Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 06/18/14 we wszystkich miejscach

  1. Proponuję aby do podania dodać skan dowodu osobistego oraz pozwolenie od rodziców
    5 points
  2. Pomysł uznaję za chybiony. Dlaczego? Taki desperat albo się sztucznie postarzy, co przecież nie jest trudne, albo znajdzie je gdzie indziej, więc to nic nie zmieni. Inna sprawa, że seks nie jest już tajemnicą dla najmłodszych. W podstawówce oglądają pornole- tak było, jest i będzie. I nie ma co z tego robić tajemnicy. Rodzice powinni delikwentów wychować i przedstawić im to tak, by wiedzy nie czerpali ze "sztuki" i podwórka. Już nie mówię o reklamach środków powiększających penisa, które się wyświetlają na tym forum
    5 points
  3. Zdjęcie nie tyle moje, co zrobione przeze mnie. Jestem bohaterem, rzucać we mnie pieniędzmi Tego gościa znalazłem u siebie dzisiaj na parapecie. Sąsiadki. Postanowił pospacerować po nim nieco tylko po to, żeby pod moim oknem mu się odechciało łazić i zechciał wejść, jęcząc i skrzecząc przeraźliwie. To wziąłem i oddałem właścicielce. Niech mi Fluttershy w dzieciach za uratowanie zwierzątka wynagrodzi, A, to jest 4 piętro
    3 points
  4. Czym się różni taki clop od sceny łóżkowej w byle książce? Naturalnie oprócz fizjonomii i zwykle poziomu. Naprawdę, aktualnie na sceny łóżkowe trafia się bardzo często w zwykłych książkach, także tych skierowanych do nastolatków. Więc regulacja nic nie da. Poza tym, lepiej, żeby czytali clopy u nas (i się zniechęcali poziomem ), niż na innych stronkach, bo tutaj mamy przynajmniej jakąś kontrolę. Foalcony i HumanxPony są natychmiast usuwane przez Dolara. Sam tylko proponuję, żeby zrobić jakąś listę tagów i ich wyjaśnienia, bo ostatnie opowiadanie brzydziło raczej osoby nie mające takiego fetyszu. I dlaczego jedynie do MLS? To co, sex jest zły, a krew i flaki nie?
    2 points
  5. To jest temat o tym co w fandomie jest irytujące, a nie o wychowaniu dzieci, blokadach rodzicielskich, pornolach w internecie. Posty nie związane z tematem usuwam, następne wypowiedzi nie na temat będą karane warnami. Naprawdę, jeśli chcecie dyskutować na ten temat, nic nie stoi na przeszkodzie założenia po to nowego tematu.
    2 points
  6. Zachęcony przez Dolara poczyniam nieco poważniejszą publikację tego tekstu. Miał przyjemność wygrać na wiosennej edycji specjalnej konkursu literackiego. Zatem oto prasłowiańskie ujęcie kucyków: GOI, GOI, ALICORNIE! Objętość tekstu: 6 stron. Inspiracja: "Yarilo" by Arkona. Tagi: [alternate universe] [oneshot] Opowiadanie „Goi, goi, Alicornie” jest przesycone nawiązaniami do folkloru i różnych mitologii. Ponieważ nie każdy czytelnik jest obyty w tym bardzo specyficznym temacie, czuję się winny zamieścić listę wyjaśnień różnych detali, które tłumaczą także dlaczego ich użyłem. Oto ta lista. Pragnę jeszcze wspomnieć, że zastrzegam sobie prawo do błędu bądź rozbieżnej interpretacji. Folklor i mitologie to problemy badawcze bardzo płynne, gdzie ilu naukowców, tyle wizji... niemalże jak w zaklęciach połaźnika „ile iskier...”. Co więcej, swoją wiedzę opieram na różnych książkach i nich też pojawiały się problemy. To, co słyszałem na wykładach też nie musiało pokrywać się z innymi teoriami. I ostatecznie, czasem musiałem coś nagiąć tu i tam...
    1 point
  7. World of TCB // Zapisy zamknięte! Rozmowy: Kłótnie...: Świat: Miejsce rozgrywki: Postacie: Karta postaci: Zasady ogólne: Zasady walki między postaciami: Zasady walki wojsk (jak ktoś wstąpi do FOL czy POZ w późniejszej rozgrywce lub będzie Pułkownikiem w wojsku polskim od razu); //Regulamin może ulec modyfikacji podczas rozgrywki. //Wszelkie uwagi zgłaszać! Postacie zapisane: Elizabeth Eden Magus Shatter H@l!k Padocholik Shaher Komputer Gandzia PiekielneCiastko Crazy Night Diamond Sound Matalos eragon // Pass, basta... więcej graczy nie...
    1 point
  8. Ave! Jestem Antonov, przybysz w Warszawy. Po za My Little Pony jestem fanem świata Ashan z Heroes of Might and Magic V i Adventure Time. Moim ulubionym kucykiem jest oczywiście Twilight. Interesuje się Filozofią, Socjologią, Antropologią, Polityką i Fantastyką. Kucyki oglądam od dłuższego jednak na forum nigdy nie miałem okazji pisać.
    1 point
  9. Po dłuższym zastanowieniu oddałam głos na "Find the music in you"- piosenka jest urocza, chwytliwa a i od czysto technicznej strony świetnie wykonana, co bardzo cenię, szczególnie w kreskówkach, które nie kładą na muzykę AŻ TAK dużego nacisku. Inne moje ulubione... dużo tego, więc po kolei: 1. Bats 2. Generosity, choć moja ulubiona część to reprise. 3. Apples to the core- strasznie chwytliwe i sympatyczne, świetne remixy z tego wyszły. ^^ 4. Glass of water.... od technicznej strony czysta tragedia ale pasowało to do postaci, odcinka i kompletnie mnie rozwaliło, dlatego tu przymykam oko na zrytą jakość. ;D 5. Herts strong as horses, bo uzależniłam się od tego na tydzień. 6. Cheese Confesses, bo jest mega urocze i podoba mi się kompozycja akordów. 7. Cloudsdale Anthem 8. Z You'll play your part mam taki problem, że część Twilight była dla mnie nieprzytomnie nudna choć ładnie zaśpiewana, ale reszta mnie urzekła. 9. The rappin' history... to było... ciekawe. XD Wczesne lata 90te so mach.
    1 point
  10. Zdecydowanie Flim Flam Miracle Curative Tonic (masz błąd w ankiecie). Już od pierwszej wizyty Flima i Flama pokochałem ich śpiew. Druga piosenka również trzyma iście legendarny poziom. Uwielbiam te postaci, a wszystko, co robią, przekracza próg zaje*istości. Mógłbym wymienić pełno cytatów z tej piosenki, które zostały wypowiedziane z taką epickością, że aż się rozpływam. Po prostu cudo! Szkoda, że twórcy z niewiadomych mi przyczyn tak spieprzyli Flima i Flama, ale ja zawsze będę ich uważać za nieco chciwe, lecz dobre postacie, które nigdy nie zachowałyby się tak, jak w tym odcinku. Na drugim miejscu mam The Super Duper Party Pony. Uwielbiam rytm tej piosenki. Cheese świetnie śpiewa, a sam podkład muzyczny bardzo wpadł mi w ucho. Bats! na trzecim miejscu znajduje się. Co tu dużo mówić? Piosenka bardzo fajna i tyle. Szczególnie ten moment z Rarity. Na szczególne uznanie zasługuję: Glass of Water (nie trzeba tłumaczyć), Pinkie the Party Planer (za bijący z niej optymizm), Make a Wish (bo fajne), The rappin' Hist'ry of the Wonderbolts (huehuehue) oraz You'll Play Your Part (tylko za świetny refren, reszta mocno średnia). Skoro już o piosenkach mowa, to zawsze można wybrać też tą najgorszą. Moim zdaniem, Apples to the Core nie należało do udanych, lecz Generosity była bardzo słaba. Po Rarity spodziewałem się czegoś mocnego, a ta piosenka jest, moim zdaniem, strasznie bezpłodna. Poproszę o zasłużoną repke Przy okazji, waść racz wiedzieć, iż istnieje dzienny limit przyznawania repek, więc jak Ci tutaj kolego pół forum walnie posta, to będziesz się rozliczał miesiącami.
    1 point
  11. Szkoda, że nie można zagłosować na 2-3 postaci, to trochę niesprawiedliwe. :c Moja topka: 1. Cheese Sandwitch 2. Coco Pommel 3. Maud Pie 4. Tirek Na tą dwójkę bym nie zagłosowała, ale dodam ich do listy: 5. Suri jako dobry przykład antagonistki typu "kocham jej nienawidzić" ;D 6. Trenderhoof -dla mnie stanowi dobry przykład na przesadnie rozpieszczonego typa z dobrymi intencjami na którego przykładzie można się czegoś nauczyć. Chciałabym zobaczyć jakiś rozwój i zmądrzenie tej postaci w przyszłości mimo, że dostał sporo złych opinii, bo ani nie był przykładną postacią ani antagonistą, ale miał za dużo wad co nie bardzo pasuje do schematu MLP. ...czy tylko na mnie Flutterbat nie wywarła żadnego wrażenia? >.>"
    1 point
  12. A co z "brezusiami"? ;-; Najbardziej przypadły mi do gustu: Maud Pie, Mane-Iac i Flutterbat~
    1 point
  13. Zdecydowanie Tirek a zaraz potem Cheese. Na trzecim miejscu może się najwyżej pojawić SeaBreeze.
    1 point
  14. Najlepsze? Dużo tego. Mimo że w ankiecie zaznaczyłam You'll play you part, to uwielbiam wszystkie. Lepiej będzie mi wymienić piosenki które nie są w mojej czołówce. Pinkie the Party Planner The Super Duper Party Pony Make a wish The Goof off Cheese Confesse Music in the Treetops The rappin' history of Wonderbolts Cloudsdale Anthem Po zastanowieniu się, wybrałam ścisłą czołówkę tych lubianych 1. Po równo- You' ll play you part/ Let the Rainbow remind you 2. Generosity/Apple to the Core 2.5. Glass of Water 3. Heart strong as horses Uff. To niezdecydowanie.
    1 point
  15. Mój absolutny faworyt w tym sezonie "Glass of water" Discord po prostu mnie rozłożył w tej piosence. Zarówno po polsku jak i angielsku piosenka była świetna. Jedyna która w tym sezonie dla mnie może konkurować z nią to "Bats".
    1 point
  16. Witaj witaj witaj w miejscu, w którym wszyscy są dziwni i nikt się tym nie przejmuje. Mam nadzieje, że Ci się tu spodoba
    1 point
  17. Jak dla mnie dzieci, które lubią takie rzeczy i tak są zepsute, jak zablokujemy im tu, to gdzie indziej znajdą.
    1 point
  18. Tak, Ty nie widzisz. Lecz ja na przykład już widzę.
    1 point
  19. Już widzę te podania typu: Wpuśćta mnie do mls bom dawno nie clopał Jestem na nie, według mnie jest dobrze jak jest.
    1 point
  20. Ekhm. Jak dla mnie, każdy starający się o dostęp do tego działu powinien wystosować specjalną pisemną prośbę do administratora|moderatora tego działu.(sposób pisania lepiej odzwierciedla wiek niż cyferka w profilu) Ponadto dostęp do działu powinny mieć osoby tylko i wyłącznie o wieku 18 i wyżej. (Bez wyjątków)
    1 point
  21. Jeśli Ci to poprawi humor, to nie czytałem nigdy żadnego z Twoich opowiadań, a pomysł egzystował w uniwersum "Kryształowego Oblężenia" już od dobrego roku. Nie mówiąc o fakcie, że to jaszcze jedna z form ponyfikacji nazw istniejących w naszym świecie Jednak zgodzę się, że to pomysł bardzo dobry.
    1 point
  22. To chyba warto? Więcej wpływów dla Hasbro to większe powodzenie dla marki MLP, a co za tym idzie większa szansa na to że serial MLP będzie trwał jak najdłużej. Nie ma co ukrywać Hasbro nie robi kucyków charytatywnie tylko liczy na wpływy z gadżetów. Miałem okazje jeździć wieloma pociągami i nigdy nie spotkałem w nich jakichkolwiek aktów przemocy czy problemów w tym środku komunikacji. O wiele częściej miałem do czynienia z poznaniem bardzo ciekawych osób z którymi nawiązuje się intrygujące rozmowy. Problem dresów pytających się o problem czy innych dziwolągów chcących cię zbić jest strasznie demonizowany i podawany jako niemal ostateczny argument w dyskusjach. Nie mniej czytanie takiej książki w pociągu może być dziwne dla postronnych, ale nie powinno być problemu. W sumie Wielki Haterze dochodzę do wniosku że Hasbro jest złe i chcę zabrać od bronych ostatnie kieszonkowe. Proponuje rozwiązanie problemu. Wystarczy bojkotować korporacje. Nie kupować tandetnych książeczek, blindbagów i innych zabawek, bo przecież idzie to dla szatańskiej firmy. A może spróbujmy dalej? Nie oglądajmy reklamy tych produktów. Nie powinniśmy pompować balonika popularności dla ich marek, bo przecież zły braciszek Hasbro tylko czeka by zmanipulować nieświadomych klientów. Oh wait przecież ta reklama jest taka fajna i darmowa nie można jej przecież bojkotować, no bo te kucyki są takie słodkie.
    1 point
  23. Powracając do niektórych rzeczy.. denerwuje mnie sam fakt nawiązań do MLP, a szczególnie na YT.. a w czym problem? Chodzi o to, że większość stoczonych wojen o kucyki są wywołane przez te właśnie nawiązania, ale Bronies też nie są bez winy, bo na takie zachowania odpowiadają. Ale obserwując kilka takich wojen w komentarzach zauważyłem, że często ta nienawiść nie jest nienawiścią dotyczącą samego serialu lecz niektórych fanów, nie mówię ogólnie, ale wiele Bronies przyczynia się do złej opinii o całym fandomie i serialu, a ludzie są tacy, że oceniają całe ugrupowanie po na przykład kilku osobach. Wiem, że nie ma fandomu bez idiotycznych osób lecz da się to naprawić po prostu nie odpowiadając na coś obraźliwego w internecie, prawda, że kilka razy udało się udowodnić błąd temu co ten storm zaczął, ale nie warto nawet zaczynać. Temat ten był już poruszany, ale chciałem wyrazić tylko swoją opinię
    1 point
  24. Mi tez się nie podoba, jak ktoś przedstawia MLP jako coś, czym nie jest. Jeśli ktoś lubi gore i porno, to są inne ,bajki" - można sobie włączyć South Park, Włatców Móch, różne hentaje, czy Happy Tree Friends. Ale ludzie są różni. To, że ja na przykład oglądam Domisie i MLP i ich cukierkowość kupuję bez ograniczeń, to nie znaczy, że chciałbym oglądać Domisie walczące ze sobą, czy robiące ,,coś" innego - nigdy bym nie chciał czegoś takiego zobaczyć, ani o tym czytać. Tak samo z MLP. Nie rozumiem przedstawiania danego uniwersum w inny sposób, niż zostało wymyślone. Ale wolna wola, można tego po prostu unikać. Ja mam inne zdanie. Czasem oglądam cukierkowe MLP, a czasami krwawy horror. Ale łączenie jednego z drugim to zdecydowanie nie dla mnie. Tak samo jak nie chciałbym oglądać Mortal Kombat z postaciami wyznającymi sobie przyjaźć i miłość, tak samo nie chcę oglądać walczących czy *** się ze sobą kucyków. Ja może jestem dziwny, bo mój gust się nigdy nie zmienia i nigdy nie odczuwam znudzenia po paru/parunastu latach oglądania czegoś. Dlatego ta cukierkowość kucyków nigdy mnie nie znudzi i nigdy nie będę musiał szukać ,,czegoś więcej". Ale rozumiem, ludzie są różni i nie mnie oceniać, czy ktoś oglądający gore z MLP ma coś nie tak z głową, czy nie.
    1 point
  25. Miło mi widzieć, że mój autorski pomysł wymyślania nazw państw tłumacząc wyraz "koń" stosowany jest gdzieś poza Uniwersum Krystallina Autokratorias.
    1 point
  26. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  27. Nie rozumiem, o co cała złość. "My Little Pony" to seria dla dzieci, które nie będą czytać o smutku i złości. Dzieci powinny zaznać w życiu radość, i czytać o tęczowych bohaterach wygrywających swoją mocą nad upartą antagonistką. I tyle.
    1 point
  28. Mnie tam nic nie denerwuję. Jak ktoś lubi to czego ja nie lubię to jego sprawa Fakt nie lubię clopów,artów o dziwnych rozrośniętych częściach ciałą,zabijania kuców i innych obrzydlistw,ale jeśli komuś to się podoba to proszę bardzo Wszystko jest dobre dopóki nie jest szkodliwe dla otoczenia. Każdy jest inny i ma do tego pełne prawo Najważniejsze jest czy jesteś dobrym człowiekiem,a nie to co lubisz...
    1 point
  29. PONIŻSZY KOMENTARZ ZDRADZA SZCZEGÓŁY TREŚCI. Jak ja długo męczyłam ten fanfik… Przeczytanie całości zajęło mi ze dwa bite tygodnie, ale po drodze musiałam „przegryzać” czymś normalniejszym. Na wstępie chciałabym napisać, że przeczytałam komentarze, które szanowni forumowicze zamieścili nade mną i mogę powiedzieć, że zgadzam się ze wszystkimi. Cóż, cieszę się bardzo, bo to znaczy, że udało mi się zrozumieć tekst, a to do zadań łatwych bynajmniej nie należało. Od razu mówię, że poniższy komentarz może być nieco (czytaj: mocno) chaotyczny. Zacznijmy od początku. Część pierwsza. Tutaj nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Opowiadanie jest krótkie i… hmm… dziwne. Tak, dziwne to chyba dobre słowo. Widać, że autor posiada jakieś umiejętności. Mogę nawet powiedzieć, że są one spore. Na tym etapie styl jeszcze nie przeszkadza – jest taki, jaki powinien być, dostosowany do treści. Powiem więcej – ten tekst jest naprawdę kunsztowny, przemyślany, przepełniony muzyką, dźwiękami i poezją. Nie trzeba puszczać zaproponowanego przez Ciebie podkładu, żeby to czuć (swoją drogą, opowiadanie czytałam głównie w nocy, więc nie bardzo miałam możliwość głębszego zapoznania się z tą muzyką – słuchawki są złe i niszczą słuch – ale moim zdaniem ona nie jest konieczna; a jako osobne utwory te piosenki bardzo mi się podobają, masz dobry gust). W tekście dominuje bardzo wyraźny klimat grozy, który jest potęgowany przez styl – krótkie, „rwane” zdania, liczne środki stylistyczne typowe dla poezji… W sumie można to uznać za próbę połączenia prozy z poezją. Czy udaną? Raczej tak. Na tym etapie jeszcze tak. Co nie zmienia faktu, że przez fanfik, mimo że krótki, ciężko się przebić (a to dopiero pierwsza część! Najkrótsza ze wszystkich!). Ogólnie można powiedzieć, że „Symfonia” stanowi wstęp do rozwinięcia serii i dobrze spełnia swoją rolę, ale niczego szczególnego w niej nie widzę. Nie mówiąc już o tym, że ze względu na sugestywne i brutalne opisy tekst mógłby spokojnie wylądować w MLN. Część druga. Plusem jest to, że muzyka zdaje się wszechobecna. Można się wczuć w klimat, ale potrzeba do tego sporo samozaparcia – na początku myślałam, że ten styl, te wszystkie dziwaczne pisarskie maniery pojawią się tylko w „Symfonii”, ale niestety pomyliłam się. Jak się miało później okazać, cały dwustustronicowy tekst jest w ten sposób pisany. Nie dziwota, że międliłam to przez pół miesiąca i nie mogłam skończyć. Na tym etapie zaczynały mnie już denerwować te zdania sprawiające wrażenie, jakby je rozpłatano siekierą i w krwawiącą ranę wciśnięto kropkę. Nie, stop. Nie denerwować. Wkurzać. Mocno. Jest różnica między budowaniem napięcia przez krótkie zdania a stawianiem kropek, gdzie popadnie. To, że autor uczęszczał na warsztaty literackie, że ma doświadczenie w tworzeniu scenariuszy dłuższe niż pół mojego życia i posiada wszelkie inne przymioty – to bardzo ładnie, ale nie zwalnia go z obowiązku stosowania jakichkolwiek zasad językowych. Zaimki przymiotne takie jak „który”, „jaki”, „co” istnieją po to, żeby wprowadzać zdanie podrzędne, a nie, żeby zaczynać nimi nowe zdanie. Bo potem tekst czyta się beznadziejnie. Jakbyśmy mieli astmę. Która szarpie naszymi płucami. Co powoduje, że nie możemy złapać oddechu. Ani dokończyć zdania. Które powinno być dłuższe, a nie jest. Bo autor sobie ubzdurał, że w ten sposób spotęguje napięcie. A jedyne, co potęguje, to zirytowanie czytelnika. (A teraz wszyscy ci, którzy nie czytali opowiadania, niech sobie wyobrażą coś podobnego przez dwieście – słownie: dwieście – stron. Waleriana w lewej szafce nad lodówką.) Dobrze, zostawmy już tę kwestię, bo autor chyba po prostu w ten sposób pisze, że zdań złożonych nie lubi i się tego u niego nie wyplewi. Co można powiedzieć ogólnie o części drugiej… Na pewno jest lepsza niż pierwsza. Mamy bardzo dobrze oddane szaleństwo – każda z Mane 6 otrzymuje swoje magiczne „pięć minut”. Tak, myślę, że rodzaje obłędu zostały idealnie dopasowane do poszczególnych postaci. Najbardziej podobała mi się Fluttershy – absolutnie cudowna kreacja. Ona właśnie taka jest – niosąc ratunek przyjaciołom, zapomina o sobie. Bardzo dobrze to oddałeś. Wierzę w Twoją Fluttershy. Najfajniej wyszła z nich wszystkich. I znowu – za tę część opowiadanie ewidentnie powinno wylądować w MLN. Bez przesady, ale to już nie jest trochę krwi czy innych wydzielin. To jest paskudne, przerażające i wyjątkowo mocne. Gdybym miała młodsze rodzeństwo, nie chciałabym, żeby to przeczytali. Już od kolejnej części jest w tym względzie okej, ale w „Opus Magnum” – nie. Mógłbyś chociaż dać tag Mature lub +16. Opowiadanie nie jest serią. Przez poniższą recenzję przetoczy się jeszcze parę argumentów za tym stanowiskiem, jednak ten jeden jest ewidentny – serię dałoby się podzielić w taki sposób, by połowa wylądowała w innym dziale. Ze „Światłem…” nie można tak zrobić, bo czytelnik nie zrozumiałby ani słowa z kolejnych części bez znajomości pierwszych (w sumie, są fragmenty, kiedy czytelnik tak czy siak mało co rozumie, ale nie drążmy już tego tematu, uznając litościwie, że niektórzy po prostu mają taki „intelektualny” – nie pisz „przeintelektualizowany”, nie pisz „przeintelektualizowany” – sposób bycia). W tej części zirytowała mnie niewiarygodność bohaterów. Po tych wszystkich okropnych wydarzeniach oni po prostu… urządzili sobie festyn. I ich głównym problemem stało się, kto zagra na gitarze czy innych bębnach. Plus za Ligę Znaczkową, która zdobyła wreszcie znaczki. Minus, że w jednym momencie. Ponadto po przeczytaniu „Opus Magnum” zanotowałam w myślach, by wytknąć autorowi, że trójka źrebiąt ot tak pokonuje sobie przerażającego potwora mającego moc sprowadzania na innych obłędu, podczas gdy Elementy Harmonii tkwią sobie w więzach i płaczą z bezsilności. Dopiero dużo, dużo później, po przeczytaniu części czwartej bodajże, doszło do mnie, co tak faktycznie się stało i pokiwałam głową z uznaniem, bo to jest naprawdę dobrze wymyślone. Niestety, całe to moje skonfundowanie dowodzi tylko jednego – to opowiadanie nie jest serią. Seria to zbiór kilku opowiadań połączonych wspólnym motywem, z których każde można czytać osobno BEZ SZKODY DLA INNYCH. Tymczasem żeby nie uznać pierwszej części za wytwór odurzonego umysłu twórcy, trzeba przeczytać drugą, a żeby drugiej nie uznać za dziwną mieszankę gore z poematem, trzeba przeczytać trzecią i tak dalej. Część trzecia. Dla mnie najlepsza. Absolutny majstersztyk. Świetna fabuła, genialni bohaterowie, styl nieco inny, chociaż znowu rwane zdania są i mają się dobrze (ale na tym etapie już powoli zaczynałam się do tego przyzwyczajać, o zgrozo). Bardzo podobał mi się opis przyjaźni głównych bohaterów, jak się poznali, jak Light po kolei im pomagał. Wszystko to było takie cudowne, baśniowe. Cała ta część jest jak bajka. Light to fajna, ciepła postać, a jego stosunki z przyjaciółmi – wybacz, że to powiem – przypominają sektę (ale w takim dobrym tego słowa znaczeniu – o ile dobre tego słowa znaczenie istnieje). Chodzi mi o to, że oni są sobie tak bliscy, kochają się, oddaliby za siebie życie, zapisują swoje sny (sic!). Lubię, jak ktoś opisuje relacje między bohaterami, a tu jest to zrobione na tyle szczegółowo, że z pomrukiem zadowolenia mogłam się w nie wgryźć i w nich zatonąć jak w puchowej poduszce. Motyw podążania za marzeniami ścieżką wyznaczoną przez sny początkowo do mnie nie przemawiał. Jakoś tak nie mogłam ogarnąć, że on całe życie czekał na tę wyprawę, skoro tym jego ach jak wielkim marzeniem była po prostu wyprawa do Canterlotu i gdzieś tam jeszcze. Powtarzałam sobie w myślach: „Kurde, i on dopiero teraz pojechał? Skoro tak mu na tym zależało, to nie mógł zaoszczędzić trochę? Przecież to tylko stolica, a nie koniec świata”. Oczywiście, potem przeczytałam kolejne części i diametralnie zmieniłam zdanie. Mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że miałeś rację mówiąc, iż w Twoim tekście nie ma rzeczy przypadkowych. Faktycznie, nie ma. Wszystko pięknie ze sobą współgra, jedno wynika z drugiego, a to, co w pierwszym odruchu wydaje się naciągane, tak naprawdę ma solidne wytłumaczenie Wątki z różnych części pięknie się ze sobą splatają i uzupełniają. Jest to kolejny dowód na to, że przy utworze nie powinno być tagu Seria. Jeśli ktoś nie przeczyta całości, nie jest w stanie wyrobić sobie zdania, a początkowe części bynajmniej nie są najlepszym, co mogłoby w życiu spotkać przeciętnego zjadacza fanfików. Osoba, która nie przebiła się przez początek, nigdy nie przekona się, że opowiadanie tak naprawdę jest dobre i wartościowe, a autor odznacza się niebywałym talentem do tworzenia przemyślanych fabuł. Gdzieś w połowie tej części zaczęłam czuć przesyt bajkowości. Z początku mnie ona zachwyciła, ale potem poczułam się znużona. Tak, jakbym wytarzała się w cukrze pudrze. Wszystko tu jest takie… słodkie? Klejące, lepkie, różowe wręcz. Sąsiedzi będący dla siebie jak rodzina, przyjaźń dająca siłę, świat jako wielki plac zabaw dla źrebaków (a na tym placu zabaw alkohol, narkotyki, gwałciciele i wiele innych fajnych rzeczy – wybacz sarkazm). Nie wspominając o tym, że wszyscy tu płaczą. Ogiery, klacze, dzieci, drzewa, cegły. Wszyscy. Non stop. Z powodem, bez powodu, ciągle. Pamiętam, że podczas czytania irytowało mnie to w równym stopniu, co poszatkowane zdania oraz mieszanie czasu teraźniejszego z przeszłym. O, przypomniało mi się – jeszcze jedna rzecz do stylu A właściwie dwie – wszechobecna inwersja i imiesłowy. Szczególnie to widać w części ze Strażnikiem Mroku. Trudno ocenić, czy jest to dobre, czy złe. Na pewno „jakieś” – odznaczające się, odmienne. I znowu – Strażnikowi Mroku takie zabiegi pasują, ukazują jakąś jego potęgę, niedostępność, nie wiem, jak to nazwać. Ale znowu – co za dużo, to i świnia nie zeżre. Tak z innej beczki – uwaga kompletnie niezwiązana z samym opowiadaniem. Otóż, kiedy niektórzy opisują barwy kanonicznych bohaterów, mam wrażenie, że jestem daltonistką. Twilight ma jasnoczerwone pasemko we włosach, Apple Bloom jest prawie złota, Sweetie Bell szarawa… Gdzieś przeczytałam nawet, że Applejack ma kremowe umaszczenie. Zaczynam się zastanawiać, czy wszyscy – ja i ci ludzie – oglądamy ten sam serial, czy może to ja mam większe niż zwykle problemy z oczami. Kończąc o części trzeciej: bardzo polubiłam Lighta. To takie połączenie Luny Lovegood z guru. Ciepły, kochający, „inny”, charyzmatyczny. Ciągnie do siebie tłumy. Część czwarta. O matko. Mój drogi – jeżeli ledwo przebrnąłeś przez „Symfonię”, to na Twoim miejscu nie zabierałabym się za „Fui Primus”, bo się, biedaku, wykończysz. Poniżej próbka tego, co można w tej części znaleźć (tylko dla odpornych): I tak dalej, i tak dalej, przez kilka stron. Mogę powiedzieć tylko jedno: Jaki piękny, cudowny, pierwszorzędny przykład pseudopoetyckiego bełkotu. Na zielony bór, tego nie da się czytać. Przynajmniej nie na trzeźwo. Cały ten opis o iskrach, tańcu i budzeniu się mroku można było z powodzeniem skrócić do jednego akapitu, zamiast katować czytelnika epopeją powtarzających się motywów i nic niewnoszących zdań. Przeczytałam ten przydługi wstęp w całości tylko po to, by przekonać się, czy jest w ten sposób napisany do końca. Owszem, jest. Nie widzę sensu istnienia tego fragmentu, skoro później następuje rozmowa księżniczek z ich ojcem i stworzycielem, która cały ten opis streszcza i to w bardziej przystępny sposób. Swoją drogą, pomysł, by księżniczki narodziły się z idei, która jest zaprzeczeniem mroku Strażnika, jest boski i innowacyjny. Podoba mi się szalenie, a zdanie: „Jedna zaczęła przewyższać drugą, jakby żyjącym bliższe było tylko jedno oblicze światła” to majstersztyk. W ogóle ta część podobała mi się ze względu na oryginalne, świeże spojrzenie. Powstanie Elementów Harmonii jako połączenie idei dobra i zła, narodziny Cadence jako idei z Kryształowego Serca, następnie mamy opowieść o tym, skąd wzięli się Sombra, Discord i Nightmare Moon – super. Najbardziej zapadł mi w pamięć opis kary dla krnąbrnego sługi, któremu wydawało się, że może wydawać rozkazy Panu Mrocznych Mocy. Zamiana w kryształ i zmuszanie do śpiewu w męczarniach przez całe wieki – genialne, niepokojące, mocne i do szpiku kości złe, a zarazem takie… hm, sterylne. Świetne, świetne. Jak chcesz, potrafisz wymyślić coś mrożącego krew w żyłach, a zarazem bez typowej otoczki gore. No i jeszcze lekcja o niezapominaniu bliskich zmarłych. Coś pięknego. Aż się wzruszyłam, kiedy to czytałam. „Nic nigdy nie dadzą żadne świetliste potęgi, jeśli nie staną naprzeciw mroku swego” – to zdanie idealnie podsumowuje całe opowiadanie. Uwielbiam zabieg opowiadania jednej historii z perspektywy różnych osób, ale to już zaczyna być nużące. Czuję się tak, jakbym trzeci raz czytała to samo. Mimo wszystko szalenie podoba mi się zamysł, by wydarzenia z „Opus Magnum” były tylko i wyłącznie planem Pana Mroku. Ucieszyło mnie takie wyjaśnienie i pogłębiła się moja sympatia do tej postaci, którą uważam za drugą najlepiej skonstruowaną w całym fanfiku. Drugą – bo pierwszą jest Light. Kreacja najpotężniejszego z alikornów, pana nad panami, stwórcy wszechrzeczy podoba mi się niezmiernie. Jest idealny – srogi, ale sprawiedliwy, poważny, dumny, dostojny, mądry mądrością przedwieczną. To pan i władca. Wyznacza ścieżki, budzi strach i szacunek – a do tego wszystkiego jest kochającym ojcem. Popełnia błędy, ale umie się do nich przyznać i je naprawić. Nie chce nikogo skrzywdzić, choć inni często widzą w nim monstrum. Niezrozumiany, ale rozumiejący. Wszechmocny, ale odpowiedzialny. („Wielka moc to wielka odpowiedzialność”… Wybacz, chyba się lekko zapędzam podczas pisania tego komentarza .) Jedna nieścisłość – z jakiej racji Pan Mroku nazywa Twilight „swoją najmłodszą córką”, skoro jego dzieci powstały z iskry obudzonej pośród mroku, która przez wieki szukała swojej idei (czy jakoś tak?), Twilight natomiast na księżniczkę wyniosła Celestia za zasługi dla kraju? Zbliżamy się do szczęśliwego końca. Część piąta. (Dzięki Bogu krótka.) O ile postać ojca księżniczek podobała mi się w części czwartej, to tutaj uważam, że jego potencjał został zmarnowany. Trzeba się zdecydować – czy dostojny i potężny duch mroku, czy zagubiony tatuś-kapeć. I na dodatek to zaprzyjaźnienie się z Lumine… Jednorożec powinien czuć do alikorna nieskończony respekt i oddanie, a nie udzielać rad, że w życiu ojca ważne jest to, a tamto nie, bo coś tam. Po pięknej kreacji Pana Mroku z części poprzedniej postawienie tej dwójki na równi strasznie mi zazgrzytało. I co, nie trzeba było tak od początku? Żeby było miło, żeby było normalnie? „Ścieżka przez sny” ma niebywały potencjał i fantastyczne postaci, a Wave jest po prostu uroczy jako epizodyczny błazen. Szkoda, że zamiast wycisnąć z tych bohaterów, ile się dało, Ty wolałeś pójść w stronę filozoficzno-poetyckiego dyskursu. Trochę to głupie, ale od chwili, gdy Twilight pobiegła na spotkanie z księżniczkami, myślałam tylko o tym, że Spike stoi pod drzwiami i na nią czeka… Ogólnie o całości: Potwornie ciężki styl, przez który trudno się przebić. Mieszanie czasów, inwersja, urywane zdania, które co prawda odróżniają opowiadanie na tle tysiąca innych, podobnych, ale jednocześnie wywołują u czytelnika ból głowy (i uzębienia, którym po kilkudziesięciu stronach zaczyna regularnie zgrzytać). Przegadanie (tak, to mogłoby być o połowę krótsze i wówczas prawdopodobnie więcej osób dotrwałoby do końca. Uwaga, doktor Madeleine stawia diagnozę – otóż, szanowny Panie, cierpi Pan na słowotok większy niż ja przy komentowaniu. Do tego dochodzi tendencja do powtarzania pewnych rzeczy kilkakrotnie oraz do komplikowania akcji i tworzenia niekończących się ciągów wielopoziomowych przemyśleń bohaterów). Niektóre części są bardzo dobre, inne nie. To nie jest seria, bo wydarzenia z różnych fragmentów nawzajem się uzupełniają i wymagany jest obraz całości dla zrozumienia treści. Początek zabija to opowiadanie, potem jest już lepiej. Pięknie potrafisz łączyć wątki i zaskakiwać czytelnika kolejnymi rozwiązaniami. W ogólnym rozrachunku opowiadanie jest dobre. Ciekawe, intrygujące, dziwne, „inne”. Daje nam coś, czego żaden „normalny” utwór dać nie może. Klimat jest niesamowity, oniryczny. Czyta się to jak baśń, ma się wrażenie, że to sen (takie było przecież zamierzenie, a sen to motyw przewodni tego dzieła). Sam sposób mówienia postaci pogłębia to wrażenie. Jednak co za dużo, to niezdrowo. Nie bez powodu baśnie są krótkie – 200 stron czegoś takiego to męczarnia. Z jednej strony opowiadanie wciąga, z drugiej – są momenty, kiedy dłuży się straszliwie. Myślę, że ostatecznie więcej zyskałam niż straciłam, czytając to opowiadanie, ale… Cóż. Są utwory, do których lubię po jakimś czasie wracać. To do nich nie zależy. Zapomnieć nie zapomnę, ale na pewno nie wrócę. Na koniec tego ekstremalnie długiego komentarza mogę tylko życzyć weny na przyszłość. Madeleine
    1 point
  30. Dziękuję za konstruktywne uwagi. Pozwól teraz, że udzielę paru informacji o sobie, które mam nadzieję wniosą odrobinę światła na ten utwór. - Mam jedenastoletni staż, jako MG / gracz w różnych systemach RPG, to też proszę mi uwierzyć, to nie jest "okrucieństwa dla okrucieństwa." Jedynie preludium przed właściwym "dziełem." - Od trzech lat uczęszczam na warsztaty literackie i tam właśnie nauczyłem się, że w zależności od sytuacji, zdania muszą być niezwykle złożone albo krótkie. W głównej mierze jest to zależne od okoliczności jakie się opisuje oraz emocji opisywanej osoby / podmiotu. Jednak nadal jest to kwestią gustu. - Ten tekst, jako całość, poprawiałem ostatnie cztery miesiące, gdyż obawiałem się, że jego pierwotna forma (Symfonia i Opus Magnum głównie) może okazać się zbyt brutalna. Czy to obrazowo, czy też psychologicznie. Stąd też moja prośba o wyrozumiałość z tagami głównie, jak i podejściem. - Wstępnie dałem takie a nie inne tagi, gdyż moja przyjaciółka, o znacznie wrażliwszej duszy od mojej, zasugerowała takowe. - Jestem beztalenciem jeśli chodzi o ortografię i interpunkcję. Jeśli zostanie coś zauważone, tak jak wyżej, proszę mi to ukazać. - Pierwszy raz zamieszczam coś w internecie, dlatego też nie wiedziałem, że istnieje jakakolwiek blokada komentarzy. Prosiłbym o wysłanie PW z informacją, jak ją znieść. PS. Z racji marnej wiedzy / umiejętności w zakresie obsługi wszelakich programów, męczyłem się całą niedzielę, aby ww. tekst trafił na MLP Fiction. Proszę o wyrozumiałość. A teraz parę pytań:
    1 point
  31. A ja dopowiem, że wydawnictwo JPF, które wydało mangę w Polsce, namyśla się nad wydaniem jej na nowo, w bodajże zbiorczych tomach, z poprawionym tłumaczeniem. Chętnych było sporo, więc mam nadzieję, że się zdecydują.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...