Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 01/08/16 we wszystkich miejscach

  1. Ja mam ochotę napisać fanfika o radzieckich czołgistkach w minispódniczkach. Czy coś jest ze mną nie tak? Tak, ja to napiszę .
    4 points
  2. Spokojnie, nagrody w konkursie warn/ban zostaną stosownie rozdane. Jak wspomniałem kiedyś, "jakość tematu nie zwalnia z regulaminu w nim obowiązującego".
    3 points
  3. do

    HAHA! PIerwszy! Więc tak- do Łodzi mam bliżej niż myślałem (222 km), więc w sumie?Czemu nie! Przeszkodą może być jedynie praca... Ale poważnie to rozważę i kto wie... Może MEC nie będzie moim pierwszym meetem, tylko właśnie ten? Pozdrawia Dolny Śląsk i działajcie dalej!
    2 points
  4. Ban za to, że ta rozmowa nie jest śmieszna.
    2 points
  5. (jedzie spokojnie 250 na godzinę, aż tu nagle jakieś światła niebieskie po prawej) Pan władza? Przekroczyłem prędkość? Po co panu ten mikrofon?
    2 points
  6. Karta postaci Selenium przyjęta. Karty Flash, UMBRA i kosta - odrzucone.
    2 points
  7. Czuję się trochę rozdarty. To opowiadanie jest chyba najbardziej "serialowym" z fików, jakie czytałem. W epoce (która zresztą w fandomie zawsze trwała i nadal trwa, więc może powinienem raczej powiedzieć "w rzeczywistości"), w której prym wiodą fiki z kolorowymi taboretami wypruwającymi sobie flaki w "epickich" wojnach, to wartość sama w sobie. Chciałbym więc powiedzieć o tym fiku same dobre rzeczy, ale... no, nie jest to do końca łatwe. Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mi się w oczy (dosłownie pierwszą, bo obecną już wyraźnie w pierwszym akapicie) był mord na przecinkach. Zwłaszcza problemem było "i" w różnych swoich znaczeniach, ale nie tylko; zdarzył się na przykład przecinek między podmiotem a orzeczeniem, jedyne wyjaśnienie jakie widzę, to że zdanie zostało przerobione, a przecinek się ostał. Obawiam się, że jeśli będziesz coś w przyszłości pisać, to będziesz potrzebować korektora. Zaznaczyłem część przecinków, ale ostatecznie było tych błędów za dużo, żebym przyglądał się każdemu, to robota "pełonetatowa". Ale zostawiając na razie kwestie interpunkcyjne i idąc dalej: zawiązanie akcji było dość ciekawe. Bajkowe, pasujące do klimatu MLP, a jednocześnie takie, że nie wiedziałem czego się spodziewać. Czytałem więc z ciekawością, niestety pojawił się rychło pierwszy zgrzyt. Upadek gwiazdy jest przedstawiony z punktu widzenia każdej z sześciu głównych bohaterek. Co jest zupełnie niepotrzebne i rozpycha opowiadanie nudnymi scenami, które nic nowego nie wnoszą. Tak naprawdę, jedyne interesujące (i ważne dla fabuły) zdarzenia zaszły w chatce Fluttershy. Wystarczyło pokazać być może jeszcze jedną inną bohaterkę, i koniec; reszta po prostu przychodzi do Twilight w scenie, w której się zbierają. Bo każda z tych scen powtarza w zasadzie dokładnie taki sam schemat, poza Fluttershy. Rashomon to nie jest. A skoro te wszystkie sceny pokazują to samo, stają się przez to nudne. Scena z Fluttershy i Discordem za to bardzo mi się podobała. Była bardzo emocjonalna, no i pokazywała relację między tymi postaciami we względnie nowy sposób, szerzej niż w kanonie. A dalej kucyki poszły w las i spotkały Starlighta. Przyznam, że zawsze kiedy jakiś OC ma imię jak nick autora opowiadania, to szykuję się na ciężkie Mary Sue. Tutaj, na szczęście, sytuacja jest dużo subtelniejsza, choć pewnych cech nie dało się ustrzec, zwłaszcza jeśli chodzi o to jak szybko zjednał sobie Mane 6, a już w szczególności Discorda. Biorąc pod uwagę głębokość ich niechęci, ich pogodzenie zdawało mi się... płytkie. Z drugiej strony, może należy to po prostu zwalić na ogólnie pojętą "serialowość": tam w końcu również wszelkie konflikty załatwiane są jednym lub dwoma gestami... Potem następuje rozdzielenie przy Drzewie Harmonii, i tu niestety następuje największy skok jakościowy, niestety w dół. Zmagania Discorda z Cieniem są naprawdę dobrze poprowadzoną sceną walki. W ogóle, Discord jest jak dla mnie najciekawiej ukazaną postacią w całym tym opowiadaniu. Właściwie wszystko za nim przemawia: jest niejednoznaczność, jest moc chaosu, jest złośliwość, są nawet fajne gagi "wizualne". No a po tej walce zostaje bezceremonialnie odstawiony na bok, a kolejne rozdziały (część 3/4) koncentrują się na testach Mane 6, i... jest to część opowiadania, przez którą najciężej było mi przebrnąć. Zrobiłem to właściwie z rozpędu, i niestety zakończenie okazało się rozczarowujące, biorąc pod uwagę buildup, które je poprzedzał. Scena z Deimhalem i Mane 6 w ogrodzie była jeszcze całkiem ciekawa, ale potem zaczęły się same nudy. Przede wszystkim, w "testach" powraca problem z powtarzaniem tego samego schematu sześć razy. I w porównaniu do scen z budzeniem się przyjaciółek był znacznie gorszy: po pierwsze, bo sceny są dłuższe, a po drugie, bo znajdują się w kulminacji, w najważniejszym fragmencie opowiadania, który powinien budzić jak największe emocje. Co gorsza, te testy nie wnoszą tak naprawdę niczego nowego do osobowości Mane 6; każda z nich musiała się już wcześniej zmierzyć z dokładnie takim samym problemem. Chlubnym wyjątkiem jest tu Pinkie, której scena miała najwięcej sensu, oraz Rainbow, której scena niestety miała tego sensu najmniej, bo bliskich pegazicy krzywdził nie jej gniew, a magiczna istota której siła zależała od gniewu Rainbow - a to spora różnica, jeśli ktoś chce prawić morały. W efekcie praktycznie od pierwszego zdania wiemy wszystko, co się w danej scenie wydarzy. Wiadomo, że dana klacz zda test, wiadomo co musi zrobić żeby go zdać, pozostaje więc niestety tylko przebicie się przez te niczego nie wnoszące akapity. Potem następuje scena konfrontacji z Cieniem, która z kolei kopiuje serialowość w najgorszym możliwym wydaniu. Zamiast emocjonującej walki, jak w przypadku Discorda, mamy sztuczne pompowanie emocji, a po nim BUM z Deus Ex Lasera. I właściwie ciężko coś więcej powiedzieć. Mane 6 dostało jakiś powerup, niestety nie za bardzo wiadomo z czego i dlaczego i po co. No bo autor tego fika, w przeciwieństwie do Hasbro, nie ma do sprzedania zestawu kolejnych bardziej fikuśnie pomalowanych figurek. Całość wieńczy wielostronicowe wytłumaczenie tego, co się właściwie stało. Nie, nie, nie. Wszystkie te informacje, o gwiazdach, Harmonii, Cieniu, itd. powinny zostać ujawnione przed kulminacją. Bo teraz, kiedy następuje rozwiązanie akcji, już niczemu nie służą, poza przedstawianiem nam headcanonu autora. Jedyny powód, dla którego byłyby one dla nas interesujące - czyli związek z opowiadaną historią - już się w tamtym momencie rozwiązał. Swoją drogą, o ile we wcześniejszych fragmentach opowiadania zarzucałem w paru miejscach nie dość szczegółowe opisy, które uniemożliwiały wyobrażenie sobie sceny, to w tej finalnej części występuje jakiś poważny odchył w przeciwną stronę. Najbardziej jest to widoczne w opisie trasy wyścigowej w teście Rainbow Dash, który zajmuje chyba z pół strony, a znaczenia dla historii nie ma żadnego. A już absolutnym przegięciem jest opis sceny kulminacyjnej, gdzie zamiast budować klimat, autor spędza cała akapity na dokładny opis tego, które świecące bibeloty krążą w którym miejscu w koncentrycznych kręgach i pod jakim kątem względem innych świecących bibelotów... tu chyba znowu winiłbym za to przesadną "serialowość" i próbę oddania graficznego blichtru, jaki towarzyszył takim scenom w serialu - tu jest jednak skazana na porażkę, bo tekst pisany to nie jest wizualne medium. Podsumowując: Opowiadanie zaczęło z bardzo dobrą serialowością: lekki klimat, zaangażowanie kanonicznych postaci, wreszcie intrygujący kataklizm spadający na Equestrię. Niestety, wkrótce powtarzanie utartych schematów z serialu pogrzebało moje nadzieje związane z tym fikiem, bo od momentu odnalezienia Starlighta staje się prostą drogą po sznurku przez wszystko, co już w serialu widzieliśmy. Wręcz pokuszę się o stwierdzenie, że bardzo niewiele się w tym fiku wydarzyło; znacznie mniej, niż wskazywałaby na to jego objętość. Styl jest całkiem miły, ale ma słabsze i mocniejsze sceny. Ciężko mi go jakoś podsumować jednym zdaniem. Poza tym, że interpunkcja była koszmarna. Postacie też są dość nierówne. Mane 6 w większość solidnie oddane. Na plus gagi w wykonaniu Discrda i Pinkie. Na minus - wszelkie OC! Niestety, poza infodumpem na końcu, są zupełnie niezwiązane ze światem przedstawionym. A o tym infodumpie już mówiłem. Przydałoby się je bardziej osadzić, i w świecie, i w relacjach z postaciami kanonicznymi. Bo taki Starlight właściwie nic nie zrobił, poza tym, że wszyscy z miejsca się zachwycali, jaki on słodki. Całość czytało mi się, niestety, jedynie znośnie. Początek rokował nadzieje, niestety niespełnione. Gdybym miał zakończyć to jakąś zwięzłą poradą: radziłbym ostro zmniejszyć poleganie na fabule skopiowanej z serialu, jak i na "wizualnych" bajerach: nie tylko tych, o których wspomniałem wcześniej, ale takich rzeczach jak np. świecące ścieżki na trawie, migoczące znaczki, wpadające na swoje miejsce części różnobarwnej "gwiazdy"... jak mówiłem, tekst pisany nie jest medium wizualnym, a przesadna koncentracja na takich bajerach jedynie wywołuje znużenie i osłabia wydźwięk scen (w porównaniu z tym, jaki miały mieć w założeniach - czyli taki, jak gdyby były animowane).
    2 points
  8. Dobra, biorąc pod uwagę kto startuje, raczej nie liczę na wysokie miejsce, ale co mi tam. Najwyżej będę ostatni i oberwę po łbie tą paczka żelków. Zatem, nie przedłużając, krótka scena o tym jak Luna spędza sylwka: Sylwester z księżycem [Normal] Jak będę miał jeszcze jeden pomysł, to może coś drugiego napiszę.
    2 points
  9. 1 point
  10. Ale lekarz chorób mózgowych to dobry zawód 😱 sory jak cie obraziłem 😕
    1 point
  11. Racja pinkie słowo jest święte. A tobie Inki daje prace Krulowej Equestri 😉
    1 point
  12. Ok Ps: a mi chodziło o to że będziesz koszulką
    1 point
  13. Praktycznie lurkuję tylko ten temat, więc ban na tym forum nie byłby dla mnie bolesny. Ale oczywiście lepiej odczłowieczyć rozmówcę i dorobić mu gębę przebrzydłego knującego, wyrachowanego cynika pragnącego poturbować w internecie Kościółmatkęnaszą, nie mogącego spokojnie zasnąć bez wyszkalowania wystarczająco wielu katoli. Tak w ogóle to nie wiem kiedy myśmy ostatnio rozmawiali, ale jeśli się nie mylę, minęło już kilka lat, stąd twoja wiedza o tym, co się dzieje w moim życiu bierze się najpewniej z internetu, a tutaj ciężko zobaczyć, co się u mnie zmienia i leczy. Że o wyrastaniu z należnej wiekowi młodzieńczemu głupoty nie wspomnę. A skoro o tym mowa, to może już odpuść mi te memy z papieżem, bo po pierwsze to durne i dziecinne żarty za które do tej pory się wstydzę, a po drugie, jeszcze przed rozpoczęciem roku akademickiego uciekłem ze wszystkich tych rakowisk Again, Chemik, ale nie rób ty ze mnie zlewaczałego ateisty, chlejącego litrami propagandę z Wyborczej, który na KRK psioczy, chociaż nigdy w kościele nogi nie postawił. Byłem w wielu wspólnotach. Od oaz w Mińsku i Łukowie przez ministrantów w kilku okolicznych kościołach po wizytę w Opus Dei i kilku innych dziwnych zgromadzeniach. Do tej pory często gadam z księdzem, znajomym ojca i mówiąc szczerze, to wypad z nim do jego chatki w Augustowie na wakacje zaczął moje nawrócenie. Katolicyzm widziałem w wydaniu wioskowym, miejskim, zakonnym i po łebkach akademickim. Byłem ministrantem, a potem awansowano mnie na lektora, mam matkę katechetkę, więc znam też działanie parafialnego szczebla KRK od środka, bo kontakty z księżmi miałem dosyć dobre. W sumie najlepsze świadectwo o działaniu tej organizacji wystawiali mi przez 6 lat moi księża z katolickiego gimnazjum i liceum, którzy dosyć dobrze pokazali mi jak mimo chęci bardzo dziwnym i niesprawdającym się w praktyce pomysłem jest stworzenie urzędu wymagającego od człowieka z prostej, wiejskiej rodziny przeistoczenie się po 5 latach w kapłano-nauczycielo-celibatariuszo-zarządcymajątkiem wysyłanego do uczenia dzieci religii (co zresztą jest expressis verbis niedozwolone przez Biblię, stąd nie dziwi mnie, że jest to stan patologiczny). Mówisz, że to, co napisałem, to sofizmaty. Tymczasem powszechne nieczytanie Biblii wśród katolików o którym napisałem, to nawet nie oskarżenie w stosunku do katolików. Ich działanie jest w pełni racjonalne i sensowne. Teologia katolicka jest skomplikowana i zagmatwana do tego stopnia, że redefiniuje pojęcia biblijne, żeby tłumaczyć rzeczy sprzeczne z Biblią i napycha swój katechizm naukami ludzkimi. Stąd czytanie Biblii przez katolika nie ma sensu, bo od razu musisz każdy fragment wcisnąć w gotowe ramy teologii katolickiej, a więc nie ma sensu jej nawet otwierać, skoro możesz od razu przeczytać gotowe opracowania i nauczyć się, co o tym fragmencie każde ci myśleć katechizm. Ba, ale nawet katechizm wymaga komentarza, tak więc ktoś, kto nie chce pół życia spędzić na studiowaniu teologii i filozoficznego języka po prostu zaufa katechetom i księżom. Tak działa ten system. To jak wyniki w wyborach proporcjonalnych z 5% progiem eliminujące małe partie. Nie ma sensu płakać na niską znajomość Biblii i brak małych partii w polskim Sejmie. To konsekwencja zastałej sytuacji. O ile wcześniej własnoręczne czytanie Biblii było w katolicyzmie zakazane, o tyle teraz jest po prostu bezsensowne. Tak czy inaczej co do Ewangelii nadal utrzymuję, że nie uczy się jej. Co najwyżej uczy się tworu ewangeliopodobnego opartego o "Extra ecclesian nulla salus", które uprościć można do "masz się nas słuchać". Poza tym do Ewangelii dodaje się kolejne twory, różnorakie rytuały, wspomniane piątki, soboty, szkaplerze karmelitańskie, święte obrazy, różnorakie formacje i zakony, ostatnimi czasy nawet spotkania charyzmatyków i mnóstwo innych rozpraszaczy, które umożliwiają znalezienie miejsca dla siebie bez potrzeby nawrócenia się. W sumie to na tym można skończyć. Znowu się rozpisałem właściwie bez większego sensu. Internetowe kłótnie do niczego nie prowadzą. Można sie tylko pożreć w obronie swojego zdania, a żaden z nas i tak raczej go nie zmieni Jedyne wyjście to spotkać się na żywo przy piwie i pokazać sobie nawzajem bez żadnej internetowej widowni co tak naprawdę cię przekonuje i dowiedzenie się co przekonuje druga osobę. Czego sobie i wam życzę...
    1 point
  14. 1 point
  15. cO SIE DZIEJE? O co chodzi? Czo to za czary? Za mało wam /sb/ ? Mode! Ratuj! Znowu zaczynają!
    1 point
  16. Nic dziwnego. Bo Ewangelia to prosta wiadomość, często niezrozumiana i schowana przed naukowcami i teologami, a zdolna zmienić serce prostych ludzi. W sumie skoro mam być szczerzy, Chemiku, to powiem ci, że moja emocjonalna niechęć do kościoła katolickiego (poza wieloma sprzecznościami z Biblią, ale to raczej techniczna niechęć, choć równie poruszająca) bierze się niestety z tego, że podczas lat oazy, ministrantowania, katechezy, bierzmowania, itp. słyszałem chyba wszystko, czego kościół naucza... Że nie wolno robić aborcji, eutanazji, masturbować się, głosować na lewaków, rozwodzić się, żyć na kocią łapę, iść do ślubu bez bierzmowania, papieża szkalować, marii nie czcić, itp., itd... Ale nikt przez wiele lat nie powiedział mi tego "co zrobić, żeby się dostać do nieba", bodaj najistotniejszej informacji w chrześcijaństwie... A przynajmniej podawano mi wiele często sprecznych informacji. Cudownych metod, trików i magicznych sztuczek. Ogólnie najpierw mówiono, że trzeba iść do spowiedzi, jak się nie wyspowiadasz i masz grzech śmiertelny, to choćbyś pół życia był w porządku, umrzesz i pójdziesz do piekła BO TAK! Potem w to wszystko wmieszano czyściec, w końcu dowiedziałem się, że wierzący nie idą do piekła, tylko co najwyżej do czyśćca, że jak się odbębni 9 pierwszych piątków, to nie umrzesz bez jego łaski (co jest absurdem, biorąc pod uwagę, jak łatwo jest zweryfikować to stwierdzenie...), inne promocje zakładały, że pierwsze soboty pomogą się dostać do nieba. Wszystko to kręciło się wokół spowiedzi, różańców, chodzenia na roraty czy inne obrzędy, ogólnie powodzenie naszego zbawienia zależało od wypełniania kolejnych formułek, kolekcjonowania kolejnych kuponów, że o gadżetach pokroju szkaplerza karmelitańskiego chroniącego przed śmiercią bez spowiedzi nie wspomnę... ... tymczasem Biblia mówi, że NIE DA SIĘ Bogu zaimponować swoimi dobrymi uczynkami. Ani wypełnianiem jakichkolwiek rytuałów ani nawet przestrzeganiem prawa. Nie jesteśmy w stanie tego zrobić, bo Bóg sam zszedł na ziemię jako człowiek, uniżył się do ludzkiego poziomu, zrezygnował ze swojej chwały i mimo tego przeżył życie bez grzechu, żeby zamknąć usta wszystkim świątobliwym, mądrym i wykształconym ludziom, którzy nie są w stanie powtórzyć tego, co on zrobił. W porównaniu z Jezusem jesteśmy jak blada dupa. Biblia wyraźnie mówi, że wszyscy grzeszymy, wszyscy łamiemy prawo i nie ma możliwości, żebyśmy zasłużyli na swoje zbawienie (List do Rzymian, Galacjan). Uczciwy sąd nas wszystkich zabije, bo Boży sąd to nie zabawa w ważenie dobrych i złych uczynków, chwalenie się zdobytymi levelami w religijnym RPG, medalami za pierwsze piątki i naklejkami za roraty, tylko zaproszenie na salę rozpraw, na której słyszy się kompletne, dobitne oskarżenie, wypis wszystkich ziemskich grzechów, krzywd zrobionych ludziom, przejawów braku szacunku do Stwórcy, który dał nam prawo chodzić po ziemi, oddychać jego powietrzem, jeść jego jedzenie... spis wszystkich kłamstw i przestępst względem bożego prawa za którego łamanie dostaje się jedynie karę śmierci... wiecznej. Biblia nawet nie wspomina o innej karze. Zapłatą za grzech jest śmierć. Jest tylko jeden sposób, żeby uniknąc tej kary. Ktoś inny musi ją ponieść. Musi zostać złożona OFIARA za grzech. Ktoś inny musi ponieść karę śmierci za to, że my wzgardziliśmy bożymi przykazaniami. To wynika zarówno ze Starego i Nowego Testamentu. Kiedyś były to barany, ale była to jedynie ofiara sztuczna, zastępcza, mająca dać Żydom szansę pospisania się pod doskonałą ofiarą, która była zapowiedziana przez proroków. Dla nas JEDYNĄ drogą, żeby uciec od ciążącego na nas gniewu Bożego i sprawiedliwej kary śmierci za nasze wszystkie grzechy jest zmycie naszych grzechów przez ofiarę. Tą ofiarę złożył dobrowolnie na krzyżu Jezus Chrystus, niewinny żadnego przestępstwa, kiedy został zabity. Powiedział też, że każdy, kto mu zaufa, może uczestniczyć w Jego ofierze, a krew przelana na krzyżu zmyje także jego grzechy. I nie można na to zbawienie zapracować żadnymi uczynkami ani przekupić boga swoją świętością i cudownym serduszkiem. W porównaniu z Jezusem nasze życie to bagno. Niczym go nie jesteśmy w stanie zaskoczyć i w porównaniu z jego sprawiedliwością, nasza to jedynie pożałowania godne wybryki, a religijne obrzędy to ledwie szarpanie się w bagnie i próba wypłynięcia trochę wyżej. W porownaniu z bożym prawem i przestrzegającym go Jezusem wszyscy ludzie są niesprawiedliwi i zasługują na potępienie za swoje uczynki. Także nikt nie może nic Bogu zaoferować. Może jedynie darmo przyjąć zbawienie, które zostało dane tylko i wyłącznie z Bożej, niezasłużonej łaski wynikającej z jego miłości do stworzenia. Z naszej strony nie ma NIC, co jesteśmy w stanie zaoferować za to zbawienie... Jesteśmy na tej ziemi jak bezdomni, śmierdzący, brzydcy żebracy w środku zimy proszących o wpuszczenie do środka domu króla. Żeby zostać zbawionym, trzeba uwierzyć, że Jezus rzeczywiście mówił prawdę. Jeśli wierzymy, że mówił prawdę, to musimy uwierzyć w jego ofiarę i przyjąć ją, a POTEM kiedy Bóg da nam Ducha Świętego, nowe sumienie, będziemy wreszcie mogli zmienić swoje serce i odwrócić się od swoich grzechów, żeby naśladować Jego posłuszeństwo względem Ojca. To jedyna droga. I to jest Ewangelia, której nikt mi nie powiedział. Bo kościół niestety skupia się bardziej na tym, żeby niezbawieni ludzie ZACHOWYWALI SIĘ jak zbawieni, wypełniali rytuały, chrzcili dzieci za młodu, chodzili do komunii, itp. To jest nie dość, że dziwne, to jeszcze niebezpieczne, bo ludzie ci zwykle mają poczucie wyższości względem innych, którzy tych rytuałów nie wypełniają. Wiem po swoim otoczeniu, moja dalsza rodzina odwiedzana od święta jest bardzo religijna. Mimo wszystko ich serca są całkowicie niezmienione. Mimo tego, że ciągle łażą na te kolejne roraty, pół rodziny to ministranci/scholanki/oazowicze, ich życie to bagno. Biblii NIE ZNAJĄ, modlitwa przed posiłkiem powoduje śmieszność. Nawet swoich własnych księży nie szanują, a opowieści o tym jak to "księża idą do zakonu bo są pedałami" usłyszane od dziadka chodzącego do kościoła nawet u mnie wywołują ciary na plecach. Obrabianie nam dupy z powodu odejścia od kościoła jest tak silne, że dowiadujemy się o tym od ich dalekich sąsiadów, z którymi się nie widzieliśmy przez lata... ... dlatego mam żal do kościoła katolickiego, że nie uczy się w nim Ewangelii. Ale nie ma też wielu innych rzeczy... choćby mechanizmu usuwania nienawróconych osób, o którym mowa w: 1 Kor 5 ( http://www.nonpossumus.pl/ps/1_Kor/5.php ), Mt 18 15nn. (http://www.nonpossumus.pl/ps/Mt/18.php) i wielu innych miejscach... Nienawróceni siedzą tam sobie grzecznie i żyją w przekonaniu, że łażenie do kościoła ich zbawi. To jest, moi drodzy bardzo niebezpieczne :T
    1 point
  17. Coś o jedzeniu I taki wojskowy suchar
    1 point
  18. Dzień dobry /sb Taka logika: po przerwie świąteczniej przychodź na 1 dzień do szkoły, a potem siedź w domu przez 2 dni, bo weekend
    1 point
  19. Zapewne to jest prawda Albo i nie Dawaj wideło, też chcę zrobić w lutym małą wideo reckę mojego szpeju :3 Also co prawda mało związane z tematem ale... cholera, raj na ziemi istnieje a mnie musiało dać tu do tuskolandu (głównie ostanie 10 min filmu) Nie znoszę dzieci ale tam to bym wychował takiego małego potworka, dałbym mu kowbojki i AR-15 on by mi polował na szopy, skunksy murzynów i inne zwierzęta i byłbym z niego tak dumny... albo córeczkę z rózowym remongtonem... oh i jakiegoś co najmniej 4- litrowego potworka marki Ford i.... i...
    1 point
  20. Byle tylko poprawił formę, bo z tym jest źle, oj bardzo źle... Ogień Świętej Korekty naprawdę bardzo by się przydał.
    1 point
  21. - Jupi , mamy kolejne ładne arty, do tego jest ich więcej . - Tak, tym razem nasi uczestnicy się postarali. - Fakt , ale pamiętaj że termin nas goni. Jak myślisz uda nam się? - Zobaczmy, choć podejrzewam że tak. Niniejszym ogłaszam że ten art jest zarezerwowany na miesiąc Maj Gratuluje. Yay A Teraz otwieram nabór artów na Czerwiec .
    1 point
  22. Stary liczy sie obrazek a nie to czy libisz AJ. Ps. Źle napisałeś mój nick 😕
    1 point
  23. on już śpi, a ja mianowicie po paru kielonach i dwóch piwkach, chyba zaraz pójdę w jego ślady xp
    1 point
  24. No tak, to prawda w sumie jest xD
    1 point
  25. Pewnego dnia zarysowałem ją i zrobiła się rysa pod oksydę... ta blizna się nie zagoi Nie po to kupowałem cyklopa i defendera aby ich nie nosić, O! No nie mogłem się powstrzymać 2 Gen jest świetna, poza tym E&L posiada modele AK których LCT nie ma ( i na odwrót ). Magwell naprawdę dużo daje - naprawdę ułatwia wymianę maga. Hue kto takich bzdur nagadał Fakt jest to oksyda robiona na zimno więc mniej trwała ale trzymać trzyma... inna sprawa to to że oksydowane były tylko AK / AKS / AKM / AKMS a wiele modeli wyżej było malowane więc E&L zonka zrobił Tak da się pomalować - Kazik na rusmilu malował swoje AK74MN LCT i jest naprawdę super, ale musisz poszperać na forumach bo nie pamiętam gdzie on dawał tego posta.
    1 point
  26. @White Hood Ty alkoholiku, tylko o wódce byś myślał xD
    1 point
  27. 1 point
  28. Sędzia na konkursie uśmiechu :3
    1 point
  29. 1 point
  30. do

    Lokalizacja świetna! Teraz byle tylko termin był wolny...
    1 point
  31. Już nie chcę jechać do Szczecina
    1 point
  32. Ależ oczywiście. Pawlex oczywiście nigdy nic nie wie. Ja na ten przykład jeszcze nigdy nie miałem dziewczyny gdy moje znajomki mają z 5 na miesiąc. Osobiście nawet nigdy nic nie robiłem aby jakąś mieć. Nigdy nie czułem takiej potrzeby i nie czuję aż do teraz.
    1 point
  33. Pinkie Pie Ładna jest też Fluttershy ale za bardzo nieśmiała, choć może dzięki temu słodka i urocza Twilight Sparkle też mi się czasem podoba Każda z nich jest inna ale wszystkie są piękne
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...