Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 01/18/17 we wszystkich miejscach

  1. W pełni się zgadzam. Poza tym gatunkiem, jednakże, osobiście chętnie poczytałbym właśnie, jak napisała Cahan, jakieś typowe fantasy przygodowe albo jakieś porządne, klimatyczne dark, ale też raczej w klimatach fantasy. Zaciekawiłyby mnie również dobrze napisane steampunk lub cyberpunk. Wiem natomiast czego mam serdecznie dość. Przenoszenia się człowieka, lub wyrobów człowiekopodobnych, do świata kucyków. Jak tylko widzę takie opowiadanie mam dość... To mi przypomniało, że niedawno takie czytałem i zapomniałem skomentować. Zaraz naprawię ten błąd.
    2 points
  2. Dopiero zaczynam (nawet tła porządnego nie umiem zrobić), ale te mi się podobają (oprócz tła)
    2 points
  3. Ja ostatnio przyłapałem się na tym, że brakuje mi opowiadań politycznych i polityczno-militarnych, szczególnie fantasy. Kiedyś mieliśmy chociażby świetnego "Kanclerza", "Popioły Equestrii", "Wiedźmę" i pewnie parę innych, których tytułów nie pamiętam. Obecnie w fanfikach trudno o politykę i spiski (pomijając Verlaxa i "Krwawe Słońce"), a jak pojawia się jakiś konflikt, to w większości przypadków toczony jest za pomocą środków rodem z dwudziestego wieku. Praktycznie nie istnieją u nas kryminały i horrory, w sumie nie wiem czemu. Nie sądzę, by skupianie się na popularnych gatunkach miało sens - w ten sposób będziemy mieli przesyt randomowych komedyjek na dziesięć stron i kolejnych opowiadań drugowojennych, a ile można pisać tego samego?
    2 points
  4. Świat przyszłości z ogromnymi Gigapolis i tak samo olbrzymią liczbą ludności, w którym inżynieria genetyczna daje możliwość tworzenia żywych istot, programowania ich pamięci i zachowań, odmładzania i modyfikacji ciała. W taki sposób w przyszłości nowe życie zyskały seriale animowane, filmy i gry, gdy korporacje zaczęły produkować "żywe zabawki". Obecnie nie jest rzadkością zobaczyć furry, pokemony, kucyki i inne postaci z bajek w okrutnym ludzkim świecie, w którym są tylko własnością bez żadnych praw. Własnością, którą ludzie, zapewniający o swojej niesłychanej dobroci, wykorzystują jako niewolników, zabawki dla dzieci i w celu zaspokojenia swojej bogatej i chorej fantazji. Nie ma żadnej magii – jest tylko nauka. Nie ma Equestrii – jest tylko świat ludzi. Ułomność i okrucieństwo, obojętność i chciwość – oto co przepełnia ten (a faktycznie nasz) świat. Ale jedna rzecz zawsze i w każdym świecie pozostanie niezmienna: przyjaźń. Potężna siła, zdolna pokonać każde zło. Autor: DarkKnight Tłum.: solaris Pre-reading: Cahan Korekta: Gandzia (Prolog-III Rozdział); SoulsTornado (IV-VII Rozdział) Oryginał: https://stories.everypony.ru/story/5410/ Prolog Rozdział I Rozdział II Rozdział III Rozdział IV Rozdział V Rozdział VI Rozdział VII
    1 point
  5. Dosyć długo się zastanawiałam czy pokazać tu moje prace, ale jak widać w końcu się zdecydowałam. Ostatnio zaczęłam interesować się grafiką komputerową i trochę zaniedbałam rysowanie.. na kartce? Dlatego te prace nie są najnowsze, ale są mniej więcej aktualne z moim obecnym stylem rysowania. Szkice przedstawiają kucyki, postacie z Miraculum i moje własne postacie.
    1 point
  6. Art by xXPhantomXXx Przyszedł czas na kolejny konkurs literacki. Tym razem coś co miało być tematem do dyskusji, ale zmieniło się w temat konkursowy. Zasady podobne, jak w poprzednim: W loży sędziowskiej zasiądzie Polineks. Jak zawsze, oceniana będzie treść i przyjemność z czytania (przecież liczy się frajda z pisania). Nie ma co się przejmować ortografią i gramatyką. To tyle. Życzę wszystkim miłej zabawy i połamania pióra.
    1 point
  7. Myślę że najważniejsze jest być przede wszystkim sobą A kanonicznie to zwykle czarne changellingi chyba nie mają już sensu, zależy co się tam w fabule potoczy, i czy możliwe jest aby któryś na powrót wrócił do swojego starego wyglądu. Także jestem za nowymi, mimo że są "nieco" przesłodzone.
    1 point
  8. Klacza pracująca dla której najważniejsza jest rodzina. Jak dla mnie byłaby dobrą żoną, ale zależy też co rozumiemy przez określenie "dobra żona". Tu też trzeba trafić w odpowiedniego ogiera, który odwzajemniał by jej uczucie lub na odwrót. Romantyczność też może się ujawnić u każdego i każdy może ją inaczej rozumieć, podchodzić do tej kwestii. Ja bym raczej pytanie, nie czy byłaby dobrą żoną, ale dla kogo byłaby dobrą żoną lub kto dla niej odpowiednim mężem.
    1 point
  9. Ja bym chyba pomyślał nad jakimiś imionami typowo pod fantasy. A tak na serio, to jakbym pisał opowiadanie nie przeznaczone dla fanów kucyków, to pisałbym jakieś od podstaw, a nie przerabiał któreś z tych, które pisałem z kucykami w rolach wszelakich (poza niektórymi).
    1 point
  10. Jak na początek jest świetnie. Szczególnie podoba mi się ten drugi w jakim programie to robiłaś?
    1 point
  11. Owszem, zostały. Powinienem był dodać, ze później wszystko się bardzo ładnie skleja w całość (choć ja na twoim miejscu zrobiłbym bezczelnego retcona, dodając np. do jednego z pierwszych rozdziałów scenę, jak RD, zirytowana ciągłymi opadami i ciągle tymi samymi odpowiedziami o "woli Niebios" od lokalsów, stwierdza w myślach, że dla niej Niebiosa mogłyby się wypchać, bo jej się na łeb leje). Bo mało kto w fandomie interesuje się geografią Chin. (Ja też nie bardzo, ale RT2 cholernie poprawia wiedzę geograficzną). Powodzenia. Choć znając poziom wiedzy na temat języka chińskiego i Chin panującą w fandomie (i ogólnie w społeczeństwie), to tony te zostaną przez zdecydowaną większość czytelników zignorowane, a twoja staranność przejdzie niezauważona z powodu całkowitej ignorancji odbiorców.
    1 point
  12. N: Onyx, pochodzi od kamienia szlachetnego i ulubionej literki alfabetu. Zdrobnienia powstałe w ciągu pisania ze mną: Onyś, Onysiek, Onek, iOnysiu, dalej nie pamiętam. A: Długo nie zmieniana Lyra i ponoć ma już taka zostać na zawsze i się nie zmieniać. (chociaż na święta dostała czapeczkę) S: Nie ma, szuka tej jedynej, niepowtarzalnej i nie umie znaleźć. U: Zaawansowany użytkownik Photoshopa, muzyka to jego życie, spacery to jego życie, podziwiam za ten prawie ciągły optymizm. Na forum jest już spory czas, polecam tego użytkownika bardzo.
    1 point
  13. N: Kasidi, ciekawy, brzmi jak nazwa jakiejs krainy A: Ladny wianek, alee czarne byly by lepsze jak na moje gusta : ) S: Anigmne U: Widzialem nie raz po aktywnosci, nie zaznalem zadnej konwersacji, wydaje sie byc spoko ^^ Szkoda, ze nie masz juz 666rep+
    1 point
  14. 1 point
  15. I prawidłowo, bo to jest ta gra właśnie.
    1 point
  16. @psoras Chciałbym zacząć od tego, że jestem zaskoczony skalą komplementu. Jako, że czytałem Equestria: Total War w całości po angielsku i znam jego doskonałą reputację jako absolutnego arcydzieła jeśli chodzi o fanfiki wojenne, jestem bardzo dumny i nieco też zawstydzony faktem, że nastąpiło jego porównanie z Krwawym Słońcem w takiej skali. Bardzo za to dziękuję. Pozwolę oczywiście też trochę odpowiedzieć na niektóre uwagi: Generalnie, wydaję mi się, że odpowiedzi na te pytania zostały już zawarte w Rozdziałach IV, V, VI i VII. Pozwolę i tak się odnieść do kwestii zamieszczonej w nawiasie. Jest ciekawe, że jesteś pierwszą osobą, która zwróciła na to uwagę. Pozwolę się nieco wypowiedzieć na ten temat. Problem generalnie polega na tym, że język chiński ma niemiłą tendencję do bycia cholernie znaczeniowym. Czołowym przykładem jest "Pekin" i dlaczego polska "przeróbka" daje absolutnego raka. Ktoś kto nieco zna język i spojrzy na transkrypcję w pinynie - "Beijing" szybko odkryje, że to słowo znaczy nic innego jak "Północna Stolica" (bei - północ, jing - stolica). Tak samo Nanjing - "Południowa Stolica" jak i chińska nazwa Tokio, czyli Dongjing - "Wschodnia Stolica". Podobnie sprawy wyglądają przy innych miastach i ponyfikując albo tworząc nowe nazwy własne dla miejscowości w Chinach trzeba po pierwsze sprawić by to brzmiało dobrze i relatywnie podobnie do oryginału i jednocześnie się upewnić, że po chińsku nie znaczy to coś bardzo głupiego. Stąd też jeśli chodzi o ponyfikacje jestem cholernie dumny z tym co zrobiłem z Nankinem - czyli przemianowaniem go na "Makin". Ma po chińsku to nic innego jak koń, a łącznie daje to znaczenie - "Stolica Koni". Prawie perfekcyjne, bo niestety kucyk po chińsku to Xiaoma, a Xiaomakin już brzmi bardzo źle. "Wuhan" czyli połączenie aglomeracji Wuchang, Hankou oraz Hanyang przemianowałem na Sanshi co znaczy po chińsku - "Trzy Miasta". "Shanghai" zaś po "westernizacji i ponyfikacji" dostał nazwę "Far Port", która mniej więcej oddaje chińskie znaczenie ("na morzu, na najdalszym zasięgu morza). Właśnie z powodów trudności o których tu piszę, część nazw może się powtarzać albo być lekko głupawa. Nie jestem z tego zadowolony, uważam to za błąd i będę chciał to kiedyś naprawić. Podobnie jak nie jestem zadowolony z własnej niekonsekwencji oraz faktu, że przy chińskich nazwach zapominam wypisywać tony i w rezultacie wprowadza to w błąd. Będę chciał w jakiejś nieokreślonej przeszłości do tego wrócić i to ponaprawiać.
    1 point
  17. Popieram, ostatnio nawet znowu zacząłem grać w Warthundera na nowym koncie. 1. Strzelanką może być stare dobre Team Fortress
    1 point
  18. Ekspresja na trzecim obrazku bezbłędna xD 11/10 Ogólnie całkiem zabawnie Pokazuj co masz w digitalach!
    1 point
  19. Witaj, cieszę się, że zainteresował cię ten temat! Uszanowanko dla Ciebie! Ptaszysko może i kojarzysz z jakiegoś posta, ale nie sądzę, że od tej (może i lepszej) strony Będę tu wstawiał prace: nie zawsze o tematyce MLP, nie zawsze rysunki, za to zawsze od podstaw do końca zrobione przeze mnie. Zatem Niech Się Staną Arty! Ponysona, Oc'ek własny Eri jak widać! WEKTOR Jeden z pierwszych rysunków wykonanych ołówkiem automatycznym... ...Taak Ołówek się spodobał xD Konkurs MBlood (Deviantart) (Wyróżnienie) Digital robiony w Gimpie z użyciem tabletu. Pierwsza próba abstrakcji! ^^ Zaczęło się niewinnie w MDK'u Orginalnie praca na formacie A5 piórem, cienkopisem i markerem! I zrobiona niedawno Abstrakcyjna interpretacja mojej drugiej Oc'ki Choć tym razem cienkopisem 0,05mm! Challenge: Znajdź pyszczek i oko Śmiało możesz krytykować, oceniać i ochrzanić! Miłego dnia
    1 point
  20. http://pisklakozaur.deviantart.com/art/Gift-Uhhm-soo-I-took-my-favourite-plushe-Klaw-648894657
    1 point
  21. Pragnienia i marzenia: -przemalować ich wszystkich na biało -skasować nadmiar hityny bo teraz jak biedronki wyglądają. -chwytającego za serce zakończenia.
    1 point
  22. Okey To mam na imię Lena i jestem dosyć młoda bo mam zaledwie 13 lat. Interesuję się informatyką i literaturą. Jestem w klasie mat-inf-fiz w gimnazjum. Uwielbiam czytać książki, oraz sama pisać opowiadania. Mój ulubiony autor to Eric Emmanuel Shmitt. Gram w takie luźne RPG z koleżankami. Czemu luźne? Bo gram nie tak długo i żadna z nas nie ma jakiejś dużej wiedzy. Po prostu umawiamy się co do zasad i się stosujmemy. System jest bardziej autorski, ale upodobniony do Warhammera. Po za tym kolekcjonuję kości, których mam 38.
    1 point
  23. Po małej przerwie powracamy! Wrzucam WIP, jak skończę, to podmienię ^^ Mój OC, Relbherg, tukanowaty, z potężnym dziobem. To jest ptaszysko, choć ów plecionka może być dowolnie interpretowana Niedługo wpadnie tu coś normalnego
    1 point
  24. Książka Twilight Sparkle and Crystal Heart Spell dokładnie opowiada o genezie Kredensu i jest tak jak Magrat mówi. W kanonie Kredens pojawił się tak nagle, jak tylko pojawiła się jej figurka w sprzedaży. Co do OC - bardzo podobna do mojego pierwszego OC, jeśli chodzi o talent szybkiej nauki, ale ja poparłem wszystko fikiem. Historia jest właśnie za krótka i naciągana (Oczywiście, Celestia wielka zła, a Luna wszystko zrozumie), ale jeśli poszerzysz ją, dodasz plusy i minusy, ogólnie wszystko rozbudujesz, to kto wie. Póki co wyjasnienie jest za słabe, by się obroniło. Sam rysunek ładny, chociaż widać, że stylizowany na księżniczkę. Jeśli musi być alicorn, to uzasadnij, bo większość fandomu jest typowo proantyalicornowata i zawsze będą negatywne opinie tylko z tego właśnie powodu.
    1 point
  25. A mi akurat się podoba. Wiem, wiem, wszyscy nie lubią Alikornów, ale ja uważam, że dopóki jest wytłumaczenie dlaczego jest tym nieszczęsnym Alikornem, to jest ok. A w tym przypadku jest uzasadnienie - dość oryginalna postać, fajna historia. Jedyne, do czego móglbym się tu przyczepić to brak przyjaciół - nie rozumiem, jak księżniczka (bo zakładamy że jest, skoro jest Alikornem) może być samotna - może brak prawdziwych przyjaciół, ale na pewno musiałaby być popularna.
    1 point
  26. Przeczytałeś trzy rozdziały i śmiesz mianować się Winkelriedem? A co ja mam powiedzieć, jak przeczytałam całość? (No dobra, nie jestem Winkelriedem. Podczas lektury rechotałam jak żaba w stawie. Ponieważ opowiadanie w żadnym wypadku nie jest komedią, powyższy fakt powinien mocno zaniepokoić autora.) Na początek: To może tak: – niemożność wstawienia polskich znaków ze względów natury technicznej nie zwalnia z obowiązku ich używania w tekście literackim; – publikowanie opowiadania w takim stanie oznacza całkowity brak szacunku dla czytelnika; – powtarzanie, że błędy są, ale każdy je robi, jest zamiataniem problemu pod dywan; – wmawianie komukolwiek, że ten fanfik miał trzech korektorów, to jakaś farsa; – utrzymywanie, że w dalszych rozdziałach jest pod tym względem lepiej, to istny kabaret. Moje ulubione błędy to: isz (iż), jag (jak), pegazób (pegazów), uzulpatorka (uzurpatorka). I ty mi mówisz, że tekst ktoś przejrzał i poprawił, tak? Mów dalej. Lubię bajki. Poza tym: To chyba o czymś świadczy, nie uważasz? Przejdźmy jednak do części zasadniczej. Błędy to nie jedyna wada tego fika. Ba! Podczas czytania całkowicie tracą na znaczeniu, gdyż głównym grzechem owego dzieła jest poziom, jaki reprezentuje. A właściwie brak poziomu. Zacznijmy od fabuły. Dla porządku powinnam schować poniższy fragment w spoiler, ale i tak nikt nie zrozumie z tego ani słowa. A więc: w Polsce umiera chłopak, który trafia do Equestrii pod postacią czarnego pegaza o imieniu Fire Sky. Główny bohater rozwala AJ stodołę, co powoduje, że ta się w nim bez pamięci zakochuje. On jednak woli Derpy i w kilka dni robi Sonic Rainboom. Twilight go nie lubi, ale księżniczka Celestia mówi, ż jest bardzo dzielny, więc wysyła go na misję ratowania świata do przeszłości, leci z nim Shadow Storm, brat Rainbow Dash, który chodzi z Twilight Sparkle, kocha Fluttershy i bzyka się z panienką poznaną podczas misji. Fire Sky i Shadow Storm zbierają drużynę, po drodze jest jakieś wtrącenie do lochu i uratowanie życia księżniczce państwa, przyplątuje się mała Celestia, którą opiekuje się Derpy, o której nikt nie wie, skąd się wzięła, a w ostatnim rozdziale okazuje się, że po prostu zabrała się z nimi cholera wie po co, a właściwie nie cholera wie, bo Derpy jest Elementem Harmonii, który pomaga pokonać złą Zmorę, która wprowadziła wieczną noc i była pasożytem w ciele żony Star Swirla, matki Discorda, która zmarła z powodu klątwy rzuconej przez męża w odwecie za robienie bachorów na boku. Następnie jest wojna z pegazami, bo Komandor Hurricane był niemiły dla Terry, matki Celestii, Luny i Nyry, która nie jest jej córką, tylko siostrzenicą, bo bliźniaczka Terry oddała jej młodą na wychowanie, a sama zginęła, ratując krainę w wojnie, ale nie tej z pegazami, tylko innego, bo tej z pegazami koniec końców nie było, gdyż Elementy Harmonii wzbiły się w powietrze i zrobiły tęczę i jakoś tak nie wypadało. Fire Sky i Derpy wracają do Equestrii, a Shadow zostaje z tą, co ją bzykał, bo tak naprawdę to ją kocha, a nie Twilight czy Flutteshy. Applejack jest zła, że Fire Sky woli zezowate, a potem okazuje się, że Twilight Sparkle zastąpiła jej „uzulpatorka”, a prawdziwa Twilight, niczym żubr, występowała w tym czasie w puszczy i to nie ona była niemiła dla Fire Skya, ale udaje, że to ona, a potem Celestia zabija Celestię i bliżej niezidentyfikowaną Atlantis oraz pęta Lunę jak prosiaka na rożen i wszystko się dobrze kończy. Tak w dużym skrócie. (Mogłam czegoś nie załapać. Tyle się tu dzieje!) Przejdźmy do postaci, bo jest to element, na który zawsze zwracam uwagę. Zacznijmy od Fire Skya, (chyba) głównego bohatera. Pamiętam, jak kiedyś marudziłam Dolarowi, że jakieś jego postaci zachowują się w sposób przesadzony, a postać Hoffmana nazwałam Mary Sue. Czytając perypetie Fire Skya zastanawiałam się, co ja miałam w głowie, czepiając się tamtych cudownych bohaterów. Fire Sky jest idealny w każdym calu. Rasowo pegaz, prywatnie martwy człowiek – tajemniczy, o intrygującym wyglądzie (ta czarna sierść! ta ognista grzywa!), bez zobowiązań. Lecą na niego klacze, a ta najbardziej zrównoważona w mieście traci dla niego zmysły w ciągu chwili, jaką zajmuje mu zrujnowanie jej dobytku. Okazuje się, że jest kimś w rodzaju supebohatera i musi ratować Equestrię – dlaczego właśnie on, nie dowiemy się nigdy. I absolutna perełka: A ja na egzaminie pod wpływem emocji wypierdzieliłam się na progu. Dwa razy – przy wchodzeniu i wychodzeniu z gabinetu. Liczy się? Jestem już tak zajebista jak Fire Sky? Applejack. To, co jej zrobiłeś, zasługuje na pręgierz. Ona nie jest tu nawet „wsiowym głupkiem”. Uczyniłeś ją czymś znacznie gorszym. Uczyniłeś ją DEBILKĄ. I właśnie dlatego w twoim opowiadaniu zakochuje się w ogierze, który wziął się z tyłka i na dodatek dosłownie spadł z nieba. Widząc pegaza w swojej stodole, nie zastanawia się, kim on u diabła jest albo, chociażby, jak mu pomóc, bo wygląda, jakby przy upadku się poranił. Nie – ona zaczyna snuć plany odnośnie jej i przybysza wspólnej przyszłości. Dlaczego? Gdyż Applebloom stwierdziła, że siostrzyczka powinna znaleźć sobie męskie ramię, bo zostanie starą panną. Cieszę się, że zrezygnowałeś z obyczajówki na rzecz „mrocznej” opowieści z „epickimi” przygodami, bo w przeciwnym razie AJ byłoby prawdopodobnie więcej i skrzywdziłbyś ją jeszcze bardziej. Po drodze przewija się jeszcze pięć milionów innych postaci (w tym Celestia, która wcale nie zachowuje się jak Celestia, Twilight, która z Twilight nie ma nic wspólnego, oraz Shadow Storm, którego nie ogarniam), a wszystkie płaskie jak kartka papieru i tak do siebie podobne, że nie pamiętam ani jednego imienia. Pomysł jest sztampowy do bólu. Najpierw człowiek trafia do Equestrii i staje się „najdzielniejszym pegazem pod słońcem”, potem wyrusza w przeszłość, ratuje historię królestwa, zapobiega wojnie i na dodatek okazuje się, że jest reprezentantem któregoś Klejnotu Harmonii. Następuje starcie z Wielkim Złem, które jest kalką przegnania Nightmare Moon. Akcja, jak zauważyło kilka osób, jest tak szybka, że niewiele można zrozumieć (najbardziej podobało mi się porównanie Sapera: „Zapierdziela szybciej niż Wehrmacht we Francji”, cóż za liryzm!). Nie mówiąc już o tym „szatkowaniu” – co rusz kto inny jest narratorem, z perspektywy innej osoby toczą się wydarzenia. Mój ulubiony zabieg literacki zwaliłeś do tego stopnia, że nawet za to nie mogę cię pochwalić. Cały fanfik to zlepek niewiele wnoszących scen podziurawionych lukami w logice. Zaburzona jest płynność akcji, miejsca zmieniają się jak w kalejdoskopie, ale tym, co mnie zwaliło z nóg, jest ogrom wszystkiego. Jeśli będę miała kiedyś dziecko i to dziecko zapyta, czym jest „chaos informacyjny”, wówczas – przysięgam na wszystkie świętości! – wyszukam mu to opowiadanie i zostawię z poleceniem zrozumienia tego, co przeczyta. Założę się, że więcej tego typu pytań nie będzie. Z innych irytujących rzeczy: 1) Postaci z zamierzchłych czasów mówią współczesnym kolokwialnym językiem (nawet władcy!). Serio? 2) Zagadka dla wielbicieli paradoksów: Dorosła Celestia wysyła Fire Skya w przeszłość, żeby ocalił jej młodszą wersję. Jakim cudem do tego doszło, skoro młoda Celestia musiała się uratować sama, by dorosnąć i móc wysłać Skya na pomoc? A jeżeli mała Celestia nie mogła zostać ocalona przez nikogo poza Skyem, to skąd wyżej wymieniony wziął się w przeszłości zanim wysłała go tam księżniczka, co byłoby konieczne, bo w przeciwnym wypadku Celestia zginęłaby w dzieciństwie i nigdy nie dorosła, żeby móc wysłać pegaza na ratunek, a gdyby go nie wysłała i tak dalej, i tak dalej. Przykład numer 2: Shadow dowiedział się na lekcji historii, że Elementy ukryte są w twierdzy Pam Demonium i tam właśnie prowadzi resztę, ale gdyby Shadowa nie było i nie znaleźliby Elementów, kronikarz nie mógłby zapisać, gdzie zostały znalezione i Shadow nie mógłby usłyszeć tego na historii. 3) W komentarzu pod fikiem „Wszystkie drogi prowadzą do Equestrii” Alberich napisał: Ja to samo mogę powiedzieć o „Rise of Equestria”, tylko tutaj zamiast kolorów są złote zbroje. Mogłabym w sumie rzucić jakąś uwagę na ten temat, ale na tym forum ekspertem ds. złotych zbroi jest Verlax. 4) Wprowadzenie naraz tysiąca barw kolejnych postaci (o, no proszę, jaki ładny akcent do „Wszystkich dróg…”), przez co czytelnik nie pamięta wyglądu choćby jednego bohatera. 5) „Poszukiwania” Elementów Harmonii, poziom – żałość. 6) Królowa Terra śpiąca na… wersalce (!!!). 7) Na pewno. Zwłaszcza że to totalny random, o którym nikt nic nie wie I DLACZEGO ONI WSZYSCY POKŁADAJĄ W NIM NADZIEJE NIEOGAR-NIEOGAR-NIEOGAR. 8) Shadow Storm rozpowiadający każdemu, kto mu się pod pęcinę nawinie, że jest przybyszem z przyszłości. Najlepsze jest to, że sprawia wrażenie szczerze zdziwionego, iż kucyki mu nie wierzą. 9) Jedna z bohaterek przypatruje się Shadowowi WYŁUPIONYMI OCZAMI (wyłupiastymi, wyłupiastymi, wyłupiastymi, do cholery!). 10) No to chyba ma dwie paszcze – jedną do wrzasków, drugą do taszczenia pochodni. 11) Derpy wzięta znikąd. No właśnie, czy to ważne? Wyruszyłam za tobą w samobójczą misję, zostawiwszy małe dzieci same w Equestrii z zapewnieniem, że postaram się wrócić w jednym kawałku. Generalnie zachowuję się w tym opowiadaniu jak idiotka, ale czy to ważne? Swoją drogą, ciekawe, co by zrobili, gdyby Derpy nie włączył się instynkt szukania feromonów, bo tak się składa, że ona jest jednym z Elementów Harmonii. 12) Bohaterowie ronią „gęste łzy”. 13) Wszyscy sobie „myszkują” i „kotkują”. 14) Na to, że postać coś boli, wskazuje… smutny wzrok. „Chyba złamałem nogę. O, kość sterczy. Ach, jak mi smutno!” 15) TEN fragment: 16) Cały rozdział 17, który – począwszy od sceny w Królewskim Pałacu, skończywszy na rozmowie Rainbow z cudownie ocaloną z puszczy Twilight – to wyższy poziom absurdu. Aż przytoczę ten dialog, bo to jest po prostu coś pięknego: Nie zacytuję, co powiedziałam po przeczytaniu, bo były to wyrażenia wielce nieparlamentarne. 17) No i na koniec (last but not least) absolutny majstersztyk: prawdziwa Twilight wraca do Ponyville i pyta mieszkańców, czy może pozostać w miasteczku po tym, jak jej kopia była niemiła dla Skya (!!!). Już się nastawiałam na jakiś samosąd („Kto chce krwi Twilight, niech pierwszy rzuci kamień…” A nie, to chyba jakoś inaczej szło), ale niestety kucyki zgodziły się przyjąć Twi z powrotem na łono społeczeństwa. Żeby komentarz był kompletny, wypadałoby opisać również dobre strony fika. Dobre strony… Dobre strony… Znajdę te dobre strony, choćbym je miała spod ziemi wykopać! Podobało mi się na przykład, że jedna z bohaterek jest w ciąży. Fajne urozmaicenie. Podobała mi się także klątwa Star Swirla, którą rzucił na swoją puszczalską żonkę. Urodzisz dziecko tak szkaradne, że tylko matka będzie w stanie je pokochać? Świetne. A potem rodzi się Discord. Genialne. Ale wykonanie do bani. (Nie wspominając, że Discord, jak i trzy czwarte pozostałych postaci, był tam potrzebny jak słoń w składzie porcelany.) Wreszcie – podobało mi się zrobienie z Shadowa tego całego Dablju Dablju. (Co nie zmienia faktu, że wypowiedź z ostatniego rozdziału: również jest paradoksem czasowym. No, przy odrobinie dobrej woli można te wszystkie nieścisłości uznać za intrygujące, bo przecież podróże w czasie zawsze generowałyby paradoksy, a poza tym mamy coś podobnego w kanonie.) Podsumowując: to opowiadanie jest tak dramatycznie złe, że nie pomoże mu żadna korekta. Poprawić jakość mogłoby jedynie napisanie tego od nowa. Z inną fabułą, innymi bohaterami i innym stylem. Pozdrawiam, Madeleine
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...