Po prostu Tomek Napisano Maj 12, 2021 Share Napisano Maj 12, 2021 (edytowany) Skoro przeczytałem, choć z pewnym poślizgiem czasowym, wszystkie dostępne w tej chwili rozdziały opowiadania, wypadało by dać autorowi jakiś sygnał i skomentować Kruchość Obsydianu. Tak jak wcześniej pisałem, czytałem fanfika z przerwami, i chociaż pamiętam różne rzeczy, to najświeższy pozostaje ostatni rozdział. Mimo tego jednak pozwolę sobie podjąć próbę skomentowania tego, co przeczytałem, jako całości. Zacznę od stylistyki, gramatyki i innych tyk. Poza wyłapaniem jednego błędu na o ile się nie mylę osiem rozdziałów, nie stało się nic, co by mi jakoś przeszkodziło w czytaniu. Autor pisze dobrze, widać, że ma doświadczenie w tym co robi oraz pewien warsztat. Fik czyta się płynnie, akapity ładnie porozdzielane, większe całości tekstu także zaznaczone moimi ulubionymi gwiazdkami. Ogólnie miód i orzeszki. Zdania są dobrze sformułowane, niektóre bardziej, inne mniej rozbudowane, ale zawsze można łatwo zrozumieć o co chodzi. Czytanie jest też dość lekkie, a moja przerwa czasowa w przyswajaniu Kruchości nie jest związana w żaden sposób z próbami przebrnięcia przez tekst, tylko ze sprawami osobistymi. Na duży plus jest właśnie ta płynność i lekkość, nie ma w tekście fragmentów, które musiałbym przeczytać dwukrotnie lub zatrzymać się nad nimi na dłużej, by dowiedzieć się, co Ghatorr miał na myśli. Także podsumowując duży plus, błędów nie znaleziono. Dalej, światotworzenie. Obsydianka to fik, którego akcja dzieje się wyraźnie po akcji serialu, i to widać. Świat, nawet Kryształowe Imperium, poszedł do przodu. Pojawiają się nowe maszyny, jak te kalkulatory magiczne czy podobne ustrojstwa, kucyki dorastają, mnożą się, ewoluują. Nawet monarchia zyskała na tym, że teraz wszystkie dawne powierniczki zostały księżniczkami, osiedliły się poza Ponyville, które w międzyczasie ewoluowało w Ponytown, założyły własne rodziny. Szkoła Przyjaźni jest bardziej rozbudowana, ma własny internat, nawet kody kreskowe już wymyślili! Są też postaci, które niestety jeszcze żyją, Spoiler jak Starlight Glimmer, która jest dyrektorką Szkoły Przyjaźni ale to niestety to już moje osobiste odczucie, niż przytyk do autora czy jego tekstu. W mojej opinii Ghatorr wykonał bardzo dobrą robotę, mimo, że o wielu wydarzeniach dowiadujemy się sporadycznie dzięki interakcjom i dialogom między bohaterami. Tutaj przykładem może być chociażby Spoiler historia Papilii, który przed zostaniem kucharzem Twilight miał być jeśli się nie mylę jej mordercą, lub też z pewnością niebywała przygoda, jaką było uzyskanie przez Księżniczkę Przyjaźni własnego roju podmieńców, który z radością i czasem aż za mocnym entuzjazmem usługuje jej w zamku. Czytelnik jest postawiony przed tymi zmianami z dwóch perspektyw. Po pierwsze, z perspektywy Obsidian, której szok kulturowy i niedostosowanie do życia w przyszłości, w zupełnie innym świecie, niż ten do jakiego przywykła, stojącym na dodatek w rażącej sprzeczności z jej wychowaniem, jest bardzo dobrze oddany. Dla której wszystko jest nowe, i mimo pewnych hamulców, wspomaganych i nie do końca, niesamowicie ciekawe. Po drugie, z perspektywy czytelnika, który ma tylko tę wiedzę, którą wyniósł z serialu, i ewentualnie jakieś swoje wyobrażenia jak to powinno wyglądać. Ghatorr wybrnął tutaj mistrzowsko, prezentując obraz interesujący, sprawiający, że z chęcią zapoznawałem się z różnymi ciekawostkami dalej, zastanawiając się wciąż, co jeszcze odkryję, jakie jeszcze odkrycia, postaci lub wydarzenia nie fabularne, ale poboczne zaserwuje mi Kruchość Obsydianu. Podobają mi się smaczki i nawiązania, jak na przykład uniwersytet w Cracow i sposób wypowiadania się mieszkańców tego miasta. Świat przedstawiony żyje, i zostało to dobrze oddane. Wreszcie, strona fabularna. Mamy tutaj przedstawione dobre zawiązanie akcji oraz interesujący jej rozwój, wprowadzający różne wątki i postaci. Spoiler Bardzo podoba mi się zestawienie starego z nowym w umyśle Obsidian, jak na przykład jej wspominanie o lekcjach, dawnych mistrzach, czy pewne tiki jak to, że kuliła się na widok wskaźnika Twilight w czasie pierwszej lekcji. To i inne podobne wskazówki, jak na przykład nieopisany lęk na każde wspomnienie o teleportacji, każą mniemać, że Sombra był niezwykle surowy nawet dla swojej córki, i nie wzdragał się przed karaniem jej cieleśnie za przewinienia, nieposłuszeństwo czy głupotę. A przynajmniej to, co w jego mniemaniu nią było. W ogóle widać, jak Obsidian była poddana surowemu i dość przedmiotowemu wychowaniu, co stanowi oczywisty kontrast z tym, w jaki sposób traktuje ją Twilight. Widać, że Księżniczka Przyjaźni próbuje swoim podejściem zmienić córkę Sombry, i nawet poniekąd jej się to udaje. Charakter Obsidian nie stoi w miejscu, rozwija się i dostosowuje do sytuacji naokoło, a sama klaczka przejmuje, zarówno bezwiednie jak i z pełną premedytacją, niektóre nowe cechy. Całościowo, jej historia przypomina właśnie historię Twilight, tylko takiej mroczniejszej i bardziej zagubionej, która musi mierzyć się z nowymi wyzwaniami. Akcja toczy się spokojnie, z wzlotami i upadkami dla Obsidian, oraz poznawaniem nowych kucyków, jak Joy, Verderer, Starlight czy Ambrosia. Nie można ich nazwać przyjaciółmi, a w wypadku Ambrosii jest prawie całkiem odwrotnie, ale Twilight się nie poddaje. Rozdział ósmy stanowi dobrą bazę pod względem rozwoju postaci i fabuły, i zdecydowanie rozbudza moje zainteresowanie, po tym jak Obsidian podchodzi do aspektu magii przyjaźni i zapoznaje się z Dziennikiem, który dostała od Joy. Nie w sposób jak Twilight, pełna chęci do nauki, lecz w sposób przedmiotowy. Jak tę magię zbadać i poznać, ale nie po to, by się po prostu czegoś nauczyć, pokonać kolejnego złola czy faktycznie nawiązać nowe więzi, lecz by tę magię wykorzystać przeciw innym, lub się przed nią obronić. Takie podejście sprawia, że z ciekawością wyczekuję na nowy rozdział, by zobaczyć, co będzie dalej, kim w końcu okaże się być Obsidian. Czy zdobędzie przyjaciół i poczuje, jakie życie może być piękne, czy czeka ją los jej ojca? Luna raczy wiedzieć. I skończyłem. Komentarz może być trochę chaotyczny, i nie przeczę, że piszę go bez żadnego przygotowania, na świeżo i od razu po lekturze. Mam jednak nadzieję, że coś wniesie, a przede wszystkim, że zachęci Ghatorra do dalszego pisania. Czekam na więcej przygód Obsidian i jak na razie wystawiam Kruchości Obsydianu wysoką notę. Jeżeli miałbym ubrać ją w jakąś skalę, to po pewnym zastanowieniu niech będzie to bardzo mocne 8/10. Tak trzymać! Edytowano Maj 12, 2021 przez Po prostu Tomek 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Dolar84 Napisano Maj 30, 2021 Share Napisano Maj 30, 2021 Rozdział V przeczytany. Beware the spoilers! Jakby to powiedzieć - nie jestem pod wrażeniem. Pomijając sceny w Kryształowym Imperium, które były ciekawe i ucieczkę Obsidian z pałacu, cała reszta niesamowicie mi się dłużyła. Maraton po lesie, bijatyka z drewnem, w końcu dotarcie do chatki Zecory... czytając miałem nadzieję, iż się to jak najszybciej skończy, a tu kolejne i kolejne strony... A potem kolejna postać, kolejny praworządny (a może chaotyczny) dobry. Tym razem jakiś ranger. Niby idea postaci ciekawa, ale póki co kompletnie mnie nie przekonał. Był zwyczajnie nijaki. W sumie jedyną godną uwagi postacią był ten Star Chaser. Na tyle zadufany w sobie i nieostrożny i niekompetentny by być interesującym. Ciekawe czy jeszcze żyje? No cóż, przekonamy się. 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Nepaxor Napisano Sierpień 21, 2021 Share Napisano Sierpień 21, 2021 Po przeczytaniu siódmego rozdziału, dosyć długo zbierałem się do napisania komentarza, ale w końcu się udało. Podoba mi się postać Obsydian. Pochodzi z całkowicie innego środowiska, była wychowana przez Sombrę i wymagających, wzbudzających strach nauczycieli. Mimo tego, że była księżniczką, nie zaznała luksusów lub wykwintnych potraw, wszystko było ograniczone do spełniania podstawowych potrzeb i nauki. Nie poznała też kultury swojego kraju. To wszystko powoduje, że właściwie wszystko co poznaje we współczesnym Ponytown jest czymś nowym. Dzięki temu możemy poznać wiele takich momentów, niektóre z nich są zabawne, a inne bardziej poważne a nawet smutne. Pokazuje to jak złożoną postacią jest Obsydian. Zabrakło mi trochę pomocy Twilight w poznawaniu świata przez Obsydian. Wydaje mi się, że nie skupiła się na tym co najważniejsze, czyli różnicach w strukturze społeczeństwa oraz w normach zachowań jakie współcześnie obowiązują. Na szczęście sytuację poprawia interwencja Joy, która chyba jako pierwsza mówi Obsydian o tym jak powinna się zachowywać i daje jej "Dziennik przyjaźni". Ciekaw jestem jak dalej potoczą się losy Obsydian. Czekam na kolejne rozdziały. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
KLGDiamond Napisano Listopad 25, 2021 Share Napisano Listopad 25, 2021 Standardowe pisanie komentarza co rozdział? Standardowe pisanie komentarza co rozdział! Przeczytałem to bo wygrałem zakład. Znaczy w sumie to powinienem wtedy lepiej negocjować warunki wygranej, ale co się stało to się nie odstanie. W każdym razie mimo wszystko mi się spodobało. Prolog to typowe wprowadzenie, które w sumie można nawet sobie na upartego odpuścić jeżeli nie macie tych dziesięciu - dwudziestu minut w swoim grafiku – bo wsadziliście tam obijanie się i przeglądanie instagrama – ponieważ wszystko praktycznie jest opisane w opisie fika, czyli ogólny opis wyglądu świata mamy opisany i tu i tam. Wiem, masło ziemniaczane. Interesująco natomiast zaczyna się robić w pierwszym rozdziale. Poznajemy bowiem intersującą prawdę o tym świecie, a mianowicie, że czarna magia to nie wybuchy i kryształy z ziemi, a zwykłe PUF! I nagle znikąd pojawiają się minibossowie na których można poexpić. A tak serio to Ghat przedstawia nam ciekawą wizję Equestrii, w której każda z mane six została alikornem i teraz Twilight nie może sobie stwierdzić, że ona resocjalizuje jakąś Starlight albo innego złola, tylko musi to omówić z innymi i jeszcze demokratycznie zagłosować. Ta... Monarchia w oficjalnym endingu była lepsza, ale to powstało jeszcze przed dziewiątym sezonem, więc nie ma co się bulwersować, tym bardziej że wypada to całkiem przekonująco i z niecierpliwością czekam na rozwinięcie wątku. Jednak jest jedna. Bardziej interesująca mnie rzecz nawet od samej Obsydian. Historia przebudzonych. Nie wiem jak wy, ale ja z chęcią poczytałbym, dlaczego jakiś kuc po ucieknięciu z kryształowego imperium nagle wraca i prosi Sombre o karę. Poza tym dlaczego zniknęli? (Bo tak właściwie to zniknęli, a potem zaczęli się pojawiać) No i czy naprawdę nikt nie jest na tyle mądry, aby ogarnąć, że lepiej zrobić rekonesans, bo miasto wygląda jakoś inaczej i te kuce chodzą w zbrojach i tak dalej? Sama Obsydian natomiast... Oj Jaczq czuję problemy. OGROMNE PROBLEMY. 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
KLGDiamond Napisano Listopad 28, 2021 Share Napisano Listopad 28, 2021 (edytowany) Rozdział drugi is goooooooooood Podoba mi się, że Obsydian nie jest małą i bezbronną klaczką, która tuli się do Twilight, bo: "O Celestio najjaśniejsza! Nigdy matki nie miałam, a ojciec to się nade mną znęcał i w ogóle bił! O Luno jaka ja biedna! Resocjalizujcie mnie bo mam depresję i nie chce żyć!" Tylko jest podejrzliwa i logicznie myśli. Chociaż komiczne jest to z perspektywy czytelnika, ponieważ Obsydian wszędzie widzi spisek, kłamstwa i w ogóle tortury psychiczne, ale czytelnik wie, że Twilight i reszta żadnych takich motywów nie mają. Fajnie też przebiega wątek rozwoju kryształowego imperium. Poza tym postacie zdają sobie sprawę, że zbytnie olanie tematu Sombry teraz odbija im się czkawką i powinni dowiedzieć się o nim jak najwięcej już wcześniej, najlepiej zaraz po pokonaniu go. Ale jak to powiedziała Flurry: " Sombra to teraz bardziej wygląda jak puzzle" więc w sumie dlaczego mieli się tym tematem przejmować? Poza tym rozdział to głównie reakcja Obsydianki na to, że przespała sobie tysiąc lat i teraz będzie sobie mieszkać w jakiejś wiosce i mieć resocjalizacje. No i poznajemy jej znaczek... Oj będzie grubo... Już to czuję. (Nie wiem o co cho, ale połączyło wypowiedzi. Od tego momentu mamy recke rozdziału trzeciego jak coś) Eeee... Zacznie się coś dziać? Nie zrozumcie mnie źle. Fanfik jest według mnie na dobrych torach. Obsydian ewidentnie buntuje się w środku i chce wyrżnąć wszystkich co do nogi, mieć niewolników i w ogóle węszy spisek na każdym kroku, co mnie niezwykle bawi. Co chwila kombinuje jak by tu uciec, zdobyć więcej wolności, albo zastanawia się, co zrobiłby jej ojciec. Tymczasem Twilight ma to wszystko gdzieś, zaczyna ją uczyć o prawie swobodnej wypowiedzi, wolności, równości i tego typu bzdetach, karmi zupą pomidorową, której Obsydianka nigdy nie jadła, bo przecież taki ktoś jak ona to je tylko chleb z wodą i głoduje paręnaście tygodni, a na koniec pokazuje swoją magicznie poszerzoną bibliotekę i wspomina przy okazji o swojej drugiej (bo rozumiem, że pierwsza była Starlight) uczennicy, która wymyśliła sztuczną inteligencję znajdującą książki w bibliotece. Poza tym widać, że te wszystkie mane six i tak dalej nie siedziały od czasu serialu do rozpoczęcia tego fika na tyłkach i nudziły się, tylko faktycznie coś robiły. Ot Twilight została królową roju podmieńców, a Pinkie Pie zajęła się jednoczeniem podzielonych plemion jaków. Czy to dobrze? Według mnie tak i chętnie poczytałbym spinn-offy o takich akcjach, ale na razie to Ghatorr musi się wziąć za dokończenie tego fanfika. Jednak brakuje tu czegoś jeszcze. Niby mamy tą niepewność wynikającą z powrotu przebudzonych, ale jednak nie czuję tego klimatu. Nie zastanawiamy się: "Kurde... Co znajduje się pod tym zamkiem i ile jest tych tajemnych przejść?", bo wiemy, że pewno sporo i czeka tam jakaś armia, potężny artefakt, albo inny pentagram który przywraca Sombre do życia po tym, jak został kilkunastotysięczną układanką. Przebudzeni? Wiesz, że trafi się ktoś mądry kto ogarnie co się dookoła odjaniepawla i przeczeka temat lub coś, a potem będzie jakaś akcja ucieczki innych podwładnych Sombry razem z nim. Tu nie czuć żadnego sekretu, bo jaki niby miałby być? Jeżeli się zaskoczę, to będę wielce zaskoczony, ale wątpię. W każdym razie ja wracam do czytania o podejrzliwej nastolatce, posiadającej ciekawą zdolność wypalania sobie emocji. Edytowano Listopad 29, 2021 przez KLGDiamond Połączenie wypowiedzi 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
KLGDiamond Napisano Listopad 30, 2021 Share Napisano Listopad 30, 2021 Nauka. Książki. Nauka. Książki. Nauka. Powiem, że ja bym nie pogardził takim życiem... A nie czekaj... Ja po prostu czytam fiki zamiast książek... No i nie mogę sobie wypalić emocji... Jak wspomniałem wcześniej kolejny rozdział to głównie opis nauki i resocjalizacji Obsydian. Kręci się to wokół nauki oraz książek i nie byłoby ciekawe, gdyby nie parę zaistniałych tutaj rzeczy... Świat dookoła cały czas się rozwija, a raczej ukazuje nam swoje uroki. Bo kto by się spodziewał Crack... Znaczy Cracowa w tym fiku? Pewnie wielu bo z tego co pamiętam było o tym wspomniane rozdział wcześniej, ale nie powiem, że koncepcja miasta krów brzmi ciekawie. Jednak główny wątek jest po prostu luźno i ciekawie opisany tak, że czytelnik się po prostu nie nudzi. Wszystkie interakcje pomimo śmiesznej logiki Obsy są zupełnie naturalne i nie wywołują innych reakcji jak właśnie śmiech, lekkie skonsternowanie, czy zdziwienie. Chemia między bohaterami po prostu jest widoczna (i chodzi mi o tą międzykuczą, nie szkolną). Twilight dla odmiany myśli i orientuje się, że jej podopieczna zna jednak jakiś dziwny czar, jednak działa to też z drugiej strony, gdzie Obsydian łapie, iż nie powinna używać go codziennie o tej samej porze. Poza tym Obsydianka absolutnie nie radzi sobie w społeczeństwo. Jest totalnym zaprzeczeniem kontaktów międzyludzkich i to może nawet lepiej, że woli siedzieć w tej bibliotece cały dzień, zamiast wyjść na miasto, bo zaraz wszystkich wkurzyłaby tak, że roznieśliby ją na strzępy. Ogółem fik opiera się na Obsydian i to widać. Jednak to dobrze że to widać, bo to najlepszy wątek w tym tekście. A teraz wybaczcie. Idę czytać dalej! 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
KLGDiamond Napisano Grudzień 11, 2021 Share Napisano Grudzień 11, 2021 Ok... Widziałem całość... Nie mogłem się po prostu oprzeć pokusie! Pozwólcie więc, że ocenie dotychczasową całość. Kruchość obsydianu to naprawdę świetny fik, ale wiele nawiązań i wątków pochodzi bezpośrednio z serialu, więc warto go obejrzeć przed lekturą. Nie znaczy to jednak, że ktoś nieznający przygód mane six nie może się tutaj dobrze bawić. Ba! Nieznajomość przeszłości bohaterek może nawet pomóc w zżyciu się z główną bohaterką, ponieważ ona sama przespała całe tysiąc lat, a nie tylko i wyłącznie wydarzenia z serialu. Łatwiej nie mają też weterani kuców, ponieważ autor olał oficjalne zakończenie i kontynuuje opowieść na własnych torach, gdzie mane six zostały alikornami, a Sombra jak się okazuje był potężniejszy niż się zdawało. Bo o to przyszłość Equestrii jakieś 36 lat (o ile dobrze pamiętam) po zakończeniu serialu, a także co ważniejsze opowieść o przyszłości Kryształowego Imperium, które nie dało się skruszyć w tym brutalnym świecie. Wszystko teoretycznie jest git, mamy demokrację (to w sumie subiektywna ocena, że to jest poprawa na lepsze, ale mniejsza o to), Imperium się rozwija, ptaszki ćwierkają, główne bohaterki mają własne potomstwo, a także coś w stylu terytoriów (byle to do rozbicia dzielnicowego nie doprowadziło...). Niestety ni z tąd, ni zowąd do Kryształowego miasta od tak wchodzi sobie jakiś minotaur. Prawie zabija parę kucy i ogółem sieje wpiernicz i zniszczenie. Na szczęście jednak nasza ulubiona wojowniczka, która otwiera wszystkim oczy, oraz podobno smakuje jak pewien rożek lodowy, pokonuje potwora i sielanka trwa dalej. Tyle że nie... Okazuje się, że takich gości jest więcej i teraz Cadence i Shining Armor nareszcie muszą zrobić coś poza magicznymi laserami miłości i polami ochronnymi, aby ocalić swoich poddanych. Co więcej jednym z tych – jak to nazwał autor – przebudzonych jest... Córka samego Sombry we własnej osobie. Tak. To jest Obsydian nasza główna bohaterka, która przez kolejne kilka godzin będzie jojczeć, że: "O Czcigodny Ojcze! Nikt mnie nie tytułuje jak należy! Łóżko jest za miękkie, pożywienie za dobre, a kuce zbyt miłe i nie chcą mnie bić! Szybko wracaj z grobu i pobij mnie, albo najlepiej zabij, abym odpokutowała za niezabicie tych księżniczek swoim jedynym ofensywnym czarem jaki znam przy osłabionych siłach i niedożywieniu!" Absolutnie tutaj nie wyolbrzymiam, ponieważ to właśnie z takimi problemami styka się główna bohaterka. Jedni mogą uznać to za żenujące, inni za męczące, ja natomiast uważam to za zabawne, ponieważ takie właśnie jest. Obsa rozbawia również, kiedy styka się z nowoczesnymi wymysłami cywilizacji, jak chociażby kod kreskowy który służy jej później do ciągłego porównywania czegoś, co jest posegregowane i ułożone. Ciekawe są również nowe postacie, a najbardziej podoba mi się chyba pewien filozof z Ponnyv... Ponytown, a także jedno z dzieci naszych bohaterek. O kim mowa? Oczywiście jak przeczytacie to się dowiecie! Trudno mówić dalej o Obsydiance bez spoilerów, a nawet spoilując dla tych, którzy lubią spoilery tutaj byłoby to zbyt niemiłe, abym się na to zdecydował. Czytanie o przygodach i problemach dziwnej nastolatki – która właściwie nie różni się za bardzo od tych dzisiejszych – jest zwyczajnie wciągające, a zabieranie możliwości poznania historii samemu wypada tu zbyt okrutnie. Pomijając jednak wątek głównej bohaterki, ciekawie wypada także historia o sługusach Sombry. Okazuje się bowiem, że pojawiają się co pewien czas i mimo że większość udaje się wyłapać, to nie wszyscy są tak skorzy do współpracy jakby się mogło wydawać. Poza tym nasze zdziwione tym z jakiegoś powodu kuce odkrywają, że oprócz drogi do krzyształowego serca, były także inne tajemne przejścia i teraz trza szukać tam wskazówek na temat przebudzonych, bo głupie kuce nie zrobiły tego wcześniej. No i Luna ma tutaj jakiś problem... Ale ona ma problemy w prawie każdym fiku, więc nie ma co narzekać. Werdykt jest jeden: Ghatorr ma pisać kolejne rozdziały, jak skończy trza mu dać rekomendację na epicki fanfik, a wy wszyscy którzy to czytają macie sami sięgnąć po ten tekst. Sayonara. Widzimy sie w komentarzach do wiedźmy! 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rarity Napisano Marzec 21, 2022 Share Napisano Marzec 21, 2022 Kolejny fik, którego jakimś cudem nie skomentowałam, choć powinnam była to zrobić już dawno temu, szczególnie że prócz korekty robię tu prereading. Co obecnie sprowadza się głównie do krzyczenia na autora, że ma pisać. (Spoiler: nie słucha). KO ma wiele zalet, spośród których wymienię kilka: sam pomysł – uwielbienie autora do Sombry spowodowało, że wpadł on na ideę pisania nie o nim samym, ale o jego nastoletniej córce, co połączył z przesunięciem czasu akcji o kilkadziesiąt lat do przodu w stosunku do tego, co znamy z serialu. Podoba mi się ten punkt wyjścia i możliwość poznania tej nowej Equestrii z punktu widzenia kogoś, kto nie tylko urodził się ponad tysiąc lat wcześniej, ale też zna zupełnie inną wersję niektórych wydarzeń historycznych. postaci, które od razu zapamiętuję i które wywołują sympatię – są dość zróżnicowane, by mi się nie mylić, mają przemyślane cechy i design, nie są tylko tłem. widoczny rozwój Equestrii – widać, że pod rządami ośmiu księżniczek kraj nie stoi w miejscu, pojawiła się między innymi technologia oparta na kryształach, Ponyville rozrosło się w Ponytown, a dodatkowo pojawiły się znaczne wpływy kultury i sztuki Kryształowego Imperium. przemyślane, prawdopodobne reakcje Obsy na współczesny świat – podobają mi się te szczegóły jak zbyt dosłowne rozumienie powiedzeń, zafascynowanie kodami kreskowymi i oburzenie postępującym w społeczeństwie Equestrii egalitaryzmem. zróżnicowanie gatunkowe postaci, będące jednym z widocznych efektów istnienia Szkoły Przyjaźni – podoba mi się, że działająca od kilkudziesięciu już lat szkoła ma realny wpływ na stosunki Equestrii z innymi państwami, a kucyki uczą się tolerancji i (prawdopodobnie) nie panikują już na widok każdego nowego mieszkańca miasteczka, który nie wygląda jak one. wspaniale irytująca Ambrosia – pomysł na arystokratyczną jednorożkę z obsesją na punkcie wsi i jej wyidealizowaną wizją jest cudowny w swoim absurdzie. Reakcje czytelników zresztą też. charakterystyczny, ghatorrowy humor i styl, który skutecznie bawi i zaskakuje już od czasów Czterogodzinek. Jak to przy wielorozdziałowcu, autor nie wystrzegł się też błędów: charakterystyczny, ghatorrowy styl – wszystko fajnie, ale spróbujcie wstawić przecinki do zawiłego zdania pięciokrotnie złożonego. Czasem naprawdę nie wiem, co w danych miejscu zrobić, a najłatwiej by mi było dany fragment przepisać w prostszym stylu, zamiast zgadywać, jak należycie okrasić go interpunkcją. bardzo wolne tempo, wprowadzanie wielu postaci i zbyt szczegółowe opisywanie rozmów, które można by streścić dwoma zdaniami w innej scenie – to wszystko powoduje, że mimo siedmiu wydanych rozdziałów czytelnicy nie wiedzą jeszcze, o czym tak naprawdę jest fik i na czym będzie skupiać się jego fabuła, a zamiast rozmów o jabłkach i deszczu na pewno woleliby więcej akcji z samą Obsidian. bardzo duży udział znanych z serialu postaci – łatwo jest zrozumieć udział w fiku Mane 6 i ich dzieci mieszkających w Ponytown, ale na przykład fakt, że Spoiler królem Griffonstone został nikt inny niż Gallus, jest już trochę naciągane, podobnie jak miasto nazwane Flimflam. oburzający mezalians księcia Blueblooda z Applejack – HE. RE. ZJA. leniwy autor – przygotowując się do napisania tego komentarza, odkryłam, że ostatni rozdział został wydany ponad półtora roku temu, 16 września 2020! Mimo próśb, gróźb i zakładów Gamoń wciąż nie skończył następnego, a ja w zasadzie straciłam nadzieję, że KO zostanie dociągnięte do końca. Co boli mnie szczególnie, biorąc pod uwagę, że wiem, co powinno być dalej, jest to moim zdaniem dobre i ciekawe i chcę rozwinięcia fabuły, a Gamoń jest koszmarnym leniem i nie pisze, kryjąc się za milionem coraz to nowszych wymówek. P. S. A Sombra nie żyje i nie wróci. 2 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Ghatorr Napisano Kwiecień 15, 2022 Autor Share Napisano Kwiecień 15, 2022 Trochę mi to zajęło dłużej niż przewidywałem, ale kolejny rozdział gotowy. Kolejne dwa będą w ciągu miesiąca. Przynajmniej mam taką nadzieję. Rozdział VIII 1 2 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Cahan Napisano Kwiecień 18, 2022 Share Napisano Kwiecień 18, 2022 Przeczytałam parę dni temu, czas na komcia. Zacznę od tego, że cieszę się, że KO wróciło po tak długiej przerwie i mam nadzieję, że kolejne rozdziały ukażą się w miarę szybko (choćbym musiała szantażować autora przez najbliższe parę lat). Mam też nadzieję, że to co dostaliśmy, to raczej kwestia tekstu pisanego głównie po to by przełamać pisarskiego bloka, ponieważ te 44 stron pozostawiło po sobie... jedno wielkie nic. Gdyby napisał to ktoś inny i gdyby była to przerwa w akcji w tekście, który ma jej naprawdę dużo, to myślę, że byłabym nawet zadowolona. Rzecz w tym, że to VIII rozdział KO, 44 strony SoLa, które nie prowadzą do niczego. Nie ma też za wiele humoru i ghatorryzmów, które by to podciągnęły na tyle, by dało się zapomnieć o wadach. A te są znaczne - nie jestem osobą, której przeszkadza to, że w Obsydiance akcja jest dość powolna, a tekst skupia się na postaciach i ich relacjach, ba uważam, że to naprawdę przyjemne. Tylko są jakieś granice. Fabuła w tym rozdziale stoi w miejscu. Jedyne nowe rzeczy, jakie dostaliśmy, to lekcje Obsidian, jej interakcje z Papillą, Fireboltem oraz z Joy, ale nawet one za wiele nie wnoszą - Siddy jest zacofana, ale nie może uwierzyć, że nie, czcigodnieojcuje i nie umie w interakcje społeczne. A i przyjaźń jest tu tak samo powierzchowna jak w serialu. I uważam, że dobrze, że nie ma jakiejś nagłej przemiany, a wszystkie zmiany są powolne i naturalne - np. to, że może zacznie więcej jeść, by zbudować mięśnie, by lepiej walczyć. Fajnie też wychodzą pewne rzeczy - Obsy walczy jak walczy, bo uczył ją gryf. Trochę dziwne, że Sombra nie załatwił jej nauczyciela-jednorożca, w końcu oczywiste, że gryf, nie może korzystać z telekinezy, więc nie nauczy jednorożki walczyć tak jak powinna. Z drugiej strony, może zamierzał zrobić to później lub... Obsidian ma braki w edukacji, ponieważ Sombra nie chciał by była za silna. Bał się, że młoda się zbuntuje i go zdetronizuje. Brzmi jak coś, co by zrobił dobry dyktator, który znęca się nad własnym dzieckiem. Obsy zastanawia się też nad swoją matką. I zastanawia mnie, czy to jakiś foreshadowing, czy scena, która nie ma głębszego znaczenia i po prostu jest częścią kreacji charakteru głównej bohaterki. Ciekawi mnie jak to się dalej rozwinie - czy zacznie szukać, drąży, czy w końcu odkryje coś, co sprawi, że zmieni zdanie o swoim czcigodnym ojcu? Kolejną ważniejszą sceną jest rozmowa Twilight z Fluttershy i podane przez Księżniczkę Dobroci informacje. Ba, po tej scenie liczyłam, że jeszcze w obrębie tego rozdziału dojdzie do spotkania Flutterki i Obsydianki, a sprawa skażonych zwierząt pchnie fabułę do przodu. Tak się jednak nie stało. Za to dostaliśmy sceny Firebolt-Proskenion i Ambrosia-Sebright, które określiłabym mianem "zapychacza najgorszego sortu" i znowu, może nie byłyby złe, gdybyśmy po prostu dostali więcej akcji. Ale tak, Firebolt i Proskenion dyskutują o Obsidian, którą jeden ma uczyć, a drugi zamienił z nią parę słów. Rozmowa brzmi trochę jak: - Fajna laska? - Nie wiem. I nic nie wnosi. Zupełnie nic. Może to, że ci dwaj znają się z widzenia i Proskenion jest tym irytującym typem przymusowego kolegi, który sam wpycha ci się do życia, ładuje punkty w przyjaźń, a przez specjalną umiejkę i wysoką charyzmę sprawia, że za bardzo nie masz jak z tego zwiać, a czasami to sam wątpisz w to, czy w ogóle chcesz zwiać z tej relacji. Mimo wszystko, biedny Firebolt, szkoda, że ta interakcja na tym etapie w sumie nic nie wnosi. Ale cały POV Ambrosii to: wujek dał jej 2 bilety, matka nie zdąży wrócić na czas, musi znaleźć towarzysza, nie ma kogo, bo wszyscy są zajęci lub zbyt wiejscy... Czy to doprowadzi do spotkania z Obsidian (mam nadzieję, że nie, bo wersja, w której Ambrosia zaprasza z własnej woli Siddy, której nie lubi i to w sumie z wzajemnością, byłaby naciągana jak gacie w rozmiarze XS na tyłek Kim Kardashian)? Chyba nie, chociaż niewykluczone, że to tylko podpucha. Ale podczas wielkiego obierania jabłek i kontemplacji chłopofilstwa, Ambrosia poznaje Sebę, córke króla Gallusa i królowej Silverstream, która dorabia u rodziny Apple, bo jej ojciec skąpi na kieszonkowe. Z jednej strony, to zabawne, że w tym świecie się potyka co krok o rodzinę królewską, a z drugiej... Akurat skąpy Gallus mnie rozbawił. Ale no, zakumplowały się. Spoko. Zaraz, o czym był ten fanfik? No właśnie. Naprawdę nie wiem, co chłopofilskie POVy Ambrosii wnoszą do fabuły. Póki co, to córka Applejack jest po prostu bohaterką drugo, jeśli nie trzecioplanową i sama historia nie wskazuje na to, by to się za bardzo miało zmienić. Bo historia niemal stoi w miejscu. A obieranie jabłek i wsadzanie kolejnych postaci, które... nie robią nic sprawia, że naprawdę nie wiem dokąd to czasami dąży, ba wygląda jak kolekcjonowanie Pokemonów, tzn. OCków, które... gdzieś sobie są i mają jakiś design i osobowość, no i mnóstwo komiszów (niektóre dopiero powstaną w ilościach hurtowych!), a które nie mają znaczenia dla fabuły czy budowania głównych postaci. Jeśli się mylę i Ambrosia, Proskenion, Firebolt, Sebix i ktokolwiek inny (może chociażby tamci Przebudzeni, hmm?) są ważni i spełniają inną rolę niż "są związani z X, który był w serialu), to udowodnij mi to w kolejnych rozdziałach. Jeśli te sceny były kluczowe, udowodnij mi to. Z przyjemnością doświadczę pokazu "jesteś gupia, Cahan, nie znasz się i nie dostrzegasz mojego kunsztu i geniuszu". W skrócie - pisz dalej, Gamoniu, pisz częściej, Gamoniu i rusz tę akcję do przodu. Podlej to radosnym szaleństwem, mniej się przejmuj, czy to poważne, sensowne i ułożone. Zastanowiłabym się też mocno nad pewnym ograniczeniem liczby bohaterów. Kiedy jest ich dużo, to część z nich siłą rzeczy jest tylko tłem. I sądzę, że szkodliwe jest nadmierne rozwijanie tła. Weźmy takiego "Wiedźmina" i drużyny krasnoludów. Z grupy Yarpena znamy w sumie... Tylko Yarpena, reszta jest tłem, tylko wymienionym. Podobnie jest z grupą Zoltana - znamy Zoltana i Schuttenbacha. Jeśli jakaś postać dostaje więcej czasu antenowego, to robi się to w jakimś konkretnym celu. Daję 6/10, stać Cię na więcej. 2 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Favri Napisano Kwiecień 19, 2022 Share Napisano Kwiecień 19, 2022 (edytowany) W końcu od dłuższego czasu uraczyłem się jakimś ficzkiem z MLP, i Oh Boy, nie byle jakim. I chociaż narzucają mi się oczywiste podobieństwa do Past Sins, jednak jest to coś innego, oryginalnego. Problemy z jakimi zmaga się pisarz i jego bohaterowie są specyficzne i ładnie ujęte na kartach opowiadania tworząc spójną i zgrabną całość. I muszę to teraz zaznaczyć: Ghatorr, byłby z Ciebie (jest?) dobry psycholog. Obsidian jest słodka i gorzka, buntownicza i zachowująca kamienny spokój, dobra i mroczna… No po prostu świetna kreacja postaci, a w dodatku – chociaż może źle to zabrzmi – na jej osobie jak na zwierzątku doświadczalnym mamy szansę prześledzić jak zmienia się psychika, jak nagina się ona wpuszczona w obcy system, jak błądzi, znajduje kompromis między dawnymi przyzwyczajeniami i nowymi wytycznymi, między światem zewnętrznym i wewnętrznym… A to wszystko okraszone w swobodny i humorystyczny styl. O światotworzeniu już było w innych komentarzach, więc teraz trochę bełkotu psychologicznego. Odnoszę się do całego utworu. Uwaga na spoilery. Zastanawia mnie, w jakim stopniu autor rozplanował i rozpisał sobie uprzednio fabułę, szkic tworzonego uniwersum, a w jakim rozwija wątki na freestylu. Pewnie coś pośrednio, jak to w pisarskim świecie bywa, ale chciałem docenić konsekwencję niektórych zdarzeń: przebiegła Obsidian znajduje w pamięci odwołanie do przysięgi składanej Twilight o wstrzymywaniu się przed agresją w kierunku innej istoty, ale tylko w obrębie Ponytown. Jakby mózg był matematyczny, to właśnie dodał do siebie macierze i wyszło mu, że Obsy, pozwalam ci sieknąć Starlight czarną magią. Inny przykład, Papilla. Od początku wydawał mi się podejrzany, więc nie było dla mnie w VIII rozdziale zaskoczeniem, że ma trochę krytyczne zdanie na temat magii przyjaźni. Co mnie urzekło to możliwość zastanowienia się jak ewoluują kwestie moralne i etyczne, jaki mają wpływ na funkcjonowanie społeczeństwa ale i życie pojedynczego obywatela, jak, dzięki wglądowi w myśli Obsidian i Twilight i ich rozmowom, możemy znaleźć logikę w różnych systemach politycznych i formach sprawowania władzy, strukturach społecznych, dlaczego się utrzymywały i dlaczego jeden jest w wybranych aspektach lepszy od drugiego. Oprócz tego razem z Obsidian próbujemy zrozumieć ideę magii przyjaźni i to w dwójnasób; z czystego zainteresowania i chęci zyskania przewagi nad „przeciwnikiem”. Dzięki temu autor może z czytelnikiem od podstaw rozpracować całą tą magię przyjaźni, jaki ma sens, jakie ma znaczenie psychologiczne i socjologiczne. Obsidian jest zaiste ciekawom klaczom. Niektóre jej cechy mógłbym przypisać sobie z pewnego okresu życia (chociaż nie, nie jestem potomkiem mrocznego króla ani nie zahibernowano mnie na 1000 lat), więc może łatwiej mi jest zrozumieć… Zaraz, czy autor nie próbuje aby właśnie zrozumieć jak warunkuje się czarny charakter? No bo załóżmy, że Sombra nie przegrał, Kryształowym Imperium włada jego żelazne kopyto, a Obsidian realizuje jego niecne knucia i intrygi, sycąc się jego naukami, trenując pod zwierzchnictwem wyznaczonych przez niego sług, chłonąc esencję czarnej magii? Czy mogłaby wyrosnąć na kucyka okrutnego i bezwzględnego? Cóż, sprawy w fanficu potoczyły się jednak inaczej, więc się tego nie dowiemy. Została wybrana ciekawsza opcja. Wyrwana z macierzystego środowiska, targana przez świat którego nie poznawała, prowadzona przez „słabe” kuce które się nad nią „litowały”, zobowiązana przeszłością i stawiająca niepewne kroki we współczesności, do tego nałogowo wypalająca sobie emocje… To tworzy mieszankę o sporym potencjale do poprowadzenia fabuły w interesującą stronę. Takie zabiegi jak nieplanowany wypad do Everfree czy inspekcja lizaka świetnie wyciągają z Obsidian jej tak bardzo naturalne, choć skrajne, zachowania. Poziom empatii Ghatorra względem Obsydianki is over 9000. Ciekawszą jeszcze od Obsydianki kreacją postaci, choć nie postacią samą w sobie, jest natomiast według mnie król Sombra. Przede wszystkim dlatego, że nie występuje osobiście jako aktor na scenie opowiadania, ale jest budowany poprzez odwołania i nawiązania do niego, w szczególności cytaty pojawiające się w głowie jego córki. Gdyby wprowadzić go do akcji, byłby materialny, z krwi i kości, może przewidywalny, a tak narasta wokół niego taka mroczna aura, mityczna otoczka, jak wokół Xardasa z Gothica I i III, dopóki go nie spotkamy (kto grał ten wie). Co do reszty postaci odniosę się ogólnikowo, zostały jak dla mnie opisane dobrze, choć bez rewelacji. Nie wiem, czy trudniej było rozwinąć charaktery na podstawie istniejących serialowych postaci, bo musiały stanowić ich continuum, czy wykreować nowe, bo trzeba nadać im unikalne cechy i odpowiednio wpleść w opowieść, ale jedne i drugie wyszły nieźle. Chociaż „genialne pomysły” Twilight to trochę egzageracja i pole do podśmiechujek, poza tym Twilight spełnia się w roli Twilight jak Twilight. Kilka luźnych myśli. Chciałem jeszcze zwrócić uwagę na to, jak ciepłe, serdeczne relacje i pozytywne uczucia (Joy) wypierają buntowniczą naturę i solo-walkę z całym światem (Obsydian). Jak to się skończy nie wiem, ale biedna ta Obsidian. Ops, sorry. Ulitowałem się nad nią. Oprócz tego zagadnienie czy człowiek (kuc) jest z natury dobry. Cóż, każdy postępuje logicznie… Każdy rodzi się dobrym, ale poddawany złym wpływom może stracić rozeznanie co jest działaniem destrukcyjnym, a co konstruktywnym. Pojęcie dobra i odczuwanie empatii jest potrzebne społeczeństwu, żeby je spajało i nie popadało ono w dezintegrację. Obsidian zdaje sobie sprawę, że wyrządziła krzywdę bliźniemu i odcisnęło to w niej traumatyczny znak. W ogóle co ja pierdzielę, nawet bez tego faktu nie jest krzty zła, jeśli zło zdefiniujemy jako świadome czynienie krzywdy pośrednio lub bezpośrednio drugiej istocie. Fajnie, że mamy pierwszorzędowy wgląd w zebrania alicornów. Trochę to rozjaśnia, w jaki sposób sprawowane są rządy w Equestrii. Znalazłem lekkie nawiązanie do wolności sztucznej inteligencji w słowach Obsidian z VII rozdziału strona 2. Ciekawi mnie, jak subiektywnie Obsidian odczuła ten skok czasowy o 1000 lat wprzód. To znaczy, są opisane jej myśli, ale to nie ten najwyższy stopień doświadczenia o którym mówi Platon, przeżycie czegoś. Czy „odczuła” go drastycznie, zmieniła się jej percepcja, czy to było jak zaśnięcie i przebudzenie się. Co do narzekania… Seriously, czy żarcie jest aż tak istotną wartością? Miałem wrażenie, że gdy ledwie zaburczy im w brzuchu to jakby odczuwali fizyczny ból, jakby byli na głodówce przez kilka dni i to zamknięci w jaskini, gdzie nie ma się skupić na czym innym tylko obiedzie który dominuje ich myśleniem. Ja rozumiem, że sztuka kulinarna to bogata dziedzina i autor może mieć zajawkę na szerokie opisy egzotycznych potraw, ale czasami szedłem za rozumowaniem głównej bohaterki, że oni są jednak pod tym względem naprawdę zepsuci. Co więcej… Czasami miałem wrażenie, że pewne postacie były wprowadzone tylko po to, by znaleźć w nich refleksję zachowania Obsidian. Hm, może to i dobrze? W końcu to z jej punktu widzenia prowadzona jest narracja i jej świat zgłębiamy. Jak dla mnie to nie minus, że postacie i wątki poboczne są rozwijane i tempo akcji jest powolne, ale w rozdziale VIII te same problemy z jakimi zmaga się Obsidian, z jakimi bije się w swoich myślach zaczynają się już nieco dłużyć. Podsumowując, pożarłem bardzo obiecującego fica, więcej uwag nie pamiętam. Taka myśl mnie naszła, że w oryginalnym serialu kucykowym fabuła skończyłaby się na przeczytaniu przez Obsy dziennika przyjaźni, ściana końcowa, Myy Little Pooonyy, frieeeeeeends. Ale nie, ona go zreinterpretuje dla swoich niecnych celów. Tylko czy w czasie swojego systematycznego planowania wskrzeszenia Sombry albo jego idei, nie zrozumie czasem czym jest ta przyjaźń? To w następnym odcinku. Pisz Ghatorr, bo dobrze Ci idzie. Dziękuję, do widzenia! Edytowano Kwiecień 19, 2022 przez Favri 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Sun Napisano Kwiecień 28, 2022 Share Napisano Kwiecień 28, 2022 I kolejny rozdział za mną. Przyznam, ze oczekiwanie trwało długo, ale w zamian dostałem sporych rozmiarów rozdział. Rozdział z jednej strony wypełniony treścią, a z drugiej taki trochę pusty. Ale po kolei. Zacznę od scen i elementów, które mi się w tym rozdziale podobały. Zdecydowanie szermierka z kucharzem. To chyba jedna z najlepszych jakie się tu pojawiły. Oglądanie Obsidian próbującej pokonać kucharza w szermierce było cudowne. Aż trochę czułem tą jej narastającą frustrację. Podobało mi się również to jak Obsidian zaczęla rozbierać magię przyjaźni na składowe. To jej analityczne podejscie jest urocze i mam wielką nadzieję, że będzie dalej rozwijane i zostanie jednym z głównych wątków (bo to niestety nie jest pewne, biorąc pod uwagę kilka innych wątków obecnych w fiku). No i Obsidian plus Joy. Ciekawy wybór na pierwszą przyjaciółkę, ale podoba mi się. Spoiler Czekam aż w następnym rozdziale Obsidian odkryje, że ta przyjaźń ani trochę nie zwiększyła jej mocy. A może... Ale mam też kilka uwag. A w zasadzie jedną, tyczącą się kilku scen. Mianowicie jest tu kilka fragmentów kompletnie do niczego niepotrzebnych. Chociażby ta akcja z biletami, czy rozmowa Prosceniona i tego drugiego o obsidian. Owszem, są całkiem spoko, ale mam wrażenie, ze nic w sumie nie wnoszą i tak trochę zapychają fabułę. No chyba, że Ghator jakoś je wykorzysta (na przykład Ambrosia zapraszająca jednak obsidian). Chwilowo jednak, trochę to meh. Ogólnie, przyjemny rozdział, choć nie pchnął fabuły aż tak bardzo do przodu. Czekam na więcej 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
D.E.F.S Napisano Maj 16, 2022 Share Napisano Maj 16, 2022 A więc bierzemy kromkę chleba, nóż i zaczynamy smarowanie. Dziś na warsztat idzie "Kruchość Obsydianu". Sam fanfik zaciekawił mnie, po tym jak społeczność discordowa zachęcała autora do dalszego pisania. Wszedłem, przeczytałem i co? Właśnie, zaczniemy najpierw od skróconej fabuły. Uwaga Spoilery!!! Trzy dekady po ponownym pojawieniu się Kryształowego Imperium, złodupce Sombry budzą się z hibernacji i nie mogą pogodzić się ze stanem rzeczy. Jednym z przebudzonych jest Obsydian (btw męskie imię dla klaczki!?) Nastoletnia córka Króla Sombry. Twilight Sparkle bierze ją pod swoje skrzydła i próbuje przywrócić jej jasną stronę mocy. Tak w dużym skrócie . Podoba mi się kreacja świata po trzech dekadach po fabule serialu. Mane6 zostały alicornami, tak jak w niektórych teoriach spiskowych o zakończeniu serialu. Pojawiło się nowe pokolenie. Poznaliśmy potomków Pinkie, Applejack, Fluttershy i Rainbow. Dziwi mnie fakt, iż Rarity, która lgnęła do ogierów jak pokręcona, nie doczekała się latorośli. Twilight Sparkle też jest bezdzietna. Bohaterowie starzeją się i mają coraz bardziej wywalone na to co dzieje się w Equestrii (tak, chodzi o Shininga). Byle tylko było wygodnie w pałacowych pieleszach. Druga sprawa, podoba mi się nowy zamek Twilight i jego mieszkańcy. Płatny zabójca w roli kucharza to wyśmienity wybór, rój changelingów uznających Twilight za swoją Królową matkę i ogólny pałacowy klimat. Jest to opisane bardzo dobrze. Kreacja samej Starlight G. jest wręcz wyśmienita. Widać, że dojrzała i stała się typową mentorką. Obsidian. Główna postać wykreowana jest dobrze. Możemy poznać jej historię i typowe dla nastolatek "widzimisię". Dowiadujemy się, że jest córką Króla Sombry i przyszła na świat przed dziesięcioma wiekami. Wraz ze zniknięciem Kryształowego Królestwa, zapadła w letarg, przebudzając się 30 lat po jego powrocie. Wydaję mi się, że imię pasuje bardziej do ogiera. Smuci fakt, że klaczka nie jest dość przejęta zmianami jakie zaszły w Equestrii, a biorąc pod uwagę, że minęło 1000 lat, powinna być w niemałym szoku przez co najmniej dwa tygodnie. Dopiero wtedy powinno odbyć się jej szkolenie. Tymczasem Obsi ma wywalone. Uczy się od Twilight i pomniejszych nauczycieli, żeby mieć święty spokój. Sekretnie używa czarnej magii by wyczyścić umysł, lecz zostaje przyłapana na gorącym uczynku. Wątek poboczny traktuje o Mane6 i poszukiwaniu przebudzonych. Mamy zapowiedź powrotu króla w formie mrocznych kryształów pojawiających się tu i ówdzie. Czyżby Sombra przetrwał drugi zamach na swoje życie i może zregenerować się z samego rogu jak Wolverine czy inny Deadpool? Wszak wiemy iż Obsydia (wolę tą formę imienia) słyszy w głowie głos swego ojca i to, iż nie wiemy czy są to wspomnienia, czy po prostu umysł Sombry się uchował i zamierza powrócić. A może Obsydia ma być nowym ciałem Sombry? To mi coś przypomina… Może to i moje wypaczenia, ale widzę tu mocne nawiązania do Gwiezdnych Wojen. Pierwszym z nich jest rada alicornów. 12 klaczy spotyka się w jednym miejscu w formie hologramu, by omówić ważne państwowe sprawy zupełnie jak rada jedi. Starlight Glimmer zachowaniem przypomina starego Obi Wana i staje się autorytetem dla Obsydii i wreszcie wcześniej wspomniany przeze mnie domniemany wątek Obsydii jako nowego ciała Sombry. Czy tak będzie? Zobaczymy w dalszych rozdziałach. Forma. Justowanie jest, błędów nie ma, aczkolwiek fabuła wlecze się jak flaki z olejem. Dotychczasowe osiem rozdziałów skompresował bym do sześciu i sama akcją nabrała by werwy. Tymczasem mamy tu sztuczne rozciąganie tekstu. Co mi nie leży, to wątek książki kucharskiej z czasów dzieciństwa Obsydii. Mamy napięcie, mamy piękne budowanie wątku i... No właśnie i co dalej? Wątek po prostu został urwany jakby nic się nie stało. Nie mamy nawet potwierdzenia czy miała wywalone na jedzenie z jej czasów, ani nawet komentarza Twi w tej sprawie. Wątek po prostu się urywa i zaczyna nowy, zupełnie nie powiązany z tematem. Ghator i Rarity odwalili kawał dobrej roboty, lecz przed nimi jeszcze sporo pracy, by zakryć fabularnej dziury czy nieco przyspieszyć akcję. 6/10. Ghator pisz dalej, bo jak nie, to wypuszczę moją wersję Obsydianki.. 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Ghatorr Napisano Czerwiec 7, 2022 Autor Share Napisano Czerwiec 7, 2022 Dziś delikatna odmiana - na forum trafia nie jeden, a dwa rozdziały, jeden normalny, a drugi specjalny, pozbawiony Obsidian i skupiający się na wydarzeniach w innym miejscu świata. Jeszcze mi nic w tym opowiadaniu krwi nie napsuło jak ten dodatek extra. Bardzo dziękuję Rarity i Gandzi za korektę, mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczycie, a szkody zadane psychice były tymczasowe. Rozdział VIII Extra – Pościg Applejack Rozdział IX 2 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Cahan Napisano Czerwiec 8, 2022 Share Napisano Czerwiec 8, 2022 No nareszcie. Nie tylko te dwa nowe rozdziały, co miały wyjść ponad pół roku temu, ale jeszcze zaginione wątki i akcja. I ghatorryzmy wróciły. Rozdział specjalny okazał się... zaskakująco mało specjalny, sądzę, że powinien być uznany za normalny, ponieważ mam wrażenie, że był niezbędny. Bez niego Chrupkość Obsydianki byłaby po prostu niepełna. Bo tego... Mamy tych Przebudzonych, mamy kiciusia, mamy Applejack, która poleciała się nim zająć, ale wróciła i to miałoby być tyle? No bez jaj, chyba nie. Bez tego rozdziału czułabym się cholernie zawiedziona i oszukana. Tymczasem mamy akcję, mamy humor, mamy nowych bohaterów, którzy są przedstawieni akurat na tyle, na ile jest to potrzebne (lub zabawne). Świat ruszył, tekst się odkorkował. W KOŃCU. To naprawdę była dla mnie ogromna ulga, szczególnie, że magia runiczna i kiciuś okazali się całkiem ciekawi i rzucający nowe spojrzenie również na Sombrę i Obsidian. Chociażby na to jak Sombra ją katował, ale według kiciusia ją kochał, a ona była słaba i do niczego. Podobała mi się Applejack w tym rozdziale, a ja nie lubię Applejack, może dlatego, że w serialu zrobili z niej straszną idiotkę i prostaczkę. A ta tutaj... Jest całkiem inteligentna i sympatyczna. A jednocześnie na tyle znajoma by nie być out of character. Plus również za bliźniaków z Flimflamu, mimo że pojawił się tylko jeden (nie wiem który, mylę ich i nie mam pamięci do imion), ta scena była cudowna. Poza tym, dobrze widzieć, że ktoś jest kompetentny. Również pieski i ich lojalność tylko wobec Kryształowej Dynastii na plus. W ogóle nie ma w tym rozdziale rzeczy, która mi się nie podobała, był zwyczajnie ciekawy i taki w sam raz. No i w końcu zobaczyliśmy, że są istoty, które są w stanie zagrozić alikornom (kiciuś mógłby zabić AJ, gdyby był rozsądniejszy). Swoją drogą - AJ powinna wypełnić rozkaz i dostarczyć go do schroniska dla zwierząt w Abyssini. Ogółem - miło widzieć w akcji kompetentnych bohaterów, którzy robią coś innego niż magia przyjaźni. I trochę żartów. Mimo wszystko, miałam wrażenie, że rozdział był wymęczony i pisany z trudem. Nawet nie wiem skąd i jak, ale to coś, co po prostu się wie. IX wraca do Obsidian (i nie tylko) i kontynuuje wątek Fluttershy. Samo spotkanie z Księżniczką Dobroci było... Nieco rozczarowujące. Nie dlatego, że coś było źle, ale liczyłam na więcej interakcji tych bohaterek. No i Fluttershy ma zdecydowanie więcej rozumu niż Twilight. Zaczynam dochodzić do wniosku, że byłaby lepszą opiekunką Obsydian niż Twilight. Doświadczenie ze zwierzętami i źrebakami robią swoje. Poza tym... O dziwo wydaje się bardziej stanowcza - choćby ma rację z tym "księżniczkowaniem". Obsy jest teraz księżniczką niczego, chyba że chcą jej przyznać honorowy tytuł by jej nie było przykro. Myślę też, że karny pierścień antymagiczny by się jej przydał. Nawet na parę miesięcy. Muszę też pochwalić potęgę ptaka Verderera. To jest fanserwis, o jaki nic nie robiłam! No i Obsydian też ma ptaka... Zwierzęcy sidekick, jak cudownie... I do tego to imię... Ktoś straci płot. W sumie najciekawsze jest to, że ptak rozpoznał w niej rodzinę królewską. Niby jak? I jak one to robią? Czy chodzi o coś tak błahego jak sposób wysławiania się? To jedna z paru rzeczy, które mnie mocno zaintrygowały, pozostałe to: 1. Obsidian nigdy nie widziała jak Sombra wypala sobie emocje. Pewnie dlatego, że tego nie robił, szczególnie, że wydaje się kimś, kto wyładowywał swój gniew często, chętnie i intensywnie. Zastanawiające jest to, że wypalał je podwładnym. Czy tylko po to by tłumić bunty? Jakie efekty uboczne, o których nie wiemy, ma to zaklęcie? 2. Co Obsidian zrobiła z Kryształowym Sercem? I czy to za to skatował ją Sombra, kiedy miała 5 lat? 3. Uwaga Proskeniona o jej rogu i wschodnim pochodzeniu. Cóż, Sombra musiał skądś pochodzić. Liczę na zbadanie tego kierunku. 4. Grób Sombry jest pusty. Czyżby czcigodny tatuś jednak żył, wbrew zapewnieniom autora? Ale co tam robi kryształowa róża? Działalność jakiejś jego kochanki? Czy w KO jest Radiant Hope? Tyle pytań... Osobiście podejrzewam, że Sombra był weebem, który zgwałcił kryształową księżniczkę (lub na niej eksperymentował) i tak powstała Obsidian. A jej matkę zwyczajnie zabił. A samej Obsy z jednej strony nienawidził, a z drugiej potrzebował do czegoś... Na plus interakcje Obsy i Proskeniona, misja w poszukiwaniu biblioteki, humor, interakcje Flutterki i Twilight. Na minus wątek Ambrosii, który jak zawsze nic ciekawego nie wnosił, ale w sumie był potrzebny by go domknąć po ostatnim pokazie chłopofilstwa. Ogółem: bardzo na plus w stosunku do poprzednich, nudnych rozdziałów. 2 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gandzia Napisano Wrzesień 1, 2022 Share Napisano Wrzesień 1, 2022 Wiecie, Ghatorr - jeśli chce - potrafi być bardzo przekonujący, jeśli chodzi o namawianie ludzi do pisania komentarzy. Możesz odsunąć ten pistolet od mojej głowy? Przeczytałem parę nowych rozdziałów i ogólnie bardzo mi się podobało. Jakoś polubiłem te perypetie młodej, nieprzystosowanej do życia w nowoczesnym społeczeństwie klaczy. Bardzo pomaga tu fakt, że Obsidian jest córką jednego z największych serialowych złoczyńców i jej uwielbienie do ojca widać za każdym razem gdy próbuje zrozumieć współczesny świat. Miło też, że autor nie zapomniał o tym, że na potrzeby fanfika stworzył parę...naście innych postaci i faktycznie ich używa, w najgorszym wypadku coś planuje z nimi zrobić, a nie robią tylko jako fillery zapychające tło. Nieco mniej podobały mi się sceny, hm, akcji? Chodzi mi tu głównie o wątek północny czy [tu był spoiler z niewydanego jeszcze rozdziału, czasem dobrze być korektorem mającym wgląd w przyszłe wydarzenia]. Rozumiem ich znaczenie dla narracji, budowania świata przedstawionego czy jego wpływ na kreację postaci głównej bohaterki, ale jak dla mnie - fabuła mogłaby się koncentrować tylko na slice of life w Ponytown i nadal czytałbym to z przyjemnością. Technicznie jest bez zarzutu i nie piszę tego tylko dlatego, że mogłem maczać w tym palce. E-e. Wcale. Jestem skromnym człowiekiem. PS. ObsyXVerderer OTP 2 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
D.E.F.S Napisano Wrzesień 25, 2022 Share Napisano Wrzesień 25, 2022 (edytowany) Przed wami szyderczy skrót Obsidianowej serii, a właściwie odcinka specjalnego, ale najpierw poznajmy historię kota, co runami miota. Zaczynajmy A tak bardziej poważnie Rozdział 8,5 przypadł mi do gustu bardziej niż osiem pozostałych. Może dlatego, że jest to mała odskocznia od głównej bohaterki jaką jest Obisidian, a może dlatego, że Rarity w końcu pogoniła autora za zbyt wolne tempo akcji. Kto wie? Przejdźmy zatem do super skróconej wersji wydarzeń Pocharatana Applejack przybywa do Twilight I zdaję jej raport z udanego polowania na Kota. Tyle w temacie. Podoba mi się forma, z jaką się tu spotkałem. Mianowicie przeplatanie się rozmowy dwóch alikornic i historia pojmania sługusa Sombry. Jest to bardzo dobre rozwiązanie i hołduje złotej zasadzie "Nie opisuj, pokaż!" To zdecydowanie na plus. Rarity musi dopilnować, aby autor czasem nie popadł w samozachwyt, gdyż to często gęsto kończy się spadkiem jakości w kolejnych odsłonach. Iść w tym kierunku, a grzechy poprzednich rozdziałów będą mniej raziły w oczy. Fabularnie też jest niczego sobie, mamy tu osadę na zmrożonym wypizdowie, która zdaje się być pozbawiona życia, a jednak życie jest w tawernie gdzie Kot przetrzymuje swoich zakładników. Jeśli zaś chodzi o runy to bardziej pasowały by na kulturę nordycką. Tu zaś mamy nawiązanie do bliskiego wchodu, a samo ich użycie przeciwko malamutom przyniosło mi na myśl walkę Oogwaya z Tajlungiem. Malamuty zostały dobrze opisane. Wyobraziłem sobie te wszystkie furry arty krążące po internecie. Autor chyba chciał przedstawić je jako kozaki, ale niestety w forumowym multiversum jest miejsce dla jednego giga chada i myślę, że nawet nie trzeba wymieniać jego imienia. Użycie run jest całkiem spoko, rysujesz runę i umacniasz magią, proste i przejrzyste. Nie pasowało mi zaś to, że ostatniej runy nie napełniono magią zła, bo magia miłości jest silniejsza. Za bardzo harrypotterowe klimaty. Zaraz potem, gdy dochodziłem już do końca rozdziału, do głowy wpadło mi jeszcze jedno pytanie. Co z pazurami? Ucieszyłem się, że za chwilę Twi zadała to samo pytanie, jednak odpowiedź nie usatysfakcjonowała mnie w stu procentach. A I najważniejsze, cieszy mordka, gdy nawiązałeś do Catriny, złodupca z czasów kiedy byłem jeszcze dzieckiem. Taka łezka sentymentu. To był strzał w dziesiątkę. Ghator robi postępy, fik nabiera tempa i robi się ciekawie. Aż chce się czytać Mocne 2/10. Ps. Pisz Gamoniu! Edytowano Wrzesień 25, 2022 przez D.E.F.S 1 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Nepaxor Napisano Kwiecień 4, 2023 Share Napisano Kwiecień 4, 2023 Przeczytałem resztę dostępnych rozdziałów i nadal podoba mi się ten fanfik. Obsidian robi kolejne kroki na drodze ku poznaniu magii przyjaźni, nie zawsze są one udane, ale dzięki temu opowiadanie jest ciekawe. Pozostałe postaci, z którymi ma styczność, jak na razie próbują jej w tym pomóc. Spodobał mi się pomysł Obsidian, żeby mierzyć siłę magii przyjaźni, ciekawe jakie będzie miała wyniki w przyszłości. Poza rozwojem i integracją Obsidian we współczesnym świecie zaczyna pojawiać się coraz więcej mrocznych elementów związanych z przeszłością Obsidian i Kryształowego Imperium. Były one obecne od początku, ale dopiero w ostatnich rozdziałach zaczęły pojawiać się w okolicy Ponytown. W Kryształowym Imperium sytuacja też staje się coraz poważniejsza. Ostatni rozdział też przyniósł coś, co może być początkiem ważnego wydarzenia w życiu Obsidian. Samodzielne wyjście na zewnątrz w obcym świecie i czasie musiało być dla niej dużym wyzwaniem. Ciekawe, do czego to doprowadzi i co Obsidian napotka w bibliotece. Nadal moją ulubioną postacią jest Joy. Przyjemnie było czytać o tym, jak Obsidian nawiązuje z nią pierwszą prawdziwą przyjaźń, bo chyba to już tak można nazwać. Joy przyszła do Obsidian nie dlatego, że to było jej zadanie tak jak w przypadku Firebolta czy nawet samej Twilight. Nadal uważam, że to ona miała największy wkład w uspołecznianiu Obsidian. Czekam na rozwinięcie tego wątku. Ciekawe też dokąd zmierza wątek Sebright i Abrosi, czy ich losy splotą się z Obsidian. 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Obsede Napisano Wrzesień 25, 2023 Share Napisano Wrzesień 25, 2023 (edytowany) Jestem wielce zobowiązany ludziom, którzy ostrzegli mnie, że w Kruchości Obsydianu niewiele się dzieje. Może nie użyli dokładnie takich słów ale mniej więcej to mieli na myśli. Dzięki temu mogę z czystym sumieniem napisać, że fanfik ten mnie nie rozczarował tak bardzo jak by mógł. Jednak nie mogę napisać, by mnie zachwycił. Właściwie pozostawił mnie prawie kompletnie obojętnym. Muszę się w tym miejscu przyznać, szanowny czytelniku, że z początku nie miałem pojęcia co napisać w tym komentarzu, aby nie był on banalny i ogólnikowy. - Autorze komentarza, może streścisz akcję? - podpowie uważny czytelnik. Proszę bardzo. Ni stąd ni z owąd do Kryształowego Królestwa zaczynają przybywać sługi pokonanego króla Sombry. Są oni z początku unieszkodliwiani z mniejszym lub większym wysiłkiem. Dzieje się tak do momentu, gdy do miasta przybywa postać, której nie można tak po prostu stłuc na kwaśne jabłko. Była nią księżniczka Obsidian, córka króla Sombry i dziedziczka tronu. Jednak miast ją zatrzymać i uwięzić, Twilight Spark podjęła inną, być może ryzykowną decyzję. Postanowiła ją wychować. Tyle można napisać niczego nie spojlerując, zresztą spojlerowanie tutaj niewiele zaszkodzi. Proces wychowywania trwa całe dzieciństwo i młodość, może nawet dorosłość. I tak też się dzieje w przypadku Obsidian. Jej wychowywanie trwa! Fabułę można też przybliżyć posługując się przykładem. Weźmy sobie książkę Harry Potter i Kamień Filozoficzny. Wyjmijmy z niego trolla, mecz quidicha, Puszka, grę w szachy czarodziejów, to paskudne coś co się boi światła no i pojedynek z Voldemortem. Co nam pozostanie? Nic? Błąd! Pozostanie nam opowieść o nauce i przyjaźni z mroczną przeszłością w tle. I o tym z grubsza o tym jest Kruchość Obsydianu. To opowieść o adaptacji do współczesnego świata klaczy wychowywanej przez tyrana na swą następczynię. I w tym miejscu muszę pokusić się o kilka uwag. Po pierwsze, nie mam pretensji o to, że w fanfiku się niewiele dzieje, dlatego że popychać akcję do przodu można w różny sposób. Nie trzeba zawsze prowadzić do konfrontacji, można się zadowolić bardziej subtelnymi metodami. Tutaj są one bardzo subtelne i wprowadzane bardzo powoli. Nie jestem jednak pewien czy można dodać, że rozważnie, raczej kunktatorsko. Informacje kluczowe są tak rozmyte poprzez informacje o świecie, że zaczynają niknąć w natłoku opisów potraw, rutynowych czynności czy też rozważań o rzeczach trywialnych. Weźmy taki przykład: Cytat Po zadziwiająco krótkim czasie do pomieszczenia weszła Obsidian, ledwo jednak zwracając uwagę na przygotowany specjalnie dla niej obiad – była po prostu tak zatopiona w lekturze, że ledwo odrywała wzrok od książki, którą lewitowała przed sobą. W pierwszej chwili Twilight uśmiechnęła się z aprobatą, w pełni rozumiejąc młodą klacz, zanim zdała sobie z czegoś sprawę. Obsidian nie wynosiła książek poza bibliotekę. Do tej pory wszystko czytała tam albo w sali lekcyjnej! Księżniczka przyjaźni zmrużyła lekko oczy, starając się rozpoznać, jaki to tytuł sprawił, że jej podopieczna złamała dotychczasową rutynę. Serce zabiło jej mocniej, gdy dostrzegła okładkę „Dziennika przyjaźni”. Przez głowę przebiegły jej tysiące myśli. Jak go znalazła? Czemu go czytała? Czy to efekt spotkania z Verdererem? A może TOKZSI jej go poleciła? Co prawda do tej pory córka Sombry nie korzystała z pomocy bibliotecznej sztucznej inteligencji, ale mogła zmienić zdanie! Ciągle pamiętała fiasko, jakim było pierwsze wydanie dziennika, które sprowokowało naprawdę dziwne kłótnie i nawet drobne niepokoje społeczne w Ponyville. Drugie wydanie, stworzone po latach, było przygotowane o wiele dokładniej. Twilight i jej przyjaciółki dopilnowały, by każda lekcja została właściwie opisana i wyjaśniona. Zostawiono miejsce na zadania. Kilka razy wyjaśniano kontekst… W sumie, jak sobie zdała sprawę alicornica, Obsidian mogła go wziąć za dzieło historyczne. Oczywiście, to dalej nie tłumaczyło, czemu wzięła go do obiadu. A może by ją po prostu zapytać skąd ma tę książkę? Nie jestem jednak w stanie stwierdzić, czy te informacje są potrzebne, czy też bez nich świat przedstawiony straci na wyrazistości? Czemu? Jeśli mamy przykładowo pogawędkę o systemie politycznym, to przecież może być część wprowadzania Obsydian do nieznanego jej świata. Nie można przecież zaprzeczyć, że Sombra był despotą i należy pokazać Obsydian, że metody jej ojca nie są jedynymi dostępnymi. W efekcie jednak miałem wrażenie, że część informacji od autora stoi w sprzeczności ze sobą. I Tak Equestria jest monarchią absolutną, gdzie Celestia panuje, ale nie rządzi, bo kraj jest demokratyczny, co oznacza, że rządzi nim kolektyw alikornów, które są tak długowieczne, że ich żywota rozciągają się na wiele cyklów wyborczych. Jednocześnie jednak mają one dzieci, które nie mogą liczyć, że kiedykolwiek zastąpią swoje matki o ile nie dojdzie do tragedii. W związku z tym wartość bycia księciem lub księżniczką zanika. Ja się pogubiłem a co dopiero Obsidian? Ogólnie mam wrażenie, że wszyscy są tak zachwyceni panujących ustrojem, że w ogóle nie zwracają uwagi na doświadczenia Obsidian. Nie mam wrażenia, że próbują skłonić ją do przemyśleń poprzez porównania tego jak rządził Sombra a tym jak się rządzi teraz. Kolejne porównanie jakie mi się nasuwa, to fakt, że Obsidian jest bardzo dorosła jak na swój wiek i ambitna, chociaż nie wydaje mi się, by był to samorodny talent jak Starlight czy Twilight. Raczej wszelkie braki nadrabia lekturą, samokształceniem. Czułem do niej respekt i nieustannie miałem wrażenie, że jej zatknięcie z może bardziej nowocześnie wykształconymi ale mniej poważnymi rówieśnikami raczej doprowadzi ją do regresu. Wszak ona sama posiadła wykształcenie przestarzałe ale obejmujące takie dziedziny jak choćby sztuki walki. Uczyli ją nauczyciele, których darzyła szacunkiem i nieraz była karana za swoje niepowodzenia. W efekcie zrodził się w niej niezwykle silny i destruktywny samokrytycyzm, zasilany strachem ale też ambicją. Nie widzę by te cechy panowały powszechnie w Equestrii, co najlepiej tłumaczy jej ustrój. W porównaniu z nią nawet niektóre zachowania Twilight wydają się dziecinne, jak np. zakradanie się do komnaty Obsidian pod zaklęciem niewidzialności. Oj, był to zabawny fragment, Jerzy Kontent, ale był w jakimś sensie niepoważny. Obsidian to postać na której miałem się koncentrować i tak też czyniłem. Ale miałem wrażenie, że jej życiowe doświadczenia są deprecjonowane, poleca się jej z nimi zerwać. Lubisz historię? Sądzisz, że pomoże ci się odnaleźć w nowym świecie? Olej to, poczytaj książkę Mane 6, tam jest wszystko. Tak można streścić rozmowę Joy (chyba córki Discorda i Fluttershy) z Obsidian. Jakże to przypomina te wszystkie poradniki w rodzaju jak zostać kimś tam w weekend itd. Myślałem, że padnę jak to przeczytałem. Owszem, to bardzo w duchu serialu, ale trochę mi się kłóciło z bardziej poważnym tonem opowieści. W fanfiku jest dużo nowych postaci. Autor umiejętnie rozwinął wizję znaną z serialu dodając wiele szczegółów i nawiązań. Uniknął przy tym umraczniania uniwersum na siłę. Wszystko naprawdę wygląda tak jak by to mogło być w MLP:FiM i czuć zgodność z jego duchem. Od strony formalnej nie mam wielu zastrzeżeń, może poza tym, że niekiedy dobór słów jest zbyt kolokwialny i nie zawsze ma to miejsce w dialogach. Psuje to nieco odbiór tekstu. Podsumowując czy Kruchość Obsydianu mi się spodobała? To nie jest tekst zły sam w sobie, ale to chyba nie jest mój gatunek. Okruchy życia same w sobie mnie nie pociągają, choć stanowią urozmaicenie jeśli się je doda do innych gatunków. Tutaj jednak prawie nie ma akcji, tajemnicy jest może i sporo, ale jej odkrywanie ginie w natłoku rutynowych czynności. Humor jest w porządku, ale tekst nie jest komedią i śmiałem się sporadycznie, jednak chyba wtedy kiedy autor zamierzał osiągnąć taki efekt. Czy jest to tekst zły? Nie sądzę. Czytałem wiele złych fanfików, wszak te się najłatwiej komentuje, a tutaj nie mogę zarzuć braków w logice (łącznie z ustrojem, który jest zgodny z duchem znanego z serialu), masy błędów, naciąganej psychologii postaci, fekaliów itd. Nie mogę nawet z czystym sumieniem powiedzieć, co bym wyciął, gdyż wiele z pozornie nieistotnych opisów nabiera znaczenia w kontekście Obsidian. Ograniczę się zatem do stwierdzenia, że to nie jest gatunek, za którym przepadam. Przez bogactwo wykreowanego świata jest on zapewne jednak dobry wśród tych o podobnej tematyce. Edytowano Wrzesień 25, 2023 przez Obsede 2 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Ziemniakford Napisano 1 Styczeń Share Napisano 1 Styczeń Witam! KO, znowu wra… a nie, chwila! Mniejsza. Słyszałem wiele różnych opinii o „Kruchości Obsydianu”… no, może nie aż tak dużo. Ale miałem pewne wyobrażenia tego fanfika, które w końcu starłem z rzeczywistością. I jak wypadło to opowiadanie w starciu z tymi oczekiwaniami? Inaczej. I ja wiem, że jest to odpowiedź typu „wszystko lub nic”, ale ciężko mi to inaczej, w tak krótki sposób, to opisać. By lepiej zobrazować, co mam na myśli, chyba warto zacząć od skróconej wizji tego, jak sobie wyobrażałem to, co zastane: Przede wszystkim, nie spodziewałem się aż tak wielu zmian jakie zaszły w świecie Equestrii jaki znamy z końcówki serialu, a jaki jest tu przedstawiony. Jest to chyba pierwsza, najistotniejsza rzecz jaka rzuca się w oczy. Dość powiedzieć, że sam w tej jednej kwestii czułem się jak Obsidian – przytłoczony i zagubiony ilością zmian. Nie wiem, czy to celowy zabieg, ale myślę, że działa pozytywnie. Pozwala znacznie lepiej ją zrozumieć w tej akurat kwestii. No właśnie, Obsidian… ale zanim przejdziemy do niej, przelecę szybko po ogólnikach, by mieć to za sobą. Technicznie jest bardzo dobrze. Widać, że korekta się postarała. Chociaż Ghattor mógłby przejrzeć parę sugestii, jakie zostały zostawione, ale jest ich naprawdę symboliczna ilość. Styl w większości opowiadania jest bardzo przyjemny. Aż przechodzi się do żartów. Humor opowiadania jest specyficzny, czasem częściowo samoświadomy. Nie każdemu on będzie pasował. Mnie parę razy rozbawił, ale częściej po prostu nie przeszkadzał, może z wyjątkiem sceny przesłuchania tej zebry z początku – moim zdaniem najmniej udany żart. A suchar słowny z kaczkami przebił nie tylko czwartą ścianę, ale także sufit i podłogę. Ps, włącz sugestie w 9 rozdziale i 8,5! Sama fabuła toczy się dość powoli w większości tekstu. Nie jest to wada, ale nie każdemu taki wolny przebieg akcji będzie pasował. Co jednak się dzieje? Otóż, parę lat po akcji serialu (chociaż, z tego co rozumiem, chyba jest tu pominięta przynajmniej część ostatniego sezonu), do Kryształowego Imperium w dziwnych okolicznościach powracają słudzy Sombry. Zaczyna się z grubej rury, bo od hiperagresywnego minotaura. Później jest już, na szczęście, spokojniej. Aż nagle zostaje odkryte, że następnym Przebudzonym (czyli właśnie powracające żywe antyki służące Sombrze) ma być sama… córka Króla Sombry, Obsidian. Zostaje podjęta decyzja o próbie jej, hm, nazwijmy to… nawrócenia, a na przewidywane miejsce jej powrotu przybywa całkiem spora siła ognia. Sama powracająca do życia klacz dość szybko zdaje sobie sprawę z braku szans i poddaje się. Jest mocno przytłoczona ogromem zmian jaki zaszedł w przeciągu jej nieobecności, a także… No właśnie, Obsidian. Myślę, że szok kulturowy to najlżejsze określenie, jakiego można użyć co do zderzenia z ideami, technologiami, kulturą i codziennością współczesnego świata. Chyba są to najciekawsze opisy w opowiadaniu, gdy oczekiwania i przyzwyczajenia Obsidian są, mniej lub bardziej brutalnie, zderzane z rzeczywistością. Ogólnie Obsidian jest bardzo dobrze zbudowaną postacią. Wychowanie Sombry odcisnęło na niej wyraźny ślad, mimo to… nie potrafię jej nazwać złym kucykiem, zresztą jak większość postaci. Niedostosowanym? Owszem. Żyjącym cudzymi marzeniami? A jakże. Wiecznie porównująca się do osoby, którą uważa za najwyższą, czyli Sombre? Tak. Zanurzoną w jego ideach? Żeby tylko! Ale złą? Nie, miała już dość okazji, by taką zostać nazwaną, ale z jakiegoś powodu z nich nie skorzystała. Oczywiście, nadal wierzy w powrót swojego ojca (do teorii fabularnych przejdę potem), nadal jest wierna, przynajmniej w dużej części, jego słowom, ale jest w stanie zaakceptować pewne zmiany i przynajmniej częściowo się do nich dostosować. Powiem więcej, nawet planuje wykorzystać swojego obecnego wroga (w bardzo ogólnym założeniu Equestrie, a przede wszystkim Twi), by jak najwięcej dowiedzieć się o dzisiejszym świecie, by móc, w razie powrotu ojca, być jak najprzydatniejszą, ale… no właśnie, ona ma jakiś kręgosłupek (bo do kręgosłupu jednak trochę brakuje) moralny. Przede wszystkim; stara się nie łamać obietnic i jest wierna. To już dość dużo, jak na córkę kogoś takiego. Oczywiście wierna także temu komuś, ale to inna sprawa. Nie do końca wiemy na ile jest to strach przed nim, a na ile faktyczny podziw jego i szczera wierność. Jest bardzo sumienna w swych obowiązkach i stara się jak może, zwłaszcza jeśli chodzi o naukę. Jest też bardzo inteligentną i dość mądrą klaczą, choć jej wiedza nie jest najbardziej aktualna, a i jej poglądy są przynajmniej bliskie stalinizmowi, nazizmowi, polpoteizmowi i maoizmowi razem wziętymi (sombryzm?). Ma też zakorzeniony szacunek do autorytetów (na ile wynika on ze strachu to też inna sprawa), a także jest ambitna (chociaż niekoniecznie w dobrych celach, ale sama w sobie ta cecha nie jest zła). Myślę, że gdyby Twi bardziej rozsądnie podchodziła do prób jej resocjalizacji, fanfik wyglądał by całkowicie inaczej. Bo musicie wiedzieć, że Twi, mimo lat doświadczenia, a już zwłaszcza w postaci Cozy Glow i Starlight Glimmer, powinna wiedzieć, że nie może podejść do tego jak do problemu logicznego, który można rozwiązać wystarczającą ilością różnych prób i błędów, a jak do kucyka. Kurczę, gdyby ona słuchała się własnych rad, prawdopodobnie ten fanfik już by zmierzał w wątku jej resocjalizacji do szybszego rozstrzygnięcia! A aktualnie nie jest on nawet w 1/10. Twi boi się (albo przynajmniej nie chcę) z nią rozmawiać, zwłaszcza o ojcu i jej przekonaniach! Nie potrafi zrozumieć, że ona była tresowana, a nie wychowywana (choć sama chyba o tym mówiła, albo przynajmniej ktoś w jej otoczeniu tak to określił). Serio, pomysły jej przyjaciółek wydają mi się przynajmniej trochę rozsądniejsze, niż to, co sama czasami robi. Jestem ciekaw, kiedy Twi stwierdzi, że może należy spróbować ten problem rozmową i spokojnym obalaniem argumentów jej światopoglądu. Szczerze, to chyba Twi wypada najsłabiej ze wszystkich księżniczek (bo musicie wiedzieć, że jej przyjaciółki też zostały księżniczkami, a nawet doczekały się potomstwa), już nawet pomysł Luny, który byłby co prawda zamieceniem problemu pod dywan, wydaje mi się łatwiejszy i skuteczniejszy w realizacji, niż to, co próbuje uskuteczniać Twi. Aż dziwne, że nikt nie poprosił Luny o zbadanie jej snów, zwłaszcza, że wiadomo, że ma koszmary. I to, że Luna jest przynajmniej wroga co do Sombry i jej córki to inna sprawa – obowiązek państwowy niestety czasem trzeba oddzielić od prywatnych uczuć, zwłaszcza, jako władczyni. Właściwie najwięcej szacunku Twi u mnie zyskała za herbatę jaśminową. I wiem, znajdą się zaraz tacy, co będą mówić, że piszę to z perspektywy czytelnika, który jest uprzywilejowany względem postaci… Ale na litość, kto jak kto, ale Twi powinna mieć przynajmniej trochę więcej rigczu przy próbach resocjalizacji kogoś, kto wypowiedział ze pięć zdań podczas akcji serialu, a głównie atakował i zniewalał. Fascynuje mnie też to, że większość tak bezwarunkowo ufa Obsi. Wygląda na to, że nie tylko ona nie wyciąga poprawnych wniosków z lekcji przyjaźni, a czasem wrogości. No i oczywiście nutka fałszu u Obsidian najmniej obchodzi Twi wtedy, gdy mowa o czarnej magii. Twi prawdopodobnie będzie ponosić porażki do momentu, aż sama nie zastosuje się do, przynajmniej, swoich porad – między innymi o nie baniu się w kwestii zadawania pytań. Czas na kącik teoretyka spiskowego (zakłada foliową czapkę) fabularnego! Jako, że fanfik nie jest ukończony, a ma jakieś tam na to szanse (małe bo małe, patrząc, po dacie ostatniego rozdziału, ale jednak), mogę pobawić się trochę w bezczeszczenie myśli i zamiarów autora i zostawionych przez niego wskazówek i wyciągania z nich sprzecznych z jego planami wniosków. Spoiler Zaczniemy od wątku Przebudzonych i Sombry. Nie jest wielką tajemnicą, że do czegoś to zmierza. Ciężko mi powiedzieć, na ile powrót samego Sombry jest prawdopodobny, byłoby to jednak wysoce niesatysfakcjonujące, bo aż zbyt przewidywalne. Ot, mamy wątek jakiegoś Przebudzonego (ewentualnie bardziej wiernego [czy ze strachu, to już nie ważne] kryształowego kucyka, będącego blisko dworu) na dwa lata przed innymi, ale już po jakimś znormalizowaniu Królestwa, który prawdopodobnie wziął zwłoki (a raczej resztki jego zwłok) z grobu (znaczy wzięte zostały na pewno, ale nie koniecznie przez niego), a także kryształy, powstałe celowo przy użyciu afroamerykańskiej magii, w patykowilku w… Everfree, a także prawdopodobnie w innych, agresywniejszych ostatnio, zwierzakach. Jeśli nie podejmie ten ktoś, kto był tam te dwa lata temu i prawdopodobnie też on wziął te resztki zwłok, próby wskrzeszenia Sombry w jakiś sposób (choćby scenariusz odrodzenia w ciele Obsydian jako naczyniu, co by tłumaczyło bardzo rygorystyczne podejście do następczyni, a także samą chęć jej posiadania – ze względu na krew czy coś), to przynajmniej zapewni mu godniejszy pochówek poza ciekawskimi oczami albo wręcz przeciwnie, dla odpowiednich oczu, i zacznie kontynuować wraz z innymi, niewykrytymi zwolennikami Sombry, jego dzieło. Chyba mniej bym się obraził przy ostatniej opcji, była by trudniejsza do przewidzenia, łatwiejsza w subtelnych poszlakach i trochę mniej spodziewana. Przejdźmy do samej Obsi, a raczej do prób jej resocjalizacji. Jeśli ktoś faktycznie przywróci jej ojca do życia, lub przynajmniej będzie kontynuował/odraczał jego dzieło (choć tu jest to minimalnie mniej prawdodobone), to przewidywał bym reformacje a’la Zuko z „Awatara: Legendy Aanga”, czyt. początkowa zdrada, ale trapiące wątpliwości i ostateczne kapnięcie się, że źle się zrobiło. Ona nadal, mimo wszystko (a może raczej, przez wszystko) jest wierna swojemu ojcu i nie rozumie współczesnego świata, ale… mimo wszystko bardzo powoli uczy się przyjaźni. Nie tak jak ona chcę, nie tak jak Twi chce, ale powoli przywiązuje się do niektórych osób, rzeczy, zjawisk. Powrót jej ojca/jego zwolenników będzie tym większym szokiem, im dłużej to zajmie. No, chyba, że zostanie porwana i wykorzystana jako naczynie dla wracającego ojca – nie sądzę, by miała wiele przeciwko, ale to już utrudnia powrót do czystych myśli w przewidywalny sposób, a partyzantka umysłowa będzie dość ciężka do opisania, choć niewątpliwie ciekawa. Najbardziej jednak wątpię, że wszystko pójdzie gładko. Zbyt dużo wątków, zbyt wiele wskazówek. No, chyba, że są po to, by zmylić czytelnika, a okaże się finalnie, że siły dobra, mimo nielicznych scen akcji, w jakiś sposób zdławią Przebudzonych i resztki magii Sombry, ale było by to dość… nieortodoksyjne zakończenie fanfika, co nie znaczy, że wykluczone. Prawdopodobnie autor śmiertelnie się na mnie obrazi za brednie, jakie prawdopodobnie jego zdaniem wysnułem z misternie zostawianych przez niego szlaków, wskazówek i dowodów, no ale na razie tylko to przychodzi mi do głowy. Choć nie powiem, śmiesznie będzie, gdy opowiadanie potoczy się jednym z przewidzianych przeze mnie torów, ale no nie mogę zakładać, że tak będzie. Równie możliwe jest jakieś dziwne zakończenie, gdzie w planetę przywala asteroida i kończy przygody Obsi, Twi i spółki! To by było zakończenie, a nie jakieś pletu metu z próbami reformacji Obsidian! O! Ale mówiąc już w pełni poważnie, mam nadzieje, że chociaż częściowo odgadłem „co autor miał na myśli”, i że się na mnie nie obrazi, jeśli tak nie jest. Podsumowując, jest to bardzo dobry SoL, będący w swoim klimacie, chociaż potrafiącym od czasu do czasu wykreować inną atmosferę. Wyjątkowy w tym jak podchodzi do kwestii szoku kulturalnego. Świetny w tym jak kreuje postacie. Idealny w swoim tempie akcji. Nie bezpośredni w konflikcie (co akurat może się odbić czkawką Equestrii i Twi, ale to już ich problem) między nowym a wykrzywionym starym. Wciągający (jeśli siedzę nad lekturą do 5 nad ranem, mówiąc sobie „jeszcze jeden rozdział” to jest świetnie!). Chociaż oczywiście nie jest to fanfik dla każdego, głownie właśnie przez swoją SoLowość i tempo akcji z niej wnikające. Nie jest to SoL czystej krwi, jest tu mocny kontrast między swego rodzaju… nawet nie wiem jak to nazwać… epickością?... wydarzeń, w postaci losów Kryształowego, ilością (luźnych, bo luźnych, ale jednak) księżniczek na tekst kwadratowy, wątkami mrocznej magii a codziennością, uczeniem się i przyjaźnią… jednak myślę, że nie jest to minus, a raczej cecha charakterystyczna fika. Nie każdemu się ona spodoba, ale mi akurat podpasowała. Także polecam. Coś jeszcze? Chyba nie. Komentarz i tak ma prawie 4 i pół strony w Wordzie, także… Pozdrawiam! 3 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Ghatorr Napisano 21 Kwiecień Autor Share Napisano 21 Kwiecień Dobry wieczór wszystkim ludziom którzy jeszcze z jakiegoś powodu tu zaglądają. Po krótkiej przerwie (acz dalej wypełnionej pisaniem - po prostu bez wydawania, tak jakoś) na forum wjeżdża kolejny, dziesiąty już rozdział, a w nim jeszcze więcej szukania książki dla młodzieży, przyjaźni i wzmianek o Czcigodnym Ojcu. Miłej lektury, idę męczyć kolejne rozdziały. Jestem prawie pewien, że nie jest to gorsze niż taka jedna wydana książka którą mam ostatnio pecha czytać... Rozdział X 4 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Cahan Napisano 22 Kwiecień Share Napisano 22 Kwiecień Kolejny rozdział i... widać, że było to pisane na siłę. Z jednej strony mamy tu małego questa - Obsidian musi zdobyć książkę, co jest ukazane nieco komediowo. I wszystko spoko, ale powiedziałabym, że nieco za mało komediowo. Wciąż jest to kawałek dobrego, ładnego tekstu, po prostu brakuje tu ghatorro-humoru, który bardzo by pasował do takiej sekwencji. Przebłyski dawnego geniuszu się pojawiają przy całej interakcji z Sebright, ale to w sumie tyle. O, jeszcze bibliotekarka na plus. Bardzo łatwo było się utożsamiać z Obsidian w tym rozdziale, jest fajnie pisaną postacią, ale nieco przyczepiłabym się do tego jak otoczenie na nią reaguje. Proskenion, Sebright i Joy - nie mam się do czego przyczepić, ta trójka jest dziwna, więc ma prawo ją lubić. Raczej mam problem z tym, że Starlight i Twilight nieco za bardzo jej odpuściły sytuację z gazetą. Nie to, że wybaczyły jej chwilową, emocjonalną reakcję. Tylko to, że bardziej nie drążyły tematu co się wydarzyło. Wątek z grobem Sombry nawet ciekawy, ale krótki. Ciekawe, czy naprawdę zwłoki ktoś podwędził 5 lat temu, czy po prostu był takim miłośnikiem, że róża zrobiła speedrun. No nic, póki co wątek Sombry, Przebudzonych i ataków w Everfree, które wydają się ze sobą połączone są pewną tajemnicą. No nic, pisz dalej. I nie, nie jest to gorsze od tamtej książki. Obiektywnie jest dobre, po prostu nie jest to szczyt Twojej formy. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Józef B Napisano 29 Kwiecień Share Napisano 29 Kwiecień Tydzień temu, gdy autor opublikował 10ty rozdział, obiecałem sobie, że przeczytam całość ponownie. I w taki oto przyjemny sposób spędziłem sporą część z weekendu, czytając o perypetiach Księżniczki Opsydian. W tym miejscu mógłbym napisać swoją szczegółową opinię o całym opowiadaniu, ale wolę się z tym powstrzymać (z nadzieją) aż zostanie on skończony, więc ograniczę się do słów wciągający, świeży oraz przyjemny w czytaniu. A teraz część właściwa, czyli moje przemyślenia (i opinie) o 10 rozdziale. Uwaga SPOJLERY. Spoiler Akcja się rozpoczyna tam, gdzie skoczyła się ostatnio i podejrzewam, że rozdział 11, rozpocznie się tam, gdzie, ten kończy, ale wracając, Obsydian potrzebuje drugiej części książki, której nie może znaleźć ani w bibliotece w zamku, ani w miejskiej, więc razem Proskenionem udaje się do Szkoły Przyjaźni. Wątek kończy się wraz z pożyczeniem książki od Sebright, co się dzieje w połowie (stanowczo zbyt krótkiego według mnie) rozdziału. W międzyczasie dowiadujemy się o kolejnym dziwnie zachowującym się monstrum w Everfree i o rozwoju wydarzeń w Kryształowym Imperium związanymi ze szczątkami Sombry. Do tego miejsca rozdział bez problemu dorównuje pozostałym, ale od momentu dokonania egzekucji na gazecie to mam dziwne wrażenie, że postacie zachowują się bardziej irracjonalnie niż normalnie. Twilight nie sprawdziła co dzieje się z jej podopieczną, choć musiało minąć kilka godzin (juki z GPS nie są według mnie wystarczającym wyjaśnieniem dla paranoicznej księżniczki [szczególnie że to było pierwsze wyjście Opsydian samej w jej życiu {nie licząc incydentu z teleportacją}] jaką jest Twi) od wejścia do szkoły do wyjścia. Starlight nie widzi większego problemu, z tym że potencjalnie nieobliczalny jednorożec biega po szkole (próbował Ktoś tego kakao z piankami, warto?). Opsydian też niezbyt się przejmuje całym zamieszaniem, jakie spowodowała. Ostatnim co mógłbym wypomnieć to samo zakończenie, Opsydian po raz drugi tego dnia wychodzi z zamku, o ile ostatnio można było to przeświadczeniem o wielkim geniuszu Twilight w projektowaniu kar, to teraz jedynym wyjaśnieniem jest wychowanie bez stresowe ;-). Kończąc, uważam, że rozdział jest (mimu kilku wad) dobry i w wyczekiwaniu będę czekał na kolejny. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Sun Napisano 26 Maj Share Napisano 26 Maj Długo trzeba było czekać na rozdział. Ale w końcu jest. Taki całkiem OK filler. Owszem, były lepsze rozdziały, ale czytało mi się przyjemnie. Czuć było klimacik KO. Może nie tak silny jak pamiętam, ale był. Rozdział kręci się wokół tego, że Obsidian szuka drugiego tomu książki, którą musi przeczytać za karę. Podobno kiepskiej, choć z tekstu niespecjalnie to wynika. Dość dziwna kara jak na Twilight, ale OK, niech będzie. No i Obsidian szuka, a my obserwujemy jej społeczne niedostosowanie po raz kolejny. Oczywiście wzbogacone porcją narratorskich żartów. Wypada to całkiem nieźle. Nieźle, ale nie wybitnie. Po prostu miałem wrażenie, że czytam tekst napisany poprawnie i dający mi wszystko to, czego się spodziewam, ale nic ponadto. Czy to źle? W sumie nie. Przyszedłem tu patrzeć na problemy Obsidian i dostałem problemy Obsidian. Dużo bardziej podobała mi się scena z grobowca. Czułem tajemnicę wiszącą w powietrzu, trochę frustracji poszukujących, którzy widzą, że coś im umyka i w ogóle. No i plus za kwiaciarza. Bardzo fajny dodatek. No i plus za scenkę z listem do Joy i drogę do jej zamku. To nie tylko pasuje do postaci, ale też mnie rozbawił. Z minusów, poza oczywiście tym, że czekaliśmy długo, to dla mnie, na minus scena przed kioskiem. Kompletnie mi się nie podobała. Znaczy, rozumiem, że Obsidian mogła się wkurzyć na takie farmazony, jestem skłonny zrozumieć, że rozerwała czasopismo (choć na tym etapie powinna się bardziej kontrolować, moim zdaniem), ale nie podobało mi się to pojawienie się tłumu i jakoś tak cała konstrukcja ogólnie do mnie nie przemówiła. Nawet jeśli to dobra lekcja. No i przyznam, zaskoczyło mnie, że Obsidian jeszcze nie ogarnia, że za rzeczy się płaci. Na tym etapie powinna być świadoma istnienia systemu monetarnego i tego, ze zwykłe kucyki za rzeczy płacą. Mogłaby uważać, że płacenie jest dla plebsu, ale sam koncept nie powinien być dla niej obcy. Poza tym, to też by miało potencjał. Spoiler - Musisz za to zapłacić. - Czy wiesz kim ja jestem? - Nie i nic mnie to nie obchodzi. Płać dziewucho. Albo coś w tym stylu. Ogólnie, to nie jest najlepszy rozdział KO, ale z drugiej strony, to jest rozdział po długiej przerwie, więc mu wybaczam. Polecam i czekam na 11. 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Ghatorr Napisano 7 Lipiec Autor Share Napisano 7 Lipiec Dzień dobry, drodzy czytelnicy! Nadeszła wiekopomna chwila, w której dostajecie nie dość, że aktualizację KO, to jeszcze aktualizację podwójną. Dwa świeże rozdziały - XI oraz XII - wpadają do internetu. - Rozdział XI - Rozdział XII Miłej lektury! 2 2 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Recommended Posts
Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony
Utwórz konto
Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!
Zarejestruj nowe kontoZaloguj się
Posiadasz własne konto? Użyj go!
Zaloguj się