Skocz do zawartości

Klacz w czerwonym kapeluszu [OneShot][+16][Slice of Life][Sad][Romans]


Recommended Posts

UWAGA. OPOWIADANIE NIE JEST PRZEZNACZONE DLA MŁODSZYCH CZYTELNIKÓW.

 

Uprasza się o nieprzejeżdżanie suwakiem na ostatnią stronę przed zapoznaniem się z poprzednimi oraz o niespoilerowanie w komentarzach.

 

Pre-readerem był Dolar84.

 

Opis: Tytułowa bohaterka dostrzega szansę zdobycia serca ukochanego.

Długość: 6 stron.

 

Klacz w czerwonym kapeluszu [One-Shot] [+16] [slice of Life] [sad] [Romans]

 

Wszelkie komentarze mile widziane :3.

 

 

Epic: 1/10

Legendary: 1/50

Edytowano przez Dolar84
  • +1 9
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed przeczytanie:

O kurka wodna. Dolar już przedwczoraj mi mówił, że napisałaś coś świetnego i że mam czekać, aż to opublikujesz. Aż się boję czytać, skoro to ma być takie wstrząsające. Ciekawe czy po przeczytaniu będę zazdrosny, że pierwszy nie wpadłem na ten motyw...

 

Dobra, zabieram się do czytania. Uwaga, odpalam.

 

Po przeczytaniu:

...  o Boże.

To jest dobre. Bardzo dobre. Taki styl pisania bardzo pomaga w wczuciu się. Tylko to wczucie... aż boli. O Boże. 

 

Edit - dobra, rodzinny harmider wytrącił mnie trochę z klimatu. Dalej się czuję jakbym dostał po jądrach, ale jak mam zazdrościć to pomysłu jak to napisać, a nie samego motywu. "Pszczoły" były wstrząsające ze względu na styl i pomysł, tu zaś chodzi głównie o styl.

Edytowano przez Ghatorr
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako, że Gacinka komentuje moje niektóre prace, więc i jak odwdzięczę się tym samym.  :fluttershy5:

 

SPOILEREN!

 

I cóż mogę skrobnąć:

Czytając początek miałem wrażenie, że nie spotkam w tekście żadnego kucyka, jednak już po chwili to uczucie zostało rozwiane i ukazała się Rarity. Klacz niespecjalnie przeze mnie lubiana, no ale jedziem dalej.

Kiedy tylko pojawiła się wzmianka, że ktoś kogoś rzucił, i że inny ktoś szykuje się go zdobyć, już widziałem, że nie będzie różowo. Życie uczy :v Pamiętajta, jak ktoś się z kimś rozejdzie, to tak jedna jak i druga osoba są skreślone.

 

Dalej, alkohol. Już widziałem, że będzie to tekst ciężki i ponury. Znów życie uczy. Pamiętajcie, jak ktoś ma problemy z alkoholem - olać taką osobę. Z reguły nie ma sensu tracić sił i czasu na ratowanie takiego osobnika. I od tej pory już tylko czekałem na to czego doświadczy Rarity. I nie zawiodłem się. Tutaj Gacinka pojechała po całości. Co prawda mogłem się spodziewać takiego rozwoju sytuacji, ale uznałem, że coś takiego niekoniecznie zaraz musi się tu wydarzyć. A jednak!

 

Nie powiem, że miałem radochę czytając to co przytrafiło się Rarci, bo nie miałem ( :youdontsay: ). Bardzo dosadnie zostało przedstawione to co dzieje się, jeśli ktoś jest czymś zaślepiony. Jeśli czegoś pragnie, to odrzuca wszystkie przesłanki, że coś może pójść nie tak. A tych przesłanek było kilka, a Pianka je całkowicie zignorowała w wyniku czego dostała ciężką i bolesną lekcję życia. Nic innego jak życie nie jest w stanie pisać takich scenariuszy.

 

Nad stylem nie będę się rozwodził, ponieważ albo został on już opisany przez kogoś, kiedy ja tworzyłem swój post, albo zostanie opisany i wychwalony. Mi się podobał. Zapis kulminacyjnej sceny przypadł mi do gustu i jak dla mnie pasował idealnie. Nie potrzeba tam niczego więcej.

 

Pomysł ciekawy, nie kontrowersyjny, ale ciekawy, dobrze przedstawiony, natomiast zakończenie, to swego rodzaju wisienka na torcie.

 

Reasumując: Przeczytałem, podobało się. Gratuluję dobrego tekstu.

 

P.S

Jak komuś moje poglądy względem uzależnionych od alkoholu nie odpowiadają... handlujcie z tym. Wszelkie obiekcje zatrzymajcie dla siebie. Alkoholicy nie zasługują na szacunek.

Edytowano przez Draques
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


SPOILEREN!

 

I tak będą bić za spoilery bestera, bo to już nieważne czy ostrzeżone, czy nie, jak była prośba, by tego nie robić. To takie trochę... nie ten teges.

 

I bester, weź się opanuj z tym dopisywaniem do postów. Bo tak to nijak nie można dyskutować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapoznałem się z tekstem już wcześniej i Made miała okazję poznać moją opinię.

 

Opowiadanie, które mogę chwalić, zachwycać czy wręcz się nad nim rozpływać. Dlaczego?

 

Klimat! Klimat tego opowiadania jest jedną z jego dwóch najmocniejszych stron, Fabuła jest bez zarzutu, mimo początkowego podejrzenia, że dostaniemy ograny motyw, szybko przekonujemy się, że autorka zawędrowała dużo dalej i nas zaskoczyła. Kilkukrotnie. Jednak to ta stworzona, zmieniająca się atmosfera jest po prostu wspaniała i nie da się wyrwać z jej czaru. Ani nie chce.

 

Drugi potężny plus to zakończenie, które jest po prostu... doskonałe. Nie znajduję lepszeego słowa.

 

W sumie ten komentarz powinien być dłuższy i wypełniony cytatami z opowiadania, żebym mogł zachwycać się bardziej, ale skoro nie ma być spoilerów, to muszę poprzestać na zachwycie (powtórzenie zamierzone) ogólnym :D

 

Dla wszystkich niezdecydowanych - Bezwzględnie polecam!

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I bester, weź się opanuj z tym dopisywaniem do postów. Bo tak to nijak nie można dyskutować.

Lubię w ten sposób nadużywać swojej mocy moderatorskiej :P

 

Edytowałem swój komentarz. Za dużo to w nim nie ma, ale dla świętego spokoju strzegłem, że coś tam wspominam o spoilerach. Schowałem co trzeba. Powinno być gut.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Warning! Na horyzoncie masywne spoilery, pochowane w spoilery!

 

 

Bardzo ładne.

 

Jeśli idzie o styl - tylko na początku miałem wrażenie delikatnego, niepotrzebnego przedłużenia (nie dłużyzny, jedynie przedłużenia), a mianowicie

 

kolejne wspomnienie o perłach, szufladzie, kapeluszu i okolicznościach ich dotyczących. Przy tym akapicie pomyślałem sobie "przecież to było przed chwilką" i winą za ten stan rzeczy obarczam właśnie te kilka zdań.

 

Ale to tylko jeden, jedyny taki moment w opowiadaniu. Potem jest już bez zarzutu. Akcja jest prowadzona bardzo spokojne, a kolejne poczynania bohaterki, jak również jej emocje są opisane w taki sposób, że można w klimat dziełka wniknąć bardzo szybko i poczuć się niemalże tak, jakby się stało tuż obok postaci, jakby się było naocznym świadkiem opowiadanych wydarzeń. Dość przygnębiających, warto dodać.

 

Moment, w którym Rarity spotkało to, co ją spotkało uderzył we mnie i rozciął łuk brwiowy.

 

Zwrot akcji nastąpił bardzo szybko, przez co wydawać by się mogło z zupełnie zwyczajnej, może nawet troszeczkę sztampowej, skazanej na happy end historyjki o pocieszaniu, zrobił się osobisty dramat głównej bohaterki. Jest to coś, nad czym warto trochę się zastanowić, gdyż z jednej strony można dojść do wniosku, że ów dramat rozegrał się na jej własne życzenie, aczkolwiek z drugiej, skąd miała wiedzieć? Tym bardziej, że uczucie do niego z pewnością zablokowało co nieco racjonalne myślenie. Analogicznie, czy to alkohol skłonił go do popełnienia tego czynu? Czy też może byłby zdolny zrobić to na trzeźwo? I wreszcie, czy on to sobie ukartował? Czy tak miało być, czy też o innym czasie, być może w innym miejscu, mogłoby z tego wyniknąć prawdziwe uczucie, które by ich trwale połączyło?

 

Wracając na moment do kwestii wczuwania się w klimat - ze wszystkich miejsc opisanych w opowiadaniu, ten konkretny pokój, w mojej opinii oddany został najlepiej. Smród alkoholu, brud, a także stan w jakim się znalazł album, te odłamki szkła, wszystko znalazło swoje miejsce. Jak już wspominałem, można się było poczuć tak, jakby stało się tuż obok postaci i obserwowało ich poczynania.

 

Przyglądając się teraz rdzeniowi fabuły - a więc temu, wokół czego krążą te wszystkie rozterki i główny powód, dlaczego pośród tagów mamy [+16]. Dobór słów, jak również cała konstrukcja tego kluczowego fragmentu i sprytnie wplecione w to wszystko przemyślenia Rarity sprawiły, że ta dosyć kontrowersyjna tematyka została opisana w sposób całkiem subtelny, bez pewnych szczegółów i zbędnych fajerwerków. A przynajmniej w mojej opinii. Stało się to szybko i posłużyło również za spoiwo między dwiema kontrastującymi z sobą połowami opowiadania.

 

Pierwsza - Rarity cała w skowronkach, pozytywnie nastawiona, pełna nadziei. Druga - oszukana i niepewna, a przy tym wściekła i zbrukana.

 

Zatem, czy [+16] jest tutaj na miejscu? Owszem, jest. Pomimo ogólnego taktu i głównie sugerowaniu a nie szczegółowym opisywaniu pewnych zdarzeń.

 

Poza tym, spodobała mi się narracja. Miło jest od czasu do czasu przeczytać coś, gdzie narrator nie jest w trzeciej osobie. Z innych rzeczy - bardzo ładny tytuł, zachęca do czytania.

 

Pozostała jednak jeszcze jedna rzecz. A mianowicie - zakończenie. Niestety, ale jak wcześniej od uderzenia został rozcięty łuk brwiowy, tak teraz cios udało się bez problemu zablokować. Z czego to wynika?

 

Madeleine, i po co w pierwszym poście upraszałaś o nie scrollowanie? Po przeczytaniu podkreślonego tekstu od razu mi się zapaliła czerwona lampka, od razu w głowie pojawiła mi się myśl "oho, na końcu coś będzie, ale na 100%, tam coś będzie takiego, że się na pewno nie spodziewałeś, tam coś jest"... No i jak się okazało, intuicja mnie nie zawiodła. No, ale umówmy się, że to nie kwestia samej treści opowiadania ;P Na przyszłość, odradzam takie ostrzeganie. Jeśli ktoś chce być cwaniaczkiem, to sam sobie popsuje niespodziankę. Jeśli jednak podejdzie do lektury fair, no to dobrze dla niego.

 

Nie zrozum mnie źle, ale to tak, jakby na okładce "Piły", pod tytułem widniał rzucający się w oczy, czerwony napis "ale nie przewijaj po kilka sekund do końca, tylko obejrzyj od początku". W moim przypadku, takie działanie zbędnie wyczula na wszystko co potencjalnie niespodziewane, przez co wrażenia z zakończenia nie są takie, jakie mogłyby być.

 

Tak czy inaczej, jest to opowiadanie krótkie, ale nie pozostawiające niedosytu. Napisane doskonale, o solidnej stronie technicznej i nie pozostawiające czytelnika obojętnym. Atutem jest tu klimat, ale także coś, co lubię najbardziej, czyli opisy przeżyć wewnętrznych postaci. Może gdzieniegdzie tylko można było się pokusić o użycie kilku dodatkowych słówek, ale niekoniecznie.

 

Dodam jeszcze, że końcówka została napisana w taki sposób, że mimo wszystko, niejeden raz zastanawiałem się co mogłoby się stać dalej. Co będzie dalej z Rarity, co zrobi, co sobie postanowi. To również plus.

 

Ogółem, czas spędzony na lekturze "Klaczy w czerwonym kapeluszu" nie był czasem straconym. Naprawdę, warto poświęcić trochę czasu i pogdybać. Być może i jest to znany i niejednokrotnie wyeksploatowany motyw, jednakże styl w jakim został opisany jak również słownictwo i tempo prowadzenia akcji całkowicie pozbawiły opowiadanie wrażenia wtórności. Tak więc - jest znakomicie, serdecznie polecam.

 

Pozdrawiam!

Edytowano przez Hoffman
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zacznijmy od tego, że opowiadanie mi się bardzo, ale to bardzo podobało.

 

Nie da się pomylić twojego fenomenalnego stylu z niczyim innym. Nie zamierzam lizać ci butów, ale to prawda. Od razu widać, że to Madeleine to napisała. Taki znak firmowy. 

Pomysł jest ciekawy. Mało w naszym fandomie takich romansów. A zwłaszcza dramatycznych romansów. Idea też mi podpadła do gustu. Cudeńko.

Opowiadanie jest bardzo realistycznie i smutno prawdziwe. Też na plus. Może to nie jest [sad] ale przez ten uderzający realizm łezka mi się w oku zakręciła.

Z Rarity się w tym opowiadaniu zżyłam. To po prostu było poruszające, to co ona przeżyła i ten żal. Co do jej narzeczonego, szczerze go nienawidziłam i chciałam w niego cisnąć krzesłem. Ale szkoda monitora i krzesła. 

Fabuła… Widoczna, wątki zamknięte. Podoba mi się. Nie napiszę więcej, niech inni czytają  :godpony:

W swojej historii budujesz niepowtarzalny klimat.

Zaczynamy od nieszkodliwego upicia i delikatnych pieszczot, przez prawdopodobny gwałt aż do zdradzenia tożsamości poprzedniej narzeczonej. Genialnie

Polecam. 

PS. Głosuję na Epic. Powody na górze.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czas rzucić brednią.

Hmmm...powiem tak, jest to pierwsze opowiadanie opatrzone tagiem "romans" które mi się podoba. Sam styl jest ciekawy i jak dla mnie przyjemny w odbiorze, klimat... tutaj spory plus, atmosfera zagęszcza się z każdym słowem. Próbowałem przewidzieć co się stanie, jakie będzie zakończenie i... nie dałem rady, a to nie zdarza się często, praktycznie nigdy, kolejny plus. Jednak największy plus jestem zmuszony dać za zakończenie które zostawiło mnie z miną typu "WTF?!" na ok dwie minuty. Kto nie czytał niech czyta i to w trybie natychmiastowym. Miód słód i orzeszki, bum!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Madeleine jak zwykle pojawia się znikąd, strzelając przy tym z fanfikowego działa najwyższego możliwego kalibru.
 
Prosto w serce. I parę innych organów.
 
Narracja wspaniała, doskonale podkreśla klimat, a zakończenie zasługuje na miano kolejnego pocisku. Scena kulminacyjna, jak już zostało wspomniane, jest wprost obłędnie opisana (niech szlag trafi zakaz spoilerowania, bo bym wszedł w głębszy wywód na ten temat). Sześć stron... zwykle w takim przypadku aż by się chciało prosić o rozwinięcie historii, ale o dziwo, tym razem nie wydawało mi się to za mało. Ten tekst jest "pełny", kompletny, nic dodać, nic ująć. No, może jedynie tożsamość amanta mnie ciekawi, ale... jakaś część tajemnicy musi zostać ;)
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale to było... ciekawe. A nawet więcej niż ciekawe. Ten pomysł to majstersztyk, wiesz?

Moim oczom ukazało się [slice of Life] i od razu odczułem niechęć, ale potem zobaczyłem skromne sześć stron i pomyślałem "Czemu nie?". Później zacząłem czytać, zacząłem się wgłębiać, zacząłem odczuwać niechęć do przerwania i... zacząłem żałować, że to już koniec.

Jak już wspomniano, główną zaletą jest klimat - ciężki i przygnębiający, ukazujący tę ciemniejszą stronę egzystencji a także jedną z popularniejszych postaci w nieco innym świetle. Ciekawym zabiegiem jest pisanie w drugiej osobie, tj. w stylu do jakiego nie jestem przyzwyczajony, ale to również można uznać za zaletę. Taka nowość w moim przypadku.

Według mnie niczego tutaj nie brakuje. Wszystko jest na swoim miejscu i genialnie komponuje się z resztą. Niby dzieje się szalenie mało, ale w praktyce jest tego znacznie więcej. Przedstawione problemy i historia serio chwytają za serce a zakończenie jest genialne - nie tego się spodziewałem, zdecydowanie nie tego.

Ponarzekam na zakaz spojlerowania, co się będę... <narzeka na zakaz spojlerowania>

Tak na marginesie to ile ja bym dał, żeby zobaczyć to opowiadanie w formie odpowiednio przygotowanej animacji...

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako, że Gacinka komentuje moje niektóre prace

 

Dobra, rozumiem. Zemsta za besterowanie? :v

 

Hoffmanie:

Madeleine, i po co w pierwszym poście upraszałaś o nie scrollowanie?

 

Powód jest bardzo prosty... ja tak robię [wstyd] . Uznałam, że spodziewanie się niespodziewanego jest lepsze niż popsucie wszystkiego jednym głupim rzutem oka... co w tym przypadku jest kwestią ułamka sekundy. Zresztą, wydaje mi się, że ww. spodziewanie się niespodziewanego nie jest takie złe, pod warunkiem, że zawartość tego niespodziewanego wynagradza fakt spodziewania się ;). Co, mam nadzieję, ma miejsce tutaj. (Czy ten akapit ma jakikolwiek sens?)

 

Jeśli idzie o styl - tylko na początku miałem wrażenie delikatnego, niepotrzebnego przedłużenia

 

Nie widziałam. Naprawdę nie widziałam. Dzięki, że mi mówisz.

 

Serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze i za miłe słowa, jesteście kochani :*.

 

Tak na marginesie to ile ja bym dał, żeby zobaczyć to opowiadanie w formie odpowiednio przygotowanej animacji...

 

Johnny, niech cię bogowie bronią...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż… chyba jakoś uczepiłem się komentowania Twoich opowiadań, ale... to wina Dolara! Tak, jeśli kogoś winić, to tylko i wyłącznie jego, za rozpływanie się nad każdym kolejnym utworem spod Twojego pióra (uhh, a może raczej klawiatury?)! Skoro już mamy za sobą tę oczywistość, to mogę z czystym sumieniem przejść do rzeczy.

 

Szczerze mówiąc… mam spory problem z oceną “Klaczy w czerwonym kapeluszu”. Nawet nie jestem jednoznacznie pewien, czy mi się ów utwór podoba, czy jednak nie do końca. Z pewnością na pochwałę zasługuje styl, jest rozbudowany, ciekawy i przykuwający spojrzenie, choć biorąc pod uwagę poprzednie fanfiki autorki nie spodziewałem się niczego innego.

 

Opisy przez większość czasu trzymają bardzo dobry poziom i skutecznie pomagają zwizualizować sobie całą sytuację. Tak samo można pochwalić nietypową narrację, ale niestety nie byłoby to z mojej strony szczere, bo nieco mnie irytowała. Nie wszystkie zabiegi mi się podobały, momentami miałem uczucie lekkiego wymuszenia… Co nie zmienia faktu, że odwaliłaś kawał dobrej roboty jeśli chodzi o styl i stronę techniczną.

 

Inaczej ma się sprawa z samą fabułą. Mam wrażenie jakby fanfik posiadał tylko jedną mocną kartę i przez cały tekst tylko czekał na jej wystawienie. Czyta się dość miło, to prawda, ale chętniej zobaczyłbym więcej podobnych “bomb”. Całą “przygodę” można określić jako smutnie prawdziwą, czy też raczej prawdopodobną.

 

Sporo osób przede mną stwierdziło, że opowiadanie ma idealną długość. Nie do końca mogę się z tym zgodzić. Po tym, jak bohaterowie przeglądali album, akcja błyskawicznie i nieodwołalnie przyśpieszyła. Szkoda, chętnie dowiedziałbym się więcej o podłożu, o tle, o motywach, o wielu innych rzeczach. Wiem, zrobiłaś to specjalnie, żeby czytelnik mógł sam snuć swoje własne hipotezy, ale… dało się to rozwinąć bez ujawniania niczego konkretnego. Dlaczego tak bardzo się tego uczepiłem? Otóż, najzwyczajniej w świecie nie zdążyłem zżyć się z główną bohaterką. Jakaś więź zaczęła kształtować się przy samym końcu, gdy już było za późno. Gdybym odczuł do niej sympatię jeszcze przed… pewnym niefortunnym zajściem, to pewnie dużo bardziej by mną ono wstrząsnęło. A tak jedynie zbyłem je wzruszeniem ramionami.

 

Na powyższe zarzuty można mimo wszystko przymknąć oko, nie są one poważne, ani rażące... Tylko składają się na to, co według mnie jest największym problemem w tym opowiadaniu. Po przeczytaniu utworu po raz pierwszy nie ma już sensu do niego wracać, a nawet go wspominać. To dla mnie idealny przykład na fanfik typu “przeczytać – zapomnieć”. Historia jest krótka i w gruncie rzeczy bazuje na jednym mocnym zagraniu. Ot, miła, ale właściwie nic nie wnosząca lektura. Niech nikt nie zrozumie mnie źle, nie ma w tym niczego złego, tylko zastanawia mnie czy autorka właśnie to chciała osiągnąć. Jeśli tak, to najmocniej przepraszam. Po prostu lubię, gdy tekst mnie czymś pozytywnie zaskakuje i nie mam teraz na myśli bogatych twistów fabularnych (choć one też są oczywiście mile widziane).

 

Reasumując, wciąż mamy tutaj do czynienia z ciekawym i wartym uwagi opowiadaniem. Z pewnością nie będę żałował czasu spędzonego przy lekturze. Tylko strasznie mi szkoda tego potencjału, który moim zdaniem został wykorzystany tylko w połowie. Co więcej, sama fabuła niestety nie powala, a jak na opowiadanie skupiające się na emocjach głównej bohaterki, zabrakło mi kilku elementów. Rarity jedynie kocha i nienawidzi. Oczywiście, to dwie bardzo potężne siły, ale gdy wszystko opiera się tylko na nich, postać wydaje się być mniej rzeczywista. Chciałbym zobaczyć jej inne oblicze, zerknąć na nią z innej perspektywy. Niestety.

 

Czy poleciłbym tego fanfika? Tym, którzy szukają krótkiej, niezobowiązującej lektury na nudny wieczór z pewnością tak. Ale jeśli ktoś szuka utworu głębokiego, przemawiającego do samej duszy, czy też takiego, nad którym będzie się mógł rozwodzić przez najbliższy tydzień, to… “Klacz” chyba nie do końca będzie trafnym wyborem. Mimo wszystko, gratuluję pomysłu i talentu. Wciąż czekam na fanfik autorki, nad którym będę mógł się w pełni zachwycać, bez zbędnego grymaszenia i jestem pewny, że wkrótce nadejdzie ta wspaniała chwila!

 

Pozdrowienia dla Madeleine, jak i wszystkich czytelników!

Edytowano przez Baffling
  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Szczerze mówiąc… mam spory problem z oceną “Klaczy w czerwonym kapeluszu”. Nawet nie jestem jednoznacznie pewien, czy mi się ów utwór podoba, czy jednak nie do końca. Z pewnością na pochwałę zasługuje styl, jest rozbudowany, ciekawy i przykuwający spojrzenie, choć biorąc pod uwagę poprzednie fanfiki autorki nie spodziewałem się niczego innego.

 

Ja w sumie mogę powiedzieć podobnie... Jest to dobrze napisany tekst, strona techniczna nie odciągała od treści, chociaż raz czy dwa zdarzyło mi się zatrzymać i zamiast na fabułą, zastanawiać się nad tym, czy jednak powinna tam być tak kropka i zdanie dużą literą po myślniku, czy też nie :P

 

W sumie, chyba czekałem na twoją opinię, Baff, bo sam wczoraj nie potrafiłem do końca opisać trapiących mnie tutaj rzeczy. Więc dzięki, bo teraz się mogę bezczelnie podczepić pod twój post :P

 


Otóż, najzwyczajniej w świecie nie zdążyłem zżyć się z główną bohaterką. Jakaś więź zaczęła kształtować się przy samym końcu, gdy już było za późno. Gdybym odczuł do niej sympatię jeszcze przed… pewnym niefortunnym zajściem, to pewnie dużo bardziej by mną ono wstrząsnęło. A tak jedynie zbyłem je wzruszeniem ramionami.

 

O, to to. Tego nie potrafiłem opisać wczoraj. Miałem podobnie. Niby dobrze się czytało, niby wszystko było jak należy, a jednak czegoś zabrakło i gdy... doszło do pewnego niefortunnego zajścia, wydarzenie minęło mnie szerokim łukiem, a moją reakcją, podobnie jak u ciebie, Baff, było wzruszenie ramionami i stwierdzenie "aha".

 

Aż trochę zgłupiałem, widząc komentarze innych. piszących o emocjach, o obuchu w serce i tym podobnych rzeczach, jak mnie w zasadzie tekst nie ruszył. Więc jeszcze raz dzięki, Baff, że nie jestem sam z tą myślą :P

 


Po przeczytaniu utworu po raz pierwszy nie ma już sensu do niego wracać, a nawet go wspominać. To dla mnie idealny przykład na fanfik typu “przeczytać – zapomnieć”.

 

Nom, zdecydowanie.

Aż przypomina mi się jeden mocno przeciętny, bardzo słynny fanfic, który zadziałał na mnie n-lat temu mocno, ale po drugim przeczytaniu już nie niósł niczego, co by mnie powaliło ponownie :drurrp:

 


Wciąż czekam na fanfik autorki, nad którym będę mógł się w pełni zachwycać, bez zbędnego grymaszenia i jestem pewny, że wkrótce nadejdzie ta wspaniała chwila!

 

Ale czy naprawdę jest to możliwe tak zadowolić Bafflinga? :wow:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


ale... to wina Dolara! Tak, jeśli kogoś winić, to tylko i wyłącznie jego, za rozpływanie się nad każdym kolejnym utworem spod Twojego pióra

 

Bo Dolar to taki duży, puchaty miś - musi chwalić, taka praca :v. Ale skoro jego komentarze ściągają do tematu ciebie, to może przechodzić w stan płynny ile tylko chce. Jeszcze mu ogień większy zrobię.

 


Wiem, zrobiłaś to specjalnie, żeby czytelnik mógł sam snuć swoje własne hipotezy, ale… dało się to rozwinąć bez ujawniania niczego konkretnego.

 

Niezupełnie. Zrobiłam to ze względu na nietypową narrację, która w wersji dłuższej niż tych kilka stron byłaby nie do zniesienia (sam przyznałeś, że cię zirytowała, i wcale się nie dziwię, bo narracja drugoosobowa - którą ja z kolei darzę uwielbieniem - przeznaczona jest dla miniatur, a nawet miniatur bardzo). Uprzedzając ewentualne pytanie - inna nie mogła być. Trzecioosobowa z oczywistych względów, zaś pierwszoosobowa w moim wykonaniu oscyluje gdzieś pomiędzy "o matko" i "totalna kaszana", o czym być może niedługo się przekonasz :v.

 

Dzięki za uwagi, również pozdrawiam, a ty, Baff - łap huga za ośmielenie Niklasa :hug:.

 


Ale czy naprawdę jest to możliwe tak zadowolić Bafflinga?

 

Nikuś, każdego mężczyznę da się zadowolić - po prostu w przypadku Bafflinga nie odkryłam jeszcze czułego punktu  :wow:.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, ja też wtrącę parę słów od siebie. Przeczytałem "Klacz w czerwonym kapeluszu" i dawno nie miałem tak sprzecznych uczuć. Nagromadziło się tego w cholerę i trochę, dlatego postaram się to zgrabnie wypisać:

 

To opowiadanie jest dobre, naprawdę.

To opowiadanie mi się nie podoba.

Nie lubię komentować opowiadań, które uważam za dobre, a które mi się nie podobają, bo to trudne.

W dodatku to jeszcze Madeleine jest autorką... nosz...

 

Skoro ogólnikową część mamy za sobą, mogę przejść do właściwej treści komentarza, czyli opowiedzieć co myślę o utworze... No cóż...

 

Tylko pobieżnie rzuciłem okiem na komentarze u góry, ale z tego co widziałem wszyscy słusznie chwalą Cię za styl. Yup, jest za co, bowiem napisane jest to świetnym piórem (beznadziejna przenośnia, coś jak gotowanie wspaniałych obiadów drogimi garnkami). W sumie jest dobre właśnie dlatego i dlatego warto je było czytać, bo dobór słów, opisów i ogólnie wszystkiego jest... bardzo ładny. Czapki z głów, od dawna uważam, że jeden z bardziej miarodajnych wyznaczników umiejętności autora jest jego styl, więc... Wyznacznik Twoich umiejętności jest... gdybym powiedział "wysoki", to tak jakbym stwierdził, że spirytus to troszkę mocniejszy alkohol (a nie jestem Rosjaninem!) Naprawdę, wyrazy szacunku z mojej strony.

Ale... hyh... No właśnie. Jeden mankament, ale to znowu prawdopodobnie kwestia gustów. Nie jestem wielbicielem narracji drugoosobowej. To trochę tak, jakby tekst miał sugerować mi, że to mogłem być ja. Rozumiem – spotęgowanie emocji. Rozumiem – zwiększenie zaskoczenie puentą. Rozumiem – że dodaje to pewnej tragedii, poczucia wewnętrznego głosu. Wszystko to rozumiem.

Przy tym jednak tekst skakał tym, do kogo się zwraca drugoosobową narracją, przez co czułem się miejscami skonfundowany. Nie lubię tej narracji – to tylko gusta (wolę uprzedzić)... No i trzecia rzecz...

Problem w tym, że ta narracja traktuję mnie, odbiorcę tego opowiadania w takim sposób, bym bardziej umiał wyobrazić sobie tę sytuację. Ja, jako ja, czułbym większą tragedię, gdybym widział to z perspektywy osoby trzeciej. Leżącą na ziemi, zbrukaną klacz o ciężkich wewnętrznych dylematach, obraz nędzy i rozpaczy. Tekst jednak sugeruje, że to ja mam się tak poczuć. No właśnie, problem w tym, że ja nie jestem w stanie poczuć się jak czująca rozterki miłosne, nieskończenie poniżona kobieta (to określenie nawet bardziej mi pasuje niż klacz). Nie chodzi tu nawet o brak empatii, gdyż tej, stety lub niestety, mi nie brakuje. Po prostu nie umiem tak sobie ustalić myślenia, zmienić paradygmatu, by poczuć tę tragedię jako osobistą, poczuć niespełnioną miłość do kogoś, kto wydaje się wrakiem, zrozumieć, jak to jest przeżyć coś tak potwornego. Choćbym się starał, to raczej nie do obejścia... Szkoda... chyba...

Pod żadnym pozorem nie jest to nic dyskwalifikującego opowiadanie, jak napisałem wyżej, rozumiem ten zabieg i nawet trochę podziwiam... Ale wybitnie pode mnie nie trafił. Zastanawiam się, jak wielu potencjalnych odbiorców zareagowało tak samo... Na nieszczęście uważam, że różnice między pisanymi przez kobiety i przez mężczyzn opowiadaniami są... Mało tego, nawet je widać. Broń Panie Boże Królu Wieczysty na Wysokości nie mówię, że któraś strona piszę lepiej lub gorzej... na pewno inaczej.

 

Fabuła... Skromna i skupiona przede wszystkim na emocjach, jednak z puentą i solidnym zaskoczeniem. Nie mam się do czego przyczepić, jak na "króciznę" sześciostronną, to znakomity wynik. Nie uważam, że opowiadanie powinno być dłuższe, jak dla mnie taki stan ilościowy dodaje mu gwałtowności... Niezręczne słowo... ojć... Solidna robota.

 

To jeszcze pozwolę sobie ponarzekać w dwóch sprawach:

 

Raz: znowu subiektywizm, że sedno niegodziwości tego opowiadania zostało przedstawione tak mocno, dosadnie i skutecznie, że udało mu się mnie poruszyć, niestety akurat od tej strony, od której nie lubię być poruszany. Na moje nieszczęście mam mimowolne, paskudnie purytańskie podejście, przez co nie lubię czytać o niektórych rzeczach. Tak, zrobiłaś tutaj coś tak dobrze, że udało Ci się uderzyć bezpośrednio w moją najmniej opancerzoną stronę. Nie sposób tego nie szanować, dlatego uważam to akurat za dobre zagranie, po to są takie wątki, by ich w opowiadaniach umiejętnie używać. A że Alberichy nie lubią, no to trudno.

 

Dwa... to bardziej drobiazg, ale tekst dla mnie zyskałby, gdyby opowiadał o ludziach, a nie kucykach. Owszem, straciłby, bo nie mielibyśmy gotowych postaci (spoiler), no i nie znalazłoby się na tym forum, co też byłoby smutne. Jednak suknie, wyjątkowo "ludzka" zła strona, alkohol... Postaci i pewien kontrast między słodyczą świata kucyków wydają mi się jedynym przeciwwskazaniem, by tego tekstu kompletnie nie zhumanizować. Takie jest moje zdanie.

 

 

Teraz pewnie wszyscy już rozumieją, dlaczego czułem mieszane uczucia. Opowiadanie jest dobre, napisane bajecznym wręcz stylem, ale przy tym do bólu wręcz niealberichowe i zawierające parę mankamentów. Tak czy inaczej – wyrazy podziwu za kolejny dobry tekst, który napisałaś. I do zobaczenia pod następnym, gdy być może szczęście dopisze nam obojgu bardziej, a samo opowiadanie będzie bardziej wcelowane we mnie jako docelowego odbiorcę. Bo powiem – gdybym w literackiej kolekcji Twojego autorstwa znalazł coś takiego, moglibyście kupować chryzantemy złociste na mój pogrzeb, bo oto Alb umiera ze szczęścia, miejmy nadzieję, że po lekturze.

 

Pozdrawiam, dziękuję za wspaniałą lekturę i przepraszam za gderliwość!

 

PS: (EDIT) Włączył mi się niestety tryb autopromocji. :D

Daję linka o podobnej tematyce, jest tam coś mojego, dla odmiany pisanego liryką. Ciach

Edytowano przez Alberich
  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uprasza się o (...) niespoilerowanie w komentarzach.

Wszelkie komentarze mile widziane :3.

Wyzwanie przyjęte. (Przynajmniej częściowo odpowiada też za to Irwin. Zawstydził mnie swoim sążnistym elaboratem pod jednym z moich tworów i tym samym zmotywował do podjęcia pracy nad formą moich komentarzy).

Opowiadanie zostało napisane naprawdę wspaniale.

To, co się rzuca jako pierwsze w oczy, to narracja drugoosobowa. Podejście dość nietypowe, jednak sprawdza się znakomicie przy introspekcjach, a także, gdy, zgodnie z prośbą autorki, dojdziemy do ostatniego zdania normalną drogą, bez przyśpieszonego przewijania.

Strona techniczna jest oczywiście bez zarzutu, bardzo dobre wrażenie zrobiła też na mnie strona merytoryczna. Tak się składa, że jakiś czas temu moja mamuśka, pracująca w poradni psychologiczno-pedagogicznej, przyniosła do domu obszerny tekst zajmujący się ofiarami obu wspomnianych w treści utworu patologii. Jedno mogę powiedzieć na pewno - odrobiłaś pracę domową, wszystko jest dokładnie tak jak powinno.

Opisy są także najwyższej jakości. Narracja prowadzona jest z punktu widzenia bohaterki i tym samym pełna introspekcji oraz mocno modulowana przez emocje - i to wszystko zostało świetnie oddane. Niemalże słychać to piszczenie w uszach bohaterki, kiedy emocje biorą górę, a mózg rozpaczliwie próbuje się wyłączyć i nie rejestrować tego, co się właśnie dzieje. (Choć może to tylko moja bujna wyobraźnia :rainderp: ). Stworzony przez nie klimat jest ciężki i przygnębiający - dokładnie taki, jaki powinien być.

A to wszystko obudowane na dość prostym szkielecie fabularnym. Co w przypadku tak krótkiej formy bynajmniej wadą nie jest.

W tej chwili rzuciłem okiem na wcześniejsze komentarze (swoje spostrzeżenia chciałem wynotować całkiem na świeżo, bez wpływu cudzych opinii) i muszę stwierdzić, że mnie, w przeciwieństwie do Bafflinga, „Klacz w czerwonym kapeluszu” nie rozczarowała, może dlatego, bo nie nastawiałem się na jakieś megawstrząsy psychiczne. Owszem, nie jest to dogłębne studium psychologiczne dwóch opisanych w nim patologii, ale mam wrażenie, że raczej też nie ma takich ambicji. To jest proste opowiadanie z dużą ilością introspekcji, ponieważ, jak mi się zdaje, ma za zadanie być prostym opowiadaniem z dużą ilością introspekcji - i w tej roli sprawdza się znakomicie. Prawda, nie wywołało u mnie wielkiego tąpnięcia emocjonalnego, ale też go nie oczekiwałem, jako że do tej pory miałem w życiu zaledwie dwa-trzy takie tąpnięcia i w żadnym z wypadków ich źródłem nie była lektura.

Choć tagi [sad] i [romans] na ogół omijam szerokim łukiem, bo to zdecydowanie nie moje klimaty, nie żałuję, że sięgnąłem po to opowiadanie.

No i pozdrawiam.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*Zakończył czytanie i rytmicznie potakuje głową od jakichś 2 minut...*

To jest naprawdę solidny tekst. Zastosowany typ narracji niewątpliwie wpływa na klimat opowiadania. Dobre opisy, styl przyjemny w odbiorze, fabuła, wszystko prowadzone logicznie, nie zgłaszam zgrzytów. :)

[+16] jak najbardziej na miejscu. Spoilerować nie będę, więc o fabule powiem tyle: Po 2 pierwszych linijkach już wiedziałem o kim będzie to opowiadanie. Spodziewałem się początkowo tekstu na sztampowym motywie, ale już po kilku akapitach wszystko zaczyna się pozytywnie klarować. Aż dziw, że w tak krótkim tekście możne pojawić się tyle - mających sens i prawo bytu - zwrotów akcji.

Ale czegóż ja wymagam? To przecież fik od Madeleine z błogosławieństwem Dolara. Taki układ musi być już na wstępie wysokich lotów.

Reasumując - polecam!

Edytowano przez miskof
  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napiszę jak jedna z poprzednich osób - fanfik jest dobry, nawet bardzo dobry, ale nie jestem pewien, czy mi się podoba. Nie przepadam za tego typu historiami (zwłaszcza oneshotami, tego typu tematyka pasuje mi bardziej jak element dłuższej historii niż samodzielna, krótka całość). Jest to jednak kawałek świetnie napisanego tekstu, tak po względem formy, jak i treści. Zakończenie, nie powiem, zaskoczyło mnie, duży plus za to dla Madeleine.

 

Ogólnie mówiąc, rzecz raczej ciężka, duszna, pełna toksycznej, ślepej, zazdrosnej miłości. Ciężko napisać taki tekst, żeby nie brzmiał on sztucznie lub przesadnie łzawo i patetycznie. "Klaczy w czerwonym kapeluszu" zdecydowanie udało się uniknąć takiego losu. Epica bym nie dał, ale jeśli ktoś lubi takie teksty, to zdecydowanie polecam.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, więc znów widzisz kolejny tekst od Madeleine. Znów ochy i achy czytasz w komentarzach. Czerwona fufajka chyboce ci się na głowie, gdy jadem plujesz na klawiaturę, a koszula smętnie z ciebie zwisa.
Nieprawdaż, Panie Kolego?"


No dobra, weźmy to na poważnie.
A więc "Klacz w czerwonym kapeluszu". Miłość ciernistymi ścieżkami nas wodzi, jak rzekłby poeta, jednakże czy naprawdę jest tak pięknie w oczaxh takiego dewianta jak ja?

Strona techniczna opowiadania nienaganna. Co tu dużo mówić. Zapewne są przeoczone przez korektorów szczegóły(Na pewno), ale to pozostawię tym, którzy to lubią.

Jednakże, na tym skończą się moje ochy i achy nad opowiadaniem. Albowiem dochodzimy do pięciu najważniejszych dla każdego tekstu składowych:

Co?
Krótka historia o bohaterce odwiedzającej ukochanego. Pomimo ciężkiego jak benzyna ołowiowa klimatu, nie odepchnął on, głównie ze względu na długość. Nie mam tu za wiele do powiedzenia, lecz jest dobrze, bo klimat jest, ale nie odstrasza jak drab w ciemnej uliczce.
Storytelling jest również na dobrym poziomie, zgrabnie prowadząc czytelnika/bohaterkę w drugoosobowej naracji i dobrze wykonanej trójaktowej formie.

Kto?
I tutaj zgrzyt. Przede wszystkim, zwrot na końcu był dobry. Przyznam, że się nie spodziewałem.(Nieważne, coś mi się się pokopało) Jednakże, problem leży w tym co pchnęło naszą bohaterkę do tej sytuacji i nienawiści do byłej narzeczonej ukochanego. A dokładniej jego brak. Biorąc pod uwagę sposób, w jaki serial ją przedstawiał, ciężko jest stwierdzić jednoznacznie, co sprowadziło ją do takiego ekstremum. Mamy reakcję, lecz nie mamy akcji. Jeżeli to zazdrość, to brakuje rozwinięcia. Nie wiem, czy postacią mamy pogardzać, czy jej żałować. Ciężko jest wyrobić sobie opinię o postaci, kiedy "prawdę" poznajemy w ostatnich akapitach.

Gdzie?
Może i jest to stereotypowe lokum alkoholika, lecz mi to nie przeszkadza.

Kiedy?
Tutaj jest to najmniej ważne.

Dlaczego?
I tutaj wracam do tego, co wspomniałem u postaci. Ciężko wyrobić sobie opinię o postaci, znając bohaterów zaledwie kilka akapitów. Szczerze mówiąc tylko postać ogiera w jakikolwiek sposób wydawała się godna współczucia. Jednakże słowo-klucz to "wydawała". Gdyby opowiedziane było o tym, jak to się stało, że sytuacja rozrosła się do tego stopnia, znacznie łatwiej mógłbym wyklarować odczucia.

Podsumowując, opowiadanie jest, w mojej opinii, dobre, lecz wybrakowane. Brakuje przede wszystkim tego, co pokazałoby jak bohaterka się stoczyła, a sytuacja skończyła ma tych torach. Czyli ten sam problem co u "Pszczół".

Edytowano przez Skrivarr
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

Coraz dalsze te odkopy mi wychodzą...

 

Hm... Dobre. Mocne. Rzekłbym nawet, że życiowe od tej złej, ciemnej strony, na co wskazuje parę motywów. Zmieścić na raptem sześciu stronach tyle emocji (bardzo różnorodnych i skrajnych na dodatek), taki klimat, taki zwrot akcji i zaskoczenie na koniec, dodawszy do tego oryginalną narrację... No, jestem pod niemałym wrażeniem i biję zasłużone, wirtualne brawa... Co z tego, że "nieco" spóźnione :rd11:.

Rozpisywanie się nie ma już chyba zbyt wielkiego sensu, bo osoby wyżej wyciągnęły na wierzch chyba wszystko i to tak dobrze, że mój komentarz mógłby się składać wyłącznie z cytatów poprzedników. A już za późno, żeby dodać coś od siebie.

Tekst najwyższych lotów i jeśli ktoś czuje się na siłach (i oczywiście spełnia postawiony przez autorkę wymóg +16), to bezwzględnie polecam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 years later...

To opowiadanie to jeden z moich osobistych faworytów, obok "Szkłomistrza".

Opinia absolutnie subiektywna: Rarity dostaje najlepsze fanfiki i najlepszą muzykę.

Pamiętam, jak czytając to po raz pierwszy byłam zachwycona. W ogóle, robi TAKIE wrażenie.

Małe cudo. Wszystko piękne, od potęgi emocjonalnej tego opowiadania (jak dla mnie MOCNE), przez narrację i pomysł, po zakończenie.

Jeśli ktoś jeszcze nie czytał, polecam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...