Tablica liderów
Popularna zawartość
Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 02/09/15 we wszystkich miejscach
-
O ja... Soli, odkupujesz mi przeponę, na którą dam Ci tyle hajsu, że starczy Ci jeszcze na hałdy koksu i inne fajne rzeczy, to pisałem ja. ~Garin Cieszę się, że się podoba Edit: Garin pazuch, obiecuje a potem się wycofuje Nieładnie.11 points
-
6 points
-
Wszystko zaczęło się od tego, że ja i Solar się... No nienawiść to chyba złe słowo, ale generalnie jeździliśmy po sobie ostro. To było całkiem zabawne, takie wkurzanie siebie nawzajem. W pewnym momencie brzmiało to komicznie i trudno się dziwić redakcji, że w końcu powstał z tego taki głupi ship jak Caharis. Na początku ten paring dawał mi raka. Potem odnalazłam w nim wielkie źródło beki. Ale aż zdziwiło mnie, że ten związek (radziecki) osiągnął taką popularność. Postanowiłam to wykorzystać i zrobić mały eksperyment socjologiczny. Od dłuższego czasu podpuszczałam was i prowokowałam. Co miało wykazać doświadczenie: 1. Czy ludzie potrafią czytać ze zrozumieniem? 2. Czy ludzie nabiją 200 postów w innym temacie dla bekogennych celów? 3. Czy ludzie się ogarną, kiedy przekroczą granicę i zaczną zwyczajnie spamić? 4. Czy ludzie zważają na uczucia innych? A oto wyniki: 1. Lol, nope. "Ale ponieważ tak lubicie ten paring... Jeśli pod trzecim numerem Equestria Times pojawi się 200 komentarzy to może się rozmyślę." "może się rozmyślę" - czyli nic nie obiecywałam . Ale przyznaję, że wasza interpretacja mnie rozwaliła. 2. A jakże, nabili. Sporą część sama nabiłam, bo dyskusja mnie zwyczajnie wciągnęła. 3. A gdzie tam? NABIJAĆ! JESZCZE 12 POSTÓW! A pod koniec to już wyglądało komicznie. 4. Jakie uczucia? Nie ma to jak wrzucanie fotoszopów jako moich słów . Już nie mówiąc, że ciekawi mnie co o tym wszystkim myśli "pan młody". Ale abyście nie byli zawiedzeni - kupię sobie kwiatka, nazwę solaris i będę go kochać i w ogóle. Wy będziecie mieć Caharisa, Cahan kwiatka, a solaris święty spokój. Układ idealny. Pamiętajcie - Lannister zawsze płaci za swe długi. Ewentualne obiekcje proszę składać poniżej.5 points
-
Było zażarcie do samego końca. 200 Post w temacie. 200 Odpowiedź w temacie. Wszystkiego najlepszego życzę szczęśliwej parze! Cahan i Solaris, teraz już oficjalnie!5 points
-
5 points
-
4 points
-
4 points
-
3 points
-
Akurat oznaczanie przez psy terytorium czy zostawianie szlaków chemicznych bardziej przypomina mi, przepraszam za porównanie, zostawienie przez człowieka kupy na dywanie - wiesz, że ktoś tam był, ale pismem tej kupy nie nazwiesz. Pismo to znaki umowne, kupa (ślad chemiczny, psi mocz) to znak bardziej, hm, namacalny.3 points
-
A jednak z jakichś powodów jesteśmy gatunkiem dominującym na Ziemi. Czyli musimy czymś się różnić od reszty fauny prócz dążeń do samozniszczenia. Pod względem biologii człowiek to zwierzę. Pod innymi nie do końca.3 points
-
Dzisiaj Domek na drzewie odwiedziła niesamowita osoba, a była to Księżniczka Celestia!!! Co więcej zgodziła się poświęcić swój czas i udzielić nam Znaczkowej Lidze wywiadu. Cała Znaczkowa Liga ma zaszczyt gościć tak znamienitego gościa i teraz i Wy możecie poznać nieco lepiej naszą władczynię...! BRONIESiPEGASIS - Sweetie Belle, Timber - Scootaloo, Zandi - Babs, Myhell - Celestia. Witamy Waszą Wysokość Księżniczko Celestia! I ja Was witam moje drogie. Możesz opowiedzieć nam jak to jest być księżniczką? Być Księżniczką… To zarazem najprostsze, jak i najtrudniejsze pytanie. Jest to z jednej strony szacunek, umiłowanie i wspaniałe życie, lecz potrafi być one pełne niespodzianek i trudnych wyborów. Jako Księżniczka jestem odpowiedzialna za wiele rzeczy, zaczynając od wznoszenia i opadania słońca, kończąc na pospolitych obowiązkach, takich jak przyjmowanie audiencji i wysłuchiwanie problemów, z jakimi przychodzą do mnie poddani, cała masa papierkowej roboty i podejmowanie decyzji, które mają istotny wpływ na rozwój naszej krainy. Korona którą noszę nie jest tylko atrybutem władzy. To również symbol wielkiej odpowiedzialności, która spoczywa na moich barkach. Księżniczkaa Celestia tu jest! Oooo! Robimy wywiad z taaaką ważną osobistością! Chociaż, oczywiście nie tak ważną jak Rainbow Dash! A teraz pytanie... Czy lubi Pani, to znaczy Księżniczka, to znaczy Pani Księżniczka ciasta? *chichot* Ja? Ciasta? Skądże! Muszę dbać o swój wygląd. *chichot* No, może czasami… Bardzo lubię słodycze, ale nie opycham się nimi do przesady. Są one jednak moją wielką słabostką, o czym zapewne wie cała Equestria… To zaszczyt cię poznać księżnczko i mam pytanie czy kiedy nie miałaś znaczka zdażyło ci się że ktoś ci dokuczał z tego powdu, bo mnie często to spotyka? Nie kochanie, to nigdy mi się nie zdarzyło. Może dlatego, że ja już bardzo wcześnie wiedziałam, czym będę się w przyszłości zajmować? A może jest to zasługa błękitnej krwi? Nie powiem ci tego, bo sama o tym nie wiem. Ty zaś nie powinnaś martwić się o to, co cię spotyka. Przyjmuj podarunki od losu dzielnie, a w końcu odnajdziesz swoje wyczekiwane przeznaczenie. A co sądzisz Księżniczko o pozostałych Księżniczkach? One są dla mnie jak rodzina. Księżniczka Luna, moja rodzona siostra, zawsze była mi najbliższa. Nawet wtedy, gdy musiałam użyć Elementów Harmonii, aby wysłać ją i ciemne moce, które nad nią zapanowały, na sam księżyc, tym samym skazując ją na tysiąc lat banicji. Tym samym wydałam wyrok na siebie. Te lata były dla mnie najgorszymi, jakie musiałam przeżyć. Codziennie płakałam i nawoływałam moją siostrę bez skutku. Kiedy powróciła, nie mogłam opanować łez szczęścia. Nie chcę, aby do podobnej sytuacji doszło kiedykolwiek. Cadence, która nie urodziła się Alicornem, a została nim w późniejszym czasie, jest również dla mnie powodem do dumy. Jej nieugięta postawa, wytrwałość i co najważniejsze, nieskończona miłość do swojego męża, uratowały Canterlot przed atakiem Podmieńców. Nie mogłam wtedy ratować moich poddanych, przez co jest mi straszenie wstyd. Twilight Sparkle… Moja najwierniejsza uczennica, która bardzo szybko stała się dla mnie jak córka. Bardzo szybko odkryłam jej przeznaczenie i starałam się tylko ją na nie nakierować. Nie sądziłam, że uda jej się zdobyć taką wiedzę na temat przyjaźni. Byłam dumna, kiedy zobaczyłam na jej grzbiecie królewskie skrzydła. Księżniczka Przyjaźni, bo taki nosi tytuł, jest moją największą chlubą i napełnia me serce radością, gdy widzę, jak nie poprzestaje w swoich staraniach, aby wciąż odkrywać magię przyjaźni. A-A, Księżniczko, co sądzisz o Rainboow Daash? Jest taka uzdolniona! Istotnie. Rainbow Dash jest najzdolniejszym pegazem, jakiego zdarzyło mi się spotkać podczas całego mojego panowania. Ta klacz ma w sobie nieskończone pokłady energii, które zużywa nie tylko na podniebne akrobacje, ale i również jest gotowa użyczyć ich swoim przyjaciołom, za co ją podziwiam. Podobno na Mannehhatanie krąży plotka że kochalaś się w Dsicordzie czy to prawda? Nigdy nie zajmowałam się plotkami, ale zdziwiło mnie to, o co mnie zapytałaś… Nie, nigdy z nim nie romansowałam. Ja i on to całkiem odmienne charaktery, nie wspominając już o różnicy wieku, jaka nas dzieli. Jak lubi Pani spędzać czas wolny, czy Księżniczka odpoczywa kiedyś? No cóż, za dnia nie mam zbytnio czasu dla siebie. Gdy już uda mi się oderwać od obowiązków, to lubię poczytać przy kominku dobrą książkę lub po prostu pokorespondować z moją uczennicą… No, nie licząc jedzenia słodyczy *uśmiech* A może... O co by teraz spytać. *ogląda się* Czy była pani w... INNYCH WYMIARACH?! Tak. Wiele razy musiałam udać się w podróż do innego świata, ale nie mogę opowiedzieć wam szczegółów. To… Tajemnica. Im mniej kucyków wie, tym lepiej. A jak dostałaś swój zanczek oczywście mam nadzieję że nam powiesz, że to nie tajemnica...? Kiedy po raz pierwszy wznosiłam słońce, to po wszystkim ukazał się na moim boku. Przewidywałam, że tak się stanie. Hm ciekawe ja chciałabym przewidzieć swój znaczek w sumie każda by znas chciala! A czy wnoszenie Słońca każdego dnia jest męczące? Tak. Wymaga to ogromnej ilości magii i po wszystkim często mam zawroty głowy. Jednak, po tylu latach, zdążyłam się już przyzwyczaić. W takim razie, jak udało ci się to po raz pierwszy? Według mnie, nawet sama Rainbow Dash by temu nie podołała. A przynajmniej bez ćwiczeń. *chichot* Nie sądzę, aby Rainbow Dash się to udało, skoro jest pegazem i nie włada magią. Ja natomiast po prostu wiedziałam, że muszę to zrobić, ponieważ w przyszłości będzie to mój obowiązek. Później wszystko było już o wiele łatwiejsze. A czy zdarza ci się kłócić z siostrą? Jesteśmy rodziną. To raczej naturalne, choć rzadko się to zdarza. Nawet, jeśli do tego dojdzie, to szybko się godzimy. A powiesz nam, gdzie są Wasi rodzice i dlaczego ich już nie ma? Nie urodziłyśmy się Alicornami, tak jak i nasi rodzice. Oni nie dostąpili tego zaszczytu. Wieczne życie nie było im pisane, tak jak mi czy Lunie. Po prostu umarli ze starości. Czasami mi ich brakuje, ale wiem, że gdzieś tam czuwają nade mną i nad Luną. *łezka* w oku to trochę smutne. Jak wyglądało życie kucyków, zanim narodziły się Mane6 i to Księżniczki musiały bronić swoich poddanych samemu? Jako Księżniczka sama musiałam stawiać czoła wielu niebezpieczeństwom i chronić mieszkańców krainy przed zagrożeniami. Używałam do tego starożytnych czarów, ksiąg, a nawet alchemii. Niestety, najpotężniejsze artefakty, które zapewniały prawdziwe bezpieczeństwo, były w stanie spoczynku i nikt nie mógł ich użyć, dopóki nie pojawiła się Twilight i reszta klaczy, które reprezentowały unikalne cechy, przez które Elementy je wybrały. Pytacie się więc, jak wyglądało życie przed ich pojawieniem się? Wszystko szło swoim nudnym, ale harmonijnym i odpowiednim torem. Cóz, dziękujemy Pani, za wszystko co Pani robi i za tak wyczerpujący wywiad. Dziękuję za to że znalazłaś czas dla Nas małychych źrebiaków Ksieżnczko! Dziękujemy, droga, wielka Pani Księżniczko! I do zobaczenia! I ja wam dziękuję, było mi bardzo miło porozmawiać z wami, może się jeszcze spotkamy...?2 points
-
Dobra, jutro zamawiam sobie "solarisa". Będzie storczykiem z rodzaju Vanda. Obiecuję że będę go kochać i się o niego troszczyć, choć imię ma po kimś komu chętnie zrobiłabym leczenie kanałowe. Pozdrawiam, Wasza Cahan EDIT: Poznajcie solarisa: https://c1.staticflickr.com/1/98/218623240_3e80ec5f34.jpg A jutro wyniki mojego małego eksperymentu socjologicznego. Wielkie Taśmy Prawdy Cioci Cahan. I pamiętacie - Lannister zawsze płaci za swe długi.2 points
-
Ciekawostka o której nie wspomniał dolar - Z nowym doom 3 dostaje się obie stare wersje. I GRATULUJĘ NABICIA 200 POSTÓW2 points
-
Osobiście nie czytam jej cyklu, ponieważ nie interesuje mnie tworzenie fanfików. Ale mam nadzieje, że przyda się przyszłym twórcą2 points
-
Bardzo zaintrygował mnie felieton Cygnusa. A wasze opinie na ten temat? (NABIJAĆ JESZCZE 12 POSTÓW)2 points
-
2 points
-
2 points
-
Śląski fandom jest kochany. Skoro Linds go porzucił, niech nosa tam nie wtyka. Kuźwa, nie dość że się hurr odciął, to zaczyna krytykować. No co za... Żeby nie było że offtop. Uważam, że człowiek jest najdoskonalszym stworzeniem boskim. W sumie ta definicja powinna zadowolić i tych, którzy mówią o człowieku jako części przyrody, oraz tych mówiących, że człowiek jest kimś więcej.2 points
-
Człowiek w pewnym sensie to też drapieżnik, po prostu zamiast pazurów i kłów, to do zdobycia pokarmu wykorzystujemy inteligencję. Nic to nie zmienia w kwestii, czy człowiek jest zwierzęciem, czy nie. Każde zwierze ma coś, co umożliwia przetrwać i inteligencję. Tylko, że o ile zazwyczaj zwierzęta mają bardziej rozwinięte to pierwsze kosztem drugiego, tak u człowieka to jest odwrotnie. Tak w mega uproszczeniu. Jedynie ludzki egocentryzm nie pozwala wielu ludziom zrozumieć, że są tylko zwierzętami ulokowanymi jako dodatkowe elementy sieci zwanej naturą i jeśli te elementy przestaną dobrze działać, to system się załamie.2 points
-
Zena, jesteś rocznik '92 i jako źródło naukowe używasz Wikipedii? Nawet mi cię nie żal. Wikipedia jako źródło naukowe można traktować tylko jeśli artykuły mają podane źródła, bo tak to ja mogę w dowolnym momencie edytować artykuł o ptakach i napisać, że wywodzi się od człowieka. No co? Przecież to na Wikipedii będzie, to musi być prawda. A, że człowiek lata w kosmos - lata, bo człowiek ma potrzebę poznania świata, eksplorowania go i zdobywania. Tak samo zwierzę, tyle, że zwierzęta nie odkryły i nie zdominowały jeszcze całej Ziemi, z tej chociażby racji nie odczuwają potrzeby latania w kosmos. Inna sprawa, że to, co odróżnia człowieka od innych zwierząt to fakt, że człowiekiem często rządzą pieniądze. Kiedyś na Ziemi królowały dinozaury. A jednak to nadal były zwierzęta.2 points
-
Tak jak lubię humanizacje kucyków to jak widzę ludzką postać z kucowymi atrybutami, mam tu na myśli najbardziej rogi (skrzydła jeszcze wytrzymam) to budzi się we mnie chęć mordu i siania zniszczenia. Przykład: Nie mam pojęcia czemu tak reaguję2 points
-
Doszłam chyba do połowy strony piątej i stwierdziwszy, że chyba przez cały długi (bo jest ponoć ze 30 stron) nie mam ochoty czytać o tym samym (clopy, souce, gore, skarpetki, hejterzy, nawraczacze, speudo-bronies, piwo na metach i zgon-party oraz rzeczy które pominełam być może), to walnę to co mniej wkurza niemiłosiernię. Otóż nienawidzę tego, że w fandomie (i to nie tylko kucykowym) ludzie albo tworzą ficki i arty o postaciach z serialu w taki sposób, że można się obrazić (np: Rarity-dziwka, Lesbian Dash czy paskudny wybór kreski, o bezpodstawnym robieniu z postaci idiotów nie wspomnę), to jeszcze zawsze, ale to zawsze najpopularniejsze ficki (czyli takie, o których nawet ja słyszałam) są wyłącznie o głównej szóstce. Do tego jeszcze takie pseudo-crossovery jak z Silent Hill czy Forgotten Realm (Baldur, Nevewinter, Dolina Lodowego Wichru) to wypaczanie obu światów. Ja rozumiem, że fan fiction to właśnie coś, co nie musi być zgodne z kanonem serialu, ale jak już muszą naczelne ludy tego świata pisać coś jak Fallout: Equestria (nie mam pojęcia jak bardzo świat Fallouta jest tu wypaczony, bo nie znam tej serii gier), to niech chociaż stworzą własne kucyki, zamiast wypaczać (bo to się najczęściej dzieje, gdy rolę np: Altaira damy np. Pinkie) oba światy w miksie dziwniejszym niż "Niesamowity Świat Gumbulla". Jeśli taki sławny fanfik nie byłby wariacją przygód mane6 (maine6?), tylko opowiadałby o kucykach wymyślonych w całości przez autora ficka, a serialowe kuce odgrywałyby tam mniejszą lub żadną ("Silent" Ponyville to parodia Silent Hill gorsza nawet od Silent Hill: Revelation) rolę, to nie byłoby biadolenia, że czyjś fanowski OPC (oryginal pony character) nie ma szans na pojawienie się w kanonie. Oczywiście pod warunkiem, że nie jest to jakoś kretyńsko zaprojektowany pod względem wyglądu, charakteru, zdolności i historii taboret pokroju Mary Su (skąd się wzieło to określenie, bo co znaczy, to wiem). No i jeszcze cała ta wojna kuco-ludzka. A dokładniej biura adaptacyjne adaptujące w jedną stronę (ja za cholerę nie zrezygnowałabym z palców, nawet jakby mi wyrósł magiczny guz na czole). Jedynym biurem adaptacyjnym, jakie jestem w stanie uznać, jest to lustro z filmów "EG". Krótsza wersja: - Nadmierne wykorzystywanie do ficków bohaterów pierwszo i drugoplanowych w serialu, co czasem skutkuje wypaczeniem ich serialowego wizerunku. - Brak myślenia przy projektowaniu OPC (lub innych OC bazowanych na "Moim małym Kucyku") i niemal kompletny brak ficków (bo takie się czasem znajdą) o postaciach wymyślonych przez autorów ficków. - jednostronne biura adaptacyjne i pieprzenie, że Equestria jest krainą wielkiej szczęśliwości (moim zdaniem tylko Ponyville jest takim skupiskiem silnej pozytywnej energii, ale nawet tam zdarzają się przekręty, jak w tedy,gdy rodzina Apple nie chciała stracić swojej ziemi). Co do reszty, to ignoruję, ale błagam, niech to będzie w paru miejscach, a nie wszędzie w necie. O ile akceptuję plamy krwi i lekki erotyzm (buziaki, flirt, zabawne sceny jak z Króla Lwa czy innych filmów Disneya [parodie jednej sceny z Zakochanego Kundla ostro mi się przejadły jakiś czas temu]), to te o tematyce nieco ostrzejszej (jak to inaczej wyrazić?) niech ktoś albo publikuje na góra trzech stronach internetowych z odpowiednim oznaczeniem, albo niech nie publikuje wcale, bo ja należę do tego grona ludzi, którzy nie przepadają za mentalnym exhibicjonizmem.2 points
-
2 points
-
Idealny w swej prostocie, jest tani i łatwy w budowie co sprawia że można z niego zrobić cokolwiek przyjdzie nam do głowy, ogranicza nas tylko nasza własna wyobraźnia. Generalnie marzenie każdego nie-dzielnego technika-eksperymentatora. Osobiście gdybym dorwał takiego to zrobił bym z niego pojazd pancerny do ASG!2 points
-
No, na razie możemy tylko gdybać. Ale na tym chyba polega debata Osobiście uważam, że jeśli nie je*nie wcześniej w to wszystko atomówka, to się uda. Chwilowo tak się ustawiliśmy na Ziemi, że załatwić nas może chyba tylko interwencja sił wyższych lub nasza głupota. Jeśli nie zmarnujemy potencjału naszego gatunku, będziemy trwać na piedestale. Jeśli zwalimy, no to trudno, przybędą na nasze miejsce motyle-mutanty z głową Gummy'ego.1 point
-
Wyobraź sobie że ja to wiem. Biologiczne aminokwasy mają konfigurację L a cukry D. Powstałe enancjomery da się rozdzielać. Obecnie jest to trudne, ale przyjdzie technologia, która zrobi to łatwiej. Możliwe nawet, że użyjemy katalizatorów w formie asymetrycznych kryształów do uzyskiwania produktów o odpowiednich konfiguracjach. Smak i zapach to też rola odpowiednich związków chemicznych (np. znany glutaminian sodu).1 point
-
Oczywiście, że jest "bardzo mało wydajne, drogie i jakościowo nie umywa się do produktu naturalnego". Z drugą częścią wypowiedzi też się zgadzam. Ale mówimy o przyszłości. Skoro coś takiego się udało, teraz można szlifować produkcję. A co do izomerów, kiedyś ludzie nie wiedzieli, co to jest. Później nie wiedzieli, jak to rozdzielić. Teraz nie wiedzą, jak rozdzielić niektóre. Za 20 lat nie wiadomo, co będzie.1 point
-
Wiedząc, że już nigdy go nie spotkamy Dziękuję, popieram. Nie chciałem odnosić się do religii w tym przypadku, ale się zgadzam w całości.1 point
-
@Tornado Niestety, ekolodzy giną przytłoczeni bandą niedouczonych ekoterrorystów. EDIT: To zachowanie będące pozostałością z przeszłości. Podświadomie oczekujemy że ten człowiek się kiedyś odwdzięczy. To adaptacja sprzed dziesiątek tysięcy lat. No i ten człowiek być może przedłuży gatunek.1 point
-
Cały Górny Śląsk woła o pomstę do nieba. EDIT: Chodziło mi o cały-cały, nie tylko o obszar fandomu.1 point
-
Człowiek nie wywodzi się od małpy, a ma z nią wspólnego przodka. No i szympansy wcale nie są roślinożerne . Takie małe sprostowanie. "Człowiek pochodzi od małpy" to skrót myślowy. A czy wgryzłabym się w surowe, żyjące jeszcze mięsko? No problem. Mniam mniam. Surowe mięsko jest pyszne, choć to też zależy jakie. @Tornado U człowieka chodzi dokładnie o to samo. To ewolucyjne mechanizmy, które mają na celu jak największą możliwość przeżycia dla potomstwa. @Zena Skolonizujemy inne planety? Nie zdążymy. Musimy coś jeść, a nawet to żarło z laboratorium nie powstało ze sztucznej syntezy tylko z przekształceń komórek różnych organizmów. No i niesie inne wartości odżywcze i smakowe. Już nie mówię, że technologia droga i mało wydajna. Jaaasne. Ile planet w układzie słonecznym nadaje się tylko na to by założyć na nich stację? Jedna. Mars. Na innych nawet o tym nie ma co marzyć. Polecimy dalej? Umrzemy zanim to nastąpi. EDIT: Głównie ruchów ekooszołomskich niedouczonej gówniarzerii, która myśli że podskubywanie gęsi to tortura, a wyczesywanie podszerstka barbarzyństwo. Większość z nich próbuje przekonać, że skóra jest zła i be, zapominając że sztuczna skóra jest bardzo toksyczna dla środowiska, w odróżnieniu od naturalnej.1 point
-
Zauważ że już działa pełno ruchów ekologicznych. Polityka całego świata zaczyna się powoli zmieniać.1 point
-
Już dawno jej wybaczyłem, ale oczekuję, że to ona, jako winna, pierwsza wyciągnie rękę na zgodę.1 point
-
Cóż, podejście mocno cyniczne. Akurat pomoc bez oczekiwania korzyści (np. wolontariat) jest sprzeczna z podstawowym instynktem - do osiągnięcia profitu. Choćby to odróżnia ludzi od zwierząt, że mogą się przeciwstawić imperatywom biologicznym. W piramidzie wartości instynktownych wartości fizyczne są dużo ważniejsze od psychicznych, pomimo to człowiek może przedłożyć te drugie nad pierwsze. Kurde, czy tylko ja wierzę w dobro na świecie? :(1 point
-
Akurat z tym się zgadzam, że jesteśmy integralną częścią natury i przy dalszym wywijaniu takich numerów jak teraz cywilizacja pójdzie w diabły. Natura bez człowieka sobie poradzi, na odwrót - nie. Jednak nawet ten ludzki egocentryzm świadczy o tym, że nie jesteśmy zwykłymi zwierzakami. Mamy samoświadomość.1 point
-
Dokonało się. http://pl.wikipedia.org/wiki/Prawo_Godwina Tyle, że dinozaury miały siłę, były świetnymi drapieżnikami. Ludzie postawili na inteligencję. Jest różnica.1 point
-
Dla psa to jest forma komunikacji, Dla nas, jako ludzi, to fekalia. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Możecie dalej próbować gloryfikować człowieka jako tego naj i w ogóle "super duper", ale dla mnie to jest tylko samodestrukcyjne, niszczycielskie zwierze, które doi planetę ze wszystkiego, co ma, rozmnaża się szybko, niekontrolowanie i dla równowagi, prowadzi wojny zaburzające wszystkie ekosystemy. W pewnym momencie Ziemia powie "DOŚĆ" i tyle z naszej "cywilizacji" czy "pisma". Nie pozostanie nic, a w końcu sami się zniszczymy. Przyroda sobie poradzi w odrodzeniu się, człowiek nie.1 point
-
Myślenie abstrakcyjne to jest wtedy, kiedy patrzysz się w niebo i zaczynasz rozmyślać i rozważać rzeczy, które w żaden sposób nie wpłyną na twoje życie ani nie zapewnią ci bytu na drugi dzień. Zwierzęta myślą o rzeczach związanych z przetrwaniem i to nie jest myślenie abstrakcyjne np. czy zwierzęta dyskutują o mechanice kwantowej czy o całkach?1 point
-
1 point
-
Tak - czczą swoją Królową jak boginię, a szlaki chemiczne to ich pismo. Nie jesteśmy wyjątkowi w żaden dobry sposób. Jedynie my zabijamy siebie nawzajem dla idiotycznych powodów i degenerujemy, nie ewoluujemy.1 point
-
Zena, według tej definicji większość plemion pierwotnych nie tworzy żadnych cywilizacji. Religie też nie towarzyszą ludzkości od samego początku, a przynajmniej jako elementy kultu. Serio - poczytaj sobie o orkach. Abstrakcyjne myślenie? Naukowo udowodniono, że wiele gatunków jest do niego zdolne. No i powiedz mi co uważasz za przejaw myślenia abstrakcyjnego? Jak udowodnisz, ze pani sąsiadka myśli abstrakcyjnie, a nie powtarza bezsensownie zakodowane czynności? No właśnie. Zwierzęta się uczą, a nawet są w stanie kojarzyć niektóre fakty i na ich podstawie wymyślić coś nowego. Jeśli to nie jest abstrakcyjne myślenie, to co nim jest? Poczytaj o krukowatych, orkach, naczelnych i ośmiornicach, bo za przeproszeniem gadasz bzdury.1 point
-
Tak wygodnie jest się pławić w ciepełku własnej ignorancji. Autor: Eric Jerome Dickey, Genevieve Ad Bakterii http://www.abc.net.au/news/2011-03-07/nasa-scientist-finds-alien-fossils-on-meteorite/1969084 - wystarczyło wejść w internet, a jak coś, wpisz sobie w Scholara ten termin, a znajdziesz artykuły naukowe. Ad Niesporczaków One są tak niewielkie, że dzięki sile wiatrów, różnic ciśnień i innych zachodzących w przyrodzie procesów mogą zostać wyniesione w przestrzeń kosmiczną. Zasady się kłaniają Ad Artykulacji Mowy Dla ciebie to pisk czy bełkot, a dla zwierzęcia to normalna, artykułowana mowa. Patrz ptaki śpiewające. To jest artykulacja, a nie nasze "ege szege bum cyk cyk" Ad Słoni Słonie są mądrzejsze niż większość osób, które uważają je za głupie. Potrafią to robić w przyrodzie (znów zapraszam do internetu albo NatGeo) i korzystają z myślenia. Poza tym nie tylko słonie to potrafią i proszę: http://www.mnn.com/earth-matters/animals/stories/10-videos-of-animals-that-paint Co do cywilizacji zorganizowane życie miejskie - mrówki mają jedne z najlepszych organizacji życia w całym świecie. monumentalne obiekty sakralne - kopce termitów są naprawdę warte sakrum pismo - patrz wyżej z abstrakcyjnym myśleniem rozwinięty handel - pomiędzy małpami też jest handel związany z pożywieniem jakiś rodzaj organizacji zajmowanego terytorium - ponownie termity/mrówki yatta yatta. Można próbować to negować, ale nic to nie zmieni - jesteśmy zwierzyną.1 point
-
Mrówki? Termity? Że nie wspomnę o pszczołach. A człowiek to zwierzę. Wredne, zaawansowane, ale jedynie zwierzę.1 point
-
Ad Latania w Kosmos innych gatunków. Odkryto, że na kosmicznych odłamkach znajdują się nieznane bakterie, które nie pochodziły z ziemi. Podobnie niesporczaki mogą znaleźć się w kosmosie i przeżyć te warunki. Poza tym, co z tym kosmosem?! Jak ktoś chce odlecieć, bierze kij bejsbolowy i wali się w głowe. A jako biolog to tak - człowiek to jest zwierze i nic tego nie zmieni. Rozmnażamy się? Jest. Posiadamy tkanki funkcjonujące na tych samych zasadach, co u innych zwierząt? jest Cywilizacja? Małpy i małpiatki też to mają. Z innych przykładów możesz przyjąć mrówki i inne owady kolonijne. To też cywilizacje. Mowa? Phi, każde zwierze ma swoje odgłosy, dzięki którym się porozumiewa z innymi. Abstrakcyjne myślenie? Powiedz to słoniom-artystom. Współpraca? Wilki. Co nas wyróżnia od innych zwierząt? Religia? Kultura? Nie... To co nas wyróżnia, to samounicestwienie. Jako JEDYNI na Ziemi sami doprowadzamy się do samoistnej autoeksterminacji. I tu człowiek jest inny niż zwierzęta...1 point
-
>nie myślą abstrakcyjnie skąd takie stwierdzenie >nie tworza cywilizacji nie do końca prawda >nie budują statków kosmicznych bo nie są im potrzebne Ludzie to zwierzęta. Kucyki to zwierzeta. Deal with it1 point
-
Dlatego mówię - lepiej rozwinięte zwierzęta. No i niektóre zwierzęta myślą abstrakcyjnie i tworzą jakieś pierwowzory zaczątków cywilizacji. Nie od razu Rzym zbudowano. Mowa? Doucz się chociażby o waleniach. Bo ich dźwięki to coś więcej niż piski i jazgoty. Pismo? Niektóre ludy do dziś dzień go nie znają.1 point
-
Dla mnie, biologa i hodowcy wprost przeciwnie. Ludzie to zwierzęta, tylko lepiej rozwinięte.1 point
-
1 point
-
A tak zarzucę. Jakość kiepska, bo przednia kamerka z Motki. Amol południową i wieczorową porą (tak, mam niezmienny wyraz twarzy )1 point
-
Wyglądało na to, że ostatni cios wreszcie zadziałał tak jak miał. Edwin wydawał się nieco... niekompletny, ale brak krwi pozwalał przypuszczać, że się z tego wyliże. I to znacznie szybciej niż może mu się wydawać. Nagle wszystko zniknęło i zobaczył zbliżającą się ziemię. Magia nie zareagowała, plecaka nie było, tak jak zbroi. Nic nie było w stanie powstrzymać uderzenia o twardy grunt. Uderzyłem w niego czując łamiące się kości i wiele innych nieprzyjemnych doznań. Potem nastąpiła ciemność. Nie potrwała długo. Tym razem zostałem ofiarą wypadku lotniczego. Potem moje płuca eksplodowały od nadmiaru wody. Następnie poczułem kule wżerające się w moje ciało. I tak dalej, i tak dalej. Minęło kilkanaście "śmierci" zanim udało mi się dojść do wniosku, że to jakaś sztuczka mojego przeciwnika. Iluzja, lub bardzo zaawansowana hipnoza. Jakimś cudem udało mu się sprawić, że przeżywałem śmierć za śmiercią z wszystkimi odczuwalnymi szczegółami. A na dodatek nic nie mogłem na to poradzić. Zaś kwilenie dziecka w tle było... irytujące. Nie pozostawało nic innego jak przeczekać i "przeżyć" kolejne "śmierci". Dla skrócenia czasu zająłem się analizowaniem poszczególnych rodzajów umierania. To z całą pewnością przyda mi się w przyszłości, więc podszedłem do tego z amoralną fascynacją szachisty. Jednak moja cierpliwość została wystawiona na ciężką próbę... W końcu rzecz się skończyła, a przed oczami pojawiła się kolejna scena. Kiedy rozpłynęła się w niebycie i znalazłem się na Arenie czułem tylko przemożny gniew. Straszliwą i zapiekłą nienawiść. Ten kto stawiał Edwinowi warunki był bezlitosny i okrutny. Należało więc zrobić wszystko, żeby zniweczyć jego wysiłki. A wiedziałem jak mogę tego dokonać. W tej chwili koszty i zmęczenie nie grały roli. Ironią losu był fakt, że Edwin zaatakował mnie, kiedy w moim mniemaniu pojedynek dobiegł już końca. Nie miałem mu tego za złe - było rozewrzeć tępą paszczę i powiedzieć o co chodzi. Nie zrobiłem tego... i może dobrze, że stało się tak, a nie inaczej. Dzięki temu wiedziałem co muszę zrobić i to zrobić natychmiast. Z plecaka przyzwałem kilka ksiąg. Szybkie sprawdzenie upewniło mnie co muszę skonstruować, żeby pomóc Edwinowi. I sobie też - nie będę się przecież bawił w całkowitego altruistę. Podniosłem go z ziemi, jednocześnie przyzywając kilkadziesiąt przedmiotów, które zaczęły tworzyć skomplikowaną strukturę dookoła nas. - Enverte! Zaklęcie budzące (zaczerpniete z kolejnej zabawnej książki o czarodzieju z blizną na czole) doprowadziło mojego przeciwnika do przytomności. Spojrzał na mnie i na to co się tworzyło na Arenie. - Bądź uprzejmy przez najbliższe sekundy mnie nie zabić, a gwarantuję, że tego nie pożałujesz - mruknąłem. - Mogłem nie bawić się w tak rozległą strukturę, ale im jest większa tym mniej mocy potrzeba do aktywacji, a tej niestety nie mam za wiele na zbyciu. Ku mojej uldze Edwin (podtrzymywany lekko przez moją telekinezę, tak na wszelki wypadek) nie wykonał żadnego wrogiego ruchu, a w jego oczach widziałem zainteresowanie tym co tworzyłem. W końcu niemal wszystkie elementy były na miejscu. Sięgnąłem po mój młot, i umieściłem go w centrum czegoś, co wyglądało jakby malował to Picasso na kacu-gigancie. Teraz wystarczyło aktywować zbudowaną strukturę. Złośliwy uśmiech przeciął moją twarz, kiedy wykrzyknąłem frazę startową: - Wszystko przepadło! K...a mać! Błysk. Potwornej jasności błysk wypełnił całe wnętrze struktury. Światło było wszędzie, przenikając, niszcząc i odbudowując. Posiadało niemal nieograniczoną moc. Zaklęcie leczące najwyższej mocy, któremu dosłownie nic nie mogło się oprzeć. Potrafiło uratować osobę, którą dosłownie mikrosekundy dzieliły od śmierci. Nie było takiej siły w znanym i nieznanym wszechświecie, która mogłaby przeciwstawić się jego mocy. Dlaczego nie użyłem go w pojedynku? To był jego minus. Jedyny, acz zabójczy w czasie walki. Kiedy się je rzuciło, do końca starcia nie można było wykonywać żadnych agresywnych ruchów, ani rzucać takich zaklęć. Jego moc po prostu je niwelowała. Za to nadawało się idealnie do zacierania wszelkich śladów po przebytych bitwach. Oczywiście, nie miało takiej słabości jak pomniejsze zaklęcia, których skutki znikały z upływem czasu. O nie. Jego skutki były trwałe. Prosty przykład? Jeżeli urwało Ci rękę, to odbudowana pozostanie na swoim miejscu, dopóki znowu jej w jakiś nieprzemyślany sposób nie utracisz. Czar trwał i trwał. Nadałem mu większą moc niż kiedykolwiek, wiedząc, że musi poradzić sobie z naprawdę potężnym "wrogiem". W końcu jednak opadł. Na środku Areny staliśmy z Edwinem twarzą w twarz. Nic nie wskazywało na to, że przed chwilą stoczyliśmy straszliwą walkę. Obaj byliśmy w pełni sił i nie mieliśmy żadnych widocznych (i niewidocznych) ran i zranień. Przyszedł czas na wielki finał. No i na okazanie szacunku takiemu przeciwnikowi. - Edwinie Niemy, pojedynek z Tobą był zaszczytem - powiedziałem kłaniając się w pas. - Nigdy jeszcze nie spotkałem przeciwnika o takich mocach i zdolnościach i oddaję Ci hołd. Wiedząc, co należy zrobić przyklęknąłem na kolano i pochyliłem głowę. - Tym hołdem, tym gestem i tymi słowami uznaję swoją porażkę w magicznym pojedynku - powiedziałem głośno i wyraźnie. - Jeżeli nie zdołałem zwyciężyć, będę chlubił się tym, że przegrałem z Mistrzem Areny. Muszę powiedzieć, że wyraz najczystszego szoku, jaki pojawił się na twarzy Edwina był prawdziwym balsamem dla mojego poczucia złośliwości. W końcu udało mi się gada czymś zaskoczyć. Teraz przyszedł czas na dodatkowe wyrazy uznania, więc szybko przeszedłem do rzeczy. - Moim zwyczajem jest obdarowywanie tych, którzy pokonali mnie w pojedynku. Przyjmij więc ode mnie te podarunki. - powiedziałem i po wstaniu na nogi podałem mu w pełni naładowane przez czar przedmioty. - Stożek Zimna, którym zdewastowałem Twoją roślinność. Tunika Tysiąca Słońc, bo nie każdy potrafi wchłaniać w taki sposób energię. Bursztyn Antymagii, mój największy skarb, który nie raz i nie dwa razy ratował mi życie. Oraz te księgi zawierające przepis na wyborne konfitury oraz instrukcje zastosowania Magii Strukturalnej. Pamiętaj tylko, że jej zasady są niejako... płynne. Wbrew pozorom nic w niej nie jest ustalone raz na zawsze i polecam eksperymentowanie. Myślę, że bez problemu wymyślisz ciekawsze rzeczy, niż te, które mnie udało się stworzyć. A do nich jeszcze dorzucę nieco komponentów. - Wysłałem w niego niewielką niebieską budkę, która zniknęła w Opuszczonym Domu. - Jest większa w środku. - parsknąłem śmiechem. - Posługując się słownictwem z starej gry planszowej w tej chwili masz muła w mule, a ten muł ma w sobie naprawdę dużo potrzebnych do tejże magii komponentów. Wyszczerzyłem się złośliwie na widok dzikich gestów Edwina. Z jakichś powodów, najczęściej powtarzane mogłem bez problemu zrozumieć. Jakieś sugestywne pukanie się w czoło i "gest Kozakiewicza" pokazywany we wszelkich maściach i rodzajach. Jeżeli teraz tak reagował, to byłem naprawdę ciekaw jak zareaguje na ostatnią i największą niespodziankę, co spowodowało wzrost mojego radosnego (i złośliwego) oczekiwania. Jeżeli dobrze go oceniłem, to była duża szansa na to, że go krew zaleje lub inny szlag trafi. Albo się zarumieni na śmierć. Chyba nie był przyzwyczajony do komplementów... - Nie machaj tak tymi odrostami, bo je poprzetrącasz i będziesz miał problem w kolejnym pojedynku - zaśmiałem się i odwróciłem, idąc w stronę wyjścia. Po kilku krokach zatrzymałem się, odwróciłem głowę i rzuciłem przez ramię. - Jeszcze jedna sprawa Zwycięzco. Magia lecznicza, którą Cię potraktowałem to naprawdę niezmierzona potęga, przewyższająca nawet boską. Przynajmniej jej niektóre aspekty. Nie wiem kto ją stworzył, ale w końcu znalazałem dla niej godne zastosowanie. Nie będziesz już słyszał i przeżywał cudzych śmierci. Nigdy. - Tym razem gdyby nie uszy, to uśmiechałbym się dookoła głowy. - Musisz też koniecznie zmienić przydomek Edwinie. Nie jesteś już Niemy...1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+01:00