Skocz do zawartości

W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna Wolnej Equestrii)


kapi

Recommended Posts

Marzenia są marzeniami. Czasami nikt nie jest w stanie ich spełnić. Jednak niektórzy tacy jak ty oferują marzenia ponieważ chcą im pomóc Ale później pokazują kim naprawdę są. Jaka jest cena? Klacz nareszcie zmądrzała na tyle żeby nie myśleć wyłącznie o ciele. Podaj cenę a może się zgodzę. Patrzyła na białe oczy jakby skrywały wszystko co najgorsze. A pokazywały wszystko co najlepsze. I tak sobie utrudnię życie. Ale... klacz zrobiła długą przerwę ...tak. Zgodzę się.

Edytowano przez Dakelin
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlantis usłyszał słowa Blue i przyjął je z ulga,że przynajmniej na jedną z jego próśb ona się zgodziła,w tym samym momencie zauważył jak niespokojnie i w spięciu ona do niego podchodzi,zdziwił się wielce,gdyż zawsze była taka wyluzowana i spokojna a teraz idzie jakby była ubrana w jakaś sztywną zbroję.Po kilku chwilach oczekiwania wreszcie dotarła i zrobiła to o co prosiła.A wtedy Atlantis poczuł się jak najszczęśliwszy kucyk w całej equestri,lecz niestety uczucie to szybko minęło,a szkoda bo chciałby żeby to trwało w wieczność.Następne co się wydarzyło,zasmuciło błękitnego kucyka,blue odeszła kawałek i położyła się na ziemi,lecz on  nie odpuszczał no może jednak sen go za chwilę połozy,lecz zanim to się stało powiedział do Blue:

 

-Dobranoc-

 

Po czym się położył spać,oczekując dwóch rzeczy:Snu oraz spotkania z miastrzem

 

//Kapi czyli według ciebie kucyk prędzej kogoś zabije niż się prześpi z innym

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokemona uśmiechnęła się. Mimo takich słabych efektów była z siebie dumna. Na próbę wykonała jeszcze przed sobą tarczę. Sprawdziła czas, jaki jej został do końca przygotowań. Jeśli zostało go dużo, zaczęła szukać książki do nauki lewitacji. Mogła również poćwiczyć trochę latania. Jeśli mało, ruszyła w stronę miejsca spotkania.

 

(za dużo do pisania nie mam, więc nie będę tu walić takich cudownych opisów jak na przykład Plothorse)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Kapi chciałbym wspomnieć, że nie użyłem jeszcze Alchemii do wzmocnienia miecza)

Broń Rebona nie była idealna ale wiedział, że jeszcze jej nie skończył. Ostatnim etapem było zakląć miecz Skażoną Alchemią by stworzyć coś, co miało wzbudzać strach i zniszczenie, czyli Złodzieja Dusz. Wystarczyło go położyć na ziemi i użyć mocy której Alchemik zwykł nie używać. Już miał przystąpić do zadania jednak powstrzymał się. Na razie nie chce tego robić dlatego ruszył dalej. Szedł przez jaskinie aż trafił do groty w której przebywał Grim.

- Witaj! - rzekł z entuzjazmem po czym spojrzał na ćwiczących żołnierzy - Mam rozumieć, że to twoi ludzie?

Rebon przyglądał się uważnie ćwiczącym czekając w międzyczasie na odpowiedź ogiera. Nie spodziewał się z ich strony ogromnych umiejętności ale ich hart ducha wzbudzał w nim szacunek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Lawina postów  :despair: )

Kiedy Grim poszedł zająć się grupą kucyków, których był przywódcą Animal postanowiła zastosować się do tego, co powiedział jej teraz przybrany ojciec. Szczerze ją to cieszyło. Było to nawet widać po jej wyrazie twarzy, gdyż była bardzo szeroko uśmiechnięta. Klacz wstała od stołu i zaczęła iść pewnym korytarzem. Angel wyskoczył z torby i wdrapał się na głowę klaczy. Rozejrzał się i spojrzał uważnie na pegazicę. 

- Gdzie my idziemy...? - spytał, tylko kucyk był w stanie go zrozumieć.

- Um... cóż... Miałam zamiar iść do jakiegoś skrzydła szpitalnego, czy coś, żeby powiedzieć, że chciałabym im pomagać, gdy będzie ta walka. Tylko, że... za bardzo nie wiem, gdzie taki szpital się może znajdować - odpowiedziała.

- To może spytasz kogoś o drogę, co?

- T-tak... a-ale... 

- Och, proszę cię, ja przecież nie zapytam, gdzie to jest, bo mnie nie zrozumieją.

- No dobrze... 

Animal podeszła do akurat przechodzącego przechodnia i spytała go o drogę do skrzydła szpitalnego. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nick siedział dalej zapatrzony w drewno, usłyszał że ktoś przechodzi, a nawet paru "ktośów" więc zobaczył któż to, widząc znajome nawet uśmiechnięte twarze i słysząc urywki ich rozmowy doszedł do wniosku że nie jest im w dyskusji potrzebny. Spuścił wzrok z powrotem na drewno "Strzały już z tego nie będzie" szepną sobie w duchu i dalej kroił drewno czekając na rozmowę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Czekaj Atlantis co do twojej wypowiedzi zaczetej przez "//" chcesz by kapi opisał że ty i Blue ten tego? :wat:)

 

Wiktor wyciagnął toporek i spojzał dzikim wzrokiem na Solid box-a

- Wiesz chyba sobie porzucam toporkiem.... w kogoś... -zaśmiał się  - A tak na poważnie to gdzie znajde jakiegoś krawca i szewca by mi to troche naprawili?

Nagle wiktor zobaczył na ziemi mały czarny kawałek. Była to skóra, czarna skóra. Zdał sobie sprawe ze to jego skóra, kawałek jego samego zaraz bo wybuchu. --Czyli to znaczy że je dokonałem reinkarnacji z ognia?-- Pomyślał i schował kawałek do kieszeni jako talizman

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Do Kapiego: Jak nie wsadzisz sceny miłosnej w spoiler, to cię znajdę i zetnę przez powieszenie.)

 

Grim od jakiegoś nieokreslonego czasu poświęcał całą swoją uwagę rekrutom. Z doskonale widocznym dla postronnych uznaniem klepał po plecach lub skłaniał się nieznacznie, niewiele przed tymi, który zdawali się wykazywać większe umiejętności niż on sam. Z drugiej strony kręcił się wokół tego, by zachęcić słabszych do pracy nad sobą, choć widział, że ich hart i samozaparcie pomaga im sobie radzić praktycznie bez dodatkowej motywacji. Nie poganiał więc, nie pokrzykiwał, a tylko spokojnie wyjaśniał lub też, gdy było trzeba, o wyjaśnienia prosił. Uczył starannie i pieczołowicie towarzyszy, przy okazji próbując nałapać jakichś umiejętności od tych lepszych. Widok szkolących się wojaków potrafił lekko podnieść na duchu.

 

W pewnym momencie dotarł do niego znajomy głos. Wołał go Rebon, alchemik, czy jak tam te jego dziwactwa się nazywały. Nawet z jakimś takim szczęściem, czy czymś. Ogier odwrócił się i pozdrowił człowieka krótkim skinieniem.

- I ty witaj. Zgadłeś, to są moi towarzysze. Mamy pomagać w walce tym lepiej wyszkolonym, a przy okazji robić raban. Mam plan, który wyłuszczę wszystkim na pół godziny przed wyjściem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

( przepraszam ,że nie odpowiadałem Kapi ale miałem niezły zap•••••••• inaczej tego nie określę)

Poison po tym jak opuścił pokój Shadow udał się do "sali trenigowej" gdzie znajdowało się wojsko Greena o ile można tak ich nazwać. Podczas drogi do sali ,a było troszeczkę długa ,a była taka ponieważ nie zabardzo się Poisonowi spieszyło i szedł okrężną drogą. A wybrał taką drogę bo chciał trochę pomyśleć - ta cała Shadow całkiem potężna jest ,żeby od tak przeteleportować kilka kucy hmm - pomyślał po czym powiedział sobie pod nosem - Interesujące - po czym westchnął. Gdy doszedł już do sali bez chwili czekania wszedł i spojrzał po każdej twarzy która znajdowała się w sali trenigowej. Po czy jeszcze raz spojrzł na wojaków ale tym razem szukał kogoś kto wyglądał jak dowódca lub ktoś kto mógł wiedzieć gdzie jest. Jego wzrok zatrzymał się na kucu który spoglądał dość posępnie na inne. Podszedł do ów kuca i powiedział - czy mógłby Pan powiedzieć gdzie jest Pan Green hmm...?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Słuchaj, jest sprawa - rzekł spokojnie do towarzysza - trochę mi dziwnie o to pytać ale czy uczynisz mi ten zaszczyt i pozwolisz walczyć pod twoim sztandarem? - uśmiechnął się - Od początku chciałem uczestniczyć w walce a skoro masz być jednym z dowódców to tylko tobie ufam i wierzę, że z tobą na czele wygramy. Z resztą znam się na walce bronią białą więc mogę pomóc ci w szkoleniu nowicjuszy. Co ty na to?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grim zamyślił się, poddając obserwacji petentów, których liczba nagle wzrosła do dwóch. Najsampierw wziął się za pierwszego z nich, jednorożca. Spojrzał na niego z ograniczoną niechęcią, zanim odpowiedział, wskazując kierunek kopytem, nie strzępiąc języka. Potem zwrócił się do Rebona. Zachował kamienną twarz, a wewnątrz zdziwił się lekko. Raczej nie mieli dotąd zbyt wielu dobrych wspomnień, pomijając akcję z demonem na farmie. Potem alchemik poszedł swoją drogą, kucyk swoją. Ale skoro wrócił i prosi, do tego tak ładnie z pochlebstwami, to raczej można było mu na to pozwolić. Ogier nie był łasy na próżne pochwały, ale każdy miecz się przyda.

- Ja nie dowodzę, tylko prowadzę. Jest różnica. Dowodziły księżniczki. - sprostował spokojnie, zadzierając lekko głowę, żeby spojrzeć rozmówcy w oczy. - Co do pytania i prośby, jestem za. Witaj na pokładzie.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dziękuję za pozwolenie - odpowiedział z uśmiechem - W takim razie jeśli przegramy to zginiemy na froncie i z myślą, że walczyliśmy o słuszną sprawę. Wierzę jednak, że poprowadzisz nas do zwycięstwa.

Po tych słowach poszedł pomagać rekrutom w walce. Nadal jednak myślał o Broni która mogłaby odmienić przebieg wojny lecz ogromnym kosztem. Użycie Skażonej Alchemii do wzmocnienia miecza i zrobienie z niego narzędzia zła miało się trochę z celem przywrócenia pokoju. A co jeśli istnieje sposób na zaklęcie oręża przy pomocy zwykłej Alchemii? To pytanie nurtowało Stalowego od kiedy robił miecz w kuźni.

Edytowano przez Rebon Alchemist
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Eee...kapi, wybacz ale czy możesz lekko zmienić to co robi MT? Zapomniałem o tym napisać ale chciałem żeby on odczepił skrzydła od plecaka, zrobił ten "kręgosłup" a następnie przypiął je odpowiednio do podstawy, zapomniałem o tym napisać ale taką miałem wizje, da się to jeszcze uratować?)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Razin nie ma sprawy, to ma być przyjemność, a nie obowiązek ,więc jak ktoś nie może to nic się nie dzieję, jak nie odpiszę, ja też aż za czesto długo nie odpisuję, za co przepraszam. 

Atlantis, co do Twojej prośby to moje działanie nie jest przypadkowe. Radże się zastanowić dlaczego robię z Blue to co robię, bo to nie pochodzi ode mnie jako osoby.

Masked podszedł nieznacznie do postaci w czerni i zwrócił się do niej dziwnym głosem. Ta odwróciła się do niego i powiedziała:

- Tobie już coś obiecałam, ale to w swoim czasie, jeszcze on nie nadszedł, choć widzę, że imasz się wszystkiego co dotyczy mroku. Miło cię znów widzieć, lecz poczekaj, bo czas nie nadszedł.

Następnie postać usłyszała wypowiedź Dakelin. Uśmiechnęła się złowieszczo i momentalnie cała okolica się zmieniła. Szponiaste obeliski upadły na ziemię, na której pojawiły się wszędzie jadowo zielone runy. Czarna mgła napłynęła z okolic i również pokryło ją ciemnozielone zabarwienie. Postać uniosła się, w kłębię dymu i pokryła się nim. Po chwili Jej głos brzmiał już inaczej, bardzo nisko i złowrogo, gdy wypowiadała inkantację. Masked rozumiał tylko niektóre słowa i nie mógł zrozumieć sensu zaklęcia. Runy zaczęły krążyć w okół Dakelin i jarzyć się co raz mocniej. Nagle klacz poczuła uderzenie, jakaś niewidzialna energia zaczęła nią miotać. Masked został odrzucony przez nieznaną siłę i powalony na ziemię. Dakelin z każdym uderzeniem słabła i czuła co raz większy ból, choć był on niczym w porównaniu z tym odczuwanym wcześniej przy nierozsądnej inkantacji. W pewnym momencie padła na ziemię. Otworzyła szeroko oczy i usta, a z nich wysączyła się jej święcąca na błękitno postać. Ta popłynęła w powietrzu do odzianej w czerń klaczy. Dusza ewidentnie próbowała uciec, jednak runy zabłysły potężnym światłem i pokryły ją kolczastym łańcuchem Dakelin znów zaczęła się miotać, a z jej ust płynęła piana. Błękitna poświata została nagle wciągnięta do ciemnej postaci, po szybkim ruchu jej kopyta. Nastąpił potężny błysk, po czym wszystko minęło. Postać wylądowała na ziemi, teraz jej oczy świeciły mroczną zielenią, a głos świszczał jak zapowiedź niosącej zagładę wichury.

- Odebrałam swoją część, teraz czas na Twą nagrodę. 

Klacz okryta czarnym, teraz lekko postrzępionym płaszczem uderzyła kopytem o ziemię. Ku Lezącej na ziemi Dakelin pociągnęła się powolna fioletowa błyskawica, która finalnie otoczyła klacz. Znów popłynęły cztery słowa inkantacji, z których Masked nic nie zrozumiał i Dakelin została otoczona fioletową barierą. Ta błyszczała i jarzyła się, rozrzucając pioruny w okół siebie. Po chwili bańka pękła i oczom Maskeda ukazała się nowa forma jego znajomej. (Dakelin możesz opisać jak wyglądasz, bo ja nie znam dokładnych Twych chęci).

Klacz ponownie się uśmiechnęła na widok udanego czaru. Obszar w okół niej zapłonął zielonym ogniem i zaczął ja spalać.

- Do zobaczenia Maskedzie, a tobie Dakelin życzę aby twoja decyzja byłą na prawdę warta tego, co uczyniłaś.

Po chwili cała spłonęła, Masked powstał ,gdyż siła trzymająca go odpuściła, a wszystko dookoła zniknęło. Oboje pojawili się znów w jaskini pod Canterot.

 

Tymczasem Shadow co raz bardziej traciła cierpliwość, choć nie okazywała tego w żaden sposób. Jej głos nadal brzmiał tak samo.

- Czy w ogóle znasz plan natarcia na miasto? Byłeś na naradzie albo czy ktoś ci powiedział o ustaleniach. Jeśli nie to wiedz, że puki co twoje słowa są pozbawione sensu, a jeśli byłeś i umiesz wiązać fakty to powiedz jak może nam się to przydać i po co robić takie zamieszanie i jeszcze czy na prawdę sądzisz, że takim prostym zdaniem dostaniesz się do szeregów wroga, że ich magowie nic w tobie nie wykryją? Zdradź swój sposób na to.?

 

W jaskini parę poziomów wyżej Blue znów położyła się na podłodze i odpowiedziała czule ogierowi dobranoc. Atlantis lekko niepocieszony zasnął. (ponieważ nie znam dokładnie Twojego zamiaru co do mistrza, to opisz co zobaczłeś i  co on mówi, tak jak to się zwykle dzieje, gdy ktoś wprowadza wątki poboczne niezależne od mojej koncepcji).

 

Czas mijał Pokemonie dość wolno, choć dużo musiała go poświęcić na naukę. Gdy skończyła, a widziała, że przygotowania dalej trwają zaczęła trenować lewitację. Szło jej dość opornie, ale zawsze trening czyni mistrza.

 

MT dalej tworzył swoje dzieło. Miał gotowy główny szkielet konstrukcji, ale zanim będzie mógł to wszystko poskładać musi wykonać misterną robotę przy tworzeniu partii nośnej skrzydeł. Każde metalowe piórko musi być idealne. Pojedynczo szlifował, profilował i obrabiał, nadając odpowiedni kształt. Po kolei łączył w większe skupiska, które będzie później montować do odgałęzień konstrukcyjnych, które wyjdą z trzonu skrzydeł. Ta praca pochłonęła go na dobre, gdy skończył budować wszystkie części na zegarze minęła godzina. Pozostało mu złożenie wszystkiego do kupy i sprawdzenie czy działa, ale to także musiało zająć dużo czasu ze względu na magiczne połączenia nerwowe. Mt był męczony, ale dumny z dotychczasowych wyników, nie spoczywał jednak na laurach i wziął się dalej do pracy.

(spoko skrzydła nie będą miały plecaka :pinkie3:, a trzon skrzydeł to jakby główna belka, która będzie podtrzymywać wszystkie inne, do których będą przymocowane pióra.)    

 

        

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczy Maskeda zaświeciły czerwienią na widok Dakelin. Był prawie wściekły, prawie niemożliwie zawiedziony, prawie. Gdyż nie potrafił już czuć jak niegdyś. Jednak jego reakcje pozostały niezmienione. Powstał na równe nogi, poprawił pierścień na ręce po czym nienawistnym głosem zwrócił się do Dakelin.

 

-Jesteś pochopna, głupia i niebezpieczna. Dbasz jedynie o swoje zachcianki. W naszej misji będziesz tylko przeszkadzać. Nie waż się ruszać wraz z grupą Shadow gdyż spotka cie sowita kara. Więcej nie licz na moją pomoc.

 

Runy na rękach Maskeda raz jeszcze rozbłysły, teraz jednak na krótką chwilę. Wiedział co się stało, tylko nie miał pojęcia jak. Nie znał tych słów. Był zaciekawiony i wiedział iż musi poznać te tajemnice i posiąść podobną moc. Pragnienie to aż zżerało go od środka jednak potrafił oprzeć się pokusie. To on władał swoim ciałem i to on zdecyduje co będzie się z nim działo, nie żadne żądze czy pokusy. Teraz jednak musiał zająć się innymi sprawami. Na pięcie odwrócił się ku wyjściu z jaskini i ruszył nie zważając na słowa czy wyjaśnienia Dakelin. Teraz miał ważniejsze sprawy na głowie.

 

(...)

 

Po długiej drodze poprzez korytarze Masked miał czas na ważne przemyślenia. Wiedział że nie ma czasu na wertowanie swoich ksiąg w poszukiwaniu odpowiedzi na swoje pytania. Teraz potrzebował siły do walki z NMM i podmieńcami. Pośród mroków korytarzy postanowił więc ruszyć raz jeszcze do skrzydła magicznego. Gdy tam dotarł zaczął poszukiwać ksiąg które tam pozostawił wcześniej.  Zaczął szukać ksiąg na temat tej całej Magii światła o której bredziła ta mała gdy wspominała o Atlantisie. *Czym może być ta cała magia i jak mogę się przed nią bronić?* Zapytał się sam siebie w duszy. Wiedział że musi być o krok przed Atlantisem, gdyż on coś planuje. Na pewno coś planuje. Nie przejmując się niczym innym zagłębił się w stronice ksiąg poszukując wiedzy i przyswajając czasami zaklęcia leczące, wiedział bowiem że przydadzą się one w boju gdy do takiego dojdzie. Musiał się przygotować, a czasu było coraz mniej.

 

(Od razu ostrzegam że słowa i czyny mojej postaci nie są moimi własnymi i nigdy nie kieruje ich do graczy.)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poison tymczasem wszedł do wielkiej jaskini, w której przesiadywali w wielkich kołach żołnierze podlegli Greenowi. Na środku każdego zbiorowiska stał kuc, najprawdopodobniej (co można było wywnioskować po zbroi i orężu) z dawnej Gwardii Królewskiej, lub armii i tłumaczyli coś wszystkim pokazując na mapie. Kuc nie musiał nawet nikogo pytać, gdyż zobaczył Greena, który przechadzał się pomiędzy grupami i instruował, oraz zagrzewał do boju, czasami dając cenne porady.  Poison podszedł do niego. Kuc zmierzył go wzrokiem po czym spytał głosem twardym, choć w miarę miłym:

- Słucham, jakiś problem?

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Witam Pana, panie Green me imię to Poison Spectra- kuc pokłonił się - przybyłem do pana by zaoferować panu moje usługi - uśmiechnął się trochę szelmowsko - jako że moje umiejętności w walce nabyłem w staży miejskiej chciałbym żeby pan pozwolił mi dołączyć do swojej grupy, odziału ,a jeżeli to jest niemożliwe. To czy mógbym chociaż podszkolić mniej doświadczonych rektorów.

Poisonowi nie zabardzo zależało aby robić ani jedno czy ani drugie, wolał by poćwiczyć swoje umiejętności magiczne ale brakowało mu pewnej bardzo istotnej rzeczy, więc szkolenie walce wręcz czy na dystas też się przyda ponieważ jego preferencje magiczne współ grają ze sztuką walki wręcz czy na dystans.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz a raczej tym czym była Dakelin otworzyła oczy. Nie zamierzała się tłumaczyć. Rozejrzała się i zauważyła że była w jaskini w której tak bardzo chciała się przemienić. Zauważyła też że leżała na ziemi. Zaczęła się czołgać do ściany aby móc się na niej oprzeć. Nie zwracała większej uwagi na słowa Maskeda ale wiedziała że ma rację. Ale już było za późno. Zastanowiło ją dlaczego am tak bladą skórę. Nagle poczuła ogromne zimno w całym ciel aż nagle ustało. Co się stało? pomyślała. Doczołgała się do ściany i spróbowała jakkolwiek zrobić małe lustro magią na ścianie. Popatrzyła się na małą, równą powierzchnię kryształu. Zobaczyła na swoją ale nagle zniknęła. Co się... powiedziała Dakelin lekko zdenerwowana aż nagle zrozumiała. Czyli jednak się stało. Sanguine Vampiris. Dakelin wstała i popatrzyła się na siebie jak wygląda. Była wyżej niż zwykły kucyk. Miała na sobie czarny płaszcz z kapturem. Jednak sam płaszcz nie wyglądał na zwykłą czerń. Ten czarny kolor był czarny jakby osoba go nosząca była w najciemniejszej nocy. Czuła się w nim dość... przyjemnie. Sama Dakelin przypominała najprędzej Rebona tylko że była innej płci. Twarz miała bladą, poważną. Włosy ma długie, zachodzące na lewe oko. Uszy miała spiczaste. A tęczówki zmieniły kolor na czerwony. Oczy lekko świeciły i widać było tęczówki młodej wampirki. Natomiast pozostała część oczu była całkowicie czarna. Czuła że Masked będzie miał jej to za złe. Ale teraz nie było czasu. Nałożyła kaptur na głowę i lekko kulejąc udała się do biblioteki. Czuła pragnienie którego zwykła woda nie mogła by zaspokoić. Czuła już że lekko głoduje. Czuła że już chce się napić krwi. Musiała się jednak dowiedzieć trochę więcej o wampiryzmie.

 

Czuła się jak... zdrajczyni, wygnaniec. Poczuła że zdradziła właśnie całą drużynę ale wiedziała że musi im pomóc, czuła że nie zasługuje na ich szacunek. Wiedziała że i tak to ciało nie da jej prawdziwego szczęścia. Doszła do biblioteki. Trochę się wstydziła ale wiedziała że to nie może jej powstrzymać. Zaczęła szukać książek zawierających w tytułach wampiryzm. Znalazła książkę "O wampiryzmie". Zaczęła szukać jakichkolwiek zalet i wad wampiryzmu. Doszła do rozdziału "Stadia Wampiryzmu". Uważnie przeczytała cały rozdział. "Wampiry w późniejszych stadiach stają się jednocześnie coraz mocniejsze i słabsze. W pierwszym stadium wampir nie wygląda jak każdy kucyk. Wygląda jakby coś mu dolegało oraz posiada bledszą maść niż normalnie. Poza tym są podatne na ogień i odporne na mróz. W każdym kolejnym stadium zwiększa się podatność i odporność. W drugim stadium wampir oprócz wyglądu jest w stanie na chwilę polepszyć stosunki z praktycznie dowolnym kucykiem i spokojnie wyssać z nich krew. W trzecim stadium wampir zaczyna wyglądać coraz gorzej. Maść staje się coraz bledsza i wydaje się jakby kucyk był poważnie chory. W ostatnim, czwartym stadium wampir posiada jednocześnie ogromną moc ale ma jednocześnie dużo słabości. Słońce go spala i staje się istotą budzą przerażenie. Prawie wszyscy chcą się rzucić na niego, spalić i czuć się bezpiecznym. Jednak wampir jest w stanie się stać niewidzialny aby móc uciec. Prawdopodobnie osoby które najbardziej znają wampira jako przyjaciele ale również osoby które go potrzebują najprawdopodobniej go nie zabiją. Uwaga! Powyższe współczynniki mogą nie dotyczyć niektórych osobników." Po przeczytaniu rozdziału przeszła do ostatniej strony i ostatniego zdania "Uwaga! Opisane w tej książce wampiry nie muszą być dokładnie takie same w prawdziwym życiu. Dotyczy to wszystkich rozdziałów!" Dakelin odłożyła książkę i poczuła jakby ktoś chciał się z nią komunikować. Poczuła jakby to było od wampirów. Czuła jakby teraz stała się kimś kim miała być wcześniej. Usiadła i zaczęła płakać. Nagle jednak wyjęła tą samą książkę i udało się jej jeszcze doczytać paru przydatnych informacji. Chociażby że wampiry są wyczulone na zapach krwi oraz że potrafią wykrywać jakiekolwiek życie aby zaspokoić swój głód. Stałam się potworem. Jednym z najgorszych rodzajów. Zaczęła cichutko płakać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...