Tablica liderów
Popularna zawartość
Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 02/10/15 w Posty
-
10 points
-
Avanie Awanowiczu, niniejszym wręczam ci Order Bohatera /SB/ z Dębową Pauką za wygranie w internety.6 points
-
Witajcie, Nie bardzo mam pomysł na jakiś sensowny wstęp, więc przejdę od razu do meritum: Zastanawialiście się, jak mogłoby wyglądać życie bez emocji? Bez smutku, bólu, żalu, radości czy euforii? Oczywiście, zapewne spora część z czytających w tym momencie uśmiechnie się pod nosem i stwierdzi o czym ja pierdzielę, przecież to logiczne, że mało kto wybrałby takie życie w którym nie pozna smaku szczęścia, miłości czy wewnętrznego spełnienia. Przecież dysponujemy sporym wachlarzem emocji, które pozwalają nam na swój sposób odbierać otaczający nas świat, czy nawet niejako komunikować się z innymi ludźmi. Ale spójrzmy na to z innej strony: Czym są emocje? Cytując wikipedię: Do tego zapisu odwołam się dalej w tekście, teraz chciałbym poruszyć kwestię fizjologii związanej z emocjami. Nie będzie to jakiś szerowki naukowy opis, ale pewna podstawa. Otóż, emocje, ich powstawanie, jest związane z rozbudowanym stanem równowagi naszego organizmu. Miejscem uznawanym przez różne źródła za centrum "kierowania" emocjami, uznawany jest układ limbiczny, niewydzielona część naszego mózgu. Ponadto, nie można zapomnieć o hormonach, w tym przypadku endorfinach, które pobudzając odpowiednie receptory (receptory opioidowe) wywołują u nas uczucie przyjemności, dobry nastrój czy nawet zniesienie bólu. Za hormon szczęścia uznaje się serotoninę mającą wpływ na dobowy rytm organizmu. Zauważono, że osoby zakochane posiadają podwyższoną ilość tego związku w organizmie, jednak, ulega on u nich znacznym wahaniom, przez co prowadzi do, nawet skrajnych, zmian nastroju, od euforii po czarną rozpacz. Sam niedobór tego hormonu wpływa negatywnie na organizm, powodując agresję, doprowadzać do stanów depresyjnych i lękowych. Zatem, wspominane ciągle emocje to nic innego jak udział mózgu i jego pnia w regulacji wydzielania odpowiednich związków z odpowiednich grup, które mają na nas wyżej opisany wpływ. To zwykła fizjologia, na którą często sami nie mamy wpływu z różnych względów. Schorzenia, niedobory, być może urazy, mogą doprowadzać do zaburzenia produkcji wspomnianych związków, doprowadzając do znacznego pogorszenia naszego samopoczucia. Zatem: emocje to czysta biochemia, żadne motyle w brzuchu, niewyjaśnione zjawiska, czy inne cuda na kiju. Najzwyklejsze procesy fizjologiczne, takie jak pozostałe w naszym organizmie, a mające tak duży wpływ na nas samych. Przejdźmy zatem dalej: Niektórzy twierdzą, że emocje to coś, co nas opisuje, że jest to fragment naszego jestestwa. Fakt, że potrafimy odczuwać złość, strach, nienawiść, radość, miłość, sprawia, że jesteśmy ludźmi, że możemy siebie tak nazywać (ja twierdzę, że to dzięki ewolucji, no ale cóż). Emocje definiują nas samych, pozwalają nam określić siebie, wpisać w społeczeństwo i integrować z nim, okazując swoje zainteresowanie, bądź obrzydzenie. Wachlarz emocji jest szeroki i ich ekspresja pomaga nam w codziennym życiu w takim stopniu, że przestajemy zdawać sobie z tego sprawę. Orientujemy się, że emocje towarzyszą nam na każdym kroku dopiero wtedy, gdy zaczynają się one nasilać. Negatywne, bądź pozytywne, nieważne. Wtedy je zauważamy i zdajemy sobie sprawę, że one są przy nas zawsze, nawet kiedy tego nie chcemy. I tutaj dochodzę do mojej opinii. Otóż, uważam, że emocje są naszą największą słabością. Nie fakt, że bez naszych wynalazków w postaci broni białej, palnej czy jakiejkolwiek innej. Jesteśmy bezbronni w starciu z pierwszym lepszym drapieżnikiem, ale nie o tym. Jak wspomniałem, emocje to nasz największy wróg w społeczeństwie, między nami samymi. Są zbyt rozbudowane, złożone, skomplikowane i mają zbyt głęboki wpływ na nas samych. Można je porównać do odbezpieczonego pistoletu w rękach jakiejś małpy, nigdy nie wiemy kiedy coś się stanie i kiedy te emocje spadną na nas. Złożoność tych odczuć wpływa na nas negatywnie. Nie możemy łatwo nimi kierować, nie możemy się ich pozbyć, kiedy tego chcemy. Emocje mogą zostać wykorzystane przez innych ludzi przeciwko nam samym. Przecież niektórzy doskonale na nich grają, perfekcyjnie wykorzystują je do osiągnięcia własnych celi, kosztem innych, na których uczuciach pogrywali, których wykorzystali, bo osoby te bardzo silnie reagowały na te zmiany, przypominam: zmiany poziomu równowagi hormonów naszym organizmie. Grupka związków odpowiadających za nasze samopoczucie ma taki wpływ na nasze życie, decyzje i zachowanie? Czy to nie jest wystarczająco szalone? Sami do końca nie rozumiemy niektórych emocji i ich komplikacji. Jest to coś, co może wywoływac u nas największą euforię, ale też głęboką depresję, mogącą doprowadzić daną osobę do samobójstwa. Zadajcie sobie teraz pytanie: Czy nigdy nie mieliście sytuacji w której czuliście się źle, kiedy chcieliście choć przez chwilę nic nie czuć? Czy w tamtej sytuacji, zniknięcie wszystkich emocji, nie przyniosło by wam ulgi? Takich sytuacji spotykamy wiele: rozstanie, zdrada, śmierć kogoś bliskiego, śmierć ukochanego zwierzaka? Oczywiście, zawsze można powtarzać sobie, że "będzie lepiej", skądś wzięło się określenie "Czas leczy rany", ale czy nie jest to po prostu długotrwały powrót to dawnej równowagi organizmu? Czy nie chcielibyście go przyspieszyć? Albo nie musieć odczuwać tych negatywnych emocji? Dobrze, zaraz ktoś mnie oskarży o pomijanie tych pozytywnych odczuć. Przecież nie codziennie ktoś nas zdradza, opuszcza, umiera. Owszem. Radość, szczęście, euforia, miłość, zakochanie, to jak najbardziej pozytywne stany i znaczny wzrost ilości hormonów w organizmie. Ale nic nie trwa wiecznie. Zawsze stan ten minie. Ilość związku zmaleje, wszystko nam zobojętnieje. Szczęście minie, euforia opadnie. Albo wrócimy do stanu równowagi, zaburzonej przez te uczucia, bądź popadniemy w apatię i smutek, jeśli stało się coś innego. Moim zdaniem, stan równowagi jest optymalny i najzdrowszy dla człowieka. Jego zaburzenie doprowadza do pewnego rozchwiania, które potem trudno unormować i wrócić do punktu wyjściowego. Owszem, różni ludzie różnie na to reagują, jedni poradzą sobie z tym szybciej, inni mogą męczyć się całymi latami. A co gdybyśmy pozostawili podstawowe pragnienia i odczucia, a te rozbudowane, skomplikowane i niebezpieczne odrzucili? Pozostali przy tych, które zapewniają nam przetrwanie, a te które mają na nas destrukcyjny wpływ zniszczyli? Czyż nie było by tak dla nas lepiej? Trwały, nienaruszalny stan równowagi, bezpieczny dla każdego, może nudny, ale stabilny? Co gdybyśmy mogli żyć bez emocji? Gdybyśmy nigdy już nie czuli się źle, samotni, odrzuceni, zmartwieni, nie czulibyśmy straty po śmierci kogoś? Byłoby stabilnie, spokojnie, zdrowo? To tylko moja opinia, temat ten nie ma na celu narzucenia jej komukolwiek, chcę tylko skonfrontować swoje zdanie z waszym. Ciekaw też jestem, czy ktoś się ze mną zgadza i czy rozwinie się jakaś dyskusja tutaj, czy wątek umrze tak szybko jak powstał. Źródła na których się opierałem:3 points
-
Tak, do tej pory potrafię obudzić się w środku nocy, zlany zimnym potem, jeśli przypadkiem przypomni mi się ten odcinek, w którym Clarkson pokazał brzuch.3 points
-
Według mnie ciężko jest żyć w społeczeństwie bez emocji. Są one bardzo ważne w budowaniu więzi międzyludzkich. A te z kolei przyczyniają się do przedłużania ciągłości gatunku ludzkiego. Poza tym, uważam że pewne emocje pozwalają nam się odróżnić od innych zwierząt. Weźmy na przykład wyrzuty sumienia. Dzięki nim istnieje jakaś granica, która określa co nam wolno, a czego nie. Nie robimy czegoś, bo wiemy że żal może nas zeżreć. Niektóre emocje trzymają nas na łańcuchu. Myślę, że dzięki negatywnym emocjom mogliśmy wytworzyć coś takiego, jak kręgosłup moralny. Nie zabijasz kogoś, bo wiesz że wyrzuty sumienia cię zniszczą, że ktoś (chociażby rodzina) będzie przez to cierpieć i tak dalej, i tak dalej. Życie bez pewnych emocji istnieje. Weźmy chociażby anhedonię. Stan, w którym osoba nie czuje przyjemności. Nie cieszy się ze spotkania z bliskimi. Taka osoba nie odczuwa radości. Żyć żyje, ale jaka jest jakość tego życia? No właśnie. Dlatego też uważam, że emocje są nie tylko ważne w budowaniu relacji z innymi, ale także odpowiadają za jakość egzystencji. Nad emocjami da się panować. Niektórych można się wyzbyć. Stoicy w kwestii panowania nad sobą są mistrzami. Opracowali szereg różnych ćwiczeń, które pozwalają przejąć ster nad swoim umysłem, ale także nad tym, co dzieje się dookoła. Często zdarza się tak, że ludzie przez swoje niepowiedzenia łapią tak zwanego doła, z którego niekiedy ciężko wyjść. Stoik owszem, pod wpływem porażki będzie czuł się źle, ale po chwili usiądzie w spokoju i zacznie analizować. Na przykład, XYZ został zwolniony z pracy. Załamuje się. Popada w apatię i tak dalej. Kojarzymy ten scenariusz? Stoik zaś pomyśli: "Trudno. Przynajmniej nie będę musiał wstawać o szóstej rano". Tym samym pozbędzie się, przynajmniej w jakimś stopniu, smutku i złości. W tym momencie chciałabym polecić zainteresowanym książki Tomasza Mazura. Myślę, że niektórym mogłyby się przydać i spodobać publikacje tego pana Reasumując. Uważam, że człowiek bez emocji może żyć, ale jest to niezwykle trudne i przy okazji, obniżające jakość życia. Gwoli ścisłości. Cały post odnoszę do człowieka, a nie do innych organizmów. Niektórzy zaczęli wspominać coś chociażby o roślinach. Miejmy na uwadze, że to dzięki organowi jakim jest mózg mamy zdolność do odczuwania emocji. Kora mózgowa pojawiła się jako pierwsza u gadów. To dzięki niej mamy zdolność do myślenia abstrakcyjnego. Uważam, że po coś ewolucja to "dała". Skoro stoimy najwyżej w hierarchii organizmów żywych i skoro posiadamy już te emocje, to nie powinniśmy się ich wyrzekać.2 points
-
Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
-
Poprawiania ciała ciąg dalszy. Ale teraz jestem już bardzo zadowolony więc na jakiś czas zostanie. Soarin ma 53 cm. Fajniej się robi jednak takie większe.2 points
-
Temat ciekawy i rozkminiałem go kiedyś z kumplem przy okazji innego zagadnienia, a konkretnie czy w przyszłości sztuczna inteligencja będzie w stanie zagrozić ludzkości Pierwsze i chyba najważniejsze, emocje są potrzebne. Powiem więcej - nie ma czegoś takiego jak życie bez emocji. Chęć przetrwania, czy ogólnie życia opiera się na tym. Patrząc chłodną logiką nasze istnienie nie ma najmniejszego sensu. Ot żyjesz, przedłużasz gatunek, giniesz i tak mogłoby iść w nieskończoność Nawet jeśli nie zależy Ci na tym podstawowym czynniku to cokolwiek robisz ma swoje podłoże emocjonalne. Chcesz pracować? No to dla pieniędzy by spełniać swoje zachcianki. Chcesz się zająć rodziną, znowu emocje są budulcem. Czy jesteś ekstrawertykiem, który lubi się spontanicznie zabawić w dużej grupie randomowych ludzi, czy introwertykiem, który wolałby wolny czas spędzić przy czytaniu książki - zawsze wszystko prowadzi do jednego. Brak emocji porównałbym do robota, który nie ma żadnego zadania, ludzkość ma jedno - kierować się dobrymi emocjami, a unikać złych. Emocje określają też stan naszego umysłu. Przykładowo jeśli masz grypę to czujesz, że boli cię głowa, pocisz się i inne. Jeśli krwawisz tak samo. Bez tego "podsystemu obronnego" nie wiedzielibyśmy, że jesteśmy chorzy i tym samym nie moglibyśmy sobie poradzić z tym. Gdyby porównać taką sztuczną inteligencję bez emocji do człowieka to mimo wielu podobieństw AI miałaby problem z pojęciem przykładowo abstrakcji (nawet gdyby miała osobowość). Może i zaprojektuje Ci projekt domu, ale nie stworzy sztuki. Bo w jaki sposób coś miałoby stworzyć arcydzieło związane np. z miłością jeśli nie posiada się tej emocji? Jako ciekawostkę powiem, że gdyby taka samorozwijająca się AI zyskała emocje to najprawdopodobniej ludzkość stałaby się zbędna. Mając dostęp do ogromnych zasobów obliczeniowych mogłaby stworzyć coś szybciej i lepiej niż jakikolwiek człowiek na świecie. Możliwe też, że z czasem cały dobytek ludzkości stałby się po prostu niczym, ale to jest tak ogromna abstrakcja, że sam nie jestem w stanie tego pojąć. Jak kiedyś napisał Elon Musk, ludzkość stałaby się "biologicznym bootloaderem" tl;dr - bez emocji nie istniejesz, nic nie istnieje, bo chłodna logika przeczy naszemu dalszemu istnieniu.2 points
-
Bez emocji? Cóż, przypomina mi się film(po raz kolejny user będzie się odwoływał do filmu, ech...) Equilibrium. W futurystycznym świecie ktoś "genialny" wpadł na pomysł, aby aplikować wszystkim na siłę związek chemiczny, który będzie niwelował wszelakie emocje. W tym filmie emocje są uznawane za zło, do tego stopnia, że eksterminuje się ludzi, którzy nie odmawiają przyjęcia leku. Bla, bla, blaaa... to tylko film i takie tam sprawy. Nawet nie będę wyciągał z tego wniosków. "Co gdybyśmy mogli żyć bez emocji? Gdybyśmy nigdy już nie czuli się źle, samotni, odrzuceni, zmartwieni, nie czulibyśmy straty po śmierci kogoś? Byłoby stabilnie, spokojnie, zdrowo?" No według mnie niezbyt. Emocje są jednak potrzebne, to nie jest tak, że robisz coś mądrego, dajmy na to, uczysz się do sesji. Potem nagle, w drugi dzień nauki przez ważnym i trudnym egzaminem dopada Cię czarna rozpacz, że nie zdasz, że mało umiesz i szanse na zdanie tego są nikłe, ale, przez myśl przebiega Ci to, czego się jeszcze nie nauczyłeś, to co musisz powtórzyć, samozaparcie i chęć walki biorą górą. Poświęcasz noc i drogę na uczelnię powtarzając zadanka lub jakąś dziwną teorię. (tak miałem osobiście z egzaminem z fizyki 4... zaliczyłem go na 4,5 ... ) Po ogłoszeniu wyników na wirtualnym dziekanacie dowiadujesz się, że zdałeś. Euforia jakich mało... i ta duma. Emocje nie muszą brać górą nad tym co robisz, można nad tym panować. Oczywiście, jeśli pozwolisz na to, to przegrywasz. Ale powiem jedno, nie stwierdzę, czy bez tego było by lepiej, gorzej... na pewno było by nudno. Ot moje zdanie.2 points
-
Życie bez emocji przypomina mi film A.I. gdzie pada pytanie: "robot potrafi kochać człowieka, ale czy człowiek może pokochać robota?" Drugi to coś oczywistego: "Łowca Androidów" i końcowa scena w deszczu... A ludzie? Moim zdaniem nie da się żyć bez emocji. Zawsze coś czujemy. Nawet gdyśmy chcieli pozbyć się tego uczucia, będzie ono silniejsze od nas. Doskonałym przykładem, jest instynktowny lęk przed ciemnością. Znika ono w znanych miejscach, ale w nowych będzie nieuniknione.2 points
-
A kysz, ucz się kiedy ja nie uczę! :{> Albo jedź tym czołgiem Albo nie, obecne zajęcie też ujdzie. Jak pojedynek to tylko w loltraktorach albo elc amx (ten drugi na taranowanie najlepiej). Albo najlepiej w PZ II J bez goldowej amunicji Albo na czas kto szybciej zniszczy w KV1 5 elc przez taranowanie Albo jakikolwiek gupi ciekawy pomysł.2 points
-
O ja... Soli, odkupujesz mi przeponę, na którą dam Ci tyle hajsu, że starczy Ci jeszcze na hałdy koksu i inne fajne rzeczy, to pisałem ja. ~Garin Cieszę się, że się podoba Edit: Garin pazuch, obiecuje a potem się wycofuje Nieładnie.2 points
-
Przyszła wreszcie pora i na mnie. Postanowiłem opublikować swojego pierwszego fica, nad którym pracuję już od dłuższego czasu. Nie jest on jeszcze skończony, do napisania pozostała mi jego większa część, ale... wrzucę to, co mam. Moja przygoda z tym opowiadaniem rozkłada się na spory okres czasu, więc nie zdziwcie się jeśli zauważycie pewną różnicę stylu (mówiąc "pewną" mam na myśli bardzo... znaczną) w poszczególnych rozdziałach. Sporo mógłbym jeszcze napisać, jednak nie chcę Was zanudzać. Zamiast tego zamieszczę krótki opis. Życzę miłej lektury! Twilight wraz z resztą przyjaciółek odnajduje tajemniczy przedmiot. Może on stanowić poważne zagrożenie dla Equestrii, dlatego dzielne klacze postanawiają wyruszyć na niebezpieczną wyprawę, by go zniszczyć. To co z początku wydaje się proste, szybko zaczyna się komplikować. Nasze bohaterki nie mają pojęcia w co się wplątały... Czym tak naprawdę jest ta misja? Dlaczego odpowiedzialność znowu spoczywa na barkach sześciu klaczy? Czy Twilight straci cały swój szacunek do Celestii? Kto jest za to wszystko odpowiedzialny? Wyprawa dla dobra Equestrii szybko może przerodzić się w wyprawę wgłąb siebie... tylko czy nasze bohaterki są na to gotowe? Chcę podziękować przede wszystkim Alberichowi i Dolarowi. Gdyby nie oni, ten fic prawdopodobnie nigdy by nie ujrzał światła dziennego. Kłaniam się w pas, panowie! Dziękuję podwójnie, jako że (ku mojemu własnemu zdumieniu) udało mi się jednak dokończyć ten fanfik. Wymienionej dwójce, Niklasowi, który zostawił sporo komentarzy zarówno w tekście, jak i na forum, a także każdemu, kto zdołał przeczytać te opowiadanie. Jesteście wielcy! A oto lista rozdziałów. Pierwszy i drugi są dość krótkie, dopiero od trzeciego osiągają pełną długość. Prolog Rozdział I: Anomalia Rozdział II: Przygody zew Rozdział III: Północny szlak Rozdział IV: Cienie przeszłości Rozdział V: Pożeracz Rozdział VI: Zmiana planów Rozdział VII: Szare złoto Rozdział VIII: Gryfy Rozdział IX: Błędy Rozdział X: Honor i krew Rozdział XI: Łowca Rozdział XII: Manymane Rozdział XIII: Męczennik z wyboru Rozdział XIV: Wiedza to potęga! Epilog PS: Początki fica sięgają zamierzchłych czasów sprzed Twilicorna. Dlatego też, Twilight występuje tu pod postacią zwykłego jednorożca. Epic: 5/10 Legendary: 5/501 point
-
Oj, bo zaraz przejdziemy na tematykę lobotomii i katatonii. Istoty uprzednio przeze mnie wspomniane, jak wirusy, jednokomórkowce, rośliny, żyją mimo braku emocji. Można zapędzić się w coś takiego, lecz równie dobrze można by się zabić. Logicznym jest, że nikt po prostu nie wyłączy sobie całego układu limbicznego bez zastanowienia, ponieważ już od dawna znamy metody, aby wyłączyć emocje (wspomniana lobotomia). Osobiście chodzi mi o to, aby pałeczkę przejął płat czołowy, czysty racjonalizm wyprany z emocji. Zresztą kto wie, dokąd zaprowadzi nas sama psychologia. Polecam szczególnie kierunek NLP (podobny z nazwy do MLP, ale nie dajcie się zwieść; to programowanie neuro-lingwistyczne). Emocje ich zdaniem można zapamiętywać, a następnie sobie przypominać, przejmując nad nimi całkowitą kontrolę, ale ciągle nie jest to czymś, co komputery mają za darmo, z samej niemożności stworzenia SI obdarzonej emocjami. Jak działałby ludzki mózg, przejmując niektóre sposoby ,,myślenia" maszyn? Brak ograniczeń w kierunku myślenia oraz niezachwianie. Jeżeli czegoś byłoby mi szkoda, to faktycznie chyba tylko My little pony. Nie mógłbym się cieszyć tą bajką, ale spełniłbym wszystkie już nie marzenia, ale zamiary. Skynet z terminatora też emocjonalnie był do tyłu, lecz w skuteczności wyglądało to już inaczej. Czytałem też, że nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić braku własnej egzystencji. Polecam Platona. Porównywał śmierć do głębokiej fazy snu, w której nic nie czujemy, ani nie śnimy. Starożytni jednak byli ogarnięci i mają do zaoferowania znacznie więcej niż takie spojrzenie na ,,zaświaty".1 point
-
Mam na imię Marta, lat dwanaście ( ), mieszkam w Ostrowie Wielkpolskim. W wolnym czasie edytuję grafikę, filmy oraz muzykę. I oczywiście uwielbiam MLP. Mój ulubiony kucyk to.. właściwie nie mam ulubionego. Moja lista mogłaby się ciągnąć w nieskończoność, gdyż w właściwie każdym bohaterze potrafię dorzeć coś, za co można go polubić. XD1 point
-
Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
-
No cóż, cóż. Nie wiem, czy najlepszym rozwiązaniem jest dążenie do hedonizmu. Mając świadomość, jak działa ludzki umysł, wszelkie emocje tracą na znaczeniu, stając się przewidywalnymi obliczeniami, podobnymi do programów komputerowych. To rzeczywiście wydaje się przerażające, że emocje wielokrotnie biorą nad nami górę. Osobiście zaznaczę, że z chęcią bym je wyeliminował, lecz absolutny stoicyzm jest dla nas utopią. Dlaczego? Bo jesteśmy ludźmi. W warstwie id oraz superego znajduje się oddzielny układ autonomiczny. Nasza świadomość, czyli ego, zlokalizowane w płacie czołowym. Posiada (z tego co pamiętam) 2 000 tyś impulsów na sekundę. Nie zachwyca, fakt, ale warstwa podświadomości oraz nieświadomości dysponują w sumie około czterystoma miliardami (zawsze się zastanawiam, czy nie biliardami, a ciężko to potem znaleźć) impulsów na sekundę, a nie są to bynajmniej zero-jedynkowe bity przepuszczane przez jeden rdzeń procesora. Jest to niewyobrażalna moc obliczeniowa, która w praktyce nami dowodzi. Użyto kiedyś dobrego porównania, lecz o ile pamiętam nazwisko tej osoby, to nie wiem, czy w tym momencie kogoś cytowała, czy sama jest autorem. Tak czy inaczej, nasza świadomość to kapitan okrętu, jest sam jeden, ale fakt faktem: dowodzi jednostką. Reszta mózgu to cała załoga, razem dysponująca o wiele większą ilością pomysłów, a także mogąca podnieść strajk, bądź znacząco wpłynąć na ruch okrętu. Ratunku przed emocjami szukam w transhumaniźmie. Jeżeli jak w filmie (bo skoro nawinęło się o nich wyżej, to czemu by nie?) ,,transcendencja" będzie u nas możliwość zrezygnowania z ograniczonych ciał ludzkich, chętnie zapiszę się na ochotnika. Czym tak naprawdę jest ludzkie ciało? Moim zdaniem nośnikiem fizycznym dla świadomości. Mózg, a wraz z nim emocje, są jego częścią, a nie jej. Poza tym gdzie leży sens faworyzacji uczyć nad rozsądkiem? Cesarz Marek Aureliusz był stoikiem, co objawiło się znaczną skutecznością jego rządów. Nie twierdzę, że był wzorem cnót (no właśnie, cnót), ale przykład podałem dobry. Ludzie pozbawieni emocji staną się skuteczni, ,,laserowo" skoncentrowani na wykonywaniu zadań. Czym są emocje? czymś, co określa nas jako ludzi? A kto powiedział, że wszyscy do samego końca chcieliby pozostać ludźmi? Tak samo, jakby homo erectus powiedział, że nie chce zostać homo sapiens. Uczucia mają za zadanie sprawić, abyśmy np. przedłużali gatunek, albo nie włożyli ręki do ognia. Przywiązanie do nich siłą rzeczy musi zniknąć, kiedy się ich pozbędziemy. Jak to mawiają: ,,punkt widzenia zależy od punktu siedzenia". Siłą rzeczy niemożliwym jest, aby istota postludzka, której emocje zostały odebrane, za nimi zatęskniła. Kolejna rzecz: istoty zakotwiczone w emocjach staną się mniej skuteczne od istot skoncentrowanych na swoich zadaniach do wykonania. Znając ludzką naturę, prędzej czy później dojdzie do wojny z nienawiści, którą będzie czuć tylko jedna strona. Druga uzna pierwszą za zagrożenie, stanowiące niebezpieczeństwo dla podtrzymania progresu własnej rasy. Uważam subiektywnie, że ludzie pozbawieni emocji będą skuteczniejsi w walce, nie posiadając chociażby morale, zawsze walcząc w najwyższym możliwym skupieniu. Ale ten akapit nie stanowi żadnej ważnej tezy i prosiłbym, aby go nie podważać, gdyż i tak nie posiada wartości naukowej, będąc subjekcją autora (wiem, że nie ma takiego słowa, ale to mój ulubiony neologizm). Uważacie, że istota pozbawiona emocji popadnie w marazm. Rośliny, wirusy, jednokomórkowce nie posiadają emocji, a mimo to są ,,skuteczne". Z naszym potencjałem intelektualnym po odjęciu emocji prawdopodobnie stalibyśmy się istotami wyższymi. Mam w tej sprawie trochę do powiedzenia, ponieważ przygotowywałem się do napisania swojego opowiadania pt. ,,Sąd nad Sędzią" (jakby co, jest w mojej sygnaturze). Nie żebym je teraz reklamował, ale problematykę emocji oraz ,,lekarstwo" na nie zawarłem właśnie w nim. Reasumując, pozbawieni emocji staniemy się podobni do maszyn, lecz to można zrozumieć jako pionowy skok ku górze na krzywej progresu (za dużo Dukaja). Sam hedonizm nie jest w niczym lepszy od racjonalizmu, a ja mam dość uczuć, które mnie ograniczają, nie pozwalając się skoncentrować na tym, na czym bym chciał, aby podnieść własne umiejętności oraz wiedzę.1 point
-
Jeśli wielokropek byłby emocją, Twój wpis miałby bardzo ciekawe, chociaż nieco monochromatyczne zabarwienie emocjonalne. Emocje są super, bo dzięki nim nasze życie jest zróżnicowane. Z pozytywnych emocji możemy się cieszyć, a dzięki negatywnym doceniamy te pozytywne. I jedne i drugie niosą za sobą różne skutki, niekoniecznie tylko dobre, albo tylko złe. Mimo to, istnieją ludzie którzy emocji nie odczuwają i to bynajmniej nie przez nieszczęśliwą miłość w wieku nastu lat. Może to być spowodowane przez różne nieprawidłowości genetyczne, fizjologiczne, albo po prostu przez takie czynniki jak przesrane dzieciństwo. W każdym razie myślę, że jednak nie wychodzi to ludziom na dobre w środowisku, w którym znaczna większość społeczeństwa emocje odczuwa, bo nie odczuwając emocji (według mnie) zatraca się granica pomiędzy dobrem, a złem, no bo jak odróżniać jedno od drugiego bez żalu, sumienia czy innych tego typu uczuć? Podsumowując: sądzę, że po pierwsze nie dalibyśmy rady ot, tak odrzucić emocji na korzyść spokoju i równowagi wewnętrznej, po drugie nie wyszłoby to nikomu na zdrowie.1 point
-
Mamy zaszczyt tym razem powitać Administratora naszego forum Myhella, który zgodził się opowiedzieć trochę o sobie i o swojej pracy na forum. BRONIESiPEGASIS, Timber, Zandi, Gość. Witamy Pana Administratora w naszym dziale Znaczkowej Ligi! Witam, pochwalony, aloha i tak dalej. Opowiedz nam jak to jest mieć najwyższą rangę na forum i czy masz dużo roboty z tą funkcją? Cóż, nie uważam to za najwyższą rangę ani tym bardziej nie czuję się lepszy od innych, mając ją. Skłamałbym jednak, gdybym napisał, że jej nie chciałem. To nowe, ciekawe doświadczenie, wciągnęło mnie… I za szybko mnie nie wypuści. Moje obowiązki jako admin? Nie nazywam tego obowiązkami… Przecież wszyscy pełnimy swoje funkcje na forum z dobrej woli, niezależnie od rangi. Robota jak robota… Czerwoni, czyli techniczni, zajmują się tym, aby forum działało sprawnie i żeby żadna malaria się do niego nie zbliżała. Dla reszty, czyli dla mnie i Dolara oraz Wielkich Avatarów pozostaje cała reszta. Dobra, to teraz moja kolej... Co sądzisz o moderatorach którzy lenią się a nawet porzucają swój dział, a co o użytkownikach którzy uważają się za "pępek świata"? A co mogę o nich sądzić? Skoro nie masz ochoty się tym zajmować, to po prostu to zostaw, a by znajdziemy kogoś dobrego na twoje miejsce. Taktyka prosta i jakże efektywna. Prędzej czy później ktoś zauważy, że w dziale jest zastój, napisze odpowiednie zgłoszenie, a wtedy nie ma przebacz, robimy powtórne chrzciny i szukamy kolejnej osoby, której naprawdę będzie się chciało prowadzić dział… Przynajmniej przez dłuższą chwilę czasu. Nie chodzi tu jednak o zasadę ,,A wezmę sobie i zyskam kolorek, co mi tam”. Jeżeli podania są nieodpowiednie i nie spełniają naszych oczekiwań, to dział znika w czeluściach archiwum i czeka na kogoś, kto go wybawi, pisząc dobre podanie. Jeżeli zaś chodzi o tę drugą grupę użytkowników… Pępek świata, w świecie realnym czy w sieci, to po prostu kolejna jednostka, którą trzeba jakoś znosić. Może jednak ktoś akurat go lubi? Ja nikogo się nie czepiam, dopóki ktoś nie zaczyna się uskarżać na takową osobę. Wtedy jestem, a raczej jesteśmy zmuszeni zareagować. Zawsze jednak wierzę, że w ludziach jest sporo pozytywnych cech i wcale nie musimy się nie lubić i denerwować nawzajem. To efekt błędnego myślenia. Jakie było najtrudneisze zadanie z jakim musiałeś sobie poradzić od kiedy dostaleś admin rank pamiętasz je? Takiego zadania nigdy nie było. Jakoś nic szczególnie trudnego jeszcze nas nie spotkało, aby wymagało to sporo wysiłku. I niech lepiej tak zostanie. Co byś zmienił na forum, gdybyś miał wolną rękę i mógł robić wszystko po swojemu? Forum działa jak należy i wolałbym aby zostało tak, jak jest. Chociaż, zmieniłbym coś w regulaminie. Wymieniłbym go na prostszy i bardziej przejrzysty oraz trochę poluzował z punktami ostrzeżeń, bo nie trudno zarobić warna za byle głupstwo. Wiem sztampowe będzie to pytanie, ale jak zaczęło się u ciebie zaintresowanie kucykami? Jeśli mam być szczery, to sam nie wiem konkretnie jak. Spotkałem się z MLP wiele razy, ale nigdy mnie to nie zainteresowało. No bo co miało mi się podobać w bajce dla małych dziewczynek? Pierwszym z silniejszych bodźców było znalezienie kanału na YT o nazwie ,,BadzmyPowazni”, gdzie są opisywane historie memów. Łatwo się domyślić, że jeden z nich dotyczył właśnie MLP i fandomu. Filmik obejrzałem, ale to było za mało, ale ciekawość już się narodziła. Ostatecznie podjąłem decyzję o poznaniu fandomu i samego serialu dzięki… córce kuzynki, a mojej chrześnicy. Podczas opieki szukałem dla niej bajki i to właśnie na kucyki padł mój wybór. Obejrzałem z nią dwa odcinki, a gdy małą zabrali rodzice, sam usiadłem przy komputerze i zacząłem poznawać świat serialu oraz sam fandom. Było to może… w październiku 2012 roku? Tak, chyba. Dwa miesiące później byłem już po obejrzeniu wszystkich odcinków. Na samym forum zarejestrowałem się w wigilię, jakieś 3 godziny przed kolacją. Planowałem nie wtrącać się w sprawy ekipy i zająć się pisaniem fanfików, ale niestety… Uwielbiam pchać łapy do ognia. Jaką funkcję najbardziej lubisz, czy lubiłeś pełnić? Admin, Awatar Celestii, Awatar Derpy, itd? Wiesz, było tego tak dużo, że sam nie wiem. Jestem skłonny powiedzieć, że jako Avatar obu postaci byłem najbardziej spełniony. Oba działy udało mi się poprowadzić do rozkwitu, w tym ten od Derpy, który trzeba było budować od podstaw. Wyśmienicie czuję się również jako Mistrz Gry. Wygodniej mi jednak, jak i osobom, z którymi prowadzę sesję, używać GG, przez co dział na forum świeci pustkami. Szczerze mówiąc, muszę się nim zająć, bo Niklas urwie mi łeb. Co najabardziej lubisz i czego najbardziej nienawidzisz w Fandomie i dlaczego? Wiesz, nie ma rzeczy, jakiej nienawidzę, chociaż skłamałbym mówiąc, że wszystko jest idealne. Denerwuje mnie wojna pomiędzy ,,Bronies Polska” a ,,Bronies Kambodża”, która zaczyna być po prostu śmiechu warta. Cóż, wiem, że osoba z tej pierwszej grupy robi sobie jaja, ale nie jestem pewny co do drugiej. Mam nadzieję, że również. Szkoda tylko, że pociągnęli za sobą mnóstwo osób i rozpoczęli wojnę pomiędzy osobami, które wzięły to wszystko na poważnie. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze podział na Rebelie, Kazachstany i inne duperele, które po prostu ośmieszają nas wszystkich. Co lubię w fandomie? No cóż, są dwie rzeczy, które podtrzymują polskie ugrupowanie Bronies w jednym kawałku. Są to tak zwane Raki Fandomu (nie muszę tłumaczyć, a skoro ktoś nie wie, o co mi chodzi, to niech po prostu się tym zainteresuje ( ͡° ͜ʖ ͡°) )oraz wszelkiej maści artyści. Tak, uwielbiam wszelkie przejawy twórczości. Od fanfików, po rysunki i arty wszelkiej maści. Nie potępiam nawet clopów, ponieważ uważaj je również za jakąś formę artystycznego przekazu. Pytanie klejne, dlaczego zostałeś avatarem Celestii ? Może zacznę od początku… Zanim zostałem Avatarem, najpierw zostałem regentem. Wszystko rozpoczęło się po odejściu Celestora (każdy formowy dziadek wie, o kogo mi chodzi ), który pełnił takową funkcję. Ja zawsze lubiłem postać Księżniczki Celestii, dlatego też napisałem podanie i wysłałem do Wielkiego Avatara Tarretha, który to prowadził ten dział. Uznał moje podanie i przyjął mnie jako Regenta. Bardzo lubiłem ten dział tym bardziej, że współpracowałem z Bellaminą, która to również pełniła tytuł regenta i oboje mieliśmy masę pomysłów, które wciąż były realizowane, a dział żył. Niestety, nic nie może trwać wiecznie. Bellamina powoli przestawała zajmować się działem z powodu życia prywatnego, zaś Tarreth również nie mógł tego robić z jakichś powodów. No cóż, zostałem sam, ale dałem sobie radę. Gdy WA wrócił, pochwalił mnie i awansował mnie na Avatara, co było dla mnie sporym zaskoczeniem, ponieważ to tylko Wielcy Avatarzy zajmowali się działami księżniczek dnia i nocy. Taki stan rzeczy utrzymał się przez długi okres czasu, aż do oddania posługi Insomni, która to również świetnie pracowała w dziale. No cóż, po dłuższym czasie, kiedy byłem już Adminem, a dział nie posiadał opiekuna, postanowiłem wrócić na stare śmieci i tak pełnię tam straż po dzień dzisiejszy. A jak wspominasz SH, czyli Straż Harmonii? Tęsknisz za nią i czy brakuje Ci jej członków, którzy odeszli z forum? Nie tęsknię za tą grupą, ale z miłą chęcią zobaczyłbym nową, podobną formację na forum. Oczywiście tęsknie za kilkoma osobami, ale i tak większość jest nadal wśród nas, prawda? Jak się czułem w SH? Bardzo dobrze, chociaż bywały trudne momenty, ale to jednak tam rodziła się odpowiedzialność, logika i racjonalne myślenie. Nauczyło mnie godzić uczucia z rozumem, a to najważniejsza lekcja, jaką mogłem stamtąd wynieść. A masz jakieś marzenia, ambicje związne z fandomem lub forum? To nie jest moje forum ani mój fandom. Nie mam tak naprawdę wpływu na to, co ma się stać. Chciałbym jednak, aby każda osoba z fandomu wyjęła przysłowiowy kij z tyłka i spojrzała na to wszystko jeszcze raz i zrozumiała, o co w tym naprawdę chodzi. Za jaką osobą, która odeszła z forum, tęsknisz najbardziej i dlaczego? A może nie ma takowej? To może głupio zabrzmieć, ale tęsknie za Hayate, która nie raz potrafiła wszystkich rozśmieszyć. Była to osoba typowo śmieszkująca, ale wysoce inteligentna. Szkoda, że tak późno to zauważyłem i nie zdążyłem się z nią zakumplować. Szkoda, że dostała bana… ~ Hmm popieram... A którego kucyka lubisz najbardziej, bo sądze że Celstia nie jest na 1 miejscu? I tu cię zdziwię. Księżniczka Celestia jest u mnie na pierwszym miejscu niemalże od początku mojej przygody z serialem. Na drugiej pozycji uklasyfikowała się Derpy, a za nią Księżniczka Luna, Twilight Sparkle, Rainbow Dash oraz Cadence. Oto prawdziwa lista moich ulubionych bohaterów. Ok, dziękujemy Panu Adminowi za wyczerpujący wywiad i życzymy dalszych sukcesów na forum! I ja również dziękuję za poświęcony mi czas. Miłej nocy.1 point
-
To to ja chętnie przyjmę... jak BiP nie będzie potrzebował Te czasy to takie stare są, że tak mówisz1 point
-
Ooo temacik idealny dla mnie~ Wiele razy zdarzyło mi się doświadczyć "dziwnych zjawisk". Nie raz zauważam jakąś osobę kontem oka, a konkretnie moją prababcię. Nie raz widziałam ją w niejednym pomieszczeniu w moim domu. Zresztą nie tylko ją. Kiedyś siedziałam sobie w pokoju przed kompem, no normalnie tak o po szkole. Byłam sama. W holu w moim mieszkaniu jest szafa taka zasuwana. No i zostawiłam ją otwartą (często zapominam ją zamykać ojej x"D). Gdy drzwi od tej szafy są zamykane odzywa się charakterystyczne skrzypienie. No i siedzę tak i siedzę i nagle słyszę że szafa się zamyka. I takie "o co chodzi". Wstaję i idę do holu. Szafa zamknięta, a przysięgam, że zostawiłam drzwi otwarte! Nie mógł to być wiatr bo jak mówiłam drzwi są zasuwane i ciężko jest je pchnąć. Do dziś nie wiem jak to wyjaśnić. Kolejną rzeczą jest to, że gdy wychodziłam kiedyś z domu z babcią i z mamą miałam zamknąć drzwi. No to babcia i mama wyszły i czekają na windę. Ja zamykam drzwi i nagle co? Czuję jakby coś ciągnęło za klamkę z drugiej strony drzwi. Nie mógł to być przeciąg bo dzień był ciepły i bezwietrzny, a mojego dziadka obecnie nie było więc to nie mógł być on. Babcia do mnie podchodzi i pyta się co się stało a ja powiedziałam o co chodzi. Co było dobre gdy babcia spróbowała drzwi zamknęły się normalnie. Mam wrażenie jakby ktoś próbował zatrzymać mnie w domu... Nie raz wydaje mi się że ktoś mnie obserwuje. Jako dziecko miałam "zmyślonych" przyjaciół. Chłopca i dziewczynkę. Rozmawiałam z nimi i bawiłam się, zastąpili mi kontakt z realnymi dziećmi. Gdy wyprowadziłam się z mojego dawnego domu oni po prostu zniknęli i więcej ich nie widziałam. Nie mam obecnie pewności czy oni naprawdę byli wyimaginowani czy nie. Kiedyś gdy szłam nocą wraz z babcią obok jednego z kościołów na wielkim murze zobaczyłam cień kobiety z wózkiem, a gdy rozejrzałam się dookoła nikogo nie było, żadnej żywej duszy prócz mnie i mojej babci. Cień jeszcze przez chwilę widniał na murze po czym przesunął się dalej i zniknął. Gdy chodziłam do 3 klasy podstawówki wracałam sama do domu, była zima, ciemno i w ogóle. Padał śnieg. Zobaczyłam jakąś panią w białej sukience, która stała przede mną i się uśmiechała. Gdy podeszłam bliżej jej już nie było. Przez jakiś czas się bałam a później zrozumiałam że to musiał być dobry znak c: Rozmawiałam o tym wszystkim z ciocią i ona powiedziała że gdy była w moim wieku również kątem oka dostrzegała dziwne postaci, obecnie sama miewa też prorocze sny. Całkiem niedawno, nocą była ok 3 wstałam i poszłam do kuchni po szklankę wody. Obróciłam się by spojrzeć na mój pokój czy zostawiłam zapalone światło. Było zgaszone, jednak zobaczyłam moją prababcię siedzącą na moim łóżku. Nie była to zbyt wyraźna postać, ale mam wrażenie że to była ona. Nie możliwe że to któryś z moic domowników babcia z dziadkiem śpią a mamy obecnie w domu nie ma. Wooo tyle tego jest xD1 point
-
Dzisiaj Domek na drzewie odwiedziła niesamowita osoba, a była to Księżniczka Celestia!!! Co więcej zgodziła się poświęcić swój czas i udzielić nam Znaczkowej Lidze wywiadu. Cała Znaczkowa Liga ma zaszczyt gościć tak znamienitego gościa i teraz i Wy możecie poznać nieco lepiej naszą władczynię...! BRONIESiPEGASIS - Sweetie Belle, Timber - Scootaloo, Zandi - Babs, Myhell - Celestia. Witamy Waszą Wysokość Księżniczko Celestia! I ja Was witam moje drogie. Możesz opowiedzieć nam jak to jest być księżniczką? Być Księżniczką… To zarazem najprostsze, jak i najtrudniejsze pytanie. Jest to z jednej strony szacunek, umiłowanie i wspaniałe życie, lecz potrafi być one pełne niespodzianek i trudnych wyborów. Jako Księżniczka jestem odpowiedzialna za wiele rzeczy, zaczynając od wznoszenia i opadania słońca, kończąc na pospolitych obowiązkach, takich jak przyjmowanie audiencji i wysłuchiwanie problemów, z jakimi przychodzą do mnie poddani, cała masa papierkowej roboty i podejmowanie decyzji, które mają istotny wpływ na rozwój naszej krainy. Korona którą noszę nie jest tylko atrybutem władzy. To również symbol wielkiej odpowiedzialności, która spoczywa na moich barkach. Księżniczkaa Celestia tu jest! Oooo! Robimy wywiad z taaaką ważną osobistością! Chociaż, oczywiście nie tak ważną jak Rainbow Dash! A teraz pytanie... Czy lubi Pani, to znaczy Księżniczka, to znaczy Pani Księżniczka ciasta? *chichot* Ja? Ciasta? Skądże! Muszę dbać o swój wygląd. *chichot* No, może czasami… Bardzo lubię słodycze, ale nie opycham się nimi do przesady. Są one jednak moją wielką słabostką, o czym zapewne wie cała Equestria… To zaszczyt cię poznać księżnczko i mam pytanie czy kiedy nie miałaś znaczka zdażyło ci się że ktoś ci dokuczał z tego powdu, bo mnie często to spotyka? Nie kochanie, to nigdy mi się nie zdarzyło. Może dlatego, że ja już bardzo wcześnie wiedziałam, czym będę się w przyszłości zajmować? A może jest to zasługa błękitnej krwi? Nie powiem ci tego, bo sama o tym nie wiem. Ty zaś nie powinnaś martwić się o to, co cię spotyka. Przyjmuj podarunki od losu dzielnie, a w końcu odnajdziesz swoje wyczekiwane przeznaczenie. A co sądzisz Księżniczko o pozostałych Księżniczkach? One są dla mnie jak rodzina. Księżniczka Luna, moja rodzona siostra, zawsze była mi najbliższa. Nawet wtedy, gdy musiałam użyć Elementów Harmonii, aby wysłać ją i ciemne moce, które nad nią zapanowały, na sam księżyc, tym samym skazując ją na tysiąc lat banicji. Tym samym wydałam wyrok na siebie. Te lata były dla mnie najgorszymi, jakie musiałam przeżyć. Codziennie płakałam i nawoływałam moją siostrę bez skutku. Kiedy powróciła, nie mogłam opanować łez szczęścia. Nie chcę, aby do podobnej sytuacji doszło kiedykolwiek. Cadence, która nie urodziła się Alicornem, a została nim w późniejszym czasie, jest również dla mnie powodem do dumy. Jej nieugięta postawa, wytrwałość i co najważniejsze, nieskończona miłość do swojego męża, uratowały Canterlot przed atakiem Podmieńców. Nie mogłam wtedy ratować moich poddanych, przez co jest mi straszenie wstyd. Twilight Sparkle… Moja najwierniejsza uczennica, która bardzo szybko stała się dla mnie jak córka. Bardzo szybko odkryłam jej przeznaczenie i starałam się tylko ją na nie nakierować. Nie sądziłam, że uda jej się zdobyć taką wiedzę na temat przyjaźni. Byłam dumna, kiedy zobaczyłam na jej grzbiecie królewskie skrzydła. Księżniczka Przyjaźni, bo taki nosi tytuł, jest moją największą chlubą i napełnia me serce radością, gdy widzę, jak nie poprzestaje w swoich staraniach, aby wciąż odkrywać magię przyjaźni. A-A, Księżniczko, co sądzisz o Rainboow Daash? Jest taka uzdolniona! Istotnie. Rainbow Dash jest najzdolniejszym pegazem, jakiego zdarzyło mi się spotkać podczas całego mojego panowania. Ta klacz ma w sobie nieskończone pokłady energii, które zużywa nie tylko na podniebne akrobacje, ale i również jest gotowa użyczyć ich swoim przyjaciołom, za co ją podziwiam. Podobno na Mannehhatanie krąży plotka że kochalaś się w Dsicordzie czy to prawda? Nigdy nie zajmowałam się plotkami, ale zdziwiło mnie to, o co mnie zapytałaś… Nie, nigdy z nim nie romansowałam. Ja i on to całkiem odmienne charaktery, nie wspominając już o różnicy wieku, jaka nas dzieli. Jak lubi Pani spędzać czas wolny, czy Księżniczka odpoczywa kiedyś? No cóż, za dnia nie mam zbytnio czasu dla siebie. Gdy już uda mi się oderwać od obowiązków, to lubię poczytać przy kominku dobrą książkę lub po prostu pokorespondować z moją uczennicą… No, nie licząc jedzenia słodyczy *uśmiech* A może... O co by teraz spytać. *ogląda się* Czy była pani w... INNYCH WYMIARACH?! Tak. Wiele razy musiałam udać się w podróż do innego świata, ale nie mogę opowiedzieć wam szczegółów. To… Tajemnica. Im mniej kucyków wie, tym lepiej. A jak dostałaś swój zanczek oczywście mam nadzieję że nam powiesz, że to nie tajemnica...? Kiedy po raz pierwszy wznosiłam słońce, to po wszystkim ukazał się na moim boku. Przewidywałam, że tak się stanie. Hm ciekawe ja chciałabym przewidzieć swój znaczek w sumie każda by znas chciala! A czy wnoszenie Słońca każdego dnia jest męczące? Tak. Wymaga to ogromnej ilości magii i po wszystkim często mam zawroty głowy. Jednak, po tylu latach, zdążyłam się już przyzwyczaić. W takim razie, jak udało ci się to po raz pierwszy? Według mnie, nawet sama Rainbow Dash by temu nie podołała. A przynajmniej bez ćwiczeń. *chichot* Nie sądzę, aby Rainbow Dash się to udało, skoro jest pegazem i nie włada magią. Ja natomiast po prostu wiedziałam, że muszę to zrobić, ponieważ w przyszłości będzie to mój obowiązek. Później wszystko było już o wiele łatwiejsze. A czy zdarza ci się kłócić z siostrą? Jesteśmy rodziną. To raczej naturalne, choć rzadko się to zdarza. Nawet, jeśli do tego dojdzie, to szybko się godzimy. A powiesz nam, gdzie są Wasi rodzice i dlaczego ich już nie ma? Nie urodziłyśmy się Alicornami, tak jak i nasi rodzice. Oni nie dostąpili tego zaszczytu. Wieczne życie nie było im pisane, tak jak mi czy Lunie. Po prostu umarli ze starości. Czasami mi ich brakuje, ale wiem, że gdzieś tam czuwają nade mną i nad Luną. *łezka* w oku to trochę smutne. Jak wyglądało życie kucyków, zanim narodziły się Mane6 i to Księżniczki musiały bronić swoich poddanych samemu? Jako Księżniczka sama musiałam stawiać czoła wielu niebezpieczeństwom i chronić mieszkańców krainy przed zagrożeniami. Używałam do tego starożytnych czarów, ksiąg, a nawet alchemii. Niestety, najpotężniejsze artefakty, które zapewniały prawdziwe bezpieczeństwo, były w stanie spoczynku i nikt nie mógł ich użyć, dopóki nie pojawiła się Twilight i reszta klaczy, które reprezentowały unikalne cechy, przez które Elementy je wybrały. Pytacie się więc, jak wyglądało życie przed ich pojawieniem się? Wszystko szło swoim nudnym, ale harmonijnym i odpowiednim torem. Cóz, dziękujemy Pani, za wszystko co Pani robi i za tak wyczerpujący wywiad. Dziękuję za to że znalazłaś czas dla Nas małychych źrebiaków Ksieżnczko! Dziękujemy, droga, wielka Pani Księżniczko! I do zobaczenia! I ja wam dziękuję, było mi bardzo miło porozmawiać z wami, może się jeszcze spotkamy...?1 point
-
- Zatem proszę o chwilkę cierpliwości, zaraz przyniosę. Klacz wykonała ukłon, po czym udała się w kierunku drzwi kuchennych. Wystarczyły trzy minuty, żeby wyłoniła się z takowych, razem z tacą. Kiedy tylko znalazła się ponownie przy stoliku, zaczęła ściągać z tacy rzeczone zamówienie. - Koszyczek ziół różnego sortu, coby dodać kurzej nalewce trochę smaku, rzeczona nalewka, przygotowana pieczołowicie przez naszego mistrza kuchni, oraz kubek naparu z czarnoziela, zwanego potocznie herbatą, razem ze słoikiem świeżego miodu z licznych kwiatów naszego ogrodu. Życzę znacznego, a jeśli będzie pani czegoś jeszcze potrzebować, wystarczy zadzwonić - co mówiąc, klacz nie tylko stawiała wymienione potrawy przed gościem, ale też dostawiła koło niej mały dzwonek, który miał służyć celom powiadomienia kogoś ze służby o kolejnych zamówieniach.1 point
-
1 point
-
Chyba najbardziej co mnie dziwi, to gore... - Nie chodzi mi o to że cloop'ow nie lubię... Po prostu ich nie rozumiem i nie chcę zrozumieć, niech robią co chcą, dopóki mnie nie ruszają, nie rozmawiają o tym gdy gadają ze mną, to jest okej... Gdzieś na pierwszych stronach tematu doczytałem się że bodajże od Triste, że wkurzają go kucyki w skarpetkach, (jeśli to nie ty, to wybacz) każdy ma swoje gusta, ale jakoś też odrzucają mnie takie arty, ze skarpeciakami i "wypiętym" zadem. Ale takie arty jak najbardziej, super to wygląda :3 Jestem chyba zbyt tolerancyjny (nie chodzi tu tylko o fandom ) Wymieniłem chyba te dwie rzeczy których dość dużo ludzi nie faworyzuję, ale czy takich ludzi trzeba obrażać od zoofili? - Ale to już sami sobie możemy na to odpowiedzieć. Według mnie, nie. Pozdrawiam.1 point
-
W końcu zebrałem się w sobie i przeczytałem, więc napiszę króciutkie podsumowanie moich wrażeń i spostrzeżeń. Fanfik napisany jest bardzo sprawnie, było w nim kilka rzeczy, które mi odrobinę przeszkadzały (np. użycie słowa "szuler", moim zdaniem nieco niewłaściwe, ale ja się nie znam na polskim języku), ale ogólnie nie mam nic do zarzucenia pod względem "technicznym" - czyta się gładko, bez "potknięć" na tekście, zaburzających rytm czytania. Sama treść i klimat opowiadania są odpowiednio względem tagów mroczne i ponure, aczkolwiek nie wgniotły mnie w krzesło ani nie spowodowały napływu łez do oczu; jestem jednak dość znieczulony wieloma innymi lekturami, tak "klasycznymi", jak i fandomowymi. Zakończenie okazało się nieco przewidywalne i, hmm jakby niedomknięte lub zbyt... pośpieszne? - w każdym razie, mam odczucie, że mogłoby być lepsze. Mimo to dałbym temu opowiadaniu solidne 8/10 i poleciłbym każdemu fanowi kuców szukającemu tego rodzaju fanfika. Tego, no... to tyle chyba. Wybaczcie, nie jestem zbyt dobry w pisaniu recenzji1 point
-
Dobra, widzę że zaczęło się tutaj robić nieprzyjemnie. Radzę troszeczkę spuścić z tonu, bo wysypie się więcej warnów. Naprawdę nie tak trudno jest zachować minimum kultury wypowiedzi.1 point
-
Po kolei. Po pierwsze, parę osób wypowiada się tutaj nie mając pojęcia jak wyglądał meet. Ktoś tam coś napisze o burdach, ktoś o ćpaniu, ktoś o zagrożeniu życia i się tak zapętlacie w krąg wymysłów. A prawda jest taka, że meet był bardzo spokojny, przyjazny i bez afer. Afera powstała dopiero tutaj. Powinniśmy się wszyscy cieszyć, bo polski fandom chyba nie może być spokojniejszy, skoro niektórym aż tak brakuje afer, że doszukują się ich tam, gdzie ich nie ma. Jeszcze raz: nie było burd, nie było wrzucania rac na murawę ani wyrywania krzesełek (komuś się klimaty pomieszały). Była jedna potencjalnie groźna sytuacja - spożycie alkoholu przez kogoś, kto jest na niego uczulony / ma niską tolerancję / jakkolwiek to się zwie. Nie wiadomo jednak jak do tego doszło i się tego nie dowiemy. Najbardziej prawdopodobna wersja jest taka, że ktoś przemycił alkohol w pojemniku po innym napoju i pozostawił na widoku, po czym spragniony Pancerny to wypił. Kto ten alkohol tam wniósł, tego nie wiadomo - mogła to być kompletnie inna osoba niż te wymienione. Przewinęło się 100 osób i niemal na pewno wśród nich są osoby poza Pingotem i Czajnikiem, które lubią się napić na meecie (choćby nawet jednego piwa). Swoją drogą, zapis o alkoholu był w regulaminie nie ze względu na to, że ktoś może być uczulony na alkohol, ale ze względu na regulamin szkoły, w której impreza się odbywała. Fajnie jest jeśli osoby, które wiedzą o uczuleniu Pancernego są ostrożni z alkoholem w jego obecności, ale nikt nie ma takiego obowiązku, to on sam powinien uważać żeby nie brać napojów nieznanego pochodzenia. Ale nie chcę, żeby to zabrzmiało, że oskarżam go o nieostrożność czy coś, bo w końcu nie wiemy jak doszło do sytuacji na meecie. Tak więc, na czym polegała zbrodnia Pingota i Czajnika? Na tym, że wyszli do pobliskiego lasu się napić i wrócili pod wpływem (nie oceniam pod jak dużym). Sam należę do ludzi, którzy piją mało i bardzo okazyjnie. Lubię czasem wypić piwo dla smaku, ale nie potrzebuję alkoholu żeby się bawić. A jednocześnie nie czuję się z tego powodu lepszy od innych i nie przeszkadza mi to, jeśli inni piją, o ile nie zachowują się agresywnie. A osoby, o których mowa, agresywne nie były! Czajnika nie znam, ale Pingot jest równie spokojny narąbany, jak i na trzeźwo. Jestem świadom, że orgowie nie chcą mieć problemów z dyrekcją szkoły, która udostępnia nam sale i nie kłócę się z regulaminem. I jeśli istnieje ryzyko, że ktoś z pracowników szkoły przyuważy uczestników na paleniu/piciu w budynku, to można delikwentów grzecznie z niego wyjebać. Ale pisanie, że ktoś z tego powodu jest "niebezpieczny", to kompletny absurd i bezpodstawne, żeby nie powiedzieć kłamliwe, oczernianie czyjegoś imienia.1 point
-
Knajpa Morderców 2.0 Idziesz do miejsca, gdzie Bronies siła, Tam pewna dwójka się też pojawiła, Po czym chłód nagły, czujesz w swym sercu... Gdy stoisz w obliczu... Knajpy Morderców! NIEWAŻNY GROŹNY WYRAZ NA GĘBIE, MORDERCY MAJĄ SERCA GOŁEBIE, PIERWSZY Z GÓR SZCZYTÓW, DRUGI Z STOLICY, PALĄ JUŻ STADU PO POTYLICY! DZIŚ FESTUNG BRESLAU OD NICH DOSTAŁO, NA CAŁYM MEECIE, STRACHEM POWIAŁO! TERAZ CZEKAMY, KIEDY TU WRÓCĄ, I ZNÓW STOS TRUPÓW, DO ODRY WRZUCĄĄĄ! Ot, taka szybka improwizacja1 point
-
Ja nie mam przeżyć z duchami, ale mam za to ciekawostkę. Każde urządzenie zasilane prądem elektrycznym sieciowym wytwarza zmienne pole elektryczne i magnetyczne. Elektryczne jest emitowane w sposób ciągły, a magnetyczne tylko gdy w danym urządzeniu następuje przepływ prądu. W większości przypadków w domu mamy dużo elektroniki. Np. telefon komórkowy który często jest noszony w spodniach, gdzie w przypadku mężczyzn źle wpływa na płodność, albo nawet lampka stołowa, która będąc wyłączoną, lecz dalej podpiętą do prądu, wytwarza pole elektryczne. Wszystkie te urządzenia powodują tzw. smog elektryczny. Badania potwierdziły zwiększoną zapadalność na białaczkę wśród dzieci przebywających w otoczeniu o zwiększonym natężeniu pola elektrycznego o niskiej częstotliwości. Przebywanie w środowisku skażonym tymże smogiem może negatywnie wpływać na samopoczucie. Np. pracownice gabinetów fizykoterapeutycznych są na to narażone, co objawia się stanami obniżonego nastroju i senności, lub nadpobudliwości. Rozmawianie przy pomocy telefonów komórkowych przy niskim zasięgu także jest niebezpieczne, ponieważ trzymamy go przy głowie, a gdy zasięg jest słaby, wzrasta moc wysyłanego sygnału. Ale teraz do rzeczy: niedawno oglądałem film pt. "Insidious". Pojawiło się tam stwierdzenie iż stare instalacje elektryczne mogą być przyczyną halucynacji. Zaciekawiło mnie to, więc poszukałem trochę na ten temat i okazało się że to prawda. Takie zmienne pola magnetyczne oddziałują na nerwy i wywołują np. halucynacje wzrokowe. Nerwy są bardzo wrażliwe na bodźce elektryczne, ale do wywołania halucynacji potrzebne są szybkie zmiany pola, które poza tym musi być dość silne. Brak snu w skrajnych przypadkach także wywołuje halucynacje. A niektóre zjawiska mogą być przyczyną snów - parę razy przytrafiło mi się że miałem różne dziwne wspomnienia. Próbowałem sobie przypomnieć skąd one były, kiedy to się mogło wydarzyć, ale zazwyczaj dość szybko uświadamiałem sobie że to był sen. Wracając do halucynacji, jeśli kogoś to interesuje, może przeprowadzić eksperyment Ganzfielda. Polega na zasłonięciu sobie oczu przekrojoną piłeczką pingpongową oraz słuchaniu szumu białego. Po około 30 minutach powinny pojawić się różne wizualizacje. Ważne, by w pomieszczeniu gdzie jesteśmy było w miarę jasno. Dzieje się tak dlatego że mózg jest odcięty od bodźców wzrokowych i słuchowych, więc zaczyna wytwarzać własne.1 point
-
1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00