Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 06/22/14 we wszystkich miejscach

  1. Jakbym słyszał siebie. Po każdym tłumaczeniu, mimo iż wiem, że zwykle dałem z siebie wszystko, mam zawsze chwilę zwątpienia. A kiedy zdarzy mi się otworzyć czasami któryś ze starszych tekstów, to wręcz się łapię za głowę, że w ogóle wypuściłem takie coś w świat. Bo gdyby tego nie robić, zapewne spory procent prac nigdy by nawet nie został opublikowany i ostałyby się głównie potworki, których autorzy są przekonani, że stworzyli dzieło, a tak naprawdę jedynie podtarli się kartką papieru i ją zeskanowali. A pisanie dla siebie uważam mimo wszystko za bujdę. Powiedzmy szczerze - człowiek z natury jest istotą chciwie pożądającą nagrody za każdy swój wysiłek (w przypadku pisania - choćby prostego komentarza pod tekstem). Ile było naprawdę dobrych historii, które "umarły", bo autor był po prostu zawiedziony ilością (czy wręcz brakiem) komentarzy czy dyskusji na temat jego dzieła? Owszem, niejednokrotnie taki autor tworzy dalej, ale często ze znacznie mniejszą werwą. Gdyby pisał dla siebie, nie miałby problemu ze schowaniem gotowego tekstu do szuflady i zabrania się za następny. Jeśli coś publikuje, to li tylko dlatego, iż ma nadzieję na satysfakcjonujący odzew.
    3 points
  2. Przedstawiam wam mojego fanfika, który zdobył trzecie miejsce w konkursie literackim. Opis: Historia zagłady. Link
    2 points
  3. Ja nigdy bym tego nie zrobił. Testować to można cegłę lub siebie a nie kota
    2 points
  4. Hej. Zainspirowany ostatnimi wydarzeniami w redakcji „Wprost” napisałem takie krótkie coś. Akcja dzieje się w trakcie wydarzeń ujętych w jednym z moich poprzednich fanfików - „Moja Mała Dashie: Reloaded” - choć jego znajomość wcale nie jest konieczna. Ostrzegam od razu, że opowiadanie jest, poniekąd z definicji, mocno polityczne i możliwe, że nie każdemu się w związku z tym podoba. Może w nim też polecieć kilka bluzgów. Gang Olsena daje dyla, czyli czego zabrakło w Moja Mała Dashie: Reloaded Miłego czytania.
    1 point
  5. Komary Nicolas Dominique korekta: Gandzia prereading: GoForGold Bo czasem zagłada może nadejść z najmniej spodziewanego źródła... Drugie miejsce w XI Konkursie Literackim.
    1 point
  6. Nie żeby coś, ale Moonlight była alicornem...
    1 point
  7. To jest po prostu boskie. Ale i tak najlepsze jest to: Trafne, karykaturalne, lekko absurdalne... Napisałabym coś więcej, ale najpierw musiałabym się wyczołgać spod biurka . FANTASTYCZNE.
    1 point
  8. Zostaw. Nawet jeśli fik nie zawiera scen erotycznych, to i tak jest dla nieco dojrzalszych czytelników. Ja to sobie tłumaczę w ten sposób, że jeśli wtrącenie mogłoby być odrębnym zdaniem, z definicji należy mu się wielka litera na początku. - Mogłaby się pani pospieszyć? - warknął chłopak do opieszałej sprzedawczyni. - Mogłaby się pani pospieszyć? - Chłopak stracił cierpliwość, zgrzytając zębami pod wpływem opieszałości sprzedawczyni. Decaded mógłby Ci to lepiej wytłumaczyć ^^. Moją opinię na temat "Rutyny" znasz. Mogę jedynie dodać to, co mi się nasunęło pod wpływem lektury drugiego dzieła - że opowiadanie jest wyjątkowo udane, ponieważ wyczerpało temat i nie ma się wrażenia, że czegoś brakuje. Widać to zresztą po maleńkiej liczbie słów i niewykorzystaniu limitu. Nie mogę tego samego powiedzieć o "Przebaczeniu". Pomysł dość oklepany i z pewnością nie dało się tego zawrzeć w tysiącu słów. Po prostu niewykonalne. Spodobało mi się przedstawienie Silver Spoon jako tej dobrej, ale cała sytuacja z Twist powinna być opisana dokładniej - to, jak ta pierwsza tej drugiej uprzykrzała życie. Czytelnik tak naprawdę nie wie, o co ten cały raban - i co z tego, że oglądał serial i może się domyślić? Mamy tylko wściekłość Twist i skruchę Silver. Trochę za mało. Z związku z osobistymi preferencjami:
    1 point
  9. Sezon czwarty miał swoje bardzo dobre, dobre i słabsze momenty (plus jeden mega słaby - czwarty odcinek...), a podliczając moje wszystkie oceny wszystkich odcinków i dzieląc je przez 24 (odcinki 1-2 i 25-26 licząc jako jeden) wychodzi mi w przybliżeniu 6,92/10 jako ocena całości, co w sumie można też spokojnie podciągnąć pod 7/10. Także całkiem nieźle. Niestety nie mam porównania z resztą sezonów, bo nie wypowiadałam się w tamtych tematach.
    1 point
  10. Pinkie, Rarity... klepniecie kopytem autograf? Wrzucę go na DA, bloga... - Na co wrzucisz kochanie? - DAs bloga Rarity! Statek taki! - wkłada czapkę kapitana - Arrr! No coś ty, swojemu fanowi żałować będziesz?
    1 point
  11. Megalara Garuda. Czyli nowy skin do Kha'zixa
    1 point
  12. SPOILER ALERT. Jak mnie tu długo nie było! Trochę mi się nazbierało tych rozdziałów. Na szczęście są króciutkie i uwinęłam się z tym szybko, więc teraz mogę wyłuszczyć stosowny komentarz. Powiem tak: ten fanfik to małe cudo (małe ze względu na objętość). Przy początkowych rozdziałach jeszcze momentami byłam sceptyczna (a bo wyciągnie coś z tego? A bo da radę? A czy to będzie ciekawe?), ale teraz przestałam. I tak – podobają mi się zwroty akcji. Baaardzo mi się podobają . Z rzeczy ogólnych, zanim zapomnę: nie pamiętam, czy pisałam to przy okazji pierwszej recenzji „Porzuconych” (pewnie tak), ale ujmuje mnie ta różnorodność wszystkiego. Co prawda im dalej, tym bardziej przechodzisz do standardowej narracji, ale widziałam, przewinęła się kronika. (Najlepszy rozdział, swoją drogą. Uwielbiam, kiedy zabierasz się za opisy miejsc i wydarzeń. Ale o tym później.) Jeszcze z rzeczy ogólnych: podoba mi się ta historia. Tak po prostu. Fabuła jest ciekawa i urzeka mnie, że „mieszasz” po obu stronach konfliktu, nie szczędząc nikogo. Lubię, kiedy nie mogę przewidzieć, co się za chwilę wydarzy, a tutaj mam to zapewnione aż nadto, bo u Porzuconych nigdy nie wiesz, kto jest twoim przyjacielem, a kto wręcz przeciwnie . No i ostatni rozdział, czyli dużo akcji i sam POMYSŁ. I jeszcze więcej z rzeczy ogólnych: rzadko spotyka się tak dobre opowiadanie, które miałoby tak krótkie rozdziały. Ten zabieg udał Ci się fenomenalnie. Czytelnik nie zdąży się znużyć, a wszystkie ważne wydarzenia dostanie na srebrnej tacy podane z bitą śmietaną. Dodatkowo dzielisz fabułę na drobniejsze epizody, co jest fajne, bo tym, co wiem na pewno o każdym z nich, jest fakt, że czymś mnie zaskoczy i nie zamknę Google Docs zawiedziona. Dobra, lecim po kolei. „Konsekwencje”. No i zaczynają się zwroty akcji, czyli rzuć czytelnikowi kawałek tekstu w taki sposób, żeby myślał, że wszystko wie, a potem udowodnij mu, jak bardzo się myli. Ładnie, ładnie. „Podziały”. No, tutaj się zaczęło w końcu robić ciekawie. Porzuceni nam się dzielą. Rozdzialik maluśki, ale dużo wnosi. Już rebelianci nie są tacy mocni. O tym pewnie też już pisałam, ale napiszę jeszcze raz: te nawiązania! Bruce Kick i Dark Momentum… Dla takich wstawek ludzie czytają FFy . „Preludium”. Nie no, uwielbiam. Jak normalnie nienawidzę kronik i wszelkich tego typu rzeczy, tak u Ciebie (i jeszcze u jednej osoby tu obecnej) mogłabym je czytać godzinami. W sumie im mniej w Twoich opowiadaniach dialogów, tym lepiej mi się je czyta. „W pałacu”. Tutaj otrzymaliśmy pięknie odrysowany portret Luny (bardzo mi się podoba w takiej wersji, jak również fakt, że większość zarzutów Dusta skupia się na Celestii, a nie na niej; fajnie, że zauważasz, że księżniczki są dwie i potrafią występować oddzielnie, a nie jako skumulowana forma pt. „Królewskie Siostry”). Zaznaczyłam tu sobie jeden fragment: Tak, uważam, że Luna mogłaby w ten sposób ukrócić swojej siostrze męki i pozbyć się wodza rebelii, i nie, Twoje wytłumaczenie, dlaczego tego nie zrobiła, absolutnie mnie nie przekonuje. Może prościej (i bezpieczniej) byłoby nie dawać Lunie takiej mocy? Wszakże sen to tylko sen – ułuda, fantazja… nie ma z rzeczywistością nic wspólnego i byłoby niepokojące, gdyby ktoś mógł uszkodzić komuś mózg w czasie, gdy ten śpi. Nawet jeśli tym kimś miałaby być sama Księżniczka Nocy. (Zresztą, w ten sposób Luna mogłaby się skutecznie rozprawiać z KAŻDYM wrogiem Korony. Każdym.) A tak poza tym: napięcie rośnie i pojawia się wątek listów… „Spisek w spisku”. No i proszę, znów nie wiadomo, komu ufać, a komu nie. Pięknie to pokazałeś, jak to prosto można kimś manipulować… Co do Amber Quilla, jedno ale: W tym momencie walnęłam się dłonią w czoło i powiedziałam: Quill, ty ciućmo. Jedynym twoim zadaniem było niedopuszczenie do tego, by Celestia dowiedziała się o listach od pewnych kucyków, a ty co zrobiłeś? Zaniosłeś wiadomości do KOTŁOWNI, ale ich NIE SPALIŁEŚ. Gdzie tu sens, hę? Niklas, jeśli nie wyjaśnisz tego w kolejnych rozdziałach, to ja Ci mówię, że to jest książkowy przykład Imperatywu Narratorskiego. I znowu – jedna osoba zajmowała się królewską pocztą? Jedna? Albo księżniczki są naiwne i łatwowierne, albo… są naiwne i łatwowierne. Nie ma innego wytłumaczenia. (Ale muszę przyznać, że rozdział super się zaczyna. Ucieczka Quilla – miodnie!) Z jednej strony podoba mi się motyw, że coś tak małego, jak brak odzewu Celestii, urosło do rangi problemu na skalę kraju. Z drugiej jednak… czy to nie nazbyt błahe? „Starcie w Fillydelphii”. No i tu dochodzimy do, po pierwsze, kolejnego pięknego zwrotu akcji (na końcu rozdziału), a po drugie, do wydarzeń, od których włosy dęba stają. Dzieciaki, co? Nie no, coś genialnego. W tych pomysłach przechodzisz samego siebie. Nawet nie wiesz, jaką przyjemność mi sprawiłeś tym banalnym szczególikiem. Uwielbiam kalkowanie prawideł świata ludzi na świat kolorowych taboretów i urzekło mnie odniesienie do naszego swojskiego systemu patriarchalnego. Kwestia dyskusyjna, kwestia gustu, ale ja radośnie wyszczerzyłam zęby. Też chciałabym wiedzieć . Podsumowując: bardzo, bardzo dobry fik. Świetnie wyważony i trzyma w napięciu. Z jednej strony żałuję, że tak go zaniedbałam, ale z drugiej miałam tę przewagę, że trochę mi się tego dobra nawarstwiło i nie odczułam Twoich perfidnych cliffhangerów . To co, do zobaczenia za sześć rozdziałów? (No dobra, postaram się regularniej. A może nie? ) Madeleine
    1 point
  13. 1 point
  14. Pękła mi przepona, zerwałem boki i udusiłem się ze śmiechu. Naraz. Krótka, lekka i przyjemna komedia, napisana łatwo przyswajalnym językiem. Pięknie punktuje głupotę niektórych zachowań i na dodatek robi to ze smakiem. Warto przeczytać. Bezwzględnie polecam!
    1 point
  15. Spokojnie, to jeszcze nie koniec. Kolejna część się pisze, ale wolniej. Nie chcę wydać beznadziejnego rozdziału, napisanego byle jak. Chyba warto poczekać na dobry kawałek tekstu kapkę dłużej, niż dostać coś słabego, mam rację? Można to tak nazwać. Podchodziłem do napisania pewnej sceny kilka razy i ani razu nie byłem zadowolony z uzyskanego efektu, więc dałem sobie spokój. Nic na siłę. Tylko bym spieprzył tekst, a tego nie chcę
    1 point
  16. Forumowy serwis komputerowy zawsze świetnie rozwiąże Twój problem Dlatego nie powinno się wchodzić na SB po alkoholu
    1 point
  17. Moja lista: 1. Mam olbrzymią manie ciągłego spoglądania na telefon, nawet nie, żeby sprawdzić godzinę, lecz tak po prostu. Ciągle również przecieram koszulką ekranik. Robię tak nawet przy rozmowie z ludźmi. 2. Musze mieć telefon przy sobie. Pomimo, iż to stara cegła bez internetu, a najbardziej rozbudowaną funkcją jest czas na świecie, to muszę go mieć przy sobie. Nawet jak idę do kibla. Źle się czuje bez tego prostokąta w kieszeni. 3. Muszę, MUSZĘ wiedzieć, która jest godzina z dokładnością do minut. Jak ktoś mi powie, że jest wpół do trzeciej, a ja spojrzę na zegarek i zobaczę, że jest czternasta trzydzieści dwa, to poczuję się okłamany. Zresztą, nie lubię mówić "wpół do" oraz ograniczać godziny do 12. 4. Podczas grania w Dote, zawsze sprawdzam, z kim mam do czynienia tzw. oglądam profile graczy, patrząc na ich level i rekomendacje. 5. NIENAWIDZĘ, jak mi się przerywa, nie słucha, co mówią, bądź nie zwraca uwagę. Ja zawsze słucham rozmówce, więc niech on traktuję mnie tak samo! 6. Uwielbiam nastawiać sobie palce i nimi strzelać (właśnie to zrobiłem) 7. Czasem, szczególnie, gdy jestem sam, gadam sam do siebie w stylu: "Dobra, czas zrobić lekcje" itd. Zresztą, często wkurzając się, odzywam się do samego siebie. W dodatku, moją metodą nauki, gdy jestem sam jest: "*powtarzam kilka razy jedno wyrażenie czy coś do nauki* naucz się tego, ty debilu! *przechodzę w krzyk* Tak jest! *wyrażenie doi nauki* dzi*wko! Tak ma być *wyrażenie* do ch*ja pana! *donośny krzyk* Boże ale ja jestem żałosny *wyrażenie* do cholery!" 8. Podczas siedzenia na klopie, muszą być drzwi zamknięte. Nawet, jak jestem sam w domu. Raz zostawiłem je otwarte i czułem się... źle. 9. Nienawidzę mieć brudnych rąk i co chwilę je myję. 10. Przed przeczytaniem rozdziału w książce, liczę strony, ile ów rozdział posiada. 11. Jak piszę z kimś np. na facebooku, to wysyłam pełno, krótkich wiadomości np."Hej! *Enter* wiesz, co? *Enter* Dzisiaj w szkolę *Enter* na historii koleś pytał *Enter* i mnie chciał wziąć *Enter* ale *Enter* ..." 12. Moją fobią jest odgłos gryzienia jabłka. Nienawidzę tego i jak tylko to usłyszę, to wykręcam się z bólu. A propo słowa jabłko, to nigdy nie mówię "japko". Tylko "jabłko"! 13. Nigdy nie kładę się na brzuchu, bo mnie boli od leżenia na nim. 14. Gdy np. wpadnę na kogoś bądź "zaklinuje się" na korytarzu to często wydaje z siebie takie "yyyy". 15. Gdy jestem przepełniony emocjami, strasznie mocno gestykuluję i podnoszę głos. 16. Lubię zapach mokrych włosów... 17. Jem chleb posmarowany masłem, a na to ser i... plastry cebuli! Posolone, oczywiście! 18. Wśród najbliższych znajomych mam opinie pedofila, gwałciciela, geja i wszystko inne. Np. kolega mówi "Nie ma dzisiaj Przemka" a ja "Szkoda, brakuje mi jego jędrnych pośladków". On: "Jaki pedał! Ch*j ci w dupe!", ja: "Mmmm... Poproszę". Albo jadąc autobusem, mijamy grupkę dzieci i mówię "Napalone ósemki. Brałbym" 19. Bez skrupułów mówię o swoich problemach rodzinnych np. moi rodzice mnie rozwiedli, a mój ojciec to świnia albo mój dziadek zwariował i groził, że zabije moją babcie i brata... lol, po co ja wam to mówię... 20. Jak się z kimś komunikuję, to często przejeżdżam palcem od nosa (z miejsca pomiędzy oczami) aż do czoła, bądź gładzę się po brodzie. 21. Czasem mam tak, że przypomni mi się jakiś z dupy wyjęty fragment mojego życia, który nic absolutnie do niego nie wniósł i wydaje mi się on wkurzająco śmieszny. Jest to albo jakaś chwila, albo czyjaś wypowiedź. Czasem nagle moje myśli oraz to, co ja czy ktoś inny powiem, brzmią dla mnie strasznie dziwnie i irytująco. A czasem przypomni mi się jakiś kawałek np. reklamy i przez pół dnia katuje on moje myśli. 22. Oglądam telewizje tylko wtedy, gdy leci jakiś fajny film. Nigdy więcej. 23. Moje żarty polegają na tym, że jak ktoś mówi coś, to ja na to: "Lol, jaki debil. Ja bym to zrobił lepiej. Ale żal. Idź się lepiej zabij, lol" 24. Lubię pełne godziny oraz jak np. ktoś powie, że mam przyjść za pół godziny, to przychodzę dokładnie po 30 minutach. 25. Co chwilę sprawdzam profil na forum, czy żem nie dostał jakieś repki. Raz dostałem chyba z 2, chociaż ostatni post napisałem tydzień temu. 26. Nigdy się nie czeszę. Nigdy. Po prostu nie jest mi to potrzebne. 27. Bez muzyki, nie odrabiam lekcji ani nie piszę ficka. 28. Kocham wąchać książki. 29. Lubię zapach ręki. Ramię, łokieć oraz przedramię. Nie wiem, dlaczego, ale lubię ten zapach...
    1 point
  18. Gdy przeczytałam nazwę tematu to miałam podobne odczucia jak Discors i w sumie po cichu liczyłam, że jednak nie będzie chodziło o to, o co jednak chodzi Freud gdy badał psychikę człowieka porównał ją do góry lodowej. Mała część lodowca znajduje się nad powierzchnią wody i reprezentuje pewną niewielką i mniej ważną sferę psychiki ludzkiej, zaś ta największa i najważniejsza część tejże góry znajduje się pod wodą. Kiedy czytałam wpisy niektórych osób to mam wrażenie, że niestety, ale pływają sobie łódeczką 2 kilometry od wierzchołka tej góry, kiedy piszą że samookaleczenie się to idiotyzm Jeżeli ktoś się krzywdzi, bo chce zwrócić na siebie uwagę to może po prostu nie jest idiotą, tylko ma problem? Nawet jeśli np. dla kogoś jest to błahy powód to może dla tej akurat osoby jest to coś ważnego? A może po prostu nie jest problemem cięcie się, ale nieumiejętność radzenia sobie w pewnych sytuacjach? No, ale tak. Tutaj na forum pewnym ludziom w różnych kwestiach łatwo przychodzi powiedzieć/napisać: "tak, to jest czarne, a to jest białe". Tak ciężko wpaść na genialne odkrycie i powiedzieć sobie: "kurde, ale przecież każdy jest inny!" czy nawet: "każdy ma inną psychikę, inną wrażliwość itd.". Kiedyś w Internecie była taka stronka, czy coś w tym rodzaju, gdzie były zdjęcia bardzo drastyczne pochodzące od osób tnących się. I tak, wtedy też było łatwiej powiedzieć: "idiota" niż: "a może nie bagatelizujmy tego, bo ta osoba może mieć poważne zaburzenia psychiczne?". Więc może osoby, które niby robią to "na pokaz" też mają problem? I może warto byłoby się nad tym w ogóle zastanowić, okazać odrobinę szacunku tej osobie i nie nazywać jej od razu "idiotą". Samookaleczenie, czy w ogóle rozszerzając na problem autoagresji jest dosyć powszechne. Weźmy takie obgryzanie paznokci. Ktoś może gryzie, bo tak reaguje na stres, tyle że przy tym niszczy sobie skórę i paznokcie. O, albo wyrywanie włosów. Znam osoby, które w nerwach potrafią nawet nieświadomie wyrywać sobie włosy z głowy. Znam osoby, które w złości czy ot tak sobie potrafią rozdrapywać ranki na ciele. Znam osoby, które lubią po prostu przygryzać sobie wargi do krwi. I co? To też idioci? Każdy reaguje na stres czy różne sytuacje inaczej, bo każdy ma inną psychikę. Jedni łatwiej coś znoszą, inni nie. Ktoś zostanie porzucony przez swoją połówkę i pomyśli: "ok, trochę pocierpię, popłaczę, ale dam radę", a ktoś inny nie- sięgnie po żyletkę, cyrkiel, czy cokolwiek innego i przeniesie stres i ból psychiczny na swoje ciało, bo tak jest łatwiej mu przetrwać taką sytuację. Powtórzę to jeszcze raz: każdy jest inny i to jest udowodnione. W ciele człowieka istnieją substancje takie jak neuroprzekaźniki, które mają ogromne znaczenie w działaniu układu nerwowego. Jest kilka ich rodzajów: jedne odpowiadają za pobudzanie, inne za hamowanie itd. Ostatnio czytałam o pewnej teorii dotyczącej chorób psychicznych. Każdy człowiek ma te same rodzaje neuroprzekaźników, ale nie wszyscy mają je w takich samych ilościach i stąd być może poważne choroby takie jak depresja, czy nawet schizofrenia. Ale tak... Cokolwiek bym tu nie napisała i tak będzie źle. Szkoda, że tak mało zrozumienia i jakiegokolwiek przejawu empatii tutaj... Przykro się robi na myśl, że się żyje w takim, a nie innym społeczeństwie, któremu jedyne co dobrze wychodzi to wydawanie sądów, które nie dość, że są mylne to w dodatku krzywdzące.
    1 point
  19. Zacznijmy od tego, że jak ktoś lubi sobie "wycinać rysunki" na skórze to droga wolna. Każdy jest kowalem swojego losu i jeśli tak mu się to podoba - jego sprawa. Co do sprawy cięcia się etc. Po pierwsze, [sarkazm] to oczywiste, że każdy Polak jest znawcą w dziedzinie ekonomii, polityki, mechaniki, psychologii, informatyki, filozofii, teologii i wielu innych. [/sarkam] Dlatego też wrzucanie wszystkich do jednego worka z napisem "Atencyjne k*rwy i emosy" jest krzywdzące dla osób, które naprawdę mają problem i potrzebują pomocy. Są osoby, które mają w życiu łatwo, żyją na garnuszku rodziców i mniej odporne na pewne problemy; inne mają ciężko, ale są z silną psychiką i dają radę; jeszcze inni nie mają niczego i nie dają sobie rady samemu i tak dalej, i tak dalej. Każdy jest inny, metoda na jedną osobę wcale nie musi działać tak samo na drugą... Jeśli dla kogoś czymś ciężkim jest strata chłopaka/dziewczyny... no to dlaczego taką osobę miałoby się skreślać od razu? Bo nie stracił najbliższej rodziny, bo nie pochodzi z patologicznej rodziny? Świat nie jest czarno-biały, ludzie też nie, jeden będzie miał to gdzieś i sobie poradzi, drugi może mieć poważne problemy ze sobą i potrzebna jest pomoc specjalisty (Prawdziwego, a nie "Janusza psychologii"). Jasne, cięcie się, zamykanie się w domu i nie robienie nic z tym jest złe i kompletnie nic nie zmieni - ale czasem ktoś z zewnątrz musi taką osobę pchnąć do zmiany swego zachowania (oczywiście nie w sposób "oj ależ ty biedny, pogłaszczę Cię po dupci bo masz problem"). Z czasem człowiek przyswaja się z tą myślą i nabiera dystansu do tego (szczególnie to dotyczy naprawdę błahych problemów typu ulubiony muzyk...). Sam muszę niestety przyznać, że jestem z tych osób, które dość emocjonalnie reagują na pewne sprawy (zwykle te nowe dla mnie). Nie, nie tnę się, lel. Do wielu spraw nabrałem już dystansu, do innych jeszcze nie. Może dlatego patrzę na to z trochę innego punktu widzenia...
    1 point
  20. Och. Może przedstawię więc swoje zdanie na ten temat, skoro już tu trafiłam? Z nieco innej perspektywy niż tylko obserwatora. Poniekąd mnie to dotyczy, chociaż etap cięcia się mam za sobą. Może zacznę od tego, że mimo wszystko zależy to od osoby, która się w ten sposób zachowuje. Zostanę więc na swoim własnym przykładzie. Cięcie się zaczęło się w pierwszej gimnazjum, najgorszym okresie życia, bo wszystko się wali, a ludzie którzy cię otaczają wręcz tępią i nabijają się z ciebie. "Przyjaciółka" ma gdzieś, bo jedyne co ją interesuje to to, że dostała lepszą ocenę z ostatniego sprawdzianu od ciebie. Rodzice są zbyt zafascynowani twoim starszym bratem, by zwrócić uwagę, że z tobą jest coś nie tak, a jeśli już to jest to zwykły krzyk o to, że nie wychodzisz z domu do ludzi. I wtedy następuje niesamowita chęć zwrócenia na siebie uwagi, bo człowiek potrzebuje czasem tego, by ktoś go zapytał "czy coś się stało?", by móc się najzwyczajniej w świecie wyżalić. A raczej jest to coś w stylu ukrytego wołania o pomoc. Osobiście nigdy celowo nie wstawiałam zdjęcia przedstawiającego pociętą rękę z depresyjnym tekścikiem. Ale zdjęcia na których "przypadkowo" widać całą poharataną rękę? Jak najbardziej. Tylko po to, by ktoś zapytał, co mi jest. To szczególnie na etapie pierwszej i drugiej klasy liceum, chociaż wtedy cięłam się sporadycznie. Tylko gdy naprawdę miałam totalnego doła, a totalny brak akceptacji przez kogokolwiek tylko dodatkowo to pogarszał. I brak ramienia, w które można się wypłakać i wyżalić. Ale zawsze motyw zostaje ten sam, chęć pokazania otoczeniu, że coś jest nie tak, niebezpośrednie wołanie "mam problem, porozmawiaj ze mną". Ostatni raz zdarzyło mi się to jakieś 1,5 roku temu i teraz wychodzę z założenia, że takich głupot więcej robić nie będę, bo mimo wszystko, wcale nie działa to w ten "zbawienny" sposób, że ból fizyczny zabija ból psychiczny. Chociaż są ludzie, których patrzenie na ściekającą po rękach krew uspokaja, wycisza na tyle, że nie myślą o niczym innym. Cóż, różne rzeczy siedzą w głowach innych osób i nigdy nie jest nam dane wiedzieć wszystko. Ale dodam jeszcze, że z czasem bywało, że wycinanie wzorków na dłoni było niczym innym jak efektem nudy. Zwykłej nudy. Głupie prawda? Wręcz kretyńskie. Ale człowiek znany jest z tego, że często zachowuje się bezmyślnie. Oczywiście to był mój przykład. Nigdy nie powiem, że każdy ma te same pobudki, by robić coś takiego, ale praktycznie zawsze jest to chęć zwrócenia na siebie uwagi. Z tą różnicą, że czasem jest to wołanie o pomoc, a czasem chęć zwyczajnego szpanu (szpanujmy paskudnymi bliznami, ale świetne...). Jest to też sposób na odreagowywanie wszystkiego co kogoś otacza, chory sposób na wyciszenie i uspokojenie. Z tego wszystkiego cieszy mnie to, że cięcie miałam na tyle płytkie, że blizny zbladły z czasem na tyle, że w ogóle ich nie widać. A niektórzy potrafią robić sobie takie maszkarony, że ślady po tym zostają na całe życie. I nigdy nie wygląda to estetycznie. Jeszcze na koniec dodam, że jeśli znamy kogoś, kto zachowuje się w ten sposób warto z nim o tym pogadać, serio. Prawie nigdy nie ma to skutków, szczególnie na początku, bo cięcie się niestety uzależnia i nawet człowiek, który tego nie robi przez dłuższy czas, może znów do tego wrócić. Ale naprawdę bez względu, czy to chęć szpanu, czy prośba o pomoc, dobrze jest spróbować uświadomić takiej osobie, że to jeden z najgorszych możliwych sposobów. Mimo, że najpierw to zdanie do tej osoby w ogóle nie trafi, to z wiekiem może wreszcie się zorientuje, że to była prawda i czas z tym skończyć. Rozpisałam się. Mam tylko nadzieję, że obędzie się bez tekstów pokroju "aleś ty głupia byłaś, jakaś kretynka, wcale nie miałaś takich problemów skoro to chciałaś tak pokazać itd" jeśli w ogóle ktokolwiek to przeczyta.
    1 point
  21. Co to ma do rzeczy? Ja nie posiadam żadnych problemów z rodziną czy szkołą, a nie zmienia to faktu, że problem z czymś w rodzaju depresji mam. Błędnie insynuujecie, iż depresja pojawia się jedynie w skrajnych przypadkach, typu totalna bieda, bo to ma, za przeproszeniem, g*wno do rzeczywistości.
    1 point
  22. "Utwór", chociaż to za duże słowo, ten zrobiony został tylko dlatego, żeby pokazać machające cycami na lewo i prawe laski, które ubijają masło, gdyż ta czynność przypomina walenie ku*asa. Kawałek jest syfiasty i niestety potrafi tak zaszyć się w głowie, że przez cały boży dzień będziesz słyszał tą kakofonie. Syf, kiła i mogiła. I jeszcze stało się to tak popularne... Kawałek to kompletne gówno, a wymyślanie teledysku polegało na "dajmy cycki, a się sprzeda hłe hłe". 0/10
    1 point
  23. Witajcie. Harmony (Churchille?) Nie jest już opiekunem Domku Diamond Tiary. Powody to poziom tego miejsca, mijanie się z prawdą i ignorowanie ogólnych zasad zachowania. Cóż mogę rzec... Nie mam nic do dodania.
    1 point
  24. Witajcie, dzisiaj parę zmian, w tym co najmniej jedna dość istotna. Rzeczy tyczą się uprawnień Ekipy i paru zasad. Przy pomocy Cartoona Tigera i paru innych osób, doszliśmy do wniosku, że następujące zmiany przydadzą się forum: Tyle zmian, niedługo zostaną zawarte w regulaminie. Pozdrawiam.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...