Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

 

Na pogrzebie nie płakałem, to jest o czym najbardziej rozmyślam, czy to oznaczało że jestem kimś baz jakiegoś sumienia? Do dziś czuje że to było względnie cos złego. 

 

W pewnym sensie, miałem to samo po śmierci babci. Też nie uroniłem ani łzy. 

 

Czasami, w pewnych sytuacjach jesteśmy w takim szoku,  że "mózg nie reaguje". Dopiero po czasie, dociera do nas co się stało, uruchamiają się emocje. W LO na lekcji biologii, nauczycielka opowiedziała nam pewną - prawdziwą! - historię. Pewnego dnia, ok 10 letnia dziewczynka straciła na oczach matki przytomność i dostała drgawek. Przerażona, wzięła ją na ręce i pobiegła do szpitala. Co prawda, nie była to duża odległość, ale kobieta pamiętała tylko to, że córka zemdlała. Reszty już nie. A jakim cudem miała siły? Są pytania bez odpowiedzi...

 

Wracając do tematu. Część osób, po prostu reaguje tak jak ty. Nie wylewa łez. "Ten typ tak ma". Masz sumienie, ale emocje skrywasz w sobie. Tak jak ja.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może to głupie, ale jestem strasznie smutna, bo mój skaner się zepsuł :( Działa gorzej od drukarki Gutenberga, a to coś znaczy :( I jak ja teraz wstawię swoje rysunki  :

 

Rób jak ja (aparat do ręki i podstawowa obróbka np:w Paincie)

Czasami, w pewnych sytuacjach jesteśmy w takim szoku, że "mózg nie reaguje". Dopiero po czasie, dociera do nas co się stało, uruchamiają się emocje. W LO na lekcji biologii, nauczycielka opowiedziała nam pewną - prawdziwą! - historię. Pewnego dnia, ok 10 letnia dziewczynka straciła na oczach matki przytomność i dostała drgawek. Przerażona, wzięła ją na ręce i pobiegła do szpitala. Co prawda, nie była to duża odległość, ale kobieta pamiętała tylko to, że córka zemdlała. Reszty już nie. A jakim cudem miała siły? Są pytania bez odpowiedzi...

 

Potwierdzam, po tym jak kolega mi wymusił pierwszeństwo i mało co bym w niego nie rąbną, w szoku podniosłem 130 kilogramowy motocykl niczym rowerek dziecięcy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po śmierci ani babci, ani dziadka, psa, czy moich ukochanych szczurów - nie ryczałam, szczerze mówiąc nawet jakoś smutno mi nie było. Gdy tata zjadł mi MOJĄ bułkę, po którą specjalnie poszłam, to się popłakałam jak małe dziecko, bardzo ze mną nie tak? :rainderp:

 

A gwarancję wciąż masz? :ming:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po śmierci ani babci, ani dziadka, psa, czy moich ukochanych szczurów - nie ryczałam, szczerze mówiąc nawet jakoś smutno mi nie było. Gdy tata zjadł mi MOJĄ bułkę, po którą specjalnie poszłam, to się popłakałam jak małe dziecko, bardzo ze mną nie tak? :rainderp:

Hannibal-s-confession-dr-hannibal-lecter

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyżalę się to może mi się lepiej zrobi...  :ajsleepy:

 

Boję się, że przez matematykę nie zdam szkoły. W bólach dotarłam do czwartej klasy, ponieważ swoją szkołą szczerze gardzę. Większość nauczycieli jest okropnych. Albo nic nie uczą, albo mają tak wygórowane ambicje, że nie daję sobie za bardzo rady. A matematyka...to jest koszmar. Poważnie, przez nią nie raz i nie dwa zawalałam jakiś przedmiot, ponieważ po wysłuchaniu gróźb, że nie zdam dostawałam doła i zostawałam następny dzień w domu. Ale dotarłam do czwartej klasy. Dotarłam i idzie mi świetnie. Z polskiego jestem najlepsza w klasie, a właśnie na polskim zależy. Zdaję rozszerzony. 

 

I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że jestem kompletna noga z matematyki. Noga do tego stopnia, że podejrzewam jakieś schorzenie, ponieważ nie jest normalnym by znając wzór pisać go źle. Do tego babka ciśnie jak poryta. Wszystko ma być dobrze, albo nie zaliczy. Mimo, że widzi iż moje błędy to np. zły znak. Trzeci raz pisałam rzecz, którą umiem dobrze, ale zawsze pomylę się w rachunkach. Nadal mi nie zaliczyła. I jeszcze dobija mówiąc "Naucz się w końcu". Jakbym nic się nie uczyła...

 

Zawalić szkołę przez matematykę, która w ogóle mi nie jest potrzebna  :unsuresb:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co tyle osób ma z tą matematyką :wut: ?

 

Będę okrutna - u mnie w LO też cisnęli, błąd w obliczeniach = pani już dziękujemy. Przedmioty ścisłe nie są trudne, jeśli się je zrozumie. Całe szczęście matematyka na poziomie LO nie jest jakoś zaawansowana. Ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć. Ja też nie byłam mistrzynią z tego przedmiotu i miałam talent do idiotycznych błędów tego typu. Polecam zbiór zadań Kiełbasy. Oraz kilkukrotnie sprawdzać rachunki. I nie myśl że nawet jeśli dostaniesz się na wymarzone studia, to powiesz "Bywaj, matematyko.". Ja też tak myślałam. O ja naiwna :lol:. Powiem więcej - na studiach będzie dużo gorzej niż na najcięższym przedmiocie w liceum.

 

Nauczycielka wymaga? Bywa. Ja miałam wymagającą polonistkę, a polski był mi o kant plota. Jakoś przeżyłam bez większych problemów. Babka chce was pewnie dobrze przygotować do matury i słusznie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nie wiem czy na filologii polskiej będzie matematyka. Te dwa kierunki w ogóle ze sobą nie współgrają  :bemused:

 

Że chce nas przygotować to fakt, to jest dobre. Ale ona naprawdę za bardzo ciśnie. Chodzi głównie o to, że uwzięła się, że ma być wszystko dobrze, a przy tym robi sprawdzian za sprawdzianem. Pomagać nam nie chce za bardzo, czasem łaskawie jeden dzień zostanie by coś potłumaczyć. W skrócie poziom ma tak wygórowany, że pół klasy przez nią zrezygnowała z pisania matury, a to raczej normalne nie jest. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawdą jest, że kluczem jest zrozumienie tematu tym bardziej jeśli zwyczajnie nie idzie się tego wykuć. Przyznam się bez bicia, że z powodu matmy uwaliłam w życiu dwukrotnie przy czym algebra rozwalała mi mózg swoją abstrakcyjnością podczas gdy geometria i  trygonometria była banalna, głównie dlatego, że mogłam operować na obrazach lub wyimaginowanych obiektach dzięki czemu temat wydawał mi się bliższy, bardziej realny. Znam mózgowców, którzy potrafią robić z algebrą takie rzeczy, że dla mnie to czysty kosmos. Natomiast oni nijak nie umieją wyobrazić sobie dowolnej bryły, obracać jej w myślach, przypisać każdemu elementowi liczb i zachować ten mentalny obraz tak by był użyteczny przez cały czas rozwiązywania zadania. Po prostu ludzie mają różne zdolności i gdy masz szkołę w której wszyscy muszą zdawać te same przedmioty, ucząc się o nich tymi samymi sposobami, to normalne, że wiele osób z jednych rzeczy będzie miało złe oceny a z innych świetne. To jakbyś kazała małpie, słoniowi i rybie wejść na drzewo i na tej podstawie oceniała, kto z nich najlepiej radzi sobie w życiu. :P

Nie wiem czy wasza wymagająca nauczycielka jest jedną z tych, co wymagają i uczą czy taką, co wymaga i spodziewa się, że blask jej chwały automatycznie rozjaśni wam umysły. :P Ale pamiętaj, że nie uczysz się dla zaspokojenia jej ambicji tylko dla siebie i dla siebie postaraj się to zrozumieć i zdać. Może jakieś korepetycje ci pomogą?

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba źle mnie zrozumiałaś. 

Ja te zadania potrafię. Wiem jak je obliczać, rozumiem. Uczę się już z kimś i idzie mi dobrze. Mam jakiś problem z rachunkami, z samym liczeniem. Sposób jest dobry, ale np. dam zły znak WIEDZĄC, że miał tam być np. plus, a nie minus. Dopiero kiedy mi pokaże, że to jest źle i powtórzy "naucz się w końcu" to widzę, że zrobiłam błąd i nawet nie wiem dlaczego tak napisałam. Dzisiaj chociażby napisałam źle wzór, który mogę wyrecytować przez sen. 

 

A ona widząc to nadal ciśnie. Widzi, że znam zasady, rozumiem zadania, ale źle liczę i koniec, nie zaliczy. Nawet jeśli na 4 zadania 3 mam dobrze, a w ostatnim zły znak to jedynka. 

Edytowano przez Uszatka
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyżalę się to może mi się lepiej zrobi...  :ajsleepy:

 

Boję się, że przez matematykę nie zdam szkoły. W bólach dotarłam do czwartej klasy, ponieważ swoją szkołą szczerze gardzę. Większość nauczycieli jest okropnych. Albo nic nie uczą, albo mają tak wygórowane ambicje, że nie daję sobie za bardzo rady. A matematyka...to jest koszmar. Poważnie, przez nią nie raz i nie dwa zawalałam jakiś przedmiot, ponieważ po wysłuchaniu gróźb, że nie zdam dostawałam doła i zostawałam następny dzień w domu. Ale dotarłam do czwartej klasy. Dotarłam i idzie mi świetnie. Z polskiego jestem najlepsza w klasie, a właśnie na polskim zależy. Zdaję rozszerzony. 

 

I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że jestem kompletna noga z matematyki. Noga do tego stopnia, że podejrzewam jakieś schorzenie, ponieważ nie jest normalnym by znając wzór pisać go źle. Do tego babka ciśnie jak poryta. Wszystko ma być dobrze, albo nie zaliczy. Mimo, że widzi iż moje błędy to np. zły znak. Trzeci raz pisałam rzecz, którą umiem dobrze, ale zawsze pomylę się w rachunkach. Nadal mi nie zaliczyła. I jeszcze dobija mówiąc "Naucz się w końcu". Jakbym nic się nie uczyła...

 

Zawalić szkołę przez matematykę, która w ogóle mi nie jest potrzebna  :unsuresb:

 

Pogrubiłem to, przez co sam przeszedłem/przechodzę. 

 

1. Nie zdałem przez matematykę LO - nigdy w życiu, nie ryczałem tak po powrocie do domu. To uczucie, gdy po oblanej poprawce idziesz korytarzem "swojej" szkoły, ostatni raz... 

2. Są nauczyciele z powołania i taborety - tak ty, jak i ja trafiliśmy na felerny towar z IKEI. Moja wyznawała dwie zasady: "skoro jesteście klasą z rozszerzonym angielskim, to macie rozszerzoną matmę". Uczyła nas z podręcznika maturzystów... w pierwszej klasie :burned:  

3. U mnie nauczyciele, wychodzili z założenia, że jesteśmy "elitą". Do jasnej cholery - rozszerzony angielski, reszta normalna. Ale nieee... 

4. Zawaliłem szkołę przez matematykę. W klasie z rozszerzonym angielskim... 

 

O tej nauczycielce chodzą słuchy, że: "u niej każdy zdaje maturę". No pewnie, że zda! Jeśli wypierniczysz z klasy najsłabsze ogniwo, to wszyscy zdadzą. 

 

I nie, nie jesteś chora. Dopóki nie zdiagnozują u ciebie choroby neurologicznej (ja ją mam i nie znam tabliczki mnożenia... tak, dobrze czytacie, nie znam tabliczki mnożenia), to albo nauczyciel nie zasługuje na to miano, albo nie masz głowy do matmy. Tak jak ja. Myślenie abstrakcyjne leży... Myślenie logiczne - na tzw. "chłopski rozum", gdzie wyobrażasz sobie coś, widzisz "oczyma wyobraźni" - z tym sobie poradzisz, prawda? (napisałaś o polskim, właśnie dlatego lepiej ci idzie)

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet jeśli na 4 zadania 3 mam dobrze, a w ostatnim zły znak to jedynka. 

 

No to za przeproszeniem, chyba ją porąbało do reszty. W takim razie wydaje mi się, że problem leży zwyczajnie w stresie i w tym, że za ostro was naciska. Przecież już milion razy widziałam jak ludzie, którzy w korytarzu wiedzą wszystko o wszystkim, w klasie pod wpływem nerwów nie potrafili odpowiedzieć na najprostsze pytania. 

A takie rodzaje błędów jakie ty popełniasz były dość powszechne w moich klasach, też nie raz znałam wzór a pisałam co innego. Wtf, mózgu?! Ale nie, to nie choroba ani nic - wszystko z tobą w porządku. Może to też być rozkojarzenie. Albo rozkojarzenie wynikające z presji. A najprawdopodobniej to wszystko łączy się w błędnym kole, które uprzykrza ci życie.

Edytowano przez Burning Question
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maturę mamy niestety obowiązkową i dlatego tak naciska. Podejrzewam, że nie chce sobie zepsuć statystyk zdawalności, bo tak jak mówił Triste jest z rodzaju tych, co to wolą się najsłabszego ogniwa po prostu pozbyć. Dobrze, że w ogóle jakąś szansę daje, ale z takim podejściem jeśli się nie uspokoję i nie zacznę liczyć bezbłędnie to po prostu czasu na zdawanie mi zabraknie i jedynka na koniec, a jedynka na koniec nie daje możliwości pisania matury. Nawet spróbowania. 

 

A wszyscy mówią, że matura z matmy wcale nie jest taka trudna i dałabym radę. Jak nie za pierwszym razem to na poprawce, ale nie. 

 

 

A od ilu procent się zdaje? Nie możecie poskarżyć się wychowawcy?

 

Na sprawdzianach jest w sumie luz. 30%, jak ma dobry humor to 20% i jest 2. Problemy zaczynają się na poprawie. Wtedy musisz mieć dobrze wszystko  :bemused:

 

Edit: Wychowawczyni nasza kochana jest naprawdę świetna, ale mimo to nic tu nie poradzi gdyż przyjaźni się z ową matematyczką i jej tłumaczenie, że to TYLKO I WYŁĄCZNIE nasze lenistwo jej wystarczy. Lenistwo? Owszem. Ale na pewno nie tylko i wyłącznie. 

Edytowano przez Uszatka
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawdą jest, że kluczem jest zrozumienie tematu tym bardziej jeśli zwyczajnie nie idzie się tego wykuć. Przyznam się bez bicia, że z powodu matmy uwaliłam w życiu dwukrotnie przy czym algebra rozwalała mi mózg swoją abstrakcyjnością podczas gdy geometria i  trygonometria była banalna, głównie dlatego, że mogłam operować na obrazach lub wyimaginowanych obiektach dzięki czemu temat wydawał mi się bliższy, bardziej realny. Znam mózgowców, którzy potrafią robić z algebrą takie rzeczy, że dla mnie to czysty kosmos. Natomiast oni nijak nie umieją wyobrazić sobie dowolnej bryły, obracać jej w myślach, przypisać każdemu elementowi liczb i zachować ten mentalny obraz tak by był użyteczny przez cały czas rozwiązywania zadania. Po prostu ludzie mają różne zdolności i gdy masz szkołę w której wszyscy muszą zdawać te same przedmioty, ucząc się o nich tymi samymi sposobami, to normalne, że wiele osób z jednych rzeczy będzie miało złe oceny a z innych świetne. To jakbyś kazała małpie, słoniowi i rybie wejść na drzewo i na tej podstawie oceniała, kto z nich najlepiej radzi sobie w życiu. :P

Nie wiem czy wasza wymagająca nauczycielka jest jedną z tych, co wymagają i uczą czy taką, co wymaga i spodziewa się, że blask jej chwały automatycznie rozjaśni wam umysły. :P Ale pamiętaj, że nie uczysz się dla zaspokojenia jej ambicji tylko dla siebie i dla siebie postaraj się to zrozumieć i zdać. Może jakieś korepetycje ci pomogą?

 

U mnie było podobnie, z matmy zawsze dostawałem "Dopieszczający" , :crazytwi3: natomiast z chemii potrafiłem robić całkiem złożone obliczenia. Do dziś nie wiem jak to było możliwe. :twilight2:

Teraz mnie czeka kolejna Matura (choć ja bardziej już liczę na Sierpień ) ponieważ próbuje się sam uczyć ale słabo mi idzie. A na korepetycje mnie nie stać. :rainbowcry:

True Story.

Edytowano przez KamilPL 94
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja te zadania potrafię. Wiem jak je obliczać, rozumiem. Uczę się już z kimś i idzie mi dobrze. Mam jakiś problem z rachunkami, z samym liczeniem. Sposób jest dobry, ale np. dam zły znak WIEDZĄC, że miał tam być np. plus, a nie minus. Dopiero kiedy mi pokaże, że to jest źle i powtórzy "naucz się w końcu" to widzę, że zrobiłam błąd i nawet nie wiem dlaczego tak napisałam. Dzisiaj chociażby napisałam źle wzór, który mogę wyrecytować przez sen.

Dla takich tekstów warto czytać ten temat. :lol:

To jest matematyka, a nie polski, gdzie możesz walnąć byka, ale sens pozostanie ten sam (chociaż punkty i tak ci za orty odejmą). W matematyce jeden błąd = zły wynik. I tyle. 0 punktów. Nikt nie będzie na maturze patrzył ci przez ramię i pilnował, czy przypadkiem "nie widzisz, że stawiasz zły znak, chociaż znasz wzory". Życie to nie bajka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matematyka powinna być opcjonalna. U mnie tak było - zamieniłem ją na biologię. Poza tym, system nauczania woła o pomstę do nieba. Zamiast przydatnych w życiu zadań, uczniowie muszą rozwiązywać wzięte z kosmosu przykłady (przytaczany wszędzie "pociąg A... pociąg B..."). Czy w waszym życiu, gdy już opuścicie szkołę przydadzą się, całki i inne badziewia? Szkoły powinny nauczyć, czegoś co przyda się w życiu (obliczenie ilu rolek tapety potrzeba, aby... etc.) Dziś, ludzie mówiący "a za moich czasów" stają jak wryci, gapiąc się na przykładową tapetę.   

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będę szczery:

 

- nie wiem jak wygląda obecna matura, na czym polega (w praktyce) etc.

- moja była na starych zasadach

- nie pisałem matury z matmy

 

1. Polski

2. Biologia (przedmiot do wybrania)

3. Język obcy (większość wybrała angielski)

 

W każdym była część pisemna i ustna, a wyniki pojawiały się dość szybko. 

Moja średnia 4.75 (nerwy mnie zjadły na biologii). Gdybym musiał pisać matmę zamiast biologii, nie wiem czy w ogóle bym zdał maturę. 

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...