Skocz do zawartości

W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna idąca po jedzenie)


kapi

Recommended Posts

Atlantis zastanawiał skąd przypomina sobie ten rodzaj Energi magicznej.Jednocześnie idąc w stronę maskeda i Yellowa ,już stamtąd było słychać nie przyjemne epitety kierowane pod postać maskeda.-Przepraszam że przeszkadzam ale mam do Maskeda kilka słów na niedzielę,Masked ty oberwańcu,lepiej pilnuj swojej Energi,przed chwila omal się nie usmażyłem,gdyby nie magiczna osłona,stałbym tam i płonąłbym  jak jakaś przerośnięta pochodnia,powinien ci za to przywalić obuchem,ale ograniczę się do kilku przykrych słów.- Jego krzyki słyszeli wszyscy zebrani wokół domu farmera.

Po czym czekając na odpowiedź szukał w pamięci czegoś co odpowiadało energii którą wyczuwa od Maskeda.

Edytowano przez Atlantis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Czegoż to się boisz?

Zapytał z wyższością choć po cichu Masked.

-To wy którzy boicie się mocy nazywacie tę magię czarną. I skąd wiesz że to była czarna magia?

Ogier był zadziwiony spostrzegawczością ale i zniesmaczony iż ktoś obcy go poucza. Wiedział czym grozi używanie owych mocy ale było to mu potrzebne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 - Potrzebuję i to sporo. Brakuje mi ziół leczniczych ale nie rosną w tym lesie. Mikstur leczniczych zrobię ile się da a co do pozostałych to potrzebuję pół tuzina krzewów magicznych, 20 sztuk velarisów 7 czarnych jagód i kopa żelaznych łodyg. Żelazne łodygi rosną praktycznie wszędzie więc nie będzie problemu ze znalezieniem ich. Wszystko inne powinno rosnąć w tym lesie, wyczuwam to w powietrzu.

Po chwili uświadomił sobie, że nie ma paleniska oraz garnka do ważenia eliksirów. Pomyślał przez chwilę i podszedł do farmera:

- Nie ma pan przypadkiem jakiegoś garnka i paleniska? Potrzebuję tego do warzenia mikstur dla mnie i moich przyjaciół.

Edytowano przez Rebon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*przeżył załamanie* Mimo to poleciał do Sandstorm.

-A więc trochę tego jest...-załamał się-magiczne krzewy, ver... vele... łaaa! jakieś zioła veralis czy jakoś tak, 7 czarnych jagód, kilka "żelaznych łodyg"...-wymusił uśmiech-Hej przecież to nic... i chyba jeszcze te malinopodobne...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Wybaczcie zwłokę, nie było mnie w domu dwa dni. Gratuluję ci Kapi, cieszę się że będziesz mógł wykorzystywać swoje zdolności bardziej profesjonalnie. A teraz do rzeczy.)

 

Ogier powoli wędrował po domostwie farmera, mając nadzieję na znalezienie pistoletu, prochu i amunicji. Poza tym bardzo pomocne mogłyby być jakieś bandaże, czysta woda czy nóż. A, nie. Nóż już miał. Skinął farmerowi głową w niemym podziękowaniu. W duchu dobrze mu życzył i radował się z faktu, że mu pomogli. Po chwili jednak doleciały go dźwięki z podwórza. Szczerze mówiąc niewiele go obchodziły, lecz to była jego drużyna. Nie przepadał za wszystkimi jej członkami, co tu dużo mówić, ale musieli pomagać sobie nawzajem jeśli chcieli przeżyć. Poszukiwania broni i opatrunku przerwał Grimowi głos Animal. Zadała pytanie. Troszczyła się.

- Tak, jest dobrze. Zaraz zajmę się swoją nogą. A ty, czy czujesz się dobrze? - rzekł trochę ochrypłym, ale wciąż przyjaznym głosem. - Bo ja... Ja przepraszam. Nie zająłem się tobą należycie w czasie walki. Jak doprowadzę się do porządku, pójdę podziękować Atlantisowi i tej jego klaczy. Blue? Chyba tak.

Kucyk wyraźnie posmutniał. Musiał potem porozmawiać ze wszystkimi. Widać było, jak bardzo są niezorganizowani, jak wiele jeszcze im brakuje. Jemu brakuje. Odwrócił się i podążył w głąb domu, by kontynuować poszukiwania. Miał nadzieję, że gospodarzowi nie będzie przeszkadzać jego bezpośredniość. Spieszył się, bowiem noga bolała go coraz bardziej, jeszcze na wsi nauczył się uważać na zakażenia. Odciążył się, zdejmując juki, po czym wypakował z nich bukłak i trochę jedzenia. Posilił się, jeśli znalazł czystą wodę oraz bandaże opatrzył sobie nogę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak, dobrze się czuję i nie musisz mnie za nic przepraszać, Grim - rzekła spokojnie klacz. Przez chwilę patrzyła na ranne kopyto ogiera. Wpadła na pewien pomysł. Zaczęła grzebać w swoich jukach, dopóki nie wyjęła worka z materiału. Mimo, że to w nim rodzice ją porzucili do lasu, to jednak przydał jej się. Drugim przedmiotem był nożyk. Gdyby ktoś w tej chwili spojrzał w oczy pegazicy, dostrzegłby w nich przerażenie na widok ostrego narzędzia.

- Um... jeśli nie znajdziesz bandaża... to mogę dla Ciebie odciąć na tyle materiału, abyś mógł sobie opatrzyć tę ranę - powiedziała cicho do kuca. Nie chciała, aby kuc cierpiał.

Edytowano przez WilczaNati
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz spojrzała na nożyk, jak na największego wroga. Lekko się trzęsąc złapała zębami trzon nożyka i obcięła tyle materiału, aby mogło zastępować bandaż. Potem jak najszybciej wsadziła narzędzie do juk i ruszyła w stronę Grima. Podała mu materiał i szybko odwróciła wzrok nie chcąc patrzeć na krew.

- Przepraszam... mogłabym Ci opatrzyć ranę... ale... - mówiła drżącym głosem. W tej chwili przed jej oczami stanęły różne obrazy z przeszłości. Słyszała w uszach ciche krzyki i wiedziała do kogo one należą. Animal zaczęła gwałtownie wdychać powietrze. Poczuła na policzku spływającą łzę, którą szybko otarła.

Edytowano przez WilczaNati
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grim bystro spojrzał na klacz pegaza. Wziął od niej materiał i przystąpił do opatrywania swojej kończyny. Gdy wykonał tę czynność, ponownie skupił swą uwagę na Animal Heart. Wyciągnął kopyto w stronę wzmiankowanej. Dziwnie się poczuł, ale czasem trzeba się przezwyciężyć, więc nie cofnął go, a zamiast tego delikatnie oparł o jej głowę. Tak, jak ojciec córce. Albo starszy brat siostrze. 

- Dziękuję ci. Wiem, że brzydzisz się krwią i przemocą, ale nie sądzę, by inaczej dało się rozwiązać kwestię Podmieńców, księżniczek i Elementów Harmonii. - powiedział. Dał sobie chwilę czasu na nabranie powietrza, a Animal na przetrawienie tego, co usłyszy. - Musimy być silni. Każdy z innego powodu. Ty dla swojej przyjaciółki. Ja dla chaty pod Stalliongradem. Bo nic innego nam nie zostało. Nie możemy poddać się teraz. Pomyśl, że znosisz to wszystko z myślą o innych.

Chciał ją jakoś pocieszyć, lecz nie wiedział, jak ubrać to w słowa. Zdawał się samemu sobie straszliwie nieporadny. A co myśli klacz? Może "pociecha" tylko ją bardziej zasmuci?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pegazica myślała nad słowami Grima. Musiała być silna, dla Fluttershy i nie cofnie się dopóki nie uwolni jej ze szponów porywaczy. 

- Masz całkowitą rację... Dziękuję Ci - wyszeptała. Powinna przestać tak reagować na bijatyki. Bo to jedno z rozwiązań, aby przywrócić harmonię. Jeśli ona nie będzie się bronić, to przeciwnicy ją zranią. Jednak wciąż miała złe wspomnienia związane z przemocą, albowiem doświadczała tego codziennie jako dziecko. Nie, pomyślała. Nie może patrzeć wstecz. To co się stało, to się nie odstanie. Kiedyś musiała cierpieć, ale nie pozwoli, aby teraz inni też cierpieli. 

 

Spojrzała z wdzięcznością na ogiera. Żałowała, że nie była odważna, że musiał on ją oglądać w takim stanie. Trzeba przestać siedzieć w ciasnej skorupie, będąc oddzielonym od reszty świata, należy rozwinąć skrzydła. Klacz wzięła głęboki oddech i lekko się uśmiechnęła. 

Edytowano przez WilczaNati
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Skąd wiem, że była czarna? Wyczułem to, takie rzeczy od razu wiszą w powietrzu i biją w oczy i zmysły, jak cios przeciwnika. Czemu walczysz z Changelingami, skoro używasz ich magii? - Spytał Yellow oburzony. 

 

Rolnik spojrzał na Rebona, zastanowił się chwile, po czym odpowiedział.

- W sąsiednim pokoju znajdziesz kominek i garnek, możesz to wykorzystać.

 

Grim opatrzył sobie ranę z pomocą Animal. Zajrzał do kuchni i znalazła tam, także sporą ilość czystej wody.

 

Nick i Sandstorm zagłębili się ponownie w las, w poszukiwaniu składników.

 

Mantykory zaczęły jeść, to co dała im Animal.

 

Blue nie wypatrzyła nic co mogłoby być ciekawe w tych okolicznościach.

 

Atlantis stał i myślał, jednak nie był w stanie sobie przypomnieć co to za rodzaj energii, przelatywał myślami wiele z nich, jednak nic nie pasowało.

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiktor podleciał powoli do Maskeda, spojżał powoli na niego, pierwszy raz od spotkania jego maska nieco go przerażała...

-Emmm Masked, wszytko w porządku? Wydajesz się trochę.... zmęczony lub coś -*Nie moge powiedzieć dziwny, mógłbym go obrazić, a ogier po ciężkiej walce zazwyczaj nie są w dobrym humorze* - może chcesz się napić? Oczywiście obrucimy się jak będziesz pić, by nik nie zpbaczył twojej twarzy.... - powiedział Wiktor z usmiechem

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W trakcie rozmowy wparował Atlantis,na jego twarzy malowała się wściekłość,po czym pierwsze słowa które wypowiedział były dość głośne,lecz następne już ciszej: -Yellow wytłumacz mi dlaczego od Maskeda aż zionie Magiczną  energią,której nie jestem stanie zidentyfikować,dziwną energia.A teraz dwa słowa do Masked:Jak śmiałeś mnie podpalić,gdyby nie magiczna bariera to bym poważnie oberwać,a dodatkowo przerwałeś mój eksperyment z magią transformacji

 

Tymczasem Blue lecąc lotem koszącym nisko nad ziemią,kopytami złapała smoka po czym podleciała w stronę Animal.

Kiedy doleciała na miejsce,wylądowała i  rzekła do Animal:Mogłabyś się zając Trevisem,gdyż ja będę musiała zając Atlantisem a do tego będziemy potrzebowali trochę samotności.Proszę.Zrobiła błagalną minę.

Edytowano przez Atlantis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...