazynek broni mniej więcej w prędkości pięciu pocisków na sekundę starając się ustrzelić jego mordę. Pozostała dwójka, bez dodatkowego obciążenia rozpierzchła się na boki w nadziei że umkną zabójczym szponom bestii. Batty tymczasem zaraz po oddaniu strzału pobiegła do gwardzisty słysząc znowu te przeraźliwe piski. Chyba będzie musiała sprawić sobie coś w rodzaju zatyczek do uszu. - Czego twoja dusza pragnie panie Porządek? - Spytała gdy ten uporał się z pierwszym potworem. Wiedziała jednak o co chodzi, znowu ktoś wymagał użycia zaklęcia leczącego... Niestety. Chciała żeby ta gwardzistka wyspecjalizowana w tym rodzaju pomocy już się obudziła. Lepiej by tyle osób nie polegało tylko na niedorobionym jednorożcu. 

 

Fire z chwilą pierwszego wystrzału z broni palnej zerwała się ze swojego polowego posłania na równego kopyta. Nie wiedziała z początku co się dzieje ale szybko zrozumiała. Te potwory nie odpuściły i jakoś się tu dostały... Albo już tu były? Na to pytanie na razie nie miała odpowiedzi. Spojrzała jeszcze na Kati która nadal spała w najlepsze. Wszyscy o niej mówili że gdyby zasnęła na torach to i nawet pociąg towarowy by jej nie obudził. - Spokojnie - Odezwała się słysząc ostatnie zdanie Peace Ordera. - Drzwi od wejścia które są najsłabszym elementem tego pomieszczenia mają grubość trzydziestu centymetrów i są ze stali, jednym ciosem się nie przebiją. Chyba nie są aż tak silne...

Edytowano przez Shey
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crimson

Włażenie w osobiste sprawy nigdy nie było czymś co Crimson lubiła. W życiu nauczyła się już, że każdy ma w jakiś sposób przesrane, w gorszy lub lepszy sposób. Widać jednak było, że aby zrozumieć zmartwienie White trzeba było poznać przeszłość, którą żyła dawniej Sinister. Przystała na prośbę klaczy i położyła się obok niej. Potem zaczęła się ta cała historia. Na pysku Crimson nie było widać reakcji na wszystko co usłyszała, leżała i po prostu słuchała. Nigdy nie spotykały jej tak powalone rzeczy jak w tej opowieści, ale sama dostała w końcu własny wycisk od życia. Życie Sinister też było niezłym bagnem, tak to jest gdy źrebak dostaje moc, na którą nie jest gotowy. Może to dlatego była teraz taka, a nie inna. Zamknęła się na wszystko, a używki pomagają uwalniać się jej od zbędnych myśli. W każdym razie miała wrażenie, że z tą Star to jakaś grubsza sprawa. Jedna rzecz w słowach White ją jednak zdziwiła. Nie spodziewała się, że tamten ratunek tak wiele znaczy, jednak teraz mogła być na celowniku tej całej Star, skoro była tak zazdrosna nawet o jej matkę. Mimo wszystko nie bała się jakiegoś ducha. Miała to gdzieś i nie zamierzała patrzeć inaczej na Sinister.

- Spoko - powiedziała bez emocji, gdy White zasnęła. Wiedziała sama, że lepiej aby Sinister nie wiedziała. Może sama jej kiedyś powie - Śpij dobrze - dodała jeszcze nim sama zamknęła oczy. Pumpkin też skończyła myć naczynia i położyła się w międzyczasie na kanapie.

 

Czarny rynek

- Może następnym razem się uda - powiedział spokojnie gdy wspomniała o arenie. - Twój stworek mógłby tam robić szał jakby nie patrzeć. Co do wolności, byłby raczej samotny skoro nawet nie ma własnego gatunku. Są co prawda podobno oszalałe golemy, ale coś takiego jak on widzę pierwszy raz. Tym bardziej jestem w szoku co do tego zaklęcia, bo jeśli były tak małe jak mówisz, a jednak ominęłaś jednak troje kucyków, których trafić nie chciałaś. A jeśli chodzi o sprawy dworu czy Christiana... - zaczął lekko nad tym myśleć. - Wiesz oddziały śmierci nie potrzebują ładnego wyglądu, ale sama wiesz jakie to życie... Christian natomiast płaci za talenty magiczne jednorożców, każdemu zleca co innego. Te portale choćby to przecież nie on zrobił skoro jest ziemskim kucem, więc...

- Ten grzech przeciw naturze zeżarł mi jabłko! - krzyknął nagle ogier z okolicznego straganu. Wskazywał kopytem na dziwne mackowate monstrum, które trzymało jabłko macką.

- Nic nie zje - uspokajał go gryf. - On tymi mackami bada wszystko - stwór powoli odstawił jabłko.

- I kto teraz kupi gdy to coś to dotykało?! Zapłaćcie za to!

- Ej nie przesadzaj, przecież nie zeżarł, a to że dotknął nie zatruło

- Spokój! - nagle wtrącił się gwardzista, który do tej pory rozmawiał z Sinister. Spojrzał wcześniej na klacz, chcąc jej dać do zrozumienia, że musi zareagować. - O co chodzi?

- Te prymitywne bydle dotknęło mojego owocu, a może nawet skaziło przy tym, a gdy odstawiło mogło skazić inne! Żądam zapłaty za cała partię!

- Zgłupiałeś! - wściekł się teraz gryf. - On nie przenosi żadnych zarazków, a jada inne rzeczy!

- Bo uwierzę! - wokół awantury zaczął narastać tłum zaciekawionych. - Cesarzowa ma racje, wasz gatunek jest prymitywny i żałosny, a żeby was wszystkich wytępiła!

- Ej bez takich rasistowskich uwag tutaj - wtrącił gwardzista, stojąc teraz pomiędzy nimi.

- My prymitywni?! - wrzasnął gryf. - To wasza cesarzowa sprowadziła takie stwory jak ten tutaj! Sami jesteście sobie winni! - w tłumie zaczęły narastać nieprzyjemne pomruki, które nie zwiastowały niczego dobrego. Okoliczni gwardziści również przygotowali się do stłumienia zamieszek. Chyba najbardziej spokojny był tylko pokraczny stwór, który teraz macką poruszał po chodzącym po ziemi skorpionie i zupełnie nie reagował na jego użądlenia.

 

Baza

Monstrum które ustrzeliła Batty, a potem jeszcze zostało potraktowane bronią buntownika padło na ziemię, niewiele przed ogierem. Potwór leżał na ziemi wyginając się na wszystkie strony i jęcząc przy tym, a dźwięk ataku na bramę zdawał się przy tym narastać jakby stwory wpadły w swoistą agresje. W końcu jednak monstrum wydało ostatnie tchnienie, a atak zaczął się uspokajać. Potem doszedł kolejny dźwięk zarówno ze stwora którego zabił Peace jak i tego którego trafiła Batty. Dźwięk przypominający łamanie kości gdy ich ciała zaczęły powoli się rozpadać na kawałki, aż nic nie zostało. Kopyto gwardzisty było wolne gdy sam upadł pod ścianę, nie mając siły go podnieść.

- Teraz dopiero nie żyją... - wysapał, widząc jak się rozpadają. Batty już o tym wiedziała, ale zapewne to miała być nauczka dla Ordera, by na przyszłość wiedział. - Nie przebiją... Na pewno... - opuścił głowę, czując się zmęczonym, co nie było dziwne, stracił sporo krwi gdy stwór nagle zniknął, a jego kopyto ociekało krwią, nie mając w sobie części ciała stwora.

 

Członek oddziałów śmierci

- Cesarzowa o tym sama zdecyduje - powiedział nie zatrzymując się i najwyraźniej ignorując niedawny uśmiech ogiera. - Nie każdy mógł ją zobaczyć, ja choćby nie mogłem. Jeśli jednak jesteś jednym z tych co tak tego pragną, to podobno ma się pojawić niedługo w czasie walk gladiatorów w Las Pegazus. Skołuj sobie przepustkę i może zdołasz zwrócić jej uwagę na siebie - powoli się zatrzymał koło wielkiej sali wypełnionej wszelkimi księgami. W środku co ciekawe nie było świeżych rekrutów, a sami gwardziści siedzący w ławach i studiujący jakieś księgi. Był tu również jeszcze jeden gwardzista, ten który toczył wokół siebie te dziwną aurę i zarazem ten sam kucyk, o którym wcześniej mówił gwardzista. Najsilniejszy z nich wszystkich, jedyny który najczęściej widywał cesarzową. - Masz tu wszystko - mruknął gwardzista. - Historia i słowa spisane przez samą Crystal. Mroczne zaklęcia i ich inkantacje, a nawet księgi opierające się o nas. Jest jednak coś co powinieneś wiedzieć - podrapał się kopytem po brodzue. - Niektóre księgi są zapisane dziwnym językiem i tylko jeden z nas je czyta, więc możesz mieć niewielkie problemy

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Peace Order

 

Kiedy stwór nagle się rozsypał krwawienie z kopyta gwardzisty przyśpieszyło. Widząc brak jego zdecydowania rzucił się szybko po materiał, po czym zaczął szczelnie owijać ranę. Był on na tyle szczelny, że nie przepuszczał przez siebie krwi.

Próbował w jakiś sposób to związać, ale nie dawał rady - bez rąk ani magii było to niemożliwe. Przytrzymał fragment mocno przy ranie, po czym rzucił w stronę Batty.

- Skoro już daliście sobie z nim radę to może niech któryś jednorożec tu podejdzie i mi z tym pomoże, skoro pani medyk dalej sobie smacznie śpi to chyba ponownie będziemy zmuszeni skorzystać z Pani pomocy. Ciekawa broń swoją drogą, też bawimy się kryształami czego efektem, a raczej prototypem jest ta lanca, niestety również i nasi bardziej skupieni są na rozwoju broni dystansowej.

Zwrócił się do gwardzisty, który widocznie już opadał z sił.

- Damy sobie radę, za chwilę poskładają cię do kupy,  pod żadnym pozorem nie zasypiaj!

 

Dawn Spark

 

Po wejściu do biblioteki wreszcie znalazłem to, czego szukałem. Oczy zrobiły mi się chyba maksymalnie szerokie, ale nie byłem w stanie tego opanować.

- Bardzo dziękuję za informacje, a teraz skoro już po treningu...

Ukłoniłem się lekko.

- I dzięki za przyprowadzenie mnie tutaj, pół życia szukałem takiego miejsca. Mogę poprosić o twoje imię? Możliwe, że spróbuję się kiedyś za to odwdzięczyć.

Po otrzymaniu odpowiedzi od gwardzisty udałem się w stronę kolekcji książek, która stała obok autora. Przechodząc obok tego jednorożca rzeczywiście można było wyczuć pulsującą od niego moc.

Kiedyś będzie moja.

Eee? Czyja?

No, już miałem nadzieję, że Głos gdzieś uciekł, no cóż.

Po przejrzeniu pozycji na półce kawałek od niego wziąłem dwie pozycje: jedna księga była napisana tym nieznanym językiem, a tytuł drugiej brzmiał ,,Techniki medytacji przydatne w ofensywie". Proste, ale wyczerpujące temat.

Usiadłem kawałek z tyłu, po czym rzuciłem okiem na tajemniczą księgę. Na okładce znajdowało się lekko wystające, pęknięte słońce - wyglądające jak cutie mark Celestii. Od tego kawałka papieru czuć było lekki powiew energii.

Przejrzałem ją na szybko. Co prawda nie zrozumiałem nic, ale język którym jest zapisana wyglądał na tyle intrygująco, że mimo wszystko zdecydowałem się na próbę jej wypożyczenia.

Następnie otworzyłem księgę o medytacji. Widać było, że napisał ją ten sam autor, gdyż styl czcionki był mocno zbliżony. Zacząłem powoli wertować strony, próbując zyskać maksymalną ilość informacji.

Ciekawiło mnie tylko co sądzą o mnie obecni tutaj gwardziści. Część przyglądała się,  jak gdybym był pierwszym rekrutem, który wpadł na pomysł odwiedzin tego miejsca. Trzeba będzie się kiedyś odezwać do autora, widziałem ukradkiem,  że też przez chwilę mi się przyglądał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...