Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

Gość Littlebart

Nakręciłem się na impreze u przyjaciela. W ten weekend miał organizować osiemnastkę ale w ostatniej chwili odwołał bo jego mama zaprosiła rodzinę pomimo tego, że on sobie tę datę zaklepał miesiąc wcześniej. W wyniku tego całkowicie rozpierdzieliły mi się plany na weekend i teraz tak siedzę i zamulam. Doradźcie coś. Myślałem co by nie wybrać się do Krakowa ale samemu to nie ma tam co robić zbytnio.

 

To są te super problemy :P? Ja nigdzie prawię nie wychodzę w wekendy, chyba że coś jest zaplanowane i jakoś da się żyć. Zrobisz coś pożytecznego zostając w domu, wyśpisz się, wypoczniesz sobie i wyjdzie Ci to na dobre :] Chociaż każdy lubi spędzać czas inaczej, nie myśl że coś Ci narzucam. Rób co uważasz za słuszne :P

Edytowano przez Littlebart Czarownicy Pies
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie pisałem tu nigdy, no ale doszło do tego. Będzie butthurt, ale muszę to z siebie wyrzucić, bo jestem wkurzony strasznie...

 

Strasznie zaczynają mnie wkurzać ludzie ze studiów. Nie chodzi mi tu bynajmniej o to, że nic nie robią, tylko imprezują etc. Rozumiem to, bo sam nie jestem orłem, a dobrą imprezką nie pogardzę. Wkurza mnie strasznie to, że potrafią uszanować innych, a konkretnie wykładowców i tych studentów, którzy chcą coś z zajęć wynieść.

 

Czy naprawdę tak trudno jest wysiedzieć spokojnie przez te półtorej godziny?! Jeśli wykład kogoś nie interesuje, to najzwyczajniej na świecie przekupuje się kogoś piwem, by wpisała się za tą osobę na listę obecności. Ale nie, lepiej przyjść na wykład, popajacować sobie, komentować wszystko na głos (bo tak trudno jest szeptać). Nie tylko wyprowadza to z równowagi wykładowcę, ale również i niektórych studentów (w tym mnie). Aż mi się żal czasem robi, że magister/doktor/profesor omawia jakieś ciekawe zagadnienie i robi to w równie ciekawy sposób podczas gdy banda pajaców przeszkadza w realizacji celu, jakim jest przekazanie wiedzy. Nawet, jeśli już muszą być na wykładzie, to niech kurna uszanują innych i nie przeszkadzają :v . Można na fejsa sobie wejść, pograć w coś, muzyki sobie posłuchać, no ale w sposób bardzo dyskretny i przede wszystkim cichy. Mnie czasem głowa boli jak słyszę rozmowy na zajęciach, więc co mam się dziwić wykładowcom/ćwiczeniowcom ;d .

 

Druga sprawa z dnia dzisiejszego, która mnie wkurzyła, i to bardzo. Ogólnie dzisiaj był właśnie wykład z Retoryki. Mnie niestety nie było, gdyż jestem chory. No ale na 15 musiałem się i tak do katedry udać, bo ćwiczenia z Argumentacji, a że pani od ćwiczeń ostra i zadała pracę domową, to obecność obowiązkowa. Przyjeżdżam pod uczelnię, wchodzę do środka - niektórzy ludzie z grupy wilczym wzrokiem się na mnie gapią. No i poleciał butthurt, że na wykładzie z Retoryki pani profesor się wkurzyła, bo tydzień temu kilka osób znalazło się na liście obecności dwukrotnie, a ja... trzykrotnie. I wielkie pretensje do mnie, że to oczywiście PRZEZE MNIE się wkurzyła i zdecydowała, że od teraz lista będzie sporządzana pod koniec wykładu, gdzie wszyscy po kolei będą się wpisywali. Tydzień temu się spóźniłem na wykład, no ale nikogo nie informowałem w między czasie o tym i tym bardziej nie prosiłem, by ktoś mnie wpisał na listę. Nie moja wina, że ktoś jest nadopiekuńczy i wpisuje się za mnie na liście :v . No ale oczywiście ja najbardziej oberwałem, choć na to nie zasłużyłem. Ale może i dobrze, że tak to się skończyło. Może wreszcie ludzie zaczną chodzić na wykłady i nie będzie przed sesją: DEJ NOTATKI, DEJ NOTATKI, DEJ NOTATKI >.< .

 

Tutaj kończę swój żal. Wybaczcie, że bez stylu i składu, ale po prostu musiałem gdzieś to wyrzucić z siebie :v

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy naprawdę tak trudno jest wysiedzieć spokojnie przez te półtorej godziny?! Jeśli wykład kogoś nie interesuje, to najzwyczajniej na świecie przekupuje się kogoś piwem, by wpisała się za tą osobę na listę obecności. Ale nie, lepiej przyjść na wykład, popajacować sobie, komentować wszystko na głos (bo tak trudno jest szeptać). Nie tylko wyprowadza to z równowagi wykładowcę, ale również i niektórych studentów (w tym mnie). Aż mi się żal czasem robi, że magister/doktor/profesor omawia jakieś ciekawe zagadnienie i robi to w równie ciekawy sposób podczas gdy banda pajaców przeszkadza w realizacji celu, jakim jest przekazanie wiedzy. Nawet, jeśli już muszą być na wykładzie, to niech kurna uszanują innych i nie przeszkadzają :v . Można na fejsa sobie wejść, pograć w coś, muzyki sobie posłuchać, no ale w sposób bardzo dyskretny i przede wszystkim cichy. Mnie czasem głowa boli jak słyszę rozmowy na zajęciach, więc co mam się dziwić wykładowcom/ćwiczeniowcom ;d .

To w ogóle na wykłady macie konieczność chodzić? Czy tylko wykładowca sobie tak umyślał żeby mieć frekwencję na wykładach, co by kierownik katedry myślał że jego wykłady są ciekawe? Mnie najbardziej właśnie wkurzali młodzi ambitni, często jeszcze nie doktorzy, którzy musieli się pokazać przed profesorem. Mieliśmy my takiego jednego doktoranta który prowadził mistrzowsko usypiające wykłady. Oczywiście lista musiała być bo jak to niechodzić na jego wspaniałe wykłady, w które tak wiele siły włożył (zupełnie nieprzydatna wiedza, nie odróżniająca się od naukowego bełkotu).

Co innego ćwiczenia lub laboratoria, tam student powinien sam pracować, ale często z powodu braku wcześniejszych wykładów bardziej przypominają właśnie wykłady.

Rozumiem twój żal że studia w Polsce są na takim niskim poziomie, to jest przykre. Mógłbym tu jeszcze wiele do rzucić, a najgorsze jest to że nikomu nie opłaca się poprawiać jakości kształcenia, a i nawet prywatne uczelnie często staczają się w dół, taka bieda w Polsce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Imesh przypomniałeś mi pierwszy rok, kiedy ludziom się za przeproszeniem w dupach chyba poprzestawiało, bo w ramach "integracji" zaczęli się umawiać na tzw. beforki czyli chlańsko przed wykładami i nawet afterki, czyli chlańsko po nich. Zażartowałam na naszej grupie FB, że jeszcze międzyrków brakuje, to urządzili kilka. No brak słów. Potem zdarzało się, że podpici siedzieli na wykładach- całe szczęście zwykle w tylnych rzędach.

 

Inna rzecz, która mnie dobija (ale tu już sama sobie jestem mocno winna), to że przez moje regularne spóźnialstwo ludziom wydaje się, ze zlewam sobie studia, ale jak już przyjdę, to przygotowana albo -na wykłady- z komputerem i w ciszy nabijam notatki do samego końca. Tylko tochę mi przykro, ze to dziwi większość ludzi, albo, ze wręcz w to nie wierzą. Ale najmocniej denerwują mnie typy, które mi wytykają brak szacunku przez niepunktualność a sami gadają przez cały wykład i to dość głośno albo nie raczą wyłączać dźwięków w telefonie. Nie mówię, że jestem od nich lepsza, bo mają rację, ale też nienawidzę hipokryzji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znam to aż za dobrze. Wszystko zależy od wykładowcy. Jeśli ktoś jest ostry i konsekwentny to szybko poustawia wszelkich wesołków. Przykład z życia: mieliśmy 10 godzin zajęć. Zajęcia podzielono: 4+4+2(egzamin). W pewnym momencie wykładowca po czterech czy pięciu ostrzeżeniach mówi porządnie wkurzony do grupki osób: "panowie mogą już iść do domu". Zero reakcji. W końcu ktoś dał im znać, że to o nich chodzi. "Panów tu nie ma, macie nieobecność"

Reakcja :wat:

"Znają panowie warunki przystąpienia do egzaminu, prawda? Trzeba być na przynajmniej połowie zajęć. Panowie byli na czterech z dziesięciu. Egzamin się nie liczy. Widzimy się we wrześniu".

Szczyt chamstwa? Nie. Na pierwszym wykładzie powiedział wprost, że nie sprawdza obecności. Woli dziesięć osób zainteresowanych tematem niż 90 siedzących aby siedzieć. Każdy ma prawo wyjść w dowolnym momencie, a nawet w ogóle nie przyjść. Jednak jednego nie toleruje: przeszkadzania. Za takie coś wyrzuca i wlepia nieobecność. To samo tyczy się nie wyłączania / nie wyciszenia telefonu.

A propo kształcenia na studiach... pedagogika wczesnoszkolna i logika?  :crazytwi3:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To w ogóle na wykłady macie konieczność chodzić? Czy tylko wykładowca sobie tak umyślał żeby mieć frekwencję na wykładach, co by kierownik katedry myślał że jego wykłady są ciekawe?

 

Trudno powiedzieć. Ogólnie teoretycznie uczestnictwo jest obowiązkowe z możliwością posiadania max 2 nieusprawiedliwionych nieobecności. No... ale po pierwsze zawsze można kogoś wpisać na listę (żodyn wykładowca nie sprawdza po wykładzie ilu tak naprawdę jest poza tym wcześniej przeze mnie opisanym przypadkiem), po drugie i tak raczej z tą listą nic nie robią, więc za druga opcja jest bardzo prawdopodobna :v .

 

Studia akurat w moim przypadku (Dziennikarstwo i Komunikacja Społeczna) nie prezentują niskiego poziomu. Ba, dowiedziałem się mnóstwo interesujących i praktycznych rzeczy od ludzi, których śmiało mogę nazwać poniekąd autorytetami (jedna pani profesor w zasadzie sama wymyśliła przedmiot (komunikologia), który jest wykładany w całej Polsce i wszyscy korzystają z jej podręczników :shock: ).  Licząc jeszcze to, że na moim uniwerku trudniej jest się tylko na prawo i psychologię dostać, to spodziewałem się w miarę rozgarniętych ludzi. Niestety takowi stanowią zaledwie 10% roku...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy naprawdę tak trudno jest wysiedzieć spokojnie przez te półtorej godziny?! Jeśli wykład kogoś nie interesuje, to najzwyczajniej na świecie przekupuje się kogoś piwem, by wpisała się za tą osobę na listę obecności. Ale nie, lepiej przyjść na wykład, popajacować sobie, komentować wszystko na głos (bo tak trudno jest szeptać). Nie tylko wyprowadza to z równowagi wykładowcę, ale również i niektórych studentów (w tym mnie). Aż mi się żal czasem robi, że magister/doktor/profesor omawia jakieś ciekawe zagadnienie i robi to w równie ciekawy sposób podczas gdy banda pajaców przeszkadza w realizacji celu, jakim jest przekazanie wiedzy. Nawet, jeśli już muszą być na wykładzie, to niech kurna uszanują innych i nie przeszkadzają :v . Można na fejsa sobie wejść, pograć w coś, muzyki sobie posłuchać, no ale w sposób bardzo dyskretny i przede wszystkim cichy. Mnie czasem głowa boli jak słyszę rozmowy na zajęciach, więc co mam się dziwić wykładowcom/ćwiczeniowcom ;d .

 

Niestety, bywają sytuacje, że są osoby, które by chętnie dały i czteropak za wpisanie ich na listę obecności, a nikt nie wpisze - albo oleją, albo jeszcze chętniej wyrolują, wezmą piwa i nie wpiszą. Dlatego część osób nadal chodzi na wykłady. 

Np. ja. Mnie nikt nie chce wpisywać i muszę sam zadbać o swoje sprawy. Oczywiście ja akurat nie gadam na wykładach. Czytam książki (aktualnie "Korzenie niebios" z serii "Uniwersum Metro 2033"), albo z kolegami po cichu gramy w Pana. 

Dla mnie zaś nie tyle denerwujące, co żenujące jest zachowanie ludzi, co wezmą sobie flaszkę na wykład kupią, siądą sobie nawet z tyłu i podczas wykładu się uwalają...

 

 

Druga sprawa z dnia dzisiejszego, która mnie wkurzyła, i to bardzo. Ogólnie dzisiaj był właśnie wykład z Retoryki. Mnie niestety nie było, gdyż jestem chory. No ale na 15 musiałem się i tak do katedry udać, bo ćwiczenia z Argumentacji, a że pani od ćwiczeń ostra i zadała pracę domową, to obecność obowiązkowa. Przyjeżdżam pod uczelnię, wchodzę do środka - niektórzy ludzie z grupy wilczym wzrokiem się na mnie gapią. No i poleciał butthurt, że na wykładzie z Retoryki pani profesor się wkurzyła, bo tydzień temu kilka osób znalazło się na liście obecności dwukrotnie, a ja... trzykrotnie. I wielkie pretensje do mnie, że to oczywiście PRZEZE MNIE się wkurzyła i zdecydowała, że od teraz lista będzie sporządzana pod koniec wykładu, gdzie wszyscy po kolei będą się wpisywali. Tydzień temu się spóźniłem na wykład, no ale nikogo nie informowałem w między czasie o tym i tym bardziej nie prosiłem, by ktoś mnie wpisał na listę. Nie moja wina, że ktoś jest nadopiekuńczy i wpisuje się za mnie na liście  :v . No ale oczywiście ja najbardziej oberwałem, choć na to nie zasłużyłem. Ale może i dobrze, że tak to się skończyło. Może wreszcie ludzie zaczną chodzić na wykłady i nie będzie przed sesją: DEJ NOTATKI, DEJ NOTATKI, DEJ NOTATKI >.< .

 

Primo - ja na twoim miejscu bym na to lał. Przynajmniej nie musisz walczyć o listę, jak to bywa u nas. Wykład monograficzny, a więc obowiązkowy i profesor postanowił puścić listę po sali, by ludzie się wpisywali. I w międzyczasie wykład trwa, a lista zaginęła na min. godzinę. Ktoś ją u siebie po prostu zatrzymał. Po co? Nie wiadomo. Może wpisywał całą swoją rodzinę? Albo zapomniał wysłać dalej, albo chciał po prostu wkurzyć ludzi? Nie wiadomo też, kto to zrobił. Wiadomo jednak, co się stało potem - ludzie zachowywali się jak zwierzęta, gotowe zabić byleby dorwać się do listy. 

Tradycyjnie, znajomi ustawieni lepiej byli wpisywani przez ich znajomych, więc nie musieli walczyć w tłumie.

Ja będący samotnym wilkiem z przymusu, musiałem walczyć o dorwanie się do listy i wyszedłem nieco poobijany. 

 

Secondo - nie każdy może chodzić na wykłady. Ludzie pracują, albo mają podczas wykładów ćwiczenia na drugim kierunku. Albo tak jak ja - zamiast jeździć na wykłady to jeżdżę do Głównej Biblioteki Komunikacji pracować nad licencjatem. I niestety, biblioteka jest otwarta tylko do godz. 15:00, a jeszcze muszę liczyć dojazd (uczelnia na dalekim końcu miasta, uczelnia niemalże w ścisłym centrum Warszawy), czy czas dojścia z wejścia do biblioteki - biblioteka znajduje się w budynku Ministerstwa Transportu, więc ja do biblioteki muszę być eskortowany przez pracownika biblioteki, który z drugiego końca budynku musi specjalnie przyjść po mnie. Pechowo się składa, że wykłady i ćwiczenia mam przeważnie w czasie, kiedy wspomniana biblioteka działa! A byłbym gotów w sumie jeździć popołudniami na wykłady i siedzieć do późnego wieczora. 

Ale nie, człowiek nic więcej poza czubek swojego nosa nie widzi i jak ktoś nie chodzi na wykłady to od razu jest leniem i nierobem. 

 

I proszę, bez tekstów typu "absolutorium masz 2 lata, nie musisz teraz tego pisać". Tak się składa, że deadline na licencjat mam 10 kwietnia. A praca jeszcze w powijakach. 

 

 

Inna rzecz, która mnie dobija (ale tu już sama sobie jestem mocno winna), to że przez moje regularne spóźnialstwo ludziom wydaje się, ze zlewam sobie studia, ale jak już przyjdę, to przygotowana albo -na wykłady- z komputerem i w ciszy nabijam notatki do samego końca. Tylko tochę mi przykro, ze to dziwi większość ludzi, albo, ze wręcz w to nie wierzą. Ale najmocniej denerwują mnie typy, które mi wytykają brak szacunku przez niepunktualność a sami gadają przez cały wykład i to dość głośno albo nie raczą wyłączać dźwięków w telefonie. Nie mówię, że jestem od nich lepsza, bo mają rację, ale też nienawidzę hipokryzji.

 

Mnie w ludziach z moich studiów denerwuje to, że na codzień mnie olewają, ewentualnie traktują jak tanią ozdobę. Wyobraź sobie sytuację, że starasz się być ambitna, jesteś inteligentna, chętna do współpracy, pomocy, a mimo tego przymusowo trafiasz do grupy z najgorszymi osobami - nic nie robiącymi leniami, którzy chętnie zrobią wszystko, byś to ty odwaliła za nich całą robotę mimo tego, że masz dużo innych spraw na głowie. I trafiasz do tej grupy, bo oczywiście pozostałe to kręgi wzajemnej adoracji. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wygląda na to, że też napiszę w tym "zacnym" temacie. Otóż od kilku dni powątpiewam w sens bycia bronym. Zaczęło się od tego, że ktoś mi powiedział, iż z Applebloom na telefonie wyglądam jak pedał. Wyżej wymieniona "ozdoba" została przeze mnie natychmiast usunięta... Od tego czasu czasu kolejny dzień mam wątpliwości nad sensownością bycia miłośnikiem kolorowych koników. Jako jeden z argumentów wymieniam sobie mój wiek. No bo czy 28 lat to nie jest zbyt dużo na takie coś?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakbym się przejmował tym, że mając kucyka na tapecie, mówią o że wygląda to kolokwialnie mówiąc pedalsko to chyba bym zwariował. Mówiąc szczerze początkowo się tym przejąłem ale po tygodniu docinek ze strony kolegów przestałem się tym przejmować w ogóle. A odnośnie wieku to Dolar84 jest rok młodszy od ciebie i nie wstydzi się tego, że jest bronym. Podsumowując wiek to nie przeszkoda a docinkami odnośnie ozdób kucykowych nie ma co się przejmować. Z czasem się to znudzi innym jak nie będziesz na to reagował.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat mimo wieku takie uwagi gdzieś mnie tam jednak dotykają. Oficjalnie nigdy nikomu nie przyznawałem się do bycia bronym. Odnośnie wszelakich ozdób kucykowych, itp oglądanie odcinków, koszulka z Applejack i brelok z Zecorą były ok, a nalepiona na telefon Applebloom to raptem pedalska. Nie rozumiem tego sam... Generalnie mam pod tym względem małe załamanie i irytują mnie posiadane przeze mnie wyżej wymienione przedmioty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wygląda na to, że też napiszę w tym "zacnym" temacie. Otóż od kilku dni powątpiewam w sens bycia bronym. Zaczęło się od tego, że ktoś mi powiedział, iż z Applebloom na telefonie wyglądam jak pedał. Wyżej wymieniona "ozdoba" została przeze mnie natychmiast usunięta... Od tego czasu czasu kolejny dzień mam wątpliwości nad sensownością bycia miłośnikiem kolorowych koników. Jako jeden z argumentów wymieniam sobie mój wiek. No bo czy 28 lat to nie jest zbyt dużo na takie coś?

 

Jeżeli ktoś widząc kucyka na tapecie uznaje Cię za homoseksualistę to świadczy jedynie o jego / jej IQ, które jest równe lub mniejsze ilości dni w lutym. Bo co ma piernik do wiatraka? A co jeśli ktoś jest i odpowie "owszem jestem, mam chłopaka, dobrze nam razem". Jaki będzie następny argument? "Bo to nienormalne?" A jaka jest definicja normalności? A tak... wyróżniam się z tłumu oglądając "kolorowe osiołki". Faktycznie, tylko iść i się pochlastać...

 

Wszystko zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. Sam mam 28 lat i będę bronym dopóki nie znudzi mi się serial... albo dopóki Hasbro nie sprzeda marki Disney'owi. Ok, czasami sam się sobie dziwię, że zanim się obejrzę, a na liczniku będzie 30, ale to moje życie   :aj5:

A jeśli jakiś znajomy mi powie, że oglądanie MLP jest takie i owakie to straci w moich oczach szacunek i trafi do szufladki z osobnikami żyjącymi tak jak przystało... "bo co ludzie powiedzą". 

Edytowano przez Triste Cordis
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli ktoś widząc kucyka na tapecie uznaje Cię za homoseksualistę to świadczy jedynie o jego / jej IQ, które jest równe lub mniejsze ilości dni w lutym. Bo co ma piernik do wiatraka? A co jeśli ktoś jest i odpowie "owszem jestem, mam chłopaka, dobrze nam razem". Jaki będzie następny argument? "Bo to nienormalne?" A jaka jest definicja normalności? A tak... wyróżniam się z tłumu oglądając "kolorowe osiołki". Faktycznie, tylko iść i się pochlastać...

Wszystko zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. Sam mam 28 lat i będę bronym dopóki nie znudzi mi się serial... albo dopóki Hasbro nie sprzeda marki Disney'owi. Ok, czasami sam się sobie dziwię, że zanim się obejrzę, a na liczniku będzie 30, ale to moje życie :aj5:

A jeśli jakiś znajomy mi powie, że oglądanie MLP jest takie i owakie to straci w moich oczach szacunek i trafi do szufladki z osobnikami żyjącymi tak jak przystało... "bo co ludzie powiedzą".

Generalnie nie zostałem uznany za homoseksualistę. Jedynie usłyszałem, że z nalepioną na telefon Applebloom wyglądam jak pedał. Jakoś koszulka z Applejack czy brelok z Zecorą są ok... Akurat takie komentarze Niestety biorę do siebie, czego efektem w tym wypadku było usunięcie nalepki i ogólne podłamanie w temacie kucyków. W danej chwili czułem się jak idiota i myślałem, że się na miejscu spalę że wstydu na słowa, że z tym wyglądam jak pedał i co mnie te koniki tak zafascynowały nie odpowiedziałem nic, tylko nalepkę podarłem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Littlepip przejąłeś się byle gówienkiem. Pamiętaj, że nie liczy się CZY jesteś fanem tylko JAKIM jesteś. Jak stary koń z ciebie, a całe twoje życie to wyłącznie kucyki, masz w poważaniu szukanie pracy, bo kucyki ważniejsze i roztrząsasz kasę rodziców no bo kolekcję plastikowych osłów trzeba mieć- co tam własne mieszkanko, albo rozwijanie innych lub praktyczniejszych zainteresowań/zdolności.... no to wtedy coś jest gruuuuubo nieteges. I w innych tego typu przypadkach. A to jak wyglądasz czy z kim sypiasz, to twój interes, więc ja bym raczej pocisnęła po osobie, która sadzi takimi komentarzami niż poczuła się z tym źle.

 


A jaka jest definicja normalności?

 

Według słownikowej definicji normą jest to, co robi/ uznaje większość ludzi na danym obszarze- to wszystko. Ale nigdzie nigdy nie zostało napisane, że normalne znaczy lepsze. Więc to, czy swoje fanostwo zmienimy w coś pozytywnego czy zdrowo zrytego, zależy od każdego z nas z osobna.

Edytowano przez Burning Question
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Littlepip przejąłeś się byle gówienkiem. Pamiętaj, że nie liczy się CZY jesteś fanem tylko JAKIM jesteś. Jak stary koń z ciebie, a całe twoje życie to wyłącznie kucyki, masz w poważaniu szukanie pracy, bo kucyki ważniejsze i roztrząsasz kasę rodziców no bo kolekcję plastikowych osłów trzeba mieć- co tam własne mieszkanko, albo rozwijanie innych lub praktyczniejszych zainteresowań/zdolności.... no to wtedy coś jest gruuuuubo nieteges. I w innych tego typu przypadkach. A to jak wyglądasz czy z kim sypiasz, to twój interes, więc ja bym raczej pocisnęła po osobie, która sadzi takimi komentarzami niż poczuła się z tym źle.

Nie jestem zryty poprzez kucyki, mam jakąś tam pracę, itp. Nie mam w domu "muzeum", "ołtarzyka" czy coś z konikami. Mam jedynie kilka gadżetów, które nie są publicznie widoczne. Więc chyba nie jest jeszcze że mną jakoś tragicznie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam się zbytnio nie przejmuję takimi rzeczami, mam jednego kucyka ( ze starszych generacji)  , moi znajomi widzieli  wszystkie moje arty, grę na tablecie ,tapetę z Rainbow Dash :rd7:  na kompie.

Mojej przyjaciółce się to podoba, kolesza mówi "Co ty robisz ze sowim życiem" ale tez toleruje.

Dla mnie każdy wiek jest dobry na kucyki, jak mam 20 lat, ale są tez i 40 latkowie, z tego co pamiętam była osoba która miała ok 35 lat i jest na tym forum. Ale głowy nie dam.

Także wiek nie ma najmniejszego znaczenia, ważne jest to że to TOBIE się podoba.Z resztą Bronym jest nawet były prezydent USA Bill Clinton a ma 67 lat . :derp2:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wygląda na to, że też napiszę w tym "zacnym" temacie. Otóż od kilku dni powątpiewam w sens bycia bronym. Zaczęło się od tego, że ktoś mi powiedział, iż z Applebloom na telefonie wyglądam jak pedał. Wyżej wymieniona "ozdoba" została przeze mnie natychmiast usunięta... Od tego czasu czasu kolejny dzień mam wątpliwości nad sensownością bycia miłośnikiem kolorowych koników. Jako jeden z argumentów wymieniam sobie mój wiek. No bo czy 28 lat to nie jest zbyt dużo na takie coś?

Już o tym wielokrotnie rozmawialiśmy, ale Ty uparty jesteś :P Jakbym ja się przejmował takimi tekstami, to bym już dawno wisiał na przydrożnym drzewie ( i zapewne wiele innych osób również) Jak już Ci powiedziałem nie raz znam bronies, co mają 40 (a nawet PONAD 40!) lat. Są normalnymi ludźmi (jeden ma boskiego Harley'a <3 ) normalnie żyją, są zadowoleni z życia. Bronies? To tylko fandom. A nie coś, co miałoby Ciebie definiować. Sam zobacz. W tym fandomie są różni ludzie, bardzo różni. Ty do kucyków masz "zdrowe" podejście co już Burning Question zauważyła. Więc naprawdę nie widzę powodu, dla którego miałbyś takie bzdury brać sobie do serca. Ludzie potrafią "shejcić" za wszystko, w takim już społeczeństwie przyszło nam żyć. Zamiast się przejmować tym, że ktoś widzi wszędzie pedalstwo (wszyscy teraz wszędzie widzą pedalstwo i gejów, tylko ja jakoś mam problemy z ich zauważeniem XD) spotykaj się z ludźmi, ciesz się życiem w taki sposób, jaki Tobie odpowiada. To jest Twoje życie i Ty powinieneś być z niego zadowolony, a nie oglądać się na innych, czy to popierają. I nie przejmuj się hejtami. Nieważne, co zrobisz, ZAWSZE znajdzie się ta jedna  zrzęda, której to pasować nie będzie. Tak więc masz wybór. Albo się przejmować takimi osobami i nie zrobić nic albo je olać i cieszyć się życiem. Co wybierasz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już o tym wielokrotnie rozmawialiśmy, ale Ty uparty jesteś :P Jakbym ja się przejmował takimi tekstami, to bym już dawno wisiał na przydrożnym drzewie ( i zapewne wiele innych osób również) Jak już Ci powiedziałem nie raz znam bronies, co mają 40 (a nawet PONAD 40!) lat. Są normalnymi ludźmi (jeden ma boskiego Harley'a <3 ) normalnie żyją, są zadowoleni z życia. Bronies? To tylko fandom. A nie coś, co miałoby Ciebie definiować. Sam zobacz. W tym fandomie są różni ludzie, bardzo różni. Ty do kucyków masz "zdrowe" podejście co już Burning Question zauważyła. Więc naprawdę nie widzę powodu, dla którego miałbyś takie bzdury brać sobie do serca. Ludzie potrafią "shejcić" za wszystko, w takim już społeczeństwie przyszło nam żyć. Zamiast się przejmować tym, że ktoś widzi wszędzie pedalstwo (wszyscy teraz wszędzie widzą pedalstwo i gejów, tylko ja jakoś mam problemy z ich zauważeniem XD) spotykaj się z ludźmi, ciesz się życiem w taki sposób, jaki Tobie odpowiada. To jest Twoje życie i Ty powinieneś być z niego zadowolony, a nie oglądać się na innych, czy to popierają. I nie przejmuj się hejtami. Nieważne, co zrobisz, ZAWSZE znajdzie się ta jedna zrzęda, której to pasować nie będzie. Tak więc masz wybór. Albo się przejmować takimi osobami i nie zrobić nic albo je olać i cieszyć się życiem. Co wybierasz?

Jak sama nazwa wskazuje temat służy do wylewania wszelkich żali. Akurat mam to do siebie, że bardzo do mnie trafiają krytyczne komentarze, o wiele bardziej od tych pozytywnych. Chociaż podobno nic mnie to nie obchodzi...

Edytowano przez Littlepip
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wygląda na to, że też napiszę w tym "zacnym" temacie. Otóż od kilku dni powątpiewam w sens bycia bronym. Zaczęło się od tego, że ktoś mi powiedział, iż z Applebloom na telefonie wyglądam jak pedał. Wyżej wymieniona "ozdoba" została przeze mnie natychmiast usunięta... Od tego czasu czasu kolejny dzień mam wątpliwości nad sensownością bycia miłośnikiem kolorowych koników. Jako jeden z argumentów wymieniam sobie mój wiek. No bo czy 28 lat to nie jest zbyt dużo na takie coś?

Mogłeś powiedzieć, że sam wygląda jak pedał. Oczywiście w żartobliwym tonie :) Trochę prostackie, ale by pokazało, że masz wywalone na takie uwagi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem żałosny.

Jestem żałosny, bo mam odwagę pisać o takich rzeczach jedynie w Internecie, gdzie chroni mnie anonimowość.

Jestem żałosny, bo nie potrafię podejmować samodzielnych decyzji.

Jestem żałosny, bo mam wrażenie, że wszyscy ze mnie kpią, jakbym był jakąś szczególnie brzydką atrakcją zoo, co raczej nie odbiega zbytnio od prawdy.

Jestem żałosny, bo jestem absolutnym beztalenciem. Nawet w grach komputerowych, które aż tak "uwielbiam", że w oczach wszystkich mam przywieszkę z napisem "no-life". Co znów nie odbiega od prawdy. Jedyne, co mi dobrze idzie, to szkoła. Muzyka, malarstwo, nawet tak ukochane przeze mnie pisarstwo - w tym wszystkim wyznaczam kolejne granice dna.

Jestem żałosny, bo boję się zranienia przez innych, przez co jedynie unikam ludzi. A potem użalam się nad samym sobą, że żyję bez przyjaciół.

Jestem żałosny, bo moje serce usilnie próbuje znaleźć sobie wybrankę, ale zawsze wszelkie próby spełzają na niczym, bo wszystkie dziewczyny mają mnie nieszkodliwego dziwaka. A także z powodu poniżej.

Jestem żałosny, bo jestem tchórzem. Cholernie wielkim tchórzem, który kiedyś nosił nóż do szkoły, bo bał się, że go pobiją. Który nadal się boi. Bezpodstawnie. Który jest tak wielkim tchórzem, że nawet nie potrafi tego wszystkiego zakończyć.

Jestem żałosny, bo dobrze wiem o swoim uzależnieniu, ale i tak nawet nic nie robię w tym kierunku.

Jestem żałosny z powodu mojego lenistwa. Zaczynam widzieć świat jedynie w drodze do szkoły i z powrotem. Poza tą podróżą, siedzę zamknięty w swoim pokoju.

Jestem żałosny, bo dobrze wiem, że to wszystko jest moją winą, ale próby "potrząśnięcia" mną sprawiają jedynie, że załamuję się jeszcze bardziej.

Jestem żałosny, bo nie potrafię nawet odwdzięczyć się prawidłowo rodzinie za wszystko, co dla mnie zrobiła.

Jestem żałosny, bo pewnie już ludzie myślą, że to trolling.

Jestem żałosny, bo ten post to durna próba zwrócenia na siebie uwagi, która zupełnie nic nie zmieni w moim życiu.

Jestem żałosny, co udowadnia ten post i wszystkie inne moje na tym forum.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, będzie długo i punktami, ale co mi tam.

 

 


Jestem żałosny.

 

No witam w klubie.

 


Jestem żałosny, bo mam odwagę pisać o takich rzeczach jedynie w Internecie, gdzie chroni mnie anonimowość.

 

Zależy, co rozumiesz przez "takich". Jeśli chodzi o żałosność, to cóż, ludzie nie lubią słuchać jak ktoś narzeka na siebie, bo ich zdaniem "wystarczy się zmienić". I jest to prawda, aczkolwiek nie zawsze jest to łatwe. Ale o tym później.

 


Jestem żałosny, bo nie potrafię podejmować samodzielnych decyzji.

 

Zależy jakie to są decyzje. Wybór liceum? Przyszły kierunek studiów? Nie wiem, do czego mam się odnieść.

 


Jestem żałosny, bo mam wrażenie, że wszyscy ze mnie kpią, jakbym był jakąś szczególnie brzydką atrakcją zoo, co raczej nie odbiega zbytnio od prawdy.

 

Cóż... jak się wchodzi na heheszkowate esbe z depresyjnymi postami, to tak bywa. Dostaje się etykietkę smutasa i ludzie uważają, że przesadzasz. Mi też nie jest wesoło, ale nie daję tego po sobie poznać, bo na esbe nie przychodzi się na poważne rozmowy o czymś.

Jest Ci przykro czy źle? Znajdź sobie kogoś z forum, z kim warto pogadać indywidualnie. Wyżalić się czy co tam chcesz. Mamy w cholerę osób, na pewno kogoś znajdziesz.

 


Jestem żałosny, bo jestem absolutnym beztalenciem. Nawet w grach komputerowych, które aż tak "uwielbiam", że w oczach wszystkich mam przywieszkę z napisem "no-life". Co znów nie odbiega od prawdy. Jedyne, co mi dobrze idzie, to szkoła. Muzyka, malarstwo, nawet tak ukochane przeze mnie pisarstwo - w tym wszystkim wyznaczam kolejne granice dna.

 

Tu san sobie przeczysz troszkę. Skoro szkoła dobrze ci idzie, to skup się na niej. Dobre oceny to dobre liceum, a potem dobre studia i tak dalej. Wykształcenie zaowocuje potem na rynkach pracy i takich tam.

I nie piszesz źle, nie przesadzaj, widziałem.

 


Jestem żałosny, bo boję się zranienia przez innych, przez co jedynie unikam ludzi. A potem użalam się nad samym sobą, że żyję bez przyjaciół.

 

Tu zaczynają się schody, że tak powiem.

Ujmę to tak - rozpadające się związki i fałszywi przyjaciele to też jest część życia. Nikomu tego nie życzę, ale tak to już po prostu jest. Dlatego jakkolwiek głupio by to nie brzmiało (a wiem, że łatwiej napisać niż zrobić) - nie unikaj życia. Nie musisz mieć mnóstwa przyjaciół. Miej jednego, ale za to bardzo dobrego. Rób z nim coś. Cokolwiek, byleś czuł, że komuś zależy na twojej obecności i towarzystwie. Może jakiś zlot bronies czy coś.

 


Jestem żałosny, bo moje serce usilnie próbuje znaleźć sobie wybrankę, ale zawsze wszelkie próby spełzają na niczym, bo wszystkie dziewczyny mają mnie nieszkodliwego dziwaka. A także z powodu poniżej.

 

Ja wiem, że jak się patrzy na tulące się pary w szkole, to serce ściska ze smutku wywołanego samotnością, ale cóż, nie oszukujmy się - masz 16 lat, zdążysz jeszcze kogoś znaleźć. Czy to w liceum, czy to na studiach. Czy nawet potem. Nie wiem, skąd u tylu osób to przekonanie, że muszą mieć dziewczynę już teraz zaraz. Tak, może koledzy z gimby obracają jakieś panienki (bo nie nazywajmy tego czułościami zakochanych), a ty nie, ale - tu niespodzianka - ich "związki" trwają zazwyczaj krótko. Bardzo. I potem taki chwali się, że był z pięcioma, tyle że nie mówi, że z każdą po dwa tygodnie.

 


Jestem żałosny, bo jestem tchórzem. Cholernie wielkim tchórzem, który kiedyś nosił nóż do szkoły, bo bał się, że go pobiją. Który nadal się boi. Bezpodstawnie. Który jest tak wielkim tchórzem, że nawet nie potrafi tego wszystkiego zakończyć.

 

Jeżeli masz podstawy, by sądzić, że ktoś cię może pobić, bo na przykład ktoś cię zaczepia, to idź i zgłoś takie rzeczy. Owszem, pewnie ten, co cię szykanował nazwie cię kapusiem, ale raz: co cię obchodzi zdanie debila, a dwa: masz prawo do szacunku.

 

Chyba, że nie masz podstaw i są to objawy paranoi. Wtedy szkolny psycholog może pomóc.

 

Co do "zakończenia" - domyślam się, co ma oznaczać to słowo i powiem tak - nie warto. Ja wiem, że może być ciężko z różnych powodów, których nie znam, ale najpewniej za parę lat pomyślisz o tym, co myślałeś teraz i stwierdzisz, że jednak nie warto było tego robić, bo się poprawiło.

 


Jestem żałosny, bo dobrze wiem o swoim uzależnieniu, ale i tak nawet nic nie robię w tym kierunku.

 

Zależy, jakie to uzależnienie. Bez szczegółów ciężko pomóc, a ogólników nie mam po co pisać, bo sam je pewnie znasz.

 


Jestem żałosny z powodu mojego lenistwa. Zaczynam widzieć świat jedynie w drodze do szkoły i z powrotem. Poza tą podróżą, siedzę zamknięty w swoim pokoju.

 

No patrz pan, ja też. A nawet nie, bo ze szkoły mnie wywalili.

Hmm. Skoro widzisz świat w drodze, to może zacznij widzieć też świat w samej szkole? O nauce już mówiłem, ale chodzi też o jakieś kontakty z ludźmi z klasy czy coś.

 


Jestem żałosny, bo dobrze wiem, że to wszystko jest moją winą, ale próby "potrząśnięcia" mną sprawiają jedynie, że załamuję się jeszcze bardziej.

 

Bo nie należy potrząsać, tylko zrozumieć. Ja cię rozumiem. W sumie to jesteśmy do siebie podobni w wielu sprawach.

 


Jestem żałosny, bo nie potrafię nawet odwdzięczyć się prawidłowo rodzinie za wszystko, co dla mnie zrobiła.

 

Od tego jest rodzina, by sobie pomagać. Kiedyś im podziękujesz, byleś tylko niemiły nie był.

 


Jestem żałosny, bo pewnie już ludzie myślą, że to trolling.

 

Żalenie się w temacie "Wyżal się" to miałby być trolling? Nie przesadzaj.

 

 

Podsumowując - masz ledwo 16 lat. Sporo rzeczy dopiero przyjdzie, czy to szkolnych, czy to innych. Ale jak do ludzi też odnosisz się w stylu hurr durr jestem beznadziejny wszyscy umrzemy to nie dziw się, że to ich odstrasza. Nie trzeba być na siłę wesołym, by być lubianym. A chyba lepiej mieć opinię mądrego, ale wycofanego niż ponurego cynika, co to nikogo nie lubi, czyż nie? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To chyba nie prima aprilis, nie?

 

Jestem żałosny, bo nie potrafię podejmować samodzielnych decyzji.

Pewnie nie tyle nie potrafisz, co nie chcesz brać odpowiedzialności za podjęte decyzje. Ale w wieku 16 lat nie trzeba podejmować jeszcze jakiś poważnych decyzji.

Który jest tak wielkim tchórzem, że nawet nie potrafi tego wszystkiego zakończyć.

Nie jesteś debilem żeby to zakończyć. Brzmi lepiej czyż nie?

 

Co do reszty. Cóż, kto nie ryzykuje, ten nie je. Spotykając ludzi możesz zyskać przyjaciół, albo wrogów hartujących twój umysł i ciało. Oba elementy są potrzebne i nie warto od nich uciekać. Nie ma porażki, jest tylko satysfakcja, że miało się odwagę coś zrobić i zyskało doświadczenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm... CZAS SPROWADZIĆ ŚWIATŁO ŚWIADOMOŚCI NA TEN ZAKĄTEK.

 

A tak na serio, to ten temat ma identyczne założenia jak "Pokój Pocieszania" znajdujący się w Samotni Pinkameny. Połączę więc te dwa wątki, oczywiście zostawię tutaj przekierowanie. Światło!

 

http://mlppolska.pl/watek/4606-pok%C3%B3j-pocieszania/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...