Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts


Ja się boję, że ktoś starszy lub w moim wieku komu nie ufam, dowie się że lubię My little pony  
i rozpowie to wszystkim znajomym i będę jednym wielkim pośmiewiskiem ..

Czemu? U mnie się dowiedzieli :raritylaugh: , jestem tylko małym pośmiewiskiem.... A teraz na serio, żeby cię nie straszyć. Moja klasa już o tym wie ba, nawet nauczycielka od WDŻ, mamy temat o dojrzewaniu, kolega wypada z tekstem "Hormony sprawiają, że ludzie oglądają pedelskie koniki"( tu wymowne spojrzenie na mnie), skończyło się na śmiechu. Jakoś im tego nie ma za złe, to były tylko takie żarty. Dodatkowo słyszę dość często prośby, o zrobienie takiego salcesona dla siostry. No i ludzie jakoś nadal wciąż mnie lubią.Lepiej się z tym nie kryć. I tak kiedyś się wyda.

 

Zostanę wyśmiana,ale dobra...warto spróbować...

Od jakiegoś czasu bardzo szybko się denerwuję(dokładnie od czerwca).Już przy jakimś drobiazgu np. kopanie mojego krzesła w trakcie lekcji mnie wkurza,że mam ochotę osobie za mną przywalić zeszytem.Wnerwia mnie też zabieranie mi zeszytu z rysunkami nawet tylko,żeby ktoś zobaczył(bo w mojej dawnej szkole "chcę tylko obejrzeć rysunki" oznaczało "zabiorę ci go,narysuję zboczone rzeczy,pokarzę wszystkim,a potem wyrzucę do śmieci/podrę).Nie jestem pewna,ale to wszystko pewnie dlatego tak się dzieje bo przez cały rok szkolny 2012/13 byłam szkolnym pośmiewiskiem czyli zabierano mi rzeczy,wyzywano od "sperm" i grożono,że mnie zgwałcą,przez co byłam wrogo nastawiona,do wszystkich...biję się też,że zaczyna się to samo tylko,że w nowej szkole...(tylko,że w starej nie miałam wsparcia,a tu mam)

Spokojnie, to nic wielkiego. Sam jako osoba dość spokojna i radosna mam lekkie huśtawki emocjonalne, i łatwiej się denerwuje (czytaj, żeby mnie wkurzyć nie trzeba już godziny, wystarczy pół.) Tak czasem się zdarza, taki okres. Po drugie, to że byłaś pośmiewiskiem, nie znaczy,że znów nim będziesz. Sama napisałaś:


.(tylko,że w starej nie miałam wsparcia,a tu mam)

Właśnie, masz wsparcie, to pomaga. Jeśli z kolei znów zaczną się z ciebie śmiać (czego ci serdecznie nie życzę) , znajdź sobie jedego, lub dwóch prawdziwych przyjaciól, i im się pozwierzaj. Jesli nikogo nie znajdiesz, spróbuj poszukać kogoś takiego w fandomie.


grożono,że mnie zgwałcą

(Uwaga, próba kiepskiego żartu, nie uraź się) Ciesz, że w ogóle, ci to zaproponowali :crazytwi2: . Ja jestem tak brzydki ( w ich mniemaniu, choć siebie samego uważam, za przeciętnego), że samo mówienie o zgwałceniu mnie, spowodowałoby u nich odruch wymiotny. A teraz tak na serio, nie przejmuj się, gdy widzą, że się przejmujesz, będą dalej hejcić, byle by cię zdenerwować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba jesteś młody, sądząc bu buzujących hormonach, to całkiem zrozumiałe. Ale zwróć uwagę, że szło Ci dobrze od początku roku do maja - to spory kawał czasu, nie każdy może się pochwalić taką wytrzymałością, ciekawe, jak idzie Ci teraz? ^^ Rada na zaś - za bardzo dajesz się sprowokować z niewartych tego przyczyn, staraj się nieprzyjemne rzeczy po prostu ignorować, wiem, że to nie proste, ale istnieją różne techniki tego, jak ten stan utrzymać, jak choćby myślenie o czymś przyjemnym~ ^^

No lepiej nie jest. Nie wiem czy to ja bardziej się denerwuje, czy to ludzie są bardziej natarczywi. Chyba to i to. Niestety jakoś ciężej mi się znosi ten cały bullshit wokół mnie. W sumie to chyba normalne jak na dzień chłopaka nie dostajesz nic poza tym że 3 klasy jadą ci po głowie samochodzikami które dostali z wcześniej wspomnianej okazji. Albo że dzień później przynoszą do szkoły prezerwatywę, napełniają ją wodą i leją mnie ją po głowie. Mam ogólnie dosyć tej całej populacji, na moje nieszczęście rzadko bywam na jakichkolwiek Meetach więc mam problem z relacjami międzyludzkimi ;_; Serio, już nawet na AlkoMeet bym przylazł, byle się oderwać od mojej szkolnej hołoty. Mieszkam w województwie Zachodniopomorskim, a nie mogę jeździć na Meety do Szczecina bo za daleko. Do Gorzowa jest bliżej bo tylko 30 km, i ogólnie rodzina cała lepiej zna Gorzów, ale w Gorzowie rzadko są organizowane, a przez pracę mamy i tak nie mogę jeździć za często. Chciałem iść na noc integracyjną w szkole by jakoś załagodzić sytuację, a co się stało? Zarówno moja wychowawczyni jak i moja mama stwierdziły że lepiej nie. I weź się tu człowieku staraj choć trochę integrować, poznać z kimś ;_;

Już nawet wolny czas mnie nie cieszy, weekendy to po prostu nudne dni z którymi nie mam co robić, czasem mi się zdarzy zrobić jakiś film na YT albo coś ugrać na gitarze. Nie mam po co wyjść na dwór albo do miasta, z resztą i tak mróz, smród i nie ma do kogo. Właściwie weekend jest dla mnie po prostu zapowiedzią kolejnych dupnych dni, niczym przyjemnym. Nie wiem, chyba po prostu wyczerpał mi się limit znoszenia tego całego Bullshitu.

 

Plus wiadomości z 2 lutego 2014

Co do moich nerwów to jeszcze bardziej się pogorszyło. Coraz bardziej nie wytrzymuję, najgorszy jest fakt że daję się już zdenerwować przez jakieś durne baby. Jedną ostatnio uderzyłem bo mnie strasznie irytowała. Doszło już do czegoś takiego że nie wytrzymałem i w świetlicy podniosłem krzesło na debila który mnie denerwował i usiłowałem go zbić. Oczywiście nie mogło zabraknąć tłumu gapiącego się na zdenerwowanego, bezużytecznego i głupiego grubasa z krzesłem którego starał się powstrzymać świetlicowy. W końcu postanowili dać mi lekcje indywidualne. Niby mam mniej godzin i jeśli będę chciał to nie będę wychodził z górnej części budynku (gdzie nikt nie włazi bo w zasadzie tam odbywają się zajęcia przedszkolaków), ale będę miał mniej lekcji z moją klasą przez co mniej integruje się z ludźmi. Przynajmniej z tymi z mojej klasy bo z resztą to już w ogóle. Nie wiem jak się tak subtelnie wtrącić do rozmowy żeby to nie było nachalne. I tak nie mamy wspólnych tematów, nie wiem o czym z nimi rozmawiać. Eh, i tak wszystkich denerwowałem. Czasem starałem się rzucić coś śmiesznego, a czasem nie mogłem znieść tego jak ta klasa jest momentami idiotyczna i jakoś mi ten gniew sam się ulatniał z ust. Chyba już nie mam większych szans na poprawienie relacji z kimkolwiek. Miło byłoby znaleźć sobie dziewczynę, czasem się przytulić, pospacerować nocą, mieć jakiś powód do tego by wyjść z domu i cieszyć się tym co się ma. Tak się chyba nie stanie, kto by chciał mieć nudnego, przewrażliwionego i grubego brzydala jako chłopaka. Eh, samotność mnie czeka : (

Edytowano przez Casper
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się boję, że ktoś starszy lub w moim wieku komu nie ufam, dowie się że lubię My little pony  

i rozpowie to wszystkim znajomym i będę jednym wielkim pośmiewiskiem .. :pinka:

 

Akurat tu cię mogę pocieszyć, bo to jest akurat najgorszy możliwy scenariusz.

Większość ludzi raczej za bardzo się nie przejmie, a jeżeli ktoś się uprze by ci tym dokuczać,

to raczej nie pociągnie za sobą dużej ilości osób.

Poza tym, jeżeli to się "wyda" to nie należy zachowywać się jakby to było coś wstydliwego,

bo wtedy się prawie prowokuje ludzi do robienia żartów.

Ja sam powiedziałem o tym moim kolegom i albo obejżeli wszystkie 2 sezony, (Wtedy były 2 :pinkiep:)

  albo po prostu powiedzieli "ok" i nie przejmowali się tym (1 hate-ował, ale i tak nie na tyle porządnie by się tym przejmować :fluttershy5:  ),

więc wg. mnie najlepiej samemu powiedzieć o tym zaufanym osobom, bo nawet jeżeli się zadaży "Ktoś komu nie ufasz"

i zacznie z ciebie szydzić, to twoi przyjaciele będą wiedzieli co i jak, i ci pomogą.

( https://www.youtube.com/watch?v=0yhhgaQOl40 A to piosenka która też może troche pomoże)

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Dziwna ta rzeczywistość. Mam te 22 lata i widze w koło jak to ludzie w moim wieku już zaręczeni, dzieci mają.

A gdzie te wyszumienie się bo jak mówią młodość musi się wyszumieć, wyszalenie się na dyskotekach :twistare: , korzystanie z życia :pbrt:

ja się nigdy nie ożenię bo nie chcę zapraszać na moje wesele tych co ja nie lubię z rodziny :giggle:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja się nigdy nie ożenię bo nie chcę zapraszać na moje wesele tych co ja nie lubię z rodziny :giggle:

Wiesz, nie musisz się żenić, myślę, że twoja rodzina będzie usatysfakcjonowana zwykłym zamążpójściem :P.

Nie rozumiem ludzi, których nie interesują związki. Moim największym marzeniem jest założenie rodziny, ale jak na razie każde zauroczenie kończy się wyśmianiem ;__;.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten rok (szkolny, "normalny" i "studencki") będzie najgorszym czasem w moim życiu... Rodzice chodzą na zaoczne studia (mama bardzo zestresowana osoba) a w dodatku to ostatni rok studiów i została przeniesiona do innego "mniej wygodnego" miasta. Brat biol-chem, caly czas sie uczy, z tata juz lepiej, a nasze stosunki rodzinne sie pogarszaja (niedawno odkrylem, ze jestem introwertykiem, zloszcza sie kiedy przyjde ze szkoly i ide do pokoju odrobic lekcje i caly dzien tam spedzam) Nie chce ich stresowac, ze jestem brony, da to solidna dawke stresu dla rodzicow ("Moze ma klopoty w szkole?"). I tak oto zapowiada sie rok szkolny. Genialny okres czasu. Przynajmniej mam kuce :P

PS: Uprzedzam pytania, rodzice maja 40 lat

Edytowano przez Gość
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze że znazlazłam ten temat. Otóż:

Przez długi czas kłóciłam się z moją przyjaciółką. Druga zawsze była po mojej stronie. W piątek, kiedy wracaliśmy z basenu stanełam w parze z kimś innym, a ta druga powiedziała że jej obiecałam że z nią będę stać. Potem ta pierwsza zaprosiła (po lekcjach) tą drugą i razem zadzwoniły i powiedziały że mnie nie lubią. Potem (niby) wszystko było ok, ale ta druga dziwnie się zachowywała. Dzisiaj ta pierwsza zadzwoniła do mnie i powiedziała mi pewną tajemnicę... że ta druga mnie nie lubi! Obie (z tą pierwszą) chcemy żeby było tak jak kiedyś, ale nie mogę powiedzieć że ona mi powiedziała. Co mamy robić?

Ps. Ta historia dotyczy też pewnej użytkowniczki tego forum.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę mnie rozbawiło, że kłócicie się kto z kim stoi w parze gdy wraca z basenu. No bo to nie ma nic do przyjaźni. Możesz chcieć porozmawiać czasem z kimś innym.

Nie musisz nic mówić drugiej co ci powiedziała pierwsza. Po prostu z nią porozmawiaj i daj do zrozumienia, że nadal Ci na niej zależy. Spróbuj ją zapytać o jakieś racjonalne powody czemu Cię przestała lubić. Jeżeli rzeczywiście obiecałaś iść z nią w parze to przeproś i powiedz, że następnym razem z nią pójdziesz czy wynagrodzisz w inny sposób.

Ale ogólnie rzecz biorąc to żadna przyjaciółka jak się tak focha z byle powodu...

Mam nadzieję, że pomogłem :fluttershy4:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezbyt często odwiedzam ten wątek. Przejrzałam parę stron wstecz i widzę, że dużo i namiętnie piszecie na temat związków, małżeństw i dzieci. Mam osiemnaście lat. Jestem w 3 LO. W mojej klasie są osoby, które żyją w związkach i już planują ślub. Obie pary mają wszystko zaplanowane co do daty, kościoła i wesela. Jeśli są szczęśliwi- okej. Nie mam nic przeciwko. Wszystkiego najlepszego. Tylko zastanawia mnie fakt- czy to nie aby za szybko? Wg mnie jeśli ktoś decyduje się na ślub to decyduje się także na założenie rodziny. Czy wiek 18-20 lat w tych czasach to odpowiedni wiek na takie kroki? Teraz jest inaczej niż kilkadziesiąt lat temu.

Zauważyłam też, że dużo bardzo młodych ludzi podejmuje pewne dorosłe decyzje. Większość osób w mojej klasie to już "nie-dziewice". Nie moja sprawa kto z kim, dlaczego i kiedy. To była czyjaś wola- może przemyślana, może nie. Ale czy to też trochę aby nie za szybko?

 

Kurde, może ja jestem staroświecka? Chyba nie nadążam za światem... Żadne to żale z mojej strony, tylko taka refleksja.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój kolega z byłej już pracy ożenił się w wieku 18 lat, po roku miał już troje dzieci i teraz musi ostro zasuwać na utrzymanie rodziny, a do tego ma kłopoty ze zdrowiem, ja mam 24 i powiem, że nie pali mi się do ślubu, czy dzieci w szczególności...

Edytowano przez BRONIESiPEGASIS
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę że nie chodzi tutaj o dzieci czy ślub, wiele osób po prostu chciało by mieć kogoś bliskiego i tyle.

Ja tam się na ojca nie nadaję... dziwak z obsesją na punkcie broni palnej z kucami w tle, kto mnie zna osobiście ten potwierdzi... Hahahaha :lol:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja koleżanka zaszła w ciążę mając szesnaście lat. Wpadka- przyznała to. Ledwo zdawała w pierwszej i drugiej klasie. W trzeciej, mając dziewiętnaście lat świadomie zdecydowała się na dziecko. Co prawda ma stałego partnera, ale nie mają ślubu. Jest miłą dziewczyną, ale chyba decyzję o drugim dziecku podjęła zbyt wcześnie... Mogła chociaż poczekać do matur.

 

Posiadanie kogoś bliskiego nie jest aż tak trudną sprawą :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Posiadanie kogoś bliskiego nie jest aż tak trudną sprawą :)

:lol:

Ale łatwą nie jest w cale.

Właściwe to zależy, wśród jakiego grona osób się obraca, albo jak bardzo wybredny się jest.

Nie mówiłbym, ja miałem wielkie problemy ze znalezieniem kogoś do kogo mógłbym się zbliżyć.

Jak obydwie osoby są nieśmiałe to musi to trochę potrwać.

A na dodatek mi jakoś takie znajomości pechowo się zawsze musiały kończyć.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest łatwe, jeśli się chce. Nieśmiałość swoją drogą. Rozumiem, że ktoś może się łatwo zawstydzać, mieć problem z rozmową itd. Ale już bez przesady... Nie ma chyba takiego człowieka na świecie, który w ogóle totalnie nie miałby kogoś mniej lub bardziej bliskiego. Nie dramatyzujcie :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...