Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 10/28/13 we wszystkich miejscach

  1. Mmmm, prawdziwy dżentelmen, a dziwi się że nikt go nie chce. Mniam, aleś pan zabawny, nie obchodzi mnie czy to twój troll, czy twoje "śmieszne" odzywki mające na celu samozadowolenie, bo ktoś cię skatował. Ochłoń, pomyśl czasami zanim coś napiszesz, albo strzel sobie w głowę, jak nikt nie będzie patrzył, jeden idiota, którego Matka Ziemia musi nosić mniej. I skończ offtopić, bo mnie tym zmuszasz od offtopienia, a mam ciekawsze rzeczy do roboty, np patrzeć jak rośnie moja roślinka obok łóżka. :3
    3 points
  2. Fanfik niby dobry, ale... <zrzęda mode: on> Język, jakim napisano opowiadanie, był dla mnie... odpychający. Sprawiał wrażenie przekombinowanego, na siłę "wymądrzanego" i stylizowanego na głęboki - głębi w tym jednak niewiele. Brak tu lekkości i wdzięku. Dalej - rozdupcone formatowanie. Brak akapitów, źle ustawiona interlinia, zbyt mała czcionka. Niby drobiazg, ale przeszkadza w lekturze. Błędy w realizacji. Już na początku rzuca się w oczy źle zrealizowane przejście między ekspozycją ("dlaczego trafił do szpitala"), a obecnymi wydarzeniami (wejście lekarza). Dalej, źle wyważone tempo, cały czas bije po oczach ciężkawe pióro autora. Dysonans między stylizowanymi na ludowe dialogami a "akademickimi" opisami psuje wrażenia z lektury. Kwintesencją było zdanie: "Kucyk zakończył krótki proces myślowy." - ja nieomal zakończyłam lekturę. Kolejna rzecz, za którą należą się baty - gryfy jako strona konfliktu. Jakby nie można było opisać np. wojny domowej albo starć z zebrami. Lub jakąkolwiek inną rasą, choćby własną. I największy zarzut: fanfik w żaden sposób nie porusza. Główny bohater jest postacią raczej płaską, nie sposób się nim przejmować. Niby gdzieś tam jest wojna i wspomnienia z frontu, ale równie dobrze mogłoby ich nie być. Jedyne, co odrobinkę trąciło tą strunę w sercu, to nagłe zakończenie. To tak, jakby przyznać tag [Epic] "Komie" (która jest przeciętnym wyciskaczem łez, zrzynającym z "My Little Dashie"). Tyle mam do powiedzenia.
    3 points
  3. @Dolcze - Bo w "Aleo" ten język jest bogaty w archaizmy, wyrazy obce, w słowa z mowy Homera - ale całość jest napisana sprawnie, płynnie, naturalnie. Nie ma wciskanych na siłę "głębokich słówek" (coś, za co mnie opieprzono w pierwszym rozdziale "Bez przyszłości"), nie ma prób filozofowania i przerabiania mimo wszystko prostego SoL o pochodzącym ze wsi (!) staruszku, który wspomina swoje życie w obliczu nadchodzącej śmierci na GŁĘBOKO-MĄDRĄ epopeję o... cholera, za przeproszeniem, wie czym. W "Aleo" nie masz "krótkiego procesu myślowego", za który autor i korektorzy, pomimo całej mojej sympatii do was, powinni dostać sto batów na gołe zady i rundkę wokół Pałacu Kultury i Nauki w samych majtkach przy dwudziestostopniowym mrozie. W komentarzach pisałam o zasadzie decorum, dopasowania stylu do treści. Wiem, że zrywali z nią choćby Szekspir czy Mickiewicz - ale ci panowie robili to z wyczuciem (choćby Wielka Improwizacja zestawiona z komicznym dialogiem dwóch diabłów w "Dziadach" cz. III), a pisane przez nich dramaty są uznawane za arcydzieła. "Album" napisany jest językiem kompletnie nie pasującym do bohatera (przypomnijmy - prostego kuca ze wsi), do tego wszystkie te GŁĘBOKIE opisy agresywnie kontrastują z "chłopskimi" dialogami, co wygląda równie dobrze, co opalona na solarce tleniona blondynka w neonowym różu. Czyli po prostu źle.
    2 points
  4. Wszystko co wymieniłeś znajduje się w tym opowiadaniu. Gdyby tego nie było, to mielibyśmy do czynienia z kolejnym szarym tekstem, a nie z wybitnym, który jest o dwa kroki od zdobycia całkowicie zasłużonego tagu [EPIC]. No zobacz, a w Progressio, Aleo i Panu Atkinsie jakoś na to nie narzekasz, mimo że te teksty do lekkich nie należą (z pełną premedytacją). A ja z kolei nie rozumiem jak można tak bardzo zaniedbywać Slice of Life. Dobrze napisane opowiadanie z tym tagiem może być o wiele bardziej wciągające i porywajace niż kolejny tekst o grupie kucyków dzielnie wybijających kolejne setki wrogów i przeżywających każde niebezpieczeństwo. O wiele łatwiej utożsamić się i zrozumieć bohatera, który przeżywa codzienne rozterki niż kolejną wersję Indiany Jonesa. Ale cóż - kwestia gustu.
    2 points
  5. Ogólnie konwent był udany. Oczywiście było trochę wpadek, jak ta z projektorem, ale generalnie poszło dobrze i cieszę się, że tam byłem. Zrobiłem trochę zdjęć. Tutaj macie link do galerii w dropboxie, ale niestety nie da się stamtąd linkować obrazków, więc wrzuciłem część z nich również na www.img.ie Na konwent dotarłem kwadrans po 11 i myślałem że się spóźnię, ale trafiłem na długą kolejkę. Na szczęście rozpoznali mnie bronies z Warszawy i po chwili namysłu poszedłem się z nimi przywitać, bezczelnie omijając część kolejki, ale jakoś nikt nie protestował Odstałem w kolejce może z 10 minut, bo ochrona wpuszczała po kilka osób na raz. W międzyczasie przypałętał się jakiś dziennikarz-amator, który chciał zrobić z nami wywiad. Nikt się nie zgłosił na ochotnika, więc facet rzucił retorycznym pytaniem "czy wy w ogóle nie macie parcia na szkło?" i wszedł do środka. Więcej go nie widziałem. Linds powiedział, że to był youtuber "Bania Baniaka", ale nie mogę znaleźć jego relacji. Stojąc w kolejce trafiłem na DiscorsBassa i chwilę porozmawialiśmy, głównie o problemie kasowania i zamykania wątków, co według mnie podpada pod działanie na szkodę forum. Zresztą rozmawiałem też o tym z kilkoma znajomymi i generalnie się ze mną zgadzali. Link dla zainteresowanych. W środku rejestracja poszła sprawnie. Po prostu odhaczyli mnie na liście i dali mi pusty identyfikator, co zauważyłem i naprawiłem dopiero w połowie konwentu. O ile spersonalizowane identyfikatory są fają pamiątką ze spotkania, to żeby rozdawać je sprawnie, musiałyby być posortowane alfabetycznie (jak np. dokumenty tożsamości na Torwarze przy wypożyczaniu łyżew - tam mają wprawę). Tak więc to, że każdy po prostu płacił, pokazywał dokument tożsamości, dostawał pusty identyfikator i zostawał odhaczany na liście, znacznie ułatwiło sprawę i zmniejszyło ten zator przy wejściu. Na konwent przyszło ponad 100 osób i duża część z nich zdecydowała się pojawić koło 11, więc mimo trzech wolontariuszy, obsłużenie wszystkich musiało trochę trwać. Może na przyszłość ogłoście, żeby ludzie przyszli pół godziny wcześniej. Kiedy dotarłem do głównej sali, właśnie trwał wywiad z panią Agnieszką Mrozińską. Okazał się znacznie ciekawszy niż się spodziewałem, a ona generalnie zrobiła dobre wrażenie. Oprócz podkładania głosu, jest przede wszystkim aktorką i gra w teatrach. Na koniec stwierdziła, że jej to spotkanie też się podobało i następnym razem namówi do przyjścia swoje koleżanki ze studia nagraniowego. Koło 12 musiała jechać do teatru na przedstawienie i chyba ktoś ją tam eskortował. Co ciekawe organizatorzy nie wydrukowali sobie planu imprezy i najpierw Linds korzystał z moje kopii, a później i tak plan się sypnął przez problemy z projektorem i po prostu robili imprezy przewidziane w planie, mieszając trochę ich kolejność i sale. Linds sobie zażartował, że powinni byli wziąć mnie do wolontariuszy. Pewnie bym się przydał, ale przez ostatnie dwa miesiące nie było mnie w Warszawie, a poza tym jako zwykły uczestnik miałem więcej swobody. Generalnie o ile robota będzie dobrze wykonana, to wolę żeby zrobili ją inni Po wywiadzie miała być PMVka, ale nie dało się uruchomić projektora, mimo że kilka osób z nim walczyło. Z tego co się dowiedziałem, winny był wadliwy kabel. W małej sali była pogadanka na temat dubbingu, z uwzględnieniem różnych statystyk, ale mnie to nie zaciekawiła. Nie jestem socjologiem, a poza tym wystarczy mi wersja w oryginale. Może gdzieś wrzucą linka do slajdów. Spojrzałem na oblężone stoliki sprzedawców i zdecydowałem się postawić stolik w korytarzu i rozstawić z kucykowym munchkinem. W Warszawie mamy jeden zestaw wydrukowany w odcieniach szarości. Nawet nie chodziło mi o granie, ale o pokazanie ludziom że coś takiego istnieje. Wzięliśmy trochę losowych graczy i graliśmy tak z godzinę, po czym ekipa postanowiła się zmyć i iść na Pizzę, a stolik przejęli gracze w Magic The Gathering. To nawet lepiej, bo nie poszedłem na konwent po to, żeby siedzieć przy kartach i w głównej sali akurat był wykład Lindsa o Warszawskim fandomie. Przy okazji dowiedziałem się, że Łodzianie mają swoją własną karciankę, opartą o Yu-Ghi-Ou (czy jak tam się to pisze, taką mangową wersję Magic the Gathering), ale nie mam do niej linka. Szkoda, bo chętnie bym to dodał pod grami Math Ravena. Linds odrobił lekcje przed swoją pogadanką i miał masę slajdów. W odróżnieniu od Poloniusa, piszącego o składzie oraz podziałach wewnątrz naszej grupy, Linds skupił się na historii niektórych naszych spotkań, oraz galerii twórców i co ciekawszych postaci z fandomu, co okazało się bardziej interesujące. Mam nadzieję, że gdzieś podlinkuje te slajdy. W głównej sali mimo uchylonych okien było duszno i musiałem stać blisko okien. Można by mnie zabierać do kopalni zamiast kanarka. Jeśli w jakimś zamkniętym pomieszczeniu jest duży tłum i spada stężenie tlenu, a wzrasta dwutlenku węgla, to ja zemdleję jako jeden z pierwszych. Nie wiem czemu tak jest, ale mam to od dziecka. W dużej sali jeszcze jakoś wytrzymałem, ale z trudem. Po prezentacji Lindsa, zaczął się konkurs wiedzowy, więc wyszedłem, bo mnie to nie interesuje. Zresztą od dawna nie widziałem serialu, a te pytania przeważnie są w stylu "Jak się nazywa drzewo, które Applejack wiozła do Appleloosy" albo "Ile razy Pinkie pie powiedziała \"Cherry cola. Cherry Changa\" w odcinku z wisienkami?" Według mnie to powinno być w małej sali i nie da się zrobić tak, żeby ten turniej był ciekawy dla dużej liczby osób. Mimo to przyznaję, że w odróżnieniu od Otwockiego, tutaj przynajmniej sensownie podzielili pytania według stopnia trudności. Rozbawiła mnie natomiast końcówka tej konkurencji. Jednym z ostatnich pytań, za trzy punkty, było "Wymień osoby dubbingujące kucyki w Polskiej wersji językowej". "To może zróbmy tak: po jednym punkcie za każde dwie". "No to może niech ktoś wymieni jedną." Lol, nie wymienili nawet pani, która do nasz przyszła. W małej sali Kredke i jego dwaj koledzy z For Glorious Equestria, takim polskim odpowiedniku Equestrii Daily, mieli wykład o fanfikach. O ile dobrze zrozumiałem, Kredke ma za zadanie czytać fanfiki i je dopuszczać do publikacji lub nie, więc ma duże rozeznanie w temacie. Powiedział, że ludzie zrzynają na potęgę z popularnych fanfików, które już były i pewne motywy prawie zawsze się w danych sytuacjach powtarzają, przez co fanfiki są bardziej przewidywalne. Na przykład człowiek w Equestrii zawsze musi trafić na Lyrę, większość rzeczy wydarza się w Ponyville, księżniczka Celestia niewiele robi i służy przeważnie do tego, żeby pokonał ją jakiś potwór w rodzaju Sombry i tak dalej. Przy cross-overach dochodzi też często do zrzynania części fabuły z jednego z uniwersów. Kredke podał dużo przykładów tego co go boli. Później były pytania i uwagi i dyskusja jakoś tak się zdezorganizowała. Mnie akurat w fandomie uderza nie powtarzalność fanfików, bo przestałem je czytać, ale rożnego rodzaju syf. Serial mi się spodobał, ale dość szybko trafiłem na klopy, gore, robienie idiotek z księżniczek, mieszanie kucyków z czymś co nie tylko jest depresyjne, ale wcale do nich nie pasuje, jak WH40k, bohaterki serialu zachowujące się sprzecznie z ich charakterem i tak dalej. Teoria Kredkego jest taka, że ludzie pisząc takie rzeczy chcą się wyróżnić (bo najbardziej widoczne jest to co szokuje) lub potrolować i dużo łatwiej zrobić to uderzając w czytelnika niż pisząc coś wartościowego. Ja uważam, że ludzie często nie rozumieją kucyków i próbują wpasować je w swoje postrzeganie świata, lub wręcz padają ofiarą Żmija (jedna z trzech Sił władających światem, odpowiedzialna za rozkład, śmierć i korupcję), który chce zniszczyć coś pięknego. Hm, tak w zasadzie to ja też nie jestem od tego wolny. Inne pamiętne stwierdzenie Kredkego, to że Biuro Adaptacyjne ma fandom podzielony na zwolenników kucyków i ludzi, którzy wzajemnie wyzywają się od faszystów, komuchów i zdrajców ludzkiej rasy. Kiedy siedziałem u Kredkego, ominęła mnie PMVka (projektor wreszcie ruszył na innym kablu). Podobno to mała strata, a PMVka była słaba, ale zajrzałem sobie na wszelki wypadek na kanał Sonica i chyba tego tam jeszcze nie wrzucił. Ugh, co to w ogóle ma być? Muzyka tak jakby trochę podobna do kucyków, ale w tle jakaś nawalanka z bohaterami z kreskówek. Cóż, to nie dla mnie. Nie byłem też na konkursie cosplay i tego akurat żałuję. Wygrała Rainbow Dash z goglami, na którą zresztą sam bym głosował, nic nie ujmując innym uczestniczkom. Kiedy wróciłem do głównej sali, trwała właśnie druga część konkursu wiedzowego. W małej sali Marek / Chołon grał na pianinie z jakąś dziewczyną. Kilka innych osób przyniosło tam klopy i je sobie oglądało. Co ciekawe mieli to wydrukowane jako kolorowe książeczki w formacie A4. Przegapiłem też aukcję obrazów. Widziałem tylko, że chodziły poniżej stówy. Po bliższym przyjrzeniu im się, jakość była taka w sam raz do powieszenia na ścianie, ale bez rewelacji. Chyba Chemik stwierdził, że sam coś podobnego mógłby namalować mając szkic i farby. No, ale płótno kosztuje, farby kosztują i trzeba na to poświęcić czas, a poza tym z metra lub więcej te obrazy wyglądały dobrze. Mniej więcej wtedy zrobiło się trochę wolnego miejsca koło sprzedawców. Mieli maszyny do robienia tych kółek z obrazkami, koszulek i kubków. Można też było kupić plakaty i chyba jakieś naklejki. Szkoda tylko, że nie było nikogo, kto by rysował obrazki kucyków na poczekaniu. Największe wrażenie zrobiło na mnie jednak nie to, że chłopaki przynieśli sprzęt do robienia towaru na miejscu, ale pani w kostiumie Applejack sprzedająca kucyki z modeliny. Link do jej konta na deviantarcie jest w poście poniżej. Jej Gilda była śliczna, ale poza moim przedziałem cenowym. Nie zrozumcie mnie źle, ja rozumiem że zrobienie czegoś takiego z modeliny wymaga talentu i czasu. Najpierw trzeba to godzinami lepić i rzeźbić. Później modelinę się albo gotuje albo wypieka w piekarniku (nie wiem dokładnie) i figurka może się przy okazji popsuć, zwłaszcza kiedy ma wystające elementy, takie jak skrzydła czy ogon (można temu przeciwdziałać wkładając do środka drut). Następnie trzeba to kilka razy dokładnie pomalować różnymi farbami. No i te przeróbki są robione na bazie figurek od Hasbro. To wszystko sprawia że taka figurka musi swoje kosztować, ale i tak szkoda mi było tych 95 PLN. Wiem że takie coś chodzi za więcej na ebayu, ale z tego co widziałem te figurki się nie sprzedawały, a ludzie woleli kupować tańsze rzeczy. Dobrze że przynajmniej ta pani miała kubki, więc mam nadzieję, że coś sobie zarobiła. Impreza potrwała jeszcze około godziny i zaczęła się zwijać. Ludzie się rozchodzili, a przebrane i wyblakłe kółka z kucykami były w przecenie po 2 PLN zamiast 4. Mniej więcej wtedy zrobiliśmy sobie grupowe zdjęcie. Po meecie miałem laga i wyszedłem jako jeden z ostatnich, nie załapując się na żaden z afterów. Przynajmniej część z nich pewnie była ciekawa i kilka osób (OleQ, Linds, Chemik, Olaf i Nicu) nocowało ludzi spoza Warszawy. No nic, po konwencie i tak byłem zmęczony. Było sporo osób z kamerami, dyktafonami i innymi rzeczami, więc wkrótce powinny się pojawić jakieś relacje. Nie udało się zrobić karaoke, ale jak znam Arpegiusa, częściowo nadrobili to u niego na afterze. Kilka ośób przyniosło pluszaki, w tym ja tę oficjalną Fluttershy od Hasbro z grzywą zrobioną z mopa. Konwent poszedł dobrze (a przynajmniej bez krytycznych porażek), ale mam kilka uwag na przyszłość: * Przydałaby się mapa z jadłodajniami i spożywczaki w okolicy. * Rejstracja powinna być pół godziny przed rozpoczęciem. * Najlepiej wziąć ze sobą własne jedzenie i picie. Na przykład małą butelkę wody i jakieś ciasteczka. Najlepiej coś co się nie kruszy, żeby nie naśmiecić. * Konkurs wiedzowy powinien być w małej sali. Duża sala lepiej się nadaje do prezentacji. * Ktoś od sprzętu wcześniej powinien iść do budynku i posprawdzać jak się obsługuje wszystkie projektory, mikrofony, zasłony w oknach i inne rzeczy, żeby nie tracić na to później czasu i nerwów. * Wydrukujcie plan imprezy w kilku kopiach i powieście w widocznych miejscach. * Kiedy w jednej sali zaczyna się jakaś impreza, ktoś z wolontariuszy powinien iść do tej drugiej sali i to ogłosić. To będzie mało przeszkadzać w prezentacjach i zabawach, ale ułatwi nieprzegapienie tego na czym komuś zależy, kiedy akurat jest czymś zaabsorbowany w innej sali. * Jako część imprezy mogłoby być wspólne śpiewanie lub tańczenie. Najlepiej do czegoś melodyjnego i nie w wersji techno / dubstep. * Powiedzcie sprzedawcom, że najlepiej sprzedają się tanie rzeczy, żeby wiedzieli czego się spodziewać. * Więcej linków na stronie konwentu. Ugh, znowu jakiś admin unieszczęśliwił nas przyciskiem "Więcej opcji", ale to i tak nic przy tym edytorze tekstu, który zamienia BBcode na WYSiWYG i ma masę innych mankamentów.
    2 points
  6. A może mówi tak, bo Twój iloraz inteligencji jest na poziomie płyty chodnikowej, a kultura osobista i takt nie reprezentują nic więcej poza rynsztokiem... ?
    1 point
  7. Ale w Piotrkowie Sasha zawsze będzie na Ciebie czekać
    1 point
  8. Nie no stary, taki przystojniak w takim garniturze i w ogóle taka kultura?
    1 point
  9. Już tyle razy byłem nieszczęśliwie zakochany, raz dosłownie próbowałem sobie odebrać życie przez to [sic!]. Dlatego wolny, i szczerze? Jak narazie mi z tym dobrze. Czy coś się w tym zmieni? Może...
    1 point
  10. Niepaląca dziewczyna to jest prestiż.
    1 point
  11. Ale to jest przenośna sauna
    1 point
  12. Więc jadziem: Udało Ci się oddać klimat filmu, bałem się o to najbardziej, ponieważ "Black Hawk Down" jest filmem, przynajmniej dla mnie, genialnym. Klimat Mogadiszu, historie bohaterów, feralna akcja zostały mistrzowsko oddane w tym obrazie. Na szczęście w "Black Pegasus Down" nie zabrakło tych elementów. Wszech ogarniający chaos został dobrze oddany. Oczami wyobraźni niemal widziałem ten zniszczony krajobraz, spowity piachem, smagany pociskami i odłamkami. Postacie całkiem dobre, klimat jednostki przedstawiony wcale nieźle, zażyłość między podkomendnymi a dowódcą ukazana w ciekawej formie i sytuacji, co dodatkowo wpływa na odbiór i klimat całego tekstu. Mogę narzekać, że zabrakło tych elementów w dalszych częściach FF, ale to tam. Historia na podstawie filmu, ale sprawnie przeniesiona na realia MLP, udało Ci się to, za co kolejny plus dla opowiadania i autora, jestem ukontentowany sposobem przedstawienia tego co się działo, nie mogę narzekać, wiem, że trzeba nieco pokombinować, żeby całość miała ręce i nogi. Cóż rzecz więcej. Ciekawy tekst, warty uwagi i przeczytania. Zarówno Pierwsza jak i druga część. Mam nadzieję, że ujrzymy jeszcze coś w tych klimatach i że dalej będziesz tworzył coraz lepsze opowiadania Dobre xD
    1 point
  13. Ano skoro już o tym mowa, polecam fiki Foleya, swego czasu był moim osobistym mentorem i OJCEM. A żeby nie offtopić, powiem że przeczytałem drugi raz ten "Album" i nadal jest warty EPIC.
    1 point
  14. A co napisałem na końcu mojej wypowiedzi? Masz całkowitą rację, że to kwestia gustu. W każdym razie mam nadzieję, że Tomek jeszcze nie raz ucieszy nas opowiadaniami majacymi taki a nie inny klimat. Jak będę chciał dla odmiany akcji to poczytam Twoje opowiadania - tam mam pewność, że dostanę jej dużo i to w świetnym gatunku (pomijając niechęć do ponoszenia strat przez dobrych )
    1 point
  15. A oto i zakończenie tej historii, czyli Rozdział 5! No, w zasadzie to tylko tego fanfic'a, bo kto wie czy jeszcze kiedyś nie napiszę trzeciej części...? Może w przyszłości, ale na najbliższy miesiąc mam już inne plany. Mam nadzieję, że nie narobiłem błędów, bo pisałem to wczoraj w nocy Podziękowania dla wszystkich wytrwałych czytelników, to dzięki Wam udało się doprowadzić to do tego momentu. Cała zaplanowana na samym początku akcja dopełniła się tak, jak planowałem. Wszystkie postacie miały ustalone role, więc nie było z tym problemu A właśnie, pojawi się też drugi dodatek, tylko muszę go znaleźć Tak, gdzieś się zapodział EDIT:
    1 point
  16. Wrzucam rodem z kwejka: Co robią dziki w zamku?
    1 point
  17. -=Ostatni offtpowy post należy do mnie =- Boże... Widzisz a nie grzmisz... Mam młodszą siostrę. Ma ona 5 lat, uwielbia MLP i Monster High. Ale mimo to, wie, że "diabełki" są złe, co wieczór zmawia pacież, chodzi do Kościoła. Nigdy nie padł od niej tekst "Ale ja chcę pić krew!" czy coś w tym stylu. Nigdy. Ale i tak lubi się bawić zabawkami z tych serii. Ja powiedziałem Księdzu z parafii o tym zjawisku. Wg. niego tacy księża to ekstrawertycy, nie widzący różnicy w "dosłowności" a realnym światem, a w tych bajkach nie ma nic szatańskiego, jeśli nie bierze się ich na poważnie.
    1 point
  18. "Pewnie tak, ale żaden rodzic nie chciałby, by jego dziecko jako dorosły mężczyzna lub kobieta wciąż tkwiło na poziomie zabawek dla przedszkolaków" Dorosły nie może sobie już kupić niewinnej zabawki? To ciekawe jakie ten KLECHA (wybaczcie ,bo inaczej go nazwać nie mogę) ma znanie na temat kupowania dla dzeciaków gier komputerowych od 18 roku życia ...typu GTA?
    1 point
  19. Hm, cieszyć się, że jedna z ciekawszych książek, jakie przeczytałem doczekała się ponyfikacji, czy marudzić, że błędów jest tyle, iż komentarze z nimi "wylewają" się poza opowiadanie? Obiecuję śledzić ten ff. Będę trzymał za niego kciuki. Jak na razie trochę mało, bym mógł go ocenić. Mam nadzieję, że tego nie schrzanisz i że ekipa skończy lepiej, niż w oryginalnej tetralogii Ciszewskiego. BTW Ciekawe, czy Wieteska będzie odpowiednio Wieteskowaty, i czy okaże się większym kozakiem, niż Kozacy? EDIT: @down, mógłbyś z łaski swojej rozwinąć swoją wypowiedź?
    1 point
  20. Moje włosy na klacie i brzuchu nie układają się tak jak chcę smutno mi...
    1 point
  21. Tak, ale tacy księża to są jednoskowe przypadki. Co innego gdyby to była oficjalna wersja Watykanu [a przecież nie jest]. Niektórzy panowie, którzy widzą wszędzie Szatana [np. ksiądz Natanek] nawet zostali objęci ekskomuniką. A te teorie o MLP i Hello Kitty trącą mi teoriami spiskowymi rodem z creepypast. Czyli bardziej śmieszą niż straszą.
    1 point
  22. Błąd w rozumowaniu. Akurat tutaj reakcja była jak najbardziej prawidłowa, o ile naturalnie nie szedł za nią dalszy atak. Jakim poziomem intelektualnym wykazuje się osoba, która MLP nie oglądała, a naturalnie wszystko wie najlepiej na temat serialu, jaki to on jest zły i w ogóle? Odpowiedź jest prosta - bardzo niskim z wyraźną tendencją spadkową na dodatek. Teraz do tego co napisał Ziomisz - faktem jest, że nachalne wpychanie wszędzie kucyków może być irytujące dla tych, których jeszcze nie oświeciło... to znaczy dla tych, którzy nie widzą potrzeby lub nie mają chęci zapoznawać się z MLP. Z drugiej strony dlaczego od czasu do czasu czegość nie wrzucić? Skoro mogą być obrazki czy motywy z innych filmów/seriali, to dlaczego nie z MLP? Jednak najważniejsza rzecz - zachować umiar. Na ruszt idzie wypowiedź Discorsa - zgadzam się z tym co zostało napisane. Też zdarzyło mi się bywać na meetach i poznać ludzi w rzeczywistości. Przyznaję, że na pierwszy jechałem z co najmniej mieszanymi uczuciami - o czym ja, stary pryk, będę dyskutował z tymi młodzieżowcami. Poznanie ludzi najpierw na Zgorzeleckich a potem na Śląskich było dla mnie naprawdę przyjemnym zaskoczeniem - poziom bardzo wysoki, można pogadać na różne tematy, można się pośmiać i tak dalej. Jedno tylko mnei gryzie - są takie osoby, które zupełnie inaczej zachowują sie w sieci (zwykle gorzej) a inaczej w rzeczywistości. Proste pytanie - po co? Po co tak robić? Czy takie osoby bawi to, ze mogą "być kimś innym"? Z mojego punktu widzenia podejście absolutnie bezsensowne. Czas na Lindsa - Z podstawową tezą zgadzam się bez zastrzeżeń. Można fandom reklamować, byle nie przesadzać i nie być upierwdliwym. Jeżeli ktoś zechce do nas dołączyć, to i tak dołączy - tak, to naprawdę najczęściej jest takie proste. Co do upychania zdjęć na swoich profilach - no tutaj sprawa jest nieco inna. Skoro to profil danej osoby, to rzeczona osoba może w nim zamieścić co tylko zechce, choćby postanowiła wrzucić sobie skany 1000-stronicowej epopei o mrówkach czy kilka tomów encyklopedii Brittanica. Jest to sprawa która dotyczy wyłącznie jej, ale i ona będzie musiała się zmierzyć z reakcją środowiska na takowe (w tym wypadku kucykowe) "rewelacje". Za to wrzucanie ich na grupy dyskusyjne (skoro obracamy się w klimatach "Twarzaka")... można wrzucić jeden obrazek i obserwować reakcje, albo jeszcze lepiej zapytać, czy nie będą mieli inni uczestnicy takowej grupy nic przeciwko. To z pewnościa pozwoliłoby uniknąć wielu niesnasek. Hmm chyba wszystko... Kazanie skończone. PS: A właśnie - odczepcie się od palących! Przynajmniej tych pełnoletnich i potrafiących oddawać się swojemu nałogowi z kulturą (tak istnieje coś takiego jak kultura palenia). A kysz!
    1 point
  23. Pytanie, czemu oceniacie kucyki miarą naszych postępów? Przypominam, że kucyki, mają do dyspozycji a) magię jednorożców b) panowanie nad pogodą pegazów Oraz nie mogą używać palców, oraz mają całkowicie inną budowę ciała, co na pewno też nie jest tu bez znaczenia. Więc, powołując się na powyższe, stwierdzam że technologi kucyków nie powinno się określać miarą naszych postępów, ponieważ rozwijają się one zupełnie inaczej. Według mnie jedynymi, że tak to nazwę, okresami czasowymi jakimi można określać kucyki, jest: średniowiecze, okres paelokucykowy itd. ponieważ są one wspomniane w serialu.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...