Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 04/12/14 we wszystkich miejscach

  1. Panie i panowie. Przedstawiam Wam tłumaczenie (póki co rozdział pierwszy) najlepszego fanfika z jakim spotkałem się podczas swoich peregrynacji po tych stronach fandomu - Background Pony autorstwa Shortskirtsandexplosion. Jego tłumaczenie nie należy do łatwych rzecz... powiem więcej - poziom komplikacji jest czasami... niebosiężny. Dlatego chociaż będzie mi bardzo miło, jeżeli ktoś zechce czytać tłumaczenie, to usilnie zachęcam do szlifowania angielskiego i sięgnięcia po oryginał. Jego pełny klimat jest po prostu... nieprzekładalny, choć oczywiścię dołożę starań, by przekład był jak najlepszy. "Nazywam się Lyra Heartstrings i nie będziesz mnie pamiętać. Nie zapamiętasz nawet tej rozmowy. Tak jak każdy, kogo spotykam, wszystko, co powiem lub zrobię zostanie zapomniane. Każda litera, jaką napiszę zmieni się w puste miejsce, każda część dowodu potwierdzającego moje istnienie, który pozostawię zaginie. Utknęłam tu, w Ponyville z powodu tej samej klątwy, która sprawiła, iż jestem zapominana. Jednak nie powstrzymało mnie to od robienia jedynej rzeczy, którą kocham: tworzenia muzyki. Jeżeli moje melodie znajdą drogę do twego serca, to nadal jest dla mnie nadzieja. Jeżeli nie mogę udowodnić, że istnieję, to mogę chociaż dowieść, iż istnieje moja miłość, którą czuję do każdej z was. Proszę wysłuchaj mojej opowieści, mojej symfonii, gdyż ona jest mną." Background Pony Autor: shortskirtsandexplosions Rozdział 1 - Melodyjny Rozdział 2 - Sen Szaleńca Rozdział 3 - Fundamenty Rozdział 4 - Symfonia Samotności Rozdział 5 - Przemysł (w produkcji) Chciałbym serdecznie podziękować mojemu składowi prereadingująco-korektorskiemu za wsparcie i poganianie, dzięki czemu jestem w stanie, z niekłamaną przyjemnością, oddać w Wasze ręce początki tłumaczenia tego arcydzieła. PS: Zastrzegam, iż tekst może ulec drobnym zmianom, kiedy w świat sieci powróci Fisk i przeciągnie mnie po rozżarzonych węglach ultra-dokładnego prereadingu.
    3 points
  2. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  3. To teraz ja zacznę swoją licealną tyradę Nie wiem, czemu niektórzy zrobili tutaj taki najazd na język polski... Równie dobrze można powiedzieć, że "mnie język X nie interesuje, nie chcę się go uczyć i to jest nachalna propaganda, a szkoła wymaga tego przedmiotu". Rozumiem te osoby, które w swojej karierze edukacyjnej trafili na kiepskich polonistów, którzy sami nie wiedzą czego chcą od ucznia tak naprawdę. Ale nie rozumiem tego jeżdżenia po polskiej literaturze... Weźmy np. "Lalkę". To nie jest tylko powieść o nieszczęśliwej miłości Wokulskiego i jego rozterkach życiowych. Ta książka pokazuje kawałek polskiej historii oraz problemy Polaków, które są aktualne dzisiaj. Tak jak w "Lalce" były podziały społeczeństwa tak są do dzisiaj. Tak jak kiedyś ludzie kierowali się uprzedzeniami, tak kierują się nimi nadal. Nie można ot tak skreślać lektur, bo nam się personalnie nie podobają. Ze wszystkiego trzeba coś wynieść. Na tym polega nauka... Prawie kończę swoje liceum i jestem z tego powodu przeszczęśliwa. Nie cierpię swojej klasy. W większości to osoby, które chcą robić jak najmniej, a najwięcej zyskać. Właściwie moja klasa ma najgorszą frekwencję przez ciągłe ucieczki, olewanie nauczycieli itp. Przez takie osoby mocno ucierpiała reputacja innych osób... Poziom nauczania był raz lepszy, raz gorszy. O ile z polskiego, angielskiego, czy matematyki poziom jest zadowalający, o tyle z innych przedmiotów niekoniecznie. Większości tego, co mi się liczy w czasie rekrutacji na studia nauczyłam się sama, bo niestety w szkole albo przekazywano błędne informacje, albo kompletnie nie rozumiałam danego zagadnienia. Kolejna sprawa. Dużo, dużo, dużo stresu w szkole. Czasami kąśliwe uwagi nauczycieli ("pasożyty", "świnie" i tak dalej...). Dużo nerwów kosztowały mnie te trzy lata, przez co teraz nie wiem w co ręce wsadzić...
    2 points
  4. A ja jestem lewakiem kosmopolitą. Moim domem jest świat i natura, a nie kultura i narodowość. Nie czuję się Polką, moja rodzina pochodzi z wielu miejsc, ale nie z Polski. I wkurza mnie to kształtowanie patriotyzmu w szkołach, poprzez mówienie jaki to nasz kraj był biedny i prawy na przestrzeni wieków. Oczywiście o wielkich zwycięstwach się mówi, wielkie klęski spowodowane głupotą są jakoś dziwnie pomijane... Idealnym szkolnym przykładem tępej propagandy jest Emilia Plater "kobieta bohater". Cała jej bohaterskość polegała na utopieniu się z koniem i całym oddziałem podczas przekraczania rzeki, ponieważ ona nic w tym powstaniu nie dokonała. Ale nikt nie wstanie i nie powie "To była kretynka, kto ją uczynił dowódcą?!". Jak Polacy kogoś podbijali to przedstawia się to jako "geniusz i wielkie osiągnięcie", ale jak ktoś nam robił to nam, to zaraz brzydki, zły i ogólnie bee.
    2 points
  5. I co z tego, że z przypadku? Tak, jestem Polakiem i jestem z tego dumny, nie obchodzi mnie, czy to wynik przypadku. Kolejny lewak-kosmopolita, który "wznosi się ponad ideą narodu". Szkoda nawet komentować. Polecam lekturę instrukcji obsługi odkurzacza. Jedni czytają dla przekazu, inni dla rozrywki. A teraz złap się oparcia, bo możesz spaść z krzesła z zaskoczenia - jest jeszcze trzecia grupa, która czyta i dla rozrywki, i dla przekazu. Ty już zademonstrowałeś, do której grupy należysz, i należy tylko ci współczuć. Oho, a geny to nie zostały ci narzucone z góry? Zostały, i to jeszcze bardziej, bo zawsze możesz się przeprowadzić do innego kraju i nie przyznawać się, że jesteś Polakiem, a genów nie zmienisz w żaden sposób. I podczas gdy narodowość ciebie nie kształtuje w znaczący sposób (nie każdy Rosjanin jest pijakiem i nie każdy 'Murikanin jest gruby), tak jeśli masz nieszczęście urodzić się dzieckiem ćpunów czy alkoholików, to masz ogromne szanse, że sam nim zostaniesz. To samo tyczy się choćby szansy zachorowania na raka i bardzo wielu innych rzeczy. Logika godna lewackiego hipokryty-kosmopolity, co to fladze się nie kłania. W istocie, smutno się robi, jak się czyta takie brednie. Tymczasem ja już kończę z tym offtopem, więc odpowiedzi na hipotetyczne przyszłe posty na ten temat nie będzie.
    2 points
  6. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  7. Ślimak - no cóż. Uważasz to za "kolesiostwo"? Twoja sprawa - może i słuszna, ale mnie to zastrzeżenie nie odciągnie od recenzowania fanfika, który uważam za zasługujący na takie wyróżnienie (kurde, skromnością wprost powalam). Jestem ciekaw jak wielkie larum podniesiesz po naszym następnym numerze. Chyba profilaktycznie kupię zatyczki do uszu. Triste - a takich klasyków będzie więcej. W zapasie mam lekko kilkadziesiąt tytułów którymi chętnie się podzielę. W sumie... może wszedłbyś w polemikę z czymś podobnym na łamach Brohoofa? Im więcej przywołamy takich duchów przeszłości tym lepiej Cahan, Dayan - Wy naprawdę wzięliście "artykuł specjalny" na poważnie? OH... MY... GOD... Przecież tam z każdego zdania, sformułowania, a nawet słowa wylewa się sarkazm i ironia. Fakt nazwanie tegoż artykułu przez Was "propagandowym" doprowadził mnie do ataku dzikiego rechotu. Wisicie mi nową przeponę. Dayan - Myhell wrócił do matecznika, to fakt . Zawsze naturalnie są dwie wersje, jednak zastanowiłbym się nad jedną rzeczą. Gdyby naprawdę u nas panowała zerowa motywacja do pisania, to czy wydalibyśmy już cztery numery? Nie sądzę. A co do "złej atmosfery" (bo chyba tak to nazwał), to tutaj dopiero elaboraty możnaby pisać. Fakt - dostawała mu się porcja złośliwości (jak każdemu w redakcji - nie oszczędzamy prawie nikogo ), jednak czasami jego zachowanie wołało o pomstę do nieba. Poczekajcie aż trafi mu się zły dzień i zacznie zachowywać się niczym artystka ze spalonego teatru. Sami będziecie chcieli nam go oddać (Nie przyjmiemy jakby co ). A co do jego produktywności... była mizerna. Cóż, może w BH będzie mu się lepiej pisać. Jak tak to dobrze, bo co bym nie myślał o jego humorach to słowa składać potrafi w całkiem sensowne sformułowania. Edit: W sumie nad jeszcze jedną rzeczą bym się zastanowił. Z MANEzette odeszła jedna niezadowolona osoba prawda? Cóż, w swoim czasie z Brohoofa naraz odeszło siedem. Wykonanie reszty rachunków i wyciągnięcie wniosków pozostawiam już Tobie Felieton Verlaxa - szczerze mówiąc za sam tytuł i głoszoną w nim tezę nabiłbym autora na pal. Głosować należy. Zawsze. aTOM - no już od jakiegoś czasu je przekładam. W razie czego się zgłoszę jak zwykle, kiedy znowu przy czymś utknę. (Przy okazji 1 rozdział BP niemal gotowy )
    2 points
  8. Uhm...witajcie. Jeśli chcecie, możecie zadać mi pytania. Postaram się na nie odpowiedzieć jak najszybciej. Pozdrawiam i życzę miłego dnia / wieczoru / nocy. :3
    1 point
  9. Usłyszałem od Dolara masę dobrych rzeczy na temat BP. Fisk starał się przekonać moją mamę, że Background Pony to najlepsza rzecz, jaka zdarzyła się fandomowej literaturze i absolutne dzieło sztuki, dochodzą komentarze, otoczka, wstępny opis. Powiem wprost - jarałem się na ten fanfik jak arab na kurs pilotażu. Chciałem na własne oczy zobaczyć, co to takiego. Czy jest tak wspaniałe, jak wielu mówi? Czy ta lektura odmieni moje życie? Czym prędzej więc załapałem się do sztabu pre-readerskiego i zaatakowałem tego fika. Co sądzę? Normalnie napisałbym tutaj recenzję, typowy komentarz, czy coś w tym stylu, ale... To nie na miejscu teraz, wolę po prostu Wam... poopowiadać. Zanim jednak zacznę stwierdzam, że tłumaczenie jest po prostu ładne i... dziękuję za możliwość jego czytania. Znam język angielski dość biegle, mówię nim i go rozumiem, ale czytanie "trudnego" fanfika ze słownikiem w ręku miast być przyjemnością, mogłoby stać się udręką. Tym bardziej serce rośnie, że Dolar to tłumaczy. No ale dobrze, o czym to jest możecie dowiedzieć się z opisu. Ja sam czytając pierwsze, dwie, trzy strony miałem jeszcze mieszane uczucia, ale potem, gdzieś tak koło piątej, do ósmej, wiedziałem, że ten fik jest dobry. Mało tego, już jest świetny. Na Miłość Boską, dlaczego ten komentarz jest taki trudny? Wiecie... powiedzieli mi, że im dalej, tym fanfik mocniej oddziałuje na czytelnika. Ja jego moc czuję już po pierwszym rozdziale. Tym samym zastanawiam się, czy powinienem czytać go dalej. To głupia dywagacja, bo wiem, że sobie tego nie odmówię, ale... Znając życie, mocno go przechoruję. Dlaczego jednak tak szybko? Czemu mówię po lekturze jednego rozdziału takiego słowa? Co takiego sprawiło, że czekam na BP, choć na dobrą sprawę nic jeszcze nie wiem? Styl i narracja są dobre, ale to nie to. Nie były to też ani fabuła, ani nadzwyczajna kreacja któregoś z bohaterów, ani jakiś pomysł, który rzucił mnie na kolana. Po prostu to opowiadanie, widzę to już teraz, ma Ducha. Ducha, który sprawia, że muszę myśleć nad tym, co przeczytałem. Do tego wszystkiego Duch ten nadaje tekstowi emocji, praktycznie rzecz biorąc czuję, że to, o czym czytam jest poważne i poruszające, nawet jeśli nie wydarzyło się nic dużego kalibru. Kurcze, jeśli to pójdzie dalej, a wierzę że pójdzie... Ten fik jest dla mnie szansą, że będę żył opowiadaniem... a dla takiej szansy warto mieć nadzieję. Nie będę wymyślał wad tekstu, choć może na jakieś bym wpadł. Po prostu czytajcie to i dajcie się ponieść Duchowi. Reszta jest milczeniem.
    1 point
  10. Ja to poprawiałem? Nie pamiętam... Napisałbym, że opowiadanie jest genialne, bohaterowie świetnie wykreowani, a po pierwszym rozdziale mam tylko ochotę na więcej... ... ale nie pamiętam, jakiego opowiadania dotyczy wypowiedź. xD
    1 point
  11. Ekhem...mhm... przepłukać gardło, do pianina klawiatury zasiąść, ocenić to co mamy... Veruś. Po pierwsze PRIMO! Gdy pierwszy raz przeczytałam Mroczne Wieki, sam akt I, nie wierzyłam w to co widzę. Bo nasz kochany pacyfista, co kucyka w swoich pracach nigdy nie skrzywdził bardziej niż dać mu pstryczka w nos, zaczął je mordować na masową skalę. To jest dziwna, ale dość ciekawa przemiana, co też wprowadza dla naszego twórcy setki możliwości. O ile ten fanfik ma to do siebie, że jest notorycznie przerywany, to jest JEDYNYM, powtarzam JEDYNYM do którego pan autor(vel mój mąż) wraca co rusz. To się ceni, ale ciekawe jak długo będzie nam dane cieszyć się rozdziałami. Po drugie PRIMO! Fabularna wizja Equestrii po trzystu latach? Falloutem zaleciało, ale patrzymy dalej. Oho? Mamy pannicę, la princessa, co przyzwała jakieś draństwo do swej krainy harmonii, a także sprawiła, że wszyscy z tego skorzystali, przez to zmieniając się w swoje alter złe ego? Muszę przyznać, że to nie jest nowy pomysł, ale stworzony w dość specyficzny, mroczniejszy, brutalniejszy i ciekawszy sposób. O ile, pierwsza ofiara była zrobiona na "odwal się", ale motywem przewodnim było dowożenie ofiar do Głównej Złej. Sądzę, że znam już plan fabularny, wiem, co się wydarzy i jaki będzie cel Solaire'a i jego drużyny. Ale wiem też, że tu zaskoczenie to podstawa, jak to w każdej Twojej pracy. Po trzecie PRIMO! Postacie. OC tworzone przez Ciebie mają głębię, tak mają i to wielką. Nie mówię tu też o samej Renegade, która jest wspaniałą, radosną postacią, która nie patrzy na ten świat przedstawiony jak na coś złego, ale jest to jej dom i trzeba w nim przeżyć za wszelką cenę. Zacznijmy jednak od głównego bohatera. Solaire - postać zagubiona między realiami świata a wyszkoleniem i naukami Twierdzy Zakonu. Na swój sposób postać tragiczna, ale i czasem śmieszna i urocza zarazem. Jego naiwność jest perełką w tym fanfiku, którą rzadko spotkać. Nie licząc serii Fallout. W pewnym sensie, Solaire to największy badass jakiego spotkałam, ale to jest też uzasadnione. Nie patrzy na nic, gdy jest wściekły: wymorduje całe miasta, by dopaść tego, który mu podpadł. Wyłącza mu się myślenie, sumienie i "ludzkie" odruchy, by stał się chodzącą machiną do zabijania. Idealny bohater... negatywny, oczywiście. Renegade - Jak większość uważa, najlepsza postać żeńska w tym fanfiku, ale także w Twoich wszystkich pracach. Klacz wyzwolona, szczera, prawdziwa nie przypominająca te słodziachy, które uwielbiasz tworzyć, głupie, naiwne i do rączek pociąganych. Jak coś chce, to powie, nie będzie się rumienić. Twarda, bardzo zabawna i zna się na życiu. Kompan do każdej podróży, a to pod wódeczkę(tu w sumie jest inna postać) oraz do szybkiego numerka, gdy najdzie ją ochota. Za tą postać, fanfik dostaje świetnego klimatu, a co najlepsze, nie jest to Blackjack w innej skórce! Lockdown - Cóż, chwilo mało o nim. Nie wiem czy on był pierwszy czy Lockdown od Aresa i jego fanfika, ale tutaj widzę, że to OC co będzie zaskakiwał wielokrotnie. Ogółem, zdruzgotany snajper, którego sumienie pokonało, ale ma przeciw niemu własną broń - Procenty wody ognistej. Widać, że alkohol nieco wyostrzył mu język, dając też śmiechu, którego brakowało w pierwszych rozdziałach. Ale zrozumiała intencję fanfika - to właśnie towarzysze Solaire'a sprawiają, że on się uśmiecha, chce żyć i bierze z tego życia pełnymi garściami. Ta gra emocji jest wspaniała. Co zaś się tyczy postaci antagonistów i pobocznych? Lyra - czemu mnie to nie dziwi, że ona ma jednak rączki? Nieważne czy prawdziwe czy cybernetyczne... Eisen - Uhuhuhu! CZemu mam ochotę ujrzeć jego klona? Mane6 - Ujrzałam grzechy w kucykowej postaci!!! Jak narazie, nieznacznie je przedstawiono prócz Rarity czy Applejack(o reszcie są wspominki), ale Pinkie Pie jest... nie, tego nie powiem, ze ściągnięta z cupcakes. Ona jest... oryginalna. Za mało, ale już wiem, że nasze różowe szczęście będzie uprzykrzać życie drużyny Solaire'a, która jestem pewna, że się jeszcze powiększy. Luna - Zaskakuj mnie dalej... nie wierzę, że ona jest tylko "reaktorem snów" dla miasta. No i najważniejsza moja best princess... Celestia! - Dwie wizje, dwie postacie... coś, co nie mogę pojąć, a jak bardzo chcę to wiedzieć. Która jest tą prawdziwą: Ta zła, czy ta niewinna? Zła juz w sumie powiedziała, że jest kimś więcej niż tylko istotą zrodzoną z ciała Celestii, ale czy to jest ona... czy jej gorsze alter ego? Wizja Canterlot, rozbudziła moją wyobraźnię, tworząc groteskową karykaturę wspaniałości białej stolicy Equestrii. Czuć tu Silent Hill, Dead Space i nawet Resident Evil, wymieszane, wstrząśnięte i doprawione w coś więcej. Czekam na powrót tego miejsca, odkrycia jego sekretów i jeszcze gorsze wizje Jej wysokości! Hellmaster jako last... - Coś mi się wydaje, że to na sojusznika nie wygląda. Raz, że nie ufam czarnym jednorożcom, o czerwonych oczach, co władają ogniem i nagle wchodzą, dając sobie radę z najpotężniejszą z księżniczek, by nagle zniknąć bez śladu. Naprawdę, mam przeczucie, że zaskoczy mnie ta postać. Po czwarte Primo ULTIMO! Fanfik drąży bardzo poważny temat: Grzechy. Czyli coś, czego w Equestrii raczej być nie powinno, a napewno nie na tak wysoką skalę. Spustoszenie jaki zrobił złoty artefakt, jest apokaliptyczne i dąży do całkowitego zniszczenia tego świata, bądź pochłonięcia go w odmętach grzechu. Jak już wiemy, zostało to powstrzymane, ale nie pokonane. A ktoś, kto był na tyle skromny, słodki i zwany Gwiazdeczką, dał się skusić temu złu i przez to wszystko popadło w obłęd szaleństwa, anarchii i brutalności na niespotykaną skalę. Ale... czy dowiemy się, co tak naprawdę się wydarzyło? Trzeba o to prosić pana Autora von Pantofla... To tyle ode mnie.
    1 point
  12. Tłumacz chciałby zaznaczyć, że: a) pracuje na pełny etat, przez co dysponuje ograniczonymi zasobami sił i wolnego czasu (nie każdy jest w gimbazjum/liceum/na studiach ;P ). b) ma o dziwo życie osobiste, co jeszcze bardziej pomniejsza ilość czasu dostępnego na tłumaczenie. c) tłumaczenie idzie do przodu powoli, ale nieubłaganie. Nie podam kiedy będzie nowy rozdział, bo istotnie rzadko udaje się mi dotrzymać terminu; nie zamierzam jednak przerywać prac. d) Applejack is Best Pony. e) Celestia is Best Princess. Tyle. Cierpliwości ludziska, Littlepip i kompania powrócą.
    1 point
  13. Ech, czemu tak źle wypowiadasz się o romantyzmie? Nie wiem jak omawiane były w Twojej szkole lektury takie jak "Dziady", czy "Kordian", ale sądząc po tonie wypowiedzi albo niezbyt ciekawie, albo niezrozumiale. Romantyzm jest dość specyficzną epoką, ale żeby ją zrozumieć trzeba też rozumieć kontekst kulturowy i historyczny. Epoka oświecenia narzucała racjonalizm. Ale to w tej epoce doszło do rozbiorów Polski i to w tej epoce uświadomiono sobie jak źle jest ze społeczeństwem i władzą kraju. Skoro rozum zawiódł to zaczęto szukać alternatyw, stąd diabły czy duchy lewej i prawej strony w "Dziadach"; stąd imaginacja i strach w "Kordianie". Szukano metod by za pomocą metafor, mistycyzmu opisać cierpienie towarzyszące utracie kraju, ale zarazem jest to próba porzucenia racjonalizmu i szukania być może czegoś lepszego. Poza tym, będąc pod zaborami polscy poeci nie mogli sobie pozwolić na opisywanie dokładnie represji. Była cenzura. Stąd być może niejasne dla wszystkich sceny w "Dziadach". Dlatego wg mnie nazywanie romantyków idiotami jest bardzo, bardzo krzywdzące. W romantyzmie nie chodzi tylko o nieszczęśliwą miłość, ale także i o bunt, heroizm, walkę i opisywanie uczuć, które przez czas oświecenia zostawiono daleko w tyle, bo przecież nie są racjonalne. Wybacz za taką ścianę tekstu, ale po prostu osobiście bardzo lubię epokę romantyzmu i boli mnie jak ktoś pisze o romantykach w takich sposób. Oczywiście szanuję Twoje zdanie i zgadzam się z tym, że powinno się kłaść nacisk na matematykę i języki obce, ale mimo wszystko chyba wypada znać kilka faktów z życia swojego narodu Szkoda, że myślą tak o sobie ludzie, którzy naprawdę coś sobą reprezentują, a nie ci którzy właściwie nie mają nic sensownego do pokazania i idą na studia bo chcą mieć mgr przed nazwiskiem... Linds, serio? Nie bój się, będzie dobrze Profil w LO w późniejszym życiu nie ma znaczenia. Co Ci po tym? Myślisz, że ktoś będzie patrzył na Ciebie przez pryzmat profilu w szkole średniej? Wtedy ten ktoś musiałby być naprawdę... Dziwny... Nie martw się A ja z kolei od jakiegoś czasu jestem strasznie zła. Łatwo się złoszczę i denerwuję. Ech, nie wiem jak wytrwam do tej matury, skoro ciągle jestem w takim stanie... Wszystko przez te trzy lata w LO. Naprawdę żałuję, że nie zmieniłam szkoły... Ciągle stres, wyścig szczurów, oczekiwania których nie mogłam spełnić, brak wiary w swoje możliwości, strach przed tym czy czasem nauczyciel nie powie: "powinnaś iść do szkoły specjalnej" (były takie teksty, niekoniecznie skierowane do mnie, ale jednak). Jestem teraz tak znerwicowana, że nie wiem jak sobie poradzę w maju...
    1 point
  14. Wszedłem na forum i zobaczyłem ten bezmyślny temat po czym walnąłem face-palma i odszedłem. (Srsly.. skoro Luna ma taki temat, to wszystkie kucyki powinny taki mieć, nawet Snip i Snails.. )
    1 point
  15. Wiem, wiem Ulubione zwierzątko to kot, no kto by się spodziewał. Mam dwa koty, Kicię i Kotleta oraz bojownika Rybiena, heh. Szopy pracze... Są całkiem w porządku. Myślę, że.... Masz fajny avatar. I sygnaturę. I lubisz Pinkie Pie. I Coś jeszcze myślę, ale nie wiem co. Zmieniać nazwy nie będę , za bardzo się przyzwyczaiłam i nie potrafię się odzwyczaić.
    1 point
  16. Tak na serio jestem Julka, kucykami zaraziła mnie moja najlepsza przyjaciółka **Amnezja**. Od tej pory nie mogę się od nich oderwać... W wolnych chwilach oglądam odcinki My Little Pony i rysuję kucyki. Najczęściej moje dwa ulubione: Rainbow Dash i Pinkie Pie. Oprócz MLP lubię też pingwiny i różne sporty (w sumie to chyba wszystkie ) .
    1 point
  17. RR EXCLUSIVE Short #3 "Hamstocalypse Now" Cute Z torby wylatuje tamburyno i Flutterka nagle zaczyna na nim grać hipnotyzując chomiki niczym szczury Trochę już znudzony motyw ale.. ;P
    1 point
  18. Eee, czyli to, że uczysz się o POLSKIEJ kulturze i literaturze na języku POLSKIM to jest nachalna polonizacja? Na polskim, czytając takie lektury jak choćby "Pan Tadeusz", poznajesz polską kulturę, która jest piękna i w niczym nie ustępuje kulturom innych regionów. Powiedziałbym, że jest lepsza, ale po pierwsze, to byłby szowinizm, po drugie, akurat w odniesieniu do europejskich kultur można użyć stwierdzenia "nie ma gorszych kultur, są tylko różne". Tak czy inaczej, są utwory, które każdy Polak powinien znać, albo nie powinien nazywać się Polakiem, i temu przede wszystkim służy ten przedmiot. No tak, ale zapomniałem, że w dzisiejszych czasach polskość jest niemodna. Cóż, ostatnie 20 lat i tak mówi, że nasz naród zasługuje na wymarcie, więc równie dobrze mogliby usunąć ten przedmiot z programu. Dobra, koniec tego offtopu, chociaż w sumie to wyżaliłem się w ostatnim zdaniu, więc to nie offtop.
    1 point
  19. Kształtowanie tożsamości Polaka - ja tu widzę nachalną polonizację i nic więcej. Ja to ja, a nie żaden Polak.
    1 point
  20. Oho, ktoś nam rzuca obrazkami z fragmentów pisma i oskarża nas o niecne rzeczy. Pora nieco wyjaśnić sytuację. Cieszy mnie to bardzo. Po pierwsze: Alberich nie należy do redakcji. Po drugie: Alberich nie należy do redakcji. Po trzecie: To nie jest prawnie zabronione, a jedynie niemoralne. Co do "Kombo", którego nie chce mi się kopiować: Wypowiedziałem się na ten temat dosłownie dwa posty nad twoim. Radzę porównać sobie ten artykuł z resztą numeru, a potem z niektórymi artykułami Brohoofa. A prawda jest taka, że to sprawa samego Hasbro, do czego chce wykorzystać MLP i co chce przez nie osiągnąć. My możemy się tylko domyślać, choć wszystko wskazuje teraz na połączenie formy show dla dzieci z show dla fandomowych bronies. Wiesz, potem jest negujące "wstępniak" zdanie: "Natomiast jeśli ktoś faktycznie nie wie, czym jest ten zespół, już piszę." Co nie zmienia faktu, że zastosowane tamże "chyba" wyraźnie zaznacza, że nie jest to fakt, a jedynie opinia/spekulacja/ocena sytuacji. Czytanie ze zrozumieniem się kłania. Wyrywanie słów z kontekstu to bardzo nieczysta zagrywka, a niektórzy podobno zaliczają to do "chwytów erystycznych". Otóż "W miarę udany" a "pierwszy od lat w miarę udany film historyczny produkcji polskiej" to dwa wyrażenia o znacznie różnym wydźwięku i kontekście. Mam nadzieję, że nie muszę mówić, na czym owa różnica polega? A kto wie? Może jednak będzie. Szanse na to są wprawdzie małe, ale zawsze są. Ponownie bardzo miło nam to słyszeć Geez, let me straighten something up. Po pierwsze: Nikt nie każe wam czytać artykułów politycznych w PISEMKU O KOLOROWYCH KONIKACH. Skoro są, to są, może niektórzy lubią sobie pomącić mózgi kolejnymi kwestiami polityki, nie moja sprawa. Po drugie: To nie jest artykuł stricte politczny. Mówi on o samym głosowaniu, trochę tylko zahaczając o system demokratyczny w Polsce, a wg. mojej interpretacji miał on na celu pokazanie, że głosowanie pod przymusem jest bez sensu. Ale o tym bardziej rozpisał się towarzysz Verlax dwa posty wyżej. Po trzecie: Felieton zazwyczaj ma na celu albo wyrażenie myśli autora, albo pobudzenie czytelników do dyskusji. W mojej skromnej opinii, artykuł ten wykonał jedno z tych zadań nad wyraz zadowalająco. Tyle ode mnie. Ostatnia prośba: Ludzie, pomyślcie trochę, przypatrzcie się uważniej zanim zaczniecie nam wytykać błędy. Taka łagodna prośba.
    1 point
  21. Allright, na ogół prasę fandomową czytuję sporadycznie, można by rzec „od ferii” ale po cynku od koleżanki jednak się zdecydowałem. O matematyko, przede wszystkim, co jakiekolwiek polityczne akcenty robią w gazetce poświęconej tematyce My Little Pony? Przecież między innymi po to odrywam się od szarej rzeczywistości, żeby właśnie chociaż na moment zostawić za sobą „to wszystko” i zająć umysł czymś lżejszym. Niedługo strach będzie do kina pójść, po przed filmem zamiast zwiastunów puszczą spot wyborczy. Ba, nie tylko nie obyło się bez tematyki zbliżających się wyborów. Padło nawet prawo Godwina! Co się okazało – takich światopoglądowych „smaczków” nie zabrakło także w poprzednich numerach, z jednym wyjątkiem, czyli „Niepamięci” znanej z trzeciego numeru. No, jednak mamy felieton spod pióra pana Verlaxa, podpadający pod „wiodącą tematykę” pisma. To bardzo dobrze, był on najlepszy ze wszystkich dotychczas opublikowanych i osobiście, sugerowałbym trzymanie się właśnie tej tematyki, przyszłe teksty pisać właśnie w tej konwekcji. Przechodząc do rzeczy – z przykrością muszę stwierdzić, że na dłuższą metę, z felietonu pt. „Jesteś idiotą? Nie głosuj!” niewiele wynika, a przytoczony reportaż pokazuje jedynie jak wiele racji ma pan Korwin-Mikke mówiąc, że „demokracja jest najgłupszym możliwym ustrojem”. O ironio, to właśnie ten pan uwielbia spamować porównaniami do Hitlera i jego „dokonań”, co wedle prawa Godwina automatycznie nokautuje go w każdej dyskusji, jednakże biorąc pod uwagę istotę rozważań, a także całkowity bilans argumentów i kontrargumentów, a także ich stopień istotności, często dochodzi się do całkowicie odwrotnego wniosku. W felietonie tym czegoś takiego nie ma. To miło znać czyjś punkt widzenia, jednakże w tym przypadku nie mogę pozbyć się wrażenia ogrzewanego kotleta, jałowości, skrytej pod cienką warstewką kilku słówek-kluczy. Po pierwsze – jeśli określenie „idiota” nie miało służyć jedynie za tanią prowokację (o czym zapewnia nas autor artykułu już w pierwszym zdaniu… Na Newtona, nie przepraszaj, tylko lepiej dobieraj tytuły) i nie miało na celu obrazić kogokolwiek, to kto się kryje pod tymże słówkiem? Ktoś, kto głosuje, chociaż nie zna się na polityce? Well, śmiem sądzić, że znakomita większość naszego rządu postępuje jak amatorszczyzna i na swoim rzemiośle się nie zna. No dobra, rozumiem główny przekaz. Kto się nie interesuje, a jedyne pojęcie o kandydatach ma z reżimowej telewizji, zagłosuje „jak leci”, nie wiedząc nawet na kogo i dlaczego. Do czego piję? Otóż, to nic nowego. To wiadomo już od lat i osobiście, wolałbym zamiast odkrywania po raz n-ty tego samego koła poczytać o sposobach uświadamiania ludzi, żeby pojęcie o tym co robią mieli, żeby posiadali argumentację, świadomość wagi ich głosu. Może jakaś optymistyczna zachęta? Cokolwiek, co zmobilizowałoby czytelnika do ruszenia czterech liter? Zamiast tego populistyczny slogan w stylu „Jesteś <tutaj coś wstaw>? Nie głosuj!” Wszyscy w kółko gadają, kto powinien głosować, kto nie powinien i dlaczego, przywołują dylematy moralne, jakieś presje, nie-presje, a nikt nie pomyśli, by jakoś zachęcić do wyłączenia telewizji, poszperania w internecie, poczytania czego trzeba (no tak, „ciemna masa” rozpostarta przed ekranami teleodbiorników nie lubi czytać zbyt długich programów, artykułów, czy też dyskusji na forach, bo to wymaga zbyt wielkiego wysiłku), dowiedzenia się czegokolwiek na temat sceny politycznej, zastanowienia się. Spróbuj spojrzeć na różne kwestie z różnych punktów widzenia. Skonfrontuj własne przekonania z tym, co mają do zaoferowania startujący w wyborach. Dowiedz się, zainteresuj i świadomie zagłosuj. Za długie na nagłówek? Możliwe, ale jakie świetne jako temat na felieton. Nagłówek też mam – „Świadome głosowanie – wszystko, co musisz wiedzieć!” Zapomniałbym – jestem nieco zniesmaczony zaprezentowaną w felietonie postawą, która według autora uchodzić winna za (bardziej) patriotyczną, obywatelską. Z całym szacunkiem, ale jeśli ktoś losami własnej ojczyzny się nie interesuje, o polityce pojęcie ma marne, to jeśli na czas wyborów zostanie w domu i spędzi ten dzień „inaczej”, bynajmniej nie jest to postawa patriotyczna, ani nawet „bardziej patriotyczna”. Jest to postawa anty-patriotyczna, po prostu wyższy poziom olewactwa. „Nie interesuję się, nie muszę głosować, mam wolne” – tyle z tego wynika. Nuh-uh, jeśli komuś się nie chce, należy go zachęcić, uświadomić. Jeśli ktoś się nie interesuje, należy go zainteresować. A udział w wyborach JEST obowiązkiem, każdego pełnoletniego obywatela. Nie po to jest już ta (swoją drogą, fatalna) demokracja, że jak przychodzi co do czego, to „ja nic nie muszę”. Przyszłością ojczyzny, tym, kto będzie stanowić prawo i na przestrzeni kolejnych lat forsować różne projekty interesować się trzeba. To jest ważne. Analogicznie, można iść dalej i potraktować tak resztę obowiązków wynikających z systemu w którym żyjemy. Nie interesuje cię matematyka/ fizyka/ geografia/ niepotrzebne skreślić? Nie daj sobie wmówić, że musisz chodzić na te przedmioty. Bardziej obywatelskie będzie, jak w trakcie tych lekcji pójdziesz sobie na kebaba. Nie interesuje cię praca? Nie daj sobie wmówić, że musisz pracować, by zarobić na życie. Bardziej obywatelskie będzie, jak w godzinach pracy będziesz leżał do góry brzuchem. Nie interesuje cię płacenie rachunków? Nie daj sobie wmówić, że musisz je płacić, i tak dalej, i tak dalej… Zaniedbywanie swoich obowiązków niesie za sobą różnego kalibru konsekwencje, w zależności od rzeczy, której one dotyczą, zawsze. To samo tyczy się wyborów. Bardziej pożyteczne jest zarażanie zainteresowaniem i rozmawianie na te tematy, niż utwierdzanie w przekonaniu, że lepiej jest siedzieć w miejscu, jeno narzekać i marudzić. Aha, jesteśmy w Polsce, nie w Ameryce. Sytuacja wygląda tu diametralnie inaczej i inne są realia. Trzymajmy się własnego podwórka. Mnie nie zależy ta tym, by „idioci” nie głosowali. Zależy mi na tym, żeby ci „idioci” ze swego „idiotyzmu” wyszli i świadomie poszli na wybory. Śmiem twierdzić, że ton artykułu się do tego nie przyczyni. Jedno muszę przyznać – felieton istotnie wywołuje emocje. To się autorowi udało. Pozdrawiam!
    1 point
  22. "Lubię, kiedy wszystko idzie zgodnie z planem" Serial świetny i ponadczasowy! Największym plusem w moich oczach są chyba kreacje bohaterów. Jedyny minusik to to, że tyle było strzelanin, a nikt nie zginął
    1 point
  23. W końcu nowe wydanie Trybuny Fandomu MANEzette, w którym jak zwykle raczyć nas będą akapity pełne propagandy oraz kłamstwa najprawdziwszej prawdy, którą musimy chcemy czytać by być na czasie! Zaraz po opublikowaniu w kiosku na stronie internetowej sięgnąłem po świeżutką Grzywozetę i zagłębiłem się w lekturę. Po przeczytaniu muszę stwierdzić, że ten numer jest przereklamowany naprawdę interesujący, a ilość nudnych ciekawostek robi na mnie piorunujące zażenowanie wrażenie! Moją szczególną uwagę zwrócił artykuł specjalny, który jest próbą odgryzienia się Brohoofowi i poniżenia ich wspaniałego DTPowca oraz korektorów dosyć dziwnie napisany, ale wydaje mi się, że jest w tym drugie dno. No cóż, poczekam na oficjalne stanowisko tego cholernego komunisty solarisa. Poza tym nie mam zastrzeżeń i to wydanie muszę ocenić na -15/0 8/10. Oby tak dalej beznadziejna wspaniała ekipo! Pozdrawiam, Wasz wróg i hejter stały czytelnik, maker.
    1 point
  24. Ten temat jest dziwny. Luna jest jak każdy inny kucyk, poznałam ją w pierwszym odcinku.
    1 point
  25. Iii... jest nowa promocja! Ale... kucyków nie ma :l Zawiodłam się bardzo. Cały czas miałam nadzieję, że teraz będą. Pozostaje nam jeszcze czekać albo zamawiać za granicą.
    1 point
  26. 1 point
  27. Kamienie są duże, są małe, Są kruche i trwałe. Są szlachetne i tandetne. Istnieją kamieni różne rodzaje, To wdzięku im dodaje. Kamienie są samotne, Dla każdego nieistotne. Weź jednego do domu, Nie zaszkodzi to nikomu. Uratujesz mu życie, Będzie Cię za to kochał skrycie.
    1 point
  28. Witaj Mira, lubisz LOTR, więc już cię lubię . Miłej zabawy na forum,
    1 point
  29. Szkoda tylko że bez Cutie Marka. ;_;
    1 point
  30. Znalazłam zdjęcie Timusia.
    1 point
  31. 1 point
  32. Odcinek przyjemny, ja przyznam, że nie zwróciłam uwagi na to, że Twilight rośnie ;o Duet Bulk Biceps i Fluttershy powala na kolana! Niestety były jakieś minusy, i tutaj pozwolę, że zacytuję Violett, która napisała takie minusy, jakie ja chciałam napisać. : ) Odcinek oceniłabym na 5/10, ale za duet idzie 7/10 i jeszcze za przesłodką Derpy 9/10.
    1 point
  33. Wow, odcinek był lepszy, niż się spodziewałam. Właściwie to sporo zrobiła obecność... DERPY!!! W dodatku ze swoim uroczym zezem. Kocham twórców! No i obecność gryfów na zawodach! Sama fabuła odcinka była taka sobie, przez oczywiste rozwiązanie, ale nadrabiała postaciami. Poza tym, czy tylko mi się wydaje, czy Bulk Biceps ma zmieniony głos...? Dla mnie to duży minus, bo jego okrzyk nie ma już w sobie takiej mocy. Albo mi się przesłyszało... Motyw tęczowy po raz kolejny, a więc mamy zapewne kolejny klucz! Nie podoba mi się, że Twilight ostatnio jest kompletnie na boku. Ja chcę jakąś piosenkę w jej wykonaniu! Ps: Co z tą ankietą, miała być i nie ma. Z mojej strony 8/10.
    1 point
  34. Jako, że jestem nieco leniwa, napiszę plusy i minusy odcinka: + Derpy, + Kochana, szalona Pinkie, + Charakteryzacja Fleetfoot, + Osobowość Soarina (polubiłam go dzięki temu), + Bulk Biceps, YEAAAAAAAA! + Order od Spitfire, + Kolejna wzmianka o Equestriańskich Igrzyskach. - Porównanie przez RD drużyny Cloudsdale i Ponyville, - Chamskie zachowanie Spitfire i Fleetfoot wobec Soarina, - Kreacje Rarity (i to niby wyprzedza modę?), - brak Lightning Dust, - Fakt, że Wonderbolts reprezentowali Cloudsdale (myślałam, że może będą jury czy coś) Ogółem odcinek oceniam na 7/10, podwyższyłam ze względu na Derpy.
    1 point
  35. Odcinek przyjemny, zabawny i ogólnie pozytywny w odbiorze. Zasadniczo został ukradziony przez Derpy duet BB-FS - byli po prostu niepowtarzalni. Co do zachowania Rainbow - i to ma być lojalność? Do odstrzału. Nazywanie swojej drużyny przegrańcami (bo dokładnie to miała na myśli), łaszenie się do celebrytów, nieudolne próby odgrywania Drama Queen (niech się od Rarity uczy jak to robić dobrze )... czyli w sumie wszystko w normie. Jak zwykle dostaliśmy dawkę tęczowogrzywej arogancji. Poprawa na końcu jest, ale i tak o niej zapomni w ciągu góra dwóch odcinków - no cóż, taki jej urok (i żeby nie było to się liczy na plus tego odcinka jak i postaci ). Sama fabuła prosta i przyjemna - dokładnie taka jak być powinna. Zapierające pierś w dechach widoki Rainbow Falls i ciągnięcie samego tematu Igrzysk to kolejne mocne strony tegoż epizodu. Przejdźmy teraz do pozostałej części Mane 6. Rarity wyraźnie miała zły dzień projektując stroje, chociaż BB w nim wyglądał przezabawnie. AJ swoimi jabłkami pod kruszonką godnie reprezentowała Element Tła, Pinkie wprowadzała zwyczajową dawkę chaosu (i robiła to genialnie) a Twilight była... w sumie nie wiem jak to określić... nijaka? Miała swoją rolę, ale tak naprawdę od czasu jak dodali jej skrzydła, to jej charakter upadł i to mocno. Już nawet niech jej zostawią te przeszczepy (no chyba że moga usunąć ), ale oddadzą stare neurozy - to by było coś pięknego. Tło - Ileż tam było smaczków! Pojawiło sie KFC w postaci larwalnej (gryfy), ławeczkę okupowały Lyra i Bon Bon, a ku mojej żywiołowej radości, raz czy dwa razy mignęła też Cloud Kicker. Szkoda, że nie dali Blossomforth, chociaż Helia w duecie z Thuderlanem wypadła całkiem przyzwoicie. Bulk Biceps i Fluttershy - duet marzenie. Ukradli dla siebie niemal cały odcinek i to nawet się specjalnie nie starając. Sceny z nimi po prostu powalały (czasem w dosłownym tego słowa znaczeniu), a poza tym działali jakoś tak... naturalnie. Wielke brawa dla scenarzystów. Derpy - co tu dużo mówić... DERPY!!!!!! Wróciła Tylko szkoda, że na razie nie przywrócili jej głosu - mam nadzieję, że to się jeszcze zmieni. W każdym razie jej obecność podbija ocenę całego odcinka i to bardzo wysoko. Zresztą jej zachowanie też jest piękne - po prostu idealne. I nic dziwnego że wzięli ją na zastępstwo - w końcu to trzecia najszybsza lotniczka w Ponyville po RD i Cloud Kicker (Tak, tak to fanfik-kanon, możecie spokojnie go zignorować ). Wspaniały powrót i chcę jej więcej! Natychmiast! Minusy - niekonsekwencja przy BB i jego umiejętności latania, strasznie nieprzyjemne zachowanie Wonderbolts. Poprawa jest niegodna uwagi - wyraźnie grali pod publiczkę. Jednak może to po prostu wynika z charakteru pegazów? Pewna arogancja u nich wydaje się być jak najbardziej na miejscu. Ocena. Sam odcinek - 7/10. Odcinek + duet BB-FS 9/10. Odcinek + duet BB/FS + Derpy 100/10.
    1 point
  36. OK odcinek obejrzany i powiem tak nie hest źle odcinek naprawdę był dobry, ale też nie należy mu się wysoka notka bo było kilka rzeczy które mnie drażniły - Pinkiie Pie w tęczowej peruce - ja wiem, że jest chelderką w tym odcinku, ale według mnie tęczowa peruka to gruba przesada, szczególnie, że na początku ma normalny strój, bez tego udziwnienia i wygląda o wiele lepiej - Dwuznaczna Lojalność Wonderboltsów - chyba Spitfire i jej koleżanka mają problem z tą cechą przyjaźni,. OK koleżankę jestem w stanie zrozumieć, bo spotyka 1 raz, ale Spitfire ? To jest chyba ich 3 poważne spotkanie,, a ona zachowuję się tak jakby nic nie wyniosła z nauk . Powiem wprost chyba z sezonu na sezon staje się coraz gorsza (wybaczcie fani , ale taka jest smutna prawda) - gra na dwa fronty - Sorry bo naprawdę cie polubiłem w tym sezonie, ale nie da się "zjeść ciasto i mieć ciasto" a taka podwójna gra mnie drażni ok A teraz + - Pinkie Cheerleader Pie - naprawdę świetne zagranie drodzy twórcy (przynajmniej do czasu tej nieszczęsnej peruki) - Bulk Biceps - naprawdę fajna postać, a humorystyczne stawki z nim to mistrzostwo (Tak! ) - lojalność względem - nie wierzę by nie wykryła, że coś jest nie hal, ale jej dobroć i troska po tym odcinku są na miejscu - Derpy - no w końcu pojawił się nasz słodziutki zezowiec i to jeszcze w jakim stylu oby więcej było jej w następnych odcinkach - miejscówka -nie wiem po prostu lubię te Tęczowe Wodospady, dobrze, że twórcy do nich wrócili igrzyska - poznaliśmy kolejną konkurencję, myślę, że gdy wystartują Igrzyska Soczi to dostaniemy też Igrzyska w Equestrii - Twilight Rainbow mane - o ile u Pinkacza to zestawienie ,mnie drażni to u Twilicorna jestem jak najbardziej za nim (naprawdę :soawesome:u niej wygląda taka grzywa i really like that mane on you ) tak wieć oceniam odcinek na 8,5/10
    1 point
  37. Czas na kolejną recke. Muszę powiedzieć, że chociażby dzięki inicjałom Corey Powell, spodziewałem się czegoś naprawdę dobrego, lecz trochę się przejechałem. O ile początek zapowiadał się bardzo fajnie, to gdzieś w połowie odcinka wszystko zaczęło się sypać. Z dwojga złego nie jest tak tragicznie jak w Daring Don't, a owy odcinek jest nawet odrobinę lepszy od Fight to the Finish. Ale zacznijmy od początku, czyli od ogólnej fabuły odcinka. Wybieranie drużyn na igrzyska? W sumie, nawet fajny pomysł, lecz jedno pytanie. Czy tego aby czasem nie robi się właśnie na igrzyskach? Rozumiem, gdyby to były konkurencje drużyn tylko z jednego miasta, lecz tutaj tak nie jest. Ale dobra; to tylko taka drobnostka. Do samych zawodów już raczej przyczepić się nie mogę, gdyż zostały wykonana tak, jak powinny. Wonderbolts bierze udział w zawodach i walczy dla Cloudsdale... WAT?!? Przecież to jest całkowicie niesprawiedliwe! Dowalili im najlepszych lotników w całej Equestrii, którym reszta może jedynie buty czyścić, a tylko nieliczni są w stanie dotrzymać im lotu. Przeca to jest tak niesprawiedliwe, że aż nie mogę w to uwierzyć. Wonderbolts w ogóle nie powinni brać udziału w igrzyskach, bo są zbyt OP, a przynajmniej byli, bo jak dotąd mogli się pochwalić daremnymi próbami doścignięcia ich przez resztę oponentów i jedynie RD mogła się z nimi równać. Natomiast w tym odcinku chyba się jakoś opaśli, gdyż są tylko o kapkę lepsi od innych. Ale nie ma co truć pupy, gdyż nie jest to jakiś tragiczny minus. Jednak wpadamy teraz z deszczu pod runne, gdyż scena z RD na wózku inwalidzkim była tak żałosna, że głowa mała. W dodatku, myślałem że spadnę z krzesła, gdy oglądałem resztę ubolewających nad RD kucyków. Nie dość, że nasza tęczowa klacz w ogóle się nie wysilała, aby odwzorować wypadek, to przejmowanie się jej losem wykonywane przez inne postacie wychodziło równie nędznie; tak jakby nawet i one udawały. Lecz to chyba koniec dziwacznych baboli fundowanych przez twórców, gdyż dalej sytuacja się prostuje. RD wraca do swojego zespołu, Soarin do swojego. Obydwaj wygrywają i są w finale. Zabrakło jedynie fanfar na końcu. Nie no, tak się tylko nabijam, gdyż końcówka była spoko i w przeciwieństwie do poprzednich nielogiczności, przyczepić się nie mogę. Teraz może trochę o Wonderbolts opowiem. O ile sama formacja zawsze mi dyndała, to Spitfire w odcinku "Wonderbolts Academy" czasem lekko irytowała. Jednak tutaj ukazane mamy jakieś świnie odziane w lateksowe stroje najlepszych lotników w Equestrii (których i tak nie było). No mi szczęka opadał, jak słyszałem tą ich "propozycje" dla RD. Przecież to jest taka korupcja, że CBA powinno wziąć epud w troki i zgarnąć ich za coś takiego. Ci Wonderbolts to nic innego, jak chciwe małpy, które swoimi brudnymi paluchami zagarniają wszystko, co najlepsze. W dodatku, na samym końcu, gdy RD postanowiła zostać przy teamie z Ponyville, dowalili tekstem typu: "Oh Reinboł, jesteś taka modra, że podejmujesz taką decyzje. Choć Sołrin, nie powinniśmy tak Cię traktować". Trochę to było sztuczne, jakby Spitfire oraz ta druga, Fleetfloot w ogóle nie zdawały sobie sprawy, że to, co robią jest "złe". Jedynie ten cały Soarin zachowywał się przyzwoicie, szczególnie podczas rozmowy z nie-połamaną Rainbow. Ta scena, zarówno jak i sam niebieski lotnik, wychodzą na plus, lecz reszta załogi oraz jej zachowanie jest kuriozalne i przyprawia o ból głowy. Skład naszego "Dream Teamu", który reprezentował Ponyville był trochę dziwny. Tak jakby były to jedyne pegazy w owym miasteczku. W dodatku, FS lata z gracją Tupolewa, więc co robi w tym składzie? Jednak w żadnym stopniu nie wliczam to jako minus. Oprócz jej wraz z tęczowym uderzeniem w składzie znajduje się nasz hardkorowy kucu, od teraz zwany Bulk Biceps. Jego zachowanie wychodzi jak najbardziej na plus. Pomimo, iż czasem było trochę przesadzone, to w większości mocno mnie on śmieszył. Podoba mi się również to, że oprócz masywnych mięśni jest on bardzo przyjazny i wrażliwy, co bardzo pasuje do takiej postaci. Lubię go, nawet bardzo, a fakt, iż stał się on postacią typu Zecora (chodzi mi o to, że równie dużo rolę odgrywa w serialu) bardzo mnie ucieszył. W sumie, mógłby on teraz pojawić się w intrze na tym zdjęciu grupowym. Czas teraz na omówienie pomniejszych gagów i innych pierdółek, bez których odcinek ten straciłby dużo punktów. Chyba każdy się zgodzi, że największą tego typu rzeczą była Depry. Twórcy, umieszczając ją w tym odcinku w taki sposób dolali oliwy do ognia. Lecz o ile sama postać jest mi raczej obojętna, a jej występek w "The Last Roundup" był mocno przesadzony i miejsca bytu mieć nie powinien, to jej pojawienie się w tym odcinku nie dość, że pasowało do sytuacji, to jeszcze nie było w żadnym stopniu przesadzone. Dany moment był śmieszny oraz adekwatny do postaci. Jeśli raz na jakieś pół sezonu będzie pojawiać się coś podobnego, to żadnych wątów mieć nie będę. Jednak Derpy to nie wszystko, gdyż w tym odcinku pojawiło się o wiele więcej śmiesznostek. Pinkie na samym początku mocno mnie rozbawiła, co dla tego sezonu jest już chlebem powszednim (w pozytywnym znaczeniu). Szczególnie to "P jak..." mnie rozwaliło. Jako duży plus idzie lokacja, w której odbywają się dane zawodu. No graficy się postarali, gdyż owa miejscówka wygląda świetnie. Przepiękny motyw wodospadów tęczy (It's a Rainbow Factory...), który zapierał dech w piersiach + niesamowita pieczołowitość przy pomniejszych detalach zwala z nóg. Ta cała placówka to chyba jeden z największych plusów odcinka. Bardzo zaciekawiło mnie też te gryfy. W końcu się one ukazał, bo jak dotąd siedziały w ukryciu, jak mysz pod miotłą. Mam nadzieje, że rozwiną ten wątek, lecz bez zbędnych przesadyzmów. Podczas tych nieudolnych jęków RD na wózku grała bardzo fajna muzyka. Takie spokojnie i wręcz smutne nuty. Pojawia się kontrast pomiędzy fajnym podkładem, a żałosną sceną. Fajnie prezentowało się także zdjęcie grupowe na końcu epizodu. Idealne uchwycenie tamtej sceny. Jednak w odcinku znalazło się także kilka pomniejszych dziwactw, które pomimo, iż minusami nie są, to komentarza wymagają. Jedną z takich rzeczy był upadek Soarina, który chyba był najbardziej niezapadającą w pamięci kraksą. W dodatku, kiepskim pomysłem było podzielenie tej sceny na 2 ujęcia (że nagle robi się czarny ekran,a dopiero po kilku sekundach mamy kolejne ujęcie). Pompki wykonywane za pomocą skrzydeł wyglądały dziwacznie i jakoś tak nieprzyjemnie mi się na nie patrzyło. Nie rozumiem zbytnio jednej rzeczy. Dlaczego Twilight ukrywała fakt symulacji RD przed innymi? Rozumiem, przed jakimiś tam gapiami, lecz przed własnymi przyjaciółkami nie puściła pary z ust. Trochę to dziwne. Pokręcony doping oraz stoję Pinki i naszego alicorna, wraz z niesamowitym zjawiskiem pojawiającej się tęczy w szpitalu niebyły w żadnym stopniu złe, lecz jakieś takie... Były pozytywne, ale tak dziwacznie pozytywnie. I na koniec sprawa tej odznaki, która według teorii spiskowych, jest drugim kluczem.O ile samo jej "lśnienie" w kolorach tęczy na samym końcu kojarzyło się z tą szpulką, a dany przedmiot ponownie otrzymujemy od jakieś drugiej osoby, to pojawia się tutaj mały dylemat. O ile ta Coco była całkowicie nową postacią i równie dobrze mogła być kimś innym, niż wyglądała, to tutaj ten "niby-klucz" otrzymujemy od kogoś, kto pojawił się już wcześniej, co trochę komplikuje sprawę. No chyba, że te kluczyki to dowolne przedmioty, które swoje otwierające właściwości nabywają dopiero wtedy, gdy podaruje się je naszej szóstce. Ciekawość związana z tym kufrem zwiększa się z odcinka na odcinek. Czas pokarze, co z tego wyjdzie. Czas na zsumowanie wszystkiego: Plusy: -Znowu temat poświęcony Igrzyskom. -Miłe zakończenie. -Bulk Biceps, który zaczyna odgrywać coraz większą rolę. -Soarin jakoś pokazał klasę. -Idealnie umieszczona i ukazana Derpy. -Świetna lokacja. Minusy: -Nie licząc Soarina, Wonderbolts to chciwce i chamy. -Żałosna scena RD na wózku. -Wonderbolts bierze udział w turnieju. -Kilka innych dziwactwa. Ocena: 6/10 Pomimo, iż odcinek posiadał wiele wad fabularnych, to oglądało się go raczej przyjemnie. Takie rzeczy, jak Hardkorowy Kucu, Wodospady Tęczy, Derpy nadają odcinkowi uroku, lecz zachowanie klacz z formacji Wonderbolts, kuriozalna symulacja RD oraz kilka pomniejszych rzeczy powodują, że ocena jest, jaka jest. Przynajmniej jest o wiele lepiej, niż w przypadku tragicznego "Wonderbolts Academy", lecz mogło być o wiele lepiej. Cieszy mnie jednak fakt, że mocno poruszany jest temat igrzysk. Sądząc po takich przygotowaniach, epizod z owym wydarzeniem sportowym powinien być, wedle schematu, czymś niesamowitym. Skrzynka, Igrzyska... na ile rzeczy czekamy w tym sezonie... Widać, że twórcy mocno się do niego przyłożyli.
    1 point
  38. Odcinek 20% Coooler daje 10/10! Naprawdę rozbawił mnie ten odcinek i jestem zadowolony po jego obejrzeniu ale nie można zapomnieć o kimś bez kogo ten odcinek byłby beznadziejny a , mówię o BULK BICEPS! o tak to jest gość nie do przebicia aż, zachciało mi się iść na siłownie. hehe.Lecz kogoś mi przypomina Hardcorowy Koksu w My Little Pony! Ale wracając w końcu pojawiła nam się Derpy ,moja maffinkowa pożeraczka (jak ja nazywam) co zapewne wielu uradowało ,niby nic nie mówiła ale i tak sama to że była wystarczyło.Następna Spitfire osobiście ją uwielbiam ale w tym odcinku była , no muszę to przyznać k**** ale pod koniec pokazała że trzeba jednak ja uwielbiać i przez co RD jest bliżej Wonder Bolts. ogólnie odcinek mi się podobał ,na początku myślałem że twi też będzie startować to to było by ekstra i bynajmniej śmieszne ale no cóż . Jak widać przez to że Twilight dostała dużo czasu na antenie to nasi producenci dają trochę czasu każdej z głównych bohaterek aby każda miała własny odciek,
    1 point
  39. No to już wiadomo, dlaczego pewna szara klacz nie występowała w tle dotychczasowych odcinków Sezonu 4 - twórcy czekali na ten moment, by móc pokazać środkowy palec tym wszystkim hejterom, którzy narzekali na postać i zmusili wręcz Hasbro do edycji The Last Roundup. Well played, well played. Mnie naprawdę ucieszyło pojawienie się Derpy, acz szkoda, że nie odważyli się dać jej głosu xd Może w przyszłości? Ogółem fabuła do przewidzenia, chociaż spodziewałem się, że to drużyna Cloudsdale będzie kusiła Rainbow, a nie Boltsi. Ogółem Spit i ta druga zachowały się wręcz jak sucze, traktując w taki sposób Soarina. Nie wiem, wpierw miałem nadzieję, że to było ustawione, by sprawdzić lojalność Dashie, ale... wyglądało na to, że Spitfire znowu się zapomniała. I choć fabuła była przewidywalna, zaskoczył mnie pierwotny wybór RD, by... nie wybierać. To naprawdę wyszło ciekawie i dość interesująco. Trzeba przyznać, że choć pojawienie się Derpy mocno wstrząsnęło odcinkiem, a ten był rainbowcentryczny, show - w mojej opinii - skradł duet Bulk Biceps - Fluttershy. Bulky pokazał się troszeczkę z innej strony niż w Hurricane Fluttershy, więcej mówił (krzyczał?), pokazał też swoją łagodniejszą stronę. Widać, że to taki olbrzym o złotym sercu, no i dowcipniś przy okazji xd Fajnie wykorzystał te swoje mięśnie do żonglowania ciastkiem Całkiem nieźle też współpracował - w pewnym sensie - z Fluttershy. Swoją drogą, ciekawe, że Dashie wybrała właśnie ją i Bulky'ego. W sumie... trochę się później nie fair zachowała wobec nich - skoro to właśnie z nimi miała reprezentować Ponyville, po co ta cała szopka "och, och, chcę być w drużynie zwycięzców!"? Mimo tego, odcinek otrzymuje zasłużone 8/10.
    1 point
  40. Powiem tak; oczekiwałem miłego oraz przemiłego odcinka... i dostałem go. Oglądało się bardzo przyjemnie, nie powiem. W dodatku, dowiedzieliśmy się kilku ciekawych rzeczy oraz w końcu solidnie poznaliśmy naszą jabłeczną rodzinę. Ale od początku, czyli od samego celu odcinka. Pinkie jest (niby) kuzynką Applejack! Dla mnie, super sprawa! Fakt bardzo ciekawy oraz pasujący do serialu. Nawet w calu nie wydaje się być naciągany ani jakiś taki niepasujący. Pinkie zawsze była jakaś taka podobno do AJ, więc różowa klacz jako kuzynka pasuje wręcz idealnie. Bardzo mi się spodobał taki obrót spraw. Kolejne miłe zaskoczenie zafundowane przez twórców. Motyw wyprawy, zarówno lądowej, jak i rzecznej także idzie na plus. Lubię takie przygody, zważywszy, jaka ekipa w nich bierze udział, a tutaj mamy skład wręcz idealny na tego typu wyprawę. Co prawda, można powiedzieć, że byłą ona bardzo przewidywalna, a dokładnie taki sam motyw ten pojawia się w co drugiej bajce, jak nie w każdej. Ale ja powiem tak: I co z tego? Zawsze lubiłem tego typu wyprawy, zwłaszcza rzeczne (spływ w "Ed, Edd i Eddy" to istna legenda). Jestem bardzo usatysfakcjonowany, że w końcu taki motyw zawitał do naszego serialu. W dodatku, klimat owego epizodu przypomina ten z drugiego czy pierwszego sezonu, co jest oczywiście cechą pozytywną. Kolejnym świetnym elementem odcinka jest wręcz idealne ukazanie rodziny Apple. W końcu mamy odcinek, który głównie opiera się na naszej wieśniackiej rodzinie. Zawsze, te postacie były trzymane tak na boku, nawet jeśli mieli oni dużo związane z fabułą odcinka. Tutaj jednak rodzina AJ ukazana jest w stuprocentowej okazałości, dzięki czemu lepiej poznaliśmy ich charakter oraz zachowanie. W dodatku, w końcu przedstawili oni rodzinę w sposób najbardziej ludziki, jaki może być. Mówię tutaj oczywiście o tych wszystkich głupich kłótniach i sprzeczkach. Chyba każdy się zgodzi, że jest to nieodłączny element podstawowej komórki społecznej. W dodatku, wszyscy chcą zrobić dobre wrażenie na Pinkie, że niby jest to taka kochająca się rodzina. Jestem bardzo zadowolony z udziału rodzinny Epul w tym odcinku. W końcu można ich zaleczyć do ważniejszych postaci w serialu, niż byli dotychczas. Muszę przyznać, że w 4 sezonie Pinkie wyciska z siebie siódme poty, gdyż jej zachowanie jest jeszcze bardziej randomowe, jeszcze bardziej nieprzewidywalne oraz jeszcze bardziej śmieszne, niż kiedykolwiek, i o ile w poprzednich odcinkach dawała się bardzo pozytywnie we znaki, to to, co wyczyniała w tym odcinku to istna legenda. No można się było kulać ze śmiechu! Pinkie od dawna się tak nie popisała, jak teraz. Niektóre jej cytaty, gesty oraz zachowania w danej sytuacji powinny być zapisane złotymi zgłoskami w jakieś ważnej dla ludzkości księdze. Jej mimika twarzy (nie licząc tego dzióbka na wodospadzie) także powalała. Mogę chociaż wypisać, co rozwaliło mnie najbardziej: Pierwsza scena, w której wyskakuje z pułki, Jenga ze zwojami, jej reakcje w jaskini, przypatrywanie się papierkowi oraz kłótnia na końcu. Jak tak dalej pójdzie, to połowa fanów chyba umrze ze śmiechu, bo Pinkie z odcinka na odcinek robi się coraz bardziej zabawna. Czas teraz na piosenkę, która pojawiła się już wieku temu w tym rysunkowym spoilerze, i o ile sam filmik oglądałem, to z wyłączonym głosem. Ogólnikowo powiem, że piosenka jest miła w słuchaniu, ale jakaś super fajna nie jest. Odcinek Bats! pochwalił się o wiele lepszym utworem. Jednak piosenka śpiewana przez rodzinę Apple jest chyba drugą najlepszą w tym sezonie, gdyż pieśni CMC oraz Rarity nie umiem jednakowo określić, czy mi się podobają, czy nie. Tak czy siak, piosenka "Apples to the Core" wychodzi raczej na plus, gdyż jest bardzo miła, lecz nie powala; "Raise This Barn" było o niebo lepsze. Jednak odcinek nie jest idealny oraz dostrzegam w nim nawet sporo wad. Chyba najbardziej rzucającym się w oczy minusem jest to, iż Pinkie po przeczytaniu tego genealogiczne papiórka była cała uradowana, chociaż jej imię było zamazane i niebyła pewna, czy rzeczywiście jest ona kuzynką AJ. Natomiast gdy podobna sytuacja wydarzyła się w domku tej kociary, Pinkie smutna uznała, że pewnie nie jest jej kuzynką. Takie to "fuck logic" moim zdaniem. Mocno zdziwiło mnie zachowanie Applebloom. Zachowywała się ona zupełnie inaczej, niż do tej pory, co jednak wyszło jej na minus. Wolałem ją taką jak kiedyś, gdyż tutaj starała się ona być trochę randomowa niczym Pinkie, lecz w ogóle jej to nie wychodziło. Wiecie, co mnie martwi? W tym sezonie coraz częściej pojawiają się takie momenty, które wręcz nie pasują do bajki dla dzieci. Te wszystkie wrzaski i krzyki po przepłynięciu jaskini, przyklejenie się wiewiórki do drzewa bez możliwości odklejenia, a wszystkie kuce mają ją gdzieś oraz dwukrotne złapanie przez orła zwierzyny... No ja bym nie pokazał takich rzeczy w bajce dla najmłodszych. Drobną wadą jeszcze jest dziwna animacja podczas piosenki. Mówię tutaj o tych dziwnych podskokach wraz z kuriozalnym tańcu podczas refrenu oraz tekturowe podskakiwania Pinkie na bagażach, jakby były one płaską powierzchnią. Konkludując: Plusy: -Odcinek nie dość, iż bardzo miły jest w oglądaniu, to bardzo przypomina on te z sezonu 2 i 1. -Pinkie najprawdopodobniej jest kuzynką Applejack. -Bardzo przyjemny motyw wyprawy, dzięki któremu dogłębniej poznaliśmy rodzinę Apple. -Pinkie w całej swojej okazałości. -Przyjemna piosenka. Minusy: -Sprzeczna reakcja Pinkie na to, co znalazła w książce tej całej Goldie. -Dziwaczne, oderwane od rzeczywistości zachowanie Applebloom. -Kilka pomniejszych wad. Ocena:7/10 Sezon 4, pomimo, iż początkowe odcinki były jakiś takie bez jaja, nadrabia to w mgnieniu oka. Odcinek ten, mimo, iż gorszy od trzech poprzednich, nadal trzyma poziom. Bardzo przyjemnie mi się go oglądało i byłbym bardzo usatysfakcjonowany, gdyby reszta sezony trzymała chociaż ten poziom. Fakt, iż Pinkie może być kuzynką AJ jest ciekawym pomysłem zaserwowanym przez twórców. Bardzo fajny motyw podróży przez drogi i rzeki, który zawsze przyjmuje z otwartymi ramionami. Pinkie to postać, która z odcinka na odcinek staje się coraz bardziej śmieszna oraz komiczna. W 3 sezonie straciła swój urok, lecz teraz całkowicie to nadrobiła. Piosenka jest jaka jest; mogła by być lepsza, ale zła nie jest. Muszę jednak przyznać, że odcinek ten miał nawet sporo wad, lecz aż tak mocno nie wpłynęły one na ocenę końcową. Teraz tylko czekać na kolejny odcinek, który podobno:
    1 point
  41. Cóż ... odcinek był w porządku i wiele razy spowodował uśmiech na mojej twarzy. Jednak porównując go do poprzednich odcinków tego sezonu był raczej spokojny i mało dynamiczny. Właściwie brak dynamiki nie jest ani wadą, ani plusem. Ciężko mi sformułować jednoznaczną ocenę, ponieważ nie było w tym odcinku rzeczy których na ogół oczekuję, ale za to było wiele innych dobrych elementów. Tak więc bez zbędnego przeciągania, plusy i minusy. Zobaczymy co z tego wyjdzie. + Przede wszystkim randomowość Pinkie, której było bardzo dużo. Nic w tym dziwnego, ponieważ w końcu był to odcinek w dużej części o niej. + Piosenka. Oczywiście słyszałem ją już wcześniej, przez co nie zrobiła na mnie teraz takiego wrażenia, ale i tak jest bardzo dobra. Pamiętam, że po jej pierwszym usłyszeniu nuciłem ją przez dobre parę dni. + Nawiązanie do fandomowego żartu/memu który zaczął się od Twilightlicious. Tutaj dostajemy (prawie) Applelicious w wykonaniu Applebloom. Lubie taką interakcję z fandomem. + Nieoczekiwane zakończenie. Kiedy Pinkie odkryła, że może być spokrewniona z rodziną Apple na początku podchodziłem do tego sceptycznie. Przebieg odcinka też sugerował zakończenie w którym okazuje się, że Pinkie nie należy do rodziny Apple z biologicznego punktu widzenia, ale staje się jej częścią z woli jej członków. Prawie udało mi się to dobrze rozgryźć bo Pinkie i rodzina Apple nadal niewiedzą w 100% czy jest między nimi pokrewieństwo, ale postać tej prababci i jej zachowania (wybaczcie, nie zapamiętałem jaj imienia) wskazują, że Pinkie jest jednak spokrewniona z rodziną Apple. Szczególnie chodzi mi o to jak wyciągnęła książkę i nie zburzyła wieży tak samo jak Pinx ze zwojami. Taki szczególik a ile do myślenia daje Czyżby Pinkie sense? + Dobry morał. Kiedy go słuchałem pomyślałem jednocześnie o tysiącach dzieci w domach dziecka i ludziach decydujących się na in vitro, czy tam surogatki (taka luźna myśl, bez obrazy). + Pokazanie rodziny Apple od trochę innej strony. Zawsze kojarzyli mi się z całkowitą sielanką ogniska domowego, co było trochę nierealistyczne. Teraz wyglądają znacznie naturalniej. + Śmieszne miny na fotkach które cykała Pinkie. Animatorzy chyba mają dobrą zabawę XD ... i ja też. - W niektórych miejscach strasznie przewidywalny. Np: Sam pomysł Pinkie na łódź już nam mówił, że będzie wodospad (serio scenarzyści? Bo przecież jeszcze nikt nie użył tego motywu), albo kłótnia o ster ... Chyba każdy się domyślił, że odpadnie (nawet ryba i ptak ^^) TO BY CHYBA BYŁO NA TYLE : OCENA WYCHODZI : 8,75/10 ... i to jest chyba dobra ocena więc zaokrąglam zgodnie z matematyczną logiką do 9/10
    1 point
  42. Jack Sparrow: Robot Unicorn Attack: Pyramid head Faun 8D
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...