Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 05/11/18 we wszystkich miejscach

  1. I oto jesteśmy, kilka rozdziałów dalej. Jak prezentuje się „Smak Arbuza”, jak daleko poczłapała historia, czego się dowiedzieliśmy, a co nasz trzyma w napięciu? Ogólnie rzecz biorąc, od mojego ostatniego punktu kontrolnego autorka poświęciła dużo uwagi funkcjonowaniu biur, opisywała pieczołowicie czego muszą się uczyć konwertyci, jak wygląda ich codzienność, a także jakimi ograniczeniami są obarczeni. Jest to w pełni poprawna, solidna kreacja świata, również w ramach redefinicji tematyki biur adaptacyjnych, a także kolejne sytuacje i kolejne reakcje Cahan, której losy wciąż śledzi się z zaciekawieniem, zaś ona sama, jako protagonistka, wypada przystępnie, sympatycznie, barwnie. Co cieszy szczególnie, obserwujemy w ostatnich kawałkach jak znajduje swoje miejsce w ośrodku, jak przenosi swoje zainteresowania do tego nowego miejsca i nawiązuje znajomości, nie rezygnując jednocześnie z gier, czy, po prostu, bycia Cahan. Mój przedmówca, Zodiak, podzielił się celną uwagą, a mianowicie, na ile nowy rozdział popycha fabułę do przodu, co do niej wnosi, pomijając to, że Cahan bardzo chce na zewnątrz, ale jej nie puszczajo. W mojej opinii rzeczywiście, nie wnosi on aż tak wiele jeśli mówimy o wątkach historii, jednakże wnosi co nieco, za co muszę autorkę pochwalić, do kreacji poszczególnych postaci. Jak do tej pory lubiłem głównie Cahan bo była ona protagonistką, o niej dowiadywaliśmy się najwięcej i jej reakcje obserwowaliśmy, natomiast pozostałe postacie lubiłem już nie za bardzo, gdyż nie pełniły żadnej konkretnej roli, może poza okazyjnymi gagami (Swoją droga, długo jeszcze będziemy się nabijać z przypałowych imion kucyków? It's getting old.), ale po ostatnich rozdziałach zaczynamy poznawać ich lepiej, widzimy jak się zachowują, dowiadujemy się odrobinę o ich historii itp. Wszystko to sprawia, że historia zyskuje na głębi, po prostu mamy przeświadczenie, że to nie tylko cyniczna/ specyficzna Cahan, ale dużo, dużo więcej. W tym sensie „Smak Arbuza” rozwija potencjał na coś znacznie większego niż kolejna historyjka komediowa z biurami i sebixami. Wspominając o głębi, nie sposób pozbyć się wrażenia, że na rzecz [Slice of Life], na rzecz rozbudowy świata i charakterów poszczególnych postaci, smaczek komediowy traci na natężeniu, czego jednak nie odbieram za jakiś wielki minus. Wręcz przeciwnie – podoba mi się taka zmiana klimatu od czasu do czasu. Jest to moment w którym można odetchnąć, podelektować się już tymi poważnymi problemami bohaterów, poznać ich historie, związać się. No i oczywiście czytać jak reaguje bohaterka, jak wyglądają jej interakcje z otoczeniem, które coraz śmielej na nią się otwiera. Im lepsza, trwalsza więź ze światem przedstawionym, a także jego bohaterami, tym bardziej chce się do opowiadania powracać, czy też przeżywać losy protagonistów. Zresztą „Bez Przyszłości” realizuje to doskonale, dobrze wiedzieć, że najwyraźniej „Smak Arbuza” skręca w tę właśnie stronę Styl oraz opisywanie wydarzeń nie zmieniły się od... No, od prologu, autorka działa tutaj konsekwentnie, umówmy się. Poza tym jest to ten etap jej twórczości gdzie ma już warsztat, styl wyewoluował do stabilnej, wysokiej formy, najmniej innowacji na tym polu. Ot, otrzymaliśmy więcej tego co lubimy Zadowala również fakt, że tu i ówdzie autorka zasiała pewne smaczki, czy motywy, które z czasem mogą wykiełkować nam w coś imponującego, może nawet zabierającego dech w piersiach. Jak wygląda Equestria poza ośrodkiem? Czy Cahan, jako zebra, faktycznie posiada jakąś unikalną moc, czego pracownicy placówki unikają, czy może nawet obawiają się? Które ze znajomości przetrwają, a które będą skazane na raczej zimne stosunki? No i wreszcie, jak zyskają na tym te nowe biura adaptacyjne? Odpowiedzi na te pytania mogą nam przynieść jedynie przyszłe rozdziały. A póki co, zachęcam gorąco za zagłębienia się w „Smak Arbuza”.
    2 points
  2. I raczej nie będzie emitowany w Polsce ani w telewizji. To animacja robiona przez laskę, która lubi robić tego typu animacje. Jeśli to w ogóle powstanie, to stawiam raczej na krótkie i pojedyncze odcinki. Zresztą, spójrz z jaką prędkością Vivie wypuszcza kolejne animacje - speedrawy się nie liczą. Szczerze, nie wróżę temu sukcesu, bo to zbytnio przypomina mi różne zbyt ambitne projekty naszych fandomowych animatorów.
    2 points
  3. Oh boi, poród tak krawędziowego dziecka musiał bardzo boleć matkę.
    2 points
  4. Witam! Przedstawiam Wam mój najnowszy fanfik, którego nazwa to "Obiekt 102". Oczywiście wrzucam dopiero rozdział pierwszy, który to po niewdzięcznej walce z wiszącymi spójnikami udało mi się w końcu doprowadzić do stanu, w którym mogę go bez wstydu udostępnić. A co w nim? A w nim Starlight Glimmer, nieco jej paranoicznego zachowania i spędzająca sen z jej powiek zagadka. Następne rozdziały będą, kiedy będą... o ile pomysł się spodoba. A i jeszcze jedno - ewentualne powtórzenia, jeśli jakieś się znajdą, są jak najbardziej zamierzone. Tyle, życzę przyjemnej lektury! ROZDZIAŁ 1: http://bit.ly/2GB2qAg RZODZIAŁ 2: https://bit.ly/2JEvRlX ROZDZIAŁ 3: https://bit.ly/2If5K3W
    1 point
  5. Od twórcy Krwawego Słońca, korektowane przez Gandzię oraz Rarity Twarzą ku Słońcu [Oneshot] [Dark] [Political] [Crystal Siege] Opis Opowiadania: Kryzys polega dokładnie na tym, że to, co stare, umiera, gdy nowe jeszcze się nie narodziło; w takim interregnum pojawia się szeroki wachlarz patologicznych symptomów. - Antonio Gramsci, 1930 Link Od Autora: "Twarzą ku Słońcu" to opowiadanie konkursowe napisane na edycję Spin-off "Kryształowe Oblężenie", dostępnego pod tym linkiem. Ze względu na limit słów oraz brak umiejętności autora w pisaniu bez korektora, opowiadanie na tym trochę ucierpiało. Przedstawiona tutaj wersja "Twarzą ku Słońcu" jest jej wersją reżyserską, rozszerzoną o blisko 6000 słów oraz skorektowaną przez Gandzię. Szczerze polecam więc przeczytać tę wersję, a nie jej konkursową (no chyba, że jest się sadomasochistą). Z oczywistych więc względów, "Twarzą ku Słońcu" jest spin-offem Kryształowego Oblężenia, acz nie wydaję mi się by jego przeczytanie było w jakikolwiek sposób wymagane do zrozumienia tego opowiadania i można to pominąć. Opowiadanie może nie wydawać się jasne w niektórych miejscach przez dosyć obfite szafowanie terminami oraz tematykę, tyczącą się przede wszystkim duchu i historii międzywojnia, okresu dosyć skomplikowanego i mało znanego. W razie pytań, nie bójcie się zapytać w komentarzu w tym wątku, z pewnością odpowiem. Życzę miłej lektury. - Verlax Epic: 10/10 Legendary: 10/50
    1 point
  6. Ktoś kiedyś spytał mnie "czy napiszesz kiedykolwiek coś, co nie jest o Sunset?"... odpowiedź brzmi: tak, jak najbardziej. I to nawet właśnie teraz. "Ocalenie" to krótka opowieść o niezwykle ważnych wydarzeniach sprzed ponad 1000 lat, gdy Sombra przejął władzę nad Kryształowym Królestwem, zniewolił kryształowe kucyki i wybił rodzine królewską... ale... Właśnie, jest jedno "ale". Ktoś jednak ocalał z tej tragedii. "Ocalenie" Serdeczne podziękowania dla: KamikDwa, @Midday Shine i Prane'a za korektę i uwagi. (aha i tak właściwie nie jestem do końca pewien na ile słusznie te tagi przydzieliłem...) Część "Lyokoverse".
    1 point
  7. Opis Dark Reaper'a. Płeć: Ogier Rasa: Pegaz Wiek: 45 lat Kolor Oczu: Szare z żółtym środkiem i fioletowym dymem wylatującym Kolor Ogona i Grzywy: Brązowy i Jasnozielony Kolor Skóry: Jasnobrązowy Kolor Skrzydła: Jasnobrązowy(górna część) i trochę bardziej jeszcze Jasnobrązowy(dolna część) Kolor Ostróg: Ciemnobrązowy Kolor Zbroi i Hełmu: Ciemnoróżowy i trochę bardziej Ciemnobrązowego oraz szare kolce Kolor Znaczka: czaszka - biała, oczy czaszki - żółte z fioletowym dymem wylatującym, mgła nad czaszką - zielona
    1 point
  8. Nie wiem jakim cudem wciąż powracam do opowiadań drugowojennych, skoro za nimi generalnie nie przepadam i z w którymi mam bez przerwy problemy. Najprawdopodobniej skusiły mnie trzy rzeczy. Pierwsza to oczywiście fakt, iż jest to opowiadanie tematycznie wpisane w świat „Kryształowego Oblężenia”, z którym jestem już bardzo prawie na bieżąco. Ilekroć myślę o sformułowaniu swojej opinii o wspomnianym tytule, w głowie pojawia się kłębowisko myśli, najróżniejszych skojarzeń, poruszony zostaje co się dyplomatycznie nazywa szeroki wachlarz problemów. Zebranie w jedno wszystkich moich wrażeń jest zatem bardzo trudne. Dwa, tag [Political], do którego od lat nie mogę jednoznacznie się przekonać. Nie ma w nim nic złego, jednak przyłapywałem się na tym, że bardzo często za jego sprawą kucykowy świat nagle stawał się ludzki, a treść bardzo łatwo zamieniała się w wykład lub też debatę polityczną, która jest niezła do oglądania czy słuchania, ale żeby czytać całego fanfika napisanego wokół niej? Czy ja wiem? W każdym razie, jest we mnie chęć do sprawdzania opowiadań opatrzonych tychże tagiem, przekonywania się. No i trzy, sprawa najważniejsza, gdyż najważniejsi są po prostu ludzie, a więc osoba autora, który odpowiada między innymi za „Krwawe Słońce”, które to „Krwawe Słońce” akurat wszelakie smaczki polityczne, kulturowe miało w mojej ocenie zrealizowane bezbłędnie. Chociaż nie było ono opatrzone tagiem [Political], ale [Wojenny]. Że nie wspomnę już o zapleczu w postaci materiałów źródłowych oraz różnych odniesień, które ubogacały opowiadanie. Jednocześnie zdążyłem się zorientować, tym razem bez pomyłek, że w „Kryształowym Oblężeniu” pełno było rzeczy, które autora niniejszej historii, mówiąc potocznie, wpieniało niemiłosiernie i byłem ciekaw jak się z tym rozprawił w ramach „Twarzą ku Słońcu”. W takiej oto postaci, zabrałem się za lekturę najnowszego opowiadania Verlaxa. Znaczenie opowiadania jako spin-offa Będzie to najdłuższy i najobszerniejszy akapit z tego względu, że ta właśnie kwestia wydaje mi się kluczowa, nadrzędna. Co zdecydował się poprawić autor, co wyjaśnić po swojemu, co dodać i jak dużą stworzyć nadbudowę dla siebie, na wypadek przyszłych pomysłów osadzonych w niniejszym uniwersum. Zaufajcie mi, tego jest mnóstwo i każdy z tych elementów zasługuje na uwagę, z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że Verlax nie próżnował i postarał się zrealizować wszystkie te punkty w sposób wyczerpujący, satysfakcjonujący. „Kryształowe Oblężenie”, w jakimś sensie zrodzone bezpośrednio z „Żelaznego Księżyca”, według moich obserwacji, było pisane ze zdecydowanie innym przeświadczeniem na temat tego jak może wyglądać kucykowa powieść wojenna oraz o czym pisać w ramach realiów silnie opartych o czasy II wojny światowej, począwszy od kwestii wizualnych, poprzez technologię, na zagrywkach strategicznych kończąc. Takie oto podejście doprowadziło do powstania historii, która choć jest wielowątkowa, nastawiona na akcję (często w stylu hollywoodzkim, nie szczędząc pewnych jaskrawych przerysowań), skupia w sobie mnóstwo różnych, nawet i skrajnie różnych akcentów wynikających z mnogości przyjętych tagów, nie jest pozbawiona różnych bolączek, z których największą może wydawać się pójście na skróty w materii skoku technologicznego, wyścigu zbrojeń, a także bardzo proste, zakrawające jakoś o bajkową naiwność wyjaśnienie skąd tak właściwie wzięła się tam broń, wojna totalna itd. Oczywiście była to autorska wizja autora „Kryształowego Oblężenia” i wszystko to, jakkolwiek naiwne, godzące w elementarną logikę/ ciąg przyczynowo skutkowy, czy uproszczone by się nam nie wydawało, było konieczne do jej zrealizowania. Jednocześnie, przytoczę cytat z oficjalnej strony opowiadania: „Natomiast najbardziej znam się na wojskowości III Rzeszy, interesuję się też poszczególnymi militariami. Dlatego to ją wybrałem jako główną bohaterkę. Nie ma w tym żadnego ukrytego propagowania zakazanych ideologii lub wyrażania dla nich poparcia.” Znamy zatem prawdziwą główną bohaterkę „Kryształowego Oblężenia” oraz wiemy na co położył on największy nacisk, realizując swoją wizję. Tak jak militaria, wojskowość grały pierwsze skrzypce w „Oblężeniu”, tak w „Twarzą ku Słońcu” takimi prawdziwymi, głównymi bohaterkami są polityka, socjologia. I znów, nie da się ukryć, że ich kreacje oraz wszystkie zagadnienia z nimi związane, opisane w ramach opowiadania, zostały poparte materiałami źródłowymi oraz literaturą, dzięki czemu w tym sensie jest to historia realistyczna, czy wręcz zgodna ze stanem historii. A teraz – jak przywołane „Kryształowe Oblężenie” podchodziło do logiki z przymrużeniem oka, stawiając bardziej na odwzorowanie militariów, naiwną epickość, czy wręcz kreskówkową kucykowość, tak „Twarzą ku Słońcu” bynajmniej nie odrzuca sztywnych zasad logiki i realizmu, bazując na dziurawym pod tym względem „Oblężeniu”, stara się wszelkie dziury w logice wypełniać i, co cieszy niezmiernie, czyni to kompetentnie. Oczywiście nie jest idealnie, ale wynika to z fabuły „Oblężenia” i tego ile sztywno czasu miała Equestria na reformy oraz skok technologiczny. Słowem, tyle ile było tam, tyle samo musiało być tutaj, kropka. Ale wciąż, udało się mnóstwo rzeczy wyjaśnić, wytłumaczyć, naprostować. Przede wszystkim, widzimy tutaj genezę reform oraz jak to wszystko działa „w praniu”, poprzez wdrażanie w życie machiny propagandowej, obserwację z pierwszej ręki (a raczej, szponów ) jej działania w praktyce, poprzez różnice nie tylko w nastrojach społecznych, ale także między poszczególnymi nacjami, ogólnie, kończąc na powstaniu w Ellenois, które zostało tutaj potraktowane jako swoisty sprawdzian dla sił Maremachtu, test weryfikujący wyobrażenia Twilight oraz podejście strony Equestriańskiej - z czym chcą startować, a czym bronić się przed Sombrią. Szczególnie te późniejsze części tekstu, kiedy mamy nieco więcej akcji oraz walki w Ellenois wraz ze wszystkimi, mniej lub bardziej pośrednimi jej następstwami. Widzimy tam zderzenie propagandy i pobożnych życzeń z rzeczywistością oraz przedstawienie w najjaskrawszy z możliwych sposób dowodu na słuszność słów Iron Clawa, że ci rekruci może i umieją obsługiwać sprzęt, ale nie potrafią zabijać, nie mają morale, a ostatecznie to właśnie to zadecyduje o tym czy odniosą jakiś sukces, czy pogrążą się w niesławie. Jest to również satysfakcjonujące w tym sensie, że zadaje to, w sposób srogi, kłam słowom oraz postawie Twiligt Sparkle. Jak wiemy doskonale, ona w roli generała (jak w „Kryształowym Oblężeniu”) to pomysł mocno kontrowersyjny, ale także prowokacyjny, gdyż jasno daje do zrozumienia, że można mieć doświadczenie, można mieć predyspozycje, można mieć lata ciężkich szkoleń i morderczych walk, ale można też być ulubienicą księżniczki i o tym po prostu przeczytać (!) by znaleźć się na tym samym poziomie. Albo i wyżej. Mogę to porównać do oryginalnej historii Son Goku, który musiał namęczyć się ostro (Vegeta zresztą też), żeby w ogóle osiągnąć pierwszy poziom SSJ, a Saiyanie z Wszechświata Szóstego głównie się wyzywajo się i jest w pięć minut SSJ i parę kolejnych. Na dosyć podobnej zasadzie w "Oblężeniu" odczułem degradację poziomu generała, w ogóle, wyższych stopni oficerskich, skoro można o tym czytać albo, po prostu, być Elementem Harmonii, cała reszta przychodzi sama. To co uczyniono w „Twarzą ku Słońcu” rozpatruję dwojako. Po pierwsze, jest to przede wszystkim sprowadzenie na ziemię nie tylko Twilight, ale również pewnych wyobrażeń odnośnie tego jak wiele i czy w ogóle trzeba wysiłku aby wspiąć się wysoko w hierarchii (czyli długie lata ciężkiej pracy i narażania życia versus naiwne, kreskówkowe wyobrażenie o pojawieniu się niezbędnej wiedzy i umiejętności *pstryk* od tak), a także oddanie pewnym funkcjom ich pierwotnej, wysokiej rangi. To zostało osiągnięte we wspaniałym stylu głównie dzięki postaci Iron Clawa oraz krótkim przybliżeniu na czym polegają różnice między szeregami armii Gryfonii, a Maremachtu – wygrywa ten, kto ma morale i umie zabijać. Po drugie, widzę to jako sprytnie wpleciony w opowiadanie komentarz, czy wręcz polemikę do oryginalnego „Kryształowego Oblężenia”, na zasadzie przyłożenia tamtych rozwiązań i zabiegów do własnej, twardo stąpającej po ziemi miary i zdekonstruowaniu naiwnej epickości po którą idzie oryginalny tekst. Wczytując się dokładniej, można doszukać się jeszcze paru innych komentarzy, również zaadresowanych do innych dzieł, np. „Przewodnika Stada”. Przyznam, że momentami brzmi to jak próby przebicia się przez czwartą ścianę, ale w samym tekście nie dzieje się nic co przekraczałoby pewne granice, toteż nie można mówić o niesmaku, czy zepsuciu ogólnego klimatu. Dekonstrukcja różnych kontrowersyjnych motywów z „Kryształowego Oblężenia” oraz wypełnianie dziur niesie ze sobą jeszcze jedną, szalenie ważną funkcję, która w ostatecznym rozrachunku doskonale uzupełnia oryginał. Mianowicie, podczas kiedy w oryginale wyraźnie brakowało tej warstwy ideologicznej, odrobiny historii, genezy co dlaczego tak się nazywa albo co jak wygląda, tutaj otrzymujemy staranne, wyczerpujące wyjaśnienia, odnośnie ugrupowań politycznych i ideologii, autor nie poskąpił dodatkowych wytłumaczeń co się z czego wzięło oraz dlaczego poszczególne partie świata wyglądają tak a nie inaczej. Szczególnie spodobało mi się zdroworozsądkowe podkreślenie warunków terenowych obszarów Ellenois, a także opis uzbrojenia tamtejszych sił oraz analogie do doświadczeń sił Gryfonii, które to swego czasu prowadził działania w Zebrice. O, jedna rzecz, która mi zgrzytnęła – przedstawienie zebr jako prymitywnych plemion z dzidami i skórami. Jasne, komuś musiała przypaść ta rola, ale czemu zebrom? Powiało nieco sztampą, spodziewałbym się, że autor porwie się na obsadzenie w tej roli innego gatunku, czegokolwiek na co trochę trudniej wpaść za pierwszym razem. No, ale nie przesądza to zbytnio o jakości tekstu, gdyż z tych scen należy wynieść ich znaczenie i przyłożyć je do tego co się dzieje w Ellenois. No, ale tak czy owak, późniejsze fragmenty przynoszą nam rewolucję w Equestrii, zostaje nam silnie zasugerowane, że Sombria zainstalowała swoją agenturę i po cichu finansuje rożne bojówki, przez co autorytet oraz stabilność władzy w Equestrii zaczyna się chybotać. Było to bardzo ciekawe, chociaż postać Crimson Steel wydała mnie się wepchnięta nieco na siłę, aczkolwiek bardzo chętnie widziałbym kolejne teksty, w których miałaby nieco więcej do odegrania, czy powiedzenia, skoro została ukazano jako „Wódz”, za którym mogłyby pójść kucyki, a Celestię zostawić. Ilość tych elementów ubogaca „Kryształowe Oblężenie”, czyniąc ten świat po prostu żywszym, obszerniejszym, czujemy już, że faktycznie rzeczy zależą od siebie i że poszczególne zdarzenia w jednym miejscu na świecie nakręcają wydarzenia w drugim. Co mnie cieszy, teraz będę o tym pamiętał, będę miał przeświadczenie, że te elementy są, istnieją, wywierają wpływ, ponieważ dla siebie przyjmę „Twarzą ku Słońcu” za kanon, a więc lektura „Oblężenia”, każdy ewentualny powrót do niego będzie doświadczeniem bogatszym. Wniosek zatem nasuwa się jeden – jako spin-off, jako rozszerzenie do „Kryształowego Oblężenia”, niniejsze opowiadanie jest bardzo cenne, co w sumie nakręca mnie na przeczytanie pozostałych opowiadań konkursowych innych autorów. No, ale jeszcze zobaczę, jak wspominałem, nie przepadam zbytnio za opowiadaniami drugowojennymi, po prostu „Twarzą ku Słońcu” odbiło się szerszym echem. Ale wszystko jest jeszcze możliwe. Podobnie jak kolejny akapit mojej wypowiedzi. Bohater, którego imienia nie pamiętam, to Verlax Co mnie nieco smuci, nie wyłapałem z tekstu zbyt wielu wyraźnych kreacji, poza Iron Clawem. No, może jeszcze Twilight jako tako zapadła mi w pamięć, ale głównie poprzez swoją pewność siebie, zadzieranie nosa oraz bezgraniczne przekonanie, że wszystko się musi udać bo mają lepszy sprzęt. Niecierpliwie czekałem aż rzeczywistość zweryfikuje jej stanowisko. Natomiast nie cierpię mówić o osobie mówiącej w tekście jak o oryginalnej postaci, po prostu nazywam gościa Verlaxem Wydaje mi się to za interesujące podejście, ponieważ nie tylko umożliwia mi zagłębienie się w treść z większą doza ciekawości i cierpliwości, ale także poszerza pole interpretacji, gdyż autor nie występuje już wyłącznie jako... Cóż, autor, ale także jakże jako autor, który świadomie, w oparciu o pewną wiedzę i źródła kreuje swoją wizję, wypełnia luki w logice, wyjaśnia to i owo, a następnie, jako on sam, tylko w nieco innej postaci, wchodzi w tę historię, opowiada o tym co widzi, recenzuje, komentuje dla nas. Jest to o tyle istotne, gdyż opowiadanie ma tag [Political]. No i od czasu do czasu występują w nim momenty, w którym mamy wykładane typowo polityczne rzeczy, począwszy od rozmaitych ideologii, poprzez przemiany społeczne (czyli skrócona wersja historii najnowszej tegoż kucykowego świata), po pewne mechanizmy rządzące gospodarką i rynkiem, aż do wieców partyjnych, czy też komunikatów radiowych. Jest tego sporo i choć przez większość tekstu poszczególne porcje wiedzy są umiejętne przeplatane z dialogami, czy jakąś akcją, to jednak często zaczynałem odczuwać znużenie, gdyż z historii robił się troszkę taki wykład. Najlepiej mi się to trawiło kiedy przybierało to formę dialogów, jednakże kiedy opis zaczynał ciągnąć się zbyt długo rzeczywiście, bardzo chciałem po prostu przejść do dalszego punktu, chciałem wiedzieć co będzie dalej i jak się to skończy. Myślę, że nie miałbym tyle cierpliwości i nie wysiedziałbym przy tych fragmentach wciąż zachowując pełną uwagę, gdybym nie myślał o osobie mówiącej jak o samym autorze, którzy wysłał samego siebie na karty swojego opowiadania, by jeszcze skomentować co nieco dzieło oryginalne, oraz swoje, osobiście zwracając uwagę na to co najważniejsze. Uczciwie przyznam, że wrażenia pewnych dłużyzn są bardzo nierówne, bo np. o takiej teorii podkowy czytało mi się bardzo dobrze, natomiast kiedy wymieniane były kolejne „izmy” czułem już trochę jakby autor starał się za bardzo, momentami historia właśnie stawała się dziwnie „ludzka”. Ale ma to sens – w końcu jest oparta na prawdziwych wydarzeniach z historii. Ale generalnie, już nie identyfikując głównego bohatera z osobą autora, a oceniając go jako po prostu pewną postać w opowiadaniu, wypada on dosyć... Blado. Przez większość czasu jego wizerunek oraz manieryzm są budowane głównie jego interakcjami z innymi postaciami oraz poprzez odwiedzanie poszczególnych miejsc. Dopiero pod koniec następuje znaczący przeskok w jego rozwoju, jako bohatera, kiedy zdaje sobie sprawę, że obecna Equestria to już nie to samo państwo, nie ten kraj, który tak polubił i z którym się w jakimś sensie związał. Ale poza tym po prostu Iron Claw kradnie mu show, tyle. Co do innych postaci... Nie wiem. Jakoś nikt nie zapadł mi w pamięć. Jeśli jest jeszcze coś co mógłbym powiedzieć o głównym bohaterze to jego profesja. No i decyzja o narracji pierwszoosobowej, śledzeniu akcji z jego perspektywy, jako dziennikarza, to był strzał w dziesiątkę. W ogóle, styl jest z lekka publicystyczny co bardzo pasuje do zawodu osoby mówiącej oraz przyjętej konwencji. Mimo wszystko, rekomenduję tę oto interpretację, że to samego siebie autor wysłał do tekstu, aby samodzielnie nam to i owo wyłożyć, pokazać, wytłumaczyć, a może nawet tu i ówdzie troszkę polemizować z utworem macierzystym. O klimacie słów kilka Opowiadanie jest opatrzone tagiem [Dark], ale przyznam szczerze, że nie potrafiłem się w nim doszukać jakichś intensywniejszych fragmentów, bardziej był to taki [Slice of Life] z domieszką akcji. Z drugiej strony, co pokazało „Krwawe Słońce”, ja nie mam odcieni szarości, po prostu dopóki pewne granice nie zostają przekroczone, to wszystko jest białe, zatem również w „Twarzą ku Słońcu”, jeżeli jest tam jakieś stopniowanie, to znów nie jestem w stanie tego wyłapać. Chyba najbliżej rozpoznania tego aspektu byłem podczas wędrówki z początkowych fragmentów o wizycie w szkole i komentarza odnośnie indoktrynacji najmłodszych w ramach zreformowanego systemu szkolnictwa, poprzez scenę w barze i ukazanie poszczególnych postaci jako zatroskanych rodziców zdolnych zrobić wszystko byle tylko „wykupić” swoje pociechy i oszczędzić im wojska, by po jakimś czasie trafić w wir akcji, gdzie nowoczesny sprzęt i teoria przegrywają z morale oraz hartem ducha, gotowością poniesienia śmierci za swoją małą ojczyznę, a za moment wybuchają bunty w kraju. Po prostu, jeden biegun to relatywnie spokojna rzeczywistość, pewność swojej wyższości na polu walki, stabilność władzy, a drugi biegun to brutalne zderzenie z rzeczywistością, chaos, destabilizacja. Niemniej klimat jest budowany dosyć starannie, a ponieważ miałem pewną styczność z wersją konkursową tegoż opowiadania, powiem bez ogródek – Gandzia oraz Rarity po raz kolejny spisali się na medal i bez nich opowiadanie to z całą pewnością nie rozwinęłoby skrzydeł, ucierpiałaby na tym i atmosfera historii. Ogółem jest to bardzo solidny, poważny klimat, sprzyjający opowiadaniu wojennemu o zabarwieniu polityczno-społecznym. Tak jak „Kryształowe Oblężenie” jest w znacznej mierze naiwnie epickie, niekiedy troszkę przerysowane, a niekiedy bardzo zorientowane na akcję oraz militaria, tak „Twarzą ku Słońcu” przybliża nam rozmaite aspekty gospodarczo-społeczne tego świata, ukazuje różnice w poszczególnych nacjach, uwypuklając jakie cechy winni mieć żołnierze, a czym nigdy nie osiągnie się prawdziwej siły rażenia. A przynajmniej, nie w zadowalającym tempie. Co cieszy niezmiernie, podczas kiedy w „Kryształowym Oblężeniu”, z uwagi na przyjęte tagi, mieszały się akcenty romantyczne z makabrą, wojenny dramat z takim koszarowym nieco humorkiem, prowadzono wiele, wiele wątków, czy też zdarzały się przeintelektualizowane opisy (autor po prostu starał się trochę za bardzo, za mocno chciał nadać swemu dziełu artystyczny, kunsztowny wydźwięk), tak tutaj mamy pełną konsekwencję, klimat od początku do końca poważny, momentami melancholijny, a momentami dramatyczny. Tekst traktuje wyłącznie o rzeczach kluczowych, ba, otrzymujemy nawet wyjaśnienie skąd Equestria wzięła pewne minimum doświadczenia w stosowaniu nowo wynalezionego sprzętu wojskowego oraz kierowaniu formacjami. Poszczególne segmenty opowiadania znakomicie się uzupełniają i współgrają ze sobą. Zdecydowanie nie można powiedzieć niczego złego o tym elemencie fanfika. Podsumowanie Wydaje mi się, że nie mam nic więcej do dodania. W ogóle, mam wrażenie, że wiele rzeczy zostało już wymienionych przez moich przedmówców, toteż skupiłem się na przeanalizowaniu tekstu maksymalnie ze swojej stopy. Czy tekst polecam? Pewnie. Co może wielu osobom wydać się kontrowersyjne, ale przy „Krwawym Słońcu” finalnie miałem mieszane wrażenia, zaś przy „Twarzą ku Słońcu” są one, pomimo pewnych zgrzytów, pozytywne, zatem w tym sensie stawiam najnowszy utwór Verlaxa ponad „Krwawym Słońcem”, a co stanowi dla mnie bezsprzecznie dobry omen – wedle tej logiki opowiadania te stają się coraz lepsze i lepsze. Jest to cenne uzupełnienie „Kryształowego Oblężenia”, nadanie mu pełnoprawnej warstwy ideologicznej, przez co zyskuje ono na jakości, toteż pewne rzeczy przestają tylko wyglądać jak tylko stylizowane na III Rzeszę oraz CCCP, ale de facto nabiera to rumieńców historii, pewnych ideologii. To żelazna konsekwencja w tym o czym i jak chce się opowiadać, podparcie tekstu źródłami historycznymi, a także wyselekcjonowanie tego co najważniejsze i zadbanie o szczegóły, wszystko to uczyniło „Twarzą ku Słońcu” tak dobrym opowiadaniem. Polecam Państwu serdecznie. Pozdrawiam serdecznie!
    1 point
  9. Jak do tej pory do naszych oczu zostały oddane dwa rozdziały "Obiektu 102" i cóż można o tymże opowiadaniu powiedzieć? Generalnie, w paru miejscach pozmieniałbym to i owo (poważnie, ten ochroniarz odchodzi się ze Starlight jeszcze gorzej, niż różne kucyki z Trixie u mnie ;P), ale tak poza tym tekst wydał mnie się dostatecznie ciekawy bym nabrał ochoty na ciąg dalszy. Podoba mnie się to, że w zasadzie natychmiast trafiamy w sam środek tajemnicy, bez zbędnych dłużyzn, czy to na początku, czy już bezpośrednio w tekście, w ramach poszczególnych akapitów. Miałbym pewne wątpliwości co do retrospekcji Starlight, z czasów kiedy zaprowadzała równość w swojej wiosce. Nie wiem czy ma to jakieś szersze znaczenie dla całej historii (a zakładam, że autor już sporo zaplanował, po prostu na razie mamy tylko te dwa rozdziały), czy też nie, ale jeżeli okaże się, że to nie będzie w ogóle przywoływane, wówczas te retrospekcje mogą zadziałać troszkę jak "zapchajdziura" w stosunku do głównej fabuły. Ale! Jeżeli motyw ten będzie ciągnięty dalej, zostanie rozwinięty w nietuzinkowy sposób i znajdzie swoje odzwierciedlenie w teraźniejszości, wówczas będę to chwalił i się nad tym rozpływał Gratuluję kończenia kolejnych rozdziałów w postaci cliffhangera (zwłaszcza rozdział drugi), jakby to co było wcześniej nie przyciągało wystarczającej uwagi, tak teraz jestem autentycznie nakręcony na ciąg dalszy i wyjawienie co jest w środku, za tymi drzwiami. Albo nie wyjawienie i dalsze wodzenie czytelnika za nos, bo jeżeli to ma być prowadzone w taki sposób to bardzo chętnie będę się łudził i brnął dalej w tę zagadkę W ogóle, o co w tym chodzi? Odpowiedni klimat towarzyszy nam cały czas, jest tajemniczo, zachowanie kucyków wokół sugeruje coś złego, również domysły Starlight pobudzają wyobraźnię. Ale nie aż tak jak ten fragment znajomej peleryny, która wystawała spod białej płachty. Zgaduję, że będzie chodzić o jakieś creepy eksperymenty, albo coś w tym rodzaju. Cóż, nie dowiem się, póki nie otrzymam kolejnych kawałków tekstu. Jeśli chodzi o styl, to jest w porządku, chociaż w wielu miejscach użyłbym innych określeń, czy też inaczej zbudował zdanie. Dialogi są raczej ok, bez jakichś szczególnych uwag, czy powodów do pochwał, spełniają swoje zadanie solidnie, po prostu. Coś jeszcze? No nie wiem. Na pewno jestem zainteresowany o co może tu chodzić i co się dzieje (stało?) z Trixie, a jaką tajemnicę odkryje Starlight. Nie pozostaje mi zatem nic innego jak trzymać kciuki za autora i uzbroić się w cierpliwość. Pozdrawiam!
    1 point
  10. No, udało mi się... Przedstawiam zatem krótki (~1700 słów) fanfik pt. "Selenofobia". Pozwolę sobie napisać o nim kilka słów, ponieważ nie lubię zostawiać Was bez choćby paru zdań opisu. Zatem: To tyle. Życzę przyjemnej lektury! Selenofobia [Dark], [Out of Character], [Slice of Life]: https://bit.ly/2wstm3w
    1 point
  11. O, znów świeży temat ze zwierzakami, jakże mogłoby mnie tutaj zabraknąć. @W.B. Bardzo ładne ptaszniki, szczególnie avi. Niestety ptaszorów już nie posiadam, a zdjęcia H. lividum, B. boehmei i kilku innych przepadły w odmętach formatu dysku. P. irminia A. geniculata P. vitticeps, Agama brodata odmiany red hypotrans Het leatherback R. ciliatus, Gekon orzęsiony odmiany full pinstripe - Puszek No i pieseł, labrador o imieniu Sara
    1 point
  12. Dzień dobry wszystkim, oto kolejny rozdział! Rozdział 67: Element Pozdrawiam i zapraszam do lektury!
    1 point
  13. Hej, cieszę się, że opowiadanie Ci się podobało i dziękuję za tak rozbudowany komentarz! Co do prostoty założeń, to uznałem, że nie ma co szarżować, zwłaszcza, że stosunkowo często przedstawiana w space operach historia jest raczej prosta. I to stanowi o ich sukcesie! Postanowiłem się tego trzymać i zaprezentować takiego "Fika Nowej Przygody" podlanego absurdalnym, a lubianym przeze mnie humorem. Tak, czy inaczej, skorzystałem z okazji, by wprowadzić w końcu też pewne elementy, które planowałem już od dawna, a jakoś nigdy nie było okazji. Jak już wspominałem wcześniej - chętnie bym popisał jeszcze jakieś dalsze perypetie bohaterów, ale moje wyniki na polu serii są raczej mizerne. Będę się starał, tak, czy inaczej. A może udałoby się załapać na jakąś kolejną edycję spin-offowego konkursu... no tylko, że najpierw inicjatywa musiałaby się utrzymać, tsk. Zobaczymy. Celowo, celowo. Nie chodziło mi tylko o sam "biegający gag", heh. A jak już jesteśmy niejako w temacie - jak Ci się podobała pewna lubująca się w szezlongach klacz? Wiesz, w sumie to lubię myśleć, że większość moich fików dzieje się w jednym uniwersum (no, w zasadzie to dwóch, Darki i Sady mają jedno, komedie drugie), ale nie zawsze da się to zastosować. A do tego konkretnego przypadku odniosę się anegdotką, którą jakiś czas temu wymyśliłem - pewna osoba stwierdziła kiedyś, że "Biała Pani (nie wiem, czy kojarzysz, taka boska nad-istota z paru moich fików) jest jedyną stałą rzeczą na świecie" i ku jej zaskoczeniu w tej samej chwili stanęła przed nią rzeczona Pani. Przyznała ona, że bynajmniej nie jest jedyną pewną rzeczą - widzi bowiem jednocześnie wszystkie ścieżki losu, wszystkie możliwości, rzeczywistości i wszechświaty... i w każdym jednym klacz imieniem Trixie Lulamoon prędzej, czy później napotyka niejakiego Diamonda. I wielce to Białą Panią frapuje Czy to szczęście? Czy to pech? Kto to wie?! (No... ktoś może wiedzieć, heh). I bardzo dobrze, randomowi mówimy nie. Nie wiem w sumie, na ile mam z tym rację, ale zawsze myślałem o nim jako czymś, co wprowadza niespójność. A opowiadanie winno być całościowo spójne! To byłoby chyba na tyle. Jeszcze raz dzięki! PS Ale nie zgodzę się, że "Tańczący z Herbatnikami" jest cięższy, tam chyba nawet bardziej przechyliłem się ku żartom i komedii, niż przygodzie, jak ma to miejsce tutaj:P
    1 point
  14. 1 point
  15. TokoKami loveslove INowISeeI
    1 point
  16. Autorskie: Te już nie :
    1 point
  17. Rozdział 5 jest już gotowy. Co prawda nie wyszedł taki jak planowałam, w zasadzie, to w ogóle nie planowałam takiego obrotu wydarzeń, ale wyszło jak wyszło, poza tym... Jestem z Wrocławia, my nie wiemy co to plany i organizacja. Miłej zabawy https://docs.google.com/document/d/1bkoIm5-G_mr7_kuAuLJ2v_JbpluPYLW5CXDrxtnFBcE/edit?ts=5aeb0aef I nie zapomnijcie o komciach!
    1 point
  18. Dobra, zeskrobane. To raczej prolog do czegoś większego ale ze względu na fakt iż nie można więcej niż 2,5k słów. Zatrzymałem się na wyjątkowym momencie. Nie umiem w tagi(Niech ktoś podpowie) więc, a dokończyć może kiedyś dokończę. Jeśli będzie miało zainteresowanie. Colgate - Historia prawdziwa [EqW]
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...