Skocz do zawartości

W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna idąca po jedzenie)


kapi

Recommended Posts

- Um... - Animal zarumieniła się mimowolnie. Miano małej pacjentki wprawiało ją w lekki wstyd. - D-dobrze... - wykrztusiła po chwili milczenia. Klacz spojrzała na Grima Cognizance'a, był naprawdę bardzo skupiony na miejscu skąd mogły w każdej chwili wynurzyć się Mantykory. Pegazica spojrzała na Angela, no pięknie... i co ona zdziała, kiedy walka się rozpocznie. Mantykor na pewno już nie będzie chciała skrzywdzić, a szok po tym co zrobiła Podmieńcowi wciąż był obecny. Kucykowi zadrżały nogi. Czuła się bezradna.

- J-ja... przepraszam... wyjąkała. Wiedziała, że zapewne pozostali towarzysze nie będą wiedzieć o co jej chodzi. - Nie będę mogła Wam pomóc... nie dam rady... tak mi przykro... - dodała, aby nikt się nie zastanawiał nad sensem jej przeprosin. 

Edytowano przez WilczaNati
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ryk wytrącił kucyka z równowagi, ten nie dopuścił jednak do utraty ciężko wypracowanego skupienia. Strach wciąż był gdzieś tam obecny, odepchnął go w głąb, aby mu nie przeszkadzał. Dzwięk był bardzo głośny i ogłuszył go na chwilę, ale tym łatwiej pozwolił mu zlokalizować cel. Grim przełknął ślinę, zaschło mu w gardle. Usłyszał słowa wypowiedziane przez Animal Heart.

Ta nowa ma rację. Nawet nie powinnaś sie narażać. Zrobiłaś dla nas już bardzo dużo, nawet wbrew sobie. Dziękuję ci za wszystko. - powiedział powoli, dobitnym, niskim głosem. Spojrzenie skierowane w zagrożenie stało się bardzo smutne. - Jestem wam wdzięczny, że opatrzyliście rany Animal.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taka śmieszna uwaga. Rebon, powiedziałeś, że szukasz dalej, ale nic o tym, żebyś zabrał te zioła co je już znalazłeś xD. Rozumiem, że jednak zrywasz tamte i dopiero potem szukasz dalej, tak? Jeśli robisz tak, jak zapisałem wyżej to:

 

Rebon zerwał zioła, jednak nie miał za bardzo gdzie je schować, podniósł wzrok i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu innych roślin. Pośród drzew jego wzrok padł na mały krzak, z którego w cieniu wielkiego drzewa wyrastał czerwono-żółty rozłożysty kwiat. Był to dość rzadki okaz rośliny, która jeszcze rzadziej kwitła. Kwiatostan tego krzewu nadawał się do wielu mikstur, a po spożyciu na surowo bardzo szybko regenerował nadwątlone siły i uzdrawiał nawet ciężkie rany. Jednak zerwanie go było bardzo trudne, gdyż odznaczał się wyjątkową wręcz delikatnością na urazy mechaniczne.

 

Atlantis ponownie zaczął formować z mocy masę, którą zamierzał przerobić na golema, jednakże rozległ się jeden z potężnych ryków, który przeraził skupionego maga. Doprowadziło to do podobnego jak wcześniej załamania energii magicznej i rozproszenia czaru.

 

Blue rozejrzała się, jednakże jedyne co aktualnie znalazła przy sobie, co nadawałoby się na prowizoryczny opatrunek, to swój czarny płaszcz.

 

Masked przygotował kulę przezroczystej energii, która pulsowała i zaginała z lekka obraz, przez co widać było gdzie się ona znajduje. W chwili uderzenia ten czar powodował dość tępy ból, który nie czynił większej szkody, ale często ogłuszał przeciwnika.

 

Wtedy zza wzgórza wyłoniły się mantykory. Na początku trzy, na których jechało trzech Changelingów. Ubrani i wyposażeni tak samo wjechali na szczyt z wyjętymi już pistoletami, które świeciły się w słońcu. Nie zwolnili nawet, aby zbadać sytuację od razu zaszarżowali z górki nabierając dużej prędkości, jednak ich celem nie były kuce, strażnicy skierowali się jakby bardziej na bok, w kierunku domu farmera, choć nie bezpośrednio na niego. Ziemia drżała, pierwsza trójka przebyła już dwa metry, gdy za nią pojawiła się reszta zwierząt, jednak bez jeźdźców. 

 

Wtedy to zareagował Grim, na to czekał, do tego się przygotowywał, gdy tylko zauważył wroga momentalnie nacisnął spust. Rozległ się huk wystrzału, a z lufy wyfrunęły iskry. Kula poszybowała ku przeciwnikom. Wbiła się w bok głowy jednego ze strażników, słychać było dźwięk łamanych kości trzewioczaszki, pocisk jednak nie przeszedł na wylot i ugrzązł w górnej szczęce. Changeling się zachwiał i prawie spadł ze swego wierzchowca, jednak udało mu się odzyskać równowagę, rana obficie krwawiła, jednak on nie przejmował się tym zanadto.

 

Yellow złożył kopyta po czym wyciągnął je do przodu, wystrzeliła z nich zielona kula, która poleciała za wzgórze, ciągnęła za sobą poświatę, przez co przypominała małą kometę. Po chwili zza pagórka dobiegły głosy kolejnych ryków mantykor, większość z tych zwierząt uczestniczących w aktualnej walce zawróciło i popędziło w kierunku głosów. Animal zrozumiała co mówiły tamte ryki, były one charakterystyczne dla samic tego gatunku, kiedy broniły swych małych.

 

Na polu bitwy zatem zostało na razie trzech Changelingów z ich wierzchowcami i dwie inne mantykory.

 

Sandstorm słyszała już wyraźnie większość dźwięków oraz czuła drżenie ziemi, musiało to oznaczać, iż docierała do celu.

 

Nick i Wiktor 1 minuta i 35 sekund do przybycia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlantis wkurzony kolejną nie udaną próbą stworzenia Golema zaczął się trochę denerwować.

Jednak wpadł na mały plan.W tym samym momencie postanowił teleportować podmieńca tuz przed siebie,jednocześnie aktywując osłonę amuletu.

 

W tym samym czasie Blue była zawiedziona że będzie jednak musiała użyć swojego płaszcza.jednym ruchem wyjęła sztylet,po czym odcięła kawałek materiału wystarczający by

dał radę zasłonić ranę Pegazicy . Po czym zaczęła owijać ranę.jednocześnie mówiąc:Trzymaj ,gdyż może trochę szczypać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Świetne opisy, Kapi. Serio.)

 

Siła odrzutu lekko zachwiała ogierem, który krzyknął tryumfalnie, widząc trafienie. Wróg wciąż żył jednak, a i potwory nie wyglądają na zbyt sympatyczne istoty. Grim schwycił pistolet za ciepłą jeszcze lufę, drugim kopytem szybko dobywając miecza. Niestety wrogowie mieli tę przewagę, że dosiadali mantykor. Nie dość, iż mieli większe pole manewru, to jeszcze bestie same w sobie są bronią. Pistoletu przeładować chyba nie zdąży, więc użyje go nieco inaczej. Skupił się, wycelował, naniósł poprawkę na czynniki środowiskowe i cisnął bronią w najbliższego Changelinga z zamiarem zwalenia go z wierzchowca lub choćby wytrącenia z równowagi. Nie mógł dopuścić, by Animal znów znalazła się w niebezpieczeństwie. Nie tym razem. W głowie kucyka narodził się pewien szalenie ryzykowny plan. Otóż spróbuje odwrócić uwagę nieprzyjaciół. Może drużyna go wesprze, jeśli nie to przynajmniej umrze z godnością.

 - Tutaj jestem, ślepe robale! Jeszcze mało dostaliście, okupanci! - wykrzyczał gniewnie. Był zły, mimo lekkiego strachu szarpiącego od czasu do czasu trzewiami. Zamachał mieczem i splunął.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak zrywałem tamte "chwasty" ale zapomniałem o tym napisać  :giggle: 

Alchemik bardzo się zdziwił, gdy zobaczył Ognisty Krzew (chyba może się tak nazywać, to dla urozmaicenia rozgrywki). Miał ją tylko raz w dłoniach i nie spodziewał się, że taka sytuacja może się powtórzyć. Cholera... i jak tu ją zerwać? Nie mam sprzętu... - Pomyślał po czym usiadł i zaczął medytować, aby coś wymyślić. Przeglądał swój umysł w poszukiwaniu jakiejś zdolności Alchemicznej, która pomoże mu w zdobyciu tego okazu tak, aby go nie uszkodzić. Rebon myśl, kiedyś ci się udało to i teraz też ci się uda, tylko myśl - Powtarzał te zdanie parę razy w głowie. Kwiat był na tyle delikatny, że jedno złe posunięcie a nie nada się do użytku. Niestety był tak pogrążony w medytacji, że nie usłyszał ryków Mantykor które atakowały jego przyjaciół.

Edytowano przez RebonMLP
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Animal zaczęła panikować na widok Podmieńców na Mantykorach. Wzięła głęboki oddech i zobaczyła jak Grim trafił jednego z przeciwników. Klacz chciała jakoś pomóc drużynie, ale jak miała tego dokonać. Nagle w jej głowie zaświtał pomysł. Wciąż miała naszyjnik, mogła spróbować wezwać, najlepiej jakieś latające zwierzęta. Pegazica skupiła się na wilczym kle, wiszącym na jej szyi. W myślach wołała do niego i prosiła by przybyły jastrzębie. Te zwinne ptaki będą w stanie uciec, jeśli będzie im coś zagrażać. Patrzyła na kieł z nadzieją, że za chwilę rozjarzy się zieloną aurą magii - dokładniej aurą natury. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlantis spróbował zaklęcia teleportacji, zawsze ciężko jest to zrobić z istotami myślącymi, które jeszcze na dodatek tego nie chcą. Ogier zdziwił się więc bardzo, gdy spróbował tego dokonać. Nastawiał się na ciężki orzech do zgryzienia, lecz Changeling miał słabą wolę i nie przysporzyło to magowi większych trudności. Po chwili w okół jednego z wrogów pojawiła się niebieska otoczka, która momentalnie zamknęła isę w kulę i w niespełna sekundę wybuchła, aby pojawić się przed Atlantisem. Changeling jednak od razu zorientował się w sytuacji i nie był nią jakoś szczególnie zaskoczony, czy to dlatego, ze nie myślał nad tym, czy, że po prostu ujrzał wroga, to instynkt nakazywał mu walkę.

 

Blue zawiązała prowizoryczny bandaż ze swego płaszcza. Skutecznie ograniczał upływ krwi i wspomagał gojenie, jednakże płaszcz stracił trochę ze swego dawnego piękna.

 

Grim rzucił swym pistoletem w tego samego changelinga, którego wcześniej postrzelił w głowę. Przedmiot dosięgnął celu i trafił strażnika w prawe przednie kopyto, po czym się odbił. Wróg lekko się zachwiał i przeklną pod nosem, lecz zachował panowanie nad wierzchowcem.

 

Rebon zaczął się głęboko zastanawiać, przeglądał w głowie tekst ksiąg, które zapamiętał jednak puki co nic sobie nie przypomniał, co mogłoby tu pomóc. (tak może to się nazywać Ognisty Krzew :pinkie3: )

 

Animal tymczasem skupiła się na naszyjniku. I gdy już traciła nadzieję, ten zajarzył się lekkim zielonym światłem. Pegazica spojrzała w górę i dostrzegła dwa szybko poruszające się w jej stronę punkty na niebie od strony lasu, jednak były jeszcze dość daleko.

 

Masked cisnął kulą wprost w pierwszą z mantykor, której oczy powędrowały do tyłu, a ona cała przewróciła się na ziemię. Siła nagłego hamowania wysadziła z niej changelinga, który wcześniej otrzymał postrzał w twarz. Ten jednak, wykonał przewrót, przez co zmniejszył siłę uderzenia i od razu wstał na nogi. Po chwili wysłał kulę ognia, która uderzyła w ten sam cel, odrzucając lekko mantykorę do tyłu. Jedna z tych bestii, nie dosiadana przez nikogo przestraszyła się i zaczęła uciekać w stronę domu rolnika przed ogniem, który rozprysł się od czaru, jednak szybko wygasł.

 

Yellow skupił się na jakimś kolejnym czarze, który chciał rzucić, jednak coś poszło nie tak i nastąpił mały wybuch mocy, który odrzucił maga lekko w tył.

 

Sandstorm ujrzała wiele mantykor zgromadzonych w okół zielonej kuli, która wydawała dźwięki, był to dość niecodzienny widok, ale niechybnie oznaczał, iż zbliża się do celu.

 

Nick i Wiktor 1 minuta 25 sekund.

 

Changeling, który przeniósł się w pobliże Atlantisa zamachnął się i chciał uderzyć go pistoletem, jednocześnie wypalając z nieo, jednak po teleportacji dostał lekkich zawrotów głowy i, i cios, i pocisk trafiły w powietrze.

 

Ten, który spadł z mantykory stanął po przewrocie i wycelował. Miał serdecznie dość ogiera, który naładował mu buzie żelazem i jeszcze obił rękę. Uniósł pierwszy z pistoletów w jego kierunku i oddał strzał. Pocisk trafił przeszywając lewą przednią nogę Grima. Ogier poczuł ból i strugę krwi, która spływała po jego nodze. Początkowo ugiął się, lecz nie był w końcu jakimś słabeuszem, wytrzymał, co wytrzymać musiał i znów staną pewnie, choć noga dalej paliła bólem.

 

Ostatni ze strażników, który dosiadał mantykory, uznał Maskeda za największe zagrożenie, więc w pełnym galopie oddał w jego stronę strzał. I tym razem pocisk dosięgnął celu, trafił ogiera w klatkę piersiową, rozdzierając mu skórę. Masked zawył z bólu, po czym zaczął się chwiać. Nogi ugięły się pod nim, a ciało zwaliło się na ziemię. Widział, iż z korpusu leci obficie krew. Powoli zaczęło mu się ściemniać przed oczami, jednak skupił się i zachował przytomność, spróbował wstać, jednak nie był w stanie się poruszyć. Stracił kontrolę nad swym ciałem, każde napięcie mięśnia sprawiało ból, choć po chwili opanował się z lekka i był już w stanie w ograniczony sposób ruszać przednimi nogami, lecz nie było mowy o wstawaniu.

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlantis wiedział że podmieniec przed nim nie ma najmniejszych szans na wygraną lecz kontem oka zobaczył padającego Maskeda na ziemie i zawołał do Blue

Pomóż mu jednocześnie samemu używając zaklęcia magicznych pęt na przeciwniku.

 

Blue usłyszawszy słowa Atlantis obróciła się w stronę zamaskowanego kuca,wiedziała że może mu pomóc ale musi to zrobić natychmiast.

Po czym powiedziała do Animal:Zajmij się smokiem a ja muszę pobiec mu pomóc,temu rannemu ogierowi.Po czym pobiegła w miejsce pomiędzy podmieńcem a pomóc rannemu.

Edytowano przez Atlantis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alchemik jeszcze bardziej pogrążył się w myślach. Najgorsze było to, że jego myśli były przepełnione wszelaką wiedzą i treściami ksiąg które przeczytał. W pewnym momencie przypomniał sobie o księgach z Kryształowego Imperium a dokładniej o Dziale Zakazanym do którego dostępu udzieliła mu Cadence. Rebon postanowił przestudiować zawarte w nich informacje jeszcze raz i był pewny, że uda mu się coś znaleźć. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maskeda przejął niewyobrażalny bul. To był najgorszy moment na takie rany, wiedział o tym i postanowił zaryzykować. Wiedział że to niebezpieczne i że jeśli reszta to zobaczy to ich relacje pogorszą się. Rana wyłączyła go z walki ale to nie był jego koniec. Ogier rozpoczął po cichu wypowiadać dziwną inkantację. Jego głos był głęboki a słowa brzmiały jakby wypowiadane ze wszystkich stron naraz. Jego mięśnie rozluźniły się a wszystkie włosy nastroszyły natychmiastowo. Była to czarna magia, wiedział że bul może mu przeszkodzić w wypowiadaniu zaklęcia jednak musiał wrócić do wali i pomóc towarzyszą. Bul przeszywał go falami jednak Masked powoli zatracał się w słowach, zaczynał tracić kontakt z rzeczywistością. Zaklęcie było prawie gotowe. Wtem jego oczy zabłysnęły czerwienią a maska pękła w okolicy lewego oka, a Kuc wypowiedział ostatnie słowo...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grim osiągnął swój cel. Nie do końca jednak tak, jakby chciał. Mimo skupienia i planu działania umknął mu pewien drobny szczegół. Wróg także dysponował pistoletem. I potrafił skutecznie go używać. Kuc został brutalnie wyrwany z pewnego rodzaju bojowego uniesienia przez dwa pociski. Jeden boleśnie wbijający się w jego własną lewą przednią nogę, drugi powalający towarzysza broni. Ten pierwszy miał cokolwiek większe znaczenie dla zainteresowanego, choć mniejsze dla całej drużyny. Ból rozszedł się po zranionej kończynie, ogier wytrzymał go jednak, choć z niemałym trudem. Krwawił na dodatek. Ale wróg miał się w gorszej sytuacji. Ten fakt dodał Grimowi trochę sił. Z zawziętością malującą się na twarzy oraz wściekłoscią w sercu ruszył z mieczem w kopycie na nieprzyjaciela. Wiedział, że ma niewiele czasu, wkrótce drugi pistolet Changelinga może wypalić mu prosto w twarz. Dlatego jak mógł utrudniał mu celowanie, klucząc i zygzakując. Gdy tylko dotarł, jeśli zdążył, spróbował zamarkować cięcie w pierś, by w ostatniej chwili zadać cios w szyję. Może się uda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Róg Atlantisa zaświecił się niebieskim światłem. Ten sam blask pojawił się w kilku miejscach pod Changelingiem. Po chwili z tamtąd wystrzeliły błękitnego koloru wiązki energii, w kształcie roślinnych pnączy. W sekundę owinęły całego przeciwnika, utrudniając mu ruchy. Nie stanowiły kokonu, jednak trzymały mocno i odsłaniały tylko głowę i losowe skrawki reszty ciała.

 

Blue podbiegła do Maskeda.

 

Rebon wędrował myślami po stronicach ksiąg, aż w końcu natrafił na zapisek dotyczący tego kwiatu. Nie wolno było go zrywać, należało, albo ściąć, bardzo ostrym ostrzem, tuż przy samych liściach, poniżej płatków korony, lub zdezintegrować magicznie cząsteczki w tamtym obszarze. Dopuszczalne jest również wyważenie roztworu z mchu i paru kropel soku z górskich kryształów znajdujących się w górach na północ od Kryształowego Imperium.

 

Masked wykorzystał mroczne moce, te otuliły go przezroczystą peleryną chłodu, oraz uleczyły rany. Krew nie przestała lecieć całkowicie, a rana nadal pozostawała, jednak ból ustąpił zupełnie. Ogier mógł wstać. Jednak cena za kożystanie z mrocznej magii jest zwykle wysoka. Wszystko zależy od umiejętności maga, jednak tym razem nie okazały się one wystarczające. Za każdym razem gdy się zn jej korzysta, jakaś część ciebie staje się mroczniejsza i przechodzi na stronę ciemności. Obecna zmiana duszy nie była może nawet odczuwalna, ale nastąpiła. Masked poczuł pieczenie w lewym przednim kopycie. Uniósł je do oczu, aby zobaczyć co się stało. Ujrzał jarzące się ogniem znaki runiczne, które pokryły część jego kończyny. Po chwili ich blask ustąpił i zmieniły się w bardzo niewyraźne ciemniejsze kreski na skórze.

 

Grim zaszarżował na Changelinga, ten jednak szybko ocenił sytuację. Mógł strzelać, do ruchomego celu, narażając się na atak, albo uciec. Decyzja była szybka, w mgnieniu oka schwycił lejce jadącej obok mantykory (innej, niż ta na której wcześniej siedział) i wskoczył zwinnym ruchem na siodło, odbił w lewo, tak aby nabrać dystansu w stosunku do Grima. Ogier dobiegł za późno, nie miał szans na wykonanie jakiegokolwiek cięcia.

 

 

 Yellow ponownie skupił swą moc, tym razem miało każdy miał wrażenie, że czar idzie po jego myśli. Potężne promienie złotego światła zaczęły bić od niego. Jego sylwetka zmieniła się w świetlistą istotę. Zamachnął się oburącz w stronę wroga i wyprowadził cios w powietrze. Po chwili wielka podłużna fala energii poleciała do strażników. Wbiła się w nich, trawa zakołysała się od podmuchu. Gdy moc przeszła przez ciała ogłuszała umysły nieprzyjaciół. I tak po chwili cały wrogi oddział stanął w miejscu bez ruchu, a mantykory poprzewracały się.

 

Nick i Wiktor 1 minuta 20 sekund.

 

Sandstorm weszła na wzniesienie od strony lasu i ujrzała całe pole walki pomiędzy drużyną, a jej dawnymi porywaczami. Spojrzała w bok i spostrzegła jakiegoś ogiera ze stalowymi protezami części nóg, który stał i nad czymś usilnie myślał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grim Cognizance zareagował szybko na nowy ruch przeciwnika. Mianowicie by nie wstawiać się na ostrzał, ukrył się w zagłębieniu terenu, które widział wcześniej. Gdy jednak ujrzał, że kucyk, który wcześniej zadał mu pytanie, jak gdyby zahamował Podmieńce w powietrzu. Ranny wyszedł więc ostrożnie ze swojego ukrycia i rozejrzał się po pobojowisku, poszukując kolejnych zagrożeń. Następnie powoli, kulejąc, podszedł do powalonego Maskeda i zajmującej się nim Blue. Bez słowa zdjął z siebie juki, wyjął leki, które dostał od Zecory, założył juki na powrót i pokuśtykał w stronę domu farmera, wciąż z mieczem w dłoni. Postanowił po drodze dobić powalonych, jeśli nikt nie uzna za stosowne uczynić z nimi czegoś innego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Animal obserwowała to wszystko skulona, pozostawała jednak czujna, aby żaden Podmieniec jej nie zaskoczył. Co jakiś czas spoglądała na niebo w stronę zbliżających się punktów. Liczyła na to, że jeśli ptaki przylecą, to będą w jakiś sposób mogły pomóc drużynie. Pegazica zaczęła się zastanawiać, czy może jednak potrafiłaby znaleźć sobie jakąś broń. Grzebiąc w swoich jukach zobaczyła mały nożyk, nie będzie ryzykować rzucaniem nim w przeciwników. Następnie znalazła worek, bezsensowna broń. Na resztę już nie patrzyła, bo nic jej nie wspomoże. Gdyby miała już walczyć, to najlepiej jakąś bronią dystansową. Pomyślała, że spróbuje kupić, bądź samodzielnie zrobić łuk, możliwe, że wtedy będzie miała jakąś odwagę do atakowania. Przynajmniej gdyby ktoś dostał strzałą, to mogłaby odwrócić wzrok. Pozostawała jednak jeszcze kwestia strzał. Jeśli będzie ich potrzebowała, to wystruga za pomocą nożyka ostre zakończenia. A co z lotkami? Może jej pierzaści przyjaciele będą mogli dać jej pióra, ale czy to coś da...

 

Klacz poczuła jak nogi zaczynają jej drżeć. Bała się. Bała się o swoich sojuszników... przyjaciół... mogła ich nazwać przyjaciółmi... W jednej chwili poczuła narastający gniew. Przesunęła wzrokiem po ranach towarzyszy, to tylko wzmocniło jej przybierającej na sile złość. Nie... musi im pomóc... Jastrzębie wkrótce przylecą... teraz musi coś zrobić... Nienawiść do Podmieńców wzięła górę, lecz nie przysłoniła rozsądku.

- Nikt... powtarzam nikt... nie będzie... krzywdzić... tych, na KTÓRYCH MI ZALEŻY! - Dotychczas spokojny i cichy głos Animal, przeobraził się w głośny i pełen furii wrzask. To mogło mocno zszokować drużynę. Jej krzyk nagle zmienił się w warczenie. Teraz prosto na Changelingi biegł biały wilk, który uważał, aby nie stąpać na ranną łapę. Najpierw planowała zaatakować jakiegoś rannego przeciwnika, a potem skłonić Mantykory, aby przestały słuchać Podmieńców i wróciły do swojego leśnego domu, nie robiąc przy tym krzywdy jej i sojusznikom. 

Edytowano przez WilczaNati
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...